Osoby: Antoinette Apsley i Silvia Valenti Miejsce rozgrywki: Hogwart Rok rozgrywki: kwiecień 2017r. Okoliczności:Pierwsze spotkanie tych dwóch dam, chwilę po tym jak Silvia w ogóle pojawiła się w Hogwarcie
Silvia Valenti
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Czuła się tak, jakby za sprawą jakiejś magicznej sztuczki cofnęła się w czasie i po raz kolejny przeżywała pierwszy dzień szkoły w Palermo. Widziała rzucane ukradkiem w jej kierunku spojrzenia, które raczej nie były miłe. W wielu z nich kryła się ciekawość. W wielu zaskoczenie. Nikt nie wiedział, kim była i skąd właściwie się tutaj wzięła. Jeszcze wczoraj nie istniała, dzisiaj kroczyła tymi samymi korytarzami co reszta, jeszcze bardziej nieobeznana w zaułkach niż jakikolwiek pierwszoroczniak. Poprzedniego wieczoru została przedstawiona prefektowi swojego domu. Nawet nie wiedziała jeszcze czym dokładnie te domy są, bo przecież w Calpiatto tego nie było. Ta dziewczyna próbowała przez wiele godzin tłumaczyć jej wszystko i ciągle się uśmiechała. Silvia też próbowała, ale głównie po to, aby ukryć, że przynajmniej 1/3 słów wypowiadanych przez tamtą nie rozumiała. Wiedziała, że czeka ją dużo, naprawdę cholernie dużo nauki. Nadrabianie materiału, nauka języka, dalsze szkolenie się w zakresie transmutacji, ten rok będzie dla niej pracowity. I kolejny z pewnością też. Tego dnia próbowała trafić na kolejne zajęcia, co wcale nie było prostym zadaniem. Wczoraj po przybyciu do zamku, nie zdawała sobie sprawy z tego, jak cholernie wielki on jest. Tyle pięter, tyle poziomów, tyle schodów (ruchomych!), tyle klas i jeszcze więcej odnóg i korytarzy. Niby ta cała Bidget tłumaczyła jej wczoraj, jak dostać się na konkretne zajęcia, ale ona naprawdę tego nie rozumiała. Zgubiła się już po minięciu kilku korytarzy a co gorsza nawet nie specjalnie wiedziała, jak wrócić do poprzedniego miejsca. Przydałaby się jakaś mapka. pomyślała, kiedy tak błądziła. Rozglądała się dookoła, niekiedy odwracając się tyłem do kierunku, w którym zmierzała, jakby próbowała zapamiętać wszystko i odnaleźć się w tym labiryncie. Nic więc dziwnego, że kiedy poczuła zderzenie z czymś, a raczej z kimś, zaskoczyło ją to cholernie. Odwróciła się w momencie przyglądając się swojej ofierze. Dziewczyna była chyba niewiele młodsza niż sama Silvia. -Per il cazzo* - rzuciła tylko szybko i cicho po Włosku, po czym postanowiła odpowiedzieć jednak coś w języku tutaj obowiązującym. -Przepraszam, zamyśliłam się. - spróbowała nawet uśmiechnąć się w jakiś przepraszający sposób.
Antoinette niezbyt spieszyła się na kolejne zajęcia, mimo że była już spóźniona kilka minut. Ale nauczyciele nie lubią spóźnialskich (kto ich lubi? No, może uczniowie, acz z całą pewnością nie personel), z powodów dość oczywistych. W sumie, po jakimś czasie wałęsania się bez celu po korytarzach zamku, który zwie się szkołą magii i czarodziejstwa Hogwart, zdążyła zapomnieć, jakie teraz ma zajęcia i na którym pietrze, w której sali. Ale nie przejęła się tym zbytnio, ba – nie przejęła się w ogóle. W najmniejszym nawet procencie. Uznała za to, że chodzenie po tutejszych korytarzach sprawi, iż sama będzie wędrowała po nich pewniej, śmielej. Cóż, nie da się ukryć, że ruda pannica, mimo iż już od dawna nie jest pierwszoroczniakiem, nadal nie pamięta pewnych korytarzy. Tak, nie zamierza iść na lekcję, gdyż uznała iż nauka rozmieszczenia korytarzy, pięter i sal będzie dla niej tu i teraz bardziej praktyczna. Antoinette zdecydowanie wybiera opcje, które są dla niej bardziej korzystne. W sumie, kto tak nie robi? No dobra, ludzie zazwyczaj najpierw wybierają obowiązki, a potem inne sprawy. A u Antoinette było z tym, no... nieco inaczej. Już taka była, cóż poradzić. Tak. Nie była pierwszoroczniakiem. Nie wiedziała też, że niedługo na kogoś wpadnie. Tak, nie wiedziała o tym... no bo niby skąd? Chodziła i co jakiś czas spoglądała na ściany, gdzie powieszone zostały obrazy z ruchomymi postaciami. I w ogóle żyjącymi, a Antoinette zaczęła się zastanawiać, jak mugole muszą żyć, że na ich fotografiach nic się nie rusza. Uważa to za większą magię, niż to, że osoby magiczne mogą podziwiać ruchome postaci na obrazach i zdjęciach. Te postaci zachowywały się różnie; niektóre milcząco spoglądały na Apsley, inne próbowały nawiązać z nią rozmowę. Na coś takiego ruda zazwyczaj palnęła coś wrednego, jednak nie we wszystkich przypadkach. Ale nie przestawała iść. Właściwie to nie zatrzymała się nawet na chwilę, mimo że "rozmawiała" z postaciami na ścianach. Po prostu czasami szła wolniej, czasami szybciej. Szła i na chwilę zamyśliła się. I chodziła, będąc w tym stanie... aż nagle poczuła coś na swoim ramieniu. To ktoś ją szturchnął, a przed oczami rudej pojawiła się sylwetka jakiejś dziewczyny, której Antoinette nie kojarzyła. Pewnie jest z innego domu... ale nawet, jeśli tak jest, to powinnam choć trochę ją kojarzyć!, myślała intensywnie, przyglądając się badawczo osobie, z którą się zderzyła. Ślizgonka przywołała na swoje oblicze wyraz rozbawienia, ale w środku cała się gotowała ze wściekłości. Jakaś zwyczajna zdzira nie patrzy pod nogi i ociera się o nią ramieniem?! To był szczyt wszystkiego. Poprawiła włosy, odgarniając je z czoła i odpowiedziała. - Zamyśliłaś się, tak? Jak na mój gust, zamyślają się zazwyczaj osoby bystre, bo mają o czym myśleć. A ty, jak sądzę, nie spełniasz tego warunku. – nie wierzyła, że inteligentne osoby tak mają, ale nie mogła powstrzymać się, by palnąć coś podobnego... - Następnym razem bardziej uważaj. – wycedziła przez zęby i położyła dłonie na biodrach, eksponując w ten sposób swoją pewność siebie, która przeciętna zdecydowanie nie była.
Silvia Valenti
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Normalną reakcją na tego typu zdarzenie jak potrącenie czy przypadkowe popchnięcie, było przeproszenie i pójście dalej każdy w swoją stronę. Bo przecież widać było, że Silvia nie zrobiła tego specjalnie. Zwyczajnie, idąc tyłem miała prawo nie zauważyć młodszej od niej dziewczyny. Co w sumie jest nawet logiczne zważywszy na fakt, że zwyczajnie nie ma oczu dookoła głowy. Ale nie spodziewała się ona takiej reakcji ze strony Ślizgonki (chyba tak ten dom się nazywał, nie miała jeszcze wtedy pewności) tak chorej i dziwnej sytuacji. Normalna osoba po prostu by powiedziała coś w tylu "nic się nie stało", bądź "na przyszłość uważaj" a nie zarzucała od razu brak bystrości umysłu. -Słucham? - rzuciła, unosząc jedną brew ku górze, szczerze zaskoczona tym, jakie słowa dotarły do niej od strony drugiej uczennicy. Druga sprawa, że kilku słów nie zrozumiała, bo jej angielski nie był jeszcze tak zaawansowany, jakby tego pragnęła, ale ogólny kontekst wypowiedzi dotarł do niej bez większego problemu. Że niby na podstawie przypadkowego wpadnięcia na osobę, zarzuciła jej brak bystrości umysłu? Skandal! -Jak na mój gust, persone intelligenti potrafią zauważyć przypadkowe zdarzenia, a nie celowe działania. A ty jak sądzę, nie spełniasz tego warunku - odparła tylko, podnosząc wysoko podbródek, jakby chciała jej oznajmić, że w dupie ma jej stawianie się. Co z tego, że była tutaj pierwszy dzień? Co z tego, że nie znała norm i obyczajów panujących w Hogwarcie. Jasnym dla niej był fakt, że nikomu nie pozwoli się obrażać tylko dlatego, że zrobiła coś nieumyślnie. -A teraz, jeśli pozwolisz, oddalę się stąd, bo mam zajęcia i nie mam czasu na conversazioni con te - dodała po chwili, po czym poprawiła sobie torbę na ramieniu z zamiarem odejścia z tego miejsca. Miała zajęcia, nie wypadało aby pierwszego dnia już zarobiła szlaban od jakiegoś nauczyciela za to, że się spóźnia przez głupie przekomarzanki.
Słysząc słowa nieznajomej, jakie nadeszły po odzywce jej samej, dość niegrzecznej odzywki, Antoinette roześmiała się głośno. Może aż nazbyt głośno? W końcu, po jej wybuchu nieposkromionego śmiechu kilka osób, które również siedziały w okolicy, spojrzały na rudą. Ale nie przebywały tuż obok dwóch nieznanych sobie uczennic, w końcu Antoinette celowo zajęła sobie takie miejsce, by móc z zachwytem kontemplować ów wspaniały widok. I mogłaby się założyć, że osoby te również mają taką samą opinię i emocje odnośnie tutejszego, co prawda niewielkiego a jednak uroczego zbiornika wodnego. A dziewczyna, obok której stoi teraz Antoinette... nie wiadomo, czy miała sposobność czy też po prostu czas, by zatopić spojrzenie w tym pięknym widoku, czyli jak to zrobiła ruda pannica. Pannica, która najwidoczniej nie chce i nie zamierza być wobec niej uprzejma. No ale cóż poradzić. - Zabawne, uciekasz się do moich metod przemawiania – starała się, by zdanie zabrzmiało mądrze, a czy osiągnęła upragniony rezultat? To pytanie należałoby zadać samej dziewczynie, która rozmawia tu i teraz z Antoinette. Nieważne, że to nie była miła pogawędka. Już chciała powiedzieć coś w stylu "uciekasz się również do obcego języka w swoich wypowiedziach, pewnie chcesz brzmieć bardziej inteligentnie niż to jest w rzeczywistości", ale w ostatniej chwili ugryzła się w język i posłała jej ten swój zniewalający uśmieszek. - Mogłabyś wymyślić coś bardziej oryginalnego... i nie mów mi, że powiedziałaś tak celowo, by mnie przedrzeźniać, bo wiem, że to za wysokie progi. Zbyt wysokie jak na ciebie, rzecz jasna. – kończąc, odgarnęła z twarzy kilka pasm rudych włosów, założyła je za uszy i w tej chwili nadeszła ją pewna myśl: a może nieznacznie zmienić ufryzowanie? Grzywka, przedziałek na bok, a może lekkie podcięcie włosów, które zdążyły już zrobić się długie? Nagle wpadła na pewien pomysł, co powiedzieć, i szybko ponownie zawarła głos, wcielając go w życie. - Uciekasz? Już? – jedna z brwi powędrowała ku górze – A szkoda, bo chciałam się czegoś dowiedzieć. Czy od dawna jesteś w tej szkole. – i to była prawda najszczersza. No bo Antoinette dopiero teraz zorientowała się, że widywała ją na korytarzach dość często, ale to od niedawna, bo wcześniej nie widywała jej w ogóle. Stąd myśl, że może dziewczyna jest tu nowa? Na pierwszoklasistkę jej nie wyglądała (a może pozory mylą? Ruda znała wiele ludzi, którzy nie wyglądają na swój wiek), ale to nieważne. Ważne, że najwidoczniej ta dziewka jest tutaj nowa, ale nie mogła być tego pewna. - Jeśli tak, to mogłabym cię oprowadzić, ale skoro idziesz... to idź, śmiało. – chwila wahania – Nic cię tu nie trzyma. – chwila (mimo, że minimalnej) dobroci ze strony Apsley, czyli chwila zupełnie innej strony jej osobowości, strony która rzadko się u niej ujawniała? A może jakiś spisek? Wszystko jest możliwe.
Silvia Valenti
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Widziała, z jakim dziwnym wyrazem twarzy się jej przygląda. Jakby odpływała myślami w nieznane, nie zdolna do skupienia się na tym, co teraz, co realne. Może była niepoprawną romantyczną, która nie imała się błahych i z pozoru nieistotnych rozmów? A może po prostu czuła się bezpieczniej w swoim własnym świecie, wyimaginowanym tak samo, jak ten otaczający ich zewsząd? Silvia nie miała prawa tego wiedzieć. Widziała tą dziewczynę pierwszy raz w swoim życiu. Była dla niej nieznana, nie mogła rozumieć jej intencji, nie chciała wiedzieć, czy będzie kolejną osobą, która ją skrzywdzi. Może warto było zachować się lepiej, nie palić od razu wszystkich mostów za swoimi plecami? Obojętność z jej strony była usprawiedliwiona, ale ślizgonka nie mogła wiedzieć w jaki sposób. Nie znała jej historii, nie miała pojęcia o tym, co tak niedawno ją spotkało. Jak beznadziejnie potoczyło się jej życie. -Podobnież ludzie lubią naśladownictwo. - rzuciła tylko sucho w jej kierunku, w odpowiedzi na zasłyszane słowa. Bo i co innego miałaby w tym momencie powiedzieć? Kolejna uwaga skierowana w jej stronę przez rudowłosą wywołała konsternację na twarzy włoszki. Oczy otworzyły jej się szerzej, nozdrza rozszerzyły, a do płuc dostało się więcej powietrza, niż było to w rzeczywistości wymagane. Obrażała ją. Mówiła takie rzeczy, których nikt nigdy nie chciałby zasłyszeć. Próbowała pokazać, że jest nic nie warta, a przynajmniej takie wrażenie odnosiła Silvia. -Za to ty wykazujesz się nadmierną ilością kultury i ogłady. - odpowiedziała tylko w pewien zaczepny sposób, jednak gdyby tak ją zapytać, czemu właściwie tak się zachowywała, nie znałaby odpowiedzi na to pytanie. Może to była jakaś wersja jej własnej obrony, sposób na to, aby przetrwać w tym gąszczu nieprzychylności i krzywych spojrzeń? Nie ufaj nikomu to i nikt Cię nie skrzywdzi. Motto jej ojca, które tak mocno wzięła sobie kiedyś do serca. Nie zamierzała odpowiadać na zaczepkę dotyczącą ucieczki. Nie chciała konfliktu, próbowała go ominąć tak, aby nie zrobić sobie od razu wrogów. Ale pytanie dotyczące tego, od jak dawna tutaj jest sprawiło, że przystanęła i odwróciła się ponownie w stronę nowo poznanej dziewczyny. -W zasadzie to od kilku dni. - jej ton był już zdecydowanie spokojniejszy, niż przed kilkoma minutami. Chyba po prostu miała wrażenie, że najgorszy kryzys został już zażegnany i może nie dojdzie do nie miłych sytuacji. Przygryzła delikatnie wargę ponownie przyglądając się dziewczynie z którą miała do czynienia. Czy aby na pewno była taka zła, za jaką wzięła ją od samego początku Silvia? Może powinna jednak dać jej szansę? Spróbować zapomnieć o niemiłych słowach z przed kilku chwil? -Nie wiem, gdzie się cokolwiek znajduje. Ten zamek to jakiś horror nie do rozgryzienia. - przyznała po krótkiej chwili z rozbrajającą szczerością. -Więc jeśli chciałabyś pomóc mi rozeznać się we wszystkim, to będę wdzięczna. - dodała po chwili, delikatnie się uśmiechając, jakby w przepraszający sposób.
Tak, Antoinette z chwili na chwilę zaczynała się coraz to bardziej zmieniać. Jednakże... nadal nie wiadomo, czy zrobiła tak a nie inaczej, by zbić z tropu swoją nową koleżankę, czy rzeczywiście chciała być bardziej uprzejma... czy... oj, można by tak wymieniać w nieskończoność. Ucieszyła się zatem, że jej aktualna towarzyszka również zeszła z tonu, zaraz po tym jak Antoinette zaczęła się kulturalniej wyrażać. Co prawda to prawda, nie wiadomo jakie są jej rzeczywiste intencje... Po raz pierwszy od początków tego spotkania ruda pomyślała o tej dziewczynie jak o dobrej kandydatce na jej bliską koleżankę, a może w przyszłości – i przyjaciółkę? Antoinette nie miała ich zbyt wiele, a to zapewne przez jej cięty języczek. A może... były jeszcze inne powody? No ale fakt faktem, to dla niej bardzo osobliwe uczucie. W niepamięć puściła to, jak dziewczyna odpowiadała na jej zaczepki. A przynajmniej w pewnej części. W jej sercu narodziła się nadzieja, że może zaiste będą przyjaciółkami. A wiemy, że Antoinette od czasu do czasu ujawnia zupełnie inną własną naturę, więc naturalne że czasami tęskno jej do ludzi. Ludzi, którzy by nie zwracali uwagi na to, że potrafi być naprawdę chamska. A nawet jeśli wobec kogoś taka nie jest, no to... to chyba na dobre wychodzi, prawda? Tęskno jej do ludzi, którzy by ją po prostu lubili, najlepiej bezinteresownie. A wraz z takimi pogodnymi myślami nadeszła równie radosna myśl, że może pomóc tej dziewczynie w odnalezieniu się w zamku oraz terenach przyległych. Ale nie pokazała na razie więcej sympatii ze swojej strony. To byłby wyższy szczebel. Antoinette na razie nie była w stanie go dosięgnąć. Głównie dlatego, bo rzeczywiście nie chciała, ale to już wkrótce może ulec zmianie. Cierpliwość i rozwój znajomości – dwie cnoty, które górują w tym przypadku. O ile to można w ogóle nazwać cnotami... No ale nic. Antoinette ponownie zlustrowała ją wzrokiem. Zignorowała tamte słowa dziewczyny, skupiając się tylko i wyłącznie na odpowiedzi na te ostatnie. - A od czego chcesz zacząć? Od korytarzy, od terenów zielonych? Od czegoś innego? – oparła jedną dłoń o biodro – Ty wybierasz, bo to ma być pomoc dla ciebie. Nie dla mnie. A w ogóle, to... – podała jej rękę – A w ogóle, to jestem Antoinette. – uniosła nieco lewy kącik warg do góry, bo na czysty, sympatyczny uśmiech nie było jej jeszcze stać. Na razie. No ale o tym już pisaliśmy.
Silvia Valenti
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Wszystko tak jakby zmieniło swój bieg, jakby ktoś nagle wrzucił wsteczny, zresetował całą sytuację, a poprzednie zdarzenia po prostu puścił w niepamięć. Coś takiego odpowiadało dziewczynie. Chciała poczuć się wolna i bez przeszłości, która by ją goniła. Po części przeprowadzka i nowa szkoła jej to umożliwiały. Nie mogła pozwolić sobie na to, aby od razu palić za sobą wszystkie mosty, powodować, że ktoś ją źle zapamięta. Miała tutaj jeszcze trochę do zrobienia i na pewno musiała pozostać przez jakiś czas w tej szkole. Do Calpiatto raczej nie mogła już wrócić. Nie po tym, co spotkało jej ojca. Może właśnie w tym momencie, objawiła jej się jakaś duszyczka, która to kiedyś miała stać się jej bliską? Może nie będzie tak samotna, jak początkowo zakładała, że będzie? Zbyt wiele pytań krążyło po jej głowie i na żadne z nich nie mogła udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Miała mętlik w głowie, którego nie mogła ogarnąć. A może nawet nie zamierzała sprzątać tego bałaganu? Pytanie skierowane w jej stronę przez rudowłosą, wprawiło ją w konsternację. Bo nie wiedziała, co na nie odpowiedzieć. Nie wiedziała nic o tym miejscu, wszystko tutaj było tajemnicze i ekscytujące zarazem. Ale jednocześnie napawało nie małym lękiem. -Wiesz, może zacznijmy od zamku? Bo nawet nie jestem pewna, w której jego części jest poszczególna klasa. - odpowiedziała po chwili, jednocześnie poluźniła sobie krawat starannie zawiązany na białej koszuli. Żółto czarny, tak jak barwy jej domu, którego wciąż nie rozumiała i pewnie jeszcze wiele czasu minie, nim to wszystko pojmie. Podała jej dłoń z przyjaznym uśmiechem wymalowanym na jej bladych ustach. -Silvia, miło mi Cię poznać. - może mając przy sobie kogoś takiego, jak Antoinette, wszystko stanie się prostsze? Miała tyle pytań, że aż od ich nadmiaru głowa jej pękała. Nie była tylko pewna, czy wypada zadać je wszystkie tej dziewczynie, tak skrajnej w swoich zachowaniach. -Może zechciałabyś opowiedzieć mi trochę o tym miejscu? Jest takie dziwne i tajemnicze. Te wszystkie domy, lochy, błonia. Ludzie zachowują się tutaj dziwnie. - musiała po prostu spróbować uzyskać więcej informacji, bo w innym wypadku po prostu by pękła chyba od nadmiaru pytań. Poprawiła swoją torbę na ramieniu, jakby szykowała się do tego, że dziewczyna postanowi oprowadzić ją po zamku. Dobry nawigator by jej się przydał, a skoro ktoś chodził do tej szkoły już kilka lat, to może miał sposobność poznać większość jej tajemnic?
Nagle Antoinette naszła wielka potrzeba pomagania innym, co już na pewno nie jest w jej stylu. Ale niech podtrzyma ów stan dłużej. Niech będzie taka jeszcze przez długi, naprawdę długi czas. I żeby czasem nie odwidziało jej się podczas oprowadzania tej dziewczyny, bo to byłby niemały problem. Ale nic na razie na to nie wskazywało. Apsley posłała jej uśmiech, już nieco szerszy i bardziej szczery, niż to było jeszcze tak niedawno temu. A jednak, rudowłosa powoli zaczynała dosięgać kolejnych szczebli ich znajomości. Tak więc można wnioskować, że jest dobrze. - Mhm – Antoinette teatralnie podrapała się po głowie – Dobrze więc, może, żeby się nie pogubić w kolejności, zaczniemy od podziemi? – puściła jej porozumiewawcze oczko. - Jest tam między innymi sala do eliksirów, ale nie tylko. – i nagle sobie coś przypomniała, więc automatycznie ponownie zawarła głos, od razu, jak najszybciej, by myśl nie uleciała jej z głowy. - Ah, mam z tamtego miejsca niezbyt miłe wspomnienia. No bo widzisz, miałam tam korepetycje od starszego ucznia. No i on mnie stale obrażał, ale ja wiem, że rządziła nim zwyczajna zazdrość. O to, że jestem bardziej inteligentna niż on. Oj tak... bardziej błyskotliwa... no i oczywiście ładniejsza, ale... tego nie powinnam brać pod uwagę, nie powinno porównywać się urody osób o odmiennej płci. – wyszczerzyła się nienaturalnie – Ale fakt faktem, czasami aż zieleniał z zazdrości. – to ostatnie oczywiście prawdą nie było, ale po prostu Antosia chciała udowodnić dziewczynie, iż ma rację w tym, co mówi. Jednakże ruda i tak wierzyła święcie w to, co powiedziała. W końcu ma narcystyczną duszę, prawda? W końcu uważa się za najinteligentniejszą, najpiękniejszą istotę kroczącą po tym globie. - A ty? Pewnie już zauważyłaś, że jestem wyjątkowa, prawda? Nie zrozum mnie źle, ale przewyższam pod każdym względem również ciebie. – a miała być miła... cóż, najwidoczniej musiała jeszcze na chwilę zachować się w typowy dla siebie sposób. Uśmiechnęła się ponownie, gdy dziewczyna również ujawniła swoje imię. I zaraz zrobiło jej się tak jakby.. lżej na duszy. I ciepło. Usłyszawszy kolejne słowa Silvii, bo tak się dziewczyna przedstawiła, Antoinette wpadła w panikę, bo nie wiedziała, co jej odpowiedzieć. Nie była zbyt obeznana w życiu Hogwartu. No bo nigdy nie paliła się, by poznać jakąś historię. Omijała je szerokim łukiem, no bo... no bo po prostu ją to nie interesowało. I nie interesuje również teraz, rzecz jasna. Przez jakiś czas ważyła w głowie słowa, wciąż je zmieniając w swoim umyśle, jednak uznawszy, że milczy już zdecydowanie zbyt długo, otworzyła usta. I postanowiła być szczera, gdyż co innego w takiej sytuacji by jej pozostało? - Szczerze powiedziawszy, nigdy nie interesowałam się jakoś specjalnie takimi historiami... – przestąpiła z nogi na nogę, najwidoczniej nieco zestresowana. - tak więc, nie opowiem ci zbyt wiele. A w ogóle... – przypomniało jej się – To jak, idziemy do lochów? – uniosła nieznacznie lewą brew ku górze.
Silvia Valenti
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Propozycja zaczęci zwiedzania już teraz tak pochłonęła młodą Włoszkę, że przez chwilę zapomniała nawet o tym, że ma właśnie jakieś zajęcia! Dopiero po kilku minutach od rozpoczęcia ich spotkania sobie o tym fakcie przypomniała. Szybko wyjęła z torby mały pergamin, na którym miał rozpisany plan zajęć. W obecnej chwili prowadzone były jakieś zajęcia na błoniach, ale za piętnaście minut dobiegały końca. Kolejna godzina była wolna, więc uznała że zwiedzanie z Antoinette będzie zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, niż wparowanie na sam koniec zajęć. Tak to szlaban byłby murowany, a może tak wykpi się wizytą w skrzydle szpitalnym? Z pewnością coś wymyśli rozsądnego, aby usprawiedliwić swoją nieobecność. -To chyba będzie rozsądne, można potem zawsze piąć się powoli w gorę. - odpowiedziała z uśmiechem. Słuchała kolejnych jej słów, próbując wychwycić z nich jak najwięcej. I szło jej to całkiem dobrze, dopóki nie wychwyciła na sam koniec wypowiedzi dziewczyny jakiegoś dziwnego zwrotu, który miała okazję po raz pierwszy w swoim życiu słyszeć. Zmarszczyła delikatnie brwi obrazując tym samym swoją konsternację. A w głowie miała tylko Co do cholery znaczy zzieleniał z zazdrości?! Postanowiła jednak ująć to delikatniej niż we własnych myślach. -Mi dispiace, non capisco - zaczęła po włosku i dopiero po chwili złapała się na tym, że tak samo jak ona nie rozumiała do końca Angielskiego, tak dziewczyna mogła nie rozumieć nic z włoskiego. Dlatego dodała. -Co znaczy "zzieleniał z zazdrości" - była szczerze zaintrygowana tym dziwnym zwrotem wygłoszonym przez nią. -Zauważyłam, że jesteś niezwykła. - odpowiedziała na jej słowa z uśmiechem na ustach. Czy próbowała jej jakość dogryźć mówiąc to? Broń Boże! Faktycznie uważała, że Antoinette jest inna i wyjątkowa, nie w tym złym słowa znaczeniu. A dopowiedziane słowa odnoście tego, że tamta przewyższa nawet Silvię po prostu pominęła. Nie musiała tego komentować i w sumie nawet nie chciała. Poczuła delikatny zawód, kiedy zorientowała się, że jej nowa koleżanka nie będzie w stanie odpowiedzieć na nurtujące ją kwestie. Ale nie miała zamiaru z tego powodu jakoś rozpaczać. Pewnie ta dziwna prefektka z jej domu odpowie na wszystkie pytania, bo pewnie ją jeszcze dzisiaj ponownie dopadnie. Chyba że Antoinette pokaże jej jakieś ciekawe miejsce, gdzie mogłaby się przed nią skryć... To by było bardzo wskazane. -Non importa, nie jest to aż tak ważne. - powiedziała, delikatnie machnąwszy dłonią, bo w sumie takie miała faktycznie nastawienie. Zdąży się jeszcze o tym miejscu nasłuchać nie mało. -Tak, ruszajmy. - Poprawiła ponownie torbę na ramieniu i ruszyła za dziewczyną we wskazanym przez nią kierunku. Swoją drogą, nasunęło jej się inne pytanie. -Ty od zawsze tutaj się uczysz? Na którym jesteś roku?
Cieszyła się, że dane jej będzie spędzić kilka następnych chwil (a może o wiele dłużej?) z tą kobietą. Pierwsze wrażenie było dobre (mimo tych brzydkich odzywek), i nic nie wskazywało na to, że te miało się zmienić, chociaż wszystko jest możliwe. Była radosna też z tego powodu, że zgodziła się na propozycję Antoinette. Ta ostatnia zorientowała się już, że Silvia nie jest tej samej narodowości, więc ruda pannica ani myślała spojrzeć na nią jak na wariatkę, tylko skinęła lekko głową i podjęła próbę (o finale pozytywnym bądź negatywnym) wyjaśnienia tego swojej nowej koleżance. Westchnęła cicho i od razu podjęła wątek. - To znaczy mniej więcej, że po prostu jest zazdrosny. – wyszczerzyła się, z nadzieją że starsza koleżanka zrozumie jej wyjaśnienie. Co jak co, ale to powinna już pojąć, to już nie było aż tak trudne do pojęcia. A jeśli nie? Albo spróbuje jeszcze raz, za pomocą innych słów, albo da sobie spokój. Nie wiedziała jeszcze, która z tych opcji będzie miała tu i teraz szansę się ziścić. Ale już wkrótce przestała nad tym rozmyślać. No bo dziewczyna odpowiedziała na jej samochwałki, ale ruda pannica nie wiedziała, czy Shilvia sobie robi z niej jaja, czy mówi poważnie. Była za tą pierwszą opcją, ale to nie oznaczało, że ją wolała. Bo chciałaby, by prawdą była druga. Każdy na jej miejscu miałby takie podejście. Nie odpowiedziała. Spojrzała tylko na nią spojrzeniem, z którego trudno było cokolwiek odczytać. Milczenie nie trwało długo – po chwili Antoinette zmieniła temat. Ta zmiana tematu była niczym innym, jak odpowiedzią na gotowość Silvii. Apsley uśmiechnęła się radośnie widząc, że dziewczyna jest gotowa, by pójść do lochów i tam właśnie rozpocząć zwiedzanie zamku. Ruda wiedziała, że w jeden dzień nie zwiedzą wszystkiego. - Tak, od zawsze uczyłam się w Hogwarcie. Rozumiem, że ty nie. A do jakiej szkoły chodziłaś wcześniej, jeśli można się spytać? – wpatrywała się teraz w nią spojrzeniem, które było nachalne, a nawet niegrzeczne. Nie zwracała jednak na to najmniejszej uwagi. Była jaka była, cóż poradzić... - A skoro wyrażasz pełną gotowość, chodź tymi schodami, do lochów... – Spojrzała na schody z widoczną odrazą. -Ah, jak ja nienawidzę tego, że się przemieszczają! No ale cóż. Ah, zapomniałam! Jestem na czwartym roku. A... ty? – mówiąc to, postawiła pierwszy krok na schodach, modląc się, by te się nie przemieściły.
Wiem. xDDD
Silvia Valenti
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Takie sformułowanie Silvia już rozumiała dokładnie. Cały ten Angielski dalej stanowił dla niej nie małą zagadkę. Nie rozumiała jeszcze wszystkiego, co do niej mówiono i jeszcze pewnie wiele czasu miało upłynąć, nim coś w tej kwestii się zmieni. W końcu człowiek nie mógł od tak, od razu nauczyć się wszystkiego, prawda? Ona płynnie mówiła po Włosku i Hiszpańsku. Po Włosku, bo to jej język narodowy, a po Hiszpańsku, bo w tym języku prowadzone był lekcje w Calpiatto. To, że cokolwiek umiała mówić po Angielsku stanowiło tylko i wyłącznie zasługę wujka Gio, który to stwierdził, że dziewczyna musi znać ten język, bo jest on często używany na świecie. Jakby skurczybyk wiedział, że coś takiego może się zdarzyć... Jakby to wszystko przewidział. Uśmiechnęła się również w kierunku rudowłosej świadoma, że być może to jej potencjalna koleżanka ze szkoły będzie. Wydawała się być dobrą osobą. Może trochę pompatyczną i zapatrzoną w siebie, a to akurat Silvii w ogóle nie przeszkadzało. Kiedy ruszyły przed siebie, starała się nadążyć za dziewczyną, co wcale nie było takie proste z jednego, bardzo łatwego do przewidzenia powodu. Wszystko to fascynowało ogromnie dziewczynę. Tyle nowości, różnorodności, że nie umiała się pośród tego odnaleźć. Wszystko chciała zobaczyć, zapamiętać, zbadać. -Chodziłam do Calpiatto, to we Włoszech. - odpowiedziała tylko, po chwili łapiąc się na tym, że nie poświęca nowej koleżance tyle czasu ile powinna. Trochę było jej głupio z tego powodu, więc oderwała wzrok od ścian i portretów na nich wiszących i spojrzała na Antoinette. Chciała jeszcze dodać, że tam było zupełnie inaczej niż w Hogwarcie, ale to pozostawiła dla siebie. Bo mówienie o poprzedniej szkole nie było dla niej łatwe. Nie zdawała sobie z tego sprawy aż do tej chwili, kiedy to właśnie ktoś o nią zapytał. -Schody się przemieszczają? Tak nie powinno być! - oburzyła się po chwili, kiedy to usłyszała słowa wypowiedziane przez ślizgonkę. w Calpiatto nie było czegoś takiego i sama podobnej sprawy nie zaobserwowała jeszcze w tym miejscu. Chociaż dobrze było, że znalazł się ktoś, kto ją o tym powiadomił. Mogła przygotować się na najgorsze... -Chodzę do 6 klasy, z tego co mi powiedziano, bo tam chodzą moi rówieśnicy. Ale jestem tutaj dopiero od dwóch dni, więc jeszcze niczego nie wiem i nie znam większości nauczycieli. - to chyba były najdłuższe słowa, jakie do tej pory wypowiedziała Silvia, ale wcale źle się z nimi nie czuła. Wręcz przeciwnie, ruda dziewczyna okazała się być bardzo ciekawą towarzyszką i bardzo się cieszyła, że dane było jej na nią wpaść i ją poznać.
Po pierwsze, wybacz że tyle na odpis czekałaś, ale byłam na urlopie i dopiero dzisiaj mogła usiąść coś napisać, bo nie miałam komputera :) Po drugie, proponuję zakończyć to retro i jeśli chcesz, możemy napisać coś bardziej bieżącego, bo fajnie się z Tobą gra i może te dwie się zakumplują :D
Dziewczęta zmierzały właśnie w kierunku schodów, kiedy brunetka zdradziła Antoinette, z jakiej jest szkoły. Szczerze powiedziawszy, ruda nie słyszała nigdy o tej placówce, w sumie jej wiedza na temat innych szkół magicznych z całego świata była raczej znikoma. Na ewidentne oburzenie w głosie Silvii Antoinette tylko zachichotała cichutko, wiedząc, iż jej aktualna towarzyszka musi być mocno zaskoczona faktem, że w Hogwarcie są schody takie, jakie są, a Apsley mogłaby się założyć, że jeszcze wiele ją zadziwi. Wystarczy, że pobędzie tu trochę... a wszystkiego się dowie, pozna wiele tajmnic tego miejsca. Kto wie, może część z nich ujawni się przed jej osobą, kiedy będą zmierzać do lochów? Ruda pokazała koleżance parę pustych sal i kilka innych korytarzy, które mogły mieco przerażać Silvię, a może wcale nie? Tak czy owak, Antosi nigdy nie przerażały, nawet kiedy przechodziła tędy po raz pierwszy. Po jakimś czasie weszli po upartych oraz a jakże dowcipnych schodach na kolejne piętro, ale w połowie pokazywania koleżance różnych miejsc, stanęła nagle i podrapała się po głowie. - Nie chce mi się już ciebie oprowadzać. Dokończymy to kiedy indziej? – pierwsze słowo już nieco odzwierciedlało osobę Antoinette. Ten, kto ją zna, ten doskonale wie, o co chodzi.
Nie szkodzi! :) Każdy ma prawo do urlopu. Co do końca, napisz może po swoim kolejnym postem "z/t x2", ok? A co do kolejnej rozgrywki, może poczekamy na rok szkolny i popiszemy coś aktualnego w Hogwarcie, co Ty na to? Chyba że Twoja postać nie jest w Meksyku, to wtedy możemy w Hogsmeade albo w Londynie...
Silvia Valenti
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Zapewne mało kto, przebywając na wyspach, słyszał o Calpiatto, czyli szkole położonej we Włoszech. I bynajmniej nie ma w tym niczego dziwnego. W końcu, w ciągu roku szkolnego jest tak dużo zajęć, że nie ma czasu zajmować się czymś tak błahym, jak inne szkoły magiczne. I nikt nie mógł nikogo o coś podobnego winić. Silvia też wcześniej nawet nie zastanawiała się nad kwestią, gdzie uczą się inne dzieci obdarzone zdolnościami magicznymi, jeśli nie w Calpiatto. Z zainteresowaniem zaglądała wszędzie tam, gdzie poprowadziła ją Apsley. Postronny obserwator z pewnością powiedziałby, że puchonka była tą małą wycieczką o wiele bardziej zaintrygowana, niż jej przewodniczka. Bo dla niej, tu wszystko było takie inne, takie intrygujące. I pewnie jeszcze przez długi czas miało takim nadal być, bo nie mogła uwierzyć w coś takiego, że szybko pozna wszystkie tajemnice tego miejsca. To było raczej nierealne zdarzenie. Nagłe zatrzymanie przez Rudą nie zaskoczyło panienki Valenti. Nie znała jej dobrze, ale już teraz mogła powiedzieć, że ma skłonność do szybkiego zmieniania swojego zdania. Pewnie dlatego uśmiechnęła się ciepło, kiedy ta zakończyła to oprowadzanie. Spojrzała na zegarek, który miała na swojej dłoni i z zaskoczeniem odkryła, że spędziły razem znacznie więcej czasu, niż powinny zważywszy na fakt, że Silvia musiała udać się na kolejną lekcję. -Z chęcią jeszcze pooglądam z Tobą zamek innym razem. - powiedziała, czując, że to nie jest jej ostatnie spotkanie z tą bardzo dziwną i pokrętną istotą. W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Po chwili odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie, żeby rzucić jeszcze tylko przez ramię. -Ciao!
/Zt. x2
W takim razie możemy na spokojnie poczekać do rozpoczęcia się roku szkolnego i w Hogwarcie coś zagrać ;)