W głębi kuchni znajduje się ukryte przejście, prowadzące do obszernego pomieszczenia wypełnionego charakterystyczną wonią wina i drewna. Zamieszkuje tutaj zbuntowany skrzat, Irek, który postanowił zrobić specjalny magazyn alkoholu dla swoich ulubionych uczniów. Jest on bardzo poczciwym stworzeniem i choć łatwo się denerwuje, to jeśli tylko wie się jak, da się go udobruchać. Pod ścianami stoją zamknięte na klucz szafki z różnymi butelkami, żeby do którejś się dostać, trzeba poprosić o to Irka. Ponadto, czasem są tu organizowane mocno zakrapiane imprezy, ale jedynie dla wybranych osób, więc trzeba się starać żeby na jednej z takich zagościć.
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
Autor
Wiadomość
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Ostatnio ciągłość biegania z zajęć na zajęcia go już zmęczyła. Pomimo, że odbywały się lekcje z przedmiotów które lubił... No przeważnie, bowiem numerologi i mugoloznawstwa nie mógł do tych przedmiotów zaliczyć. Chociaż nawet pierwsze zajęcia na jakich uczestniczył na mugolo miały tematykę bójek, walki na pięści, albo te rękawice boxingowe... Czy jakoś tak. Nie mniej jednak spodobała mu się lekcja choć prowadzącemu to przylałby najchętniej kilka razy. Zwłaszcza za podważanie jego korzeni, choć taki mieszaniec jak on nigdy nie będzie w stanie tego pojąć. Jak bardzo daleko sięgały korzenie tego drzewa. Wiedział, że jest mieszańcem, już pierwszego dnia na uczcie kiedy to dyrektor go przedstawiał. Uczniowie gadali, baardzo dużo gadali, a plotki przy ich stole tworzyły się z nadzwyczajną prędkością. Między innymi to, że jego babka była mugolką, inne mówiły, że jego dziadek szczotkuje buty w centrum Londynu. Inne jeszcze dziwniejsze i zapewne wyssane z palca. Ale każda plotka ma w sobie cząstkę prawdy. A wszystkie te łączyło jedno. Był półkrwi. Wszedł do kuchni, spotkał tam jakąś pijącą parkę, minął jednak obojętnie @Lotta Hudson i chyba prefekta Krukonów? @William Walker o ile go pamięć nie myli. Olał nawet to, że ten łamał regulamin i mógł mieć na niego jakiegoś haka. Ale bądźmy szczerzy... On sam nie przyszedł tutaj by coś przekąsić. Wyglądali jakby dobrze się bawili, więc ostatnie na co dzisiaj miał ochotę to wdawanie się w dyskusje, a już tym bardziej awantury. Otóż to... Nawet on potrzebował chwili by się wyciszyć. Odpocząć w jakimś sekretnym miejscu. A ów bar znał już od dawna, lochy były jego drugim domem i wszelkie jego zakamarki znał bardzo dobrze. Przeszedł obok nich i znikając im dość szybko z pola widzenia skręcił za jakieś lady, ściankę i wszedł do baru u Irka. Upewnił się, że zamknął drzwi i rozluźnił. - Cześć Irek - rzucił w eter, na co odpowiedziała mu cisza. Nie było go? A może gdzieś się zaczaił na uszy nieproszonych gości by za moment skoczyć mu na plecy i wytarmosić mu je. Mimowolnie obejrzał na wysokie pułki, uśmiechnął delikatnie i ruszył pewniej. - Halooo, jest tutaj ktoś? - zawył trochę głośniej i usłyszał jakieś szmery. Nagle za lady wyłoniła się postać. Lecz nie był to jednak Irek. - Ziomek! Cześć, cześć. Irka znów nie ma? - powiedział Cortez do pilnującego bar kolegi Irka. - Tiaa... Znów... Nie ma - odpowiedział mu z pijacką czkawką. Jak zwykle... Alkoholik mały. - Lalee se znalaz...ł. To nie ma! - Dodał i stoczył się na dół będąc chyba o wiele bardziej pijanym niż... Zwykle? Czy on w ogóle trzeźwiał, czy uznawał zasadę by być ciągle najebanym aby nie mieć kaca? Ślizgon jednak automatycznie doskoczył do lady i złapał chudą rączkę przytrzymując go by całkiem się nie zwalił na podłogę. - Dzzięks - mruknął i podciągnął się na swoje krzesełko. Usiadł wygodniej i oparł o ladę by nie polecieć po raz kolejny. Aleksander milczał i tylko uniósł kąciki ust na dwie lub trzy sekundy. - No to mów... Czego Cortesss szukasz? - Powiedział widocznie rozbawiony swoimi słowami i zarechotał, lecz rechot był przerywany co chwilę czkawką. - Masz Ivana co nie? - Zapytał się, chociaż w jego głosie bardziej słychać było stwierdzenie niż pytanie. - Uoooo... Ivana szukasz? - powiedział i ewidentnie się ożywił, albo i wytrzeźwiał, do pewnego stopnia... - No to? - zapytał zniecierpliwiony Cortez i ściągnął brwi. - Mam, mam - uspokoił chłopaka widząc, że się denerwuje tym przeciąganiem. - Zresztą Cortez, wszyscy to tylko ognistą i ognistą... Ivana nikt nie rusza. Więc mamy na składzie - dopowiedział szukając miejsca gdzie leżały Ivany. - A ile ich masz? - Zapytał się szybko uśmiechając się przy tym tajemniczo. - A ile chcesz? - odpowiedział widocznie rozbawiony tym pytaniem Ziomek. - No nie wiem... Z pięć butelek? - Po lekkim zastanowieniu się w końcu odpowiedział skrzatowi który to ponownie się roześmiał i zeskoczył z krzesełka. Aleksander spojrzał na to z jaką gracją to zrobił. Zawsze zadziwiała go prędkość z jaką był w stanie wytrzeźwieć. Irek powinien zmienić kompana w tym biznesie, bo ten sam wypije mu dwie trzecie całego alkoholu. - Co ty Cortez chcesz upić na balu całą szkołę, że ci AŻ pięć butelek potrzebnych? - Rzucił cały czas roześmiany i zaczął wyciągać butelkę po butelce. - Niee... Do Dymitra idę - Odpowiedział mu Ślizgon uśmiechając się szeroko. - Aaaa... No to masz jeszcze dwie... - Po tym po pomieszczeniu rozniósł się perlisty śmiech Corteza i przerywany przez ból brzucha śmiech Ziomka. Po chwili aż się uspokoili i wymienili kilkoma złośliwościami skrzat położył siedem butelek Ivana na ladzie. Aleksander uśmiechnął się jeszcze raz delikatnie na ich widok. - No to ile za wszystko? - Zapytał się już poważnie i westchnął ciężko by całkowicie opanować swoje rozbawienie. - Zapłać za cztery, reszta na koszt firmy i pozdrów Dymitra - odpowiedział zbuntowany skrzat i puścił mu porozumiewawcze oczko. - Woow, dzięki. I z pewnością pozdrowię - powiedział nieco zaskoczony jego hojnością. Ale wyciągnął garść galeonów i wręczył je skrzatowi. Ten przeliczył i schował resztę oddając Cortezowi. Chłopak zaczął zmniejszać butelki i chować między kieszenie, przy ostatniej się zatrzymał i chwytając odkręcił. - Myślę, że kuzyn się nie obrazi, że będzie już rozpoczęta. No a my też musimy się przecież napić co nie? - Rzucił do Ziomka na co na jego mordce pojawił się szkaradny uśmieszek. Zdradzający Cortezowi, że cwany skrzat dobrze wiedział co robi dając dwie dodatkowe butelki. No i znali się wystarczająco długo by wiedział, że Cortez od tak stąd nie odejdzie nie wypijając z nim ani jednego kielona... Pfu szklanki. Bo Ziomek nie dał się dwa razy prosić i już postawił na ladzie dwie wysokie szklanki. Aleksander ze zgrozą spojrzał na nie. - Emmm, ale pamiętasz, że to Ivan? - Upewnił się nalewając mu już przezroczystego trunku, a szkło tylko wydawało kolejne Gul gul gul. Nalał prawie pełną, po czym sobie polał, no tak może z ponad pół szklanki. - No co ty Cortez... Wstyd rodzinie przynosisz! - Roześmiał się Ziomek i powąchał zawartość szklanki. Aż mu chyba przeczyściło całe drogi oddechowe, bo zaczął kichać i kręcić nosem. - Na Merlina! Czyś ty oszalał? Będzie dobrze jeśli przy tym się cały nie opluję i nie osmarkam - burknął Aleksander i podniósł szklankę wyżej. - No to za spotkanie! - Rzucił skrzat i wypił wszystko dwoma duszkami. Chłopak potrząsnął głową z niedowierzaniem i zaczął upijać zawartość kilkoma łykami, przerwa, by w ogóle złapać oddech. Później znów wypił, aż pozbył się alkoholu z szklanki. Poczuł jak w głowie mu już szumi. A to tylko pół szklanki było i tak w siebie wmusił ten paskudny alkohol. Żart strażnika baru nabierał sensu. Faktycznie tymi pięcioma butelkami mógłby spokojnie upić całą szkołę na jakiejś uroczystości szkolnej.
Edit:
Po pewnym czasie i po wypiciu dwóch kolejnych szklaneczek Cortez czuł się ostro pijany. Ruszył do wyjścia chwiejnym krokiem. - Czekaj Cortez, w takim stanie cię złapią już za rogiem, trzymaj eliksir. Pomoże ci na kilka minut, akurat zdążysz dojść do Ściany - powiedział Ziomek i podszedł do chłopaka sam nieco się chwiejąc. Nie ważne jakby miał mocną głowę, właśnie wypił trzy wysokie szklanki Ivana. A to nie lada osiągnięcie. Wolał też nie rzucać tak cennej mikstury Ślizgonowi, choć wiedział, że ten miał dobry refleks, to jednak nie w takim stanie. Cortez wziął flakonik i odkorkowując wypił całą zawartość. Zadziałał błyskawicznie, pozostawiając w ustach dziwny metaliczny posmak, za to upojenie zniknęło, jak ręką odjął. - Dzięki - powiedział już wiedząc jak ten Ziomek może tyle pić. - Dobra Ziomek, ja lecę, do następnego spotkania - rzekł i odkładając flakonik ruszył do wyjścia. - Tylko pamiętaj o pozdrowieniu tego pijaka! - Rzucił skrzat i wrócił za swoją ladę. Pewnie by pić dalej... Tym razem coś co nie smakowało jak czysty spirytus z magiczną dawką ognia. Zastanowił się, czy z Dymkiem faktycznie było już aż tak źle, że ktoś pokroju Ziomka nazywał go pijakiem? - Pamiętam - odpowiedział w drzwiach i zniknął. Wolał nie sprawdzać jak długo działał eliksir.
z/t
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Wychodziło na to, że gotowanie faktycznie było ich bezpieczną czynnością, która ratowała tę relację. Leonardo musiał śmiało przyznać, że przyjemnie spędził czas z @Padme A. Naberrie u boku, poza tym przyrządzili pyszne danie i jeszcze im zostało, tak więc mogli zabrać ze sobą. Nie musiało to jednak oznaczać końcówki wieczoru, będącego formą mocniejszego nawiązania przyjacielskiej nici porozumienia. Gryfon po poplamieniu ubrań, zaprezentowaniu się bez koszulki i rzuceniu idiotycznego żartu nie miał pojęcia czego spodziewać się po towarzyszce, ale coś w jej dziwnym skołowaniu trochę go zaniepokoiło. Cóż, widywała go w ogóle bez ubrań, a tu brak koszulki sprawiał problem? Tak czy inaczej nie był na tyle nietaktowny, aby bezpośrednio zapytać o co chodziło; wmawiał sobie, że aż tak go to nie interesuje. Zamiast tego, radośnie rozprawiając o fenomenalnych naleśnikach, po których faktycznie jego usta opuścił niewielki płomień, postanowił zaprowadzić Pandę w inne miejsce. Teraz to on miał szansę bardziej się wykazać! Poprowadził ciemnowłosą wgłąb kuchni, odnajdując sekretny bar, o którym wiedziało bardzo, bardzo mało osób. Skrzat Irek dobrze znał Leo i pozwalał mu tutaj przychodzić, żeby potrenował robienie drinków za prawdziwym barem, a nie na blacie kuchennym w nowym mieszkaniu. Cóż, biorąc pod uwagę fakt, że znalazł pracę... Chyba się opłacało! - Jakby ktoś pytał - to miejsce nie istnieje - mrugnął wesoło do Padme, odstawiając torbę i stając za barem. Miał tutaj wszystko, co było mu potrzebne do szczęśliwego robienia drinków. - Moja kolej - uśmiechnął się słodko, przygotowując sobie parę rzeczy na szybko. Irka akurat nie było, chociaż Leo miał wrażenie, że jakiś cień przemknął przy drzwiach, gdy już się usadowili. Skoncentrował się na swoim zajęciu (chociaż oczywiście mógł słuchać i rozmawiać!). Nie zastanawiał się długo co przyrządzić Padme, w pamięci zanotowało mu się, że lubiła rum - klasyczne daiquiri wydawało się idealną opcją. Zmrożony kieliszek odstawił na bok, a od shakera wrzucił kostki lodu i wlał odmierzone ilości białego rumu, świeżutkiego soku z limonki (wycisnął go tu i teraz, dla stuprocentowej pewności) i syropu cukrowego, który również na szybko przygotował. Nie bał się przy tym drobnych zabaw w postaci podrzucenia tej czy innej butelki - ponad wszystko nie pozbywał się uśmiechu, pozwalając aby w oczach jaśniały mu radosne ogniki. Kiedy w końcu wszystko wymieszał, odcedził drinka i podsunął Padme przyzdobiony cząstką limonki kieliszek.
5
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Nie wiem czego się spodziewać, gdy zapuszczamy się wgłąb korytarza, na końcu którego nic przecież nie było. Nie komentuję tego jednak, zdając się na swojego przewodnika - i słusznie, bo kiedy weszliśmy do tajemnego pomieszczenia, oniemiała z wrażenia przystanęłam na środku. - Myślałam, że znam już wszystkie miejsca w tym zamku. - Stwierdzam z uśmiechem na ustach; wizja baru pod nosem, do tego sekretnego była kuszącą alternatywą na przerwy między zajęciami. Nie chodziło nawet o samą kwestię alkoholu, a spokoju, który tutaj panował. - Ile osób wie o tym miejscu? - Pytam, siadając na stołku barowym. Znacznie się rozluźniłam, kiedy zorientowałam się, że poza nami nie było tu chyba nikogo, więc sądziłam, że akurat zasada "ściany mają uszy i oczy" tutaj nie sięga. Ściągam kuchenny fartuch, o którego istnieniu zapomniałam, a także sweter; w pomieszczeniu było dość duszno, co w połączeniu z alkoholem tworzyło zabójczą mieszankę. Postanowiłam się pilnować i nie wypić za dużo - w końcu znałam swoją granicę - ale coś podpowiadało mi, że ta część wieczoru będzie idealnym sprawdzianem mojej silnej woli. Mimo to wiedziałam, że z Leo u boku nie zginę i bez problemu dotrę do domu. - Co to w ogóle jest? - To pomieszczenie, rzecz jasna. Po skosztowaniu drinka, posyłam Gryfonowi z początku zaskoczone spojrzenie, które po chwili przeskakuje na entuzjastyczny uśmiech. - No proszę, z takim ciałem i drinkami musisz dostawać spore napiwki. - Opieram się łokciem o blat a dłonią o policzek, drugą zaś obracam szklankę. - Z drugiej strony Gryfon, prefekt i obiecujący uczeń... niezła przykrywka do rozlewania uczniom alkoholu. Ovidio, coraz bardziej mnie zaskakujesz. - Nieświadomie zwracam się do chłopaka drugim imieniem, co kiedyś było dla mnie zupełnie naturalne. Na przekór i jemu i wszystkim postanowiłam nazywać go po swojemu, uważając, że skracanie Leonarda do Leo było zbyt oklepane. - Powiedz mi coś więcej o swojej pracy. - Proszę, na spokojnie racząc się alkoholem.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
- Nie odbieraj tego zbyt personalnie, mało kto wie o istnieniu tego miejsca - pocieszył dziewczynę. Chyba nie musiał tłumaczyć, że jako imprezowicz po prostu trafiał do takich pomieszczeń. Najpierw przypałętała się jakaś zabawa kogoś starszego, potem Leo kilkukrotnie spotkał skrzata Irka w kuchni... I tak jakoś ich współpraca się nawiązała, dzięki czemu Gryfon mógł korzystać z baru kiedy tylko chciał. Bardzo wygodny układ, swoją drogą. Ciepło panujące w barze wcale mu nie doskwiera, przypomina o zamkniętej przestrzeni klubu - jednej z niewielu, w których nie czuł się źle. Vin-Eurico zawsze wolał spędzać czas na świeżym powietrzu, ale potrafił odnaleźć kilka miejsc, które służyły mu za oazy. - To miejsce założył Irek - skrzat, który rozumie, że uczniowie czasem chcą się napić czegoś mocniejszego. Pozwalał mi tutaj trenować, zanim dostałem pracę w klubie - wyjaśnił. W pierwszym odruchu zabrał się za sprzątanie, a potem dotarło do niego, że mimo wszystko nie pracuje i sam również może się napić. Przygotował sobie identyczne daiquiri, mając nadzieję, że chłodny drink nie będzie mu gryzł się ze smakiem liścia mandragory. Z doświadczenia wiedział, że piwo odpadało, bo posmak był nie do zniesienia. - Nie narzekam - przyznał szczerze, podpierając się łokciami o bar, tym samym pochylając łagodnie w stronę Krukonki. Parsknął śmiechem na to stwierdzenie, że jest "obiecującym uczniem"; spoważniał trochę za to, słysząc swoje drugie imię. Zawsze żałował, że dostał takie ładne, bo i tak było bagatelizowane przy pierwszym. Ach, życiowe problemy! - Cóż, trafiła mi się praca w zajebistym klubie i szczerze mówiąc w ogóle nie brałem pod uwagę, że zdecydują się na kogoś z takim marnym doświadczeniem. Jak teraz tak o tym myślę, to być może właśnie fizyczność może mieć spore znaczenie. Wiesz, nie ma problemu, żebym coś gdzieś przyniósł czy zaniósł, a poza tym z pijanymi ludźmi drobne osoby mogą sobie nie radzić. Te cechy są z pewnością ważne teraz, jak magia szwankuje. - Cieszył się, że dostał taką szansę. Może chodziło o to, że ładnie wyglądał za barem - wszystko jedno, bo uczył się i zdobywał doświadczenie. Upił łyk drinka, zastanawiając się co jeszcze może dodać. - Sam nie wiem, podoba mi się to po prostu. Mieszanie napojów, dobieranie ich do ludzi. Zresztą, wiesz ile można się przy okazji dowiedzieć? Ludzie faktycznie gadają po alkoholu - zauważył, doskonale wiedząc, że sam nie potrzebuje procentów, aby zagadać rozmówcę na śmierć.
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Wysłuchałam historii o skrzacie Irku, za którym mimowolnie się rozejrzałam. Zdziwiłam się jego nieobecnością, chociaż wywnioskowałam po swojemu ze słów Gryfona, że Irek po prostu ulotnił się wiedząc, że miejsce jest w dobrych rękach. A może zareagował tak też na moją obecność? Niespecjalnie się tym przejmowałam, skoro miałam lepsze towarzystwo przed sobą. Spokojnie też wysłuchałam opowieści o pracy, uśmiechając się szeroko. - Może jednak zajmij się tym na stałe? - Proponuję, widząc entuzjazm chłopaka. - Skoro dobrze się w tym czujesz i sprawia ci to przyjemność, to czemu nie? Według mnie nie pasowałaby ci ani praca aurora, ani uzdrowiciela ani tym bardziej urzędnika. Jesteś zbyt energiczny i za bardzo lubisz życie, żeby siedzieć na tyłku w miejscu. Z twoją kreatywnością możesz wymyślić coś ciekawego. - Ja z kolei nie przepadałam za towarzystwem ludzi, doskonale od pewnego czasu czując się tylko i wyłącznie w kuchni. Śmieję się nawet na wspomnienie o rozgadanych ludziach, bo chociaż mamy dwa różne zawody - jak widać wiele je łączy. - Gadają. Ale nie tylko po alkoholu, mój drogi. Czasami w cukierni nasłuchałam się tylu plotek i opowieści, że wyprzedzałam chyba cały Hogwart. A przy okazji nauczyłam się odczytywania ludzkich zachowań, będzie mi tego brakować. Ciebie też to zresztą czeka, uwierz mi. Wystarczy jeszcze kilka dni i będziesz czytać z ludzi jak z otwartych ksiąg. - Zapewniam, po czym dodaję: - Podziwiam, że jesteś w stanie pracować nocą. Ja chyba za bardzo kocham sen. - Nie kłamię, bo zawsze podziwiałam barmanów i pracowników klubów, którzy chcąc nie chcąc musieli siedzieć w pracy do ostatniego gościa. A ci niestety rzadko respektowali godziny zamknięcia, szczególnie w weekendy. Drink mi zasmakował, chociaż obawiałam się rumu, do którego miałam wybitnie słabą głowę. Tak jak i do przeklętej tequili - nie zwróciłam na to zbytnio teraz uwagi, gdy jako szczęśliwa posiadaczka dziurawej buzi oblewam sobie dekolt alkoholem.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Wiedział, że ich ostatnia rozmowa o jego pracy przepełniona była nieporozumieniami i źle dobranymi słowami, ale i tak nie spodziewał się teraz czegoś tak miłego. Zastygł na chwilę w bezruchu, z drinkiem w połowie drogi do ust; uśmiechnął się szczerze, a daiquiri wróciło na blat. Cieszył się, że dziewczyna zobaczyła jego entuzjazm - wystarczyła chwila za barem, aby na swój sposób odżył. - No nie wiem - stwierdził jednak, zostając przy opinii, którą wyraził już wcześniej. - Stałość nie jest moją najlepszą cechą. Na chwilę obecną nie wyobrażam sobie lepszej pracy. - W pełni zgadzał się, że na siedzenie za biurkiem po prostu się nie nadaje (a jak uznał Ezra, był na to po prostu za gorący). Oczekiwał od życia trochę więcej i teraz, jako student, wykazywał się sporą kreatywnością i wiele czasu spędzał poszerzając swoją wiedzę w ten mniej banalny sposób. Leonardo chętnie wyjeżdżał i nie potrafił usiedzieć długo na miejscu, a teraz i tak całkiem solidnie zakotwiczył się w Wielkiej Brytanii. Nie miał pojęcia jak to się stało, że postanowił oficjalnie znaleźć dom właśnie na tych wyspach, skoro nigdy się nad tym nawet nie zastanawiał. Cóż, na tej samej zasadzie wplątał się w dobrze prosperujący związek. - Twierdzisz, że jeszcze nie umiem? - Palnął w formie przechwałki. Padme znał, zatem dostrzegał u niej bardziej subtelne znaki, niż u innych. Ekspertem by siebie nie nazwał, bo mimo wszystko Gryfon miewał problemy z taktem (albo raczej jego brakiem) i wyczuciem. - Ha, na szczęście ja nie jestem śpiochem, w łóżku wolę robić inne rzeczy... Ale muszę przyznać, że właściciel klubu poszedł mi bardzo na rękę w kwestii godzin, żebym nie miał dużych problemów ze studiami. Nie jest tak źle, serio - zapewnił dziewczynę, choć sam nie miał pojęcia jak mu się to wszystko układało. Jakimś cudem radził sobie z nauką lepiej niż w zeszłym roku, pracował trochę intensywniej niż w Miodowym Królestwie, a przy tym znajdował czas dla Ezry i nie przestawał ćwiczyć (chociaż treningi ograniczał do takiego minimum, że zaczynał za nimi tęsknić). Vin-Eurico cmoknął z niezadowoleniem, kiedy Padme wylała trochę swojego drinka - pospiesznie ruszył jej na pomoc z serwetką, w czuło-żartobliwym geście ocierając jej podbródek. - No nie, znowu to? Słońce, zacznę sobie myśleć, że to ja tak na ciebie działam... - Zostawił jej chusteczkę, przygotowując drugiego drinka, takiego samego. Miał nadzieję, że nie przesadza z ilością rumu, ale z drugiej strony Padme go nie powstrzymywała... A skoro sam pił jedynie odrobinkę, mógł zapewnić jej bezpieczny koniec wieczoru. Fakt faktem jeszcze się nad tym nie zastanawiał, nie biorąc pod uwagę, że procenty zbyt mocno uderzą dziewczynie o głowę. - Teraz ty mi coś opowiedz, Paddie - poprosił, przeczesując palcami włosy i odgarniając niesforne kosmyki do tyłu.
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
- Nigdy nie była. - Potwierdziłam słowa chłopaka, uświadamiając sobie po fakcie jak dwuznacznie one zabrzmiały w kontekście naszej relacji. W gruncie rzeczy nie powiedziałam nic złośliwego a prawdziwego i nie sądziłam, że akurat za to Vin-Eurico się pogniewa. Bo chociaż było jak było, to teraz nie miałam nic złego na myśli, poza tym, że sama zbyt stała z pracą i miejscem zamieszkania nie byłam. - Zawsze też możesz podróżować po świecie i tam szukać sobie nowych zawodów. Sama miałam taki plan po szkole, Anglia jest dla mnie zbyt depresyjna i zawsze była. - Stwierdziłam rezolutnie, chociaż niezbyt odkrywczo. Chyba każda osoba, która mnie znała wiedziała jakie mam zdanie o mieszkaniu tutaj i jak bardzo męczyła mnie ta pogoda, która - w ostatnim czasie szczególnie - dawała się we znaki. Zresztą, nieważne jak bardzo bym o siebie dbała, to i tak zawsze raz w roku w okresie jesienno-zimowym ląduję chora w łóżku z magiczną gorączką i zerową możliwością ruchu... na samą tę myśl spochmurniałam na moment, bo przeważnie zawsze wtedy miałam w pogotowiu albo Lucy albo Ruth - teraz mogłam zdać się co najwyżej na swojego kota. Nie zawracam sobie teraz głowy gdybaniem, gdy słowa chłopaka powodują, że aż przewróciłam oczami. - Zawsze byłeś bardzo pewny siebie. To, że umiesz odczytywać mnie, czy Ezrę nie oznacza, że umiesz odczytywać każdego. - Zwróciłam mu uwagę na ten drobny detal, by zaraz dodać: - Ale pewnie przez tę pewność siebie nie masz problemu z szefem. Tego jestem pewna. Zresztą, odkąd pamiętam umiałeś dogadać się z każdym. - Nie skomentowałam kwestii robienia innych rzeczy w łóżku, bo od pewnego czasu przecież byłam zagorzałą abstynentką i aseksualną jednostką albo po prostu tak sobie wmawiałam, żeby poczuć się lepiej. Nie byłam już niczego pewna w swoim przypadku, z kolei ta świadomość ciążyła mi jak kamień młyński u szyi. Może ojciec miał rację? Oblany dekolt nie zrobił na mnie szczególnego wrażenia: prawie od zawsze potrafiłam wylać na siebie cokolwiek lub ubrudzić się czymkolwiek podczas jedzenia, kiedy w pewnym momencie zawieszałam się na czymś na tyle mocno, by zapomnieć o wykonywanej czynności. Niemożliwe? A jednak. - A jakbym powiedziała, że to prawda? W ostatnim czasie mi się to w ogóle nie zdarza. - Odsunęłam się mimowolnie marszcząc czoło, kiedy Leo wycierał mój podbródek, bo to sprawiało, że rzeczywiście czułam się jak skończona sierota, a potem powycierałam dekolt, odrzucając rozpuszczone włosy na plecy, odsłaniając przy tym ładnie zakreślone obojczyki i ramiona. - Nie wiem co ci jeszcze mogę opowiedzieć. Ostatnio chyba wyczerpałam limit opowieści na najbliższy miesiąc... może tylko tyle, że zmieniam pracę od przyszłego miesiąca. - Chociaż z początku nie miałam zamiaru dzielić się tą informacją z nikim, tak teraz chciałam rozwiać swoje wątpliwości związane z nowym miejscem zatrudnienia.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Leo pokiwał głową ze zrozumieniem. Sam nigdy nie planował zostać w Wielkiej Brytanii na dłużej, bo choć się przyzwyczaił to krew miał gorącą. Teraz miał mieszkanie, którego wcale nie chciał porzucać, z osobą, której nie wyobrażał sobie zostawić. Nie myślał zbyt przyszłościowo, martwiąc się, że coś się pochrzani. - Podróże to jest to - przytaknął. Wyjeżdżał kiedy tylko mógł i Padme doskonale o tym wiedziała - w końcu wyciągnął ją na weekend na Malediwy, nie? - Ale trochę przekonałem się do Wielkiej Brytanii, jakoś tak. Sam nie wiem. - Tęsknił za pogodą, tęsknił za kulturą, tęsknił za kuchnią i rodziną - a i tak nie planował wielkiego powrotu do Meksyku. Najwyraźniej związek z pewnym Anglikiem zapewniał Leosiowi wystarczającą ilość ciepła fizycznego i mentalnego. - No już, już, żartuję - mruknął z rozbawieniem, widząc jak poważnie Naberrie odebrała jego słowa. Jego pewność siebie była dość zgubna, bo podszyta wieloma wątpliwościami. Leo wcale nie uważał siebie za takiego zajebistego, za jakiego próbował uchodzić. W tym temacie to w ogóle niewiele miał do powiedzenia, bo szalenie spostrzegawczy nie był - jedynie wtedy, gdy bardzo mu zależało. - No widzisz, szef wyraźnie zna się na ludziach. Vin-Eurico dziurawej paszczy nie posiadał i zawsze go bawiło, gdy ktoś tak spektakularnie się czymś oblewał - sam dopiero co rozlał olej, jednak w zupełnie innej sytuacji. - To bym się zmartwił, nie wiem co takiego robię - westchnął cierpiętniczo i teatralnie, wycierając blat, na który spadło parę kropel drinka. Słuchając dalej swojej rozmówczyni pokręcił się odrobinę po barze, sprawdzając wyposażenie i kręcąc głową z podziwem na widok tylu różnych alkoholi. Skąd Irek to miał... - O, serio? Na jaką? - Zainteresował się, niespiesznie dopijając swoje daiquiri.
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Och. Mogłam mu powiedzieć co takiego robi, bo mój język niestety powoli rozplątywał się, nawet jeśli wcale nie byłam tego świadoma. Nie zwracałam szczególnej uwagi na to w jakich proporcjach został przygotowany drink - ufałam i swojej głowie i chłopakowi. Zresztą, chyba po raz pierwszy od bardzo dawna naprawdę się rozluźniłam, więc mogłam mu być jedynie za to wdzięczna. - W restauracji w Londynie. Soul? Jakoś tak. - Nie kłamię, naprawdę nie pamiętam jak się nazywało to miejsce. - Poszłam tam w zasadzie tylko po to, żeby się sprawdzić i nie nastawiałam się pozytywnie. Niedawno dostałam od nich list, że są pod wrażeniem moich zdolności w tak młodym wieku i zapraszają mnie na stanowisko kucharza. - Moja mina nie wskazywała na to, żebym się szczególnie cieszyła z tej oferty - nie walczyłam z tym. - Problem w tym, że jest to bardzo... sztywne miejsce. To chyba najlepsze określenie. Zasady, odpowiednie zachowanie, co prawda na kuchni nikt raczej nie będzie tego kontrolować, ale szef kuchni to straszny buc. - Zawsze wiedziałam, że praca na kuchni jest ciężka, wymagająca i przeważnie większość kobiet z niej rezygnowała ze względu na wiele czynników. - Chociaż wszyscy byli zadowoleni i zdziwieni, to on i tak powiedział, że jest do dupy i mogę co najwyżej zająć się krojeniem warzyw i myciem talerzy. - Westchnęłam ciężko, obracając szklankę z drinkiem na blacie. - Poza tym zawsze chciałam własny biznes. Nie wiem co mam zrobić, w ogóle nie przekonuje mnie to miejsce, ale zarobki są lepsze, a to z kolei zbliża mnie do mojego marzenia... no nie wiem, Leo, jak żyć. - Wzruszam ramionami z gorzkim uśmiechem, który zapijam szybko alkoholem.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Dopiero co rozmawiali o cukierni, a tu zmiany. Leo wydawało się, że Panda jest zadowolona ze swojego miejsca pracy, ale w gruncie rzeczy on sam nigdy na Miodowe Królestwo nie narzekał, a do Luny poszedł szczęśliwy jak nigdy. Początkowo z szerokim uśmiechem słuchał Krukonki, nie ukrywając pewnego rodzaju dumy - cieszył się jej szczęściem i osiągnięciami. - Paddie, gratuluję, to zajebiście - wyrzucił z siebie w końcu, z odrobiną tej dobrej, pełnej podziwu zazdrości. Dziewczyna szybko zgasiła jego entuzjazm, nie pokazując ani odrobiny radości. Vin-Eurico zmartwiło nieco to sceptyczne podejście, przekrzywił głowę z zaciekawieniem. - Spróbować nie zaszkodzi, nie? - Rozumiał, że klimat restauracji mógł średnio odpowiadać Padme, ale zacząć miała dopiero od kolejnego miesiąca i teraz nie było co się zastanawiać. Zasady zasadami, wszystko do przeżycia... a jeśli nie, to nikt jej tam siłą nie trzymał. - Na własny biznes masz jeszcze czas, a zobaczenie jak to wygląda od środka tylko pomoże. Spróbuj, najwyżej zrezygnujesz. Może pozytywnie cię zaskoczą? Jestem pewny, że tego buca też do siebie ostatecznie przekonasz - dodał, a nie było w tym wcale sztucznej uprzejmości. Leo przecież widział zalety Naberrie...
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Słowa chłopaka miały dużo sensu, chociaż dalej nie przekonywały mnie do zmiany podejścia - byłam uparta jak osioł i kiedy coś postanowiłam, nawet siła nie była w stanie zmienić mojego zdania. Odkąd dostałam list z propozycją zatrudnienia tworzyłam różne scenariusze w głowie. I pozytywne i negatywne, z przewagą oczywiście negatywnych - łatwiej mi było wynaleźć minusy, wymówki, zamiast plusów i niewątpliwych zalet pracy w takim miejscu. - Gdybyś ty widział jego minę... - Wyprostowałam się nagle na krześle. - Chambers w porównaniu z nim to anioł. Jest mi przykro, że ją zostawiam, ale sama mi tam kazała iść. I teraz nie chce słyszeć, że zostaję z nią. - Wstrzymuję się od dopowiedzenia, że to u niej byłam nawet na obiedzie świątecznym i że to ona pierwsza zainteresowała się moją nagłą zmianą humoru. - Naprawdę, Leo, ja się nie boję. Ja robię w gacie ze strachu. Nie chcę tam pracować. - Przyznanie się do czegoś podobnego w moim przypadku było ósmym cudem świata. Zawsze pokazywałam się od strony silnej i niezależnej, której nie są straszni nawet najgorsi ludzie na świecie. - A wy z Ezrą? Jak to się zaczęło? - Zmieniłam szybko temat, kiedy uświadomiłam sobie, że przecież tego nie wiem i nie spytałam. A byłam bardzo ciekawa jakim cudem z wrogów, którzy skaczą sobie do gardeł, stali się zakochaną parą. Nawet nie wiem którym momencie byliśmy w trakcie picia kolejnego drinka.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Życzył Pandzie jak najlepiej, więc w momencie w którym miała takie wątpliwości zamierzał ją po prostu wspierać. Wiedział, że zmiany mogą być bardzo nieprzyjemne, zresztą nie chciał aby wpakowała się w coś, co przysporzy jej kłopotów. W jego mniemaniu otrzymanie takiej pracy było czymś niesamowitym i Padme chyba wiedziała, że to jej niezwykłe umiejętności pozwoliły tego dokonać. Włożyła wiele czasu i pracy w to, aby wykształcić takie zdolności, a teraz ktoś to doceniał; nie wszyscy, ale na świecie zawsze brakowało sprawiedliwości. - Huh, czekaj. - Zamrugał kilkakrotnie, mając wrażenie, że trochę się pogubił. Brak entuzjazmu to jedno, niepewność tak samo - ale taki strach? Szczere wyznanie, że po prostu nie i tyle? Leonardo szybko zamotał kieliszkami, taka by Krukonce ani przez chwilę nie brakowało napoju idealnego do zwilżenia gardła. Potem zostawił w końcu bar, siadając na stołku obok dziewczyny. - Paddie, skoro nie chcesz, to tego nie rób. Próbowanie jest w porządku, ale nie zmuszaj się do niczego. Nie miał pojęcia jakim cudem ciemnowłosej udało się tak szybko przejść do tematu jego związku z Ezrą, ale tylko uniósł kącik ust, zastanawiając się co odpowiedzieć. Zupełnie nie czuł jeszcze żadnych efektów spożywanego alkoholu, ale fakt faktem pił mniej od Padme - niezbyt miał ochotę, ot co. - To jest dobre pytanie - przyznał, pocierając lekko kark z odrobiną zakłopotania. Początki mieli raczej trudne. - Hmf, nie wiem, zaprzyjaźniliśmy się i... I pocałowałem go po pijaku. - Och, to brzmiało beznadziejnie. Prawda była taka, że wtedy Leo zupełnie nie zdawał sobie sprawy, że w ogóle mógłby żywić większe uczucia do kogoś tej samej płci - nie brał tego nawet pod uwagę, a tamten pocałunek uważał za pijacki wyskok. - Nie mam pojęcia czemu, nie pytaj, moja podświadomość chyba wtedy zaszalała. W każdym razie jakoś tak się zaczęło, ale chcieliśmy się dalej przyjaźnić... No i na wakacjach dotarło do mnie, że chcę jednak czegoś więcej. - Coś zakuło go w klatce piersiowej, gdy przypomniał sobie rozmowę na moście i przeklęte dwa tygodnie unikania Ezry, który przecież go odrzucił. Po jego minie Padme mogła łatwo wywnioskować, że tamta informacja wcale nie rozwiązała wszystkich problemów, a Gryfon przed osiągnięciem szczęścia musiał trochę pocierpieć. Cóż, spośród wszystkich ludzi powinna wiedzieć niemal najlepiej, że Leo nigdy się w taki sposób nie zakochał, a ulokowanie uczuć w taki sposób było dla niego ogromnym szokiem. - Dał mi szansę - dodał trochę ciszej, na zakończenie. Wiedział, że uczucia Krukona są prawdziwe i ich związek przestał być taki "na próbę", ale szczerze mógł przyznać, że dalej starał się udowodnić, jak bardzo doceniał ofiarowaną mu szansę.
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Pokręciłam głową dając Gryfonowi do zrozumienia, że nie chcę kontynuować tego tematu. Zrobił co mógł, powiedział co mógł i nic więcej nie mógł poradzić - podobnie jak z Ruth, musiałam sama uporać się z tą sytuacją i wyciągnąć odpowiednie wnioski, zmienić sposób myślenia, czy upewnić się, że chcę w ogóle tam pracować. Na szczęście do cukierni zawsze mogłam wrócić, więc to z pewnością mnie pocieszało. Wysłuchałam uważnie początków związku z Ezrą, poddając w wątpliwość swoje rozumowanie, że skoro są ze sobą to teraz ani jedno ani drugie nie zwraca uwagi na kobiety. W mojej pokręconej logice, nie wiedzieć czemu, doszłam do wniosku, że skoro są parą, to pewnie tak jest, a że prawda była inna... cóż. - No popatrz, kochany, tyle kobiet wokół próbowało cię usidlić, a ty zrobiłeś na przekór nam wszystkim. - Stwierdziłam pół żartem pół serio z uśmiechem. - W kuluarach pewnie aż wrzało, że szkolne ciasteczka oddały serce komuś innemu... - Na szczęście ominęła mnie wątpliwa przyjemność wysłuchiwania damskich lamentów po kątach i łazienkach, a jednak potrafię sobie wyobrazić jak wraz z ujawnieniem tej informacji szkołę przeszył dźwięk pękających serduszek. - Cieszę się, że ułożyło się po twojej myśli. - Dostrzegłam ten dziwny uśmiech na twarzy chłopaka i potrafiłam zrozumieć co oznaczał. Sama niejednokrotnie miałam podobny, z mniej przyjemnym dla mnie zakończeniem. - Tylko jedno nie daje mi spokoju. - Gdybym była stuprocentowo trzeźwa pewnie w ogóle bym o to nie spytała, teraz jednak mój język paplał szybciej, niż jestem w stanie to skontrolować. - Czy skoro jesteście razem to wiesz, nie interesujecie się w ogóle kobietami? - Posłałam Leo wyraźnie skonsternowane spojrzenie, które wskazywało na to, że ani trochę nie żartuję.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Zaśmiał się krótko na to stwierdzenie panny Naberrie, które było boleśnie prawdziwe. Leonardo związków miał przerażająco dużo i musiał przyznać, że wiele dziewcząt ucierpiało na jego miłosnych poszukiwaniach i niesubtelnych zabawach. Nikogo nigdy nie zamierzał zranić, ale faktycznie jego wybór partnera mógł być niezłym szokiem. W Obserwatorze długo było o tym głośno, jednak żaden z nich nie kusił się na potwierdzanie czy przeczenie plotkom o pocałunkach czy zmianach w relacji. Gryfonowi wydawało się, że rozegrali to wszystko na spokojne, powoli, bez pośpiechu... - Ironia losu - przyznał, uśmiechając się szerzej na uprzejmie zapewnienie Padme. Nie lubił przejmować się opiniami innych, ale tych ważnych dla siebie ludzi i tak słuchał. W końcu zaraz po pierwszym pocałunku z Ezrą poleciał do Fire, chcąc poukładać sobie myśli; odrzucenie przedyskutował zarówno z przyjaciółką, jak i siostrą. Leo potrzebował akceptacji, chociaż tylko od pewnych szczególnych osób, dla których skoczyłby w ogień, albo zrobiłby więcej jeszcze bardziej głupich rzeczy. Aktualnie śmiało mógł przyznać, że na pierwsze miejsce wysunął się właśnie Clarke... - Czekaj, w jakim sensie? - Z trudem powstrzymał śmiech, spoglądając na Krukonkę z rozbawieniem i niedowierzaniem. - Pokusy wielkiej nie ma, bo mimo wszystko go kocham i nie szukam sobie nikogo innego, ale... No wiesz, nie da się zapomnieć tylu przygód z kobietami. Jeśli pytasz tak ogólnie, to nie, Padme, nie jestem gejem i chyba śmiało mogę powiedzieć, że Ezra również. - Prawda była taka, że to na mężczyzn zwracał mniejszą uwagę - tak jakby nie zmieniło się nic poza tym, że oprócz wszystkich pań był też Ezra, ten jeden wyjątek, który bezapelacyjnie skradł mu serce.
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
- I pomyśleć, że chciałam mieć z tobą dziecko. - Spoważniałam, ale nie na długo. W zasadzie z perspektywy czasu zdążyłam dojść do wniosku, że nasz związek nie miałby prawa bytu na dłuższą metę. Każde z problemami, każde odwracające się za innymi, choć przez długi czas wydawało mi się, że Gryfon jest i będzie tym jedynym. Zresztą, w głowie każdej zakochanej kobiety w pewnym momencie pojawiała się taka myśl. Chyba. Mimo to dziwiłam się, że teraz byliśmy w stanie ze sobą rozmawiać w taki sposób, pomagać sobie i się wspierać wzajemnie, nieważne ile razy rzuciliśmy się sobie do gardeł. Śmiech chłopaka szybko sprowadził mnie na ziemię, uświadamiając mi, jak błędne miałam myślenie i jaką głupotę właśnie palnęłam. Poczułam się z tym dziwnie, jak i faktem, że siedziałam przed nim z całkiem sporym dekoltem, który natychmiastowo chciałam zakryć. Z powrotem przerzuciłam włosy przez ramiona, układając je ładnie, po czym westchnęłam, z wrażenia prawie spadając z krzesła. - No a jak się jakaś pojawi? - Brnęłam dalej w temat, bo zainteresowało mnie to. Każda podana mi teraz informacja póki co nie mieściła się jeszcze w mojej strefie poznawczej, a przeanalizowanie tego zajmowało mi sporo czasu.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Problem Leo z ogarnięciem swoich uczuć odbijał się również na tym, jak bardzo nietrwałe stawały się niektóre jego relacje. Obawiał się w pewnym sensie takiego ustatkowania się, wiecznie dążąc do nowości i zmian. Dlatego tak podróżował, zmieniał partnerki i w życiu mu przez głowę nie przeszło branie ślubu czy zakładanie rodziny. Wiedział, że kiedyś to zrobi - chciał dzieci, chciał obrączkę na palcu. Ciężko było mu sobie wyobrazić robienie takich akcji teraz, nawet gdy był w szczęśliwym związku... - Chciałaś... Paddie. - Skrzywił się leciutko, nie wiedząc co w ogóle na to odpowiedzieć. Tego typu wyznania przypominały mu, jak bardzo Krukonkę skrzywdził swoim szczeniackim zachowaniem. - Nie wydaje mi się, że był ze mnie dobry materiał na ojca, także no... - Odchrząknął cicho. Teraz zresztą to się nie zmieniło, nie wyobrażał sobie mieć dziecka, dopiero kończąc studia. Rodzicielstwo było piekielnie trudne i o ile Leo uwielbiał dzieciaki, o tyle własnych zupełnie nie planował. Poza tym to nie była tylko jego decyzja i nie miał pojęcia skąd w ogóle wzięły im się te tematy. - Nie rozumiem o co pytasz - westchnął, znacząco poważniejąc. - Nie chcę kogoś innego. Ani kobiety, ani mężczyzny - ale jeśli coś miałoby się wydarzyć, to chyba... Nie wiem, Padme, dalej bardziej podobają mi się kobiety - przyznał w końcu, rozważając czy brzmiało to bardzo źle czy tylko trochę. Cóż, taka była prawda. Nie podobali mi się wszyscy - podobały mu się panie i Ezra, przyćmiewający całe otoczenie. Leo nie pociągał aż tak Lysander, Rasheed czy jakikolwiek inny mężczyzna. Mogło tak być, że to tylko Clarke miał ten urok? I, co warto dodać, zdaniem Gryfona w żadnym stopniu nie umniejszało to jego męskości.
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Znowu odniosłam wrażenie, że chodzę po równi pochyłej, z trudem utrzymując balans między tym, co powinnam powiedzieć a między tym, co powinnam zachować tylko dla siebie. Żeby więcej nie palnąć takiej głupoty wyjęłam z torebki paczkę papierosów i zwyczajną zapalniczkę - powoli przerzucałam się na nie używanie magii, gdy tego nie potrzebuję. Bez oporu wsunęłam wiśniowego papierosa między wargi i już po chwili rozkoszowałam się przyjemnym smakiem tytoniu. A miałam rzucać. - A ze mnie na matkę. Moje dziecko zostałoby poddane selekcji naturalnej, która w końcu dopadnie i mnie. - Próbowałam obrócić całą sytuację w żart, chociaż wiedziałam, że swoimi wcześniejszymi słowami dolałam jedynie oliwy do ognia. W końcu nigdy mu o tym nie wspomniałam, aż do teraz. Leniwie wydmuchnęłam dym w przeciwnym kierunku, niż siedział Gryfon, spoglądając na żarzącą się końcówkę papierosa. - Mniej więcej o to mi chodziło. - Stwierdziłam, chociaż nie wiem co mi dała ta informacja. Chyba tylko sprawiła, że czuję się jeszcze głupiej pamiętając swoje słowa sprzed kilku dni o tym, że ze wszystkich mężczyzn był moim najlepszym kochankiem z najmilszymi ustami. Łatwość do przyciągania dramatów w ostatnim czasie mnie dalej zaskakiwała. - W każdym razie cieszę się, że jesteś szczęśliwy. - Strzepnęłam popiół do popielniczki, spierając się wygodniej o blat baru. - Niedługo święta. Znowu zacznie się ta nieznośna atmosfera i wymuszona życzliwość. - Nigdy nie lubiłam świąt. N i g d y. - Jakie macie plany? Zostajecie, czy wracacie do domów? - Spytałam, zauważając, że coraz więcej znajomych zostawało w przerwę tutaj, we własnych mieszkaniach.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Odetchnął w duchu z ulgą, gdy temat potomka został zakończony. Cieszył się, że Padme nie chowała żadnego żalu i byli w stanie normalnie o tym porozmawiać. Nie chciał jej skrzywdzić, nie chciał jej odrzucić - a mimo wszystko to zrobił, tym samym niszcząc wszelkie jej marzenia dotyczące wspólnej przyszłości. Próbował zaoferować coś nowego, coś bardziej bezpiecznego. Krukonka wiedziała, że przyjaciół zawsze traktował jak najlepiej. Pozostawało mieć nadzieję, że i teraz tak się uda... Zamyślił się na chwilę, bo w gruncie rzeczy pytanie Naberrie podsunęło mu trochę materiału do przemyślenia. Samo opowiadanie o tym jak zaczął się jego związek z Ezrą był czymś dziwnym, bo w gruncie rzeczy nie miał pojęcia czemu go pocałował wtedy pod wieżą Gryffindoru. Z biegiem czasu faktycznie łatwiej było to zrozumieć i gdyby miał się tłumaczyć, to coś by wymyślił. To była ciekawość, to było potraktowanie takiej bliskości jak coś o wartości nieistniejącej. To był tylko pocałunek, który miał mu przynieść nieco ukojenia - nic więcej. Okazał się jednak swego rodzaju przepustką do przyswajania innych wiadomości, bo do tamtej pory Vin-Eurico stopniowo uczył się jak inaczej postrzegać przyjaciela. I cóż, choć całował się już wcześniej z mężczyzną po pijaku, to Clarke okazał się być tym jedynym. - Też się cieszę - znowu się uśmiechnął. Chciał dopytać, czy może Padme była w stanie zadeklarować coś podobnego, ale zmieniła temat na bardziej świąteczny. Gryfon lubił Boże Narodzenie, o ile tylko spędzał je w gronie rodziny lub przyjaciół. Niezbyt obchodziły go te kiczowate ozdóbki, gdy nie miał obok kogoś, komu faktycznie życzył wszystkiego co najlepsze. - Oj tam. Będzie też ajerkoniak i dobre żarcie - zaśmiał się, a na pytanie dziewczyny wzruszył ramionami. - W sumie nie wiem, nie rozmawialiśmy o tym jeszcze. Ja tam nie wiem czy mam gdzie wracać, bo znając moją rodzinkę, to wszyscy będą w rozjazdach. - Zarówno Amala, jak i Dimas, poświęcali swojej pracy mnóstwo czasu i nie było dla nich problemem wyjechanie na okres świąteczny, aby zająć się jakimiś chorymi zwierzakami w Afryce, albo dokończyć książkę o tajemniczej odmianie pegazów pojawiającej się w Indiach. Kwestia przyzwyczajenia, Leo nie miał do nich wcale żalu - byli szczęśliwi, a dla niego i tak znajdowali trochę czasu, choćby to miały być inne terminy niż te odgórnie narzucone. Tego roku przemknęło mu nawet, aby zorganizować przyjacielskie święta i może kogoś zaprosić do mieszkania - nie omawiał tego z Ezrą, także zachował to dla siebie i teraz. - A ty?
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Coraz łatwiej przychodzi mi rozmawianie z Gryfonem i odrzucanie niepotrzebnego analizowania. Skoro teraz było dobrze, przyjaźniliśmy się, to chyba musiałabym być skończoną masochistką, by to wszystko zaprzepaścić. Cieszę się, że wyszło nam to nawet na dobre i go nie straciłam na stałe - pomimo niemiłych wspomnień, miałam w głowie też te miłe, wspólne chwile i sytuacje, które nas łączyły. Z kolei jako przyjaciółka mogłam go jedynie wspierać w wyborach i podejmowanych decyzjach, ewentualnie niektóre z nich poddając w wątpliwość. - Zostaję tutaj razem z kotem. Nie zamierzam wracać do domu, chyba, że ojciec ściągnie mnie siłą. Zresztą, pewnie i tak będę w pracy lub u Chambers na obiedzie. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, a w moim głosie i minie dało się dostrzec pewną zmianę, której sama nie byłam świadoma. Wydawało mi się, że nie miałam do ojca żalu o to co zrobił i nie rozmyślałam też nad tym szczególnie odkąd wróciłam do Hogwartu. A jednak podświadomie nie szukałam z nim kontaktu, ba, unikałam tego kontaktu i zamierzałam listownie poinformować go, że moja głupia praca nie pozwala mi wrócić. Albo coś w tym guście. W gruncie rzeczy byliśmy do siebie podobni, choć on był uzdrowicielem, a ja kucharzem, a mimo to nie naraziłabym chyba swojego dziecka, ani nikogo bliskiego, na taki stres, szok i późniejsze konsekwencje. - Dlatego w razie czego możemy złożyć sobie życzenia przed kamienicą. Czy coś. - Nie zaproponowałam wspólnego obchodzenia świąt, bo wyszłabym na hipokrytkę. Poza tym nie sądziłam, że zakochana para chciałaby obchodzić święta z piątym kołem u wozu.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Rozmowa z Padme trochę ruszyła Leo do rozmyślań - o ile usilnie odpychał od siebie tematy dzieci (Merlinie, miał dwadzieścia jeden lat i powtarzał klasę, co on się przejmował?), o tyle święta były prostsze. Próbował przypomnieć sobie, czy ktoś z rodzinki ostrzegał go o nieobecności, ale nic konkretnego jeszcze nie wiedział. Obiecał sobie, że czym prędzej popyta Ezrę o jego plany, żeby spróbowali się jakoś zgrać. Przy okazji fajnie byłoby też się dowiedzieć co planują znajomi, bo zorganizowanie świątecznej kolacji nie było tragicznym pomysłem. - Czemu nie? W sensie, dlaczego tak nie chcesz do domu? - Zapytał ostrożnie, intuicyjnie wyczuwając, że temat może być drażliwy. Nie znał dokładnej sytuacji rodzinnej Padme, mimo wszystko prawie rok utrzymywali trochę większy dystans, dodatkowo dziewczyna wyjechała i miała parę problemów. Leo brał pod uwagę, że coś mogło się nieźle zmienić, a on nie jest w temacie. Pokiwał zaraz głową na jej propozycję, z niejakim uśmiechem kwitując fakt, że mieszkanie w Hogsmeade to był jednak dobry pomysł. Szukając go był przekonany, że to tymczasowy wynajem i po skończeniu Hogwartu również o tym miejscu zapomni; pokochał kamienicę i pokochał kawalerkę, innego mieszkania sobie nie wyobrażając. Wszystko miało być zapewne kwestią czasu, bo ileż można siedzieć w ciasnym mieszkanku blisko starej szkoły? - No pewnie, zgadamy się jakoś - zgodził się. Padme była idealną osobą, żeby upomnieć się o świąteczne ciasteczka!
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Z początku milczę, więcej uwagi poświęcając palonemu papierosowi. Być może jest to niekulturalne z mojej strony, ale łatwo da się dostrzec po mojej twarzy, że próbuję ułożyć myśli w spójną całość. A jednocześnie próbuję się powstrzymać przed opowiedzeniem Gryfonowi o swoich problemach - nie jestem pewna jak zareaguje i czy w ogóle powinnam mu powiedzieć prawdę. Bałam się jego reakcji, i nie tylko, przy okazji wstydziłam się tego epizodu w swoim życiu. Po chwili jednak dochodzę do wniosku, że sama zwariuję dźwigając na swoich barkach problem, z którym nie mogę się uporać. - Nie powiedziałam ci wszystkiego, Leo. - Uśmiechnęłam się smętnie, gasząc papierosa w popielniczce. Dopiłam resztę drinka na zastrzyk odwagi, po czym zdecydowałam opowiedzieć mu swój nowy największy sekret. - Pamiętasz, że mój ojciec jest uzdrowicielem? I że nasze relacje stały się oschłe od pewnego czasu? - Wyprostowałam się, nerwowo skubiąc pomalowanego na czerwono paznokcia. - Kiedy ściągnął mnie do domu uznał, że najlepiej będzie jak wsadzi mnie do szpitala na obserwację. Chciał mieć nade mną sto procent kontroli a ja nie mogłam mu się postawić. Nie miałam siły. To nic miłego kiedy nawet nie wiesz, w którym momencie cię obserwują. - Mój głos powoli zaczynał się łamać. - Wiedziała tylko Ruth. A potem zniknęła... dałeś mi za dużo rumu. - Wybucham wreszcie histerycznym płaczem, po czym wstaję z bliżej nieokreślonego powodu i zmierzam do wyjścia. W ten sposób nie płakałam chyba nigdy.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Jakim cudem z tak radosnej, normalnej rozmowy, przeszli do czegoś takiego? Leo wiedział, że coś jest nie w porządku już w momencie, w którym Padme zamilkła tajemniczo i zajęła się papierosem. Sam dym tytoniowy zupełnie mu nie przeszkadzał, w szczególności taki z intrygującą wiśniową nutką. Vin-Eurico nie był palaczem, ale okazyjnie się czymś zaciągał - o wiele bardziej zawsze zależało mu na sporcie i zdrowiu. Cóż, do alkoholi miał słabość, także co się oszukiwał... - Uhm, pamiętam - przytaknął, coraz bardziej zaniepokojony. Denerwował go ten niechętny uśmieszek, ale jednocześnie Gryfon nie dodał nic więcej, aby nie spłoszyć przyjaciółki. Bolało go, jak mało mówili mu ważni dla niego ludzie, ale Krukonka sama właśnie postanowiła to naprawić. Leo lubił wiedzieć, że ludzie mu ufają na tyle, żeby powierzyć trochę więcej informacji. Obracał nerwowo w palcach pusty kieliszek, obserwując towarzyszkę i słuchając jej uważnie. Przebiegł go nieprzyjemny dreszcz, gdy wyobraził sobie jak musiała się czuć - tak zdradzona przez kogoś, kto powinien zawsze o nią dbać. - Ej, Paddie, nie... - odstawił szklankę tak niedbale, że o mały włos nie spadła za bar. Vin-Eurico chwycił dziewczynę za rękę i przyciągnął ją z powrotem, zamykając w szczelnym uścisku. Nie mógł pozwolić jej tak po prostu wyjść, zapłakanej i w dodatku odurzonej procentami. Może faktycznie przesadził z tym rumem... Zdecydował, że przez chwilę będzie po prostu cicho - bycie dosłownym oparciem było w jego przypadku najprostsze. Chciał dać Naberrie czas na uspokojenie się, na wyrzucenie z siebie wszystkich emocji. Nie szeptał żadnego "już dobrze", czekając aż skończą jej się łzy, a oddech przestanie być tak urywany.
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Ilość sprzecznych emocji, które władały nią od pewnego czasu była aż przytłaczająca i przede wszystkim - nieznana. Była w takiej sytuacji pierwszy raz, więc normalnym było, że nie potrafiła się odnaleźć. Uporządkowanie myśli zajmowało brunetce o wiele więcej czasu, wyciągnięcie wniosków drugie tyle, a całe przedstawienie zaczynało się, gdy wracała do prawie pustego mieszkania po długim dniu. Miała wtedy zbyt wiele czasu do rozmyślań i wysnuwania absurdalnych wniosków, tworzenia scenariuszy i listów, które miły nigdy zostać nie napisane. Między innymi do ojca, Ruth, ale też do Leo i kilku innych osób, które odegrały dużą rolę na życiowej scenie w teatrze Padme w minioną zimę. Nie czuła się wcale lepiej z tym, że podzieliła się z kimś tą wiedzą. Uczucie bezradności i wstydu zmieszane z szumieniem w głowie po alkoholu skutecznie utrudniało jej obiektywny pogląd na tę sytuację - nie pomagał nawet fakt, że mogła Gryfonowi po prostu zaufać i mieć niemal stuprocentową pewność, że jej sekret pozostanie bezpieczny. Dała się przyciągnąć za rękę i nie protestowała, kiedy utknęła w żelaznym uścisku ramion Leonarda. Było to zresztą najlepsze co mógł teraz zrobić: nie pozwolić jej wyjść w tak rozhisteryzowanym stanie, w jakim się chwilowo znajdowała. W gruncie rzeczy wypłakała się chyba za wszystkie czasy, a kiedy najzwyczajniej w świecie nie miała już z czego wyprodukować kolejnej partii łez, odsunęła się, spoglądając na mokrą plamę, pozostawioną na koszulce chłopaka. - Nie możesz nikomu o tym powiedzieć, Leo. - Wydusiła z siebie nieco zachrypniętym głosem. - Nikt nie może o tym wiedzieć. Wystarczy, że i tak mam wrażenie, że ludzie ciągle o mnie mówią. - I chociaż nie mówili, stany lękowe nabyte po wyjściu z oddziału odcisnęły swoje piętno w jej głowie. Podejrzewała, że z czasem wszystko się stopniowo unormuje i będzie lepiej - dużym sukcesem było to, że w ogóle wróciła do szkoły i podjęła nową pracę, zbierając się nawet do naprawiania dawnych relacji.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Nie powinna martwić się tym, że Leo nie dochowa tajemnicy - nie mógł jej jednak winić, gdyby sądziła inaczej. Był lojalny, niestety jej zaufanie już raz stracił. Prawdopodobnie to dlatego teraz poczuł dodatkowy upór, aby słowem nie pisnąć. Potrafił być przyjacielem, poważnie. Musiał teraz to udowodnić Krukonce, która w jego ramionach wydawała się tak niesamowicie drobna. Vin-Eurico przez chwilę czuł się dziwnie, znowu mając ją tak blisko siebie. - Nie powiem - zapewnił ją stanowczym tonem. Nie przejmował się plamą na koszulce. Sięgnął za bar po serwetki, podając kilka ciemnowłosej, aby w razie czego doprowadziła się nieco do porządku. Dobrze, że już przestała płakać - gorzej, że wyglądała na naprawdę załamaną. Gryfon szybko pożałował robienia tak mocnych drinków, które wypiła zdecydowanie za szybko. - Dziękuję, że mi zaufałaś - dodał jeszcze, łagodnie, cicho i przede wszystkim szczerze. Dobrze było odczuć na własnej skórze, że faktycznie miało się to zaufanie od drugiej osoby. Leo pamiętał jak odetchnął, kiedy dowiedział się najważniejszych faktów z życia Blaithin i dalej miał z tyłu głowy myśl o tym, jak bardzo chwilami drażniła go skrytość Ezry. Chciał pokazywać swoim bliskim, że naprawdę mogą mu wszystko powiedzieć. Chciał być tą podporą, której być może potrzebowali. Chciał być po prostu dla nich ważny... - Chcesz iść do domu?
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Miała wrażenie, że po tym wszystkim wytrzeźwiała jak na zawołanie. Nie odczuwała już (lub tylko w tej chwili) efektów szybko wypitych drinków, które tylko pomogły jej w wygadaniu się i zresztą, trzymała się całkiem nieźle. Mówiła wyraźnie, z sensem i stała nawet o własnych nogach - chociaż głowę do rumu i tequili miała bardzo słabą, teraz nie wyglądała na szczególnie upojoną alkoholem. Powycierała się chusteczkami, oddychając głęboko, po czym narzuciła na siebie z powrotem sweter. - Już mi lepiej. - Zapewniła cicho, gdy doprowadziła się do względnego ładu, a następnie uśmiechnęła, co prawda słabo, ale szczerze. W ramach zaprezentowania tego, że nie kłamie obróciła się teatralnie, jak modelka na podeście, prezentująca nową kolekcję ubrań. - Na pewno jest lepiej, niż było, gdy dopiero wróciłam. Skoro już poznałeś moją świetną tajemnicę, nie jestem z tym sama. - Dopiero teraz zaczęła dostrzegać plusy wyjawienia Gryfonowi swojego sekretu i przy okazji widzieć w tym szansę na - wreszcie - odbudowanie normalnej relacji. Na jego pytanie pokiwała twierdząco głową. - Nie chciałabym być dzisiaj sama. - Dodała niezobowiązująco, godząc się nawet na odwiedzenie ich - szczęśliwej pary. W zasadzie zgodziłaby się teraz na wszystko, byleby tylko znowu nie przerabiać walki z myślami. Po dłuższej chwili zebrali się, pozostawiając po sobie porządek i spacerem maszerując do Hogsmeade.
zt oboje
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Wszystko go bolało. Względnie dobry humor opuścił Mefistofelesa w momencie, kiedy ten przekroczył próg Menażerii u Nanuka i wylądował na ścieżce do Hogwartu. Okazało się, że mimo wszystko spacerek przez pół Hogsmeade, a potem spory kawałek terenu należącego do zamku, to nie jest aż taki drobiazg. Noxowi po prostu nie chciało się przebierać nogami, męczył go każdy oddech, a poza tym drażniący był ten subtelnie zapadający zmrok. Ogólnie, to wszystko było źle - z wyjątkiem trzymanego terrarium z żółto-czarnym pytonem, który zmierzał na spotkanie ze swoim nowym właścicielem. Sam Ślizgon nie zastanawiał się do końca nad konsekwencjami swoich czynów; dopiero kiedy wylądował przed obrazem chroniącym Pokój Wspólny Hufflepuffu, to zorientował się, że niezbyt to wszystko przemyślał. Najwyraźniej w grę wchodziło przeznaczenie, bo zaraz na korytarzu pojawił się @Neirin Vaughn w towarzystwie @Jack Moment. Nox mógł zatem odetchnąć w duchu i podać rudzielcowi terrarium, z wyraźną ulgą przyjmując brak dodatkowego obciążenia. - Chyba nie muszę wyjaśniać? - Palnął, wykazując się przy tym niesamowitymi zdolnościami w kwestii składania życzeń. - Tak mi się data rzuciła w oczy, więc... Myślę, że się dogadacie. Bardzo pilnie potrzebowałem kogoś, kto się nim zajmie - dodał jeszcze, głosem cichym i zachrypniętym, bo na więcej nie było go stać. Miał jeszcze rzucić na odchodne "najlepszego", a potem zniknąć za zakrętem, ale doszedł do bardzo bolesnego wniosku, że nie miał co ze sobą zrobić. Albo po prostu nie chciał nic ze sobą robić? Wizja kolejnej nocy przepełnionej koszmarami wcale nie była kusząca... - Macie jakieś plany? Świętujecie? Bo jeśli nic konkretnego, to znam fajne miejsce... I jestem ci winny piwo - przypomniał Neirinowi, gotów poprowadzić obu panów do sekretnego baru znajdującego się na terenie Hogwartu.