Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Deptak

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Deptak   Deptak  Empty15.06.18 16:12;


Deptak


Przebiegająca przez centralną, starszą część miasta arteria jest jednym z częściej odwiedzanych przez turystów miejsc. Otoczona starszymi, kolorowymi kamienicami, których balkony usłane są ozdobnymi kwiatami czy wstęgami, kryje w sobie wiele sekretów architektonicznych takich jak urodziwe kapliczki czy wiekowe posągi.  Można wynająć tu również dorożkę zaprzężoną w jednego konia, przysłuchiwać się grze Mariachów, czy oglądać występy lokalnych artystów, chcących trochę zarobić na przyjezdnych. Nie brakuje tu również animatorów i starszych panów, chcących sprzedać swoje ręczne robione różańce! To idealne miejsce na randkę czy wieczorny spacer w meksykańskim klimacie.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty14.07.18 18:51;

Po zjedzeniu pysznego klasycznie meksykańskiego obiadu zapewnionego im przez pensjonat, Nessa postanowiła odpuścić sobie leniuchowanie w pokoju i pomimo raptem kilku godzin snu, udać się na spacer. Zaplanowaną na dzisiejszy dzień naukę już zrobiła od rana, dzięki temu wieczór i popołudnie było już typowo dla niej. Mogła błądzić brukowanymi uliczkami miasteczka i poznawać jego sekrety, ciesząc się wszechobecną muzyką i promieniami ciepłego słońca. Klimat tego miejsca był naprawdę niesamowity. Plecak wzięła ze sobą, wychodząc z pokoju na posiłek, stąd też wszystkie niezbędne rzeczy miała już spakowane i nie musiała marnować czasu. Dostrzegając swoją ukochaną Calineczkę wśród uczniów, uśmiechnęła się chytrze i ruszyła w jej stronę, oznajmiając tylko jej oraz jej towarzyszom, że niniejszym krukonka zostaje porwana. I takim oto sposobem @Marceline Holmes zmuszona była do spędzenia popołudnia w towarzystwie małego Lancelota.
Nie miały okazji do spotkania, bo mijania się na szkolnych korytarzach pomiędzy egzaminami i posyłanie sobie krótkich uśmiechów czy też życzeń powodzenia nie zaliczała do takowych. Nadal w głowie miała ostatni list od dziewczyny i osobiście chciała się upewnić, że w jakiś sposób jej wewnętrzny niepokój i ewentualne problemy zostały zażegnane. Nie była na tyle wścibska, aby zapytać ją wprost. Szły wolno, a ruda jak zwykle zatrzymywała się przy większości wystaw i straganów, podziwiając wykonane przez mugoli dobra. Cały czas wprawiały ją w zachwyt. Jak oni mogli to wszystko osiągnąć, nie mając żadnego dostępu do magii? Wydała z siebie ciche mruknięcie, wsuwając dłoń pod rękę Marceliny i obracając głowę w jej stronę, lustrując wzrokiem jej drobną, pokrytą piegami buzie. Trzeba przyznać, że wśród lokalnej ludności wzrostem się nie wyróżniały w przeciwieństwie do tych wszystkich olbrzymów ze szkoły.

— Zaaklimatyzowałaś się już tutaj? Podoba Ci się? Mnie Meksyk kupił całkowicie swoimi kolorami, chyba nawet mogłabym tu zostać! — zaczęła z uśmiechem, wolną dłonią odgarniając rudy warkocz na plecy, którego koniec uwieńczony był zieloną wstążką. Na sobie miała delikatną sukienkę w białym kolorze. Typowo letnią, dopasowaną w talii i delikatnie rozkloszowaną u dołu, utrzymującą się na ramiączkach i posiadającą delikatny, zapinany na maleńkie guziczki dekolt. Nie byłaby sobą, nie wsuwając na nogi obcasów, co by sobie kilku centymetrów dodać. Jej wzrok powędrował gdzieś przed siebie. Spacerowały deptakiem znajdującym się w centrum miasta, otoczonym kolorowymi i starymi kamieniczkami, często przyozdobionymi kwiatami oraz wstążkami, co rudej wydawało się niesamowicie urocze i eleganckie. Odetchnęła głośniej, zadzierając nieco głowę do tyłu i patrząc w niebo, korzystając z tego, że słońce skryło się za leniwie snującą się po niebie, przypominającą watę cukrową, chmurą.
— Przeglądałaś już tutejsze przewodniki? Wybrali naprawdę inspirujące miejsce na spędzenie przerwy szkolnej. Nawet opiekunowie wydają się doskonale bawić, zapominając o byciu nauczycielem i spędzając czas z nami.
Dodała jeszcze, dość zadowolonym i przyciszonym głosem. Przesunęła palcami po jej skórze, przenosząc wzrok na znajdujące się obok siebie ręce. Zaśmiała się cicho, dostrzegając jak były obydwie blade. W przypadku rudej był to magiczny krem z filtrem. Nie chciała opalić się wcale, uważała, że miedziane włosy dużo lepiej prezentują się z mleczną karnacją. Trąciła delikatnie przyjaciółkę łokciem, wskazując głową na niewielkie stoisko w oddali, gdzie sprzedawali napoje i owoce.
— Masz na coś ochotę? Wiem, że chwilę temu był obiad, ale nie wiem, czy odmówię sobie zimnego piwa, drinka albo ewentualnie arbuza. Chyba jestem od tego ostatniego uzależniona. — westchnęła, wzruszając delikatnie ramionami. Kąciki jej ust cały czas unosiły się ku górze, była widocznie bardzo zadowolona z możliwości spędzenia z nią czasu i nadrobienia wszystkich plotek i nowości z życia, o których nie miały okazji wcześniej porozmawiać. Później chciała się też zapytać o jej plany na przyszłość, bo wzmianka o powrocie do Francji niezbyt się jej podobała. Wiedziała jednak, że dojrzałość polegała na akceptacji wyborów innych, nawet jak dla Ciebie nie były ani wygodne, ani też przyjemne. Najważniejsze, żeby Marcelina czuła się dobrze i była szczęśliwa, a w ostateczności będą się odwiedzać i wysyłać sobie listy.
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty15.07.18 16:26;

Owszem, korzystała z przerwy wakacyjnej, aczkolwiek – nie była pewna czy postępowała słusznie. Ogrom obaw przytłaczał ją ciągle, podobnie jak perspektywa spotykania na korytarzach pensjonatu tamtej kobiety, która doprowadzała myśli rudowłosej do całkowitego rozstrojenia. Żadne zapewnienia i słowa nie przekonywały Holmes do prawdziwości, a dziś musiała postąpić rozsądnie. Chciała zapomnieć, chociaż na chwilę, o wszelkich obawach, by zaraz potem oddać się swobodzie panującej w Meksyku. I choć sama rozważała spacer – nie spodziewała się nagłego porwania przez Nessę, która uwielbiała (chyba) ją zaskakiwać, dlatego też bez słowa przystała na jej propozycję. Liczyła, że w ten sposób porzuci czarne scenariusze i rozmyślania, które tłamsiły ją nieustannie.
Kompletnie nie pamiętała o nikłym kontakcie przez ostatnie tygodnie, głównie przez gromadzące się problemy, a szczególnie ten związanym z Petą. Nie mogłaby opowiedzieć o tym Lanceley, toteż dopasowała się do jej kroku i wędrowały deptakiem, który dzięki swym kolorom napawał Marceline spokojem. Lubiła takie różnobarwne budowle, podobnie jak kwiaty, których woń unosiła się w powietrzu, ale z pewnością zakrawało to o nikłe poczucie realnego dystansu względem rozstrojenia emocjonalnego. Raz po raz lawirowała na pograniczu bycia naturalną a spiętą, przez co nie potrafiła uzyskać jednotorowego zachowania, które nie budziłoby żadnych podejrzeń.
- Przypomina mi to trochę Annecy, do którego jeżdżę co roku z ojcem – przyznała bez zastanowienia, a dopiero potem pojęła brak entuzjazmu, którego nie podzieliła wraz z Nessą. - To znaczy!, tutaj jest pięknie… Jednak nie chciałabym mieszkać w Meksyku… Wolę więcej zieleni, lasy, pola, a nie nasłonecznienie, które zaraz sprawi, że będę czerwona… – powiedziała z całkowitą powagą, wszak doskonale wiedziała, że jej skóra nie jest przygotowana na takie temperatury. Wypuściła jeszcze powietrze ze świstem, po czym poprawiła kapelusz z szerokim rondem i obdarzyła przyjaciółkę szerokim uśmiechem. Liczyła, że ślizgonka zaakceptuje jej zdanie, bo nikogo nie chciała urazić, jednak należało wziąć pod uwagę wszelkie aspekty wynikające z dystansu względem owej miejscowości.
- Tak! Widziałam kilka przewodników i map, aczkolwiek nie jestem w stanie im całkowicie zaufać… – wzruszyła lekko ramionami i spojrzała na rudzielca, łapiąc ją przy tym za rękę. - A z kim jesteś w pokoju? Przyznam, że łudziłam się, iż będziemy razem, skoro już zdecydowałam się jechać – nie kłamała. Naprawdę wierzyła, że Lanceley wyląduje w tej samej sypialni, wszak kompilacja Bridget – Melusine – Nessa – byłaby perfekcyjna. Dziewczyny na pewno szybko znalazłaby wspólny język, a tak? Musiały pocieszać się spacerami i zwiedzaniem miasteczka, które skrywało więcej niż jedną tajemnicę. Uśmiech rozpromienił dodatkowo twarz Holmes, kiedy to wreszcie zrozumiała jak ważna była ta przyjaźń, po czym ruszyły dalej. Błękitne tęczówki przesuwały się po bilbordach i szyldach, które reklamowały kolejne kawiarenki, ale najważniejsze było to, by trafić jak najszybciej do barwnego ogródka i napić się zimnego drinka. Czyżby Lanceley czytała jej w myślach?
- Wspaniały pomysł! – zaklasnęła w dłonie i ruszyła żwawszym krokiem do przodu. Oczekiwała, że znajdą niedrogie miejsce, byleby nie stracić zbyt wielu pieniędzy, dlatego też rozglądnęła się po okolicy i zagryzła nerwowo policzek od środka. - Na co masz konkretnie ochotę? Może mają tu jakieś specjały, mhm? O, zobacz! Chodźmy tam! – wskazała niegrzecznie palcem na nieduży pub przed nim, jakby oczekując na pełną aprobatę koleżanki. Nic nie było lepsze od chłodnego alkoholu w tak gorący dzień.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty17.07.18 15:37;

Przychodził taki czas w życiu każdego, że problemy zaczynały się mnożyć i narastać, chcąc zwyczajnie przytłoczyć, stłamsić człowieka. Wtedy właśnie najbardziej potrzeba było siły, bo jak raz się ugniesz i dasz wrzucić sobie ciężar na ramiona, będziesz już tylko spadał, zamiast latać ku górze. Potrzeba było entuzjazmu, chęci i prób odcinania się. Tak, aby życie nie dostosowało się pod problemy, a żeby to one w jakiś sposób wpasowały się w rzeczy, które chciało się robić. Dlatego właśnie Marcelina miała szczęście, że Nessa nie siedziała jej w głowie i nie potrafiła czytać w myślach, bo z pewnością próbowałaby coś zrobić, chociaż wciskanie nosa w nie swoje sprawy nie leżało w jej naturze. W przypadku Calineczki miała jednak jakiś instynkt rycerski zaostrzony, bo pomimo podobnych gabarytów, ta wydawała się jej taka krucha i delikatna. Może przez to, że ruda faktycznie była bardzo silna psychicznie i przejęcie się czymś na dłużej i na poważnie w jej przypadku było cudem? Ucieszyła się jednak, że krukonka dała się porwać. Miała wrażenie, że spędzą razem bardzo miłe popołudnie, nadrabiając ostatni brak czasu.
Przekręciła głowę w stronę przyjaciółki, posyłając jej pytające i zaciekawione spojrzenie. Z nazwy wnioskowała, że to miejsce we Francji, którą samą w sobie niezbyt lubiła. Wzmianka o ojcu z ust Marceliny nie brzmiała jednak tak dobrze, jak powinna, jednak i tym razem nie chciała wnikać. Może Meksyk wzbudzał w niej zbyt dużo złych wspomnień, swoimi kolorami i fiestą, a przez to nie mogła w pełni się nim cieszyć? Jednak zanim zdążyła się odezwać, dziewczyna ubiegła ją i zaczęła się nieco tłumaczyć, co wywołało w Lanceleyównie rozbawienie. Zaśmiała się więc cicho, kręcąc delikatnie głową.

— Nawet jako pomidorek musisz być urocza Marce, więc to kiepski argument. Jesteś typowym kwiatem z Francji, a tam jest chyba, trochę delikatniej i spokojniej, bardziej.. hmm elegancko i wyrafinowanie, jak w dzikiej i nieokiełznanej Ameryce Południowej, prawda? — westchnęła z delikatnym wzruszeniem ramion, uśmiechając się przy tym. Posłała jej przeciągłe spojrzenie, po czym omiotła wzrokiem okolice, w której się znalazły. Kolorowe domy, pełno świeżych zapachów i melodia, a wszystko to z domieszką tłumów ludzi i chaosu. Na dłuższą metę to faktycznie mogło męczyć, jednak obecnie miało dla Ness naprawdę olbrzymie pokłady uroku. Słońce było nieco męczące, jednak była przygotowana w olbrzymie zapasy kremu z filtrem, który dzięki swojej magicznej recepturze — pozwalał zachować jej porcelanową karnację. Często jednak sięgała po kapelusze tak jak przyjaciółka teraz. Odwzajemniła uśmiech, powracając do niego uwagą, gdy spomiędzy warg uciekły jej kolejne słowa.
— Myślę, że poza tymi najpopularniejszymi atrakcjami, ten kraj ma jeszcze wiele do zaoferowania, tylko o tym się tak nie mówi. Może uznali, że to mniej ciekawsze? Dobrze, że mamy sporo czasu na poznanie wszystkich zakątków tego miasteczka. — zaczęła, przenosząc spojrzenie na ich dłonie. Uśmiechnęła się zadziornie, zaciskając dłoń dziewczyny i przysuwając się do niej nieco, jakby chcąc ochronić ją przed światem i wszystkimi dookoła. Teraz już została damą rycerza oficjalnie. Na jej pytanie, wydała z siebie ciche mruknięcie zamyślenia, przypominając sobie. — Właściwie prawie same węże! Mam Vivi, Mallory, Emily i Caesara. A do tego puchonkę jedną, Agnes chyba. Taka słoneczna, optymistyczna dziewczyna. Miałam nadzieję, że trafię też na Ciebie albo Beatrice, tylko ona z opiekunami w pokoju. A Ty? Masz przyjemne towarzystwo?
Dokończyła pytaniem, faktycznie zainteresowana. Teraz, skoro pokoje były koedukacyjne i kadra sama pozwoliła na jakieś nieprzyzwoitości.. Cóż, musiała być ostrożna. Była pewna, że Holmes ma wielu adoratorów w szkole, ze swoją nietuzinkową aparycją. Szkoda, że nie mogła jej w żaden sposób pilnować, chociaż znając rudzielca, to i tak przyjdzie któreś nocy z nią spać. No, zdrzemnąć się, bo "pójście spać" w wydaniu Nessy to było zbyt wiele. Bezsenność sprawiła jednak, że jej organizm przyzwyczaił się do małych zastrzyków energii. No i kofeina, której piła zdecydowanie za dużo.
Ruszyła za dziewczyną, bo przecież Lanceleyównie nie potrzeba było mówić dwa razy, jeśli chodziło o alkohol. Mogły doskonale bawić się bez, ale kto odmówiłby kolorowego i orzeźwiającego, a przede wszystkim zimnego drinka w tak upalne popołudnie? Szła śladem Marceliny, rozglądając się na boki i odwzajemniając uśmiechy sprzedawców, którzy bardzo ochoczo zachęcali do kupna swoich towarów. A mieli naprawdę wszystko! Pamiątki, przekąski, napoje i różańce, które tak chętnie i tłumnie tu kupowano. Słyszała, że na niedzielnej mszy w kościele ponoć są tłumy. Złapała ją za rękę, nie chcąc zginąć gdzieś z tyłu, ponieważ z jej orientacją w terenie, byłoby to niezwykle ryzykowne.

— Może to z limonką i miętą, co smakuje trochę lemoniadą z wódką? Możemy też spróbować czegoś miejscowego, chociaż słyszałam, że tutejszy alkohol jest znacznie mocniejszy niż ten u nas. — odparła w końcu, wędrując wzrokiem za palcem dziewczyny, który wystrzelił w stronę niewielkiego lokalu. Prawda była taka, że wcześniej go nawet nie zauważyła pośród kamieniczek i kwiatów. Kiwnęła głową z uśmiechem, ruszając wolnym krokiem w jego stronę, cały czas ciągnąc Calineczkę za sobą.
— Masz oko sokoła, mówił Ci ktoś? — rzuciła ze śmiechem, oglądając się przez ramię i lustrując wzrokiem twarz Marceliny.
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty23.07.18 17:00;

Problemy były tym, co namnażało się w głowie Marceline i nie dawało o sobie najmniejszego cienia zapomnienia. Raz po raz dostrzegała kolejne wyboiste tereny, po których musiała przemierzać, a to tylko dlatego, że wolała zachowywać dla siebie wszelkie wątpliwości, byleby nikt nie drążył problematycznych tematów. Krukonka liczyła się także z tym, że jej bliżsi i trochę dalsi znajomi mogą tego nie akceptować, a szczególnie wtedy, gdy rozsypywała się na drobne cząsteczki, przy okazji nie ustępując i izolując się od każdego. Podobnie było podczas ostatniej sytuacji, kiedy to Peta zdominował jej wątłą sylwetkę, zaś sama Holmes nie dała szansy Holdenowi, by ten zrozumiał – co się wydarzyło. Nie umiała ubrać w odpowiednie słowa tamtej sytuacji, dlatego też zaniechała dalszych prób tłumaczenia, zapewniając Thatchera, że da sobie radę w pojedynkę, bez ingerencji kogokolwiek. (Jak mogłaby narażać tych, na których szczerze jej zależało?)
Szkoda jednak, że Nessa nigdy nie powiedziała o niechęci względem Francji. Rudowłosa z przyjemnością zabrałaby ślizgonkę na wakacje do kraju, który był prawdziwym domem dla nieświadomej dziewczyny. Może szczera rozmowa była wystarczająca? Niemniej, dopóki Marce nie dowie się o awersji względem kraju pełnego miłości – nie będzie w stanie zrobić nic.
- Och, Lancelocie… – szepnęła ledwie słyszalnie, a zaraz potem poczuła jak policzki pokrywają się delikatną nutą czerwieni. - Troszkę mnie zawstydzasz, ale dziękują za tę różnobarwną gammę komplementów – rozbawienie malowało się również w błękitnych tęczówkach Francuzki. Lubiła towarzystwo Nessy, bo było bezstresowe, a dzięki temu Marceline mogła odnaleźć spokój przy niej, którego potrzebowała bardziej, aniżeli jakichkolwiek innych zapewnień. Wolała bawić się swobodnie, korzystać z szarej codzienności, byleby tylko wymazać z poharatanego umysłu wspomnienia powiązane z sytuacją w Dolinie. Propozycja Bridget również była dla Holmes czymś nieoczekiwanym, ale postanowiła to rozważyć, głównie przez wzgląd na nikłą szansę bezpieczeństwa, którego potrzebowała jak niczego innego. Do kogo w końcu miałaby się zwrócić z jakimkolwiek problemem? Hudson? Bergmann? A może Shercliffe? Nie, to było nierealne i bynajmniej wolała pozostawić to w sferze domysłów.
- Myślisz, że celowo nam nie powiedzieli o ukrytych tajemnicach i zagadkach? Wydaje mi się, że powinni nas poinformować, bo jako studentka domu Roweny chciałabym zwiedzić ruiny, najodleglejsze zakątki, a przy okazji poznać historię tutejszej magii… Kto wie?, może nauczyłabym się nowych inkantacji! – powiedziała z entuzjazmem, po czym zaklasnęła w dłonie. Fakt faktem, wakacje oznaczały czas relaksu, ale Marce mimo wszystko nadal tonęła w książkach, które zapakowała, jakby zamierzając doszkalać swoje transmutacyjne zdolności. W przyszłości pragnęła tworzyć zaklęcia, a zarazem być kompozytorką czy nawet mecenasem sztuki! Ach, tyle perspektyw, a rudzielec nie umiała ukształtować odpowiedniej drogi.
- To jakaś nowa nauczycielka? – zapytała zaskoczona, kiedy usłyszała nieznane do tej pory imię, bo jak to możliwe, że osoby spoza Hogwartu również mogły wybrać się na wycieczkę? Na samą myśl wywróciła oczami, bo to oznaczało, że Peta też miał szansę się tutaj znaleźć, a tego by nie zniosła. - Ja jestem z Bridget, Aereum, Blasem i Meluzyną – rzuciła bez namysłu, bo perspektywa mieszkania z tymi osobami wydawała się dużo bardziej intrygująca. Przebywanie wśród nieznanych osób graniczyło dla Francuzki z cudem, bo natura introwertyczna nie pozwoliłaby zaangażować się w pełną falę nowych relacji.
Uf!, udało im się dotrzeć do wskazanego celu, gdzie to oczy rudowłosej analizowały każdą możliwą uliczkę, kwiat i kolor budynku. Chciała zaznajomić się z perspektywami skrytymi w Meksyku, a to głównie przez wzgląd na wyżej wymieniony powód, o którym zaczynała myśleć coraz intensywniej. Zagłębienie się w historię było dostateczną zaletą, by przestać rozpatrywać wyjazd do Ameryki Północnej w negatywnych barwach, a tym samym musiała odpuścić każdemu, kto stawał na jej drodze.
- Chcesz pić wó-wódkę? – zdziwiła się, po czym uniosła wymownie brwi. - Ja napiję się czegoś arbuzowego albo truskawkowego… – zaproponowała, pomimo że większość drinków opiewała w jakieś dziwne procentowe dodatki. Wypuściła powietrze ze świstem i skoro nie miała żadnego wyboru, to chyba musiała przystać na propozycję Lanceley. - Dobrze, wybieram w takim razie tequilę i coś co poda barman, mhm? – zaproponowała bez zastanowienia, a następnie wzruszyła lekko ramionami. Nie miała pomysłu na konkretny trunek, toteż zdała się na miejscowego mężczyznę, który serwował wszelkiej maści napoje. - Pamiętaj – chcę wrócić trzeźwa, bo mimo sokolego wzroku – mogłabym mieć problem – skwitowała, po czym zbliżyła się do kontuaru, by wydukać swoje zamówienie. Dobrze, że zachowała zdrowy rozsądek i zachowała kilka pesos, którymi mogły zapłacić za pobyt w tym miejscu. - Opowiadaj, co u ciebie.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty29.07.18 17:32;

Ruda starała się żyć bez problemów. Gdy coś pojawiało się na horyzoncie, starała się natychmiast to rozwiązać i sobie poradzić, aby broń boże nie zdążyło się nic namnożyć. Wiedziała, że im więcej, tym gorzej, człowiek tracił grunt pod nogami i pewność siebie. Ulegał wątpliwością. A co mogło być gorszego? Nessie zdecydowanie było łatwiej walczyć dzień czy dwa, szukając intensywnie rozwiązania, czy gdybać. Zdawała sobie sprawę, że jest inna i silna psychicznie, stąd też nie negowała i nie komentowała metod innych. W końcu każdy był odpowiedzialny za siebie i za swój spokój psychiczny.
Zdolności międzyludzkie Lanceley były zbyt ograniczone, aby wpadła na to, żeby wspomnieć o Francji niepytana. Nie przykładała wagi do takich rzeczy, nie sądziła, że kogokolwiek mogą interesować. Uwielbiała frytki i takie słodkości, które wyglądają niczym kolorowe hamburgery, bardzo eleganckie i urocze. Kiedyś jedna ślizgonka ją poczęstowała i był naprawdę smaczny, chyba pistacjowy. Na pewno Marce znała swój kraj od innej, mniej popularnej i turystycznej strony. Może faktycznie i ona zdołałaby go wtedy polubić?
Gdy usłyszała — a przynajmniej tak sądziła — "Lancelocie", odwróciła głowę w jej stronę i posłała jej krótkie, pytające spojrzenie. Widząc pokryte rumieńcem lica dziewczyny, uśmiechnęła się, wzruszając delikatnie i kręcąc głową, bo przecież wcale nie miała za co jej dziękować. Nie powiedziała nic, co nie byłoby oczywiste.

— Ja Cię zawstydzam? No co Ty. — rzuciła z niedowierzaniem i nutką rozbawienia, którą Holmes mogła z łatwością wyczuć w jej głosie. Wolną dłonią poprawiła materiał zwiewnej sukienki, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Każdy podmuch wiatru sprawiał, że uciekał i zadziornie łaskotał ją po policzku czy szyi. Cieszyła się, że dziewczyna nie jest w jej towarzystwie spięta i po prostu mogła być sobą. Zawsze jej na tym zależało, aby ludzie nie musieli zakładać masek, nie musieli niczym się przejmować. Mogli być przecież pewni braku oceny czy dziwnych stwierdzeń, rzuconych w ich kierunku. Codzienność wcale nie była taka szara! Małe rzeczy potrafiły zdziałać cuda, sprawiając, że zmieniała kolory jak szalona! Raz była czerwona, a innym razem niebieska. Nessa zawsze starała się wyciągnąć z dnia jak najwięcej, zrobić coś pożytecznego i nie zmarnować czasu, którego przecież wcale nie mieli aż tak wiele. Wpatrywała się gdzieś w przestrzeń przed sobą, podziwiając tkwiące na mijanym stoisku pamiątki, kiedy jej uszu dobiegł głos krukonki, skupiając na sobie uwagę Lance.
— Mi się wydaje, że to podstęp skarbie! — zaczęła, równie entuzjastycznie, lustrując ją spojrzeniem orzechowych oczu. Ją również intrygował ten temat i była bardzo ciekawa ruin oraz tajemnic, które w sobie kryła. Starożytni Majowie byli bardzo obeznani w magii i ślizgonka była pewna, że wielu ich zaklęć jeszcze nie znali. — Myślę, że chcieli nas zachęcić do wysiłku i odnajdywania smaczków! Tak, żebyśmy i podczas wolnego używali mózgu, żeby nie było za prosto. I uważam, że to bardzo fajny pomysł. Wakacje strasznie rozleniwiają.
Dodała z uśmieszkiem, wzruszając ramionami. Ona miała mnóstwo zabawy, szwendając się nocą po brukowanych uliczkach i odnajdując coraz to nowe miejsca, pomniki czy fontanny. Nessa w ogóle nie myślała nad przyszłością,starając się to odwlec aż do trzeciego roku. Musiała lepiej poznać samą siebie, rozwinąć swoje umiejętności — projekt, nad którym siedziała z Calumem również miałby wpływ na całe jej życie, gdyby się udało. Obiecała sobie, że zrobi wszystko, aby być mistrzem transmutacji i opanować sztukę animagii.
— Bea? Nie, co Ty. Zgłosiła się jako pomoc, a Dearowie raczej nie mają problemów z dostaniem takich fuch. — odpowiedziała, machając ostentacyjnie ręką. Jej przyjaciółka była doskonała z eliksirów i z łatwością dostałaby posadę, jednak wolała indywidualną pracę przy miksturach , nie sądziła, że miałaby aż tyle cierpliwości, aby poradzić sobie z całą klasą. — To też masz dobre towarzystwo, Melu jest cudna. Resztę niestety słabo znam. Jesteś zadowolona?
Zakończyła pytaniem, szukając spojrzeniem wzroku Calineczki. Były już na miejscu, a ruda omiotła wzrokiem znajdujące się dookoła rzeczy. Słodki zapach kwiatów uderzył w jej nozdrza, a kąciki ust mimowolnie uniosły się do góry. Uniosła brwi na jej zdziwienie, przekręcając głowę w bok.
— A dlaczego nie? — zapytała również zdziwiona, zostawiając delikatnie rozchylone wargi. Czyżby Marce była abstynentką? Cóż, były pełnoletnie, mogła pozwolić sobie na drinka czy dwa. Nadal było w Meksyku wiele alkoholi, których nie miała jeszcze okazji próbować, skupiając się na owocowych drinkach. — Arbuzowe drinki są obłędne. Ja jestem zakochana. Tequila brzmi też super!
Ruszyła za dziewczyną, składając zamówienie zaraz za nią i płacąc, uśmiechając się promiennie. Było ciepło, a zimny napój procentowy na takie momenty był czymś perfekcyjnym. Rozejrzała się, a dostrzegając wolny stolik na zewnątrz, ruszyła w jego stronę, ciągnąć za rękę przyjaciółkę. Metalowy stoliczek był okrągły, a nad nim rozłożona była ciemnozielona parasolka. Usiadła na krześle, zakładając nogę na nogę i kładąc torbę na kolanach. Oparła się wygodnie, odrzucając włosy na bok.
— U mnie? To, co zwykle. Praca, ćwiczenia, muzyka. Pracuję nad biżuterią, mam kilka projektów. Zwolniłam się z baru, bo rodzice poprosili o pomoc w sklepie. W sumie dobrze, bo będę mogła przyjrzeć się tajnikom tworzenia instrumentów. A co u Ciebie?
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty15.08.18 19:27;

Każdy miał swój sposób na reagowanie wobec problemów, czy to tych małych, tudzież – ewentualnie – tych całkiem dużych. Marceline wolała uciekać w odmęty własnej wyobraźnie, byle nie sięgać po prośby związane z ewentualną pomocą, jak gdyby to czyniło z niej niedołężną emocjonalnie, a przecież potrafiła wychodzić z kłopotów, o ile te nie obciążały jej nastoletniego serca, które coraz wolniej biło na myśl o pewnych aspektach dnia codziennego. Trzymała się z dala od emocji, tak jakby celowo uciekała przed odpowiedzialnością związaną ze swoistego rodzaju wyrzeczeniem, bo przecież tym było ich obopólne myślenie, prawda?
Za dużo myśli kłębiących się w ścianie czaszki.
- Oczywiście, że tak… Mówisz rzeczy, których nie mówił nikt wcześniej – szepnęła ledwie słyszalnie, a następnie przygryzła nerwowo policzek od środka. Wiedziała, że Nessa nie jest typem osoby, który krzywdziłby z czystą premedytacją, a to czym obdarzała Holmes było dostatecznie wyjątkowe, by pielęgnować to niczym najcenniejszy kwiat. Niemniej, tym razem rudowłosa wydawała się być pogrążona we własnych rozmyślaniach, które raz po raz wywiercały w niej dziurę. Brak odpowiedniej ilości czasu, podobnie jak dystans wobec egzystencji był czymś iluzorycznym, przelewającym się przez smukłe palce. Lawirowała na pograniczu obecności w towarzystwie Lanceley, a z drugiej strony – uciekała w swych wyobrażeniach do dni, kiedy doprawdy była szczęśliwa.
- Miałaś kiedykolwiek leniwe wakacje? – zagaiła w odpowiedzi na stwierdzenie ślizgonki, nie dowierzając w wypowiadaną frazę. Zaskoczyło ją to o tyle, że przecież sama raczej unikała odpoczynku, ciągle poszukując nowych wrażeń, skupiając się na muzyce i rozwijając w dziedzinie transmutacji, by na kolejnym zjeździe zaprezentować kolejne projekty. Lubiła te etapy w życiu, dzięki którym poświęcała się swoim pasjom, stąd Meksyk wydawał się jej oderwany od rzeczywistości. Uczniowie i studenci wypoczywali, podobnie jak nauczyciele, a przez to rudowłosa nie umiała w pełni odnaleźć się w nowym otoczeniu. - Co już widziałaś? – rzuciła jeszcze pytanie, chcąc zmusić dziewczynę do mówienia, bo słuchanie jej sprawiało Marce większą przyjemność, aniżeli tym razem otwierać się niczym księga. Gdyby jednak wiedziała, że Nessa tak zawzięcie dąży do perfekcji, którą ona sama osiągała latami, właściwie od tych szczeniackich, kiedy uczyła się wszystkiego od podstaw, doradziłaby cokolwiek, ale pytanie pozostawało jedno – czy doprawdy potrzebowała jej pomocy? Wątpliwe, wszak Francuzka w transmutacji poszukiwała już zupełnie innych sfer, dalekich od animagii czy zaklęć, które były nauczane w Hogwarcie. Dzięki ojcu, który pisał księgi oparte o inkantacje z kilku dziedzin, miała łatwiejszy dostęp do materiałów, których zwykły student nie otrzymałby na pstryk palców. Były one przekazane dla profesorów i to tych najbardziej znaczących, podobnie jak dla uczonych, a Holmes kreowała w podświadomości inny pomysł na siebie, daleki od standardów przyjętych przez społeczeństwo czarodziejów.
- No tak, nazwisko robi swoje… – mruknęła pod nosem, bo czy doprawdy była między przeciętnym magiem a tym z rodu szlacheckiego różnica? Oczywiście, że nie. Dążyli do wyznaczonych celów, tak jak pozostali, często pozostając dalekimi od ideału, choć jedynym Dear’em jakiego rudzielec szanowała w pełni za umiejętności była Vivien. - Tak, lubię Melu, właściwie… Mam do niej słabość, a jeśli chodzi o Bridget to nie mogłam lepiej trafić.
Alkohol jawił się jako wybawienie. Idealne w obliczu popołudnia i żaru, który lał się z nieba. Potrzebowała jednego lub dwóch drinków, tylko po to by zagłuszyć pragnienie, o ile to w ogóle możliwe. Wzrokiem przeczesywała wielką tablicę, na której litery łączyły się w słowa, a gdy podjęły się wyboru napoju, Marceline postawiła na to samo, o czym wcześniej wspominała Nessa.
- Zatem, arbuzowe! – zakrzyknęła radośnie i doprawdy próbowała ukryć swój wisielczy humor, który znikał z każdym wypowiadanym przez ślizgonkę słowem. Starsza z dziewcząt otworzyła nawet szerzej usta, gdy wreszcie zdała sobie sprawę, że Lanceley to istny człowiek orkiestra. - Merlinie! Skąd ty masz na to wszystko czas? Biżuteria, projekty, tworzenie instrumentów, praca w sklepie, nauka i jeszcze życie? Zapomniałaś, że jesteś młodziutka i masz dopiero dziewiętnaście lat? – nie krytykowała jej, nawet niech tak nie myśli, ale było to szokujące. Od razu przypomniała sobie słowa ojca, który ciągle powtarzał o doskonaleniu się na jednej płaszczyźnie, by czasem nie stać się przeciętnym biorąc na siebie zbyt wiele i dążąc do perfekcji, która w społeczeństwie bywała nierealna. - Zastanawiałaś się przy takim wachlarzu zainteresowań, co chciałabyś robić w przyszłości?
Powrót do góry Go down


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty27.08.18 0:25;

| soreczki, to w innym czasie

Panował ukrop; rządy meksykańskiego słońca przebiegały bezwzględnie, wyzute z okazywania litości - niezmiennie, ciepło spływało z turkusowego nieba, nieskażonego przez stada pielgrzymów chmur. Ciepło - panoszące się, wszechobecne, rozlane na opalonej skórze (opalonej nieznacznie; odcień przełamał lekko uprzednią bladość, mimo usilnych starań - przez większość czasu, bowiem, Daniel Bergmann przebywał pośród oazy cienia); ciepło - obejmujące ciągle w swym odczuwanym uścisku. Zdecydowanie wyraźnie - grasowało, niedaleko szeregów różnobarwnych kamienic, w wąskich, wyznaczających strukturę sieci uliczkach, mniej albo bardziej stłoczonych od przechodzących turystów - przeplatających się z tubylcami. Daniel Bergmann - spacerował obecnie, zwiedzał we własnym, niezależnym zakresie miasto; spojrzeniem szukał intrygujących lokali oraz zachęcających sklepów. Pomiędzy spierzchniętymi wargami wetkniętego miał papierosa - zmierzał tak, niewzruszony, pogrążający się w sprawach własnych, w obserwacjach i wyciąganych wnioskach. W miąższ swoich płuc podsuwał powietrze, wzmacniane nikotynową dawką; uchodzące w postaci smugi jasnoszarego dymu. Ostatecznie papieros się skurczył; niedopałek wyparzał usta - stąd, mężczyzna zatrzymał się i wyrzucił ów spopielony, bezużyteczny odpadek do najbliższego kosza gromadzącego śmieci. Po krótkiej chwili, uniósł swój wzrok - zakorzeniony ponownie w teraźniejszości.
Co za spotkanie.
Miał zbyt wyborną pamięć do twarzy - zresztą, nierozpoznanie jej w tłumie, nieważne jakim, najzwyczajniej nie wchodziło w rachubę. Pamięć odświeżona została przez wymieniane listy - zaś teraz, mógł spotkać się twarzą w twarz z nauczycielem wyklętym. Ciekawe.
- Powinienem zazdrościć samotnej wyprawy? - zapytał z samego początku, w ironicznym rozbawieniu unosząc wzrok; och, oczywiście - powinien, przecież roztrwaniał czas, poświęcając się jako opiekun.
Nawet, jeśli to brzmiało wspaniałomyślnie, cudownie
nie miało z tym nic wspólnego.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty27.08.18 0:52;

Każda decyzja zdaniem Nessy wiązała się z odpowiedzialnością i konsekwencją. To one właśnie tworzyły i kształtowały charakter młodych ludzi najlepiej ze wszystkiego. Pomimo tego, że starała się żyć w taki sposób, aby niczego nie żałować — i takie emocje były potrzebne, aby perspektywa była lepsza. Sama starała się przez tyle lat unikać jakiegokolwiek zaangażowania emocjonalnego, a teraz miała takie olbrzymie braki.. Oczywiście ruda była specyficzna, nie traktowała siebie na równi z innymi i była dość głupiutka w sprawach, które dla osób w jej wieku były chlebem powszednim. Takich, na które to drżało serce Panny Holmes.
— Mówię rzeczy, które są oczywiste skarbie. — odparła krótko, wzruszając ramionami, zupełnie automatycznie. Lance była znana z posiadania odpowiedzi na każde pytanie niczym adwokat diabła. Nie rozumiała, dlaczego tak się zawstydziła. Pewnie dlatego karmelowe ślepia rudzielca zlustrowały twarz krukonki, zaczepnie trącając ją łokciem. Zrobiła to jednak na tyle delikatnie, aby Calineczki nie uszkodzić. Zaraz jednak jej dłoń czule zacisnęła się na ręku dziewczyny, a ślizgonka uśmiechnęła się promiennie, sprawiając, że cała zadziorność zniknęła z jej drobnej, bladej buzi. — Marce, chodzisz z głową w chmurach jakbyś była tak mocno zakochana, że nic poza Twoim rycerzem by się nie liczyło. Aż taką konkurencję mam jako Lancelot?
Dodała jeszcze, nieco ciszej zaciekawionym głosem. Nie chciała być wścibska, nie pytała więc dokładnie, o co i kogo chodzi, a jedynie zagaiła temat. Na kolejne słowa przyjaciółki uciekło jej spomiędzy warg ciche mruknięcie zamyślenia, a spojrzenie powędrowało w przestrzeń przed sobą, zawieszając się na wystającym z tłumu, kolorowym kapeluszu. Właściwie, to zależy, co rozumiała przez leniwie, bo według Nessy, to nie wykorzystywała czasu spędzanego w Meksyku tak dobrze i intensywnie jak powinna.
— Przecież te są leniwe. Nawet połowy ksiąg nie przeczytałam i nie opracowałam, a moje umiejętności z zielarstwa nadal błagają o pomstę do nieba, Marce. Meksyk jednak jest tak kolorowy i pełen muzyki, a do tego arbuzów, że zwyczajnie nie jestem w stanie mu się oprzeć. — zaczęła z delikatnym wzruszeniem ramion, sugerując tym samym, że nawet jeśli chciałaby coś z tym zrobić, to wszystko dookoła ją rozpraszało. Błękitne niebo, kolorowe czaszki, zapach owoców, wieczna fiesta i rozkoszny szum morza. Czego chcieć więcej? — Niewiele. Była w dżungli przy starej ścianie, chodziłam po plażach i parkach, bocznych uliczkach miasteczka czy promenadzie. Czas mi tu bardzo ucieka między palcami. A Ty co już miałaś okazję zobaczyć?
Zakończyła, posyłając jej krótkie i ciepłe spojrzenie. Tłum był coraz większy. Deptak był popularnym miejscem do spędzania czasu, które turyści chętnie odwiedzali. Malutkie kawiarenki czy sklepiki oferowały inne przedmioty, czy posiłki niż te, które serwowano w większych galeriach. Oddawało to klimat tego kraju. Uważała, że krukonka postrzega transmutację w sposób wyjątkowy, głębszy. Miała ogromną wiedzę i potencjał, była od rudej znacznie inteligentniejsza. Wiedza Nessy opierała się na godzinach spędzonych w księgach, a Holmes zdawała się to wszystko po prostu wiedzieć, mieć w jednym palcu. Po tym, jak dziewczyna udzieliła jej korepetycji, Lance z łatwością widziała ją pełniącą funkcję profesora lub asystenta nauczyciela. Uśmiechnęła się pod nosem do własnych myśli, gdy głos Francuzki wyrwał ją z zamyślenia, na jej temat zresztą.
—Z nazwiskiem jest łatwiej, nawet jak to nie jest ani w porządku, ani sprawiedliwe. Tak jednak ten świat działa. — westchnęła cicho, wlepiając wzrok w czubek swoich butów, zupełnie jakby czuła się temu winna, że jest z rodu Lanceley. Ona z Dearami się wychowywała, więc każdy z nich był dla niej ważny. Na wzmiankę o Melu, uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Co jak co, ale nawet Lance przyznawała, że była wyjątkowo piękną dziewczyną. — Ciesze się, że trafiłaś dobre współlokatorki, nie będę się o Ciebie tak martwiła.
Siedziały wygodnie, skryte przed natrętnymi promieniami słońca. Wygładziła materiał ubrania, opierając się wygodnie i czekając na zamówione napoje, które dostarczą im do stolika. Omiotła wzrokiem otoczenie, zatrzymując się na twarzach ludzi. Podobało się rudej to, że spotkać tu można było człowieka z każdego zakątka świata! A do tego ludzie z miasteczka byli tak mili i pomocni, nawet jeśli nie posługiwali się płynnym angielskim. Na jej słowa wzruszyła ramionami.
— Jestem przyzwyczajona do pędu, nie umiem funkcjonować inaczej. Czas? Wszystko da się zorganizować.. — przerwała na chwilę, uśmiechając się zadziornie. Przecież jej nie powie, że cierpi na bezsenność i dzięki temu jej doba jest znacznie dłuższa. — Nie. Nie mam pojęcia, co chcę zrobić ze swoim życiem. Wiesz Marce, jestem jedynym dzieckiem swoich rodziców, liczą na to, że zajmę się sklepem i rodzinnym biznesem, gdy ojciec przejdzie na emeryturę. Niestety nie młodnieje. A Ty? Co Ty byś chciała robić po studiach?
Powrót do góry Go down


Aiden Mograine
Aiden Mograine

Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wypalony numer 158263 na prawym przedramieniu, leworęczność
Galeony : -738
  Liczba postów : 230
https://www.czarodzieje.org/t15018-aiden-mograine#399718
https://www.czarodzieje.org/t15030-anis#399904
https://www.czarodzieje.org/t15025-aiden-mograine#399873
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty27.08.18 1:21;

/Ja z Danielkiem

Gorące klimaty były tym czego potrzebował po siedzeniu w celi. Panująca w Azkabanie wilgoć, ziąb i warunki sanitarne nie spełniające minimalnych wymogów odbiły się na zdrowiu fizycznym Aidena. Psychika bardzo nie ucierpiała, z dementorami praktycznie nie miał kontaktu a swój wyrok uważał za dziecinadę. Wziął swój przedmiot zbyt poważnie a uczniów uznał za dorosłych, to były jego jedyne błędy. Proste zaklęcie powodujące ból, a oni go zamykają w więzieniu. Ciekawe czy w taki sposób traktują pojedynkujących się czarodziejów, jak któryś straci ucho albo rękę. Absurd gonił absurd, a mentalność niektórych ludzi błagała o leczenie psychiatryczne. Brak zrozumienia ze strony Mograine'a dla strachu przed czarną magią i poczucia obrzydzenia prowadził do powyższych wniosków. Potrzebował wakacji, chwili odpoczynku dla umysłu ciała, poczucia smaku wolności. Pełniąc funkcję nauczyciela nie mógł podróżować tak jak wcześniej, trzeba było nadrobić zaległości zanim znowu wróci do ponurego Londynu obsługiwać 11-letnie bachory i starszych wymieniających różdżkę. Wędrując sobie pod deptaku nie spodziewał się spotkania 1 stopnia z nauczycielem transmutacji. Owszem, wymieniali ze sobą listy i nawet umówili się na piwo w pobliskim pubie, ale termin spotkania był jeszcze daleki. Mężczyzna przekrzywił głowę i uniósł brwi ze zdziwienia. Machnął rękę przed siebie jakby sprawdzając czy Bergmann jest prawdziwy...a może próbując go przepędzić niczym siłę nieczystą?
-Tak, nikt mi się nie płacze pod nogami ani nie zaczepia bo chce siku. Co jak co, ale nie widziałem Ciebie nigdy w roli opiekuna, a tu proszę. Teraz jak rozumiem masz przerwę w niańczeniu bachorów?
Zapach tytoniu który poczuł od Daniela spowodował krótki zawrót głowy. Więzienie wiązało się również z brakiem papierosów, efekt rzucania nałogu nie należał do przyjemnych i doprowadziłbym Aidena do szaleństwa gdyby nie jego ciągłe myśli o niesprawiedliwości wyroku. Uratować się dzięki swojej ignorancji, ciekawe.
-Jak się miewają uczniowie? Śnie się im w koszmarach, a może ułożyli sztukę pod tytułem "szalony psor od OPCM"? Powiem Ci, że pomimo gorąco lubię to miejsce. Nikt nie wytyka mnie palcem, nie ucieka na mój widok ani nie straszy nieposłuszne dzieci. Chociaż to ostatnie raz się zdarzyło, ale stawiam bardziej na moją niezadbaną brodę niż personalia.
Cały Aiden, jak zwykle zapatrzony w siebie i w swoją wspaniałość. Traktując Daniela jak przyjaciela ujawnił parę swoich sekretów oraz rozszerzył pulę swojego charakteru poza "cześć, mam na imię Aiden i jestem fajny". Osoby które go dobrze znały wiedziały jak bardzo przeżył utratę poważania. "Od szanowanego profesora do obszczymora z ulicy", dobry tytuł na autobiografię.
Powrót do góry Go down


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty31.08.18 0:15;

Mograine zawierał wszystko z precyzją - oraz niezbitą racją; rzeczywiście, Daniel Bergmann nie zdawał się być wyznawcą patosu nauczycielskich wzorców. Nie podjął się owej pracy przez samą chęć edukacji niedojrzałych, plastycznych umysłów - nie posiadał wyraźnej, ponad społeczną konieczność troski oraz nie znosił poświęcania się ponad miarę. Wszystko musiało pozostawać w harmonii, z jego własną potrzebą oraz przyrostem korzyści - w owym przypadku, bilans wydawał się być kusząco dodatni. Praca opiekuna potrafiła (dosłownie) spędzać sen z powiek, chociaż zarazem czerpał garściami z dobroci wolnego czasu - zwiedzał, oddawał się w samotności przechadzkom.
- Dzielimy się obowiązkami - wyjaśnił. - Wygrała chęć zobaczenia Meksyku - przyznał z uśmiechem; nie widział powodów, aby udawać przed samym Aidenem innej, dominującej przyczyny - to byłoby nade wszystko żałosne kłamstwo.
- Byłeś tutaj już wcześniej? - spytał, zaciekawiony. Prawdę mówiąc, to była - w przypadku Daniela Bergmanna - pierwsza podróż na zachód, z przekroczeniem błękitu fal oceanu, prosto na inny kontynent; co prawda, nie zwiedził on Stanów Zjednoczonych - aczkolwiek wszystko miało być odwiedzone wraz z mijającym czasem.
W stosunku do samych osób - obmawiających dawnego (niestety) nauczyciela, odnosił się oczywiście z pogardą; nie wygłaszał jednakże swojej opinii na głos - okoliczni nie musieli poznawać szczegółów sprawy. Był jak najbardziej dyskretny.
- Nic głośnego nie słyszałem - przyznał, zgodnie z zaznaną prawdą. - Niemniej, nie interesują mnie plotki. - Nie interesowały Bergmanna wymieniane za plecami, nieoficjalne treści. Opowieści Aidena wysłuchał uprzednio w milczeniu - cholerna banda hipokrytów, oburzająca się oficjalnie a pózniej - sama zaciekawiona niezgłębionymi polami tych zakazanych dziedzin.
- Największym problemem nadal są zakłócenia - dodał. Tutaj, w Meksyku, dało się o nich bez większych przeszkód zapomnieć; przynajmniej częściowo, nie włączając przeklętych murów pensjonatu.
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty05.09.18 16:50;

Holmes natomiast uwielbiała ciszę, ucieczkę od problemów dnia codziennego, zaszycie się pomiędzy regałami książek, jak gdyby tylko to było w stanie sprawić jej swoistego rodzaju radość. Wątpiła bowiem we wszystko, a jej pasje czy zainteresowania – pomimo nazwiska – ulatywały w eter, stając się jedynie wspomnieniem po niegdyś zakorzenionych marzeniach. Irracjonalne wizje doprowadzały dziewczynę do szału, zmuszały do zachowań, na które nie była w żaden sposób gotowa, a wieloletnia walka na tle emocjonalnym wypalała w niej poczucie własnej wartości (i tak już dostatecznie zaniżonej).
- Nie jestem zakochana i nie chodzę z głową w chmurach, po prostu… Chyba się nie wyspałam… – szepnęła bez przekonania, bo pomimo iż nie było to kłamstwo, niestety – Marceline czasami pragnęła odcięcia się od świata. Lawirowała na pograniczu wykreowanej rzeczywistości, by zaraz potem zanurzyć się w spisanej na pergaminach tafli oceanu czy zielonej trawy i zapomnieć o obowiązkach i przymusach. Lubiła to, nadając dzięki temu zupełnie innego wymiaru codzienności, która tłamsiła. - Nie masz konkurencji, Ness.
Ojciec – Clement Holmes – znany pisarz, twórca zaklęć i uczony – nie pozostawiał córce wyboru, pomimo że była nią tylko na papierku. Stawiane wymagania przed nastolatką przypominały o oniryczności pewnych sytuacji, w których to nadal pozostawała jedynie studentką, a nie skonstruowaną z roszczeń istotą. Wyplewiała z umysłu własne zachcianki czy hobby, chcąc uszczęśliwić rodziciela, który od kilku dni cieszył się nowym dzieckiem, zapewne wypierając się wizji posiadania dorosłej córki. Czy to możliwe?
Czy ktokolwiek mógł postępować tak okrutnie?
Tak,
owszem – mógł.
- Leniwe, naprawdę? – zdziwiła się, bo rudowłosa nie była w stanie odpoczywać. Nawet podczas nauki w Beauxbatons, gdy wyjeżdżali na wakacje, na których Marce była tylko raz, nieustannie wdrażała się w kolejne tajniki czarodziejskich zagadnień. Błądziła w korytarzach wyobrażeń, by wreszcie otrzymać pochwałę, na którą pracowała długimi miesiącami. - Ja staram się raczej wyrównać to, bo nie będę ukrywać, ale Meksyk mimo uroku – nie jest dla mnie… Źle się tu czuję, a dodatkowo od paru dni mam parszywy nastrój, ale to nieistotne, przejdzie mi za jakiś czas, gdy już rzecz jasna skończę projekt – przyznała otwarcie, bo o tym akurat wiedział tylko Matthew, zaś sama Francuzka spisywała wszelkie możliwości, jakie otrzymała od losu. Inwestowanie w księgi transmutacyjne, podobnie jak najważniejszy element całego działania – opłacały się, tak bezwarunkowo, dając jej perspektywy na minimalistyczne zwycięstwo nad własną kreacją w oczach Clementa. - Byłam na basenie, który jest na wzgórzach, przy pradawnym ołtarzu, gdzie znalazłam piękny różaniec, trochę na plaży i w zatoce, a także na festynie z Lysandrem, wiesz? Bawiłam się dobrze, ale tylko do pewnego momentu, w którym to Terrey nagle pocałował Zakrzewskiego… Obrzydliwe, serio – wydukała na jednym wydechu, bo nie tolerowała takich zachowań. Sama postępowała czasami głupio, jednak wybryk ten zasługiwał na naganę! Do tej pory sądziła, że Lys jest typowym samcem alfa, niestety – to co się wtedy wydarzyło, zmusiło Marceline do spoglądania na niego pod innym kątem, bo nawet pocałunek złożony chwilę później na jej ustach nie wymazywał z głowy dziewczęcia tamtego zdarzenia.
- Moje nazwisko też jest znane i co? I nic z tego nie mam, bo ojciec woli zabawiać się z Julią i ich nowym dzieciakiem, a ja? Ja na to wszystko pracuje sama, dlatego nie toleruję tych, którzy wykorzystują własne koneksje, bo zapewne bez nich – cóż, byliby nieudacznikami… – i nie był to przytyk kierowany bezpośrednio do znajomej Lanceley. Nie obchodziło jej nawet to czy ta musiała wypełniać wszelkie papiery, bo nosiła znamienite nazwisko rodowe – Dear. I co z tego? Była taką samą czarownicą jak Marce, Bridget czy Nessa, a człon w danych osobowych uzupełniał jedynie metryczkę, która odgórnie została nakreślona. Niemniej, to nie należało też w ocenie samej Holmes, bo nie każdy mógł pracować samodzielnie na swój sukces, tym samym poddając się na tacy osądom. Niedorzeczne? Prawdopodobnie, ale ileż jest w dzisiejszym świecie autentyczności płynących z naturalnej chęci i czystego działania?
- O mnie nie możesz się martwić, Lancelocie; zawsze dam sobie radę – zapewniła jeszcze, choć tym razem już bez przekonania.
- Odpowiedz sobie na jedno, ważne pytanie – czy tego dla siebie chcesz… Jeśli nie – rodzice muszą to uszanować - stwierdziła pewnie, bo jej działania niosły za sobą jedynie chęć udowodnienia Clementowi, że jest cokolwiek warta. - A ja? Ja chciałabym wrócić do Francji, grać na fortepianie i zapomnieć o wszystkim, zaczynając gdzieś daleko od nowa, znowu – pierwsza, niezwykle szczera wypowiedź, która być może skrywała drugie dno, ale po co o tym gdybać? Należało się bawić – w końcu miały wakacje. - To co? Toast za Meksyk?
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty10.01.21 1:55;

// Po przerwie świątecznej.

  Oboje zgodnie stwierdzili, że nie ma co zwlekać, więc gdy tylko pozałatwiał wszelkie formalności związane z wypadem na inny kontynent i otrzymał zamówiony świstoklik, który miał im posłużyć jako środek transportu od razu poinformował o wszystkim Olę. Niby mógł skorzystać z umiejętności teleportacji i nawet przenieść tam oboje, ale z powodu odległości wolał nie ryzykować, że wycieczkę będą musieli rozpocząć od wizyty w szpitalu, co patrząc po jego szczęściu było niestety dość prawdopodobnym scenariuszem.
  Z racji, że świstoklik miał ich zabrać z Londynu poprosił Puchonkę, żeby spotkała się z nim w jego mieszkaniu, które na szczęście zdążyło już przejść gruntowny remont po pożarze w połowie grudnia, zabierając ze sobą tylko jakiś nieduży bagaż z najpotrzebniejszymi rzeczami i oczywiście letnimi ubraniami. Wybierali się w końcu do Meksyku, a tam – w przeciwieństwie do Wysp Brytyjskich, na których pizgało złem – panowała obecnie cudowna aura pogodowa.
  Ślizgon był niezmiernie podekscytowany perspektywą tego odrobinę spontanicznego wypadu ze swoją dziewczyną. Tylko we dwoje, z dala od szkoły, z dala od pracy (nawet jeśli swoją uwielbiał, każdy jednak czasem potrzebuje nieco odpocząć) i przede wszystkim z dala od tego całego politycznego burdelu, jaki miał obecnie miejsce na Wyspach. Obojgu z nich dobrze zrobi kilka takich zupełnie beztroskich dni, bez przejmowania czymkolwiek, może za wyjątkiem decyzji czy dany dzień spędzić na plaży i popijaniu kolorowych drinków z palemką czy też na zwiedzaniu okolicznych atrakcji. Innymi słowy mówiąc – pełen chill. Wszystko inne w tym czasie miało być bez znaczenia.
  — Gotowa? — zapytał, poruszywszy przy tym wymownie brwiami, a w jego ciemnobrązowych ślepiach połyskiwały figlarne iskierki ekscytacji, kiedy wyciągnął w jej stronę dłoń z brelokiem przedstawiającym meksykańską flagę, czyli ich biletem tam oraz później z powrotem. — Aktywuje się zaraz po dotknięciu zawieszki — oznajmił jeszcze, żeby mogła się choć odrobinę przygotować na towarzyszące tej metodzie magicznej podróży nieprzyjemności.
  Mimo, że sam starał się przygotować na to charakterystyczne szarpnięcie i uczucie skrętu żołądka, to i tak go to w jakimś stopniu zaskoczyło, kiedy świstoklik aktywował się i w mgnieniu oka przeniósł ich z mroźnego Londynu prosto do ciepłego Meksyku. Rudzielec tylko lekko się zachwiał, kiedy zmaterializowali się na miejscu w jednej z bocznych, mniej uczęszczanych uliczek tutejszego miasteczka, szybko się otrząsając i odzyskując rezon.
  — Bueno, aquí estamos, mi querida* — zarzucił nieco łamanym hiszpańskim z prawdopodobnie koszmarnym akcentem, błyskając przy tym zębami w kierunku Krawczyk. Języka rzecz jasna nie znał, wyuczył się kilku słów i zwrotów jedynie. Schował bezpiecznie świstoklik, bo chwilowo nie będzie im już potrzebny, po czym chwycił dłoń dziewczyny i wyprowadził ją prosto na gwarny deptak, który dawał odczuć niesamowity klimat tego miejsca. — No to od czego chcesz zacząć? Zwiedzanie miasteczka? Przejście się na plażę? Coś innego? Kilka najbliższych dni należy zupełnie do nas — odezwał się po krótkiej chwili, niezmiennie szczerząc się w jej stronę. — Chociaż dobrze w sumie byłoby wcześniej zostawić gdzieś bagaże, żeby się z nimi nie tarabanić wszędzie.

* nie umiem into hiszpański, ale w wolnym tłumaczeniu „Cóż, jesteśmy na miejscu, moja droga”

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty20.01.21 19:45;

Może i była zaskoczona, kiedy w rozmowie na wizbooku nagle padła propozycja wycieczki gdzieś daleko, najlepiej na drugi koniec świata, ale to uczucie szybko zamieniło się w zachwyt, no bo halo, kto by w takiej chwili płakał? Wyrwanie się z zimnego, ponurego kraju, w którym nie było nawet porządnego śniegu, brzmiało jak plan życia. Tym bardziej biorąc pod uwagę sytuację polityczną, która zresztą w pewnym sensie pchnęła ich ku decyzji kilkudniowego wyjazdu. I bardzo dobrze - mimo że dopiero co minęły święta, Puchonka czuła, że w tym czasie nie zdążyła odpocząć, a jak każdy potrzebowała naładować akumulatorek. Dlaczego więc nie zrobić tego gdzieś, gdzie jest przyjemnie ciepło i z kimś szalenie ważnym? Zjawiła się w mieszkaniu chłopaka o umówionym czasie, nie mogąc się doczekać momentu, w którym dzięki świstoklikowi przeniosą się do słonecznego Meksyku. Tak o, dosłownie w przeciągu chwili znajdą się na drugim krańcu świata, zostawiając wszystkie problemy za sobą. Po prostu wakacje marzenie.
- Jeszcze pytasz. Oczywiście, że tak! - odparła na jego pytanie z entuzjazmem, który nie opuszczał jej od początku tego dnia, a może i nawet od wczoraj. Jedynym minusem było to, że musiała zostawić swoją kotkę, notabene bardzo z tego faktu niezadowoloną, ale znalazła zaufaną osobę, w której rękach Kira była bezpieczna i Krawczyk miała pewność, że nic się tej małej paskudzie nie stanie. - Ugh, nie cierpię uczucia towarzyszącego temu sposobów podróży. Szkoda, że nie może obyć się bez niego - westchnęła, zerkając na breloczek z meksykańską flagą i mentalnie przygotowując się na to nieprzyjemne pociągnięcie w okolicy pępka. Ale i tak nic to nie dało. Do tego chyba po prostu nie można było się przyzwyczaić. W przeciwieństwie do Willa, miała nieco większe problemy z utrzymaniem równowagi po dotarciu na miejsce i po omacku wyciągnęła rękę gdzieś w bok, chcąc się czegokolwiek przytrzymać. Dobrze, że w pogotowiu stała ściana, bo ruda zdecydowanie musiała dojść do siebie po tej błyskawicznej, acz wcale nie tak komfortowej podróży.
- Oho, teraz się będziesz popisywał swoim hiszpańskim? - Spojrzała na niego z uniesionymi brwiami i błyskającymi wesołością oczami. Wszelkie nieprzyjemności na szczęście szybko minęły, więc mogli bez żadnych przeszkód ruszać dalej. Z każdym kolejnym krokiem do jej uszu docierał coraz lepiej slyszalny gwar towarzyszący centralnej części miasta, a kiedy wyszli na deptak, z zachwytem pochłaniała widoki.
- Tak - odparła nieco rozmarzonym głosem, nadal przyglądając się kolorowym kamienicom i ludziom. - To znaczy tak, jestem totalnie za tym, żeby zostawić gdzieś bagaże i... o matko, nie wiem, od czego możemy zacząć. Najchętniej bym się rozdwoiła czy coś. Tu jest cudownie, miałeś genialny pomysł - powiedziała, czując, że jest dosłownie o krok od wpadnięcia w słowotok, bo w tym miejscu było tyle działających na umysł rzeczy, że aż się to w głowie nie mieściło. - Dobra, pozbywamy się bagaży i idziemy, gdzie nas nogi poniosą.
Jak dla niej mogli nawet zabłądzić, bo czemu nie? To by dopiero było ciekawe!

@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty26.01.21 13:06;

  — Niestety, ale pomyśl tylko, gdzie w mgnieniu oka nas już za moment przeniesie, jestem pewien, że to wynagrodzi wszelkie niedogodności — rzucił z uniesionym kącikiem ust, gdy wyraziła na głos niechęć do pewnych aspektów tej metody podróży, a jeszcze nim dotknęli zawieszki i jedno niezbyt przyjemne szarpnięcie później już znaleźli się na drugim końcu świata. Niemal od razu dostrzegł, że dziewczyna zniosła tą podróż nieco gorzej niż on i wręcz odruchowo wciągnął rękę, żeby jej pomóc, gdyby równowaga i grawitacja ją zawiodły, a asekuracja pobliskiej ściany okazała się niewystarczająca.
  Na szczęście Puchonka całkiem szybko zdołała się otrząsnąć z nieprzyjemnych skutków ubocznych podróżowania świstoklikiem, który nota bene przy takiej odległości był najszybszy i najbezpieczniejszy. Cóż, coś za coś. Wyszczerzył się bardziej w odpowiedzi na komentarz o jego hiszpańskim.
  — Chętnie odpowiedziałbym ci na to w moim espaniol, ale moja znajomość języka jest niestety mocno… wybiórcza — odparł ze śmiechem, nie przestając szczerzyć się ani na moment w jej kierunku. — Mam też wrażenie, że miejscowi mogliby nie znieść tego, gdybym zaczął się nim popisywać.
  Spojrzeniem powiódł wzdłuż tętniącego życiem deptaku – barwne, przyozdobione kwieciem kamieniczki, sklepiki, kawiarenki, stoiska oferujące chyba wszystko, od pamiątkowych bibelotów po miejscowe przekąski, nawet jakiś grajek nieopodal umilał turystom spacer swoją muzyką. Przeniósł wzrok w stronę Oli, a ciepły uśmiech aż sam pojawił mu się na ustach na widok zachwytu malującego się na jej twarzy oraz rozmarzenia słyszalnego w jej głosie, gdy chłonęła to co ich otaczało. A bez dwóch zdań było co podziwiać.
  Ślizgon kiwnął przytakująco głową i aż przybił sobie mentalną piątkę, bo pomysł był trafiony idealnie w punkt. I już pal licho powody, które go skłoniły do rzucenia propozycją kilkudniowego wyjazdu z zimnych i pogrążonych w chaosie politycznym Wysp. To pozostało daleko za oceanem; tu mieli po prostu cieszyć się sobą i tym co miał im do zaoferowania Meksyk.
  — Brzmi jak plan idealny — stwierdził z szerokim uśmiechem, gdy oznajmiła, że po pozbyciu się bagaży powinni ruszyć tam, gdzie ich nogi poniosą. — Dobra, z tego co się orientowałem to gdzieś niedaleko stąd powinien być jakiś pensjonat, tam się możemy zatrzymać — oznajmił i rozejrzał się wokół, ale nic mu się nie rzuciło w oczy. — Mogę? — dodał, wyciągając rękę, żeby wziąć od niej bagaż, bo wbrew pozorom był dobrze wychowany i nie będzie jej tego kazał nosić; szczególnie, że nie wiadomo ile zajmie im szukanie odpowiedniego miejsca
  Na szczęście niezbyt długo, bo wystarczyło skierować się ku bardziej centralnej części miasteczka i niemal od razu odnalazł wśród innych przybytków ten odpowiedni. Meldunek poszedł w miarę sprawnie – pomimo, że właściciele porozumiewali się dość łamanym angielskim – i wkrótce mogli pozostawić w pokoju swoje rzeczy, a potem swobodnie ruszyć na podbój Meksyku.
  — Nie wiem jak ty, ale ja chętnie wrzuciłbym coś na ząb zanim damy się zupełnie pochłonąć tutejszym atrakcjom — odezwał się, gdy znów znaleźli się na deptaku; mijane wcześniej stoiska i inne lokale oferujące lokalne specjały sprawiły, że aż ślinka napływała mu do ust. — Jakieś lody na przykład, co myślisz? — Uniósł kącik ust i poruszył brwiami, zawieszając spojrzenie na dziewczynie. Nie da się ukryć, że było dość ciepło, choć jeszcze było daleko do południa.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty02.02.21 19:30;

Nawet nie zamierzała kwestionować tego, że w tym wypadku użycie świstoklika było najlepszym wyjściem. Po prostu sam ten moment przenoszenia się w inne miejsce (chociaż krótki) był okropny. Wielka szkoda, że nie mogło obyć się bez tego, bo mógłby to być wręcz idealny sposób na podróżowanie - szybko, bezboleśnie, czego chcieć więcej? Poględziła troszkę, bo naprawdę to było jedno z najgorszych dla niej uczuć jakich do tej pory doświadczyła w życiu, ale nie trwało to długo i ostatecznie chętnie sięgnęła dłonią do zawieszki z flagą, bo zdecydowanie było warto pomęczyć się tę chwilę. Szybko też doszła do siebie, a na jej twarzy ponownie pojawił się uśmiech, który - była tego pewna - do końca pobytu w słonecznym Meksyku nie zniknie.
- Spoko, ja nie umiem nic - przyznała krótko, prosto i szczerze. Nie żeby jej to przeszkadzało, bo całkiem sprawnie posługiwała się trzema językami, chociaż gdyby nie bardzo krótki pobyt w Souhvězdí, może mogłaby dodać do tego jeszcze czeski. W każdym razie i bez niego czuła, że momentami ma w głowie niezły mętlik i jakoś się nie spieszyła do nauki kolejnych języków. Musiała jednak przyznać, że hiszpański z tą swoją melodyjnością był pociągający. - Okej, okej, to może lepiej faktycznie się nie popisuj. Dopiero co wylądowaliśmy na miejscu i nie chcę, żeby ta wycieczka zakończyła się szybciej niż się zaczęła - odparła rozbawiona, zanim jeszcze ruszyli na podbój miasta.
I już na pierwszy rzut oka widać było ogromne różnice w porównaniu do Wielkiej Brytanii. Aż nie mogła uwierzyć, że dosłownie w mgnieniu oka przenieśli się z tego zapomnianego przez Boga miejsca stamtąd w ten kolorowy, żyjący zakątek świata, który zdawał się wręcz pulsować dobrą energią. Mogłaby przysiąc, że to właśnie czuła, kiedy tak niespiesznie szli przed siebie, szukając po drodze pensjonatu, w którym mieli się zatrzymać. Tylko bagaże ich w tej chwili hamowały przed rzuceniem się w wir atrakcji oferowanych przez Meksyk, chociaż na upartego to nawet z nimi mogliby rozpocząć zwiedzanie. Wygodniej jednak było je zostawić, bo co to za frajda tłuc się z nimi między uliczkami i innymi mieszkańcami.
- Dwa razy na jedzenie nie trzeba mnie namawiać - zaśmiała się w odpowiedzi, wzrokiem szukając tylko sobie znanego celu i... znalazła! Nawet nie musiała się długo rozglądać. - Aaalbo churros! To jest tak dobre, że nie ma na świecie słów, które mogłyby to opisać. Co ty na to? Próbowałeś tego kiedyś? - rzuciła z zapałem, ciesząc się jak dziecko, że będzie mogła przez kilka dni zajadać się nimi do oporu. Cudowna perspektywa, o której wcześniej nie śmiała marzyć. Nie pamiętała, kiedy miała okazję ich spróbować, ale to już nie miało większego znaczenia. - Ewentualnie i to i to - dorzuciła z szerokim uśmiechem, bo chociaż normalnie raczej żyła w zgodzie z zasadą 'co za dużo, to niezdrowo', to jednak tutaj było jakoś tak inaczej. Poza tym mogła (wręcz czuła, że powinna!) trochę sobie pofolgować przez ten wyjazd. Ze wszystkim. Świat się nie zawali.

@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty03.02.21 1:45;

  — Zdecydowanie wolałbym uniknąć takiego scenariusza, więc ograniczę się raczej do angielskiego, a ostatecznie zawsze zostają migi, gdyby on zawiódł — odparł jeszcze równie rozbawionym tonem i nawet parsknął cichym śmiechem. To była miejscowość turystyczna, więc raczej tego rodzaju problemy im nie groziły i z większością będą w stanie się porozumieć bez problemów, choć oczywiście nigdy nie wiadomo; trudno w końcu przewidzieć, gdzie ich nogi poniosą.
  Pierwszym przystankiem był pensjonat, trochę z konieczności, żeby bagaże im w żaden sposób nie wadziły podczas odkrywania uroków Meksyku, a po tym już mieli zupełnie wolną rękę, jeśli chodzi o kierunek. Pozytywna aura jaką emanowało to miejsce wręcz zachęcała do eksploracji i zagłębienia się w tutejsze atrakcje; sam od chwili postawienia stopy na barwnym i pełnym życia deptaku czuł się naładowany taką pozytywną energią, będąc jednocześnie przekonanym, że to uczucie nie opuści go aż do końca ich pobytu tutaj.
  Uśmiech na jego ustach się pogłębił, gdy Puchonka zareagowała z dużym entuzjazmem na rzuconą przez niego propozycję. I nie da się ukryć, że w tej kwestii byli stuprocentowo zgodni – jego także nie trzeba było nigdy dwa razy namawiać na jedzenie, zwłaszcza, że przez większość czasu bywał po prostu głodny. Powiódł za nią spojrzeniem, gdy zaczęła się za czymś rozglądać i chyba nawet swój cel całkiem sprawnie zlokalizowała. Zerknął krótko w tamtym kierunku, by raz zawiesić wzrok na niej.
  — Churros? — powtórzył za nią, przechylając lekko głowę na bok i marszcząc nieznacznie brwi w lekkim zamyśleniu. W końcu nią pokręcił. Nazwa nic mu nie mówiła. — Nie miałem…. to znaczy wydaje mi się, że nie miałem? Chociaż chyba bym pamiętał, skoro to aż tak nieziemsko dobre, więc pewnie nie. Ale za to chętnie spróbuję, cytując – nie musisz mnie dwa razy namawiać. — Błysnął zębami w jej stronę. Nie należał do osób wybrednych w kwestii jedzenia, a jej zachwyty nad tym dodatkowo sprawiły, że teraz wręcz musiał tego skosztować.
  — Oba brzmią świetnie, co sobie w końcu będziemy żałować — stwierdził w odpowiedzi na jej kolejne słowa, jakby czytając jej w myślach i uśmiechnął się zawadiacko. Osobiście nie miał zamiaru niczego sobie tutaj odmawiać, chcąc wykorzystać te kilka dni w pełni, czerpiąc z życia pełnymi garściami – tak jak już wspomniał należały one w pełni do nich.
  Ujął jej dłoń i ruszył w kierunku miejsca, które wcześniej wypatrzyła, żeby kupić przekąski. Na szczęście przed wyjazdem zaopatrzył się w nieco tutejszej mugolskiej waluty na podobne okazje, bo jednak nie wszystko tutaj było magiczne, a przynajmniej nie w takim dosłownym sensie. W końcu to miejsce zdawało się mieć swoją niepowtarzalną magię.
  — O Merlinie, sam zapach jest już obłędny.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty09.02.21 23:16;

- Zapewniam, że nie będziesz żałować tej decyzji. Swoją drogą ciekawe, czy nasze szkolne skrzaty dałaby radę coś takiego wyczarować w kuchni... Wcześniej na to nie wpadłam, ale po powrocie koniecznie będę je musiała o to spytać. O ile już jestem stałą bywalczynią ich królestwa, tak jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to się stamtąd nie wyprowadzę - stwierdziła, wciąż nie mogąc pojąć, jakim cudem wcześniej nie przyszło jej do głowy coś tak banalnego jak zwykłe, krótkie pytanie. Z drugiej strony miała przecież więcej ważniejszych spraw na głowie i na co dzień nie myślała jednak o jedzeniu, za którym z jakichś powodów 'tęskniła'.
Razem z Willem ruszyła więc tak, jak ustalili, w stronę facecika stojącego przy niewielkiej budce z churrosami, a z każdego jej kroku biła radość z bycia w tym miejscu, choć na dobrą sprawę dopiero co przybyli. Przytłoczona i przygaszona wersja jej samej, którą była przez ostatni czas, została daleko na Wyspach i dziewczyna miała nadzieję, że już do niej nie wróci. A tak patrząc na dotychczasowe wrażenia z podróży - to było bardzo możliwe, na szczęście.
- Poczekaj, aż ich spróbujesz, wtedy dokładnie będziesz wiedział, o czym mówię - wyszczerzyła się do niego, kiedy Meksykanin podawał im przekąski i jeszcze zanim dobrze odeszli od jego budki, rozpoczęła konsumpcję, wprost nie mogąc się od tego powstrzymać. Bo dobre dzieci, to szczęśliwe dzieci, a szczęśliwe dzieci, to najedzone dzieci! - Kocham to - mruknęła, rozpływając się wręcz od słodyczy. Niebo w gębie, nie potrafiła znaleźć innych słów lepiej tego oddających. - I co, i co? Miałam rację, nie? - dopytywała i z szerokim uśmiechem zerkała na Willa, chcąc poznać jego zdanie na temat tych nieziemskich przysmaków. Wyczaiła gdzieś przy jednej z kamieniczek ławeczkę i teraz kierowała się powoli w tamtą stronę, żeby mogli w spokoju zjeść do końca.
- W ogóle jak pomyślę o meksykańskim jedzeniu, którego chciałabym spróbować, to aż mi się w głowie kręci. I jeszcze tyle miejsc do zobaczenia! A co, jak nam nie starczy czasu? Nie no, dobra, bez przesady, aaale, tak czysto teoretycznie, jak wyjazd nam się trochę przedłuży, to się chyba nic nie stanie - powiedziała, właściwie sama do końca nie wiedząc, czy pytała, czy może jednak nie.
Wspomniana wcześniej ławeczka nie stała w pełnym słońcu, dzięki czemu mogli się zajadać, siedząc w cieniu, gdzie mimo wszystko było chłodniej i skąd mogli dokładniej przypatrzeć się okolicy, bez potrzeby stałego mrużenia oczu. Tu piękne balkony tonące w kolorowych kwiatach, tam Mariachi wygrywający skoczne melodie... Nic dodać, nic ująć.
- Nigdy nie byłam na takich wakacjach w środku roku szkolnego - przyznała nagle, ni stąd, ni zowąd.

@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty16.02.21 16:13;

   — Powiedzmy, że wierzę na słowo — odparł, szczerząc się odrobinę głupawo w jej kierunku, by następnie wysłuchać jej dalszych słów i w pierwszym odruchu nieznacznie wzruszyć barkami. — Nie wiem… może? W sumie sporo dań są w stanie wyczarować, więc możliwe, że również i to? Zapytać na pewno nie zaszkodzi.
   Aż miło było popatrzeć jak bardzo była pełna energii oraz radości; jak wręcz promieniała. Musiał w duchu przyznać, że naprawdę mu tego brakowało, kiedy zdawała się wycofana i przygaszona, tym mocniej upewniając się w tym, że ten wypad był absolutnym strzałem w dziesiątkę. Sam ten widok sprawiał, że czuł się znacznie lepiej, a w połączeniu z panującą tu atmosferą zdecydowanie odżył, bo i na nim przecież ostatnie miesiące minionego roku niezbyt dobrze się odbiły. Może nie wpędziły go w dół, ale był wtedy mniej sobą niż zwykle.
   Odebrał swoją porcję przysmaku, wyłuskał z kieszeni odpowiednią ilość peso i zapłacił mężczyźnie, by następnie z ciekawością obserwować, jak dziewczyna wgryza się w smakołyk jeszcze nim na dobre odeszli do budki, nie kryjąc ciepłego uśmiechu, gdy zobaczył jak się nad tym rozpływa. Sam w końcu wziął jeden ze smażonych pręcików i wpakował sobie go do ust, nie chcąc już dłużej zwlekać.
   I aż musiał przystanąć, czując ten niebiański smak na swoich kubkach smakowych, co z pewnością oddał wyraz jego twarzy i przeciągnięte ‘mmm’ wydobywające się spomiędzy warg. O tak, doskonale wiedział już co miała na myśli.
   — To jest absolutnie zajebiste — rzucił z rozanielonym uśmiechem na ustach po przełknięciu tego co miał w ustach, zerkając w jej stronę z zachwytem wymalowanym w ślepiach. — Jak skrzaty w Hogwarcie będą w stanie to przygotować to wprowadzam się do ich włości razem z tobą — oznajmił zaraz, zgarniając przy tym kolejnego pręcika, powoli delektując się jego smakiem – choć jednocześnie trudno było mu się powstrzymać od chęci pochłonięcia go na raz – gdy Puchonka poprowadziła ich w kierunku ławki stojącej w cieniu jednej z kamieniczek.
   — Myślę, że jak pobyt tutaj nam się odrobinę wydłuży, to nic się nie stanie, zresztą kilka dni to dość ogólne pojęcie — odpowiedział, unosząc przy tym zawadiacko kącik ust, bo sam absolutnie nie miał nic przeciw. Wiadomo, nie mogli tu zostać nie wiadomo jak długo, w końcu oboje mieli studia i pracę, ale świat na pewno się nie zawali jak sobie odrobinę przedłużą te spontaniczne wakacje. — A poza tym zawsze możemy tu wrócić jeszcze kiedyś, gdybyśmy nie dali rady skosztować czy zobaczyć wszystkiego, co chcemy.
   Opadł na ławkę tuż obok niej, chłonąc spojrzeniem najbliższe widoki i zajadając się churros. Czas zdawał się tu płynąć jakby wolniej, leniwiej, a ludzie nie gnali na złamanie karku, choć deptak aż tętnił życiem. Okolica cieszyła oko, uszy natomiast wypełniała żywa muzyka wygrywana przez mariachi. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie – raj na ziemi.
   — Ja też nie — stwierdził, przenosząc na nią spojrzenie i unosząc przy tym kącik ust. — Wiesz, status ucznia jednak trochę ograniczał, ale teraz to już tylko kwestia wygospodarowania czasu, a mi się to naprawdę podoba. Powinniśmy sobie częściej sobie takie wypady organizować jak tylko czas będzie pozwalał, chociażby tylko na weekend, jak się na to zapatrujesz? — Przechylił głowę odrobinę na bok, a uśmiech na jego wargach wyraźnie się pogłębił. Nawet nie zorientował się, że jakiś zbłąkany kruszek został mu przy ustach po wciągnięciu kolejnego churrosa.
   — Jak w ogóle minęły ci święta? — zagaił po krótkiej chwili, zwyczajnie ciekaw, bo dobrze pamiętał jak mówiła o tym, że uwielbia ten okres.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty17.02.21 22:11;

- Ha! Wiedziałam! - Nie mogła powstrzymać się od radosnego okrzyku obwieszczającego jej małe zwycięstwo. Churrosom nikt nie mógł się oprzeć, a jeśli taka osoba żyła na tej planecie, to chyba miała coś nie tak z odczuwaniem smaku. Przysmak był piekielnie wręcz dobry i dziewczyna mogłaby jeść go codziennie w ilościach hurtowych. Gdzie tu liczyć jakieś kilogramy i inne takie, e tam.
- Tylko nie mów nikomu innemu, bo nagle się okaże, że w szkolnej kuchni braknie miejsca nawet dla nas i tyle z tego będzie - zaśmiała się, żartobliwie grożąc mu palcem wolnej ręki. Szczerze mówiąc, wcale by się nie zdziwiła, gdyby podobna sytuacja miała miejsce - może chodziło nie tyle o faktyczne przeprowadzenie się do królestwa skrzatów, a o niesłychanie długie kolejki, gdyby stworzonka umiały przygotować churros. Dobrze, że przynajmniej dormitoria mieli blisko!
- No, i to mi się podoba - mruknęła w odpowiedzi wyraźnie zadowolona. Co prawda nie musiała już teraz myśleć o powrocie do Hogwartu, skoro dopiero co przybyli tutaj, do bajecznego Meksyku, ale jednak wolała się upewnić, że w razie czego nic się nie stanie, żeby przypadkiem pod koniec nie przeżyć rozczarowania. Chociaż gdyby to od niej zależało, to mogłaby zostać tu na wieczność. - Ooo, a to mi się podoba jeszcze bardziej - powiedziała, słysząc słowa o możliwości ponownego odwiedzenia tego miejsca. Oczywiste było, że się na to pisała już w tej chwili, jakżeby inaczej. Postanowiła jednak porzucić póki co tematy związane z powrotem i resztą tych rzeczy dotyczących ze świata, który zostawili na te kilka dni za sobą, aby w pełni cieszyć się z 'wakacji'.
- Serio? - Spojrzała na niego szczerze zaskoczona. - Myślałam, że masz już za sobą kilka takich wyjazdów. W sumie nie wiem czemu, nie pytaj - dodała i zmarszczyła lekko brwi, jakby sama się nad tym zastanawiała. Will wydawał jej się taki... światowy. Nie potrafiła wytłumaczyć dlaczego, może to przez quidditcha, a może jeszcze coś zupełnie innego - nie zmienia to faktu, że tak było. - Prawda. Ta świadomość, że nie ma już nad tobą żadnych ograniczeń i jedynie gdzie możesz wyjść to do Hogsmeade jest cudowna. Jak byłam uczniem to nawet tak mocno tego nie odczuwałam, ale teraz nie wyobrażam sobie powrotu do tego regulaminu - przyznała, wygodniej opierając się o oparcie ławki i zakładając nogę na nogę. - A co do pomysłu na częstsze takie wyjazdy, to nie wiem, po co w ogóle pytasz. Przecież na bank wiesz, że podzielam twoje zdanie - odparła i uśmiechnęła się ciepło. Perspektywa podróżowania po świecie strasznie jej się podobała. Nawet takie dwudniowe wypady, jak zaproponował, to było naprawdę coś!
- Jak dziecko - zachichotała, zbliżywszy dłoń do jego twarzy, gdzie w kąciku ust dostrzegła okruszek. - Czekam na moment, w którym nauczysz się jeść, bo wstyd się z tobą pokazywać w miejscu publicznym. Przypomnij mi, ile masz lat? Dziesięć...? - rzuciła zaczepnie i cmoknęła go w usta, powracając po chwili na swoje miejsce, bo nie mogła przecież zostawić swoich churros na pastwę losu!
- Chciałabym powiedzieć, że leniwie, ale jak wszyscy zjeżdżamy się do domu, to nigdy nie jest leniwie - zaśmiała się i przekręciła nieco w jego stronę, aby było wygodniej. - Ale minęły dobrze, dziękuję. Szczerze to cieszę się, że mogłam od oderwać myśli od tego wszystkiego i po prostu być z rodziną, bo jednak nieczęsto jesteśmy w komplecie. W ogóle, mój brat mnie wypytywał, czemu cię nie zaprosiłam - przerwała na chwilę i spuściła wzrok. - Przepraszam. Zupełnie nie miałam głowy, ale nie wiem, jak mogłam o tym nie pomyśleć - powiedziała, zerkając na chłopaka ze skruszoną miną. Nie mijała się z prawdą, ale wiedziała, że nie było to żadna wytłumaczenie i zwyczajnie dała ciała.

@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty09.03.21 12:44;

  — O nie, nie ma takiej opcji, pozostałoby to naszą słodką tajemnicą — odparł, gdy tylko kolejny z pręcików zniknął w jego ustach, błyskając przy tym w jej kierunku zębami. Chyba też nie poczułby się mocno zaskoczony, gdyby skrzacie włości nagle stały się dużo bardziej oblegane po tym jak Hogwart obiegłaby wieść o tym, że są w stanie przygotować ten niebiański przysmak. Osobiście był nim absolutnie zachwycony i na pewno jego częstotliwość wizyt w kuchni wzrosłaby przynajmniej dwukrotnie, a i tak przecież był tam już dość stałym gościem.
  Uśmiech na jego ustach wyraźnie się pogłębił na widok zadowolenia malującego się na jej twarzy. Sam cieszył się z perspektywy ewentualnego przedłużenia pobytu tutaj – z której niewątpliwie skorzystają, bo aż żal byłoby tego nie zrobić, skoro mają taką opcję – bo im później powrócą do Wielkiej Brytanii i jej szarej rzeczywistości, tym lepiej tak naprawdę. Na dobrą sprawę to wcale mu się nie spieszyło, żeby tam wracać – tu było wprost bajecznie, a poza tym miał też cudowne towarzystwo. Czego na ten moment chcieć więcej?
  Nie powstrzymał się od cichego chichotu, gdy zobaczył zaskoczenie malujące się na jej twarzy w reakcji na jego odpowiedź.
  — Serio, jedynie ferie i wakacje, przerwa świąteczna ewentualnie, jak się decydowałem wracać do domu, ale tak w samym środku roku szkolnego to nigdy — odrzekł, a w skupionych na niej ciemnobrązowych ślepiach pojawił się wyraźny błysk zaintrygowania, skąd taka myśl pojawiła jej się w głowie, ale malującego się za tym spojrzeniem pytania nie zadał jednak na głos. — Mogę więc powiedzieć, że jesteś pierwszą osobą, którą na taki wypad zabrałem.
  Pokiwał głową na znak zgody z jej słowami odnośnie statusu ucznia. Jego samego, zwłaszcza podczas ostatniego roku obowiązkowej nauki, mocno drażniły te ograniczenia – w świetle czarodziejskiego prawa był już wtedy pełnoletni, a mimo tego wciąż miał mocno ograniczone pole do manewru. Przez to między innymi nie mógł się nacieszyć zeszłorocznym festiwalem muzycznym, bo mimo że udało mu się tam wymknąć, to szybko został złapany (co na dłuższą metę wyszło mu na zdrowie, patrząc co tam się potem działo). Całe szczęście, że jeszcze wyjścia do Hogsmeade nie były kontrolowane i nie odbywały się tylko w wyznaczone dni. Nie zmienia to faktu, że przy obecnej swobodzie również za nic by do tego nie wrócił.
  — Owszem, ba, byłem tego wręcz pewien, ale wiesz, zawsze miło usłyszeć potwierdzenie na głos — rzucił, odwzajemniając przy tym jej uśmiech, zdecydowanie zadowolony z tego co usłyszał. Takie weekendowe wyjazdy nie tylko dawały możliwość wypoczynku i naładowania akumulatorów przed kolejnym tygodniem, ale były też po prostu okazją, by spędzić więcej czasu razem, a tego – jak miał wrażenie – chyba nigdy nie będzie mu za wiele.
  — Jak dziecko.
  — Co? — wypalił z niego głupawym wyrazem twarzy dopiero po krótkiej chwili, gdy dłonią sięgnęła do jego twarzy, żeby strącić okruszek, orientując się o co jej chodziło. — Jak będę mógł liczyć za każdym razem na całusa, to prawdopodobnie nigdy — zaśmiał się w akompaniamencie wymownego ruchu brwiami, by następnie także zająć się swoją porcją churros, bo hej, przecież same się nie zjedzą!
  Także zwrócił się bardziej w jej stronę, gdy zaczęła mówić, łokieć jednej ręki podpierając o oparcie ławki, a zwiniętej dłoni opierając głowę.
  — No wiesz, ładnie to tak zapominać o własnym facecie? — mruknął z udawanym obruszeniem, gdy przyznała, że zupełnie wyleciało jej z głowy zaproszenie go na święta do siebie, zaraz jednak na jego ustach z powrotem pojawił się uśmiech. Wyciągnął też wolną rękę, by dłoń zacisnąć delikatnie na jej ramieniu. — A tak na serio – nie gniewam się, nie ta okazja to inna, jakaś na pewno się znajdzie, żeby to nadrobić. Cieszy mnie jednak, że miło spędziłaś ten czas i nieco odpoczęłaś, nawet jeśli wcale nie było leniwie. Dużo was tam musi być, co? — dopytał, dłonią trochę bezwiednie wodząc wzdłuż ramienia dziewczyny. — Powinienem w ogóle mieć się na baczności, skoro twój brat o mnie wypytywał? — dodał jeszcze, unosząc łobuzersko kącik ust.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty16.03.21 21:08;

- O wow, w takim razie widzę, że spotkał mnie nie lada zaszczyt i powinnam czuć się wyróżniona - rzuciła ze śmiechem, teatralnie kładąc rękę w okolicy serca, jakby rzeczywiście poczuła się uhonorowana. W pewnym sensie wcale tak bardzo się z prawdą nie minęła, bo jednak Will zaproponował jej jakiś wspólny wypad, a tak na dobrą sprawę nie musiał tego robić. Równie dobrze mógł wyjechać sam, uznając, że potrzebuje chwili wytchnienia od codziennego życia i... tyle. Na szczęście była tu z nim, ciesząc się nie tylko z wachlarza atrakcji, jakie tu na nich czekały, ale przede wszystkim z możliwości spędzenia tego czasu tylko we dwójkę - zero szkoły to zero towarzyszących jej problemów, a tych normalnie było chyba najwięcej i nic zresztą dziwnego, bo to przecież ona w większości zajmowała ich życie. I tak, przy dobrych wiatrach, miało zostać jeszcze przez lekko ponad dwa lata.
- Nie, nie będziesz mógł, pff, bez przesady - prychnęła rozbawiona zarówno na jego odpowiedź jak i na poruszenie brwiami. No czy teraz właśnie nie zachowywał się jak dziecko i tylko nie potwierdzał jej wcześniejszych słów? 'Jeśli coś tam dostanę, to coś tam zrobię.' Sama wyznawała tę zasadę jeszcze kilka lat temu, a i zapewne nadal znalazłoby się jakiś adekwatny przykład, kiedy się nią posłużyła w niedalekiej przeszłości. Z niektórych rzeczy zwyczajnie się nie wyrasta.
Nie mogła się powstrzymać i ponownie wywróciła oczami, słysząc jego obruszony ton głosu, jednocześnie tworząc sobie w myślach ciche postanowienie, aby ograniczyć ten odruch, bo zaczynała go powtarzać coraz częściej i częściej, a nie zawsze było to potrzebne. Tak jak i tym razem.
- No wieeem, nawet nie wiesz jak mi z tym źle i przepraszam jeszcze raz! - westchnęła, autentycznie smutna z tego powodu, ale jeśli kogokolwiek mogła winić, to tylko i wyłącznie siebie i swoje nierozgarnięcie w tamtym czasie. - Oj, okazji to będzie naprawdę mnóstwo. Mogę ci obiecać, że jeszcze będziesz miał nas dość - odparła z niepewnym uśmiechem, który jednak dość szybko nieco się poszerzył na wspomnienie o wielkości jej rodziny. - Żebyś wiedział! Zawsze jest niezły zamęt, jak wszyscy się zjeżdżamy do domu, ale ma to swój urok - przyznała. Do 'standardowej' rodziny to nie należeli, o ile można to tak było nazwać, wszak samych dzieci państwo Krawczyk miało ósemkę. A trzeba jeszcze doliczyć zwierzęta, które ojciec (i nie tylko on!) tak kochał i ostatecznie robiła się naprawdę pokaźna gromadka.
Roześmiała się na jego pytanie i nim się odezwała, zaczęła przecząco kręcić głową.
- Coś ty, w życiu! On jest zupełnie niegroźny - zapewniła go, wciąż z widocznym na twarzy ubawem. - To znaczy normalnie, bo oczywiście istnieją takie wiesz, specjalne okoliczności i wtedy włącza mu się inny tryb, ale szczerze to jeszcze go takiego nie widziałam. Nie chcesz chyba przekonać się na własnej skórze, co? - spytała, przekręcając głowę i wpatrując się w niego niby to badawczo, a jednak z pobłyskującymi w oczach diablikami. W żadnym razie nie dopuściłaby jednakże to jakiegokolwiek takiego poważniejszego starcia.
- Tak w ogóle to jak już się kiedyś zbierzemy z tej ławki - nawiasem mówiąc, jest zadziwiająco wygodna jak na ławkę - no, ale jak już się zbierzemy, to można wybadać, gdzie dokładnie jest plaża, bo nie wiem jak ty, ale ja nas widzę po południu rozłożonych na gorącym piasku i totalnie nie przyjmujących się niczym - powiedziała i wyszczerzyła się do chłopaka. Naprawdę miała ochotę już dzisiaj wskoczyć do przyjemnie ciepłej wody, a chwila relaksu i słodkiego nic-nierobienia była przecież idealnym rozpoczęciem wyjazdu. Do godziny, w której słońce zacznie najostrzej świecić, jeszcze trochę mieli, więc mogli to wykorzystać na małe rozpoznanie terenu, bo najpewniej później będą musieli skryć się gdzieś w cieniu.

@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty10.08.21 13:29;

Parsknął cichym śmiechem, kręcąc przy tym nieznacznie głową, gdy usłyszał jej odpowiedź.
  — Po prostu… cieszę się, że tu ze mną jesteś, nawet nie wyobrażam sobie być tu teraz z kimkolwiek innym — przyznał, zgodnie zresztą z prawdą, unosząc przy tym kącik ust w jednym ze swoich firmowych uśmiechów. Potrzebował odpoczynku, ale zdecydowanie nie samotności. Jasne, nie musiał w tym celu organizować im wyjazdu aż na drugi koniec świata, ale nic też nie stało na przeszkodzie, żeby to zrobić, a nie da się zaprzeczyć, że w słonecznym Meksyku łatwiej było o wszystkim zapomnieć i po prostu cieszyć się sobą nawzajem.
  — Aaaleee jaaak tooo… — odezwał się udawanie zawiedzionym tonem, wyginając przy tym usta w podkówkę w mocno przerysowanym i komicznie wręcz smutnym wyrazie, jakby tym nie, nie będziesz mógł właśnie roztrzaskała w pył wszystkie jego marzenia. No przerośnięte dziecko jak się patrzy, nic dodać ani nic ująć. Jak to się zresztą mówi – faceci nigdy nie dorastają i tu chyba jest na to całkiem niezły przykład.
  Raz jeszcze lekko pokręcił głową, gdy raz jeszcze go przeprosiła za to samo, a jego usta ułożyły się w ciepłym uśmiechu.
  — A ja raz jeszcze powiem, że nie masz za co, jak sama zresztą stwierdziłaś – okazja będzie jeszcze niejedna, żebym poznał klan Krawczyków. — Nadal miał troszkę problemów z poprawnym wypowiedzeniem tego nazwiska, ale już i tak było lepiej niż kiedyś. Zerknął na nią z ciekawością, nieznacznie uniósłszy przy tym brew, gdy stwierdziła, że jeszcze będzie miał ich wszystkich dość. — Czy ja wiem? To co mówisz brzmi świetnie i zupełnie inaczej od tego co sam znam. — Nie wdawał się jednak w szczegóły, bo kwestia jego powalonej rodziny nie była raczej tematem na teraz, żeby nie psuć sobie dobrego humoru na wyjeździe; zresztą o tym też zapewne będzie jeszcze kiedyś okazja, żeby porozmawiać. Mógł się od nich odciąć, ale to nie oznacza, że oni przestali istnieć.
  Uniósł wyżej brew i przyjrzał się dziewczynie odrobinę badawczo, widząc jej reakcję na pytanie o brata.
  — No wiesz, bracia potrafią różnie reagować na chłopaków swoich sióstr, wolałem się upewnić. — Wzruszył lekko barkami, podtrzymując przy tym swój łobuzerski uśmiech. — I nie… raczej nie? Zależy w końcu o jakich specjalnych okolicznościach mowa. — Zniżył głos i poruszył wymownie brwiami, nachylając się przy tym w jej stronę, by następnie prowokująco musnąć jej usta i się wycofać, wciąż z tym samym uśmieszkiem na wargach co wcześniej.
  Przechylił głowę na bok, gdy zaczęła przedstawiać swój plan na spędzenie reszty tego dnia, odwzajemniając jej uśmiech, kiedy tylko skończyła mówić.
  — Ławka może i wygodna, fakt, ale twoja wizja bardzo mocno do mnie przemawia, więc… na co my jeszcze tak właściwie czekamy? — odparł, wrzucając sobie do ust ostatniego churrosa, a jego uśmiech jeszcze bardziej się pogłębił. Miękki piasek, ciepła woda i może do tego jakiś zimny drink z palemką w towarzystwie ukochanej brzmiało jak idealny przepis na dzisiejsze popołudnie.

@Aleksandra Krawczyk
+
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Deptak  QzgSDG8




Gracz




Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty11.08.21 16:02;

- Tak to i nawet nie próbuj, nie złapiesz mnie na tę minę zbitego szczeniaka - prychnęła w odpowiedzi na jego reakcję, po chwili dodając: - Ale nie płacz, jak chcesz, to kupię ci kredki. - Nie mogła tego w sobie zdusić. Ta odzywka już tak weszła jej w krew w czasie dzieciństwa, że nadal nie do końca świadomie wtrącała ją kiedy tylko miała po temu okazję. A takie, choć może nie jakoś wybitnie często, to jednak się zdarzały, tak jak na przykład teraz.
Niby podkreślał, że nie miała za co przepraszać, ale mimo wszystko uważała inaczej i chyba nic nie mogło tego przekonania zmienić. Było jak było i tyle. Nie zamierzała w każdym razie roztrząsać tej kwestii w nieskończoność, a w zamian za to wolała skupić się na przyszłości, która miała być - a taką przynajmniej dziewczyna miała nadzieję - zdecydowanie bardziej kolorowa. Nie miała wątpliwości co do tego, że jej rodzina ciepło przyjęłaby Willa, okazji zresztą na zapoznanie się naprawdę było sporo, bo familia Krawczyków do małych nie należała. Urodziny siostry, brata, matki, babki, wujka... Gdyby zrobiła listę, byłaby ona pokaźnej długości.
- Właśnie o takich o jakich myślisz. Zadowolony? - Uniosła brwi, wyraźnie rozbawiona po tym jak musnął jej usta swoimi. Specjalne okoliczności, tak. W tym temacie chyba więc wszystko było już jasne, a jeśli nie, to cóż... Nie zamierzała bardziej tego rozwijać, prawdopodobnie nie dałaby po prostu rady i momentalnie spłonęłaby rumieńcem. Nigdy nie czuła w takich rozmowach jakiejś wielkiej swobody i to się nie zmieniło.
Skoro więc zgodzili się, że spędzenie popołudnia na plaży to świetny pomysł, to nie było co dłużej czekać. Powinni przecież najpierw się dowiedzieć, gdzie takowa się znajduje, a poza tym, tak będąc zupełnie szczerym - myślami już leżała na kocu i wygrzewała się w słońcu. W końcu po to między innymi tu przybyli. Wstała i otrzepawszy spodenki, ruszyła z Willem do pokoju, aby zabrać stamtąd najpotrzebniejsze rzeczy.

/zt x2
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Deptak  QzgSDG8








Deptak  Empty


PisanieDeptak  Empty Re: Deptak   Deptak  Empty;

Powrót do góry Go down
 

Deptak

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Deptak  JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Meksyk
 :: 
Miasteczko
-