Osoby: Robin Doppler & @Eskil Clearwater Miejsce rozgrywki: Igloo nr. 5, Norwegia Rok rozgrywki: Ferie 2021, kilka godzin po akcji w dokach Okoliczności: Robin czuła się cholernie źle, pomimo połatania przez Felinusa. Bała się zostać sama całą noc, a jak wiadomo, w takich momentach pomoc ze strony przyjaciół, jest tą najcenniejszą.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Czas płynął nieubłaganie. Teraz, wiedziała to doskonale. Ciężko było z nim walczyć w jakikolwiek sposób, w szczególności, kiedy człowiek chciał, aby ten nieco przyspieszył. Nie była pewna, ile czasu Felinus jej poświęcił, jednak była wdzięczna za każdą nawet najmniejszą sekundę, jaką jej ofiarował. Wygoniła go widząc, że również padał na twarz po tym, czego udało mu się dokonać. Ile czasu siedziała w łazience, bez chęci do życia i ruchu, nie miała pojęcia. Zaklęcia, które na niej zastosował sprawowały się świetnie, ale powoli to uśmierzające ból przestawało działać. Zresztą, nie ma się co dziwić. Z tego co jej wyjaśnił, obrażenia miała naprawdę poważne i nawet nie chciała myśleć, co by się stało, gdyby nie Puchon. Nie wiedziała, gdzie jest Jose. Może to i lepiej, że jej nie było? Nie potrzebowała, aby i Krukonka się o nią martwiła. Niemniej, bała się zostać sama. Wiedziała, że koszmary na pewno przyniosą jej wspomnienia tego, co jeszcze kilka godzin temu miało miejsce. Nie chciała tego przeżywać ponownie, ale wiedziała, że jej umysł ją do tego zmusi. Ta wizja napawała ją jeszcze większym strachem. Naprawdę była silną osobą. Niemniej nie tak dawno temu zrozumiała, że nie zawsze wszystko musiała samodzielnie dźwigać na własnych ramionach. Czasem należało zaufać przyjaciołom. Prosić ich o pomoc w najbardziej krytycznym momencie. Długi czas się wahała, nim w końcu wstała z podłogi i złapała za swojego wizbooka. Rozpatrywała wszelkie za i przeciw po milion razy. Nie wiedziała, w którym momencie zaczęła kreślić słowa.
Wiem, że jest bardzo późno i prawdopodobnie już śpisz
Chyba potrzebuję twojej pomocy
Możesz przyjść do mojego igloo?
Nie zadawaj żadnych pytań
Proszę.
Niemalże od razu po wysłaniu tych wiadomości, chciała je usunąć. Nie chciała okazywać takiej słabości, nie była w stanie. A jednak wiadomości nie usunęła. Coś zabiło w jej sercu, kiedy zobaczyła, że chłopak pisze. Przyjdzie. Odrzuciła wizbooka na bok i ponownie poczłapała do łazienki. Widząc swoje odbicie w lustrze zaklęła siarczyście pod nosem. Włosy w strąkach a pomiędzy nimi jej własna, skrzepnięta krew, pochodząca z ran na jej szyi. Obejrzała ją dokładnie i w duchu podziękowała Felinusowi. Rany po kawałkach szkła były teraz tylko czerwonymi bruzdami, każda jedna zasklepiona. Nie miała siły, aby doprowadzić się do lepszego stanu. Pospiesznie, na tyle na ile pozwalał jej wciąż uszkodzony bark, próbowała zmyć krew ze swoich włosów. Niewiele to dało, więc w końcu poddała się i poczłapała do igloo. Nie zamierzała pozwolić na to, aby ktokolwiek widział ją w takim stanie. Resztkami sił rzuciła zaklęcie, które w znacznym stopniu przyciemniło szklane ściany i sufit tak, aby z zewnątrz nie było widoczne, co się dzieje w środku. Zmęczona padła ponownie na swoje łóżko, nie mając siły się podnieść. Jednak powieki uparcie nie chciały się zamknąć. Umysł nie gnał do krainy snów...
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
To był przypadek, że w ogóle odczytał wiadomość w środku nocy. Zasnął z policzkiem na okładce wizzengera oraz pufkiem pigmejskim obok swojego nosa. Delikatne drgnienie zeszytu jak i liźnięcie przez Zwierzocosia spowodowało, że otworzył z trudem powieki i kilka minut gapił się na wiadomości od Robin. Włożył na siebie spodnie, buty, czapkę, szatę i w tej piżamowej koszulce (z wielką ruchomą paszczą ogniomiota katalońskiego), złapał pod pachę antałek miodu marki Hymer (nie miał pojęcia czemu to zrobił, to chyba jakaś podświadomość) i poczłapał na drugi koniec pola iglowego. Nie wyglądał zbyt rześko, był katastrofalnie roztrzepany i zaspany, a ubrania wygniecione. Dopiero bardzo lodowate powietrze go otrzeźwiło na tyle, aby zauważyć, że nigdy dotąd Robin nie odzywała się do niego w środku nocy, a już z pewnością nie w sprawie spotkania. To go zaniepokoiło jak i również prośba, aby nie zadawać pytań tylko przyjść. Gdyby coś się stało to zapewne posłałaby wiadomości po kogoś bardziej przydatnego typu Felinus czy Hunter, ale... on? Nie miał pojęcia dlaczego go teraz potrzebuje, ale jak widać nie potrafił i nie chciał jej odmówić. Przemarzł na wskroś, ale w końcu wszedł do igloo, bo skoro go wyczekiwała to znaczy, że drzwiczki powinny być otwarte. Wparował do środka, z pufkiem ukrytym w rękawie i resztkami snu na powiekach. - Jeste...eeee...m. - ziewnął i przemarznięty doczłapał do krańca jej łóżka i usadowił się wygodnie. - Co jest? Zimno jak diabli, zobacz co wziąłem. - westchnął i odstawił antałek na podłogę i dopiero potem skierował swój wzrok na Robin, a widząc jej wygląd momentalnie się obudził. - Na gacie Merlina, wyglądasz jakby smok cię pożarł, przeżuł i wypluł. - od razu zlustrował ją wzrokiem w poszukiwaniu jakichś otwartych złamań czy ran ale poza bladością i sporadycznymi śladami krwi na karku nie znalazł nic. Przypomniał sobie, że miał nie zadawać pytań. Gdyby była ranna to potrafiłaby sobie z tym poradzić, a więc szybko zmusił swoje trzewia do rozluźnienia się i zarażenia jej swoją swobodą. - Dobra, suń się, bo zimno, wypijemy miodu, poznasz Zwierzocosia i jak przylezie jaki demon to go wypierdzielimy przez sufit tak, że zrobi po drodze fikołek i się przeżegna, o. - skoro ma nie pytać to okej. Sama mu powie jak będzie chciała choć gdyby nie była taka blada i przybita to by wiercił jej dziurę w brzuchu. Coś go w trzewiach ścisnęło - zmartwienie - ale udało mu się zachować po przyjacielsku i po prostu jej zaufać. Przywołał do siebie dwa kubki - z jakiejś szafeczki i nie obchodziło go czy to należało do Jose czy Robin, nalał obficie miodu i wcisnął kubełek dziewczynie w ręce. Słodkie ciepło w sam raz na zimne i mroźne noce. No i ten biały pufek, który wylazł z jego rękawa na łóżko, gdy zdejmował z siebie szatę i rzucał ją na podłogę.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Była przekonana, że chłopak musiał być zaskoczony widząc jej wiadomość. Sama kiedy czytała je ponownie to uznała że są straszne i nie powinna ich nigdy wysyłać. Było to bardzo samolubne z jej strony. Bała się swoich snów więc postanowiła dręczyć Eskila, aby było jej łatwiej. Powinna spłonąć na stosie za takie zachowanie, ale nie miała siły na to aby czuć jakiekolwiek wyrzutu sumienia czy złość na samą siebie. Już dość dzisiaj przeszła i nie zamierzała sobie dokładać. Być może by się tym przejęła w innym stanie. Tej nocy nie zamierzała. Nawet jeśli gdzieś daleko pojawiła się myśl że być może namiesza w jego głowie. Chrzanić to, wiedziała że nie da sobie rady sama. Nie była pewna ile czasu minęło nim usłyszała że drzwi do igloo się otworzyły. Do tego momentu zdołała tylko poprawić się na łóżku i ułożyć tak, aby nie nadwyrężać dopiero co połamanego barku. Uniosła nieco głowę znad poduszki chociaż nie zmusiła się nawet do delikatnego uśmiechu. Naprawdę cieszyła się że go widzi, chociaż nie miała siły aby to okazać. - Cześć - zdołała tylko odpowiedzieć cichym głosem, dalej przyglądając się jego nawet teraz radosnej twarzy. To było niesamowite, że nawet wyrwany w środku nocy ze snu prezentował się dobrze i gotów był nieść jej pomoc. Nie była pewna czemu zasłużyła sobie na kogoś takiego w swoim życiu. Widziała zmianę na jego twarzy która się pojawiła, kiedy zorientował się, jak wygląda. Nie była pewna, jakie na nim zrobiła wrażenie, ale chyba zrozumiał, że nie pisała do niego z byle głupotą. Wciąż nie była pewna, czy dobrze zrobiła że napisała do Eskila. Ale mimo to uśmiechnęła się delikatnie, kiedy zobaczyła miód pitny. Ostrożnie przesunęła się na łóżku ale i tak jęknęła przy tym. Twarz wykrzywił grymas bólu. Rzucone przez Felinusa zaklęcia przestawały działać i bark zaczynał ponownie pulsować tępym bólem. Może ten miód pitny nie był jednak takim głupim pomysłem… - Dzięki za wyszukany komplement - rzuciła na wydechu sadowiąc się na poduszkach. Przymknęła powieki. Musiała minąć dłuższą chwilę nim wyrównała swój oddech i mogła ponownie otworzyć oczy. Odgarnęła brudne włosy na bok zawieszając spojrzenie na chłopaku. - Zwierzocosia? Coś ty tutaj przyniósł? - chyba wypadało aby wykazała zainteresowanie tematem skoro tutaj był i poświęcał swój czas i sen dla niej. Poczekała jak usiadł obok niej i przyjęła kubek z miodem. Patrzyła w przestrzeń nie bardzo wiedząc co zrobić czy powiedzieć. Nie chciała go martwić bardziej niż już był zmartwiony. Upiła trunku. Jego słodki smak rozlał się po jej podniebieniu. Milczała dalej patrząc jak puszek wylazł na pościel. Takiego jeszcze nie widziała. Był cały biały i uroczy. - Czyżby to był Zwierzocoś? - uniosła jedna brew do góry i przeniosła spojrzenie na Eskila. Może jednak nie będzie tak strasznie, jak się postara?
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Obiecał sobie, że posłucha jej i nie będzie zadawać pytań. Rzadko kiedy kogo słucha, ale jeśli już przychodzi co do czego to gdy Robin czegoś chce to jemu brakuje argumentów, aby się temu sprzeciwić. Mimo wszystko brak choćby cienia uśmiechu na ustach czy w spojrzeniu dawał do myślenia. A ten grymas bólu! Aż go harpia zapiekła w trzewiach choć ciężko było mu określić dlaczego akurat ona. Sadowiąc się na łóżku przyglądał się jej jeszcze uważniej, może odrobinę zbyt intensywnie, ale nie przejmował się tym, bo przecież miał do tego prawo, co nie? Im dłużej się na nią gapił tym bardziej mu się nie podobało mu się to, co widział. Korciło, aby pytać, oj korciło. - Wnioskuję, że Felinus był i poszedł. - to nie było pytanie. Ba, to było eleganckie zagranie, które poprzez wyeliminowanie zapytania miało dostarczyć mu informacji po tym czy Robin temu przytaknie czy zaprzeczy. Wywrócił oczami kiedy jego komentarz został nazwany wyszukanym komplementem. Zdarzały mu się rzadko i wypadały czasem pokracznie, a i spontanicznie. Nie przyszedł jej tutaj słodzić (no chyba że miodem) tylko dowiedzieć się jakiej pomocy od niego potrzebowała. Kombinował najpierw jak o to zapytać bez łamania tej jej narzuconej zasady nie zdawania pytań. Kiedy już mieli kubki z miodem, a Zwierzocoś skakał na łóżku tknęło go olśnienie mądrości - a kto mu każe słuchać jakichkolwiek zasad, nawet narzuconych przez dziewczynę? Nie może oczekiwać od niego wszelkiego milczenia czy ignorowania jej stanu. Aż dziwne, że nie ma tu Jose ani... ani nikogo innego, i że jest tu sama. To nienormalne, nie pasuje. Felinus ją tutaj zostawił? Jak mógł?! A, mogła go wygonić, a więc to było bardzo prawdopodobne. - To on przyniósł mnie, a nie ja jego. Rządzi się, przyczepił do mnie i nie chce sobie pójść. - wzruszył ramionami a jego wzrok szukał źródła potencjalnego bólu. Po chwili westchnął. - Przecież widzę, że coś cię boli. Jesteś biała jak Zwierzocoś, a Lucas mi pokazał kiedyś zaklęcie, które tam znieczula ale tak trochę, niedużo, miejscowo i takie tam. Czasem słucham go kiedy coś do mnie mówi. - nie było pytania! Same stwierdzenia faktów, sugestia używania zaklęcia leczniczego (kto zdrowy na umyśle pozwoliłby Eskilowi Clearwaterowi w ogóle używać zaklęć medycznych znając jego ambicje? Nikt!), choć spodziewał się odmowy i nawet brał ją za pewnik. - Rozważam między spotkaniem się ze smokiem, trollem albo zjedzeniem czegoś, co nie chciało być zjedzone. - znowu nie zadał pytania. Powinien być z siebie dumny i oczywiście ta duma była widoczna w jego oczach, bo formułował swoje wypowiedzi celowo w taki sposób. Usiadł obok niej, tak jak kilka dni temu kiedy chichrali się w niebogłosy, spadali z łóżek a potem obok siebie niechcący zasnęli bo było późno. Upił sobie miodu, a pufka taktycznie ignorował. Nie zdziwiłby się gdyby niecelowo zapomniał go stąd zabrać. - Napisałaś, że potrzebujesz pomocy, a więc no. Skoro nie zadaję pytań to muszę wiedzieć do kogo się przejść, kogo poharpiować czy coś w ten deseń. - trajkotał, a to ewidentny znak lekkich nerwów bo ilekroć spoglądał na jej policzki tym bledsze się wydawały i takie... zimne? Nie dotykał ich ale miały chłodny odcień i nie potrafił wytłumaczyć tego wysuniętego wniosku.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Doskonale wiedziała, że to nie będzie łatwa przeprawa. Liczyła się z tym, że lawina pytań prędzej czy później się pojawi, choć wciąż gdzieś tam bardzo daleko, naiwnie łudziła się, że może jednak Eskil tym razem jej posłucha? Miał wiele innych okazji ku temu, aby ćwiczyć swoją asertywność, mógł korzystać z tego niekoniecznie w nocy, kiedy ona sama czuła się tak fatalnie. Nawet nie fizycznie, bo chyba bardziej była wykończona psychicznie. Chociaż musiała mu przyznać jedno; i tak dobrze się trzymał. Minęło kilka minut od pojawienia się chłopaka w igloo a jeszcze nie zaczął rzucać wszystkimi insynuacjami na prawo i lewo, co chyba powinna uznać za sukces. A raczej zrobiłaby to, gdyby nie to, jak chujowo się czuła. Podniosła na niego wzrok słysząc wzmiankę o Felinuse. Nie miała siły udawać, czy zaprzeczać. Sarkazm też jakby poszedł sobie w siną dal i nie zamierzał wspierać dziewczyny. - Mhm - mruknęła tylko pod nosem, nie wdając się w szczegóły. Nie musiał wiedzieć, że przez godzinę rzucał na nią kilkadziesiąt razy zaklęcia, aby doprowadzić ją do jakotakiego stanu. I że prawdopodobnie gdyby nie on, to wciąż zwijała by się z bólu, nie zdolna do zrobienia czegokolwiek. Czy był sens tłumaczyć Eskilowi, że sama poprosiła Puchona, aby poszedł odpocząć? I tak zrobił dla niej cholernie dużo, więc nie mogła prosić o to, aby został z nią tutaj na noc. Względem wykorzystywania Ślizgona w taki sposób nie miała obiekcji. Zerknęła ponownie na zwierzaka, jakby był super fascynującym okazem. Nie wiedziała, jak chłopak mógł na niego narzekać, bo jej się on podobał. - Słodki jest - stwierdziła tylko. Wciąż nie zerkała na niego, kiedy mówił dalej. Nie chciała mu tego wszystkiego tłumaczyć. Naprawdę nie chciała wracać wspomnieniami do tego miejsca i tego olbrzyma, którego tam spotkała. Chciała to wymazać, zapomnieć. A rozprawianie o tym na pewno nie miało w tym pomóc. - Eskil, nic mi nie będzie - powiedziała w końcu, przenosząc na niego swój wzrok. Widział w nim zmęczenie? Chyba nawet ślepy by zauważył. Ponownie upiła nieco przyniesionego trunku, jakby w ten sposób próbowała dać sobie czas na przemyślenie tego wszystkiego. Naprawdę nie chciała zrzucać na niego swoich problemów i coś czuła, że pewnie by nie zrozumiał jej zachowania. Niemalże uśmiechnęła się w miarę normalnie, słysząc kolejne jego słowa. A potem kaszlnęła naprawdę głośno, czując że rzężenie w jej płucach tylko się nasila. Cóż, wychodziło na to, że kilka najbliższych dni spędzi w łóżku. Świetny wyjazd, nie ma co... - Nie spotkałam trolla, smoka ani niczego innego - w końcu olbrzym to nie było coś a ktoś. Więc w tej kwestii nie kłamała. Westchnęła delikatnie, przenosząc na niego swój wzrok słysząc kolejne słowa. No tak, zapomniała, że potrafił być równie upierdliwy i dociekliwy jak i ona. -No to chyba mnie powinieneś, bo sama sobie to zrobiłam - i kolejne prawie nie kłamstwo. Sama poszła do antykwariatu i potem do doków. Sama sprowadziła na siebie to, co teraz mógł oglądać poprzez własną głupotę. Nie wiedziała, w jaki sposób odwieść go od chęci pozyskania jak największej ilości informacji. - Wypadłam przez okno - powiedziała w końcu, nie wiedząc czemu w zasadzie to mówi. Miała mu nie opowiadać o tym. A jak widać chyba jednak zamierzała coś wspomnieć...
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Ten jej schrypnięty głos, ogólny całokształt... naprawdę wyglądała kiepsko i zastanawiał się dlaczego Felinus dał się stąd przegonić skoro dziewczyna ewidentnie potrzebowała wsparcia medycznego. Nie miał pojęcia co można zdziałać, ale jeśli ewidentnie ją coś bolało to dlaczego nie pozwala Puchonowi tu być? Czasami nie potrafił pojąć pewnych decyzji Robin. Na pufka nie spojrzał już ani razu bo gapił się na dziewczynę nawet jeśli ta miała odwrócony wzrok. Słysząc pokasływanie rodem z wypluwania płuc aż się wzdrygnął. Jak nic kąpała się w jeziorze Odyna. No jak inaczej to wyjaśnić?! Zziębnięta, obolała, kaszląca, blada? Mogła chociaż dać znać, że planuje morsować to by się zabrał z nią... oczywiście jako towarzystwo obserwujące, a nie biorące aktywny udział. Wystarczająco się wymarzł w tej temperaturze aby dokładać sobie jeszcze więcej lodowatości. - No wiem przecież, że nic ci nie będzie, ale wyglądasz bardziej niż kiepsko. - choć o tym z pewnością wiedziała, a nawet jeśli nie to mogła sobie to wyobrazić. Upił jeszcze łyk miodu i odstawił kubek gdzieś na szafeczkę, bo potrzebował dowiedzieć się dlaczego tak wygląda. Nie potrzebował poznać wszelkich szczegółów, ale chociaż jedynie zarys. Jak ma pomóc w czymkolwiek nie wiedząc co się wydarzyło? Może miał nie poruszać jakiegoś tematu? A może uznała, że nie wiem, sam to wyczuje i nie będzie dociekać albo po prostu zamknie swoją jadaczkę? Trudno stwierdzić co siedzi w jej głowie. Wywrócił oczami kiedy powiedziała, że sama sobie to zrobiła. Słysząc wyjaśnienie uniósł jasne brwi i przez chwilę widać było w jego spojrzeniu, że mózg pracuje, próbuje dodać dwa do dwóch, połączyć objawy tego, co dostrzega z potencjalnym wypadaniem przez okno... i trudno było mu to scalić w całość. Spomiędzy jego ust wydobyło się westchnienie. - Niech zgadnę, wypadając z okna wpadłaś do jakiejś wody, bo rzęzisz jak lokomotywa Hogwartu, a i masz zimny kolor skóry. - sięgnął do jej ręki aby sprawdzić czy ma rację i istotnie, nie była to temperatura taka jak powinna. Wygramolił się z łóżka i zabrał z łóżka Jose koc, a potem położył go na nogi Robin. Nie zamierzał opatulać jej po samą szyję bo hejże, nie był jej niańką ani troskliwym starszym bratem, ale samo podanie koca i rozłożenie go na jej kończynach było takim wyjściem pośrodkowym. Nie zamierzał wiercić jej dziury w brzuchu i niedowierzać, że tylko wypadła przez okno (choć tłumaczyłoby to ślady krwi na szyi, pewnie to od szyby?). Usadowił się tym razem na podłodze, bokiem do jej łóżka, z łokciem opartym na materacu obok jej kolan. Skoro Felinus tu był to jest przekonany, że Robin nawet jeśli jest połamana to nie ma już po tym śladu. Do jasnej avady, nie przyzwyczaiła go do tak marnego wyglądu. - Nie powinnaś się kimnąć? - zapytał... bo teraz już mógł to robić wszak pytanie nie dotyczyło tego, co się stało a tego co wypadałoby zrobić właśnie tu i teraz. - Demony przeszkadzają czy płuca? - oparł policzek o brzeg swojej dłoni i zerkał na bladą Robin. Na jej miejscu spałby teraz bite dwa dni aby do siebie dojść, cokolwiek jej nie spotkało.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Gdyby powiedział jej wprost, co właśnie myślał, to pewnie i tak nie uzyskałby odpowiedzi. Jaki był sens tłumaczyć mu, że Felinus zrobił tyle, ile był w stanie? Nawet on nie był niezniszczalny i wiedziała, że najważniejsze było pomóc jej z uszkodzonym barkiem. Na samą myśl o tym, jak bardzo pulsował bólem, zrobiło jej się ponownie niedobrze. Wielu dziwnych sytuacji doświadczyła w swoim życiu, ale nigdy czegoś takiego. Chyba powinna Oksowi wysłać kartkę z podziękowaniem; jeszcze nikt nie dostarczył jej takich wrażeń. Trochę krępował ją jego uporczywy wzrok, który cały czas ją badał. Jakby chciał w ten sposób dowiedzieć się wszystkiego, co przecież było niemożliwym. Cały Eskil pomyślała słysząc kolejne jego słowa. Mógł wprost to, co myślał, nie owijał w bawełnę nawet jeśli prawda była więcej niżniewygodna. Znów sięgnęła szklanką w stronę swoich ust. Niemalże była w stanie wyobrazić sobie te wszystkie procesy myślowe, które aktualnie zachodziły w jego głowie. I pomimo całego zmęczenia, miała ochotę się uśmiechnąć, choć prawdopodobnie bardziej przypominało to jakiś dziwny grymas, niż uśmiech. Słuchała kolejnej jego teorii w skupieniu, rozważała ją w głowie, jakby faktycznie było to czymś realnym. Potem spojrzała na chłopaka i pokręciła głową. -Nie, nie wpadłam do wody - oznajmiła, chociaż nie zamierzała dodawać, że w zasadzie to gdyby nie te głupie beczki pełne śledzi, to na bank tam właśnie by wylądowała. I prawdopodobnie się utopiła, bo przecież nic nie zrobiła by ze złamanym barkiem. Nieśmiało ścisnęła jego palce, kiedy sięgnął ku jej dłoni. Nie wiedziała, co z tego uścisku odczytał, a czego nie, ale zdziwiła się, kiedy wstał. Zaskoczona uniosła brwi do góry, kiedy zamiast wrócić do niej, postanowił usadowić się na ziemi. - Eskil, nie żartuj sobie. Wiem, że może nie pachnę najlepiej, ale wracaj na łóżko - jęknęła bardzo niezadowolona z tego, co postanowił uczynić. Kurde, brakowało jej go. Po co usadowił się tam, skoro mógł z powrotem obok niej. Naprawdę miała bardzo zbolały wzrok, kiedy na niego spoglądała. Westchnęła ze złością, poprawiając się na poduszkach z nieco większym rozmachem niż powinna w obecnym stanie, co przypłaciła kolejnym jękiem bólu. Potrzebowała chwili bądź dwóch, żeby wrócić do tego lepszego stanu. Kurde, to naprawdę było trudne. Słyszała jego kolejne pytania, ale jeszcze na nie nie odpowiadała. Doskonale wiedziała, dlaczego nie mogłaby zasnąć, a raczej dlaczego nawet nie chciała podjąć tej próby. - Moje myśli przeszkadzają - powiedziała w końcu. Niepewnie przygryzła swoją dolną wargę i wychyliła się powoli, aby odłożyć szklankę na blat stolik obok łóżka. - Wiem, jakie koszmary tam spotkam i nie chcę spać- dodała po chwili, zerkając na Eskila. Czekała na to, aż zaatakuje ją jego śmiech, czy niezrozumienie. Nie zdziwiło by ją to. Każdy zareagowałby w podobny sposób. Może właśnie dlatego potrzebowała i napisała do wilowatego? Liczyła na to, że jego na ogół pozytywne nastawienie do życia, a przynajmniej w jej towarzystwie, nieco jej pomoże. -No chodź tutaj - spróbowała jeszcze raz przywołać go do porządku, gotowa podjąć próbę samodzielnego wciągnięcia go na łóżko obok niej.
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Zdawkowe odpowiedzi trochę go drażniły bo z jednej strony potrzebował wyciągnąć z niej informacje a z drugiej nie chciał jej zamęczać w środku nocy opowiadaniem o tym, co ją doprowadziło do takiego stanu. Ach, te dylematy! Tęsknił za czasami kiedy absolutnie się tym nie przejmował. Nie wpadła zatem do wody, ale wyglądała jakby postanowiła popływać sobie z trytonami w środku zimy. Nie, nie powinien drążyć tematu choć trudno było mu się powstrzymać. Z drugiej strony już miał okazję ćwiczyć swoją siłę woli i odmawiać sobie kogokolwiek i czegokolwiek więc to powinno być łatwizną. - Teoretycznie powinnaś wyspać ten kaszel i samopoczucie. Przecież jak będę siedzieć tam obok ciebie to jak zasnę to będzie ci ciasno, bo przecież się wiercę. - wywrócił oczami kiedy tak zaprotestowała i wstrzymał oddech kiedy przy gwałtownym ruchu jej twarz ozdobił grymas bólu. - Czemu wygoniłaś Felinusa? Teraz cię boli! Nawet nie wiem co. - poskarżył się w swej bezradności bo chciałby potrafić więcej, ale przecież był nieukiem i nie mógł. Pozostało oglądać grymasy na jej twarzy i co? Miał paplać o wszystkim i niczym, aby odciągnąć jej myśli? Nie wiedział co ma zrobić, musiała mu powiedzieć. Póki co akcentowała wyraźnie, że ma siedzieć obok niej, a nie na tym miękkim dywanie, gdzie mógł zajmować tyle miejsca ile potrzebował. Kiedy zdradziła obawę przed koszmarami to zacisnął zęby. Nie było mu do śmiechu choć stanowiło dla Eskila nowość. Nigdy nie cierpiał na złe sny, nawet po walce z mimikiem i niemalże kłótnią z Zoe. Ani nawet po tej wizji Freddie, której spotkanie i treść spychał jak najbardziej w niepamięć, byleby się tym nie stresować i udawać, że wcale to się nie wydarzyło. - No to dziś nie śpimy. - oznajmił i wgramolił się z powrotem na jej łóżko, ale z tej "zdrowszej strony", aby przypadkiem nie wywoływać więcej fal bólu. Zrzucił z siebie buciory, aby nie nanieść jej błota na pościeli i oparł ich ramiona o siebie, tak jak tamtego dnia, kiedy zasnęli przy sobie jak dwoje niewinnych słodkich nastolatków. - Jose też się pozbyłaś? Żeby cierpieć w milczeniu? - uniósł brew i zerknął na jej profil, starając się dzielnie zignorować bijące od niej ciepło. Nie lubił samotnie urzędować w tym swoim zastępczym igloo, nie miał do kogo ust otworzyć ani kogo opieprzyć. Te nocne spotkanie było mu na rękę. Tknęło go, że faktycznie do Robin pasowało "cierpienie w milczeniu". Była przecież taka dumna, pewna siebie i rzadko okazywała słabość. Z drugiej strony zastanawiał się dlaczego nie zawołała sobie Huntera. Przecież... ten się w niej bujał, co nie? A jednak... to Eskil dostał taką wiadomość i nie wiedział co ma myśleć, bał się nawet zbyt intensywnie myśleć. Sięgnął ręką do jej rękawa, aby zgarnąć stamtąd kawałek szkiełka i odłożyć na szafeczkę. Zajął się tym, bo okazało się, że miała na tym konkretnym rękawie kilka takich drobiazgów, które mogą w sumie uwierać. - To musimy gadać o wszystkim skoro dziś nie śpimy. Zniesiesz moje paplanie czy mam udawać, że jestem z natury milczący? - lekko się zaśmiał, cicho, przelotnie niczym chwilowe drgnienie powietrza. Zerkał na nią kątem oka.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
I tak go podziwiała. Wykazywał się nad wyraz wielką wyrozumiałością względem jej i raczej milczącego sposobu wypowiadania swoich zdań tego dnia. Sama będąc w takiej sytuacji prawdopodobnie miałaby znacznie mniej cierpliwości. Jednak nic nie mogła na to poradzić. Od zawsze była bardzo ciekawska i ta ciekawość tylko rozwijała się w niej z czasem coraz bardziej. Westchnęła słysząc kolejne jego słowa i te protesty, które zaczynały ją już nieco irytować. - Eskil, proszę...- oj, nie nawykła do używania tego typu tonu, takiego błagalnego, zmęczonego. Ale naprawdę potrzebowała jego rozpychania się obok i drażniącego zachowania. Potrzebowała wsparcia i chyba po raz pierwszy od, sama nie wiedziała jak długiego czasu, mówiła o tym wprost. Drugi raz powtarzać nie zamierzała. - Wygoniłam go, bo ponad godzinę rzucał na mnie różnego typu zaklęcia, żeby poskładać mi bark do kupy, więc ostatecznie wyglądał gorzej, niż ja - może nieco podkoloryzowała to wszystko, bo ostatecznie z Felinusem nie było aż tak najgorzej, ale i tak czuła się źle obciążając go takim zadaniem. Dopiero po chwili zrozumiała, że przez przypadek powiedziała Eskilowi, co dokładnie sobie uszkodziła. Od razu kiedy dotarł do niej ten fakt, spojrzała na jego twarz, szukając wszelakich oznak czegokolwiek. Naprawdę nie chciała go martwić. Mówiła mu tylko tyle, ile uważała, że jest dla niego niezbędnym. Może jednak powinna powiedzieć jeszcze nieco więcej? - Miałam naprawdę bardzo potrzaskany bark i Feli zrobił wszystko, co był w stanie, aby mi pomóc. Przez kilka dni dalej będzie mnie boleć ten bark i tyle. Teraz po prostu przestają działać zaklęcia znieczulające, które dodatkowo zastosował. - miała nadzieję, że to go nieco uspokoi. Świadomość, że najgorsze już za nią i teraz będzie tylko lepiej. Ponownie kaszlnęła głośno, zginając się nieco. No, jak tylko wyleczy ten kaszel to będzie już coraz lepiej, chociaż o tym, skąd ten się wziął, definitywnie nie zamierzała opowiadać. Uśmiechnęła się, kiedy ponownie usiadł obok niej. Dobrze było czuć jego ciepłe ciało obok własnego. Mimowolnie niemalże od razu nieco bardziej się rozluźniła. Powoli ułożyła się w taki sposób, że mogła położyć swoją głowę na jego ramieniu, nie bardzo zastanawiając się nad tym, czy to dobry pomysł, czy nie. Wiele rzeczy mieszało się teraz w jej głowie. - Już jej nie było, kiedy tutaj dotarłam - odpowiedziała zgodnie z prawdą, przymykając niego powieki. Tak, teraz kiedy miała go ponownie obok, wszystko mogło być ok. Wzięła głęboki oddech, uspokajając swoje skołatane myśli, a raczej próbując to zrobić. Odganiała tę jedną, bardzo natrętną, która mówiła że nie powinna tak się do niego przytulać. Że to jednak nie fair względem kogokolwiek, bo sama nie wiedziała, co tak naprawdę czuje. Ale to nie było zmartwienie na ten moment, zajmie się tym innym razem, w lepszym stanie psychicznym i fizycznym. - Gadaj ile wlezie - mruknęła wciąż nie otwierając oczu. Było jej tak zwyczajnie wygodnie i czuła się bezpiecznie. Może nawet chociaż na chwilę oderwie swoje myśli od wydarzeń w dokach? Coś jednak pojawiło się w jej głowie, co nie pozwalało przestać jej myśleć o tym. Powoli przesunęła się tak, żeby móc zobaczyć jego wyraz twarzy. - Właściwie, to dlaczego przyszedłeś? - zapytała, naprawdę zaintrygowana tym, jaką odpowiedź uzyska. Chociaż coś jej podpowiadało, że prawdopodobnie jedną z tych kompletnie wymijających i nieprawdziwych.
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Powinien wynaleźć zaklęcie asertywności, aby nie ulegać tak Robin. Ton jej wypowiedzi zmiękczał go z dziecinną łatwością i nie musiała się nawet starać by osiągnąć cel. Chwilę się opierał, ale ostatecznie przecież wrócił na łóżko, nie protestował więcej bo mijałoby się to z celem. Tymczasem dostał od niej więcej informacji, które to szybko sobie notował w pamięci. Wypadnięcie przez okno oraz złamanie barku, kaszel, zmarznięcie... ciężko stwierdzić czego w tej historii brakowało ale i tak dostał już więcej niż w ogóle zapewne powinien. To mogło zaspokoić jego ciekawość w znaczącym stopniu, ale też ułatwić próby rozluźnienia jej na tyle, aby mogła sobie spokojnie zasnąć bowiem nie wierzył, że nie potrafi. Obawiała się snów to okej, choć sam nie miałby jaj poprosić kogoś o obecność w takiej sytuacji to nie zamierzał się tutaj śmiać. Jego mimika pozostała spokojna kiedy wydała się, że to bark miała potrzaskany. Dobrze mieć w podorędziu takiego Felinusa. Musi być dla niego milszy. - Zapytam jutro Sophie czy ma jakiś eliksir znieczulający. Ona umie takie rzeczy, może coś ma to od niej wezmę. - oznajmił zamiast panikowania czy drążenia dlaczego to Felek potrzebował ponad godziny (!) aby poskładać kość. Wątpił, aby miała połamać się tak od samego upadku choć w sumie co on się na tym znał? Ani trochę. Pozostało więc zająć się paplaniem o wszystkim i o niczym, aby zapomnieć o zmęczeniu dnia. Zanim się oparła o jego bark podniósł swoje długie ramię i wyciągnął je na całej długości poduszki, aby ją tym samym nieco bardziej przytulić, ale bez dotykania oraz obciążania tego obolałego barku. Teraz było zdecydowanie wygodniej, cieplej, milej choć prześladowała go myśl, że to zbyt wylewne. Skoro i tak miał w tym trio zostać sam (w kwestii zakochania) to może sobie pozwolić na większą wylewność skoro są tu sam na sam, a Robin nie powinna odebrać tego inaczej niż zwykle. Sama go przecież nie raz i nie dwa przytulała, a więc był spokojny. Oparł głowę o poduszkę i przez chwilę gapił się w prześwitujący sufit, nie odpowiadając nic na wzmiankę o Jose, która najwyraźniej gdzieś w nocy zabalowała. Było wygodnie, tak miło-ciepło choć w pewien sposób smutno. Noc i wszędobylska cisza prowokowała myśli do pałętania się po głowie, a tego wolał uniknąć. Zerknął kątem oka na Robin kiedy ta zadała dziwne pytanie. - Eee... bo napisałaś do mnie? - odpowiedział tonem sugerującym, że jest to raczej oczywiste. - Poza tym w igloo, w którym teraz jestem to można oszaleć. Jakaś chora cisza, słyszę wszystkie zrywy wiatru i pałętające się u sąsiadów ciche demony. Chętnie się wyrwę gdzie się da bo ileż można siedzieć na głowie Sophie. - którą to nękał swoim towarzystwem kiedy tylko na horyzoncie pojawiała się jakakolwiek dłuższa samotność, a Robin nie mógł znaleźć. Czasami nie chciał wiedzieć gdzie jest, bo jeśli dowiedziałby się, że jest z Hunterem to mógłby się zdenerwować i stracić całkowicie swój ledwie utrzymujący się humor. Chciał już wracać do domu. Dwa tygodnie w Norwegii w zupełności mu wystarczą.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Chyba nawet nie zdawała sobie sprawy z tego z jaką łatwością mogła go przekonać do naprawdę wielu rzeczy. Jak i w tym wypadku, kiedy poprosiła go aby wrócił na łóżko. Po prostu poczuła się źle z myślą, że przyszedł tutaj na jej prośbę i jeszcze miałby koczować na ziemi. Nie no, tak nie mogło być. Poza tym [i]spali [/b] już razem, więc raczej nie powinno to być jakieś niekomfortowe. Chociaż chyba powinno, bo sytuacja naprawdę zaczynała się robić dziwna. Nie zwróciła większej uwagi na to, że cały czas szukał w jej ciele ewentualnych ognisk bólu. Pewnie w nieco normalniejszym wydaniu o wiele bardziej zwracała by uwagę na swoje czyny, pilnowała by się, aby nie zdradzić tego, czego zdradzić nie chciała. Teraz kompletnie jej to nie wychodziło i chyba nawet nie chciała próbować. Nie widziała w tym sensu skoro i tak w dużej mierze przyznała się do tego, co miało miejsce kilka godzin temu. - Nie pytaj, proszę. Felinus mówił że to tylko kilka dni i będzie znacznie lepiej. Ona na pewno zacznie zadawać pytania bo przecież to nie jest codzienna prośba. A uwierz mi, lepiej żeby nikt nie wiedział o tym co mi się stało. - miała nadzieję, że dosyć precyzyjnie wyjaśniała, o co jej chodzi. Nie chciała mówić wprost, że boi się tego, czy coś się komuś nie stanie. O siebie się nie martwiła, zasłużyła na to, co miało miejsce w dokach. Ale nie zamierzała pozwolić, aby ktokolwiek inny płacił za jej błędy. W szczególności taki Eskil, który zawsze był dla niej dobry. No może poza tym przypadkiem kiedy przyznał się że całował kogoś innego, ale w tym momencie kompletnie o tym nie myślała. Myślała o fakcie, jak było jej teraz ciepło i przyjemnie. Mogła nawet skutecznej udawać, że nic jej nie jest, jeśli tylko przez wystarczająco długi czas nie poruszyła się nawet o milimetr. Zapadła cisza, która o dziwo nie krępowała jej. Nie lubiła milczenia. Zazwyczaj wydawało jej się kompletnie nienaturalnym. Teraz było inaczej. Nie narzekała na to, że milczy. Wręcz delektowała się tym bo jej myśli powoli się uspokajały. Ciepło jego ciała działało na nią kojąco. Potrzebował więc więcej czasu aby przyswoić to, co kolejno jej powiedział. Jej mózg zwolnił swoje obroty i nim do niej dotarło to, co dokladnie znaczyły jego słowa, ponownie zapadła cisza. Zastanawiała się chwilę, czy może żądać pytanie, które nagle zaczęło ją uwierać. Przygryzła wargę w milczeniu, jakby podejmowała jakąś ciężką decyzję.- A dlaczego nie mieszkasz już z Hunterem? - zapytała w końcu cichym głosem. Pośród otaczającej ich ciszy jej głos zabrzmiał nienaturalnie donośnie. Ponownie wsłuchała się w jego oddech, który był znacznie spokojniejszy niż jej własny. Chciała spojrzeć na jego twarz, aby zrozumieć więcej, ale nie chciałam się ruszać. Jego bark był bardzo wygodną poduszką więc tylko poprawiła swoją głowę, nieco przesuwając ją w stronę jego klatki piersiowej. - Było aż tak źle? - dodała po chwili, w zasadzie nie wiedząc czemu ją to interesuje. Niemniej wciąż nie mogła znieść faktu, że chłopaki pałali względem siebie aż taką niechęcią. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek ulegnie to zmianie, ale nie zamierzała pytać wprost. Na wszystko potrzeba czasu więc może i oni go potrzebowali w tym wypadku. Nie mogła nikogo do niczego zmuszać.
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Powoli wypuścił powietrze z płuc słysząc naleganie w jej głosie. - A jak dobrze znasz Sophie? Ja wiem, że nie będzie zadawać pytań jeśli ją o to poproszę. To swój człowiek. Wie co to znaczy chcieć jakiś eliksir albo pomocy w ciemno.- wstawił się w obronie za Sophie, którą naprawdę polubił bo nadawali na podobnych falach, nie rozczulali się nad sobą, a i jedno drugie ciągnęło w pewne kłopoty bez nawet mrugnięcia powieką. Sophie też była osobą, która przenigdy Eskila nie opieprzy, na tyle zdążył ją poznać, aby być o tym przekonany. Z drugiej strony tu chodziło o coś znieczulającego po zapewne promocyjnej cenie, a miało ułatwić Robin przetrwanie najbliższych dni. Nie rozumiał teraz jej uporu. Nie musi zapewniać, że wytrzyma skoro nie miał co do tego wątpliwości. Po co jednak niepotrzebnie się męczyć? Kto jak kto ale Eskil mocno optował za jak największym rozluźnieniem i ułatwianiem sobie życia. Chyba, że wolała sobie sama to załatwić z własnych źródeł ale to najwyżej mu to powie, aby nie musiał kombinować, a co nie stanowiło dla niego problemu skoro chodziło o Robin. Potem zapadła chwila ciszy, której nawet nie zauważył zajęty analizą sytuacji bo nie do końca jeszcze wszystko rozumiał i zapewne nie będzie mu dane poznać wszystkich szczegółów. Może za jakiś czas, gdy bark przestanie ją boleć. Ciekawe czy Hunter będzie robić jej mroźne okłady… jak to robił… jemu… i Freddie… Żałował, że wspomniał o igloo bowiem pytanie dotyczące chłopaka wywołało w jego trzewiach niespokojne drgnienie będące śladami ich relacji o której Robin nie mogła wiedzieć. Coś w jego twarzy i postawie posmutniało, ale nie przejmował się tym bo Robin na niego teraz nie patrzyła. - Przez chwilę był fajny ale potem doprowadzał mnie do szału. - odparł zgodnie z prawdą choć kryła się za tym skomplikowana historia o której nie wiedział czy wolał zapomnieć czy jednak nie. To kłamstwo, takie słowa dostał od niego. - Nie chcę o tym gadać.- bo będzie bardziej boleć, ale mnie i nie daj Merlinie, ciebie. Z reguły nie było tematów których nie chciał poruszać z Robin ale teraz było na to zbyt niebezpiecznie. Tak samo jak wizja Freddie. Nie chciał dokładać Robin zmartwień choć wiedział, że gdy tylko dowie się co się wydarzyło to go opieprzy, że mówi tak późno, a on będzie cały ten czas żyć w stresie. - A dlaczego akurat mnie tu sprowadziłaś?- odpłacił się pięknym za nadobne i zdarzyło mu się przy tym zadać mądre pytanie. - Bo będę trzymać język za zębami?- zasugerował część odpowiedzi i sam próbował to zrozumieć. Oparł policzek o jej włosy, a kiedy zdał sobie z tego sprawę to od razu wyprostował głowę i utkwił wzrok w przezroczystym suficie.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Nie bardzo wiedziała, co mogła mu odpowiedzieć na te słowa. W zasadzie chyba nawet nie wiedziała która dziewczyna to rzekoma Sophie, jednak nie nawykła do tego, aby ufać takim osobą. Zawsze polegała sama na sobie i swojej wiedzy, w skrajnych przypadkach na jej najbliższych. Więc zaufać komuś, kogo nigdy nawet nie widziała na oczy wydawało jej się czymś kompletnie nieprawdopodobnym. Po prostu nie robiła tak. Unikała podobnych sytuacji. Nie chciała urazić Eskila, ale i nie bardzo wiedziała, jak delikatnie mu to wyjaśnić. A może wcale nie musiała tego robić w delikatny sposób? Przecież wielokrotnie udowodnił, że był silny. – Nie chcę mieć większych długów, niż te, które już mam przez swój obecny stan zdrowia – powiedziała w końcu głosem, jakby co najmniej sprawiło jej to bardzo wiele bólu. Fizycznego może i nie, ale tego psychicznego już owszem. Przecież i tak musiała myśleć nad tym, jak odwdzięczyć się Felinusowi, choć wiedziała, że i tak nie będzie w stanie tego zrobić. Coś nieprawdopodobnego uczynił tej nocy i wiedziała, że nigdy mu się za to nie odpłaci. Mieć jeszcze jedną osobę na sumieniu? Nie, to zdecydowanie za dużo, bez względu na to, co półwil mógł na ten temat sądzić. Kolejna cisza, która ich otoczyła, niewiele miała wspólnego z tą przyjemną, co panowała tutaj nie tak dawno. Nie mogła na niego spojrzeć bez wywoływania w swoim poturbowanym ciele bólu, więc ostatecznie nawet nie podjęła próby. Ale nie była głupia, słyszała w jego głosie, że coś się zmieniło. Luz jakby wyparował bezpowrotnie. Nie zamierzała go naciskać. Doceniała to, że sam nie robił tego względem niej, więc powinna uszanować jego prywatność. – Ok, uznajmy, że to pytanie nigdy nie padło – stwierdziła pozornie luźnym tonem. Chyba powinna być z siebie dumna, bo przecież dawniej na pewno wierciła by mu dziurę w brzuchu i nie odpuszczała, choćby nie wiem co. A tu proszę, udawała, że ten temat nie jest dla niej aż takim ważnym! No i jak widać, wcale nie musiała zbyt długo czekać na to, aby chłopak odpłacił się jej równie niewygodnym pytaniem. Parsknęła śmiechem, co przypłaciła kolejnym napadem kaszlu. Musiała więc chwilę poczekać, jak się uspokoi i dopiero wtedy była w stanie odpowiedzieć mu na to pytanie. I choć mogła to uczynić, dalej milczała. Bo naprawdę musiała się zastanowić. - Nie wiem - odpowiedziała w końcu zgodnie z tym, co naprawdę sądziła. Wiedziała jednak, że to nie jest odpowiedź jakiej oczekiwał, więc postanowiła dać mu nieco więcej. - Po prostu... chyba nigdy mnie nie zawiodłeś. Zawsze mogłam na ciebie liczyć nawet po... - zawiesiła głos, bo nie chciała mówić na głos tego, co pojawiło się w jej głowie. Wiedziała, że również pomyślał o tym samym. Nawet po tym, jak obwieściłeś, że całowałeś kogoś innego...
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Westchnął głęboko słysząc jej kolejny argument. Cała Robin. - A czy ktoś mówi, że będziesz mieć jakieś długi? Robin, do jasnej avady. Nie chcę żeby cię bolało więc pozwól mi coś zrobić, żeby ci pomóc. Co masz się męczyć? Przecież to nic nie będzie cię kosztować, a gdyby mnie bolało to przyznaj, nawet nie pytałabyś mnie o zdanie tylko załatwiała jakieś znieczulacze. - teraz już musiał się rozgadać, aby ją przekonać aby odpuściła w tej kwestii. Oczywiście porywał się z motyką na słońce bowiem przekonanie tej dziewczyny do zmiany zdania graniczyło z cudem. Z drugiej strony panowała głęboka noc, tutaj półmrok, leżeli przytuleni ciepło do siebie i może nie będzie się teraz tak zapierać? Byłoby mu to na rękę bo naprawdę chciał jej pomóc i wolał, aby nie bolało ją już nic. Zaczął się przejmować jej samopoczuciem, a tutejsza sytuacja wymagała wymyślenia argumentów, które dziewczyna w końcu zaakceptuje. Nie patrzył na to przez pryzmat "długu" czy "wdzięczności". Po prostu poprosi o eliksir, był przekonany, że takowy dostanie i po problemie. Z Sophie w przyszłości wyrówna rachunki, teraz o tym nawet nie myślał. Teraz to się zdziwił kiedy odpuściła mu drążenie tematu. Podniósł głowę i choć nie miał szans zerknąć na wyraz jej twarzy to jednak zatkało go na tyle, że dotknął dłonią jej gładkiego czoła, zgarniając z niego te kilka kosmyków. Była ciepła. - Widać, że źle się czujesz. - cóż, byłby idiotą gdyby nie skorzystał z tej sytuacji więc nie zamierzał dociekać dlaczego mu odpuszcza. Nie chciał o tym mówić i było mu to na rękę. Cofnął dłoń od jej twarzy i luźno położył na swoim brzuchu. Naprawdę powinien być tu ktoś kto potrafi jej pomóc. Gdyby wiedział, że to choroba to przyniósłby ze sobą ten eliksir pieprzowy, aby ją rozgrzał. Czekał aż uspokoi oddech po tym dziwnym parsknięciu śmiechem, bo to było niebywałe, że ją rozbawił a wcale się nie starał i nie to było jego celem. Rozwinięcie odpowiedzi wywołało w jego gardle jedną wielką gulę. I po co pytał. Ma za swoje. Milczał przez chwilę i gapił się w jakiś losowy punkt w zaciemnionym igloo. Walczył ze swoimi słowami, walczył, ale przegrał sromotnie. - To znaczy, że Hunter cię zawiódł? Myślałem, że skoro znacie się długo... i się lubicie... to, że ja tam gdzieś jestem w drugiej czy trzeciej kolejności czy coś w ten deseń. - czuł, że gorzko pożałuje tych słów, tej ciekawości, ale potrzebował tego tak bardzo, bardzo, bardzo! Czy Hunter już coś zrobił? Zarzekał się, że chce być fair, a skoro czuje coś do Robin... to... przełknął głośno ślinę i zrobiło mu się niewygodnie, ale nawet nie drgnął. Chciał powiedzieć coś jeszcze ale spiął się już za bardzo w oczekiwaniu na jej reakcję.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Wychodziło na to, że oboje będą sobie tak głośno wzdychać w akcie niezadowolenia jeszcze przez naprawdę długi czas. Wiedziała, że Eskil chciał dla niej jak najlepiej, ale, na Merlina, no nie mogła się na pewne rzeczy godzić. Nie chciała, aby po całym ośrodku rozniosła się plotka a propos tego, że coś się jej stało. Ostatnie, czego potrzebowała, to zainteresowani jej stanem nauczyciele, którzy to zapewne zaczęli by wiercić jej dziurę w brzuchu odnośnie tego, co się stało i jak do tego doszło. Skąd mogła wiedzieć, że ta cała Sophie nie wygada wszystkim, po co Eskil prosił ją o eliksir? – Umówmy się tak, jeśli jutro nie będzie chociaż trochę lepiej, to oczywiście przyjmę wszelką oferowaną przez ciebie formę pomocy. Ale dzisiaj daj mi spokój – zawyrokowała takim tonem, jakby kompletnie nie zamierzała na ten temat dyskutować. Bo i faktycznie tak było. Nie miała siły ani chęci sprzeczać się z nim na temat tego, jakie eliksiry były jej potrzebne, a jakie nie. Felinus powiedział, że wydobrzeje, więc to oczywiste, że skłonna była o wiele bardziej uwierzyć jego osądowi, niż półwila. Nie dopowiedziała głośno, że istniało spore prawdopodobieństwo, że nie przyzna się chłopakowi, nawet jeśli faktycznie miałaby czuć się gorzej. Po co go bardziej martwić, niż to konieczne. Wystarczyło, że teraz przejmował się jej stanem. Doskonale wiedziała, po co dotykał jej czoła. – Jestem po prostu cholernie zmęczona. Psychicznie i fizycznie – powiedziała cichym głosem, kiedy zabierał swoją dłoń z powrotem. Nie miałaby nic przeciwko, gdyby jednak została na jej czole. Jego palce były przyjemnie chłodne. Ale nie zamierzała przeginać. Sytuacja i tak była już ciężka i dziwna, po co jeszcze bardziej to gmatwać. No i przy tym powinna pozostać, ale oczywiście nie mogła. Nie byłaby sobą, gdyby nie zrobiła czegoś dziwnego i głupiego. Był tak blisko niej, że poczuła, jak cały się spiął, kiedy usłyszał jej słowa. Od razu ich pożałowała, kompletnie nie wiedząc, dlaczego w ogóle zdecydowała się na to, aby powiedzieć coś takiego. Może gdzieś tam głęboko dalej ją to kuło? Nie wiedziała, bo ostatnio tyle się działo, że nawet nie miała czasu tego rozważać. Tak samo jak i faktu, czy kiełkujące kiedyś w niej uczucie względem Eskila uschło, czy miało jakąkolwiek szansę się odrodzić. – To nie tak, że mnie zawiódł – zaczęła, nie wiedząc jak skończyć tę wypowiedź. – Po prostu nasza relacja jest… specyficzna. Też mogę na niego liczyć, kiedy potrzebuję pomocy. W końcu, pomógł przy harpim eksperymencie, nie? – czuła jednak, że to nie wszystko. Bardzo nie chciała tego robić, ale nie pozostawiał jej żadnego wyboru. Bardzo powoli, uważając na każdy swój ruch podniosła się nieco na prawym łokciu. Jej twarz wykrzywiła się od grymasu bólu, ale dzielnie to wytrwała. Musiała spojrzeć mu w oczy i zrozumieć, co dokładnie siedziało w jego głowie. Dlaczego zadawał takie pytania… - Eskil, serio, o co chodzi? – zapytała cicho, patrząc na niego swoimi czekoladowymi ślepiami. Nie zamierzała położyć się z powrotem dopóki nie dowie się tego, czego chciała się dowiedzieć. Owszem, była w opłakanym stanie, ale niektórych odruchów nie mogła się pozbyć nawet wtedy.
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Na całe szczęście udało się znaleźć jakiś kompromis. Zgodził się na to bez zająknięcia bo nawet nie podejrzewał teraz, że chodzi o zachowanie wszystkiego w tajemnicy. To było dla niego oczywiste, wyczytał to z wyrazu jej oczu już na samym początku tej nocnej wizyty. Skinął głową, wymamrotał ciche "ok, mi to pasuje" i mogli wciąż być pogrążeni w ciszy, przerywanej wymianą poszczególnych zadań. Kto by pomyślał, że wydusi z siebie takie pytanie. Nie powinien zdradzać swojego zainteresowania ale było mu tak… ciężko. Naprawdę chciałby wiedzieć co czuje bo w chwili obecnej coś go w środku bolało i pojawiała się ta znajoma, okrutna frustracja. Robin była taka zmęczona, dlaczego nie zamknął swojej jadaczki? Czemu po prostu nie papla na temat puffka i wycieczce po labiryncie, a musi poruszać temat trudniejszy? Nie lubił tego robić a jednak coś w nim nie wytrzymało, słowa padły i nie dało się ich już cofnąć. Nie chciał widzieć co się kryje za słowem "specyficzna", ale z drugiej strony czuł się taki… sam. Miał w sobie dwa walczące uczucia a teraz zostały w nim jakieś pomieszane resztki i jak on ma ogarnąć ten bałagan? Nawet Sophie nie potrafiła mu pomóc, a powiedział jej naprawdę wiele - choć bez imion. Przełknął głośno ślinę. No tak, musiała wyczuć nie tylko w głosie ile znaczyła dla niego ta odpowiedź. Jęknął "nie" kiedy zaczęła się podnosić, przecież miała leżeć! Próbował ją jakoś wzrokiem i słowem powstrzymać ale głos ugrzązł mu w gardle. Nie wiedział co w nim zobaczy. Frustrację, żal, smutek, niezrozumienie? Cokolwiek? Zaciskał mocno zęby i usta, aż pobielały. Nic nie powie. Nie może. Wyraźnie widzi w jej oczach intensywność, przenikliwość i to przekonanie samej siebie, że musi wiedzieć o co chodzi. A jego coś zabolało w klatce piersiowej. Uniósł dłoń i oparł palce o jej szyję, tuż pod roztrzepanymi jasnymi włosami. Chciał wrócić do przeszłości i myśleć tylko i wyłącznie o niej. Szukał tego właśnie teraz, w cieple jej skóry. - Jesteś zmęczona. - usłyszał swój napięty głos. - Spróbuj odpocząć. Rozmowa teraz ci tego nie da. - sama przyznała, że jest zmęczona psychicznie. Mógłby próbować zahipnotyzować ją, aby rozluźniła się i przysnęła ale skoro obawiała się koszmarów a on obiecał jej, że nie idą dziś już spać to dotrzyma słowa. - Może jak wrócimy do słońca to będzie łatwiej myśleć.- dodał jeszcze cichym głosem, przesuwając tylko raz kciukiem po jej szyi, a potem cofnął dłoń na jej zdrowy bark. Nie wiedział co innego miałby jej powiedzieć.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Miała dziwne przeczucie, że Eskil nieświadomie znalazł się w bardzo niewygodnym dla siebie położeniu. Jeszcze nie wiedziała, co to mogło konkretnie być. Nie miała pojęcia, jak to wszystko wyglądało w jego głowie i że właśnie przeżywał w jej obecności katusze. Nie ma co się dziwić, jej mózg nie funkcjonwał dzisiaj najlepiej i naprawdę potrzebowała wiele czasu, aby skupić się na czymś, a co dopiero wyłapywać mniejsze bądź większe szczegóły z samego otoczenia. Poza tym, co najważniejsze, wciąż nie wiedziała, co to wszystko dla niego znaczyło. Czy to, co im się przydarzyło w Hogwarcie miało jakiekolwiek większe znaczenie. Próbowała zachowywać się kompletnie normalnie, jakby nigdy nic się nie stało, bo nie wiedziała, co mogłaby innego zrobić. Z czasem było coraz trudniej. Bo nie wiedziała sama, czy chce udawać, że nic nigdy nie miało miejsca. Bardzo mocno zastanawiała się nad tym teraz, kiedy w końcu mogła spojrzeć w jego oczy. Widziała te uczucia, które się tam malowały. Frustracja, coś na kształt poddania się? Nie, to zdecydowanie nie pasowało do Eskila, to nie mógł być jej wilowaty. Ktoś paskudnie namieszał mu w głowie i z całą pewnością, nie tylko Robin była tutaj winną. Nie oderwała od niego wzorku, kiedy położył dłoń na jej szyi. Oddech jej przyspieszył, choć nie od dotyku (a przynajmniej tak próbowała sobie to tłumaczyć), ale od wysiłku jaki wkładała w to, aby utrzymać się w tej pozycji. Nie chciała słyszeć odmowy. Nie zbędzie jej faktem, że jest zmęczona. –Eskil, proszę. Naprawdę chcę wiedzieć. – podkreśliła mocno każde wypowiadane przez nią słowo. Wpatrywała się dalej uparcie w jego twarz, szukając oznak tego, że jednak znów jej ulegnie i będzie chciał powiedzieć, co faktycznie miał na myśli. –Przecież mówiłeś, że mogę ci ufać i że mi pomożesz. No to teraz pomóż mi to zrozumieć – oj, to było bardzo nie ładne zagranie i od razu go pożałowała, kiedy tylko użyła tych słów. Niestety, zostały już wypowiedziane i pozostało jej tylko dalej uparcie trwać przy swoim, bez względu na to, ile wysiłku ją to kosztowało. Nie była głupia, nie zbędzie jej prostym tekstem, który właśnie zaserwował. Na pewno zdawał sobie z tego sprawę, w końcu nie raz i nie dwa pokazywał swój upór i to, jak bardzo potrafiła dążyć do wyznaczonego sobie celu. Niestety, teraz to Eskil stał się jej celem. I to, co mógł jej właśnie przekazać.
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Nie potrafił tego ułożyć sobie w głowie. Czuł gorycz ilekroć pomyślał albo usłyszał o Hunterze. Coś w końcu zaczęło kiełkować w jego topornej łepetynie - boli bo eliksir miłości wyrządził mu krzywdę. Tak, to jest ta krzywda. Dlatego teraz gdy patrzy w ciemne oczy Robin to czuje w klatce piersiowej szybsze bicie swojego serca, bo przecież boli nie tylko jego, ale i dwie osoby, które chciał zatrzymać w swoim życiu na jak najdłużej. Dodatkowo Amortencja skrzywdziła też jego uczucia względem Robin, a świadomość uczuć Huntera do niej sprawiała, że chciał się wycofać bo przecież był tylko dzieciakiem, a oni znali się od lat. Nie miał szans. Nie potrafił zawalczyć skoro cały czas bolało. Uwiadomienie sobie przyczyny swojej frustracji i goryczy zdecydowanie pomoże mu w przyszłości ogarnąć się i całkowicie stanąć na nogi, ale teraz, gdy Robin tak na niego patrzyła i pragnęła wiedzieć to czuł, że cokolwiek powie to tylko dołoży jej krzywdy. Swoim zachowaniem zadała mu cios poniżej pasa, ale jak miałby się na nią o to gniewać? Już raz mu dzisiaj odpuściła, a teraz kiedy złapała jego wzrok nie mogłaby mu darować. Eliksir miłości sprawił, że poczuł się po dwakroć samotny. Niebieskie oczy pewnego półwila zalśniły łzawą zasłoną kiedy wytężył swoją siłę woli i odpowiedział intensywnym spojrzeniem, wchłaniając jej wzrok w sam środek swojego umysłu. Nim na dobre miał rozbrykać własną wilowatość zamknął oczy i odchrząknął. Nie może jej tego zrobić, to byłoby gorsze niż jej słowa, które go wszak ugodziły bo była to pewna forma manipulacji, której z reguły się poddawał. Amortencja mnie popsuła.- usłyszał swój zniekształcony z emocji głos. Cichy, ale własny. Nie otwierał powiek, były dosyć ciężkie. - Nie umiem się po niej pozbierać.- stało się. Powiedział to, co go nękało od miesiąca, a czego nie był świadomy. Właśnie teraz sobie to uzmysłowił. To spojrzenie Robin zmusiło trybiki w jego tępej głowie do intensywnej pracy, a usta do wypowiedzenia swojej słabości. - Ufam ci, ale miałaś odpocząć. Nic nie mów, po prostu spróbuj zasnąć, dobra?- nie chciał widzieć współczucia. Nie chciał widzieć teraz jej oczu, znać reakcji. Dostała to, czego chciała a zarazem on odkrył to, co go męczyło. Nic teraz z tym nie zrobią.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Naprawdę chciała zrozumieć, co się z nim działo. Dlaczego zachowywał się w taki sposób od dłuższego czasu. Widziała, że to nie jest ten sam beztroski Eskil, co to tak bezpardonowo wparował w jej życie i zawładną jego znaczną częścią. Ten Eskil przepadł, zniknął w pewnym momencie i nawet nie potrafiła precyzyjnie stwierdzić, kiedy to się stało. Może to przez to, że naciskała na niego w sprawie harpii? A może nieco później. Naprawdę gubiła się w tym wszystkim. Próbowała ułożyć sobie racjonalnie w głowie, lecz było to praktycznie nierealne. Wszystkie uczucia i myśli mieszały się nieustannie i nawet nie wiedziała, co było prawdą, a co jedynie odrealnioną częścią jej umysłu. Nie rozumiała, co i względem kogo czuje, nie wiedziała, jak osoby zainteresowane się z tym czują. W poradzeniu sobie z tym wszystkim nie pomagał fakt odnośnie tego, w jakim stanie się znajdowała. Rozbita psychicznie i fizycznie miała problem, aby skupić się na czymkolwiek więcej. I właśnie teraz, kiedy sądziła, że ku czemuś zmierza, że jest blisko odkrycia chociaż szczątkowej prawdy, musiała walczyć o nią niczym lwica. Poczuła ból w klatce piersiowej, kompletnie niezwiązany z jej aktualnym stanem fizycznym, widząc co działo się w oczach Eskila. Cholernie żałowała. Wszystkiego po kolei, a zarazem niczego konkretnego. Chciała, aby było tak jak dawniej. Zanim... no zanim nie wydarzyło się całe zło. Wiedziała jednak, że już nigdy tak nie będzie. Kiedy tak patrzyła w jego oczy, powoli zaczynała czuć ten charakterystyczny rodzaj skupienia tylko na osobie półwila. Jej umysł zupełnie nie miał sił ani szans z tym walczyć w takim stanie. Powoli kontur całego pomieszczenia tracił na ostrości. Zacierały się granice. Doskonale wiedziała, co to oznacza, do czego to prowadzi. Chociaż nie spodziewała się takiego zagrania wiedziała, że na nie zasłużyła. I kiedy powoli zaczynała godzić się już tym, że za chwile stanie się bezwolną kukłą w jego rękach, to uczucie minęło. Zamrugała kilkukrotnie zdziwiona, odzyskując ostrość obrazu. Eskil miał zamknięte powieki. Następnie usłyszała ciche słowa padające z jego ust. Ból w klatce piersiowej nabrał na sile. Zaciętość w oczach Robin odeszła w niepamięć. Było jej po prostu przykro, że przez nią w tym momencie cierpiał. Powoli ponownie położyła swoją głowę na jego klatce piersiowej, gotowa na to, że za chwilę zaprotestuje. Nie chciała, aby widział, że w jej oczach wzbierają łzy. Jeszcze nie zrosiły jego koszulki, choć wiedziała, że było to kwestią czasu. - Eskil, przepraszam... - wydusiła w końcu czując, jak jej gardło ściska się niebezpiecznie mocno. Miała dość wszystkiego. Dość tego dnia, tych wydarzeń. Dość popapranej sytuacji w której wszyscy utknęli. Chciała wrócić do czasów, kiedy jej największym zmartwieniem było, czy dzisiaj będzie spać w Chicago czy może w Nowym Jorku. Tak, wtedy było prościej. Podczas podróży nie musiała borykać się z takim bagażem emocjonalnym, którego powoli nie była w stanie udźwignąć. Ale nie chciała odsuwać się od Eskila. Na Merlina, jej zawsze zależało na nim. Aby czuł się jak najlepiej i mógł jej ufać. I teraz nie była w stanie wytrzymać faktu, że jednocześnie był tak blisko, a zarazem tak daleko.
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Uzdrowicielem to on nie był, a jednak posiadał w sobie zdolność mogącą ułatwić zasypianie. To dopiero nazywa się praktyczne wykorzystanie uroku półwila! Wystarczy trochę miękkiego głosu, intensywnego spojrzenia, siły woli aby druga osoba rozluźniła się, zapomniała o swoim spięciu, problemach, żalach. To pewien rodzaj odpoczynku. Mógłby właśnie teraz zaserwować to dziewczynie i był do tego dosłownie o krok kiedy przypomniał sobie jej reakcję w bibliotece. To nie fair. Jej zachowanie i teraz jego reakcja. Nieudolnie próbował zmienić temat, aby nie zdradzać się ze swoim silnym żalem ale przecież i tak go przejrzała i przymusiła, aby wyznał co leży mu na sercu. Z drugiej strony gdyby nie to, to nie wiedziałby co się z nim dzieje, a teraz świadomość miała mu w końcu pomóc się z tego otrząsnąć. Może podpyta Lucasa, powinien wiedzieć jak przywrócić swoją psychikę na właściwy tor skoro jeszcze nękała go frustracja z myślą, że jest i będzie sam, bo nie wie już co się w nim dzieje. Nie mógł wyrzucić ze swojej głowy Huntera, ale dzielnie się starał, umówili się, podjęli w końcu rozsądną decyzję. Przejdzie im. Minie. Przestanie za nim tęsknić, a potem uzmysłowi sobie, że przecież dalej lubi Robin tylko zostało to solidnie przytłumione. Niestety obawiał się, że będzie wtedy za późno. Nie miał sił rzucać się w wir walki o nią skoro w jakiś sposób ją miał. Nie chciał patrzeć na wyraz jej twarzy kiedy uzmysłowi sobie, że wypowiedziane słowa są bolesne i zarazem wyjaśniające dosłownie wszystko. Wykrzywił usta słysząc jej zbolały głos i rozmasował jej zdrowe ramię kiedy położyła głowę na jego klatce piersiowej. - E tam, zdarza się najlepszym. - nie wiedział co chciał tymi słowami udowodnić, ale musiał przecież zbagatelizować to, aby Robin nie załamywała bardziej niż już jest. - Ktoś mądry powiedział, że to samo w końcu minie więc nie ma co się tym przejmować. - sięgnął po kawałek kołdry i przykrył Robin, nieświadomy, że oszczędzała mu widoku napływających do oczu łez. - Mówię ci, wrócimy do Hogwartu i wszystko będzie jak dawniej. - zapewniał i siebie i samą Robin. Nie określał o które "dawniej" mu chodzi chcąc wierzyć, że cokolwiek się nie wydarzy to będą cały czas we własnym towarzystwie.
+
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Z pewnością byłoby to praktyczne wykorzystanie wrodzonych zdolności, które posiadał półwil. Niemniej cieszyła się, że ostatecznie nie zdecydował jej tego zrobić. Mimo wszystko chciała być świadoma tego, co się działo. Owszem, tematy przez nich poruszane nie były prostymi, ale jaki był sens ich unikać? Ona po prostu chciała wyjaśnienia, bez względu na to, jak bardzo okrutne miałoby ono nie być. No i dostała tę prawdę, a ta zabolała. Choć nie tyle świadomość wagi wypowiadanych przez niego słów, co przede wszystkim, jak wiele bólu mu tą prośbą sprawiła. Zamknęła powieki skupiając się na tym, aby się nieco uspokoić. Próbowała trzymać swoje łzy na uwięzi, ale czuła, że niedługo sromotnie przegra tę walkę. Na szczęście, nie mógł tego zobaczyć. Pozycja w jakiej się znajdowali skutecznie to uniemożliwiała. Prychnęła pod nosem słysząc jego słowa i czując się przez to jeszcze gorzej. Jak to możliwe, że nawet w takiej sytuacji, to on próbował pocieszać ją, a nie na odwrót? Przecież to kompletnie irracjonalne. Nie wiedziała, czy chciała aby to wszystko mijało, cokolwiek to było. Bała się, że jutro wszystko stanie się inne, a ona nie dostosuje się do tej inności. Cholernie obawiała się momentu, w który Eskil stwierdzi, że ona jest zbędna na tym etapie jego życia. Za bardzo się przywiązała. Nie chciała musieć się odwiązać. -Jak się ode mnie odsuniesz, to przysięgam, że cię zabiję... - burknęła pod nosem, słysząc jego kolejne słowa. Nie zamierzała pozwolić na to, aby rozluźnić tę relację. No po prostu nie. Przymknęła powieki czują, jak podciągnął wyżej kołdrę. Była zmęczona, cholernie zmęczona. Wydarzenia ostatnich kilkunastu godzin naprawdę ją wykończyły, zarówno psychicznie jak i fizycznie. Chciała odpocząć. Nawet nie wiedziała, w którym momencie odpłynęła. Jej oddech uspokoił się i wyrównał. Spała mocnym, głębokim snem, przytulona do jego piersi. I stało się coś, czego kompletnie się nie spodziewała. Nie śniła o niczym.