Stało się to tak dawno temu, że Drake prawie już tego nie pamięta. Ciężko jednak zapomnieć o bólu jaki odczuwa dziecko, któremu bestia zwana wilkołakiem wgryza się w rękę. Miał wtedy około sześć lat, kiedy doszło do tego incydentu. Wyjechał z rodzicami na wakacje w góry Ben Nevis na biwak pod gołym niebem. Daleko od cywilizacji. Na ich nieszczęście dokładnie w tych górach ukrywał się z dala od społeczeństwa zdziczały wilkołak, który dobrowolnie porzucił swoje człowieczeństwo oddając się bestii która w nim drzemała. Takie przypadki wiadomo że się zdarzały. Na przestrzeni kilku ostatnich lat coraz rzadziej, ale jednak. Rodzice chłopaka nie mogli tego przewidzieć podczas planowania podróży. Dzień sam w sobie też zapowiadał się spokojnie. Przechadzki po lesie, ognisko, partyjki eksplodującego durnia... Dopiero gdy nastała już noc, a chmury odsłoniły księżyc w pełni, wracający ze spaceru z ojcem Drake usłyszał bardzo głośne wycie blisko nich. Niebezpiecznie blisko. Tata chłopca natychmiast wyjął różdżkę zza płaszcza, by być gotowym na odparcie ataku potwora kiedy ten zaatakuje. Nie zdołali przejść nawet kilku metrów, kiedy z krzaków chyżo wyskoczył wilkołak nie dając ojcu chłopaka zbyt wiele czasu na reakcję. Kiedy tylko potwór pędził, ojciec zdążył rzucić zaklęcie Relashio i nieco bydle przypalić. Niestety nie zatrzymało to rozpędzonego już wilkołaka. Czarodziej został powalony, wypuszczając magiczny patyk z dłoni. Rozwścieczona bestia zaczęła brutalnie rozszarpywać mężczyznę na oczach przerażonego chłopca, który ze strachu nie mógł utrzymać się na nogach. Dzieciak upadł na ziemię i wspomagając się rękami, powoli wycofywał. Przynajmniej do momentu w którym nie natrafił na drzewo. Potem, kiedy nie pozostało mu już nic innego, nie mógł zrobić nic poza krótkim, aczkolwiek głośnym krzykiem. Kiedy oprawca jego ojca odwrócił na moment spojrzenie od swojej ofiary i przeniósł je na chłopca, strach sparaliżował dzieciaka tak bardzo że nie był w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Siedział jedynie pod drzewem drżąc. Kiedy potwór zgasił już ostatnie iskierki życia w ojcu Drake’a, rzucił się na malca. Młody Lilac poczuł jak pełne ostrych kłów szczęki monstrum zaciskają się na lewej ręce chłopca. Zaraz przy barku. Na szczęście jego agonia nie trwała długo, gdyż jego matka przybyła z odsieczą. Serią wściekle rzuconych zaklęć zmusiła wilkołaka żeby zostawił jej dziecko w spokoju. Następnymi starała się przegnać go w głąb lasu, chociaż nie przyszło to łatwo ze względu na zwiększoną odporność wilkołaków na podstawowe zaklęcia. Pomogło jednak nieco oddalone wycie innego wilkołaka, które na dobre odwróciło jego uwagę od ludzi. Po ucieczce stwora, kobieta podbiegła do niego. Świat przed oczami chłopaka rozmazał się, a następnie zaciemnił.
Obudził się w Klinice Magicznych Chorób i Urazów Szpitala Świętego Munga. Leżał w łóżku na oddziale urazów magiozoologicznych. Jego matka siedziała na krześle cały czas trzymając go za dłoń. Płakała. Nie przestała nawet kiedy się obudził, nawet kiedy prosił żeby nie płakała. Był za młody żeby zrozumieć że stał się potworem takim samym jak tek, który go skrzywdził i zabił mu ojca. Całe dwa tygodnie spędził w szpitalu, co noc śniąc koszmary o tamtej makabrze. Spacer, wycie, bestia, krew, ból i przebudzenie w Mungu... Tak wyglądała jego prawie każda noc. Mimo przeciwwskazań lekarzy, starał się nie zasypiać w obawie przed tymi koszmarami. Pewnego poranka, usłyszał jak jego matka rozmawia z lekarzem. Nadal nie znaleziono lekarstwa na wilkołaczyzm i jedyną rzeczą, która mogła chodź trochę złagodzić objawy był eliksir tojadowy. Kiedy został wypisany ze szpitala, brak ojca w domu dało się odczuć. Było dużo ciszej i bardziej ponuro. Cała ta sytuacja odbiła się na chłopaku. Stał się bardziej cichy i zamknięty w sobie. Zaczął nieco stronić od innych. Ponure dni minęły kiedy jego matka dowiedziała się że jest w ciąży, a jego ciotka się do nich wprowadziła. Kiedy zbliżała się pierwsza od tamtej pory pełnia księżyca, rodzina natknęła się na kolejny, dosyć poważny problem. Eliksir tojadowy. Chłopiec nie chciał go za żadne skarby pić, ze względu na jego obrzydliwie gorzki smak. Używanie cukru było wykluczone, bo jak wiadomo niszczył on działanie eliksiru. Prośby i próby przekupstwa zawodziły, więc ciotka z matką musiały mu go podawać na siłę. Jednak to nie smak eliksiru był w tym wszystkim najgorszy. Do końca życia nie zapomni swojej pierwszej pełni, którą przeżył dosyć ciężko. Nie było gdzie go zamknąć, więc został wyprowadzony na polanę którą matka z ciotką zabezpieczyły odpowiednimi zaklęciami by nie uciekł. Ból przemiany, mimo bycia załagodzonym przez eliksir, wydawał mu się dużo gorszy od tego który odczuwał przy tym jak bestia wgryzała mu się w ciało. Co gorsza nie była ona szybka, więc praktycznie skręcał się z bólu. Po przemianie jego umysł dzięki eliksirowi tojadowemu był na tyle trzeźwy, by mógł rozumieć co właściwie się działo i nad sobą panować. Niezbyt mu się podobała jego nowa forma. Kiedy chciał podbiec do matki będącej za ogrodzeniem, magiczna siła sparzyła go kiedy tylko go dotknął. Przestraszony wycofał się i przeczekał do świtu. Następnego ranka był cały roztrzęsiony. Na wieść że ten sam ból będzie odczuwał co miesiąc do końca swojego życia, załamał się jeszcze bardziej. Kilka kolejnych przeżywał prawie równie mocno co pierwszą, ale z biegiem lat zaczął się przyzwyczajać i do bolesnych transformacji, i do okropnego smaku eliksiru tojadowego. Sam eliksir uznał jako zło konieczne, by przez brak kontroli nikogo nie zabić, bądź co gorsza przemienić w coś takiego jak on. Chociaż gdyby ktoś wynalazł wersję tego eliksiru, która miałaby dużo przyjemniejszy smak, to z chęcią by się na niego przerzucił.
Kiedy został przyjęty do szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, ze względów bezpieczeństwa o jego przypadłości dowiedziały się tylko dyrekcja i grono pedagogiczne. Pełnie księżyca przeżywa poza zamkiem, będąc wcześniej odprowadzanym w odpowiednie miejsce przez nauczyciela. Swoją przypadłość woli jednak zachować w absolutnej tajemnicy przed innymi uczniami żeby przede wszystkim nie wywoływać u nich lęku i niechęci oraz żeby móc unikać potencjalnych docinek i wyzwisk związanych z byciem wilkołakiem. Chociaż nawet jeśli z nikim się tym nie dzieli, to niektórzy mogą zauważyć brak jego obecności w okolicach pełni księżyca. Do tej pory nigdy w życiu nie spotkał żadnego innego wilkołaka z którym mógłby porozmawiać na tematy, których większość czarodziei tak naprawdę nie rozumiała. W końcu co innego porozmawiać z osobą która mierzy się z tym samym co miesiąc, a z kimś kto całą wiedzę na ten temat wyczytał w stosach pergaminu i księgach. Dopiero po kilku długich latach nauki w Hogwarcie udało mu się zaakceptować to czym właściwie się stał. Chociaż nadal obawia się co może się stać jeśli kiedyś straci nad sobą kontrolę.
Ostatnio zmieniony przez Drake Lilac dnia Czw 22 Kwi 2021 - 12:37, w całości zmieniany 1 raz |