Choć pozornie organizatorzy wyjazdu postawili na klasykę wybierając pensjonat, to trudno ukryć, że w tym miejscu wszystko jest wyjątkowe! Wystrój pokoi łączy ze sobą przywiązanie do meksykańskiego folkloru oraz wyjątkowe zamiłowanie do sztuki. Na uczniów i opiekunów czekają bardzo kolorowe, przestronne pokoje z niezliczoną ilością unikalnych dekoracji - bądźcie jednak ostrożni, bo pomieszczenia są wprost naszpikowane magią! Nie zdziwcie się, gdy któregoś dnia pokój ujawni jedną ze skrywanych niespodzianek. W zależności od położenia, sypialnia ma widok na ogrody lub basen. Każdy pokój jest wyposażony w magiczne szafy, które z pewnością pomieszczą wszystkie bagaże, oraz łoże małżeńskie i cztery łóżka pojedyncze. Miejmy nadzieję, że ten rozkład łóżek nie będzie źródłem zbyt wielu konfliktów. Wypoczynek w tak wyjątkowym miejscu musi być udany!
Lokatorzy:
1. Lennox X. Zakrzewski 2. Thalia Mercouri 3. Adam Henderson 4. Aleksander Cortez 5. Fillin Ó Cealláchain 6. Isabelle L. Cortez
Ostatnio zmieniony przez Aurora Therrathiél dnia Pon Sie 06 2018, 20:49, w całości zmieniany 3 razy
Odpoczynek. To było to, czego teraz pragnęła najbardziej na świecie. Nigdy nie przepadała za podróżami za pomocą świstoklików, a już zwłaszcza za niemiłymi uczuciami im towarzyszącymi. Cały czas, zwłaszcza w niektórych sytuacjach, odczuwała jeszcze osłabienie po chorobie, która na dwa miesiące uziemiła ją w domu. Tak bardzo chciała już położyć się na łóżku, a zamiast tego musiała czekać, aż facet przestanie gadać i w końcu rozda im klucze do pokoi. Zdecydowanie nie pomagało świecące ostro słońce i to, że nie czuła się najlepiej po podróży i coraz bardziej zbierało jej się na mdłości, dlatego gdy tylko usłyszała magiczne słowa "chodźcie za mną", nie oglądała się na nic i poszła prawie na samym początku grupy, ciągnąc za sobą wielką walizkę. Oczywiście nie zmieściła się do jednego bagażu - na plecach miała plecak, a na prawym ramieniu średnich rozmiaru torebkę. Obijała się o innych uczniów rozchodzących się do swoich pokoi i zanim dotarła do swojego, zdążyła się nieźle zmęczyć. Włożyła kluczyk do zamka prawą ręką i kolejne wydarzenia potoczyły się szybko. Uszy torebki opadły w dół, ciągnąc w tamtym kierunku ramię dziewczyny, a ona automatycznie zrobiła krok w prawą stronę, potknęła się o walizkę i jak długa z krzykiem runęła z nią na podłogę, robiąc przy tym niemało hałasu na korytarzu. Plecak w czasie upadku stoczył jej się na głowę, torebka gdzieś upadła, a ona leżała rozpłaszczona na bagażu - więcej szczęścia nie mogła mieć. Chociaż nie, mogła jeszcze przy tym puścić pawia i zabrudzić ściany oraz podłogę. Nie miała siły się podnieść. Mogła jedynie leżeć i czekać, aż mdłości trochę ustąpią. Cholerne świstokliki. Cholerna choroba. To przez nią robiła teraz za pośmiewisko dla ewentualnych gapiów. Przeklinając podniosła się i otworzyła drzwi, a następnie podniosłszy torebkę i walizkę, weszła do pokoju. Był całkiem duży i bardzo kolorowy. Zatrzymała się w pół kroku i musiała kilka razy zamrugać oczami, żeby choć trochę przywyknąć do nowych klimatów. Jak dla niej było zbyt pstrokato, nie była przyzwyczajona do takich wnętrz. Zostawiła bagaże obok największego łóżka, oznaczając je tym samym jako swoje i zrobiła kilka kroków do drzwi, z których wyjęła kluczyk i kopniakiem zatrzasnęła, aż wiszące na ścianie obrazy i krzyżyki zatrzęsły się. Thalia nie zwróciła na to najmniejszej uwagi, wróciła do swojego łóżka i dosłownie padła na twarz. Miała dosyć. Była zmęczona i wkurzona początkiem tej wycieczki.
W sumie to zapisanie się na wakacje było dosyć szokującym dla niego wydarzeniem. Nie spodziewał się, że w ogóle tego dokona, jednak wszystko wydawało się lepszą perspektywą od spędzenia tego czasu w domu. Z Olie, Beatrice i całą resztą tego syfu, który podobno był z nim spokrewniony. Cóż, pewne kwestie na pewno by się zgadzały. Spakował wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i w sumie był gotowy. Zajęło mu to może piętnaście minut, bo w końcu czego może potrzebować oprócz kilku par gaci i koszulek na zmianę? Wszak nie wiedzieli czego mogą się spodziewać, jednak chyba po coś był mu ten kijek nazywany różdżką. I tyle lat zmarnowanego czasu na naukę jak używać go w odpowiedni sposób... Czas wykorzystać swoją wiedzę i talenty. Podróż obyła się bez tragedii, najwidoczniej los mu sprzyjał i się do niego uśmiechał. Tylko po to, aby zaraz mocno kopnąć go w dupę, bo przecież nie może być kolorowo i różowo. Nie mógł jednak przygotować się na to, co miało nastąpić. Meksyk? Brzmi interesująco, naprawdę. Choć nie był przyzwyczajony do podobnych klimatów, nie powinno być tragedii. Przeanalizował, że to co ze sobą zabrał idealnie się nada. Kiedy już oddelegowali ich do pokojów, zaczął poszukiwania swojego numerku, przy okazji wszedł w błoto, które wcześniej kompletnie umknęło jego uwadze. Winił klimat i swój własny nieogar życiowy w tym momencie. Dopiero kiedy się wycofał, wytarł nogi w chodnik, który znajdował się na korytarzu, szybko wszedł do odpowiedniego pokoju, niekoniecznie zwracając uwagę na to, z kim będzie dzielił tę przestrzeń. Pierwsze co go uderzyło, to intensywność kolorów. Raczej nie pasowały do jego czarnej koszulki oraz czarnych, podniszczonych dżinsów. Jednak wiadome jest to, że nie spędzi w tym pokoju więcej czasu niżeli jest to konieczne. Ograniczy ten czas do minimum. Jego wzrok spoczął na dziewczynie, która dostała się tutaj jako pierwsze. Jego brwi delikatnie powędrowały do góry, a on sam rzucił torbę na jedno z łóżek, które ulokowane było najbliżej wyjścia. Mruknął coś do siebie pod nosem kiedy przeglądał swoje rzeczy, jakby zbyt jasne światło utrudniało mu widoczność. Spojrzał w dół na swoje buty.-Kurwa.-Jęknął cicho, widząc jak brud z korytarza naniósł do pokoju. Świetnie!
Powieki dziewczyny leżącej na łóżku stawały się coraz cięższe, kiedy ktoś otworzył drzwi i wkraczając do pokoju, zakłócił błogą ciszę. A ona nawet nie podniosła głowy, aby zobaczyć, kto to może być. Kolejny współlokator lub współlokatorka, jedynie tego mogła być pewna. Póki bardzo nie hałasował i nie przeszkadzał jej w żaden inny sposób, nie czuła potrzeby wstawania i zawracania sobie głowy. Tak było do momentu, w którym z ust owej osoby padło przekleństwo. Wtedy podniosła się na łokciach i zwróciła głowę w stronę chłopaka. Kojarzyła go jedynie z wyglądu i nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej chociaż zamienili ze sobą słowo. - Nie wnikam, gdzie łaziłeś, ale mógłbyś chociaż postarać się zachować porządek w pokoju, bo sam w nim mieszkać nie będziesz. - mruknęła, przeszywając brudne buty chłopaka wrogim spojrzeniem. Co on niby sobie myślał? Że wparaduje do środka w zabłoconym obuwiu i wszystko będzie w jak najlepszym porządku? O nie. - To błoto ma zniknąć. - powiedziała i zanim chłopak zdążył się odezwać, kontynuowała. - I nie obchodzi mnie, jakim sposobem się go pozbędziesz, czy za pomocą magii, czy jeszcze jakoś inaczej. Po prostu ma go nie być. - dokończyła i przetoczyła się na łóżku w swoją prawą stronę tak, żeby teraz leżeć na nim na plecach. - Swoją drogą, ile osób ma tu jeszcze być oprócz nas? - wcześniej jakoś nie pomyślała o sprawdzeniu listy, dzięki której dowiedziałaby się, z kim na czas wyjazdu ma dzielić pokój. Teraz ciekawska natura dziewczyny dała o sobie znać.
Nie pofatygował się aby schować swoje rzeczy do szaf, z jakiegoś dziwnego powodu, zapewne znanego tylko sobie, nie chciał ingerować w to pomieszczenia bardziej niżeli było to konieczne. Nie odczuwał potrzeby spoufalania się z tym miejscem, czy też z osobami, z którymi dane mu będzie mieszkać. Jak na razie, była to jedynie dziewczyna, która w tym momencie leżała odwrócona od niego twarzą. Nie poznał jej, zapewne nawet gdyby dojrzał jej rysy nie byłby w stanie stwierdzić kim była, z jakiego domu i co sobą reprezentowała. Nie obchodziło go to. Odezwała się. A już myślał, że obędzie się bez tego jednego utrapienia. Uniósł lekko brwi, spoglądając w jej stronę. Jakby nie do końca ją widział. Jej ton był zabawny, jakby uważała, że jej słowa mogą w jakikolwiek sposób wpłynąć na to, co zrobi. Mhm. -Więc uważaj kiedy będziesz wychodzić. Błoto zalęgło się nam przed drzwiami.-Mruknął. I to byłoby na tyle jeżeli chodzi o jego tłumaczenie się. Nie mogła więc stwierdzić, czy posprząta to, co naszło na dywan. Znając życie, zapewne zniknie to w jakiś super magiczny sposób. On nie zamierzał używać czarów. Zwinął dywanik, który był ubrudzony, zdjął buty i wyrzucił je zza drzwi aby sobie poleżały tam, gdzie również było brudno. Zaraz i tak stąd zniknie. Dywanik rzucił pod nogi swojego łóżka, później zaniesie to tam gdzie zanosi się takie rzeczy. Zapowiadała się przygoda jego życia. -Nie wiem. Nie obchodzi mnie to. Mnie nie musisz brać pod uwagę, rzadko tutaj będę zaglądał.-Mruknął, przeszukując zawartość torby w poszukiwaniu czystego, jednak wciąż znoszonego t-shirtu. Nie przyjechał tutaj po to, aby się integrować. Podniósł spojrzenie na dziewczynę-Gdzie tu jest łazienka?-Spytał. Była tutaj pierwsza, może wiedziała gdzie to pomieszczenie się znajduje. Było prościej załatwić to w ten sposób, niżeli przeszukiwać wszystkie drzwi.
Szaleniec - to jedno słowo przyszło jej na myśl, gdy po raz pierwszy usłyszała wzmiankę, że jakoby przed drzwiami mają bagno. Przecież niemożliwe było, żeby takie coś miało miejsce w ośrodku, i to w przeciągu kilku minut! - A jakim niby cudem błoto mogło się zalęgnąć pod naszymi drzwiami? Nie masz aby gorączki? - ton, którym mówiła był ewidentnie złośliwy. Nie mogła uwierzyć w jakieś bajeczki o bajorku w pensjonacie, w dodatku kilka minut przed chłopakiem sama tamtędy szła i niczego nie było. Korytarz lśnił czystością, podłoga również, co miała okazję sprawdzić po bliższym zapoznaniu się z nią. Za kogokolwiek się koleś uważał, nie miał prawa jej wmawiać takich głupot. Może jeszcze doda, że budynek jest nawiedzony albo że w nocy hasają po nim jednorożce? Zwinięty, zabrudzony dywanik znalazł swoje miejsce przy łóżku chłopaka, a on sam buty wyrzucił za drzwi. Mercouri ostatkiem sił powstrzymała się od dodania od siebie zgryźliwego komentarza, nie chcąc bardziej pogarszać sytuacji; akurat nie miała ochoty na żadne dramy. Serio, mogła trafić na lepszego współlokatora. Pozostawała jednak nadzieja, że faktycznie dotrzyma on swojego słowa i nie będzie spędzał w pokoju wiele czasu oraz że może trafi się ktoś, kto będzie znośniejszy. Ale jak to mówią - nadzieja matką głupich. - Szukaj, a znajdziesz. - prychnęła w odpowiedzi na pytanie o łazienkę. Szczerze powiedziawszy sama nie wiedziała jeszcze, gdzie się owe pomieszczenie znajduje, a nawet gdyby posiadała tę wiedzę, to i tak by się nią nie podzieliła. Ten chłopak, kimkolwiek był, działał jej na nerwy, a rozmawiali zaledwie od kilku minut. Jeśli można nazwać to rozmową. - Aha, i jak już będziesz wychodził, to uważaj na to swoje błoto.- uśmiechnęła się nieszczerze wypowiadając to i podkreśliła ostatnie słowo. - Błoto, dobre sobie. - mruknęła już pod nosem i usiadła na łóżku, opuszczając nogi po jego lewej stronie, gdzie odstawiła wcześniej bagaże. Czas było przebrać się w coś zwiewniejszego.
Pasowało. Jednak nie w tym przypadku. Naprawdę było tam błoto, a skąd się pojawiło... Wywrócił teatralnie oczyma i wzruszył ramionami. Nie chciała mu wierzyć to nie, miał to gdzieś. -A skąd mam kurwa wiedzieć skąd się tam wzięło.-Mruknął, a ton jego głosu jasno dawał do zrozumienia, że powoli zaczynała go irytować. Czy miał na czole wypisane wszystkie możliwe odpowiedzi świata? Zapewne według niej, nie wyglądał nawet na kogoś, kto potrafi poprawnie przeliterować swoje nazwisko. Kurwa, byli przecież w świecie, gdzie cały czas dzieją się dziwne rzeczy. Zaburzenia magii, wypadki, pojawiające się i znikające przedmioty. Naprawdę tak trudno w to uwierzyć? Podszedł do drzwi, które były blisko jego łóżka i otworzył je z rozmachem, sprawiając, że kosmyki jego przydługawych włosów się poruszyły.-Masz oczy? To patrz.-Warknął, a kiedy to uczyniła... Mogła zobaczyć przed drzwiami kałużę błota, w którą wcześniej wszedł. Kiedy już się nacieszyła widokiem, a jej usta opadły w ciężkim szoku. Zamknął drzwi, a raczej puścił je pozwalając aby uderzyły o framugę. To było widowiskowe trzaśnięcia drzwiami, choć nie użył odrobiny siły. Niech już nie zgrywa księżniczki i pogodzi się z faktem, że razem tutaj mieszkali. Gdyby naprawdę mu się chciała, dopilnowałby aby miała z tej wycieczki same przykre wspomnienia. Wyjazd byłby piekłem, tylko dlatego, że Lennox miał taką zachciankę. Niewiele wystarczyło aby naprawdę go wkurwić. Była na dobrej drodze. -Jesteś taka pomocna, Mme.-Mruknął, wsadzając w ostatnie słowo najwięcej sztucznej szczerości i uwielbienia ile tylko mógł. Przeszedł przez pokój i otworzył pierwsze lepsze drzwi. Bingo! Wszedł i szybko się rozebrał, wchodząc pod prysznic i ciesząc się tymi kilkoma minutami świeżości. Bowiem w tym klimacie to kwestia czasu jak znowu koszulka będzie się do niego kleić. Po chwili wyszedł w pełnej krasie, choć nic szczególnego się nie zmieniło. Wyglądał tak samo, choć z końcówek włosów kapała mu woda. Zacisnął mocno pięść, jakby coś się w nim gotowało. Podszedł szybko do swojego łóżka, chwycił za dywanik, który wcześniej rzucił w nogi mebla i szybko znalazł się przy jej osobie. Rzucił brudny dywanik na łóżko dziewczyny, wskazując palcem brud.-Skoro nie wiesz jak wygląda błoto, mogę Ci pokazać. Oto masz, okaz przepięknego błotka, które znajduje się przed naszymi drzwiami. Naciesz oczy, Princesse.-Jego słowa były ostre, tak samo jak wyraz jego twarzy. Jad był jego pożywką, musiała więc wymyślić coś innego.Ojczystego języka używał jedynie w chwilach szczególnej irytacji... Takiej jak teraz. Coś w nim wrzało... Może to ten klimat, może to nieprzyjemności atmosferyczna, a może to niezwykłe wkurwiający wyraz jej twarzy sprawił... Cóż, zaczynał pękać.
Jej oczy podążały za chłopakiem i miała wrażenie, że lada chwila jego twarz stanie się czerwona ze złości. Wiedziała, że go wkurza i nie chciała robić nic, aby to zmienić. Przynajmniej nie teraz, kiedy zaczynało się robić coraz ciekawiej. I w końcu nadszedł moment, w którym podszedł do drzwi i je otworzył, a wtedy po prostu opadła jej szczęka. Faktycznie przed wejściem do pokoju było piękne, małe bagno. Okay, byli w świecie, w którym działy się różne zaskakujące rzeczy, ale działy się one przecież z jakiegoś powodu, a to błoto przed ich drzwiami... Przecież nie mogło pojawić się tak samo z siebie. I wtedy do jej głowy wpadła myśl, która - tak przynajmniej wydawało się Thalii - wyjaśniała całą zaistniałą sytuację. Ktoś musiał stworzyć to mini bagno! Tylko kto i dlaczego miałby to zrobić? Cały pomysł wydał jej się tak głupi, że porzuciła go jeszcze szybciej niż wymyśliła. Zamknęła buzię wraz z trzaśnięciem drzwiami, które wyrwały ją z zamyślań i przywróciły do rzeczywistości. Na powrót na jej twarzy zagościł delikatny uśmieszek. Jeśli oczekiwał przeprosin, to słono się przeliczył. Młoda Mercouri nie należała do osób, które gdy tylko zauważą swój błąd pchają się z wyjaśnieniami. - No widzisz! Jak coś to wiesz, na kogo liczyć. Służę pomocną dłonią! - powiedziała wesołym tonem i zaklaskała, w czasie kiedy tamten poszedł do łazienki. Chwilę spokoju wykorzystała na pomyślenie, gdzie to by się mogła udać na sam początek, bo przecież nie przyjechała, żeby siedzieć w pensjonacie. Schyliła się i automatycznie przekładała ciuchy w walizce, myśląc nad możliwościami. Plaża? A może pospaceruje uliczkami miasta i zrobi jako takie rozpoznanie? Tak, to wydawało się być najlepszym wyjściem. Zaprzestała czynności, gdy na jej łóżku wylądował brudny dywanik. Miała ochotę podejść i rzucić mu nim w twarz, a zamiast tego wstała, zdjęła go i z powrotem odłożyła na jego dawne miejsce w nogach łóżka chłopaka. Nawet nie skupiała się na tym, co mówił. - Skończyłeś już? Bo zaczynasz nudzić. - demonstracyjnie ziewnęła i przeciągnęła się, zupełnie nie robiąc sobie nic z tego, że chłopak ewidentnie był coraz bardziej wkurzony. Dla niej samej ta sytuacja była zabawna i zarazem dziwna przez to cholerne bagienko znajdujące się przed ich drzwiami. Niech się tylko dowie, co lub kto jest tego sprawcą! Doprawdy dziwne miejsce.
Oh, po jego twarzy na pewno nie było widać złości, która objawiać mogła się zaróżowionymi policzkami. Kim była aby odsłaniał przed nią emocje? Owszem, ton głosu mówił sam za siebie, jednak jego twarz była jej obca. Tak jak to, co ukazywała. Czemu nie mogli pozostać na poziomie znajomości, z którym tutaj przyszli? Kompletnie sobie nieznani, nie wchodzący sobie w paradę osobniki domu węża. Nawet nie spojrzał na nią, choć doskonale wiedział jaki wyraz twarzy aktualnie posiadała. Było to chyba nieuniknione widząc coś takiego przed drzwiami. Sam nie wiedział skąd się ono wzięło, za pierwszym razem zwyczajnie nie zwrócił na nie uwagi i dlatego w nim wylądował. Jednak jego pochodzenie i powód pojawienia się, to rzeczy, które niezbyt go martwiły. Owszem, było to niespodziewane... Jednak co z tego? Było tutaj wiele innych rzeczy, które były warte obejrzenia. Oj, spokojnie, niczego się po niej nie spodziewał bo zwyczajnie zajmowała mało miejsca w jego myślach. Praktycznie nie istniała. Co oczywiście raczej ją ucieszy, ze względu na to, jak zabawny dla niej się wydawał. I mało interesujący. Witaj w klubie. Uśmiechnął się promiennie i ułożył na swoim łóżku, testując czy jest odpowiednio giętkie. Zapewne i tak nie spędzi w nim za dużo czasu... Typowo. Kiedy nadeszła poczta zaadresowana do jego osoby, zmarszczył brwi zastanawiając się nad tym, kto był na tyle zdesperowany aby wybrać tę formę komunikacji. Nie znosił jej. Szybko przejechał wzrokiem po zawartości. Odwrócił pergamin i po znalezieniu czegoś zdatnego do pisania w kieszeni plecaka, naskrobał odpowiedź na wolnej przestrzeni. Raz, dwa, trzy, znikasz ty. Wstał, ostentacyjnie otrzepał kurz z koszulki i wyszedł z pomieszczenia. W końcu nie musiał się z nią żegnać, sama zapewne odetchnęła z ulgą, że w końcu zniknął z jej radaru. Tak proszę państwa poznaje się nowych ludzi.