C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Miejsce to nie wygląda zbyt przyjaźnie. Niewielki dom na równie niewielkiej wyspie, w którego oknach zdają się wiecznie palić światła, a w środku ktoś nieustannie się porusza. Gdybyś zatrzymał się przy rozklekotanej kładce, która prowadzi do tego tajemniczego domostwa, z całą pewnością usłyszałbyś przytłumioną muzykę. Wiecznie żywy jazz. Na wyspę nie da się dostać inaczej, niż po tej chybotliwej, drewnianej ścieżce, która zdaje się nie mieć żadnego oparcia w gęstej, nieco bagnistej wodzie, wypełniającej całą okolicę. Nad domem kołyszą się wysokie, smutne brzozy, które zdają się opłakiwać jakąś tragedię. Kiedy tylko dotrzesz na wyspę, gdy tylko popchniesz drzwi, owieje cię chłód, zapach jedzenia i głośna muzyka Nowego Orleanu. Dopiero kiedy przyjrzysz się uważniej całemu domostwu, zorientujesz się, że wszystkie ściany i podłogi wyglądają, jakby lizały je uparte płomienie, a w środku kręcą się cztery duchy, ubrane w eleganckie garnitury i wyraźnie szykujące się do jakiegoś występu.
Kości na wejście: 1, 2 Drogę zagradza ci duch, który z miejsca pyta, czy potrafisz grać na trąbce. Zdaje się być tym bardzo podekscytowany i wygląda na to, że nie odpuści ci, nawet gdybyś przyznał, że nie wiesz zupełnie, jak z tego instrumentu wydobyć jakikolwiek dźwięk. Nakłania cię, żebyś podszedł wraz z nim do trąbki, którą ostatecznie musisz przyjąć i spróbować swoich sił. Rzuć kością k100:
Spoiler:
1 - 45 Głuchy zagrałby chyba lepiej! Nie masz do tego zupełnie talentu, a duch wzdycha niepocieszony, po czym zaprasza cię do baru, żebyś napił się czegoś i posłuchał tego, jak grać należy. Muzyka aż zdaje się być coraz głośniejsza, a ty zapadasz się w nią cały, nie zwracając uwagi na to, że ten dziwny budynek wydaje się być spalony. 46 - 85 Zadziwiające, ale idzie ci całkiem nieźle! Duch jest zadowolony, uśmiecha się do ciebie i zaczyna chyba dyrygować, jednocześnie twierdząc, że masz do tego prawdziwy talent i powinieneś więcej ćwiczyć. Ostatecznie wskazuje ci na magiczny dyktafon (+1 do DA), który leżał obok trąbki i mówi, że możesz go zabrać. 86 - 100 Czy ty przypadkiem nie pomyliłeś swojego powołania? Jesteś genialny w tym co robisz i duch natychmiast stwierdza, że musisz wskoczyć na scenę, by dać solowy popis. Radzisz sobie tak dobrze, że to aż przechodzi ludzkie pojęcie. Otrzymujesz +1 punkt do DA.
3, 4 Kiedy wchodzisz do środka, orientujesz się, że nie jesteś tutaj sam i już wkrótce siedzisz przy duchu pianisty, który rozmawia ze swoim kolegą, również duchem. Opowiadają ci historię tego miejsca i nieoczekiwanie dowiadujesz się, że cały zespół zginął tutaj w płomieniach razem z częścią gości. Nie wiadomo do końca, jak doszło do podpalenia, ale duchy nadal podejrzewają mugoli i żałują, że spośród wszystkich wtedy tu obecnych, na tym świecie pozostali tylko oni. Przyznają, że się trochę nudzą i proszą cię, żebyś przyprowadził znajomych. Jeśli faktycznie zaprosisz tutaj inne osoby, przez kolejny wątek będziesz miał niesamowite szczęście. 5, 6 Rozglądając się po okolicy trafiasz na jednego z duchów, który wydaje się być dość smutny. Twierdzi uparcie, że w jego kontrabasie pękły struny i teraz nie może już na nim grać. Jeśli zdecydujesz się pomóc duchowi, otrzymasz w prezencie kamień uśpionego wspomnienia w niebieskim kolorze (kyanit).
Kostkami rzucasz w pierwszym poście w tym temacie i musisz rozegrać wynikający z nich scenariusz. Jeśli masz chęć rozegrać go obszerniej albo po prostu chcesz pogawędzić z duchami zamieszkującymi to miejsce, zgłoś się na PW do @Christopher O'Connor
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Autor
Wiadomość
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
- No, kochaniutka, zaraz dosłownie zlecisz z tego krzesła, jak usłyszysz tę nieziemską muzykę! Gwarantuję wam, że nigdzie indziej takiej nie spotkacie, a ten koncert zapamiętacie do końca swoich żyć. Hej, poczekajcie, a zagracie... Śmieszyło ją to, jak Chris zdążył się nakręcić na to całe przedsięwzięcie, którego mieli być świadkami. A tak swoją drogą to ciekawe, co ile te duchy organizowały takie występy i czy miały jakichś słuchaczy, tak jak teraz, czy też grały do ścian. Przez tę ostatnią opcję nawet zrobiło jej się przez chwilę żal, bo czy nie czuły się one samotne? Może i myśli dziewczyny wchodziły na lekko... dziwne tereny, ale czwórka jegomości wydawała się naprawdę sympatyczna na swój sposób, a trzeba pamiętać, że nie wszystkie duchy sprawiały takie wrażenie. - Oj, coś już o tym wiem - przyznała niechętnie i cmoknęła. Mimowolnie wróciła pamięcią do wydarzeń z początku wyjazdu, gdzie jeszcze nieświadoma, jakie niespodzianki mogą na nich tu czekać, dała się złapać w iście diabelską pułapkę, z której na szczęście wyciągnął ją Felinus. Gdyby była wtedy sama, to... Nie, nawet nie chciała o tym myśleć. Przynajmniej wiedziała już, gdzie się nie zapuszczać. - Byłaś może przy drzewie wisielców? - zapytała, przenosząc spojrzenie z przygotowujących się duchów na Violę. Nie chciała jej zachęcać do żadnych wycieczek w niebezpieczne miejsca - choć nazwa mogła brzmieć intrygująco - ale po prostu była ciekawa, czy tylko na nią tak źle podziałało tamto drzewo. Oznaka słabej woli? Możliwe. Nie miała zamiaru tam wracać i sprawdzać, czy tym razem okazałaby się silniejsza, bo to zakrawałoby na skrajną głupotę. - Wydaje mi się, że się zaczyna - odezwała się po dłuższej chwili, kiedy to kontrabasista wymownie odchrząknął, dając tym samym znak, że powinny przestać rozmawiać. Zapowiadał się naprawdę ciekawy wieczór z kulturą.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Tom wydawał się być również niezwykle podekscytowany faktem, że właśnie mieli wziąć udział w koncercie. Chociaż zapewne żałował, że nie był to występ związany z jakże szlachetną sztuką morskich szant. Jeśli zaś chodziło o Strauss... to może w końcu będzie w stanie posłuchać jakiejś innej melodii niż ciągle tych samych zbereźnych piosenek. - Drzewo wisielców? Nie miałam takiej przyjemności - odpowiedziała, nie mając nawet pojęcia o tym, że w pobliżu znajdowało się coś takiego. Może powinna jednak nieco się dowiedzieć o okolicy i mimo wszystko zbadać ten teren? - Sama mogę ci powiedzieć, że powinnaś uważać na bagnach... Jest tam dziwna magia i posągi wysysające energię życiową. A przynajmniej jeden. Skoro już najwyraźniej się bawiły w przyjazne ostrzeganie to wypadałoby się odwdzięczyć dziewczynie tym samym. Przytaknęła jej jedynie na stwierdzenie, że zbliża się początek koncertu. Przynajmniej na to się zapowiadało. I faktycznie po krótkim odliczaniu wszyscy muzycy jak jeden mąż zaczęli wygrywać energiczną i żywą melodię na swoich instrumentach, dając im zasmakować najprawdziwszego jazzu, który zapewne można było usłyszeć w wielu lokalach oferujących rozrywkę w poprzednim wieku. I musiała przyznać, że naprawdę potrafiła ona porwać do tańca. Choć Krukonka ograniczała się jedynie do rytmicznego kiwania głową i potupywania stopą.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
- To lepiej nie idź tam sama, bo taka wyprawa może się skończyć dość... nieciekawie - uprzedziła, może niepotrzebnie, ale mimo wszystko wolała dodać ten w jej mniemaniu ważny szczegół. Jak sama nazwa wskazywała, drzewo wisielców miało mroczną historię, o której Puchonka dowiedziała się od swojego ducha dopiero po powrocie do pensjonatu. Poprzerzucane przez gałęzie liny bynajmniej nie służyły jako ozdoby, a rosnące u pnia drzewa szeptniki tylko podsuwały coraz to gorsze pomysły, jak skończyć nie tylko ze sobą, ale i z innymi. Potarła ramiona, na których pojawiła się gęsia skórka. - Posągi? Nie spodziewałabym się ich w takich miejscach, ale najwidoczniej Luizjana nieraz mnie zaskoczy - odparła, a kąciki jej ust drgnęły. Wysysanie energii życiowej nie brzmiało jak coś, co chciałaby przeżyć, więc jeśli już zapuści się na bagna - a na pewno się to stanie - to będzie musiała mieć się na baczności. I zabrać ze sobą Chrisa, bo on mniej więcej wiedział, gdzie co jest, więc w razie czego mógłby ją ostrzec. Koncert się rozpoczął i musiała przyznać, że całkiem miło się siedziało i słuchało tych wszystkich utworów. Niektóre z nich wydawały się znajome, inne zupełnie nowe, ale było widać, że czwórka duchów czerpie z grania prawdziwą przyjemność i chyba nie zamierzali tak szybko przestawać. - Chłopaki, jeszcze coś Armstronga, proszę! - wykrzyknął Chris, wpatrując się w muzyków ze szczenięcą miną. - A wiecie, że w młodości trafił do poprawczaka i to tam zaczął grać? Tylko wy przypadkiem nie idźcie w jego ślady! - zwrócił się już do dziewczyn i pogroził im palcem, choć Viola akurat nie mogła go zobaczyć i usłyszeć. W każdym razie nie wydawało jej się, żeby któraś z nich z dnia na dzień miała zacząć przygodę z jakimś instrumentem, i to jeszcze po problemach z prawem. - To jak to było z tą Laveau? Mieszkała tutaj, tak mówiłeś? - skierowała to pytanie do kontrabasisty. Nagięła trochę rzeczywistość, bo o niczym takim nie wspominał, ale liczyła, że w ten sposób zmusi pozostałą trójkę do gadania. - No chyba nie myślisz, że Marie wybrałaby takie miejsce - prychnął jeden z elegancko ubranych jegomości i spojrzał na dziewczynę z niedowierzaniem. Czy mogła uznać, że udało jej się osiągnąć swój cel?
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
- Zapamiętam to choć nic nie obiecuję - w końcu trudno było przewidzieć czy kiedyś nie znajdzie się potrzeba lub po prostu nogi same jej tam nie zaprowadzą. Wszystko było możliwe i nie wykluczała żadnej możliwości. Tym bardziej, że naprawdę ostatnimi czasy miała jakiegoś ogromnego pecha. - To miejsce ma zbyt wiele tajemnic... - mruknęła jeszcze, przyglądając się jeszcze raz temu, co działo się na scenie. Duchy chyba były naprawdę podekscytowane tym całym widowiskiem, naprawdę bawiąc się dobrze przy muzyce innych umarlaków. Krukonka również musiała przyznać, że ten koncert jej się podobał choć na ogół jakoś nie lubowała się w jazzie. Zdecydowanie preferowała coś dużo bardziej rozrywkowego we współczesnym rozumieniu lub ciężkie brzmienia, przy których mogła się wyszaleć jak psidwak spuszczony ze smyczy. Niemniej jednak musiała docenić umiejętności stojących na scenie muzyków. Choć najbardziej czekała na to, aż w końcu przestaną grać i będzie mogła ich wypytać o Laveau. - Zgaduję, że mieszkała gdzieś w mieście, blisko innych ludzi... W centrum? - zaczęła, przyglądając się uważnie duchowi, który zareagował na pytanie Aleksandry ze śmiechem. Miała nadzieję, że przynajmniej dzięki tej całej rozmowie czegoś się dowiedzą.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Całkowicie zgadzała się ze stwierdzeniem, że miejsce, w którym mieli spędzić wakacje, posiadało aż zbyt wiele tajemnic. Hogwart niby też miał ich dużo, ale tutaj można było je spotkać dosłownie na każdym kroku i nie zawsze odkrycie ich okazywało się dobrym pomysłem. Ciekawość ludzka nie miała jednak granic, a jak wiadomo - każdy medal ma dwie strony. Coś zyskasz, coś stracisz. Równowaga musiała zostać zachowana i tutejsza magia najwyraźniej tego pilnowała. Tak, Krawczyk miała wrażenie, że ona żyje, bawiąc się takimi grupkami turystów. Dzika i nieokiełznana. - Nikt tak naprawdę nie wie, gdzie dokładnie mieszkała. Sporo mówi się o centrum, ale podobno na jej dom zostały rzucone jakieś zaklęcia mylące czy coś takiego... Ile w tym prawdy, ciężko powiedzieć, ale ewidentnie coś jest na rzeczy, skarbie - odparł lekko znudzonym tonem duch i wzruszył swoimi półprzezroczystymi ramionami. - A wiecie o Marie coś... No, o czym nie mówi się tak na ulicach Nowego Orleanu i pierwsza lepsza osoba o tym nie usłyszy? - drążyła dalej Krawczyk, nie zamierzając wyjść tak zupełnie z niczym. Prezentowała zadziwiającą jak na siebie nieustępliwość, ale duchy musiały coś wiedzieć. Spędziły w tym domu zapewne już dobre naście, o ile nie dziesiąt lat, więc jakieś plotki musiały do nich docierać, a i muzycy może niekiedy opuszczali to miejsce, żeby zobaczyć, jak zmieniło się otoczenie lub spotkać starych znajomych. Nie mogli przecież dzień w dzień siedzieć zamknięci w czterech ścianach i grać koncerty dla samych siebie. Nikt by tego nie wytrzymał. Spojrzała na Violę z lekką rezygnacją, jakby chciała powiedzieć "chodźmy już, bo i tak nic tu po nas". Wprawdzie zaczynało się robić coraz ciemniej, więc rzeczywiście powinny się niedługo zbierać, ale z drugiej strony mimo braku informacji, które jakoś rzuciłyby światło na sprawę amuletu i miejsca zamieszkania Laveau, to całkiem dobrze czuła się w towarzystwie tych czterech duchów. Jeśli starczy czasu, to pewnie jeszcze je odwiedzi przed wyjazdem.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Wysłuchała wszystkiego, co duchy miały im do powiedzenia, ale nie było w tym jakoś wielu konkretów. Dostała jedynie szansę na to, by ponownie ułożyć w głowie pewne fakty i spróbować ułożyć je w jak najbardziej kompletną układankę, co wcale nie było takie proste, gdy brakowało jej tylu kawałków. Duchy choć z pewnością były dosyć dobrą opcją do pytania to jednak nie posiadały zbyt wielu cennych informacji, które byłyby dla niej jakąś jakieś szczególne znaczenie. Ot kolejne niezbyt solidne pogłoski, które mogły je zwieść i odciągnąć od prawdziwych poszukiwań. Kiedy umarli powiedzieli im właściwie już wszystko, co wiedzieli i czym mogli się z nimi podzielić, Strauss zerknęła w kierunku Aleksandry i widząc jej jednoznaczne spojrzenie, skinęła jedynie delikatnie głową. Naprawdę nie było większego sensu tu dłużej siedzieć choć było naprawdę miło. - Dzięki za waszą pomoc, ale chyba powinnyśmy już iść - odezwała się także w imieniu Puchonki, a duchy choć nieco rozczarowane przytaknęły jej na te słowa. Nie tracąc więcej czasu, zwróciły się po krótkim pożegnaniu z muzykami w stronę drzwi i tą samą chybotliwą kładką ruszyły w kierunku brzegu, z którego czekała je już dosyć prosta przeprawa do pensjonatu.