Sala, w której Aurorzy mogą ćwiczyć nowe zaklęcia i poprawiać swoje umiejętności magiczne. Wszędzie stoi pełno manekinów, które odpowiednio zaczarowane mogą zaaranżować pożądaną przez trenujących scenkę. Prowadzone są też szkolenia dla ludzi z innych departamentów, którzy chcą się doszkolić w magii defensywnej lub ofensywnej.
Po godzinach mogą tutaj trenować także inni pracownicy Ministerstwa Magii po wcześniejszym zarezerwowaniu sali.
W milczeniu przyglądała się zebranym, posyłając jeszcze krótkie spojenie swoim współlokatorom. Była zachwycona tym, że ktoś z ministerstwa chciał poświęcić swój czas i przygotował warsztaty, które miały zagwarantować utrzymanie dobrej formy z samoobrony, pomimo tak spokojnych dni. Była też ciekawa umiejętności potencjalnych aurorów lub innych pracowników ministerstwa. Dostrzegła w tłumie Doriena, który przyszedł wesprzeć żonę i posłała mu na przywitanie krótki uśmiech, skupiając się już na Aurorze, gdy wszystko się zaczęło — koncentrując się na ćwiczeniach. Nie omieszkała wcześniej kiwnąć głową jedynie gryfonce, która chyba przejęła się jej różdżką uderzającą o dłoń. Na słowa Fillina wzruszyła jedynie ramionami, kręcąc delikatnie głową — żeby się nie przejmował i skupił na zajęciach. Przyglądała się chwile zniczom, słuchając instrukcji, a potem każdy z ochotników przeszedł już do pracy, skupiając się na trafieniu. Złote kulki były dobrze widoczne, jednak trafienie ich nie należało do najprostszych. Uniosła różdżkę, biorąc się za strzelanie do celu — nie wszystko od razu się udaje, jednak wciąż była to doskonała praktyka do doskonalenia umiejętności. Nessa miała to do siebie, że potrafiła odciąć się od pozostałych i skupić jedynie na własnym działaniu, chcąc osiągnąć, jak najlepszy efekt i pracować nad sobą. W końcu się udało i ostatecznie uderzyła dość mocno w manekin, a dzwonek zadzwonił. Odetchnęła cicho, opuszczając dłoń z magicznym kijkiem, zgarniając rudy kosmyk włosów za ucho i spojrzała na Boyda — który poradził sobie świetnie, co sprawiło jej olbrzymią radość i poczucie, że wzięcie go dodatkowe przyuczanie mogło mieć sens, bo zdawał się mieć potencjał do zaklęć. Gdy spojrzała na Fillina, on też już skończył — radząc sobie równie dobrze, co Boyd. Wciąż mieli przed sobą trochę nauki, nie musieli być najlepsi we wszystkim, jej też było do tego daleko.
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dostrzegł @Aurora Therrathiel i mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, ale postanowił nie podchodzić – dziś dobrze mu było z samotnością. Wysłuchał drobniutkiej Aurory, po czym wyciągnął zza paska różdżkę, przesunął po niej palcami, tak jakby potrzebował zetrzeć z niej niewidzialny kurz i chwycił pewnie, gotów do rzucania zaklęć. Pierwszym ich zadaniem było celowanie w cholernie małe znicze poukrywane w sali treningowej. Z początku wydało mu się to banalne, z czasem przekonał się jednak, że wcale nie jest to łatwe. Może czas udać się do medyka, by zbadać swój wzrok, Bloodworth? Chwilę zajęło mu trafienie pięciu z nich i nie był z siebie szczególnie zadowolony. To było jednak nic w porównaniu ze starciem z manekinem, w jego trakcie nie mógł bowiem zbyt wiele zrzucić na ewentualne starcze problemy ze wzrokiem. Do zadania podszedł na pewniaka i był to niestety błąd. Rzucane przez niego zaklęcia były zbyt niedbałe i w efekcie – za słabe. Tak sobie przynajmniej wmawiał, bo bardzo nie chciał dopuścić do siebie, że być może problem leży w jego psychicznej i fizycznej kondycji. Ani razu nie trafił w newralgiczny punkt manekina, ale w końcu po kilku próbach udało mu się wyważyć potrzebną mu moc. Czuł się znów jak uczeń.
Efekty — celność - kostki: Rzut I | Rzut II | Rzut III celność - ilość prób: 3, suma: 28 siła - kostki: Rzut I | Rzut II | Rzut III (I, F, J) siła - ilość prób: 3 (próg: 60)
Zrobiło mi się przykro, gdy Ette weszła do sali i niemal absolutnie mnie zignorowała. Podejrzewałem, że była zła za mój ożenek, na co wskazywały złośliwe uwagi z jej strony. Było mi w sumie przykro, bo liczyłem, że będzie cieszyła się z tego, że fajnie mi się układa. Najwyraźniej jednak zamierzała być na mnie obrażona przynajmniej przez jakichś czas, a ja już wiedziałem, że muszę dać jej czas, bo ostatnio gdy za nią biegałem i przepraszałem skończyło się tragedią. Przeszliśmy do ćwiczeń zadanych przez prowadzącą - pierwsze sprawiało wrażenie naprawdę łatwego, nie tylko ze względu na to, że pracowałem jako auror, ale również dlatego, że mocno kojarzyłem to sobie z Quidditchem. Pierwsze cztery piłeczki bez problemu trafiłem za pomocą różdżki, ale przy piątej absolutnie się zapomniałem sięgając po magię bezróżdżkową. Pozostawało mieć nadzieję, ze nikt tego nie widział. Drugie zadanie wydawało się ciut mniej wymagające, niemniej martwienie się o to ile osób widziało moje czary trochę zbiło mnie z tropy i za pierwszym razem nie udało mi się wywołać dzwonienia. Na szczęście druga próba przebiegła gładko.
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Pierwszym zadaniem było trafienie w jakieś znicze. Szczerze mówiąc, nie miała pojęcia jak u niej z celnością, bo zwykle celowała do większych obiektów. Nie poszło jednak tak źle. Za pierwszym razem nie trafiła tylko jednego, ale szybko to poprawiła. Doszła do wniosku, że było to tak łatwe, że aż bez sensu, dlatego kolejne zadania zamierzała wykonać lewą ręką. Zawsze ją trochę zaniedbywała i rzucała nią zaklęcia dużo słabiej. Nawet samo trzymanie różdżki w lewej ręce było niewygodne, nic więc dziwnego, że manekin za bardzo jej zaklęciami się nie przejął. Za każdym razem paskowi trochę brakowało do zapełnienia się do końca. I to tak niewiele, że zaczynało ją to irytować. Uprała się jednak na tę lewą rękę i zamierzała to lewą skończyć, co w końcu – za piątym razem – się udało.
Pani Dear tylko przekręciła oczami na popisówkę jej podwładnego, jednak musiała przyznać, że poszło mu całkiem dobrze. Kiwnęła mu nawet głową z uznaniem, żeby nie poczuł się kompletnie zignorowany, kiedy na sali nie rozległy się brawa. Nie widziała go wcześniej w akcji i była pozytywnie zaskoczona. Chwilę później cała reszta wzięła się do pracy i Blondynka miała bardzo dużo roboty, starała się każdemu pokazać błędy, które popełnia. Dziwnie się czuła jako nauczyciel, szczególnie, że była świadoma tego, że sama nie zawsze jest bezbłędna. Szybko stłumiła jednak w sobie te myśli. Ona prowadziła te warsztaty i ludzie przyszli, żeby przekonać się jak im pójdzie. Kiedy podeszła do swojego męża ten akurat nie trafił, jednak widziała, że radzi sobie całkiem dobrze. Upewniła go, że jest dumna i szybko uciekła do reszty osób. Nie chciała się rozpraszać, a tak pewnie zadziałałoby spędzenie zbyt dużo czasu przy mężu. Kiedy wszystkim udało się już przejść pierwsze ćwiczenia, Aurora znowu stanęła na środku i zaczęła tłumaczyć im co będą robić w kolejnej części zadania, zaprezentowała jak będzie teraz działała sala i wytłumaczyła, że czasami będą miotane różne zaklęcia, żeby imitować “bitwę”. Po tym wszystkim podzieliła ludzi na pary, starając mniej więcej wyrównać ich poziomem lub wiekiem, po czym sama stanęła do pojedynku z jednym z Aurorów. Dawno tego nie robiła i chciała się rozruszać, nic więc dziwnego, że wzięła sobie wymagającego przeciwnika. - Tylko bez forów, proszę. - Uśmiechnęła się, gotowa na wszystko.
tu mechanika była, ale się zmyła
Czas na odpis do jutra 31.03 do godziny 22.
Ostatnio zmieniony przez Aurora C. I. Dear dnia Sro Kwi 01 2020, 03:02, w całości zmieniany 1 raz
Ucieszył się, kiedy usłyszał, że drugim etapem warsztatów będą pojedynki. Pamiętał, jak intensywne było starcie z Fire po jednym z treningów Krukonów i był nawet więcej niż chętny do ponownego spróbowania takiej formy rozrywki. Na szczęście został dobrany w parę z kimś, kogo znał i nie musiał się wstydzić prawdopodobnych porażek. Miał świadomość, że Etka była od niego o wiele lepsza w zaklęciach i nie łudził się, że będzie mu dane wygrać, jednak zebrał się w sobie i kiedy tylko prowadząca dała znak, że mogą zaczynać to wskoczył na podest i skłonił się swojej przeciwniczce. Zaczął szybko, nie chcąc dać jej przewagi, jednak ona zareagowała z równie dobrym refleksem. Już chwilę później trafiło go pierwsze zaklęcie, które tylko wzmogło w nim chęć do walki. W ramach rewanżu jemu też udało się przełamać obronę Etki, która chwilę później tańczyła bez opamiętania, dopóki jej sekundant nie zdjął z niej klątwy. Odbijali zaklęcia i neutralizowali je w locie, uskakiwali przed nimi i walczyli zaciekle. Chwilę później już zaczął się odrobinę męczyć, bo jednak nie było to takie proste i wtedy oberwał kolejnym czarem, a nawet dwoma, gdyż chwilę później z rogu sali strzelił ku niemu niebieski promień. Poczuł, jak regenerują mu się siły i postanowił walczyć jeszcze zacieklej. Wymiana zaklęć była szybka i ostra, ledwo dało się zauważyć co się dzieje. Od razu po wyrzuconej klątwie rzucał protego, albo odskakiwał na bok. Ettie miała o tyle łatwiej, że jej zaklęcia były mocniejsze, a postura drobniejsza, przez co ciężej było ją trafić ( a z tym Gab miał problem). Po dłuższej chwili walki, kiedy większość innych par już skończyła oberwał od przyjaciółki po raz trzeci, a krótką chwilę później po raz czwarty, co skutecznie wyeliminowało go z gry. Podziękował Etce za ten diabelnie męczący i satysfakcjonujący pojedynek, po czym zszedł z podestu, żeby zgubić uwagę przypadkowych ludzi, którzy mogli się w niego wpatrywać.
Ostatecznie nie wypadł najgorzej, więc nie wyrzucał sobie zbyt dużo. Wysłuchał, co miała do powiedzenia prowadząca warsztaty Aurora, a gdy dotarło do niego, że mieli się pojedynkować w parach, zbladł nieco i poczuł z nagła ścisk w klatce piersiowej. Jasne, że odkąd wrócił do pracy musiał rzucać zaklęcia również na ludzi - wciąż jednak pamiętał, jakby to było wczoraj, gdy ugodził w człowieka zaklęciem i tamten padł na ziemię... Spróbował się szybko otrząsnąć z tego wspomnienia, bowiem naprzeciwko niego już stanęła kobieta, z którą miał wymieniać zaklęcia. Spróbował przywołać na twarz delikatny uśmiech, lecz w jego oczach czaił się strach. Nie pozbierał się tak do końca do kupy, bo pierwszego ataku nie udało mu się odeprzeć i oberwał. Sekundant zdjął efekty czaru. Jemu samemu pierwszy atak nie wyszedł, był to bardzo kiepski popis umiejętności magicznych z jego strony.Drugi atak odparł i dziewczyna nie zdołała się obronić. Kolejne dwa ataki oboje zepsuli, a dopiero trzeci wyszedł Claude'owi idealnie. Ugodził dziewczynę jednym zaklęciem, zaraz później drugim i na tym zaprzestali pojedynkowanie.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Pierwszy etap wcale nie był taki zły choć niektórzy z obecnych wyraźnie nie dawali sobie rady ze zbijaniem latających zniczy. Po nim jednak nadszedł czas na główną atrakcję wieczoru, którym był oczywiście pojedynek. W parze przyszło jej się zmierzyć z Boydem, którego w zasadzie jedynie kojarzyła z Hogwartu. Nigdy raczej nie mieli większej przyjemności, by zamienić z sobą więcej niż kilka słów raptem. Tym razem również wymienili jedynie uprzejmości, co zajęło im może z sekundę nim przystąpili w pełni do działania. Callahan rozpoczął cały pojedynek od wyprowadzenia własnego zaklęcia, które okazało się być niezwykle celnym. I od tego momentu rozpoczęła się istna szermierka i walka na przerzucanie się wymyślnymi zaklęciami. W tej krótkiej i zaciętej bitwie było w zasadzie wszystko czego można byłoby oczekiwać. Uniki, błyskawicznie wyprowadzane ataki, które nieraz były odbijane wprost w swojego użytkownika, a także wiele innych zwrotów akcji, które sprawiały, że zapewne ich potyczka była całkiem interesująca dla kogoś stojącego z boku i obserwującego to wszystko. Przede wszystkim była wyrównana i dopiero po długim boju Japonce w końcu udało się pokonać swojego przeciwnika.
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Boris z radością przyjął wiadomość, że będzie mierzył się w pojedynku z Nathanielem. Z tego co wiedział, jego przeciwnikowi poszło gorzej niż jemu samemu, więc uznał, że nie sprawi mu to żadnego problemu. Niestety, już któryś raz, źle ocenił sytuację, przez co w pierwszej turze nie udało mu się odbić zaklęcia, przed którym obronił się Nath, a pech chciał, że czar wrócił do Zagumova, na co ten nie był przygotowany. W kolejnych turach nie było wcale lepiej. Ani razu nie udało mu się dosięgnąć zaklęciem jego przeciwnika, co bardzo go rozsierdziło, przez co, po tym jak Aurora rozdzieliła pojedynkującą się dwójkę, odwrócił się na pięcie, rzucając przez ramię nieprzyzwoite wyzwiska po rosyjsku, skierowane do Nathaniela.
Podbudowany sukcesem z pierwszej części zadania z ochotą przystąpił do pojedynku; na jego przeciwniczkę została wyznaczona Yuuko, o której wiedział tylko tyle, że jest Puchonką i wygląda na całkiem przyjemną osobę, bo kojarzył ją tylko z tych lekcji, które mieli razem; nie zawracali sobie jednak teraz głowy jakimś wielkim zapoznawaniem się – nie było czasu, mieli przecież walczyć! – i szybko przystąpili do treningu. Dziewczyna może i nie prezentowała się jak groźny przeciwnik, ale już po pierwszym udanym ataku ze strony Boyda okazało się, że nim jest! Walka była naprawdę wyrównana, oboje ciskali zarówno mocne czary ofensywne, jak i skuteczne obrony, które w mig zmieniały wynik starcia, a szala zwycięstwa przechylała się to na jedną, to na drugą stronę. Wreszcie, po naprawdę satysfakcjonującym i trochę męczącym pojedynku, Yuuko zadała mu ostateczny cios, po raz trzeci atakując tak, że nie był w stanie się obronić; powinien być zawiedziony, że przegrał, ale nawet tego nie odczuł, bo tak dobrze się bawił podczas tej walki. Pogratulował dziewczynie wygranej i przystanął gdzieś z boku, czekając na resztę i obserwując ich poczynania.
Pierwsze ćwiczenia wszystkim poszły całkiem sprawnie, chociaż Nessa miała głupi nawyk zerkania w stronę Boyda oraz Fillina, aby sprawdzać, jak Ci sobie radzą, przez co była na zniczach odrobinę mniej skupiona, dając upust emocjom dopiero na manekinie. Prowadząca wyglądała na zadowoloną z poziomu i zaangażowania uczestników zorganizowanych przez nią warsztatów. Po chwili odpoczynku dobrała ich w pary mniej więcej po ocenie umiejętności oraz wyznaczyła sekundantów, aby stoczyli pojedynek. Uśmiechnęła się do ślizgona, gdy zgodnie z tradycją stanęli przed sobą z różdżkami, aby zaraz zwiększyć odległość i zabrać się do czarowania. Ruda wiedziała, że ma nad Irlandczykiem odrobinę przewagi, bo od dawna ciężko zakuwała zaklęcia, chcąc być jak najlepszą przygotowaną do ewentualnej kariery w Ministerstwie. Szło im całkiem szybko, zaatakowała pierwsza — nazbyt mocno może, trafiając zaklęciem, którego nie zdołał obronić, jednak nie pozostawał jej dłużny. Wymieniali urok za urokiem, mając raz udaną obronne, a innym obrywając i mając stwierdzoną przez pilnującego zaklęć — obronę życia. Korzystali tylko z bezpieczniejszych, mniej inwazyjnych inkantacji, rysując drewnianymi patykami kształty i czując pomiędzy sobą odrobinę rywalizacji — tej zdrowej, bo przynajmniej Nessie aż tak nie zależało, aby go pokonać. Po wyrównanej walce złapała oddech, trafiając go ostatni raz i podeszła do niego, dziękując za walkę i susząc jego ubrania, potraktowane aquamenti. Stanęli obok Boyda, którego trąciła z łokciem — bo zerkała, jak szła mu walka z puchonką — posyłając mu dumny uśmiech. Naprawdę się skupił i postarał. Wsunęła różdżkę do kieszeni, krzyżując ręce na piersiach i przyglądając się, jak radzą sobie pozostali zawodnicy. Trzeba przyznać, że trafili na całkiem zgraną grupę, łatwo było pracować i każdy dawał coś od siebie.
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
W pierwszej części zajęć nie poszło mu najlepiej. Może i wciąż przewyższał wprawą kilkoro uczniów, ale umówmy się – nie był to poziom, który satysfakcjonowałby go choćby w najmniejszym stopniu. Był poirytowany, ale bynajmniej nie sprawiało to, że miał ochotę odpuścić, wrodzona ambicja nakazywała mu dokończyć ćwiczenia i włożyć w to tyle energii, by możliwie wyraźnie poprawić swój wynik. Nie wiedział przed kim stoi, więc jedynie obrzucił mężczyznę średnio zainteresowanym spojrzeniem i skłonił się grzecznie, tak jak nakazywała pojedynkowa tradycja. Gdyby usłyszał nazwisko swojego przeciwnika, być może połączyłby je z zasłyszanymi od ojca plotkami... choć ostatnio nie był na bieżąco nawet z własnym życiem, więc prawdopodobnie wypuszczał je jednym uchem, a wpuszczał drugim. Nie obserwował mężczyzny podczas ćwiczeń, więc nie wiedział jaki reprezentuje poziom. Na wszelki wypadek postanowił więc walczyć zaciekle i z pełną siłą – naprawdę zależało mu na wygranej. Jego przeciwnik zaatakował jako pierwszy, ale Nathaniel nie pozwolił sobie na choćby chwilę zwłoki – nie tylko obronił się, ale i odbił czar prosto w niego i byłby kupił sobie tym punkt, gdyby mężczyzna się nie obronił. ich przepychanki trwały dość długo, okazał się być godnym przeciwnikiem, przy którym mógł porządnie się rozruszać. Dawno nie czuł takiej satysfakcji z pojedynku, dawno też w żadnym nie uczestniczył. Nie bez trudu odpierał ataki, aż w końcu udało mu się odpowiedzieć odpowiednią mocą, by przebić jego defensywę i zagarnąć kilka punktów. I naprawdę nie wiedział na ile były to umiejętności, a na ile łut szczęścia. Po wszystkim chciał wyciągnąć do niego dłoń, a wtedy... ten rzucił do niego przezwiskami, które na jego nieszczęście zrozumiał. — Ruski pies — odezwał się po rosyjsku wystarczająco głośno, by ten go dosłyszał, lecz na tyle cicho, by nie wybijać się swoim głosem z tłumu. Gdyby byli na bardziej neutralnym gruncie, pewnie sprałby go jakąś niewybredną klątwą, teraz jednak pozostawało mu opuścić różdżkę i znów odejść gdzieś na bok.
Warsztaty samoobrony zostają zamknięte przez Mistrza Gry ze względu na zdjęcie rangi przez osobę prowadzącą. Należne punkty zostały rozdane. Wszystkim uczestnikom dziękuje za aktywny udział