Największe pomieszczenie w małym mieszkaniu Fairwyna. Salon jest połączony z kuchnią, którą stanowi kilka szafek i niezbędne do życia wyposażenie. Bardzo łatwo tam o tłok, bo dwie osoby to maks jaki może się w niej zmieścić. Większość pokoju zajmuje szara kanapa, na której czasem bardzo trudno znaleźć miejsce do siedzenia. Max nie jest fanem sprzątania, w szczególności, że niezbyt często miewa gości. Zazwyczaj jego porządki ograniczają się do schowania wszystkiego pod poduszki. Bokserki w tamtym miejscu nie są niczym wyjątkowym i dziwnym dla Anglika. To nie tak, że jest kompletnym bałaganiarzem. Pudełka po jedzeniu i naczynia nie walają się po wszystkich kątach. Pilnuje się, by pozmywać. Nieco większy problem ma z chowaniem talerzy do szafek. Przy zlewie zawsze stoi spora, porcelanowa wieża, a każdy nieprzemyślany ruch może doprowadzić do jej zawalenia. Cały pokój jest utrzymany w jasnych barwach, przez co wszystkie plamy i zabrudzenia bardzo łatwo zobaczyć. Kiedy ma różdżkę pod ręką to stara się z niej korzystać, ale salon Anglika, tak czysty jak na zdjęciu, był tylko w dni zakupu kawalerki.
Drugi pokój
Drugi pokój to zwykła sypialnia Maxa. W przeciwieństwie do salonu, tutaj panuje porządek, ale tylko dlatego, że spędza tutaj jedynie noce. Wiecznie uchylone okno sprawia, że w środku jest przyjemne, świeże powietrze. Na samym jego końcu, stoi spore łoże małżeńskie Fairwyna, z którego jest niezwykle dumny. Jest dużo bardziej przyjemne od tego w Hogwarcie, nawet kiedy ściskają się w nim trzy osoby. Jedna ze ścian, jest całą zakryta przez szafę. Ponad jej połowa jest pusta, a całej by nie zapełnił, nawet gdyby pozbierał wszystkie ubrania z mieszkania. Podobnie do salonu, sypialnia jest utrzymana w jasnych kolorach. Mieszkanie było takie od nowości, a że Fairwynowi to nie przeszkadzało, to tak zostało. Ma to swój urok – taki kontrast do charakteru Maxa.
Łazienka
Ze wszystkich pomieszczeń, łazienka chyba najbardziej przypada do gustu Fairwnyna. Dosyć przestronna, jak na małe wymiaru mieszkania, mieści w sobie prysznic i wannę. W zależności od humoru, może sobie swobodnie wybierać na co ma ochotę. Naprzeciw od wejścia, stoi jakiś kwiatek, którego nazwy Max nawet nie zna, ale o dziwo jeszcze żyje. Podlewa go raz na jakiś czas.
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Nie spodziewała się tego, że Max kupi mieszkanie teraz. Co prawda coś tam wspominał o tym, że to zrobi, jednak Drama wyrzuciła słowa chłopaka z pamięci, równie szybko co przyjęła, zajmując głowę totalnymi głupotami. Bardzo rozbawiła dziewczynę jego wiadomość na wizzbooku, na tak urocze i durnowate zaproszenie nie mogła zareagować inaczej niż zgodą, nawet jeśli dzień wcześniej planowała spędzić ten wieczór przy perkusji. Wcześniej nigdy nie odpuszczała prób — chora, zdrowa, bez ręki czy nogi, robiła cokolwiek by chociaż trochę rozwinąć swą pasję, teraz odsuniętą na bok. Planowała znów zająć się tym w stu procentach, czasem zapominając o jednym ze swoich pierwszych postanowień — nigdy nie stawiać ludzi przed pasją, jednak dotrzymanie sobie samej słowa okazało się dużo trudniejsze, kiedy poznała Maxa. Idąc do nowego mieszkanka Fairwyna zastanawiała się nad wieloma rzeczami. Trochę spowalniała ją butelka Różowego Druzgotka i ukochana muchołówka, której nie miała gdzie w szkole trzymać i postanowiła sprezentować Anglikowi. Koleżankom niezbyt podobała się idea rośliny zjadającej muchy dla Dreamy będącej czymś wyjątkowo fascynującym. Nie trzeba się było nią zbytnio zajmować, wystarczyło podlanie raz na tydzień może rzadziej, a roślinka rosła, karmiąc się sama. Tego wieczora ubrała się trochę lepiej niż zawsze, bo w błękitną, dziewczęcą sukienkę. Jego wizbookowy post potraktowała jak zaproszenie na miniaturową parapetówkę w dość biedackim gronie osób (bo aż dwóch). Zresztą zależało jej na tym, by wyglądać ładniej. Raczej nie miała zbyt wielu okazji do strojenia, no i w prawie wszystkich przypadkach okazywała się na to zbyt leniwa, a tutaj, taka niespodzianka, specjalnie na tę okazję przedłużyła włosy, by sięgały trochę za piersi i nawet włożyła pomiędzy nie słodką opaskę z kocimi uszkami. W sukience Dramie szło się dziwnie, było za zimno, nawet jeśli życie ratowało zaklęcie, delikatnie ogrzewające ciało Ślizgonki. Prawie wywróciła się na schodach zaoferowana tym jak może wyglądać mieszkanie Maxa. Spodziewała się wszystkiego, najbardziej szalonych rzeczy i dziwnych pamiątek z wielu wyjazdów — może i nie wyglądał na wyjątkowo sentymentalnego, jednak nienormalnie było myśleć o wycieczkach i braku pamiątek. To nie zgrywało się w główce Dreamy całkowicie. Uśmiechnęła się pięknie, kiedy zobaczyła pożądany numerek na drzwiach. Zapukała w nie mocno, nie szukając dzwonka czy jakiegoś innego urządzeniem mającego powiadomić Maxa o tym, że stoi przed drzwiami. Czuła, że sukienka podciągnęła się do góry, pokazując zdecydowanie za dużo skóry ud, znajdowała się paręnaście centymetrów ponad kolanem i trochę irytowała Vin-Eurico. Nie spodziewała się tego, że w mieszkaniu zastanie kogoś oprócz Maxa — spotykali się we dwoje, całkowicie poświęcając się sobie. Ani ona, ani on nie byli wielbicielami ostrych klubowych imprez, Dreama lubiła koncerty, ale te rockowe czy punkowe, gdzie mogła się wyżyć, a nie potupajki, gdzie co chwilę ocierał się o nią jakiś obrzydliwy, pijany typ. Chłopak nigdy nie naciskał na nią, by gdzieś poszli, wiec z góry uznała, że on również tego nie lubi. - Więcej schodów się nie dało - rzuciła szybko i złożyła na ustach Fairwyna soczystego całusa, zaraz wpakowując się do mieszkania chłopaka, nie czekając na jakieś poważniejsze zaproszenie czy coś. Rozejrzała się po małej salono-kuchni i zagwizdała z podziwem. Tego by się po nim nie spodziewała, pomieszczenie, nawet jeśli było widać, że zamieszkiwał w nim facet, sam, wydawało się Ślizgonce sterylnie czyste i zdecydowanie za białe. Brakowało tak ukochanej przez dziewczynę czerni i mroku, a biele i szarości waliły po oczach. No cóż, to nie było jej mieszkanie i nawet jeśli planowała spędzać w nim więcej czasu niż powinna, to nie mogła narzekać, bo to była przede wszystkim własność Fairwyna, a ona nie chciała się w nią mieszać. Zapomniała na chwilę, że pod pachą dzierży kwiatka, dopiero po chwili uświadomiła sobie o prezentach. Błyskawicznie odwróciła się w stronę swego chłopaka i uśmiechając się słodko, wcisnęła mu w dłonie roślinkę. - Trzymaj, na nowej drodze życia i w tej bieli przyda Ci się jakiś kolorowy punkt - wzruszyła ramionami i znów pocałowała go w usta, na stoliku kładąc rzeczone tanie wino. - A to na rozgrzanie - zaczesała swoje długie włosy, które tego samego wieczoru przedłużyła dzięki zaklęciom do dawnej długości i padła na kanapie stojącej pod ścianą w salonie, rozsiadając się na niej wygodnie. - Czy ta słynna męska jaskinia nie powinan być bardziej zagracona? - zagaiła rozbawiona i uniosła jedną brew do góry. Wyobraziła sobie nawet na chwilę Anglika jako jaskiniowca, wychodzącego z maczugą na łowy i zdobywającego kobiety przez szybkie uderzenie w czaszkę. Brutalność nie kojarzyła się Dreamie ani trochę z młodym Fairwynem, dla niej był najukochańszym i najsłodszym facetem, jaki chodził na świecie, a już szczególnie z tymi wszystkimi tatuażami czy nie zawsze przyjemnym wyrazem twarzy.
Wyjątkowo posprzątał w pokoju na przyjście Dreamy. Mało tego, nie ograniczył się do rzucenia wszystkiego na kupę, a schował do kosza w łazience. Jak na Gryfona to naprawdę dobrze się przygotował. Nieco gorzej było z jedzeniem, bo niczego nie przygotował na przyjście dziewczyny. Nie chciał znęcać się nad nią swoją ostrą kuchnią. Kupił za to jakieś wino i wyciągnął kieliszki, by dodać więcej romantyzmu dzisiejszemu wieczorowi. Taki to niesamowity chłopak przytrafił się Meksykance. Wierzył, że Ślizgonka nie oprze się jego zaproszeniu, jak bardzo absurdalne by nie było. Nie obchodziło go to, że starszy brat dziewczyny mógłby to przeczytać. Fairwyn wiedział, że ani ćwierćolbrzym, ani nikt inny nie będzie próbował ratować Vin-Eurico z objęć Maxa i przeszkodzi im w najmniej oczekiwanym momencie. Pukanie do drzwi, sprawiło, że serce zabiło mu szybciej. Czekał na ten dźwięk. Wiedział, że to ona. Już na samą myśl, że przyszła, poprawiał się humor Anglika. Kąciki ust odruchowo unosiły się do góry i zaczynał się niecierpliwić. Chciał ją przytulić i poczuć tuż obok. -Noooo… - chciał się przywitać, ale ciemnowłosa zbyt mocno go zaskoczyła i jedyny dźwięki jaki był z siebie wydać, to przeciągłe „o”. – O kurwa… - dokończył wciąż w lekkim szoku. Z trudem było mu zebrać jakiekolwiek myśli. Właściwie to co on chciał zrobić? Zgubił każdy możliwy wątek i jedyne co udało mu się w tym wszystkim wyłapać to przyjemny buziak i chyba komentarz na temat schodów. Nie potrafił oprzeć swojej pokusy, by spojrzeć za Ślizgonką, kiedy przeszła tuż obok. To naprawdę była ona? Znaczy, nie żeby miał jakieś wątpliwości, to z pewnością była ona, tylko nigdy nie przypuszczał, że mógłby ją zobaczyć w pięknej sukience. Wzięła jego propozycję na poważnie czy o co chodziło? Jeśli tak, to wyjątkowo mocno pociągała Maxa. Nie, żeby tego normalnie nie robiła, ale teraz mało brakowało, by nie zaczął się ślinić na jej widok. -Przecież to tylko drugie piętro – mruknął dopiero po chwili, kiedy jego zniszczone, szare komórki ogarnęły całą sytuację i oswoił się z nią. No, a przynajmniej prawie. Wzrokiem błądził po ciele Ślizgonki. Długie śliczne nogi działy na Anglika i dopiero kiedy sukienka lekko zawirowała przy obrocie wrócił do jej twarzy, krzywiąc się przy tym delikatnie. Wiedział, że jego zachowanie do najlepszych nie należało, ale no za cholerę nie potrafił się powstrzymać. -Już się wprowadzasz i przynosisz swoje rzeczy? – spytał wyszczerzając lekko zęby do dziewczyny i odłożył roślinkę na stolik. Szukanie dla niej jakiegoś bardziej odpowiedniego miejsca wolał odłożyć na później. Teraz najważniejsza była Dreama. Zbliżył się do Ślizgonki i objął ją w pasie. Dłonią przesunął wzdłuż jej ciała i odruchowo zahaczył o zgrabne pośladki. Tym razem to on złożył na jej ustach pocałunek na przywitanie. -Ślicznie wyglądasz, kochanie – wyszeptał z delikatnym uśmiechem na twarzy. Nie mógł tego nie powiedzieć. Byłby wtedy debilem, niewartym tej ślicznej dziewczyny. -Nie mam tutaj jeszcze wszystkich swoich rzeczy. Na razie tylko to co najważniejsze – odparł, otwierając przy tym wino. Upił łyka z butelki i właściwie to nie wiedział czy powinien go nalać do szkła czy obejdzie się bez. Jak się piło druzgotka? Zresztą jebać… -Nie wiedziałem, że Twoja szafa może mieścić takie rzeczy – mruknął rozbawiony, podchodząc bliżej Ślizgonki. Dłonią lekko ogarnął włosy z jej twarzy i przy okazji zawadził o opaskę z uszkami. Były zabawne i nie wiedział jak powinien na nie zareagować. -Chujowy ze mnie gospodarz, chyba powinienem Cię oprowadzić, co kotku? – spytał, żartobliwym tonem.
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Policzki Dreamy delikatnie zarumieniły się pod wpływem zauważalnego zaskoczenia Maxa. Wyglądał na ogłupiałego, ale jawnie pokazywał również, że strój nastolatki bardzo przypadł mu do gustu. Poczuła się jeszcze dziwniej niż na dworze, gdzie również przyciągnęła swym strojem kilka nastoletnich, rozmarzonych spojrzeń. Na co dzień nie zwracała na siebie aż takiej uwagi, bo raczej o to nie dbała. Zawsze w zwykłych trampkach, jeansach i koszulce nie interesowała się tym by zakręcić w głowie któremuś z chłopców. Rzeczywistość ostatecznie zweryfikowała całą prawdę, udowadniając, że trzeba mieć dużo charyzmy i odwagi do bycia sobą, by zainteresować swą osobą kogoś naprawdę wspaniałego. - Takich mamy zawodników Quidditcha w Hogwartcie, ledwo dają radę wejść po schodach na drugie piętro - zaśmiała się cicho, widząc, z jakim głodem patrzy na znienawidzone przez nią samą, chude nogi. Prawdziwa ironia losu, cześć ciała, której naprawdę w sobie nie lubiła, wzbudzała w kimś pożądanie. Nie była zła, nawet jeśli całkowicie ponosiły go rządzę i nie powstrzymywał siebie samego przed chamskim gapieniem się, Vin-Eurico naprawdę to pochwalało. Bo nic niewarte były uśmiechy innych facetów, dla niej najważniejsza była reakcja młodego Fairwyna, to jak bardzo błyszczały ślepia chłopaka, gdy przyciągnął Dreame do siebie i tak bezpardonowo zaczepił dłonią o biodro brunetki. Pocałunek tylko potęgował uczucie adorowania i przyjemnie łaskoczących motyli w brzuchu. - Może kiedyś przyjdę na noc i zostanę na cały miesiąc - powiedziała całkowicie szczerze, bo naprawdę nie wątpiła w to, że taka opcja mogła się wydarzyć. Zamek i ludzie w nim mieszkający bywali męczący i o ile Ślizgonka nie miała z nimi większych problemów, to czasem nadchodziły te gorsze dni, w których czasie zdecydowanie bardziej wolała schować się gdzieś daleko od Hogwartu i całkowicie zapomnieć o rzeczywistości i czasach w nim panujących. Chciała azylem nazywać nowe mieszkanie bliskiego jej sercu chłopaka, z którym planowała przyszłość i chciała spędzić z nim wiele wspaniałych chwili — a to po części umożliwiała im ta kawalerka. Uderzenie gorąca towarzyszące komplementowi dotyczącego wyglądu nastolatki okazało się ciekawym doznaniem, słowa były szczere, a wypowiedziane z tak wielką miłością sprawiły, że twarz Vin-Eurico znów przybrała rumieńców. Czasem wydawało się Ślizgonce, że nie potrafi inaczej reagować, a już szczególnie na jego dotyk czy słowa — podnosił ciśnienie, każdy kolejny pocałunek pozostawiony na skórze powodował, że ciarki przechodziły dziewczynę po całym ciele. Był taki słodki, taki jej i nie potrafiła się mu oprzeć, nie potrafiła powiedzieć nie. Kusił niczym zakazany owoc, a ona nie chciała przestać, coraz intensywniej poznając smak grzechu. Obserwowała go z boku, z wielkim sprytem poruszał się po małym pomieszczeniu, by za chwilę otworzyć wino. Wyciągnęła dłoń w stronę Maxa i wzięła butelkę, z której Anglik przed chwilą wychylił pokaźny łyk, by zrobić dokładnie to samo. Ubrała się najlepiej, jak tylko mogła, ale nie liczyła, a nawet nie chciała by zachowywał się inaczej niż wtedy gdy byli sami. Kieliszki wydawały się wyjątkowo zbędne, a picie z gwinta tylko ograniczało ewentualną szansę zalania sukienki cieczą — a przynajmniej tak Meksykance się zdawało. - Ja też nie wiedziałam, że je mieści - przyznała całkowicie szczerze - gdzieś wygrzebałam z najgłębszych czeluści tego piekielnego kufra - założyła nogę na nogę i pochyliła w stronę ukochanego. - Tak szybko zapraszasz mnie do sypialni, Panie Fairwyn? - rzuciła bez zastanowienia, po chwili upijając trochę wina. Całkowicie wyluzowana i spokojna, z bliska wyraźnie czuła ogłupiający zapach Fairwyna i ciepły oddech na policzkach, błyszczącymi oczami spoglądała na długie i pięknie zawinięte rzęsy, których był posiadaczem. Nie wyobrażała sobie w tym miejscu nikogo innego, nie chciała nikogo innego i nawet nie myślała o tym, że on mógłby znów zniknąć z jej życia. Szybko stał się właściwie nierozerwalną częścią egzystencji brunetki, tak jak Leo czy Fire, których znała o wiele dłużej. - Chyba nie chciałbyś, żebym zaczęła drapać — spojrzała na Anglika spod półprzymkniętych powiek. Mimowolnie roztaczała wokół siebie ten niepowtarzalny blask, słowa samoistnie wypływały z ust, chociaż mogły świadczyć o tym, że Meksykanka specjalnie drażniła się ze starszym Gryfonem — robiła to naturalnie, bez specjalnego starania czy zwracania szczególnej uwagi na to, co mówi. Czasem tak było, przychodził ten specjalny dzień, kiedy zachowywała się jak prawdziwa uwodzicielka — być może włosy dodawały nastolatce pewności siebie, a może miłość, przeogromne uczucie, którym darzyła siedzącego przed nią czarodzieja.
Czasem zapominał o tym, że Dreama faktycznie grała w szkolnej drużynie. Zabawnie, bo przecież był jej największym fanem. To wszystko wina Ślizgonki. Swoim zachowaniem nie bardzo przypominała sportowca. Dużo częściej była jak Max. Nie stroniła od używek. Skrzywił się niezadowolony. Może jako jej chłopak powinien nieco zadbać o jej zdrowie i kondycje. Wykazać się jakąś troską, której swoją drogą już nie bał się okazywać dziewczynie. Była dla niego tak bardzo ważna, że nie potrafił już powiedzieć co by zrobił, gdyby coś jej się stało. Był gotowy do wszystkiego. -W takim razie nie wiem, jak dajesz sobie radę, machać tą pałką na miotle – odparł z uśmiechem na twarzy i zaczerwienił się delikatnie. Poczuł się trochę głupio, kiedy dotarło do niego, że Ślizgonka była świadoma tego jak bardzo się w nią wpatrywał. Była taka idealna – jak z obrazka. Chociaż skutecznie opierał się wszelkim pokusom, z których często żartowali na wizbooku, to czasem nie potrafił oderwać od niej wzroku. Wciąż był mężczyzną, a Ślizgonka była kobietą, którą kochał i pragnął. Nie ważne czy miała na sobie seksowną sukienkę czy burkę zakrywająca całe ciało – i tak go pociągała. Jako że Fairwyn był prostakiem, to nie potrafił całkowicie wyprzeć z głowy tych cielesnych doznań. -Jak dla mnie możesz przyjść już jutro i zostać do końca roku – miał poważna twarz i był jak najbardziej szczery. Opcja Dreamy oczywiście mu się podobała, ale ta jego była znacznie lepsza. Chciał ją mieć blisko siebie. Zasypiać z myślą, że nic złego jej nie grozi. Pocieszać ją, kiedy by tylko tego potrzebowała. Zamiast tłumić swoje problemy w szkolnym dormitorium, zawsze mogła przyjść do Maxa i podzielić się z nim, tym co ją gryzie. Wypłakać się. Był do jej dyspozycji o każdej porze dnia i nocy. Oboje by na tym tylko skorzystali. Wiele zmartwień po prostu odeszłoby gdzieś daleko w niepamięć. -Zawsze możemy zacząć od łazienki - przewrócił oczyma i spojrzał w śliczne oczy ukochanej. Uczucie, którym darzył dziewczynę wciąż rosło. Za każdym razem kiedy na nią patrzył, wydawała się jeszcze piękniejsza, jeszcze bardziej wyjątkowa. Traktował ją, jakby była jedyną kobietą spośród siedmiu miliardów ludzi na świecie. Nie istniało nic ważniejszego, od tego, by uczynić ją szczęśliwą. -Chociaż tam pewnie też, mógłby przedwcześnie pozbawić Cię ubrań, a tego chyba nie chcemy – zaśmiał się wesoło. Jak najbardziej dopisywał mu dobry humor, a towarzystwo Meksykanki tylko go jeszcze bardziej nakręcało. Nie bał się rzucać sprośnych żartów. W końcu tak często to przecież robili, a co najważniejsze nie tylko oni je czytali. Szczerze mówiąc to o ich zmyślonych doznaniach pewnie wiedzieli wszyscy ich znajomi i jeszcze połowa szkoły. Odebrał od dziewczyny butelkę z winem. Chyba narzucali sobie zbyt duże tempo, bo upił kilka kolejnych łyków, a butelka bardzo szybko pustoszała. Co z tego, że ostatnio sobie powtarzał, że kończy z alkoholem, jak teraz znowu do niego wracał. Chciał wesoło spędzić czas z Dreamą, a nie zanudzać. Jedna butelka przecież nie sprawi, że znowu skończy w dwutygodniowym melanżu. -A może właśnie bym chciał – a już z pewnością chciał, by była bliżej. Odstawił butelkę na blacie, by przypadkiem się nie wylała i pociągnął ćwiećolbrzymkę do siebie. Objął dziewczynę obiema rękoma i przytulił do siebie. Brakowało mu tej bliskość, zapachu jej włosów, jej chudego ciała w ramionach.
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Dreama nie wiedziała, czy po jej ostatnim wyjeździe dalej gra. Co prawda dostała od Lope list powiadamiający o treningu, jednak czy ten nie przesunął jej na ławkę rezerwowych? Wszystko było możliwe, na ostatnim meczu jej nie było, ale słyszała, że wszystko zakończyło się wygraną Ślizgonów i drobnymi stratami w ludziach, ale o tym i tak niezbyt wielu ludzi nie wspominało. Dziewczynie zdawało się, że głównie dlatego by nie siać paniki wśród nauczycieli — chociaż i tak dziwiło ją to, że nikt nie dociekał o to, co dokładnie było przyczyną tych wszystkich wydarzeń, wszyscy wydawali się dawno zapomnieć o wszelkich wydarzeniach mających miejsce w ciągu ostatnich miesięcy. - Machać pałką jeszcze umiem, gorzej z samym lataniem i nie spadaniem - przyznała szczerze. Pałować lubiła, sprawianie innym ludziom bólu bez konsekwencji i dreszczyk emocji towarzyszący meczom uszczęśliwiał Dramę, nawet jeśli na początku była raczej biernym oglądającym, który starał się wyciągać z ruchów kolegów z drużyny wszystkie niuanse, to po czasie odważyła się sama i chyba nawet jej szło. Bo jakby nie szło to Mandragon już dawno wywaliłby Vin-Eurico z drużyny, racja? - Coś czuję, że po kolejnym treningu będziesz musiał mnie wymasować, - rzuciła niby niechcący - Lope strasznie się napalił po ostatniej wygranej i naprawdę bardzo będzie chciał zdobyć Puchar Quidditcha, zresztą mi też zależy - Nastolatce udzieliła się atmosfera, która panowała wśród zawodników. Czynna niechęć pomiędzy domami była widoczna szczególnie w tej kwestii, bo emocje nie raz puszczały. Drama nienapalona na bójki, zdecydowanie bardziej wolała przepychanki słowne, rozwijały słownik przekleństw i dissów i przynajmniej nie było po nich siniaków, zadrapań i krwi. Prawdziwość biła od Maxa, kiedy mówił o tym, że może się do niego przeprowadzić. Lewy kącik ust Dreamy uniósł się nieznacznie, a jej samej zrobiło się naprawdę miło. Znów zaskoczenie — nie spodziewałaby się po nim tak śmiałych kroków, kochał i chyba liczył na to, że ona jest gotowa na to, by mieszkać z nim w jednym miejscu, bardzo blisko i bardzo prywatnie. Hogwart to nie było to samo, w szkole nie było swobody ani przytulności, wielkość zamku bywała przytłaczająca nawet dla Vin-Eurico, niebojącej się zbyt wielu rzeczy. - Mogę zostać nawet teraz, ale nie wiem, czy wytrzymałbyś z takim babskiem pod jednym dachem - wzruszyła ramionami i oparła głowę o ramię Anglika. Raczej nie wprowadzałaby się do niego na dłuższy czas, nie chciała przytłaczać Maxa swą obecnością i nie wiedziała, czy ich relacja jest na tyle rozwinięta, ale nie wykluczała opcji pozostania u niego na dłuższy czas, zaczynając nawet od tamtego wieczora. Przeniesienie ubrań nie było problemem, zresztą, nie chciała zostawać na baardzo długo, na początek tydzień wystarczał, by przyzwyczaić siebie i jego do wspólnych zwyczajów. Dreama miewała różne naleciałości, całkowicie nieznane mu, ale i jej, bo takie, których czasem nie zauważała. Jedna z brwi nieznacznie uniosła się do góry. Każda z kolejnych Maxowych propozycji wydawała się wyjątkowo kusząca. Brunetka powoli dochodziła do wniosku, że chyba zgodziłaby się na wszystko, jednak czy nie żałowałaby potem swych czynów? Czasem porywczość i głupota doprowadzała ją do niezbyt dobrych rzeczy, czasem dzięki temu całemu luzowi dosięgała gwiazd, jednak jak miało być tym razem? - Czyli proponujesz wspólny prysznic - zaśmiała się dźwięcznie - Jak się do mnie ładnie uśmiechniesz to może pozwolę Ci umyć sobie plecki - właściwie rozmarzona dodała, a kciukiem przejechała po delikatnym zaroście zdobiącym twarz Fairwyna. Z minuty na minutę odczuwała skutki tak szybkiego wypróżnienia rzeczonego wina. Wszelkie obawy zniknęły, pozostawiając w głowie te bardziej nielogiczne i brzydkie myśli. Większość z nich była związana z Maxem, z tym, jak przystojny wydawał się Dreamie i jak bardzo ją pociągał. Cudowny charakter tylko wszystko potęgował tworząc z niego wręcz idealny materiał na kogoś z kim mogła spędzić resztę życia — raczej niezbyt bardzo przykładała uwagę do wyglądu, fizyczność była sprawą drugorzędną, co nie oznaczało, że nie chciała by ten jedyny był tym, który podobał jej się w każdym calu — a tak było właśnie z gryfonem, z którym siedziała na jednej kanapie. - Chyba musisz mnie do tego trochę bardziej zachęcić - delikatnie zmarszczyła nosek, przez co wyglądała jeszcze bardziej uroczo niż zwykle. - Daje Ci wolną rękę - szepnęła do ucha chłopaka, a na jego szyi zostawiła delikatny pocałunek, jednocześnie puentując wszystkie słowa, które wypowiedziała tego wieczora. Chciała by całkowicie przejął inicjatywne, by zaskoczył, rozpalił ciało i duszę do czerwoności — była na tyle pijana, że nie wstydziła i nie bała się niczego — chciała w stu procentach polegać na nim, dając się ponieść atmosferze panującej tamtego dnia w kawalerce.
Zawsze wydawało mu się, że to właśnie machanie pałką jest dużo bardziej męczące od latania. Swoją drogą Ślizgonka chyba potrafiła latać i to chyba nienajgorzej, wiec nie do końca rozumiał o co jej chodzi. Mógł być w błędzie. W końcu nie widział jej chyba jeszcze ani razu w akcji. Zabawne, bo wiedział, że grała w drużynie i pomimo różnicy w domach, uważał się za największego fana. Jak dla jej brata potrafił się rozebrać, tak dla niej był gotowy na o wiele więcej. Płynąca w Fairwynie krew, z pewnością była gryfońska, ale poza tym ani trochę się nie spoufalał z domem Godryka. Nie potrafił. Cenił sobie wolność i swobodę, którą właśnie odnajdywał w Gryfindorze. Zwiedzanie świata, odkrywanie nowych rzeczy – to wszystko fascynowało Maxa. Domeną jego barw było spełnianie takich marzeń. -Rozumiem, że masz na myśli obolałe pośladki od miotły? – odparł przewracając lekko oczyma, jak gdyby nigdy nic. Taki masaż mógłby sam zaproponować Ślizgonce. Sprawianie przyjemności dziewczynie było czymś, na co zawsze mogła liczyć. No, prawie zawsze. Nawet Fairwyn miał jakieś swoje granice. Gdyby przypadkiem zaczęła mu wymachiwać stopami przed nosem, faktycznie mógłby spojrzeć na nią, jak na debilkę. Nie miał jednak nic przeciwko pieszczotom jej pleców. Z chęcią odnalazłby jej nowe, wrażliwe miejsca i może wykorzystał w przyszłości. -Powodzenia, a jak ładnie poprosisz, to nawet będę trzymał kciuki – dodał rozbawiony. Zdradzanie Gryfindoru przychodziło mu z taką łatwością. Nie tylko Gryfindoru. Istniały rzeczy ważniejsze od głupiej magicznej szkoły. Dla Dreamy był gotów do wielu głupstw. By zapewnić jej bezpieczeństwo, potrafiłby poświęcić nawet cały magiczny świat. To jakiś chory absurd, ale wychowany w prawie czysto krwistej rodzinnie różdżkarzy, nie czuł żadnego przywiązania do magii. -A co, jeśli kiedyś będę musiał? – spytał z powagą wymalowaną na twarzy. Były to chyba zbyt wczesne wyznania Anglika. Teraz brzmiały trochę bardziej jak głupi żart, ale faktycznie gdzieś tam z tyłu głowy rozważał takie rozwiązania. Chciał być blisko z ćwierćolbrzymką. W przyszłości naprawdę mógłby z nią zamieszkać. Mieć ją blisko obok i nie martwić się czy nie marznie w nocy. -Nie myślałaś chyba, że wpuszczę Cię brudną do łóżka – wyszczerzył lekko zęby. Niby się uśmiechał, ale chyba nie po to, by dostać możliwość wymydlenia jej pleców. Po prostu przychodziło to tak samo, w towarzystwie Meksykanki odruchowo na twarz Fairwyna –To co takiego dostanę za buzi? – uniósł brwi do góry, robiąc zaintrygowaną minę. Dłoń, którą czuł na drapiącej twarzy, była taka delikatna i przyjemna. Budziła w nim tak wiele emocji, a co najważniejsze – uspokajała. Nieco szalony, uzależniony od adrenaliny gryfon, stawał się przy niej jak mały szczeniak. Niby rozbrykany, ale jednak niegroźny – kochany. Zadrżał. Cichy szepty i niezwykły pocałunek był taki przyjemny. Chyba nie znosił tego w sobie, że był taki słaby, że Dreama działa na niego z taką łatwością. Obrócił się w jej stronę i zatopił w jej ustach. Cudowny smak jej delikatnych warg otumaniał zmysły Fairwyna. Żadne narkotyki nie potrafiły się równać z tym, co odczuwał kiedy ją całował. Świat przyśpieszał i zwalniał, kiedy łapał oddech. Zatracał się w innym, nieznanym świecie. Nie potrafił określić, co się z nim dzieje. Złapał ją za kolanko i zarzucił jej nogę na siebie. Pochylił się nad ciemnowłosą, układając ja na kanapie. Drażnił i kosztował jej warg. Ustami muskał delikatnie jej skórę. Czuł się wspaniale, ale to wystarczało Gryfonowi. Nawet jeśli dłoń zsunęła mu się nieco niżej i zniknęła gdzieś pod sukienką, przywarta do zgrabnych bioder Meksykanki, to nie chciał przesadzać. Bał się. Głupie myśli o tym, że mogliby się sobą znudzić, paraliżowały Anglika. Zbyt mocno mu zależało, by pozwolić sobie na tak szybką utratę Ślizgonki. Uśmiechnął się głupio i położył tuż obok niej. Odgarnął włosy z jej twarzy i ściągnął, uroczą lecz niepotrzebną zabawkę z jej głowy. -Kocham Cię – wyszeptał, zakładając sobie kocie uszka. Pewnie wyglądał w nich komicznie, ale miał nadzieję, że to wystarczy do zachęcenia Dreamy.
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Dreama czasem wspominały sławny wyścig rydwanów. Max zrzucił z siebie niewygodne przebranie meduzy, całkowicie nie przejmując niuansami i tym, że komukolwiek może nie podobać się to, że skończył tam prawie nagi. Ślizgonce to nie przeszkadzało, byli przyjaciółmi, na trybunach było gorąco, no i gorsze rzeczy widziała na plaży — stare grube baby w strojach kąpielowych czy obrzydliwych mężczyzn, śliniących się na widok każdej, pojedynczej dziewczyny przechodzącej obok nich. Zresztą wydawał się zaangażowany w wygraną jej brata, kibicował może bardziej niż ona, a to, że miał w dupie opinię innych ludzi było czymś zupełnie innym. - Mam na myśli obolałe całe ciało — roześmiała się cicho - Quidditch potrafi być męczący, szczególnie jeśli twoim kapitanem jest pieprzniętym na jego punkcie Slizgonem — Lubiła Lope, ceniła szczerość chłopaka i to, że tak bardzo poświęcał się swej pasji i chyba nie znała drugiego takiego człowiek tak bardzo zajaranego swą pasją. Ona kochała perkusję, jednak nie myślała o niej właściwie bez przerwy, a tak było z Hiszpanem — pracował przy miotłach, grał w Quidditch i prawie zawsze o nim mówił. Prawie jak szalony naukowca zajarany swoim nowym dziełem. - Trzymaj kciuki, zobaczymy ile szczęścia mi przyniesiesz — przekręciła głowę w bok. Opcja masażu była wyjątkowo zachęcająca, przez chwilę Dreama myślała nawet o tym, by specjalnie potłuc się w czasie treningu, trochę mocniej niż zazwyczaj. Max na pewno by się przejął, zaoferował ramię do podparcia i miękkie łóżko do spania, a w czasie wspólnego wylegiwania zaserwował masaż spiętych mięśni. Kondycja Vin-Eurico nie była zbyt dobra, szczególnie po wakacjach przepełnionych alkoholem i wolnością czy ostatnim miesiącu, w ciągu którego próbowała wyjść z załamania nerwowego — nie robiła wtedy nic, by chociaż w małym stopniu poprawić swą sprawność fizyczną, nie zależało jej na życiu, a co dopiero na tym, czy latanie na miotle znów będzie sprawiało jej trudność. - Zakneblujesz, przypniesz kajdankami do kaloryfera, będziesz karmić resztami i nie będę miała wyjścia, będę musiała być grzeczna. - dodała. Max mówił szczerze i na poważnie, ale ona sama nie potrafiła powstrzymać się przed wtrąceniem jakiegoś przygłupiego żartu, nie panowała nad słowami, nawet jeśli nie czuła się pijana. Największą wado-zaletą trunku, którym się delektowali. było mimowolne pieprzenie głupot, alkohol rozwiązywał język, a dodatkowe magiczne substancje w nim zawarte tylko potęgowały cały ten efekt. Jemu udzielił się dużo mniej, Anglik nie wyglądał na takiego, któremu procenty chociaż trochę uderzyły do głowy, jednak całkowicie inaczej było z Dreamą, która plotła co tylko ślina na język przyniosła. - Jesteś starszym i powinieneś się mną opiekować. Dbać o to bym dobrze się prowadziła i chodziła spać o rozsądnej porze. - rzuciła rozbawiona, a widząc szeroki uśmiech Maxa dodała — Ty chyba naprawdę chcesz umyć te plecki — delikatnie przygryzła pełne wargi i rozmarzona spojrzała mu prosto w oczy. - Muszę jeszcze zastanowić się nad swoim cennikiem, ale całus to poważna sprawa, widzisz, muszę wymyślić coś równie wartościowego — wzruszyła ramionami. Była gotowa na naprawdę wiele, gdyby mogła zdobyłaby dla bliskiego jej sercu chłopaka, kamień z księżyca, bo gwiazdka wydawała się za bardzo typowa. Drżenie jego ciała udowodniło Dreamie tylko, że jej wcześniejsze słowa w stu procentach podziałały i trafiły w każdy najbardziej czuły punkt. Igrała, grała na delikatnych nerwach, które w jednej chwili wydawały się pękać. Uczucie, jakie niósł dotyk ust na jej skórze czy ustach onieśmielał, zdecydowanie przejął inicjatywę, a kiedy złapał ją za nogę i stanowczo zarzucił na siebie, prawie pisnęła z uciechy. Przypływ euforii był nie do powstrzymania, to jak wiele frajdy i przyjemności sprawiał jej takim zachowaniem, było wręcz niedopisania. Nie chciała by był delikatny, nawet jeśli w jego ruchach było wiele czułości, wyczuła delikatną nutkę brutalności, była jego i tylko jego i nie chciała być nikogo innego. Fairwyn zawędrował dłonią w miejsce, w które nie pozwoliłaby się dostać nikomu innemu, całkowicie nie przeszkadzało brunetce ciepło towarzyszące temu wydarzeniu, chociaż skutecznie rozpraszało zmysły. Nie obraziłaby się, gdyby zachował się jeszcze odważniej, a w swoich ruchach posunął się dalej, doceniając, że czeka na jej przyzwolenie. Prawię jęknęła niezadowolona, kiedy zabrał dłoń z jej biodra i trochę odsunął. Zmarszczyła nosek, położyła się do niego bokiem i zarzuciła na chłopaka szczupłą nogę, uśmiechając zadowolona. Dłonią sięgnęła po jego dłoń i ułożyła ją w tym samym miejscu, z którego gryfon ją zabrał. - Ja Ciebie też kocham, a teraz miziaj mnie, jak już Ci pozwalam — pocałowała go w usta i zanim się obejrzała, nie miała opaski na głowie. Wyglądał uroczo i całkowicie ją rozczulił, nie potrafiła powstrzymać śmiechu, złapawszy bruneta za policzki. - Brakuje Ci tylko wąsików i kociego ogonka — powiedziała w przerwie od dość dokuczliwego ataku śmiechu. Potrafił rozbawić tak jak nikt wcześniej, przy nikim nie czuła się, tak wyjątkowa i niezwykła. Niezwykła ze względu, że miała tak niezwykłego faceta, który kochał ją do szaleństwa i z którym była naprawdę szczęśliwa.
Westchnął cicho jakby zrezygnowany, ale w rzeczywistości, ani trochę mu nie przeszkadzało takie rozwiązanie. Nie ważne czy żądała czy prosiła - tak czy siak nie potrafił jej odmówić. Co z tego, że nie był najlepszym masażystą, a po jego usługach będzie czuła się jeszcze gorzej. Chciał spróbować, już nawet nie po to, by ulżyć w jej cierpieniu, a po prostu by poznawać nowe rejony jej ciała. Fascynowała go tak bardzo. Kiedy była blisko – tuż obok – zapamiętywał każdą jej reakcję, każdy jej ruch, na każdy jego dotyk. -No zobaczymy, a kiedy masz ten trening? - spytał, chcąc się upewnić tak na wszelki wypadek. Mimo wszystko, nie chciał jej zrobić krzywdy, a że doświadczenie Gryfona ograniczało się do bycia masowanym, wolał się jakoś podszkolić w tej dziedzinie. Oczywiście bez przesady i w granicach rozsądku. Raczej nie zapisze się na jakieś kursy, ale może zerknie do jednej albo dwóch książek. -Mało Ci przyniosłem do tej pory? – uniósł brwi delikatnie do góry. No? Był ciekaw. Chciał usłyszeć co na ten temat ma do powiedzenia Ślizgonka. Bo w jego odczuciu, to równie dobrze mogłaby już nazwać go swoim talizmanem na szczęście. Zresztą pewnie równie mocno działało to w drugą stronę. Jak wielu porażek by nie poniósł, to wystarczyło tylko jej towarzystwo, jeden uśmiech i od razu miał siłę do przenoszenia gór. Z odpowiednio silnym zaklęciem, może faktycznie byłby w stanie to zrobić… -Masz mnie za aż tak sadystycznego człowieka? To dobrze, przynajmniej wiesz na co się piszesz – wyszczerzył delikatnie zęby i zrobił jakąś głupią minę napalonego czterdziestolatka – w każdym razie wyglądał przerażająco. Tylko wyglądał, bo pomimo tego, że przed chwilą mówił bardzo poważnie, to teraz zwyczajnie żartował. Raczej nie planował robić ze Ślizgonką taki dziwactw, a przynajmniej nie na tak długo, by musieć ją karmić. -To chyba by musiał wyjść z tego mieszkania. Bo wiesz, albo chcesz się dobrze prowadzić, albo zadawać ze mną. Niestety ale jedno wyklucza drugie –pokiwał głową przytakująco jakby chciał dodać nieco więcej powagi swoim słowom. Tak to już jednak było. Fairwyn do najrozsądniejszych osób nie należał. Ćwierćolbrzymka powinna już jak najbardziej zdawać sobie z tego sprawę. W końcu poznała go w absurdalnych okolicznościach. O ile nie mogła mieć pewności, że będzie uważnie pilnował godzin jej snu, tak nie było żadnych wątpliwości, że będzie się nią opiekował. To nawet trochę mało powiedziane. Ciemnowłosa Meksykanka była dla niego tak bardzo ważna… Nie potrafił powiedzieć, jak wiele był gotów dla niej zrobić, bo nie znał jeszcze granicy jaką wyznaczał jego rozsądek. Być może nie istniała. Chciał być jej oparcie i troszczyć się o nią, kiedy tylko będzie taka potrzeba. -Może – mruknął przyciszony i rozmarzony. Niby nic na siłę, ale z chęcią wpakowałby się do niej pod prysznic i pomógł zająć się wszystkimi, trudno dostępnymi częściami ciała. Zawsze to trochę zabawniej, a przy okazji jaka oszczędność wody. Biedne dzieci w Afryce – może jakieś znajome Dreamie – byłby z nich dumne.
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Delikatnie zmrużyła oczy, udając zezłoszczenie. Westchnienie sugerowało wiele, między innymi to, że ewentualne spotkanie z dodatkową opcją masażu niezbyt interesowało Fairwyna. Dreama bardzo dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że chłopak ewidentnie igra, znała go dłuższy czas i już raczej nie dopuszczała do myśli tego, że zrezygnowałby z takiej przyjemności. W naturze Ślizgonki leżało to, że lubiła się odwdzięczać za wiele rzeczy i w takim przypadku nie miała zamiaru być obojętna. - Za kilka dni - rzekła szybko i delikatnie zmarszczyła brwi - Jeśli zauważysz jakieś zmiany w poruszaniu, wiesz, nagłe i dokuczliwe kulanie, połamane kończyny, nos albo większe siniaki, podbite oczy, to wszystko możliwe, że jestem po treningu, na który udałam się z własnej woli - wzruszyła ramionami i zaczesała włosy do tyłu. - Chyba na serio mam jakieś sadomasochistyczne zaburzenia - Nikt normalny nie pchałby się w rozgrywki, ona sama była nastawiona do nich raczej sceptycznie.. Oczywiście do dnia pierwszego meczu Quidditcha, kiedy to mogła poznać smak wygranej, chociaż przegrana również była w jakimś stopniu satysfakcjonująca. - Ale miarę szczęścia, które mi przyniosłeś mam podać w wiadrach czy może cenmetrach sześciennych. - Vin-Eurico trochę głupio było się przyznać, ale pomoc Maxa była dość niezmierzona. Ona sama nie potrafiła stwierdzić, czy gdyby nie wrócił, czy tak szybko pozbierała się do kupy. Wszystkie te okropne sytuacje tylko pogorszył fakt ich dwutygodniowej rozłąki. Dziewczyna wmawiała sobie, że nikt nie jest jej potrzebny i da sobie radę, dalej pogrążając w dość autodestrukcyjnych zachowaniach, jak się potem okazało, wystarczył jeden Gryfon by wszystkie smutki i strachy zniknęły. Chory wyraz twarzy, który na chwilę pojawił się na twarzy Fairwyna sprawił, że Dreama znów się roześmiała. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że już dawno śmiała się tak szczerze i tak często, właściwie to każdą poprawę humoru zawdzięczała mu i zbawczej mocy, którą emanował. Nie chciała, żeby wychodził i równie mocno sama nie chciała go opuszczać, zdając sobie sprawę, że za murami kawalerki czeka na nią zimny świat, pełen zakłamania i brudu — szkoła przestała być magiczna, ludzie, którzy uczęszczali tam razem z nią wydawali się dużo mniej przyjaźnie nastawieni i tylko ona i on pozostawali tacy sami, niezmiennie od Grecji. Pomimo wszelkich przeciwności losu. - To ja już wolę prowadzić się źle i być z Tobą tutaj - Vin-Eurico stawała się obojętna, całkowicie bierna na to, co ktoś o niej pomyśli i, czy komuś podoba się to, że spotyka się z niezbyt ułożonym i jednym z najbardziej szalonych gryfonów. Dawał brunetce tak wielkie poczucie bezpieczeństwa i to cholerne ciepło, którego nie było jej dane poczuć już od dłuższego czasu, wszyscy byli zajęci swoimi sprawami, rodzicie, brat i przyjaciele, a ona nigdy nie należała do osób, które chcą być ciągle otaczane wsparciem. Nauczyła się samotność i zdawało jej się, że spędzi samotnie całe życie. Okazało się przewrotnym, a on namieszał w sposobie patrzenia na świat i przyszłość, dziewczyny.
Ostatnio zmieniony przez Dreama Vin-Eurico dnia Sro Gru 06 2017, 23:51, w całości zmieniany 1 raz
Zmarszczył delikatnie brwi, uważnie przyglądając się Ślizgonce. Nie mógł powiedzieć, że podobała mu się wizja takiego treningu. Wręcz przeciwnie, wolał by Dreama wróciła z niego w jednym kawałku, a jej siniaki ograniczyły się do jednego nietrafionego tłuczka. Pokręcił głową no boki, westchnął bardzo przeciągle. -Obiecuje nikogo nie zabić – mruknął z grymasem niezadowolenia na twarzy. Zdecydowanie wolał, żeby obyło się bez tej niepotrzebnej obietnicy. Mimo wszystko zapewnił dziewczynę, by nie musiała się martwić o ich kapitana, i że nie dostanie przypadkowym zaklęciem w plecy. W sumie tak może i było lepiej. Nie ryzykował, że różdżka odmówi mu posłuszeństwa i obróci się przeciwko niemu. Zawsze zostawała opcja pobicia, która pomimo tego, że nie zaprzątała myśli Gryfona, to wciąż pozostawała realna. -Mówisz, że chcesz przetestować te igraszki z kajdankami – mruknął rozbawiony, przygotowując się na jakiś cios. Mimo wszystko głupawe żarty były tego warte. Nie potrafił ich sobie odmówić, nawet jeśli nie śpieszyło mu się do kneblowania Meksykanki. Mało tego, w chorym gryfońskim umyśle, nawet nie rodziły się takie fantazje. Nie czuł potrzeby urozmaicania ich spotkań w taki sposób, poza tym lubił jej głos. -Powiedziałbym, że cenię się w galeonach, ale wole by moja miłość i szczęście pozostały bezcenne – zaśmiał się cicho i wyszczerzył do najwspanialszej dziewczyny na świecie. Sam fakt, że ją posiadał, jak najbardziej mu wystarczał. Sama sprawiała mu tak wiele szczęścia. Była największym źródłem radości, jaki miał okazje spotkać w życiu, a spotkał ich naprawdę wiele. Nawet eliksiry nie działały tak mocno, jak uśmiech na jej ślicznej buzi. Brunetka była wyjątkową osobą w jego krótkiej egzystencji. Jeśli podróże kolorowały wszystkie doznania Gryfona, to Dreama nadawała całemu światu nowych, wspaniałych barw, których dotychczas nie miał okazji zobaczyć.
-Dlaczego nie? – zaśmiał się, chociaż próbował być poważny. Nie potrafił. Jak bardzo by się nie starał, to ten was był tak absurdalnie śmieszny. Nie rozumiał, jak Dreama potrafiła z nim wytrzymać. Nawet Max nie umiał. Wstawał i parskał śmiechem, kiedy widział się w lustrze. Przed zgoleniem go trzymała Fairwyna tylko chęć zobaczenia reakcji innych ludzi. –Podobno są popularne w Meksyku. Entuzjazm z jakim Ślizgonka zareagowała na jego propozycję był niesamowity. Szczerze mówiąc to nie spodziewał się, że zechce tak szybko tam wyjechać. Nie żeby mu to przeszkadzało, ale mimo wszystko martwił się o jej edukację. Na swoja mógł mieć wyjebane, ale nie chciał, by Meksykanka uwaliła przez niego ostatni rok. Mniej więcej od tego Max zaczął swoje wycieczki i wolał oszczędzić tego ciemnowłosej. Później miałby ją na sumieniu. -To dosyć szybko. – odparł, opowiadając na pocałunek. –Co ze szkołą? – mruknął z jak największą powagą. Nie planował wyjazdu na jeden weekend, a raczej kilka tygodni. Możliwe, że nawet miesięczne wakacje, przez które mogłaby mieć sporo problemów. Chciał w tym czasie zwiedzić nie tylko Meksyk, ale zabrać ją na każdy kontynent na ziemi. W tym także magiczna Atlantydę. Osiem cudownych krajów, które pokochał, kiedy tylko o nich usłyszał. -W styczniu, zabiorę Cię w miesięczną podróż. Co ty na to? – spytał, przytulając Dreamę do siebie. Wystarczyło mu już tego całego macania. Chociaż trzymanie dłoni pod sukienką Meksykanki go ekscytowało i podniecało, to chciał dać jej chwilę wytchnienia, spokoju i czułości. Kciukiem pogłaskał dziewczynę po policzku i uśmiechnął się do niej bardzo ładnie.
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Postawa Maxa naprawdę rozczulała Dreamę. Ludzie martwili się o swoich bliskich, jeśli chodzi o Quidditch, ale nie wydawało jej się, że ktokolwiek rozważał bójki, czy rzucanie klątwami w kapitanów — bardzo nie chciała, by kiedykolwiek do czegoś takiego doszło — po pierwsze spaliłaby się ze wstydu, po drugie nie uważała, że tego typu rozwiązania fizyczne, są konieczne. Wszystko dało się rozwiązać słownie, nie potrzeba było pięści, no i nikt nie był winny tego, że Vin-Eurico lubiła czasem się potłuc i poobijać na meczu. Wszystkie siniaki wynagradzał smak wygranej i rodzinna atmosfera, która po kilku treningach zaczynała panować pomiędzy kapitanami. Lubiła porównywać Lope do matki kwoki, która na swój unikalny i wyjątkowo specyficzny sposób, martwi się o każde ze swoich dzieciątek — graczy. - Obiecaj mi, że nie będziesz się do nikogo rzucać, jeśli cokolwiek mi się stanie - zmarszczyła brwi groźnie, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że wygląda dość niepoważnie - Wystarczy, że ja będę kontuzjowaną, następnego kontuzjowanego nam nie potrzeba. Delikatnie pacnęła go w ramię i uśmiechnęła entuzjastycznie, mrużąc oczy. W tamtym momencie chciała przetestować jakiekolwiek igraszki, chłonęła każdy komplement i to wszystko działało na nią jak wyjątkowo skuteczny afrodyzjak — jak się okazało, wcale nie potrzeba było wiele, słodkie słówka działały jak miód na uszy oraz serce tak bardzo spragnione miłości. Czuła się jak głupia nastolatka, podniecająca się każdym najdrobniejszym szczegółem jego aparycji, tylko że Gryfon był specjalny w każdym calu. - Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. - złapała go za twarz, tak że kciuki znajdowały się na skroniach Fairwyna i pieściła je delikatnie - Musisz dość sam, kochanie, do tego, czego chce od Ciebie ta wredna ślizgonka - przekręciła głowę w bok i delikatnie przygryzła wargi, by za chwilę zabrać ręce z jego czoła. - Dla jednych moje prowadzenie będzie najgorszym, dla innych kojarzyć się będzie ze zwyczajną codziennością — rzuciła zagadkowo, całkowicie oddając się w ręcę Maxa. O lepszym chłopaku trudno było marzyć, tak bliskiej i czułej osoby nie spotkała dawno, nawet jeśli robił wrażenie kogoś cholernie porywczego i niebezpiecznego. Jej pokazywał się jedynie z dobrej strony, czułej i kochającej ją całym sercem, szaleństwo w oczach nie świadczyło wcale o tym, jakim człowiekiem był, a był kimś wspaniałym dla kogo czuła, że warto żyć i męczyć się na tym pierdolonym świecie — pełnym krzywd i zbrodni. Czasem drażniła delikatność to, że obchodził się z nią jak z delikatną, porcelanową lalką raczej nie odważając na poważne i dużo bardziej nieokrzesane ruchy. Doceniała, że nie robi tego ruchu, szanował jej nietykalność, nawet jeśli pozwalała mu na naprawdę wiele. Nie żałowałaby, rzadko kiedy żałowała swych wyborów, jednak było za wcześnie, za wcześnie tak bliskie zbliżenie, bo znali się dość krótko. Przewróciła oczami na durne pytanie, które wypłynęło z ust Anglika. - W kilku plemionach Afrykańskich popularne są dyski rozciągającą wargę, coś jak mugolskie tunele, ale w ustach — delikatnie zmarszczyła nosek i dodała — Czy to znaczy, że powinnam sobie coś takiego zrobić? - Porównanie było dość kosmiczne i prawie całkowicie wyrwane z kontekstu, jednak miało sens, a przynajmniej dla dziewczyny. Max wyglądał jak jakiś słowiański wojownik wyrwany prosto z polskiego blokowiska. Kilku takich widywała na ulicach Londynu, najczęściej Ukraińców i polaków, przyjeżdżających do Anglii do rodziny i zawsze bawili ją swym wyglądem. Wyjątkowo dumni z pochodzenia i rzekomego wąsa, zakręcali go na palec, patrząc na nich wszystkich, jak na ludzi niższej rasy. No cóż, niektórzy ludzie już tacy byli i brunetka nie mogła nic na to poradzić. Miała wrażenie, że jej entuzjazm mógł go przestraszyć. Fairwyn starał się ją uspokoić i wyciszyć, pocałunki przyjął z godnością, pomimo tego, że były dość brutalne w swej formie. Takiej reakcji się nie spodziewała, bo on wydawał się trochę bardziej nieobliczalny, bardziej liczyła na to, że on zgodzi się na wszystko i może zaproponuje wyjazd od razu, bez czekania na jutro. - Szkołą się nie przejmuj, poprzednim razem nie było mnie dwa tygodnie i mało kto zdał sobie sprawę z mej nieobecności - rzekła bez cienia smutku czy strapienia. Dramie, wydawało się czasem, że nauczyciele cieszą się, jeśli ktoś z nich choruje albo nie może uczęszczać na zajęcia. Jednego denerwującego elementu mniej, elementu, który w każdym momencie mógł zrujnować idealnie zaplanowaną lekcje. Koledzy również nie byli zbyt przejęci, chociaż zniknęła tak szybko, liczyła na przynajmniej jedną sowę, z zapytaniem co się dzieje, zwierzęta te były wyjątkowo inteligentne, wykluczała opcję, że którykolwiek z ptaków mógłby się zgubić. Styczeń był wyjątkowo zachęcający, Dreama nienawidziła zimy, a mokry i zimny śnieg nigdy nie robił na niej wrażenia, wojny na śnieżki były spoko, jednak nie dało się rzucać przez cały czas. Cały miesiąc spędzony tylko i wyłącznie z nim, gdzieś w najdalszym zakątku świata stał się jedną z rzeczy, które najbardziej pragnęła. Nie mogła doczekać się tego, co przeżyją we dwójkę, na jednej z tych niezwykłych wycieczek dookoła świata. - Dobrze, poczekam - złożyła na jego ustach delikatny pocałunek i spojrzała chłopakowi prosto w oczy - Ale skoro już czekam cały miesiąc, to pamiętaj, że poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko - zaśmiała się delikatnie - Nie będziesz miał wyjścia, musisz pokazać mi najpiękniejsze zakątki ziemi. A ja pokażę Ci Meksyk od swojej strony. - spuentowała na koniec i odsunęła się od niego na niewielką odległość. - Chodź, pokaż mi ten swój przytułek dla biednych ślizgonek - powoli zaczęła podnosić się z kanapy. Koniec tego leniwienia, zostało im jeszcze całe wino do skonsumowania, a Dreama nie miała zamiaru spędzić całego wieczora w jednym miejscu, nawet jeśli kawalerka zdecydowanie ograniczała pole manewru.
Ciężko mu było złożyć obietnicę Ślizgonce. Bał się, że mógłby jej nie dotrzymać, a nie chciał zawieść Dreamy. Zbyt mocno mu zależało na zaufaniu dziewczyny, które mógłby bardzo łatwo nadwyrężyć. Bywał lekkomyślny i wybuchowy, a gdy w grę wchodziła ćwierćolbrzymka, to już kompletnie mu odwalało. Wystarczyło proste, krzywe spojrzenie na ciemnowłosą, a pięści Gryfona same się zaciskały. Nawet by się nie zorientował, kiedy te same pięści mogłyby się spotkać z czyimś nosem. A później jeszcze trzy razy w oka, tak na wszelki wypadek. Sam trening jako tako potrafił zaakceptować. Podobnie było z tłuczkiem podczas meczów. Gorzej już było z jakimiś brutalnymi faulami. Nie miał jeszcze okazji zobaczyć Ślizgonki w takiej sytuacji, wiec nie potrafił przewidzieć jak dokładnie by się zachował, ale zakładał najgorsze. Spojrzał prosto w śliczne oczy ukochanej, a na twarzy Gryfona zagościł przyjemny, radosny uśmiech. -Postaram się nikomu nic nie zrobić. – Musnął zaczepnie usta dziewczyny. Tylko dlaczego tak nieśmiało? Przecież tak bardzo lubił to robić. Spotykać się z jej delikatnymi wargami. Delektować tym niesamowitym smakiem i czerpać ogrom przyjemności z tak prostego, a jednak wyrażającego masę uczucia, gestu. -Już zaczynasz? Mrrr – zaśmiał się, w odpowiedzi na niegroźne pacnięcie Dreamy. Lubił czepiać się takich błahostek i obracać je w żart. Szczególnie kiedy miały erotyczny kontekst. O ile ćwierćolbrzyka rozumiała jego poczucie humoru, tak innych mógł drażnić swoimi głupawymi odzywkami. Szczególnie do gustu przypadł mu, jej brat. Biedny Leonardo przy każdej okazji, padał ofierze prowokacji Fairwyna.
-Nie kumam, ale rozumiem, że za bardzo mnie kochasz. – Jak bardzo by się nie starał, tak nie potrafił odnaleźć sensu w jej wypowiedzi. On w ogóle istniał? Nawet jeśli, to Max sam nie był w stanie go odnaleźć. No trudno. Dużo bardziej zaczęła zaprzątać jego głowę, myśl czy faktycznie był tak złym i demoralizującym towarzystwem. Kilka razy się naćpali, kilka razy wspólnie popili ale poza tym to nic takiego jeszcze nie robili… Dobra był złym towarzystwem. Może powinien nieco przemyśleć swoje zachowanie i by nie ściągnąć Dreamy totalnie na dno, może powinien się nieco poprawić. Tsa... -Raczej nie mam z Afryką tyle wspólnego co Ty z Meksykiem, ale jeśli chcesz. Jakoś zaakceptuję takie szaleństwo. – Chyba nie do końca zdawał sobie sprawę o co dokładnie chodziło Ślizgonce. Samo nawiązanie do Afryki było dziwne. Fairwyn swoim wąsem chciał przybliżyć jej nieco rodzinnych stron i ukochanego kraju. Lubił południowe ziemie, ale nie do tego stopnia, by Dreama mu o nich przypominała. Zresztą już miał hieroglify na dłoniach, dzięki którym zawsze miał blisko ukochany Egipt. -Ja zdałem – rzucił na moment odwracając wzrok w bok. Nie było tutaj czego ukrywać, ale nie był to najlepszy okres dla Gryfona. Najchętniej by o tym całkiem zapomniał. Dreama tak po prostu znikła. Wyjechała bez żadnego słowa. Sprawiła, że serce Maxa oszalało z tęsknoty, a tym samym robił głupie rzeczy. Głupsze niż zwykle. Nie chciał do tego wracać. Nie chciał tego powtarzać. Nigdy więcej. -Przejmuję. Nie chcę byś ujebała roku. – Jakkolwiek by to absurdalnie nie brzmiało, martwił się o jej edukację. Nie chciał by miała przez to jakieś większe problemy. Nieobecność po długiej przerwie świątecznej będzie najłatwiej usprawiedliwić. -O to się nie martw. Obiecuję, że nie zapomnisz, ani minut spędzonej za granica – mruknęła bardzo pewny siebie. Wiedział już, co może znaleźć w niektórych miejscach – co zaprze jej dech w piersi, a jeszcze bardziej ekscytował go fakt wspólnego poznawania miejsc, których jeszcze nie mieli okazji zobaczyć. -Po chuju biednych… - parsknął cicho z uśmiechem na twarzy. Z Dreamy raczej biedna dziewczynka nie była, a innych ślizgonek nie planował zapraszać do siebie. Właściwie to żadnych innych dziewczyn nie planował zapraszać. Trochę nie chętnie wstał za ćwierćolbrzymką. Zdecydowanie wolał, kiedy Meksykanka na nim leżała. Lubił spędzać z nią czas w takiej pozycji. Dawała wiele możliwości, z których Fairwyn chętnie korzystał. Złapał najwspanialszą dziewczynę na świecie pod jedną rękę, do drugiej wziął wino, na który nie miał zbyt dużej ochoty i zaciągnął Ślizgonkę do małej sypialni. -Poznaj swoje nowe łóżko. Spędzimy w nim sporo czasu – mruknął rozbawiony, dyskretnie sugerując wiele, a zarazem nic. Fakt, faktem było w tym dużo racji. Jak już przyszła, to nie planował jej dzisiaj wypuścić do Hogwartu.
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Kolejne pacnięcie, tym razem trochę mocniejsze, ale dalej właściwie niewyczuwalne. Kochała te igraszki, gry słowne i durnowate zaczepki, których wielokrotnie używał. Bawiło ją zachowanie Maxa wobec Leo, bo ten upodobał sobie dokuczanie jej bratu wyjątkowo bardzo. Parę lat temu to wszystko nie skończyłoby się pokojowo, tego Dreama była pewna, jednak charakter Leo uległ przemianie, ćwierć olbrzym zdecydowanie uspokoił się — być może za sprawą Ezry, a może to odznaka Prefekta wpływała na jego zachowanie. - Może lubię Cię wyrywać, co? - puściła do Maxa zaczepnie oczko, a dłonią zmierzwiła jego krótkie włosy. Na chwile zamyśliła się nad tym, kiedy kolor całkowicie się zmył, wracając do pierwotnej formy. Trochę żałowała, że wykorzystała na niego całą farbę i sama nie odważyła się na ruch, bo cholera, efekt przerósł oczekiwania ich dwójki, a ona wręcz zazdrościła zajebistości, której dodawały mu zielone włosy. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że Max najprawdopodobniej nic nie rozumie. Czasem ponosiła ją wena i leciała po całości z metaforami i przenośniami, często popadając w brednie i głupotę, nie rozumiała siebie i tego, co pierwotnie chciała przekazać. Tym razem, a tak przynajmniej Vin-Eurico się wydawało, chodziło o to, że miała wyjebane na to, czy ktoś będzie mówił, że Fairwyn sprowadził ją na złą drogę czy nie. Znała te wszystkie laski, które tylko machały główką, będąc przeciwne jakiemukolwiek szaleństwu. Potem kończyły jako przedwczesne matki z dzieckiem, bo kiedy już dawały się ponieść, to leciały i były naprawdę w tym wszystkim nieprzewidywalne. Machnęła ręką nie kłopocząc się na to, by dokładnie tłumaczyć, o co chodzi, Max nie chciał wiedzieć, o co dokładnie chodzi i najwyraźniej postanowił przetłumaczyć słowa na swój własny, dość unikalny sposób. Nie kłóciła się z interpretacją, bo była jak najbardziej celna, zresztą czy był sens zaczynania dyskusji? Nawet jeśli po alkoholu stawała się dwa razy bardziej rozgadana, to nie chciało się Ślizgonce rozdrabniać nad tym tematem. Mocno zmarszczyła brwi dopiero po chwili uświadamiając sobie, do czego pił Anglik. Najwyraźniej on myślał, że rzeczą, która Dreamie kojarzyła się najbardziej z domem, były wąsy. Wąsaczy w Meksyku nie było tak wielu... Chyba... No dobra, było ich całkiem sporo, ale dużo bardziej wolała, żeby przygotował dla niej Taco, niż zapuszczał drapiącego wąsa. - Tak sobie myślę, że ten dysk to średnio praktyczny i raczej nie da się w nim całować - rzekła po chwili, kiedy już przemyślała wszelkie opcje związane z takim wyglądem. - Prędzej pierdolnę tunela w uchu, niż w wardze. - Wszelkiego rodzaju urozmaicenia związane z wyglądem robiły na niej wrażenie, nawet niektóre skaryfikacje jej się podobały, nie wszystkie, ale większość. Nad tunelem zastanawiała się od dłuższego czasu, a jedyne co ją przed tym powstrzymywało było.. No właściwie to nic, jedynie jej lenistwo, bo naprawdę nie chciało jej się szukać kogoś, kto podesłałby jej narzędzie tortur, które miałoby rozciągnąć ucho nastolatki. Te krótkie, dwa słowa wywołały potężne ukucie w sercu Dreamy. Dotychczas nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wielką krzywdę wyrządziła ich parze swoich wyjazdem. Było jej głupi, ale nie aż tak, a teraz znów chciała walnąć głową o ścianę. Być może to coś by zmieniło, a ukaranie samej siebie sprawiło, że dostałaby nauczkę, którą zapamiętałaby ostatecznie. Jednak czy takim działaniem znów nie złamałaby mu serca? Widziała, jak bardzo się martwił i przejmował każdą zmianą humoru dziewczyny na gorszy, czy nawet głupimi treningami, w których czasie nie działa jej się aż taka wielka krzywda. - Przepraszam, - skrucha w oczach Slizgonki wyrażała wiele, żałowała tego wszystkiego jak cholera, plując sobie w brodę, że postąpiła jak kretynka, przeszłości nie mogła zmienić, jednak mogli o niej zapomnieć i ona miała nadzieje, że tak zrobią, rozdrapywanie starych ran nie miało żadnego sensu. - już więcej nie będę wspominać o tym, że uciekłam. - złapała go za brodę i obróciła twarz chłopaka w swoją stronę, po czym pozostawiła na jego ustach delikatny pocałunek. - Nie ujebię roku, raczej - wzruszyła ramionami. Niby chciała zdać, bo podobno po ukończonej szkole zostawało się kimś, jednak ona sama nie do końca w to wierzyła. No niby fajnie, koniec szkoły, można iść do roboty albo zająć się jakimiś innymi, konkretnymi rzeczami, które sprawiały przyjemność, na przykład podróżami. Po nieskończonej szkole też można było zrobić to wszystko, chociaż mogło być trochę trudniej — czy ona się tym przejmowała? Nie. Edukacja była problemem najmniejszej wagi. Wierzyła mu na słowo, za dobrze znała jego charakter i pomysłowość, cholera, ten chłopak i jego szaleństwo zawróciły jej w głowie tak bardzo, że chyba nie potrafiła w niego wątpić — jak baranek, podążając za każdym słowem, które wypowiadał. - Przy Tobie nie martwię się o nic, jeśli mam być szczera - wyznała i zawstydzona spojrzała w bok, by uniknąć wzroku gryfona. Takie sytuacje dalej czasem wywoływały u niej wstyd. To nie były jakieś durne żarciki, czy słowa rzucone na wiatr, o których prędzej, czy później by zapomniała — takie wyznania odbijały się na duszy, były dobitne i mówiły naprawdę wiele, zawierając w sobie wszystkie uczucia, jakie w sobie nosiła. Widziała jego niechęć i nic nie mogła poradzić na to, że cholernie chciała poznać kolejne zakamarki mieszkanka, to wszystko ją interesowało i fascynowało, pozwalało poznać Maxa od trochę innej, dużo bardziej prywatnej strony. Jego sypialnia okazała się równie biała co salon. Gdyby nie to, że ściany były obłożone materią, której pomazać się nie dało, to planowałaby jakieś krzywe graffiti. Ją samą biel męczyła, bolała w oczy, tak jak śnieg w słońcu czy mleko, którego naprawdę nie cierpiała. Trzecia zaczepka ze strony Maxa zakończyła się posłaniem delikatnego uszczypnięcia skóry z boku brzucha. Uśmiechnęła się zaczepnie i opuściła ramiona Maxa, by bezpardonowo walnąć się na to wielkie łóżko. Zmieściłyby się na nim jeszcze cztery osoby wielkości Dramy i Fairwyn, jednak dziewczynie nie w głowie było, żeby z kimkolwiek dzielić się gryfonem, nie przewidywała w swoim życiu żadnych figur geometrycznych i żywiła głęboką nadzieję, że chłopak również jest w tej kwestii staromodny. Z całych sił zaciągnęła się zapachem świeżutkiej pościeli, równocześnie mocno pachnącej nim — o jakże ona kochała ten zapach, kojarzył się z najpiękniejszymi chwilami z krótkiego życia dziewczyny, doświadczonymi w okresie ostatnich kilku miesięcy. - Łóżko to ty masz zajebiste - zamknęła oczy rozmarzona, myśląc o tym, jak przyjemnie byłoby się wykąpać, pożyczyć koszulkę od Maxa i po prostu pójść spać z nim w jednym łóżku.
Gryfońska krew nie bez powodu płynęła w żyłach Maxa. Igrał z Leo, bo nie bał się ćwierćolbrzyma. Różnica we wzroście pomiędzy nimi faktycznie była spora, ale to nie miało żadnego znaczenia. Był głupi i nie przejmował się obitą twarzą. W końcu morda nie szklanka i nic złego mu nie groziło. Jednego był pewny. Nie dałby się pobić bez żadnej odpowiedzi i postawiłby się nawet najwyższemu uczniowi w Hogwarcie. -Za każdym razem, kiedy będziesz chciała mnie poderwać, będziesz mnie biła? – spytał wyszczerzając lekko zęby. Masochistą nie był, ale te wszystkie pacnięcia Dreamy mógł jakoś przeżyć. Nie przeszkadzały mu aż tak bardzo. Nawet jeśli wolał inne formy zaczepki. Te dużo bardziej przyjemne i często dużo bardziej kuszące. Zresztą Ślizgonka nie musiała się bardzo starać, by oczarować zmysły Fairwyna. Anglik tak łatwo jej ulegał. Każdy gest, każdy jej ruch rejestrował z niesamowitą fascynacją. Lubił jej dotyk na swoim ciele. Chciał by była blisko niego. Przewrócił delikatnie oczyma w odpowiedzi na jej machnięcie. Wolał kiedy rozumie o co chodzi. Wszystkie nieporozumienia były irytujące i często komplikowały proste sprawy. Kłótnie zazwyczaj wynikały właśnie z takich pierdół. Proste nieporozumienia, które bardzo łatwo można było wytłumaczyć. Komplikacje, których można było uniknąć. -Też zajebiście – odparł wzruszając lekko ramionami. Sam chyba by się nie zdecydował na coś takiego. Nie żeby miał coś do tuneli w uszach. Po prostu nie pasowały do Maxa. Były takie nie dla niego. Głupie tatuaże i kolorowe włosy doskonale opisywały Fairwyna. Dziury w uszach i kolczyki już nie bardzo. -Za co? – spytał, z lekkim zakłopotaniem na twarzy. Nie chciał, by go przepraszała. Nie miała za co. Było minęło. Nie obwiniał jej za to, że zniknęła. Wręcz przeciwnie, teraz cieszył się, że wróciła. Zacisnął lekko zęby na dolnej wardze i szybko się uśmiechnął. Zdecydowanie taka postawa podobała mu się dużo bardziej. Z wielką przyjemnością odpowiedział na kolejny, cudowny pocałunek. -Na pewno – odparł, spoglądając na nią stanowczo i z powagą. Nie do końca mu się podobało Dreamy pod tym względem. Nie mogła ujebać roku. Za nic w świecie. Nie wybaczyłby sobie, gdyby tak się stało. W końcu chciała opuścić Hogwart. By to zrobić, musiała skończyć szkołę. Zawsze to jakiś punkt zaczepienia w dorosłych życiu, a przy okazji dużo lepszy niż łapanie się wszystkiego co popadnie. -Cieszy mnie to. – Uśmiech zagościł na twarzy Anglika. Takie proste wyznania były naprawdę niesamowite. Cieszył się, że Dreama czuła się przy nim tak swobodnie – beztroska i szczęśliwa. Rozpalała serce Gryfona. Przytulił lekko zawstydzoną Ślizgonkę i pogłaskał po ramieniu. Syknął cicho z bólu, kiedy uszczypała go. Tego się nie spodziewał, więc zabolało chłopka delikatnie. Nie na tyle by narzekał. Jedynie z uśmiechem spojrzał na Dreamę. Nie rozumiał o co jej chodziło. Po prostu nie zakładał, że wyśle go na noc na kanapę do salonu, a spędzą ja wspólnie. -No wiem. Jak chcesz to możemy skoczyć pod prysznic i wrócić tutaj spać – zasugerował z lekkim uśmiechem i wszedł głębiej do pokoju. Kątem oka zerknął na leżącą Ślizgonkę i otworzył jedną z szafek z ubraniami. -Niestety damskiej bielizny nie mam. Wolisz koszulkę czy bluzę? – westchnął cicho, bo nie wiedział, w czym Dreamie będzie najwygodniej. Zależało mu na dobrym samopoczuciu dziewczyny. Kiwnął do niej lekko głową, by sama przyszła i sobie coś wybrała. Zawsze mógł mu dać jedną ze swoich koszul, ale te nie były najładniejsze. Właściwie to starał się ukryć ich istnienie. Wyglądał w nich tak strasznie. Zdecydowanie bardziej wolał dres. -Zaczekam aż wyjdziesz – mruknął siadając na skraju łóżka. Nie miał ochoty do dalszego picia. Zdecydowanie wolał już zostać w sypialni i po prostu odpocząć. W końcu położyć się przy Dreamie jak normalny człowiek i pójść spać. Szczęśliwy, z ukochaną tuż obok.
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Do końca nie potrafiła zrozumieć jego podejścia. Czasem wydawało jej się, że lubił być bity, lubił mieć poobijaną buźkę i czuć smak krwi w ustach. Bójki zwiększały poziom adrenaliny, cennego związku chemicznego, potrzebnego niektórym ludziom do życia. Dreamie wydawało się, że czasem łaknął jej aż nad zbyt wiele, była mu potrzebna do funkcjonowania i normalnego życia. Ona sama nie musiała czuć tych nagłych skoków siły, niebezpieczeństwo było ekscytujące i naprawdę kusiło, ale zdrowy rozsądek częściej wygrywał z szaloną chęcią życia bez hamulców, częściej, bo zdarzały się czasem takie sytuacje jak w Grecji — kiedy to dobrowolnie udała się z całkowicie nieznajomych chłopakiem do lasu, by zażyć z nim najbardziej toksyczny narkotyk. - Mogę Cię jeszcze podrapać i pogryźć - niewinny uśmiech pojawił się na twarzy ślizgonki. Zaczepki, o których wspominała tym razem, były całkowicie inne. Drapanie i gryzienie kojarzyło jej się z tylko i wyłącznie jedną formą bliskości, formą, której chciała doznać z nim, jednak nie teraz. Nie planowała jeszcze rzucać się na niego z paznokciami, by zostawić na plecach młodego Fairwyna, krwawe ślady po paznokciach, ale w chwili uniesienia nie mogła przewidzieć swojej reakcji. Myśli, które pojawiły się w jej głowie, tylko sugerowały, że z chwili na chwilę staje się coraz gotowa. Nie wstydziła się siebie i swojego ciała, chociaż jeszcze pół roku temu miała wielkie opory przed tym, by pokazać się przed ludźmi w sukience odsłaniającej nogi. W czasie wakacji świeciła ciałem i była dużo odważniejsza, ale wakacje rządziły się całkowicie innymi zasadami, tego nie dało się zmienić. Nie odezwała się słowem, chociaż wyraźnie zauważyła jego reakcję. Nie widziała sensu w dalszym prowadzeniu dyskusji na ten temat, alkohol spowodował swoje, a ona sama zupełnie zapomniała o tym, co przed chwilą mówiła, zajmując głowę kolejnymi rzeczami. Smutek również nie gościł w jej sercu na długo, sprawa była dość problematyczna, ale skoro on nie robił jej wyrzutów sumienia i najzwyczajniej nie miał zamiaru trapić tym wszystkim serduszka Dreamy, i ona nie widziała sensu w tego typu zachowaniu. Uśmiechnęła się jedynie, kiedy on tak chętnie oddał delikatny pocałunek, który złożyła na jego ustach. Sytuacja robiła się coraz bardziej przyjemna, w tamtej chwili nic nie mogło równać się z uśmiechem goszczących na ustach młodego Fairwyna i miłością wypełniającą pokój. Uczucie wręcz wibrowało pomiędzy nimi, brakowało tylko fajerwerków i czerwoniutkich, malutkich serduszek z papieru spadających z sufitu, ale ani on, ani ona nie byli fanami tak obciachowych efektów. Jedna z brwi zdecydowanie podniosła się do góry, kiedy brunetka usłyszała syk, odpowiedź na delikatne uszczypnięcie. Zachowywała się, jakby robiła podchody w podstawówce, była małą dziewczynką z warkoczami, która próbuje zwrócić uwagę na siebie, jednego z chłopców, w których potajemnie się podkochuje. Ona kochała Maxa, równie jawnie co on kochał ją i po trzeźwemu zdawała sobie sprawę z tego, że tego typu zaczepki są raczej niepotrzebne — w tym tkwił szkopuł, ona trzeźwą na pewno nie była, wypiła z butelki zdecydowanie za dużo i zdecydowanie za szybko, więc teraz nie widziała w swoim zachowaniu niczego złego. Trzeźwa nie walnęłaby się również na łóżko Fairwyna, raczej z odległości oglądając jego pokój. - Oh - jęknęła na samą myśl o ciepłej wodzie, delikatnie spływającej po jej ciele - Chyba na serio będziesz mi dzisiaj mydlił te plecy - przymknęła delikatnie oczy, by odwrócić głowę w jego stronę i przyjrzeć się jej zawartości. Nie zauważyła koszul i prawie podziękowała za to samemu Merlinowi. Było naprawdę niewiele rzeczy, których Dreama nie lubiła, zapachy nie przeszkadzały jej całkowicie, brzydziła się mięsa i zwierzęcych skór, nienawidziła szpinaku. Najbardziej na świecie nie lubiła guzików - widząc pudełko guzików, czuła obrzydliwy, niemożliwy do zidentyfikowania zapach, najprawdopodobniej wytwarzany mimowolnie przez jej mózg. Nie mogła opanować tego bardzo nielogicznego strachu, starając się żyć z dala od guzików i innych tego typu ozdóbek. - Poproszę najmniejszą koszulkę, jaką masz - lewą dłonią podrapała się po policzku, by zaraz podnieść swoje ciało do pozycji siedzącej i spojrzeć na Anglika pytająco. - To nie idziesz ze mną? - zmarszczyła brwi mocno zmieszana. Z jego wcześniejszych słów wywnioskowała, że naprawdę przyjdzie i namydli jej te cholerne plecki, przy okazji drapiąc i miziając w różnych innych miejscach, ale ten o to tutaj siedzący, przed Vin-Eurico gryfon, najwyraźniej nie miał takiego zamiaru. Przez chwilę pomyślała o tym, żeby go tam zaciągnąć siłę, z czego szybko zrezygnowała, bo był tak z dwa razy większy, nawet jeśli właściwie nie był wyższy.
Niewinne zaczepki i lekkie szturchnięcia w ramię, nijak miały się do bicia i adrenaliny. Poobijanej twarzy chyba też nikt nie lubił, ale Max nie bał się dostać po mordzie. W każdym razie, tak, Gryfon bardzo lubił przypływ adrenaliny. Tylko takiej prawdziwej adrenaliny, kiedy staje twarz w twarz z niebezpiecznymi stworzeniami, albo gdy za plecami ma przepaść bez dna i jeden zły ruch mógł zadecydować o życiu i śmierci. Lubił igrać z własnym szczęściem. Testować je, wystawiać na próby. Między innymi właśnie dla tego ciągnęło go do jednego z najbardziej niebezpiecznym pokoi w Hogwarcie. Sali strachu do które chciał zabrać Dreamę. Poigrać z lękami Ślizgonki i może wspólnie stawić im czoła, a przy okazji bawić się. Bawić z adrenaliną w żyłach, bawić z odbierającym dech w piersiach strachem, bawić się z paniką zakłócającą trzeźwe myślenie. Zdecydowanie sprawiało mu to dużo więcej radości niż alkohol otumaniający umysł. -Brzmi seksownie, chcesz spróbować? – spytał z nieznikającym uśmiechem z jego twarzy. Znowu wracali na złe tematy. Różne myśli dręczyły przy tym Fairwyna. Co najważniejsze wracało pożądanie. Nieopisane pragnienie bliskości z Meksykanką. Ciągła chęć poznawania jej, odkrywania tajemnic i sekretów, których jeszcze nie miał okazji poczuć, zobaczyć, doświadczyć. Nie miał prawa do robienia wyrzutów, nie miał prawa do wyciągania jej błędów z przeszłości, bo sam nie był niewinny. Ich głupie zachowanie ciążyło równie mocno na barkach Fairwyna jak i Dreamy. Nie miał prawa by wypominać jej zniknięcie. Równie dobrze ona mogła to robić jemu. Zachował się jak słaby dzieciak, a nie jak gryfon. Od dawna był przywiązany do Ślizgonki. Od dawna budziły się w nim niesamowite uczucia, a mimo to nie potrafił ich wyznać. Nie potrafił ich zaakceptować i uciekał jak tchórz wmawiając sobie, że to tylko chwilowe. Żywiony własnymi kłamstwami - cierpiał. Nie potrafił uciec – dopadała go tęsknota, aż w końcu zabrakło mu ciemnowłosej. Nie zatrzymał jej, nie pomógł jej, nie wsparł najważniejszej osoby w swoim życiu. Był głupi. Na moment stracił Dreamę, zamiast od początku być przy niej. Dziecięce zaczepki chociaż były niepotrzebne, to były bardzo zabawne. Takie niewinne igraszki, które ani trochę nie przeszkadzały Maxowi, a jedynie uświadamiały go w przekonaniu o tym jak bliscy sobie są. Taka wewnętrzna potrzeba na okazanie nieco atencji drugiej osobie. Na swój sposób było to bardzo miłe. Rozumiał to. Sam bez przerwy chciał zaczepiać i czuć pod palcami swoją drugą połówkę. -Spoko – odparł, bardzo rozbawionym tonem. Brzmiał tak prosto i beztrosko. Wszystko wydawało mu się takie błahe. Nie bał się wejść z ćwierćolbrzymką pod prysznic. Raczej nie spodziewał się tam zobaczyć niczego dziwnego. Wierzył, że ma zwykłe kobiece ciało, ale akceptował nawet magiczne atrakcje. Na pozór prosta czynność, a z drugiej strony wymagająca sporej odwagi. Nie zastanawiał się ile odwagi dodawał jej alkohol. Nie był pijany, więc nie wierzył, że Dreama mogłaby być. Mimo wszystko było to tylko wino i do tego nie całe. Raczej nie zakręciłoby w głowie Ślizgonki aż tak mocno. Najmniejszą koszulkę? Wydawało mu się, że będzie wręcz przeciwnie, że Meksykanka będzie chciała właśnie największą z jego koszul. Wzruszył tylko ramionami bez zadawania zbędnych pytań. Przejrzał szybko szafę i bez długiego zastanawiania się, wyciągnął z niej jakaś czarną koszulkę na krótki rękaw. Zwykłą, najprostszą ze starym, zniszczonym wzorem na środku. -Pójdę jeśli chcesz – odparł, pochylając się nad Ślizgonką, mimowolnie przyciskając ją do materacu. W dłonie wcisnął jej podkoszulek i musnął lekko wargi dziewczyny. Nie chciał być nachalny. Nie chciał się jej naprzykrzać. Mimo wszystko to była jej decyzja, czy chce zobaczyć Maxa nago, czy chce się mu pokazać nago. Lekko palcem pogłaskał ją po policzku i chociaż chciał obsypać Ślizgonkę pocałunkami to się powstrzymał. Hamował się, by nie dać się ponieść chwili i przypływowi emocji. Niesamowicie pozytywnych emocji. Stanął przed Dreamą i wyciągnął do niej ręce by pomóc ukochanej wstać, a przy okazji, jeśli będzie chciała to zaprowadzić ją do łazienki.
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Dramy nie trzeba było zachęcać dwa razy. Nigdy nie zastanawiała się zbyt długo nad poważnymi rzeczami, bo nie była osobą, która planowała wszystko; całe swoje życie. Dziewczyny nie trzeba było zachęcać do głupot, szaleństw i beztroski, bo własnie te utrzymywały ją przy życiu - dzielnie trwała, wierna dewizie "Choć to szaleństwo, jest w nim przecie metoda"; z dnia na dzień tracąc wszelkie oznaki logicznego myślenia. Dewiza ta jednak sprawdzała się w życiu; gdyby nie to, że była głupią i ryzykującą gówniarą, nie poznałaby swej największej miłości, nie poszłaby z nim w te pieprzone, greckie krzaki; nie po kuła igłami akacji, a potem jeszcze igłą strzykawki i nie spróbowałaby tych zakazanych ust. Więc kiedy Max wprost zaproponował jej podrapanie, sprytnie, wsadziła łapki pod koszulkę chłopaka i przejechała paznokciami po plecach; od łopatek po same lędźwie. Tym samym sprawiło to Slizgoncie ogromną satysfakcje; władza uderzała do głowy, a dzikie spojrzenie oczu Gryfona zdecydowanie nie ułatwiało sprawy. Nie wiedziała co ze sobą począć; chciała dotrzeć do bram nieba, skosztować ust, skóry szyi; obdarowywać pocałunkami całe jego ciało, ale nie mogła, coś powstrzymywało Vin-Eurico, chociaż w głowie nie palił się wielki znak STOP, to podświadomość mówiła, że jest za wcześnie, nie można. I było dziewczynie z tym prze fatalnie. Dopiero zdecydowana zgoda, czarna koszulka, która znalazła się w jej rękach, dłoń wyciągnięta w jej stronę i zachęcający uśmiech uświadomił Dreamie w co się pakowała. Nikt wcześniej nie miał prawa zobaczyć jej nago; miewała momenty w których wstydziła się swego ciała, było zakazane, niedostępne dla nikogo oprócz niej samej, a teraz, miała pokazać się mu w całej okazałości, jednocześnie wskakując na wyższy poziom znajomości. To już dawno przestał być flirt pary gówniarzy, beztrosko spędzającej wspólnie czas; czuła presje, dreszczyk emocji przyjemnie łaskotał skórę, chociaż nie była pewna czy to dziwne uczucie nie potęgowało to do czego miało za chwilę dojść. Uczucie upojenia alkoholowego właściwie całkowicie zniknęło; zastąpiła je tęsknota, za dotykiem jego ciała i gorącymi pocałunkami rozpalającymi duszę; za drzwiami czekał Dreamę całkowicie nieznany świat, zakątek, w który nikt inny nie miał odwagi jej zabrać. Ociągając, podniosła się do góry, łapiąc Maxa za rozgrzaną dłoń; szczerze interesowała się tym czy on stresuje się chociaż w niewielkim stopniu, czy boi się tego do czego może dość pod prysznicem; gdzie byliby blisko, sami, tylko we dwoje. Natura uczniów, którzy byli przydzielani do jego domu, musiała ułatwiać zadanie; bycie gryfonem właściwie wykluczało tchórzostwo. Dała się zaciągnąć prosto do łazienki, równie jasnej co reszta mieszkania. Powoli oswajała się z klimatem, zauważając pojedyncze mankamenty związane z obecnością chłopaka w domu; gdyby pojawiła się w nim pierwszego dnia, w czasie wprowadzki to najprawdopodobniej doznałaby wstrząsu; przesadna czystość i totalny pedantyzm był męczący i bolał Dramę w oczy. - Odwróć się, bo tak od razu na waleta nie umiem - zaśmiała się niezręcznie, a na jej policzkach pojawił się różowiutki rumieniec świadczący o tym, że chyba trochę żałowała - jednocześnie nie chciała żeby wychodził, opcja wspólnego prysznica była zbyt kusząca; nie potrafiła powstrzymać ciekawości związanej z Maxem i wspólnym poznawaniem siebie. Czuła, że nie ma odwrotu, nawet gdyby chciała uciec to już nie potrafiłaby tego zrobić. Skoro powiedziała, że chce tego, pomimo że, młodzieniec proponował całkowicie coś innego to nie mogła się wycofać.
Stresował się. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale wizja wspólnego prysznicu była dla niego strasznie stresująca. Tłumaczył sobie, powtarzał w myślach, że to przecież nic wielkiego. Zwykła kąpiel, którą i tak musieli odbyć – razem bądź osobno. Wspólnie było zdecydowanie ciekawiej - zabawniej. Był optymistą, starał się być optymistą, ale odruchowo budził się w nim jakiś pesymizm. Głupie myśli, że coś może pójść nie tak. Zawstydzą się i nie będą w stanie na siebie spojrzeć. Będzie niezręcznie i nie tylko teraz ale i całą noc. Serce mu biło jak szalone. Nie wiedział dlaczego. To pewnie przez tą całą chemię w jego gryfońskim serduszku. Zdecydowanie inną od tej, z którą kiedyś miał do czynienia. Dobra, zdrową i prawdziwą. Nie jakimś sztucznym narkotykiem, który zabijał zdrowy rozsądek. Cieszył się, że nie musiał się kuć jak przy ich pierwszym spotkaniu, by osiągnąć stan euforii. Dreama była najsilniejszym środkiem odurzającym jaki kiedykolwiek spotkał. Narkotykiem, od którego był uzależniony aż do szaleństwa. Uśmiechał się i zafascynowany patrzył na Ślizgonkę. Jej bliskość, śliczny uśmiech i piękne oczy odganiały głupie myśli. Uspokajały. Była niesamowitym lekiem na wszystkie kłopoty. Jak ciepłe kakao w mroźny wieczór, albo jak słodki sernik po gorzkim dniu. Czekał, aż Meksykanka podejmie ostateczną decyzję. -Pomóc Ci? – zapytał rozbawiony. Nie wiedział czy Dreama miała jakiś zamek przy swojej sukience, czy trzymała się w jakiś magiczny sposób. Nie zwrócił na to uwagi. Wcześniej nie śpieszył się, by zrzucić z niej ubrania – teraz zresztą też nie. Był jednak gotów pomóc Ślizgonce jeśli będzie miała taką potrzebę. Nie chciała. -A później zasłonisz mi oczy? – zażartował, zwyczajnie się odwracając. Nie chciał jej stresować. Nie chciał jej męczyć swoim spojrzeniem. Chciał by czuła się swobodnie. Sam nie miał oporów przed zrzuceniem koszulki. Zdecydowanie było to najłatwiejsze w tym szaleństwie. Z każdym jednak krokiem dalej wahał się. Nie wiedział czy powinien się odwrócić. Zawstydzony czerwienił się, chociaż pewnie gdyby się nie odwrócił robiłby to jeszcze bardziej. Kątem oka zerknął w lustro nad zlewem. Zachowywał się jak małe dziecko, a przecież był dorosły. -To trochę pojebane, nie? – zaśmiał się głupio. Słowa Fairwyna chyba najlepiej opisywały zaistniałą sytuację. Kabaret, jakieś podchody. Dramat, którego nie powstydziliby się w polskim rządzie. Z drugiej strony nie potrafił sobie wyobrazić, jakby można to było zrobić normalnie.
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Widziała jego zachowanie, wystarczyło jedno spojrzenie, by zauważyć stres, który opanował jego umysł. W pewien sposób to bawiło Dreamę; nie spodziewałaby się po Maxie tego, że aż tak będzie bał się wspólnej kąpieli, tak ludzkiej i zwyczajnej czynności. Zdecydowanie to potęgowało to jej pewności siebie — gdyby chłopak rzucał żarcikami na prawo i lewo i nie okazywał żadnego przejęcia, tym do czego miało dość, zaczęłaby się wahać. Nie chciała by czuł się z nią źle, co to nie, ale gdyby nie skąpił jej wrednych docinek, to nie rozebrałaby się przed nim, bojąc osądzenia swego wyglądu, tego, czy ma odpowiednio fajny tyłek, czy odpowiednio okrągłe biodra. To wszystko było takie urocze i słodkie, a Drama rozpływała się nad młodym Fairwynem, w głębi duszy — nie spodziewałaby się po nim takiej delikatności, chociaż właśnie na tym najbardziej jej zależało. Chciała być adorowana, czuć się kochaną, a to właśnie dawała obecność gryfona. Kojarzył się z ciepłem, domem w Puebli, za którym tak bardzo tęskniła i do którego chciała go zabrać, koił nerwy zszargane przez wiele niepotrzebnych, głupich i tragicznych w skutkach wydarzeń. - Dam sobie radę - zaśmiała się cicho trochę zarumieniona i złapała sukienkę w dłonie i jednym sprawnym ruchem zdjęła z siebie niebieski materiał - Siup i po sprawie - wzruszyła ramionami i ciągle w bieliźnie, a właściwie w majtkach przylgnęła do pleców chłopaka. Dziewczynie zdawało się, że będzie dużo gorzej; czuła przyspieszony bieg swego serca i ciepłe ciało Maxa na swej skórze, ale nie wstydziła się tego wszystkiego, podchodziła do sytuacji całkowicie normalnie i bardzo na luzie. - Dobrze, że ogoliłam dzisiaj nogi, zupełnie jakby przewidywała, że do czegoś dojdzie. - zachichotała głupio, a potem złożyła delikatny pocałunek na wytatuowanym ramieniu Gryfona. Swoim zachowaniem chciała dodać mu pewności siebie; ona sama nie czuła już żadnego skrępowania, chociaż spodziewała się tego, że zarumieni się jak burak i tak właściwie to do niczego nie dojdzie. Rozbierze się i w ostatniej chwili każe mu wyjść, bo nie będzie w stanie się poruszyć. - Trochę pojebane, ale może to i lepiej - dłonią zaczesała włosy do tyłu i dodała - Przynajmniej nie będziesz w szoku, kiedy przyjdzie Ci mnie rozgołocić w trochę innych okolicznościach - rzuciła luźno na koniec i oparła czoło na plecach chłopaka. Cieszyła się tą wyjątkową i magiczną chwilą i wydawało jej się, że z minuty na minutę cała ta sytuacja nabiera coraz większego uroku — właściwie Ślizgonka uważała ją bardziej za zabawną, niż podsyconą erotycznym podtekstem. Gdyby byli tylko bardzo bliskimi przyjaciółmi to pewnie też zgodziłaby się na wspólny prysznic. Mydlenie pleców w wykonaniu tak przystojnego faceta nie potrafiła sobie odpuścić.
Delikatny, przyjemny dreszczyk przeszedł Maxa, kiedy Ślizgonka przywarła do jego ciała. Jej skóra była taka miła w dotyku. Ciepła – uspokajała Gryfona i sprawiała, że wszystko stawało się łatwe. Nie rozumiał dlaczego wcześniej się tak stresował. Czym się stresował? Przecież nie było sensu. Nie było powodu. To że Dreama była dziewczyną, którą kochał nie sprawiało, że jej ciało było inne – krępujące. Wręcz przeciwnie - czyniło ją bliską sercu Fairwyna. Dopiero teraz myślał trzeźwo. Meksykanka była kobietą, z którą chciał spędzać więcej takich momentów. Bez żadnego skrępowania, a jedynie czerpiąc z tego przyjemność. -Zdążyłem zauważyć dużo wcześniej – w pewnym sensie miała rację. W końcu doszło już do wielu rzeczy. Przekroczyli wiele granic. Wciąż je przekraczali i jakoś końca nie było widać. Odważnie brnęli naprzód – dalej i dalej. Prawie nadzy, wydawali się tacy bezbronni. Ogołoceni ze wszystkich tajemnic i sekretów. Trochę jak dzieci. Szkoda tylko, że z dziećmi mieli niewiele wspólnego. Głupia młodzież pożądająca własnych ciał. Max chociaż miał wrażenie, że zdążył już nieco poznać kształty Ślizgonki, wciąż stał przed czymś nowym. To już nie było tylko łapanie za pośladki. Bawił go taki obród spraw i mówiąc szczerze nie obchodziło go co stanie się dalej. Chciał brnąć w to szaleństwo bez końca. W końcu w tym szaleństwie jest jakaś metoda… -W jakich okolicznościach? – spytał unosząc brew do góry. Kątem oka zerknął za siebie, by spojrzeć na ciemnowłosą. Znowu łapał ją za słówka. Lubił to robić. Wiedział, że to niemiłe. Wiedział, że mogło to przeszkadzać Meksykance, ale czuł nieopisaną satysfakcję kiedy wyciągał od niej trudne wyznania. Krępujące i zawstydzające. Doceniał to bardzo mocno i z chęcią odpłacał jej czułością. Powoli odwrócił się z uśmiechem na twarzy. Czołem oparł się o czoło ćwierćolbrzymki i musnął lekko jej usta. Przytulił dziewczynę mocno do siebie i miał ochotę się głupio roześmiać, ale jedynie cicho parsknął. Głupio cieszył się bez większego powodu. Właściwie to miał jeden całkiem spory powód – mierzący dokładnie sto osiemdziesiąt pięć centymetrów. -Idziemy? – rzucił lekko, wyraźnie pozbawiony całego stresu i wątpliwości. Jedynie delikatne rumieńce zostały na policzkach Gryfona, ale nie potrafił się ich pozbyć.
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Pierwszy raz znajdowali się tak blisko; zawsze dzieliła ich warstwa ubrań, która teraz wydawała się Dreamie krępować ruchy i prawdziwe doznania. Dopiero teraz mogła poczuć; najmniejszy ruch mięśni pod skórą, każdy oddech i dreszcz, przechodzący przez ciało bliskiego sercu Ślizgonki chłopaka, dosłownie wszystko. Czuła sie z tym wyjątkowo, cieszyła i korzystała z tego, że może poczuć go tak bardzo dosłownie z chwili na chwilę coraz mocniej uświadamiając sobie, jak bardzo kocha go całego. Z tym łobuzerskim uśmiechem, szaleństwem w oczach, masą tatuaży i każdą najdrobniejszą skazą na ciele. - Ciekawe do czego by doszło, gdybyś to ty ogolił nogi - dodała rozbawiona, szczerząc się głupio. Dziękowała Merlinowi za to, że chłopak również rozluźnił się całkowicie. Tak było łatwiej, nie istniał stres, ból, zmęczenie, nie myślała o niczym innym niż to, że za chwilę ukoi mięśnie zmęczone całym dniem, ciepłymi strumieniami wodny. Na pytanie o okolicznościach zalała się różowym rumieńcem. Do głowy przychodziły same przyjemne, ale nie do końca odpowiednie myśli - myśli, które nie powinny znaleźć się w głowie zaledwie siedemnastoletniej dziewczyny. Znali się stosunkowo krótko, a jej wydawało się, że w normalnej relacji jest zdecydowanie za wcześnie na te ruchy... Ale czy ich relacja była w jakimkolwiek stopniu normalna? Byli zbyt wielkimi szaleńcami, pędzili za własnymi marzeniami, nie zwracając uwagi na konsekwencje wydarzeń związanymi z ich spełnianiem. - Jej marzeniem był właśnie on, chłopak o którego plecy opierała się głową. - W różnych innych okolicznościach - podkreśliła ostatecznie i wzruszyła ramionami, mając nadzieje, że chłopak nie powróci do tego tematu. Nie chciała tak od razu wyznawać tego, że oddałaby mu się cała, nawet w tym momencie; Max wykorzystałby tego przeciwko niej, ale bała się, że chociaż przez chwilę poczuje się niezdrowo. W końcu nie każdy wieczór spędza się w towarzystwie nagiej, napalonej dziewczyny. Stojąc tak naprzeciwko Maxa czuła się dość śmiesznie, w duszy pojawiła się szczypta skrępowania, bo kiedy ją przytulił nie była w stanie ruszyć sobą z miejsca; trochę się spięła, by zaraz rozluźnić wszystkie mięśnie i westchnąć z ulgą. Zapach koił i zagłuszał myśli, które niepokoiły głowę ślizgonki. Po chwili wszystko ustało, jego głos całkowicie zagłuszył pragnienie ucieczki. Uśmiechnęła się jedynie zagadkowo, złapała go za rękę i weszła po prysznic, od razu odkręcając wodę.
-Gdzieś chyba mam maszynkę, może powinienem jej użyć? - Wysunął jedną nogę przed siebie i zgrabnie zaprezentował ją przed Ślizgonką. Uśmiech zagościł na jego twarzy. Bawił go te głupawe żarty. Zagwizdał cicho pod nosem i rozejrzał się dookoła. Uwagę skupił na moment na umywalce. O ile dobrze pamiętał, to w szafce pod spodem miał całą kosmetyczną chemię. Nie przepadał za nią. Golenie się było bardzo męczące. Cieszył się, że Dreamie nie przeszkadzało delikatnie kucie po twarzy. Chciał dalej dopytywać. Chciał wyciągnąć ze Ślizgonki te słowa, te krępujące zdania. Zależało mu na tym by poczuć ten przyjemny dreszczyk, który im towarzyszył. Jednak nie było to pragnienie tak wielkie, by dręczyć ćwierćolbrzymkę. Mimo wszystko zależało mu na samopoczuciu dziewczyny. Wolał jej nie stresować, przecież mieli się czuć w swoim towarzystwie luźno. Nawet jeśli przeżyli już wiele i znali się dosyć długo to stawiali wolne kroczki. Powoli poznawali się bardziej i bliżej. -Już nie wiem czy to ta woda jest tak gorąca, czy mam tak gorącą laskę – zaśmiał się, kiedy poczuł ciepłą ciecz na barkach. Chciał ją zawstydzić, chciał by poczuła się skrępowana i zaczerwieniła ze wstydu. Bawiło go takie igranie na jej emocjach. Czuł się dobrze i bardzo swobodnie. Wiedział, że może już wszystko.
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.