Dobrze, że dni były długie, dzięki czemu udało się im skorzystać z promieni słońca i cieszyć się plażą z butelką bezalkoholowego (w przypadku Alise) piwa oraz w akompaniamencie szumu oceanu. Starała się nie zawracać sobie głowy wcześniejszą sytuacją, chociaż jej echo wciąż rozbrzmiewało w jej uszach, mimowolnie pchając myśli ku obwinianiu się i własnej głupocie. Jak mogła nie zauważyć? Lubiła Sinclaira, był doskonałym towarzyszem i pomógł jej nawet z taką głupią prośbą, a ona musiała akurat.. Przygryzła dolną wargę, dopijając zaraz gruszkowego napoju i posyłając mu uśmiech, odpowiedziała, jak gdyby nigdy nic na zadane pytanie. Nie miała pojęcia, co zrobić i jak mu to wynagrodzić. Jak powinna się teraz wobec niego zachowywać? Czy to anulowało ten układ i byli już tylko przyjaciółmi? Żadne z pytań nie wydobyło się jednak spomiędzy jej ust. Słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, gdy zebrali z plaży rzeczy i ruszyli w stronę nadmorskiej części stolicy, szukając miejsca na nocleg. Meksyk tętnił życiem o każdej porze. Było tu głośno, kolorowo, a powietrze wypełniał aromat ostrego, ulicznego jedzenia. Roiło się od turystów z każdej części świata, przez co trudno było z początku znaleźć im wolny pokój. Dwójka studentów miała jednak szczęście, bo w położonym dziesięć minut od głównego deptaku pensjonacie, znalazł się wolny pokój. Blondynka uznała jednak, że nie będą marnować wieczoru i nie zwracając uwagi na ewentualne sprzeciwy z jego strony, porwała go na starówkę. Musieli zjeść kolację, zrobić drobne zakupy w niewielkim sklepiku z odzieżą oraz bielizną, bo przecież niczego nie zabrali i nie mogła odmówić sobie kolejnej porcji lodów. Razem z kolorowymi torbami wybrali się do niewielkiej knajpki, gdzie spróbowali lokalnych przysmaków. Wnętrze urządzone w klasycznym, meksykańskim stylu było naprawdę piękne, a grający muzycy w wielkich kapeluszach oraz rozmowy z Lucasem o składnikach ich dań sprawiały, że nie mogła przestać się uśmiechać. Nie było po niej widać gorączkowego rozmyślania, zachowywała się tak, jak zawsze. Nie wiedział, ile razy powstrzymała się z pytaniem, czy był na nią zły. Wieczór mijał szybko, podobnie jak spacer deptakiem oraz jeszcze jedna, krótka wizyta na plaży, gdzie akurat trwała jakaś impreza z dużą ilością tequili.
Do pokoju wrócili po dziesiątej i chociaż zwykle nie przeszkadzało jej pojedyncze łóżko, teraz czuła się odrobinę skrępowana. Bezczelnie wepchnęła się w kolejkę przed Ślizgona do łazienki, biorąc ze sobą jedną z toreb z zakupami i zamknęła drzwi. Prysznic po tym upale był spełnieniem marzeń. Chłodna woda przyjemnie łagodziła rozgrzaną słońcem skórę, która już nabierała brązowego odcienia. Szybko się opalała. Nie mogła powstrzymać też westchnięcia zachwytu nad zapachem szamponu do włosów, który okazał się mieszanką brzoskwini oraz magnolii. Możliwe, że stała pod chłodnym strumieniem trochę dłużej, niż powinna i przez chwile zapomniała, że biedny Lucas czekał na prysznic. Wciągnęła nowo kupioną bieliznę, a na nią piżamę – krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach z delikatnego materiału, a potem uprzątnęła po sobie łazienkę, rozczesując jeszcze mokre pasma długich, ciągnących się do połowy włosów za pomocą szczotki wyjętej z torebki. Gdy wyszła, odetchnęła głęboko i posłała mu przepraszające spojrzenie, palcami rozgarniając kosmyki. Wciąż leciały z nich krople wody pomimo tego, że dokładnie wytarła ręcznikiem. - Wybacz, pewnie przesadziłam. Nie ma nic lepszego po plaży i spacerze od chłodnej wody. Widziałeś, jaki widok? Mieliśmy szczęście z tym pokojem. Rzuciła pogodnie, podchodząc do uchylonych drzwi balkonowych i podnosząc spojrzenie na malujące się przed nimi wybrzeże, poprzedzające małym paskiem domków – głównie pensjonatów. Biły z nich słabe światła, dzięki czemu na upartego, dało się dojrzeć na niebie kilka srebrnych punktów. Odetchnęła raz jeszcze, głębiej, czując morsko-ostry zapach, a od podmuchu ciepłego wiatru, na wilgotnej skórze pojawił się dreszcz. Uwielbiała ten kraj. Zerknęła w stronę znikającego w łazience chłopaka, uśmiechając się pod nosem i dopiero teraz przypomniała sobie, że trzyma w rękach swoje rzeczy. Odłożyła je na bok, siadając na łóżku i łapiąc za plażową torbę, w której miała kupione wcześniej w sklepie drobiazgi, powąchała nawet świeczkę. Straciła rachubę czasu, co rusz gapiąc się na okno i dopiero gdy Sinclair wyszedł, wróciła do rzeczywistości. - Przyjemnie, co? Brakuje tylko lemoniady gazowanej albo mleka. Chociaż było trochę niezręcznie znaleźć się w jednym łóżku, rozmowa sprawiła, że szybko o tym zapomniała. Okryła się cienką kołdrą, dyskutując z brunetem na temat ich planów w szkole od września oraz klubów, bo wciąż nie mogła zdecydować, do którego się zapisać. Zastanawiała się też, czy powinna zmienić posadę asystenta uzdrowiciela zwierzęcego na rzecz pracy w ministerstwie w wydziale magicznych zwierząt, ciekawa opinii Lucasa. Zgaszone światło sprawiło, że dość szybko zaczęła trzeć oczy i się pokładać, starając się jednak ignorować całodniowe, słoneczne zmęczenie i przeciągać ich wyjazd w nieskończoność, co wywoływało rozbawienie u jej towarzysza, który już chyba trzy razy mówił, że powinna zasnąć. Ostatecznie jednak zamiast słów, pojawił się spokojny, równomierny oddech, ale mógł być pewien, że gdy tylko rano wstanie, będzie jej niesamowicie głupio, że zasnęła w trakcie rozmowy. Trudno było jednak powstrzymać opadające powieki, gdy zza otwartego okna dobiegał cichy szum, a w pokoju panował mrok, przecięty jedynie wątłym światłem ulicznych latarni oraz maleńkich, bladych lampek nad ich głowami. Dawały tyle, co nic. Starała się jednak trzymać względny dystans, nie naruszać jego przestrzeni i nie sprawiać mu już problemów. |