Nazwa tego urokliwego pomostu nie jest trudna, zatem można zrozumieć ją nawet bez doskonałej znajomości języka hiszpańskiego. Meksykanie ostrzegają, że deski są mocno wytarte i śliskie, a bardziej zburzone fale jedynie zwiększają ryzyko zsunięcia się do wody. Pomost otoczony jest skałami, które przysłaniają promienie słoneczne i przez to nawet w ciągu dnia panuje tutaj dość ponura, tajemnicza atmosfera. Dno jest kamieniste, więc lepiej uważaj! "Droga do śmierci" wydaje się trochę przesadą, jednak nie ma co się tym przejmować. Porozstawiane wszędzie lampiony dodają przyjemnej atmosfery... ale również oświetlają wodę tak, jak zwykłe promienie słońca nie mają odwagi. Dostrzegasz dziwne cienie przesuwające się w głębinie. Czyżby Meksykanie próbowali ostrzec cię przed najprawdziwszym wężem morskim, zamieszkującym pobliskie wody?
Rzuć kostką, aby zobaczyć co cię tu spotka:
1 - Tajemnicze kształty pod wodą nijak nie wpływają na jakość spaceru. W oko wpada ci za to jeden szczególny lampion, ozdobiony niesamowitymi wzorami. Nie jest zapalony! Po głębszych oględzinach dochodzisz do wniosku, że to lampion wspomnień, o którego możesz upomnieć się w odpowiednim temacie. 2 - Powinieneś bardziej uważać pod nogi... Wystarczył jeden nierozważny krok, byś wylądował w wodzie! Wpadasz o tyle niefortunnie, że akurat tutaj jest dość płytko. Rozcinasz sobie przedramię o jedną z ostrzejszych skał spoczywających na dnie. Nie wydaje się to być poważnym obrażeniem, a jednak krwawisz dość obficie i wypadałoby coś z tym zrobić. 3 - Wiesz, że węże morskie tylko wyglądają groźnie? Ten wydaje się całkiem zainteresowany spacerowiczami pomostu, bo co chwilę wychyla się ponad powierzchnię wody. Możesz zatem podziwiać niesamowite, ogromne stworzenie, którego charakterystyka owiana jest serią tajemnic. Dzięki tym obserwacjom do twojego kuferka wpada 1 punkt z ONMS, po który możesz upomnieć się w odpowiednim temacie. 4 - Tracisz równowagę na jednej z obluzowanych desek starego pomostu. Już prawie lądujesz w wodzie, gdy nagle czujesz jak się o coś mocno obijasz. Żebra pobolą, ale czy wiele osób może pochwalić się, że od przymusowej kąpieli ocalił ich grzbiet przepływającego obok węża morskiego? 5 - Wąż morski chyba po prostu chce cię nastraszyć. Nieustannie wysuwa się ponad taflę wody, a w pewnym momencie robi to tak gwałtownie, że ogromna fala zalewa cały pomost. Nie tylko jesteś przemoknięty do suchej nitki, ale dodatkowo wszystkie lampiony gasną. Teraz jest ślisko i ciemno, lepiej uważaj! 6 - Podczas spaceru dostrzegasz wyrastające spomiędzy desek pomostu liście jakiegoś dziwnego krzaczka. Jeśli masz przynajmniej 10 punktów z Zielarstwa, to z pewnością rozpoznasz oprylaka - jeśli nie, potrzebujesz pomocy w kwestii identyfikacji. Tak czy inaczej, podwójna dawka trafia w twoje posiadanie i możesz upomnieć się o nią w odpowiednim temacie.
Autor
Wiadomość
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Miejscowi opowiadali, że w tutejszych wodach żył ogromny wąż wodny i Bridget, będąc w fazie ostrej nauki wężomowy, bardzo zastanawiała się, czy wąż będący zwierzęciem żyjącym pod wodą porozumiewał się z ludźmi tak samo jak te lądowe? Stwierdzenie, że postanowiła to sprawdzić na własną rękę byłoby zbyt odważne, jednak zjawiła się na pomoście, wypatrując olbrzyma. Dostrzegła jego zarys pod taflą wody. W którymś momencie stwierdziła, że znajduje się on niebezpiecznie blisko pomostu - od razu cofnęła się. Potem długo, długo nic nie widziała, a kolejny raz, gdy wąż dał znać o swojej obecności, stworzył wielką falę, która obmyła praktycznie cały pomost, w tym Bridget. Dziewczyna pisnęła, po czym uciekła, tylko cudem nie poślizgnąwszy się na mokrych deskach. To był głupi pomysł...
Pomost wydawał się być ciut dziwny. To znaczy się, nie żebym był wielkim nudziarzem i sceptykiem co do takich spraw, niemniej jednak ciągle Meksyk potrafił mnie zaskoczyć różnymi szczęściami i nieszczęściami po drodze. Miło się śpiewało z Meksykanami w Wesołym Autobusie, no ba, nawet jakaś dziwna, śmieszna świątynia, okazała mi pewnego rodzaju szacunek, bo dostałem skarb o wartości aż 100g! Niby mało, bo niektórzy mają znacznie więcej, niemniej jednak dla mnie coś bardzo sporego. Tym bardziej, że od rodziców praktycznie nie otrzymywałem wcześniej pieniędzy, tylko niezbędne minimum, by przypadkiem nie robić wstydu własnej rodzinie w szkole (czy ich to obchodziło?) . Obiecałem sobie jedno - że tym razem nie przyczynię się do ich zgubienia, tudzież bez problemów ukryłem je gdzieś w bezpiecznym miejscu, o zgrozo, żebym nie zapomniał, gdzie się one dokładnie znajdują, bo będzie dość spora kicha. Zamiast jednak rozmyślać o pieniądzach, które jakoś dla mnie ostatnio stały się dość ważne, aczkolwiek nie na tyle, bym musiał z nimi wiązać swój własny los, dotarłem do miejsca, które wydawało się być niezwykle piękne w swojej prostocie. Drewniane deski wydawały się być stabilne, zaś światło padające z lampionów - niezwykle hipnotyzujące. Poruszając się w miarę bezpiecznie, nie zdołałem jednak kątem oka dostrzec pewnego rodzaju luki, fałszywego akordu stawianych kroków, które to spowodowały, że o mało co nie pisnąłem, kiedy to zdawało mi się, że zaraz zaliczę zetknięcie nie tylko ze słoną wodą, a także skałami. Przymknąłem odruchowo oczy, dziwiąc się, jak szybko przypomniałem sobie o zasadzie ce-wu-en, kiedy to poczułem dziwne uderzenie. Zdołałem zachować tym razem równowagę, by dostrzec sylwetkę węża morskiego, który okazał się być bardzo miłym stworzeniem - zwyczajnie uchronił mnie od nieprzyjemnego zetknięcia z rzeczywistością. Zaskoczony aż przetarłem oczy, by następnie się uśmiechnąć. Hej, może nie widziałem go w pełnej okazałości, co nie zmienia faktu, iż mało kto raczej ma możliwość zetknąć się tak blisko z tym magicznym stworzeniem, czyż nie? Uśmiechnąłem się szczerzej, nawet mruknąłem ciche "Dziękuję" pod nosem i ruszyłem dalej, z dziwnie dobrym humorem. Te meksykańskie zwierzęta zdecydowanie mnie lubią!
Jack był prawdziwym fanatykiem spacerów po wybrzeżu. Niczym lunatyk snuł się w te i z powrotem w poszukiwaniu szczęścia. Kto wie? Może dalej szukał jakiś skarbów? To była jedynie kwestia czasu jak trafi na coś ciekawego. Tylko wykrywacza metali w dłoni brak. Ten ponury pomost, który wbrew przeklętym pogłoskom prowadził do śmierci, też zaliczał się do ciekawych odkryć. Nie bał się podobnych rzeczy. Nie wierzył w żadne super byty, a przynajmniej w te których nie widział na własne oczy... chociaż biorąc pod uwagę cały świat magii, wszystko było możliwe. Co najwyżej uznają go za zaginionego? Niewielka strata, pewnie wielu by się ucieszyło. Zresztą każde urozmaicenie spaceru było lepsze od krążenia w kółko. Pewnie łąził już tak długo po piasku, że jego ślady stały się ciężkie do zmycia. Drugim, podobnym urozmaiceniem miał być rudzielec, jednak ten pojawiał się i znikał zwykle w bardzo losowych momentach. Zatem, nie oczekiwał aby tym razem jakoś na dłużej zaszczycił go swoją obecnością, zwyczajnie udając się przodem po przeklętej drodze do śmierci. Chyba ktoś miał zbyt dużą wyobraźnię - pomyślał. Pomost jak pomost. Wszystkie były śliskie od glonów oraz soli. Szczególnie jeśli są owymi nieustannie obmywane. Wystarczyły dobre buty albo sandały i nic złego nie powinno się stać. Oczywiście zakładając że nie uskuteczniamy sobie podobnych wycieczek w czasie przypływów i sztormów. Wcisnął dłonie do kieszeni i przystanął na chwilę, aby spojrzeć się za siebie. Czy Neirin aby nie podąża jego śladem? Krótka przerwa nie zaszkodzi. Nie spieszyło mu się nadto. Jednak wieczności, stojąc w zimnej wodzie po kostki, spędzić nie chciał. Przesunął wzrok nieco niżej, na lampiony oraz cienie rzucane przez nieznane mu obiekty. Czym owe mogą być? Niby niepokojące, a mimo to żaden z nich wraz z opłukującymi wilgotną ścieżkę falami, nie próbował pochwycić go za nogi. Trochę szkoda. Może coś by się zadziało? Miałby o czym opowiadać... Zerknął dalej na resztę drogi, dostrzegając iż jeden z lampionów utracił swoje światło, burząc idealny szereg zaistniałą ciemnością. Może go zalało? Podszedł bliżej, klękając tuż obok znaleziska. Po dokonaniu wstępnych oględzin oraz porównaniu go z innymi lampionami uznał go za dość niezwykły przedmiot - lampion wspomnień. Kto by się spodziewał, że go tutaj znajdzie? Dość łatwo go przeoczyć jeśli twoje myśli przepełnione są ulepionymi z wyobraźni potworami, pojawiającymi się wraz z ciemnymi kształtami ukrytymi pod wodą. Możliwe, że większość po prostu chciała przebyć ową ścieżkę jak najszybciej i pomijała niedziałający lampion by jak najkrócej pozostawać w nieprzyjemnym miejscu. Nic nie szkodzi. Jack zaopiekuje się nim. Tylko najpierw doczyta o nim nieco więcej. Mimo tego, że prawidłowo rozpoznał obrazki i wzorki, to nadal nie do końca był pewien do czego on służył.
Kostka : 1
(Jeśli rudy się nie pojawi to zt.)
Neirin Vaughn
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 196cm/106kg
C. szczególne : Oparzenia: prawa noga, część nogi lewej, część torsu, wnętrze prawej ręki. Blizny po porażeniu prądem: wewnętrzna część lewej dłoni i przedramienia.
Ciężko było go przy sobie utrzymać, to prawda. Jedyny sposób stanowiła rozmowa, a i tę mógł przerwać w połowie, bo co innego zwróciło jego uwagę. Prawdopodobnie niezawodne - a przy tym wątpliwe moralnie - byłoby tylko wzięcie rudego na smycz. Zakładając, że by nie pociągnął kogoś za sobą w wybranym kierunku. Nic zatem dziwnego, że odłączył się od Jacka, zatrzymując i patrząc w wodę. Niektóre z cieni wydawały mu się wyjątkowo żywe. Aż nagle spod powierzchni wypłynął wąż. Rudzielec spojrzał za Momentem, ten jednak odszedł dość daleko. Zbyt daleko, aby go wołać i ryzykować, że odstraszy stworzenie. Wobec tego Walijczyk ostrożnie usiadł na krawędzi pomostu, patrząc na gada. A wąż patrzył na niego. Zwierz schował się pod powierzchnię tylko po to, aby za chwilę ponownie wypłynąć, parskając wodą i ochlapując lekko Neirina. Chłopak zaś rzucił w toń kamyczek, znaleziony na pomoście. Musi przyniesiony przez fale albo spadł z gór za ich plecami. Niemniej, wąż schował się pod wodę po to, aby odrzucić kamyczek. Co prawda nie ten sam - większy i przez to zapewne łatwiejszy do złapania dla tak dużego stworzenia. Mało przy okazji nie wybijając zębów Neirinowi. Ale liczył się sam fakt. Stwór jak widać jest dość zabawowy. Spędzili jakiś czas, bawiąc się i obserwując wzajemnie, zanim Jack nie wrócił z lampionem. Neirin zaś zdążył przemoknąć od stóp do głów. - Bawiłem się z wężem morskim - oznajmił i już chciał pokazać mu gada, kiedy ten zniknął w falach, pluskając tylko płetwą na ogonie. Nic więcej poza chlupotem i rzuconym z wody kamieniem nie zostawił po sobie. Rudzielec wpatrywał się chwilę w fale, zanim wstał ostrożnie na śliskim podeście. - Co tam masz? - Spytał, widząc lampion. Oboje odeszli w stronę pensjonatu, zamierzając przetestować działanie przedmiotu.
3
ztx2
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Skoro truposze wygoniły go z wody, to poszedł szukać innego miejsca do kąpieli. Jakimś dziwnym trafem znowu dotarł do miejsca, które śmierć miało w nazwie. Czy był to przypadek? A może przeznaczenie? Nie miał ni cholerę pojęcia, ale miał zamiar przespacerować się po tym urokliwym pomoście. Szczerze, oczami wyobraźni widział już, jak pięknie musi tu być wieczorami. Idealne miejsce na piknik mimo tej odstraszającej pewnie niektórych nazwy. Sam pogrążył się nieco w myślach, gdy stawiał kolejne kroki. Ucieczka z Arabii naprawdę mu pomogła. Trochę się zrelaksował i odciągnął myśli od nieprzyjemności, jakie spadły na niego ostatnimi tygodniami, a tatuaż na ramieniu zdecydowanie stanowił miłą pamiątkę. W tej chwili kojot był tak zrelaksowany, jak i sam Solberg, który nagle dostrzegł między deskami coś... znajomego. Przykucnął i zaczął uważnie studiować nieśmiało wychodzące spomiędzy desek liście, by w końcu nieco gorzko uśmiechnąć się pod nosem. Oprylak. No tak. Co innego mógł znaleźć w Meksyku, jak nie narkotyki. Bez zastanowienia zerwał trochę rośliny, wystarczająco na dwie porcje, bo przecież myślał też o swojej towarzyszce podróży i powoli zaczął opuszczać pomost zmarłych.
//zt
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees