smok
przeżył bez dodatkowych obrażeńChociaż zdołali uratować smoka, który w trakcie transportu nie ucierpiał dodatkowo, Longwei czuł się, jakby przegrali. Wciąż miał przed oczami obraz pozostałych pięciu smoków, świadomość braku pożywienia wokół. Nie wiedział jak można było w ten sposób traktować smoki, bo nawet kłusownicy nie okaleczali ich tak mocno, choć i oni potrafili torturować zwierzęta odcinając im kolejne roku, łuski, przed zabiciem. Jednak to, co zastali w niby hodowli, przechodziło ludzkie pojęcie i Huang obawiał się, że kiedy tylko znów tam trafią, odpowiedzialny za stan smoków również skończy mocno poturbowany, być może bez pamięci, albo bez kończyny, jeśli pozwolą smokom wierzyć sprawiedliwość.
Był również wściekły na siebie za swoją lekkomyślność, choć dzięki temu pozostali nie zderzyli się z dziwną barierą, jaka otaczała klatki. Przynajmniej im nic nie zaszkodziło i w efekcie zdołali dotrzeć na wzgórza za Londynem. Uzdrowiciel, który oglądał jego rękę, nie wyglądał na zadowolonego, ale nie był również zaniepokojony, jak wtedy, gdy spotykał się z obrażeniami trudnymi do wyleczenia. Najwyraźniej nie było to wyjątkowo groźne zaklęcie, choć czarny kolor dłoni i brak czucia w niej miał mu jeszcze jakiś czas towarzyszyć. Huang przyjął podany eliksir, obiecując zgłosić się do Świętego Munga, gdyby nie nastąpiła żadna poprawa.
Ostatecznie dochodząc do wniosku, że i tak nie zdoła sam się przebrać będąc częściowo okaleczony, teleportował się pod drzwi mieszkania, zostawiając wszystkie swoje rzeczy na wzgórzach.
/zt