Sędziwy pan Butterworth od okołu czterdziestu lat handluje skrzatami domowymi nie tylko na terenie Doliny Godryka, ale i całej Anglii. Jego asortyment zawsze jest sprawdzony, a co najważniejsze, szeroki. Można u niego zamówić wyjątkowego, doskonale wyszkolonego skrzata, a także otrzymać najzwyklejszego, wystarczającego na dobry początek. Wnętrze sklepu przypomina malutki hotel z wydrążonymi kajutami, które zamieszkują poszczególne skrzaty. Kiedy wchodzi kolejny klient, stworzenia z zainteresowaniem przyglądają się, starając zwrócić uwagę, właśnie na siebie.
Wazne informacje 1. Każdy skrzat posiada swoje statystki. W chwili, gdy rozgrywasz wątek i zaznaczysz, że w zadaniu tym pomaga Ci twój skrzat, do swoich statystyk doliczasz te należące do skrzata. Przykładowo: masz 5pkt z gotowania, a twój skrzat 5. Rozgrywasz wątek w którym gotujesz obiad, wystarczy więc, że napiszesz, iż skrzat co jakiś czas Ci podpowiada, a możesz policzyć, że na ten wątek masz w sumie 10 punktów. 2. Aby korzystać z punktów swojego skrzata, musisz wpisać go w swój kuferkowy ekwipunek. 3. Wystarczy posiadać jednego skrzata na rodzinę, aby korzystać z niego mógł każdy spokrewniony z kupującym. Skrzat słucha partnera swojego właściciela tylko po ich ślubie! Skrzat słucha tylko pełnoletnich właścicieli - tym samy, aby go kupić, trzeba mieć minimum 17 lat. 4. Właściciel może teleportować się ze swoim skrzatem bez względu na to, czy sam opanował taką umiejętność. Właściciel może wzywać skrzata w każdym momencie. Wyjątkiem są tylko różnego rodzaju testy, czy próby teleportowania się do Hogwartu - w tych wypadkach magia skrzata nie zadziała. 5. Chcesz mieć skrzata z wyższymi statystkami, ale przywiązałeś się do swojego poprzedniego i nie chcesz go wymieniać? Możesz po prostu awansować go na wyższy poziom! W tym celu musisz dopłacić należną różnicę w cenie, wówczas twój skrzat będzie posiadał statystyki z opłaconego, wyższego poziomu. 6. W jedną statystkę skrzata można ulokować maksymalnie 5 punktów!
Rozliczeń dokonuj w tym temacie.
Skrzaty:
Skrzat (1 stopnia) = 100 G
★ 4 punkty do rozdania w dowolne statystyki kuferkowe.
Skrzat (2 stopnia) = 150 G
★ 7 punktów do rozdania w dowolne statystyki kuferkowe.
Skrzat (3 stopnia) = 200 G
★ 9 punktów do rozdania w dowolne statystyki kuferkowe.
Skrzat (4 stopnia) = 300 G
★ 12 punktów do rozdania w dowolne statystyki kuferkowe.
Skrzat (5 stopnia) = 400 G
★ 15 punkty do rozdania w dowolne statystyki kuferkowe.
Skrzat (6 stopnia) = 500 G
★ 17 punktów do rozdania w dowolne statystyki kuferkowe.
Skrzat (7 stopnia) = 600 G
★ 20 punkty do rozdania w dowolne statystyki kuferkowe.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Mężczyzna w średnim wieku pojawił się w Dolinie w konkretnym celu. Bynajmniej, by się z kimś spotkać, czy pójść na spacer do parku czy kawiarni. Chciał zakupić skrzata domowego dla rodziny, mimo, że kiedyś była majętna, to większość pieniędzy po pradziadku zostało stracone w bardzo do niego podobny sposób, mianowicie wyścigi pegazów. Jak dorobił się na tym majątku, tak i go stracił w tym też zastawiał skrzaty domowe. Człowiekiem był ekscentrycznym i kochającym ryzyko. Nie zwlekając Nolan zakupił skrzata domowego.
Liam wszedł do sklepu pewnym krokiem. Dostał list od rodziców z prośbą (lub raczej rozkazem), aby zajął się nowym domem tak, jak powinien członek rodziny Dear. Oznaczało to nie tylko przywrócenie posiadłości do dawnego stanu jej świetności, ale również pokazanie sąsiadom, że Dearowie są bogaci, fantastyczni i blah blah. A Liam po prostu przyzwyczaił się do posiadania w pobliżu skrzata domowego i wyjątkowo uznał jego zakup za dobry pomysł. Korespondował wcześniej z właścicielem lokalu i teraz wiedział już, że wszystko pójdzie jak z płatka. Pogawędził chwilę z mężczyzną, a potem skoncentrował się już na swojej nowej pomocy domowej. Skrzatka imieniem Tickle była wyjątkowo sympatyczna, więc profesor nie wahał się płacąc i zabierając ją do domu.
Skrzat drugiego stopnia /zt
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine w końcu udała się do sklepu ze skrzatami domowymi by móc zakupić własnego skrzata. Długo odkładala na tę okazję, ponieważ zamarzył jej się jeden z najlepszych skrzatów dostępnych w ofercie. -Dzień dobry, poproszę dla rodziny Russeau skrzata siódmej generacji. Najlepszego z możliwych tu dostępnych - powiedziała w miarę uprzejmym głosem. Po otrzymaniu skrzata i uiszczeniu opłaty po prostu opuściła to małe pomieszczenie i ruszyła z przyjacielem z powrotem do zamku
W końcu dotarła do tego miejsca. Owszem, nie mieszkała w swoim mieszkaniu, gdyż nie chciała widywać Lucasa, ale dobrze byłoby mieć szpiega który donosiłby jej o poczynaniach w jej somu. Tak więc nie zastanwaiając się dłużej weszła do jednego ze sklepów ze skrzatami domowymi. Było ich tutaj naprawdę wiele, jednak ją interesował jeden. Konkretny. Od razu po podejściu do sprzedawcy poprosiła o niego. Okazało się, że nazywa się Wesołek. Dość nietypowe imię jak na skrzata jednak Rii to nie przeszkadzało. Zadowolona zapłaciła za zakup i wyszła czym prędzej z klepu.
z/t
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Przy dziecku miała ostatnio bardzo dużo pracy. Zważywszy, że nie miała już przy sobie nikogo do pomocy. Evan ją zostawił i wszystko zwaliło się na jej głowę. Skrzat wpadł jej do głowy pewnej nocy, gdy kładła małego spać. W końcu musiała skończyć szkołę aby zapewnić dziecku jakąś przyszłość. Tak więc następnego dnia znalazła się w Dolinie Godryka zmierzając do obranego sobie celu. Z cichym stuknięciem drzwi zawitała w sklepie ze skrzatami domowymi. Gdyby nie dziecko nigdy nie zdecydowałaby się na jego zakup, ale cóż poradzić, jakoś musiała sobie dawać radę będąc samotnie wychowującą matką. Zakupiwszy skrzata siódmej generacji wyszła pośpiesznie ze sklepu. Zbliżał się czas karmienia Asa.
Młodziutki skrzat patrzył na Doriena tymi wielkimi, wytrzeszczonymi oczkami. Zazwyczaj oklapnięte uszka teraz sterczały na boki, będąc oznaką podekscytowania i chyba nawet szczerej radości. Te stworzonka znane były z chęci pomocy, a wręcz potrzeby służenia czarodziejom. Dear przyzwyczajony był do obecności skrzatów w domu, także tuż po tym jak wyprowadził się od rodziców, sprawił sobie własnego. Zupełnie nie odstraszała go cena - wiedział, że skrzat jest inwestycją na wiele lat, a te z niskimi umiejętnościami wolno się uczą. Hardek, pomimo młodego wieku, miał ponoć duże doświadczenie, a przede wszystkim ogromny zapał i chęć do pracy. Szybko też odnalazł się w swoim nowym domu w Brighton.
Skrzat piątego stopnia
William Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja, prefekt fabularny
Wszedłem do sklepu ze skrzatami domowymi w jednym konkretnym celu. Skoro już kupiłem dom w Dolinie byłem pewien, że przyda mi się pomoc. Dajmy spokój, nie nadawałem się do utrzymywania nie wiadomo jakiego porządku i po prostu całego domu. Nigdy nie byłem do tego zmuszony. Kiedy mieszkałem jeszcze z Julesem byłem przyzwyczajony do obecności skrzata, więc nie obawiałem się, że będę się czuł niezręcznie i głupio. Branwell nauczył mnie jak dobrze obchodzić się ze skrzatami. Nie miałem zamiaru źle go traktować, tylko jak całkiem rozumne stworzenie. Przekroczyłem próg i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie potrzebny mi był nie wiadomo jak wykwalifikowany skrzat, ale nie chciałem tez tego z najmniejszymi umiejętnościami. Jeśli będę potrzebował czegoś więcej, po prostu pozwolę mu się nauczyć. Stanąłem twarzą w twarz z jednym ze stworzeń. Miał duże ciemne oczy i bardzo jasną skórę. Skojarzył mi się z księżycem na ciemnym niebie.
Trudno ukryć, że jako osoba, która wychowała się w ogromnym domu, z więcej niż jednym skrzatem domowym miałam problem z przywyknięciem do faktu, ze mieszkając sama muszę zadbać o dosłownie wszystko. Jasne - umiałam sobie ugotować obiad, uprać skarpetki i posprzątać mieszkanie, ale w ostatnim czasie byłam tak okropnie zapracowana, że zwyczajnie potrzebowałam chociaż delikatnej pomocy, a płacenie ludzkim służącym wydawało mi się zupełnie nienaturalne - mimo iż byłam dość liberalna, pewne nawyki odziedziczyłam po rodzicach, więc finalnie zdecydowałam się na zakup skrzata domowego. Do sklepu wybrałam się z dość sporą sumą pieniędzy - chciałam kupić młodego, średnio wyszkolonego skrzata, jednakże na miejscu okazało się, że żaden nie przypadł mi szczególnie do gustu. W oczy rzuciła mi się za to urocza, ale droższa skrzatka - była wprawdzie trochę starsza, ale też bardzo dobrze wyszkolona, więc zdecydowałam się ją kupić. Dałam jej na imię Violin.
Kobieta od małego miała do czynienia ze skrzatami domowymi. Nawet chętnie się z nimi bawiła naciągając ich duże uszy kiedy jeszcze nie umiała nawet chodzić. Chociaż Yvonne zdecydowała się na samowolkę by udowodnić rodzinie, ze jest wstanie żyć sama nie potrzebując ich pieniężnej pomocy to nie było mowy o tym, że nie mogłaby zadbać o pomoc fizyczną. Można uznać, że jest już osobą o dobrej pozycji w tym świecie, ale tak bez skrzata domowego? Aż dziwne by czarownica czystej krwi, dobrym statusie jeszcze lepiej rodzinie nie miała tego pomocnego stworzonka. Nadszedł odpowiedni na to moment i w tym celu udała się do Doliny Godryka by takiego przygarnąć pod swój dach. Nie miała wielkich wymogów co do niego, każda najmniejsza pomoc jest dobra no i pogadać też z nim można. Na swój sposób są nawet urocze, lepsze od niektórych zwierząt domowych. Od razu zwróciła uwagę na młodziutką skrzatkę, trochę nieśmiałą, ale była taka słodka, że musiała wziąć właśnie. Ze względu na wiek nie była droga.
Skrzat 3 stopnia
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Czuł się trochę nieswojo, wchodząc do sklepu ze skrzatami domowymi - Ezra sam nie wiedział jaki ma stosunek do zjawiska, jakim było wysługiwanie się przez czarodziejów tymi istotami. Z jednej strony była wiedza; rozumiał ich naturalną chęć do pomocy, rozumiał, że w geny wpisane było posłuszeństwo... a z drugiej znajdowało się serce, które najzwyczajniej w świecie nie pozwalało mu na akceptację tych wzorców. I choć zawsze sądził, że własnoręcznie utrzyma siebie i swój dom, to teraz sytuacja po prostu zmuszała go do skorzystania z pomocy. Mimo szczerych chęci, nie potrafił znajdować się w trzech miejscach na raz - w szkole, w Hogsmeade i w Dolinie, a w dodatku jeszcze pracować. Stąd właśnie wzięła się, bardzo ważna zresztą, dla niego decyzja. Sklep w pierwszym skojarzeniu przywiódł mu na myśl targ niewolników - bardzo ładnie urządzony i względnie komfortowy, bo nic nie wskazywało na cierpienie skrzatów, ale jakby nie patrzeć, były to stworzenia antropoidalne. Przemógł się jednak, nakreślając sprzedawcy swoje preferencje. Szukał młodego skrzata; silnego i obeznanego w oporządzaniu zwierząt. Chciał skrzata "świeżego", aby wszystkich zasad nauczył się dopiero w jego domu, a nie wniósł nabyte już nawyki, których Clarke mógł nie akceptować. Ezra uśmiechnął się szeroko do skrzata o bardzo przejrzystych szaro-błękitnych oczach i zabawnie oklapniętych przy końcówkach nietoperzowych uszach. Miał nadzieję, że Pan szybko odnajdzie się w nowej rzeczywistości...
Praca w sklepie ze skrzatami należała do dość przyjemnych czynności, chociaż należało zadbać o stan tych istot, aby prezentowały się jak najlepiej. Siedziałeś zatem spokojnie za ladą, starałeś się zająć czymś innym myśli, kiedy to klientów ubyło - jak to bywa w tym interesie, konkretni przychodzą raz na kilka, a nawet kilkanaście lat, dopóki sytuacja nie będzie wymagała zakupu nowego skrzata. A bardzo często bywało, że te służyły wyjątkowo długo w pokoleniach czarodziei, w szczególności tych czystokrwistych. Ale... Ostatnimi czasy miałeś również do czynienia ze znacznie młodszymi, świeżo upieczonymi absolwentami szkoły, którzy, widząc wyraźne korzyści z posiadania kogoś do pomocy, przybywali do sklepu, by zakupić właśnie jednego z obecnych na miejscu. Zysku nie chciałeś stracić, tudzież szef nawet nie był zbyt skory do widoku braku wpływu gotówki do kapitału, zatem nie odmawiałeś im w żadnym stopniu zakupu stworzenia - co najwyżej, wedle własnego uznania, mniej lub bardziej doradzałeś w zakresie ich drobnych wymagań. Czekałeś - tudzież spojrzenia skrzatów w ich małych, drobnych hotelach zdawały się mieć nadzieję na to, że pojawi się kolejny klient, który (być może) weźmie ich do swojego domu.
1, 3 - Nie spotyka Cię żadne z możliwych nieszczęść - praca idzie stosunkowo normalnie, w związku z czym możesz odetchnąć z ulgą, skupiając się na czymś kompletnie innym. Postanawiasz zatem zająć się odrobinę dowiadywaniem kolejnych ciekawostek na temat tychże stworzeń, w związku z czym otrzymujesz jeden kuferkowy punkt z dziedziny ONMS. Zgłoś się po niego w odpowiednim temacie.
2, 4 - Do sklepu wszedł jeden z ważniejszych klientów, który ewidentnie odznaczał się dość wysokim statusem krwi. Ubrany w eleganckie odzienie, podszedł do lady oraz poprosił o pomoc w doborze skrzata domowego. Być może wydaje Ci się to dość prostym pytaniem, co nie zmienia faktu, że zawsze mogłeś się pomylić. Rzuć jeszcze raz kostką. Parzysta- rozmowa z mężczyzną idzie Ci zaskakująco dobrze; nie zostają postawione na Waszej drodze żadne bariery, poza tym znaleźliście wspólny język. Udało Ci się sprzedać skrzata wysokiego poziomu, w związku z czym szef postanowił wynagrodzić Cię dodatkowymi galeonami w ilości ich trzydziestu sztuk. Odnotuj zysk w odpowiednim temacie. Nieparzysta - najwidoczniej klient chce się wykazać o niebo lepszą znajomością tematu, w związku z czym szydzi z Ciebie oraz nie bierze Twoich słów na poważnie. Doskonale zrozumiałeś, że nie masz szans na wygraną ani chęci na przekomarzanie się z mężczyzną, w związku z czym ten ostatecznie wyszedł z sklepu, nie kupując żadnego ze skrzatów. Szef nie był zadowolony Twoją postawą, w wyniku czego odciął Ci z pensji dwadzieścia galeonów. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie.
5, 6 - Zabrałeś się za typowe porządki - ścieranie kurzy umiejscowionych na regałach oraz zamiatanie podłogi. Żmudna rzecz? Najwidoczniej. Kiedy jednak oddajesz się rutynie obowiązków, udaje Ci się znaleźć pozostawiony przez klienta nieznana kulka, którą okazuje się być Przypominajka. Sięgasz po nią, a jako że właściciela nie było w zasięgu wzroku, postanawiasz ją sobie zatrzymać. Zgłoś się po przedmiot w odpowiednim temacie.
______________________
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Szanowni państwo, dnia jutrzejszego przybędę do Państwa sklepu, aby obejrzeć skrzacią wystawę. Interesują mnie skrzaty czwartego stopnia. Uiszczam zaliczkę, aby zarezerwować sobie Państwa czas na jutrzejszy dzień. Dziękuję.
Tym razem nie zamierzał kupować byle czego. Ostatni skrzat go rozczarował, miał wiele wad i naprawdę mało brakowało, a rozkazałby mu popełnić samobójstwo. Dzisiejszego dnia przybył do sklepu wraz ze swoim ojcem, który znał się na skrzatach znacznie lepiej niż jego syn, dzięki czemu wybór zostanie dokonany już z większym rozeznaniem w sytuacji. Finn wymienił jedynie najważniejsze cechy, jakie sobie życzy u skrzata, a jego ojciec pogadał ze sprzedawcą na temat wciskania skrzatów "z promocji", tj. wadliwych, młodych, nieokiełznanych i z dziwnymi nawykami. Frytek ściągał do siebie ślimaki ku wściekłości młodego Garda. Gdy sprzedawca pojął już istotną rzecz - iż nie ma co nawet proponować słabej jakości skrzatów - prawowity klient mógł się przyjrzeć wszystkim paskudom. Wybierał długo i starannie, zastanawiał się przy każdym po dobre kilkanaście minut zanim wybór ostateczny padł na jednego ze skrzatów w średnim wieku. Sprytek spełniał niepisane wymagania Finna, a przynajmniej tak mu się wydawało. Zamierzał się z nim dogadywać i sprawić, że tym razem zyska skrzata na naprawdę długie lata. Uiścił trzysta galeonów, przedstawił się stworkowi i mógł go zabrać do domu w Hogsmeade, gdzie rozpoczął się żmudny aczkolwiek ważny proces zapoznawczo-wychowawczy. Wychodząc ze sklepu uśmiechnął się półgębkiem, a ten gest miał w sobie coś niepokojącego. Oto bowiem zakupił sobie materiał na porządnego skrzata bojowego, może szpiega, który wraz z rozwojem zyska więcej umiejętności. Zadba o to. Oj, zadba.
|zt
skrzat czwartego stopnia
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Długo zastanawiał się, czy nabyć skrzata. W rodzinie był bowiem już jeden i pomimo, że służył wiernie i dzielnie. Aleksander chciał mieć jakiegoś swojego, być jego pierwszym panem i właścicielem. W tym celu wysłał do kuzynki wiadomość o małe wsparcie finansowe. No dobra - o duże wsparcie. Ale zamierzał rozkazać skrzatowi by ten wykonywał jej polecenia. - Dzień dobry, szukam skrzata siódmego stopnia. Co może mi pan zaoferować? - Przywitał się i zaczął oglądać stworzenia. Fachowym okiem zaczął oglądać wyspecjalizowane skrzaty słuchając o ich nawykach, a szczególnie o umiejętnościach. W końcu się namyślił i wziął jednego wyciągając sporawy worek z odliczoną sumą pieniędzy. Po czym łapiąc za rękę skrzata teleportował się z nim do posiadłości. z/t
Skrzat 7 stopnia
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Przez długi czas zastanawiała się nad tym czy faktycznie powinna dokonywać zakupu skrzata domowego, ale w końcu uległa wizji posiadania małego pomocnika. Biorąc ze sobą sprezentowany jej przez jednego z czarodziei kupon, ruszyła w kierunku sklepu ze skrzatami, aby tam wybrać sobie odpowiedniego kompana. Po długiej rozmowie ze sprzedawcą i przyglądaniu się poszczególnym skrzatom w końcu zdecydowała się na zakup skrzata 7 poziomu. Dopiero wtedy wręczyła mu posiadany bon na sumę stu dwudziestu galeonów, a resztę należnej za skrzata kwoty uregulowała z własnego konta. Dopiero wtedy mogła wyjść ze sklepu ze swoim nowym towarzyszem.
z|t Yuu i skrzat 7 stopnia
Neirin Vaughn
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 196cm/106kg
C. szczególne : Oparzenia: prawa noga, część nogi lewej, część torsu, wnętrze prawej ręki. Blizny po porażeniu prądem: wewnętrzna część lewej dłoni i przedramienia.
Nie miał, z kim zostawić zwierząt. Oblany rok aż tak go nie martwił jak fakt, że musi opuścić swoich przyjaciół. Z jednej strony chciał, z drugiej nie chciał - Rumunia kusiła pracą z rzadkimi gatunkami, ale zapisywał się w momencie, jak jeszcze mieszkał z Liamem. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Na ramieniu miał kruka, na szyi węża. Zabrał ze sobą Ayase, ufając jej intuicji. Była ostrożna oraz nieufna. Rudzielec chciał, aby wybrała skrzata, z jakim miło będzie się spędzać czas i jaki ma rękę do zwierząt. Poprosił sprzedawczynię o wskazanie kandydatów, którzy posiadają wiedzę z onms. Było ich ledwie kilku. W milczeniu patrzył po każdym, trzy pary oczu przyglądały się skrzatom. Aericurus zakrakał w pewnym momencie. Pyton uniósł wyżej łepek. Zaś chłopak kucnął przed jednym ze skrzatów. Pozwolił wężowi sprawdzić zapach stworzenia, obejrzeć go. I słuchał jej opinii, zanim wyprostował się. - Weźmiemy tego - oznajmił. Po kilku formalnościach, opuścił sklep z nowym pomocnikiem.
z/t, skrzat 1 stopnia
Huan Bedau
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : brunet,oliwkowo-szare oczy,na ramieniu i łokciu ślady kłów po wilkołaku.
Huan chciał odpocząć o zgiełku i hałasu , jaki panował u niego w herbaciarni i na ulicach.Udał się, więc do sklepu ze skrzatami domowymi pomoc się przyda w herbaciarni. Do miejsca, które ktoś wspominał, jako nieosiągalny raj. Wszedł do środka odziany w kurtke i trzymający w dłoni kilka toreb zakupowych. Podszedł do lady, za którą stał pan Butterworth po czym,szybko podszedł do kilku klatek przylądając sie im. Wziął z kąta skrzata połozył kwote na ladzie i wyszedł z nim do herbacciarni z/ t
SKRZAT (2 STOPNIA) = 150 G
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Nadszedł czas, w którym Darren zdecydował się na zatrudnienie skrzata domowego. Rozmiar Exham Priory sprawiał, że zajmowanie się nim, nawet z pomocą Jess, i łączenie tego ze szkołą ORAZ pracą było coraz cięższe. Dodatkowo liczny zwierzyniec potrzebował choć odrobiny uwagi - Shaw nie chciał nawet myśleć, co by się stało gdyby Fantom wpadł do piwnicy albo Tic Tac Toe zasupłał sobie szyje, kiedy nikogo nie byłoby w pobliżu. Shaw zajrzał więc do sklepu, prowadzonego przez niejakiego Butterwortha, przy okazji odbierania jakichś dokumentów dla Biura Bezpieczeństwa z ratusza Doliny Godryka. Po krótkim wywiadzie przeprowadzonych przez właściciela na temat obowiązków i oczekiwań, jakie Krukon miał wobec stworzenia - a te nie były tak wysokie - została polecona mu młoda skrzatka, którą Darren zdecydował się przygarnąć.
Skrzat 2. poziomu - 150g
z/t
Perpetua Whitehorn
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Rzeczywiście, Huxley był geniuszem - no, w oczach Perpetuy na pewno, ale nie można było mu odmówić błyskotliwych pomysłów. Williams po prostu rozwiązywał problemy w najprostszy, dostępny, możliwy sposób. Złotowłosa szybko uczyła się zwyczajnie słuchać swojej drugiej połówki... w większości. Niektóre pomysły Huxa były w istocie nieco zbyt oderwane od rzeczywistości, ale tutaj wkraczał pragmatyzm Perpy. Czasem. Bo jednak wizja realizacji dużej części z nich zwyczajnie bawiła ich oboje. A żeby realizować ich choć odrobinę więcej - potrzebowali jednak komfortu, że mała Florence nie pozostaje bez opieki choćby w czasie, kiedy oni remontowali wspólnie pokój obok. Dlatego też Perpetua podchwyciła ideę Huxa o sprowadzeniu do Dziupli domowego skrzata. Dowiedziała się, że w Dolinie Godryka istnieje sklep - jakkolwiek to absurdalnie i niemoralnie brzmiało - z którego mogła zagarnąć do ich domu właśnie takiego skrzaciego pomocnika. Wszystko to wyglądało jak dziwna fuzja... przytułku ze schroniskiem - i złotowłosa naprawdę chciała jak najszybciej opuścić to miejsce, czując się wyjątkowo nieswojo. Porozmawiała z właścicielem przybytku i kilkoma skrzatami - ostatecznie wybierając jednego z nich na lokatora Dziupli i... kolejnego domownika.
Z tematu
Arthemis D. Verey
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : Długa blizna po złamaniu prawego obojczyka, której nie chciał usuwać, ciekawy kolor oczu podchodzący pod opal.
Sam nie wiedział, dlaczego to robi, ale w zasadzie uznał, że skrzat to nie taki głupi pomysł. Przemawiało za tym wiele rzeczy, chociażby fakt, że absolutnie nie będzie miał w najbliższych tygodniach czasu, aby chociażby ogarniać swoje mieszkanie, już nie mówiąc o napiętym terminarzu. Taki pomocnik byłby świetnym odciążeniem jego życia, zważywszy, że planował całkiem intensywne treningi przed rozpoczęciem - w trakcie - nowego sezonu. Na dodatek zbliżały się Mistrzostwa Świata. Czy mogło być gorzej, jeśli chodziło o brak czasu? Przybył więc do tego jakże wspaniałego sklepu - i choć nie był do końca przekonany czy powinien kogoś wykorzystywać do pomocy - tak zobaczenie skrzatów bardzo szybko odwiodło te myśli od jego osoby. Były bardzo chętne do zostania jego towarzyszem. Nie znał się za bardzo na stworzeniach, ale zdaje się, że pomaganie czarodziejom miały we krwi. Wybrał więc jedną ze skrzatek - a raczej ona jego swoją sympatycznością i umiejętnościami w ogarnianiu i organizacji, po czym z nową...domowniczką wyruszył do domu. [zt]
Yekaterina, choćby stanęła na głowie, nie była w stanie prowadzić całej stadniny sama. Owszem, byli pracownicy jej ojca, ale ona musiała mieć zabezpieczenie, tak na wszelki wypadek. Poza tym, wbrew pozorom, to była bardziej korzystna inwestycja, bo jednorazowa. A pracownikowi trzeba było płacić co miesiąc. Panna Korolevskaya wkroczyła do sklepu ze skrzatami, witając się elegancko, acz wyraźnie roztaczając wokół siebie aurę wyższości. Rozejrzała się po skrzatach, aż wreszcie podeszła do jednego z nich, który wpadł jej w oko. Wyglądał jej na bystrego, a to było najistotniejsze. Wszystkiego innego można było go nauczyć. - Masz rękę do zwierząt? - spytała, a kiedy dostała odpowiedź twierdzącą, zadała kilka kontrolnych pytań. Odpowiedzi ją zadowoliły, ale zdecydowała się sprawdzić jeszcze parę innych skrzatów. Ostatecznie jednak wróciła do swojego pierwszego wyboru. - Wezmę ciebie. Od dzisiaj masz na imię Cebrzyk i będziesz się zajmował moją stadniną. Uiściła opłatę, a następnie pożegnała się i wyszła, w drodze powrotnej udzielając skrzatowi długich, acz konkretnych instrukcji.
Mogłoby się zdawać, że praca w takim miejscu jest spokojna i raczej, cóż, monotonna. Zajmowanie się skrzatami, dbanie o wygląd sklepu i obsługa pojedynczych klientów, których, zdaje się, z roku na rok coraz bardziej ubywa. Brzmi jak niewiele obowiązków, prawda? Ale w tym tygodniu wszystko stanęło na głowie. Nie wiadomo czy to kwestia promocji ustanowionej przez pana Butterwortha we wszystkich jego sklepach ze względu na amerykańskie święto mugolskiej rozpusty, które tak go zafascynowało, czy może skrzaty nagle zyskały na popularności... masz istne urwanie głowy. Mimo że dostałaś wszystkie zmiany w tym tygodniu, na których tylko mogłaś się pojawić przy uwzględnieniu planu hogwarckich zajęć, z dnia na dzień pracy nie ubywało, a wręcz przeciwnie, przybywało i czułaś, że zaczyna brakować ci rąk. Ten dzień był istnym apogeum, klienci z kolei zdawali się mieć naprawdę kiepskie humory, wywołane najwidoczniej niesprzyjającą angielską pogodą. Ludzie napływali do sklepu, zostawiali po sobie bałagan, ale zwykle wychodzili z pustymi rękami, nie generując wystarczających zysków. W pewnym momencie do sklepu prawie jednocześnie weszła dwójka klientów: ubrany w dostojny płaszcz i kapelusz starszy czarodziej podpierający się pięknie rzeźbioną, pozłacaną laską oraz kobiecina w podeszłym wieku – przygarbiona, nieco roztrzęsiona emerytka o wyjątkowo przyjaznej, ciepłej aurze. Pierwszy z nich wygląda na bardzo zdecydowanego, ale też nie należy do łatwych klientów; już na pierwszy rzut oka widać, że jest wymagający, a na skrzaty patrzy... cóż, raczej z obrzydzeniem. Jeśli chodzi o babcię, powinno zapewne pójść łatwiej, pytanie tylko czy aby na pewno stać ją na zakup domowego skrzata? Po szybkich oględzinach możesz mieć potężne wątpliwości.
Dokonaj wyboru i rzuć kością k100 (w treści kości wpisując swój wybór). Im wyższy wynik, tym lepiej idzie Ci obsługa wybranego przez Ciebie klienta.
Czuła, że jeszcze jeden taki dzień, a po prostu nerwy jej puszczą. To klienci ją drażnili bo skrzaty - choć bardzo podekscytowane - to zachowywały się przyzwoicie. Nie można tego powiedzieć o tych wszystkich ludziach, którzy zostawiali po sobie niemożliwy bałagan i poruszenie wśród skrzatów. Wystarczyło, że szef wprowadził promocję i wszystkim odbiło. Z powodu notorycznego powtarzania tych samych słów (formułki dotyczącej poziomów Skrzaciego Przystosowania do Pracy w Rodzinie) gardło miała zdarte do niemożliwego poziomu. Chrypka nie opuszczała już jej na dobre, a popijanie wody też na niewiele się zdawało. Cały czas była w ruchu i nie pamiętała kiedy ostatnio coś jadła. Ledwie zdążyła "uspokoić" płaczliwego skrzaciego malucha, który miał być kupiony, ale w ostatniej chwili klient stwierdził, że jednak weźmie sobie lepiej wykształconego niż tę ślamazarę. Wtedy pojawiło się dwóch klientów naraz. Przy wyborze kolejności chciała kierować się sercem i zlekceważyć mężczyznę, byleby obsłużyć starowinkę. Starała się jednak nie oceniać książki po okładce i pomyśleć o tym, że jeśli w końcu któryś skrzat znajdzie rodzinę to szef mógłby odpuścić jej piątkową zmianę. Wyciągnęła spod lady broszurę traktującą o rodzajach skrzaciego szkolenia przygotowawczego wraz z widełkami finansowymi i podeszła naprędce do starowinki proponując jej jak najmilszym tonem zapoznanie się z broszurą. Łatwiej będzie babci określić czy będzie ją stać nawet na najmniejszego i najgorzej wyszkolonego skrzata, a i oszczędziłaby sobie być może spojrzeń mężczyzny, który to spoglądał na skrzaty z niechęcią. Posłała kobiecie uśmiech i wyprostowała się, aby podejść szybko do mężczyzny. - Witam pana w sklepie ze skrzatami domowymi. Tutaj z lewej strony znajdują się skrzaty o niższym poziomie wyszkolenia przygotowawczego do służby w rodzinie od stopnia pierwszego do stopnia trzeciego, a po prawej znajdują się skrzaty o pełnym przygotowaniu, zaczynające się od stopnia czwartego. Im wyższy numer ma kajuta tym dany skrzat posiada więcej umiejętności. - wskazywała raz lewą stronę z białymi łebkami i wielgachnymi oczami spoglądającymi z lękiem na klienta, a raz wskazywała na prawą stronę gdzie skrzaty nie przyglądały mu się tak natarczywie. - Jakich umiejętności niestandardowych oczekuje pan od skrzata? Są skrzaty, które znają podstawy magii uzdrawiania, są też tak zwani mistrzowie kuchenni, szkoleni ściśle pod kątem zadowalania wybrednego podniebienia choćby daniami egzotycznymi. - niełatwo było mu patrzeć w oczy, bo był wysoki, wydawał się nieprzychylny... ale uzbroiła się w cierpliwość. On jest nadzieją, że jednak uda się znaleźć dom dla chociażby jednego stworka. - Znajdzie się nawet skrzat, który opanował do perfekcji ciche przemieszczanie się i również niezwykle ciche spełnianie poleceń dotyczących służby domowej. - dyskretnie odchrząknęła i miała nadzieję, że nie straci głosu zanim nie opowie o wszystkich możliwych rodzajach przygotowania.
Samantha Carter
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
W ferworze świąt niełatwo było znaleźć czas na wyjście po skrzata domowego. Powinna zrobić to już dawno temu lecz zawsze wyskakiwało coś ważniejszego. Dzisiejszego popołudnia, kiedy już słońce dawno było poza horyzontem, wyciągnęła Theo na dłuższy spacer. Nie podobała jej się jego mina, a wyjście na zakupy było dobrym pretekstem do podpytania o to i owo. Wsunęła rękę pod ramię kuzyna i powoli szła u jego boku, a śnieg skrzypiał głośno pod ich butami. - Alex nic nie wie o moich planach, jak zawsze z resztą. Jest pedantyczny, a ja znowuż nie, zatem chcę poświęcić oszczędności na rzecz dobrego skrzata domowego. Nie cierpię sprzątać, to nie minęło mi przez lata. - jak zawsze nie brakowało jej tematów do rozmowy. Czasami czuła, że mogłaby z Theo przebywać godzinami a i tak nie zapadłaby żadna cisza. Lubiła zaskakiwać obu panów choć niespodzianka dla Theo musiała się jeszcze skrystalizować w umyśle. Chciała spędzić z nim więcej czasu bo jednak naprawienie życia towarzyskiego nie wychodziło jej tak dobrze jak chciała. Dobrze się składało z wyjściem na ślub koleżanki Alexa. Popracują nad relacjami z innymi. - Myślałam też o domrożeniu basenu i zrobieniu z niego lodowiska. Co o tym sądzisz? Myślisz, że zwykłe zaklęcia wystarczą?- prosiła o rady w wielu kwestiach, wychodząc z założenia, że mężczyźni lepiej się na tym znają. Powoli zbliżali się do sklepiku. Nigdy w takowym nie była, nie umiała wybierać dobrych skrzatów bowiem nie była pewna czym powinna się sugerować. Z tego też względu zabrała ze sobą wsparcie w postaci Theo.
Jak co roku, wraz z nadejściem grudniowego miesiąca, dało się zauważyć pośród przechodniów nie tyle magię świąt, co raczej atmosferę nerwowości i pośpiechu, czego Theo nigdy nie potrafił do końca zrozumieć. Jasne, pogodzenie zawodowych obowiązków z przygotowaniami, zakupami czy pakowaniem prezentów nie należało do najłatwiejszych zadań, ale nie potrzeba było również specjalistycznego kursu logistyki, żeby wszystko odpowiednio rozplanować w czasie. Przynajmniej on nie miał z tym problemu, a z tego względu przyszło mu narzekać pod nosem na innych, wielce zabieganych, którzy nie byli w stanie poświęcić mu chociaż chwili uwagi. A właściwie nie na innych, a tego jednego jegomościa, rozłąka z którym bolała go najmocniej. Niby to tylko zaproszenie na jarmark, niby to nie pierwszy raz, kiedy George pochłonięty był pracą do tego stopnia, że zapominał o bożym świecie, ale… ostatnimi czasy miał wrażenie, jakby oddalali się od siebie, a to wzbudzało w nim wewnętrzny niepokój. Niewykluczone, że dramatyzował. A tak przynajmniej wolał sobie wmawiać, bo o wiele łatwiej było uzasadnić sporadyczny kontakt grudniowym szaleństwem, niżeli przyznać przed sobą samym, że coś rzeczywiście jest nie tak. Na szczęście byli też inni, a towarzystwo Sam niosło jednak za sobą pewne ukojenie – objął więc rudowłosą swoim ramieniem, a na twarz przywdział subtelny uśmiech, udając że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Obiecał sobie, że wykorzysta ten dzień w pełni, że będzie się dobrze bawił i tylko te nieusłuchane, błękitne ślepia zdradzały towarzyszące mu uczucie troski i zmartwienia, które tak usilnie pragnął zamaskować. – Miałem okazję zauważyć... – Wtrącił swoje trzy knuty, przypominając sobie, jakiż to bajzel jego kuzynka potrafiła uskutecznić przy okazji przyrządzania pamiętnej, ostrej jak pierun lazanii. Nie to, żeby miał jej cokolwiek za złe, nawet prychnął z rozbawieniem bo przecież cała ta akcja miała swój urok. – Na pewno przyda ci się pomoc w kuchni. Podział obowiązków jak znalazł: pani domu piecze ciasteczka, a skrzat sprząta wszystkie okruchy. – Dodał również wesołym tonem na znak tego, że popiera jej pomysł. Sam nigdy o skrzacie domowym nie marzył. Przywykł do samotnego mieszkania i prawdopodobnie na dłuższą metę denerwowałaby go obecność tej magicznej istoty, ale wierzył, że pannie Carter taki pomocnik odejmie pracy, a i dotrzyma towarzystwa, kiedy Voralberg będzie zmuszony pozostać dłużej w murach hogwarckiego zamku. Pociągnął dziewczynę za sobą w bok, żeby wyminąć śnieżną zaspę, a zaraz po tym zatrzymał się na moment, spoglądając na nią jak wryty. – Prywatne lodowisko? Nie za dobrze ci się wiedzie? – Pozwolił sobie zażartować, ale tak naprawdę sam by skorzystał z podobnej możliwości. Gdyby tylko miał basen. Czy w ogóle swój dom, a nie wynajęte ciasne cztery kąty w kamienicy. – Wystarczą, ale pewnie potrzeba będzie dwóch, może trzech osób, żeby rzucić je synchronicznie. Wtedy czar zyska na sile. Mogę pomóc, jeśli się zdecydujesz. – Pokrótce postarał się rozwiać jej wątpliwości, a że na horyzoncie dostrzegł już sklepowy szyld, zwolnił nieco tempo, by dać im jeszcze odrobinę czasu na rozmowę. Zbyt dawno się nie wiedzieli, więc chciał nadrobić zaległości, nim na dobre zajmą się skrzacim castingiem. – Jak ci się w ogóle układa mieszkanie z Alexem? Nie jest ci smutno, że tak wiele czasu spędza poza domem? – Zapytał więc z ciekawości, mając nadzieję, że motylki w brzuchu Sam nie odfrunęły w siną dal… chociaż jak widział ten jej szczery uśmiech i entuzjazm, gotów był i bez jej odpowiedzi stwierdzić, że u boku Voralberga naprawdę promienieje szczęściem.