W dzielnicy burz znajduje się niepozorny budynek z szyldem przedstawiającym czerwoną różę, którą ktoś trzyma w dłoniach. Przed zdobionymi czerwienią oraz mosiądzem drzwiami stoi potężny ochroniarz w eleganckim, czarnym stroju z jedwabiu. Wstęp mają tutaj tylko osoby pełnoletnie, dzierżące pełną sakwę przy boku. Wnętrze skąpane jest w półmroku, dzieli się na kilka mniejszych izb - w jednych są łóżka, w innych kanapy oraz poduchy. Główna natomiast jest stosunkowo niewielka, skąpana w czerwonych światła. Na jej środku znajduje się niewielki basen z jacuzzi, w powietrzu unosi się zapach afrodyzjaków. Pracujące tu kobiety ubrane są ubogo, wręcz wyzywająco - chociaż nadmiar kosztowności na szyjach czy dłoniach daje wyobrażenie tego, ile muszą tu zarabiać. Są przy tym zjawiskowo piękne - możliwe, że kilka z nich to pół lub ćwierć wile. W barze jest szeroki wybór drinków, a także cennik usług specjalnych, takich jak taniec egzotyczny, masaże lub inne formy relaksu.
Opłata za wejście - 25 Galeonów.
Kostki:
Rzuć kostką k6.
1 - Po wejściu do środka uderza w Ciebie niezwykle przyjemny aromat, a piękne wnętrza sprawiają, że nie możesz przestać się uśmiechać. Nie wiesz o tym, ale serwowany przy wejściu drink, który dostałeś, zawierał eliksir, przez co szybko wpadasz we flirciarski nastój.
2 - Upatrzyła sobie Ciebie jedna z dziewcząt, co chwilę upewniając się, że niczego Ci nie brakuje. Okazuje się, że jest bardzo zainteresowana krajem, z którego pochodzisz — co udaje Ci się wywnioskować po krótkiej rozmowie w bardzo płynnym angielskim. Decydujesz się wynająć ją na trochę czasu niby w ramach masażu, ale tak naprawdę tylko siedzicie i rozmawiacie, wymieniając się wiedzą. Okazuje się, że Hande pochodzi ze starej rodziny zajmującej się alchemią, a dzięki jej opowieścią — zyskujesz 1 punkt do eliksirów. 3 - Gdy wypiłeś kolejnego drinka, decydujesz się na kąpiel w basenie. Woda jest przyjemnie ciepła, a jacuzzi włącza się, gdy tylko się zanurzasz. Pływające dookoła zioła mają właściwości lecznice, dzięki czemu znika Ci blizna lub goi Ci się stłuczenie, a poważne rany po kąpieli wyglądają znacznie lepiej. Skóra jest błyszcząca i miękka, gładka. 4 - Lecąca w tle muzyka, aromaty z kadzidełek i miękkie siedziska Cię rozleniwiają, chociaż palcami rytmicznie zdajesz się stukać w zasłyszaną melodię. Masz dobry humor, wszystko prezentuje się w różowych brawach. Pod wpływem chwili, może omamiony afrodyzjakiem — wyznajesz swoje szczere uczucia względem osoby, która siedzi obok Ciebie. Bez cienia wstydu. 5 - Spiłeś się i zachowujesz się po dwóch godzinach jak prawdziwy prostak i cham. Wulgarnie zaczepiasz dziewczyny, prowokujesz innych klientów. Zirytowany Twoim zachowaniem barman ma dość i szepcze kilka słów ochroniarzowi, który do Ciebie podchodzi ze skrzyżowanymi na torsie rękoma..
Rzuć Kostką k6:
Parzyste: Udaje Ci się wyjaśnić, łagodnie rozwiązać sprawę i obiecujesz nie pić już alkoholu oraz zachowywać się, pijąc tylko wodę do końca swojego pobytu. Nieparzyste: Niestety, ochroniarz budzi w Tobie więcej agresji, puszczasz w jego stronę siarczystą wiązankę i po chwili już lądujesz na bruku, wyrzucony z klubu. Przechodnie parskają śmiechem na Twój widok, gdy z trudem wstajesz i jeszcze odgrażasz się pilnującemu drzwi dryblasowi.
6 - Wynajmujesz jedną z piękności na prywatny taniec dla Ciebie (oraz Twoich towarzyszy), przechodząc do prywatnego pokoiku z kanapą oraz stołem. Muzyka zmieniła się na wolniejszą, znacznie gorętszą i jak zahipnotyzowany patrzysz na jej ruchy. Okazuje się, że używa ona balsamu z brokatem do ciała, na który masz alergię.. Zaczynasz cały kichać, drapać się i puchnąc, na twarzy i ciele pojawiają się krostki. Jeśli Ty lub osoba, z którą tu przyszedłeś ma 15, lub więcej punktów z uzdrawiania, możesz szybko się pozbyć problemu. Jeśli nie, szybko zaczynasz wyglądać źle, a wszyscy się gapią na Ciebie.
Spróbuj rzucić kostką jeśli twój Pappar jest dobry z Uzdrawiania. Tutaj nie musisz nosić specjalnego stroju.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Skoro pierwsze doby wakacyjnego pobytu spędził w pokoju, starannie ukrywając przed Felkiem, że wcale nie zwiedza miasta, to w końcu przyszedł czas to nadrobić, a z kim miał nadrabiać, jak nie z jedyną i niepowtarzalną Brooks. Tak naprawdę to ona wyciągnęła go w to miejsce, a on nie miał siły odmawiać. Też nie chciał pokazywać, że od kiedy Feli opuścił jego dom sprawy nieco się pojebały. Sam wolał o tym zapomnieć i cieszyć się z wakacji w dość egzotycznym i naprawdę ciekawym miejscu. -Klub nocny? Brakuje Ci Soton, co? - Zaczepił ją, gdy stanęli przed wejściem do tego przybytku. Doskonale pamiętał ich melanż w Anglii, który skończył się nowymi nazwiskami, nagą kąpielą w morzu i ogromnym kacem dnia następnego. -Panie przodem, Juanita. - Puścił ją pierwszą, po czym sam przekroczył próg klubu. Szczerze go na chwilę zatkało. Spodziewał się odjebanych klimatów, ale nie aż tak. Pół nagie dziewczyny z obsługi, masaże, jacuzzi i wszechobecny alkohol... Raj dla tej pojebanej dwójki, co do tego nie było wątpliwości. -Kurwa i to mi się podoba. - Od razu rozwalił się na pierwszym wolnym miejscu, po czym momentalnie zjawiła się przy nich jedna z kelnerek. -Co Pani sobie życzy? - Zapytał Julkę, samemu zastanawiając się, jaką bezalkoholową wersję sobie zapodać, po czym uznał, że pal licho i tak już złamał pewne zasady, więc zamówił shoty krwawego ifrytu licząc, że może nie skończy się to specjalnie źle.
W przeciwieństwie do Maxa, świeżo upieczonego absolwenta Hogwartu, Julka, świeżo upieczona szóstkowa kujonka, spędzała pierwsze dni pobytu całkiem intensywnie. Zaczęło się od kebaba ostrego jak maczeta kucharza, który kroił mięso. O tym, że dostawiała się do Felka po amortencji, którą doprawiono kebsa, nie warto było wspominać. Potem dziewczyna spaliła się na słońcu i wyglądała jak kafel. Następnie złapała alergię na barwnik z lawendowej szaty. Czy był to koniec nieprzyjemności? Ależ oczywiście, że nie. Razem z Felkiem odwiedzili jakieś nawiedzone miasteczko, w którym dopadły ich magiczne zombie. Mając na koncie tyle przypałów w tak krótkim czasie, dziewczyna postanowiła na chwilę wrzucić na luz i zapomnieć o tym, że przecież przyjechała tu zwiedzać, ćwiczyć i odpoczywać, a nie melanżować. Słowo się jednak rzekło, dumbader u płotu! A kto mógł być lepszym partnerem do wspólnego chwytania dnia, podbijania nocy i żałowania brzasku? Oczywiście, że Solberg!
Cel podróży był jasny i tylko jeden, przynajmniej na razie. Klub Nocny Al Cośtam. Krukonka wskoczyła w czarną skórzaną sukienkę, w której wyglądała jak kobieta-kot po godzinach, musnęła powieki różowym cieniem, mokre po myciu włosy zmierzwiła, pozwalając im żyć własnym życiem. Skoro ona miała dziś wolne od zmartwień, to jej włosy mogły mieć wolne od szczotki. Widząc Maxa, wybuchnęła śmiechem. Ten bowiem wciśnięty był w czarne ciemne spodnie, również skórzane.
- Może powinniśmy zmienić plany i pójść do Blue Oyster Bar – prychnęła przez nos, wtulając się w chłopaka. – Oczywiście, że brakuje. Duuh. – Wywróciła jeszcze teatralnie oczami, bo równie dobrze chłopak mógł się jej spytać, czy Gwizdek to jest król skrzatów, jak lew jest król dżungli.
Już sam kolor szyldu i drzwi jasno sugerował, czego mogą się spodziewać. Ale czy Krukonka spodziewała się czegoś takiego? W najmniejszym wypadku! Widząc urodę tutejszych kobiet, podsycaną przez unoszące się w powietrzu afodyzjaki, jej heteroseksualne serduszko zadrżało z niepewności. Szczena opadła jej do samej podłogi i musiała ją podnosić leviosą.
- O cholera. To na pewno harpie. Kobiety nie wyglądają tak… tak idealnie – mruknęła do siebie. Naprawdę, nie można było im zarzucić całkowicie niczego. Normalne kobiety, których była dumną przedstawicielką, nawet te najpiękniejsze, posiadały jakieś drobne mankamenty. Zbyt kościste kolana. Zbyt zadarte nosy. Jakiś delikatnie krzywy ząb. Te kobiety były jednak z zupełnie innej bajki, i to niemal dosłownie. Wyglądały, jakby powstały w męskiej wyobraźni i zostały wskrzeszone jakimś seksualnym, czarnomagicznym zaklęciem. Krukonka szła więc dzielnie za Solbergiem, ale co chwila uderzała o czyjś bark czy łokieć, bo brązowe oczy wlepione miała w te cuda natury.
- Ekhm, tak, tak, Felixo! To znaczy: si, si. – szybko wróciła do rzeczywistości, słysząc, oczywiście, pytanie o alkohol. Po badawczym zerknięciu, co zamówił jej meksykański mąż, zmrużyła oczy z niedowierzania, pokręciła głową z rozbawieniem i zamówiła zestaw shotów z tequillą. Dziś nie była Julką. Była Juanitą Inigo Montoyą. Brutalnie osieroconą. Gotową pomścić śmierć ojca. Czy jaką tam sobie tożsamość i historię na dzisiaj wymyśli!
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
On po prostu ochoty na żadne przygody nie miał. Chciał po prostu odpocząć i to naprawdę odpocząć. Od kiedy jednak tylko po raz pierwszy wystawił głowę z pokoju wszystko się zmieniło, a stary Solberg powoli zaczynał się przebudzać. Thereska miała na niego zły wpływ. A raczej to on na nią, bo to przecież Max zaciągnął dziewczynę w tamto miejsce o dość wątpliwej legalności. Oczywiście, że skoro już wychodzili nie mógł iść w dresie. Wieczorami było zdecydowanie chłodniej, więc wygrzebał z kufra swoje skórzane spodnie, które musiał tam wrzucić przypadkiem, bo nie nosił ich z dobry rok, co było widać, bo zdecydowanie za mocno na nim wisiały. Niechętnie więc sięgnął po różdżkę, by dopasować je do swojej nowej sylwetki. Na wszystko nałożył zwiewną koszulę, której raczej miał zamiar się szybko pozbyć i tak wylazł z pałacu. Widać Brooks też dostała notatkę o temacie przewodnim wieczoru, bo odjebała się jeszcze bardziej niż były ślizgon. -Kurwa, wyglądasz zajebiście. Blue Oyster nie pogardzę, jak już pytasz. - Wyszczerzył się, bo chętnie by ten przybytek odwiedził, gdyby nie fakt, że dzieliło ich od nich dość sporo kilometrów. Solberg sam był pod zbyt dużym wrażeniem, by od razu dotarły do niego słowa Brooks. -No tak, to muszą być jakieś wile, czy coś... - Mruknął oczarowany urodą kobiet tak samo jak i zachwycony wystrojem tego miejsca. Powoli zostawiał problemy za sobą i dawał się ponieść temu klimatowi. Kadzidłom, światłom i całej reszcie. -Czyli dzisiaj bez ograniczeń? - Skomentował wybór Brooks co do napoju. Sam raczej wolał poznać lokalne trunki, ale musiał przyznać, że tequila zawsze była odpowiedzią na wszelkie pytania. -Proponuję toast za.... Chuj, za nas! Za Juanitę i Felixo. Dwójkę Brytyjskich pojebów na Bliskim Wschodzie! - Wzniósł kieliszek, splótł łokcie z Brooks i wychylił zawartość naczynia na jeden haust. Poczuł znajome uczucie w gardle, gdy alkohol płynnie wlał się do żołądka. Brakowało mu tego. Cholernie mu tego brakowało. -Jak Ci się podobają te pałace? Masz spoko współlokatorów, czy męczysz się z dzieciarnią? - Pierwszy raz był na wyjeździe wakacyjnym nie jako uczeń, ale jako osoba dorosła. Wręcz odpowiedzialna za innych. Nie wiedział jak to od tej strony wygląda i jak widać raczej średnio się do tej roli nadawał skoro albo siedział w pokoju ale szwędał się po podobnych przybytkach. Na szczęście miał jednak totalnie wyjebane w konwenanse. Potrzebował zabawy, wyluzowania i zostawienia za sobą pewnych rzeczy, a tego w sklepie z herbatą raczej nie spodziewał się znaleźć. Wzrok Solberga mimowolnie uciekał w stronę przeróżnych uciech, jakie można było tu znaleźć, a szczególnie w stronę postawionego na środku basenu z jacuzzi. Nienawidził tego wszechobecnego upału. Zamiast jednak podnieść dupsko i ochłodzić się w wodzie, Max walnął kolejnego shota, delektując się tym, czego tak długo musiał sobie odmawiać.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Odpoczynek był w dorosłym życiu towarem deficytowym. Niełatwo byłe łączenie pracy, z nauką i graniem w szkole. Na szczęście przez te kilkanaście dni między końcem egzaminów a wyjazdem, dziewczyna zdążyła nieco odsapnąć i nawet nie przypuszczała, jak bardzo odpoczynek będzie potrafił ją odmienić. Zniknęły stres, zmęczenie i frustracja i nagle się okazało, że Brooks potrafi być całkiem pogodną babką, która potrafi gadać o czymś więcej niż quidditch czy nowe modele mioteł. Teraz, z dala od domu i z przyjacielem u boku, gotowa była uwolnić tę zabawniejszą i radośniejszą część własnej natury, zanim znów przywdzieje maskę, zakładaną do szkoły i na treningi.
- Ty też! – odpowiedziała komplementem na komplement. – Wyglądasz w tych spodniach, jak Ross z „Przyjaciół” – dodała, staskowała go od stóp do głowy i pokiwała z uznaniem głową.
*** Brooks żałowała, że nie jest pająkiem. Mając kilka par oczu, mogłaby oglądać wszystkie te cudne istotki, które kręciły się po pomieszczeniu. Aby nieco uspokoić podbite afradyzjakami libido, wpadła na iście genialny pomysł. Wystarczyło wyobrazić sobie coś kompletnie aseksualnego.
- Enrico Wespucci w białych gaciach. Enrico Wespucci w białych gaciach. – Oczy zacisnęła równie mocno, co pięści. ZADZIAŁAŁO. Uspokojona, mogła się skupić na tym, co ważne, czyli tequilli. Znała się na tyle dobrze, że szerokim łukiem starała się omijać wszelkie nieznane jej specyfiki. Jeszcze się okaże, że znów trafi na coś z amortencją i będzie tu za chwilę śmigała nagiego wężyka konga, w towarzystwie bogiń.
- Bez ograniczeń. Juanita&Felixo: Reaktywacja! – Ładniejsza połówka z duetu brytyjskich pojebów pokiwała głową na myśl o smaku alkoholu, odetchnęła głęboko… no i zrobiła, co trzeba. W jej ustach wylądował najpierw jeden kieliszek, potem drugi i trzeci. Szybko popiła je jakimś lokalnym napojem bezalkoholowym, bo co jak co, ale do picia luf to nadawała się średnio i wystarczyło kilka dłuższych chwil bez popitki, żeby zaczęło ją ciągnąć na wymioty.
- Pałac jak pałac. – powiedziała laska, która większą część życia spędziła w niewielkim mieszkanku w dzielnicy portowej, okupująca niewiele większy mugolski apartament w Londynie. - Trafiłam do pokoju z tą młodą Azjatką z Gryffindoru i z tą rudą ślizgonką o pięknym francuskim akcencie. To nie ta, co jest zaręczona z tym namiociarzem z lekcji WDŻ z początku roku? – Zastanowiła się dłużej, bo śmignął jej jakiś anons w „Proroku”, gdy tak sprawdzała, co tym razem miłego o niej napisali. – A ty jak tam? Felek daje ci spać po nocach, czy gra na sedesie pieśń swoich ludów? Jakiego ostatnio kebaba zjedliśmy, no nie uwierzysz. Jak rano wstałam, to myślałam, że… dobra, koniec tematu! – zaśmiała się i otarła kantem chłodnej dłoni łzę rozbawienia, która zakręciła jej się w oku. Po co sobie psuć wieczór takimi kloacznymi dyskusjami!
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
On sam z kolei nie potrafił nawet przyzwyczaić się do tego, że teraz prowadzi "dorosłe życie". Przed wyjazdem porozmawiał ze swoją rodziną zastępczą i dogadali się, że po powrocie z wakacji może tam mieszkać zanim nie poukłada sobie najważniejszych spraw. Problem był jednak taki, że kompletnie nie wiedział, jak to ogarnianie ma wyglądać. Czas na myślenie już mu się skończył, a on nie widział siebie w żadnej karierze, w żadnym miejscu, nic... Kompletna pustka połączona z coraz większym pociągiem do dawnego życia. By jakoś to wszystko zagłuszyć. Wypad z Peregrine pokazał mu, jak bardzo jest wciąż dla siebie niebezpieczny. Wystarczył jeden wypad, by pół roku wyrzeczeń i obietnic poszło się jebać, a od tego nie było już trudno by postawić kolejne kroki. Chciał się trzymać. Uczucie, które w nim siedziało, gdy pisał list do Felka i świadomość, że ten może się o wszystkim dowiedzieć zabijała go, ale też "dawny" Max doskonale wiedział, jak zacierać za sobą ślady. Ta wewnętrzna walka była nie do zniesienia, więc postanowił się dziś nie ograniczać. -Ok, rozumiem aluzję, następnym razem postaram się bardziej. - Wyszczerzył się, doskonale pamiętając ten odcinek. Szczęście, że nie były aż tak ciasne, by nieudolnie posypywać się pudrem dla dzieci czy innym gównem. Zapierdalanie po pustyni w gaciach było naprawdę w jego stylu.
Powiedzieć, że nagłe wspominanie starego zielarza w gaciach zdziwiło Maxa, to jak powiedzieć, że Morsmorthis sprawia, że człowiek nieco słabiej się czuje. Spojrzał zaniepokojony na krukonkę, która wciąż recytowała mantrę o białych gaciach. -Brooks, kurwa coś Ty brała i czemu beze mnie? - Zapytał, obczajając stojącą za dziewczyną grupkę kobiet, które zdecydowanie przyciągał wzrok. Fakt, że od dawna nie miał ujścia swoich potrzeb naprawdę tutaj nie pomagał, ale nie znaczyło to, że miał zamiar się złamać. Nie w tym temacie. -Musimy kiedyś odwiedzić Meksyk. Zrobimy tam furorę! - Powiedział tonem, który oznaczał, że czy Brooks tego chce, czy nie, ten plan kiedyś wejdzie w życie i ona bardzo dobrze o tym wiedziała. -Azjatki nie kojarzę, a to dziwne... A ta ruda.... Masz na myśli naszą prefekt? Słyszałem, że zakajdankowali ją z Avrey`em ale z tego co wiem wyjebał z Anglii. Krążą ploty, że siedzi w Durmstrangu, ale nie wiem ile z tego prawdy. - Powtórzył to, co miał okazję usłyszeć w Dormitorium, czy Pokoju Wspólnym. Na wspomnienie o Felim musiał najpierw wychylić kolejne shoty, bo wyrzuty sumienia znów zaczęły wypływać na powierzchnię. -Czyli Ty jesteś za to odpowiedzialna. Dzięki, wiedziałem, że zawsze mogę na Ciebie liczyć. Zamiast czekać na wolny kibel będę korzystał z waszego. - Wystawił w jej stronę język, obracając wszystko raczej na wesołą stronę. -Zdecydowanie wolałbym, żeby nie dawał mi spać z innego powodu. - Tym razem zalotne oczko poszło w jej stronę, choć wzrok machinalnie powędrował tam, gdzie stała jedna z piękniejszych kelnerek. Że też Brooks musiała zabrać go akurat w miejsce pełne pokus. -Masz w planach poznać jakiegoś bogatego szejka i ustawić się do końca życia, czy wakacje bez facetów? - Zapytał zaciekawiony podejściem Julki do tego wszystkiego. Ostatnie zauroczenie jakie mu wyznała było dość mało osiągalne i bardzo nieobecne w tym miejscu. Krukonka rzadko rozmawiała z nim o sprawach sercowcy, czy cielesnych, co nie zmieniało faktu, że Max interesował się i tą sferą życia przyjaciółki. -Hej, piękna! Jeszcze jedną tackę tego czegoś poproszę! - Zawołał do kelnerki, pokazując na ostatni kieliszek swojego trunku, po czym wychylił go krzywiąc się niemiłosiernie. To cholerstwo było mocne.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Odkąd Brooks sama zaczęła dorosłe życie, które polegało na znalezieniu pracy, mieszkania i przygarnięciu psiaka do stopniowo powiększającego się zwierzyńca, odnalazła spokój i stabilność, o których nawet nie wiedziała, jak bardzo ich potrzebuje. Oczywiście, mieszkanie w Hogwarcie miało swoje uroki. Nie trzeba było płacić czynszu, a skrzacia kuchnia była naprawdę wyborna. Do tego nie trzeba się było aportować na zajęcia. Brak pracy również miał plusy – mniej stresu i więcej czasu wolnego. Za nic jednak nie zamieniłaby obecnego stanu rzeczy, bo na takim stabilnym fundamencie mogła budować coś ważnego. Zresztą, siedzenie przy Netfliksie z kotem, psem i krukiem, stanowił dla niej naprawdę cudowną odskocznię od magicznego świata i dawał mnóstwo satysfakcji. A ta była tym większa, nim cięższy był dzień. Nie miała wątpliwości, że to „dorosłe życie” może wyjść Maxowi na dobre, kiedy już zyska stabilność i rutynę, których w jego burzliwym życiu brakowało. A jak zachce mu się harców, to zawsze może zadzwonić do niej. Nie była terapeutką, ale potrafiła słuchać i, co w przypadku Solberga istotne, potrafiła pić!
- To nie aluzja, serio ci pasują! – broniła się, choć niezbyt mocno. Faktem jednak było, że jak ktoś powinien nosić skórzane spodnie, to właśnie na takich długich i tyczkowatych szkitach. Jak coś było głupie, ale działało, to nie było głupie. A wyobrażenie sobie starszego dziadzia w białej bieliźnie, działało. Vide: nie było głupie. Na pytanie wzruszyła jedynie ramionami, bo i nie było sensu nic mówić. Co miała powiedzieć? No właśnie, nic, co by powiedziała, nie poprawiłoby jej sytuacji, ani wizerunku w oczach ex-ślizgona. Zresztą, chłopak bardziej niż odpowiedzią, zdawał się zainteresowany stojącymi za nią nimfami.
- Obowiązkowo! – stwierdziła na słowa o Meksyku, a na potwierdzenie swych słów, ponownie sięgnęła po tequilę. Miała tylko nadzieję, że wyjazd ten będzie planowany i nie będzie się wiązał z żadnymi dziwnymi sytuacjami. Już kiedyś rozmawiali w podobny sposób o jej przyjeździe do jego rodzinnego miasta. I oczywiście, odwiedziła je, choć powód wizyty daleki był od radosnych.
- Serio, Ty nie kojarzysz jakiejś zgrabnej laski ze szkoły? I TO JESZCZE GRYFONKI? Kolorowe włosy, wysoka… no, może nie jakoś bardzo wysoka, ale wyższa ode mnie. – Huang rzucała się w oczy, nie tylko z powodu swojej urody, ale może głównie ze względu na to, że, nie oszukujmy się, nie posiadała kolejnej brytyjskiej buźki. No i była wysoka jak na azjatkę! A może to Brooks była niska jak na angielkę?
- On to powinien siedzieć na dupie i z niej nie wstawać. W każdym razie ma dziewczyna szczęście, że jej się upiekło – skwitowała z uśmiechem i zatknęła sobie za ucho „merlinową strzałę”. Powoli zaczynało ją smalić, ale nie wiedziała jeszcze, gdzie tu wolno palić, więc po prostu rozglądała się bacznie, choć już mętnie, w poszukiwaniu jakichś osób, które wyglądały na takie, co to idą do palarni.
Nie wiedziała, co Felek zmajstrował w toalecie, ale mogła się domyślić. I reakcją na to mógł być tylko śmiech, bo już sobie wyobraziła, jak Solberg wyczekuje pod drzwiami do komnaty tajemnic, w której Lowell uwalniał postkebabowego bazyliszka.
- Znasz mnie, Max. Mam ciekawsze rzeczy do roboty, niż szukanie męża – puściła mu wymowne oczko i choć uśmiech gościł na jej twarzy, poczuła się trochę nieswojo. Zresztą, zawsze czuła się nieswojo, gdy tematy schodziły na temat związków. W gruncie rzeczy, o czym Max wiedział, była osobą bardzo skrytą i takie obdzieranie się z prywatności i rozmawianie o tych rzeczach, było dla niej nie do przyjęcia. Zwłaszcza gdy do takich wynaturzeń dochodziło wbrew jej woli, tak jak wtedy w jaskini na feriach. Najwyraźniej, kiedy inni stali w kolejce po zwykłe ludzkie odruchy, ona stała w kolejce po miotłę. Albo po kebaba. Potrzebowała naprawdę sporo używek, aby otworzyć się choć trochę i to jeszcze nie był ten moment.
- Ej, Felixo! Tak ładnie to masz mówić dzisiaj do mnie, zrozumiano? – sprzedała mu przyjacielskiego kuksańca. Nie, żeby faktycznie domagała się nazywania piękną. Po prostu uznała, że to doskonała okazja, by zmienić temat na nieco mniej niezręczny.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Szczerze mówiąc o ile sam za zwierzyńcem nie przepadał, o tyle kot, którego dostał od Profesor Dear, naprawdę kojąco na niego działał. Zwierzak był niesforny i miał więcej energii niż rozumu, ale gdy tylko Max siadał obok niego na kanapie, ten dawał się głaskać i obydwoje zyskiwali jakiś dziwny wewnętrzny spokój. Tego właśnie było mu potrzeba. Miał czasem wrażenie, że po prostu nie nadaje się do życia w społeczeństwie i najlepiej gdyby w jakiś sposób się odizolował. Niestety było to niemożliwe, a on sam ciągnął do ludzi bardziej, niż to było sensowne. Dlatego też terapia z Brooks często była przydatna i praktycznie zawsze pomocna.
-Mówisz? Kupiłem je kiedyś przypadkiem i byłem w nich na jednej czy czterech imprezach. - Powiedział już bardziej zamyślony, bo jakoś ciężko było mu w obecnym stanie rzeczy przyjąć jakikolwiek komplement na temat swojego wyglądu, szczególnie że wiedział, jak bardzo pogorszył się jego stan fizyczny. Wyrzeźbione kiedyś mięśnie widocznie zaniknęły, a kości zaczęły być bardzie widoczne, choć na szczęście ubranie zawsze skutecznie to maskowało. Ciężko było nie być zainteresowanym obsługą tego lokalu, co widocznie Julka sama potwierdzała w duchu. W końcu tak idealnych istot nie spotyka się na co dzień.
Wizyta w Meksyku zdawała się zatem być przyklepana, a Max już zastanawiał się kiedy i jak ją zorganizować. Świstoklik raczej dla niego odpadał, ale na szczęście istniały też inne formy transportu.
-Wbrew pozorom nie znam wszystkich, ale chętnie zapoznam. Kiedy mogę wpaść na herbatkę? - Poruszył zabawnie brwiami, choć oczywiście w chwili obecnej jego fascynacja gryfonkami raczej umierała niż żyła. Miał coś dużo lepszego. Kogoś dużo lepszego i chciał aby tak pozostało, choć w głębi serca wiedział, że jeśli straci kontrolę, straci też Felka.
-Czystokrwisty przyjemniaczek, czego innego się spodziewałaś? Mamy... Mieliśmy takich pełno w podziemiach. - Poprawił się szybko, bo przecież już do szkolnej społeczności nie należał. Nie zmieniało to jednak faktu, że ślizgoni mieli takich typków na pęczki.
-Hej, hej, kto tu mówi o mężu? Bardziej o jakimś ciekawym przypływie gotówki połączonym z przyjemnością. I nie mówię o znajdowaniu rasowego sugar daddy, ale zabawić się trochę można no nie? - Podniósł ręce w obronny geście, bo doskonale wiedział jak otwarta w tych tematach była Brooks. Gdyby tamta jaskinia nie wymusiła na nich dzielenia się uczuciami, zapewne do dziś nie rozumieliby się aż tak dobrze.
-Wybacz Juanita. Pozwól, że Ci się odwdzięczę. - Łobuzerski błysk pojawił się w oku Maxa, gdy wstał i podszedł bliżej baru. Kilka szybko wymienionych zdań, przekazanie galeonów i już wracał do Brooks.
-Koniec tego dobrego, idziemy do jacuzzi. - Zawyrokował, chwytając ją za rękę, po czym sam pozbawił się koszuli i wskoczył do stojącego na środku basenu. Ciepła woda i bąbelki przyjemnie otaczały jego powoli już naprawdę najebane ciało, a był to dopiero początek. -No i teraz patrz.... - Ponownie w zielonych tęczówkach rozbłysnęły ogniki, gdy kilka olśniewających kelnerek szło w ich stronę z niczym innym, jak metrem szotów. Jakby tego było mało, w każdym kieliszku znajdował się inny lokalny specjał, nie pomijając oczywiście tequili, którą zapijała się dziś Brooks. -Skoro nie możemy być w Soton, sprowadziłem Soton do nas, moja piękna. - Puścił jej oczko, po czym uniósł pierwszy kieliszek gotów na ponowienie ich pamiętnej rywalizacji.
kosteczki:
Każdy rzuca 6xk6 na każdego szota. Im mniejsza liczba oczek, tym szybciej wypity. Wygrywa osoba z najmniejszą sumą oczek.
Dodatkowo rzuć k6 na zdarzenie dodatkowe (możesz zaaplikować w dowolnym momencie, przy dowolnym kieliszku)
1,4 - Idzie Ci naprawdę dobrze, aż do momentu, gdy zachłyśniesz się alkoholem i przez przypadek oplujesz piękną nimfę trzymającą wam deseczkę z szotami. Jak z tego wybrniesz?
2,5 - To chyba nie jest Twój dzień, sięgając po kolejny kieliszek, trącasz go i zrzucasz z deseczki. Żeby nie było, żeś pipa czekasz, aż uzupełnią Ci nowy. Dodaj +2 oczka do ostatecznego wyniku
3,6 - Idziesz jak burza! Wpadłeś na genialny pomysł machnięcia dwóch szotów naraz!. Dorzuć literkę:
Samogłoska - Zostaje to uznane jako oszustwo. Musisz wypić dwa karne kieliszki. Dodaj sobie +4 oczka do ostatecznego wyniku. Spółgłoska - Przeciwnik jest pod wrażeniem. Zrobiłeś to w tak pięknym stylu, że nikt nawet nie śmie posądzać Cię o oszustwo. Nadrobiłeś dzięki temu trochę czasu. Odejmij sobie -2 oczka od końcowego wyniku.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Czy Juanita Inigo Montoya była gotowa na wizytę w Meksyku? Jeszcze jak! Czy Meksyk był jednak gotowy na przyjęcie w swe pachnące salsą ramiona? Pewnie tak. Był to bowiem szalony kraj, którego mieszkańcy niejedno widzieli i taka Brooks nie robiłaby na nich wrażenia. Zapewne przyjęliby ją jak swoją i nie chcieli puścić, bo po tequilli puszczała jej większość hamulców i wychodził z niej złośliwy chochlik z mnóstwem głupich, dziwnych i niekiedy zabawnych pomysłów. Może dlatego tak rzadko pijała tequillę?
- Ej ej ej, Solberg! To, że jestem rodowitą angielką, nie oznacza, że organizuję cotygodniowe spotkania o piątej, przy herbatce i biszkopcie… organizuję comiesięczne i czuj się zaproszony. – jej łokieć ponownie wylądował pod jego żebrem, jeszcze bardziej wystającym niż zazwyczaj.
Na słowa o ślizgonie-namiociarzu machnęła tylko ręką, nie chcąc poświęcać więcej czasu i energii na gadanie o osobach tego pokroju. Oczywiście, że znała takich typów. Było ich pełno w każdym domu, choć z każdym rokiem coraz mniej. Najwyraźniej ci chowani pod kloszem mali czystokrwiści czarodzieje, z upływem czasu zdawali sobie sprawę, że to nie krew decyduje o talencie, czy tym, jaką jest się osobą. Buraków można było spotkać zarówno wśród tych szlachetnie urodzonych, jak i wśród mugolaków. Działało to na podobnej zasadzie, gdy chodziło tych najfajniejszych i najciekawszych ludzi.
- Dobra, koniec gadania o szkole. Pogadajmy o tym, co po szkole. Jakie plany ma Felix, świeżo upieczony absolwent Hogwartu? Kariera przy kociołku? Gap year i podróż po świecie? A może plucie w chodnik z przyjemniaczkami z Inverness? – Po Solbergu mogła się spodziewać wszystkiego, łącznie z tym, że wszystkie trzy opcje są poprawne.
Przypływ gotówki? Nie potrzebowała takiego. Zarabiała więcej, niż potrzebowała i wydawała. Przyjemność? Szukanie kogoś tylko po to, żeby zastąpił jej prysznicową słuchawkę, nie było w jej stylu. Przewróciła więc teatralnie oczami i zgrabnie jak na siebie, zmieniła temat. Chłopak może i wyczuł, że temat jest wyczerpany, bo wkrótce ruszyli w kierunku jacuzzi. Krukonka zdjęła vansiki nie rozwiązując ich nawet, po czym wskoczyła do środka. Nie był to jednak koniec atrakcji.
- Oszalałeś? – prychnęła z rozbawienia przez nos, widząc przed sobą metrową deskę z szotami. – No, oszalałeś… JEŻELI UWAŻASZ, ŻE ZE MNĄ WYGRASZ SOLBERG! – wyszczerzyła się jak jakiś demoniczny pajacyk, usiadła na krawędzi, już gotowa do startu. I kiedy chłopak zarządził, że zaczynają, pokazała mu, jak pije córa portowca. Zaczęła od falstartu. Pierwszym kieliszkiem tequilli się zakrztusiła i większość jego zawartości wylądowała na stojącej obok nimfie.
- Ja dziewica – wybroniła się, ocierając załzawione oczy, a tymczasem Solberg już się brał za kolejnego kielona. Na tak to nie będzie. Była zawzięta, ale była też krukonką, więc wpadła na genialny pomysł i po prostu zaczęła pić z dwóch kieliszków jednocześnie. Nie rozlała przy tym ani kropelki i nawet się nie wykrzywiła. Kolejne dwa kieliszki strąciła przypadkiem z deseczki, ale liczyła, że Solberg tego nie zauważył. A resztę? Resztę wyzerowała już spokojnie i pojedynczo, bo na widok kolejnych shotów musiała powstrzymywać odruch wymiotny. Głupio by było tak puścić pawia do jacuzzi.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zaśmiał się na słowa o herbatce, bo jakby nie było faktycznie stereotypy mogły się tutaj nawinąć, choć Maxowi nie przyszło to do głowy, gdy wypowiadał to zdanie. -Czuję się i oczywiście, że wpadnę. Jakiś dress code? Prezenty obowiązkowe? COKOLWIEK? - Brnął w to, bo nie widział czemu by nie. Wyobrażał sobie Brooks i jej wychowanie z Soton na oficjalnej eleganckiej herbatce. Zdecydowanie byłoby to ciekawe doświadczenia.
Zmianę tematu przyjął skrzywieniem i jęknięciem. Wiedział, co Brooks powie na szczerą odpowiedź, ale prawdą było, że nie wiedział jaki kit jej wcisnąć. Westchnął więc głęboko i znając konsekwencje zaczął mówić. -Chuj nie absolwent. Kariery nad kociołkiem na pewno nie planuję, skoro wyraźnie się do niej nie nadaję. Wracać na studia też nie mam po co. Posiedzę w Inver, mam trochę oszczędności, a potem nie wiem. Pewnie w jakimś Tesco mnie przyjmą. - Zakończył wywód wlaniem sobie do gardła alkoholu, bo było to lepsze niż patrzenie na Julkę. Tak jak ambicje zawsze miał zdecydowanie powyżej możliwości zwykłego człowieka, tak obecnie wszystko się zmieniło. Projekty, nad którymi pracował poszły w odstawkę, a jakiekolwiek plany wydawały się nie mieć racji bytu.
Nie od dzisiaj było wiadomo, że pod szkocko-hiszpańską kopułką nie było najbardziej poukładane, a metr szotów dla toastu za stare dobre czasy wydawał się Solbergowi zajebistym pomysłem. W końcu miał zamiar się najebać, a stąd była już naprawdę szybka droga, bo wcześniejsze drinki już sprawiały, że w jego głowie szumiało, a humorek lekko się poprawił.
-Nie bądź taka do przodu, bo Ci tyłu zabraknie! - Powiedział, przystępując do konkurencji, co zdecydowanie na dobre mu nie wyszło. Może i szoty lądowały w jego ustach ale zajebiście wolno. Kilka strącił łokciem, oblewając kelnerkę, którą komplementami przeprosił, próbował nadrobić czas "dubeltówką", ale nagle okazało się, że jest oszustem i musi jebać karniaki. Trochę to trwało i w efekcie wypił dużo więcej niż Brooks, która skończyła i z tryumfem na twarzy patrzyła na wciąż męczącego szoty Solberga. -Nigdy. Więcej. Z. Tobą. Nie. Piję. - Powiedział, powstrzymując odruch wymiotny i czkawkę, które nagle go ogarnęły. Zanurzył się cały w jacuzzi na dobre kilka sekund, po czym wynurzył się na powierzchnię i spróbował wygrzebać się z wody, ale potknął się i wleciał na półnagą piękność, którą zamiast przeprosić, zaczął baaaaaardzo nieudolnie podrywać. -Ślicznotka z Ciebie wiesz? Chodź się z nami napij. Łatwiejsza będziesz. - Zaśmiał się pod nosem, bo widocznie taka mieszanka alkoholu kompletnie wypaliła mu mózg. Nie kontrolował już praktycznie niczego, ale za to dziewczyna bardzo dobrze panowała nad sobą, bo nie dość, że odepchnęła go do siebie to jeszcze zagroziła ochroną lokalu. -Broooooooooksie... Chyba mnie tu nie chcą. - Powiedział, wruszając ramionami, co przy jego morkym image`u w tej chwili wyglądało komiczno-żałośnie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Julka pasowała do eleganckiej herbatki, jak pięść do nosa. Elegancji w niej było tyle, co i nic. Twardo stąpała po ziemi i w głębi duszy gardziła wszystkimi tymi laskami, które dyskutowały o sukienkach, diecie jogurtowej i chłopakach. Niech one trzymają się swoich jogurtów. Ona wolała zimne piwko.
- Największym prezentem, będzie dla mnie Twoja obecność, Felixo – powiedziała, robiąc przy tym teatralny gest, niepodobny zresztą do niczego. Lecenie w chuja z Brooks, faktycznie nie miało większego sensu. Rzadko pytała, wykazując z pozoru obojętność. Równie rzadko ingerowała uważając, że problemy innych, są problemami innych. Ona miała swoje własne i to na nich się skupiała. Była za to świetnym obserwatorem i to, że czegoś nie mówiła, nie oznaczało, że czegoś nie dostrzegała. Po prostu wolała przemyślenia zachowywać dla siebie i ingerować tylko wtedy, gdy uznała to za niezbędne. Byli dorosłymi ludźmi i każde z nich miało prawo do własnych rozterek, słabości. Takie wyjście na miasto, stanowiło nieraz lepszą terapię, niż najdłuższa rozmowa. A przynajmniej tak jej się wydawało. Kiedy więc usłyszała chłopaka, przewróciła teatralnie oczami i również sięgnęła po kieliszek.
- Masz stuprocentową rację. Jesteś chujowym eliksirowarem. Najgorszym, jakiego w życiu poznałam. Skup się na tej pracy w Tesco, pluj w brokuły pestkami kradzionych czereśni i zrujnuj sobie życie, siedząc na ławeczce i pijąc małpki – powiedziała zgryźliwie i pacnęła go w czoło otwartą dłonią. Z każdym dniem miała coraz bardziej wyjebane na takie pierdololo. Oczywiście, zawsze stanie murem za tym chłopakiem, bo kochała go jak brata. I choćby skały srały, zrobi wszystko, żeby mu pomóc. Ale wzajemne użalanie się nad tym, jakie to życie jest chujowe? To nie było w jej stylu. Czyny, nie słowa. To przynosiło rezultaty w każdej dziedzinie życia. Po prostu chłopak musiał sam sobie poukładać wszystko w głowie i poczuć potrzebę, aby coś zmienić. Dopóki tego nie zrobi, nawet milion pomocnych dłoni nie wyciągnie go z gówna, w które się pakował. Jednak kiedy już dojdzie do otrzęsienia, będzie pierwszą, która to doceni – butelką ognistej, szerokim uśmiechem i siostrzanym czochraniem po kudłach.
Na buńczuczne słowa ex-ślizgona, prychnęła tylko przez nos. Znał Brooks i wiedział, na co się pisze. I choć głowę miał znacznie mocniejszą od niej, to jednak podchodził do tego wszystkiego z nieco większym luzem. Dla Brooks z kolei nie było różnicy, czy chodzi o quidditcha, picie kielonów, plucie na odległość czy jazdę na wielbłądach. Ona MUSIAŁA wygrywać. To było wpisane w jej naturę, stanowiło fundament jej charakteru. Do dziś Arla śmiała się z Julki, bo gdy Szkotka rozjebała ją w FIFIE podczas swojego pierwszego meczu, Brooks spędziła bite dwa tygodnie śledząc tutoriale na youtubie i grając sparingi dzień w dzień, po każdym treningu. Rezultat był taki, że w następnym pojedynku, Szkotka była bez szans. Głupi mecz na konsoli, a jak wiele mówił o angielce. Jak się więc można było domyślić, i ten pojedynek zwyciężyła. Nie miała jednak wątpliwości, że odbije jej się to czkawką. I kacem skurwysynem.
- I co ci mówiłam?! – dźgnęła go łokciem pod bok, z szerokim bananem na tej swojej angielskiej gębie. I ta wygrana, jak każda inna, smakowała wybornie. Widząc Maxa, który nurkuje w jacuzzi, poszła jego śladem. Również zanurkowała na dłuższą chwilę, ciesząc się przyjemnym ciepłem wody i jej magicznymi właściwościami. Pomimo miliona promili, wyglądała lepiej, niż przed przyjściem. No, może była nieco bardziej mokra. I dużo bardziej pijana.
- El, Solberg. Kultury – zgromiła go spojrzeniem, bo choć rozumiała stan, w jakim chłopak się znajdował, to kurwa, kulturę trzeba zachować, prawda? Ostatecznie jednak czas płynął nieubłaganie, a pobyt w tym cudownym przybytku, choć spędzany zajebiście, powinni zamienić na pobyt w miejscu, gdzie jest nieco więcej tlenu, mniej pokus i więcej chłopów, bo libido Krukonki, pod wpływem afrodyzjaków w powietrzu i alkoholu, powoli zaczynało wystawiać głowę z pancerzyka.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ciężko było zachować powagę, gdy waląc kielony i wspominając jak się poskładali w Soton nagle zaczęli rozmawiać o eleganckiej herbatce. Choć Max niewątpliwie chętnie by taką scenerię kiedyś zobaczył. -Patrz, na to mnie nawet stać. - Wyszczerzył się, a jednocześnie przypomniało mu się, że przez zmianę planów i brak imprezy urodzinowej Brooks nie dostała swojego prezentu na kolejny rok na tej planecie. W umyśle Solberga zaczął więc pojawiać się plan, jakby tu odkupić sowje winy, a że sam nie potrafił oderwać myśli od konkretnej rzeczy uznał, że właśnie ją sprezentuje przyjaciółce. W końcu Julka też lubiła się czasem zabawić.
Jej słowa pokazały mu, jak to wszystko mogło zabrzmieć i choć nie do końca wyłapał całą tę ironię, nieco spokorniał. Zaplótł ręce pocierając dłonią swoje przedramię, by na chwilę pomyśleć o tym wszystkim. -Może z tym Tesco trochę przesadziłem, ale wiesz o co mi chodzi. Normalna robota w normalnym świecie. Bez tych wszystkich cyrków. - Nieco zdegustowany poprawił się, prostując sylwetkę i patrząc jej w oczy. -Poza tym o żadnych małpkach nie ma mowy. Jestem... - czysty. Chciał zakończyć, ale okoliczności w jakich się znajdowali sprawiały, że jakiekolwiek zaprzeczenie tego nie miało sensu, choć Max lubił sobie powtarzać, że jeden wypad, jeden wyjątek jeszcze nie prowadzi do niczego. Ale czyż tak nie tłumaczył się zawsze?
Zawody w szotowaniu metra odciągnęły go od tych nieprzyjemnych myśli. Znał rywalizacyjną naturę Brooks i ją uwielbiał. Wiedział, że bez względu na konkurencję dziewczyna da z siebie zawsze wszystko, a przegrywanie z nią było czystą przyjemnością. Sam podchodził do takich rzeczy lekko i bez większej spiny. Chciał się napić, nie zyskać jakiś dyplom w byciu najszybszym szotowcem w Arabii, choć miało to się skończyć ciężko.
-Coś czuję, że przydałaby nam się jutro Dear i jej magiczny eliksir na kaca. - Wybąkał wspominając jak eliksir idealnie zmył z niego wszystkie objawy, choć ponownie nie miał się czym chwalić, że przyszedł do opiekunki w stanie, w jakim wtedy się znajdował.
Woda nie pomogła aż tak, ale zdawała się przynieść chwilową ulgę i dać Maxowi na tyle sił, by mógł w średnio kulturalnych słowach zagadać do pięknej kobiety. Na szczęście jak zawsze Brooks stała na straży, by sprowadzić go na ziemię, choć teraz, gdy kontakt z rzeczywistością miał dość mocno ograniczony, takie słowa nie były aż tak skuteczne, jakby się mogło wydawać. Dopiero, gdy właściciel lokalu pojawił się mówiąc, że temu panu już alkoholu nie sprzedadzą, Max podszedł do Brooks kiwając w stronę wyjścia. -Skoro wróżą mi trzeźwą przyszłość, może sprawdzimy, czy faktycznie ktoś profesjonalny powie to samo? - Wyciągnął rękę, by ustabilizować swój pion, który niewątpliwie się chwiał, a gdy Brooks wykazała chęć opuszczenia lokalu, wyprowadził ich na zewnątrz w tę piękną arabską noc.
//zt
+
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees