Wystarczył jeden ruch nadgarstkiem, by w całym mieszkaniu zapanowała jasność. Różdżkę odrzucam gdzieś w kąt, bo tutaj nie jest mi potrzebna. Ciągle milczę, bo nie wiem co tak właściwie mogłabym do niego mówić. W głowie pojawiają się kolejne myśli; jedna z nich krzyczy, że jestem nieodpowiedzialną, zakochaną gówniarą i jeśli znów zbliżę się do Gryfona, będę żałować. Druga otumaniona delikatnym zapachem perfum Maxa jest w czystej euforii, ukojona ciepłem drugiego ciała, którego brak odczuwała od kilku miesięcy, milczy, bo nie potrzebuje nic mówić, to czego tak bardzo pragnęła, właśnie się działo. - Teraz Cię puszczę - odsuwam się od chłopaka, chociaż czekam w gotowości by uratować go przed ewentualnym upadkiem. Na szczęście nic takiego się nie dzieje, stoi, chociaż kontaktuje słabo. - Tam masz łazienkę, tam jest mój pokój - pokazuje ręką oba pomieszczenia i podchodzę do blatu, by zrobić sobie coś do jedzenia. Jestem tym zmęczona, wielogodzinna praca, jego odwiedziny, emocje wywołane przez Fairwyna to wszystko sprawia, że zupełnie zapominam o gościu w swoim domu, jakby jego pobyt był zupełnie naturalną rzeczą.
Podróż pomimo tego, że zajęła zaledwie ułamek sekundy, to i tak wystarczyło, żeby Max odczuł ją dotkliwie. Wszystko co dziś wypił podeszło mu do gardła i zbladł na twarzy. W jasnym świetle, oczy Fairwyna zaszkliły się od łez. Lekko odchrząknął i przytaknął dziewczynie, stając na własnych siłach. Wyraźnie sprawiało mu to trudność. Popychany delikatnym przeciągiem bujał się na wszystkie strony jak kiepski tancerz na dyskotece. Trochę nieobecnym wzrokiem spojrzał na Ślizgonkę i uśmiechnął się głupio. Ciężko stwierdzić co siedziało w głowie Gryfona, ale chyba do końca nie zdawał sobie sprawy z sytuacji w której się znalazł. Z trudem ruszył przed siebie i niezdarnie zahaczył kolanem o jakiś stolik, a wszystko co na nim było zatrzęsło się niebezpiecznie. -Sory. - wydukał, odwracając się do ćwierćolbrzymki. Z przepraszającą miną spojrzał na Dreame i uniósł dłonie do góry, jakby chciał pokazać, że to nie jego wina. Szkoda tylko, że machnięciem ręki znowu o coś zawadził i nawet tego nie odnotował. Na jego szczęście, znowu nic się nie stało. Zmarnowany, wszedł powoli do łazienki, o mało nie wywracając się na progu. W ostatniej chwili zawiesił się na klamce. Wszedł do środka i rozejrzał się, jakby nie wiedział czego chce. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do umywalki. Odkręcił kran, żeby przemyć twarz, ale nie potrafił się już dłużej powstrzymać i wyrzucił z siebie cały dzisiejszy wieczór. Odgłosy Maxa chociaż nieco zagłuszone przez pluskanie wody, były dosyć dobrze słyszalne w innych pomieszczeniach. Umył twarz i rozejrzał się za czymś do odświeżenia oddechu. Usta przepłukał płynem do płukania i usiadł na chwile. Wziął trzy głębokie oddechy. Leniwie zrzucił z siebie wszystkie ubrania i wszedł za zasłonę, żeby się trochę odświeżyć. Zimną wodą opłukał głowę i resztę ciała. Nie zajęło mu do długo. Maksymalnie pięć minut. Naciągnął na siebie koszulkę i bokserki, a resztę złożył i położył gdzieś w łazience. Nie miał już siły na nic więcej, chciał żeby ten dzień się skończył. Wyszedł z pomieszczenia i nawet się nie oglądał za Ślizgonką. Szczerze mówiąc to chyba zapomniał, że jest u niej. Pomimo tego, że ściany były mu obce to doskonale zapamiętał gdzie jest sypialnia, a tego było mu właśnie trzeba. Położyć się i zasnąć. Chwiejnym krokiem wślizgnął się do pokoju Meksykanki i dosłownie padł na jej pościel. Materac był ogromny, ale dla Fairwyna i tak chyba troszkę za mały. Nie dlatego, że się nie mieścił, a po prostu ledwo trafił. Kolanami klęczał na podłodze, a resztą ciała wcisnął się w zaledwie jedną poduszkę. Nie potrzebował dużo czasu, żeby zasnąć. Ledwie zamknął oczy i już był w słodkich objęciach Morfeusza. Spokojny jak chyba jeszcze nigdy nie ruszał się, ani nie wydawał z siebie żadnego dźwięku. Z uśmiechem na twarzy spał grzecznie jak małe dziecko.
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Max wychodzi; kieruję dłoń w stronę podręcznego gramofonu, a ciszę przerywają pierwsze dźwięki gitary, muzyka gra dość głośno, ale obecnie nie znam innego sposobu na zagłuszenie wszystkich myśli, sąsiedzi będą musieli mi wybaczyć. Delikatnie zamykam powieki i w jednej ręce trzymając nóż, a w drugiej kawałek czerstwego chleba, oddycham głęboko by się uspokoić. Nienawidzę siebie za to, że go przyprowadziła, nienawidzę siebie za to, że wróciłam do Anglii, bo myślałam, że może być lepiej, nienawidzę siebie, bo dalej czuje wielką miłość, której już nie potrafię się wyprzeć, ani przed sobą, ani przed światem, a przede wszystkim przed młodym Fairwynem. Muzyka daje spokój, niesie szczęście, ale i zmęczenie dzięki czemu nie dostrzegam, jak dużo czasu spędziłam sama, dopiero wizyta w sypialni i Max śpiący na moim łóżku przypominają o obecności chłopaka w mieszkaniu. Wzdycham ciężko, bo śpi jak zabity i nie ma szans, że dam radę wybudzić Anglika. Z pokoju zabieram swą piżamę i idę do łazienki, gdzie biorę szybki prysznic. Tam nieustannie pluje sobie w brodę, bo kanapa w salonie jest strasznie niewygodna, więc jeśli chce kolejnego dnia funkcjonować jak człowiek, będziemy musieli spać na jednym materacu. Wracam do siebie, do niego wracam, gdzie jeszcze przed chwilą był ułożony w całkowicie innej pozycji. Może gdyby inne okoliczności, to tragi komizm całej sytuacji powodowałby mój śmiech, tak jednak nie jest, istnieje tylko dziwne uczucie niezręczności. Pakuje się pod ścianę najciszej jak mogę, okrywam ciemnym kocem i odwracam w twarzą w stronę ściany, gdzie zamykam oczy i myślę już tylko o spaniu. To nie trwa długo, zmęczona zasypiam po kilku minutach, modląc się, by Fairwyn nie narobił kolejnego dnia niepotrzebnego szumu, z powodu bycia w całkowicie obcym mieszkaniu.
Fairwyn dawno tak dobrze nie spał. Wygodne łóżko i przyjemny zapach, który tak bardzo kochał sprawiały, że czuł się błogo. Od czasu do czasu nawet zdarzało mu się coś mamrotać pod nosem w sennych marzeniach. Jakimś cudem wgramolił się pod kołdrę Ślizgonki, a nad ranem był już do niej przytulony. Ręką owinął ją wokół pasa, a głowę ułożył na miękkich piersiach. Obudził się bardzo wcześnie. No dobra, może nie aż tak bardzo ale dziewiątej jeszcze na pewno nie było. Powoli uchylił powieki, a odrobina światła, która zaatakował źrenice Gryfona sprawiła, że zamruczał w grymasie. Potworny ból zaatakował głowę chłopaka, ale nie to było najważniejsze. Nie poznawał tej pościeli, nie wiedział gdzie jest ani dlaczego na ścianie wisiał dywan. Pewnie najebał się i przespał z dziewczyną, na której właśnie leżał. Z jakiegoś powodu pomyślał o Dreamie i zaczął mieć lekkie wyrzuty sumienia. Niby nie byli już razem, ale nie chciał, żeby Ślizgonka widziała go z innymi. Jedną ręką podparł się na pościeli, drugą trochę przypadkiem, trochę nie złapał ciemnowłosą za cycki i powoli podniósł się do góry. W jednym momencie dosłownie zamurowało Gryofona. Dłoń, którą oparł na dziewczynie zsunęła się na pościel, a Fairwyn mimowolnie nachylił się nad twarz ćwierćolbrzymki. Był blisko, zbyt blisko. Dzieliła ich odległość oddechu, a lekki dreszcz przeszył Maxa. Zaklął w myślach i modlił się, żeby Drama przypadkiem się nie obudziła.