Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 "Powrót do przeszłości"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
"Powrót do przeszłości" QzgSDG8




Gracz




"Powrót do przeszłości" Empty


Pisanie"Powrót do przeszłości" Empty "Powrót do przeszłości"  "Powrót do przeszłości" EmptyWto 15 Paź 2019 - 20:40;


Retrospekcje

Osoby: Leonel Fleming & Talia L. Vries
Miejsce rozgrywki: ulica Pokątna
Rok rozgrywki: koniec sierpnia 2009 roku
Okoliczności: wspólne zakupy przed rozpoczęciem roku szkolnego w Hogwarcie


Ostatnio zmieniony przez Leonel Fleming dnia Wto 15 Paź 2019 - 20:58, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
"Powrót do przeszłości" QzgSDG8




Gracz




"Powrót do przeszłości" Empty


Pisanie"Powrót do przeszłości" Empty Re: "Powrót do przeszłości"  "Powrót do przeszłości" EmptyWto 15 Paź 2019 - 20:58;

Końcówka sierpnia zdecydowanie nie była najlepszym czasem na zrobienie niezbędnych, szkolnych zakupów. Miał tego świadomość, a tym samym każdego roku powtarzał sobie, że zajmie się nimi wcześniej, chociaż ostatecznie jego ambitne plany nigdy się nie ziściły. Pochłonięty wakacyjnymi wyjazdami zupełnie zapominał o obowiązkach, które jak zawsze pozostawiał na ostatnią chwilę, a przez to za każdym razem narzekał na wszechobecne na ulicy Pokątnej tłumy i nerwową atmosferę towarzyszącą młodym czarodziejom i ich rodzinom. Starał się nie poddawać tej powszechnej panice, a jednak sam krążył od jednej sklepowej witryny do drugiej, zastanawiając się czy uda mu się wykreślić wszystkie najważniejsze punkty z listy. Póki co udało mu się nabyć tylko kilka podręczników, a i tak w tym celu wystał się w kilometrowej kolejce, psiocząc na wszystkich tych, którzy podobnie do niego przebimbali prawie cały lipiec i sierpień. Miał już naprawdę po dziurki w nosie tych zakupów i z pewną ulgą zerknął na następny mijany przez siebie szyld zapraszający do magicznej menażerii, w duchu ciesząc się z tego, że nie zdecydował się na zakup żadnego puchatego pupila. Nie rozumiał zresztą tej mody, i to wcale nie dlatego, że nie przepadał za zwierzętami. Lubił je, chociaż w Szkole Magii i Czarodziejstwa zdecydowanie wolał skoncentrować się na innych rzeczach, a z tego powodu uważał, że nie miałby czasu, by poświęcić takiemu żyjątku wystarczającej mu uwagi.
Zastanawiał się właśnie nad tym, czy powinien kupić nowy cynowy lub miedziany kociołek, czy może jego stary rzęch jeszcze do czegoś się nada (wszak eliksiry i tak niespecjalnie go interesowały), kiedy po drugiej stronie ulicy, tuż przed sklepem Ollivandera, dostrzegł swoją dobrą znajomą z klubu pojedynkowego. W oczy od razu rzuciły mu się piękne i długie blond włosy i zgrabna sylwetka jego rywalki. Zapomniał więc szybko o kociołku i skierował swe kroki w jej stronę.
- Vries. – Początkowo zaznaczył jedynie swoją obecność, przyglądając się nowej kolekcji ręcznie zdobionych różdżek. Jedna z nich została nawet wykonana z kości słoniowej. – Ani nowa różdżka, ani nawet szeroki arsenał zaklęć nie pomoże Ci, jeśli nie popracujesz nad swą szybkością i kreatywnością. Pod koniec roku stałaś się cholernie przewidywalna. – Rzucił bezpośrednio, nie przejmując się zupełnie tym, że taki sposób krytyki i wytknięcia ewentualnych błędów nie należał do najprzyjemniejszych. Tak jak znał Talię, nie sądził, by przytupnęła obrażona, pozostawiając go samemu sobie. Łączyły ich wspólne zainteresowania, w których od lat próbowali wzajemnie się prześcignąć, a jeden nawet tak niewybredny przytyk nie mógł tego zmienić. To że prowokował dziewczynę do jakiejś ciętej riposty, zupełnie nie wpływało na fakt, że w istocie rad był z tego, że spotkał kogoś znajomego, kto w jakimś sensie mógł umilić mu tę całą zakupową udrękę. Nudziło go samotne tułanie się od jednego do drugiego sklepu, więc nie ukrywał, że przydałoby mu się jakieś towarzystwo.
Powrót do góry Go down


Talia L. Vries
Talia L. Vries

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Wisiorek z wiecznie kwitnącym, pachnącym asfodelusem.
Galeony : 50
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17535-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
https://www.czarodzieje.org/t17559-skrzynka-pocztowa-talii#492366
https://www.czarodzieje.org/t17553-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
"Powrót do przeszłości" QzgSDG8




Gracz




"Powrót do przeszłości" Empty


Pisanie"Powrót do przeszłości" Empty Re: "Powrót do przeszłości"  "Powrót do przeszłości" EmptyCzw 17 Paź 2019 - 0:18;

Zapas atramentu, "Runy i starożytne alfabety - dla początkujących", litr soku z chorbotka, nowa szata wyjściowa, kociołek, cała ryza pergaminu i garść tojadu. Jeszcze raz. Zapas atramentu, książka potrzebna na Runy, litr soku z chorbotka, nowa szata wyjściowa, kociołek, ryza pergaminu i garść... zaraz, czego miała być ta garść!? Powtarzała listę zakupów w głowie, cały czas jednak skupiając uwagę na mijanych witrynach lub przechodniach, w których co chwilę rozpoznawała znajome twarze. Nie tylko z Hogawartu - podczas wakacji całe dnie spędzała w księgarni ojca, gdzie zazwyczaj zajmowała miejsce tuż przy witrynie, wlepiając wielkie, błękitne oczy w ulicę. Obserwowała ludzi, dorabiając im w głowie historie - w końcu nie wiedziała, kim są ani dokąd śpieszą. W jej wyobraźni jednak zawsze byli bohaterami utartych powieści, tajnych misji, zmierzając szybkim krokiem ku przygodzie. Teraz i ona miała misję: Nie zapomnieć tej cholernej listy. Zazwyczaj nie robiła niczego na ostatnią chwilę, jednak ostatnie dni lata zdawały się mijać zdecydowanie zbyt szybko. Jakby umykały niezauważenie pomiędzy mrugnięciami. I tak oto znalazła się na Pokątnej, sama, z sakiewką galeonów i tuzinem miejsc do odwiedzenia. Zwinnie wymijała śpieszących się wszędzie czarodziejów, podchwytując wyrwane z konwersacji zdania (Cały majątek można wydać na te książki, czy oni zwariowali? Dobrze, że część oddaje Ci Bobby, chociaż raz się zachowa jak porządny kuzyn! oraz Twój puszek pigmejski wydaje się jakiś... przygnębiony? Dobrze go karmisz? Może ma niestrawność? Czy puszki właściwie robią... no wiesz, czy się załatwiają?). Zastanawiała się od czego zacząć, bo nie miała całego dnia. Chciała jak najszybciej załatwić zakupy, żeby wczesnym wieczorem wpaść jeszcze na cydrowy napar do pobliskiej kawiarenki, zarządzanej przez pulchniutką Panią Tiffany, która zawsze klepała dziewczynę po ramieniu, zachwycając się w głos jej urodą. Nie chciała wyjeżdżać bez pożegnania. Z drugiej strony czuła się już przytłoczona miastem, jego tempem, hałasem i paradoksalnie samotnością wśród tłumów. Bo tak, Lia szczególnie samotna czuła się pomiędzy brukowanymi uliczkami. Żadnego drzewa by się przytulić, kępki trawy, na której można stanąć bosą stopą, wody, która otulałby szumem. W biegu zatrzymała się przy witrynie różdżek Ollivandera, rzucając okiem na wystawę. Nawet zrobiło jej się ciepło w okolicy serca, na samo wspomnienie, kiedy pięć lat wcześniej stała w środku, bratając się już na zawsze ze swoją różdżką. Nie wyobrażała sobie mieć innej, zżyła się już ze swoją na tyle, że była jak przedłużenie ręki. Jej ciężar idealnie układał się w dłoni dziewczyny, jakby zrobiona była na miarę. Z zamyślenia wyrwał ją znajomy głos, jednak potrzebowała chwili, by uświadomić sobie, że nie dobiega z wnętrza jej głowy. 
- Fleming - sama zdziwiła się swoim tonem głosu, który był o wiele bardziej obojętny niż wstępnie zakładała. Zaraz jednak zreflektowała się, odkaszlnęła i kontynuowała: - Taktykę dobieram do przeciwnika, więc... sam rozumiesz. 
Odszczeknęła, gubiąc powagę głosu pomiędzy radosnymi nutami, których nie mogła i nie chciała ukrywać. Widok Leonela naprawdę ją ucieszył, chociaż w najśmielszych wyobrażeniach nie myślała, że dziś los ściągnie ich ku sobie. Tak dawno go nie widziała, że miała wrażenie, jakby urósł o cal, górując nad nią jeszcze bardziej niż zwykle. Krukonka zrobiła krok do przodu i objęła chłopaka, nieco nieporadnie, jednak z wdzięcznością. Dobrze było rozmawiać z kimś znajomym. Kimś, kogo naprawdę lubiła i przy kim mogła być sobą. Wzięła głęboki oddech, by dopiero po chwili odsunąć się, wracając do pierwotnego miejsca. Szybko zebrała niesforne kosmyki włosów, zarzucając je sobie na plecy, a wzrok ponownie skierowała na witrynę sklepu z różdżkami:
- Co do Ollivandera, to tylko się przyglądam. Myślałam o tym, jak sama wybierałam różdżkę. Trochę to dziwne, że tak się z nią... odnajdujesz. Wiesz co mam na myśli? Tak po prostu leżała w pudełku, czekając akurat na mnie. - Wzruszyła ramionami, nie będąc pewna, czy to co mówi ma w ogóle sens. Przy tym geście ramiączko sukienki zsunęło jej się z ramienia, zostawiając na skórze ślad w postaci jasniejszego paseczka. Słońce grzało, jakby próbowało na zapas pozostawić po sobie ślad, przed nieuchronnym nadejściem jesieni. Lia oderwała się od witryny, biorąc Leonela pod rękę. Ojciec zawsze jej mówił, by nie bała się czułości, w końcu tak mało jej na świecie. Tak więc odważnie wsunęła rękę pod ramię chłopaka, widocznie promieniejąc, jakby jej uśmiech miał zobaczyć cały świat.
- To gdzie teraz? Co musisz kupić? Ja potrzebuję zajrzeć w parę miejsc, może coś się będzie powtarzać - Stwierdziła, po czym wyrecytowała mu listę rzeczy, które były jej dzisiejszym celem. Im szybciej ruszą, tym szybciej ze wszystkim się wyrobią. To naprawdę miały być zwykłe zakupy i zupełnie niczym niewyróżniające się popołudnie.
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
"Powrót do przeszłości" QzgSDG8




Gracz




"Powrót do przeszłości" Empty


Pisanie"Powrót do przeszłości" Empty Re: "Powrót do przeszłości"  "Powrót do przeszłości" EmptyPią 18 Paź 2019 - 22:40;

W przeciwieństwie do panny Vries młody Fleming nawet nie silił się na powtarzanie w myślach swojej listy zakupów, i tak wiedząc, że nie zdoła tych wszystkich głupot spamiętać. Skoro i tak miał spisane wszystkie niezbędne przedmioty na pergaminie, stwierdził że jeśli będzie kolejno wykreślał nabyte pozycje, jakoś uda mu się w tym rozgardiaszu nie pogubić. Opracowany przez niego system wydawał się niezwykle prosty, ale skoro okazywał się skuteczny, nie widział powodów, dla których miałby go zmieniać. Zapomniał tylko o jednej istotnej kwestii, która znacząco ułatwiłaby mu wypełnianie ciążących na jego barkach przed rozpoczęciem roku szkolnego obowiązków. Nie pogrupował odpowiednich zakupów. Nie pomyślał o tym, by wypisać je w kolejności wraz ze wskazaniem w jakim sklepie na Pokątnej może je znaleźć, a to sprawiło, że do niektórych z nich musiał wracać po raz kolejny. Kiedy tylko widział ponownie tę samą witrynę, wzdychał ciężko, zdając sobie sprawę z tego, że polowanie na ten konkrety produkt, będzie wiązało się również w ponownym wystawaniem cennych minut w zdecydowanie zbyt długiej kolejce. Humoru nie poprawiały mu nawet znajome twarze przechodniów, zważywszy na to, że większość z nich i tak dała się opętać tej wszechobecnej, zakupowej manii, której on nie potrafił zrozumieć. Ani nie czerpał z tej wycieczki po sklepach jakiejś wyjątkowej radości, ani też nie poddawał się atakom paniki – „o boże, już jutro szkoła, a ja nie mam jeszcze nowego kociołka” – toteż na tle pozostałych uczniów wyglądał raczej na wyobcowanego. Przynajmniej do momentu, w którym nie spotkał Talii. Jej obecność rzucała nowe światło na ten dzień, szczególnie zważając na fakt, że Leonel nie spodziewał się po niej raczej, by dołączyła do którejś z tych grup, z którymi i on nie mógł się utożsamić. Wyglądała właściwie na spokojną, nieco zamyśloną, prawdopodobnie jak każdy, kto nazbyt długo wpatrywał się w jedną wystawę. Nawet jej początkowo obojętny ton głos zupełnie nie zniechęcił go do zaczepek.
- Lepiej żebyś była taka pyskata, kiedy następnym razem spotkamy się na podeście. – Westchnął ciężko, przypominając sobie, że to dziewczę na każde jego słowo musi znaleźć ripostę. Umarłaby chyba, gdyby mu nie odszczekała, choć z drugiej strony uważał, że gdyby nie to, nie byłoby tak ciekawie. Poza tym gdzieś po drodze zgubiła całą swą powagę, więc i on uśmiechnął się w odpowiedzi. Wspominając zaś o podeście, miał oczywiście na myśli przygotowane miejsce do pojedynkowania się w ich małym klubie. No, może nie tak małym, ale co za różnica, skoro większą część uwagi poświęcali właśnie sobie nawzajem, innych przeciwników traktując jedynie jako kolejne etapy gry prowadzące do wielkiego grande finale. Leo kontra Talia, Talia kontra Leo. Pojedynek gwiazd, najpewniej tylko w ich mniemaniu, ale kto by się tym przejmował.
Nie spodziewał się po niej tak wylewnego spotkania, ale kiedy przytuliła się do niego, również objął ją swymi ramionami, właściwie odczuwając podobną wdzięczność. Wreszcie trafił na kogoś normalnego, z kim te zakupy z upierdliwego obowiązku mogły przerodzić się w przyjemnie spędzony czas. Ot, choćby nawet w tej chwili, kiedy panna Vries zdecydowała się podzielić z nim swoimi przemyśleniami, które bez cienia wątpliwości urozmaicały tę szaleńczą pogoń za kolejnymi podręcznikami czy ingrediencjami potrzebny do warzenia magicznym mikstur na lekcjach profesor Sanford.
- Właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiałem… - Mruknął cicho, starając się wejść w poruszony przez dziewczynę temat nieco głębiej, by nie wyjść na jakiegoś laika czy zupełnego ignoranta. – Czy to by oznaczało, że różdżki mają jakiś rodzaj samoświadomości? Rozumiesz o co mi chodzi. Tak jak z Tiarą Przydziału. Skoro to one wybierają czarodzieja, miałoby to jakiś sens, chociaż kiedy myślę sobie o tym w kontekście mojej różdżki, wydaje mi się to trochę przerażające. – Dodał zaraz, spoglądając na wyciągnięty przed chwilą zza paska spodni kawałek topoli. Póki co jeszcze go nie zawiódł, ale miał szczerą nadzieję, że nie trafił na jakiś okaz charakterny, niczym kobieta w błogosławionym stanie. Nie, wolał odrzucić od siebie te myśli, traktując swą różdżkę jako zwyczajny przedmiot, który nie był niczym więcej niż narzędziem służącym do ucieleśnienia jego magicznych zdolności. W każdym razie nie twierdził, by słowa Talii nie miały żadnego sensu. Po prostu panna Vries niekiedy zwracała uwagę na to, co kompletnie umykało innym ludziom. Na detale.
Znów wytrąciła go z równowagi, kiedy swobodnie i swawolnie wzięła go pod rękę. Wyglądali najpewniej jak zakochana para udająca się na grzybobranie, której brakowało jedynie przywdzianych wesołych uśmiechów i podskakującego w rytm ich kroków koszyka. Ta wizja sprawiała, że miał ochotę wyrwać się z jej uścisku. I nie, nie był już na tyle młody, by uważać za obrzydliwe chodzenie z dziewczyną za rękę. Ot, sytuacja wydawała mu się nad wyraz przesłodzona, a przecież nie chciał, by ktoś pomyślał, że jest jakimś słodkim, uroczym chłopcem, z który można by było konie kraść. Można było, oczywiście, choć raczej w bardziej dosłownym tego słowa znaczeniu. Sympatia do odwiecznej rywalki jednak zwyciężyła, a Leo po prostu odsunął na bok ten obraz, który z jakiegoś powodu rysował się w jego wyobraźni. Z pewną ulgą jednak przyjął jej pytanie, bo to zmuszało go do chwilowego uwolnienia się z niezręcznej sytuacji i sięgnięcia po mocno już pokreśloną listę zakupów.
- Rękawice ochronne ze smoczej skóry? – Zaproponował, nie wiedząc w jakiej mierze ich lista nadal się pokrywała. Przyświecał mu też inny cel; wstyd przyznać, ale nie wiedział w jakim sklepie można je kupić. W magicznej menażerii? – Mam nadzieję, że nie będą znów służyły do przesadzania tych piskliwych mandragor. – Dodał jeszcze oschłym tonem na wspomnienie tych paskudnych stworzeń. Nie miał ręki do roślin, a już z pewnością nie do takich, którymi najchętniej rzuciłby o ścianę szklarni, wybijając przy okazji kilka szyb. Odgłos tłuczonego szkła był znacznie milszy dla ucha niż jazgot wiecznie niezadowolonych sadzonek.
Powrót do góry Go down


Talia L. Vries
Talia L. Vries

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Wisiorek z wiecznie kwitnącym, pachnącym asfodelusem.
Galeony : 50
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17535-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
https://www.czarodzieje.org/t17559-skrzynka-pocztowa-talii#492366
https://www.czarodzieje.org/t17553-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
"Powrót do przeszłości" QzgSDG8




Gracz




"Powrót do przeszłości" Empty


Pisanie"Powrót do przeszłości" Empty Re: "Powrót do przeszłości"  "Powrót do przeszłości" EmptyWto 29 Paź 2019 - 16:27;

Zakupy - nie, żeby ich nie lubiła, w końcu uwielbiała przyglądać się sklepowym wystawom, ale odnosiła wrażenie, że nowe rzeczy nie posiadają duszy. Tak, panna Vries dopisywała wielu przedmiotom cząstki charakteru. Najbardziej uwielbiała te przekazywane z pokolenia na pokolenie; stare księgi z pożółkłymi stronami i naderwanymi rogami; podrdzewiałam biżuterię, nadgryzioną przez ząb czasu; barwne ubrania, które przemierzały już tyle ścieżek, zanim trafiły w jej ręce. Wszystko co nowe było wyprane z tych emocji, co zarazem znaczy, że było i wiele nudniejsze. Dlatego też prawie nigdy nie porywały jej tłumy, nie popadała w gorączkę zakupów (nawet w Magicznych Dowcipach!), nie dawała wyczyścić sobie sakiewki dla chwilowej mody. Toteż naprawdę się ucieszyła, że w tym leniwym spacerze po niezbędną, szkolną wyprawkę będzie miała towarzysza! Coś podskórnie czuła, że i chłopak nie jest fanem gorączki, która opanowała wszystkich wokół. 
- Pyskata czy nie, to i tak Cię pokonam, więc lepiej szykuj się na fan-ta-sty-czną porażkę. Ćwiczyłeś coś? Dam sobie różdżkę złamać, że pewnie już coś szykujesz. - Rzuciła, pociągając nosem, jakby faktycznie w powietrzu miał się unosić zapach opracowanego przeciw nią planu. Musiała szczerze przyznać, że dobrze się dobrali. Właściwie, ich znajomość bardzo łatwo mogła przerodzić się w nienawiść, w końcu konkurencja podsycała złe nastroje. Jednak był pomiędzy nimi jakiś magiczny element, gruba nić, która sprawiała, że chociaż się na siebie boczyli, to koniec końców, nawet nie potrafili się nawet poważnie pokłócić. Dziewczyna chyba nawet nie umiała kogoś nienawidzić, usprawiedliwiając złośliwości nawet swoich rok starszych oprawczyń, których miała nadzieję tu dziś nie spotkać. Ostatnio, dzień przed zakończeniem szkoły przykleiły buty panny Vries do podłogi. Co gorsza, akurat wtedy, kiedy miała je na nogach. Nawet na myśl jej nie przyszło, że mogłaby im oddać, wyciągnąć różdżkę. W głowie sobie tłumaczyła, że to po prostu ich słabość, a ona stała się jej celem. 
- Ależ oczywiście, że mają świadomość! Myślę, że im dłużej z niej korzystasz tym bardziej, no wiesz, różdżka staje się Twoim odwzorowaniem. Nabiera Twojego charakteru. A tiara przydziału to po prostu świetny legilimenta! Czyta Ci w myślach, żeby wiedzieć, gdzie Cię przypasować. - Uniosła palec i delikatnie dźgnęła Leonela w czoło, podkreślając swoje słowa o przenikaniu myśli. Zaraz dopowiedziała, że jej mama pisała o tym obszerny artykuł, który nawet trafił na okładkę "Żonglera", więc wszystkie informacje ma z pierwszej ręki. Podobno tiara przydziału wykrada też osobiste wspomnienia, szpiegując najznamienitsze angielskie rody, poprzez myśli ich młodych przedstawicieli (o tym jednak postanowiła nie wspominać). - Myślę, że najlepszym dowodem na świadomość różdżki jest to, ze słucha tylko swojego właściciela. 
Spacerowali powolnym krokiem, zastanawiając się gdzie się udać. Panna Vries jak zwykle ignorowała granice komfortu swojego towarzysza, jednak gdy ten nieco zesztywniał, bezproblemowo i bez słowa zabrała swoją rękę, opuszczając je swobodnie wzdłuż ciała. Nie myślała o tym wiele, nie biła się się w myślach, po prostu uznała, że być może mu niewygodnie. Jej myśli też nie podsuwały jej żadnych obrazów, głównie dlatego, że na tamtym etapie nie myślała jeszcze o Leonelu w innym kontekście, niż dobry przyjaciel. Na dźwięk słów o ochronnych rękawicach klasnęła w dłonie, jakby przypomniało jej się coś genialnego.
- Załatwię Ci takie najlepsze! Moja babcia jest zielarką. I to wiesz, nie byle jaką, co prawda u nas w Hogwarcie nie korzystamy z jej podręczników, ale w Académie de Magie Beauxbâtons to pewnie każdy ją kojarzy. Grand-mère zna się z najlepszymi twórcami rękawic ochronnych. Szczególnie, że większość z nich to mężczyźni a ona... mówiłam Ci, że jest ćwierć wilą? Tak czy inaczej, w zeszłym tygodniu przesłała mi parę ze skóry gromoptaka, więc bez problemu załatwię i Tobie. - Ucieszy się, ze mam znajomych. Talia plotąc bardzo szybko, płynnie przeskakiwała z francuskiego na angielski, jako, że oba języki funkcjonowały w codziennym życiu. Dla nastolatki był to po prostu uprzejmy gest. Uznała, że skoro ma możliwości, to czemu nie wspomóc chłopaka, obdarowując go parą najlepszych rękawic, jaką mogą sobie pewnie oboje wymarzyć. Gromoptaki w końcu podlegały ochronie, więc tylko co kilkadziesiąt lat, kiedy najstarszy ze stada kończył swoje życie, czarodzieje pozwalali sobie wykorzystać jego zwłoki w najbardziej znany dla siebie sposób - zamianę na drogocenne przedmioty, na których mogli się wzbogacać. Zatarła ręce na myśl, że w końcu mogłaby zrobić coś dobrego. Spojrzała się swoimi niebieskimi tęczówkami w oczy chłopaka, a jej wzrok zdawał się mówić "Proszę, zgódź się!".


Ostatnio zmieniony przez Talia L. Vries dnia Czw 31 Paź 2019 - 16:34, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
"Powrót do przeszłości" QzgSDG8




Gracz




"Powrót do przeszłości" Empty


Pisanie"Powrót do przeszłości" Empty Re: "Powrót do przeszłości"  "Powrót do przeszłości" EmptyCzw 31 Paź 2019 - 16:12;

Chyba nikt nie mógłby definitywnie powiedzieć, że nie przepada za zakupami. On sam też lubił sobie nieraz sprezentować jakąś nową koszulkę czy inną rzecz, która cieszyła go równie mocno, ale akurat to, co działo się tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego na ulicy Pokątnej przechodziło ludzkie pojęcie. Zewsząd uderzały go kolorowe, pstrokate bannery informujące o licznych promocjach, a lista przedmiotów, które należało nabyć do Hogwartu zdawała mu się przesadnie długa. Zwykle, kiedy czegoś potrzebował, odwiedzał po prostu konkretny, intersujący go sklep albo korzystał z wysyłkowych sów, a teraz musiał robić sobie piesze wycieczki od jednej witryny do drugiej, bo co chwila o czymś zapominał. Co gorsza, nie mógł tego rzucić w cholerę, bo potem musiałby się użerać ze wściekłymi belframi – „Jak to nie ma pan bezoaru? Przecież był on umieszczony w listach dotyczących szkolnej wyprawki pod punktem dwudziestym siódmym!”. Wolał uniknąć podobnych sytuacji, dlatego dzielnie wypełniał swoją torbę kolejnymi nabytkami, narzekając jedynie pod nosem na bezsens tej sytuacji. Był zaś naprawdę rad ze spotkania z Talią, bo skoro i tak musiał przecierpieć tę zakupową gorączkę, to chociaż miał okazję zrobić to w doborowym towarzystwie.
- Mniej gadania, więc czarowania, Vries. – Odburknął wreszcie na słowa swej towarzyszki, wyobrażając już sobie ich kolejny pojedynek. Nie zamierzał dać jej zwyciężyć, nie po to trenował z wujem całe lato. – Nie ciągnij mnie za język. Nawet jeśli, to i tak nie zdradzę Ci mojego planu na wygraną. – Dodał zaraz, zdając sobie sprawę z tego, że Talia chce go podejść i zniweczyć wypracowaną przez niego wcześniej strategię. Niestety dla niej, cały czas miał się na baczności, nawet wówczas, gdy pozostawali poza salką klubu pojedynkowego. Nie chciał, by wiedziała, jakich nowych zaklęć nauczył się podczas wakacji. Dopóki pozostawały one jego słodką tajemnicą, miał o wiele większą szansę, by zaskoczyć ją, kiedy wreszcie staną naprzeciw siebie na podeście. Swoją drogą zabawne, że mimo ostrej, momentami chorobliwej wręcz, rywalizacji potrafili jednak znaleźć jakąś nić porozumienia. Tworzyli zgrany duet, a chcąc sobie wzajemnie udowodnić, że któreś z nich jest lepsze, z czasem rzeczywiście stawali się również o wiele potężniejszymi czarodziejami.
Skrzywił się lekko, kiedy dziewczyna dźgnęła go palcem w czoło. Mimo tego pokręcił zaraz ze zrezygnowaniem głową, wzdychając przy tym głośno, bo już dawno przywykł przecież do jej niespokojnych rąk i niespodziewanych gestów i wiedział, że nigdy z nimi nie wygra.
- Legilimentów można oszukać. Na pewno słyszałaś o oklumencji… - Wspomniał o nad wyraz trudnej dziedzinie magii, którą niewielu potrafiło opanować. Miał nadzieję, że kiedyś i jemu uda się ta sztuka, chociaż miał świadomość tego, że aby osiągnąć swój cel, musi pracować jeszcze ciężej niż dotychczas. – Gdyby Twoja naprawdę była świadoma, to już dawno powinna przestać Cię słuchać. – Pozwolił sobie jeszcze zażartować, ale nie zagłębiał się bardziej tę dyskusję, bo wstyd było mu przyznać, że nigdy nie zapoznał się z obszernym artykułem autorstwa jej matki, który pojawił się na łamach Żonglera.
- Grand-mere? – Rzucił zdezorientowany, bo i nigdy nie uczył się języka francuskiego. To słowo nie było jednak istotne dla zrozumienia całego wywodu wybrzmiałego z ust Talii, więc ostatecznie machnął na nie ręką. – Ze skóry gromoptaka? Myślisz, że są tak samo wytrzymałe? – Dopytywał dalej wyraźnie zaciekawiony, bo chociaż uwielbiał opiekę nad magicznymi stworzeniami i wiedział o nich wiele, tak nie był do końca przekonany co do tych rękawic. Może zbyt dużą sympatią i szacunkiem darzył rodzime smoki, by sprawiedliwie potraktować również podobnie silną, ale amerykańską, bestię? Próbował sobie właśnie zwizualizować tego dalekiego kuzyna feniksa, kiedy nagle przypomniał sobie o wcześniejszych słowach towarzyszącego mu dziewczęcia.
- Czekaj, skoro Twoja babcia jest ćwierćwilą, to znaczy że Ty jesteś wilą… w 1/16? Czy taka cząstka daje Ci jakąkolwiek moc? – W jego rodzie nie było wilowatych, więc nie ukrywał, że nie ma żadnej wiedzy na ten temat. Słyszał wielokrotnie o nienaturalnym uroku takich osób, i trudno byłoby mu nie przyznać, że panna Vries jest wyjątkowo atrakcyjną dziewczyną, ale jednocześnie nigdy nie czuł się w jej obecności jakoś dziwnie stłamszony. Potrafiła być przekonująca, ale wydawało mu się, że nie miało to związku z jej pochodzeniem, a raczej wynikało z jej charakteru.
- Ah, i tak… przekaż babci, że będę wdzięczny za te rękawice. – Dodał jeszcze, nie chcąc odmawiać takiego prezentu. Zresztą naprawdę chciał sprawdzić w praktyce czy dorównują tym wykonanym ze smoczej skóry. – Tylko to dość kosztowny prezent. Myślisz, że co mógłbym wysłać jej w zamian? – Zapytał jeszcze, ale nie poczekał nawet na odpowiedź, bo w oczy rzuciła mu się witryna sklepu z markowym sprzętem do quidditcha, obo której zebrała się spora grupka uczniów. Już z oddali dostrzegł przepiękny, wypolerowany model dopiero co wypuszczonej na rynek miotły, a to sprawiło, że zapomniał o bożym świecie.
- Patrz na to! Nowiutki Nimbus… szkoda, że Hogwart nie daje nam dofinansowania na takie cacka. – Mruknął zawiedziony, bo jego kieszeń zdecydowanie nie pozwalała na taki zakup. Szkoda, bo poza klubem pojedynkowym uwielbiał poczuć wiatr we włosach, a w szkolnej drużynie całkiem nieźle sprawował się w roli pałkarza.
Powrót do góry Go down


Talia L. Vries
Talia L. Vries

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Wisiorek z wiecznie kwitnącym, pachnącym asfodelusem.
Galeony : 50
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17535-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
https://www.czarodzieje.org/t17559-skrzynka-pocztowa-talii#492366
https://www.czarodzieje.org/t17553-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
"Powrót do przeszłości" QzgSDG8




Gracz




"Powrót do przeszłości" Empty


Pisanie"Powrót do przeszłości" Empty Re: "Powrót do przeszłości"  "Powrót do przeszłości" EmptyCzw 14 Lis 2019 - 14:00;

Nagle uświadomiła sobie, że sytuacja w jakiej się znaleźli była dosyć niecodzienna i nieoczywista. W końcu prawie nigdy nie spędzali ze sobą czasu. Poza wspólnymi treningami w klubie, nie mieli chyba takiej możliwości. A może mieli, ale nie chcieli z niej skorzystać. Rzadko kiedy można było ich zobaczyć razem na szkolnym korytarzu czy na błoniach, w wolnych chwilach. Nie siadali też razem na lekcjach – no, może nie licząc tych pojedynczych razy, które można zliczyć na palcach jednej ręki. Jakby oboje mieli zupełnie odległe życia, które przecinały się w pewnych punktach, by ponownie się rozejść w przeciwnych kierunkach. Proces myślowy panny Vries próbował jej uświadomić, że tak naprawdę niewiele o sobie wiedzą. Dziwne to, być tak ze sobą z jednej strony blisko, a tak daleko. Co on lubi na przykład? Albo czego się boi? Och, do tego to mi się na pewno nie przyzna.
- Planu na wygraną… – powtórzyła, nadal udając jego ton głosu, robiąc przy tym zabawną, nieco naburmuszoną minę. – Zabawne Fleming, że nawet w swoich wyobrażeniach nie dajesz mi szansy! – Nikt chyba nie motywował jej tak bardzo, jak on. Co było dziwne i zupełnie nie leżało w charakterze krukonki. Chociaż z natury bywała ciekawska i ambitna, to jednak jego imię krążyło gdzieś z tyłu jej głowy, gdy siedziała w szkolnej bibliotece, wertując księgi o zaklęciach, wyobrażając sobie jak rozkłada go na łopatki. O tak, widok Leonela rozłożonego na podłodze po rzuconym przez nią zaklęciu, był częstym gościem jej wyobraźni. Podchodziła wtedy do niego i podawała mu rękę, by mógł wstać, nieco upokorzony, ale i zachwycony jej umiejętnościami. Czasem Talia traktowała go jak brata i mimo, że to ona była starsza o rok, to coś w zachowaniu chłopaka sprawiało, że wydawał się od panienki Vries o wiele dojrzalszy. Na tyle, że często zapominała o tej różnicy wieku (albo nawet uznawała go za starszego). Sama dziewczyna w wakacje postanowiła odpocząć. Jedyne nad czym się od czasu do czasu skupiała to latanie po ogrodzie, gdzie ścigała się z ojcem, przerzucając pomiędzy sobą ogrodowe gnomy. Nie robiła tego jednak zbyt często, gdyż wyrzuty sumienia szybko ją napadały i w ogóle nie potrafiła przyjąć do wiadomości, że te gnomy to szkodniki, a ogród jej mamy zdecydowanie nie był dobrym miejscem na ich dom.
- Czytałam o oklumencji, podobno niewielu ma w sobie na tyle siły, by zawładać tą sztuką. Poza tym, ja bym chyba wolała grzebać w czyiś myślach, niż czekać na okazję, by je przed kimś zablokować. – Umiejętność legilimencji wydawała się jej o wiele bardziej przydatna. Chociaż mogło to być podyktowane wrodzoną ciekawością dziewczyny. Czytać tak czyjeś myśli… Ale to musi być piękne. Piękne i straszne! Puściła jego żart mimo uszu, zastanawiając się do czego wykorzystałaby swoją moc, gdyby została legilimentką. Czy podsłuchiwałaby każdego? Czy w ogóle ludzie są świadomi tego, że mają w swoich głowach gościa? Że oprócz świadomości jest tam ktoś jeszcze, ktoś całkowicie obcy? Zdecydowanie musi o tym więcej poczytać! Może nawet odważy się na tyle, by po lekcjach obrony przed czarną magią zapytać o to profesor Bennett. Wróciła myślami do chłopaka, przyglądając mu się badawczo. – Byłbyś dobrym oklumentą. W końcu jesteś taki… zamknięty w sobie. Prawda? - Objęła sama siebie ramionami, jakby chciała podkreślić, że chłopak często buduje wokół siebie barierę. Stawia niewidzialny mur.
Zaraz jednak opuściła ręce wzdłuż ciała i nawiązała do rękawic. Gromoptaki mają to do siebie, że potrafią trzymać wewnątrz siebie niewyobrażalną moc. Dziewczyna pokręciła głową, mrucząc pod nosem, że Leo chyba niewystarczająco uważnie słuchał na zajęciach z opieki nad magicznymi stworzeniami, skoro w ogóle śmie się nad tym głowić i zadawać takie pytania. Oczywiście, że istoty, które są w stanie generować burze, są wytrzymałe. Ich ciało jest jak pojemnik na gromy. Pod ich skórą rozpętują się najprawdziwsze wyładowania atmosferyczne, więc jest ona odporna i trwała jak mało co.
- Moją mocą jest to! – Słysząc pytanie, odstąpiła go na krok, by pokazać mu się w pełnej krasie. Zrobiła pełen obrót, a jej sukienka zawirowała, by ponownie opaść na opaloną skórę. Zaśmiała się zaraz, rzucając, że oprócz dobrych genów i jasnych oczu, prawdopodobnie nic już jej z wili nie zostało przekazane. Wbrew swojemu usposobieniu, Talia była dosyć pewna siebie. Od dziecka powtarzano jej, jak śliczne ma lico. I trudno było się z tym nie zgodzić. Może gdyby czasem wysunęła nos spoza książek i próbowała coś zadziałać, uświadomiłaby sobie, że oprócz dobrego wyglądu, ma też talent do mieszania chłopcom w głowach. Wiedziała jednak, że nie o to pyta chłopak. – Nie umiem snuć wilowych opowieści, które wodzą mężczyzn na stratę. I chyba nie mam tez daru do niszczycielskiego złoszczenia się. – Wzdrygnęła się, gdyż raz widziała swoją babkę podczas ataku złości. Nie przypominała siebie, jakby całe piękno zastąpiła gorycz i skrzywienie. Jej łagodną twarz stała się jakaś obca, brzydka i brutalna w odbiorze. Machnęła szybko ręką, słysząc następne słowa chłopaka.
- Nie ma o czym mówić. Hej, gdzie idzi… - Rzuciła, zauważając, że chłopak przyspieszył, kierując się w stronę jednej z witryn. Dziewczyna podbiegła za nim, po chwili wiedząc już czym tak się ekscytuje. Och, no tak, quidditch. Podniecone szepty zdradzały, że właśnie wpatrują się w mory sen większości zebranych. – No, no. – Gwizdnęła, chociaż nie podzielała zachwytów. W ogóle trudno było jej odczuwać jakieś większe podniecenie związane z rzeczami. Można było powiedzieć, że już od najmłodszych lat była minimalistką i nawet pięknie wypolerowany trzonek od najszybszej miotły na świecie tego nie zmienił. Stanęła trochę z boku, korzystając z okazji, by spojrzeć na swoje kolana. Oba były posiniaczone i pokryte strupkami – ot, pamiątka po lataniu z weekendu. Pewnie gdyby siedziała na Nimbusie, a nie swojej miotle, to zamiast sinych kolan, zostałaby plackiem na ścianie własnego domu, w który przypadkiem wleciała. Pogrzebała po kieszeniach, czując w nich znajomy ciężar.
- Pf, na co Ci dofinansowanie. Mogę Ci się dołożyć osiem kuntów. – Zażartowała, przeglądając zawartość swojej kieszeni. Za taką kwotę można było kupić najwyżej jeden kawałek pergaminu. I to raczej takiego formatu jak na listy, a nie wypracowanie. W otwartej dłoni, oprócz monet, leżały też dwa cukierki. Jest duże prawdopodobieństwo, że kupiła je kiedyś w Magicznych Dowcipach. I na pewno miały jakieś skutki uboczne. Mimo to, wyciągnęła rękę w stronę chłopaka.
- Cukiereczka, kochaneczku? – Tym razem całkiem dobrze udało jej się zabrzmieć jak staruszka pracująca w szkolnym pociągu, która jeździła z wózkiem pełnym smakołyków po przedziałach. Lia uśmiechnęła się, pokazując rząd białych zębów, po czym położyła sobie jeden z karmelków na języku.
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
"Powrót do przeszłości" QzgSDG8




Gracz




"Powrót do przeszłości" Empty


Pisanie"Powrót do przeszłości" Empty Re: "Powrót do przeszłości"  "Powrót do przeszłości" EmptyCzw 14 Lis 2019 - 19:48;

On sam właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiał. Czy poza klubem pojedynkowym rzeczywiście nie za bardzo się widywali? Leonel nie powiedziałby może, że nie jest towarzyski, ale niekiedy rzeczywiście potrzebował trochę więcej czasu dla siebie. Nawet z Nathanielem miewali dłuższe przerwy między kolejnymi spotkaniami na piwo, i być może z tego względu nigdy nie koncentrował się również na intensywności relacji, jaka łączyła go z panną Vries. Z niektórymi swoimi znajomymi, spoza Hogwartu w ogóle rzadko rozmawiał, a mimo wszystko, kiedy już do tego doszło, czuł jak gdyby ostatni kontakt ze sobą mieli wczoraj. Dlatego Talię również uważał za dobrą koleżankę, nawet jeśli zwykle nie wysyłał jej sów, ani nie zapraszał na kawę. Z drugiej strony faktycznie niewiele o niej wiedział. Co lubi, co jej działa na nerwy, jaki jest zapach jej amortencji albo jaką formę przybiera jej bogin? Nigdy o to nie pytał, właściwie nie wiedział dlaczego.
- Gdybym miał dawać za wygraną, nawet w wyobraźni, to nie byłoby sensu, żebym stawał do pojedynku. – Odpowiedział z uśmiechem, rozbawiony jej naburmuszoną miną. Uwielbiał rywalizację, a do każdej walki czy gry podchodził z takim samym nastawieniem. Wypruwał sobie żyły, byleby zwyciężyć, a w najgorszym wypadku stanąć na podium. W końcu taki był właśnie cel tego rodzaju rozrywek, czyż nie? Nie potrafił dlatego zrozumieć ludzi, którzy w ogóle nie przejmowali się swoim wynikiem, ani zasadami. Dla niego coś takiego po prostu mijało się z celem. Przecież można było wtedy najzwyczajniej w świecie usiąść przy piwku i pogadać, rezygnując z gry, która i tak stanowiła tylko nic nie znaczące tło. Na szczęście Talia działała podobnie do niego i jeśli już się za coś brała, również dawała z siebie wszystko. Dzięki temu łączyła ich jakaś nić porozumienia, a i on zapominał o dzielącej ich różnicy wieku. Ale czy traktował ją jak siostrę? Prawdę mówiąc, nigdy aż tak dogłębnie nie analizował ich znajomości.
- Obie umiejętności brzmią niezwykle przydatnie. Myślę, że to zależy, co dokładnie robisz w życiu. Wiesz, dla niektórych bardziej użyteczna będzie legilimencja, a innym możliwość blokowania własnych wspomnień zapewne może uratować życie. – Pozwolił sobie spostrzec, bo wielu czarodziejów skrywało tak mroczne sekrety, że raczej nie byliby sobie nawet w stanie ich zwizualizować. W takich przypadkach oklumencja zdawała się o wiele lepszym rozwiązaniem. Z drugiej jednak legilimencja pozwalała nie tylko zaspokoić ciekawość, ale i rozpoznać ludzkie słabości, wykorzystać kogoś do własnych celów. Obie te sztuki miały więc swoje plusy, ale i obie były piekielnie trudne do opanowania. Czytał o nich wielokrotnie, ale nie spodziewał się tego, że w najbliższym czasie uda mu się nauczyć choćby jakichś totalnych podstaw. Do tego potrzeba było znacznie większego doświadczenia i wielu lat nauki.
- Hmm, może… Uznam to za komplement? – Dodał po dłuższej chwili, próbując pojąć co Talia miała na myśli, mówiąc o tym, że jest zamknięty w sobie. Nie sądził jednak, by miała o to do niego pretensje, więc dość szybko przeszedł nad tym tematem do porządku dziennego.
Nie przemyślał za to zbytnio swoich pytań dotyczących gromoptaków, bo w istocie stworzenia te przechowywały niesamowite pokłady mocy. Chyba był nazbyt przywiązany do smoków i dlatego zupełnie o tym zapomniał. Nie kontynuował już jednak wątku rękawic, skoro panna Vries sama zaoferowała, że sprezentuje mu taką parę. Najwyraźniej nie chciała nic w zamian, a on nie nalegał. W końcu i tak dziewczyna z pewnością wiedziała, że zawsze może na niego liczyć i że gotów jest spełnić dla niej każdą przysługę. Zresztą… nawet nie byłby w stanie nic więcej powiedzieć, bo wtedy dziewczyna zrobiła pełen obrót, a jej sukienka zawirowała tak, że nie sposób było powstrzymać zapędów wyobraźni. Roześmiał się, bo czego by nie powiedzieć, nie była to żadna „moc”, a raczej urok osobisty, którego akurat Talii niewątpliwie nie można było odmówić.
- Z tym drugim to bym polemizował. Nieraz podczas pojedynków naprawdę potrafisz się wkur…zyć. – W ostatniej chwili ugryzł się w język, żeby nie przekląć. Chyba nie wypadało przy takiej damie, i to jeszcze z rodu wilowatych. Nawet jeśli nie odziedziczyła tej genetyki, to i tak nie musiała się niczym przejmować. Był święcie przekonany o tym, że wielu mężczyzn zdołałaby wyprowadzić na manowce wyłącznie dzięki swojej gracji i charakterystycznemu błyskowi w oku. A jednak… tym razem coś innego, poza nią, przykuło jego uwagę na dłużej. I chociaż sam nie był materialistą, tak akurat w tym przypadku można by mówić o swego rodzaju wyjątku. Taki sprzęt chciał mieć przecież każdy, kto tylko grał w jakiejś drużynie quidditcha. Niesamowita prędkość, niespotykana wcześniej zwrotność… Na tej miotle można było w powietrzu czynić cuda. Niestety w parze z jakością szła również zaporowa cena – wszak za nowości płaciło się zawsze ze dwa albo i trzy razy więcej.
- No, no. Razem z moimi dwunastoma możemy maksymalnie skusić się na paczkę krwotoczków z Magicznych Dowcipów Weasley’ów. – Westchnął ciężko, chociaż musiał przyznać, że panna Vries i tak poprawiła mu humor. Dzięki jej optymizmowi nawet nie narzekał już w duchu na to, że nie stać go na nowego Nimbusa. Zresztą, liczyły się umiejętności, a nie lśniący, wypolerowany kij od szczotki, prawda?
- Powiem Ci, że kogoś mi przypominasz. – Zażartował, kiedy usłyszał głos Talii. Cholera, dziewczyna wzniosła się chyba na wyżyny swoich możliwości aktorskich, bo brzmiała DOKŁADNIE tak jak pani z wózkiem, która od lat pracowała w hogwarckim pociągu. Przez jakieś dwie pierwsze klasy zawsze robił u niej ogromne zakupy, ale kiedy trafił na fasolkę o smaku stuletniego jaja, jakoś stracił zaufanie do magicznych smakołyków.
- Nie umrę po tym? – Zapytał więc i tym razem, podejrzliwie spoglądając na karmelki. Jego przyjaciółka wcisnęła jednak jednego z nich pod język i nic takiego się nie wydarzyło, toteż sam postanowił się poczęstować. -  Potrzebujemy jeszcze czegoś, poza miotłą, na którą nas nie stać? Może kilku łajnobomb, żeby obrzucić nauczycieli, za którymi nie przepadamy? – Raczej nie był skory do tego typu żartów, ale miał już naprawdę dosyć tej przydługiej listy zakupów, a przez to siłą rzeczy do głowy wpadały mu głupie pomysły.
Powrót do góry Go down


Talia L. Vries
Talia L. Vries

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Wisiorek z wiecznie kwitnącym, pachnącym asfodelusem.
Galeony : 50
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17535-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
https://www.czarodzieje.org/t17559-skrzynka-pocztowa-talii#492366
https://www.czarodzieje.org/t17553-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
"Powrót do przeszłości" QzgSDG8




Gracz




"Powrót do przeszłości" Empty


Pisanie"Powrót do przeszłości" Empty Re: "Powrót do przeszłości"  "Powrót do przeszłości" EmptyNie 17 Lis 2019 - 22:46;

Nierzadko myślała o przyszłości. O tym, co nieuchronne. W końcu nie młodniała, ba, każdego dnia przybliżała się do zakończenia swojej edukacji w Hogwarcie. Za kilka dni miała rozpocząć swój ostatni rok – razem z tą świadomością przychodził również smutek, jego nieodparta fala. W końcu Hogwart jest jej domem, który wrósł w nią już na zawsze. Jakby się zastanowić, w ciągu ostatnich lat spędzała tam o wiele więcej czasu niż w rodzinnym domu. To w tym drugim potrafiła się czasem gubić, kiedy ten pierwszy znała jak własną kieszeń. Na wspomnienie znajomych murów zrobiło jej się ciepło na sercu, nie mogła też zatrzymać rozmarzonej miny, która pojawiła się na jej twarzy. W takich momentach panna Vries była gdzieś daleko, zupełnie nieobecna i nadaremno do niej mówić – i tak nie słuchała, ba, nie słyszała nawet kierowanych do siebie snów. Mimo, że była już nastolatką, tęskniła jeszcze za rodzicami. Czasem żałowała, że tak rzadko mogą się widywać podczas roku szkolnego, jednak zawsze gdy wracała do domu, nie mijało nawet kilka dni, kiedy pojawiała się tęsknota jeszcze silniejsza. Co jakiś czas spierała się z mamą, która nieco rozczarowana była decyzją dziewczyny, by chyba zrezygnować ze studiów. Talia jednak nie widziała się w normalnym, „dojrzałym” zawodzie. Chciała być artystką! Aktorką! Czarować ludzi swoim głosem, opowieściami, gestami i mimiką. Zabierać ich w odległe krainy za pomocą słów. Pozwalać im doświadczać tego, czego na co dzień doświadczyć by nie mogli. Hilarie widziała jednak swoją córkę na ciepłej posadce, może w Ministerstwie? W końcu świetnie radziła sobie z zaklęciami, a i obrona przed czarną magią bardzo ją interesowała. Jednak gdzie tu finezja, gdzie wrażliwość, gdzie ten pociąg serca. Z radosnym klaśnięciem przyjęła więc komplement, że całkiem nieźle udało jej się przywołać wspomnienie Pani z wózkiem pełnym słodyczy.
Karmelowy posmak miał w sobie coś jeszcze, jakiś ostry wyraz, jakby pieprz? Nie, coś mocniejszego. Co prawda trwało to sekundy, ale w jednej chwili chciała zrobić kilka rzeczy: krzyknąć, by Leonel za nic w świecie nie rozgryzał cukierka, zanieść się kaszlem, pacnąć się w ramię za zjadanie starych cukierków i przeprosić za to, co stanie się za chwilę. Bowiem w tym samym czasie, w którym poczuła drapanie w gardle, przypomniała sobie, że nie jest to zwykły karmelek a Tofik Ognistego Podmuchu, limitowana edycja cukierków na Święto Ognia. Taka, która po otwarciu pudełka krzyczała: „Na własną odpowiedzialność. Tylko na własną odpowiedzialność!”. Merlinie drogi, przecież one w tej kieszeni to ponad rok musiały leżeć.
Co jak co, Talia nie miała czasu ani myśleć, ani tym bardziej mówić, bo z jej gardła wydobył się iście widowiskowy podmuch żywego ognia. Pech chciał, że nawet nie zdążyła się odwrócić, więc na jej drodze bezpośrednio stał niczemu winny Leonel. Mina, którą przybrał sprawiła, że zabolało ją w brzuchu od śmiechu, ale zamiast chichotu z jej uszu i ust wydobył się dym. Drżała jednak, prawie składając się pół ze śmiechu. Próbowała przepraszać, machając nerwowo rękami.
- To nie jest zabawne. Ja tylko… o matko, przepraszam. Kiedy się denerwuję to się śmie… - Zaśmiała się na głos, ale w oczach panny Vries można było zobaczyć troskę zmieszaną z przerażeniem. Bowiem chociaż Leonel nie wyglądał na ofiarę poparzeń, miał twarz całą umazaną sadzą, a jego brwi wydawały się dziwnie… wybrakowane. Jakby część z nich zwęgliła się, spakowała swoje manatki i postanowiła odejść z jego twarzy, rzucając dotychczasową pracę. Najgorzej jednak wyglądały włosy, a raczej to co z nich pozostało. O-o. Nerwowo przestępowała z nogi na nogę, nie wiedząc co począć, ani co powiedzieć, jednocześnie z trudem opanowując nieradosną wesołość. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że gdyby ktoś mrugał naprawdę powoli to mógłby ominąć całe wydarzenie.
- Błagam, nie przeglądaj się w witrynie. Zaraz to naprawię. – Tylko jak? W końcu uczniom nie wolno było czarować poza szkołą, a nawet jeśli mogliby to robić, obawiała się, że zwykłe „finite” nie sprawi, że na głowę Pana Fleminga wrócą niesforne kosmyki.
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
"Powrót do przeszłości" QzgSDG8




Gracz




"Powrót do przeszłości" Empty


Pisanie"Powrót do przeszłości" Empty Re: "Powrót do przeszłości"  "Powrót do przeszłości" EmptyNie 17 Lis 2019 - 23:18;

Trudno powiedzieć czy zrozumiałby targające Talią emocję, zważywszy na fakt, że sam zaczynał dopiero szósty rocznik. Nie myślał jeszcze wcale o tym, że niedługo kończy swoją edukację w Hogwarcie. Zresztą po zaliczeniu wszystkich owutemów zamierzał również rozpocząć w Szkole Magii i Czarodziejstwa studia na kierunku aurorskim. Nie wiedział jeszcze, że jego życie potoczy się zupełnie inaczej i ostatecznie będzie musiał zrezygnować ze swoich ambitnych planów. Nie wiedział, że nigdy nie wyląduje w Ministerstwie Magii, a zamiast tego będzie prowadził własny pub i dokonywał szemranych, przemytniczych transakcji. Z drugiej strony, gdyby nawet potrafił w tamtym momencie przewidywać przyszłość, to czy cokolwiek by zmienił? Pewnie nie, i nawet nie chciałby chyba posiąść takich umiejętności. Zawsze starał się bowiem myśleć o jeden krok naprzód, ale jednocześnie nigdy nie wybiegał aż nadto w przyszłość, koncentrując się wyłącznie na tej najbliższej. Prawdopodobnie z tego względu, że wszystko dokładnie planował, a w przypadku zbyt dalekiego wybiegu nie byłoby to po prostu możliwe.
Ale czy gdyby właśnie teraz rozpoczynał swój ostatni rok również by się rozczulał nad chwilami spędzonymi w murach szkoły? Właściwie nie było to wykluczone. Mimo że starał się nie wracać do przeszłości nie zatracać we wspomnieniach, tak nie zawsze mu to niestety wychodziło. Był sentymentalny i nic na to nie mógł poradzić. Pozostawało mu jeszcze trochę czasu i tylko dlatego o tym nie myślał, ale gdyby to jego czekała ostatnia podróż Hogwart Expressem, najpewniej sam chadzałby z rozmarzoną miną i głową w chmurach, a i trochę żałowałby tego, że nie ujrzy już po raz kolejny charakterystycznej pani z wózkiem przepełnionym słodyczami.
Na dłuższą chwilę zamilknął, smakując karmelka, którym poczęstowała go Talia. Wyczuwał jakąś dziwną nutę, ale nie był pewien co to takiego. Z pewnością coś poza palonym cukrem. Chyba truskawka? Nie, coś jeszcze. Jogurt truskawkowy! Musiał przyznać, że smak nie był wcale najgorszy. Zdecydowanie wolał wszak kwaśne niż słodkie rzeczy. Szkoda tylko, że cukierek wywoływał również magiczne efekty, a jego skóra po chwili pokryła się czerwonymi i białymi ciapkami. Spojrzał na pannę Vries, by sprawdzić czy i ona nabrała kolorytu, ale zamiast tego przyglądał się jej głupkowatej minie, nie wiedząc, co się dzieje. Nim zdał sobie sprawę z powagi sytuacji, z gardła dziewczyny wydobyła się spektakularna fala ognia, a niestety to właśnie on stał na drodze tych płomieni. Nie odczuł jednak gorąca, jego szata też nie płonęła, więc nie do końca rozumiał dlaczego w ogóle Talia go przeprasza i nerwowo macha rękoma. Nawet uśmiechnął się szeroko, kiedy z jej uszu poleciał siwy dym. Nie wiedział jeszcze, że tak naprawdę nie ma z czego się śmiać. Jej mimika i zachowanie podpowiadały mu już jednak, że jest z nim coś nie tak i że nie chodzi tutaj wyłącznie o te kolorowe plamy na skórze. Oczywiście, że jej nie posłuchał i od razu przeszedł bliżej witryny, by się w niej przejrzeć.
- Kurwa. – Tym razem nawet nie próbował się powstrzymywać i przekonywać samego siebie, że nie należy przy damie przeklinać. Przesunął dłonią po swoich włosach, a raczej po tym co z nich zostało, a także po skórze - w miejscu, w którym powinny znajdować się jego brwi. Niestety, albo spłonęły albo skryły się pod grubą warstwą sadzy.
- To dlatego nie przepadam za słodyczami. – Westchnął, wzruszając bezradnie ramionami. Był wściekły, ale nie na swoją przyjaciółkę, bo nie sądził, by zrobiła to celowo. Ich cukierki wywołały zupełnie inny efekt, więc nie mogła się spodziewać tego, że nagle zieje ogniem niczym rasowy Rogogon Węgierski.
- Chodźmy do Pippin’sa. Może ma coś dobrego na szybki porost włosów. – Rzucił stanowczo, co zdecydowanie nie wybrzmiało jak luźna propozycja. Za bardzo lubił swoją czuprynę, by chadzać po ulicy Pokątnej z fragmentami łysiny choćby parę minut dłużej, niżeli było to konieczne. Niewiele myśląc, złapał więc swoją towarzyszkę za rękę i pociągnął ją w kierunku wspomnianego wcześniej sklepu.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

"Powrót do przeszłości" QzgSDG8








"Powrót do przeszłości" Empty


Pisanie"Powrót do przeszłości" Empty Re: "Powrót do przeszłości"  "Powrót do przeszłości" Empty;

Powrót do góry Go down
 

"Powrót do przeszłości"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: "Powrót do przeszłości" QCuY7ok :: 
retrospekcje
-