Uśmiechnęłam się. Prawdę mówiąc, żartowałam z tą litością i wątpiłam, żeby dla Nate'a miało być to jakieś szczególne poświęcenie. Doceniałam jednak to szybkie wytłumaczenie i fakt, że mogłam na niego liczyć. Ostatnimi czasy nie miałam tego poczucia zbyt często. Z propozycji skorzystać oczywiście zamierzałam, bo dlaczego by nie? Wszystko, co mogło w jakimś stopniu poprawić mi teraz humor, było warte wypróbowania. Zdaniem Willa powinnam skoncentrować się tylko na tych nudnych, praktycznych zajęciach, żeby przygotować się do nowego stylu życia, ale przecież prędzej czy później można było zwariować w takim układzie. - W takim razie brzmi bardzo kusząco - ja również nie żartowałam i zdecydowanie dało się to wyczytać z tonu mojego głosu. - O, to i tak więcej niż ja - skomentowałaM jego uwagę dotyczącą zasad, które rzekomo nawet miał. Właściwie, po co było się ograniczać? Chociaż faktem, faktem, trudno mi było sobie wyobrazić Nathaniela z innym facetem. To byłaby ciekawa wizja, ale zupełnie oderwana od rzeczywistości. Rozbawił mnie delikatnie wyczuwalny niepokój w jego głosie. Czyżby nie przemyślał swojej sytuacji tak do końca? Kobiety były różne, jedne bardziej ugodowe, drugie mniej. Nie wszystkie dało się tak łatwo uciszyć i chociaż Nate miał niewątpliwy dar przekonywania, to nigdy nie wiedział, na jakiego przeciwnika trafi. Zwłaszcza, że dziewczyny z bogatych rodzin bywały różne - niektóre uległe i poukładane, niektóre pyskate i roszczeniowe, jeszcze inne wiecznie zbuntowane, lub, co gorsza - dziwne mieszanki tych wszystkich typów. Mogły robić awantury, wywołać skandal, albo stawać na rzęsach, żeby do niczego takiego nie doszło. Każda, której choć trochę zależało na dobrej opinii, musiałaby mieć go bez przerwy na oku. - Wszystko. Kobieca wyobraźnie nie zna granic. No ale kto wie, życzę ugodowej wybranki - choć w tym kontekście wybranka to chyba nie było najtrafniejsze określenie. Nie wiedziałam co mogę poradzić na gniew rodziców. Obiecałam Franklinowi, że go nie wydam, więc pierwsza opcja odpadała. Wiedziałam, że moja rodzina nie zaakceptuje dziecka nieznanego pochodzenia. Nie uwierzą mi, jeśli powiem, że ojciec jest czystokrwisty i nie mogę zdradzić jego tożsamości. Uznają, że po prostu przespałam się z byle kim, kto wie, może jakimś mugolakiem? Właściwie, taki scenariusz byłby prawdopodobny w moim przypadku i tylko szczęście sprawiło, że padło akurat na kogoś z ważnego rodu. To mógł być ktokolwiek, nie byłam w tej kwestii wybredna. - Nie mam wyboru. Ostatecznie rzucę studia - stwierdziłam, bo nawet te opcję brałam już pod uwagę. Co jeśli nie poradzę sobie z pracą, nauką i dzieckiem na głowie? Musiałam brać takie rozwiązanie pod uwagę, chociaż naprawdę nie chciałam tracić w ten sposób całej młodości. Wiedziałam, że to byłby już nieodwołalny znak, że to koniec. Wtuliłam się w niego bez wahania, kiedy tylko otoczył mnie ramieniem. Brakowało mi bliskości, w każdym sensie. Normalnie przy każdej możliwej okazji lepiłam się do Ezry, ale teraz nie było to już takie proste. - Merlinie, to już jest tak źle? Mam pracować u swojego byłego? Zaraz zacznę walić w to dno, serio - powiedziałam odrobinę rozbawiona, ale fakt, faktem, perspektywa była dość niepojęta. - Dzięki, jak już otworzycie, to pewnie się zgłoszę. Tylko nie wiem co na to Fleming - zauważyłam, szczerze wątpiąc, żeby przyjaciel Nate'a miał podejść do tego entuzjastycznie. |