Osoby: Kirył Szabałow i Donna Jenkins Miejsce rozgrywki: Biblioteka w Hogwarcie Rok rozgrywki: 2015 Końcówka Maja Okoliczności: Końcówka Maja, kiedy na zewnątrz robi się już ciepło, nigdy nie jest zbyt dobrym okresem dla aktywności czytelników szkolnej biblioteki. Tego dnia w bibliotece nie było nikogo, przynajmniej tak wydawało się Donnie, do czasu kiedy natrafiła na jedynego znajdującego się tam wtedy ucznia. Wywiązał się między nimi ciekawa konwersacja...
Rok się kończył, dało się to wyczuć. Wszechobecna radość tych, którzy już nie mogli się doczekać wakacji, a także niepohamowane przygnębienie tych, którzy woleli, by tu zostać, a dobrze wiedzieli, że koniec edukacji zbliża się nieubłaganie. Te emocje oraz wiele innych, unosiły się w ciepłym, momentami dusznym Majowym powietrzu, dało się je słyszeć w dźwięcznym śpiewie ptaków. W jakiej grupie plasował się Kirył? Cóż... jak zwykle pozostawał sobą, neutralnym obserwatorem, łączącym w sobie cechy obu stron. Fakt, nie raz czuł potrzebę oddania się melancholijnej zadumie, spowodowanej tym, że w końcu, po wielu latach, zakończy się jego edukacja. Przerażała go myśl, że pierwszy raz od urodzenia będzie sam.... Zawsze był ktoś jeszcze i choć Kirył rzadko kiedy w pełni korzystał z obecności innych, to kiedy tylko miał na to ochotę, mógł to zrobić.... Lecz kiedy opuści szkołę, nie będzie już tak łatwo.... Z drugiej zaś strony, zakończenie edukacji pozwala mu w pełni oddać się swojej pasji, pisać wiersze, poświęcać liryce i epice całe dni, w końcu stać się kimś kim zawsze chciał być. Choć Kirył lubił mniemać, że w swych odczuciach bywał inny niż reszta studentów, to był w pełni stereotypowy i nawet w swej inności, wpisywał się w jakąś grupę społeczną. Jednego nie można mu było odmówić, zupełnie inaczej spędzał ostatnie chwile w szkole. W takie majowe wieczory jak ten większość uczniów od najmłodszych zaczynają, na najstarszych kończąć, spędzali czas na błoniach, bawiąc się, grając w różne gry, po prostu rozmawiając. Nieliczne osoby, które wybierały inne formy wypoczynku, wolały pozostawać w pokojach wspólnych. Rosjanin, nawet w takich chwilach, nad ciepłe promienie słońca, przyjemny powiem wiosennego wiatru, oraz dźwięk ptaków, przedkładał przyjemną ciszę panującą w bibliotece, zapach pergaminu oraz jego przyjemny dotyk pod palcami. Jak pachniała czytelnia? Była to dość specyficzna mieszanka, której Kirył nie potrafił do końca określić, była ona jednak niewątpliwym plusem tego miejsca. Niestety, był on jednym z niewielu uczniów umiejących dostrzec prawdziwe, skryte piękno tego miejsca, o tej zaś porze, jedynym. Nie wiedział, od ilu godzin ślęczał nad wysłużonym tomikiem poezji Puszkina, oraz po raz, który czytał jego wiersze, było to jednak wystarczająco dużo czasu, by mógł pozostać w bibliotece sam, przynajmniej tak mu się wydawało. W pewnym momencie poderwał się do góry i zaczął cicho powtarzać sobie treść wiersza znajdującego się w tomiku. Z zadumy, w jaką popadł, wyrwało go dopiero ciche chrząknięcie jakiejś dziewczyny. Nie potrafił jej rozpoznać, wyglądała młodo, lecz był prawie że pewien, że nigdy nie widział jej w zamku. Kiedy już uświadomił sobie, że chcąc nie chcąc musiała wysłuchać jego małego monolgu, spłonął rumieńcem i lekko zdenerwowanym i drżącym głosem powiedział.-Ja.... Przepraszam, myślałem, że jestem tu sam....-Nikłe światło ginącego już za horyzontem słońca wpadało do biblioteki przez szerokie okno, śląc na twarz dziewczyny bardzo ładne odbłyski.-Wybacz pani, ale musze zadać nurtujące mnie pytanie. Nie jest pani studentką prawda? Nigdy tu pani nie widziałem.-Kirył zawsze w takich niezręcznych sytuacjach dawał się ponieść emocją, momentalnie tracąc cały takt i ogładę. Co jak co, ale nie lubił, gdy ktoś słyszał, jak recytował poezje, szczególnie że nie miał jeszcze okazji prezentować się z nią przed większym zgromadzeniem. Mimo całego zdenerwowania delikatnie się skłonił, ujął jej dłoń i złożył na niej krótki pocałunek swych zminych warg. Jak zwykle zaczął lustrować dziewczynę wzrokiem, doszukać się w jej oczach czegoś, co mogło, by zdradzić jej intencje.-W każdym razie jestem Kirył, niezmiernie mi miło..
Była w kiepskiej kondycji psychicznej. Starała się do niczego nie przywiązywać zbyt mocno, niejednokrotnie zmieniała swoje życie, przenosiła się, przeprowadzała, podróżowała. Opuszczała ludzi, którzy zaczynali być dla niej bliscy i poznawała nowych, tym samym pamiętając i korespondując z dawnymi. Mimo wszystko jej znajomości nigdy nie były trwałe, a miejsca nie zagrzała na tyle długo, aby czuć prawdziwe przywiązanie. Z pracą w teatrze było inaczej - przyjęła ją bardzo spontanicznie, bez głębszego przemyślenia. A jednak została na tyle długo, że zdążyła przywyknąć i polubić ten styl życia. W dodatku zakochała się, chyba pierwszy raz naprawdę na poważnie. Kiedy musiała odejść, było naprawdę ciężko. Straciła grunt pod nogami i wszystko do czego przywykła i pokochała stało się historią. Posadę w Hogwarcie przyjęła niemal machinalnie, zrobiła wymagane kursy i przyszła tutaj, głównie po to, żeby zapełnić pustkę. Nie to, żeby całkiem się do tego nie nadawała. Zawsze uwielbiała czytać i książki niemal połykała, miała ich sporo na koncie. W dodatku była bardzo zorganizowana i poukładana. Okazało się, że to całkiem przyjemne zajęcie i chociaż momentami nudne - dało się znieść. W bibliotece kręciło się sporo młodych osób, rozmawiając z nimi zawsze czuła się trochę bardziej... świeża. Podobno powinna być tu zachowana względna cisza, ale Jenkins sama tak lubiła rozmawiać, że nie pilnowała tego zbyt restrykcyjnie. Zresztą często potrafiła tak po prostu kogoś wychwycić i zacząć o coś wypytywać. Pogoda była piękna i aż zdziwiła się, że ktoś może w takich okolicznościach przesiadywać tutaj w bibliotece. Sama trochę ubolewała nad tym, że nie może udać się na powietrze i tam wykonywać swoich obowiązków. Musiała jednak pilnować uczniów, którzy mogli się pojawić, nawet jeżeli szanse były niewielkie. O dziwo ktoś się znalazł. W dodatku zaczął wygłaszać monolog, co trochę ją zaskoczyło, ale nie przerwała mu od razu. Pewnie powinna wyprowadzić go z błędu i przypomnieć, że nie jest tu sam, ale odczekała trochę i dopiero kiedy skończył, odchrząknęła. Ewidentnie był zdziwiony jej obecnością. - No, nieźle, nieźle - uśmiechnęła się, mając na myśli jego monolog. Pokręciła głową. Oczywiście bardzo schlebiała jej pomyłka z uczennicą, niestety już dawno nią nie była i trzeba było spojrzeć wprawdzie w oczy - daleko jej było do tego. - Nie jestem studentką, ale to pani i tak jest zbędne. Po prostu Donna. Jestem nową bibliotekarką. Lubisz poezję? - uśmiechnęła się.
Sam fakt, że znalazł się tu ktoś inny niż on, był dla niego dużym zaskoczeniem, kolejnym czynnikiem negatywnie wpływającym na jego pewność siebie, był fakt, że dziewczyna usłyszała jego monolog, jak by tego było mało, należała do grupy całkiem urodziwych, doprawdy Kirył dziwił się sam sobie, że jest w stanie wydusić z siebie choć słowo. Nerwowo przeczesał swoje jak zwykle roztrzepane włosy, po czym zaczął mówić. Przemowa była oczywiście poprzedzona wieloma skomplikowanymi procesami i przemyśleniami, co do treści, która byłaby najodpowiedniejsza w danej sytuacji. Mimo całej niepewności, nie, był w stanie nie odwzajemnić tak ładnego i szczerego uśmiechu. Właśnie to bezwiedne i podświadome wygięcie warg pozwoliło mu w końcu poczuć się trochę pewniej. -Rozumiem, bardzo mi miło Donno, wybacz moje zdziwienie, po prostu nie spodziewałem się tu nikogo poza mną, ale skoro jesteś nową bibliotekarką to normalne, poza tym, teoretycznie nie chciałem być sam, nie uśmiechało mi się jednak duszenie się na błoniach, tu jest zdecydowanie chłodniej. Mam nadzieje, że mój monolog nie brzmiał tak źle, jak mi się wydawało.- Jak zwykle, ucałował dłoń nowo poznanej kobiety, staromodny gest, ale Kirył jako osoba tak wrażliwa, uważał go za coś istotnego. Zabawne było to, jak szybko Kirył potrafił przejść ze skrajnego zawstydzenia, w nadmierne angażowanie się w rozmowę, Donna musiała być przygotowana na długie i wyczerpujące odpowiedzi, bo chłopak uwielbiał mówić o tym, co kochał. Kolejna cecha, która mogła zarazem zaskarbić czyjąś przychylność lub zrazić, chłopak zawsze oceniał swoje cechy pod tym kątek, czy przez to, że jestem taki, ktoś może się poczuć urażony? To pytanie rozbrzmiewało w jego głowie aż nazbyt często. Kolejne pytanie wywołało potok słów. -Czy lubię poezje? Cóż, w tym przypadku słowo Lubie to zbyt mało, poezja jest jednym z filarów mojego życia, przy niej się odprężam, uspokajam i rozmyślam, sam staram się ją tworzyć. Zresztą, nie tylko liryka, ale i epika zajmuje ważne miejsce w moim życiu, uwielbiam poznawać nowe świat, zatapiać się w nich całym sobą, w pełni oddawać i odkrywać... Chyba jako bibliotekarka jest pani w stanie to zrozumieć?-Przypomniał sobie, że Donna prosiła, by nie mówić do niej per pani, dlatego cały czerwieniał. -To znaczy....chciałem powiedzieć.... Jako bibliotekarka pewnie nie raz odczułaś to samo prawda Donno? Czy może nie darzysz liryki żadnym uczuciem, a uwielbiasz jedynie epikie lub dramat? Ja w gruncie rzeczy kocham całe słowo pisane.- Brawo Kirył, od jąkającego się „myślałem, że jestem tu sam" do potoku słów, zaraz pomyśli, że jesteś jakimś dziwakiem. -Przepraszam za ten potok słów, po prostu nie jestem w stanie, obojętnie mówić o czymś co jest dla mnie takie ważne.
Dostrzegła lekkie, całkiem urocze zagubienie chłopaka. Nie dziwiła się temu kompletnie. Sztuka wzbudzała w człowieku zwielokrotnioną wrażliwość i niepewność, była czymś bardzo intymnym właściwie pod każdą postacią. Nawet sama poczuła się odrobinę źle z tym, że zamiast od razu ujawnić swoją obecność chwilę przysłuchała się słowom chłopaka, ale zwyczajnie nie mogła się powstrzymać. Ciekawość to był jej słaby punkt. - Monolog zdecydowanie mi się podobał. Całkiem fajna intonacja, chociaż chyba trochę zbyt ekspresyjnie. Dobrze jest się angażować w tekst, ale czasami to wychodzi zbyt wyraziście, a nie powinno - lubiła poezję, doceniała ją i co nieco o niej wiedziała. To jednak mówiła ze strony czysto aktorskiej, w końcu nie raz i nie dwa przyszło wygłasząć jej monolog, bardziej lub mniej patetyczny, ale zawsze to one sprawiały jej najwięcej problemu i to nad tym najintensywniej pracowała przez pierwsze lata swojej kariery. Współgranie z innymi na scenie przychodziło jej naturalnie, ale kiedy zostawała tylko ona i tekst zaczynały robić się schody. Z czasem jednak weszła w to tak głęboko, przybliżyła temat wystarczająco mocno, żeby wiedzieć jak mówić, czego unikać i którą drogą do tego podejść. Chłopak był specyficzny. Nie dało się ukryć, zresztą co się dziwić, jaki nastolatek interesuje się poezją? To raczej rzadkość i nawet to wyróżniało go spośród innych. Jego sposób wypowiadania się również wzbudzał zainteresowanie, Donna miała wrażenie, że nawet ona mówi w bardziej swobodny, codzienny sposób, zbliżony do języka młodzieży. Posłała mu znaczące spojrzenie kiedy zwróćił się do niej per pani, ale już po chwili się poprawił, więc uśmiechnęła się. - Bardzo lubię poezję. Jestem pod tym względem dosyć wybredna, ciężko mi znaleźć coś faktycznie poruszającego, ale czasami potrafię spędzić pół godziny nad jednym wierszem analizując go. Oczywiście, wolę dramat, trochę z racji mojego prawdziwego zawodu, ale zarówno epika i liryka jest okej, czytam wszystko co wpadnie mi w ręce i staram się doceniać każdy utwór. Nawet jeżeli jakiś wiersz nie przemawia do mnie próbuje się w niego zagłębić i zobaczyć co widzą w nim inni - powiedziała to wszystko po chwili namysłu i zaraz po słowach chłopaka dodała: - Spokojnie, ja też jestem dosyć gadatliwa, więc żaden potok słów nie jest mi straszny.
Kirył miał nadzieje, że jako poeta mistrz grania emocjami, świetnie zamaskował swoje emocje, a mówiąc świetnie, mam na myśli wcale. Tak naprawdę nie posiadł jeszcze umiejętności grania emocjami, choć lubił mniemać inaczej, właśnie dlatego, jego twarz musiała przybrać barwę dorodnego buraka. Dobrze wiedział, że jeżeli chce kiedykolwiek zostać znanym twórcą, musi się przełamać i nauczyć przekazywać odczucia, za pomocą gestów, mimik i intonacji. Teraz, jedyną formą przekazu, jaką opanował, były rumieńce, choć trzeba było przyznać, że był w tym mistrzem. Jedynym co mógł zrobić w tej sytuacji, było opuszczenie wzroku i zapatrzenie się w ziemie. Na jej słowa znowu podniósł wzrok swych świdrująco czarnych oczu, by mogła napotkać jego lekko zawstydzone, lecz gotowe do prowadzenia dyskusji spojrzenie. -Ja.... Wiem, przepraszam, od zawsze chciałem zostać poetą, a od niedawna sam podejmuje nieudolne próby, zapewne tak pisałby Puszkin, gdyby miał autyzm, ale zawsze warto próbować prawda? Nie potrafię jeszcze wszystkie, dlatego staram się ćwiczyć tyle, ile mogę, teraz wyszło chyba najlepiej, ale jak widać jeszcze długa droga przede mną.-Taka była prawda, każdy miał jakieś początki, a Kirył jak na ilość posiadanego doświadczenia oraz fakt, że uczył się wszystkiego sam, był na bardzo dobrej drodze. Wiedział także, co musi zrobić, by być lepszym, po prostu jej pojawienie wytrąciło go z równowagi. Miał nadzieje, że nie uzna go za kogoś niegodnego tytułu artysty. -Ja także uwielbiam analizować, każdy aspekt dzieła, samą jego treść, ale też Geneze, okres życia, w jakim autor je napisał, oraz wszystkie te mniej istotne czynniki.-Jej kolejne słowa sprawiły, że z rumieńca momentalnie przeszedł w bladość, nie dość, że kobieta była nauczycielką, to do tego aktorką? A on się tak ośmieszył? Swoim przerysowanym i nadmiernie ekspresjonistycznym monologiem? Momentalnie zaczął mówić szybciej i mniej składnie. -Jesteś aktorką? W takim wypadku jeszcze raz przepraszam, mój monolog musiał być mordęgą.-Nagle, do głowy wpadała mu dość ciekawa i wywrotowa myśl.-A może... głupie pytanie... nie wiem, czy mogę...-Przez dłuższą chwilę zastygł w milczeniu, a w końcu powiedział. -Może mogła, by mi pani dać jakieś lekcje z grania?-Zapytał, po czym znowu się zaczerwienił.-Oczywiście zapłacę, o ile nie jest pani zbyt zajęta...-To powiedziawszy, rozejrzał się po opustoszałej bibliotece. Tia... na pewno nie może odetchnąć.-Przepraszam, jeżeli uraziłem cię tym pytaniem.
Donna lubiła artystów. Każdy kto w jakikolwiek sposób angażował się w ten trudny i skomplikowany świat wydawał jej się bardzo interesujący i miała ochotę poznać go bliżej. Wiedziała, że takie osoby cechują się wyjątkową wrażliwością i zupełnie innym, oryginalnym spojrzeniem na rzeczywistość. Ona siebie samej nie uważała za artystkę. Wydawało jej się, że trochę brak jej wrażliwości, nie przeżywała wszystkiego tak dotkliwie intensywnie jak inni. Potrafiła zdystansować się do świata i zachować zimną krew niezależnie od sytuacji. A jednak miała w sobie sporo empatii, która była niesłychanie istotną cechą każdego, kto chciał zdziałać coś w tej dziedzinie. Ona poetką zdecydowanie nie była, kochała wiersze, czytała je, czasami coś popisywała na boku, ale to nie była dziedzina w której odnajdowała się tak jak powinna. Nie przeżywała i nie wczuwała się w to wszystko wystarczająco mocno. Jej zdecydowanie bliższy był teatr, drewniane deski na których mogła poudawać przez chwilę kogoś innego na oczach tłumu. Lubiła być doceniana i robić wrażenie, kochała spełniać się w tej dziedzinie. Jednak zawsze kiedy poznawała kogoś o pokrewnej pasji, nawet w tak niebezpośredni sposób - czuła chęć zatrzymania się i poznania tej osoby. Tak własnie było z Kiryłem, który zaskoczył ją wyjątkowo. Był młody, a chłopacy w tym wieku niekoniecznie tak spędzali czas wolny. - Spokojnie, było naprawdę dobrze - powiedziała, widząc, że młody cały czas jest zmieszany i nie do końca odnajduje się w tym, że ktoś przyłapał go w tak intymnym dla niego momencie. - Tak, często takie niepozorne rzeczy mają wyjątkowo duże znaczenie, warto się interesować - przyznała, bo sama lubiła zagłębiać się w jakieś boczne ciekawostki, niekoniecznie jako pierwsze rzucające się w oczy. Zdziwiła ją propozycja, która padła chwilę później. Chciał się uczyć aktorstwa? Właściwie nigdy nie myślała o tym, żeby komukolwiek dawać lekcję. Nie uważała się za wystarczająco dobrą, to na pewno. Ale może udałoby się udzielić paru prostych wskazówek? Kto wie... - Monolog nie był zły, naprawdę. Aja nigdy nikogo nie uczyłam aktorstwa, sama grałam w teatrze zaledwie parę lat... ale jasne, jeżeli miałbyś ochotę na dosyć amatorskie lekcję to jestem chętna.
Czy Kirył mógł przyznać, że jest godzien nazywania się artystą? Nie. Dobrze wiedział, że nawet fakt, że w trakcie nauki w Kazachskiej szkole nauczyciel chwalili tekstu, które płodził, nie znaczyło, że jest prawdziwym twórcą, godnym nazywania artystów. A czy Rosjanin chciał, by kiedyś tak właśnie go nazywano? Nie marzył o niczym innym, lecz wiedział, że nim to się stanie, czego go okropnie długa droga, pełna pułapek i przeszkód, których pokonanie zahartuje go, da mu doświadczenie i sprawi, że z jeszcze większą dumą będzie nosił ten tytuł. Wielu ludzi, szło na łatwiznę, uważając się za artyste tylko dlatego, że tworzyli, niezależnie od tego, jakiej jakości były ich dzieła, Kirył uważał jednak, że prawdziwym artystą zostajesz, kiedy uważają tak inni, nie ty. Jeżeli miał być szczery, pod pewnym względem szanował aktorów bardziej niż poetów, aktor musi być człowiekiem wielu talentów, najlepiej, kiedy nie dość, że potrafi grać, to jeszcze śpiewać i tańczyć, a często ich talenty nie kończą się na tym. Najważniejsza była jednak odwaga... musieli ją posiadać, by wyjść na scenę, on bał się przemówić przed choćby jedną osobą, a co dopiero wystąpić przed całą salą. Naprawdę podziwiał kogoś, kto miał na to odwagę. -Cóż, z grzeczności nie będę się kłócił, lecz moja opinia pozostanie taka sama jak do tej pory.- Co miała mu powiedzieć, że było okropnie? Dobrze wiedział, że choćby był najgorszym recytatorem na świecie i tak uznałaby, że monolog był znośny. Jej kolejne słowa niezwykle go ucieszyły, sam fakt, że ktoś uważał tak jak on, a raczej, że ktoś taki, myślał, tak samo, jak on, był dla niego czymś miłym. Pierwszy raz w trakcie tej rozmowy, szeroko się uśmiechnął, a jego spojrzenie stało się w pełni pewne. -Zrozumienie emocji, które kierowały autorami podczas pisania, pozwala mi przelać więcej emocji do tego, co pisze sam. Poza tym takie zagłębianie się, w okoliczności powstania wiersza, ułatwiają jego zrozumienie i interpretacje.- Miał nadzieje, że kobieta przystanie na jego prośbę, nauka aktorstwa była mu potrzebna, a jeżeli miał być szczery, nie było go stać na profesjonalne lekcje, stypendium, które otrzymywał, starczało na utrzymanie się, nic więcej. Miał nadzieje, że nadzieja, z jaką oczekiwał odpowiedzi, nie była widoczna aż tak bardzo, jak mu się wydawało. -"Nie jest zły", nie jest też dobrze, na pewno jest w nich mnóstwo rzeczy godnych poprawienia. Poza tym to wiersz o miłości, z wyrażaniem pozytywnych emocji zawsze miałem większy problem niż z tymi pozytywnymi.-