C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Posiadłość rodziny Cortezów od zawsze pomimo swojego odstraszającego i odpychającego wyglądu, ściągała ku siebie te z odważniejszych dzieci, które chciały pokazać swoim kolegom lub koleżankom, że są na tyle odważni by bawić się w ciemnych zakątkach mrocznego domu. Przez co często korytarze wypełniał śmiech dzieci. Najczęściej oczywiście te należały do dwójki rodzeństwa. Bianki i Aleksandra. Którzy pomimo tego, że nie tracili czasu na bezsensowne zabawy z rówieśnikami nie byli też całkowicie pozbawieni swojego dzieciństwa.
- Siedemnaście, osiemnaście, dziewiętnaście, dwadzieścia...Szukam! - Liczył głośno, powoli, krzycząc na sam koniec chcąc dać znać, że wyrusza na poszukiwania swojej młodszej siostry.
Otoczona dziwną aurą tajemniczości posiadłość rodziny Cortezów, potrafiła u wielu budzić grozę; porośnięte bluszczem mury z czerwonej cegły oraz wysoki żywopłot w odcieniu ciemnej zieleni, na który nawet w słoneczny dzień pada cień sprawiają, że posiadłość znajduje się w ciągłym mroku. Niewiele osób ma odwagę by przekroczyć skrzypiące drzwi wchodząc do wnętrza domu, które mimo nieprzyjemnego, zimnego wyglądu wypełnione było zawsze radosnym śmiechem dzieci. Liczne pomieszczenia, schowki i zakamarki posiadłości stanowiły idealne miejsce do zabawy w chowanego o czym doskonale wiedzieli Bianka i Aleksander. Ciemnowłosa dziewczynka przynajmniej raz dziennie podejmowała próbę namowienia starszego brata na zabawę, w której była wręcz mistrzynią, dzięki czemu ucząc się również rzeczy przydatnych, choć nie do końca metodami, które pochwalali ich rodzice. Echo nioslo głos Aleksandra po pustych korytarzach zmuszając Biankę do morderczego biegu, dziewczynka z niebywałą lekkością przeskakiwała przez dwa stopnie wspinając się na piętro budynku. Doskonale wiedziała w która stronę zmierza, więc kiedy stanęła przed jednymi z drewnianych drzwi z uśmiechem na ustach nacisnęła mosiężną klamkę wpadając do pokoju. Stanęła jak wryta z otwartą buzią widząc przed sobą siedzącą za ciężkim mahoniowym biurkiem postać. - Wujek Larkin? - powiedziała wyraźnie zaskoczona widokiem jegomościa - Już wróciłeś? - kolejne pytanie padło z różowych ust dziewczynki, których wargi przygryzła w zdenerwowaniu. Doskonale wiedziała, że pod nieobecność wujka nie powinna wchodzić do jego pokoju, którego drzwi zawsze pozostawały otwarte, a jednak złamała ten zakaz. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez ciało Bianki, w obawie przed karą skupiła się nieco, kiedy wuj wstał. Już chciała zabrać głos, gdy ten wyłonił się z mroku, na jego twarzy gościł szeroki uśmiechem. Tak się witasz z wujem, niegrzena panno? - zapytał donośnym barytonem biorąc ją na ręce. Wujkuuuu - jęknęła radosnym głosem - Dobrze Cię widzieć, ładnie wyglądasz - odparła dając mu buziaka w policzek, zaś drobną dłonią posmyrała jego przydługi zarost. Spięła się słysząc krzyk brata - Wujku, muszę się schować przed Alekiem, pomożesz? - zapytała, nie czekając długo na relację starszego z rodu. Siedząc ukryta za drzwiami z szablą w dłoni czekała n pojawienie się brata.
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Strasznie uwielbiał tę zabawę i o dziwo wolał rolę szukającego. Może już wtedy wolał czuć się w roli łowcy, a nie zwierzyny. Nie myślał jednak jeszcze w tych kategoriach, nie dostrzegał tych drobnych rzeczy wpajanych mu przez dziadka. I o dziwo miał przeczucie, że zawsze ich obserwowali nawet podczas tak niewinnych zabaw jak te. Nie musiał podglądać, uszy wykonały całą robotę. Słyszał skrzypienie schodów, uderzanie drobnych stópek, które biegły. Na nieszczęście jego zwierzyny. Śpieszący się zawsze zostawiał po sobie ślady, widoczne ślady, które łowca musiał wychwycić. Ruszył więc spokojnie, wpierw wysłuchując, czy uderzenia stóp zdradzą, że siostra uciekła na górę, czy może na dół do piwnicy. Niczego jednak więcej nie usłyszał, ruszył więc obranym wcześniej tropem zatrzymując się przy schodach. I nachylając się przy nich od razu dostrzegł pewien znak. Nacisk stopy jaki kładła Bianka zmuszając się do przeskakiwania schodków zostawiał mocniejszy ślad na zakurzonych schodkach. Posiadłość była ogromna, więc i zakamarków było tutaj bardzo wiele, a więc sprzątanie zajmowało bardzo dużo czasu. A i tak zarobione skrzaty nie zawsze miały czas by posprzątać go na tyle dokładnie. Zerknął jeszcze też na schody prowadzące w dół, ale nie zauważył tam aż tak wyraźnych śladów jak te prowadzące do góry. Ruszył więc ich tropem skradając się niczym kot nasłuchując cały czas. Podchodził do wszystkich drzwi sprawdzając, czy są zamknięte. Te wtedy zostawiał i szedł do kolejnych, jeśli jakieś okazywały się być otwarte, zaglądał tam sprawdzając możliwe kryjówki. I tak od pokoju do pokoju aż dotarł do drzwi od komnaty jego chrzestnego. Ku jego zaskoczeniu klamka poddała się naciskowi i drzwi z cichym skrzypnięciem uchyliły się. - Cześć wujku - rzucił Aleks spoglądając na mężczyznę siedzącego na brzegu topornego biurka z założonymi rękoma na klatce piersiowej. - Tyle razy powtarzałem byście nie wchodzili do mojego pokoju - odpowiedział niby surowym tonem, ale chłopiec wyczuł w wypowiedzi odznaki sympatii. - Wiem, ale sprawdzałem wszystkie drzwi i nie myślałem, że te się otworzą. Szukam Bianki, nie widziałeś jej może? - odpowiedział w obronie i od razu postanowił zmienić temat, aby nie gniewać mężczyzny jeszcze bardziej.
Podobnie, jak Aleks, Bianka uwielbiała bawić się w chowanego, nie dostrzegając w tej prostej zabawnie głębiej ukrytego sensu. Dla dwójki dzieciaków była to jedna z form spędzania wolnego czasu, kiedy wszystko inne wydawało się już zbyt nudne czy też oklepane. Posiadłość Cortezów była ogromna, kilkaset metrów kwadratowych ciągnących się w nieskończoność korytarzy, licznych pokoi, ukrytych za zamkniętymi, drewnianymi drzwiami czy tajemniczych skrytek za starymi meblami lub obrazami. Było tego tak wiele, że dziewczynka wciąż odnajdywała nowe kryjówki, o których jej brat nie miał pojęcia, a dzięki urokowi osobistemu często mogła również korzystać z pomocy domowników. Było to swego rodzaju oszustwo z jej strony, jednak do tej pory, nikt nie skarcił jej za takie zachowanie, wręcz przeciwnie – Bianka często odnosiła wrażenie, że jest ono wręcz aprobowanie. Fakt ten powinien zastanowić rodzeństwo, jednak w ich oczach była to jedynie ogromna frajda, zaś dla rodzicieli stanowiła kolejny etap szkolenia, w czasie którego uczyli się tropić oraz odróżniać prawdziwe ślady od tych fałszywych, ale również chować się tak, by nikt nie był pojęcia o ich obecności. Czarnowłosa dziewczynka, nigdy nie była dobra w szukaniu, tak jak jej starszy brat. On zdążył już poznać pewne zasady, którymi musiał kierować się wprawny łowca, zaś jej w tym samym czasie wpajano reguły odpowiedniego zachowania w towarzystwie, dlatego najczęściej to ona stawała się „ofiarą” w ich zabawie. Tym razem było tak samo, a z pomocą dziewczynce przybył wujek. Spięła mięśnie słysząc jak drzwi, za którymi się skryła otwierając się ze skrzypnięciem, a drewniana „ściana” zbliża się niebezpiecznie w jej kierunku. Wstrzymała oddech, w momencie, gdy usłyszała głos brata, dostrzegła jego cień, kiedy zbliżył się bardziej do biurka wuja. Ten dał czarnowłosej konkretne instrukcje, zacisnęła mocniej palce na metalowej rękojeści małej szabelki, którą dostała. Alek wykonał jeszcze dwa kroki, Bianka z impetem odepchnęła od siebie drzwi, które zamknęły się z trzaskiem. -Jesteś już martwy! – zaśmiała się, przykładając kujący koniec szabelki między łopatki chłopca. -Dobrze wujku? – zapytała patrząc na starszego przedstawiciela rodu, popełniając tym samym błąd, gdyż jej chwyt zelżał, co oczywiście zostało wykorzystane przez jej brata.
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Zaskoczyło go trochę to, że wujek mu nic nie odpowiedział. Uśmiechnął się jedynie lekko i to w chwili gdy podskoczył lekko przestraszony. Nie trwało to dłużej niż dwa uderzenia serca. Huk zamkniętych drzwi i lekkie ukłucie pod łopatką. Po tym usłyszał głos siostry, cieszącej się z tego powodu, że udało jej się go załatwić. Jednakże nacisk ostrza zelżał, przez co napinając mięśnie odwrócił się na pięcie w stronę przeciwległą od naporu ostrza. Tak, że nawet jakby miał je wbite to sam wyszarpnąłby je z rany. Otwartą pierwszą ręką uderzył w bok ostrza szabli, zbijając ją dalej od siebie, drugą ręką łapiąc w miejscu rękojeści miecza. I wykorzystując teraz swoją przewagę wieku, a także siły wymusił pokierowanie ostrza między nich i przyłożył je do szyi dziewczynki. - Przyznaję, że zraniłaś śmiertelnie, bo nawet jeśli przebiłabyś mi serce, to nadal kilka uderzeń mam zanim umrę. Więc Bianka w tym momencie wykrwawimy się oboje. Mamy więc remis. A nawet i dwa do jednego dla mnie. Bo znalazłem Cię - powiedział i zaczął się śmiać. Poluzował chwyt i pomógł siostrze doprowadzić się do ładu zapewne po lekkiej szarpaninie. Larkin wszystkiemu przyglądał się spokojnie z uniesionymi brwiami. - Aleksander ma tutaj rację. - Odezwał się nagle i szybkim ruchem rozdzielił ich stając między dwójką. - Ale koniec, bo jeszcze naprawdę mi się tutaj pozabijacie. A wtedy to mnie zabije wasza matka. - dodał surowym tonem, na koniec wzdrygając się na samą myśl jakby wyglądało to spotkanie z jego siostrą. - Bianka, podczas walki nie możesz się rozpraszać, nawet jeśli ofiara została śmiertelnie zraniona w punk witalny. Zawsze może ostatkami sił chcieć przeprowadzić atak. Tak jak Alek w tej chwili. To jeden z przykładów. Drugi może być jeszcze bardziej zgubny dla nas w takim przypadku. Jeśli ofiara jedynie udawała martwą. Bo niestety może być i tak. Wtedy jeśli się odwrócicie to ona was zabije. Pamiętajcie o tym. Ty Aleksander też. - Dokończył odchodząc od nich by odłożyć broń na jej poprzednie miejsce. - Wiecie jak najlepiej się przed tym uchronić? - zapytał się dwójki odwracając się znów do nich, a kiedy zadał to pytanie w jego oczach zapłonęły złowrogie iskierki. Aleksander otworzył usta chcąc odpowiedzieć. Wujek szybkim ruchem ręki powstrzymał go jednak i wskazał jednym palcem na siostrzenicę. Był pewny, że skoro chłopiec zaserwował jej ten manewr sprzed chwili, to wiedział o co mu chodziło. Zresztą jemu powtarzał to po wielokroć, czy do na poważnie, czy żartobliwie podczas ich szkoleń. No i czarnowłosy chłopak szczerzył się tak głupkowato, że był więcej niż pewny, że domyślił się o co się ich pytał.