Próg: 50 + 10 za ostatnią kotke = 60 - kostka 6 = 45
Kostki: 61 (wygranko), 6^Zebrane stąd kamienie: 2/3
Moje kamienie: 2/4
Czuł dziwny chłód. Z jednej strony było to dość dziwne, bowiem na zewnątrz temperatura mogła wykończyć w zasadzie każdego udarem, a i w domu nie było jakoś szczególnie zimno. W każdym razie przebiegały po nim dreszcze... czyżby złapał jakieś choróbsko w tym cholernym miejscu? A może rzucono na niego klątwę? To stworzenie tak dziwnie na niego patrzyło...nie, to głupie. Może po prostu łapał jakąś pochodną przeziębienia czy coś takiego. Z drugiej strony nie chorował od tak dawna. Nie, nie miał zamiaru teraz o tym myśleć, musiał szukać kolejnych wskazówek, a ten jeden mały kamyczek zdobyty od zwierzaka w korytarzu jednoznacznie chyba wskazywał, że trzeba szukać ich więcej.
Nie odchodził daleko, najzwyczajniej w świecie wchodząc do następnego w kolejce pomieszczenia. Okazało się... łazienką? Rozejrzał się uważnie na wypadek, gdyby coś postanowiło go zaatakować, ale w żaden sposób nie zapowiadało się, aby miało się to wydarzyć. Trzymał w dłoni swoją nową, głogową różdżkę w pełni gotowości i analizował to miejsce, na pierwszy rzut oka nie dostrzegając absolutnie nic. Pierwsze co przyszło mu na myśl to zerknięcie do opustoszałego kominka, ale nic nie wskazywało na to, że to właśnie w nim miałoby się coś znaleźć. Spróbował rzucić nań Incendio, ale ogień jak się pojawil, tak po chwili zgasł nie ukazując żadnego sekretu. Odwrocił się i wtedy dopiero dostrzegł nieścisłość w postaci wanny pełnej wody. Zaraz, zaraz.
Podszedł bliżej zerkając na nią i szybko orientując się, że nie miała dna. Pływanie. Wspaniale. Uwielbiał wodę i uwielbiał spędzać w niej czas... gorzej, jeśli na dole czeka wściekła kałamarnica albo inne stworzenie do pokonania, aby tradycji stało się zadość. Zrzucił buty i wskoczył do środka, bardzo szybko zanurzając się w ciemnej toni. Był gotowy odeprzeć każdy atak, ale nie nastąpił z żadnej strony. Czy była w tym jakaś podpucha? Mknął w dół, szukając jakiejkolwiek wskazówki, aby w ostateczności na dnie dostrzec kolejny z kamyczków. Nie zastanawiając się, podpłynął bliżej i pochwycił go, pędząc z powrotem ku górze. Pływało mu się świetnie, co było dziwne, zważywszy na okoliczności i na to, że woda była... dość ciepła. Nie miał czasu się zastanawiać. Wyskoczył z armatury i szybko osuszył się, założył buty i pomknął dalej.
[zt]