Osoby: Jessica Smith & @Cali Reagan & @Darren Shaw Miejsce rozgrywki: Iglo numer 9, Torsvårg, Norwegia Rok rozgrywki: 2021 Okoliczności: Tuż po Rytuale Zorzy - Smith otrzymała wspaniałe błogosławieństwo i oślepła przez spojrzenie w oczy swojemu zwierzęciu mocy: Bazyliszkowi. Odprowadzona do ośrodka przez przewodnika - zostaje zauważona przez Californię.
Ostatnio zmieniony przez Jessica Smith dnia Pią 9 Kwi - 22:11, w całości zmieniany 1 raz
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Nie spodziewała się, że rytuał zakończy się dla niej lodową kąpielą w jeziorze, z której uratuje ją Jess wraz z Puchonem, którego kojarzyła tylko z opowieści Fillina, szkalującego go za całokształt bycia (pewnie słusznie). I chociaż zazwyczaj próbowała walczyć do końca, tak dzisiaj musiała odpuścić, wracając przed wszystkimi do ośrodka, ledwo utrzymując wątły szkielet w pionie. Parę godzin później, leżąc w łóżku i dochodząc do siebie, przez ściany przezroczystego domku, dostrzegła w oddali Jessicę, prowadzoną przez przewodnika, co z miejsca wywołało u niej dreszcz niepokoju. Niewiele myśląc, chwyciła różdżkę w dłonie, narzuciła na wciąż zmarznięty grzbiet kurtkę i wybiegła w piżamie na zewnątrz, kompletnie nie przejmując się mrozem. W kilku susach dobiegła do Krukonki, łapiąc ją za ramię. – Smith, że tak grzecznie spytam, CO DO KURWY – zerknęła na nią przenikliwie, a kiedy dostrzegła bezbronny wzrok dziewczyny, wpatrzony przed siebie, westchnęła cicho. Cokolwiek się na rytuale nie wydarzyło, nie było to nic dobrego. Złapała przyjaciółkę pod ramię i szybko wyjaśniła obecnemu przewodnikowi, że się nią zajmie, starając się być jak najbardziej wiarygodna. Zamglone tęczówki Jess jasno sugerowały, iż ta za chuja nie wie co się dzieje, co napawało ją przerażeniem, którego nie zamierzała jednak manifestować. – Co tam się stało? – spytała łagodnie, gdy się oddaliły, trzymając ją kurczowo przy sobie (co nie było łatwe, zważając na różnicę wzrostu i ogólne osłabienie spowodowane nieplanowanym morsowaniem w przeręblu) i przemierzała kolejne warstwy śniegu w kierunku igloo dziewczyny. Docierając na miejsce, nie przejmowała się żadnym pukaniem czy zapowiedzią „hej, Darek, niosę twoją ślepą dziewczynę, mogę wejść?”, tylko wpierdoliła się do środka, od razu sadzając ją na najbliższej wolnej przestrzeni, czyli rogu łóżka. – No, siema Shaw – zagaiła, imitując wesoły głos, chociaż daleko jej było do żartów. – Weź no ogarnij jakiś koc – poprosiła (!), rozcierając skostniałymi palcami ramiona Jess, próbując ją ogrzać i dodać otuchy.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Krukon wyszedł z łazienki, świeżo z wanny, przebrany już w swoją piżamę, na której kilka ghuli postanowiło zrobić conga-line i maszerować dookoła brzucha Shawa w rytm niesłyszalnej dla nikogo oprócz nich muzyki. Dziwne? Może. Dla Darrena zupełnie normalne - tak jak to, że podczas pobytu w Norwegii lekko przypaliły mu się rękawy przez okazjonalne wybuchy ognia małego feniksa. Shaw wyjrzał przez okno - gdzie oknem było całe igloo - spoglądając w mrok nocy rozświetlanej torsvarckimi lampami. Dumnie prezentował ghuli korowód, w sumie mając gdzieś co ktoś sobie pomyśli o jego wyborach na polu mody sypialnianej - przynajmniej do czasu, kiedy odwróconemu od drzwi Krukonowi do uszu nie dotarł dźwięk otwierania tychże. Darren odwrócił się, spodziewając się w nich zobaczyć Jess, której nie było od dobrych paru godzin - jednak ujrzał tam nie tylko ją, ale też Californię Reagan, prowadzącą Krukonkę pod ramię. Od razu widząc co się dzieje - Smith wyglądała na kompletnie przemarzniętą - Darren jednym susem znalazł się przy łóżku, z wezgłowia zabierając dwa złożone tam na dzień koce, jednym z nich opatulając dziewczynę od pleców, drugim - od przodu. Zaraz po tym sięgnął po leżącą na komodzie różdżkę i rzucił na skarpety Jess zaklęcia ogrzewające, siadając zaraz po jej drugiej stronie i, z Mizerykordią działającą jak dmuchawa ciepłego powietrza skierowana na ramiona Smith, nachylił się lekko do przodu. - Co się stało? - spytał bardziej Ślizgonki niż prawdopodobnie przeziębionej Jess. Całe szczęście, że ich igloo było prawdopodobnie najcieplejsze ze wszystkich w całym kurorcie - nie tylko dzięki ciepłolubstwu Shawa, ale też wciąż czasami żarzącemu się Armitage'owi. Dopiero teraz też Krukon zauważył nieobecne, "wpatrujące się" w jeden punkt oczy Smith. Przejechał lekko dłonią przed twarzą dziewczyny - bez reakcji. Na samym początku chciał ponowić pytanie w stronę Reagan - ale prawdę mówiąc, Ślizgonka wyglądała niewiele lepiej od samej Smith. Najwidoczniej ich wyprawa do lasu pełna była raczej... nieprzyjemnych przygód. - Jess, co się stało? - spytał łagodniejszym już tonem, biorąc dłonie Krukonki w swoje i pocierając je lekko. Była tak przemarznięta, jakby wpadła do jeziora - albo przynajmniej wyciągała kogoś, kogo taki przypadek spotkał.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Była prawdziwie przerażona - w końcu kto by nie był? W jednej chwili uważnie czytała sobie norweskie runy na menhirach, w blasku Lumos i zorzy a w następnej... Nie widziała nic. Minęło już trochę, a ona dalej czuła żelazną rękę strachu zaciskającą się na jej tchawicy, kiedy świat wokół niej nagle zgasł. A oczami wyobraźni ciągle widziała tylko te żółte ślepia bazyliszka i wszechogarniającą biel - którą zastąpiły egipskie ciemności. Nie wiedziała jakim cudem od razu nie wpadła w panikę - jeszcze w runicznym kręgu próbowała przekonać się, czy nie jest to tylko tymczasowe albo czy jakiś żartowniś nie rzucił jej Obscuro zza winkla. Krążyła jeszcze przez chwilę wokół menhiru, odliczając w myślach sekundy - a tam znalazł ją Bo, widocznie zaalarmowany jej zachowaniem. Rozpoznała go tylko po akcencie. Nie widziała kto do niej podszedł i dotknął ramienia - to ją dopiero przeraziło. I choć zasypała go pytaniami - nawet po norwesku, żeby ułatwić im komunikację - to Bo nie mógł jej odpowiedzieć. Nie potrafił. A ona dalej, kompletnie nic nie widziała i była zdana na łaskę przewodnika. Teleportowali się tuż przed ośrodkiem - a przynajmniej taką miała nadzieję - i tą nadzieję potwierdziła California. Jess omal nie krzyknęła, gdy dziewczyna chwyciła jej ramię - ale momentalnie rozluźniła się, słysząc tak dobrze znajome "Smith, CO DO KURWY". Zalała ją prawdziwa fala ulgi. — Cali jak dobrze — westchnęła, gdy przyjaciółka zaczęła ją prowadzić przez zaspy. Nie miała problemów z koordynacją ruchową z reguły - ale aktualnie była jednak ślepa. Nie mogła powstrzymać drżenia - bynajmniej nie z zimna. Chyba. Czuła się kompletnie bezbronna. — Nic nie widzę. Błagam, ja... chcę najpierw usiąść. W igloo, zaprowadź mnie — poprosiła drżącym, błagalnym tonem. Polegała na Reagan - i nie zawiodła się, bo zaraz ogarnęło ją ciepło jej igloo. Bez jakiegokolwiek słowa sprzeciwu dała usadzić się na łóżku, nasłuchując rozgardiaszu wokół - słyszała jak Shaw się krząta i okrywa ją kocami. Dopiero teraz poczuła jak naprawdę było jej zimno - kiedy skóra niemal piekła w zetknięciu z ciepłem. — J-Ja... — gardło ścisnęło jej się, a panika zamajaczyła gdzieś w trzewiach. Musiała wziąć kilka głębszych oddechów, żeby się uspokoić. Przecież była już bezpieczna. Z Shawem i Reagan. Jednak dalej ślepa. — Doszliśmy do runicznego kręgu. Mieliśmy czekać na znak od zorzy, ja... czekałam kilka godzin, nie wiem, większość ludzi już zniknęła. Zaczęłam czytać runy na menhirach i... — próbowała naturalnie odnaleźć wzrokiem swoich towarzyszy - jednak zbłądziła niewidzącymi tęczówkami gdzieś w przestrzeni i zacisnęła usta w wąską linię. Podbródek jej zadrżał, musiała wziąć głęboki wdech - zaciskając palce na dłoniach Shawa. — Zobaczyłam bazyliszka, ale zanim się zorientowałam co to - spojrzałam mu w oczy. Hloupá! — warknęła po czesku nad sobą, zabierając dłonie i przecierając nimi twarz i wilgotne oczy. Zdjęła okulary - w tej chwili kompletnie jej niepotrzebne. — Nic nie widzę... Nic. — Panika znów chwyciła ją za gardło - chciała powiedzieć coś jeszcze, ale skuliła się w sobie, chwytając oddechy.
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Nic nie widzę. Zacisnęła nerwowo wargi, nie przestając jednak iść dalej, uparcie pokonując zajebane śniegiem ścieżki, z trudem utrzymując siebie i Jess w pionie, a w międzyczasie trybiki w jej głowie z zawrotną prędkością próbowały ogarnąć przypadłość Krukonki. Jak bardzo popierdolony musiał być etap końcowy rytuału, skoro przyjaciółka wróciła z niego pozbawiona wzroku? Czy to był jakiś chory żart i cena, jaką przyszło zapłacić uczestnikom za jakieś marne błogosławieństwo w postaci runy? Gdzie w takim razie do kurwy była Sophie – i dlaczego jeszcze nie w igloo? Pomimo tylu pytań, kłębiących się pod czaszką, mruknęła do Smith, że zaraz będą na miejscu. Będąc już w środku i usadawiając Jessicę na łóżku, cofnęła dłonie, kiedy Darren zajął się dogrzaniem swojej dziewczyny kocami i zaklęciami. Z tego wszystkiego zapomniała, że sama, jeszcze kilka godzin temu, zażyła przymusowej kąpieli w przeręblu i wciąż przemarznięta, wybiegła na zewnątrz na widok Smith. Była jednak tak zaaferowana całą sprawą, iż w ogóle o tym nie myślała. Na pytanie Darrena wzruszyła ramionami. – Byłyśmy na rytuale, ale ja wróciłam szybciej i kilka godzin temu się rozdzieliłyśmy, Jess została ze wszystkimi. Znalazłam ją taką przed chwilą, teleportowała się do ośrodka z przewodnikiem – wyjaśniła pokrótce, w zasadzie nie mogąc powiedzieć chłopakowi nic więcej. Widząc brak reakcji Smith na ruch dłoni Darka, zacisnęła dłonie w pięści i już miała otworzyć usta, aby powtórzyć sławetne „nic nie widzę”, ale doszła do wniosku, iż najlepiej będzie, jeśli o wszystkim opowie mu przyjaciółka. I w istocie, ta od razu zabrała się za rozwikłanie tej zagadki, a z każdym jej kolejnym słowem, Cali wyraźnie bladła. Zerknęła na Shawa, marszcząc brwi. Darowała sobie pytanie jak to kurwa zobaczyłaś bazyliszka, bo nawet jeśli obecność tego stwora na rytuale była absurdalna, siedząca obok roztrzęsiona Jessica potrzebowała natychmiastowej pomocy, a nie ironii. Z dozą troski pogładziła ją po plecach, intensywnie zastanawiając się co powinni zrobić. – Może to tylko chwilowa klątwa? Coś na kształt Conjunctivitis? Przecież to była zorganizowana wyprawa, nikt nas nie ostrzegał o takich… Skutkach ubocznych.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Słowa Jess uderzyły Krukona jak rozpędzona Błękitna Butla - mimo tego, że praktycznie przed chwilą sam się tego domyślił. Shaw zacisnął zęby, czując że przez nieuwagę przygryza do krwi wnętrze policzka. Zmarszczył nos i pokiwał głową na słowa Reagan. - Jess, połóż się - powiedział twardszym nieco tonem, pomagając jej wsunąć się nieco dalej na łóżko. Zacmokał, wstając na chwilę z materaca i podchodząc do komody, z której ściągnął puszka pigmejskiego i wcisnął go dziewczynie w dłonie. Po pierwsze - był ciepły. Po drugie - miał nadzieję, że Klaudiusz zadziała na Smith choć odrobinę uspokajająco. - Może. Oby - westchnął, siadając przy Jess. Nachylił się nad twarzą dziewczyny, mrużąc oczy - u nasady nosa miała jakąś dziwną, białą kreskę, łączącą oczy Krukonki mniej więcej w okolicach kanalików łzowych. Mógłby przysiąc, że tu tego wcześniej nie było - nie, kiedy Smith wychodziła z igloo, ogłaszając że idzie na jakąś organizowaną przez lokalnych wyprawę po lesie. Shaw wyjrzał przez okno - które teraz było praktycznie wszędzie. Przewodnika, który podobno odstawił Krukonkę do obozu nie było nigdzie widać. Rozsądne z jego strony byłoby pójście po jakąś pomocą - gdyby uważał, że taka była potrzebna. Możliwe więc, że pierwszy strzał Californii był słuszny i ślepota była naprawdę przejściowa... tylko jak długo miałaby trwać? Darren zerwał się z łóżka - ponownie - i pomknął do kufra Jess. Nie chciał grzebać w jej rzeczach, ale uznał, że sytuacja jak najbardziej go usprawiedliwiała. - Słownik, nie, przewodnik, nie... a może? Rozmówki, nie, zestaw fiszek... pff... nie - mruczał pod nosem Shaw, ostatni przedmiot przypadkiem wrzucając do na wpół otwartej szafy - Mity? Może być. Norweskie zaklęcia na każdą okazję? Ujdą. Boso przez północ? Pewnie - jęknął, podnosząc niewielki stosik wyciągniętych woluminów i niosąc go w stronę Reagan. - Cali, byłabyś tak dobra i znalazła cokolwiek o tym waszym rytuale albo zorzy? - spytał Ślizgonki, stawiając stertę oprawionych w skórę papierów u jej stóp - Jess, nie ruszaj się - dodał, obchodząc łóżko i siadając z powrotem przy niej, po drugiej stronie materaca. Złapał za zostawioną tu wcześniej różdżkę i nachylił się nad czołem Smith - był pewien, że Krukonka czuje teraz jego oddech, niespokojny i dość przerywany - Teraz spokojnie - mruknął, tykając różdżką białej kreski i rzucając niewerbalne Specialis Revelio. Magia zawarta w niewielkim znamieniu niewiele mu powiedziała - przynajmniej nie do czasu, kiedy Cali coś znajdzie. Darren wyciągnął rękę i pogłaskał zarówno Klaudiusza, jak i dłonie Jess. Gdyby tylko był jakiś sposób, żeby mogła ich wspomóc w poszukiwaniach czegokolwiek w swoich książkach - szczególnie, że zdecydowana większość przydatnych informacji była zapewne po norwesku... Shaw podrapał się różdżką po nosie, zdając sobie sprawę że od dłuższego czasu wisi nad twarzą Smith. - O, przepraszam - powiedział, prostując się jak struna i zerkając w stronę Reagan, czekając na jakiekolwiek wieści. Jego wzrok jednak coraz częściej uciekał w stronę pufka, który umościł sobie tymczasowe gniazdko na brzuchu Jess. A może...
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Naprawdę starała się nie panikować - w końcu to nie leżało w jej naturze, popadanie w tak gwałtowne, dzikie emocje. Strach, obawa czy lęk nie były jej obce - jeszcze całkiem niedawno doświadczała ich codziennie i była do nich przyzwyczajona, ba! Zaprzyjaźniona wręcz! Jednak dotychczas jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się zwyczajnie oślepnąć. Stracić wzrok - otaczała ją wyłącznie ciemność. Nawet jeśli kiedyś przyszło jej do głowy rozmyślanie jak to jest nie widzieć nic - nie sądziła, że będzie to kompletne, absolutne NIC. Wyobrażała sobie może jakieś świetlne prześwity, kształty tańczące w ciemności, na granicy widzenia. Tymczasem nie było niczego. Tylko głosy, zapachy i dotyk. Taki jak drobna dłoń Californii na plecach - na którą drgnęła gwałtownie, choć przecież będąc w igloo, razem z Reagan i Shawem nie powinna odczuwać niepokoju. A uczucie było tak przemożne, że wiedziała, że z nim nie wygra. — Nie zauważyłam... — skrzywiła się na własny, niefortunny dobór słów. W normalnych okolicznościach zapewne dodałaby jeszcze prychnięcie śmiechem czy choćby uśmiech, ale aktualnie było jej do tego bardzo daleko. — ... khm, nikt inny nie oślepł tak jak ja. Przewodnik twierdził jedynie, że każdy ma... indywidualne błogosławieństwo od Zorzy. — Kolejny grymas przeszedł jej przez twarz, a na języku poczuła goryczkę. Też błogosławieństwo... Może i by nawet ucieszyła się z widoku bazyliszka - w końcu hej, prawdopodobnie nigdy w życiu już żadnego nie zoba... Och. — Położyć? M-Muszę? — Skuliła się nieco w sobie na polecenie Darrena - czuła się już i tak wystarczająco bezbronna, a położenie się na wznak... Ostatecznie jednak westchnęła, wsuwając się głębiej na łóżko. Nikt nie chciał tu dla niej źle - powtarzała to sobie w kółko, niczym mantrę. Przycisnęła do siebie Klaudiusza - który nagle wylądował w jej dłoniach i położyła się na materacu, mrugając niewidzącymi oczami. Starała się zachować spokojny oddech i uspokoić czającą się w jej trzewiach panikę. — Umm... Jeśli chcecie coś wiedzieć o norweskich mitach, to... wystarczy zapytać — mruknęła, czując jak materac tuż obok ugina się pod ciężarem Darrena. Bez słowa poddała się zaklęciowej analizie, licząc na to, że albo zaraz przed oczami zmaterializuje jej się twarz Shawa i niewątpliwy grymas (zmartwionej!) Californii - albo będzie wiedzieć co zrobić, żeby wzrok odzyskać. Czuła się jak jakaś lewa Królewna Śnieżka leżąca w szklanym grobowcu (igloo?) i czekająca na zbawienie. — Tam gdzieś jest książka o skandynawskich rytuałach... Zielona okładka, złote okucia, tytuł to 'Folkelige ritualer, skjulte og vanlige' — chrząknęła, rozluźniając się nieco, gdy poczuła dłonie Darrena na swoich. Jednak panika znów chwyciła ją za gardło. — Sądzicie... że to tymczasowe?
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Przez chwilę zastanawiała się w co one się wpakowały i po jaki chuj tam poszły. Ona omal nie przypłaciła wyprawy życiem i gdyby nie Smith, pewnie dryfowałaby pod powierzchnią lodu (a raczej jej ciało). Teraz patrząc na swoją ślepą przyjaciółkę po prostu wiedziała, że musi zrobić wszystko, żeby jej pomóc odzyskać wzrok. – Skoro to błogosławieństwo to powinno przynosić jakieś korzyści, więc zważając na to, że wszystko było normalnie organizowane to podejrzewam, że nie straciłaś wzroku na zawsze – zastanawiała się na głos, chcąc choć odrobinę uspokoić Krukonkę i dać jej nadzieję, że ten koszmar nie potrwa zbyt długo. Jednocześnie próbowała przekonać do tego samą siebie. Wzdrygnęła się, kiedy Darren nagle zerwał się z łóżka i pomknął na drugi koniec igloo, przekopując kufer – jak się okazało po wylatującej z niego zawartości – należący do Jess. Zaraz potem sięgnęła po stos zostawiony przez Shawa i zaczęła go przeglądać, chcąc zebrać jak najwięcej informacji. Przeglądała papiery, usiłując znaleźć cokolwiek pomocnego albo chociaż mogącego naprowadzić ich na to, z czym mają do czynienia. – Hmm, zorza to niby przejście do innego świata. Jest napisane nawet, że to dzięki zorzy na tej wyspie istnieją czarodzieje, jakby tchnęła w nich moc, takie powiedzmy uosobienie magii – streszczała wszystkie uwagi, które jakkolwiek mogłyby im się przydać, ale nie była szczególnie przekonana w prawdziwość tych słów. Nie ignorowała legend czy mitów, ale wolała znajdować racjonalne wyjaśnienia. Obróciła się w stronę Darka, który pochylony z różdżką nad nosem Smith, bezskutecznie próbował zrobić analizę jakiegoś znamienia, którego na początku, w tym całym ferworze, nie zauważyła. Nic nie masz?, spytała bezgłośnie Shawa, nie chcąc niepokoić dziewczyny i westchnęła cicho, wstając z łóżka. – Jess, przewodnik wspominał coś szczególnego, gdy dotarliście do kręgu? – spytała Krukonki, a następnie zwróciła się do Darrena z szybkim wyjaśnieniem: - W trakcie całej wędrówki niewiele mówił i tłumaczył, w sumie to traktował nas jak powietrze – wzruszyła ramionami i podeszła do kufra, aby znaleźć w nim wspomnianą książkę. Tytułu wypowiedzianego na głos nie była w stanie dopasować do zbitek liter, ale już zieloną okładkę i złote okucia umiała rozpoznać. – Okej, chyba to mam – zacisnęła na woluminie palce, uprzednio upewniając się, że jego zawartość jest napisana po norwesku (chyba, nie rozróżniała wszystkich skandynawskich języków).
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Słowa Californii na temat tego, że prawdopodobnie (pff!) Jess wzrok odzyska tylko odrobinę uspokoiły Darrena - z jednej strony byli przecież na feriach zatwierdzonych przez hogwarckie grono pedagogiczne, więc z pewnością opcja trwałej ślepoty nie wchodziłaby tu w grę. Z drugiej jednak, byli w Norwegii - a po poznaniu Astrid, Shaw po tutejszych czarodziejach mógł się spodziewać wielu rzeczy, ale na pewno nie ostrożności. I choć Specialis Revelio nie przyniosło żadnych rozpoznawalnych informacji, Darren nie poczuł też obecności czarnomagicznych klątw ani złośliwych uroków, które mogłyby być powodem utraty jednego ze zmysłów. Odpowiedział więc Reagan - także bezgłośnym - pokręceniem głową, po czym pochylił się nad brzuchem dziewczyny, a raczej spoczywającym tam Klaudiuszem. - Oczywiście, że to tymczasowe, kochanie - odpowiedział Jess, delikatnie wyciągając puszka z jej dłoni - Spokojnie, zaraz ci go oddam - dodał, kładąc zwierzątko na pościeli i nachylając się nad nim z różdżką. Zerknął jeszcze raz na Smith, po czym odwrócił się do Ślizgonki i, z nutą niepokoju w oczach, kiwnął głową - choć szansa na to, że dziewczyna wiedziała o co mu chodzi była raczej niewielka. Jego plan był w końcu... dość niecodzienny. Krukon pogłaskał zwierzątko, które zakwiliło, wąchając wiszącą nad nim Mizerykordię. Różdżka zadrżała, a jej końcówka zaświeciła na chwilę srebrnym blaskiem, który w postaci drobnego pyłku opadł na futerko puszka, zostawiając na nim ślad przypominający swego rodzaju runę. Darren cofnął rękę i przyjrzał się Klaudiuszowi. Wyglądał na to, że pufek nawet nie wiedział, że za pomocą Arcanum Adscribo Shaw zapieczętował w jego futerku zaklęcie Videre Animalis - i to, że kolejna osoba która go dotknie, będzie widzieć przez krótki czas oczami zwierzątka. Kolejne machnięcie różdżką i Locomotor uniosły puszka w powietrze i położyły delikatnie z powrotem na brzuchu Smith. - Najlepiej będzie jeśli sama tego poszukasz - mruknął do Jess, łapiąc ją jedną ręką za nadgarstek, drugą przytrzymując ja ramię na wypadek, gdyby wzdrygnęła się zbyt mocno po aktywacji zaklęcia - Tylko się nie przestrasz - dodał, stykając palec Krukonki z Klaudiuszem.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Trzeba przyznać, że logiczne argumenty potrafiły - choć trochę - uspokoić Krukonkę. Błogosławieństwo to zdecydowanie coś, co ma wydźwięk pozytywny - i nie niosło za sobą 'czegoś w zamian'. Nie działało na zasadzie małpiej łapki. Poza tym przewodnik Bo również nie wydawał się szczególnie zaniepokojony jej stanem... A chyba powinien - i to nawet bardzo! - jeśli jej ślepota miała być stała lub długoterminowa. — W sumie Bo raczej nie puściłby mnie do igloo, gdybym miała zostać już bez wzroku — przyznała rację Reagan, otulając nieco szczelniej dłońmi moszczącego się na jej brzuchu Klaudiusza. Panika powoli odpuszczała, logika brała górę nad jej myślami. Rytuał był zorganizowany zgodnie z hogwarcką kadrą - przecież nawet profesor Williams czy Avgust brali w nim udział, to nie mogło kończyć się jakimś trwałym kalectwem. Zdecydowanie. Pytanie jedynie kiedy jej to przejdzie? — Um, okej... — westchnęła, kiedy Shaw odebrał jej pokrzepienie w formie pufka pigmejskiego. Uniosła się też na łokciach, jakby chcąc rozejrzeć po wnętrzu igloo - niewidzące oczy skierowała w stronę Californii, a przynajmniej miała taką nadzieję. Ciągle próbowała wyłapać choćby najmniejszy przebłysk w otaczającej ją ciemności. — Gdy doszliśmy do kręgu w sumie... Kazał nam jedynie czekać — zmarszczyła brwi, próbując sobie przypomnieć, czy przewodnik powiedział choć jedno słowo więcej, choćby po norwesku. Ostatecznie westchnęła, kręcąc głową. — Widząc mnie teraz zapewne też kazałby czekać... Tylko ile, skoro w samym kręgu czekałam sześć godzin? — rzuciła pytanie w eter, znów czując delikatny ciężar Klaudiusza na swoim brzuchu. Czemu Darren tak go przekładał? — Przestraszyć? Cze... OCH — aż sapnęła, gdy jej dłoń dotknęła futerka pufka - a wokół zawirowała dosłownie feeria barw. Obraz do niej wrócił - i chwilę zajęło jej pojęcie tego, że widzi teraz paciorkowatymi ślepiami Klaudiusza. — Do prdele, jak dziwnie... Wiecie, że pufki widzą na pastelowo? Sakra, jakbym przez różowe okulary patrzyła — skomentowała, otaczając stworzonko dłońmi i starając się nie przesłonić mu oczu. Poruszanie się pod wpływem tego zaklęcia było szalenie dziwne. Spojrzała - a raczej to Klaudiusz spojrzał - najpierw na Cali, a potem na Darrena. Sama Smith uśmiechnęła się drżąco. — Jak dobrze Was widzieć... Nawet tak — wydukała, chrząkając zaraz, by się opanować. — Nie bardzo mogę się poruszać Cali. Otworzysz tę książkę na spisie treści?
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
- No właśnie – przyznała rację Krukonce, zadowolona, że ta się uspokoiła i zaczęła myśleć logicznie, na chwilę tłumiąc w sobie panikę, która była najgorszym doradcą w takiej sytuacji. Cokolwiek się wydarzyło, musieli działać, a nie się zamartwiać. Dlatego w spokoju wysłuchała opowieści o ostatnim etapie rytuału, marszcząc nieco brwi. – Serio kazali wam czekać tyle czasu na tym mrozie? – zdziwiła się, machając jednak na to ręką. – Dobra, to nieistotne, w razie czego pójdę go poszukać i go tu przytargam, żeby nam pomógł – i choć jej stan również nie był najlepszy, bo wciąż była wyziębiona, tak po prostu czuła się zobowiązana, żeby sprawić, aby przyjaciółka ponownie zaczęła widzieć. I, do kurwy, martwiła się o nią. Jessica była jedną z nielicznych osób, których towarzystwo ceniła, mimo że nieszczególnie często przyznawała to na głos. Zabieg Darrena był jedyną słuszną opcją w tej chwili – tak naprawdę tylko Jess mogła w tych wszystkich książkach i notatkach znaleźć coś wartościowego, a cóż, bez wzroku miała nieco utrudnione zadanie. Dlatego zbliżyła się do Smith i otworzyła trzymany przez siebie wolumin na spisie treści, podsuwając go do dziewczyny, jednocześnie starając się kontrolować mimikę swojej twarzy, żeby ta nie wychwyciła w niej żadnych oznak niepokoju. Uśmiechnęła się łagodnie do Klaudiusza, pośrednika między nimi a Jess i czekała w gotowości, żeby przewracać kolejne strony. – Potrzebujesz czegoś jeszcze?
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Westchnięcie lekkiej ulgi wydobyło się z piersi Darrena, kiedy okazało się że jego zaklęcia zadziałały bezbłędnie. Nie żeby nie wierzył w swoje umiejętności, ale tak czy siak ich celem była bardzo ważna dla niego istota. Klaudiusz. JESS, oczywiście. Shaw usiadł na skraju łóżka, sięgając po inną, odrzuconą na bok przez Reagan książkę. Najwyraźniej na razie jego trud był skończon - Smith razem ze Ślizgonką przeczesywały inną księgę, która według Krukonki zawierać mogła najbardziej przydatne informacje. Rola Darrena w tymże igloo sprowadzała się więc do ewentualnego odnowienia zaklęcia - bowiem urok użyty przez chłopaka nie należał do tych działających najdłużej - przeglądania książek, w których ukryte mogły być jeszcze jakieś strzępy informacji oraz głaskania włosów Jess wolną dłonią, choć szczerze mówiąc nie wiedział czy bardziej jej tym samym nie rozprasza, albo czy dziewczyna w ogóle to czuje. - Zrobię herbaty - mruknął do zatopionych w lekturze Krukonki i Ślizgonki, wstając z łóżka i podchodząc do niewielkiego imbryka ustawionego na jednej z komódek, odgrywających w igloo rolę miniaturowego aneksu kuchennego. Co prawda Shaw zrobił to głównie po to, by ukryć drżenie rąk, które dopadło go po tym jak uspokoił się nieco słowami zarówno Jess, jak i Cali, które zaczynały być coraz bardziej przekonane że ślepota była czasowa - a ich zdanie tym samym pomagało nieco złagodzić skołatane, darrenowe nerwy, które adrenalina spowodowana nagłym wejściem Smith i rzucaniem zaawansowanego zaklęcia chwilowo przytłumiła. Poza tym - być może uroki ogrzewające dobrze działały na przemoczone ubrania i skórę, ale od środka nic nie rozgrzewało tak jak herbata.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Zabawne było to jak łatwo można czystą logiką uspokoić Smith - chociaż dziewczyna już sama do końca nie wiedziała, czy to argumenty do niej tak trafiały, czy może po prostu obecność bliskich jej osób i poczucie bezpieczeństwa, które w końcu otuliło ją niczym najlepszy, najcieplejszy koc. Zimno i drżenie powoli opuszczało jej ramiona, tak samo jak panika rodząca się gdzieś w trzewiach - pomimo tego, że dalej nie widziała swoimi oczami. Szare tęczówki dalej pozostawały mętne, choć poruszały się zgodnie z tymi paciorkowatymi ślepiami pufka pigmejskiego - jakby patrząc w to samo miejsce. — Serio kazali nam przejść przez zamarznięte jezioro albo strome stoki do kręgu gdzie mogliśmy się po prostu teleportować? — odbiła piłeczkę Cali - po raz drugi uśmiechając się, nawet nieco kąśliwie. Doskonale wiedziała, że Reagan nie będzie miała jej za złe tej ironii - a raczej weźmie ją za przejaw powrotu do względnej - choć jeszcze kruchej - równowagi. — Norwegowie są dziwni, ale ostatecznie nie wierzę, że ich celem jest oślepianie studentek... — dalej przekonywała siebie - oraz jak widać Cali i Shawa, gdy przyjaciółka podsuwała jej książkę pod pufkowy nos. — Myślę, że sobie poradzę bez słownika... — mruknęła, lustrując klaudiuszowym wzrokiem spis treści, odnotowując jednocześnie sobie jak bardzo wszystko wydaje się ogromne z perspektywy stworzonka. — Circumpolar myter... To chyba tam dokładniej opisywali Zorzę. Strona 274... — próbowała choć stuknąć swoim palcem w cytowany ustęp, jednak ledwo uniosła dłoń znad futerka Klaudiusza. Miała dziwne zderzenie rzeczywistości, jakby trzymała dłoń nad własnymi gałkami ocznymi, które leżały na jej kolanach. Wzdrygnęła się. A może dlatego, że Shaw, który siedział tuż obok podniósł się z łóżka, przechodząc do komódki. — Wolę Ciebie obok niż herbatę — rzuciła, choć zaraz zerknęła paciorkowatymi ślepkami na siedzącą obok Reagan, od której dalej biło zimno. — Ale Cali powinna się ugrzać — dodała, mrugając niewidzącymi oczyma. — Weź jeden z koców, bo zaraz żadna z nas tej książki nie utrzyma — poprosiła przyjaciółkę, jednocześnie wracając wzrokiem do ogromnych literek na nowootwartej stronie. Aż wciągnęła powietrze ze świstem. — Ślepota podobno świadczy o niewiedzy — sparafrazowała jeden z akapitów, marszcząc brwi. Co takiego Zorza chciała jej w taki sposób przekazać? I to za pośrednictwem bazyliszka?
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Parsknęła śmiechem, gdy Jess słusznie zwróciła uwagę, że dużo elementów tego rytuału mogło zostać przeprowadzone w o wiele szybszy, bezbolesny sposób. Cała ich trójka wyraźnie się rozluźniła, wzajemnie upewniając się, iż zaraz wszystko wróci do normy. – Przejście przez zamarznięte jezioro było akurat super – delikatnie tyrpnęła Jess w ramię. – A przynajmniej ja bawiłam się świetnie – przewróciła oczami. – Wpadłam do przerębla – wyjaśniła Darrenowi, który w sumie nie wiedział z jakiego powodu wróciła szybciej do igloo. Obserwowała jak Krukonka, przy pomocy pufka, szukała w książce jakiejś wskazówki. I widząc, że sobie nie radzi z przewracaniem stron, wyręczyła ją – może i nie ciążyła na nich presja czasu (nie ciążyła, prawda?), ale chciała, aby przyjaciółka jak najprędzej odzyskała wzrok. Westchnęła cicho i zgodnie z prośbą Smith zgarnęła jeden koc, którym od razu się szczelnie opatuliła. Czując błogie ciepło, była w stanie o wiele sprawniej pomagać jej w wertowaniu woluminów. Im dłużej szukały, tym była bardziej sfrustrowana – przeklętą zorzą, rytuałem i brakiem rad co zrobić, gdy człowiek nagle oślepnie. Czy naprawdę wymagali tak wiele? – W sztuce utrata wzroku to zapłata za moc lub specjalne umiejętności – przypomniała sobie. – Może stąd ta twoja kreska między oczami? To pewnie coś w stylu runy, którą naznaczyła cię zorza – powoli łączyła kropki. – Ślepota daje też możliwość wejrzenia w głąb siebie. Jest tam coś o tym motywie? – spytała Krukonki, mając nadzieję, że zaraz usłyszy krzyk euforii spowodowany odnalezieniem rozwiązania.