No tak.
Jak mogłoby być inaczej, gdy to pojawił się w swoim domu? Nie dość, że jakoś nie miał okazji naprawić dachu, to jeszcze był w dość nieprzyjemnym stanie. No, ale przynajmniej jakoś się deportował, kiedy to zrozumiał, że zakłócenia ewidentnie nie mają zamiaru w jakikolwiek sposób go opuścić, a przynajmniej dość niebezpiecznie by było, gdyby ktoś go jeszcze złapał po tym, jak zakłócił spokój na Moście Znikaczy. No cóż, carpe diem nie działało dzisiaj, albowiem musiał pierwsze się sobą zająć, żeby przypadkiem nie zezgonować w mniej lub bardziej przyjemnym wydaniu. Jakoś mu się do tego wyjątkowo nie spieszyło, tudzież charakterystyczny klik wydostał się z miejsca, o którym pomyślał - zasada ce-wu-en wyjątkowo wpadła mu do pamięci, w wyniku czego nie miał z tym większych problemów - ale zawsze znajdowało się coś przeciwko. Czy to niefortunne anomalie, czy to po prostu brak szczęścia do niektórych sytuacji - normalnie jak dzisiaj, kiedy to mógł tylko westchnąć cicho, gdy starał się jakoś z tą obolałą, tudzież nawet
zepsutą nogą chodzić.
Mieszkanie - no cóż, w zależności od tego, do którego miejsca się udał, było mniej lub bardziej zabałaganione. I jakoś nie narzekał na ten stan - przyzwyczajony do tego, w czym żył; może nie był to syf godny miana stajni Augiasza, aczkolwiek w jakiś sposób rzucał się w oczy. Typowy, artystyczny nieład, który tworzy razem jedną, harmonijną całość; oczywiście to zależy od odbiorcy, bo dzisiejsza sztuka potrafi być wyjątkowo podatna na popularność i wpływy z innych kultur. No i na płynące bezustannie ryby, które to są zgodne z prądem rzeki, w której się to znajdują; nie potrafiące wyrazić własnego zdania. Oczywiście nie miał tego za złe, aczkolwiek na przestrzeni lat miał wyjątkową okazję obserwować, jak wiele rzeczy się zmienia po prostu na gorsze. Owszem, rozwój społeczeństwa był niesamowity, ale gdyby spojrzeć na czasy starożytne i ich dzieła, by następnie je porównać z dzisiejszymi... No cóż. Dobrego zdania by na pewno nie miał; to znaczy się, wytknąłby błędy, ale nie powiedziałby wprost, że mu się to po prostu jakoś tak mniej podoba. Chociaż - Aaron potrafi być zmienny niczym płeć piękna; z dnia na dzień zmieniając zdanie w mniej ważnych kwestiach.
Utykając mocno na lewą nogę, dotarł pierwsze do szafki z eliksirem, chociaż nie było to zbyt łatwe zadanie. O ile zatamował wcześniej krwawienie, o tyle kończyna nadal zdawała się wysyłać sygnały odpowiedzialne za odczuwanie bólu. Aaron opierał się zatem jednostajnie o jakieś meble - na szczęście nie narzekał na ich brak. Usiadł następnie na jednym z wolnym miejsc - jakimkolwiek, prawdę powiedziawszy, zdejmując zbędny, zakrwawiony materiał, tym samym wyciągając różdżkę w celu wyjęcia drzazg, które to znajdowały się oraz ewidentnie powodowały, że to wszystko wyglądało po prostu niezbyt ładnie. Lunaballa obserwowała cicho całokształt sytuacji - nie mogła w żaden sposób pomóc, chociaż jej wyłupiaste, błękitne oczy, napawały spokojem umysł O'Connora.
-
Się boisz, co? - pokusił się na śmiały uśmiech, chociaż po chwili przypomniał sobie, co ma do roboty, kiedy ból dał o sobie ponownie znać. Dobra. Trzeba trochę zająć się tymi drzazgami, bo nie wyglądają one zbyt ciekawie. Ach, gdyby tylko pozostał w swojej branży, na pewno on by mu pomógł - przecież to właśnie od niego dowiedział się, w jaki sposób prawidłowo używać Episkey. Drogi, niestety, drogi potrafią się rozdzielić w najgorszym wówczas momencie. Aaron zbyt wielu "stałych" przyjaciół nie miał, niestety lub stety; kariera muzyka powodowała, że ciągle podróżował i otaczał się całkowicie innymi ludźmi, w wyniku czego zwyczajnie się kumplował, ale jako tako prawdziwego przyjaciela nie miał. Być może to właśnie dlatego zechciał pozostać na stanowisku nauczyciela, by móc otaczać się praktycznie tymi samymi osobami, byleby nie narażać samego siebie na ponowne zmiany? Westchnął cicho, podnosząc kąciki ust w nikłym, aczkolwiek charakterystycznym dla siebie uśmiechu. -
Astral Forcipe. - wypowiedział, zrobił charakterystyczny ruch, wyjmując przy okazji parę nieprzyjemnych drzazg, które to pozostawiały po sobie odrobinę krwi. Na pewno nie było to przyjemne, aczkolwiek głębokie wdechy powodowały, że odczuwał znacznie mniej bólu - bólu, który był wyjątkowo nieprzyjemny. Następnie w ruch poszło Episkey - które w miarę sprawnie wyleczyło obrażenia. Czy to jednak wystarczyło? Wszystko wydawało się być po tym w porządku, jakby noga powróciła do poprzedniego stanu.
Niesmak jednak pozostał.
| zt
Zaklęcia:Astral Forcipe: 3 → 2
Astral Forcipe: 6
Episkey: 6
https://www.czarodzieje.org/t16713p900-kostki#465137[/b][/b][/b][/b]