Obok chatki gajowego znajduje się niewielki magazynek. Jest w nim bardzo mało miejsca, jedynie na przechowywanie drobnych zapasów czy też kilku nieużywanych przedmiotów. Przed schowkiem znajduje się nieduża, drewniana ławeczka.
Ostatnio zmieniony przez Lucas Sinclair dnia Pon 25 Paź - 16:25, w całości zmieniany 1 raz
Autor
Wiadomość
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher uśmiechnął się lekko na jego słowa, ale w żaden sposób tego nie komentował, bo nie wydawało mu się to zupełnie konieczne. Starał się przekazać mu jak najwięcej ze swojej wiedzy, jednocześnie jednak starając się pominąć niektóre szczegóły, bo wydawało mu się, że mimo wszystko nie są one chłopakowi do szczęścia potrzebne. Mógł je pominąć, koncentrując się na najistotniejszych kwestiach, jakie z całą pewnością poruszyć należało, skoro ten chciał dowiedzieć się czegoś więcej, chciał znaleźć podstawy i móc się na nich wspierać. Gajowy podejrzewał zresztą, że jeśli da mu jakieś punkty zaczepienia, ten już będzie wiedział, co powinien robić dalej. - Tak naprawdę, jeśli się nad tym zastanowić, to większość roślin jest naprawdę niepozornych. Przechodzi się obojętnie obok rumianku, czy pokrzywy, podczas gdy te potrafią nam naprawdę pomóc - powiedział, wzruszając lekko ramionami, bo to było coś, co w jego odczuciu było naturalne. W końcu nie wszyscy musieli znać się na roślinach, na ich właściwościach oraz możliwościach, jakie ze sobą niosły. - Masz rację. Można wysiewać go na wiosnę albo na jesień, a wtedy zakwitną wcześniej. Poza tym nagietek wysiewa się bezpośrednio do gruntu i nie potrzebuje właściwie żadnych konkretnych gleb, czy nawozów. Poza tym jest rośliną miododajną - dodał w formie wyjaśnienia i zapytał, czy chłopak chciałby wiedzieć w takim razie coś jeszcze. - I na koniec, na szybko, coś na temat fiołków, co ty na to?
- To prawda. Zwyczajnie nie docenia się niektórych z nich. - zgodził się z nim, kiwnąwszy lekko głową. - Teraz dwa razy się zastanowię, zanim przejdę obojętnie obok jakiejś rośliny. Szuka się jakichś skomplikowanych rozwiązań na niektóre magiczne choroby, a czasami wystarczy tak niewiele, jeśli potrafi się skojarzyć odpowiednim gatunkiem. - dodał po chwili i choć wiedział, że brzmi to banalnie i przecież Chris na pewno to wie to Ślizgon musiał dojść do takich wniosków na głos, aby oficjalnie wyrazić to ile dało mu to spotkanie z gajowym. A uzmysłowiło mu bardzo dużo, choć nie było to odkrycie kamienia filozoficznego. Wysłuchał w skupieniu uzupełnienia informacji na temat nagietka, które podał mu mężczyzna, a po zapisaniu dwóch podpunktów na temat gleby i właściwości miododajnych tej rośliny, przeniósł wzrok na gajowego, który postanowił jeszcze poddać rozwadze kwiaty, jakimi były fiołki. - Fiołki kwitną chyba cały rok. Lubią stanowiska z dużą ilością światła, ale nie mocno nasłonecznione. Jeśli chodzi o właściwości to też na pewno pomaga na zmiany skórne, na wcześniej wspomniany trądzik, wysypki, łojotok. Oprócz tego jest oczyszczający i odtruwający, dlatego nadaje się przy podrażnieniach gardła, zapaleniu oskrzeli czy bólach mięśni lub stawów, a także obniża ciśnienie krwi - ciągnął, chcąc nie pominąć niczego, co wiedział a co łatwo było zapomnieć przy tak prostej roślinie, jaką wydawała się ta napomknięta przez O'Connora.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
- To prawda. Mój brat bardzo często pyta mnie o niektóre kwestie związane z roślinami, bo lubi szukać nowych rozwiązań. Po prawdzie sam kiedyś miałem być uzdrowicielem, więc dlatego wiem całkiem sporo o ziołach i ich właściwościach - powiedział w końcu i uśmiechnął się lekko. Wiedział, że to nie była droga dla niego, doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale w końcu nie ze wszystkim był w stanie sobie poradzić, nie wszystko był w stanie odsunąć i czasami zastanawiał się, co by było, gdyby faktycznie zdecydował się ostatecznie studiować mocniej magię leczniczą, gdyby w istocie się nad nią pochylił, a nie skoncentrował się na zielarstwie, jako takim. Potrząsnął jednak lekko głową, bo mimo wszystko to nie było coś, nad czym powinien się zastanawiać w tej dokładnie chwili. To nie było coś, o czym powinien również jakoś szczególnie mocno rozmawiać z uczniem, ostatecznie to dotyczyło czegoś, co w pewien sposób było intymne, więc ostatecznie machnął na to ręką. - Mm, za to bardzo źle znosi stanowiska podmokłe, przy okazji najbardziej odpowiada mu gleba piaszczysta, o kwaśnym odczynie. Wysiewa się go bezpośrednio do gleby - powiedział w formie wyjaśnienia i pokiwał głową, bo wiedza chłopaka na temat rośliny, o której rozmawiali, była całkiem spora, trzeba było mu to oddać, Chris nie miał już wiele do dodania, ale jednak uznał to za konieczne. - Fiołki wykorzystuje się także przy podrażnieniach oczu, a nawet przy wspomaganiu odchudzania. To kolejna roślina, która ma wiele zastosowań, tak samo jak i inne kwiaty, jest jadalna - dodał jeszcze, a później uśmiechnął się łagodnie i zapytał, czy jest jeszcze coś, o co chciałby zapytać, bo powinni raczej już kończyć rozmowę. Chris miał w końcu jeszcze inne zajęcia, których nie mógł zdecydowanie odkładać na później.
Był dość zaskoczony faktem, że Christopher miał, podobnie jak jego brat zostać magomedykiem, jednak każdy jest stworzony do czegoś innego, a śmiał twierdzić po rozmowie z mężczyzną i wnioskując z pracy jaką wykonywał, że dużo więcej radości sprawia mu uprawa magicznych roślin i ziół, niżeli opieka i leczenie chorych. Skończył zapisywać ostatnie szczegóły na temat nagietka, którymi podzielił się z nim O'Connor dokładnie w tym momencie, kiedy usłyszał od niego pytanie na temat fiołków, na które odpowiedź dość sprawnie mu poszła. Naturalnie otrzymał od Chrisa jeszcze kilka drobnych informacji dotyczących tych kwiatów, które Lucas sprawnie zapisał w swoim notesie. Kiedy gajowy zapytał jeszcze czy jest coś w czym mógłby mu pomóc, chłopak po chwili zastanowienia, pokręcił głową z uśmiechem, zbierając swoje rzeczy i wstając z miejsca, aby wyciągnąć dłoń w kierunku Chrisa i podziękować mu za pomoc. - Niezmiernie mi miło, że znalazł pan dla mnie czas. To naprawdę przydatne informacje i myślę, że dzięki temu spotkaniu mój egzamin z zielarstwa przebiegnie dużo sprawniej. Jeszcze raz bardzo dziękuję i do zobaczenia. - pożegnał się z mężczyzną, szczerze doceniając to, że poświęcił mu swój czas i był cierpliwy, wyrozumiały i bardzo pomocny. Skierował swoje kroki do zamku, bo O'Connor miał rację, że robiło się już dosyć późno.
//zt x2
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Tego dnia pogoda była niesamowita, choć trzeba przyznać, że jednocześnie niesamowicie rozleniwiająca, sprawiająca, że człowiek miał po prostu ochotę położyć się i spoglądać w niebo, po którym przesuwały się powoli kłębiące się chmury. Słońce postanowiło dać o sobie znać, przypominając, że nadeszła wiosna i nie ma sensu przed nią uciekać. Było tak niesamowicie przyjemnie, że Christopher musiał przyznać, iż miał spory problem na tym, by skoncentrować się w pełni na swojej pracy, nic zatem dziwnego, że ostatecznie uznał, iż to najwyższa pora na przerwę i siedział teraz przed niewielkim schowkiem przy chacie, trzymając na ugiętych nogach dość spory szkicownik. Obok na ziemi postawił kubek pełen wciąż jeszcze parującej herbaty z malinami i zupełnie nie przejmował się Wrzos, która uznała, że najwyraźniej powinna mu towarzyszyć dosłownie zawsze, dosłownie wszędzie i właśnie teraz leżała na jednym z kamieni, który rozgrzany był niewątpliwie słonecznym ciepłem. Drzemała, aczkolwiek końcówka jej ogona poruszała się lekko, jakby w swych snach mimo wszystko ścigała jakąś obiecującą zwierzynę. O'Connor jedynie uśmiechnął się lekko pod nosem, kiedy odwrócił wzrok od kocicy i skoncentrował się ponownie na roślinności, która rozciągała się przed nim, z prawdziwą przyjemnością przenosząc na papier kolejne gałązki i młode liście, wplatając pomiędzy nie wróble, sikorki i inne ptactwo, które zbudzone do życia, pokrzykując do siebie zapamiętale, przemykało z miejsca w miejsce w poszukiwaniu pożywienia. Wszystko, co go otaczało, było tak pełne życia, że Christopher nie mógł aż nie uśmiechać się lekko pod nosem, czerpiąc po prostu radość z tego, co się działo. Wiosna była wspaniałą porą roku, nie wiedział nawet, czy przypadkiem nie jego ulubioną, i zawsze starał się czerpać z niej pełnymi garściami, po prostu ciesząc się tym, że wszystko znowu stawało się pełne życia. Zamknął na moment oczy, kiedy powiał wiatr, ale nie był to chłodny, zimowy podmuch i gajowy aż złapał głębszy oddech, mając wrażenie, że sam z przyjemnością zwinąłby się w jakiejś plamie słońca i grzał się w jego cieple w nieskończoność.
Pogoda była niesamowicie rozleniwiająca, a jednak Ezra postanowił wybrać się na spacer. Chociaż słowo "postanowił" było tu dane bardzo na wyrost... prędzej został zmuszony przez chochlika, który od czasu rozłąki ze swoim braciszkiem stał się o wiele mniej przyjemny w obyciu; i tak jak Ezra nigdy wcześniej nie doświadczał uporczywego ciągnięcia za włosy i wieszania rzeczy wysoko tuż pod sufitem ze strony Cukierka, tak teraz chochlik wiecznie rozrabiał, jakby próbował nadrobić z nawiązką złośliwość Psikusa. Ezra miał nadzieję, że spacer i bezkarne ściganie ptaków dobrze zrobi niebieskiemu diablikowi, a przynajmniej na jakiś czas wyczerpie jego baterię. Kręcił się więc po błoniach, co trochę czasu tylko wyłapując jakieś poruszenie wśród drzew, sugerujące, że Cukierek nie zdecydował się czmychnąć do Meksyku. Słońce grzało przyjemnie, a on nie za bardzo miał co ze sobą zrobić - w takich momentach zaczynało się zwracać uwagę na więcej szczegółów otoczenia, a chatka gajowego stanowiła jednak jego centralny punkt. Trudno było powiedzieć, czy w pierwszej kolejności zainteresowały go leniwe pacnięcia kociego ogona, budzące tęsknotę za Nieve, czy też jednak postać ze szkicownikiem - najważniejsze było to, że znajdowali się w jednym miejscu, więc nie musiał wybierać. Zerknął jeszcze tylko ostatni raz w miejsce, gdzie ostatnio widział Cukierka, ale nie wydawało się, by chochlik planował do niego w najbliższym czasie powrócić. - Niby gajowy, a jednak artysta - stwierdził z ostrożną zaczepnością, przystając w oddaleniu tych trzech, czterech metrów, nie naruszających przestrzeni mężczyzny, choć ciekawość próbowała zwieść go wprost do spojrzenia w szkicownik. Po niektórych ludziach łatwo dało się przewidzieć reakcję (na przykład po Alexandrze należało się zawsze spodziewać czegoś negatywnego i poważnego, a po Camaelu entuzjastycznego), istniały jednak też przypadki z pogranicza. Miał wrażenie, że właśnie O'Connor był taką osobą, z jednej strony słynącą z przyjacielskiej łagodności, z drugiej potrafiącą wykazać się chłodną nieprzystępnością. Miał zresztą tego przedsmak podczas wakacji. A potem i w liście, niby bardzo uprzejmym, ale dającym jasne przeświadczenie: Christopher O'Connor nieszczególnie za Ezrą przepadał. Dla wielu osób byłby to znak, żeby sobie odpuścić i nie przechylić szali jeszcze bardziej na własną niekorzyść - najwyraźniej nie dla Ezry! - Ale mam nadzieję, że nie przymierzasz się po cichu do przebranżowienia.
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher był tak skoncentrowany na tym, co robił, że nawet nie zorientował się, kiedy ktoś się do niego zbliżył. Nie chwalił się tym, że rysuje, że potrafi tworzyć naprawdę całkiem zadowalające rzeczy, choć oczywiście, gdyby nieco uważniej przyjrzeć się jego ogłoszeniom o spotkaniach koła, czy choćby spojrzeć na laskę, którą podarował Perpetui, zapewne pewne sekrety zostałyby nieco szybciej odkryte. Mimo wszystko pewne wpajane mu podejścia i spojrzenia na dany temat nadal w nim pokutowały, nic zatem dziwnego, że czuł się po prostu źle z myślą, że cokolwiek tworzył. Babka dość skutecznie wmówiła mu, iż nie jest to zajęcie godne mężczyzny, że powinien się tego wstydzić i poważnie zastanowić się, czego właściwie oczekuje od życia. To samo mówiła również o roślinach, ziołach, nie wspominając już zupełnie o kwiatach i spoglądała na niego, jakby był jakimś najsłabszym szczeniakiem w stadzie, mając go za kogoś zdecydowanie marnego. Nic zatem dziwnego, że teraz, kiedy gajowy usłyszał głos Ezry, po prostu upuścił szkicownik, który spadł na ziemię, a kilka luźnych kartek wysypało się z niego, by rozłożyć się całunem na niskiej, wciąż jeszcze młodej trawie. Christopher odetchnął nieco głębiej, podnosząc się, by zacząć zbierać własne rysunki, wcześniej jednak przeczesał włosy palcami. - Nie wiedziałem, że wykonywany zawód definiuje to, czym możemy się zajmować - powiedział dość łagodnie, chociaż wyraźnie był nieco spięty, czego nie mógł się pozbyć. Nie przepadał za mężczyzną, to prawda, ale nawet on już nieco złagodniał i podchodził nieco inaczej do pewnych zagadnień. Wychodził również z założenia, że powinien dać mu po prostu szansę, przekonać się, jaki jest, a dopiero później ferować wyroki, bo trudno było określić kogoś przez pryzmat jednego właściwie, zupełnie nieudanego spotkania, które zapisał mu na znaczny minus. Zaraz zresztą zaśmiał się cicho, po czym pokręcił głową, podnosząc jeden ze szkiców przedstawiających gąszcz najróżniejszych kwiatów, wśród których dominującą rolę odgrywały niezapominajki. - Nie martw się, nie zamierzam zostawać nauczycielem malarstwa, nie nadawałbym się do tego - odparł, kręcąc lekko głową, czując nawet, że jego policzki pokryły się rumieńcem zawstydzenia, gdy spojrzał na trzymany szkic w sposób zdecydowanie krytyczny.
Nie mógł powstrzymać śmiechu, który naturalnie pojawił się w reakcji na to spłoszenie się mężczyzny, kojarzące się mimowolnie z zawstydzeniem pracownika przyłapanego na obijaniu się w czasie obowiązków lub po prostu dziecka, przeczuwającego, że zaraz będzie musiało się tłumaczyć, nawet jeśli w gruncie rzeczy nie zajmowało się niczym złym. Zaraz jednak przygryzł policzek od wewnątrz, obawiając się, że poważny O'Connor odbierze to w kategorii wyśmiewania, a nie właściwej dla Ezry wesołości. Dalej jakby wrosły w ziemię, to Leviosą uniósł kilka kartek, by przelewitować je w stosik w pobliżu gajowego - wydało mu się to właściwsze niż takie bezsensowne stanie. - Chcę wierzyć, że definiuje to, czym najbardziej lubimy się zajmować. - Chociaż wiedział, że nie wszyscy mieli tyle szczęścia. - A pozostałymi hobby, nawet jeśli je mamy, nie zawsze chcemy się chwalić... Iii wnioskując po tym dramatycznym upuszczeniu wszystkiego, ty chyba właśnie nie chcesz? - zaryzykował pytaniem, które stanowiło krok ku przekształceniu tego powściągliwie grzecznego small-talk w prawdziwą rozmowę. Cały czas jednak obserwował, szukając w mimice gajowego sygnału, że próba przekonania go o istnieniu własnych wartościowych cech - wcale niełatwych do uchwycenia w pierwszym wrażeniu - to jedynie walka z wiatrakami. Ezra nie miał w zwyczaju angażować się w sprawy odgórnie przegrane. Cichy śmiech i rumieniec rozmówcy przeczył jednak wydawaniu twardych osądów, więc pozycja Clarke'a automatycznie się rozluźniła, a w jego oku błysnęła przewrotność. - Gdybyś zobaczył moje rysunki sprzed dwóch lat, powiedziałbyś to samo o mnie. Ba, dziesięcioletni Swansea pewnie by mnie wyśmiał. Sekret jest taki, że od nauczyciela czy nawet asystenta nie wymaga się już prezentowania swoich umiejętności w każdej dziedzinie - zdradził mu w tonie żartobliwej poufałości, bo przecież nic tak nie pomagało w zyskaniu cudzej sympatii, jak odrobina autozłośliwości. Nie obawiał się przyznać, że nie czuł się dobrze w malarstwie w praktyce - nadrabiał czytaniem teorii i intuicyjną estetyką i uważał, że to czyniło go wystarczająco wykwalifikowanym, by wykładać na poziomie podstawowym. - W ogóle jestem zdania, że to ssie, że bazowe aktywności ludzi takie jak taniec czy tworzenie czegoś stały się umiejętnością, mającą sens tylko, kiedy jesteś naprawdę dobry. A to jest po prostu to, co ludzie robią, tak jak ptaki śpiewają, bo to ich natura. Powinniśmy doceniać tych, którzy poświęcają temu życie, ale nie ma powodu być zawstydzonym niedoskonałością. Też kiedyś wstydziłem się śpiewać przed publicznością... - Wzruszył ramionami, gestem strząsając charakter patetycznego kazania, który wkradł się pomiędzy jego słowa i uśmiechnął się pobłażliwie, wspominając siebie sprzed zaledwie kilku lat, który zdecydowanie zbyt mocno przejmował się ludzką opinią w naprawdę wielu kwestiach. Wyciągnął więc rękę i uniósł brwi z pytającym spojrzeniem, jakby chciał się upewnić, że może.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher był na pewno speszony, bo nie tylko jego zachowanie było co najmniej dziecinne, ale na dokładkę Ezra poznał właśnie, zupełnie przypadkowo, jedną z jego tajemnic, które starał się skrzętnie zachować tylko dla siebie. Niewiele osób zdawało sobie sprawę z tego, że gajowy potrafił rysować, nie wszyscy łączyli rysunki, które wykorzystywał w czasie spotkań Stowarzyszenia Miłośników Przyrody z jego osobą i zupełnie mu to nie przeszkadzało. Zapewne gdyby ktoś, kto czytywał książki jego przyjaciółki, zobaczył te prace, w końcu połączyłby pewne kropki w całość, ale do tej pory O'Connor nie miał jeszcze ani razu takiej sytuacji. Wciąż jeszcze żywa była w nim pewność, że nie powinien rysować, że powinien się wstydzić swojego artystycznego zacięcia i nie miał nawet pojęcia, że już wkrótce słowa o tym, nacisk na to, by to porzucił, odejdzie ostatecznie, wraz ze śmiercią babki, która miała jakieś własne wyobrażenia na temat swoich wnuków. Niezależnie od tego, jak sprawy miały wyglądać w niedalekiej przyszłości, na razie Christopher nie czuł się zbyt komfortowo, gdy kartki latały w każdą możliwą stronę, ale uwaga młodszego mężczyzny była na tyle interesująca, iż spojrzał na niego z pewną dozą zaciekawienia. - Nie wiedziałem, że jesteś idealistą - powiedział w końcu, by później nieznacznie zmarszczyć brwi i ostatecznie skinąć lekko głową, przyznając tym samym, iż w istocie nie był zbyt skory do tego, by pewnymi rzeczami się dzielić, uwazając najwyraźniej, że powinien zachować je po prostu dla siebie. Podejrzewał również, że Ezra również krył w sobie tego typu sprawy, o których nie chciał po prostu mówić, Christopherowi wydawało się dość oczywiste to, że ludzie mieli swoje sekrety. - Wszystko zależy od tego, czego nauszasz - zauważył spokojnie gajowy, patrząc na trzymany rysunek. - Trudno byłoby, gdyby nauczyciel zielarstwa twierdził, że zna się jedynie na roślinach europejskich, nie sądzisz? - zauważył dość spokojnie, spoglądając ponownie na Ezrę, gdy ten rozpoczął swój wywód, a następnie przekrzywił nieznacznie głową, starając się zastanowić nad tym, co miał do powiedzenia młodszy mężczyzna. - [b]W naszej naturze leży również podziwianie piękna, a niektórzy, choć pewne rzeczy robią prosto z serca, są dalecy od tego, by coś było idealne]/b] - zauważył na to Christopher, niemniej jednak pokiwał z namysłem głową, dochodząc do wniosku, że w słowach Ezry było mimo wszystko wiele prawdy, wiele zacięcia, które byłoby niewątpliwie mile widziane wśród ludzi, aczkolwiek raczej mało prawdopodobne do osiągnięcia, z czego obaj zdawali sobie sprawę. Zaraz jednak Christopher odetchnął głęboko, ostatecznie podając trzymany szkic młodemu nauczycielowi, zastrzegając jedynie, żeby nikomu nie mówił o tym, że przyłapal go na rysowaniu, tak mimo wszystko czuł się lepiej.
Zwierzę: szpiczak Łapanie:2 Modyfikatory: tak +2 pkt za 20 pkt z ONMS Sukces
Znalezienie szpiczaka nie było trudne. Właściwie, trzeba było przyznać, było banalnie proste. Zostawiał ślady, po jakich Frederick mógł iść, jak po nitce, wędrował za nim w ciszy i skupieniu, nie pozwalając na to, by cokolwiek albo ktokolwiek go rozproszył. To nie było coś, co by mu odpowiadało. Kiedy dotarł w okolice schowku umiejscowionego przy chacie gajowego, zdał sobie sprawę z tego, że szpiczak znajduje się gdzieś w okolicy. Musiał się tutaj kręcić i już wkrótce Shercliffe wyłowił odgłos szurania na lewo od siebie. Rozstawił zatem transporter, a w nim umieścił miskę z mlekiem, doskonale wiedząc, jak bardzo szpiczaki za nim przepadały. Woń musiała roznieść się po okolicy, a na to było trzeba czasu, tak samo, jak tego, że on musiał odejść na pewną odległość, stając tak, by wiatr wiał na niego, a nie od niego. Uznał, że w razie konieczności przybierze swą drugą formę, ale wkrótce dostrzegł szpiczaka zbliżającego się do transportera i pozwolił wejść mu do środka, nie robiąc nic wielkiego. Dopiero gdy dotarły do niego odgłosy świadczące o tym, że stworzenie się posilało, zamknął prostym zaklęciem transporter, wiedząc, że dzięki temu szpiczak mu nie umknie i chociaż pewnie będzie go przeklinał za to, co go spotkało, nie wydarzy się nic złego.
z.t
______________________
I'm real and the pretender
I have my flaws I make mistakes But I'm myself
I'm not ashamed
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Zwierzę:wozak Łapanie:1 Modyfikatory: tak, za obniżony nastrój Porażka
Zadanie, które im przydzielono, budziło w Nico mieszane uczucia. Nie spodziewał się, że na pierwszych zajęciach będzie musiał uganiać się za plagą gryzoni i zastanawiał się, czy to rzeczywiście efekt tego, że większość osób tutaj była dziećmi, czy rzeczywiście była w tym wszystkim jakaś wartość edukacyjna. Pierwszym zwierzęciem, jakie spotkał, był wozak, ale nawet nie próbował się za niego zabierać. Magiczna kuna widziała go już z daleka i zasypała takimi inwektywami, że Nico tylko machnął ręką i poszedł dalej. Nie chciał się na dzień dobry boksować z futerkowym narwańcem, przekonany, że jest masa dzieciaków, którym łapanie bluzgającego zwierzaka sprawi samą radość. Sam wolał rozejrzeć się za czymś spokojniejszym, najlepiej w milszej okolicy, z ładniejszymi widokami, niż szopa.
Zwierzę: szpiczak (wybrany dzięki punktom z kuferka) Łapanie:3 i parzysta Modyfikatory: nie Sukces
Niosąc ze sobą transportery, rozglądał się wciąż wokół. Dostrzegał innych, którzy łapali kolejne stworzenia i mimowolnie zastanawiał się, jak to robili. Rzucali sieci, korzystali z przysmaków, czy po prostu biegali za nimi. Był ciekaw jak radzili sobie jego znajomi, ale nie na tyle, żeby rozglądać się za nimi. Zamiast tego dostrzegł małe stworzonko, które w pierwszej chwili wziął za jeża. Ten jednak był nieco większy od mugolskiej wersji zwierzaka, więc musiał być szpiczakiem. Na testy z mlekiem nie było czasu. Stanął przed zwierzęciem, które utkwiło w nim spojrzenie. Jamie powoli odstawił pozostałe transportery na ziemię i ostrożnie sięgnął po sieć. Nie spuszczał spojrzenia ze szpiczaka, który także nie odwrócił wzroku. Wyraźnie obserwował go, a gdy tylko Norwood zrobił krok, zwierzę także zrobiło z zamiarem ucieczki, do której w końcu się rzucił. Jednak Ślizgon zarzucił na niego sieć, skutecznie chwytając kolejne zwierze do transportera.
z.t.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole