Retrospekcje
Osoby: Zilya i Eerie
Miejsce rozgrywki: Londyn, póki co, Hyde Park, przy pomniku Piotrusia Pan
Rok rozgrywki: grudzień 2016
Okoliczności: wczesny zimowy poranek, jedno z cyklicznych spotkań dwójki bohaterów
Grudzień innego roku. Wczesny zimowy poranek, jeszcze przed świtem, a ja znowu jestem tutaj. Nawet najsłabsze wspomnienie słońca nie przebija się jeszcze przez grudniowe niebo z którego delikatnie pruszy śnieg. Jest w tym coś magicznego, coś jak ze starej bajki dla dzieci, którą opowiadano Ci bardzo dawno temu i już teraz dokładnie nie pamiętasz treści, jedynie wyblakły cień uczucia, które Ci towarzyszyło.
Grudzień innego roku, pamiętam ten poranek bardzo dobrze. Jeśli zamknę oczy, to czuję płatki śniegu, które topnieją na moich rzęsach. Słyszę to charakterystyczne, zimowe skrzypanie pod moimi stopami, które sprawia, że przechodzą mnie dreszcze. Nie czułem się inaczej niż teraz, nie byłem bardziej szczęśliwy czy bardziej samotny. Wydaje mi się, że są pewne rodzaje samotności, które po prostu zostają z nami, jak ciężka przewlekła choroba, które trwale uszkadza organy. Tylko czasami można to dostrzec w czyiś oczach. Smutny, lodowy błysk.
Przyszedłem wcześniej, co nie zdarza mi się często. Zziębniętymi rękami odpaliłem papierosa. W pobliżu nie było nikogo, zbyt zimno i wcześnie by natknąć się na mugolskich joggerów, a od ulicy i głównej alejki odcinała mnie ściana drzew. Wiedziałem, że usłyszę twoje kroki, gdy będziesz się zbliżała. Więc czekałem.
Czekałem tak jak zwykle, tak jak to mam w zwyczaju, jak to robię codziennie. I jak to robiłem poprzedniego roku. Czekam na rzeczy, które nie mają prawa się wydarzyć, bo światem rządzą drakońskie prawa. Prawa, których nie można zmienić, ale są sposoby, żeby je obejść, pamiętasz, co mówiłaś?
Dlatego przyszedłem wtedy tutaj i w grudniu poprzedniego roku i w tym roku na pewno też się zjawię. Kilka dni przed świętami, szykuję się na moją własną wigilię, wigilię rzeczy niemożliwych.