Skupienie przeszyło jego
membrany umysłu, kiedy to wiedział, że musi się postarać, by przypadkiem ich dwójki nie rozszczepić; dziewczyna, na którą natknął się w zaułku, kiedy to oddawał się wieczornemu obchodowi po uliczkach miasta, nie miała dzisiaj zbyt sporo szczęścia. Tak samo Felinus, ale ten przynajmniej zdołał się przywrócić do względnego porządku, kiedy to chwycił ją za rękę i przesunął w eter zgodnie ze zasadą
ce-wu-en. Pojawić się jednocześnie w innym miejscu; nie mógł myśleć i nakierowywać własnych myśli gdzie indziej, bo to właśnie doprowadziłoby go do upadku i powrotu na ziemię wraz z rozszczepami. Musiał działać ostrożnie, prawidłowo kierując własne kroki w stronę bezpieczeństwa, lecz czym ono było, skoro Ślizgonka oberwała klątwą, którą kojarzył? Zmarszczenie brwi wystarczyło, by wypuścić z siebie parę
emocji i tym samym przejąć się poniekąd poszkodowaną, która nie miała szczęścia tego dnia. Musieli działać, chyba że ona ma jeszcze przy okazji niefortunnie cierpieć. A tego raczej, nawet jeżeli interesowało go tylko własne życie,
nie chcieli.
Wsłuchując się w słowa Sophie na temat numeru domu, powoli, aczkolwiek z dość dynamicznymi chęciami, skierowali się w stronę budowli. Wejście poprzez drewniane drzwi zdawało się nie posiadać
żadnych zabezpieczeń, a do tego, jak się okazało, nikogo tak naprawdę w środku nie było. Jedynie półmrok, widniejący na niebie księżyc oraz cisza, z którą na razie się zmagali, kiedy dziewczynie cisnęły się łzy do oczu z powodu bólu.
Czarnomagicznego, praktycznie nieznośnego bólu, rozsadzającego tkanki w dość nieprzyjemny sposób. Uczył się o tym; praktykowanie czarnej magii nie należało do najłatwiejszych z dziedzin, ale teraz przynajmniej wiedział, z czym ma tak naprawdę do czynienia. Mógł podziękować nieznanym siłom i własnemu dociekaniu niektórych rzeczy, że ktoś postanowił go pobłogosławić, nawet jak nie wierzył w żadną siłę
najwyższą.
Pomógł dziewczynie dostać się na łóżko, zapalając okoliczne lampki i tym samym przyglądając się bardziej jej dłoniom, które były obarczone klątwą. Złamania... nie należały do
najprzyjemniejszych. Przymrużenie oczu na światło, by następnie odpowiednio wydobyć zaklęcie
Durito, przyczyniło się do chwilowego zaniknięcia bólu.
—
Bezpieczna wycieczka, nie ma co. — mruknął na jej słowa, przyglądając się bardziej kościom paliczkowym, które to uległy obecnie złamaniu. Prosty uraz, ale niezwykle bolesny; Surrexposition, jakie wystosował w stronę Ślizgonki, pokazało ostatecznie aż
siedem złamań, którymi to klątwa postanowiła ją ukarać. —
Poskładam cię, daj mi tylko chwilę. — proste zaklęcia poszły w ruch, a każda ich kolej była taka sama. Znieczulające
Durito,
Surrexposition, pozwalające wykryć złamania,
Locus do nastawienia kości, ponowne
Surrexposition, no i
Episkey. Zaklęć tych było naprawdę sporo, na jedno złamanie przypadało ich aż pięć, w związku z czym aż trzydzieści pięć czarów wydostało się z końca jego drewnianego patyczka, by tym samym uleczyć dziewczynę. Robił to wyjątkowo sprawnie, niewerbalnie, jako że
doświadczenie odpowiednie posiadał. Sophie miała ogromne szczęście, trafiając na osobę, która potrafiła coś więcej niż tylko znieczulenie oraz skierowanie do jakiegoś uzdrowiciela, u którego prawdopodobnie
płaciłaby jak za woły. Kilka minut wystarczyło, by doprowadzić to do względnego porządku, a kiedy klątwa ucichła na stałe, Felinus powrócił z przykucnięcia do pozycji stojącej. —
Raczej powinno być z tym wszystkim w porządku. Mieszkam w domku numer piętnaście, więc jeżeli coś by się działo, to zawsze możesz przyjść. — powiedział, chowając różdżkę do kieszeni i tym samym odchodząc do drzwi, które
uchylił. —
Do zobaczenia, o ile będzie nam dane. — mruknął, kiedy to zakończył, a dziewczyna mogła odetchnąć z ulgą od ciągłych wrażeń bólowych.
Musiał odpocząć, kiedy to czuł
poparzenia od drewnianego patyczka na własnych palcach.
Musi.
[zt x2]
@Sophie Sinclair