Odkąd Ezra opuścił pensjonatową bibliotekę, nie mógł nic poradzić na ciągle wracające do niego bardzo głupie myśli, swój początek mające w uroczo naiwnych wyznaniach na zabłąkanej kartce pergaminu. Nie był już małym chłopcem, by wierzyć w tak przesłodzone frazesy, ale nawet jego serce odrobinę miękło, a na świat wokoło zaczynał spoglądać z większą życzliwością. W takiej sytuacji nie chciał odseparowywać się od ludzi i zamykać w pensjonacie, zamiast tego woląc spacer po mieście, nawet pomimo żaru lejącego się z nieba. Gdyby tylko nie to uporczywe łaknienie tytoniu, które bardzo podświadomie rozwinęło się w nim podczas pobytu w bibliotece... To była niezwykle ostra sinusoida. Clarke w ogólnym ujęciu nie był nałogowym palaczem i choć niemal zawsze posiadał paczkę papierosów gdzieś pod ręką, rzadko robił z niej użytek. Miewał jednak momenty załamania się woli - wtedy używka szła za używką. Aby wprowadzić Clarke'a w ten stan wystarczył naprawdę mały bodziec, dokładnie taki jak ten niewinny zapach spowodowany kartką przesiąkniętą amortencją. Wiedział, że przegrał tę batalię, ale mógł zrobić sobie przynajmniej jedną przyjemność i w swoją klęskę wciągnąć jeszcze jedną osobę. Wiadomo, że najlepiej paliło się w towarzystwie.
Ezra nie chciał myśleć, jak wysokim aktem desperacji była sowa posłana do
@Blaithin ''Fire'' A. Dear - miał przecież wielu innych znajomych, których mógł zaprosić. Absolutnie chodziło tylko o to, że Fire dysponowała peruwiańskim ziołem, które zresztą sam jej podarował.
O Świątyni Duszy słyszał kilka wzmianek od miejscowych czarodziejów i już od pewnego czasu kusiło go, aby rozejrzeć się po starym budynku. Choć fasada zdawała się rozsypywać w oczach, wystarczyło jedno dotknięcie różdżki w kłódkę, aby klapki opadły Krukonowi z oczu. Przed nim rozciągał się widok wspaniałego spa, z ogromnym basenem, na powierzchni którego pływały płatki kwiatów, z jacuzzi i z kuszącymi leżakami. To niewątpliwie było miejsce idealnie nadające się na
randkę spotkanie towarzyskie. Nie był tylko pewny, czy na spotkanie towarzyskie z Fire. Teraz jednak nie było sensu niczego odwoływać...
Usiadł na brzegu basenu, ściągając buty i zanurzając nogi w wodzie. Lampiony rozstawione dookoła basenu emanowały ciepłym i stonowanym różowym blaskiem, nadając atmosferze bardziej wyciszający charakter. Przynajmniej dopóki jeszcze był tu sam.