Niewielki lokal, który pełni jednocześnie funkcję antykwariatu i biblioteki, gdyż nie wszystkie książki są na sprzedaż i można je jedynie wypożyczyć. Wśród księgozbioru znajdzie się kilka pozycji opisujących historię Torsvårg i dzieje skandynawskich czarodziejów, ale też nie zabraknie ksiąg z legendami i mitami nordyckimi. Niestety znaczna większość napisana jest w języku norweskim i nie obejdzie się bez pomocy tłumacza. Zawsze jednak pozostaje opcja przeglądania rycin i ruchomych fotografii. Najprzyjemniej będzie ulokować się na miękkiej kanapie w kolorze butelkowej zieleni. Choć mebel pamięta jeszcze czasy młodości Flamela, to wciąż jest nieziemsko wygodny. Ach, no i pamiętajcie! Żadnych hałasów czy jedzenia!
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Czuła nie małą ekscytację. Jeszcze nigdy nie była w Norwegii i naprawdę bardzo się cieszyła, że akurat tam szkoła postanowiła ich wysłać na ferie zimowe. Kiedy tylko informacja o tym, gdzie się wybierają, została podana dla ogółu, Robin od razu zaczęła studiować jak najwięcej informacji na temat tego kraju. O tym, co jedzą mieszkający tam czarodzieje, czego raczej unikają, jakie są charakterystyczne dla tego miejsca zwierzęta. I, co dla niej najważniejsze w ostatnim czasie, czy jest tam jakiekolwiek miejsce, gdzie będzie w stanie uzyskać tak potrzebne dla niej informacje. Temat hipnozy stawał się dla niej ważniejszym z każdym kolejnym dniem. Budziła się i myślała o tym. Kładła się spać z myślą, że tego dnia musi zdobyć więcej informacji. Nikt prócz Huntera nie wiedział o jej dziwnym zainteresowaniu. Wiedziała, ze wtedy popełniła błąd mówiąc mu o tym. Każda kolejna osoba miała reagować w bardzo podobny do niego sposób, czyli kompletnie odwodząc ją od pomysłu. A ona po prostu wiedziała, że nie odpuści. Nie było takiej opcji. Jej ostatnia podróż do Doliny Godryka zaowocowała zdobyciem jednej książki dotyczącej hipnozy. Niestety, informacje tam zawarte były dla niej kompletnie niezrozumiałe i zupełnie przestarzałe. W końcu Robin zrozumiała, że książka ta pochodziła przynajmniej z przed dwustu lat i śmiała twierdzić, że bardzo wiele od tego czasu się zmieniło… Musiała zdobyć bardziej aktualne informacje. I czuła, że udanie się do wciąż aktualnego antykwariatu będzie dobrym rozwiązaniem. To więc uczyniła niemalże pierwszego dnia po przyjeździe do Norwegii. Ubrała się grubo, bo wszechobecny mróz był naprawdę paskudnym zjawiskiem. Do torebki zapakowała przezornie eliksir wiggenowy. Od ostatniej przygody z harpią, nie rozstawała się z nim. Felinus powinien być dumny z tak dojrzałej postawy, jaką się wykazywała Robin. Ściskając różdżkę w kieszeni płaszcza ruszyła przed siebie, przy okazji robiąc kilka zdjęć całej wioski, aby mieć co udostępnić na wizzboku. Dźwięk małego dzwoneczka obwieścił jej wejście do antykwariatu. Dziewczyna rozejrzała się dookoła, ale nie zarejestrowała zbyt wielu klientów. Wzruszyła na to ramionami i podeszła do pierwszej z półek zatytułowanej „Zaklęcia i Uroki”. Zaczęła badać palcem grzbiety książek i odczytując ich kolejne tytuły. Cóż, zapowiadały się długie poszukiwania…
Lokal choć niewielki to był obficie wyposażony. Znaleźć można tu naprawdę wiele interesujących pozycji, wszystko wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Dzisiejszym sprzedawcą i bibliotekarzem był Anders Erikkson o czym świadczyła plakietka umieszczona na jego klatce piersiowej. Usłyszawszy dzwoneczek przy drzwiach wyłonił się z bocznej części antykwariatu dopiero po około pięciu minutach. Przez jakiś czas pozwalał jej samodzielnie poszukiwać upragnionej pozycji jednak gdy nie wyglądała na zdecydowaną, przeszedł za kontuar i oparł się o niego, zerkając na klientkę. Odezwał się najpierw w języku norweskim. - God morgen, trenger du hjelp? Bøkeravdelingen har mange fraksjoner. - jego tembr i bardzo silny akcent sprawiał, że dla obcokrajowca język był dosyć trudny do zrozumienia. Dosyć szybko odgadnął po mimice bądź słowach dziewczyny, że w tym języku mogą się nie dogadać. - Dzień dobry. - odezwał się niewyraźnym angielskim. - Pozycji są w norweski, drogi pani. Co pani szuka? Chętnie pomogę. - poprawił okulary i podszedł do klientki gotów wspomóc ją tak jak tylko to potrafił. Nie wiadomo kiedy cały antykwariat opustoszał. Miejsce wydawało się naprawdę zwyczajne, a antykwariusz przypominał ukochanego dziadka, który sadzał sobie na kolanach wnuczęta i wsuwał im do dłoni czekoladowe cukierki.
______________________
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Pomimo tego, jak pilnie prowadziła swoje poszukiwania, miała jeden, bardzo zasadniczy problem; nie znała języka norweskiego a tutejszy antykwariat nie obfitował w lektury, które mogłyby być napisane w jej ojczystym języku. Wkurzało ją to niemiłosiernie, bo przecież nie po to tutaj przyszła, aby rozprawiać się z problemem kompletnej nieznajomości języka w kraju, w którym był on urzędowym. Z każdą kolejną pozycją wpadającą jej w dłonie, coraz wyraźniej marszczyła brwi, tym samym przystrajając swoją twarz w dość wyraźną frustrację. Coś jej podpowiadało, że wychodzi pewnie właśnie na debila, ale trudno, nie zamierzał się tym przejmować. W końcu po prostu musiała trafić na jakiś tytuł anglojęzyczny. Słysząc nagle czyiś głos, prawie że podskoczyła do góry. Kompletnie zapomniała, że przecież nie mogła być w antykwariacie sama! Uspokoiła się jednak, widząc, że jest to wyglądający do niej zza lady sprzedawca. Słyszała, że coś do niej mówił, ale kompletnie tego nie rozumiała. Oczy wylazły jej niemalże z orbit, kiedy praktycznie że odruchowo zaczęła do niego mówić -Guten Morgen, leider verstehe ich dich nicht, ich spreche Deutsch und Englisch.* - nie potrafiła wyjaśnić, czemu wybrała akurat język niemiecki. Przecież to nawet nie był jej ojczysty język! Owszem, posługiwała się nim równie płynnie, jak angielskim, ale, na Merlina, jakie było prawdopodobieństwo, że ten pan mógł go akurat znać? Odchrząknęła, kiedy zaczął do niej mówić po angielsku i wysłała mu przepraszający uśmiech. Oczywiście wszystko wcześniej przemyślała i uznała, że najgorszym, co może zrobić, to wparować do antykwariatu i od razu zacząć wypytywać o hipnozę, bo chciała się jej nauczyć. Wtedy uznano by ją za kompletną debilkę i wysłano na księżyc. Historia, którą przygotowała była bardziej dopracowana. - Przepraszam, że nie znam norweskiego. Niemniej, jestem tutaj na wycieczce szkolnej, nauczyciel poprosił nas o napisanie referatu odnośnie wpływania na cudzy umysł w Norwegii przez innych czarodziejów. Jak to jest tutaj postrzegane przez ludzi, jakie są regulacje prawne. Może coś w odniesieniu do wili? - kłamstwo miało to do siebie, że w znacznym stopniu było prawdą. Dziewczyna patrzyła sprzedawcy cały czas prosto w oczy, nie wahając się nawet przy jednym słowie. Była kompletnie pewną tego, co mówiła. Zresztą, mówienie o wilach przychodziło jej nader naturalnie, w końcu bardzo długi czas poświęciła na rozwijanie tego tematu.
*Dzień dobry, niestety nie mówię w tym języku, mówię po niemiecku i angielsku
Pan Anders uśmiechnął się z rozbawieniem, ale i widocznym niezrozumieniem. Nie, nie znał niemieckiego jednak zaczynał już wątpić czy dogadają się chociaż w języku angielskim. Skoro przybyła do norweskiego antykwariatu to powinna znać chociaż ten drugi język, bo inaczej nie znajdzie tu niczego, co byłaby w stanie przeczytać bez tłumaczek. Podszedł do niej na przyzwoitą odległość i splótł ręce za plecami. Oczy miał szare niczym dwa kamyki rzucone na białym chodniku. Wysłuchał kłamstwa i nie było po nim widać, aby miał nie uwierzyć. - Dosyć nietypowa temat szkolny. - wyraził swoje zdziwienie wszak jak dla Andersa to w szkole powinni uczyć się obrony praktycznej przed magią, a wpływ cudzego umysłu? W dodatku w Norwegii? Niezbyt mu to pasowało, ale kimże był, aby wpadać w kwalifikacje zagranicznych nauczycieli. - Tutaj jest to niemili widziana praktyka. Rzadko znana, a już tym bardzi niedostępna dla nieupoważnionych osób. - zlustrował ją uważnym wzrokiem znad swoich okularów w czarnej oprawce. Najwyraźniej sugestia dotycząca wili musiała uśpić tymczasowo jego czujność. - Zatem w złym dziale pani szuka. - uniósł brew i ruszył w przeciwną stronę do innych regałów, w norweskim języku prosząc, aby podążyła za nim. Wyciągnął swą ciemnobrązową różdżkę i wprawił w ruch kilka okładek tomiszczy. Po kilkunastu sekundach w powietrzu zatrzymało się dwanaście podręczników różnej szerokości. - Tutaj pani ma "Jak bronić się przed transmutacjami wila", "Osiem znaków rozpoznania wila", "Jak unikać uroku wila i przy tym nie zginąć"... - wymienił jeszcze kilka niewiele znaczących tytułów. - Dziedzina ochrony wpływu na umysłu, droga pani, to dziedzina dla profesjonalistów. - dodał i popatrzył na nią z większą uwagą, jakby zaczynał powątpiewać czy to faktycznie jest zadanie domowe. - Tym bardziej niemile widziana. - tutaj chyba podsuwał pewne zakamuflowane ostrzeżenie. Nie miał pojęcia czego ta dziewczyna tak naprawdę chce, ale skoro miała to być prawda to powinna zadowolić się dwunastoma lewitującymi przed nią pozycjami.
______________________
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Robin doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że kiedy chciała, bardzo przekonująco potrafiła udawać coś, co przyszło jej aktualnie do głowy. Pod tym względem jej wygląd był błogosławieństwem. Odejmowała sobie w ten sposób kilka lat, wyglądała jak nastolatka. Jeszcze te wielkie oczy, w których to potrafiło odmalować się tak wiele skrajnych emocji. Tak jak teraz, kiedy to w bardzo przekonujący sposób udawała, że faktycznie, temat tej pracy jest co najmniej dziwny, ale kimże była dziewczyna, aby dyskutować z nauczycielem, który ją zadał? Wzruszyła delikatnie ramionami, jakby kompletnie się z nim zgadzała. W końcu, taka niepozorna dziewczynka jak ona, przecież nawet nie powinna interesować się podobnymi zagadnieniami. Wysłuchała jego słów, wciąż patrząc mu prosto w oczy. - To tak samo, jak w Wielkiej Brytanii, uważana jest za nielegalną i nie ma zbyt wielu źródeł, aby pozyskać informacje. Tym bardziej rozumie już pan, dlaczego ten referat jest taki trudny. A ja po prostu muszę zdobyć wybitny - W jej oczach pojawiła się determinacja, która kompletnie nie była związana z rzekomym referatem, ale przede wszystkim z tym, że faktycznie musiała zdobyć informacje na temat hipnozy. Ochoczo poszła za nim do odpowiedniego w jego opinii działu. Przyglądała się temu, jak wyciągał kolejne książkę i każda z nich stanowiła o wilach oraz tym, w jaki sposób ich unikać. Wzięła w dłoń tę o tytule "Jak nie zwariować z wilami" i zaczęła ją kartkować ze szczerym zainteresowaniem. Może powinna ją kupić Eskilowi? Westchnęła w nieco teatralny sposób. - Czyli odpowiednią książkę o wilach już mam - pomachała wesoło tą, którą wciąż trzymała w dłoni, posyłając naprawdę ciepły uśmiech w stronę sprzedawcy. I jakby udając, że kompletnie nie dostrzegła ostrzeżenia, które posłał w jej stronę. Nie wiedział, co ją motywuje i dlaczego musi to zrobić. Nie zamierzała mu tego tłumaczyć. - Niestety, profesor wyraźnie zaznaczył, że oklumencja nie powinna być częścią tego referatu. Przede wszystkim powinniśmy postawić na genetykę wil, legilimencję i hipnozę - delikatnie wzruszyła ramionami, wciąż patrząc mężczyźnie w oczy. Miała nadzieję, że jej pewność siebie zostanie w tym momencie potraktowana jako atut, nie jako jej własny gwóźdź do przysłowiowej trumny. Pierwszy raz wprost powiedziała dokładnie to, czego potrzebowała. I o ile wilowatość w tym momencie miała w naprawdę głębokim poszanowaniu, tak nie mogła nie wyjść stąd nie wiedząc nic więcej odnośnie hipnozy.
Stali w części bocznej antykwariatu, gdzie znajdowało się biurko pana Erikksona. Podczas rozmowy gdzieś z tamtych rejonów zaczął dobiegać dziwny przytłumiony pisk i dziwny dźwięk, coś pomiędzy szumem a szuraniem. Antykwariusz nie wydawał się tym przejmować. Minę miał wciąż tak samo zainteresowaną. - Sugeruje pani, że jest to na referat? Mógłbym dostać nazwisko pana tego profesori? - uśmiechnął się tutaj tak przyjemnie, niemalże dobrotliwie. Wyglądał jak niegroźny dziadzio, który mógłby idealnie odnaleźć się w roli brytyjskiego świętego Mikołaja. Wszelkie swoje myśli ukrywał głęboko pod kopułą czaszki. Wydawał się troskliwy, zainteresowany. Dziewczyna robiła wrażenie swoją postawą, wydawała się być naprawdę pewna tego, czego chce. Czyż jednak nie wiedziała z kim rozmawia? Anders miał sześćdziesiąt lat i ta praca była jego formą emerytury. Ileż znamion i znaków skrywało jego ciało, ileż tatuaży, które mogły podpowiedzieć, że nie był nigdy wzorowym czarodziejem. Czyż jednak nie lepiej wierzyć temu, co się widzi? Zerknął na okładkę, a jego usta opuścił uśmiech, ustępując miejsca norweskiemu mamrotaniu. - Zapraszam zatem panią. - wskazał rękę swoje biurko. Ruszył w tamtą stronę i zachęcił, aby usiadła na krześle. Zajął miejsce naprzeciw i cały czas ignorował ten niegłośny pisk. Wyciągnął kilka plików pergaminów na blat. Skinął różdżką i lewitujące książki powróciły na swoje miejsca, a rolety wiszące przy oknach bardzo gwałtownie się zasłoniły. Był to niczym akt oddzielający następny rozdział przedstawienia. Pan Anders zdjął okulary i odłożył je na stertę plików, a potem przeniósł chłodny wzrok na dziewczynę. Nie miał w sobie ani trochę tego dziadkowego ciepła sprzed chwili. - Czy ty uważasz mnie za idiotę? - zapytał też innym tonem przypominającym mroźny nocny powiew. - To głupota, jeśli myślisz, że pierwszy lepszy antykwariusz da ci dostęp do materiału za który może trafić do więzienia.- powietrze w tym miejscu zgęstniało. - Gdzie się uczysz? - zapytał tonem sugerującym przemyślenie swojej odpowiedzi.
______________________
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Może i nie powinna podchodzić do tego wszystkiego w tak lekki i luźny sposób. Niemniej uznała, że zgrywanie niewinnej i kompletnie niepewnej osoby będzie lepszym sposobem na to wszystko, niż mówienie wprost, po co się przyszło. W końcu hipnoza wciąż pozostawała nielegalna. Ludzie unikali jej jak ognia, nie mówili o tym głośno. Bali się tego i traktowali w nieodpowiedni sposób. Ona sama hipnozę postrzegała jako możliwość obronienia się, nie jak coś, czego nie powinna robić. - Oczywiście, profesor Fairwyn - powiedziała od razu, nawet bez najmniejszego zająknięcia. Tę kwestię również miała przemyślaną. Zgonić wszystko na profesora, który już nie jest w szkole i który wybył baaardzo daleko od kraju, w którym ona przebywa. Plan idealny. Podobnież. Dalej uśmiechała się ciepło, kiedy mężczyzna zaprosił ją do kontuaru. Nie była pewna, kiedy to wszystko pierdolnie w epicki sposób. Usiadła na wskazanym przez niego krześle. Skoro on ignorował delikatne popiskiwanie to i ona nie zwracała na nie większej uwagi uznając, że w razie czego będzie w stanie sobie poradzić. Wzdrygnęła się słysząc huk opadających zasłon. Rozejrzała się wokół z zaskoczeniem zauważając, że nagle zrobiło się ciemno. Dobrotliwy uśmiech zniknął z twarzy jej gospodarza. Uznała, że to moment, kiedy należało przestać zgrywać słodką idiotkę i pokazać, jaką osobą jest naprawdę. Nie bacząc na jego poważny wyraz twarzy, sama utkwiła w nim podobne, bardzo mocne spojrzenie. Zniknęły wesołe ogniki z oczów, a zamiast tego pojawiła się determinacja, której mógłby jej pozazdrościć nie jeden czarodziej starszy przynajmniej o kilkadziesiąt lat. - Nie uważam pana za idiotę - od razu powiedziała, twardym głosem. - Czy to ważne, gdzie się uczę? Ważne, jest to, czego muszę się nauczyć. - nie wiedziała, co ją do tego podkusiło, ale skoro grała już teraz w otwarte karty, to zamierzała robić to dalej. Dlatego wyciągnęła przed siebie swoje lewe przedramię i zamaszystym ruchem odsłoniła nagą skórę. Jednocześnie odsłoniła również trzy paskudne i bardzo głębokie blizny, które już zawsze miały jej przypominać niektóre rzeczy. - Niech mi pan uwierzy, że mam poważny powód dla którego potrzebuję tych informacji - nie wiedziała, czy jej uwierzy, czy raczej uzna za kompletną debilkę. Wpatrywała się wciąż w jego twarz, nawet bez cienia lęku. Chyba postradała zmysły. Ten mężczyzna mógł jej zrobić bardzo poważną krzywdę, bez nawet chwili zawahania. Ale z drugiej strony... co miała do stracenia? No właśnie, nic. Opuściła rękaw swojej kurtki, czekając na to, jaką mężczyzna podejmie decyzję.
Na zewnątrz zerwał się porywisty wiatr. Uderzał głośno w okiennice, przedostając się przez szczelinki i wprawiając w ruch dygocące rolety. Zapanował tu lekki półmrok, który skutecznie zagłuszał jasność wyposażenia. Antykwariusz wsłuchiwał się w ton głosu dziewczyny, czytał z jej twarzy na wszystkie znane sobie sposoby, a jednak wszelakie wnioski zachowywał dla siebie. Z każdą upływającą minutą wydawać by się mogło, że jego mimika subtelniej nieruchomiała. Przeniósł wzrok na podłużne blizny na jej przedramieniu i jeśli zrobiło to na nim wrażenie, to dało się to rozpoznać jedynie po mocniej zaciśniętych ustach. Przeniósł wzrok na ramkę ze zdjęciem, a potem otworzył szufladkę. Objął wielką ręką nieduży przedmiot, a następnie położył go przed nimi. To było źródło pisku, teraz już malutki element nie wydawał z siebie dźwięków, ale obracał się powoli niczym bączek dla dzieci. - Kłamiesz. - oznajmił, wskazując brodą na swój całkiem sprawny fałszoskop, który od początku informował go swym dźwiękiem o momentach nieuczciwości dziewczyny. - Naprawdę wierzysz, że znajdziesz tutaj tę wiedzę? - pytał spoglądając na nią z niedowierzaniem. - Wymyśl lepszą bajkę jeśli szukasz do niej dostępu. To jest czarna magia, dziewczyno. - ale tego najwyraźniej była pewna. Uniósł rękę do swojej twarzy i głośno westchnął. - Odłóż swoją różdżkę, bo nic ci tu nie grozi. A potem dokładnie powiedz mi jak masz na imię, gdzie się uczysz i dlaczego interesuje cię ta dziedzina. Odpowiedź "muszę" czy blizny, które mogą być transmutacyjną sztuczką metamorfomaga mnie nie przekonują. Postaraj się, a być może przypomni mi się ciekawy tytuł, który cię zainteresuje. - oznajmił cichym, dosyć dudniącym tembrem. Fałszoskop cały czas leżał między nimi i gdy Anders przemawiał to nawet nie drgnął. Szare oczy niczym dwa małe kamyki patrzyły na dziewczynę przenikliwie. Nigdy nie wiadomo kiedy można zaufać a kiedy jednak warto trzymać język za zębami. Wszystko rozchodziło się o podjęcie ryzyka.
______________________
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Kompletnie zapomniała o tym, gdzie się znajduje i kogo może mieć przed sobą. To nie była Wielka Brytania. To był kompletnie dla niej obcy kraj a ona perfidnie właśnie testowała cierpliwość tego mężczyzny, kompletnie nie mając pojęcia na co się pisze. Obserwowała go uważnie czekając na to, aż zdradzi jakiekolwiek emocje, coś co powie jej, czy za chwile zostanie przemieniona w żabi skrzek i słuch o niej zaginie, czy może jednak uda jej się wyjść z tego antykwariatu. Zagadka dziwnego piszczenia została rozwiązana szybciej, niż Robin sądziła. Zerknęła przelotnie na fałszoskop, który mężczyzna wyjął na blat biurka. Kręcił się w oszalały sposób, obwieszczając wszem i wobec wszelkie jej kłamstwa i kłamstewka. Czyli teraz nie pozostawało jej nic innego, niż szczerość. - Kłamałam w sprawie referatu, ale nie tego, że naprawdę potrzebuję tej wiedzy - oznajmiła, wciąż patrząc mu prosto w oczy. -I, szczerze mówiąc - tu uśmiechnęła w nieco ironiczny sposób nawiązując do tego, jak to odkrył, że kłamie - nie sądzę, że posiada pan jakiekolwiek książki odnośnie interesującej mnie hipnozy. Ale od czegoś musiałam zacząć. - zamilkła, aby posłuchać dalej kolejnych jego słów. Kiedy westchnął, wiedziała, że chyba jedna nie umrze jeszcze dzisiaj. Sama też jakby nieco bardziej się rozluźniła, ale wciąż starała się nie tracić czujności. Posłusznie odłożyła różdżkę, aby pokazać mu, że naprawdę nie ma nic złego na myśli. Może to było kluczowe w tym wszystkim? Mówić prawdę? Ale przecież nie mogła wpaść do antykwariatu i na wstępie rzucić, że szuka informacji o hipnozie! Na Merlina, nikt tak nie robił. Westchnęła również by na chwilę spuścić wzrok. Kiedy ponownie go uniosła w jego stronę, wciąż była tam bardzo duża dawka pewności siebie. - Blizny, które pan widział, nie są efektem transmutacji, czy metamorfomagii, ale zbyt naiwnego stosunku względem harpi oraz wilowatej strony tej osoby. Moje imię to Robin i uczę się w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Po prostu zbyt późno zrozumiałam, że mój umysł może nie należeć tylko do mnie. Wiem, że ta nauka może być cholernie trudna, w końcu to sztuka czarno magiczna. Ale proszę mi wierzyć, przemyślałam to oraz to, na co się piszę. Nie chcę władać cudzymi umysłami, jedynie bronić się przed tym, co te umysły mogą robić mnie. Widziałam na własne oczy, że oklumencja nie jest odpowiedzią na to, z jakimi atakami mogę mieć do czynienia, a wręcz może przynieść opłakane skutki. Więc uznałam, po naprawdę długich przemyśleniach, że najlepszą obroną, jest atak w takiej sytuacji - nie wiedziała, dlaczego postawiła na taką szczerość. Chyba jeszcze nigdy względem nikogo nie powiedziała tak dużo odnośnie swojego planu nauki hipnozy i tego, co naprawdę ją motywowało. Bo nie zamierzała pozwolić na to, aby ktokolwiek mógł dosięgnąć jej umysłu, w jakimkolwiek celu. A najlepszą obroną, jest atak...
Nie była pierwszą osobą zaciekawioną zakazaną magią, a która szukała wiedzy właśnie tutaj. Gościł tu około trzech młodych Norwegów, którzy żądni informacji gotów byli zrobić wszystko . Najwyraźniej jego antykwariat jest bardziej sławny niż przypuszczał. Biblioteczka zawierała wiele pozycji, niektóre były rzadkimi okazami, ale czarna magia? Dobry trop, ale według Andersa dziewczyna za bardzo ryzykowała próbując wmówić mu, że nauczyciele w jej szkole zadają taką tematykę referatów. Nie byli w przedszkolu. Tutaj bajeczki powinny być bardziej przekonywujące. - Gdybyś trafiła na nieodpowiednią osobę to być może właśnie teraz miałabyś nakładany czar zapomnienia, a te znowuż miewają opłakane skutki gdy obiekt czaru się temu opiera. - może gdy jej podsunie obraz tego, co mogło ją spotkać gdyby trafiła w nieodpowiednie miejsce to może coś w niej zatrybi i zrozumie jakie to niebezpieczne. Z drugiej strony, to nie jego sprawa. To ona ryzykuje swoim życiem, a on… może na tym zyskać, jeśli dziewczyna udowodni siłę swego przekonania. Wysłuchał jej krótkiej historii, unosząc krzaczaste brwi w zdziwieniu, gdy opisała swoje blizny. Nie dał się jednak wciągnąć w tę tematykę, koncentrując się na tych informacjach, które były tu niezbędne. Odchylił się na krześle i pogładził palcami swą brodę. - Fakt, najlepszą obroną jest atak. W tym się zgodzimy. - odparł zwięźle, unikając komentowania jej historii bardziej niż to konieczne. Chciała się bronić, to normalne. - Cóż, nawet tysiąc ksiąg o tej dziedzinie nie da gwarancji, że zrobisz chociaż krok w dobrą stronę. - uprzedził i westchnął bardzo ciężko. - Umówmy się zatem, Robin. Udowodnisz mi siłę swojego przekonania i samozaparcia. Wyświadczysz mi przysługę, a jeśli ją wykonasz to udostępnię ci pojedynczą kopię pewnego egzemplarzu, który da ci samą podstawową wiedzę teoretyczną dla początkujących hipnotyzerów. Księga ta jednak obróci się w proch gdy tylko skończysz czytać ostatnią stronę. Nie będzie powrotu do poprzednich rozdziałów. - rozłożył ręce na boki jakby chciał powiedzieć "zabezpieczenia niewykrywalności mojej skromnej osoby". Skoro gotowa była ryzykować… - Jak wiele jesteś w stanie zrobić, Robin, aby dostać tę księgę? - zapytał i zerkał na fałoszkop, który miał cały czas informować kiedy któreś z nich sili się na nieuczciwość.
______________________
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Nie spodziewała się, że to wszystko przyniesie takie efekty. Podejrzewała, że wiele osób przed nią, jak i wiele osób po niej, wstąpi do tego antykwariatu z podobnymi pytaniami. Prawdopodobnie ten mężczyzna miała okazję widzieć więcej desperatów w swoim życiu, niż ona studentów w Hogwarcie. Jednak dla niej nie miało to większego znaczenia. Tak samo jak i fakt, że aktualnie sama zaliczała się do tego grona desperatów, którzy szukali odpowiedzi prawdopodobnie w kompletnie nieodpowiednim do tego miejscu. Uśmiechnęła się lekko słysząc kolejne jego słowa. Nie zamierzała mówić, że faktycznie, prawdopodobnie ten czar zapomnienia zadziałałby na niej bez problemu. - A skąd pewność, że nie umiała bym się przed tym obronić? - zapytała, dalej się uśmiechając. Na Merlina, za tę pewność siebie zapewne kiedyś po prostu dostanie w zęby i tyle będzie z nieustraszonej Robin Doppler. Widać, że jej słowa w jakiś sposób go przekonały. Gdyby nie to, zapewne nie mówił by dalej, bądź po prostu wyrzucił ją z tego miejsca i faktycznie użył zaklęcia, o którym wspomniał. Fałszoskop nie zawibrował nawet razu, pokazując, że wszystkie jej słowa faktycznie były jak najbardziej zgodne z prawdą. Widziała te podniesione brwi, ale taktownie tego nie skomentowała. Jak tak nad tym pomyślała, to nieco śmieszne, że historię jej blizn jako pierwszy, oprócz samego zainteresowane, poznał dziwny jegomość w kompletnie innym kraju, który być może posiadał informacje dla niej niezbędne. - Wiem, że tak jest. Wiem, że to dziedzina cholernie trudna i niedostępna dla wszystkich. Wiem, że być może nawet po latach nie będę w stanie zrobić nic. Ale nie mam wyboru i muszę spróbować - odpowiedziała od razu, słysząc jego zastrzeżenia co do tego, czy w ogóle będzie w stanie cokolwiek się nauczyć. Jej zainteresowanie wzrosło kiedy wspomniał o tym, co miałaby zrobić, aby pozyskać tytuł o którym wspomniał. Jedna jej brew minimalnie uniosła się ku górze. Ostatnie pytanie wywołało mało przyjemny uśmiech na jej ustach, który sprzedawca mógł uznać jako niewypowiedziane głośno potwierdzenie, że jest gotowa naprawdę na wiele. - Na czym miałaby polegać ta przysługa? I czy muszę wykonać ją samodzielnie, czy... mogę podzielić się tą wiedzą z zaufaną sobie osobą? - skoro od kilkunastu minut wciąż była z tym mężczyzną szczera, to postanowiła zaznaczyć, że jeśli zadanie miałoby przerosnąć jej możliwości, to zapewne nie będzie miała w planie wykonywać go samodzielnie. Naprawdę była zdeterminowana aby posiąść potrzebne jej informacje, niemniej nie była idiotką, bo te, jak powszechnie wiadomo, żyją bardzo krótko a ona planowała długie życie. Jeszcze nie była pewna, kogo mogłaby prosić o pomoc w tym zadaniu, ale z pewnością wiedziała, kogo nie zamierzała w to mieszać... Ślizgońska ekipa ewidentnie odpadała, to nie podlegało dyskusji.
Erikkson może i był cierpliwy ale pycha dziewczyny zaczęła go mierzić, co też pozwolił sobie okazać spojrzeniem i mimiką. - Bo jesteś zbyt pewna siebie i to cię zgubi, dziewczyno. Jeszcze wspomnisz moje słowa. - oplótł ręce na swoim brzuchu i lustrował wzrokiem młodą rozmówczynię. Im dalej brnęła w swoje przekonania tym samym Anders przestawał się przejmować jej losem. Była taka pewna siebie, a więc niech pójdzie prosto do gniazda smoka i zaiste, jeśli odzyska jego zgubę, będą mogli ubić interes. Jeśli nie odzyska to będzie się srogo zastanawiać czy interesować się jej dalszym losem. Jej gadanina robiła się identyczna. Mógł niemalże recytować jej słowa wraz z nią, bo słyszał to wiele razy "ja to wszystko wiem, ale daj mi wiedzę". Skoro tak, to jemu to nie zaszkodzi skoro jest zabezpieczony ze wszystkich stron w kwestii wykrycia. Gdy uśmiechała się, świergotała mu jak niczego nieświadoma ptaszyna, on milczał i patrzył na nią surowym wzrokiem, a nuż się dziecko opamięta. - Możesz, ale pod jednym warunkiem. Przyprowadzisz mi tę osobę po wszystkim, a ja osobiście wymażę jej pamięć. - nie będzie wspominać, że nie jest przy tym delikatny. Ona może myśleć, że ufa przyjacielowi/przyjaciółce, ale on poweźmie wszelkie środki bezpieczeństwa. - Dam ci swistoklik. - westchnął i nachylił się nad biurkiem. - Przeniesie cię do miejsca, gdzie urzęduje… pewien skurwiel mający w sobie mieszankę krwi prastarych wikingów i olbrzymów. Nazywają go Øks. - a oczach Andersa pojawił się złowrogi błysk gdy wspomniał o tym typie. - Ma moją własność, więzi ją w czarnej klatce. Odzyskaj ją, przynieś mi nienaruszoną, a dostaniesz księgę. - proste, czyż nie? Udać się w tajemnicze miejsce do jakiegoś troglodyty, odebrać nieznane coś i wrócić. Żywym. Minę miał poważną. Nie żartował. Nie tworzył póki co świstoklika, pozwalał dziewczynie przemyśleć czy aby jest pewna tego, na co chce się powziąć. Interes to inters, prawda?
______________________
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Być może i była zbyt pewna siebie. Nie wykluczała takiej możliwości, ba! Była przekonana, że tak właśnie jest. Niemniej, jednocześnie wciąż miała w głowie słowa matki, które upewniały ją w tym, że jeśli chce się czegoś wystarczająco mocno, to należy po to sięgać. To właśnie Edith nauczyła ją, że trzeba wierzyć w siebie i swoje umiejętności, bo w innym wypadku, nikt za nas tego nie uczyni. Od dawna kierowała się w swoim życiu tym twierdzeniem. Umiała rozróżnić, kiedy coś ma szansę powodzenia, a kiedy powinna sobie odpuścić. Teraz była naprawdę przekonana, że jeśli postara się wystarczająco mocno, to być może osiągnie jakiś rezultat. Uśmiechnęła się, słysząc kolejne jego słowa. W taki naprawdę szczery sposób. - Może nie będzie tak źle - stwierdziła dosyć cicho, z wciąż czającym się na ustach uśmiechem. Miała wrażenie, że mogła to wszystko rozegrać zdecydowanie lepiej. Ale jednocześnie wiedziała, że i tak poradziła sobie całkiem nieźle. Kiedy jednak wspomniał o tym, że jej potencjalnemu pomocnikowi zamierzał usunąć wspomnienia, uznała, że to zbyt wiele. Nie będzie ryzykować zdrowiem innych, ważnych dla siebie ludzi tylko po to, aby uzyskać coś, na czym by jej zależało. Nie, to zdecydowanie nie powinno odbywać się w taki sposób. Poza tym, nawet nie chciała sobie wyobrażać, co powiedziałby Felinus, czy ktokolwiek, gdyby obwieściła, co zamierza zrobić i po co. - W takim razie, wolę to jednak zrobić samodzielnie, jeśli nie ma pan nic przeciwko - oznajmiła w końcu. Słuchała kolejnych jego słów czując, jak gdzieś na granicy jej świadomości zaczyna rodzić się niewielka panika. Niemniej nie mogła teraz dać się jej złapać. Musiała zrobić wszystko, żeby zadanie się jej powiodło, czyż nie? - A... a skąd będę wiedziała, że to jest właśnie to, czego szukam? Co jeśli będzie tam dużo klatek z czarną zawartością? - zapytała jeszcze. Skąd mogła wiedzieć, czy jeśli narazi swoje życie i przyniesie mężczyźnie tę dziwną rzecz, to nagle nie powie jej, że no to jednak nie jest to. - Chyba powinnam wiedzieć wcześniej, co to będzie, prawda? - dodała po chwili, jednak to nie był już tak bojowy ton, jaki reprezentowała dotychczas. Zastanawiała się, czy zechce jej to zdradzić.
Widać było, że ta rozmowa wyczerpuje jego siły psychiczne. Miał spore dylematy moralne, ale ostatecznie stanęło na tym, że jeśli mają ubić interes to musi na tym solidnie skorzystać bo to on nadstawia kark i swoją dalszą karierę skromnego antykwariusza naraża na szwank. Niech dziewczyna się wykaże i mu udowodni żądzę swojej wiedzy. Jeśli nie podda się to znaczy, że ma w sobie wystarczająco samozaparcia, aby rozpocząć naukę z hipnozą. Wzruszył ramionami kiedy zrezygnowała z obecności towarzystwa. Fałoszkop nie wirował ani nie syczał, a więc jej wierzył. Tak, ufał swojemu przedmiotowi. Założył z powrotem okulary na nos i popatrzył na dziewczynę. - To feniks. Odzyskaj mojego feniksa z rąk tego dryblasa, a dostaniesz ode mnie księgę. Przyjdź tu za dwie godziny, przygotuj się, a będzie tu czekać świstoklik, który zawiezie Cię od razu na miejsce. Nie zwlekaj, bo im dłużej to się odkłada tym mniejsza szansa, że mój feniks przeżyje. - schował fałszoskop, po chwili objął palcami różdżkę, machnął nią w kierunku rolet, które momentalnie się odsłoniły i wpuściły trochę mroku nocy. Uśmiechnął się po dziadkowemu, niczym spokojny duży miś. - Będę czekać na pani tutaj. - powrócił do swojego łamanego angielskiego, pogodnego tonu i spokoju charakteru. Zupełnie, jakby w ogóle nie rozmawiali o niczym szczególnym.
______________________
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Nic dziwnego, że zanim podjęła się jakiegoś zadania, to najpierw chciała dowiedzieć się jak najwięcej odnośnie tego, jak to może się dla niej skończyć. Owszem, bywała naiwna i niekiedy zachowywała się w sposób kompletnie irracjonalny, niemniej nie aż tak, aby iść w kompletnie nieznane miejsce, by szukać kompletnie nie wiadomo czego, z polecenia kompletnie nieznanego jej mężczyzny... No, teraz chociaż wiedziała, czego powinna szukać. Skoro już miała pojęcie, że to feniks, to zawsze coś. Może jednak nie będzie to wszystko tak straszne, jak sądzi? Może nawet to przeżyje? W razie, gdyby jednak miała nie przeżyć, to przecież ogromnych strat nie będzie. Może Hunter i Eskil się przez to jakoś dogadają? Wiele pytań, tak mało odpowiedzi, a czasu na podjęcie decyzji było z każdą minutą coraz mniej. Wiedziała, że ten mężczyzna na pewno nie był z nią w stu procentach szczerym, ale nie mogła tego teraz kwestionować. Potrzebowała go i jego pomocy, a jak się okazywało, on potrzebował jej. Chciała jeszcze zapytać, dlaczego właściwie sam nie zamierza udać się w to miejsce, ale jak widać, w jego opinii wszystko zostało już powiedziane i nie było nic do dodania. Rolety uniosły się do góry a ona aż zmrużyła delikatnie oczy. Złapał w dłoń odłożoną wcześniej różdżkę, zaskoczona tym, jak szybko z tak parszywej osobowiści znów mógł stać się przemiłym i dobrodusznym dziadkiem. - W takim razie powinnam wrócić za niedługo - odpowiedziała tylko, wstając z zajmowanego przez siebie miejsca. Musiała się przygotować, a nie dał je na to zbyt wiele czasu. Miała powrócić za niedługo. Im szybciej, tym prawdopodobnie lepiej.