Nicholas może i wyszedł ze szpitala już ponad tydzień temu, wciąż jednak pozostawał pacjentem, tylko takim dochodzącym raz na jakiś czas. Akurat dzisiaj przypadał dzień jego terapii, dlatego postanowił przyjść z czterogodzinnym wyprzedzeniem i poświęcić oczekiwanie na pobyt w bibliotece, gdzie miał nadzieję znaleźć potrzebne informacje zaklęciowe, ale w ujęciu medycznym.
Już wcześniej przy porządkowaniu informacji w bibliotece londyńskiej zauważył pewną zależność dotyczącą magii krążącej w samym organizmie czarodzieja. Niby kumulacja magii następowała w okolicach serca, co też zostało przez Seavera skrupulatnie odnotowane, jednak sam proces zdawał się skupiać przede wszystkim na ruchu. Krążenie, przepływ, moc magiczna kumulująca się w ciele i wirująca coraz szybciej, nabierająca intensywności, aż wreszcie znajdująca ujście poprzez dominującą rękę oraz przez kondensator energii.
Tylko czy magia zgromadzona w ciele czarodzieja nie była skondensowana sama w sobie? Nicholas zmarszczył brwi i zaczął wertować różne inne książki, w których znalazł całkiem interesujące zagadnienia. Jedno z nich dotyczyło nieuleczalnej choroby zwanej w podręczniku pressurą. Opisany w nim mechanizm choroby, choć wyraźnie nieokreślony i stanowiący tajemnicę nawet dla współczesnej, najnowocześniejszej medycyny magicznej, wskazywał na silne powiązanie ciśnienia krwi czarodzieja z niekontrolowanie narastającą mocą magiczną. Czy zatem można było powiedzieć, że moc magiczna powstawała w wyniku tarcia krwi o ścianki naczyń krwionośnych? Nie, to wydawało się niedorzeczne. Nicholas wczytał się w to ponownie, marszcząc brwi coraz bardziej. Im dłużej się wczytywał, tym bardziej miał wrażenie, że wszystko pojmuje dokładnie na odwrót, niż powinien.
Uzdrawianie nie było mocną stroną Nicholasa, głównie dlatego, że mało się nim zajmował. Samo w sobie było ciekawe i może poświęciłby mu więcej uwagi, gdyby miał na to więcej czasu. A nie miał. Przybył tu dzisiaj przede wszystkim dla zgłębienia mechanizmu i natury zaklęć. Dla odzyskania skupienia wstał, przespacerował się po bibliotece, wyszedł na korytarz i do stołówki, aż w końcu po napiciu się wody wrócił ze świeżym umysłem do dalszej pracy. Zaczął czytać jeszcze raz, mocno analizując to, co przyswajał.
Stres, zwiększone ciśnienie, nadmiar mocy i jej niekontrolowane wybuchy. A zatem by mieć pełną kontrolę należy osiągnąć coś dokładnie odwrotnego! Wyciszenie, spokój, skupienie i koncentracja. Wszystko zaczęło nabierać sensu. Nicholas zaczął zawzięcie notować swoje spostrzeżenia, z grubsza opisując samą chorobę, która się wiązała z jego analizą. Kiedy skończył, miał jeszcze trochę czasu do terapii, więc poświęcił go na złożenie do kupy informacji, które zdobył do tej pory.
Zaklęcia bezróżdżkowe rzucało się za pomocą woli. Potrzebna była do tego pełna koncentracja i zdyscyplinowanie umysłu, jeśli chciało się osiągnąć pożądany efekt. Inkantacja zapewne w tym pomagała, bo zawierała w słowach ukierunkowanie woli. By osiągnąć wymagany poziom skupienia, należało mieć wyciszony umysł i panować nad emocjami. To było coś, nad czym Nicholas zdecydowanie musiał popracować. Emocje szalały w nim wariacko, a to zdecydowanie rozmijało się z założeniami umiejętności, którą chciał posiąść. A zatem musiał się wyciszyć, opanować, żeby lepiej rzucać zaklęcia, a w efekcie móc osiągnąć ten poziom kontroli, którego potrzebował. No cóż, dobrze się w takim razie składało, że szedł właśnie na terapię. Spotkanie było coraz bliżej, a on skończył porządkowanie notatek. Zadowolony i bogatszy o nową wiedzę z zaklęć, choć w nietypowym, medycznym ujęciu, spakował swoje rzeczy, po czym ruszył w kierunku gabinetu, by zrobić krok w stronę odzyskania kontroli nad swym umysłem.
ZT
+