Naleigh Neglect - studentka Matthew Neglect - pięcioletni brat Nal. Birgitta Farrant - babcia rodzeństwa, lat sześćdziesiąt dziewięć
Od niedawna domek zamieszkuje również: Lauren Mallory - siedemnastoletnia Krukonka ucząca się w Hogwarcie, przyjaciółka Naleigh Charlotte Mallory - kilkumiesięczna siostra Lauren
Ojej, no wybacz mi tą jakże istotną pomyłkę! Po prostu do mnie jeszcze nie dociera wieść, że miałaby na świecie pojawić się Wills, bo jest na razie Charl! I tyle dzieciaków na razie wystarczy, hy hy! Swoją drogą, jak to możliwe, że Lotte lubuje się w bezmięsnych parówkach? Przecież to specjalizacja Luke'a! U niej w rodzinie nikogo nimi nie karmiono... TO PODEJRZANE! - Tak jest, kapitanie! Już teraz, na miejscu? Czy może na wynos? - zakpiła, zastanawiając się, jak to możliwe, iż ten głupek jeszcze śmie tak pogrywać! Nie dociera do niego, że jeszcze chwila a całkowicie przekroczy granice? A wtedy to może wyfrunąć przez okno! Swoją drogą... ten domek jest chyba jednopiętrowy, prawda? Cóż, owszem, coś takiego nie będzie podchodziło pod kazirodztwo, ale pod pedofilię już tak, hue hue. No bo spójrz... Za te kilkanaście lat Luke będzie już starym dziadem! Teraz też już jest stary, ale nie tak bardzo, ha! I nie wspominajmy, że Lau jest w tym samym wieku, jednak ona nie ma żadnych takich złych planów, które spowodowałoby wyrzucenie ją ze społeczeństwa. Ależ Lau wie, jak się należy zachowywać, wypraszam sobie! To Luke jest niewychowany, bo to przez te jego dzikie wrzaski wszystko wyleciało jej z rąk. No i te jego słownictwo! I ogólne zachowanie! Rozgościł się tutaj, jak nie wiem! Oj, Birgitta już by mu dała specjalną lekcję... Albo W, biegając za nim z chłostą, hy hy. - Zaraz mogę ci zafundować tutaj wojsko! Do roboty, ale już! Wykaż się, to może dostaniesz nagrodę. - mruknęła, starając się manipulować, o. Najważniejsze, to zadziałać na wyobraźnię i skłonić do działania! Ciekawe, co później z tego wyjdzie... Tak więc pan Lukosław udał się do łazienki, a Lau zajęła się małą Charlotte, która błądziła oczami po całej tej sytuacji. Krukonka zaczęła się zastanawiać, czy takie małe dzieci mogą coś rozumieć z takiego ogólnego, że tak powiem, obrazu. - No dobra, Char... - westchnęła, ściągając jej drugą skarpetę. - Nie przejmuj się tym kretynem. Jak chcesz, to możesz go oblać... Ewentualnie nasikać do wody i wtedy zacząć machać rękoma tak, aby zawartość wanienki się na niego wylała. W sumie, to pole do popisu zostawiam tobie, ale wiesz co? Zaskocz mnie, dobrze? - mruknęła, uśmiechając się doń i ściągając ostrożnie górę. I tak oto wparadował do pokoju Luke z wanienką pełną wody i z dość kwaśną miną. No, to ciekawe jak sobie teraz poradzi! Lau z niemałym lękiem zostawiła ich samych. Boże, co będzie, jak mała się utopi?! Przecież on jest taki nieodpowiedzialny, i dziecinny, i w ogóle, och! - Uważaj na nią, dobrze? - mruknęła z lękiem i pogłaskała dziewczynkę po główce. W sumie, to powinna to zrobić Gringott' owi, ale w jej mniemaniu ten zasługiwał w tej chwili tylko na potężnego kopa w dupę, ot co. Usunęła się do pokoju obok, mając zamiar spoglądać co jakiś czas do miejsca, w którym przeprowadzano teraz poważny zabieg, i coś, co mogło spowodować nagły atak nerwicy u Luke'a. - Zaraz dołączy tam też doniczka! - rzuciła w stronę drugiego pokoju, w którym znajdowała się biedna, mała niewiasta i zuy człek, który nie wiedział, jak się obchodzić z dziećmi! Tak, bo tylko jego głowa jest przeciążona! Zebrała na rękę okruszki ze stołu i wyrzuciła je do kosza w kuchni. Ale... było coś cicho. Odrobinę za cicho. Zero wrzasków, oskarżeń rzucanych w jej stronę... Co się dzieje?! Zdenerwowana ruszyła w stronę drzwi i aż musiała oprzeć się o framugę. Jęknęła z politowaniem. - No właśnie. Mógłbyś mi odpowiedzieć na pytanie. A więc, kurwa, co TO jest? - rzekła spokojnym tonem, wskazując na Lotte, która miała na głowie coś... na kształt irokeza. Wyglądała przezabawnie, ale Lau nie mogła w tej chwili pokazać, że coś ją śmieszy! Sama Char śmiała się jak nie wiem. - Prosiłam ciebie o to, żebyś ją wykąpał... a ty zamieniasz się w jakiegoś twórcę? Myślisz, że to twoja nowa rzeźba? Cholera, Luke, to żywe dziecko! - rzekła, klękając koło niego i myśląc, jakim zaklęciem by go tu potraktować. Otarła pianę, która zbliżała się do oczu Char. Naprawdę, nie był jej tutaj potrzebny wrzask związany z płynem w oku. - Jesteś nieodpowiedzialny. - powiedziała oskarżycielskim tonem, przyglądając się jego poczynaniom, jednak teraz w nie nie interweniując. Serio, zastanawiała się, jak to się skończy... Bo jeżeli nagłym rykiem, to ona małej uspokajać nie będzie! Do doniczki dołączy nowy obowiązek.
Luke Gringott
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Oj tam, zaraz podejrzane. Jak to możliwe? Otóż ja ci zaraz powiem.. Więęęc.. O, z pewnością musiała to odziedziczyć po ojcu Luke'u! Ciiicho, on jest jej ojcem i koniec! Nie ma żadnego "ale". Praw natury nie można podważać. Bawimy się w restaurację? Juuuuuuuupi! To Lau jest zacną kelnerką, tak? Ach, wspaniale, Luke klientem. - Na miejscu. I frytki do tego - uśmiechnął się ironicznie. Tak, tak, jednopiętrowy. Wiesz, trzeba uważać, żeby naćpana Naleigh nie miała na swej drodze zbyt wielu przeszkód... Jakim tam starym dziadem?! Będzie jakoś po trzydziestce, o ile nie pogubiłam się w tych trudnych obliczeniach, a jak wiadomo - ja i matematyka bardzo się kochamy i jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. Nie ma złych planów?! Owszem, bo właśnie jeden wcieliła w życie. I jeśli Lukosław bardzo się wkurzy to niestety, Lauren zostanie wyrzutkiem społeczeństwa o wiele szybciej niż myślisz. Ma się te kontakty, hueh. Wojsko? Cudownie! - Baczność! No baczność, słońce! Dobra, możesz spocz.. SPOCZNIJ MÓWIĘ! Ej, jaka nagroda? - spytał zaciekawiony. Kurde, udało jej się! Od razu przed oczami miał siebie, a wokół panienki z wachlarzami wiatraki oraz specjalny dzwonek. Wiecie, jak nimi tak fajnie zadzwonisz to od razu zjawia się sztab ludzi, którzy się pytają czego Waszej Wysokości brakuje. - Taaa, może z wsadzonym kaktusem od razu - mruknął. Doniczka to właśnie spadła, gdy wylewał herbatę. Uff, jak to dobrze, że nie ma właścicieli. Zajęty robieniem jakże uroczej fryzury Charlotte, nie zauważył, że do pokoju weszła Lauren. - TO? I-ro-kez - poinformował ją baaardzo uprzejmie. - Ja jestem nieodpowiedzialny? A niby kto zostawia dziecko sam na sam z osobą, na którą tak nagle spadło ojcostwo, hym?! - warknął. Chciał dokończyć swe dzieło, jednak.. Co ona tu jeszcze robi?! - Musisz tak nade mną stać? Ponoć miałaś sporo roboty - wypomniał. No co?! Artysta potrzebuje spokoju! Już prawie mu się udało, gdy.. Noż cholera! Co to dziecko robi?! - PRZESTAŃ CHLAPAĆ, BO.. BO NIE DOSTANIESZ PARÓWKI! - krzyknął w stronę dziewczynki. No jak ona tak śmie machać rękami, przy okazji rozpryskując wodę na wszystkie strony? Dopiero po chwili się zorientował, że dziecko śmieje się nie z jego zdenerwowania, a z.. Lau, która była cała mokra. Teraz nie tylko ona się śmiała, ale i nasz świeżo upieczony tatuś.
Nie, Lau jest posiłkiem, wiesz?! Ale... wersja z kelnerką nie jest zła! Tylko, że niestety, ona nie przypomina tej ognistej, rudej lisiczki. Chociaż na dziki zjazd kolejką górską miałaby ochotę, a co ! Raz się żyje! I co z tego, że owy żywot by się zakończył po zatrzymaniu się kolejki? - Z frytkami może być mały problem. - stwierdziła, uśmiechając się kącikiem ust. No właśnie, po trzydziestce! Stary dziad, jak nic! I nie zaprzeczaj mi tu, bo ja swoje wiem. Luke w wieku trzydziestu lat... A może on będzie taki jak wino, hy hy? Im starsze, tym lepsze, o! Chociaż.. nie, nie sądzę. Taka to będzie Lau. Luke będzie się psuł i będzie szpanował brunetką u boku. - Pozwolę ci wylać wodę z wanienki przez okno, na gościa, który wieczorami tutaj zagląda, chociaż nie sądzę, że chciałoby ci się tutaj tyle siedzieć. No, chyba że masz jakiś inny pomysł. - rzuciła, nie zastanawiając się nad tym co mówi, biedna. I... serio Luke ją tak uwielbia, że z przyjemnością zrobi z niej wieelkiego wyrzutka? Nie ma sprawy! Ale niech liczy się z tym, że Wills nie zostanie wtedy ściągnięta z nieba w jakieś ciało. A i Char się zabierze. Wiesz co, K? Kaktusa to szkoda. Wyśle się go Kath, może się ucieszy. A doniczka to bardzo przydatne narzędzie, wielofunkcyjne! Według statystyk najczęściej używana jest do rozwalania jej na czyjejś głowie. No wiesz, wałek i inne takie wyszły już z mody, a fason trzeba trzymać. - Wiem, co to jest! - mruknęła zirytowana. No nie rób już z niej takiej debilki! - Cholera, chyba za dobrze się bawisz. - mruknęła. Swoją drogą, co to za pomysł? Irokez... Jeszcze będzie jakimś pseudo punkiem, czy coś. Jejku, nie znam się na tych subkulturach, więc jak punki nie noszą irokezów - przepraszam! - Muszę. Sam powiedziałeś, że nie powinnam cię zostawiać, bo dopiero co spadło na ciebie ojcostwo, więc może się w końcu zdecydujesz i jasno mi powiesz, czego chcesz? - powiedziała, siadając po turecku i starając się nie odciągnąć siłą Lukosława od Szar. No, w końcu sama chciała, aby ją kąpał, więc nie mogła być niezdecydowana, zwłaszcza, że dopiero co zbeształa Gringott'a! - Nie ma to jak wychowywanie dziecka. Ciągły ryk. Mógłbyś mówić do niej spokojnie? Zresztą... grozisz jej?! - powiedziała, po czym została całkowicie ochlapana. Zamknęła oczy i osłaniając się rękoma czekała na zakończenie tego małego kataklizmu. - CHARLOTTE! - krzyknęła w stronę roześmianego dziecka. - To wcale nie jest zabawne! - rzuciła w stronę Luke'a z żalem. Nie łączą ich żadne więzy krwi, a są do siebie podobni jak cholera! - Dobra, dosyć tego. - westchnęła, wyciągając dziecko i nakazując Luksowi, aby zabrał stąd tą wanienkę. Ubrała dziecko, które zaczynało ziewać i trzeć oczy, po czym nakarmiła je butelką, z wcześniej przygotowanym mlekiem i włożyła je do kołyski. Charlotte zasnęła od razu, jak zwykle, bez zbędnych krzyków. Zwykle Lau po takim dniu była padnięta. Nie teraz. Może ze względu na to, że dzisiaj była z Lukosławem? Tak, czy owak, razem z Char ucinała sobie króciutką drzemkę, aby później w nocy być do jej dyspozycji! - Nie idziesz? Myślałam, że wystarczająco przytłoczył cię dzisiejszy dzień. - rzuciła w stronę Luke'a, który wkroczył swym dumnym krokiem do pokoju. Cóż, wiedziała, że on się tak nie da. W końcu "został ojcem" ! Więc pewnie chciał o tym pogadać. Mimo to, lepiej by było, gdyby znowu nie zaczynał, bo już coś o tym mówili wcześniej, o ile sobie przypominam.
Luke Gringott
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Spoko, Luke woli czarne od rudych. Nie musisz się niczego obawiać! Ach, to jesteśmy umówione, tak? To znaczy - Gringott i Lau są umówieni. Nie wiem, może gdzieś w domku nad jeziorkiem na wakacjach? Charlotte będzie grzecznie spać w kołysce i w ogóle.. Takie rodzinne wakacje. Ale.. nie zgadzam się na to, aby Lukosław po wypiciu zbyt wielu butelek miał spać na dworze!! Co to, to nie! Jeszcze mu Char bezczelnie pomacha z okienka i co wtedy?! Biedak poczuje się urażony. - Dobra, jak już będziesz ty to frytki możemy sobie darować - odparł. O nie, na pewno się nie uśmiechnie. Hy hy, tak dobrze to nie będzie. W wieku trzydziestu lat to on będzie mega piękny! O taki! Sama mówiłaś, że lepszego nie można sobie wymarzyć. Taaak, ja pamiętam wszystko! Ej.. To Lauren się ma zamiar przefarbować? Okej, ale odradzam orzechowy blond. W nim jest pięknie tylko Bakłażanowi! - TO JEST PEDOFIL! - wrzasnął, zaskoczony własnym odkryciem. No heloł, nie zagląda się ludziom przez okno. To jest ten.. Perry Podglądacz! Nie żebym grała w tę grę, absolutnie. Jednak moi zacni koledzy owszem. No przecież dobrze wiesz, że Luke ją kocha, ale.. Dobra, nie będzie takim patafianem. Ależ on wspaniałomyślny! Okej.. wszyscy wiedzą, że robi to dla Willow, o której jeszcze nie wie i bardzo dobrze, bo by się podłamał! Ja mam uroczą kolekcję kaktusów! Jest na przykład Rufin, Waluś, Tyfus... Sporo ich na tym parapecie siedzi. Ale, ale... Statystyki kłamią! I są nieprawdziwe, hy hy. Jednak fakt - należy być trendi, dżezi i kul. - No bawię się naprawdę nieźle! - powiedział uradowany. Nareszcie to zauważyła! To znaczy, chodziło mu o irokeza, bo ta cała sytuacja z Charlotte była dla niego nieco.. hym, kłopotliwa oraz cóż - nowa. Ale jak widzimy fantastycznie się w niej odnalazł i od razu załapał kontakt (wzrokowy, hue hue) z dzieckiem. Pozazdrościć takiego ojca, o! W końcu uległ i oddał niemowlę w ręce Lau. Niech ona ją tam kąpie, ale wara od fryzury! Należy poszanować czyjeś dzieło. - Spokojnie? - wycedził. Słonko, nie wtrącaj się w moje osobiste metody wychowawcze, bo będzie buba, ot co. - Owszem, jest bardzo zabawne! - wykrztusił. Po chwili otrzymał rozkaz wraz z wanienką, więc okej. O.. NAGRODA! Nasza mamusia zapomniała co tam mu obiecała, hy hy. Wyszedł z pokoju i trafił na balkon, z którego wylał wodę wprost na głowę.. ZRZĘDLIWEJ STARSZEJ PANI. Cóż, każdy się może pomylić, no nie?! Wanienkę zostawił na balkonie (wcale nie robi bałaganu! Po prostu nie wie, gdzie to się chowa), a następnie wkroczył do pokoju, dumny z tego, co zrobił. Okej, czyli nadszedł czas na wery wery poważną rozmowę? Usiadł ponownie na kanapie (wygodna była). - A więc ile ona ma, miss mokrego podkoszulka? - spytał Lauren, starając się nie parsknąć śmiechem oraz zbytnio nie wodzić oczami po jej ciele. Kto to widział kusić facetów mokrą koszulką, hym?! W dodatku jeszcze paradowała bez spodni. Ach, nieładnie, Mallory.
Ach, nie wiem, bo przecież wszystko może się im odmienić, prawda? NO JA NIE MAM W OGÓLE WPŁYWU NA LAU, hy hy. A domek kempingowy nad jeziorkiem jest w porządku! Jak ognisko zacznie już odrobinę przygasać. Zresztą, nie wiem, nie będę się tutaj teraz rozwodziła nad ogólnym krajobrazem. No i nie masz tutaj nic do gadania! Lau żyje własnym życiem, więc jak będzie chciała go pogonić, to pogoni, no bo jak to, nie wiadomo, jak pijany Gringott będzie się zachowywał. Może pomyli kołyskę Char z czymś tam, i ją przygniecie swym cielskiem?! Albo uzna, że są święta i zacznie się wydzierać, pardon, śpiewać jakieś merry christmasy? Albo przebierać się za santa klausy - przerośnięte, tłuste krasnoludy w czerwonych piżamach... brr! W ogóle, co ja tutaj gadam za pierdoły...? Wstyd, po prostu! Chociaż u Ciebie podobno śnieg sypie, co? To dziwne, bo ja tego akurat nie pamiętam! Ale nie ma co, fajny błysk w oku to będzie miał! Fotoszop robi swoje, trzeba przyznać, no. I czemu Lauren miałaby się farbować? W ogóle nie rozumiem, o czym ty tutaj do mnie mówisz, ot co. Swoją drogą, Luke się zabawia z dziesięciolatkami, które są skromne i bezbronne i w ogóle, potulne oraz w żaden sposób nikogo nie kuszą! Może zafundowałabyś Luksowi jakąś terapię? Najpierw jakieś biedne dziecko, teraz Char... Poczekaj trochę, a za kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat różnica wieku nie będzie aż taka widoczna jak teraz! Ejej, skąd wiesz, że to była zrzędliwa pani? No tak. Głupie pytanie. Swoją drogą, gdyby była taka zrzędliwa to by tutaj zaraz zadzwoniła, aby wygłosić swą długą mowę, której prezydent by się nie powstydził! Albo to wszystko jeszcze przed nami, bo kto wie, może bidulka teraz siły zbiera... Niestety, ale właśnie ten czas nadszedł. I wiecie co? To było dopiero pierwsze pytanie, a już nie wiedziała, jak na nie odpowiedzieć. No bo co powie, że pięć miesięcy? Toż to oni się nawet tyle nie znają + owe dziewięć. Nawet jakby Char była wcześniakiem, to nic by jej nie uratowało, no ! Więc nadeszła pora na wyjawienie prawdy, ot co. Nie ma innego wyjścia. Chłopaczek się wszystkiego domyśli. - Pięć miesięcy. - mruknęła, unikając jego wzroku. No co, była speszona i zakłopotana w oficjalnej wersji, choć ja dbam o to, aby nie nawiązać po prostu kontaktu wzrokowego z Luksem, hy hy! Szczwana bestia ze mnie, o. - Poza tym, czy miss mokrego podkoszulka nie są przypadkiem uroczymi blondynkami, opalonymi na suszoną skwarkę? - skierowała do niego jakże nurtujące ją od środka pytanie. No co?!
Luke Gringott
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
No tak, zapomniałam. Przecież to ludzie z krwi i kości, ach! Tylko my nimi sterujemy i manipulujemy. Można by rzec, że pociągamy za sznurki. Dobra, wybacz za tą ironię, ale tak działa na mnie ŚNIEG, KTÓRY NIE WIADOMO PO CO LECI Z NIEBA. A święta to bardzo dobry pomysł, zważając na jakże sprzyjającą pogodę. A choinkę już mam, owszem. Nie ma to jak mieszkać w rodzinie, która nie zna ograniczeń, co? Tak, tak, kolędy również są. Co to za święta bez kolęd?! Jeszcze brakuje karpia z ościami, którymi mogliby się wszyscy zadławić, o. Hy hy, a ja pamiętam WSZYSTKO. Mam dość szeroką pamięć, jeśli chodzi o rzeczy niezwiązane z moją ukochaną szkołą oraz tymi zszarzałymi formułkami z przedpotopowych podręczników. Ej, a może teraz niby nie ma?! O, patrz jak błysnęło! A nie, to lampki na choince... A ty od razu z fotoszopem wyskakujesz, który mi się już instaluje pół roku, aaaach. Ale jak widzę z twoją pamięcią coraz gorzej, kochana T. No pisałaś, że będzie szpanował brunetką u boku! Więc się pytam czy na serio Lau się będzie farbowała. NIE KUSZĄ?! Wystarczy, że mają czarne włosy. I ty mi tu nie nawiązuj do akcji w barze, o! Bo tam miszczem jest ruda lisiczka, hy hy. Tak się zastanawiam ile razy jeszcze im przerwie. Noo, to jest zagadka stulecia! Ja stawiam na.. na milion, bo tak radzi ten nowy program w tvp2. TY TEŻ POSTAW NA MILION!!! Co do tej terapii.. To Luke się nie zgodził, bo nie chce siedzieć w kółeczku i robić oczyszczające wydechy. Woli jogę z panią Kilyk! Taa, już widzę jak wyciąga cegłę zwaną telefonem. Bo wiesz, teraz staruszki też chcą być modne. Ale niestety mają za grube paluchy na takie cieniutkie komórki, jakimi to lansują się dziewki z pierwszej Ce. Swoją drogę, nie wyrywałam nigdy faceta na telefon, a ty? Może by warto spróbować! PIĘĆ MIESIĘCY?! To już tyle jestem ojcem? O cholera, ale.. Ale to dziwne uczucie! No tak - jak widzimy nasz Szanowny Lukosław jest zbytnio ogłupiony ojcostwem, aby stwierdzić, że to niemożliwe. - I dopiero teraz się o niej dowiedziałem?! - krzyknął, ale od razu ściszył ton. W końcu Charlotte już śpi! Och, jaki on troskliwy. Jeszcze brakuje, aby kołysanki zaczął śpiewać. - Nie widziałem nigdy suszonej skwarki... Ale może mi ją pokażesz? - spytał, rzucają aluzję. Hy hy, Gringott, twoje marzenia poleciały zdecydowanie zbyt daleko.
Ale przecież Lau jest brunetką, K ! Chyba pomieszałaś coś z szatynkami, więc mi tu proszę nie wmawiać, że jakieś błędy popełniam ! W jest uroczą szatynką, bo orzechowy blond to nie blond, ot co. To właśnie bardziej brąz. Swoją drogą, wiesz, że ma zamiar farbnąć się na czekoladowo? Mmm, normalnie samo piękno, subtelność i seks! Nie, nie miałam owej okazji wyrywać facetów na telefon. Ani na krótkie spódniczki. Ani na machanie głową tak, aby powstał efekt "włosów na wietrze". Swoją drogą, Alka tak zrobiła i jej włosy wleciały Kubusiowi do oczu, hy hy. Mówię ci, to nie jest najlepszy pomysł! Później próbowała na "wylatujące książki z rąk", ale to już inna historia, która zakończyła się cyrklem w palcu... No, nie ważne. Nie będę jej tu jeszcze bardziej upokarzać! - No... Tak jakoś wyszło. - wzruszyła ramionami, nie wiedząc, czy aby teraz to zacny Lukosław sobie z niej nie ciśnie. No bo jak to, aż tak mu przyćmiło mózg?! - Po prostu nie miałam czasu... I ty nie miałeś czasu... No, wiadomo, o co chodzi! - oświadczyła w miarę normalnym tonem. Całe szczęście, że Czerwonek (łiii! jak mraśnie!) się opamiętał i opanował swój ton! Jeszcze brakuje tutaj wrzasków Charl, która by uratowała siostrę, to znaczy mamusię, z tej sytuacji. Ale nie ma tak dobrze. Widocznie dzisiejszy dzień i ekstra irokez wpłynął na nią niesłychanie, bo padła niczym ja podczas wykładu pani od fizyki. Ona ma taki usypiający głos... - Jesteś pewny? - spytała, a jej czarna, ślicznie i cudownie oraz z niemałą precyzją wyregulowana brew powędrowała do góry. - Pamiętaj, że robisz to na własną odpowiedzialność! - ostrzegła, widząc, że Luke jest pewien owej decyzji i się nie złamie co do niej. Tak więc... wstała z kanapy i powędrowała w stronę szuflady, aby wyjąć... CUDOWNY MAGAZYN DLA SŁIT NASTOLATEK, O ! Zaczęła wertować egzemplarz z czerwca 2010 roku (no co? Zatrzymała go, bo był tam sposób na kiszone ogórki w cieście naleśnikowym!) i... tak! Znalazła temacik BĄDŹ TRENDY LATEM! po czym przedstawiła Luksowi rubryczkę jak się nie opalać, gdzie przedstawiona była cudownych wymiarów blondynka, której włosy nieźle kontrastowały z opalenizną. No cóż, mówiąc krótko była nie brązowa, a pomarańczowa. Aby nie zniechęcić za bardzo osoby oglądającej pisemko, najwyraźniej usunięto jej wszelakie zmarszczki i inne takie fałdki. - Proszę bardzo. Gdyby nie usunięto jej niektórych niedoskonałości za pomocą mugolskiego programu do obróbki zdjęć, wyglądałaby jak suszona skwarka, czy tam morela. Ale można to sobie łatwo wyobrazić! No i nie pytaj, czemu trzymam mugolskie gazety, okej? - opowiadała zachwycona miną Gringott'a. No co? Chciał skwarki, to ma! Jeszcze chwila a może mu je przynieść na talerzu. I nie martwcie się, ona załapała ową aluzję, serio! Tylko się jej nie dała, ot co.
Luke Gringott
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Dobra, nie znam się na tych wszystkich określeniach dotyczących kolorów włosów. Wiem tylko co jest blond, a co rude. No tak, tak, fryzjerką to raczej nigdy nie zostanę, zważając na mój cudowny numer z nożyczkami dzień przed Komunią. No co?! Chciałam sobie je odrobinę wycieniować, a co poradzę, że mam dwie lewe ręce? Na czekoladowo? Bardzo zacnie, ale wiesz co? Ja mam taki naturalny i w słońcu wygląda jak niedorobiony rudy, niestety. Ale kit z tym, ważne, że jestem piękna i cudowna, hy hy. O skromności już nie wspomnę. Ach, to nie będę próbowała. Zresztą, tutaj nie ma na kim, bo same paszczury (wybaczcie, koledzy), a jak jakiś ładny się trafi to głupi jak kozak albo zajęty. Ale, ale, olewam facetów. Oni sobie mogą biegać i szpanować krzywo postawionymi włosami na żel, a ja i tak jestem cudowną feministką. Cicho, wiem, że mam dwóch mężów. Oni to wyjątki! A te się zdarzają bardzo często, mwhaha. Ja nie miałem czasu?! Cholera jasna, czekałem na jedną, krótką wiadomość, zołzo. A ty się zabawiałaś NASZYM dzieckiem, o którym nic nie wiedziałem. Ale.. Przynajmniej ominęły mnie bezsenne noce. I jeśli myślisz, że zaczniemy bawić się w dom i szczęśliwą rodzinkę to się mylisz. Ja się do tego nie nadaję. No fakt, nie nadawał się. Jednak wiesz, że tym razem Luke ma usprawiedliwienie? No, sama się zdziwiłam! Pani-Która-Laski-Kondziowi-Nie-Robi (proszę, bez skojarzeń, to Ukrainka jest, a one są cnotliwymi kobietami!) również stwierdziła, że Gringott i rodzina to uroczy paradoks. A ja się z nią zgadzam. Ale spoko luz, kiedyś chłopak się ustatkuje. Trzeba tylko.. ZAŁATWIĆ WILLS! Dobra, również moje marzenia poleciały zbyt daleko. Ach, wiem co czujesz, bo sama padam niczym W po wydojeniu wszystkich krów! Mućki jedne, hy hy. Zwłaszcza w środy, kiedy fizykę mam na ÓSMEJ lekcji po w-fie. Tak, szanowne grono pedagogiczne nas loffcia i ułożyło nam uroczy plan lekcji. Pff, czy jest pewny! Oczywiście, że tak! No on nie byłby pewny? – Przecież jestem nieodpowiedzialny – zakpił. Ucieszył się, że Lau wreszcie ruszyła tyłek, aby zaprezentować się w całej okazałości w baaardzo seksownej bieliźnie. I moja prababcia powiedziałaby wtedy – już był w ogródku, już witał się z gąską. CO TO JEST?! PSEUDO BRAVO?! (nie, nie czytam. Nie jestem słit nastką, która szpanuje dodatkami z gazet. Wolę swoje ukochane przezwisko „dziecko z dworca ZOO”. Przynajmniej nikt nie ma wątpliwości co do tego, że ze mną nie warto zadzierać.) Koniecznie musisz ten przepis Irkowi zanieść, hue hue. Jego mina wyrażała jedno – WTF? Ej, on tu liczył na striptiz, a ona wyskakuje z jakąś śliwką?! No, czy tam morelą, mniejsza o to. – Właśnie miałem o to zapytać, Mallory. Co to? Popcorn, Dziewczyna czy też Bravo Girl? – spytał. Ach, nie ma to jak zaskoczyć kogoś znajomością tytułów pisemek dla dziewczyn. No co?! Kath z Lilką to czytają i nabijają się z tych gwiazdek Disneya. Taak, był zmuszony do oglądania zdjęć Miley Cyrus. Dobrze, że nie słyszał jej wykonania Nirvany, bo by się załamał zupełnie. Właśnie, coś radio zamilkło. Gdzie jest SO FUCKING WHAT?!
Ejej, wypraszam sobie! ZABAWIAŁA SIĘ DZIECKIEM?! Ona tu przeżywała najgorsze chwile swojego życia, pogrążona w żałobie i rozpaczy, odpowiadając listownie swym friendsom, którzy swoją drogą, nie zapomnieli jej adresu, czyli www.laurenmallorywpwk.eu (dziękuję, Wer!). I tak, nie miał czasu, bo też mógł się odezwać, a nie czekać na wiadomość zabawiając się z koleżankami i koleżkami! Pani-Która-Laski-Kondziowi-Nie-Robi to epicka postać, więc proszę jej nie mieszać w owe sprawy, gdyż od pewnego czasu zaczęła udzielać rad za opłatą, a z tego co wiem, z Panem Gringott'em ostatnimi czasy nie miała do czynienia! Bynajmniej nie z tą młodszą wersją. No wiesz, Orion jest bardziej w jej guście... Łe tam, zacna Ukrainka nawet nie ma pojęcia o istnieniu kogoś takiego jak Luke! I WIEM TO Z WIARYGODNYCH ŹRÓDEŁ, KTÓRE KOŃCZĄ SIĘ NA LITERKĘ A! A tam, seksowna bielizna, skoro można zrobić naleśniki z Irkiem! Tak mi przykro, że marzenia Lukosława znowu mu pomachały z podłym uśmieszkiem, niczym Char z okna w irokezie, podczas gdy Luke został wygnany z domku. No i.. striptiz?! PRZY DZIECKU?! Nie wchodziłaś na wiocha pe el?! Wiesz, do czego to prowadzi?! Możesz sobie poprzeglądać tam słit mamusie tańczące na rurze, a obok stojące dzieci z zabaweczkami dla dorosłych, bądź po prostu gapiące się na wygibasy swych rodzicielek. - Vogue. - wyznała, szczera do bólu Agentka Mallory. No bo co tu ma owijać w bawełnę? Vogue to podobno pismo dla inteligentnych, niezależnych i zdecydowanych kobiet o silnym charakterze! Albo pomieszałam to z Wysokimi Obcasami, które są nudne jak flaki z olejem. Kiedyś to nawet podkradłam je mamie, bo też chciałam być taką mądrą i spełnioną kobietą, ale nie znalazłam tam nic ciekawego. No, może jeden reportaż na całą gazetę był o czymś konkretnym. A może po prostu miałam pecha i trafiłam na wyjątkowo beznadziejne wydanie? - No, to już wiesz, jak wyglądają owe morele, wiśnie i skwarki. Masz jeszcze jakieś pytania? - mruknęła, zamykając gazetę i rzucając ją niedbale w kąt.
Luke Gringott
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
No DOBRA. Niech ci jest, że się tam zamartwiała i tkwiła w ogromnej rozpaczy, ale.. Do jasnej ciasnej, Luke też ma uczucia. Wiem, że to dziwne, sama się dziwię, ale.. Cóż, nie ja go tworzyłam. Martwił się, co nie? Spoko, Gringottowi kasy nie brakuje. Odda jej nawet jedną ze skrytek w banku. Ejej! Nie przeginasz czasem? Owszem, pani Kilyk to postać epicka, ale nie swataj jej z Orionem. Szkoda, aby taka zacna profesorka popełniła samobójstwo, prawda? I WEŹ MI TU NIE WYSKAKUJ Z BAKŁAŻANEM, BO ON SIĘ KOŃCZY NA N, A NIE A! Chodziłam do przedszkola i rozróżniam literki. Poza tym, oni się spotykają potajemnie. Upss... Wiecie co? Luke chyba się porządnie obrazi. Woleć go od Irka. Skandal! Choć w sumie nie ma w tym nic dziwnego, bo to swojski chłop. A Gringott to zasrany mieszczuch ze wsi *tu wstawiamy minę Karo*. Nie, nie zaglądam na takie strony. Na samym pudelku byłam tylko pięć razy w swoim życiu, aby zobaczyć czy nie ma czegoś o mnie i Wer, hy hy. W końcu aż huczało o tym, że TA MOJA Komnata Tajemnic została otwarta! Ale w niej nie ma bazyliszka... Jest za to co innego! Ale niech to pozostanie tajemnicą, co? Vogue?! Czy to nie jest czasem czasopismo o modzie? Aaaach, to coś dla Luksa, nie? Z ciekawości wziął pismo do rąk i zaczął je kartkować, nie zwracając uwagi na panienkę Mallory. Trzeba poszerzać linię swoich horyzontów, czy jakoś tak, nie pamiętam dokładnie. Och, artykuł o sześciolatkach pracujących jako modelki. Już był w połowie argumentów "za", które mu bardzo odpowiadały (bo oczywiście nie przeczytał tych "przeciw"), gdy dziewczyna zabrała mu gazetę. - Ej no - mruknął. - Ja tu czytam ciekawostki o przyszłym zawodzie Char! - powiedział oburzony. No heelooł, co ona sobie robi, hym?! Dobra, nie patrz na niego takim wzrokiem, Lauren. Chłopak dba o przyszłość córki, choć ta jego to big sikret, którego nawet on sam nie zna. - Po pierwsze, duże zarobki, co jest ważne. Po drugie, duża sława. Nazwisko Gringott jej pomoże, chociaż w tej branży jeszcze nie wystąpiło. A może kiedyś? Nie pamiętam - zaczął wymieniać. - Po trzecie.. - już miał dokończyć, kiedy zorientował się, że.. PRZECIEŻ ON NIE MA PEWNOŚCI, ŻE CHAR MA NAZWISKO PO OJCU! - Lau, Lotte ma na nazwisko Gringott, prawda? - spytał skołowany. Matko, ile tych informacji!
O nie, niech Luke wybije to sobie z głowy! Dziewczyna nie pozwoli mu na zrobienie z Charlotte kolejnej laleczki Barbie z serii Mała Miss Ju Es Ej. To by była największa krzywda jaką można by było wyrządzić temu dziecku. - Lepiej sam zacznij zarabiać na naszą rodzinę w sprawiedliwy sposób, bo nie sądzę, aby ktoś za nas płacił. - zaproponowała, unosząc głowę do góry i marszcząc czółko. Walić zmarszczki... No błagam, dzieci się nie wykorzystuje do własnych celów! Swoją drogą, kto to mówi... Nazwisko? Och, całkowicie umknęła jej ta sprawa... Charlotte Veronica Gringott? - No wiesz... Wolałam nie uzgadniać tego bez ciebie, bo to akurat nie zależało ode mnie... nie? - zawahała się, pogrążając w rozmyślaniu na ten temat. No i w ogóle... świetna wymówka, nie ma co ! - Na razie masz ją na czarno. - wzruszyła ramionami, choć sprawa wcale obojętna jej nie była. - To zależy, czy będziesz chciał się zajmować swoją córką. Zawsze mogę zostać samotną matką. Nie chcę cię do niczego zmuszać, bo to tylko i wyłącznie twój wybór. - oświadczyła, patrząc gdzieś w bok i wykręcając nerwowo dłonie. Miała wrażenie, że pogrąża się coraz bardziej. - Albo ją zaakceptujesz - to mówiąc stanęła nad kołyską, w której spała w najlepsze Lotte - albo i nie. - dokończyła, przykrywając dziecko kołderką.
chciałaś krótko, to masz! =d
Luke Gringott
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Oj tam, zaraz laleczka Barbie. No przecież to może być profesjonalna modelka. A poza tym.. Charlotte jest brunetką, a nie blondynką, a jak wszyscy wiedzą, Barbie są blondi. Cóż poradzić, że nie otrzymała w genach po tatusiu i koloru włosków? Zdarza się. Zresztą, już USA. A nie lepiej podbić od razu Paryża?! Szybciej się wybije na szczyty dzięki tak sławnemu nazwisku, które również zawdzięcza tacie. Boże, Szar będzie najszczęśliwszym dzieciakiem na świecie. Pff, sprawiedliwy sposób. - Uważaj na zmarszczki - przypomniał uprzejmie. No co jak co, ale o wygląd to ona powinna dbać. Bo niektóre zdjęcia ma powalające... Zwłaszcza to pod tytułem "Szczerzymy ząbki do kamery". No nic, najwyżej będziemy skrobać, nie?! - A o pieniądze się nie martw. Możemy się opierdalać do końca życia - stwierdził wesoło. O cholera, czy on właśnie powiedział w liczbie mnogiej? Szybko, termometr przynoście! Lukie ma chyba ze czterdzieści stopni. Przecież to niemożliwe, aby użył formy "my", a nie "ja". No tak, trzydzieści dziewięć kropa osiem. Och, jaka piękna przemowa matki, która chce być z ojcem swojego dziecka, ale udaje twardą. Musiała być dobra, skoro Luke się na nią nabrał. Zresztą, chwilowo jest tak naiwny, że szkoda gadać. Normalnie jak dziecko. - Dobra, zastanowię się - odparł skołowany. Spojrzał na zegarek. To już tak późno?! - Muszę iść. Wiesz, długonogie blondynki czekają, a ja nie mam nie wiadomo jak dużo czasu - rzekł z błyskiem w oku, po czym patrząc się na Lau, która miała minę, jakby ktoś ją zdzielił żelazkiem, skierował się w stronę wyjścia. Wszystko byłoby ładnie pięknie i miałby jakże efektowne wyjście, kiedy.. Noż kurwa, wlazł we framugę i dość mocno uderzył się w głowę. - Nawet człowiek nie może pożartować, bo wredna kobieta postawi na twojej drodze przeszkodę w postaci framugi - mruknął pod nosem, na co Lau się rozpogodziła. NIEŁADNIE JEST SIĘ ŚMIAĆ Z CZYJEGOŚ NIESZCZĘŚCIA. Wiadomo, że z tymi blondynkami żartował! Chyba jej tam raz napominał, że za nimi nie przepada, prawda? To była TYLKO wymówka. Znów stchórzył na samą myśl o ojcostwie. Mrucząc gniewnie pod nosem, wyszedł z domu.
Oj tam, każdy ma na swoim koncie jakieś niekorzystne zdjęcia! LUKE TEŻ. I nie wmawiaj mi, że tak nie jest, bo ja dobrze wiem, iż to nieprawda! Ma się detektywa, nie? - No zastanów, zastanów. - zaśmiała się, widząc jego minę. Ale zaraz... jak to idzie? Ona mu jeszcze nie powiedziała, że to wielki żart! Później się nie zbierze na odwagę, heloł?! - Wychodzisz....? - spytała przerażona, zupełnie niepotrzebnie zresztą, bo było widać, że ten już zdania nie zmieni. No i jeszcze gadał coś o długonogich blondynkach! To straszne! Jak tak pogrywa, to niech nie myśli, że ona mu powie o tym wielkim żarcie, którego padł ofiarą, hy hy! Niech cierpi, o! CIERP, LUKE. I wiecie, jak to bywa ze słowami wypowiedzianymi w złym czasie. Gringott wlazł w framugę i uderzył się dość boleśnie... Nie na tym miał polegać jego ból. - Och. Pożartować, jasne. - uspokoiła się i złapała za książkę, która wcale nie zawierała rad dla młodych matek. Wszystko było idealne. Charlotte spała, w domu nikogo nie było, wszystko było posprzątane, miała czas dla siebie. Więc dlaczego, do cholery, czuła, że coś w środku nie da jej spać przez najbliższe tygodnie? No tak, odezwało się w niej sumienie.
♠
Luke Gringott
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Czułość, którą niosę co wieczór w porosłych nerwami ramionach, którą wypełniony zatrzymuję się przed progiem. I szukam słowa, i niby rzeźbiarz przed bryłą gliny, długo stoję przed drzwiami. To ja.
Nie potrafił sobie w żaden sposób wytłumaczyć dlaczego po otrzymaniu listu od Lau natychmiast ubrał kurtkę i czym prędzej ruszył w stronę Hogsmeade, a dokładniej do jakże znanego drewnianego domku. Jakikolwiek pomysł na usprawiedliwienie swojego, w mniemaniu Luke'a, chorego czynu wydawał mu się zbyt a) słaby b) głupi c) nieodpowiedni d) mało kreatywny. Oczywiście, że nikomu nie musiał się spowiadać z wizyt u Krukonki. Jednak zawsze czuł się wtedy nadzwyczaj.. dziwnie. Tak ludzko. Jedyna osoba, która mu to ciągle wypominała to Orion, wpadający w furię, gdy tylko cokolwiek wyłapał z myśli syna. Cóż, ż y c i e. Miał motywację, aby w największy wiatr dreptać do oddalonej o dość spory kawałek chałupy (welcome to!). Co prawda ukrywał ją, bardzo, bardzo głęboko. Zresztą, co to kogo interesowało? Gdzieś wychodził to znaczy, że ma powód, ot co. A że jest nim malutka dziewczynka to nic takiego. Maszerował w miarę szybko, by jak najprędzej się zobaczyć i z nią, i z Lauren, ach ta miłość. Zapukał do drzwi i nie czekając na kogokolwiek, kto raczyłby w pięć sekund podnieść swój zadek i mu otworzyć, po prostu wszedł do środka, stając oko w oko z.. JAKĄŚ STARSZĄ KOBIETĄ. A że ta miała czarne oczy to wpadł na jakże genialną teorię, że Mallory przesadziła z kremami bądź makijażem. - Teraz z pewnością nie przypominasz rudej OGNISTEJ lisiczki, o której rzekomo fantazjuje każdej nocy - odparł, opierając się o framugę. Tak, tę samą, w którą podczas poprzedniego spotkania efektownie wlazł!
Lau siedziała sobie spokojnie w swym maleńkim, ale jakże przytulnym pokoiku, czytając małej Charlotte bajeczkę o "Magicznych kiełkach hodowanych przez H. Kilyk". I choć była to ulubiona powieść małej dziewczynki, ta wierciła się jakoś niespokojnie, co chwila wyglądając z małej, drewnianej, bujanej kołyseczki. - Charl, wiem, że nie umiem opowiadać bajek jak wujek Larse... - westchnęła, a chwilę później rozbrzmiało pukanie do drzwi. Podniosła się szybciutko i wzięła maleńką na ręce, na co ta zareagowała nagłym rozpogodzeniem lica. Doprawdy uroczo! Wyszły razem na korytarz, ale Birgitta je wyprzedziła i już stała oko w oko z... Lukiem. Charlotte jęknęła z zachwytu (to doprawdy skandaliczne, aby Luke wpływał tak na małe dzieci!) i zaczęła się wyrywać, ku zdumieniu Lau. Bo jak ona może go pamiętać? Sama Krukonka stwierdziła, że jej humor nagle gwałtownie się poprawia, bo Lukosława nie widziała już tyle czasu, że zdążyła zapomnieć, jak on wygląda. Ogarnęła więc swymi ciemnymi tęczówkami jego idealną twarz. To wszystko odjęło jej rozumu, bo przez myśl przemknęło jej coś w stylu jogobelli cwan - jak on może być tak przystojniacki...? - Teraz z pewnością nie przypominasz rudej OGNISTEJ lisiczki, o której rzekomo fantazjuje każdej nocy Słysząc to postanowiła dokończyć wcześniejszą myśl, więc szybciutko dodała ...i tak głupi.. Widząc oburzenie Birgitty odchrząknęła głośno, by zwrócić na siebie uwagę, ale nie musiała tego robić, bo Charlotte w tym samym momencie pisnęła, nie mogąc dłużej znieść tegoż napięcia. Lau nie chcąc denerwować Lotte, ruszyła naprzód, przepraszając po drodze Birgittę, która zaczęła się wycofywać do saloniku. - Co ty tutaj robisz? - spytała, kiedy była już dostatecznie blisko. Nie miała zamiaru zdradzać, że strasznie się cieszy, iż go widzi. Zrobiła to za nią Charl, wyciągając rączki w kierunku gryfona, ale Lauren trzymała ją mocno, nie spuszczając wzroku z Gringott'a. Biedna Lottka chyba nie wie, jak bardzo ryzykuje utratą zdrowia.
Luke Gringott
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Cóż, ognista lisiczka wcale nie okazała się Lauren, a tą samarytanką, która ją przygarnęła pod swój dach kilka miesięcy temu. Sytuacja nie była ciekawa, bo tak trochę głupio powiedzieć siedemdziesięcioletniej kobiecie "ou, po dłuższej i dogłębnej analizie bardziej przypominasz zwiędły kalafior, aniżeli rudą lisicę". Na szczęście, ludzie PRZYSTOJNIACCY (nawet bardzo) i może odrobinę głupi mogą zawsze liczyć na pomoc kogoś do góry, a więc Lauren za sprawą wewnętrznego głosu w głowie (czas na leczenie?) przeprosiła za niego i podeszła bliżej. Wpatrywał się w nią z uwagą, przypominając sobie nawet najdrobniejszy detal jej twarzy, dopóki Charlotte nie zaczęła się wyrywać w jego kierunku. Momentalnie DRGNĘŁO MU!!! serce i zmienił obiekt zainteresowania. Spoglądał w niezwykle podobne oczy dziewczynki, jednocześnie próbując rozkminić o czym tak naprawdę myśli. Zdecydowanie nie był przyzwyczajony do kolorowych motylków, ale za to wcale się nie zdziwił widząc.. SIEBIE. Cóż za niespodzianka. Co prawda, był znacznie młodszy, a jego mina przewijająca się we wspomnieniach Lotte była powalająca, ale to się nie liczyło, bo w sumie ważniejszy dla niego był fakt, iż zapamiętała. - Herbata. Z owoców leśnych. Jak na wakacjach. Tym razem na trzeźwo - posłał jej w miarę jasny komunikat, ledwo odrywając wzrok od Charlotte. Jak gdyby nigdy nic skierował się w kierunku pokoju Lau, no bo w progu nie będą stali, no heloł. Czy to on musiał myśleć za gospodarza? Skandal. Usiadł na kanapie tuż obok jakże mu znanego egzemplarza o magicznych chwastach. Nie żeby czytał czy coś.. - Przecież ja z Haliną na jogę chodzę Lotte i tak nie rozumie o czym jej czytasz - odparł zdziwiony tym zjawiskowym odkryciem. Nagroda Nobla się należy, nie ma to tamto.
- Naprawdę napisałam, kiedy masz dokładnie wpaść? Podałam datę i godzinę? Luke, trzeba było mnie ostrzec, że przyjdziesz. - powiedziała z wyrzutem, zamykając drzwi i podążając za Lukosławem, który już wędrował do jej pokoju. - Przygotowałabym coś, a tak... a zresztą... - westchnęła, nie kończąc i ruszyła za nim. Kiedy znaleźli się już w naprawdę schludnym(!) pokoiku, Lau odłożyła Lotkę do kołyski, i wręczyła jej ulubionego misia. Mała jęknęła cichutko niezadowolona ze swego położenia i cisnęła pluszaka przed siebie. Kiedy Luke usiadł na jakże wygodnej sofie, Charl nadal nie odrywała od niego swoich srebrnych ocząt, jakby była zupełnie zaczarowana. A Luke nie odrywał oczu od niej. Krukonka stwierdziła, że przeszkadzać im nie będzie. Poczuła się całkowicie olana, no ale przecież nie może być zazdrosna o swą młodszą siostrzyczkę, nie? To przecież dziecko. Niezwykle czarujące zresztą. A Luke... BYŁ PEDOFILEM. - To ja pójdę nastawić wodę. - zakomunikowała, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi. Znów. - Do herbaty dodam cyjanku. - wyrzuciła z siebie przez zaciśnięte zęby, akcentując każde słowo z osobna, mówiąc najwyraźniej, jak się dało. Serio, gdyby mogły, jej oczy w tej chwili ciskałyby gromy w stronę Gryfona. - Charlotte jest zmęczona. - oświadczyła dobitnie i ruszyła w kierunku dziewczynki. Ułożyła ją w ulubionej pozycji i przykryła brzoskwiniowym kocykiem. Obok położyła misia. Stała się jednak rzecz niesłychana, bo Charl wpadła w histerię i zaczęła płakać. - Co się dzisiaj z nią dzieje? - jęknęła, biorąc małą na ręce. - Zapewne ma to związek z twym przyjściem. Wkurzasz ją. - przeniosła wzrok na Gringott'a i spojrzała na niego, marszcząc brwi. W jej tonie dało się wyczuć lekkie oskarżenie. W głębi duszy była lekko wkurzona na Charl - nigdy nie sprawiała jej problemów. A teraz co? Odstawiała jakieś cyrki, akurat w momencie, gdy chciała pokazać Luksowi, że sobie radzi, i to naprawdę nieźle. Birgitta na tyle jej ufała, że stwierdziła, iż w niczym nie musi jej już pomagać. A przez Lotte całe wrażenie zniknęło. Czemu akurat dzisiaj była taka żywiołowa? I czemu zamiast ułatwić jej sprawy wszystko komplikowała, pokazując, że Lau w ogóle sobie nie radzi z wychowywaniem dzieci? Przecież to nie była prawda. - Jasna cholera. - syknęła cichutko, tak cicho, że nikt jej nie usłyszał.
Luke Gringott
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
- No niby nie. Ale przecież i tak nie zdążyłabyś nic ze sobą zrobić – odparł, wzruszając ramionami. No to ją podsumował. Po prostu ból, żal i czarna rozpacz, nie ma co. Ale cóż poradzić, lepiej niech prawdę mówi, nie? Po co to dusić w sobie, nie warto, nie warto. – Poza tym, piec ciasteczek nie musiałaś, serio. Zadowolę się już tą herbatą, bo z pewnością niczego mocniejszego nie masz. Przeniósł wzrok z Lauren na Charlotte, która została uwięziona w kołysce. Już na dobre, bo chcąc nie chcąc, był nią wręcz oczarowany. Ale to pewnie dlatego, że miała łudząco podobne oczy do niego i wydawało mu się, że patrzy w swoje lustrzane odbicie… Po części, oczywiście. I to go w zupełności tłumaczy. Phi, od razu z pedofilią wyjeżdżasz! Nic nie słyszał. Był zbytnio zajęty wpatrywaniem się w prześliczny uśmiech Szarl, która to machała wesoło rękami i gaworzyła sobie coś po swojemu. No nieważne, i tak jej nie rozumiał. Gdzieś tam niby wiedział, iż Lauren mu komunikuje, iż robi herbatę, z cyjankiem w dodatku, ale gdzieżby się tym przejął. Pff, niech sobie mówi dalej, nie będzie jej przeszkadzał. Ha, pełna kulturka, ehe. Po chwili magiczna więź ojciec-córka pomiędzy nim, a dziewczynką pękła za sprawą.. KRUKONKI. Nikczemna błędnie założyła, że Lotte jest zmęczona i nadeszła pora snu. A gdzie dobranocka?! Gdzie bajka czytana przez.. w jej przypadku siostrę, ewentualnie Lucjana?! Gdzie butelka mleka, co by nie spała z pustym żołądkiem?! No zero pomysłowości. Nie wspominając już o trosce, bo z tą jest po prostu beznadziejnie. Co za patologia. Na jego szczęście mała Mallory upomniała się o te wszystkie rzeczy, a raczej o niego, ale to można pominąć, żeby Lau nie denerwować, no. Westchnął cicho, kręcąc głową. – Z pewnością jest zirytowana tym, że tu przyszedłem i POŚWIĘCAM JEJ CAŁĄ SWOJĄ UWAGĘ – dodał z ledwo wyczuwalną ironią, równocześnie wtedy, gdy Charl wygięła się w jego kierunku i zaśmiała cicho, kiedy na nią spojrzał. Skierował triumfalne spojrzenie na Lauren i oparł się wygodnie o oparcie kanapy. Obserwował zmagania czarnowłosej z dziewczynką, nie ukrywając rozbawienia i satysfakcji. Piękna, rodzinna scenka. – Może po prostu powinnaś jej dać to, czego chce? – zasugerował, bo przecież on się znał na dzieciach, jak nikt inny. Jemu można ufać w tych sprawach, nie ma problemu. Mhm. Chodziło mu oczywiście o dalsze czytanie powieści by Halina Kilyk!!! Bo niby o co innego? Na pewno nie o to, aby pozwoliła Charlotte zbliżyć się do niego.
Cóż, przez jakiś czas Lau brakowało tego Lucjanowego, sarkastycznego tonu, durnego żartu i ogólnie, chamstwa, no bo jak inaczej można to nazwać, hm?! A przynajmniej tak myślała, bo wszystko to zniknęło i poczuła nieodpartą chęć wywalenia nowo przybyłego gościa za drzwi. - A żebyś wiedział. Nienawidzi cię. - warknęła, nie patrząc w jego stronę. Zajęta była bardziej Charl, która zachowywała się tak, jakby szatan w nią wstąpił, poważnie. Nigdy wcześniej, ale to nigdy nie widziała u niej takiego cyrku. Była pewna, że jeszcze chwila a przyleci Birgitta z mopem, aby powalić nim Luke'a. No a jakie inne wnioski mogłaby wyciągnąć? Dziewczynka się tak nie zachowywała, i nagle co, odbiło jej akurat w obecności Gringott'a? Wzięła jej ulubionego misia - mała go wywaliła. Zaczęła ją kołysać, opowiadać ulubioną bajkę - żadnej reakcji. Smoczek? Też nic. Wszystko to, co było niezawodne, w tej chwili zawodziło na całej lini. - Lotte, Lotte...ciii...już, już... - pogłaskała małą po główce, a ta dalej szlochała. Lau normalnie serce pękało na pół. A tyle czasu zajęło jej zbieranie i układanie jego kawałków... Do tego wszystkiego czajnik zaczął gwizdać, coraz głośniej i głośniej, co spotęgowało nowy powód rozpaczy małej - nie znosiła hałasu. Birgitta już dawno by go wyłączyła. Musiała gdzieś wyjść, razem z pięcioletnim bratem Naleigh. Do tego Luke'a... naprawdę bawiło go cierpienie małej dziewczynki? POTWÓR BEZ SERCA. może po prostu powinnaś jej dać to, czego chce? Normalnie piorun w nią strzelił. Poczuła, jak ze złości drżą jej ręce, a na jej policzki wstępują czerwone rumieńce. - TO MOŻE MI POWIESZ, WIELKI ZNAWCO, CZEGO CHCE, DO JASNEJ CHOLERY? - spiorunowała go wzrokiem, a uszy jej odpadały od tego durnego czajnika. - Świetnie. Wspaniale. Proszę bardzo, jak taki jesteś mądry... - zaśmiała się gorzko, niemal histerycznie, i wcisnęła mu Charlotte do rąk, zanim zaczął zaprotestować - to się nią zajmij. Po czym wyleciała, aby wyłączyć ten cholerny czajnik. I przygotować butelkę. W tym momencie pożałowała, że oddała mu pod opiekę Charlotte. To nieodpowiedzialne. Jesteś głupia, Mallory
Luke Gringott
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Jasne, że szatan w nią wstąpił, no jakżeby nie inaczej. Na widok Luksa mogła jeszcze zajść w ciążę pozamaciczną, spożywczą, whatever… Koniecznie trzeba wezwać jakiegoś ginekologa czy innego szamana, co by wyznaczył termin tegoż radosnego wydarzenia! I wreszcie Luke Abraxas Orion Gringott doczeka się potomstwa, ehehe! Zanim się obejrzał i zdążył jakkolwiek zareagował na te wszystkie słodkie słowa Mallory, ta wyszła zostawiając go z Charlotte.. na rękach. Najpierw zamarł, a potem wybuchnął cichym, niepohamowanym śmiechem, co było wręcz zadziwiające zważając na to, że gdyby ktoś pół roku temu mu powiedział, że będzie się śmiał z dziecka, a nie od razu wyrzuci je przez okno (truuuuuuudne sprawy) trzasnąłby owego ktosia avadą. Poważnie! Widząc srebrne oczka Lotte jak grom z jasnego nieba spadła na niego pewna myśl. A raczej wspomnienie z dzieciństwa, tak cholernie silne, że.. oh. Dawno, dawno temu.. No w sumie nie tak dawno, stary nie jest, nie? Kilka lat temu trafił JEDYNY RAZ (biedaczek) na troskliwą niańkę, szaloną fankę Kosmokaczek, która codziennie nuciła mu do snu pioseneczki tego zespołu. Wszystko ładnie pięknie, ale jeden, szczególnie epicki utwór utknął mu w myślach i obudził się teraz (ta, jasne, Gringott, codziennie śpiewasz to pod prysznicem w duecie z Kazimierą). Nieporadnie złapał dziewczynkę, omal jej nie upuszczając, ale to nic, to nic, BAWIMY SIĘ DALEJ. Baunsował z nią po całym pokoju, nucąc cicho „muzyka już gra, na przygody czas, a tu z nimi bryka sprytna Karolinka…”. Charlotte w mniemaniu Lukosława tańcowała zawodowo, jakby trenowała na wiejskich potańcówkach, więc nie omieszkał sobie obiecać, iż musi spytać Krukonkę w jaki sposób spędza weekendy i dlaczego Lotte też w tym uczestniczy… - LAU, CHODŹ POBRYKAĆ – krzyknął w stronę kuchni czy innego cholerstwa, gdziekolwiek się tam ona znajdowała. Tymczasem mała Szarlotka wesoło machała grzechotkami jak to jajko (czy coś) w hot tamale marakasami.
Cóż, lepiej, żeby Lauren w nic nie zachodziła, bo jakoś nie uśmiecha się do niej niańczenie dwójki dzieci. No i co, jak Luks porzuci swego syna/córkę? W jaki sposób w ogóle zareaguje na wieść, że Mallory zaszła w ciążę POPRZEZ PATRZENIE NA NIEGO? Pewnie pomyśli, że się przespała z jakimś krasnalem, a przez jego niski wzrost ciąża nie rozwijała się tam, gdzie trzeba, tylko w kolanie na przykład. I znowu będzie zły, że ktoś go wrabia w dziecko! Krukonka wściekła na wszystko i wszystkich dookoła, w tym na samą siebie, prawie zdeptała małego Matthew, który kręcił się po kuchni. Przeprosiła go, pogłaskała po głowie (byli już prawie jak rodzina!) i zabrała butelkę ze stołu, sprawdzając, czy mniam mniam dla małych dzieci nie jest czasem za gorące. Nie było. Za zimne też nie. W sam raz. Bardzo dobrze, bardzo. Można szybko lecieć do pokoju i zabrać Lotte z rąk tego zabójcy. Co też ją podkusiło, aby...?! - LAU, CHODŹ POBRYKAĆ - dobiegło ją wołanie z pokoju, w którym znajdował się nieobliczalny Luke i jej mała siostrzyczka. Pełna obaw wyfrunęła z kuchni, pokonując przedpokój i mały korytarzyk z zawrotną szybkością, niczym Lilyanne ze swoją peleryną, czy inny super hiroł ratujący ludzi przed czyhającym niebezpieczeństwem. A to, co zobaczyła sprawiło, że buteleczka wyleciała jej z dłoni. - LUKE. TY KRETYNIE. ONA MIAŁA S P A Ć. Rozumiesz to? Chciałam, żeby w końcu zasnęła, abym... - nie dokończyła, bo stwierdziła, że to, co by wypłynęło z jej ust było strasznie egoistyczne. No i ona kochała małą Charlotte, całym swoim serduszkiem. Prawda była taka, że chciała mieć chwilę dla siebie i nowo przybyłego gościa, chwilę spokoju, ale oczywiście nie, bo dzieciak dużych rozmiarów zwany Gringottem musiał jej wszystko ładnie spieprzyć. - No i... że co? Jak pobrykać? - spytała już spokojniej, skołowana owym oświadczeniem. - Wiesz co... Gdybyś miał zajmować się dzieckiem, jak nic nie przeżyłoby trzech dni. Nie dbałbyś o to, czy jest zmęczone, głodne, znudzone... - zaczęła wyliczać na palcach, wpatrując się w małą Lotkę, która odłożyła grzechotki i w tej chwili ssała kciuka patrząc niewinnie na zgromadzonych w pokoju. - Dzieci to nie zabawki. - zakończyła, podając dziewczyncę buteleczkę, a ta przyssała się do niej łapczywie. Pewnie zabawa ją zmęczyła. Co jak co, ale przyznaję, że sposób Luke'a był dość ciekawy - dostarczył dziecku rozrywki, a te, padnięte i zmęczone teraz mogło iść spać bez krzyków, no ale wiadomo, mój rozum jest dziwny. Jak dla mnie Gryfon rozegrał to naprawdę po mistrzowsku!!!