Z zewnątrz niepozorna, wręcz podejrzanie mała. Można przejść obok obojętnie, zupełnie nie dopuszczając do siebie szalonej myśli, że w środku kryje się tyle naturalnego, zachwycającego piękna. Mawiają, że tylko szaleńcy lub bardzo znudzeni wędrowcy są zdolni pokusić się o sprawdzenie, co kryje w środku niewielka jaskinia. Niestety, sama ciekawość nie wystarczy, by ujrzeć te wszystkie cuda. Jaskinię przepełnia pradawna magia i ukazuje ona swoje wdzięki tylko wtedy, gdy... ma taki kaprys. A Ty, wędrowcze, masz dziś swój szczęśliwy dzień?
Kostki na wejście:
3, 5 - Masz szczęście! Ledwie postawiłeś/aś krok ku przesmykowi, a dwa głazy rozstąpiły się i mogłeś/aś wejść w głąb jaskini. Twoim oczom ukazała się ametystowa, lśniąca grota. Błyszczące, fioletowe kamienienie zdobiły każdy cal otaczającej Cię przestrzeni. Możesz nacieszyć wzrok do woli, ale nie możesz wynieść z jaskini nic poza małym odłamkiem (na pamiątkę, wartym może kilkanaście galeonów) - każda próba grabieży ametystu kończy się lawiną głazów i odcięciem drogi powrotnej.
1, 2, 4, 6- Niestety, tym razem jaskinia ma spanko. Jeśli jakimś cudem zechcesz zajrzeć do środka - ujrzysz jedynie ciemny, ślepy zaułek pełen pajęczyn i pyłu. Może spróbuj jutro?
Brak powodzenia z odnalezieniem magicznej komnaty obudził we mnie chęć eksploracji pozamiejskiej. Zostawiłam w pałacu swoją suknię i ubrałam się (wreszcie!) adekwatnie do panującego upału. Towarzyszem mojej podróży został Krakers, zrzędzący przez całą drogę na to jak bardzo się mu nudzi i nie mogę pójść z nim do jakiegoś baru. Szczerze mówiąc nawet gdyby latał mi dookoła głowy, skrzecząc do ucha te wszystkie słowa, to szczęście z wyrwania się z miasta byłoby większe. Zabrałam ze sobą prowiant i dwa bukłaki pełne wody. Jedynym wymaganym punktem przed podróżą, który mi nie przypadł do gustu, była potrzeba wynajęcia dumbadera. Zwierzę podzielało moją niechęć, minęło sporo czasu nim znalazłam się na jego grzbiecie, gotowa do wyruszenia. Zdążyłam za ten czas podpytać o miejsca które warto odwiedzić. Za pierwszy z nich wybrałam ametystową jaskinię, przeznaczoną tylko dla szaleńców. Opis w sam raz dla mnie, nie? Podróż we wskazane miejsce była nudna, ale i uspokajająca. Co prawda nie pogniewałabym się za mniejszy upał, ale strój dość dobrze spełniał swoją funkcję a i nie oddalałam się na tyle daleko, by się o to martwić. Kilka godzin później dotarłam do jaskini, a przynajmniej wyglądała na tą, którą mi opisywano. Zsiadłam z wielbłąda i zerknęłam do środka by ujrzeć...ciemność. Westchnęła i pokręciłam głową zrezygnowana, wracając do zwierzęcia. Pierwszy punkt "programu" okazał się fiaskiem.