Domek jest drewniany, niewielki i jednoizbowy. Mieszczą się w nim łóżka piętrowe, wspólna szafa (powiększona wewnątrz magią), drewniany stolik i dwa krzesełka (dwa dodatkowe należy sobie doczarować). Nie ma tu łazienki ani pryszniców - aby z nich skorzystać należy udać się do części północnej terenu gdzie znajduje się balialnia. Domek oświetlony jest magicznymi kulkami światła bądź świetlikami zagonionymi do lamp oliwnych.
Uwaga. Pokój jest pełen magii, a więc należy rzucić kością, aby dowiedzieć się z czym będziecie mieć "problem". Pierwszy rzut jest obowiązkowy i będzie Wam przeszkadzać przez cały czas pobytu na wakacjach. Dodatkowe efekty możecie sobie dobierać wedle uznania.
Spoiler:
1 nocni goście - gdy zapada zmrok dowiadujecie się, że gdzieś nieopodal Waszego domku urzęduje gniazdo chochlików kornwalijskich. Co noc będą drapać pazurkami w ściany i okna przeszkadzając w odpoczynku. Aby pozbyć się tych dźwięków co noc musicie nakładać na domek odpowiednie zaklęcie ochronne/wyciszające.
2 światło - czar magicznej kuli wyczerpuje się co cztery godziny, a świetliki uciekają/gasną po trzech. Wieczorem musicie doczarowywać sobie światło.
3 gryzący dywan - lepiej wyrobić sobie nawyk stawiania wysokiego kroku po wejściu na dywan bowiem wyrobił sobie zdolność podgryzania palców u stóp, jeśli tylko jakieś znajdą się przy jego brzegu. Nie, dywanu nie da się zwinąć, jest przyklejony Trwałym Przylepcem.
4 chichocząca klamka - ma z Was niezły ubaw w bardzo dziwacznych porach dnia i nocy. Najlepiej jest ją regularnie wyciszać inaczej wybucha śmiechem nawet w środku nocy.
5 zaszroniona szyba - wystarczy, że domek jest pusty, a szyby pokrywa szron. Jeśli go nie usuniecie jakaś niewidzialna siła (duch?) rysuje po nim paznokciami. Najlepiej jest zadbać o temperaturę domku.
6 trzeszczenie podłogi - każdy krok wiąże się z trzeszczeniem desek podłogowych. Po siódmym kroku dźwięk robi się nieznośny i trzeba wyciszać albo regularnie rzucać "reparo" na podłogę - a ta i tak po upływie paru godzin na nowo zaczyna trzeszczeć.
Lokatorzy:
1. Violetta Strauss 2. Victoria Brandon 3. William S. Fitzgerald 4. Emily Rowle
Duchy w Nowym Orleanie są wszechobecne. Stanowią niemal osobną grupę społeczną, w każdym barze, w każdym miejscu znajdziesz ducha, który jest do niego przywiązany. Jest jedno sporo duchów, które błądzą po mieście i szukają turystów, traktując ich jak rozrywkę i pomagając im poznać Nowy Orlean lepiej. To wasi przewodnicy, którzy w każdej chwili mogą pojawić się obok. 1. Duch nie jest przy tobie przez całą dobę, ale może pojawić się w każdej chwili. 2. Rozmowy z duchem możesz prowadzić sam, śmiało rozbudowuj charakter swojego ducha. Pamiętaj, że mistrz gry w każdej chwili może wcielić się w twojego ducha. 3. Każdy ma ducha o innym imieniu i innym charakterze. Jest jednak kilka grup, które mają wspólne działanie, zalety, wady i przede wszystkim zadania, za które możecie zdobyć punkt do kuferka.
Thomas
@Violetta Strauss Ciemnoskóry mężczyzna, który na ocean wyrwał się jeszcze jako dzieciak, głównie po to, żeby pomóc biednej rodzinie, chociaż zawsze drzemał w nim duch przygody. Świat wydawał mi się szary i nudny dopóki nie odpływał daleko od brzegu. Najdłuższe i najcięższe warty nie były dla niego wyzwaniem, kochał to co robił i nie liczyło się to ile wysiłku i bólu go to kosztowało. Często odradza ci zwiedzanie Nowego Orleanu, twierdząc, że to miasto jest przereklamowane, za to zagania cię na mokradła i przede wszystkim do opuszczonego portu. Jak duch na ciebie działa?: Przede wszystkim wyjątkowo mocno ciągnie cię do wody. Masz też naprawdę dobrą orientację w terenie. Zalety: Dzięki świetnej orientacji w terenie bez problemu trafisz do lokacji trudnodostępnych. Wady: Nie musisz nawet znaleźć się na wodzie, żeby dopadła cię choroba morska. W co drugim wątku będziesz odczuwać mdłości. Twój cel: Poznać i doświadczyć żeglarskiej części Nowego Orleanu. Twój duch uwielbia dzielić się morskimi opowieściami, ale sam też musisz otworzyć się na doznania. Nie wystarczy uważnie słuchać, poznaj historię wszystkimi zmysłami. Jeśli wypełnisz zadania, otrzymasz 1 punkt do dowolnej umiejętności. 1. Odwiedź wszystkie lokacje w opuszczonym porcie. 2. W przynajmniej 5 postach musisz nucić jakąś szantę. Możesz to zrobić przy okazji zwykłych wątków (1 ciekawostka=1 wątek), jak i w jednopostówkach. 3. Weź udział w wyścigu tratew.
Chris
@Victoria Brandon Liczne blizny przecinają twarz i ręce mężczyzny, aż strach pomyśleć, co znajduje się pod ubraniem... W jego oczach czai się złowrogi błysk. Mężczyzna jest małomówny i groźnie łypie na twoich znajomych, jakby nikomu nie ufał. W tobie jednak zdecydowanie coś widzi. Talent? Może jakąś ciemność skrywającą się pod idealną powłoką Pani Prefekt? Ilekroć jednak jesteście sami, duch kusi cię możliwościami czarnej magii, skrzętnie jednak omijając wszelkie jej negatywne aspekty. Czego jednak by nie zrobił w przeszłości, masz dziwne wrażenie, że o ciebie faktycznie się troszczy. Jak duch na ciebie działa?: Przede wszystkim Twój system wartości zostaje zaburzony; masz ochotę łamać wszelkie ustanowione zasady, niezależnie od tego, jaki masz do nich stosunek zazwyczaj. Dodatkowo wyjątkowo dobrze czujesz się w towarzystwie osób zajmujących się czarną magią. Zalety: Masz wrażenie, że przysługuje Ci wyjątkowe szczęście, niezależnie od popełnionego czynu, konsekwencje nie są do niego współmierne. Duchy przestępców pilnują, abyś zawsze spadł na cztery łapy, dlatego w lokacjach kostkowych możesz wykonać jeden przerzut, jeżeli wylosujesz negatywny (fizycznie) efekt. Wady: Za każdym razem, gdy usłyszysz od kogoś słowa “nie wolno”, czujesz wewnętrzny przymus do złamania zakazu. Od Ciebie zależy w jakim stopniu mu się poddasz. Twój cel: Zejść na złą drogę? No, może niekoniecznie, ale na pewno odkryć urok działania bez wyraźnego przyzwolenia. Twój duch naprawdę cię do tego zachęca, a jeśli ulegniesz pokusie, możesz się nauczyć więcej, niż myślisz. Za wypełnienie zadań przysługuje ci 1 punkt do dowolnej umiejętności. 1. Odwiedź przynajmniej 3 miejsca w biedniejszych dzielnicach Nowego Orleanu. 2. Złam zasady (kradzież, działanie niezgodne z regulaminem lub zasadami wyznaczonymi przez nauczyciela/dyrektora, uderzenie kogoś itp) minimum 3 razy w trakcie wakacji. 3. Musisz stworzyć własną laleczkę voodoo.
Vladimir
@William S. Fitzgerald Duch mężczyzny w sile wieku, o bardzo zarysowanych kościach policzkowych i bardzo obecnym rosyjskim akcentem. Mało o sobie mówi, tak naprawdę nie wiesz nic o jego przeszłości, lecz wystarczy, byś zaczął jakąś rozmowę z drugą osobą, by Vladimir zaczął fantazjować jakich to zaklęć (oczywiście czarnomagicznych) by użył na twoim towarzyszu i jakie szczęście by mu to przynosiło. Rzuca bardzo dużo żartów o szlamach i mugolach, zupełnie nie zważając na to, czy się z nim zgadzasz czy nie. Ponadto, co chwile zachęca cię do obrabowania co drugiego sklepu, pod pretekstem, że działalności szlamy prowadzić nie powinny i trzeba im te miejsce pracy zabrać siłą, by czystokrwiści czarodzieje mogli się w tym miejscu urządzić i w ten sposób osoby brudnej krwi zostaną wyplenione ze społeczeństwa, a pierwotni czarodzieje będą się bogacić i podniosą jakość swojego życia. Jak duch na ciebie działa?: Przede wszystkim Twój system wartości zostaje zaburzony; masz ochotę łamać wszelkie ustanowione zasady, niezależnie od tego, jaki masz do nich stosunek zazwyczaj. Dodatkowo wyjątkowo dobrze czujesz się w towarzystwie osób zajmujących się czarną magią. Zalety: Masz wrażenie, że przysługuje Ci wyjątkowe szczęście, niezależnie od popełnionego czynu, konsekwencje nie są do niego współmierne. Duchy przestępców pilnują, abyś zawsze spadł na cztery łapy, dlatego w lokacjach kostkowych możesz wykonać jeden przerzut, jeżeli wylosujesz negatywny (fizycznie) efekt. Wady: Za każdym razem, gdy usłyszysz od kogoś słowa “nie wolno”, czujesz wewnętrzny przymus do złamania zakazu. Od Ciebie zależy w jakim stopniu mu się poddasz. Twój cel: Zejść na złą drogę? No, może niekoniecznie, ale na pewno odkryć urok działania bez wyraźnego przyzwolenia. Twój duch naprawdę cię do tego zachęca, a jeśli ulegniesz pokusie, możesz się nauczyć więcej, niż myślisz. Za wypełnienie zadań przysługuje ci 1 punkt do dowolnej umiejętności. 1. Odwiedź przynajmniej 3 miejsca w biedniejszych dzielnicach Nowego Orleanu. 2. Złam zasady (kradzież, działanie niezgodne z regulaminem lub zasadami wyznaczonymi przez nauczyciela/dyrektora, uderzenie kogoś itp) minimum 3 razy w trakcie wakacji. 3. Musisz stworzyć własną laleczkę voodoo.
Hannah
@Emily Rowle Młodziutka kobieta z przymusu poślubiona z głową bogatego rodu, który miał odbudować reputację jej rodziny po zdradzie. Wrażliwa i utalentowana czarownica, w małżeństwie szybko została stłamszona. Nienawiść do męża dojrzewała w niej długo, aż pewnego dnia kobieta zamordowała go w łóżku. Po tym wydarzeniu się powiesiła, wcześniej przepisując część majątku na pomoc mieszkańcom ubogich dzielnic. Jak duch na ciebie działa?: Przede wszystkim Twój system wartości zostaje zaburzony; masz ochotę łamać wszelkie ustanowione zasady, niezależnie od tego, jaki masz do nich stosunek zazwyczaj. Dodatkowo wyjątkowo dobrze czujesz się w towarzystwie osób zajmujących się czarną magią. Zalety: Masz wrażenie, że przysługuje Ci wyjątkowe szczęście, niezależnie od popełnionego czynu, konsekwencje nie są do niego współmierne. Duchy przestępców pilnują, abyś zawsze spadł na cztery łapy, dlatego w lokacjach kostkowych możesz wykonać jeden przerzut, jeżeli wylosujesz negatywny (fizycznie) efekt. Wady: Za każdym razem, gdy usłyszysz od kogoś słowa “nie wolno”, czujesz wewnętrzny przymus do złamania zakazu. Od Ciebie zależy w jakim stopniu mu się poddasz. Twój cel: Zejść na złą drogę? No, może niekoniecznie, ale na pewno odkryć urok działania bez wyraźnego przyzwolenia. Twój duch naprawdę cię do tego zachęca, a jeśli ulegniesz pokusie, możesz się nauczyć więcej, niż myślisz. Za wypełnienie zadań przysługuje ci 1 punkt do dowolnej umiejętności. 1. Odwiedź przynajmniej 3 miejsca w biedniejszych dzielnicach Nowego Orleanu. 2. Złam zasady (kradzież, działanie niezgodne z regulaminem lub zasadami wyznaczonymi przez nauczyciela/dyrektora, uderzenie kogoś itp) minimum 3 razy w trakcie wakacji. 3. Musisz stworzyć własną laleczkę voodoo.
Gabrielle Levasseur
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Nie była do końca pewna od kogo usłyszała, że Violetta Strauss radzi sobie znacznie lepiej z zaklęciami transmutacyjnymi od niej - może Nancy napomknęła o tym podczas jednej z ich wielu rozmów, może to był Will, który przyjaźnił się z Krukonką, choć istniało również duże prawdopodobieństwo, że to Charlie, będący jakby nie patrzeć narzeczonym brunetki. W gruncie rzeczy było to mało istotne, ale liczył się fakt, że Puchonka niewątpliwie potrzebowała pomocy dziewczyny w ukryciu tatuażu. Duch Gabrielle słysząc o tym, że ta zamierza wziąć udział w nielegalnym rytuale od razu ostrzegł ją, że powrotna magia, z którą wówczas będzie miała do czynienia toleruje jedynie naturę, a wszystkie ozdoby sprawiają, że złe duchy wręcz do ciebie lgną. W pierwszym momencie blondynka zignorowała ostrzeżenie, sądząc, że są to zwykle przesady nie mające nic wspólnego z rzeczywistością, jednak kiedy Claudia w tej kwestii stała się już na tyle natarczywa, że nie mówiła o niczym innym - dała w końcu za wygraną. - Nie rozumiem, dlaczego komuś miałby przeszkadzać taki mały tatuaż, jest prawie niewidoczny - jęknęła, wychodząc z domku. - Ponieważ nie jest czymś naturalnym. Pierwotna magia jasno określone zasady, lepiej nie marudź i po prostu go zakryj! - odpowiedziała jej półprzezroczysta postać, krzyżując ręce na piersi, by dać Gabb do zrozumienia, że powinna już zakończyć tą dyskusję. Dziewczyna tylko westchnęła ruszając w stronę domku, w którym mieszkała Viola. Zapukała dwa razy, czekając na odzew. Cisza. Zapukała raz jeszcze, trochę mocniej czując jak żołądek zaciska się jej ze zdenerwowania. Nie miała planu "b", Violetta była jej jedynym, a jeśli się nie zgodzi? Czy klątwy mogą być bardzo okrutne? Levasseur skrzywiła się, a wtedy rozległo się głośne "proszę". Wciąż trochę zdenerwowana weszła przez próg, od razu dostrzegając Krukonkę. - Cześć - powiedziała na wstępie nie wiedząc czy dziewczyna w ogóle ją kojarzy.
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Posiadanie żeglującego ducha jest naprawdę fajne. W końcu opowie ci naprawdę wiele różnych historii, pokaże ciekawe miejsca na wybrzeżu i dzięki jego zdolnościom nawigacji nigdy się nie zgubisz. W dodatku czas będzie ci umilał marynarskimi przyśpiewkami. Nie można sobie wymarzyć lepszego ducha!
A gówno prawda.
Bo przez Thomasa przyczepiła się do niej jebana choroba morska, która często łapała ją nawet na lądzie. Przez jakiś czas nawet się zastanawiała czy to w ogóle możliwe, by ta przypadłość ją tak namiętnie nawiedzała, ale to było jedyne sensowne wytłumaczenie. Nie inaczej było i teraz. Kolejny raz była zmuszona do tego, by rzucić szybkie Accio Miska!, bo wiedziała, że raczej nie będzie w stanie doczołgać się do łazienki. Miała wrażenie, że jej łóżko się kołysze pomimo tego, że znajdowała się na stałym lądzie, w głowie jej się kręciło, a okropne nudności przyprawiały o wymioty. I na pewno nie był to skutek wypitego jakiś czas temu alkoholu. Wbrew temu, co sugerował Thomas, którego jakby zamglona postać unosiła się niedaleko pochylającej się nad miską Violetty. - Pij, siostro, pij na zdrowie! Jutro ci się humor przyda, a spirytus nie zaszkodzi: idzie sztorm, wyrzygasz! - śpiewał wesoło w rytm swoich ulubionych morskich opowieści. I oj tak, sztorm zdecydowanie już był i właśnie szalał w jej żołądku, który wyzbywał się swojej zawartości. - Kiedy szliśmy przez Pacyfik wiatr pozrywał wszystkie wanty, przytuliłem się do klopa i śpiewałem szanty - brzmiał dalej zdecydowanie zbyt głośny i radosny śpiew ducha, który tylko sprawiał, że Strauss irytowała się coraz bardziej z każdym wersem. - Przysięgam, Tom. Gdybyś już nie był martwy to zabiłabym cię własnymi rękami - zagroziła, starając się zapanować nad targającymi jej organizmem torsjami. W końcu jednak paskudne uczucie minęło, a żołądek przestał się nerwowo ściskać. Krukonka sięgnęła po stojącą przy łóżku butelkę wody mineralnej, by przepłukać usta i pozbyć się obecnego w nich ohydnego posmaku, który czuła nie po raz pierwszy od początku całych tych wakacji. I dokładnie wtedy rozległo się pukanie do drzwi, które jeszcze bardziej podziałało jej na nerwy. - Proszę - rzuciła dosyć donośnym głosem, nie zamierzając się ruszać ze swojego posłania. Wcześniej jedynie pozbyła się wyrzuconych z żołądka nieczystości przy pomocy szybkiego zaklęcia niewerbalnego. Naprawdę nie spodziewała się tego, że do jej domku wejdzie akurat Gabrielle. Już prędzej oczekiwałaby w drzwiach Voralberga, który chciałby się upewnić czy na pewno za dużo nie odpierdala, ale nie Puchonkę, z którą... właściwie nic jej nie łączyło. Ot znała ją chyba jedynie przez to, że w tym samym momencie przybyły do Hogwartu i spędziły w nim tyle lat. Przez moment, przypatrywała się dziewczynie, która weszła do środka i przywitała się z nią krótko. - Hej - odpowiedziała i... to tyle. W końcu to nie ona do niej przyszła i jakoś nie czuła potrzeby by powiedzieć coś jeszcze. Dlatego po prostu spoglądała z niejakim oczekiwaniem na Levasseur, czekając na to aż ta ponownie się odezwie. I tak, może i Krukonka wyglądała w tej chwili na nieziemsko zmęczoną i niemiłosiernie wkurwioną, ale przy pomyślnych wiatrach może to minąć w przeciągu kilku minut. Albo i krócej.
Gabrielle Levasseur
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Gabrielle przysięgłabym, że zanim przekroczyła próg domku, słyszała, jak Krukonka z kimś rozmawia, jednak poza nią w pomieszczeniu nie było nikogo innego. Wtedy też blondynka przypominała sobie obecności duchów, które niejako przyczepiły się do każdego z uczestników wycieczki. Zielone tęczówki obdarzyły Violettę nieco przestraszonym, ale i pełnym troski spojrzenie, gdy dostrzegła, że ta wygląda, jakby dosłownie przed chwilą wyrzuciła z siebie wnętrzności. W pierwszej chwili chciała się wycofać, jednak Claudia od razu jak gdyby przewidywała ruch blondynki syknęła nią. Levasseur wzięła głębszy wdech. - Wybacz, nie chciałam cię niepokoić - powiedziała na wstępie nie bardzo wiedząc, jak poprosić właściwie obcą sobie osobę o pomoc. I choć początkowo plan by to właśnie Viola jej pomogła jawił się Gab jako ten najlepszy, teraz miała masę wątpliwości, gdyż tak naprawdę Krukona nie miała powodu, by jej pomóc. - Chcę wziąć udział w pewnym - urwała, w głowie szukając odpowiedniego słowa, nie chcąc jednocześnie wspominać o rytuale, który wciąż miał status nielegalnego i ryzykownego. - przedsięwzięciu i potrzebuje zakryć tatuaż. - wydusiła, chowając ręce za plecami i delikatnie wyłamując w zdenerwowaniu palce - Nie jestem zbyt dobra w zaklęciach transmutacyjnych, ale słyszałam, że ty radzisz sobie naprawdę dobrze - uśmiechnęła się delikatnie.
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Chyba większość ludzi zdążyła już przywyknąć niejako do faktu, że wszędzie czaiły się duchy, które dla innych nie były w sumie widoczne. Może dlatego w niektórych sytuacjach nikt nie przyczepiał jej łatki wariatki, gdy tylko zwracała się do Thomasa. Choć starała się tego nie robić w towarzystwie innych ludzi, a jedynie rozmawiać ze starym żeglarzem, gdy nikogo nie było w pobliżu. Wtedy też mogła wysłuchiwać jego morskich opowieści i śpiewać wulgarne do granic rozsądku szanty. Strauss machnęła jedynie ręką, gdy usłyszała o tym, że Puchonka nie chciała jej niepokoić. Naprawdę nie musiała się tłumaczyć ani przepraszać. W końcu już tu była dlatego mogła sobie darować podobne zagajanie i od razu przejść do rzeczy. - Daj spokój. Mów o co chodzi - powiedziała, gdy tylko przełknęła kolejny dosyć spory haust wody, starając się jakoś nawodnić i zapomnieć o dręczących ją jeszcze chwilę temu dolegliwościach. Wydała z siebie krótki pomruk zupełnie jakby się nad czymś zastanawiała, gdy tylko usłyszała o pewnym przedsięwzięciu. Z pewnością nie brzmiało to podejrzanie. Tym bardziej z podobną przerwą, którą blondynka uczyniła w środku swojej wypowiedzi. Naprawdę powinna się nauczyć lepiej maskować jakieś swoje nie do końca legalne zamiary, bo kiedyś może się to dla niej źle skończyć. - Chcesz, żebym zakamuflowała ci tatuaż? - dopytała jeszcze dla pewności czy na pewno dobrze zrozumiała po czym odstawiła na szafkę nocną niemal już opróżnioną butelkę wody i przesunęła dłonią w kierunku leżącej na łóżku tuż obok różdżki. Zawsze musiała ją mieć blisko siebie. - Nie ma sprawy.
Gabrielle Levasseur
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Teoretycznie Gabrielle równie przywykła do ciągłej obecności pół przezroczystej postaci, jednak były momenty w których z wyraźnym trudem ją znosiła, w myślach błagając o chwilę spokoju. Claudia, bo tak miał na imię jej duch nie był uciążliwy, a Levasseur lubiła z nią rozmawiać to niezaspokojona chęć jedzenia jaka towarzyszyła jej zawsze, gdy duch znajdował się w pobliżu była irytująca. Uśmiechnęła się do Krukonki, kiedy ta dała jej jasno do zrozumienia, że nie ma potrzeby by się przed nią tłumaczyć. Z jakiegoś powodu Gab podchodziła do Violi z pewnego rodzaju dystansem, czego przyczyny można było się doszukiwać w tym, że się nie znały, ale poniekąd było to spowodowane faktem, że panna Strauss miała zostać żoną Charliego, choć nie wiedziała na ile realna jest wizja ich ślubu. Fakt, Gabrielle była słaba w ukrywaniu czegokolwiek, przemawiająca przez nią szczerość była zbyt widoczna, aby mogła ją zamaskować. - Tak, dokładnie - potwierdziła, kiwając przy tym głową, by Violetta nie miała już żadnych wątpliwości, co do jej prośby, po czym obdarzyła dziewczynę uśmiechem, gdy ta wyraziła zgodę. Puchonka podeszła bliżej, zsuwając ramiączko sukienki. - Nie jest duży - oznajmiła, ruchem brody wskazując na kwiat niezapominajki ozdabiający jej prawy obojczyk.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Czasami obecność ducha wydawała się naprawdę przydatna, ale na dłuższą metę przebywanie z nim dwadzieścia cztery godziny na dobę było po prostu męczące. Najgorsze, gdy liczyła na chwilę spokoju, a zamiast tego była skazana na trajkoczącego starego marynarza i jego sprośne przyśpiewki. I nijak nie mogła się go pozbyć. Choć myślała już nad jakimś seansem spirytystycznym czy egzorcyzmami, by w końcu zapewnić sobie spokój. Kim ona była, by się przed nią tłumaczyć? Zresztą podobne tłumaczenia jedynie sprawiały, że to wszystko wydawało się jedynie coraz bardziej podejrzane. Im więcej szczegółów lub oznak wskazujących na to, że coś zostało ewidentnie pominięte lub zmodyfikowane sprawiało, że od razu zapalała się lampka, że coś jest nie tak. - Nie ma sprawy - powiedziała, podnosząc się z posłania, by wycelować różdżką w odsłonięty przez Gabrielle fragment skóry, na którym widniał tatuaż. Wykonała odpowiedni ruch nadgarstkiem, a rzucone przez nią niewerbalnie Abscedo zrobiło swoje, skutecznie ukrywając wykonany tuszem kwiat. - Gotowe.
Gabrielle Levasseur
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Nie wiedzieć czemu Gabrielle przymknęła powieki, jakby czekając na ból wywołany zaklęciem, jednak ten nigdy nie naszedł. Spojrzała na obojczyk, na którym nie było najdrobniejszego śladu po niezapominajce. Jakby dla pewności musnęła to miejsce opuszkami palców, czując się… dziwnie i o ironio trochę nienaturalnie. Westchnęła cicho opuszczając dłonie wzdłuż ciała, patrząc na Violettę. - Dziękuję Ci bardzo - powiedziała, uśmiechając się do dziewczyny. - Jeśli będziesz w zamian czegoś potrzebowała, to myślę, że znajdziesz mnie bez problemu - oznajmiła, czując typową dla niej potrzebne odwdzięczenia się za przysługę, nawet jeśli oznaczałoby to chociażby kupno pudełka czekoladek. Nie chcąc dłużej zawracać głowy Krukonki, ani marnować jej czasu, Gabrielle zaczęła się zbierać. - Ja już pójdę, ale jeszcze raz dziękuję - powiedziała z wyraźną radością w głosie, po czym opuściła domek.
zt x2?
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Wróciła do swojego domku w pewnym pośpiechu. Po drodze zahaczyła również o część wspólną pensjonatu. Wiedziała, że znajdowały się tam mapy Nowego Orleanu, a jedna z nich mogłaby być w tej chwili naprawdę przydatna. Chciała dokonać pewnego podsumowania tego, czego się dowiedziała w trakcie swojego swoistego śledztwa. Przed wejściem do środka zdała sobie sprawę, że jej ubrania wciąż ubrudzone są od przechadzki po mokradłach. Rzuciła szybkie chłoszczyść, by pozbyć się zabrudzeń i nawet nie bardzo przejęła się tym, że wchodząc do pomieszczenia niechcący przeniknęła przez swojego ducha. Wzdrygnęła się naturalnie na to niezbyt przyjemne uczucie, ale nie zaprzątała sobie tym głowy. Za każdym razem, gdy była na czymś niezwykle skupiona zaczynała działać na autopilocie i wyłączać się na wszystko, co nie dotyczyło danej sprawy. Zajęła miejsce na podłodze i rozłożyła przed sobą mapę Nowego Orleanu. Sięgnęła po przybory do pisania, które miała przy łóżku i zaczęła od skrupulatnego zaznaczania odwiedzonych przez nią miejsc, które mogły mieć związek z Laveau i całą sprawą: jej salon fryzjerski, sklep i cmentarze, na których podobno pochowano jej szczątki. To były tylko przykłady. Na mapę naniosła wszystkie lokacje, które wydały jej się istotne. Miała nadzieję, że dzięki mapowaniu uda jej się mniej więcej określić to, w jakiej okolicy przebywała Marie i zawęzić obszar intensywniejszych poszukiwań. Następnie sięgnęła po czysty kawałek pergaminu, a nawet dwa. Na jednym z nich starała się zapisać na ile to było możliwe w porządku chronologicznym wszystkie istotne wydarzenia odnoszące się do Laveau, uznając, że może dzięki temu zyska nieco lepszy pogląd na sprawę. Z irytacją stwierdziła jednak, że obecnie wszystko, co wychodziło spod jej pióra napisane było w jednym z indiańskich języków. Póki jednak rozumiała, o co chodzi i miała przed sobą uporządkowaną i fizyczną manifestację swoich myśli to nie przeszkadzało jej to zbytnio. Liczyła na to, że dzięki swoistej osi czasu czy kalendarium będzie mogła coś wywnioskować. Drugi kawałek papieru zapełniły nie tyle wydarzenia, a pewne istotne fakty, które musiała brać pod uwagę. Krótka charakterystyka działań Laveau, których się podejmowała, ważne informacje o voodoo i obrzędach w nim obecnych oraz tym podobne. Ułożyła również koło siebie skrawki zawierające kreolskie zdania widoczne w najważniejszych dla Królowej Voodoo lokacjach, które również mogły być w tej sprawie istotne. Kiedy tylko nie była czegoś pewna wracała do swoich wcześniejszych notatek, przeglądając je uważnie i wczytując się we wszystkie swoje spostrzeżenia i uwagi. Przynajmniej dzięki temu miała pewność, że o niczym nie zapomniała i niczego nie pominęła. Oprócz tego miała jeszcze w pokoju jedną z książek poświęconą Laveau, do której zerknęła również kilka razy, by przeczytać raz jeszcze niektóre z fragmentów, które wcześniej zaznaczyła. Oparła się o łóżko z ciężkim westchnieniem, czując, że jej umysł działa obecnie na najwyższych obrotach. Była w transie. Mogła teraz spędzić naprawdę długie godziny dopasowując do siebie kolejne fragmenty układanki i szukając pewnego wzoru. Musiała raz jeszcze prześledzić swoje dotychczasowe poczynania i zaplanować następne. I chyba nawet udało jej się coś ustalić. Miała tylko nadzieję, że się nie myliła i nie będzie marnowała przez to swojego czasu. Zaczynało robić się już późno. Uporządkowała porozrzucane po podłodze notatki i inne materiały, a następnie położyła się do swojego łóżka. Przeczytała tam jeszcze kilka ustępów o Laveau w posiadanej książce, a następnie, gdy tylko poczuła jak ogarnia ją coraz większe zmęczenie, zasnęła z mocnym planem na to jakie będą jej kroki kolejnego dnia.
z|t
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Wciąż czuła smak krwi w ustach. Tak charakterystyczny i dobrze jej znany. Choć nigdy nie był tak intensywny. Przez krótką chwilę po teleportacji była naprawdę skołowana. Wiedziała jednak, że stało się coś złego. Naprawdę złego. Krew wypełniała całe jej gardło, sprawiając że dławiła się nią i krztusiła nim w końcu wykaszlała ją na ziemię, na której leżała. Okropny ból przeszywał także jej lewą nogę i prawy bok, który wciąż krwawił po tym jak został przebity ostrym konarem. Cierpiała. Spotkanie z wiwernem zdawało jej się być o wiele mniej skomplikowane niż starcie z dwoma syrenami. Wtedy oprócz zatrucia organizmu nie odniosła większych obrażeń... Felinus pomógł jej doprowadzić się do stanu, w którym mogła samodzielnie wrócić do pensjonatu. Sama również na tyle na ile mogła starała się go doprowadzić do stanu używalności. Chyba oboje zostali kiepsko potraktowani przez tę całą teleportację. Skierowała się ku swojemu własnemu domkowi. Przynajmniej była w stanie iść o własnych siłach. Była przemoczona i wykończona. Także psychicznie. Zdawała sobie już doskonale sprawę z tego, że nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Zapewne struny głosowe zostały uszkodzone w czasie aportacji. Musiało dojść do rozszczepienia. Nie spodziewała się tego, ale jednak tak się stało. Czy to było w ogóle możliwe? Po wejściu do chatki niemal od razu osunęła się na podłogę obok swojego łóżka. Wciąż miała na sobie poszarpane i podziurawione w kilku miejscach ubrania obklejone już nieco mniejszą ilością błota i mułu, który zdążył już zaschnąć na materiale. Bluza, którą miała wcześniej tego dnia na sobie była cała od krwi po tym jak Strauss nerwowo przyciskała ją do swojego boku, starając się zatamować krwawienie. Czuła się... bezsilna... i była zarazem wściekła na siebie samą, że dopuściła do czegoś podobnego. Czemu musiała tam iść. Krew w ustach przybrała nagle o wiele gorszy, mdły smak, którego miała dosyć. Miała wrażenie, że za chwilę zwymiotuje choć nie miała ku temu żadnych wyraźnych powodów. Czuła również jak coś ściska ją w gardle chociaż równocześnie odczuwała tam również cholerną pustkę. Nie wiedziała jakim cudem było to możliwe. Być może był to jedynie psikus jej psychiki, która zdawała sobie sprawę z tego, że brakuje jednego ważnego elementu w jej krtani. Nie wiedziała co ma robić. Była roztrzęsiona i dopiero teraz spostrzegła, że przez całą drogę z miejsca, w które wyrzuciła ich teleportacja ściskała różdżkę w dłoni i nie chciała jej puścić. Mięśnie zdawały się drżeć pod skórą z powodu mocnego uścisku na drewnie. Chciała być teraz sama. Jednak... Jednak czuła, że potrzebowała czyjejś pomocy. Przynajmniej w tym, by sprawdził czy na pewno wszystkie rany zostały zasklepione jak trzeba przy pomocy magii. I możliwe, że potrzebowała też porady i czyjejś obecności. Była tylko jedna osoba, której ufała wystarczająco, by pozwolić jej na to, by ujrzała ją w tym stanie. I jedyna, która oprócz tego posiadała kwalifikacje medyczne. Poprawiła zdrętwiałe palce na różdżce i przesunęła nią po podłodze, by następnie unieść rękę i wyczarować niewerbalnie patronusa. Pustułka, która pojawiła się w powietrzu choć przybrała cielesną postać wydawała jej się być dosyć... przezroczysta i definitywnie niematerialna. Miała jednak nadzieję, że zaklęcie utrzyma się na tyle długo, by była w stanie odnaleźć Perpetuę.
Perpetua Whitehorn
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
To miało być kolejne spokojne popołudnie. Jakby tego było mało - nie spędzone nawet w samotności, jak zwykle miało to miejsce. Perpetua cała w skowronkach wybrała się w samo serce Nowego Orleanu, wprost do francuskiej dzielnicy - do jednej z luizjańskich kawiarni. Nie po to jednak, żeby właśnie tam przesiadywać, absolutnie nie. Zamówiwszy na wynos dwie kawy - jedną czarną i mocną, drugą - łagodną flat white, domówiła jeszcze dwa kawałki ciasta - i teleportowała się z powrotem na teren pensjonatu. Ruszyła sprężystym krokiem w kierunku ich domku, nucąc cicho pod nosem wyjątkowo radosną melodię. Wizja spędzenia popołudnia z Shercliffem na jednej kanapie, z kawą i książkami - brzmiała wyjątkowo kusząco i Perpetua skrzętnie ów wizję realizowała. Ledwo weszła na drewnianą werandę domku - ledwo uchyliła drzwi wejściowe, na końcu języka mając sztampowe, acz jakże satysfakcjonujące "Caine, wróciłam!" - kiedy przed oczami zamigotał jej ledwie widoczny... Patronus. Pustułka. W jej głowie nastąpiła zmiana - sielanka, leniwie rozlewająca się po jej myślach szerokim strumieniem, nagle zmieniła się w rwący potok pełen obaw. Zaklęcie patronusa kojarzyło jej się już tylko z jednym - z wzywaniem pomocy. Jej ciało automatycznie wskoczyło na wyższe obroty, wrzucając szósty bieg - niemal rzuciła pakunek z kawiarni na kredens w saloniku, machnięciem różdżki, niewerbalnym Accio przywołując do siebie swoją medyczną torbę. Ledwo chwyciła jej rączkę - obracając się na pięcie już gnała za rozpływającą się w słońcu pustułką. Niepokoiła ją ta na wpół-materialna forma zaklęcia. Mogła świadczyć o znacznym osłabieniu rzucającego. Jednocześnie próbowała skojarzyć tę zwierzęcą formę z dotychczas widzianych patronusów... Koń, borzoj, akromantula... Pustułki nie kojarzyła. Adrenalina rzuciła jej się do krwiobiegu gwałtownie - kiedy zdała sobie sprawę, że jest prowadzona do jednego z domków przydzielonych uczniom Hogwartu. Jeśli wzywający pomocy uczeń nie mógł zjawić się u niej sam... Musiało być źle. Wpadła przez otwarte drzwi chatki - od razu dostrzegając, poza wszechobecnym mułem, plamy krwi i... — Viola! — dopadła do dziewczyny w jednej chwili, rzucając obok niej swoją torbę. Najdelikatniej jak mogła, za nic mając muł i błoto oblepiający ubrania studentki - przewróciła ją na plecy. Poczuła jednocześnie pod dłonią ciepło - a kiedy uniosła rękę ku swoim oczom, zobaczyła krew. Na Morganę... — Shhh... Już jestem, zajmę się Tobą — mruczała cicho, uspokajająco - skupiając się najpierw na tym, by zająć się krwawiącą raną. Nie było czasu na przeprowadzanie wywiadu lekarskiego - skutki... Czegoś, widziała przecież na własne oczy. — Wiem, że boli skarbie. Zaraz przestanie... Kilkoma sprawnymi ruchami różdżką, z wprawą godną doświadczonej uzdrowicielki - pozbyła się górnej części ubioru młodej Strauss - rzucając jednocześnie na jej bok serię zaklęć znieczulających. Przyglądając się brzegom rany - drugą ręką, na oślep, sięgnęła do torby, wyjmując z niej eliksir czyszczący rany. — To nie będzie przyjemne, ale nie powinnaś nic czuć. Oczyszczę ranę zanim ją zasklepię... — Zanim jednak wzięła się za aplikację wywaru na ranę - podniosła zmartwione tęczówki na twarz studentki, zaniepokojona... Ciszą. — Violetto?
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Pustułka znakomicie wywiązała się ze swojego zadania pomimo, że jej właścicielka raczej nie była w nastroju i w stanie rzucić zaklęcia o zbyt wielkiej mocy. Dobrze jednak, że udało jej się z siebie wykrzesać dostatecznie wiele sił. Chociaż zapewne, gdyby Felinus wcześniej nie zajął się nią choćby częściowo i powierzchownie to nie bardzo byłaby w stanie jakkolwiek korzystać z różdżki. Naprawdę ulżyło jej na widok Perpetuy, która w końcu stanęła w drzwiach przywiedziona przez patronusa studentki. Choć z drugiej strony... denerwowała się. Nie wiedziała jak będzie mogła jej to wszystko wytłumaczyć. Poczuła jak coś ściska ją w gardle. Lub próbuje. Sama nie wiedziała, co to było i co powinna o tym sądzić. Było to na pewno obce i dziwne uczucie, do którego zapewne musiała przywyknąć. Sądziła jednak, że zapewne jest to bardziej związane z faktem, że była niezwykle świadoma tego, że coś było nie tak niż faktycznych fizycznych symptomów, które pojawiły się po rozszczepieniu. Mogła liczyć na to, że Whitehorn od razu przystąpi do akcji, nie tracąc czasu na zbędne pytania. W końcu sama doskonale widziała, co stanowiło problem. Strauss z jednej strony mogła poczuć się w miarę spokojnie będąc w rękach nauczycielki, ale z drugiej strony czuła rosnącą frustrację, gdy tylko słyszała jej miękki ton, który miał ją zapewnić, że już wszystko w porządku. Nic nie było w porządku. I taka była prawda. Nie mogła jej jednak tego powiedzieć. Zamiast tego mogła jedynie posłusznie poddać się działaniom kobiety. W zasadzie nie czuła już większego bólu. Zdążyła już do niego przywyknąć i aktualnie był jedynie tępą i pulsującą sensacją, na którą nie zwracała aż tak wielkiej uwagi. Przynajmniej dopóki nie musiała zmienić pozycji i pozbyć się górnej części ubrania, by Perpetua mogła się nią zająć. Po raz kolejny poczuła przypływ irytacji, gdy tylko nauczycielka postanowiła nałożyć na nią multum zaklęć znieczulających. Dla niej nie było to potrzebne i jedynie stanowiło niepotrzebne marnowanie czasu i energii. Była już w gorszych sytuacjach. Cierpiała bardziej. Rana na boku nie była niczym nadzwyczajnym choć oczywiście nie było to najmilsze uczucie. Już szykowała się do nieprzyjemnego uczucia towarzyszącego oczyszczaniu rany, gdy nagle usłyszała jak Whitehorn się do niej zwraca. Nic dziwnego. W końcu dotychczas powinna usłyszeć choć cichy syk lub warknięcie spowodowane przeszywającym bólem, promieniującym z prawego boku, ale nie stało się tak. Przez chwilę Strauss nawet chciała jej odpowiedzieć na to niewyartykułowane pytanie. Już nawet otworzyła usta i próbowała wydobyć z siebie jakiś dźwięk tylko po to, by po raz kolejny przekonać się o tym, że nie jest w stanie tego zrobić. Zamiast tego przypomniała sobie jak krew wypełniła jej gardło, dusząc i dławiąc ją, by następnie wypełnić całe usta, eksplodując w nich niezwykle intensywnym smakiem, od którego robiło jej się niedobrze. Tym razem poczuła to samo. Mdłości ogarniały ją na nowo, gdy tylko sięgnęła dłonią do szyi, gdzie powinny znajdować się jej struny głosowe. Nudności przybrały na intensywności, a równocześnie poczuła także niesamowity uścisk w klatce piersiowej, który sprawił, że nie była w stanie zaczerpnąć swobodnego, głębokiego oddechu. Dusiła się. Przynajmniej miała takie wrażenie. Drżącą dłonią zaciśniętą na różdżce, przywołała do siebie przy pomocy Accio znajdującą się w pokoju miskę, by się nad nią pochylić i spróbować złapać oddech, co wcale nie było takie proste. Nie potrafiła stwierdzić czy był to jakiś kolejny objaw męczącej ją choroby morskiej czy może zupełnie bezpodstawny w jej mniemaniu atak paniki. Mogła jedynie skupić się na tym jak beznadziejnie się czuła, nie potrafiąc określić dokładnie przyczyny tego wszystkiego. Był tylko straszliwy ucisk, wyciskający z jej płuc powietrze, gdy tylko go nabrała oraz dziwne uczucie lekkości w głowie, w której zawróciło jej się od tego wszystkiego. Było jej po prostu słabo...