C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Czy gdyby on uciekł to byłoby inaczej między nami? Może tak. Pewnie to ja bym czuł się niczym ktoś porzucony i szukał możliwości do spotkania. A tak, miałem wrażenie, że byłem kimś kto postawił warunki. I faktycznie tak było. Nie spotkaliśmy się ponownie, nie musieliśmy się tłumaczyć z tej chwilowej słabości. Może gdyby nie przypadkowe spotkanie tej nocy, nigdy bym do niego nie powrócił.
______________________
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Brak zobowiązań. Dlaczego znowu miał ochotę w to pakować? Brak czegokolwiek na pewno, na dłużej, na zawsze. Brak wyrzutów sumienia i brak zazdrości. Tak przynajmniej wmawiał sobie w tej chwili, gdy gorączkowo próbował znaleźć wytłumaczenia dla słów, które wymsknęły mu się z ust. Benjamin zamknął oczy, chcąc o wszystkim zapomnieć, jak to często robił przy Issym. Wszystkie te razy, gdy usłyszał nie. Wszystko to, co tak bardzo go bolało na co dzień. Wszystkie przekleństwa, które wyszeptał tamtego dnia, gdy obudził się w łóżku sam.
______________________
Shut your mouth, baby, stand and deliver Holy hands, will they make me a sinner?
Like a river, like a river Shut your mouth and run me like a river
Issy Rain
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : piegi, septum, rude loki, pachnie masłem shea, chodzi w kolorowych szatach czarodziejskich;
- Ja, a wiadomo jak doceniam piękno - mówię niejednoznacznie, bo przecież mówię i o swojej kreatywności i o wyglądzie Bena i jeszcze o tym co robimy teraz. Gdzieś tam w międzyczasie nagradzam go i tak namiętnymi pocałunkami za ten komplement. Już po chwili kiedy ten odpowiada na moje żartobliwe słowa nijako - ja z kolei już żałuję że tak na to zareagowałem. Może powinienem zrobić inaczej? Ciągnąć go za język dopóki nie powie mi wprost jaka jest nasza relacja? Chociaż po co, przecież obydwoje wiemy jaka jest. To wszystko miało być tak proste i banalne, jakim cudem potrafiliśmy to niepotrzebnie komplikować? Pewnie to wina Benjamina, który kręcił się wokół znajomych nam osób, zamiast zrobić to co ja miałem niedługo - kogoś nieuwikłanego w nic z naszych dawnych relacji, kiedy będę mógł słodko kłamać, a nie dostawać wiadomości od przyjaciółek na temat każdego poczynania Bena. Inaczej moglibyśmy robić co chcemy, nie próbować ustalać naszych uczuć, a inni nie wiedzieliby nawet jak ich ranimy. Czyż to nie idealny układ? Kiedy już chcę wstawać, nagle Ben robi coś od czego zawsze się wstrzymywał, nawet jeśli było to na chwilę. Przytula mnie tak zwyczajnie i po prostu całuje, jakby to wszystko miało być czymś znaczącym, a nasza obietnica miała być w jakikolwiek sposób spełniona, a wszystko co powiedzieliśmy sobie nie miało być kolejnymi słowami rzuconymi na wiatr. Zdumiony patrzę na chwilę na mężczyznę, ale ledwo otwieram usta, a ten odchodzi jak zwykle. Odrobinę skołowany również wstaję, ogarniam swój bałagan magią i robię nawet to co powinniśmy zrobić wcześniej - wyjmuję czarami pościel, by móc położyć się wygodnie do spania. - Chodź do mnie - nakazuję mu z łóżka i macham dłonią, by przyszedł tu nawet z papierosem. Wyciągam się, by złapać jego dłoń i zrobić coś od czego zwykle stroniliśmy - objąć mnie ramieniem chociaż na chwilę. Wzdycham głęboko w tej całej otoczce papierosów i znajomego dotyku zasypiam. Na bite trzy dni. +