Popularna lodowa restauracja wzbudza zachwyt nie tylko podróżników, ale również miejscowych. Z zewnątrz przypomina chatkę, jakich w okolicy wiele - w środku dopiero okazuje się, że całość wykonana jest z lodu i to magia sprawia, że wygląda tak "normalnie" i realistycznie. Na ścianach powolutku poruszają się wyrzeźbione w lodzie stworzenia, charakterystyczne dla fauny Islandii.
• Chleb wulkaniczny z dymnicą - chrupiące kromki prosto z podziemnej geotermalnej piekarni. Znany ze swojego lekko słodkawego smaku, będącego wynikiem dodania ziaren dymnicy. • Krem z homara- ostra potrawa, w której pierwsze skrzypce gra - o dziwo! - hibiskus ognisty. Niesamowicie rozgrzewające, nie wypala podniebienia. • Gulasz z ferni - idealny wybór dla zmęczonych wędrowców. Delikatne mięso rogaczy wręcz rozpływa się na podniebieniu. Dodatkowo, jednym ze składników gulaszu jest eliksir pieprzowy, świetnie wspierający zdrowie. • Rekin w scilli - tradycyjne danie Islandii, ze szczyptą magii. Kawałki specyficznie przygotowywanego rekina o bardzo nieprzyjemnym zapachu, podane są na delikatnych płatkach scilli syberyjskiej. • Ciasteczka Bollury - małe ptysie, perfekcyjne jako deser po sytym posiłku. Polane sosem na bazie syropu z łodygi śnieżnej bawełny, smakiem niezwykle zapadają w pamięć. • Skúffukaka - ciasto typu brownie, które dzięki odrobinie blekotu potrafi nieźle skleić buzię. Zamiast rozmawiać, trzeba po prostu zająć się posiłkiem!
Louis Blackbourne
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186 cm
C. szczególne : tatuaże na całym ciele; czuć od niego dobrej jakości perfumy; wielka blizna na brzuchu; magiczna proteza prawej nogi
Był to jeden z tych dni, kiedy mimo ferii i otaczających mnie atrakcji, nie miałem kompletnie pomysłu na zbliżające się godziny, a jedyne na co miałem ochotę to był alkohol. A najlepiej, żeby było go sporo. Tego dnia nawet nie miałem szczególnych wymagań co do towarzystwa, wystarczyło mi, żeby ono istniało. Przez większość dnia jednak wegetowałem, idąc to tu, to tam, byle tylko nie przebywać w pokoju. Pech chciał, żebym wylądował w jednym pokoju z najbardziej zrzędliwym człowiekiem na świecie, na dodatek uczył w Hogwarcie run, czyli w ogóle dla mnie to był jakiś pojeb. Już moje niezbyt męskie zainteresowanie, a dokładniej gotowanie, było bardziej przydatne niż odczytywanie wyrytych znaczków w kamieniach. Tak czy inaczej, nie chciałem wracać do pokoju, wiedząc, że on tam może być. Bo kto chciałby w ogóle z nim gdziekolwiek wyjść na miasto, pogadać? No właśnie. Ja za to dopiero po dwudziestej zdecydowałem, że pójdę się gdzieś napić, już akceptując stan rzeczy, że będę musiał to robić samotnie. Trafiłem przypadkowo do pierwszej lepszej dziury, która mogła wyglądać na miejsce, gdzie serwowano alkohol i usiadłem przy wolnym stoliku dla dwojga. Zanim jednak poprosiłem kelnera o jakiekolwiek procenty, zdecydowałem, że warto byłoby najpierw zjeść coś porządnego, a tutejsza kuchnia mnie również interesowała. Dlatego też, niczym krytyk kulinarny, zamówiłem chleb wulkaniczny, krem z homara i jeszcze na deser ciasteczka Bollury. Byłem ciekawy tego, jak to wszystko będzie smakować. Oczekując na danie chętnie przyglądałem się scenom przedstawianym na ścianach, które obrazowały zwierzęta, jakie można tutaj spotkać. Nie za bardzo wiedziałem, czy można tu palić, jednak nie mogłem się już oprzeć – wyciągnąłem z kieszeni puchowej kurtki paczkę Feniksowych i zapaliłem jednego, od razu odczuwając ich moc i magiczny efekt odurzający, który na swój sposób polubiłem.
Nawet Nessa musiała czasem zjeść coś, co było treściwe i ciepłe. Suche przekąski, jabłka czy od biedy cynamonowe ciastka już nieco jej zbrzydły. Wyjątkowo zdecydowała się na ominięcie kuchni i odwiedzenie jednego z lokali, który miała na liście wybranych przez siebie miejsc. Naszło ją na gorącą zupę. Uszykowała się więc, spakowała torbę, łapiąc ostatecznie za płaszcz i wychodząc przed domek, skąd teleportowała się do niewielkiego miasteczka. Na Islandii niewiele było aglomeracji rozmiaru Lonydnu, co rudej było na rękę. Te niewielkie domki o jasnych barwach i pięknych, drewnianych ramach drzwi oraz okien były ujmujące. Przywykła do spędzania czasu samotnie, a zwłaszcza spacerów wieczorno-nocnych, podczas których tutejsze niebo wyglądało najpiękniej. Nie narzekała specjalnie na towarzystwo w domku, miała Fire. Ezrę też lubiła, a Luke'a była w stanie ignorować, więc jego jestestwo również nie było narzucające. Najzabawniejsze w jej sytuacji jednak było to, że ilekroć udała się gdzieś w celach turystycznych lub najprościej w świecie pić, zawsze kogoś spotykała. Począwszy od elfów aż do nauczycieli, którzy akurat przyjaźnili się z jej rodzicami. Prychnęła pod nosem, zsuwając z głowy czarną czapkę z pomponem i łapiąc za drzwi prowadzące do środka popularnej, lodowej restauracji. Gdy wrota się zamknęły, rozpięła płaszcz, rozglądając się dookoła. Ludzi było sporo, czarodzieje ze wszystkich stron świata chcieli spróbować wulkanicznego pieczywa lub popularnego piwa. Podeszła do lady, przeglądając menu i ostatecznie decydując się na krem z homara oraz popularne pieczywo. Opłaciła zamówienie, ściągając płaszcz i przechadzając się między stolikami w poszukiwaniu wolnego miejsca. Kosmyki rudych włosów związane były w wysoką kitę, odziana była w czarne spodnie i miękki, sięgający ud sweter w kolorze musztardy, nieco zresztą na nią przyduży. Ślizgonka bardzo schudła, zaniedbała własne ciało oraz organizm, przez co większość garderoby już nie pasowała. Całe szczęście istniał makijaż i nie musiała straszyć ludzi podkrążonymi oczyma. Dostrzegła wolne krzesło przy dwuosobowy stoliku, który zajmował nieco starszy od niej mężczyzna. Podeszła więc, lustrując go spojrzeniem karmelowych tęczówek. - Cześć! Wolne? - zaczęła, wskazując dłonią na krzesło. Gdy kiwnął głową, uśmiechnęła się w podziękowaniu, przewieszając odzież wierzchnią na oparciu, podobnie jak torebkę. Usiadła wygodnie, wsuwając się i zakładając nogę na nogę. Akurat kelner przyniósł wodę z cytryną, którą również zamówiła do jedzenia. Złapała za szklankę, stukając o jej brzegi pomalowanymi na czerwono paznokciami.- Przepraszam, że przeszkadzam. Wszędzie pełno, a nie chciałabym przegapić okazji na spróbowanie tutejszego chleba. Wytłumaczyła jeszcze, przesuwając wzrokiem po jego twarzy i wzruszając delikatnie ramionami. Kultura nakazywała podanie powodu, przez który zakłóciła jego spokój. Całe szczęście, że na nikogo aktualnie nie czekał, bo Nessa pewnie umarłaby z głodu. Zabiedzony żołądek definitywnie pragnął tej zupy.
Islandia była naprawdę zimnym miejscem. Tutejsze jedzenie jednak było kuszące. Kusiły wyglądem, zapachem i egzotyczną nazwą. No może nie aż tak egzotyczną ale jednak inną. Ubrany w ciężki gruby płaszcz z kapturem zarzuconym na głowę tak że nie było widać mojej twarzy wszedłem do środka. Kiedy tylko zamknąłem drzwi do restauracji odrzuciłem kaptur z głowy jednocześnie otrzymując płaszcz ze śniegu. Bez słowa acz z lekkim uśmiechem usiadłem przy jednym z bardziej oddalonych od wejścia stolików by nie musieć znosić przeciągu kiedy komuś zachce się tu wejść bądź wyjść. Z uśmiechem czekałem na pojawienie się kogoś kto mógłby przyjąć moje zamówienie jednocześnie z ledwo widocznym zachwytem obserwowałem poruszające się lodowe rysunki. To miejsce tętniło magią, to było po prostu oczywiste.
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Mad już dawno miała ochotę gdzieś wyjść. Zrelaksować się, zapomnieć o tym co było złe, w końcu świat upadał na głowę. Westchnął tylko idąc ulicą przed siebie. Chciała pogadać z kimś tak naprawdę na luzie. O wszystkim... pracy,(jak znajdzie) pieniądzach i w końcu o feriach i szkole.Miała tak niesamowicie dobry humor jak nigdy. No dobra ona zazwyczaj ma taki humor, wiecznie chciałaby odwiedzać nowe miejsca. No i jeszcze przygody... Ahoj przygodo! Zadowolona z siebie weszła do restauracji. Rozejrzała się po sali. Jak zwykle obyło się bez tłumów Pasowało jej to. Nikt nie zwracał na gryfonkę uwagi. Chciała usiąść tam, gdzie zawsze ale oczywiście było zajęte.Co ona robi? Spotyka się z chłopakiem z Hogwartu, którego właściwie zna tylko z widzenia i z niektórych lekcji? Chyba właśnie o to chodziło nie znała go co przynosiło ulgę po codziennych kontaktach z ludźmi z jej otoczenia i domu. Właściwie, nie wiedziała o chłopaku nic kompletnie nic.Pokręciła głową. -Cześć moge sie przysiąść - Przywitała się z nieznanym sobie chłopakiem i zamówiła Ciasteczka Bollury a co dla ciebie.
Kiedy tylko miałem okazję zamówiłem sobie ciasteczka Bolluiry które zachęcały mnie obietnicą odczucia ich słodyczy których tak ostatnio unikałem. Ale teraz mi się należało! W końcu były ferie i mogłem się trochę rozerwać i zabawić. A że słodycze były wprost idealne by trochę poprawić sobie humor. Zwłaszcza kiedy nie chce się mieć potem kaca który był naprawdę straszny i irytujący. Kiedy tylko usłyszałem czyiś głos przeniosłem wzrok z ścian na jak się okazało dziewczynę której twarz skądś kojarzyłem. Może ze szkoły? Bardzo możliwe jednak nadal nie znałem jej imienia. -Witaj, proszę bardzo- Przywitałem się z nią i ręką wskazałem miejsce naprzeciwko siebie. Kiedy ona składała zamówienie moje właśnie do mnie dotarło przez co nie mogłem powstrzymać ciut za szerokiego uśmiechu. -Widzę że nie tylko ja przyszedłem tu na te ciasteczka- Zaśmiałem się na razie z bólem serca ignorując te pyszności. Lepiej jadło się razem więc zdecydowałem poczekać aż zamówienie dziewczyny także zostanie dostarczone. -Jestem Lucas Hope- Przedstawiłem się uśmiechając do niej przyjaźnie. Miałem zadziwiająco dobry humor jak na taką zimnice.
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Kiedy obsługa podała w ułamku sekundy pojawiły się przed niom ciasieczka dziewczyna po prostu odstawiła na bok. No tak.szkoła jest duża, dużo uczniów ma i nie wszystkich musi akurat znać. Koleżanka usiadła naprzeciwko. - Co słychać jakieś plany na ferie?Ciężki dzień? - Zapytała, spoglądając na jego talerzyk z ciastkami. - Hmm Madeleine Ford z Manchester Gryfonka studentka 2 roku- Przedstawiła się,po czym skosztowała powoli - bardzo... hej, naprawdę dobre. Momentalnie się ożywiła. Z resztą starszy kolega wydawał się inteligentny,elegancki, szarmancki i przystojny. (Nie byłby mniej, gdyby postanowił zabrać ją na leśną przechadzkę.) -Może jakiś spacer potem, o ile tylko się zgodzisz- zaproponowała bez pardonu,pochłaniając z gracją kolejny kęs ciasteczka.
Dziewczyna wydawała się rozgadana co było wielkim plusem zważywszy na fakt że sam nie byłem zbyt rozgadany no i ciekawy. Oczywiście byłem miły dla oka i miałem dosyć dużą wiedzę na różne tematy jednak to nadal nie sprawiało że byłem ciekawy. -Żadnych planów, tylko chęć rozluźnienia się przed powrotem do szkoły. Dzień raczej dobry choć trochę zimny- Odpowiedziałem ostatnie zdanie wypowiadając lekkim delikatnie rozbawionym tonem głosu. Słysząc jak dziewczyna przedstawia się uśmiechnąłem się przyjaźnie. Może i byłem pół wilą jednak nadal nie musiałem ciągle być humorzasty. Mama nigdy nie może tego usłyszeć. Jak usłyszy będzie po mnie. -Lucas Hope z Londynu, Krukon student 1 roku- Przedstawiłem się parafrazując jej wypowiedź ponieważ nie miałem pomysłu na to jak inaczej wypowiedzieć wszystkie informacje które chciała wymienić gryfonka. Przez moment obserwowałem jak ta powoli je ciasteczka po czym podniosłem jeden przez moment lustrując go wzrokiem zanim ugryzłem go przymykając oczy i nie mogąc powstrzymać cichego pomruku zadowolenia który wyrwał mi się z gardła. To było pyszne! -Spacer? Jestem jak najbardziej za nim. Zwłaszcza z tak miłym towarzystwem- Odpowiedziałem na propozycje po przełknięciu ciasteczka za nim go dokończyłem. -A więc droga Mad jakie ty masz plany na ferie?- Spytałem patrząc na dziewczynę z żywym zainteresowaniem.
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Po krótkim zastanowieniu dziewczyna ponownie zatopiła kolejny kęs w ciastku. - Ale nie wiem gdzie chciałabym pójść i co wiedzieć może zostawię decyzję na twojej łasce?- Zaproponowała.Z kieszeni wyjęła fasolki.Była poniekąd uzależniona od nich i ciągle musiała je mieć przy sobie. - Chcesz?- Uśmiechneła sie tak że ukazały urocze dołeczki w policzkach uniósła brew nie spuszczając nawet na chwilę wzroku,po czym,zaproponowała, kiedy wyciągnęła paczuszke w strone Krukona. Chciałabym (by mu kiedyś )zależało, by chciał z nią rozmawiać, wyjaśniac rożne ciekawe rzeczy i dążyć do lepszego.Chciała, by ją chciał.Chcę być zabierana właśnie do takich miejsc.- Odpowiedziała prosto z mostu, wpatrując w czarodzieja swoje migdałowo-orzechowe oczy.
Skinąłem jedynie głową w odpowiedzi na propozycję dziewczyny. Kiedy zaproponowała mi fasolki pokręciłem głową na nie. Nie przepadałem za nimi, smaki były za dziwne i niekiedy zbyt obrzydliwe. No bo przepraszam ale kto chciałby natrafić na fasolkę o smaky wymiocin? To musiałby być jakiś masochista. Ja takowym nie byłem i nie zamierzałem się stać. Przez moment myślałem nad tym gdzie zabrać dziewczynę kiedy ta zaczęła mówić coś zupełnie niespodziewanego i dziwnego. -Co?- Spytałem nie rozumiejąc o co jej chodzi. Powiedziała to wszystko w niezrozumiały sposób. I do kogo się w tym odnosiła? Może te fasolki jej zaszkodziły? Albo coś wcześniej piła? Nie no na pewno nie. Nie wyglądała na pijaną ani naćpaną. Może po prostu na moment odleciała gdzieś myślami? Każdemu się to przecież czasem zdarza co nie? Nawet mi podczas zajęć jeśli są wybitnie nudne.
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
No i nici ze zwiedzania W takim razie ja się rozpisywać nie będę. Mad tylko obserwowała chłopaka. Uśmiechnła się do niego,i spostrzegła, że chłopak wydaje się być zainteresowany propozycją spaceru.No nic tylko kiwnęła głową. A potem zaczęła go słuchać. Stawiała bardziej na coś w rodzaju wyrozumiałości albo zupełnie co innego z kolegi strony. - Niedługo znowu się zobaczymy.-po tych słowach każdy poszedł w swoją stronę