Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Morgan A. Davies

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1847
  Liczba postów : 3465
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Morgan A. Davies QzgSDG8




Gracz




Morgan A. Davies Empty


PisanieMorgan A. Davies Empty Morgan A. Davies  Morgan A. Davies EmptySob Lip 20 2019, 07:33;



Morgan A. Davies


Metryka

PERSONALIAMorgan Audrey Imogen Davies
DATA URODZENIA3 II 2003
MIEJSCE URODZENIALiverpool, Anglia
WZROST162
WAGA54
KOLOR OCZUbursztyn
KOLOR WŁOSÓWrudawy blond
WYBRANY WIZERUNEKFelicity Jones
Flavia Sayuri
OBECNIE JEST NA ROKUVI
CZYSTOŚĆ KRWI25%

Historia

28 VII 2014

Jedenastoletnia już Morgan miała spędzić końcówkę wakacji u babci mieszkającej niedaleko miasta New Galloway w Szkocji. Miejsce, do którego docelowo trafiła było, nie licząc rosłej babcinej rezydencji, w dużej mierze odludnym pustkowiem. Choć dziewczynka wielokrotnie widywała babcię już wcześniej, między innymi na rodzinnych spotkaniach w Anglii, były to dopiero jej pierwsze odwiedziny u niej, a jednocześnie również w samej Szkocji w ogóle. Jeżeli jednak ktoś miałby pytać ją o zdanie, zaplanowane dla niej wczasy raczej nie zapowiadały się w oczach młodej Davies na jakkolwiek ciekawe. Bo niby jakie zajęcie miałaby sobie znaleźć na najbliższe dwa tygodnie, dzieląc tyle opustoszałych metrów kwadratowych zaledwie z poniekąd pustelniczo żyjącą i mało rozmowną babcią?

31 VII 2014

Pannie Davies zupełnie nie przeszkadzało, że prawie nie widywała babci w ciągu dnia, nie licząc jedynie posiłków, a ich wspólne wieczory sprowadzały się do pełnych opowieści i popartego wymyślnymi bajkami moralizatorstwa posiedzeń przy kominku. O dziwo, nader mocno polubiła samotność, ciszę oraz czas, który miała tutaj w dużej mierze wyłącznie dla siebie. Dom był ogromny i bardzo leciwy, pełen zagadkowych pomieszczeń, starych obrazów, luster, instrumentów, czy stojaków ze średniowiecznymi zbrojami, bądź orężem. Swoją drogą, przez część mieszkańców tego rejonu Szkocji uznany był podobno za miejsce nawiedzone. Moe kilkukrotnie zresztą złapała się na tym, że wydawało jej się, że któryś z elementów wyposażenia domu zaskrzypiał, poruszył się, czy też wydał z siebie jakiś dźwięk. Wiedziała jednak, że to po prostu wyobraźnia płatała jej figle, zatem nie miała się czym przejmować i natychmiast po takich incydentach wracała do swoich aktywności - a zwykle jednej, ponieważ na tym wyjeździe najczęściej poświęcała się swemu nowo odkrytemu, ulubionemu zajęciu, czyli tworzeniu szczegółowej mapy zamieszkiwanej tymczasowo rezydencji. Pomimo, że sama nie miała pojęcia, skąd wzięła się u niej ochota na to, już przy pierwszej próbie przekonała się, że miała do tego predyspozycje i całkiem przyzwoicie jej to wychodziło już od pierwszych popełnionych ołówkiem linii. Zupełnie, jakby ten dom obudził w niej jakiś wewnętrzny talent, a jednocześnie ciekawość, by próbować swoich sił w jego kierunku. Inspirowanie i pobudzanie wyobraźni to chyba w ogóle była jakaś unikalna i silnie zarysowana cecha tego dworku.

5 VIII 2014

Mapa była niemalże ukończona, nawet pomimo tego, że w weekend zupełnie nie miała czasu na wycieczki w obrębie domu ani rysowanie, głównie ze względu na drobne podróże do miasta na zakupy, czy też doświadczanie okolicznych atrakcji, jak jazda konno albo zwiedzanie mniej lub bardziej zrujnowanych zamków południowo-zachodniej Szkocji. Aktualnie nic nie było dla dziewczynki większym priorytetem od samego kartograficznego dzieła, co wyraźnie przekładało się na efekty oraz tempo postępów jej pracy. Cały parter i pierwsze piętro posiadały już swoje odpowiedniki w wersji papierowej wraz z notatkami odnośnie każdego z pomieszczeń oraz ciekawych elementów, które się w nich zawierały. Przypisy bywały infantylne, a uproszczone rysunki stojaków z pancerzami przypominały bardziej uzbrojonych w halabardy i okrągłe tarcze stickmanów, ale samo przeniesienie powierzchni w odpowiedniej skali, czy też chociażby prowadzenie linii wyglądały na wyjątkowo profesjonalne i wiernie odwzorowane, szczególnie biorąc pod uwagę, że autorką była zaledwie jedenastolatka, która właściwie przez przypadek spróbowała po raz pierwszy swoich sił w 'mapotwórstwie'. Moe wiedziała jednak, że nadal pozostawał jej jeszcze jeden istotny, brakujący element do poznania i rozrysowania - piwnica. Do której miała odgórnie zakomunikowany zakaz wstępu.

6 VIII 2014

Nadszedł późny wieczór, godziny dawno po kolacji i rzekomym udaniu się do łóżka. Morgan po cichu narzuciła na ramiona szlafrok i uchyliła drzwi swojego pokoju. Do jej uszu niemal natychmiast dotarły dźwięki mówienia do siebie, czy też bardziej czyjegoś szemrania pod nosem, były jednak na tyle odległe, że nie miała żadnych obaw przed wyjściem na korytarz. Przecież wiedza czekała na poznanie, a mapa nadal nie była ukończona, więc nie było miejsca na strach, czy wątpliwości. Swe kroki skierowała w stronę schodów na parter i pospiesznie pokonała dzielącą ją od nich odległość korytarza, jednak już przy postawieniu stopy na pierwszym ze stopni w dół, całkowicie zdębiała. Tuż przed nią, prosto ze ściany, wyłoniła się bowiem półprzezroczysta postać. Z pewnością nie ubrana współcześnie, z pewnością nie będąca żywym człowiekiem, z pewnością daleka od istoty chociażby materialnej. Moe zamknęła oczy i wrzasnęła, nadal  w histerii nie będąc w stanie kontrolowanie poruszyć własnym ciałem. Gdy bojaźliwie rozchyliła powieki jednego oka, ujrzała tę samą postać, jednak już nie unoszącą się w powietrzu, a znajdującą się w wiszącym nad schodami obrazie przedstawiającym zamek Kenmure u schyłku XVII wieku. Co więcej, zjawa została najwidoczniej niefortunnie zamknięta w owym malowidle, ponieważ odziany w zbroję duch-arystokrata rozpaczliwie walił pięściami w szklaną oprawę.
- Biedny William. Ale nie martw się, jutro wieczorem Cię stamtąd wyciągnę. Ważniejsze, że moja wnuczka nareszcie stała się czarownicą. - głos babci, a wraz z nim również sama babcia, pojawiły się kompletnie znikąd. Co więcej, starsza kobieta wyglądała na zadowoloną zastaną sytuacją, a jej chrapliwy, podniesiony głos ewidentnie wskazywał na swoistą ulgę. Nie zdradzał natomiast jakichkolwiek symptomów przejęcia się paraliżem Moe i zdezorientowanym wyrazem jej twarzy.
- No, co tak sterczysz, moja droga? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. A przecież chciałaś zajrzeć do piwnicy, czyż nie? - zwróciła się wreszcie do nastolatki, nadal jednak nie decydując się na wspaniałomyślny gest posłania ku niej choćby przelotnego spojrzenia. Zamiast tego, zaskakująco rześko, jak na tę porę dnia i wyjątkowo dziarsko, jak na swój wiek, ruszyła na dół. Przed drzwiami do 'piwnicy', ku kolejnemu potężnemu zaskoczeniu panny Davies, wyjęła różdżkę. Zbliżyła ją do zamka, a drzwi się zdematerializowały, ukazując jedynie kolejne przepastne pomieszczenie zamiast domniemanych schodów prowadzących pod ziemię.
- Zapraszam. Tylko nie potłucz mi kociołków. Ha, teraz to dopiero będę Ci mogła opowiadać!

15 VIII 2014

Do matczynej księgarni, Moe dotarła już po zamknięciu. Taki jednak był plan, więc bez wahania pchnęła drzwi wejściowe lokalu i minęła próg. Spodziewała się, że mama będzie czekała za ladą, ale najwidoczniej coś zatrzymało ją pośród półek. Dziewczynka zaczęła się zatem rozglądać z zaintrygowaniem, bo to miejsce nijak nie przypominało innych, w których sprzedawano nowe książki. 'Zakładka' bardziej bowiem przywodziła na myśl skojarzenia ze starodawną biblioteką, zwłaszcza z jej wyjątkowo wysokimi regałami, z których, po większość zawartości, należało sięgać przy pomocy drabiny. Po wykonaniu kilku kroków wgłąb rzędów półek, na jednej z takich drabin, Morgan zastała matkę. Zapatrzoną w podłużne, bardzo zakurzone pudełko. Gdy jednak Eileen zorientowała się, że jest obserwowana, natychmiast przeniosła wzrok na córkę i uśmiechnęła się, pomimo wyraźnego zmieszania. Odłożyła drewniany pojemnik na jego miejsce i sięgnęła do tylnej kieszeni spodni po różdżkę, by następnie wyszeptać jakieś zaklęcie. Traf chciał, że swój manewr magicznym orężem wykonała nieco zbyt gwałtownie, bo podczas zamachu, łokciem zrzuciła wspomnianą wcześniej kasetkę, która ze sporym impetem gruchnęła na posadzkę, otwierając się i uwalniając swoją zawartość - kolejną różdżkę, która z kolei poturlała się aż pod nogi młodej panny Davies.
- Tracę wprawę... Moe, rozejrzyj się. A potem poszukamy Ci różdżki. - pierwsze zdanie, Eileen powiedziała raczej do siebie, komentując swoje gapiostwo i niefrasobliwość. W reakcji na kolejne, jej córka uniosła wzrok znad leżącego przy jej butach, magicznego kawałka drewna i oniemiała. Część regałów z książkami miało nagle kompletnie inną zawartość - albo były na nich kolejne różdżkowe skrzyneczki, albo, w pozostałych przypadkach, literatura o diametralnie odmienionym obliczu, z ewidentnie magicznymi tytułami w miejsce dotychczasowych mugolskich treści. Nastolatka zamrugała, odrywając się na moment od oczarowania efektami zdjęcia ochronnych zaklęć i schyliła się po różdżkę. W momencie chwycenia jej, ta wystrzeliła z siebie coś na wzór fajerwerków - takich, które poszybowały w stronę uszkodzonego 'etui' trzymanego patyka i przy zetknięciu z nim wywołały efektowną eksplozję, jednocześnie niszcząc je doszczętnie. Jakby w reakcji na swój tryumf, różdżka zaczęła płonąć na czubku, ukazując efekt zimnych ogni.
- Najzabawniejsze jest to, że Twoja babcia zostawiła mi tę różdżkę dla Ciebie już lata temu. Ale przynajmniej poszukiwania mamy z głowy. - mama wyłoniła się nagle zza ramienia młodej czarownicy, czujnie obserwując magiczną, świerkową wić w dłoni córki. Jej wyraz twarzy był nie do rozgryzienia. Choć z pewnością była pod wrażeniem. Tylko czyim?

Aparycja / Charakter

25 VIII 2018

Tego dnia, Moe tuż po obiedzie udała się do swojego pokoju, aby pospiesznie się przebrać i wyekwipować w niezbędne dla kibicki przybory. Jej ubiór, choć tym razem przeznaczony na specjalną okazję, dla czarodziejów właściwie nie odbiegałby od jednego pojęcia - był, jak zwykle, bardzo mugolski. Dziewczyna czuła dużą sympatię do luźnych cardiganów, ciepłych sweterków, czy funkcjonalnych bluz z kapturem i kieszeniami. Na nogach niemal zawsze miała obcisłe spodnie, przeważnie czarne. W ciepłe dni, do uszczęśliwienia jej pojęcia wygody i estetyki wystarczyły jeansowe szorty i biały t-shirt z jakimś popkulturowym elementem. Jeżeli chodzi o buty, w miarę możliwości preferowała trampki i tenisówki. No i pozostawał jeszcze jeden szczegół - niemalże nie rozstawała się ze swoim skórzanym plecakiem, zawierającym wszelkie codzienne niezbędności. Choć, akurat na czas meczu, miała zamiar zrezygnować z jego towarzystwa. Była sobota, ostatni weekend przed wyjazdem do Hogwartu, jak i jeden z niewielu dni w całym piłkarskim sezonie, gdy mogła śledzić na żywo, jak i we właściwie jakikolwiek inny sposób, poczynania swojego zespołu. Liverpool FC podejmował u siebie Brighton & Hove Albion w trzeciej kolejce rozgrywek Premier League, a zatem mówiliśmy tutaj o najwyższym szczeblu krajowych rozgrywek futbolowych. W których zresztą Liverpool, od dobrych kilku dekad, był każdorazowo jednym z pretendentów do tytułu mistrza. W każdym przypadku jednak, przynajmniej za jej czasów, niestety z mizernym ostatecznie skutkiem. Od początku aktualnego sezonu nastroje rysowały się jednak bardzo pozytywnie, a oczekiwania wobec gry, postępów i wyników drużyny zdążyły już urosnąć po dwóch pierwszych kolejkach zakończonych pewnymi zwycięstwami.
Po założeniu na siebie klubowej koszulki z numerem 66, stanęła przed lustrem. Z uśmiechem spojrzała na własne odbicie, wpatrując się przede wszystkim w przydymioną zieleń swoich tęczówek. Trochę ją naszło na refleksje, nawet pomimo kurczących się zasobów czasu, jaki pozostawał jej do udania się na stadion. Doskonale zdawała sobie sprawę, że najpewniej zawsze będzie na dobre rozdarta między dwoma światami - żaden quidditchowy zespół nie trafiał w jej serce tak, jak zabarwiony w czerwień klub piłkarski z jej rodzinnego miasta. Jednocześnie żadna siła nie byłaby zdolna zmusić jej do zrezygnowania z uczestniczenia w poznanym raz magicznym świecie. Od magii miała mamę, babcię i całą szkolną społeczność, a do tego niemalże całe ostatnie cztery lata życia udowodniło jej, że właśnie tam było jej miejsce. Natomiast ojciec młodej wiedźmy pozostawał nie mającym o niczym pojęcia mugolem. Choć dla Moe raczej nie-magiem, gdyż wolała to, mniej obelżywe, w jej opinii, określenie. Ona sama zresztą doskonale potrafiła się postawić w jego sytuacji - w końcu przez jedenaście lat żyła w dokładnie takich realiach, jak ojciec. Nie wiedząc o zdolnościach mamy ani całym czarodziejskim świecie. Późniejsze poznanie magii nijak jednak nie przekreślało dotychczasowej świetnej relacji córki z ojcem. Wspólne zainteresowania nadal mocno ich łączyły, a sięgające wielu lat wcześniej wprowadzenie do kibicowskiej społeczności i zarażenie Moe duchem futbolu sprawiało, że również w tych realiach nastolatka była już poważnie i nieodzownie zakorzeniona. Tak, Moe była na dobre członkinią czerwonej części Merseyside. Świadczyła o tym zresztą również jej piłkarska przeszłość - w dzieciństwie była zawodniczką juniorek Liverpool Ladies FC (dziś Liverpool FC Women), aż do momentu przechrzczenia się na czarownicę, a później również miotlarkę. Bez sportu i otaczającej go, jednoczącej ludzi atmosfery, niezależnie od poziomu umagicznienia życia, nie wyobrażała sobie bowiem zdrowego funkcjonowania, dlatego też zmiana dyscypliny, z jednoczesnym zachowaniem dotychczasowych dawek aktywności sportowej, było nieodzownym i naturalnym krokiem w jej życiu. No i pozostawał jeszcze geocaching, którym od lat wspólnie parali się z ojcem przynajmniej przez jakąś część każdego z rodzinnych weekendów. Owszem, ostatnimi czasy niewiele z nich spędzali razem nawet w skali roku, ale to i tak już dawno stało się dla nich nieodłączną tradycją. Można było również podejrzewać, że właśnie to zespołowe błąkanie się po różnych miejscach wraz z jednoczesnym posiłkowaniem się mapą i otrzymanymi wskazówkami w poszukiwaniu skrytek wpłynęło później w jakimś stopniu na fakt odkrycia przez wiedźmę swojej kartograficznej pasji.
- Morgan! - przemyślenia dziewczyny przerwał krzyk dochodzący z dołu, ewidentnie zniecierpliwiony i pospieszający ją w przygotowaniach. Na szczęście zbieranie się do wyjścia miała już niemalże całkowicie za sobą - zostało jedynie wyjęcie szalika z szuflady. Ostatni raz obejrzała się w rozciągającym się przez większość jej pokoju zwierciadle. Ze srebrnej tafli szkła przypatrywała się jej niewysoka, szczupła brunetka, której znakiem rozpoznawczym było ciekawskie, odrobinę nieodpowiedzialne i niekiedy nieco brawurowe w swej dociekliwości spojrzenie. W dużej mierze odpowiadało ono jej charakterowi - ciągoty w stronę odkrywania tajemnic i zagadek były integralną częścią jej tożsamości. Zupełnie, jak całkiem spory dystans do siebie, nieco bezczelne i ironiczne poczucie humoru oraz kpiarske i w miarę możliwości beztroskie przyjmowanie licznie napotykanych przez nią życiowych przypadków. Dosyć charakterystyczną dla niej cechą stał się również brak zdziwienia wobec jakichkolwiek wydarzeń, wieści, czy odkryć, ponieważ po szoku, jakim było poznanie czarodziejskiego świata, bez przerwy spodziewała się kolejnych odmieniających światopogląd nowinek. Nie przestaje jej natomiast przerażać jedna, jedyna rzecz - nieludzkie traktowanie przez ludzi jakichkolwiek żywych istot, co regularnie zdarza jej się obserwować zarówno w kręgach niemagicznych, jak i w czarodziejskiej społeczności. Najwidoczniej chciwość, okrucieństwo i nienawiść, charakteryzujące zwłaszcza krótkowzroczne dążenie do potęgi i władzy, pozostają nadal uniwersalnymi wartościami, zuchwale wyniszczającymi dorobek cywilizacji.

Rodzina

◆ Eileen Wright - matka, czarownica, rocznik '74, właścicielka jednej z liverpoolskich księgarni. Jej interes wyróżnia się tym, że dla czarodziejów może stać się sklepem z różdżkami sprowadzanymi głównie od Ollivanderów. W wolnym czasie kolekcjonuje buty, jeździ konno i prowadzi recenzenckiego bloga.
◆ Oscar Davies - ojciec, mugol, rocznik '76, wielki fan futbolu, hobbystycznie geocacher i 'droniarz'. Zawodowo project manager w firmie informatycznej. Posiada zerową wiedzę na temat świata magicznego i społeczności czarodziejów.
◆ Carmen Wright - babcia, wyjątkowo ekscentryczna, narcystyczna, nieprzystępna i szalenie potężna wiedźma, samotnie zamieszkała w pięknej, 'nawiedzonej' posiadłości w południowej Szkocji. Dawniej miała w zwyczaju opowiadać wnuczce o swojej karierze nauczycielki eliksirów w Hogwarcie. Niekiedy wspominała również o wykładaniu zielarstwa. Albo o swojej roli ścigającej w Wędrowcach z Wigtown. Tylko ile z tych historii miało finalnie jakiś związek z prawdą?

Ciekawostki

❖ Tworzy mapę szkoły wraz z trudno dostępnymi, zapomnianymi, czy zakazanymi pomieszczeniami i terenami zielonymi,
❖ Raczej stroni od używania różdżki, ponieważ zwykle ma ona inną wizję, niż Moe, przez co, w efekcie, często dochodzi między nimi do różnego rodzaju groteskowych spięć,
❖ Pragnie zostać animagiem jeszcze w szkole, między innymi po to, aby uzyskać dostęp do większej ilości niedostępnych zwykle lokacji, choć tym samym chciałaby sama sobie coś udowodnić,
❖ Wszędzie zabiera się ze swoim skórzanym plecakiem,
❖ Swoją dorosłą karierę łączy od lat przede wszystkim ze sportem,
❖ Kocha zwierzęta, niezależnie od tego, czy są pochodzenia magicznego, czy to zwykłe gąsieniczki,
❖ Ma w Hogwarcie dwa zwierzaki - kotkę i sowę. W Liverpoolu czekają kolejne dwa koty i pies.


Ostatnio zmieniony przez Morgan A. Davies dnia Pon Lut 15 2021, 00:51, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry Go down


Dorien E. A. Dear
Dorien E. A. Dear

Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183
C. szczególne : Złota obrączka
Galeony : 2586
  Liczba postów : 1285
https://www.czarodzieje.org/t14237-d-e-a-dear
https://www.czarodzieje.org/t14509-lumiere
https://www.czarodzieje.org/t14386-skrzynia-umarlaka#380806
Morgan A. Davies QzgSDG8




Gracz




Morgan A. Davies Empty


PisanieMorgan A. Davies Empty Re: Morgan A. Davies  Morgan A. Davies EmptySob Lip 20 2019, 21:07;



GRYFFINDOR!

Witamy Cię na Czarodziejach! Twoja karta zostaje zaakceptowana, dostajesz więc uprawnienia do gry. Poniżej znajdziesz przydatne w dalszych krokach na forum linki, z którymi warto abyś się zapoznał!



stwórz pocztę
załóż relacje
zacznij grę




Życzymy

miłej gry!

Jest spora różnica wieku pomiędzy Morgan a panną, która została wybrana na wizerunek. Nie wymagam zmiany, ale pamiętaj o tym przy dobieraniu avatarów.
Powrót do góry Go down
 

Morgan A. Davies

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Morgan A. Davies QCuY7ok :: 
karty postaci
 :: 
karty uczniów i studentow
-