Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Podniebna restauracja

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 2 1, 2  Next
AutorWiadomość


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyWto 09 Lip 2019, 12:42;


Podniebna restauracja


Także ludzie codziennie obcujący z trudem życia na pustyni tęsknią za odrobiną luksusu. Odpowiedzią na te potrzeby jest wystawna knajpa, ulokowana wśród koron najwyższych drzew oazy; z tego miejsca rozpościerają się widoki niemal na cały dobytek ludu Eneji. Do dyspozycji gości są klasyczne stoły, idealne na romantyczną kolację, sprężyste hamaki plecione ze sznurów, jak i miękkie materace, otoczone zasłonami, które nie przepuszczą ani jednego wścibskiego spojrzenia. I mylić będzie się ten, kto uzna, że wspaniały klimat jest rekompensatą za niewyszukane jedzenie. Pracujący tu kucharze doskonale radzą sobie z nieco uboższą gamą produktów, oferując dania iście niebiańskie!


Dania główne:

Improwizowany tajine  - ponoć nie istnieje uniwersalny przepis na to danie; wszystko zależy od tego, które produkty akurat nawiną się kucharzowi pod rękę. Jedyną stałą jest odrobina wywaru zaciemniającego umysł, który wywołuje w jedzącym skłonność do porywczych i lekkomyślnych zachowań.
Knafè bl Jibn - Cienkie prażone spaghetti z syropem cukrowym i twarogiem. Zabarwiane eliksirem tęczowym; choć jego ilość nie wpływa na postrzeganie świata, to zdecydowanie sprawia, że skromna potrawa robi wrażenie nawet na bogatym stole.
Mansaf - tradycyjne danie ludu Eneji przyrządzane z mięsa dumbadera gotowanego w wywarze sfermentowanego, suszonego jogurtu. Czasem dodaje się do niego waleriany, powodującej senność lub kłopoty z pamięcią. Podaje się je na wielkich tacach wyłożonych również warstwą chleba i ryżu. Idealne danie przed południową drzemką.
Merlin bayildi - faszerowane podsmażaną cebulą i duszonymi pomidorami bakłażany, doprawione gałką muszkatołową, czosnkiem, suszonymi pędami wnykopieńków i skropione odrobiną wyciągu z jałowca. Nawet mała ilość jest ogromnie sycąca.
Pustynne sidła - sałatka, której jednym z ważniejszych składników są pnącza Shida. Mówi się, że swój wyjątkowy smak zawdzięcza krwi - im więcej krzak za życia zdołał jej wysączyć, tym lepszy jest na talerzu. Polecana po dużym wysiłku fizycznym, gdyż gałązki Shida posiadają wiele wartości odżywczych i szybko dodają energii.
Zupa Kościana - zupa na bazie kości pozostałych podczas przygotowywania innych posiłków. Bardzo smakowita, aromatyczna, z esencją z dyptamu, leczy niestrawności.

Desery:
Baklawa- Orientalny deser z ciasta filo przełożonego słodkimi warstwami orzechów i suszonych owoców z syropem miodowym. Ciasto jest klejące i chrupiące z wierzchu. Specjalnym regionalnym składnikiem są suszone kawałki owocu soet, które sprawiają, że każdy przeżywa smak deseru na swój sposób.
Dietetyczne Makrout - chrupiące ciastka z semoliny smażone w głębokim tłuszczu i nadziewane pastą z figi abisyńskiej. Są tak proste w przygotowaniu, że wykonuje się je na zamówienie, by na stoły trafiały wciąż ciepłe w środku. Jedna z ulubionych przekąsek na diecie - mimo sporej zawartości tłuszczu, prawie wcale nie mają kalorii.
Mrożące Rachatłukum - rodzaj słodkiej galaretki wytwarzanej z soków owocowych i wody różanej, podobno zagęszczanych śluzem kumkumbatii. Podawane w postaci kostek oprószonych cukrem pudrem, które - dzięki kapce eliksiru chroniącego przed ogniem - cudownie ochładzają nawet w najbardziej upalne dni.

Napoje:
Przewrotne koktajle - przygotowywane na bazie mleka dumbaderów, skąd bierze się ich kwaśny posmak. Szybko gaszą pragnienie i doskonale smakują, przez co łatwo zapomnieć, że już jeden zbyt szybko wypity koktajl może wywołać efekty przypominające upojenie alkoholowe.
Qahwa sada - tradycyjna kawa ludu Eneji, bardzo mocny, gorzki napój podawany z dużą ilością kardamonu. Rozbudzi każdego nawet po ciężkostrawnym posiłku!
Woda goździkowa - rodzaj wody mineralnej z dodatkiem olejku goździkowego o działaniu rozkurczowym.
Ziołowa herbata - słodki i orzeźwiający napar z mieszanki natki pietruszki, kolendry, mięty, estragonu oraz lokalnych ziół. Jego zadaniem jest oczyścić kubki smakowe przed biesiadą oraz zaostrzyć apetyt. Każdy gość po wejściu do restauracji otrzymuje filiżankę do degustacji.



Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyCzw 01 Sie 2019, 19:44;

Przez tę godzinę udało mu się doprowadzić do porządku. Przebrał się, obmył, napił, a nawet przelotnie coś przekąsił. Upierdliwa melodia świergotników na zawsze opuściła jego myśli, dzięki czemu nie musiał cierpieć jej efektów. Miał na sobie świeżą, pozbawioną piasku i potu przewiewną koszulę, a do tego zwyczajne spodnie kończące się nad kolanami. Potrzebował tej godziny na wyciszenie się i złapanie oddechu. Nie nawiązywał z nikim rozmowy, sunął w kierunku restauracji czując potrzebę porządnego najedzenia się. Wysłał do Leonela lewitujące origami, na którym zapisał jedno zdanie:
Spotkajmy się w podniebnej restauracji za jakieś dwadzieścia minut. Fin.

Udał się też w tamtą stronę. Wspinając się po schodach coraz to wyżej i wyżej karmił oczy widokami. Musiał przyznać, że zapierały dech w piersiach, a wioska, jak na tak ubogie i zatłoczone miejsce jest wyjątkowo barwna. Schodki skrzypiały pod jego obuwiem, kiedy wspiął się na szczyt. Ciemnoskóra kelnerka zjawiła się znikąd i od razu zaprowadziła go do jednego ze stolików - trafił mu się dwuosobowy przy samej granicy gałęzi, skąd miał fantastyczny widok na całe obozowisko. Oparł jedną rękę o kark i zawiesił wzrok w leniwie spadającym słońcu. Nie grzało już tak bezlitośnie, a i siedział w zacienionym miejscu. To dobre miejsce by pogadać z Leo na temat tego, co się wydarzyło półtorej godziny temu. Mimo zmęczenia fizycznego, psychicznie był jeszcze zdolny na rozmowę i prowadzenie dialogu. Wystarczyło docenić zacisze własnych myśli, wyjątkowo spokojnych po ataku świergotników. Przesunął dłonią po policzku, gdzie jeszcze niedawno tkwił ślad po ich krwiożerczych dziobach. Porzucił fantazję powrotu w ich zakątek w celach iście morderczych. Leo miał rację - nie warto, nie ma sensu, nie jest w pełni sił na walkę z małymi acz licznymi ptasimi stworami. Sięgnął po menu i w oczekiwaniu na kolegę zapoznał się z treścią. Postanowił za kilka minut zamówić sałatkę zwaną "Pustynnymi sidłami" i sycące bakłażany "Merlin bayildi" jakkolwiek się to wymawia. Nie mógł się oprzeć tutejszej kawie, Qahwa sada nie brzmiała podejrzanie. Stragan ze zdziadziałym staruszkiem omijał szerokim łukiem. Nie przepadał za magiczną ingerencją w emocje, a co za tym idzie trzymał się stamtąd z daleka nim ktokolwiek postanowił go tam zaciągnąć.
Wyprostował nogi pod stołem, oparł się o krzesło i wyczarował na dłoni niebieski płomyk, którym zaczął się bawić bacząc, by nie dotknął żadnego materiału. Przesuwał go między palcami, popychał delikatnie na wierzch dłoni, do nadgarstka i z powrotem do wnętrza. Wpatrywał się w niebieską, narwaną toń i czekał.
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyCzw 01 Sie 2019, 20:11;

Leonel również spożytkował tę godzinę na doprowadzenie się do porządku. Niestety spacer nad jezioro, kąpiel i znalezienie pasujących do siebie ubrań zajęły mu zbyt wiele czasu, a przez to nie zdążył wrzucić niczego na ząb. Czuł, jakby jego żołądek miał strawić sam siebie, a przez to miał już przekładać spotkanie z Finnem, kiedy nagle ujrzał lewitujące origami. Złapał je i rozwinął, odczytując wiadomość od młodego Puchona. Musiał przyznać, że chłopak przyjął całkiem kreatywny sposób na przekazanie treści. Wybrał też dobre miejsce. Skoro bowiem mieli iść do restauracji, Fleming nie musiał martwić się o strawę. Co prawda nie miał zielonego pojęcia o tutejszych hitach kulinarnych, ale z drugiej strony pomyślał, że chętnie spróbuje czegoś nowego. O ile to coś nowego nie zostanie doprawione jakimś dziwnym, magicznym specyfikiem, tak jak w przypadku jego drinka w barze Peke Yake. Tym razem stwierdził, że zapyta o dokładny skład potrawy.
Przechadzając się po wiosce, niespecjalnie myślał o ładnych widokach, a raczej o jak najszybszym napełnieniu swojego żołądka. Dlatego od razu skierował się w stronę podniebnej restauracji, wspinając się przy tym na sam jej szczyt. Kelnerka już chciała przygotować mu stolik, kiedy ten wskazał gestem dłoni na dostrzeżonego z oddali Garda. Wreszcie podszedł bliżej i usiadł na krześle naprzeciwko niego. Po chwili dostał też kartę, którą przejrzał pobieżnie w poszukiwaniu czegokolwiek, co zdoła uraczyć jego kubki smakowe. Słodkości czy fermentowany jogurt jakoś go nie zachęcały; na szczęście w menu znalazło się też kilka innych propozycji.
- Dla mnie będzie Merlin bayildi, pustynne sidła i ta tradycyjna kawa. – Wskazał na napój palcem, bo tej nazwy akurat nie zdołał zapamiętać. Zabawne, bo nie miał nawet pojęcia, że jego towarzysz już wcześniej obrał sobie dokładnie takie same pozycje z karty jako swoje zamówienie. Patrzył więc na niego jedynie wyczekująco, zastanawiając się czy to, co dostaną zaraz na półmiskach będzie w ogóle zjadliwe. Obawiał się trochę, że egzotyczne smaki nie przypadną mu do gustu, ale pocieszała go za to myśl, że lud Eneji ogromną wagę przywiązywał do tradycji, a jeśli tak, najpewniej przez lata zachowali również najlepsze kulinarne przepisy. Póki co nie nawiązywał żadnej rozmowy, bo i niezbyt komfortowo gawędziłoby się w obecności jednego z czarnoskórych kelnerów. Cenił sobie dyskrecję i swobodę, więc wolał parę minut poczekać.
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyCzw 01 Sie 2019, 20:32;

Nie musiał jakoś specjalnie długo czekać. Zdążył się wybawić niebieskawym płomykiem i go zniszczyć we wnętrzu dłoni w chwili, gdy do stolika podszedł Leo. Wyprostował się, zabrał nogi spod stołu i odetchnął, gdy po chwili zmaterializowała się kelnerka. Zbędne powitania, zbędny kontakt wzrokowy dopóki nie zostaną sam na sam. Ta wymowna cisza kierowana do ciemnoskórej dziewczyny musiała być zapewne przytłaczająca, jeśli ją odczuwać dzień w dzień kilka razy na godzinę. Uśmiechnął się półgębkiem i potrząsnął głową zachowując się, jakby coś go wyjątkowo rozbawiło. Jak to możliwe, że Leonel miał ochotę zamówić dokładnie to samo, co sobie już wybrał?
- Niebywałe. Poproszę dokładnie ten sam zestaw. - popatrzył na dziewczynę wymownie, aby zapisała co trzeba i błyskawicznie się ulotniła. - Nie sądziłem, że mamy ten sam gust kulinarny. Trafiłeś idealnie w moje gusta. - postukał palcem w kartę menu, której kelnerka zapomniała zabrać. Rozmasował sobie kark i zignorował narastające burczenie w żołądku. Mimo odświeżenia czuł zmęczenie po intensywnym wysiłku fizycznym.
- Jak tam? Widziałeś jeszcze coś dziwnego czy już całkowicie cię puściło? - zagaił przyglądając się mu z uwagą. Gdyby omamy wciąż trwały wątpił, by się tutaj spotkali jednak zawsze może pojawić się jakaś resztka, o której warto wspomnieć drugiej osobie. Skoro nabył już doświadczenie utrzymywania w ryzach i na jednym terenie osoby cierpiącej na szaleństwo, to doprowadzi sprawę do końca i zada to jedno pytanie, czy aby wszystko w porządku.
- Nie tak zapewne planowałeś urlop, co nie? A tu proszę, dodatkowe sposoby, aby się zabić - spacer po zakątku pełnego kolorowych ptaszków. - ironia lała się z tej wypowiedzi strumieniami. Tknęła go myśl, że nie powinien zbyt często nawiązywać do śmierci, ryzykowania życiem czy mordowania, niszczenia czegokolwiek, by nie wzbudzić podejrzeń. Nic nie mógł poradzić na fakt, że przy Leonelu czuł się swobodniej w tej kwestii niż przy chociażby Gabrielle, przy której musiał pilnować się po stokroć bardziej. Ta swoboda wpakuje cię kiedyś w tarapaty, idioto. Nie rozluźniaj się, on cię może przejrzeć. Poprawił się na krześle i niby to niedbale zakrył dłonią brodę i usta, aby ukryć zaciśnięcie zębów.
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyCzw 01 Sie 2019, 20:56;

Niby mały zbieg okoliczności, ot taki sam dobór dań, a jednak jak potrafił zainteresować i poprawić nastrój. A czego by nie powiedzieć, poprawa nastroju to było coś, czego obaj po swych dzisiejszych przygodach potrzebowali. Dlatego miał nadzieję, że również i zamówione przed nich jedzenie nie będzie tylko zwykłym posiłkiem, a raczej ucztą dla duszy i podniebienia.
- Lepsze to niż sfermentowany jogurt albo słodycze, a nic ciekawszego nie widziałem. Chyba że ewentualnie ta zupa na wywarze z kości. To też mogłoby dobrze smakować. – Odpowiedział Finnowi, co tak jak był zaskoczony ich zgodnością, tak właściwie w karcie nie było zbyt wielu podobnych propozycji, zaś oczywistym raczej było, że żaden z nich nie skusi się na afrykański deser. Swoją drogą to, że za chwilę miał spróbować sałatki z pędami żywiącymi się krwią i to, że wspominał o wywarze z kości nie świadczyło wcale źle o jego psychice. To nie tak, że był jakimś zwyrolem i sadystą. Po prostu wiedział, że nie tylko tłuszcz, ale również i krew czy kości są doskonałym nośnikiem smaku.
- Nic dziwnego, aż czuję się rozczarowany. – Odpowiedział z przekąsem, bo oczywiście nie chciałby mieć ponownie do czynienia z omamami wzrokowo-słuchowymi. Chyba pierwszy raz w życiu w ogóle znalazł się w takiej sytuacji, a co za tym idzie, wystarczyło mu już wrażeń po czasie spędzonym w zakątku świergotniku i w samym sercu pustyni.
- To prawda, tego się nie spodziewałem. Wygląda na to, że musimy być bardziej czujni, szczególnie że nie poruszamy się po własnym terenie. – Swoją uwagę wypowiedział w liczbie mnogiej, bo jakby nie patrzeć, niewiele brakowało, by Finn skończył podobnie do niego. W końcu on także zmagał się z negatywnym konsekwencjami śpiewu świergotników, tyle tylko że wpłynęły one na niego o wiele mniej intensywnie niż na Leonela. Właściwie Fleming dziwił się teraz, że to miejsce nie zostało w żaden sposób zabezpieczone, choćby przy pomocy tabliczek ostrzegawczych. Również żaden z tubylców nie alarmował ich o istnieniu tak niebezpiecznego gniazda.
- Myślałem o przejażdżce dumaderem, ale chyba sobie daruję. Tutejsze magiczne stworzenia nie są chyba do nas przyjaźnie nastawione. Lepiej poczekam do końca wakacji i skorzystam z jakiejś stadniny aetonanów. – Dodał chwilę później, kiedy kelnerka postawiła przed nimi dwie filiżanki kawy. Nad ich stolikiem unosił się teraz natarczywy zapach kardamonu. Leo nie był największym fanem tej przyprawy, ale nie oszukujmy się, nie miał zbyt dużego wyboru. Nadal wolał kawę od jakiegoś mlecznego koktajlu. Szczególnie teraz, kiedy nie miał raczej ochoty wprawiać się w stan upojenia.
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyCzw 01 Sie 2019, 21:17;

- Zupa z kości, sałatka z krwi, a główne danie z nie wiadomo czego. Cud, że to zjadliwe. Ciekaw jestem czy są w stanie nasycić bladoskórych turystów. - wybrał bakłażany, bo szczerze powiedziawszy tylko ta porcja brzmiała całkiem bezpiecznie i sycąco. Niby jej właściwości dodawały energii, jednak nie kierował się chwytem marketingowym a własnymi kubkami smakowymi. Wychodzi na to, że obaj mieli podobne myślenie w tej kwestii.
- No nie, bez omamów i dzikiego biegania po pustyni? - zapytał z wyczuwalnym w głosie rozbawieniem. Teraz mógł nieco powspominać szaleństwo, skoro nie musiał topić się we własnym pocie, wypluwać płuc i wyrywać sobie uszu po to, by chociażby w minimalnym stopniu zapanować nad uciekającym Leonelem. Choć zmęczenie towarzyszyło mu od dłuższego czasu, tak dzisiejsza przygoda była godna podziwu i zapamiętania. Mimo, że było naprawdę niebezpiecznie (wszak ma do czynienia z dwudziestopięciolatkiem, który nad sobą nie panował) to pobudził swoje ciało do działania i przyspieszonego bicia serca. To mogłoby mu dobrze zrobić, choć raczej zamiast ścigać opętanych zacznie od zwyczajnego truchtu po okolicy. Wiadomo, aby nie przeholować.
- Yhym. Nigdy nie lubiłem stworzeń i zwierząt, ale teraz bardziej nie cierpię tych egipskich.
Nie spodziewał się, że zwyczajny przypadkowy kontakt wzrokowy z ptactwem przerodzi się w uciekanie przed całym ptasim rojem. Zamilkł, gdy przybyła kelnerka z kawą w białych, niskich filiżankach. Specyficzny aromat przypadł mu do gustu. Przesunął dłonią nad naczyniem, które jak na zawołanie zaczęło się samoistnie mieszać.
- Naprawdę widziałeś wszędzie pożogę? - przeszedł do sedna znienacka. - W pewnym momencie w końcu mnie rozpoznałeś, nawet ze mną rozmawiałeś o ogniu i ratunku, a mimo wszystko nie reagowałeś, gdy mówiłem, że to omamy. Ciekawe jak to działa i skąd się to bierze. Wychodzi na to, że podświadomość połączona z negatywnym czarem może siać niezłe spustoszenie... Dobrze, że to był ogień, a nie chociażby jakieś potwory, które mógłbyś chcieć zabić... - krzesło zaskrzypiało, gdy znów poprawił się w miejscu. Oparty o podłokietnik zawiesił czujny wzrok na Leonelu. Nie pytał wprost. Nawiązał do tematu, badał grunt. Mimo, że znali się wiele lat to nie mieli jeszcze okazji do wspólnego przeżywania niebezpieczeństw - oczywiście pomijając dyskretne treningi z magią zakazaną w tytule.
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyPią 02 Sie 2019, 17:15;

- Krew i kości są bardzo dobrym nośnikiem smaku, więc myślę że nie będzie aż tak źle. – Wypowiedział na głos swe wcześniejsze spostrzeżenia, chcąc wzbudzić w Finnie choć odrobinę optymizmu. Sam może i nie był przekonany co do jakości tutejszej kuchni, ale jeśli obaj mieli się nastawiać na coś niezjadliwego, to faktycznie lepiej, żeby niczego nie zamawiali. Wszak siła perswazji i autosugestii była wyjątkowo skuteczna, a w ten sposób mogli sobie obrzydzić nawet najsmakowitszy kąsek.
- Nuda, co? – Mruknął w odpowiedzi na pytanie młodego Garda, chociaż on póki co wolałby nie wspominać swoich omamów. Może nie dlatego, że były dla niego aż tak bolesne. Jasne, były, bo przypomniały mu o jego największej zmorze, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że nie były one prawdziwe. Raczej nie podobało mu się to, że ktoś ujrzał jego przeszłość, nawet jeśli ta przybrała mocno zdeformowany kształt. Co gorsza, jak znał swojego puchońskiego kompana, tak wiedział, że w którymś momencie chłopak zapyta o jego wizje, a po tym jakim wsparciem go obdarował, trudno byłoby zbyć go półsłówkami. Być może jednak powinien przestać utrzymywać ten sekret głęboko w swoim wnętrzu? Prawdopodobnie już dawno powinien pogodzić się z przeszłością, ale jego charakter mu na to nie pozwalał. Wolał przecież nienawidzić, cierpieć, niżeli przyznać się do swojej głupoty czy błędu. Nic dziwnego, że tak dużo pił, skoro tak wiele w sobie samym musiał zatruć.
- Aetonany są w porządku, chociaż od egipskiego zwierza rzeczywiście trzymałbym się z daleka. – Przyznał Finnowi rację, unosząc swoją filiżankę. Kawa nadal była gorąca, ale zdążyła już na tyle wystygnąć, by można było bezpiecznie upić łyka. Jak dla niego smakowała dziwnie. Zbyt dużo w niej było przypraw, podczas gdy on lubił prostotę i minimalizm. Tak czy inaczej stwierdził, że porządna dawka kofeiny wyjdzie mu dzisiaj na dobre.
- Największymi potworami są demony z przeszłości, Finn, a omamy bardzo często stanowią podkoloryzowany czy zniekształcony obraz tego, co wydarzyło się naprawdę. Nieraz tak zniekształcony, że trudno dojść do źródła, ale według mnie zawsze jakieś istnieje w Twojej głowie. – „W innym wypadku, skąd coś takiego przyszło by Ci na myśl” – to zdanie dopowiedział już wyłącznie w swoich myślach. Nie był co prawda magimedykiem, by dać sobie rękę uciąć za swój mały wykład, ale tak to właśnie widział. Wydawało mu się to logiczne i spójne, chociaż pewnie nie powinien się na takim podejściu w pełni opierać, bo świat nie zawsze był spójny i logiczny. Z drugiej strony należał do tych osób, które nie wierzyły w tajniki wróżbiarstwa, nie dopuszczały do siebie myśli o tym, co niewytłumaczalne… Był typowym niedowiarkiem, który wierzył tylko w to, co dało się racjonalnie ogarnąć swym rozumem, a jednak gdyby przyszło mu polować na wampiry, zapewne z przezorności zabrałby ze sobą pęk czosnku. Może nie był to dobry przykład, bo wampiryzm w świecie czarodziejów raczej nie był niczym nowym, ale trudno było mu wymyślić na ten moment inny przykład.
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyPią 02 Sie 2019, 19:54;

Słowa Leonela może nie wywołały optymizmu jak to zaplanował, a o dziwo krótki, cichy śmiech. Dziwił się sobie, że jest w stanie jeszcze się uśmiechać z tą dziurą w sercu i duszy. Nie spodziewał się takich słów od Leo, a więc poniekąd dał się podejść żartowi i nim się obejrzał, już się nielegalnie uśmiechnął.
- Zabrzmiałeś, jakbyś znał te smaki z doświadczenia, ale nie wnikam w szczegóły. - przeczesał palcami lekko wilgotne włosy i zaplątał palce na karku. Czekał aż kawa ostygnie, bo gorącej nie zamierzał sączyć, kiedy temperatura chciała ich spalić, a gęste powietrze udusić. Choć na wysokości było znacznie przyjemniej. Chyba polubi to miejsce. Wygodnie, miło i Merlinie, oby smacznie.
Skinął głową na wzmiankę o skrzydlatych koniach lecz nie pociągnął tematu będąc bardziej zainteresowanym wizjami i sposobem w jakim omamy się zaprojektowały, mącąc w ten sposób Leonelowi w głowie. Starał się pytać powoli, ostrożnie, dawkować ciekawość. Następujące słowa sprawiły, że skoncentrował się na nich w pełni. Sięgnął po kawę lecz nie napił się jej, spoglądając z uwagą na Leonela.
- To jak sen na jawie albo koszmar. To tak jakby zobaczyć zniekształconego i nieistniejącego bogina żywcem, nie wiedząc skąd się on u licha tu wziął i jakim prawem na jego widok serce przestaje bić. - zastanowił się jak wyglądałby jego własny bogin. Jednak czując tor myśli uznał, że to bardzo, ale to bardzo kiepski pomysł zważywszy, że nie jest jeszcze w pełni kondycji psychicznej. Oddalił się od widma załamania nerwowego, a więc nie ma co kusić losu.
- Polemizowałbym, że największymi potworami są demony z przeszłości. Nie zgadzam się. - zabrzmiał z naprawdę widoczną pewnością siebie, jakby znał to z... autopsji? - One są jedynie przyczyną, z początku niezrozumiałym źródłem późniejszych sytuacji, ale największe potwory mogą się zrodzić jedynie tu. - wymownie postukał palcem w skroń, by nakreślić własne zdanie. Dopiero teraz upił łyk kawy akurat w chwili, gdy na ich stolik zostały postawione talerze - bakłażany i sałatka z czerwonym sosem. Powinien z ciekawości zamówić tę zupę z mączki kostnej. Lepiej nie będzie pisać o tym ojcu, bo jeszcze go tu niechcący sprowadzi. Przysunął do siebie swoją porcję i zaczął odkrajać kawałek dobrze pachnącego bakłażana. - Dobrze wygląda, ale pytanie czy też tak smakuje. - na widok spóźnionego obiadu jego żołądek zawył z radości i niedoczekania.
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyWto 06 Sie 2019, 17:18;

Nie osiągnął tego efektu, co zamierzał, ale zupełnie przypadkiem rozbawił swojego towarzysza. Nie rozumiał jednak o co tamtemu chodzi. Ba, był święcie przekonany, że Finn jadł już jakąś zupę na wywarze z kości, ewentualnie o tym po prostu nie wiedział. Nie zamierzał jednak kontynuować tematu, skoro Puchon podchodził do niego tak sceptycznie. Ostatecznie skończyłoby się pewnie na jakichś egzystencjalnych dysputach, na które zdecydowanie nie miał dzisiaj siły i ochoty. Upił więc łyka kawy, spoglądając od czasu do czasu na młodego Garda, jakby próbował wyczytać z jego twarzy w jakim kierunku potoczy się ich spotkanie. Póki co zdążył jedynie zauważyć, że ani egipskie stworzenia ani skrzydlate konie nie wzbudziły jego zainteresowania.
- Bogin prawdopodobnie jest najczęstszą wizją, choć nie zawsze wystąpi w tym samym kształcie. – Mruknął cicho w odpowiedzi, wypijając kolejne łyki swojej kawy. Jego napój już ostygł albo może tak mu się wydawało we wszechobecnym upale. – W końcu to najskrytsze lęki lub wyjątkowy intensywne odgłosy własnego sumienia. – Dodał zaraz gwoli wyjaśnienia, choć nie sądził, by takowe było Finnowi potrzebne. Trudno było chyba znaleźć czarodzieja, który nie wiedziałby czym jest bogin. Każdy czarodziej miał też swojego bogina… Swoją drogą tym razem to Leonel zaczął się zastanawiać jaką postać przybiera koszmarna mara przed oczami młodego Garda. Nie pytał go jednak o to, skoro nie miał żadnego, możliwego do racjonalnego uzasadnienia, powodu.
- Wszystko się tworzy tu, Finn. Demony z przeszłości też nie tworzą się znikąd. – Także postukał się w skroń, chociaż musiał przyznać, że zaczyna się martwić o tego chłopaka. Jakby nie mówiąc o swoich problemach, chciał jednak w jakiś sposób o nich oznajmić. Ewidentnie coś mu leżało na sercu, ale Fleming nie miał zielonego pojęcia co. W jego przypadku faktycznie trudno byłoby raczej mówić o demonach z przeszłości, skoro jego zachowanie zmieniło się od niedawna.
Z ulgą powitał kelnerkę, która postawiła przed nim talerze wypełnione lokalnymi smakołykami. Dzięki temu chociaż na chwilę mogli zapomnieć o tej ciężkiej rozmowie. To że Leonel zdecydował nie zbywać towarzysza półsłówkami nie oznaczało w końcu, że to spotkanie jest dla niego wygodne. Zwykle mało mówił, a już szczególnie, kiedy w grę wkraczały tematy w jakiś sposób wkaczające w jego sferę prywatności i intymności. Mógł na razie odpocząć, zapychając się faszerowanymi bakłażanami. Odczekał moment, aż warzywa ostygną, podmuchał, po czym złapał największy kawałek bakłażana, próbując czy afrykańskie potrawy są w ogóle zjadliwe.
- Niezłe, jednak pielęgnują nie tylko duchowe tradycje. – Skwitował krótko, nie myśląc o tym, że właściwie dobra strawa również była pożywką dla ducha, a nie tylko dla ciała. Nie wchodził w to głębiej, zamiast tego racząc się zamówionym daniem. Był głodny jak wilk, więc podczas tej uczty kompletnie się wyłączył. A jeszcze czekała ich sałatka z pnączy Shida.
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyCzw 08 Sie 2019, 12:13;

Nie zareagował na wzmiankę o egipskich stworach, bowiem przestawił już swoje podejście wobec ich istnienia, a odnośnie zwierząt ogólnych, pozostałych - nie chciał zdradzić się z własną awersją, która ostatnimi czasy urosła do niebotycznych rozmiarów. Wolałby o tym nie mówić. Przygotowywał sobie grunt, aby zadać pytanie, które już od jakiegoś czasu błąkało się po jego umyśle. Podjadał bakłażana, którego uznał za naprawdę smacznego, a i jednocześnie zastanawiał się czy boginem Leonela jest ogień bądź ojciec. Coś z tych dwóch rzeczy. Przez myśl przemknął mu paskudny pomysł, który nie sądził, że kiedykolwiek pojawi się w takiej sytuacji. Brzmiał on bowiem jak plan znalezienia obiektu z uwięzionym boginem i osobistym sprawdzeniem jaki kształt przyjmuje przed obliczem Leonela. Na całe szczęście sumienie, które wciąż miał, odsunęło ten plan uznawszy je za poniżej zasad moralnych. Lubił Leo, a więc w ten sposób nie okazuje się sympatii. Gdyby chodziło o kogo innego, to jak najbardziej. Popił kawy akceptując jej niecodzienny smak i na chwilę zapatrzył się w czarną jej taflę. Czy naprawdę aż tak się stacza? Czy naprawdę dzieli go tak niewiele by od planów przejść do czynów? Ledwie krok, a tama puści.
- W rzeczy samej. - poprawił się na skrzypiącym krześle. - W czwartej klasie na lekcji praktycznej dotyczącej boginów odkryłem, że ten mój przedstawia wampira. Zabawne, patrząc z perspektywy czasu. Największe strachy zmieniają się chyba wraz z wiekiem. - stwierdził, że jeśli sam podzieli się kawałkiem tajemnicy, rzecz jasna już grubo nieaktualnej, to Leo będzie bardziej skory do zwierzeń. Naprawdę przygotowywał rozmowę do kluczowego pytania. Uniósł wzrok na Leo, akurat gdy ten mu się badawczo przyglądał. Ciekawe czego szukał i pytanie czy to znalazł. Na wzmiankę o demonach przeszłości wzruszył ramionami, jakby się wycofywał z tego tematu. Zbyt grząski. Choć jego przeszłość wcale nie była ciężka, pomijając otarcie się o śmierć w wieku lat jedenastu. Bardziej przygniatała go pozbawiona barw teraźniejszość. Między innymi dlatego uśmiech jaki czasami pokazywał nie był do końca pełen szczerości.
Przez chwilę zajmowali się w milczeniu zaspokajaniem głodu i uzupełnianiem sił po atrakcjach na wzgórzu i wydmach. Bakłażany zostały zjedzone stosunkowo szybko, bowiem były przygotowane naprawdę dobrze. Dał Leo czas na spokojne zjedzenie dania, nie męczył go dodatkowymi uwagami kulinarnymi. Położył łokieć na oparcie krzesła i po paru cichych minutach wyłapał wzrok mężczyzny.
- Jak to się stało, że przeżyłeś Szatańską Pożogę? - zapytał wprost bez całej tej otoczki dotyczącej jego ojca i tego, co oficjalnie wiadomo. Nie pytał czy uczestniczył w wypadku bowiem dzisiaj otrzymał odpowiedź na pytanie, które być może nigdy by mu nie przyszło na myśl. - Niewielu jest w stanie ochronić się przed tak dzikim żywiołem spotęgowanym magią. - celowo pytał o sam sposób przetrwania, wszak odpowiedź utwierdzi go w przekonaniu, iż dobrze dedukuje. Czuł, że to jedna z niewielu okazji, by otrzymać od niego coś więcej niż zbywające półsłówka. To tak zwana niewypowiedziana wdzięczność. Nie oczekiwał jej jakoś szczególnie, jednak skoro jest możliwość dowiedzenia się czegoś więcej o Flemingu, to czemu miałby nie skorzystać? Podziwiał go. Głównie za władanie czarną magią, w której sam się zakochiwał. Nic dziwnego więc, że chciał zgłębić wiedzę na temat Leonela. Im bardziej go pozna, tym kto wie? Może znów zechce go poduczyć zakazanego kunsztu? Widać na odległość, że jest doświadczonym czarodziejem a cóż więcej mówić - Finn również dąży do doskonałości i korzysta ze sposobności, by doszlifować umiejętność czarowania. Planował nazajutrz urządzić sobie indywidualny trening ofensywy. Ot, na wszelki wypadek, a i również po to, by oderwać myśli od agresywniejsych planów. Napił się ponownie kawy, swego ulubionego napoju i trochę się rozluźnił, a był to swoisty postęp w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyCzw 08 Sie 2019, 13:35;

W takiej sytuacji prawdopodobnie każdy chciałby odkryć bogina swojego towarzysza, ale jak to mówią: ciekawość stanowi pierwszy stopień do piekła, a czasami niektórych rzeczy lepiej było nie wiedzieć. Leonel zdawał sobie sprawę z tego, że coś w zachowaniu Finna się zmieniło, ale jednocześnie spotykali się na tyle rzadko, że nie był w stanie jeszcze stwierdzić jakie zmiany i jak daleko w nim zaszły. Obawiał się o niego, ale nie mógł także ze swoimi obawami przedwcześnie się ujawniać, nie chcąc sprowokować chłopaka o bardziej porywczych zachowań. Zresztą gdyby ten wiedział, że Fleming zdecydował dokładniej mu się przyjrzeć, niewątpliwie zatraciliby dobry kontakt, a Puchon próbowałby coraz więcej kwestii przed nim ukrywać, co ewidentnie nie było mu w tej sytuacji na rękę. To on zapoznał go z podstawami czarnej magii i w pewnym sensie czuł się przez to za niego odpowiedzialny. Wolał zadbać o to, by młody Gard nie zatracił kontaktu z rzeczywistością, o ile oczywiście będzie to tylko leżało w zakresie jego możliwości.
- W czwartej klasie to bałem się pająków. – Odpowiedział wyraźnie rozbawiony postacią, jaką przyjął bogin Finna. W tak młodym wieku wampiry, wilkołaki, węże czy pająki były czymś powszechnym. Człowiek nie przeżył jeszcze niczego, co byłoby gorsze od wyimaginowanego spotkania z takim stworem. – Z lękami można walczyć, więc to oczywiste, że bogin będzie z czasem zmieniał swoją formę. Bardziej zabawne jest to, że zawsze jakąś przyjmie. Nie da się wyplenić uczucia strachu, każdy ma jakieś obawy. – Dodał, widząc że jego towarzysz samodzielnie zgłębił już temat, a przynajmniej dłużej się nad nim zastanowił. Wyglądało jednak na to, że nie wie w co lub kogo z biegiem lat zmieniła się jego mara. To że Finn opowiedział mu o wampirze nie miało jednak żadnego znaczenia. Leonel zdawał sobie sprawę z tego, że jest kompletnie nieistotna i nieaktualna informacja. Zamierzał być szczery, ale z zupełnie innych pobudek niż te, które próbował wywołać jego młodszy kolega. Domyślał się przecież, że chłopak powróci do tematu jego omamów i już wcześniej podjął decyzję o uchyleniu mu rąbka tajemnicy.
- Szatańska Pożoga poza tym, że uderza z bardziej dewastującą siłą niczym nie różni się od zwyczajnego ognia. Wuj w ostatniej chwili odepchnął mnie w porę i zdołał mnie stamtąd wyciągnąć, zanim pożoga rozprzestrzeniła się na dalsze części budynku. – Odparł z wyjątkowym wręcz spokojem, biorąc pod uwagę fakt, że mówił przecież o swoim własnym boginie. Cóż, tym właśnie różnił się jego bogin od tych, które wyskakiwały ze skrzyń w czwartej klasie. Nie bał się samego wspomnienia, a raczej ewentualnie tego jak wpłynie ono na niego samego. Powtarzane w snach, przeżywane zbyt często na nowo.
- Jeżeli oczekiwałeś historii o wielkim bohaterze, to nie tym razem. Byłem zbyt młody i zbyt głupi, żeby wydostać się stamtąd samemu. Można powiedzieć, że to jemu zawdzięczam życie. – W myślał dodał: „życie w kłamstwie”. Nie powiedział jednak tego na głos, i nawet chyba nie dlatego, że nie chciał się dzielić swymi spostrzeżeniami z Finnem, choć to też był jakiś argument. Raczej dlatego, że całe to zdarzenie ze świergotnikami przypomniało mu o tym jak długo zmagał się z prawdą i uświadomiło go w tym, że być może powinien wreszcie pogodzić się z przeszłością. Wybaczyć, jeśli nie sobie, to chociaż wujowi, który przecież chciał jedynie zadbać o jego bezpieczeństwo.
- To będzie interesujące. – Dodał po dłuższej chwili milczenia, kiedy zobaczył, że kelnerka niesie w stronę ich stolika dwie sałatki z pnączami krwiożerczej, afrykańskiej rośliny.
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyCzw 08 Sie 2019, 20:28;

Postukał palcami o brodę i z powagą wysłuchiwał Leonela. Wiedział, że nawet w takich nieco filozoficznych czy ogólnych tematach da się wyczytać coś z drugiego człowieka. Nie był aż tak dobry w interpretacji mimiki, zwłaszcza, że Leo nie miał jej bogatej - a przynajmniej rzadko ją ukazywał. Zadrżał od zimnego dreszczu przebiegającego po kręgosłupie, gdy przypomniał sobie jaki był wystraszony i rozemocjonowany będąc poddanym omamom i halucynacjom. Przywykł do opanowanego Fleminga, a nowy obraz zaczął kłócić się z tym, czego dziś doświadczył. Na swój sposób było to intrygujące.
- Najważniejsze, by te lęki nie brały udziału w życiu codziennym i nie przeszkadzały w realizacji własnych planów. A to, że istnieją to już trudno, taka natura człowieka. - wzruszył ponownie ramionami. Uniósł nieco brodę, zupełnie jakby stawiał czoła swoim własnym strachom. Nie powinieneś rozmawiać na ten temat z Leonelem. A co, jeśli się za bardzo odsłonisz i on zrozumie, że jesteś jebnięty? Mógłby nie chcieć więcej cię uczyć... Ta dziwna myśl sprawiła, że mimowolnie spiął górne partie ciała. Był rozluźniony przez pełne kilka minut, a już znalazł powód do ponowienia czujności. Brawo Ty.
Oczekiwał barwniejszej historii, jednak otrzymał sporo okrojoną wersję. Przynajmniej takie odnosił wrażenie, bo jak zdołał poznać Leonela to wydawało mu się, że gdzieś musi być ukryty "haczyk", a raczej coś, czym niechętnie by się pochwalił. Mimo wszystko nie był pewien czy drążyć temat dalej.
- Nie oczekiwałem żadnej bohaterskiej historii. - uniósł brwi zaskoczony jego słowami. - To domena dzieciaków, a ja już dawno przestałem wierzyć w takie bujdy. Ot, ciekawiło mnie, bo słyszałem o zatrważającej sile tego zaklęcia, a tu nagle namawiałem cię do ugaszenia jej zepsutym zaklęciem wodnym. Nie miałem pojęcia co robić, ale jakimś cudem przekonałem cię do gaszenia piaskiem... pustyni. - kącik jego ust drgnął, ale mimo wszystko powstrzymał uśmiech, by nie za bardzo go urazić. Nie wiedział czy Leonel skory jest do dalszych żartów i w jaki sposób traktuje swoje doświadczenie pustynne.
Zerknął przelotnie na przyniesione sałatki i nawet postawionej nie ruszył. Poczekał aż kelnerka sobie pójdzie i zacisnął na chwilę zęby walcząc z pokusą, którą ostatecznie przegrał.
- Będziesz miał ochotę za jakiś czas na mały trening ofensywny? Z kimś raźniej jest ćwiczyć niż samotnie. - modulował głos na iście neutralny, a jednak mimo wszystko gdzieś na końcu ostatnia sylaba zadrżała zdradzając niejaką ekscytację tym pomysłem. Nie mówił o jakim treningu myśli a też wzrokiem, ciałem, zachowaniem nie dawał do zrozumienia, że mowa o zakazanej dziedzinie. Serce zabiło mocniej ożywione nadzieją, że jednak dane będzie mu spotkać się z czarną magią, którą zaczął ukochiwać z każdym zaklęciem coraz bardziej. By ukryć napięcie w jakim oczekiwał na odpowiedź, dopił resztkę kawy. Nie skakał na krześle, nie wiercił się, nie był w żaden sposób natarczywy. Zewnętrznie zachowywał spokój, choć w środku wariował z niecierpliwości. Powoli wybudzał mu się głód... subtelnego i interesującego sposobu destrukcji. Zadowoli się nawet zwyczajnym ofensywnym treningiem, bowiem będzie on odbywać się wraz z doświadczonym czarodziejem. Niby tylko sześć lat różnicy - ale jednak, wszak własnego ojca nie mógłby o to poprosić. Nie po kłótni, kiedy to odkrył pochodzenie biologicznego. Wstrzymał oddech, na chwilę zamyślił się, a jego różdżka ukryta w kieszeni spodni zawibrowała rozkosznie, jakby również wyczekiwała spożytkowania mocy.
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyNie 11 Sie 2019, 17:09;

Leonel rzeczywiście wolał się ze swoimi myślami i emocjami zbytnio nie ujawniać, choć chyba nie pamiętał już nawet, co sprawiło, że stał się właśnie taki, jakim był teraz. Jakie wydarzenie w życiu było właśnie tym przełomowym, bo przecież jako dzieciak śmiał się znacznie częściej, a i nietrudno było wydobyć z niego jakiś sekret. Obecnie tłumaczył to swoją pracą, w której pokerowa twarz w istocie była czymś nie tylko ważnym, ale nawet i niezbędnym, ale czy to była główna przyczyna? Sam już chyba nie wiedział, chociaż przez lata zaszły w nim dalekosiężne zmiany, których teraz nie dało się już pewnie nawet w pełni odwrócić. Zresztą nawet tego nie chciał, wolał okrywać się to aurą tajemniczości, bo dzięki niej dopuszczał do siebie jedynie tych ludzi, których uważał za godnych jego zaufania, choć wydawało się, że nawet z nimi nie potrafi rozmawiać tak jak zrobiliby to inni. Mimo że sam postanowił, że nie będzie zbywał Finna półsłówkami, tak przecież nie opowiedział mu całej historii z przeszłości. Skoncentrował się jedynie na tych jej elementach, które przewinęły się w jego omamach i o które ściśle wypytywał go młody Gard.
- Zgadza się, to dobra puenta. – Odpowiedział na słowa swojego towarzysza, które właściwie były i jego dewizą. Człowiek przez całe swoje życie przeżywał różne wydarzenia i musiał oswoić wiele nowych lęków. Ze zdecydowaną większością z nich można było walczyć, a z innymi nie było nawet takiej konieczności. Wszystko funkcjonowało prawidłowo, dopóki strach nie przeszkadzał w życiu codziennym czy realizacji planów i marzeń. Nie zawsze udawało mu się doprowadzić do porządku tak szybko, ale zawsze starał się o zachowanie tej harmonii ducha.
- Rzeczywiście lepiej żebyś nie miał nigdy okazji do tego, by stanąć z pożogą twarz w twarz. – Wtrącił swoje trzy knuty, kiedy Puchon wspomniał o zatrważającej sile tego czarnomagicznego zaklęcia. Z Szatańską Pożogą nie było żartów. Nawet jeśli raz czy dwa udało się uniknąć jej skutków, nie było pewności, że również kolejne spotkanie zakończy się sukcesem. Ogień rozprzestrzeniał się wręcz w błyskawicznym tempie, ucinając wszelkie drogi ucieczki. Trzeba było więc nie tylko niesamowitego refleksu, ale także i odrobiny szczęścia.
- Nie myślałem wtedy trzeźwo. – Skwitował zaś po raz ostatni swoje zachowanie pod wpływem halucynacji i omamów. Na jego twarzy pojawił się jednak delikatny uśmiech, który świadczył o tym, że Leo nie ma wcale Finnowi za złe tego, że chłopak cały czas wypomina mu ten fakt. Wcale mu się nie dziwił, bo choć nie pamiętał wszystkiego tak dokładnie jak młody Gard, ak zdawał sobie sprawę z tego, że jego sposób działania i myślenia znacząco odbiegał wówczas od normalności.
- Widzę, że nie chcesz marnować nawet wakacji. – Pozwolił sobie zażartować. – Ale nie widzę przeszkód, sam chętnie odświeżyłbym sobie to i owo. Proponuję któryś wieczór, bo w tym upale trudno będzie ćwiczyć. I jak najdalej od świergotników. – Nie wskazał konkretnej daty, chociaż miał zamiar dostosować się do życzeń Finna. Sam był w końcu na urlopie, więc nie ograniczały go żadne biznesowe spotkania czy inne ważne wydarzenia, których nie mógłby przesunąć na inny termin. Nie ukrywał zaś, że również z miłą chęcią sięgnąłby po swój magiczny kawał drewna. Wszak czyhało na niego sporo niebezpieczeństw, a co za tym idzie, wolał utrzymywać dobrą formę pojedynkową. Gard zaś, choć młody, był utalentowanym czarodziejem i tym samym odpowiednim dla niego rywalem.
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyNie 11 Sie 2019, 18:57;

Łaskawie zainteresował się sałatką z dzikich afrykańskich pnączy - albo czegoś w podobnym stylu. Zerknąwszy do talerza zauważył, że niektóre roślinne witki jeszcze się ruszały. Miał nadzieję, że były dogotowane. Alkoholi nie mieli tu zbyt dobrych, to już poznał na własnych kubkach smakowych. Zbyt dobrze mu było po smacznych bakłażanach, by tracić teraz apetyt w przypadku źle przyrządzonej sałatki. Mimo wszystko zabrał się za sałatkę wierząc w jej wartości odżywcze. Popatrzył w milczeniu na Leonela, który przytaknął jego wypowiedziom i nic więcej. Nie ciągnął tematu dalej uznawszy, że i tak dowiedział się wystarczająco dużo jak na jego osobę. Musiał przyznać, że prowadzenie rozmowy też w jakiś sposób go męczyło zwłaszcza, że mentalnie nie był jeszcze w dobrej formie. Nie bez powodu chodził niewyspany. Noce bywały najgorsze. A więc dobrą receptą będzie lekceważenie snu tak długo jak to możliwe.
- Wakacje... żenada. Niepotrzebna strata czasu. - skomentował pod nosem stosunkowo niezrozumiale, a więc nie miał pewności czy Leonel zrozumiał słowa. Nie zamierzał też ich powtarzać. Odetchnął dyskretnie z ulgą otrzymawszy od niego zgodę na wspólne ćwiczenia. Zaczną od zwyczajnej ofensywy, a może później sięgną do czegoś atrakcyjniejszego? Od razu odżywał na samą myśl nakarmieniu w sobie zła.
- W porządku. To jakoś się skontaktujemy. - odpowiedział neutralnym tonem zaprzeczając też tłoczącym się w jego wnętrzu emocjom. Dokończył sałatkę, która nie była wcale taka zła. Nie rozmawiał już jakoś głęboko z Leonelem poza krótką wymianą zwyczajnych zdań. Po kilkunastu minutach podziękował i wstał. Uścisnął mu rękę i idąc w kierunku schodów teleportował się z hukiem, co też nie spotkało się z przyjazną reakcją tutejszych pracowników. Niezbyt się tym przejmował, bo już go tutaj nie było. Czas na niebezpieczną samotność.

zt x2
Powrót do góry Go down


William Gallagher
William Gallagher

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Ruchomy tatuaż na przedramieniu, nieśmiertelnik na szyi.
Galeony : 78
  Liczba postów : 106
https://www.czarodzieje.org/t17297-budowa-will-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17307-mobilna-skrzynka-pocztowa#485145
https://www.czarodzieje.org/t17304-will-gallagher#484951
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyCzw 22 Sie 2019, 21:51;

Kostka na burzę piaskową: 1, utknięcie w lokacji

Chyba był jedyną osobą, która nie złościła się z powodu powstania burzy piaskowej. Gdzie nie spojrzał to ludzie biadolili, wyrywali sobie włosy z głowy i pierdolili głupoty, że zginą za rogiem. Jeśli na to pozwolą, to ich truchła będą wirować w pustynnym huraganie i świat będzie lżejszy bez marud. Wystarczy się odpowiednio przygotować, zastanawiać się nad każdym krokiem i przede wszystkim patrzeć w niebo. Między innymi dzięki wspomnianej czujności udało mu się dostrzec zbliżającą się piaskową nawałnicę, dzięki czemu w odpowiednim momencie skrył się w najbliższym miejscu - padło na restaurację wśród drzew. Ogólnie rzecz biorąc uznał to za idiotyczny pomysł - budowanie lokalu tak wysoko, kiedy burza może ich rozszarpać na strzępy, jednak święcie wierzył, że nie pracują tu zmutowane humanoidalne gumochłony, a czarodzieje, którzy nałożyli na lokację odpowiednie zaklęcia. Wpadł do środka akurat w chwili, gdy w jego plecy buchnął silniejszy powiew wiatru i podszedł do obsługi restauracji jak gdyby nigdy nic. Zaczął nawet domagać się stolika i menu, kiedy rozległ się huk i porywisty szum, który spowodował zasypanie drzewa niemalże do połowy jego wysokości.  Zachwiał się od wstrząsu, wszędzie posypał się piach, ktoś krzyknął, jakaś gałąź spadła z hukiem na ziemię, rozległ się trzask spadającej porcelany, jakaś babka zapłakała... trwało to z trzy-cztery minuty i po upływie tego czasu burza zaczęła się oddalać, cichnąć, by niszczyć otoczenie w drugiej części kontynentu. Przytrzymując się stolika wstał i rozejrzał, aby sprawdzić czy gdzieś pojawią się trupy, jednak przez ten pył i piach nie był w stanie tego dostrzec. Zasłonił oczy i przeczekał chwilę aż ten opadł i ruszył w kierunku mężczyzny, który wyglądał na właściciela restauracji. Przerażonego i bladego, jak na swoją barwę skóry, właściciela. Po drodze prawie się potknął o spanikowaną babkę, więc wziął ją za chabety, postawił na nogi i warknął, aby się ogarnęła i nie zajmowała miejsca. Wyminął ją i zerknął w kierunku schodków. Uniósł brwi widząc, że wyjście zostało zablokowane. Kącik jego ust drgnął i nagle wybuchnął śmiechem. To było o wiele lepsze niż nudna papierkowa robota, od której uciekł na całe siedem dni urlopu. Podszedł do wspomnianego właściciela.
- Macie przejebane. Polecam zabrać stąd te panikujące ofiary losu i organizować odkopanie wyjścia. - mruknął i odwrócił się do niego plecami. - Kurna, jak ktoś znajdzie gdzieś tu umięśnionego Brytyjczyka to niech da mi znać. - zawołał donośnie nie przejmując się tym, że równie dobrze tubylcy mogą mieć problem ze zrozumieniem jego szybkiej wymowy. Od razu zaczął się tu panoszyć i rozstawiać ludzi po kątach. Złapał jakiegoś kelnera za ramię i zażądał przyniesienia mu czegoś dobrego do picia, skoro ma tu pomóc w odkopaniu przejścia. Równie dobrze może sobie tutaj posiedzieć na krześle i popatrzeć jak się męczą. Jemu nigdzie się nie spieszyło, chciał po prostu pogadać z Leonelem. Zanim przystąpił jeszcze do opracowania wstępnego planu, zaczął się rozglądać po restauracji w poszukiwaniu Leo. Umówili się w restauracji, jednak nie zdążył się rozejrzeć i sprawdzić czy facet tutaj jest, bowiem burza zniweczyła plany i uniemożliwiła obserwację. Przeszedł przez kopiec piachu i samodzielnie podniósł jakąś szafę, która spadła pod naporem burzy. Sprawdził czy w środku nie ma trupa - szkoda, pusta, a więc jako tako zaczął odsuwać meble. Nie był umięśniony tak jak Leonel, jednak miał sporo ukrytej siły, którą teraz sobie pożytkował. By umilić sobie czas podgwizdywał pod nosem upiornie wesołą melodyjkę.
@Leonel Fleming
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyPią 23 Sie 2019, 15:27;

Umawiając się z Williamem na kawę w podniebnej restauracji, zupełnie zapomniał o burzy piaskowej, która panoszyła się po terenie całego obozowiska. Miał szczęście, że chusta, którą dostał od tubylców nadal znajdowała się w kieszeni jego spodni, bo jak się miało okazać, czekało go spotkanie z tym niebezpiecznym żywiołem. Już po drodze czuł silne podmuchy wiatru, ale nawet przypomnienie sobie o niezbyt korzystnej pogodzie nie powstrzymało go przed udaniem się na miejsce spotkania. W restauracji zjawił się chyba jako pierwszy, bo nigdzie nie dostrzegał znajomej sylwetki Gallaghera. Postanowił więc jeszcze skorzystać z toalety i co zabawne, ta decyzja w pewnym sensie uratowała go przed burzą piaskową. Zabarykadował się za drzwiami i po prostu przeczekał najsilniejszy jej atak. Dopiero, kiedy sytuacja się uspokoiła, wyszedł na zwiad i musiał przyznać, że takiego chaosu to się nie spodziewał. Tu ktoś krzyczał, tam ktoś płakał, ludzie walali się po kątach w panice… Nadal nie widział nigdzie Willa, ale jego uwagę przykuł sporawy, piaszczysty pagórek. Leonel podszedł nieco bliżej i zaczął przerzucać kolejne garście piachu. Nie spodziewał się, że odnajdzie pod nim zakopanego po uszy członka plemienia Eneji. Zrządzenie losu sprawiło, że uratował młodemu mężczyźnie życie. Ten zaczął mu gorąco dziękować, najpierw w swym języku, potem zaś łamaną angielszczyzną, całując go przy tym po rękach. Ale to jeszcze nie koniec. Na szyję nałożył mu bowiem amulet Ijda Sufiaan, który wedle tradycji tutejszego plemienia był największym odznaczeniem, a osoba go nosząca traktowana miała być przez plemię niczym rodak. Kto by pomyślał, że przytrafi mu się taka okazja do zyskania wśród miejscowych poszanowania.
Jeszcze raz uścisnął dłoń nieznajomej ofierze burzy piaskowej, ale zaraz po tym odwrócił się na pięcie, bo przecież musiał odnaleźć tego cholernego Willa. Znał go na tyle, że był pewien, że nie stało mu się nic poważnego. Miał łeb na karku, więc z pewnością wiedział jak się zachować w obliczu zagrożenia. Poprawił więc jeszcze swoją chustę chroniącą twarz przed wszechobecnym pyłem i udał się w kierunku głównej sali. Pobojowisko. Co gorsza, wszystkie możliwe wyjścia z podniebnej restauracji zostały zablokowane przez ogromne kupy piachu. Wyglądało na to, że będą musieli tutaj pozostać nieco dłużej i znaleźć sposób na pozbycie się tej przeszkody.
- William! – Wykrzyknął wreszcie, widząc swojego przyjaciela w towarzystwie bladego z przerażenia właściciela lokalu. Z oddali słyszał już jak Gallagher przejął stery i zaczął ustawiać tych wszystkich biednych ludzi po kątach. Cóż, nie był nawet zdziwiony, jak na siebie zachowywał się typowo, co tylko świadczyło, że nie odniósł większych obrażeń.
- Spokojnie, człowieku. Poradzimy sobie z tym bałaganem. – Dodał, kiedy znalazł się bliżej niego. Dopiero wtedy zresztą dostrzegł spojrzenia tubylców, którzy praktycznie rozstąpili się przed nim, kiedy tylko przechodził przez centralną część salki. Przez moment był zaskoczony ich zachowaniem, ale wtedy przypomniał sobie o amulecie. No tak, teraz go szanowali, a to oznaczało, że miał wśród nich posłuch. Mogli to wykorzystać.
- Obmyśliłeś jakiś plan jak się stąd wydostać? – Zapytał, bo sam nie miał jeszcze czasu, by pomyśleć nad strategią. – A w ogóle to jaką tę sprawę do mnie miałeś? – Zagadnął dodatkowo o cel ich spotkania, bo przez to zamieszanie kompletnie o nim zapomniał. A skoro i tak utknęli w tym domku na drzewie, to przecież mogli przy okazji porozmawiać. Nikt ich tu nie znał, a nawet jeśli ktoś chciałby ich podsłuchać, pewnie nie zrozumiałby połowy wypowiadanych przez nich słów. Leo poza nimi nie widział tu bowiem nikogo poza czarnoskórymi mieszkańcami wioski.

Kostka: 6
Powrót do góry Go down


William Gallagher
William Gallagher

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Ruchomy tatuaż na przedramieniu, nieśmiertelnik na szyi.
Galeony : 78
  Liczba postów : 106
https://www.czarodzieje.org/t17297-budowa-will-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17307-mobilna-skrzynka-pocztowa#485145
https://www.czarodzieje.org/t17304-will-gallagher#484951
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyPią 23 Sie 2019, 19:18;

­Ludzie go denerwowali. Zamiast wziąć pośladki w troki i się stąd ewakuować w jedno miejsce to szlajali się z kąta w kąt i włazili pod nogi. Przyszedł tu spotkać się z Leonelem, ojcem chrzestnym własnego dziecka, pogadać, zjeść, zobaczyć się z nim po dwóch miesiącach nieobecności, a co musi robić? Przeganiać tubylców i podnosić meble, bo przecież nikt nie kwapi się robotą. Bardziej przejmowali się stanem emocjonalnym rozwrzeszczanej kobiety, która denerwowała go z każdą upływającą chwilą. Pieprzona panikara, żyje, nic jej nie jest, ale postanawia dać ujście strachom poprzez dziki wrzask przypominającym wycie zarzynanego hipogryfa. Czym sobie na to zasłużył?
Ustawił regał gdzieś z boku, a musiał wspomóc się zaklęciem, by ją jakoś pionowo podtrzymać. Właściciel coś do niego mówił, ale nie rozumiał ani słowa, jednak sądząc po gestykulacji chyba właśnie chodziło mu o pomoc w wykopaniu jego restauracji z zaspy. W tym samym momencie, kiedy rozważał czy może mu przyłożyć pięścią w zęby, usłyszał znajomy głos. Co za ulga! Ktoś normalny, w końcu!
- No nareszcie pogadam sobie z kimś inteligentnym. - odwrócił się do Leonela i uśmiechnął na widok tego starego hipogryfa. - Przecież ja jestem spokojny. - odpowiedział niewinnym tonem, a z jego oczu na prawo i lewo ciskały małe kurwiki. Widząc jak się wszyscy rozstępują przed nim uniósł brwi. - Ładna biżuteria, ale nie pasuje ci do paszczy. Trochę babska. - skomplementował na swój sposób nowy nabytek Leonela i gdy ten już podszedł, uścisnął mu mocno rękę. Po chwili skrzyżował ręce na ramionach i pokręcił głową zdegustowany.
- Przyszedłem tu jeść... czemu kelner jeszcze nie przyniósł mi nic do picia?! ... ale przyprowadziłem ze sobą niechcący burzę. Planowałem skłonić tych idiotów do zbierania mebli i odsuwania ich w jeden kąt, a reszta tych, co nie boją się używać siły mięśni mogliby zacząć odkopywać okna. Tylko nie rozumieją po angielsku. Weź im nagadaj. - poprosił i zrzucił ze stóp klapki, które nijak mu się tu nie przydadzą, skoro gdzie nie spojrzał to widział góry piachu. Wyciągnął niewidzialnego papierosa, podpalił i wsunął między zęby - fakt, że cokolwiek trzymał w ustach udowadniała jedynie jarząca się końcówka i dym tytoniowy. - To trzeba prostymi zaklęciami, chyba, że ogarniasz więcej transmutacji, to byś zmniejszył wagę piachu. Wtedy poszłoby raz dwa. - rzucił w kierunku Leonela wiedząc, że ten z zaklęć jest znacznie lepszy i bardziej precyzyjny.
- Jak mi przyniosą coś do picia to wtedy pogadamy, niech wezmą się do roboty bo mnie szlag trafi. - absolutnie nic mu nie było, skoro był w stanie denerwować się z powodu głupot. Wziął się do pracy i zaczął zaklęciami odsuwać gałęzie drzewa tak, by znaleźć miejsce, gdzie ten piach będzie wysypywać. Nie mieli żadnych narzędzi pomocniczych, a więc pozostaje leniwe rzucanie zaklęć i zsuwanie warstw piachu wprost na ziemię oddaloną o dobre piętnaście metrów.
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyPią 23 Sie 2019, 20:12;

Typowy William. To, że on i Leonel nie przejęli się aż tak skutkami burzy piaskowej nie oznaczało jeszcze, że każdy będzie potrafił podejść do takiej sytuacji ze spokojem. Bawiło go to, że jego przyjacielowi pojęcie empatii było chyba obce, a zamiast spróbować zrozumieć tubylców i obmyślić plan jak przekonać ich do wspólnej pracy, wolał ustawiać ludzi po kątach. Nie trzeba było chyba mówić, że jego poczynania nie przyniosły zbyt dobrych rezultatów, ani też w żaden sposób nie zahamowały powszechnej paniki. Flemingowi także nie było w smak wysłuchiwać płaczu, krzyków i narzekań, ale mimo wszystko starał się podejść do tego zamieszkania ze zrozumieniem dla czarnoskórych plemiennych.
- Shhh… ten amulet ma dla nich ogromne znaczenie. – Mruknął cicho na ucho Gallagherowi. Stwierdził, że dyskredytowanie enejskich symboli może nie wyjść im na dobre i dodatkowo zagęścić atmosferę, co zdecydowanie nie byłoby dla nich korzystnym zjawiskiem. Nie zamierzał jednak swojemu kumpla przesadnie pouczać, toteż uścisnął również jego dłoń i rozejrzał się dookoła, by wyliczyć ile dokładnie rąk do pracy mają w zanadrzu. Czekało ich w końcu sporo roboty, a we dwóch najprawdopodobniej nie wygrzebaliby się stąd do jutrzejszego poranka.
- Poczekaj, nie tak prędko. Też nie znam ich języka, ale to nie jest jeszcze żadna przeszkoda. – Starał się choć trochę przyhamować władcze zapędy Williama, co było niezwykle trudnym, o ile nie niemożliwym do wykonania zadaniem. – Pan. – Mruknął, wskazując na właściciela lokalu. Nikogo innego tu nie kojarzył, a co do restauratora przynajmniej był pewien, że ten posługuje się choćby łamaną angielszczyzną i będzie w stanie przekazać swoim pobratymcom niezbędne instrukcje. – Niech pan podzieli wszystkich pracowników i klientów. Kobiety i ci, którzy uważają, że mają mniej siły, niech zajmą się przesuwaniem lżejszych mebli pod ścianę. Ci, którzy czują się silniejsi niech pomogą mi i mojemu przyjacielowi pozbyć się tej góry piachu. – Przedstawił im plan działania, którego mózgiem był właściwie Gallagher. Czego by o nim nie powiedzieć, podejścia do ludzi może i nie miał, ale za to zachował zimną krew i trzeźwość umysłu, szybko opracowując przystającą do ich położenia strategię. Leonel spoglądał jak tubylcy powoli zabierają się do pracy, właściciel lokalu przekonał nawet tych panikujących, że nic złego im się tutaj nie przytrafi. W końcu nikt za bardzo nie ucierpiał, jedynym ich problemem było odblokowanie wyjścia z podniebnej restauracji.
- Akurat transmutacja nigdy nie była moją najlepszą stroną, ale z tym powinienem sobie poradzić. – Odpowiedział wreszcie swojemu kompanowi, a zza paska spodni wyciągnął swoją różdżkę. Zastosował na piachu niewerbalne Quartario, dzięki czemu mogli za jednym razem przenosić znacznie większe jego ilości. Nawet właściciel tego przybytku ruszył mózgownicą, bo przyniósł wszystkim misy, garnce i podobne naczynia, żeby wszystko szło sprawniej. Fleming dostrzegł zaś, że dwóch rosłych mężczyzn nie może poradzić sobie z przestawieniem ciężkiego, drewnianego regału, więc machnął różdżką, przestawiając go w dogodne miejsce, za co został obdarowany pełnym wdzięczności spojrzeniem.
- Myślę, że da się załatwić. – Obiecał Gallagherowi, że zajmie się kwestią jakiegoś napitku, a w tym celu odwrócił się do mężczyzny zarządzającego obiektem. - Możemy poprosić o dwie szklanki wody? – Poprosił go, po czym wspomógł Willa, odsuwając gałęzie po drugiej stronie. W ten sposób szybciej mogli pozbyć się nieproszonego gościa.
- A gdyby przepchnąć ten piach za pomocą Depulso? – Zaproponował swojemu towarzyszowi po dłuższej chwili namysłu. Oczywiście, żeby to zrobić, musieli najpierw poprzesuwać gałęzie, by znaleźć dla piaszczystych drobin jakieś ujście, ale sam pomysł nie był chyba najgorszy.
Powrót do góry Go down


William Gallagher
William Gallagher

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Ruchomy tatuaż na przedramieniu, nieśmiertelnik na szyi.
Galeony : 78
  Liczba postów : 106
https://www.czarodzieje.org/t17297-budowa-will-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17307-mobilna-skrzynka-pocztowa#485145
https://www.czarodzieje.org/t17304-will-gallagher#484951
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyPią 23 Sie 2019, 20:51;

Nie grzeszył empatią i był tego świadomy. Tylko osoby, do których się przywiązał i ich autentycznie polubił mogły zobaczyć, że czasami potrafi być ciepły, miły i normalny. Nieczęsto, ale jednak się to udawało, zwłaszcza kiedy był w swoim domu i trzymał córkę na kolanach. Na wakacjach mógł być "sobą", czyli psioczył na wszystkich, poganiał, niecierpliwił się i oczekiwał natychmiastowego wykonania polecenia. W pracy powściągał język z niemałym trudem, jednak aby ogarnąć tyle spraw związanych z reprezentacją drużyny to trzeba robić za trzech. Był człowiekiem zapracowanym, a więc odkopywanie restauracji nie jawiło mu się jako coś niemożliwego do zrobienia. Bardziej od utknięcia tutaj irytował go fakt, że nie zje i nie napije się porządnie tak, jak to miał w planach. Gdyby był większym skurwysynem to usiadłby sobie na gałęzi i patrzył jak ludzie się męczą, jednak zważywszy, że miał w sobie jeszcze trochę człowieczeństwa, to zakasał rękawy i brał się do roboty. Obecność Leonela nieco uspokajała jego temperament. Ten to był wiecznie opanowany i rzeczowy, a więc mógł poprosić go o rozmawianie z denerwującymi idiotami, od których chciał odpocząć. Nie po to wyjechał z Anglii, by tutaj spotykać wolno myślących tubylców. Dobrze, że Leonel był tutaj, a nie na zewnątrz.
- Z naszej dwójki to ty masz więcej cierpliwości. Ja swoją wyczerpuję w pracy, więc tutaj nie mam na nich sił. - mruknął, przyjmując do świadomości, by nie obrażać tubylców na ich terenie. Niechętnie musiał ugryźć się w język i tak nie krzyczeć na każdego, kto mu właził pod nogi i okazywał się skrajnie bezużyteczny. Widocznie naszyjnik, który to Leonel eksponował dawał mu znacznie większą siłę przebicia. Czuł niewyobrażalną ulgę z tego powodu, bowiem nie musiał uciekać się do dyplomacji, za której maską zazwyczaj chciał kogoś skrzywdzić za flegmatyczność.
Zaplątanie gałęzi o inne nie było takie proste jak zakładał. Dopiero z pomocą Leonela udało się je jakoś odsunąć na tyle, aby "wyjście" dla piasku było widoczne. Zerknął na dół i westchnął widząc jak są wysoko. Nikt się tędy nie przeciśnie, a więc pozostaje wyrzucać piach. Zerknął na Leonela z ukosa i pokręcił przecząco głową.
- Wystarczy raz rzucić to zaklęcie a piasek rozsypie się na boki i będzie syf nie z tej ziemi. Myślę czy nie pozamieniać piachu w kamienie i wtedy po prostu zrzucać na dół. Jedna osoba by pilnowała czy na dole nikogo nie ma, żeby mu dziury we łbie nie powiększać, ja bym zamieniał w kamienie, ty byś przenosił na bieżąco, aby nie obciążać konstrukcji restauracji. - przedstawił swój na szybko wymyślony plan, który nie brzmiał tak głupio i mógł wypalić, jeśli wszyscy wezmą się wspólnie do roboty. - Na moje oko zajmie nam to z trzy godziny spokojnej roboty. - układanie planów i sposobu ich realizacji oraz szacowanie miał w małym palcu. W końcu jest menadżerem, a to zobowiązuje do posiadania paru talentów.
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyPią 23 Sie 2019, 21:34;

William był człowiekiem specyficznym, ale prawda była taka, że w potrzebie zawsze można było na niego liczyć. Czasem sobie coś pokrzyczał, innym razem ponarzekał, ale pomocą dłoń wyciągał zawsze, a i w towarzystwie bliskich mu osób był znacznie bardziej znośny. Obcy bardzo często z kolei omijali go szerokim łukiem, żeby przypadkiem nie oberwać rykoszetem. Leonel wiedział jak z nim rozmawiać, a nawet jeśli poskakali sobie nieraz do gardeł, tak wystarczyło przecież, by potem dali sobie po razie albo wychylili razem po szklaneczce Ognistej whiskey. Zresztą od kiedy został ojcem chrzestnym Nancy praktycznie byli rodziną, więc trudno byłoby im się nazbyt długo na siebie pieklić. Swoją drogą – Nancy! Cholera, przypomniał sobie, że jeszcze nie kupił jej żadnego prezentu. I to nie dlatego, że nie chciał czy szkoda mu było cennych galeonów. Po prostu nigdzie nie widział w tej wiosce żadnego sklepu z pluszakami czy innymi zabawkami, więc wcale nie było łatwo znaleźć coś, co spodobałoby się małej dziewczynce.
- W pracy to ja nieraz tracę cierpliwość, ale to to nic. Poza tym jestem tu dłużej, chyba przywykłem do tubylców. – Odpowiedział mu wyraźnie rozbawiony, bo widział jak Gallagher powstrzymuje się przed kąśliwymi uwagami na temat enejskiego ludu. Ciekaw był jak długo będzie w stanie gryźć się w język. Przed nimi pozostało jeszcze sporo pracy, więc będą musieli tu spędzić trochę czasu. Nie wierzył, by do samego wyjścia jego kumpel nie palnął jeszcze kilku głupot. Miał tylko nadzieję, że nie wygłosi tutaj jakiejś opinii, która sprawi, że wszyscy klienci lokalu zaprzysięgną się przeciwko dwóm paskudnym turystom. Co prawda nie wyglądali groźnie, ale kłótnie i mordobicia jakoś nie leżały w planach Fleminga.
Wreszcie udało im się odsłonić niewielką przestrzeń pomiędzy gałęziami, ale był to jedynie malutki sukces, kropla w morzu. Musieli pomyśleć nad jakimś dalszym, skutecznym planem działania, a jak się okazywało strategia Leonela jednak miała pewne dziury. Mężczyzna skinął głową na znak, że zrozumiał. Cóż, zbyt szybko wypowiedział swój pomysł, nie zastanawiając się nad wszystkimi, możliwymi konsekwencjami.
- Masz rację. – Westchnął więc tylko ciężko, przyznając się do błędu, ale zaraz po tym zamienił się w słuch, bo jego kompan także postanowił poruszyć swoje zwoje mózgowe. – Brzmi ryzykownie, ale możemy spróbować. Tylko poważnie: jak będziesz coś zrzucał, to uważaj, czy nikt nie stoi na dole. Wolałbym uniknąć zbędnych ofiar. – Wolał Willa uprzedzić, nawet jeśli ten zobowiązał się do zamiany piachu w kamienie. Póki zaś nie miał czego przenosić, zdecydował się wesprzeć go w tym planie. Machał energicznie różdżką, przemieniając tę kupę piachu w głazy, a kiedy nazbierało się ich więcej, również za pomocą zaklęcia przenosił je bliżej otworu. Dopiero wówczas podchodził do stworzonej przez nich wcześniej dziury i zrzucał je na dół, co chwilę sprawdzając czy na dole nikogo czasem nie ma, bo nie chciał walnąć komuś czymś tak ciężkim w łeb.
- A pieprzyć to, nie będziemy tu siedzieć trzy godziny. Czekaj. – Perspektywa utknięcia tutaj na tak długi czas niespecjalnie go cieszyła, więc na chwilę przerwał żmudne przerzucanie kamieni, a zamiast tego starał się przypomnieć sobie jakieś zaklęcie, które mogłoby im aktualnie pomóc. Wreszcie skierował różdżkę na stos piachu i użył niewerbalnego Evanesco. Nie podziałało może na cały pagórek, ale z pewnością zmniejszyło jego ilość.
- Patrz, Evanesco działa. Nadal trzeba będzie je wiele razy powtórzyć, ale przynajmniej nie ryzykuje walnięciem kogoś w łeb jakimś głazem. – Rzucił do Gallaghera, próbując przekonać go do swojej propozycji. Nie była ona może idealna, ale z pewnością o wiele bezpieczniejsza. Poza tym nie musieli przy niej działać na dwa etapy, więc siłą rzeczy powinni szybciej uporać się z oczyszczeniem restauracji.
Powrót do góry Go down


William Gallagher
William Gallagher

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Ruchomy tatuaż na przedramieniu, nieśmiertelnik na szyi.
Galeony : 78
  Liczba postów : 106
https://www.czarodzieje.org/t17297-budowa-will-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17307-mobilna-skrzynka-pocztowa#485145
https://www.czarodzieje.org/t17304-will-gallagher#484951
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptyPią 23 Sie 2019, 21:59;

Przybył na Saharę za rodziną. Wszystkim opowiadał, że to urlop wypoczynkowy, jednak jak niektórzy wiedzą William nie wypoczywa na palącej gorącem pustyni;, ma swoje sposoby na relaks. Odpręża się przy dogryzaniu komuś, a spełnieniem marzeń jest znęcanie się psychiczne nad osobami słabszymi intelektualnie niż on. Niestety nie mógł aż tak się bawić z racji wykonywanego zawodu jak i również moralnych przeciwwskazań. Odpowiedzialność bywała frustrująca. Własny pomysł na rzucanie kamieniami bardzo mu się podobał, a sama złudna nadzieja, że zrobią komuś dziurę w głowie przypadła mu do gustu. Nie mówił na głos, ale chętnie uczestniczyłby w jakichś dramatach czy niszczeniach. Naprawdę, gdyby nie fakt, że tutaj utknął to z pewnością odwróciłby się na pięcie i sobie poszedł.
- Ja bym miał nie uważać? Leo, Leo, Leo, za kogo ty mnie masz. Jestem przecież zawsze taki ostrożny. - uśmiechnął się do niego szeroko, a wystarczyło jedno szybkie spojrzenie w jego rozszerzone źrenice by odkryć, że gdyby nie słowne upomnienie to zapewne mógłby "nie zauważyć" potencjalnej ofiary. Nie chciał nikogo zabijać, po prostu pragnął większej ilości zabawy. Tak bardzo i cholernie tęsknił do latania na miotle, a nie mógł na niej latać tak, jak to niegdyś robił. Trzeba sobie jakoś rekompensować straty.
Zaczęli realizować jego plan działania, jednak po paru minutach sam stwierdził, że to idiotyczne. Zajmie im to więcej czasu wszak transmutacja jest taką powolną dziedziną magii. Znudził się przy ósmym kamieniu, a więc pomysł Leonela przywitał z ochotą.
- O, dobre. Możemy sobie klapnąć, pogadać i rzucać zaklęcia. Zajebiście. Ej! Kelner! Gdzie nasze picie?! Pytam piąty raz! Chcę kawę! - nagle ni stąd ni zowąd wrzasnął na kelnera wykręcając w jego kierunku szyję. Sięgnął sobie po krzesło, otrzepał je z piachu i usadowił na nim swoje zacne cztery litery. Wycelował różdżką w górę i idąc w ślady przyjaciela wymamrotał "Evanesco", które okazało się najskuteczniejszą metodą. Przysunął drugie krzesło, by i Leonel mógł sobie odpocząć.
- Dobra, słuchaj. W wolnej chwili znalazłem na strychu wszystkie dokumenty architektoniczne mojego domu. - kolejne "Evanesco" i po chwili dwa następne, a piasek powoli, bardzo powoli znikał. Za osiem zaklęć będzie musiał przysnąć się z krzesłem bliżej wyjścia. Nic sobie nie robił z dziwnych spojrzeń tubylców. - Porównałem z maksymalnym obszarem działania pewnego zaklęcia, jednak jest zbyt skomplikowane, a ja jestem zbyt niecierpliwy by je opanować. Chcę zabezpieczyć dom przed osobami z zewnątrz i potrzebuję twojej pomocy. Machasz tą różdżką jak opętany to wiem, że na bank masz moc, by rzucić na mój dom "Turei abi". - kolejna "Evanesco" i pasmo piachu zniknęło. Miło było się nie ruszać. Popatrzył Leonelowi prosto w oczy. - Wiesz czemu tego chcę. - a odpowiedzią była jego córka. Zapewniał jej maksymalne bezpieczeństwo, jednak ostatnimi czasy zachowywał się jak paranoik. Nie miał jakoś aż tak niebezpiecznych wrogów, a mimo wszystko miał w sobie silną potrzebę narzucania wszelakich zaklęć ochronnych na swój dom tak, aby zrobić z niego niemalże fortecę. Liczył, że Leonel go zrozumie i nie będzie próbował wyjaśniać, że to niepotrzebne. Wojna się skończyła, ale nie w umyśle Gallaghera.
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptySob 24 Sie 2019, 01:08;

Nie zdziwiłby się, gdyby zobaczył uśmiech na ustach Williama w chwili, w której ktoś oberwał kamieniem w głowę. Prawdę powiedziawszy jego samego los tubylców też nie interesował do tego stopnia, by się tym przejął. Uratował jednego z Enejczyków, bo akurat mógł to zrobić i nie wymagałoby to większego wysiłku, ale poza tym był wilkiem i raczej dbał o bezpieczeństwo najbliższych. Z pewnością zaś nie zachowywał się jak miłościwy Samarytanin, który by wszystkim pomagał. Mimo wszystko wolał uniknąć ofiar, bo nie miał ochoty wdawać się w jakieś bójki czy dyskusje. Przez te upały nie miał po prostu na to siły.
- No, no, ja myślę. – Odpowiedział rozbawiony, bo akurat Will i ostrożność to nie były słowa, które do siebie pasowały. Inaczej: w pracy oczywiście, trudno byłoby znaleźć kogoś, kto mógłby go zastąpić. Nie sądził jednak, by w tych okolicznościach przywiązywał dużą wagę do tego, by niczemu nie zniszczyć i przy okazji nikomu nie zrobić krzywdy. Dlatego rad był z tego, że Gallagher sam wziął na swoje barki zadanie, przy którym rzeczywiście nie powinno wydarzyć się nic złego. Miał tylko zamieniać piach w kamienie, ale no właśnie, ileż można? Było to cholernie nudne zajęcie, poza tym dwuetapowe, więc nijak nie przyśpieszało ich pracy. Na szczęście jego kompan przyjął jego plan z entuzjazmem. Nadal było to żmudne klepanie tego samego zaklęcia, ale dzięki temu mogli chociaż usiąść i porozmawiać. Leonel złapał więc za stojące nieopodal krzesło i postawił je niedaleko Williama.
- Daj spokój, zaraz przyniesie. Jakby nie patrzeć, innych klientów poza nami nie musi obsługiwać. – Mruknął jeszcze do swego towarzysza, upominając go, żeby nie darł się w niebogłosy. Jemu to nie przeszkadzało, ale póki tubylcy mieli przydzielone jakieś zadania i nie marudzili, wolał ich nie dekoncentrować, żeby przypadkiem nie zaczęli się buntować. Przez moment przyglądał się Gallagherowi, oczekując na tę ważką sprawę, o której musiał z nim porozmawiać, ale zaraz złapał za różdżkę i rzucał co chwilę kolejne Evanesco, żeby jak najprędzej pozbyć się zalegającego piachu. Po chwili Will zaczął mu mówić o jakichś planach architektonicznych jego domu, więc zamienił się w słuch, ale po pierwszych słowach nie miał zielonego pojęcia o co może mu chodzić.
- Chyba chciałeś powiedzieć TuEri Abi. – Poprawił go, bo wiedział, że się za to nie obrazi. – Pewnie, nie ma najmniejszego problemu. – Nie trzeba było go długo przekonywać. Od kogoś obcego pewnie wziąłby jakąś opłatę, ale przecież nie chciał niczego w zamian od Gallaghera. Dla niego była to chwila roboty, a wiedział jak ważne jest zabezpieczenie swojego centrum życiowego.
- Rozumiem. Jako ojciec chrzestny Nancy nawet nie mógłbym odmówić. Wpadnę do Ciebie jak tylko wrócę z wakacji. – Obiecał mu, że się tym zajmie, po czym rzucił Evanesco na kolejne trzy piaszczyste pagórki. – Swoją drogą co u niej? Znalazła sobie jakieś nowe hobby czy nadal trudno ją oderwać od rysowania? – Zapytał o swoją chrześnicę, bo nie oszukujmy się, ojcem chrzestnym roku to z pewnością nie był. Starał się ją w miarę regularnie odwiedzać, a kiedy przychodził, zawsze przynosił jej jakiś prezent. Ostatnimi czasy praca zajmowała mu jednak sporo czasu, a przez to trudno było znaleźć mu chwilę, by odwiedzić dom Gallagherów. Być może więc ucieszył się nawet z prośby Williama. Był to dobry pretekst, żeby zajrzeć do nich, przytulić małą i napić się z kumplem po szklance dobrego alkoholu.

Powrót do góry Go down


William Gallagher
William Gallagher

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Ruchomy tatuaż na przedramieniu, nieśmiertelnik na szyi.
Galeony : 78
  Liczba postów : 106
https://www.czarodzieje.org/t17297-budowa-will-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17307-mobilna-skrzynka-pocztowa#485145
https://www.czarodzieje.org/t17304-will-gallagher#484951
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptySob 24 Sie 2019, 09:52;

- Wołam o coś do picia od dwudziestu minut. To niedopuszczalne, żebym miał tak długo czekać. I tak nie kopie piachu, to by się na coś przydał. - odpowiedział z przekąsem. Należał do klientów roszczeniowych i kłótliwych, jednak prośba Leonela została uszanowana i póki co, przez najbliższe piętnaście minut, nie planował wrzeszczeć i dopominać się o wodę. Drażnił go brak profesjonalizmu, a warunki pogodowe jakoś nie były dlań wystarczającym usprawiedliwieniem opieszałości. Tak, brakowało mu czasem empatii.
- Jak zwał tak zwał. - machnął ręką, bowiem takie zagraniczne inkantacje czasami sprawiały mu problem. Wiedział, że Leonel zrozumie o co chodzi i nie pomylił się, ten znał to zaklęcie i nawet nie zdziwił się, że William o nie prosi. To znak, że dobrze go znał i wiedział, że dla Nancy jest w stanie zrobić naprawdę wszystko - włącznie z brutalnym morderstwem, jeśli to ją ochroni przed niebezpieczeństwem. Nie lubił dzieci, ale swoje własne musiał pokochać, a więc teraz do końca życia będzie żyć ze świadomością, że dla córki zrobi wszystko. Nigdy w życiu nie podejrzewałby siebie o to, że byłby w stanie kochać jakiekolwiek dziecko. Nie przepadał mówić o swojej słabości do Nancy, jednak przy Leonelu czasami mógł uchylić rąbka swojej prawdziwej twarzy - miał wady, nawet sporo i był z nich dumny.
Rzucił dwa "Evanesco" i powoli góra piachu zaczęła znikać robiąc coraz więcej miejsca. Przysunął się z krzesłem bliżej i celował różdżką w różne miejsca, aby żadnego przypadkiem nie przeciążyć. - Wypadałoby odwiedzić, bo coś się ostatnio ociągasz z wizytami. Boisz się mojej matki czy jak? Już jej mówiłem, by cię nie całowała po policzkach, powinna posłuchać. Chyba. - znów uśmiechnął się, ale wyraźnie rozbawiony wizją Judith, która non stop jest zachwycona Leonelem i nie mija jej to z wiekiem. Gdyby mogła to zapewne by go adoptowała, a najlepiej to schowała w szklanej kopule i obserwowała. William powinien być zazdrosny, a jednak nie był. Matce na starość odbijało, poza tym nie był wobec niej aż tak emocjonalny, by to przeżywać. Relacja Judith z Leonelem wywoływała w nim wesołość.
- Niech Merlinowi będą dzięki, już tak nie rysuje. Codziennie miałem w teczce po trzy jej rysunki i czasami klient miał ze mnie polewkę, jak jej dzieło wypadało mi z dokumentów. Nie wiem do tej pory jak ona przeciska się do mojego gabinetu w domu, milczy jak grób, a i z obrazami ma jakąś zmowę, bo też udają, że nic nie wiedzą. - mimo, że to była dla niego spora niedogodność, to nie przyszło mu na myśl karać córkę. To póki co była jedyna osoba na świecie, która kochała go bezgranicznie, a więc nie zamierzał sobie tego odbierać. Tak, miał do niej słabość i trudno było się z tym pogodzić. Pozostawała jeszcze Carmelka, ale ta weszła w okres dojrzewania i coraz bardziej denerwowała swoją wszędobylskością. Mimo wszystko tęsknił za nią i za Matthew, do czego się nie przyznawał sam przed sobą. Zamiast powiedzieć - dawno cię nie widziałem, po prostu przyjechał. Po co mówić, skoro można robić?
- Teraz ma fazę na pluszaki. Ma siedem dementorów, które latają za nią pół dnia. To wkurzające, kiedy ma jeść, a tu wszystkie chcą ją całować. Uwierzysz, że ostatnio jeden wpadł do zupy i urządziła mi dziką awanturę, że mamy ratować jej przyjaciela? - kolejne "Evanesco" poszło w kierunku piachu. Podczas rozmowy praca była przyjemniejsza poza tym miło było ponarzekać trochę na ojcostwo i powspominać te atrakcje, które ma codziennie wieczorem po pracy. - Musiałem udawać, że rzucam zaklęcie reanimujące. Na zabawkę. Leo, można z nią oszaleć. - pokręcił głową z niedowierzaniem, ale mimo całego tego zmęczenia pracą i wychowywaniem dziecka, nie był tak bardzo wściekły jak tutejszą sytuacją. Był dumny ze swojej latorośli. Z pomysłowością wdała się w swojego ojca, to trzeba przyznać.
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptySob 24 Sie 2019, 13:47;

Zbył uwagi Williama na temat opieszałości obsługi. Stwierdził, że gdyby kontynuował temat, niepotrzebnie dolałby tylko oliwy do ognia, a poza tym dostrzegł, jak szef restauracji wychodzi z zaplecza, niosąc ich napoje. Skoro jego prośba została zrealizowana, Gallagher nie miał już do czego się przyczepić. Z drugiej strony Leonel był święcie przekonany, że jego kompan zaraz znajdzie kolejny powód do marudzenia. Ciekaw był tylko, komu tym razem się od niego oberwie.
- Pamiętaj tylko, że co jakiś czas trzeba to zaklęcie odnawiać. Najlepiej byłoby gdybyś co kilka tygodni przetestował jego skuteczność. – Przypomniało mu się o jednym ważnym aspekcie, o którym powinien swojemu przyjacielowi wspomnieć. Oczywiście gotów był składać mu regularną wizytę w razie, gdyby Tueri Abi przestało działać tak jak należy. Taki już był urok zaklęć, nie mogły trwać wiecznie. Ten czar był i tak jednym z najpotężniejszych zabezpieczeń, więc trudno byłoby chyba wymyślić jakieś skuteczniejsze środki ostrożności przed nieproszonymi gośćmi. Rozumiał obawy Williama. Sam także nie przepadał za dziećmi, ale gdyby miał swoje, prawdopodobnie również straciłby dla niego głowę. Nancy była oczkiem w głowie swojego ojca i prawdę powiedziawszy, w mniemaniu Fleminga w jakimś sensie ratowała go przed samym sobą. Przy niej bowiem stary Gallagher jakoś łagodniał i uczył się cierpliwości. A jeśli mowa o cierpliwości, to akurat do tej małej złośnicy trzeba było mieć jej naprawdę sporo.
- Evanesco. – Spróbował raz rzucić zaklęcie wraz z inkantacją, żeby sprawdzić czy przyniesie ono lepszy rezultat, ale tak jak mu się wydawało, nie zauważył żadnych zmian. Nie była to trudna sztuka, więc mógł stosować je niewerbalnie, nawet koncentrując się na rozmowie z Willem, a i tak nie tracił wcale na skuteczności. Ponowił więc Evanesco kilkukrotnie, z entuzjazmem stwierdzając, że rzeczywiście usunęli już sporo piachu z pomieszczenia. Wyglądało na to, że nie będą musieli spędzić tutaj aż trzech godzin.
- Wiesz, że nie chodzi o Judith, ale doceniam to, że z nią porozmawiałeś. Miejmy nadzieję, że trochę mi odpuści. Na pewno Was odwiedzę po powrocie, zresztą masz mnie jak w garści, skoro obiecałem Ci pomóc z zaklęciem ochronnym. – Odpowiedział rozbawiony na wspomnienie o matce Williama. Ta kobieta za każdym razem go rozbrajała i mimo że te jej czułości były przeklęcie upierdliwe, tak był w stanie tej staruszce wybaczyć wszystko. Przede wszystkim przez wzgląd na jej leciwość, ale również przez to, że dzięki niej mieli z czego się razem z Gallagherem pośmiać.
- Może w takim razie zabezpieczyć dodatkowo Twój gabinet? Chociaż Nancy nie byłaby chyba wtedy zbyt szczęśliwa… - Westchnął ciężko, bo z dzieciakami trudno było o idealne rozwiązania. Wiadomo, że mała nie powinna grzebać w rzeczach ojca, szczególnie jeśli to rzeczy ważne, które dotyczą jego pracy, ale jednocześnie gdyby jej zabronić wchodzenia do jakiegoś pomieszczenia… Chyba nie chciałby słyszeć tego jej zawodzenia.
Na opowieść Willa o latających pluszowych dementorach i heroicznej akcji ratunkowej, wybuchnął śmiechem, co wcale nieczęsto mu się zdarzało.
- Żałuję, że tego nie widziałem. – Mruknął dopiero po dłuższej chwili, kiedy zdołał się uspokoić. Zaraz po tym komentarzu rzucił zresztą kolejne pięć razy Evanesco. Faktycznie podczas rozmowy ta praca nie sprawiała większej przykrości.
- Jesteś dobrym ojcem. Nie wyobrażam sobie siebie w tej roli. Chyba bym nie podołał. – Dodał, zastanawiając się nad tym, jak on by się zachował, gdyby okazało się, że ma zostać rodzicem. Kompletnie siebie w tej roli nie widział, choć zdawał sobie sprawę z tego, że kiedyś pewnie ten dzień nastąpi.
- A jak w pracy? Jakieś nowe talenty? – Z powodu braku czasu nie bywał już tak często na meczach quidditcha jak dawniej, ale kiedy tylko mógł, chętnie zjawiał się na stadionie. Miał więc nadzieję, że ich narodowa drużyna zyska jakieś wzmocnienie, które podczas kolejnych mistrzostw zwiększy szanse na zdobycie pucharu. W oczekiwaniu na odpowiedź Williama, Leo sięgnął do kieszeni spodni, wyciągając z niej paczkę papierosów. Odpalił jednego za pomocą prostego zaklęcia, po czym zaciągnął się chmurą tytoniowego dymu.
Powrót do góry Go down


William Gallagher
William Gallagher

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Ruchomy tatuaż na przedramieniu, nieśmiertelnik na szyi.
Galeony : 78
  Liczba postów : 106
https://www.czarodzieje.org/t17297-budowa-will-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17307-mobilna-skrzynka-pocztowa#485145
https://www.czarodzieje.org/t17304-will-gallagher#484951
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptySob 24 Sie 2019, 22:57;

- Z pewnością będę testować. Ty możesz wpadać kiedy chcesz, jesteś zawsze mile widziany w moim domu. Wtedy się przetestuje. - rzadko spraszał gości, a jeśli już było to konieczne, zapewniał Nancy wycieczkę z babcią do drugiego odłamu Gallagherów. Chronił swoją prywatność na wszelkie sposoby i choć było w tym trochę paranoi, to przynajmniej tworzył ze swojego domu fortecę, która któregoś dnia będzie nie do obalenia. A wszystko to dla własnego dziecka. Nigdy nie podejrzewał siebie samego o taką podatność na miłość. W młodości uważał siebie za niezdolnego do pokochania kogokolwiek. A tu proszę - nieplanowane dziecko wywróciło jego życie do góry nogami i stało się jego epicentrum. Wiele prawdy tkwiło w myśli Leonela, że Nancy chroni go przed sobą samym.
Równocześnie z Leonelem rzucił "Evanesco", a po chwili dwa kolejne. Po nich zrobił małą przerwę, by wziąć kubek z zimną wodą od tubylca. Mruknął w odpowiedzi "No, nareszcie" i wypił od razu duszkiem. Jeszcze zanim tubylec odszedł poprosił tonem roszczeniowym o więcej, skoro pracują tu w pocie czoła. Nie był pewien czy ten zrozumiał wszystko, jednak miał nadzieję, że tak. Ileż można denerwować się na tę samą osobę? Za trzecim razem dostanie w zęby a nuż ból zmotywuje szare komórki do aktywniejszej wymiany neuronów. Will bardzo łatwo odnajdywał powody do sprzeczek i kłótni, to jego swoisty talent. Leo zaś zawsze zachowywał spokój, czego nigdy nie potrafił zrozumieć. Dobrali się jak ogień i woda.
- Więc nie masz wyjścia, musisz odwiedzić Gallagherów. - rad był z takiego obrotu spraw. Nie mówił nic, ale stęsknił się za pogawędkami z nim. Brakowało tylko dobrego alkoholu i ładnych dziewczyn, a czułby się jak w niebie. Podniebna restauracja tego nie gwarantowała zważywszy, że ją zasypało.
Opuścił różdżkę na kolano i popatrzył na Leonela, jakby ten właśnie mu się oświadczył.
- Wiesz co, jestem popieprzony, ale nie aż tak, człowieku. Toż Nancy by mi żyć nie dała. Nałożę potem zaklęcia na szuflady i nie powinna nic zbroić. - aż zadrżał na myśl o jej popisowym wrzasku, którego bali się wszyscy dorośli, a który był przyczyną ucieczek wszystkich nianiek i opiekunek. Zachowywała się tak jak on w dzieciństwie, choć Will dodatkowo niszczył i wnerwiał otoczenie, a więc miała w sobie jakąś dziewczęcą łagodność. Na szczęście.
Mimowolnie zaśmiał się pod nosem kiedy rozbawił Leonela opowiastką rodem Gallagherów. Sam też patrzył na sytuację z perspektywy czasu i cieszył się, że nie kazała mu robić usta-usta pluszakowi. Jak dobrze, że nie uczy jej o mugolach, nie ma skąd czerpać chorych pomysłów.
- Ona jest ewenementem. Nie wiem po kim to ma, ale jej pomysły nawet mnie zaskakują. - skinął głową na znak, że przyjął komplement i jest za niego wdzięczny. Słowami nie umiał dziękować. Zapewne któregoś dnia odwdzięczy się gestem albo zachowaniem. Tak samo jak za pomoc w ochronie domu, bo o tym nigdy nie zapomni. Nikomu innemu nie pozwoliłby na taką poufałość z jego prywatnym azylem.
- Człowieku, ja dalej się zastanawiam czy dobrze ją wychowuję. Tego nie da się nauczyć. Dzieciak zmienia całe życie więc lepiej się z nim nie spiesz, jeśli ci teraz wygodnie. - mimowolnie pomyślał o Heaven i się wykrzywił na myśl o jej nieodpowiedzialności i przedwczesnym zakładaniu rodziny. Sam też poszedł tą ścieżką i cóż, jemu wyszło na dobre, ale miał wsparcie, a ona?
Widząc, że Leonel wyjął papierosy zdał sobie sprawę, że swojego gdzieś odłożył. Niestety jego fajki były niewidzialne, a więc zapewne zostały zgaszone i zasypane górą piachu. Westchnął ciężko. - A weź, same lizusy i idioci. Zero talentu, a jak się już ktoś trafi to trzeba inwestować sporo czasu w taką osobę. A nie każdy potrafi przejść przez serię treningów i spełnić wszystkie wymagania. Szukam talentów, potrzebuję ich, ale nie mogę znaleźć nikogo porządnego. Ganiam Matthew, by ćwiczył. - mówiąc to, wykrzywił się wyraźnie zirytowany brakiem nowych osób w drużynie. Potrafił poświęcić sporo czasu, energii i pieniędzy, aby wyszkolić dobrego zawodnika. Pozostało tylko takowego znaleźć.
- W twojej pewnie wszystko okej, skoro jesteś żywy i nie brakuje ci kończyny. - rzucił czterokrotne "Evanesco", które zabrało kolejną warstwę piachu. Pozostało jeszcze z czterdzieści minut pracy i będą mogli zażądać dobrego jedzenia na koszt firmy. Nie zamierzał tutaj zostawiać nawet knuta, skoro poświęca czas na pomoc. - A jakąś dziewuchę planujesz ty znaleźć? Stary się robisz. - niby mu docinał, ale nie mówił tego złośliwie. Nie przeczył, przydałoby mu się pójść na jakieś wesele i ślub, by móc pośmiać się z ludzi, wkurzać wysoko urodzonych i potańczyć z ładnymi pannami.
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Podniebna restauracja QzgSDG8




Gracz




Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja EmptySob 24 Sie 2019, 23:33;

- Polecam się na przyszłość. – Odpowiedział ze spokojem, przypominając sobie, że sam powinien również zabezpieczyć swoje mieszkanie. Kompletnie o tym zapomniał, a mimo że nie trzymał tam aktualnie żadnych ważnych przedmiotów czy tajnych informacji, tak zdecydowanie wolał odgrodzić się od nieproszonych gości. W jakimś sensie był więc Williamowi wdzięczny, że akurat teraz postanowił wstrzelić się ze swoją prośbą. Nikomu innemu nie nakładał jeszcze na domostwo zaklęcia Tueri Abi, ale nie wątpił w swoje umiejętności. Akurat tego rodzaju czary zawsze były jego mocną stroną. Lepiej czuł się chyba wyłącznie w czarodziejskich pojedynkach.
Na jakiś czas zamilknął, machając różdżkę, to w jedną, to w drugą stronę, żeby pozbyć się pozostałości po burzy piaskowej. Na podłogach pozostały już jakieś resztki piasku, więc trzeba było przyznać, że jego pomysł okazał się wyjątkowo skuteczny, a dzięki jego realizacji szybko udało im się uporać z problemem. Obawiał się tylko, że teraz Gallagher stanie się jeszcze bardziej nieznośny. Wszak w jego obrazie rzeczywistości nie istniał już żaden powód, który uzasadniałby opieszałość tutejszej obsługi. Swoją drogą Leonel rzeczywiście potrafił zachować spokój, zwykle nawet stoicki spokój, ale z pewnością wodą by samego siebie nie nazwał. Kiedy już tracił kontrolę i wpadał w furię, lepiej było nie stawać na jego drodze. Wówczas, ze swym arsenałem zaklęć był niewątpliwie jeszcze gorszym przeciwnikiem niż William.
Wracając jednak do sytuacji w podniebnej restauracji, skinął jedynie głową, kiedy jego przyjaciel ponownie wspomniał o odwiedzinach. Nie musiał już nic mówić, skoro obiecał. Może i często brakowało mu czasu, ale mimo wszystko, był tym typem człowieka, który nie rzucał słów na wiatr. Jeśli już się do czegoś zobowiązywał, to musiało się wydarzyć coś naprawdę wyjątkowego, by nie dotrzymał swej obietnicy.
- Tak myślałem, że to nie najlepszy pomysł. Ale zabezpieczenie samych szuflad brzmi nieźle. Chyba nie powinna robić o to większych awantur. – Mruknął, widząc reakcję Gallaghera. Zdawał sobie sprawę z tego, że Nancy potrafi być nieznośna, ale Will w tym momencie zachował się zupełnie tak, jak gdyby zaproponował mu co najmniej ścięcie łba hipogryfa na jej oczach. Mimo że uważał że jego kompan trochę przesada, tak jednak rozumiał jego podejście. Sam nie chciałby wysłuchiwać płaczu własnego dziecka i wolałby zastosować środki, które zapewniają niezbędne minimum bezpieczeństwa, jeśli równałoby się to także ze spokojem i harmonią ducha.
Nie oczekiwał od Gallaghera słowa „dziękuję”, bo i nie o to przecież chodziło. Podobnie zresztą on nie próbował mu się podlizać czy zarzucić komplementami. Ot, stwierdził fakt, może w jakimś sensie go docenił za umiejętności, których sam nie posiadał. Gdyby miał zostać sam na sam z Nancy, wątpił by był w stanie nad nią zapanować. William wróciłby najpewniej do mocno zniszczonego domu, zastając Leonela z rękoma bezwładnie założonymi ramiona. W końcu stosowanie zaklęć przeciwko małemu dziecku nie wydawało się zbyt dobrą metodą wychowawczą, czyż nie?
- Nie mam zamiaru się spieszyć, nie dałbym teraz rady opiekować się dzieckiem. – Nie powiedział tego po to, by urazić swojego kumpla, to oczywiste. Po prostu miał sporo obowiązków, a jednocześnie żadnej rodziny, która pomogłaby mu w takiej sytuacji tak jak chociażby Judith. Na wspomnienie o niej po raz kolejny musiał zaciągnąć się tytoniowym dymem. W tym momencie zauważył także, że Will gorączkowo czegoś poszukuje, więc odruchowo przesunął paczkę swoich papierosów w jego stronę na znak, że może się częstować póki nie odnajdzie swoich. O ile w ogóle możliwe było odnalezienie czegoś niewidzialnego w tym rozgardiaszu.
- Myślisz, że ma szansę dostać się do jakiejś dobrej drużyny? Jest młody, to ma jeszcze trochę czasu. W meczu wydawał się całkiem solidnym zawodnikiem. – Skwitował poczynania młodszego z Gallagherów podczas ostatnich, wakacyjnych rozgrywek. Sam jednak od dawna nie grał w quidditcha, więc nie miał tak wyczulonego oka jak William i nie potrafił tak dobrze ocenić potencjału młodego gracza.
- Lepiej niż dobrze. Znalazłem odpowiedni lokal, więc po powrocie z wakacji domykam wszystkie formalności otwieram swój pub. Liczę na to, że będziesz jednym z pierwszych gości. – Pozwolił sobie na małą reklamę będącą jednocześnie zaproszeniem. – A daj spokój, nie mam czasu na użeranie się z pannami. – Dodał także po chwili na wspomnienie przyjaciela o kobietach, a właściwie tej jednej konkretnej, z którą mógłby się gdzieś pokazać. Miał taką na oku, ale sprawa była zbyt świeża, by miał o niej gawędzić. Przynajmniej na razie wolał zachować ten temat dla siebie, szczególnie że nie był pewien czy Elaine pogodzi się z myślą, że z własnej woli zdecydował się na pracę na Śmiertelnym Nokturnie.
- Do kiedy zostajesz? – Zapytał jeszcze przed kolejnym wciągnięciem do płuc nikotyny, mając oczywiście na myśli pobyt Williama na Saharze.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Podniebna restauracja QzgSDG8








Podniebna restauracja Empty


PisaniePodniebna restauracja Empty Re: Podniebna restauracja  Podniebna restauracja Empty;

Powrót do góry Go down
 

Podniebna restauracja

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Strona 1 z 2 1, 2  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Podniebna restauracja JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Sahara
 :: 
Oaza
-