Osoby:Irvette de Guise oraz @Daemon Avrey Miejsce rozgrywki: Posiadłość Avrey`ów Rok rozgrywki: Wigilia 2020 Okoliczności: Podczas Wigilijnej kolacji młodzi ślizgoni zostają wplątani w niewygodną dla nich sytuację.
Wigilijny poranek. Ulubiony dzień w roku Irvette w końcu nastał i zaczął się lepiej niż mogła to sobie wyobrażać. Obudzono ją informacją, że przyszła paczuszka od Huntera i już po chwili na jej kolanach znajdował się szczeniaczek rasy Cziłała. Uśmiech na ustach Rudej był ogromny i od razu postanowiła nazwać malucha Amie, od francuskiego słowa oznaczającego przyjaciela. Po takiej pobudce wyskoczyła szybko z łóżka, by udać się na rodzinne śniadanie, gdzie przyjęła życzenia i prezenty od reszty swojej rodziny. Ucałowała wszystkich serdecznie i mogłoby się wydawać, że ten dzień będzie naprawdę idealny. Mogłoby, gdyby nie informacja, która sprawiła, że łyżka z owsianką zatrzymała się na sekundę w połowie drogi do jej ust. - Kochanie, Państwo Avrey zaprosili nas na Wigilijną kolację. Nie muszę Ci chyba przypominać, jak ważne są dla nas kontakty z tą rodziną. - Powiedziała matka dziewczyny, a Irvette poczuła ucisk w żołądku. Tylko tego jej brakowało, żeby musiała spędzać urodziny w towarzystwie tego nadętego gnojka, Daemona. Wiedziała jednak, że nie może ich ośmieszyć w oczach Avrey`ów, więc obiecała, że będzie się zachowywać jak zawsze nienagannie. W końcu nadszedł wieczór i Irvette wystrojona w elegancką sukienkę wraz z rodziną zjawiła się pod posiadłością, do której zostali zaproszeni. Otworzono im drzwi i rozpoczęły się ciepłe powitania. Ruda wyciągnęła dłoń w stronę Daemona gestem sugerującym, że oczekuje na symboliczny pocałunek złożony na jej skórze. Nie uśmiechała jej się taka bliskość ze ślizgonem, ale nie dała tego po sobie poznać. Na jej twarzy gościł sympatyczny uśmiech, a słowa i gesty były jak zawsze perfekcyjnie dopasowane. Dała się poprowadzić do pomieszczenia, w którym czekał na nich świątecznie nakryty stół. Miała nadzieję, że ta farsa szybko się zakończy i nie będzie musiała zbyt długo oglądać tak znienawidzonej przez siebie twarzy.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Zerwał się z łóżka jak poparzony, o mało nie przewracając się o pluszowego dementora, którego poprzedniego wieczoru zostawiła w jego sypialni Jasmine, kiedy do jego wrażliwego nosa dotarł dość specyficzny, w dodatku mocny zapach drzewa iglastego, połączonego z nutą aromatycznych przypraw korzennych unoszących się w powietrzu. Była to zapowiedź tego, że już dziś wigilia. Ta kojarzyła mu się właśnie z wonią lasu i cynamonu, budząc do życia miłe wspomnienia świąt. Będąc jeszcze w piżamie zbiegł na dół, kierując swoje bose stopy od razu do kuchni, w której zastał mamę wraz z… ojcem. Widok ten był na tyle niecodzienny, że Daemon przystanął robiąc zaskoczoną minę, gdyż kuchnia była jednym pomieszczeniem w domu, gdzie Avrey Senior nigdy - niezależnie od tego co się działo - nie postawił swojej stopy. - Czy… - zaczął informując rodzicieli o swojej obecności i dopiero, gdy rodzicielka spojrzała na niego nieco przestraszonym, ale i zatroskanym spojrzeniem Ślizgon zrozumiał, że te święta, będąc zupełnie inne niż wszystkie pozostałe. W tamtym momencie czas się dla niego zatrzymał, by nagle przyspieszyć w tak zawrotnym tempie, że nim szatyn się obejrzał - stał przed wielkim lustrem w pozłacanej, zdobionej ramie. Ubrany w garnitur podkreślający kolor jego oczu, trzymał w dłoni niewielkie pudełeczko, które w tym momencie pieczętowało jego przyszłość, ciążąc mu okrutnie. Ocknął się w momencie, kiedy na swoich ramionach poczuł ciepły dotyk,a wtedy obok jego postaci w lustrze pojawiła się Melody, uśmiechając się promiennie. - Będziesz cudowny - stwierdziła, obchodząc go w koło, machinalnie poprawiając kołnierz koszuli. Daemon nie był w stanie wypowiedzieć słowa, zamiast tego po prostu skinął głową zachowując stoicki spokój. Postawa chłopaka nie miała nic wspólnego z tym, co czuł; jego ciałem targała furią, której nie mógł w żaden sposób dać po sobie poznać. Prawda była taka, że od samego początku przygotowany był na to, co miało się dziś wydarzyć, a jednak był zaskoczony. Tym, że wydarzyło się to tak szybko, że właśnie teraz. Myślał, że ma jeszcze trochę czasu, żywił złudną nadzieję, że zanim ten dzień nastąpi w jakiś sposób uda mu się uciec przeznaczeniu, znaleźć kruczek, który pozwoli mu dokonać własnego wyboru, niestety los miał co do tego inne plany. Oczywiście młody Avrey miał świadomość tego, że żaden przejaw bunty nie zmieni decyzji jego ojca, który był głównym pomysłodawcą całego przedsięwzięcia, będącego niejako przedstawieniem dla innych szanowanych rodów, które miały pojawić się na dzisiejszej, wigilijnej kolacji. Mimo tego, że Daemon wiedział co nastąpi, tożsamość jego przyszłej narzeczonej wciąż pozostawała dla niego tajemnicą, dlatego kiedy w drzwiach ich posiadłości pojawiła się pani de Guise wraz ze swoimi dziećmi, w tym Irvette nie obudziło to podejrzeń chłopaka. Kierując się dobrym wychowaniem przywitał wszystkie przedstawicielki rodu, nieco dłużej zatrzymując się przy Irv, wciąż w pamięci mając ich ostatnie spotkanie. - Wyglądasz dziś naprawdę pięknie - skomplikował ją, ku uciesze rodziców. - A przynajmniej lepiej niż ostatnio - dodał po cichu idąc obok niej, kiedy kroki wszystkich zebranych skierowane zostały do ogromnej jadalni.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Żyła w błogiej nieświadomości, co miał dzisiejszy wieczór dla niej przynieść. Poranek zaczęła jak zwykle radośnie, bo nie widziała powodu, by nie cieszyć się z obchodów własnych urodzin. To śniadanie przyniosło jej znaczne pogorszenie nastroju, chociaż starała się nie dać tej małej przeszkodzie do końca zepsuć tego wyjątkowego dnia. Amie, którego dostała od Huntera, musiała niestety zostawić pod opieką skrzata, bo nie wypada iść w gości z psem, bez odpowiedniego uprzedzenia. Gdyby tylko wiedziała, co ją czeka zapewne głośno wyraziłaby swój sprzeciw matce i próbowała cokolwiek w tym temacie ugrać. Złagodzenie wyroku, zmianę kata, cokolwiek. Byle nie musieć grać w grę, która zdecydowanie nie była dla niej łaskawa. Los niestety postanowił, że Ruda nie dostanie podobnej szansy. Dlatego też nieświadoma niczego pojawiła się na progu rezydencji, ze sztucznym uśmiechem na twarzy i ogromną pogardą w sercu. Odbębnić i zapomnieć. Powtarzała sobie w duchu, czekając na otwarcie drzwi. Dała się wszystkim powitać i nawet dość łagodnie patrzyła na Daemona, na którego sam widok miała ochotę ponownie dać mu w twarz. -Dziękuję. Naprawdę miło z waszej strony, że zaprosiliście nas do siebie na Wigilię. - Odpowiedziała, jak zwykle zachowując nieprzyjemne uwagi dla siebie. Była w gościach i na pewno nie wypadało jej zachowywać się jak Daemon, który szeptem rzucił w jej stronę mniej sympatyczną uwagę. -Ty też jesteś dzisiaj wyjątkowo elegancki. - Skomentowała bardziej jego zachowanie niż ubiór, bo ten często był u chłopaka dość nienaganny. Widać było, że nie pochodzi z byle jakiej rodziny i stać go na najlepsze materiały. -Mały upominek dla gospodarzy. - W jej geście zostało dzisiaj przekazanie świątecznego prezentu dla rodziny Avrey, więc chcąc mieć to za sobą, złożyła na rękach Daemona niewielki pakunek, w którym znajdowała się Kryształowa szkatułka wykonana przez francuskich mistrzów rzemiosła. Miała nadzieję, że przynajmniej prezent zajmie ręce ślizgona i nie będzie zbliżał się z nimi do jej osoby, chociaż i tak wątpiła, by przy rodzinie okazał się być tak samo bezczelny, jak podczas ich ostatniego spotkania. A w każdym razie na to w duchu liczyła. Zajęła wskazane jej miejsce i spojrzała w kierunku matki, która co rusz zerkała w jej stronę, jakby obawiając się, że Ruda przyniesie im wstyd. To było bardzo podejrzane dla Irvette, która przecież nigdy nie popełniła społecznej gafy. Jej rodzeństwo wydawało się być tak samo nieświadome całego zajścia jak i ona.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Przyjął podarek od Irv obracając go w dłoniach, zupełnie jak robił to kilka godzin wcześniej z pudełeczkiem, w którym spoczywał pierścionek zaręczynowy. Uśmiechnęła się blado na wspomnienie swoich kajdan. Dodatkowo fakt, że wciąż nie znał tożsamości przyszłej narzeczonej - ojciec postanowił zachować to w tajemnicy - nie poprawiała jego nastroju, który po raz pierwszy był tak paskudny w wigilijny wieczór. Możliwość wypowiedzenia w kierunku de Guise niechlubnego komentarza na chwilę pozwoliła mu zapomnieć z jakiego powodu wszyscy się tu dziś zebrali. Siadając przy stole chciał zająć miejsce obok swojej siostry, jak miał to w zwyczaju, jednak zanim zdążył nawet odsunąć krzesło rodzicielka ze słowami "Kochanie, usiądź koło Irvette" skierowała go na drugi koniec stołu, boleśnie uświadamiając go, na czyj palec będzie zmuszony nałożyć pierścionek. W umyśle chłopaka kotłowało się wiele myśli, z których nie był w stanie wyłapać tych najbardziej klarownych, a przede wszystkim pasujących do okazji, która uchodziła za radosne wydarzenie. Zmusił się do uśmiechu, gdy ojciec rozpoczął oficjalną część kolacji, dzięki temu wyrok skazujący został odwleczony w czasie, chociaż oboje z Irv musieli czuć na sobie spojrzenia pozostałych osób, a przede wszystkim rodziców. - Powiedzieć ci coś zabawnego? - zapytał szeptem, pochylając się delikatnie w stronę wciąż nieświadomej dziewczyny. To był jakiś pieprzony żart losu!
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Blady uśmiech na twarzy Daemona nie umknął jej uwadze i przez chwilę zastanawiała się, co takiego mogło spowodować taką reakcję ze strony ślizgona. W końcu wiadomo było, że żadne z nich nie ma ochoty na tę wymianę uprzejmości. Gdy Pani Avrey skierowała swojego syna na miejsce obok Rudej, dziewczyna czuła rosnący w środku niepokój. Zdecydowanie zbyt wiele elementów było tu dzisiaj nie na miejscu i Irvette zaczęła podejrzewać, co może się święcić. Odsuwała jednak od siebie tę myśl, mając ogromną nadzieję, że może się mylić. -Zamieniam się w słuch. - Odparła powstrzymując swoje ciało od odsunięcia się od chłopaka, gdy ten nachylił się, by wypowiedzieć pytanie. Obawiała się, że cokolwiek nie usłyszy, nie będzie to wbrew pozorom wcale zabawne. Nie od dzisiaj wiedziała, że mieli z Daemonem zupełnie inne poczucie humoru. Czuła, jak Wigilijny indyk z żurawiną staje jej w gardle, ale nie skrzywiła się. Cierpliwie czekała na to, co takiego mógł mieć jej do powiedzenia Avrey.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Nie lubił okazywać emocji przed zupełnie obcymi sobie ludźmi, jednak ciężko było mu w pewnym momencie ukryć uśmiech rezygnacji, co nie umknęło uwadze Irv. Widząc jej pytające spojrzenie, automatycznie uniósł kąciki ust w charakterystycznym dla siebie ironicznym grymasie, puszczając dziewczynie oczko. Fakt, że rudowłosa wciąż nieświadoma była tego, co dzieje się wokół i do czego za kilkanaście minut zostaną zmuszeni wbrew własnej woli trochę poprawiała mu humor, jednak kiedy docierało do niego, że tym który na palec Ślizgonki włoży pierścionek będzie on rozbawienie szybko mijało. W innym przypadku zapewne w najlepsze kpiłby sobie z niej, próbując wkurzyć. - Zostaniesz moją narzeczoną - zaśmiał się gorzko, bo słowa które opuściły jego usta nie były ani trochę zabawne i na pewno nie wywoływały rozbawienia. Widział jak wyraz twarzy Irv mimowolnie zmienia się, choć nie był w stanie odczytać jej myśli. Wolał mimo wszystko uprzedzić dziewczynę wcześniej, by w pewien sposób przygotować ją na to, co miało nadejść. Jemu samemu sytuacja ta wcale nie była na rękę, a tym bardziej fakt, że to właśnie panna de Guise ma zostać jego narzeczoną; ona szczerze nie lubiła jego, natomiast on w jej towarzystwie nie czuł niczego innego niż irytacja.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Początkowo myślała, że słowa, które opuściły usta Daemona po prostu jej się przesłyszały. Przecież matka nie zrobiłaby jej tego. Nie dzisiaj. Nie teraz. Gorzki śmiech chłopaka jednak uświadomił jej, że nie kłamał. Jej twarz lekko się ściągnęła, lecz wciąż nie ukazywała tego, co naprawdę czuła rudowłosa francuzka. -Doprawdy zabawne. - Odpowiedziała beznamiętnie. Była wściekła. Czemu ze wszystkich ludzi akurat on musiał się jej trafić. Jedyny człowiek, którego tak jawnie nienawidziła miał zostać jej przyszłym mężem. Najchętniej wstałaby i opuściła tę tragiczną kolację, ale wiedziała, że nie może. Było już za późno. Decyzja zapadła i musiała się z nią jakoś pogodzić. Bardzo głęboko w sercu była nawet wdzięczna ślizgonowi, że ją uprzedził. Przynajmniej mogła się przygotować na perfekcyjną reakcję, gdy już nadejdzie ten nieszczęsny moment. - Kiedy? - Rzuciła tylko szybkie pytanie. Szczerze jeśli już miało do tego dojść, liczyła że stanie się to szybko i bezboleśnie. Nie miała zamiaru siedzieć tutaj cały wieczór czekając tylko na ten jeden niezbyt przyjemny gest.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Nie był człowiekiem, który lubował się w kłamstwie, co prawda zdarzało mu się naciągać nieco rzeczywistość - głównie dla własnych korzyści, jednak ta która aktualnie się przed nimi malowała nie była przyjemna ani dla chłopaka, ani dla rudowłosej. Okazało się, że razem utknęli w tym bagnie i nie pozostało im nic innego, jak robić dobrą minę do złej gry. - Mam podobne odczucia co do twoich, ale siedzimy w tym razem - powiedział, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że wszelkie rozmowy ucichły, a oczy zebranych skupiły się na ich postaciach. W tle zaczęła rozbrzmiewać muzyka, wypełniając przyjemnymi dźwiękami powietrze. Daemon od razu zrozumiał aluzję, wstając z miejsca, zapiął guzik marynarki, poprawiając również mankiety koszuli, po czym wyciągnął w kierunku Irv dłoń - Zatańczymy? - było to pytanie retoryczne, gdyż dziewczyny również wiedziała czego się od niej wymaga, więc kiedy chwyciła jego dłoń, wyszli na środek niewielkiego parkietu wykonanego z litego drewna. Chwycił drobne ciało rudowłosej w pasie, jedną z jej dłoni mając zamkniętą w swojej, po czym zaczął stawiać kroki nadając rytm ich tańcu. - Wiedz, że nie będę przykładnym narzeczonym, nie zamierzam rezygnować z dotychczasowych przyzwyczajeń - oznajmił, pozbawiając ją od razu złudzeń jeśli takowe miała.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Nigdy w życiu nie miała tak zepsutych świąt jak teraz. Mimo cudownego poranka, wszystko nagle legło w gruzach, a co najgorsze był to dopiero początek jej nieszczęśliwego życia. -Nagle chcesz współpracować? - Zapytała, a uroczy uśmiech ponownie zawitał na jej wargach. Wiedziała jednak, że nieważne co teraz czują, nie mają wyjścia. A przynajmniej Ruda nie miała. Jeżeli chciała żyć zgodnie ze swoim planem musiała pogodzić się z tym wszystkim. Im szybciej tym lepiej. -Z przyjemnością. - Ujęła jego dłoń i dała się poprowadzić na parkiet. Widziała te spojrzenia i czuła tę denerwującą atmosferę wokół nich. Musiała jednak podpasować się regułom gry. Bez najmniejszego grymasu dała się objąć w pasie i zaczęła stawiać kroki dopasowując się do tego, co narzucał jej Avrey. -Jeżeli myślisz, że pozwolę Ci na to to się grubo mylisz. Masz odstawiać tę szopkę przy publice. Nie obchodzi mnie, co będziesz robił gdy nikt nie patrzy. - Zbliżyła się, przytulając w tańcu do chłopaka, by wyszeptać mu to do ucha. Z perspektywy ich rodziny musiało wyglądać to naprawdę romantycznie, jednak Ruda nie żartowała. Miała zamiar kontrolować tę grę. Bycie pionkiem zdecydowanie nie pasowało do niej.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Trzymając dziewczynę w ramionach, zmusił jej ciało do obrotu wokół własnej osi, by następnie zamknąć ją ponownie w swoim uścisku. Skwitował uśmiechem swoje zagranie, które spotkało się z aprobatą starszych. -Nie pozostawili mi wyboru, tak naprawdę nam - odpowiedział. Całe to narzeczeństwo nie było mu na rękę, a ty bardziej to, że pierścionek miał wcisnąć na palec Irvette, która szczerze go nie lubiła, a i on również nie darzył jej sympatią. - Chyba że masz inny plan, hm? - zapytał, patrząc na nią z wyraźnym zainteresowaniem, bo jeśli coś innego poza współpracą kłębiło się w jej umyśle, to chętnie o tym usłyszy. Niestety miał świadomość tego, że niezależnie od tego na jaki pomysł by wpadła, nie uchroni ich to przed byciem narzeczeństwem, jedynie datę ślubu mogli odwlekać w czasie. Instynktownie zmrużył oczy, kiedy na kilka sekund oślepił go flesz magicznego aparatu należącego do dziennikarza Proroka Codziennego. Westchnął wyraźnie zrezygnowany, wiedząc co to oznacza. Jego myśli od razu krążyć zaczęły wokół Gryfonki - nie mógł pozwolić na to, by Odeya dowiedziała się o jego zaręczynach z innych źródeł niż on sam. Zależało mu na dziewczynie nawet jeśli ta nie wyrażała chęci utrzymania z nim kontaktu. - Ej ej spokojnie! - zaśmiał się, słysząc w głosie dziewczyny coś na kształt złości wymieszanej z paniką i groźbą. - Doskonale wiem, jak to działa - oznajmił, łapiąc w dłoń kosmyk rudych włosów i założył go za ucho Irv. Z boku cała scena musiała wyglądać naprawdę romantyczne, bo ciche aczkolwiek słyszalne "oo" opuściło usta zebranych, głównie młodych dziewczyn, które niestety straciły szansę na wejście do rodziny Avrey. Gdzieś ponad głową panienki de Guise ujrzał stanowcze spojrzenie ojca, który niczym kat stał wpatrując się w nich, by skinieniem głowy wydać wyrok na swoim synu. Daemon machinalnie klęknął przed Irv tym samym kończąc ich taniec, wyjął z kieszeni marynarki pudełko obite w ciemno niebieski atłas, otwierając je przed dziewczyną. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - zapytał gładko, choć słowa te kosztowały go naprawdę wiele wysiłku oraz samokontroli, bo jedyne o czym marzył była ucieczka i możliwość upicia się do nieprzytomności.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Brzydziła się dotykiem jego dłoni i najchętniej po prostu zdjęłaby je ze swojego ciała. Czuła się brudna, jakby robiła coś wyjątkowo nieprzyzwoitego. Mimo to, musiała zachować twarz, a piękny uśmiech cały czas gościł na jej wargach. - Dopóki nie będziesz wchodził mi w drogę, nie potrzebuję innego planu. - Powiedziała szczerze, nie chcąc pozostawić mu najmniejszych złudzeń. Miała tylko nadzieję, że Avrey zrozumie, że nie jest kimś, kto da się wciągnąć w jakiekolwiek jego gierki. Fotograf z "Proroka" na pewno już cieszył się na jutrzejsze wydanie i liczył galeony, które zarobi na ich nieszczęściu. Uroki bycia potomkami szlachetnych rodów. Ruda nie miała pojęcia, że Avrey ma w sercu jakąkolwiek dziewczynę, na której mu zależy. Ją obchodziło tylko jedno, by jej przyszłość, przez coś tak niefortunnego jak jego bezmyślność, nie ucierpiała. Jego śmiech tylko ją zdenerwował. Miała wrażenie, że nie bierze tego na poważnie i traktuje to wszystko jak jakąś chorą zabawę. Miała ochotę ponownie dać mu w twarz. Poczuła, jak robi jej się niedobrze, gdy odgarnął jej kosmyk za ucho. Bezczelny dupek. Przemknęło przez jej myśli, a jej twarz pokryła delikatna czerwień, która mogła uchodzić za coś miłego, lecz tak naprawdę była efektem jej zdenerwowania. W końcu nadszedł czas wyroku. Spokojnie patrzyła, jak Daemon klęka przed nią, wyciągając pudełeczko z pierścionkiem, a mdłości jeszcze bardziej opanowały jej wnętrze. -Oczywiście! - Przybrała uradowaną postawę, pozwalając wsunąć sobie pierścionek na palec. Chociaż tyle, że wybrali dla niej coś z gustem skoro miała to nosić publicznie. Niewątpliwie uważała, że Avrey w tym momencie dostąpił większego zaszczytu niż ona. Mimo ogromnych niechęci i odruchu wymiotnego, zbliżyła się do Daemona szybko łącząc swoje wargi z jego. Wiedziała, że tego od niej oczekują i chciała mieć to już za sobą. Ponownie poczuła się, jak sprzedana lalka, mająca za zadanie być zabawką w rękach kogo innego. Cóż, musiała się chyba przyzwyczaić do takiego życia.
+
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Słysząc odpowiedź dziewczyny uznał, że mają jasność - ona nie będzie wchodziła w drogę jemu i na odwrót, w dodatku oboje będą dbali o dobre imię swoich rodzin; układ idealny. Mimo, że nie lubił Irv musiał przyznać, że miała sporo oleju w głowie i w zasadzie powinien podziękować rodzicom, że to właśnie na nią trafiło, a nie inną, która traktowałaby go za swoją własność. Nie zamierzał być wierny, uległy, nie zamierzał rezygnować dla niej z rzeczy dla siebie ważnych, jednocześnie nie obchodziło go, co ona będzie robiła, dawał jej wolną rękę - oczywiście w granicach rozsądku przez wzgląd na rodziny. Oczywiście jednocześnie nie zamierzał odbierać sobie tej przyjemności z robienia dziewczynie na złość, droczyć się z nią pod pretekstem zachowania pozorów przed innymi, a fakt, że tak bardzo za nim nie przepada dodawał temu wszystkiemu pikanterii, a u chłopaka wywoływał coś na kształt ekscytacji. Chociaż wiedział, że z ust rudowłosej nie mogła paść inna odpowiedź, to w pewnym sensie denerwował się. Kiedy na niego patrzyła, wiedział, że podobnie jak on działa przeciwko sobie w imię wyższego dobra, jednak nie spodziewał się, że okaże wobec niego cokolwiek. Z tego powodu kiedy zetknęła ze sobą ich wargi, wydawał się być mocno zaskoczony tym gestem, początkowo nie odwzajemniając krótkiego pocałunku, który spowodował, że wokół rozległy się gromkie brawa, a potem wszyscy zaczęli im gratulować. Tylko czego? Bycia więźniami?