C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Niewielki lokal mieszczący się nad jeziorem, niedaleko stoku. Kilkuosobowa obsługa jednocześnie przyjmuje klientów jak i prowadzi kuchnię, więc nigdzie lepiej nie doradzą niezdecydowanym, niż w „Al Lago”. Klimat w środku jest bardzo przytulny, babciny wręcz. Krzesła obite grubymi skórami przyjemnie grzeją w plecy, podobnie jak kominek, w którym wesoło trzaska ogień. Dodatkowo lokal serwuje wyłącznie gorące napoje i słynie z goszczenia jak u mamy: solidnymi porcjami, niewygórowanymi cenami i opowieściami rodem z lat ubiegłych.
Dania główne: •Baccala’ alla vicentina - sztokfisz (suszony dorsz) gotowany na wolnym ogniu w tradycyjnym, ceramicznym kociołku z dużą ilością cebuli, mleka i oliwy w równych proporcjach. Podawany z porcją polenty lub obficie posypany Grana Padano. •Zapiekane naleśniki - tradycyjne naleśniki z kremowym nadzieniem z czerwonej cykorii i gorgonzoli zapiekane pod serem grana padano i masłem. W tradycjach czarodziejskich, często podaje się to danie ze specjalnie marynowanymi i rozdrobnionymi kawałkami kamiennych pnączy. Mówi się, że po spożyciu kilku porcji można liczyć na spontaniczną wizję ukazującą najbliższą przyszłość. •Gulasz wołowy - podawany w sosie winnym z marchewką i rozmarynem. Od wieków rozmaryn był składnikiem wielu eliksirów piękności oraz uznanym, łagodnym afrodyzjakiem. Po zjedzeniu gulaszu czujesz nieodpartą chęć by wyznać osobie, która zaprząta Ci ostatnio myśli, co do niej czujesz. •Ziemniaki gratin - zapiekanka z ziemniakami, śmietanką i serem. •Cassoulet - sycące danie z fasoli i mięsa przygotowane na gęsim tłuszczu z dużą ilością tymianku i posypane okruchami z bułki. Specjalny, utrzymywany w tajemnicy sekretny składnik sprawia, że po zjedzeniu pomiędzy włosami na głowie zaczynają rosnąć Ci spektakularne białe pióra. Efektem ubocznym zjedzenia zbyt wielkiej ilości jest rosnący apetyt na kromki chleba. •Aligot - bardzo ciągnące się danie z ziemniaków i sera z dodatkiem czosnku oraz kiełbaskami. Nierzadko podawana ze sporym dodatkiem płomiennicy drzewnej co czyni to danie nie tylko pikantnym. Po jego spożyciu ma się tendencję do okazjonalnego zionięcia ogniem lub wypuszczania z ust smużek dymu. •Zupa cebulowa - podawana z zanurzoną w wywarze grzanką z roztopionym serem.
Desery: •Semifreddo - mrożony mus z żółtek jaj, cukru i śmietany. Tak puszysty i pyszny, że od samego skosztowania zaczynasz unosić się o cal nad ziemią. Dosłownie! •Clafoutis - placek z czarnymi wiśniami podawany z cukrem pudrem i śmietanką. Deser tak pyszny, że od samego jedzenia nabierasz rumieńców, a po zjedzeniu całej porcji Twoje oczy i włosy na dwa posty przybierają apetyczny, wiśniowy kolor. Miejmy nadzieję, że będzie Ci to pasować do stroju!
Napoje: •Herbata z Alpejskiej Róży - zaparzona w odpowiedni sposób jest silnym eliksirem miłosnym. Po wypiciu na pięć postów osoba której ją podałeś zakochuje się w Tobie bez pamięci. UWAGA: zbyt mocne stężenie może doprowadzić do tragedii! •Ziołowa nalewka wujka Alfonzo - każdy kto wyrusza w góry powinien zaopatrzyć się w przynajmniej jedną buteleczkę, rozgrzewa i dodaje wigoru z każdym kolejnym łykiem. •Krew Bööggi - żartobliwie nazwana przez wynalazcę mieszanka wina i soku jarzębinowego nawiązuje do upiorów Bööggi, które wędrowcom szeptały do ucha same straszne rzeczy. Nazwa przyjęła się, gdyż tchórzliwi ludzie po napiciu się drinka mają przerażające omamy wzrokowe. •Spojrzenie Tanzelwurm - drink na bazie wódki destylowanej ze specjalnej odmiany magicznych zbóż. Wiadomo, że nierzadko każdy po alkoholu staje się wylewny, trzeba jednak ostrożnie konsumować co serwuje Tanzelwurm, gdyż rzeczywiście po spożyciu czujesz nieodpartą potrzebę mówienia prawdy aż do końca wątku. •Éveil - mieszanka soku pomarańczowego i raptuśnika dopełniona wodą cytrynową. Doskonale orzeźwia i stawia na nogi lepiej, niż najmocniejsza kawa! Często spożywana jako „popita” do alkoholu. •Chauffe - mocny napar z hibiskusa ognistego wymieszany z czarną herbatą oraz doprawiony cynamonem, a także goździkami. Rozgrzewa lepiej, niż cokolwiek innego i wedle wierzeń mieszkańców gór, nie ma nic lepszego na dopadające człowieka przeziębienie.
Autor
Wiadomość
Fillin Ó Cealláchain
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Na pytanie Boyda wzruszam ramionami z zastanowieniem. - No nie wiem, pieniądze za seks nie brzmią wcale jak zły biznes - mówię pijackim tonem, niemądrze niczym prawdziwy biały, uprzywilejowany mężczyzna. Któremu nikt nie chce jakoś płacić za usługi. Jednak na Twoje kolejne pytanie krzywię się i o mało nie wypluwam pysznej wódeczki, którą właśnie kosztowałem - No co ty, wolałbym żeby każdy tak myślał! Od razu myślę o biednym FUJku - mówię z przerażeniem. - To nie byłaby zae...zoe... zoofilia? - pytam jeszcze zaniepokojony zarówno perspektywą kogoś wykorzystującego Juniora, jak i trudnym słowem, którego starałem się użyć. - Nie wiem co on lubi - mówię ze wzruszeniem ramion, bo Boyd rzadko kiedy ma się chwalić jakimiś podbojami. Oczywiście oprócz jego byłej dziewczyna, która w moim mniemaniu wciąż była jakimś jego pięknym wyobrażeniem i rzucił na nią jakiś czar, albo poił amortencją. Ale nic takiego nie mówię, bo dziś mamy dzień w którym chwalimy się ponad miarę. Patrzę ma przyjaciela, odpowiedzią Boydzika równie zdumiony co wcześniej zadanym pytaniem. Czy widział żmijoptaka? Znowu mówię tylko mało elokwentne eeeeee, nie wiedząc za bardzo jak się włączyć do tej dziwnej rozmowy. Coś bełkoczę niezrozumiałego, po czym pozwalam im iść uprawiać jakieś pokraczne tańce, a sam zwierzam się Lucii ze swoich trosk, tłumacząc moją decyzję i machając nieco zbyt chaotycznie różdżką, jak na tak skomplikowane zaklęcie. A po chwili już mądrzę klęczę niezbyt stabilnie przed dziewczyną z błyszczącymi oczami i niecierpliwością oczekując na odpowiedź obydwu osób, przed którymi się chwieję. Uśmiecham się szaleńczo do Boyda za jego odpowiedź i już bym go przytulił, ale trochę trudno mi wstać. - Ślub udzielony przez ciebie, przyjacielu to jedyny prawdziwy ślub - mówię poważnie i chcę podkreślić to jakoś poklepaniem go czy coś, ale tylko trzepię ręką łydkę przyjaciela, na tyle mam siły i koordynacji. Już chcę rozkminić gdzie musimy stanąć, żeby Lucia nie musiała się ruszać z miejsca jako świadkowa, ale wtedy okazuje się, że moja przyszła panna młoda czegoś ode mnie wymaga. Przez chwilę patrzę na nią przerażony ewentualną odmową, ale już po chwili oddycham kilka razy głęboko, by skupić się na tym, żeby jak najlepiej wyjść przez przyszłą żoną. Laruel pochyla się nade mną, a ja postanawiam najpierw wstać. Podpieram się jedną, drugą ręką, trochę łokciem, aż w końcu staję w jako takim pionie i obejmuję moją wybrankę, by złożyć jej (w moim mniemaniu) pełen pasji, niesamowity pocałunek. Nie taki zwyczajny, ale jakże namiętny. Bo czy może być coś piękniejszego niż złączone usta dwóch pijanych w sztok ludzi? Aż odrobinę się kolebię w miejscu z tej namiętności i przez ten wędrujący pod moimi nogami grunt (to pewnie miłość!). Dopiero po chwili wypuszczam z objęć moją wybrankę i w niemym oczekiwaniu przyglądam się Laurce. Czy mogę zapytać Boyda czy wyglądało to spoko? Nie wiem, ale zerkam na przyjaciela w poszukiwaniu opinii, ale zanim udaje mi się go znaleźć już wracam do dziewczyny. - To co? Obrus? - pytam niecierpliwie wypowiadając najbardziej romantyczne słowo w naszej historii miłosnej.
Laurel Miskinis
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : litewski akcent, dużo przekleństw, donośny głos
Nabrała ochoty na jeszcze więcej alkoholu, bowiem zaczęła się obawiać, że wytrzeźwieje zbyt wcześnie. Lazar nauczył ją pić przez co miała całkiem mocną głowę i pomimo zataczania się i sporadycznego oczopląsu zapewne coś tam nad ranem będzie pamiętać. Nie zauważała braku reakcji ze strony Luci - być może zasnęła albo poszła adorować kelnera - jeśli coś chciała to wydzierała się do niej i zapominała dostrzec, że przecież nie odpowiadała. Pijany umysł nie zwracał na takie detale. Odsunęła się na bezpieczną odległość (znów wpadając plecami na Boyda, który jakimś cudem zawsze znajdował się na jej drodze), gdy Filin podjął się wyzwania podniesienia do pionu. Wypięła dumnie wydekoltowaną pierś i czekała na zachętę do ślubu, bo sam szklany pierścionek i obietnica przejęcia irlandzkiego obywatelstwa nie przekonywała ją do takiego stopnia, by zrobić sobie z Filina męża. Co prawda już wcześniej uznała go za przystojnego, ale teraz po tylu dawkach alkoholu robił naprawdę ogromne wrażenie zwłaszcza, gdy się chwiał i ją rozbawiał. - Wieje? - wytknęła wesoło, zapominając na sekundę o swoim zbulwersowaniu. Postukała butem o podłogę w geście ogromnego zniecierpliwienia. - Nuuuuu... - nie dokończyła, bo jednak Filin pokonał grawitację i przygarnął ją w bardzo obiecujący sposób. Odruchowo oparła dłonie o jego ramiona, zapoznając się przy okazji z ich średnicą (no cóż...) i pozwoliła się (łaskawie oczywiście) pocałować. Coś tam mruknęła w trakcie, co było jak najbardziej aprobatą, wszak całowanie się jest świetnym sposobem spędzania czasu, a przecież dotykała właśnie irlandzkich ust w irlandzkim pocałunku. Rozluźniła się i już miała łaskawie odwzajemnić ten słodki gest, gdy Filin miał czelność to przerwać i co gorsza iść sobie na te pół metra. - SŁUCHAM?! - zachłysnęła się powietrzem, drąc się oczywiście tak potężnie na ile pozwalały jej płuca. - JUŻ?! - przybrała groźną minę godną bardzo agresywnego puffka pigmejskiego. - Czy ty to widziałeś, Boyd?! Już?! Ile to było?! Osiem sekund?! - tak zbulwersowana jeszcze nie była. Wykonała iście obrażony gest - skrzyżowała ręce na ramionach i odwróciła się na pięcie. - Z nami koniec, Finilinili! - znów się jej język poplątał, ale najwidoczniej nikt nie zwracał na to uwagi dopóki zgadzały się dwie pierwsze literki. - Irlandzkie pocałunki trwają osiem sekund? Jestem oburzoni! - te słowa już kierowała do Boyda, choć oczywiście ten pseudo opieprz i foch należał się Ślizgonowi. Zarzuciła włosami przez ramię i ruchem chaotycznie chwiejnym wróciła do stolika (ku uldze kelnerów, którzy mieli ich już naprawdę dość), gdzie usadowiła się obok Luci. Minę miała śmiertelnie obrażoną. Założyła nogę na nogę i czekała na udobruchanie.
Fillin Ó Cealláchain
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Nie wiem jakim cudem irlandzkie obywatelstwo mogło nie przekonywać do wzięcia ze mną ślubu, ale rozumiem że niektórzy mogą mieć odrobinę większe wymagania. Dlatego mam cel stanąć na wysokości zadnia. Słowo stanąć okazuje się tu być kluczowe, bo niestety nawet to okazuje się być problemem. - Po prostu zwalasz mnie z nóg - tłumaczę, wciąż rzucając świetnym żartem, nawet po takich ilościach alkoholu. Mimo to komentarz, że wieje sprawia, że udaje mi się sprawniej stanąć na nogi, by w końcu porwać w ramiona narzeczoną i pokazać jej do czego są zdolni prawdziwi Irlandczycy! A przynajmniej ja, nie wiem jak Boydzik, ale na pewno niczego by mu nie brakowało, gdyby Lucia jednak się przebudziła z chwilowej drzemki. I chociaż wydaje mi się, że idzie mi świetnie, szczególnie po tej aprobacie w postaci mruknięcia w moje irlandzkie usta, najwyraźniej nieodpowiednio wyczułem czas tym razem. I kiedy zadaję kluczowe pytanie, słyszę okrzyk na całą restaurację, ku radości wszystkich tu zebranych oczywiście, po tym jak mogli oglądać nasz namiętny, ośmiosekundowy pocałunek. Przerażony patrzę na Laurkę, bo nie wiem o co chodzi i już myślę, że jednak nie jestem takim mistrzem pijackiego całowania jak myślałem. Ale okazuje się, że to na szczęście nie chodzi o technikę, czy moje wątłe ramiona. Stoję oniemiały, kiedy rozjuszona dziewczyna wścieka się na mnie za zbyt krótki pocałunek. Czuję się jak skończony frajer i rzucam zszokowane spojrzenie przyjacielowi, który miał okazję sobie stać obok i oglądać co robimy. To dopiero prawdziwa przyjaźń. I faktycznie kompletnie nie zwracam uwagi na to jak do mnie mówisz, uznaję to raczej za uroczy dodatek, plus nie mogę o tym myśleć podczas tej zniewagi. Którą najwyraźniej sam na siebie sprowadziłem. Przez chwilę stoję w otępieniu, po czym prędko ruszam za moją wybranką serca, mając nadzieję, że nie zaproponuje Boydowi pocałunków, skoro ja tak kiepsko się sprawiłem. Bo co jak co, ale długodystansowcem na pewno byłem! W moim mniemaniu. - Laurel, wybacz mi moja miła! - krzyczę przerażony na całą restauracje i ponownie klękam przed wybranką siedzącą obok naszej koleżanki. - Daj mi jeszcze jedną szansę! - kajam się i całuję ubraną w pierścionek rączkę, wpierw wyrywając ją z założonych butnie ramionek. I zanim nie zaczną się znowu krzyki i szkalanie mojej osoby, przystępuje ponownie do pocałunku, licząc się, że mogę zostać odrzucony po mojej wcześniejszej porażce. Całuję równie namiętnie co wcześniej Laurkę nie przejmując się kelnerami, Boydem, czy niezbyt wygodnej pozycji z której muszę się wykaraskać, wszakże przed chwilą klękałem przed przyszłą małżonką. Nie myślę też o możliwym dyskomforcie Lucii o którą możemy się odrobinę obijać, kiedy w ramach mojego nadrabiania za poprzednią gafę ląduję na miejscu obok Litwinki, by oddać się całkowicie pocałunkowi, postanawiając nie przerywać dopóki ona nie zrzuci mnie brutalnie z siebie. Prawdziwa integracja między narodami.
Nie spodziewał się, że sprawy przyjmą taki namiętny obrót, i to z inicjatywy Laurel, bo że Fillin był łasy na nowopoznane dziewczęta, to przecież od początku było wiadomo. Korzystając z tego, że stał najbliżej i co rusz któreś z nich na niego wpadało tudzież opierało się, próbował spełnić swoją rolę ostoi i najpierw powstrzymał dziewczynę od upadku podczas oświadczyn, potem zaś dziarsko poklepał w ramię pana młodego, jednocześnie nieco asekurując, gdy ten podnosił się do pozycji stojącej by przystąpić do pocałunku. Starał się jakoś bardzo nie gapić, żeby nie było niezręcznie, trochę spojrzał na siedzącą przy stole Lucię, trochę pooglądał swoje paznokcie, a kiedy podniósł wzrok by tak tylko zerknąć jak sobie radzi Fillin, to już było po wszystkim. Ich spojrzenia spotkały się na jakąś sekundę i Boyd próbował znaczącym wzrokiem i ruchem brwi przekazać, że to było za mało, że musi się bardziej wykazać, i żeby brał ją w ramiona natychmiast jeszcze raz, zanim biedna pomyśli, że trafiła na krótkodystansowca; przekaz jednak nie zdążył dotrzeć do amanta zanim Laurel podniosła lament. - To była tylko irlandzka rozgrzewka! - zapewnił, twardo stając w obronie Fillina, bo doskonale wiedział, że stać go na więcej, tylko pewnie się biedak zestresował i nie chciał naciskać. No, grunt, że najwyraźniej się jej podobało, skoro domagała się czegoś więcej; pokazał więc jeszcze ziomkowi zachęcający kciuk w górę, a gdy tamten ruszył do boju po raz drugi, Boyd stwierdził że nie będzie tak stał jak widły w gnoju i dosiadł się dyskretnie do Lucii z drugiej strony stołu i polał im po kolejnym drinku, chcąc odwrócić jej uwagę od migdalącej się obok coraz intensywniej pary. Wciąż miał w oku łezkę wzruszenia. Tak pięknie sobie Fillin radził. Tak szybko dorastał.
Laurel Miskinis
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : litewski akcent, dużo przekleństw, donośny głos
Urażona jak nigdy postanowiła strzelać fochy i obrażać się na cały świat, bo przecież taki stan gwarantował cały proces prób wynagrodzenia jej urazy, udobruchania i skakania wokół, byleby poprawić jej humor. Lubiła taki stan, a więc nawet jeśli robiła z igły widły to przynajmniej miała w tym jakiś cel - własną satysfakcję i utarcie nosa Filinowi. Boyda zlustrowała jedynie urażonym spojrzeniem, wszak ta rozgrzewka ani trochę jej nie przekonała do wzięcia ślubu, choć musiała przyznać, że Filin całować potrafi, a więc co to będzie na trzeźwo, o ile będą to pamiętać? Nie musiała długo czekać, bo już tutaj biegł i musiała docenić fakt, że się po drodze nie przewrócił. - Na szansę trzeba zasłużyć! - odparła wciąż głośno, a więc cała kelnerska brać wbrew swojej woli musiała aktywnie obserwować tę historię miłosną, która rozpoczęła się od pierwszego kieliszka wódki. Z miną jakże oburzoną łaskawie pozwoliła ucałować swoją rękę i była w trakcie rozważań czy go odrzucić czy może od razu wrócić do całowania, gdy sam podjął decyzję. Tym samym niejako jej zaimponował, bo przecież nie poddał się pomimo wielokrotnie wysnuwanych wobec niego negatywnych sygnałów. Przesunęła się bardziej w kąt ławki, by zrobić miejsca Filinowi i bez odrywania od niego ust, zacisnęła palce na jego ramieniu nakazując mu tym gestem usiąść tuż obok i przyłożyć się do wykonywanej czynności. Ulokowała wolną dłoń na jego szyi i stopniowo, z każdym ruchem jego warg przesuwała ją na jego rozgrzany kark i napierała nań, by w ten sposób uniemożliwić mu odsunięcie się po chociażby haust powietrza. Nadała im tempo zmieniając pocałunki z namiętnych w leniwe i bardzo długie, aby nie musieli zbyt często odrywać się po zapas tlenu. Poziom alkoholu w jej krwi sprawił, że zapomniała o niedoszłym ślubie, o śpiącej Lucii, o być może zakłopotanym Boydzie czy faktu, że dalej są w restauracji. Postanowiła pokazać Filinowi jak należy ją całować - długo, powoli i najlepiej bez przerwy, bo przecież nigdzie się nie spieszą, prawda? Dotyk jego ust pozostawiał na jej wargach miłe mrowienie, z którego nie chciała zrezygnować, więc jeśli tylko wpadł na chory pomysł odsunięcia się, napierała palcami na jego kark i utrudniała mu narzucanie im jakiejkolwiek odległości. Musnęła ciepłymi palcami jego gładki policzek, potem ramię, łokieć, by po dłuższym czasie zarzucić drugą rękę wokół jego karku. Westchnęła do jego ust, gdy płuca domagały się minimalnej przerwy, ale by nie pozwolić Filinowi wybić się z rytmu całowania, musnęła koniuszkiem języka jego wargę, zapewniając w ten sposób, że kto jak kto, ale Laurel Miskinis nie spieszyło się z przerwaniem tych feryjnych namiętności. Skoro coś się jej podoba to dlaczego miałaby z tego rezygnować? W tym przypadku pewien Irlandczyk miał już przechlapane i niestety nie był chyba tego jeszcze świadomy.
Fillin Ó Cealláchain
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Przyjaciel po raz kolejny wspiera mnie w tym małym poślizgu, ale potem na szczęście radzę sobie świetnie samodzielnie. Nie daję Laurel dużej możliwości ucieczki od ponownych namiętności i na szczęście ta je przyjmuje z zapałem równemu mojemu. Ignorując otoczenie już znajdę się na miejscu obok dziewczyny, by kosztować ochoczo jej usta. Nie przeszkadzają mi chude ręce, przyciskające mnie do siebie i starające się powstrzymać mnie od jakiegokolwiek oddalenia się. To z pewnością nie było mi w głowie. I nie sądzę, że miałbym to zapomnieć, pomimo ilości alkoholu, który w siebie wlałem. Przystaję na zmianę prędkości Laurel i tak naprawdę dostosowuję się całkowicie do takiego tempa pocałunków na jaki ma ochotę. Moje dłonie z początku jedynie obejmujące Twoją talię spokojnie, teraz delikatnie wędrują po Twoich biodrach. Moje palce podwijają Ci lekko bluzkę, by chociaż odrobinę uszczknąć potajemnie kawałek Twojej gołej skóry. Wydaje się, że nie zamierzasz w żadnym stopniu przerywać tego nagłego zrywu namiętności, czy raczej prawdziwej miłości przemawiającej przez podekscytowanych sobą narzeczonych. Wciągam powietrze z Twoich usta kiedy tylko wypuszczasz mnie chociaż na chwilę, pozwalając połączyć się i naszym gorącym oddechom. Zamiast wykorzystać tą krótką przerwę na parę spokojniejszych odetchnięć, muśnięcie języka sprawia, że zbliżam się ponownie by złożyć kilka pocałunków na Twoich policzkach i zjechać wargami na szyję, by złożyć tam ich kilka wdychając przyjemny zapach Twojej skóry. Wracam jednak prędko do Twoich przyjemnych ust, a moja druga ręka bezwstydnie ląduje w okolicach Twoje zbyt dużego dekoltu, który muskam palcami, z pewnością bardzo dyskretnie. Ten automatyczny gest, spowodowany sytuacją, sprawił, że w moim przed chwilą jeszcze pustym umyśle zaczynają kiełkować myśli. Czy to jest dobre miejsce by kontynuować pocałunki? Czy Boyd nadal tu niezręcznie sterczy ze śpiącą Lucią? Czy jeśli przerwę ten moment Laurel nie opamięta się, nie stwierdzi że jestem irlandzkim pajacem i musi uciekać? Albo nie zacznie krzyczeć, że przerwałem robią burdę na całą restaurację? Moje galopujące myśli aż mnie odrobinę wybijają z rytmu, chociaż nie zabieram wciąż ręki z dekoltu, ani nie przestaję całować, leciutko podnoszę do góry powieki, by spróbować jakoś ocenić obecną sytuację. Może powinienem nas wturlać pod stół, bądź porwać do toalety.
Usiadł przy stole i bezskutecznie próbował nawiązać jakiś kontakt z przysypiającą przy nim już od jakiegoś czasu Lucią, a pocałunki pary obok trwały i trwały, ba, robiły się coraz namiętniejsze, ich ręce wędrowały po ciałach coraz odważniej i nie wyglądało to, jakby zmierzało ku końcowi, szczerze to obstawiał że bliżej im do skonsumowania tego związku niż przerwania całowanaia; szturchał Lucię coraz intensywniej, stwierdziwszy taktownie, że skoro tak się sprawy mają, to najwyższy czas na to, by sobie poszli i zostawili narzeczonych samych. Nim jednak zdążył ocucić dziewczynę nad jego ramieniem pojawił się jeden z kelnerów restauracji, który kulturalnym, acz stanowczym tonem poinformował go, że lokal zostaje zamknięty i że muszą go opuścić. Słowa te oczywiście nie dotarły do nikogo poza nim, dlatego to Boydowi, jako najbardziej ogarniętemu na placu boju, przypadł przykry obowiązek przekazania wszystkim słów kelnera. Ekipa nie była zachwycona tym faktem; nie obyło się oczywiście bez jęków żalu i rozpaczy (Fillin), bulwersu i rzucania szpetnych przekleństw (Laurel) oraz cichego pochrapywania (Lucia), w końcu jednak udało im się uregulować rachunek, nadto entuzjastycznie podziękować za obsługę, odkleić Lucię od krzesła i zakończyć imprezę, by następnie udać się chwiejnym krokiem w stronę resortu. A co się działo dalej, nie wiadomo. Nie pamiętają tego nawet sami zainteresowani.