Osoby:@Lucas Sinclair i @Maxime LaVey Miejsce rozgrywki: Hogwart, jedna ze starych, opuszczonych klas Rok rozgrywki: czerwiec 2019 Okoliczności: zerwanie Maxi z Lu
Słoneczne czerwcowe popołudnie. Na dzisiaj Lucas skończył już swoje zajęcia, wiec wysłał krótką wiadomość do ciemnowłosej bogini z informacją o miejscu ich spotkania. Nie pierwszy raz umawiali się spontanicznie, w ustronnym miejscu, podczas gdy wszyscy cieszyli się z pięknej pogody. Sinclair wyszedł z sypialni uczniów, kierując swoje kroki na drugie piętro, gdzie znajdowało się stare, niewielkie pomieszczenie, które dawniej służyło za salę, gdzie przeprowadzane były zajęcia transmutacji. Zarówno Lucasowi jak i Maxi odpowiadało spotkanie w miejscu, gdzie nikt ich nie widzi, dlatego właśnie chłopak pozwolił sobie tego dnia napisać do LaVey. Od kilku tygodni spotykali się dość regularnie i nawet kilka razy przypominało to randkę, jednak powoli niektóre przytyki dziewczyny zaczynały go irytować. Poza tym dobrze się dogadywali, jednak czasami w rozmowie z nią czuł, jakby ta uważała się za lepszą i może to tylko jego złudne wrażenia, ale wydawało mu się, że niekiedy nawet był tak przez nią traktowany. Na początku Sinclairowi spodobało się, że tak samo jak on, ślizgonka miała niegasnący zapał do ciągłego zdobywania wiedzy, była ambitna i inteligentna. A poza tym przepiękna i dziewczęca, co dużo bardziej go pociągało. Jak tylko dotarł na miejsce, wszedł do pustej sali i usiadł na blacie jednego ze stolików. Przekładając między palcami różdżkę, spokojnie czekał na swoją boginię.
Maxime LaVey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : Kolczyk w nosie, tatuaże, kot kręcący się pod nogami
Taak... Póki co było pięknie i słonecznie, jednak po mimo zbliżających się wielkimi krokami wakacji czasem było cholernie gorąco by zaraz ustąpić miejsca nieprzewidywalnej burzy z deszczem. W takie dni Maxime zdarzało się odczuwać bóle głowy i huśtawki nastroju nic przyjemnego, tym bardziej kiedy jest się umówioną na spotkanie ze swoim lubym. Na tę okazję ubrała jedną ze swoich ulubionych sukienek. Czarna, z długim rękawem, przed kolano z resztą z tego co znała Lucasa, temu również się ona podobała. Trudno żeby było inaczej, w końcu pięknej osobie jest pięknie we wszystkim. Pewnym ruchem ręki otworzyła wreszcie drzwi klasy w której to mieli się tego dnia zobaczyć, z cichą nadzieją że tym razem będzie jakoś tak... Inaczej. Ostatnimi czasy Maxime miewała odczucie, że między nimi tak naprawdę nic nie idzie do przodu. Sama nigdy nie była mistrzynią uczuć, ale ... coś było zdecydowanie nie tak i była ona pewna, że to nie jej wina... - Luca, kocie myślałam, że tym razem będę pierwsza - Powiedziała przekraczając próg klasy i uśmiechając się czule do chłopaka, by zaraz usiąść obok niego na ławce - Co dzisiaj ciekawego robiłeś? - spytała od razu. Maxime zawsze była ciekawa wszelkiej wiedzy ponad schematy, intryg i.... właściwie to pytanie nie zabrzmiało jakby dotyczyło właśnie tego. W rzeczywistości jednak Maxime ZAWSZE ciekawiło głównie to co chłopakowi mogło się udać odkryć. W tych czasach była ona wyjątkowo... nader ambitna, czego chyba jeszcze nikt jej nie wypomniał. Jeszcze.
To prawda, już praktycznie jedną nogą byli w okresie wakacyjnym i z każdym dniem było coraz cieplej. Oczywiście słońce na zmianę z deszczem było typową pogodną w tej części Anglii i rzeczywiście ostatnie tygodnie właśnie prezentowały taką mieszankę pogodową. Kiedy drzwi opuszczonej klasy otworzyły się i stanęła w nich ślizgonka o kruczoczarnych włosach, ubrana w krótką, czarną sukienkę, na twarzy Lucasa od razu zawitał łobuzerski uśmiech. Obserwując dziewczynę, jak siada obok niego, schował różdżkę. Przeniósłszy wzrok na Maxi, dał jej szybkiego buziaka w usta na powitanie. - Przykro mi, księżniczko, akurat punktualność to cecha, którą w sobie cenię najbardziej. - oznajmił, kładąc jej rękę na udzie i głaszcząc materiał ciemnej sukienki, wyszczerzył zęby w charakterystycznym dla siebie uśmiechu. - Ładnie wyglądasz, Maxi. - rzucił jeszcze, zanim dziewczyna przeszła do rzeczy i zapytała go o dzisiejszy dzień. Wyprostował się na chwilę i westchnął przypominając sobie kolejno, co robił od rana. - Nie wiem czy to ciekawe, ale spotkałem siostrę w bibliotece, co było dla mnie szokiem bo Soph raczej omija to miejsce szerokim łukiem. Może wreszcie weźmie się za naukę, a nie tylko za wdzięczenie się do chłopaków. - powiedział, przypominając sobie widok siostry między regałami. Miał nadzieję, że to nie po to, żeby przypodobać się jakiemuś ślizgonowi, który jej wpadł w oko. Lu zawsze był zazdrosny o siostrę, więc takie przytyki w jego ustach były codziennością. - Aaa i Fairwryn kazał Ci przekazać, że ten esej z eliksirów jest więcej niż wybitny. Wpadłem na niego w drodze na OPCzM, ale ewidentnie był zafascynowany Twoją pracą. - dodał po chwili, zwracając się do niej z błyskiem w oku. Uniósł rękę i sięgnął jej policzka, gładząc ją po aksamitnej skórze - Jestem dumny z mojej bogini.
Maxime LaVey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : Kolczyk w nosie, tatuaże, kot kręcący się pod nogami
Maxime uśmiechnęła się delikatnie do chłopaka i położyła swoją nieco mniejszą dłoń na jego dłoni. Lubiła dotyk czyjegoś ciała a Lucas zawsze wydawał się mieć takie ciepłe i przyjemne dłonie w porównaniu do niej. - Cóż wypadałoby, żeby w końcu zajęła się czymś poważniejszym. - Rzuciła, wzruszając nieznacznie ramionami i unosząc lekko brwi. To nie tak, że nie miała coś do jego siostry. Powiedzmy, że nie angażowała się zbytnio w jego rodzinę a jego siostra z jakiegoś powodu nie przypadła jej szczególnie do gustu. Lucas z kolei często zwykł o niej mówić, na co Maxime czasem po prostu wywracała oczami - Wiesz, że zawsze daję z siebie wszystko. Szczerze mówiąc to się spodziewałam, że przypadnie mu do gustu ale to miło, że aż o nim wspomniał - powiedziała dumnym głosem, zbliżając się jeszcze trochę do niego, kiedy gładził ją po policzku. W końcu cmoknęła go jeszcze raz w usta i popatrzyła mu głęboko w oczy - Wiem, że dopiero co się zobaczyliśmy, ale wiesz że to dla mnie ważne... - Zaczęła cicho odwracając wzrok, jakby nie była do końca pewna tego co zaraz powie. W rzeczywistości całe jej zachowanie wyglądało nieco sztucznie. - Może byśmy wybrali się w końcu do działu ksiąg zakazanych? - Spytała a jej oczy wydawały się świecić z zafascynowaniem. Od jakiegoś czasu wspominała o tym pomyśle, jednak miała wrażenie że jej ukochany zawsze zmienia temat na coś innego.
I nawet w tak błahym i niewinnym zdaniu, jakie wypowiedziała, Lu poczuł ignorancję dziewczyny w stosunku do jego siostry. Uśmiech spełzł mu z ust, a ręka którą położył na jej udzie, znajdująca się w tej chwili pod jej małą rączką, wyślizgnęła się zwinnie spod niej. Przetarł twarz, jakby chciał zamaskować ten drobny gest, cofnięcia dłoni. Pominął temat Soph, bo wiedział, że i tak Maxime ona w ogóle nie interesuje i przeszedł od razu do sprawy, która zdecydowanie bardziej się dla niej liczyła. - Widział nas razem w Trzech Miotłach ostatnio, dlatego mnie zaczepił - wyjaśnił pokrótce, widząc jaką radość sprawia jej mówienie o własnym sukcesie. Lu miał podobnie, też cieszyły go swoje osiągnięcia, jednak nie mówił o tym w kółko i nie był zafiksowany na tym punkcie tak bardzo. Na początku, bardzo go pociągała ambicja Ślizgonki, jednak z czasem stwierdził, ze jest ona przesadna. Jak widać każdą zaletę można kiedyś uznać za wadę. Słysząc pierwszą część jej wypowiedzi, zmarszczył nieco brwi, nie do końca wiedząc o czym mówi. Kiedy dokończyła, westchnął tylko, po czym zmienił wyraz twarzy na nieco łagodniejszy. - Kotek, wiesz, że nie ma tam nic co by mnie interesowało... - próbował zbyć temat, wiedząc, że i tak nigdy nie wybiorą się tam razem. Nie chciał ryzykować złapania, dla pary książek o czarnej magii. Jego kompletnie to nie fascynowało. Co innego Maxime...