Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Biblioteka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 2 1, 2  Next
AutorWiadomość


Emily Rowle
Emily Rowle

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : 127
  Liczba postów : 1846
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Biblioteka  Biblioteka EmptyCzw 30 Kwi - 13:41;


Biblioteka

Otwarty zarówno dla pacjentów, jak i uzdrowicieli. Znajduje się tutaj ogromny zbiór ksiąg medycznych, można znaleźć informację o każdej chorobie i dolegliwości. Dodatkowo są tutaj też inne, znacznie skromniejsze zbiory z każdej dziedziny, dzięki czemu pacjenci podczas długiej hospitalizacji mogą przyjemniej spędzać czas i się dokształcać.
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptySob 12 Gru - 20:35;

Szukanie informacji o skutkach ubocznych, zagłębienie się w podstawy magiipsychiatrii

Stworzenie zaklęcia, które chodziło mu po głowie od ponad tygodnia wydawało się być na tyle ekscytującym pomysłem, że nie mógł pozwolić sobie na kolejny dzień bezczynności. Nie miał zbyt wiele czasu ostatnio, jednak starał się co kilka dni poczytać coś na temat tworzenia konkretnej magii i prób wykształcenia schematu, aby jego czar zadziałał zgodnie z danym wzorem. Jednak przyszedł czas, aby poinformować się także w dziedzinie magipsychiatrii, której to bezpośrednio będzie dotyczyć zaklęcie uspokajające. Bo jednak czar ten będzie znacznie wpływał na stan psychiczny i nie tylko zmieniał poszczególne reakcje organizmu, takie jak poziomy hormonów, ale będzie też miał wpływ na myślenie czarodzieja, nawet jeśli magia będzie działać przez kilka, kilkanaście minut. Zawsze to jakaś ingerencja w psychikę człowieka, dlatego Lucas musiał upewnić się, że nie będzie to miało większych lub mniejszych konsekwencji i nie będzie przynosiło więcej szkód niż pożytku.
Teleportując się pod klinikę świętego Munga, uznał, że ktoś musiał już pracować nad podobnym sposobem nagłej interwencji, w przypadku osób w silnym stresie czy też agresywnych czarodziejów. Na pewno gdzieś w szpitalnych zbiorach znajdzie wzmiankę o tym, jak jego zaklęcie może odbić się na sferze psychicznej. Zawsze istniało ryzyko jakichkolwiek skutków ubocznych. Zawsze trzeba było spodziewać się, że przesadziliśmy i mogą być tego konsekwencje. Siadając na jednej z wygodnych kanap w bibliotece szpitalnej, ułożył obok siebie stos książek, które dostał od przemiłej czarownicy, kiedy zapytał o temat, który go interesował. Była na tyle obeznana, że od razu przespacerowała się z nim między regałami i wyselekcjonowała odpowiednie tomu, w których mógł znaleźć informacje.
Usiadł z jedną z ksiąg na kolanach i wertował kartki poszczególnych rozdziałów, analizując najpierw podstawy podstaw, jeśli chodziło o tą gałąź magii leczniczej. Umysł ludzki był na tyle skomplikowany, że nie dało się go tak po prostu oszukać. Wszystko, co zmieniało się w myśleniu, bez zgody czarodzieja, mogło przynieść nieokreślone skutki. Tak jak myślał, jeśli odpowiednio popracuje się nad czarem i będzie się w stanie włożyć w niego jak najczystsze intencje, jednocześnie będąc stuprocentowo przekonanym w autentyczność tego działania - da się zrobić, nie otrzymując niepożądanych skutków ubocznych. Jednakże potrzeba masy ćwiczeń i dopracowania do perfekcji owej magii oraz wypróbowaniu jej na jak największej liczbie osób, aby mieć pewność co do skuteczności. Jeśli przynajmniej u jednego wystąpią szkodliwe efekty, należy przerwać testy i udoskonalić zaklęcie i tak w kółko. Rady płynące z poradnika dla magipsychiatrów, który trzymał w dłoniach, niezmiernie mu się przydały. Spisał sobie hasłowo to co uważał za najważniejsze, ostatecznie wczytując się jeszcze w kwestię zaburzeń osobowości, bo ten temat także go interesował, ponieważ przez chwilę podejrzewał, że Eskil może mieć taki problem.
Jeszcze kilka minut poświęcił lekturze Podstaw ludzkiego umysłu i sposobom ich poznania, próbując dowiedzieć się więcej na temat ewentualnego zagrożenia, w przypadku, kiedy niewystarczająco dopracuje swój czar. Nie chciałby aby jego próby podczas testów komuś zaszkodziły, jednak z badań wynikało, że niestety ale podczas doskonalenia czarów zazwyczaj testerzy doznają niepożądanych efektów, które mogą nieco pogorszyć ich stan. Nie chciał aby ktoś, kogo próbowałby uspokoić za pomocą swojego zaklęcia "na próbę" doznał jakiegokolwiek urazu. Jednak taka była kolej rzeczy. Jeśli nie przetestuje go na kimś, nie będzie wiedział czy jest wystarczający i czy będzie w przyszłości skuteczny. A przecież chciał stosować ten czar i pomagać w sytuacjach nagłych, więc musi to wiedzieć.
Po dobrych dwóch godzinach analizowania poszczególnych specjalistycznych książek, uznał, że jego notatki obecnie są wystarczające. Z pewnością wróci tu jeszcze, aby dogrzebać się jeszcze innych informacji, ale na razie miał dość. Znalazł to czego chciał i chociaż wolałby, aby nie było w ogóle ryzyka skutków ubocznych, to i tak cieszył się, że jest świadom tego co może się wydarzyć i może spróbować temu jakoś zapobiec. Musi ostro wziąć się do pracy...

//zt
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptyPon 26 Kwi - 0:56;

Końcówka marca

Szczerze powiedziawszy... wyjazd do innego kraju trochę otrzeźwił mu umysł, umożliwiając tym samym zapoznanie się z odrębną kulturą i zaznanie odrobiny słońca. Bo o ile te leniwie przebijało się przez obłoki w Wielkiej Brytanii, o tyle na Bari, gdzie szef Biura Bezpieczeństwa posiadał rezydencję, mógł zaznać go w pełnym zakresie. Brakowało mu tego - odrobina promieni wystarczyła, by otoczenie dookoła trochę inaczej wyglądało. By podejście ciut zostało zmienione, a umysł zaczął trochę inaczej funkcjonować. Poszukiwanie historii Innocentiego również posiadało w sobie pewnego rodzaju intrygujące rzeczy, a sam fakt tego, iż pojawiła się przed nim bariera językowa, zachęcała do zapoznania się z językiem włoskim. Może nie aż tak, ale co nieco Lowell starał się liznąć. Jak się okazało, miał jeszcze możliwość zetknięcia się z profesorem Zanetti, co może było nietypowym przeżyciem, ale na pewno ciut odmiennym od tego, co ma miejsce w Londynie. I chociaż nie było go ino trzy dni, zdołał odpocząć od zamartwiania się i zastanawiania nad tym, co by było, gdyby wszystko potoczyło się... inaczej.
Tym razem wziął parę rzeczy z domu Kolbergów, by móc pokazać to, czego chłopakowi mogło obecnie brakować - parę rzeczy i faktów z jego życia rodzinnego. Szczerze? Nie wiedział, ile ten dokładnie zdołał przeczytać Wizzengera i miał cichą nadzieję, że nie dotarł do czegoś większego, bo samemu obecnie nie był przygotowany aż nadto. Część rzeczy pozostawała poza zasięgiem jego dłoni wyciągniętej do przodu, bo nie miał możliwości czytania tego, co kłębi się pod kopułą czaszki, aczkolwiek ostatnie reakcje nie były najlepsze i szczerze... Felinus się zamartwiał. Może tego nie przejawiał poprzez mimikę twarzy, aczkolwiek w umyśle snuły się najróżniejsze myśli, które starały się ograniczyć jego pole widzenia.
Mimo to nie zamierzał się poddawać, więc po skonsultowaniu się z jego rodziną i zapakowaniu części przedmiotów do bezdennej torby, teleportował się do Londynu, czując nieprzyjemny ścisk na żołądku. Odległość była za duża, w związku z czym o mało co nie zwrócił posiłku, który to przecież niedawno został przez niego zjedzony. Student zacisnął pięści, prawą słabiej, ale już mógł nią wykonywać normalnie ruchy; spojrzawszy na szarawe niebo, Wielka Brytania w jego opinii pozostawała przygnębiająca. Nie oddawał się jednak tej melancholii, skupiwszy głównie na tym, że część rzeczy prędzej czy później ulegnie poprawie.
Umówiwszy się z Maximilianem w bibliotece, zgrabnym krokiem się w niej pojawił; stukot podeszwy już nie pozostawał aż nadto alarmujący, kiedy to większość już wiedziała, że mają do czynienia z osobą odwiedzającą. Lowell starał się wesprzeć Ślizgona, jak tylko mógł, w związku z czym utrzymywanie z nim kontaktu było wręcz naturalne. I niezależnie od tego, co obecnie robił, kiedy to odnalazł go (czy to za regałem, czy to siedzącego w fotelu), podniósł kąciki ust do góry.
- Cześć. - machnął już (!) prawą dłonią na powitanie, co świadczyło o powolnym powrocie do prawidłowego stanu zdrowia. Spojrzał poniekąd pytająco w stronę Solberga, z niemym pytaniem cisnącym się na usta. Zresztą, nie widział nic przeciwko, ażeby się na tym skupić, kiedy to torbę trzymał lewą ręką kurczowo przy sobie, jakoby nie chcąc, by coś się z nią poważnego stało. - Biblioteka? To jest tutaj coś ciekawego? - może było to głupie, ale ciekawie było znać przyczynę, dla której to tutaj wychowanek Slytherinu postanowił spędzić trochę czasu. Podejrzewał, że prędzej chodzi o zmianę otoczenia, wszak wystrój sali, na której leżał, po takim czasie mógł się znudzić, ale wolał się utwierdzić w tym przekonaniu.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptySro 28 Kwi - 0:58;

Sam przez ten czas dość dużo odpoczął. Spotkanie z Walkerem pomogło mu odetchnąć od wiecznych wizyt ludzi, których pamiętać powinien, a nie potrafił. Do tego zyskał dość pokaźny zapas słodyczy, którymi przekupywał sobie uzdrowicieli i innych pacjentów bo o ile uwielbiał podobne przysmaki o tyle wiedział, że sam tego wszystkiego nigdy nie skonsumuje.
Wziął więc ze sobą puszeczkę kandyzowanych ananasów i udał się do biblioteki. Spędzał tu ostatnio naprawdę wiele czasu. Otrzymanie listu od dyrektora Hogwartu nie było zbyt przyjemnym momentem, a jednak mimo, że odebrano mu możliwość pójścia na studia najbliższej jesieni, chciał jak najlepiej zdać czekające go w czerwcu egzaminy końcowe. Obecnie nie pamiętał zbyt wiele, choć zdecydowanie ciemność okalająca jego umysł nieco się przerzedziła. Posiadał kilka skrawków wspomnień, choć tak naprawdę mało z nich była pozytywna. Starał się jednak nie skupiać na tym zbyt mocno i zajmować swój czas w inny sposób. Dziś, czekając na Felinusa chciał powtórzyć sobie coś z tematyki Starożytnych Run. Przeszukiwał więc regały szpitalnych zbiorów, gdzie po kilkunastu minutach intensywnego szukania udało mu się dorwać tom o Skandynawskich Runach w Medycynie Współczesnej. Postanowił dać książce szansę i nie rozczarował się. Pierwszy rozdział był idealną powtórką z tematu run dla kogoś takiego jak on.
Zajął miejsce przy oknie i zaczął wczytywać się w treść. Uważnie śledził znaki futharku i ich podstawowe znaczenia, zapisując sobie ważniejsze informacje na pergaminie, jaki udało mu się kupić w szpitalnym sklepiku. Zaczął od Atta Hagal i runy Berkano oznaczającej wsparcie duchowe i macierzyństwo, a jednocześnie zachęcającą do zbliżenia się do natury. Jej symbolem była brzoza - uosobienie opieki. W partnerstwie zapowiadała ślub z opiekuńczym partnerem, a w zdrowiu czuwała nad przebiegiem ciąży i zapewniała witalność.
Przechodził właśnie do runy Perthro, patronki spełniania marzeń i odkrywania tajemnic, której talizman pomaga myślicielom i historykom, gdy usłyszał za sobą znany głos.
-Hej, miło Cię widzieć. - Radośnie przywitał się z Felkiem, wskazując mu miejsce obok siebie. -Głównie rzeczy medyczne, ale znajdą się takie perełki jak to. - Wskazał na książkę, która leżała otwarta na blacie przed nimi.
-Wyglądasz dobrze. Byłeś na urlopie? - Zapytał lustrując sylwetkę puchona, która nabrała zdecydowanie słońca od kiedy ostatnio się widzieli.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptySro 28 Kwi - 1:29;

Samemu był winny przysługę George'owi za pomoc w odnalezieniu Maximiliana. Całego, może nie do końca zdrowego, ale żyjącego. Nie był jednak w obecnej chwili pewien, czy zdołałby w pełni wyczarować świetlistego wilka, dlatego jakoś trudno było mu się przymusić do bezpośredniego kontaktu z mężczyzną. Mimo to był mu wdzięczny, lecz tak naprawdę nie wiadomo, czy był tam przypadkiem, czy jednak Felix Felicis zażyty przez profesor Dear nakazał mu się tam pojawić. Mimo wszystko i wbrew wszystkiemu liczyła się jedna rzecz - to, że skończyło się to w taki, a nie inny sposób. Zawsze mogło być gorzej. Teraz pozostawała kwestia co prawda konfliktowa, aczkolwiek konieczna, czyli przebrnięcie przez to wszystko do przodu. Wizyty u psychologa naprawdę mu w tym pomagały, dlatego nie omijał ich, a samemu zdawał się stawać coraz to bardziej zaznajomionym z otoczeniem szpitala. Czy to poprzez spotkania dwa razy w tygodniu, czy jednak odwiedzanie Solberga, który większość czasu tutaj musiał przebywać. Czy tego chciał, czy też i nie.
Samemu coraz to częściej powinien chodzić do biblioteki, by znajdować najróżniejsze perły literatury bądź wiedzy zapisanej na wieloletnim papierze, tudzież pergaminie. Od czasu skupienia się na nauce Lowell potrafił czerpać z najróżniejszych egzemplarzy wiedzę, tudzież gromadzić ją, w ramach własnych pomysłów, w dzienniczku, który to otrzymał od Julii. Zresztą, prawie nigdy się z nim nie rozstawał, w związku z czym w mgnieniu oka mógł pochwycić za długopis lub cokolwiek innego, ażeby kolejna wodza fantazji nie umknęła mu sprzed nosa.
Jednocześnie nie wiedział nic o liście od dyrektora Hampsona, aczkolwiek samemu podchodził dość sceptycznie do sylwetki głowy całej szkoły specjalnej dla skrzywionych wewnętrznie, dlatego nie zawsze mu ufał. Miał tę charakterystyczną dozę zewnętrznego chłodu, ale też. Sprawiał problemy, w związku z czym nie zdziwiłby się, gdyby z czasem, jak gdyby nigdy nic, stracił pewien kontakt ze szkołą i tym samym rozpoczął kolejne liczne problemy. Mimo to starał się zmieniać, w związku z czym działał. Działał, może był trochę bardziej zestresowany, ale widział nowe możliwości. Powoli, aczkolwiek z czasem... rzeczy ulegały metamorfozie.
Uśmiechnął się w stronę Maximiliana, nie wiedząc o tym, w jaką książkę się wczytywał, by tym samym zająć miejsce nieopodal okna, wskazane prostym gestem dłoni. Wsłuchał się tym samym w słowa, rzuciwszy okiem w stronę książki, która to ewidentnie należała do kategorii nauczania ze starożytnych run. Powiązana z medycyną, co jeszcze bardziej wzbudziło jego ciekawość; przeczytawszy tytuł, nie zamknął jej jednak.
- Skandynawskie Runy w Medycynie Współczesnej? Brzmi nieźle. - powiedział szczerze, spoglądając tym samym na stronę, na której to zatrzymał się Ślizgon. Poprzedzała ją runa Berkano, patronka macierzyństwa i wsparcia duchowego. Lowell podniósł tym samym kąciki ust do góry, bo w głowie błysnęło mu to, że gdzieś w swoich notatkach z magicznego dzienniczka posiadał pomysł modyfikacji, ale na razie pozostawał poza zasięgiem jego własnego wzroku. - Perthro? - przekrzywił głowę, spoglądając w zaintrygowanym spojrzeniu w stronę tekstu, który to się przejawiał na następnej stronie. Pamiętał swoją pracę domową z run, którą to zadał profesor Zanetti, w związku z czym oparł się łokciem o blat, widocznie zainteresowany tematem. - No tak, powiązana z feniksem, pod bezpośrednim wpływem Norn, na którą to składają się Urd, Berdandi i Skuld. - mruknąwszy, wyliczał to wszystko sobie na palcach działającej już ręki, jakoby w zamyśleniu. Parki, Mojry. Pilnują tego, aby życie było zgodne z przeznaczeniem, a w przypadku nieposłuszeństwa, no cóż, przecinają nić.
Z tego wszystkiego wyrwały go jednak kolejne słowa, przez które to spojrzał na siedzącego nieopodal Solberga, jakoby wyrywając siebie samego z przemyśleń na ten temat. Jak się okazało, ten nawiązał do... aparycji? Nie spodziewał się tejże kwestii w żaden szczególny sposób, dlatego początkowo nie wiedział, co powiedzieć.
- Woah, aż tak to widać? Nie no, myślałem, że nic się nie zmieniło... - powiedział trochę niepewnie, skupiając następnie wzrok na własnych palcach, na których to zakończył wyliczanie. Albo ten miał zajebisty wzrok i dostrzegał najdrobniejsze zmiany... albo rzeczywiście zaznanie słońca na Bari przyczyniło się do zmiany kolorytu skóry. Nie wiedział, co powiedzieć, bo każda opcja wydawała mu się teraz nieodpowiednia. - W sumie to jebłem sobie sesję w solarium. - postanowił zażartować, ale i tak czy siak nie byłoby to w jego przypadku wskazane. Za dużo znamion znajdowało się nawet na twarzy. - A naprawdę to tak, byłem. Wielka Brytania jest dość... ponura? Albo jestem meteopatą, sam w sumie nie wiem. - wzruszył ramionami, choć uśmiechnął się szerzej.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptySob 1 Maj - 1:09;

W tej chwili nie liczyło się już dlaczego ekipie udało się spotkać Walkera na swojej drodze. Ważne było, że dzięki mężczyźnie mogli w miarę sprawnie dotrzeć do Maxa i sprowadzić go tutaj, co miejmy nadzieję miało doprowadzić do szybszej rekonwalescencji młodego ślizgona.
Przyzwyczaił się już do szpitalnego otoczenia. Wręcz zadomowił się tutaj nie potrafiąc sobie wyobrazić opuszczenia tego miejsca. Bał się i to cholernie stawić czoła światu, jaki czekał na niego poza tymi sterylnymi murami. Tutaj miał wszystko, czego mógł potrzebować. Wszystko, oprócz tożsamości, która wciąż pozostawała dla niego niewiadomą.
Po ostatniej wizycie Felinusa, Max również dostał dziwnego olśnienia, przebłysku kreatywności, którą chciał w jakiś sposób wykorzystać. Wiedział, że przyjmowanie wielu lekarstw naraz potrafi być uciążliwe i był pewien, że znalazł metodę, by nieco ten proces uprzyjemnić. Szczególnie dla osób, które tak jak on miały problemy z pamięcią. Brakowało mu jednak elementu, który tworzyłby swoisty mechanizm i liczył, że runy przyjdą mu tutaj z pomocą.
-Brzmi ciekawie, ale napisali to takim językiem, że rozumiem co piąte słowo. - Wskazał losowe zdanie, na jednej z otwartych stron, po czym przysunął w stronę Felka puszkę z kandyzowanymi ananasami. -Częstuj się. Błagam. - Dorzucił zdesperowanym tonem, po czym uśmiechnął się, by pokazać, że nie trzeba traktować tego na poważnie. Wciąż jednak liczył, że ktoś pomoże mu się pozbyć tej góry słodyczy, którą przechowywał w swoim szpitalnym pokoju.
-No tak Perthro. Przyrost sił, początek kariery. Wiesz, zdrowie i splendor. - Zaczął, choć gdy Feli rozwinął temat, na twarzy Maxa pojawiło się wyraźne skonfundowanie. -Dobra, nie zakumałem ani słowa z tego wszystkiego, jesteś w stanie mi to wyjaśnić jak debilowi? - Poprosił, bo wydawało mu się, że może być to dość istotna informacja. Następnie przeszedł wzrokiem do runy Jera która symbolizowała rozwój, dojrzewanie i urodzaj. Dodatkowo utożsamiana była z karmą, a w talizmanie pomagała dotrzymywać terminów i utrzymać ciążę. -Ja pierdolę, czy wszystkie te runy muszą mieć coś wspólnego z ciążą? - Mruknął pod nosem, wpychając sobie jeden kawałek ananasa do ryja.
-No tak. Może nie jakoś super, ale no widać. - Przyznał, bo przez brak pamięci naprawdę zaczął dość mocno skupiać się na najmniejszych szczegółach swojego otoczenia, by wyłapać w nich jakieś wskazówki. Nie mógł więc przeoczyć widocznej w kolorycie skóry zmiany, jaka jawiła się u Lowella.
-No proszę, proszę. Gdzie to Cię wywiało? Grecja? Teneryfa? Zimbabwe? - Żartobliwie strzelał w losowe kraje domyślając się, że raczej nie trafi tam, gdzie faktycznie puchon spędził ostatni czas. Max doskonale go rozumiał. Sam chętnie by gdzieś wyjechał, choć nie ze względu na pogodę. Ta zdawała się kompletnie mu nie przeszkadzać, a w deszczu odnajdywał coś wręcz terapeutycznego.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptySob 1 Maj - 1:54;

Pewne rzeczy mogłyby wyglądać inaczej, gdyby Max jednak nie spotkał George'a. Zresztą, Lowell niespecjalnie o takim scenariuszu chciał myśleć. Może byłoby lepiej, ale też, mogłoby się to skończyć znacznie gorzej. O wiele rzeczy się martwił, a ostatnimi czasy potrzebował wręcz jakiegoś ratunku. Całe szczęście, że zdołał się przełamać i poprosił o pomoc, w związku z czym nie tkwił w tym wszystkim samemu, próbując przełamać jakoś schematy, których to się nauczył. Wiele rzeczy pokazywało mu środkowy palec, jakoby każąc tym samym się odwrócić i nigdy już nie spojrzeć, ale nadal samemu trwał. Chciał, gdyż wewnętrzna intuicja pchała go do takiego losu. Dziwne uczucie przelewało się poprzez ciało, gdy podążał zgodnie z tym, co mu podpowiadała. Być może powinien się jej słuchać częściej, aniżeli odcinać, żeby mieć jakiś względny spokój. Im bardziej zauważał w sobie te emocje, tym bardziej był zlękniony, ale też, zaciekawienie czasami brało w górę. Obecnie, na całe szczęście, mogli rozmawiać w warunkach co prawda szpitalnych, ale przynajmniej nie przerosło to do skali siedzenia nad grobem i spowiadania się z własnych win.
Przebłyski kreatywności spowodowane były głównie nadmiarem czasu. Owszem, Lowell musiał jakoś powrócić do rzeczywistości szkolnej, ale nadal czuł się co najmniej pod tym względem chujowo. Po pierwsze, nie było go od dawien dawna, po drugie... nic nie wyglądało na to, by mógł bezproblemowo korzystać z prawej ręki. Ta, mimo możliwości ruchowych, dość często odmawiała posłuszeństwa, w związku z czym teren poza Hogwartem zdawał się być tym światem, w którym to nie musiał tłumaczyć się i płaszczyć przed nauczycielami. I tak wysłał już wcześniej list do profesor Whitehorn.
Student spojrzał na wskazane przez chłopaka zdanie, by tym samym przeczytać je pod kopułą czaszki. Rzeczywiście, część z tego wymagała dokładniejszej analizy i zrozumienia, ale jemu szło to chyba ciut lepiej, bo jako tako odgórnych problemów nie miał. Mimo to podejrzewał, że może to być kwestia utraty pamięci.
- Typowy naukowy bełkot. - powiedział, obserwując, jak puszka z kandyzowanymi ananasami pojawiła się ciut bliżej jego własnej dłoni, na co przechylił głowę, zastanawiając się nad tym, od kiedy wzrosła miłość Solberga do suszonych owoców. Wziął sobie niewielką porcję. - Dają ci tutaj tylko te ananasy? - uśmiechnąwszy się, trudno było powstrzymać taką reakcję, bo o ile podniesienie kącików z początku było niepewne, o tyle jednak, zauważywszy reakcję, stał się jednocześnie mniej spięty. Nie wiedział, skąd Max ma te słodycze, ale to w sumie dobrze, że coś jadł. Nawet te puste kalorie wydawały się być lepsze od chodzenia bez jakiejkolwiek strawy w brzuchu.
- Czyli znaczeniowo praktycznie każda runa, o ile na nią spojrzysz w ten sposób. - trudno było nie odnieść wrażenia, że ogólnie runy nastawione są na poprawę życia. Samemu nie wiedział, ile jest w tym prawdy, ale w sumie jakoś nie zagłębiał się w ten temat, akceptując pewne rzeczy takimi, jakie w rzeczywistości są. Wrzucił jeden kawałek do buzi i go przełknął. - Ach, sorka. - uśmiechnął się niepewnie, bo w sumie mówił o rzeczach, o których Solberg raczej nie pamiętał. Tylko jak to szło? Przez krótki moment wytrwał w ciszy, by tym samym rozpocząć swój piękny monolog. - Runa Perthro powiązana jest z trzema kobietami, które przędzą nić ludzkiego życia, czyli połączona jest z płynącym czasem. Coś w stylu odpowiedniczek greckich Mojr, rzymskich Parek. - położył łokcie na blacie, jakoby to miało mu pomóc w organizowaniu myśli. - Urd, Los, Przeznaczenie, odpowiada ze przeszłość. Werdandi odpowiada za teraźniejszość. Obie te boginki uznawane były za dobroczynne. Skuld, Obowiązek, jest najmłodsza, ale również najokrutniejsza z nich wszystkich. - naprędce wytłumaczył, wszak nie zamierzał pozostawić tego bez słowa, a może to się przyda do czegoś? Cholera tam wie. - Zgodnie z mitologią pojawiały się przy narodzinach, ale też, jeżeli człowiek nie posłuchał ich wskazówek powrotu na ścieżkę przeznaczenia, mogły zesłać na niego śmierć. - nie był to przyjemny temat, no ale trochę wiedzy mogli tym samym zdobyć, w związku z czym samemu nie widział sensu braku odpowiedzi. Ot, może nie posiadał nadmiernej wiedzy na temat poszczególnych run, ale na rzecz pracy domowej co niego o nich się dowiedział. A jedną z nich była właśnie runa Perthro.
- No nie każda, ale kiedyś śmiertelność przy porodzie była większa, więc w sumie... nie dziwię się, że jest dużo run o takim znaczeniu. - zastanowił się przez chwilę, bo samemu musiałby przeskoczyć jakoś ograniczniki płciowe, żeby zajść w ciążę, ale w sumie, gdyby w tamtym okresie był pełnoprawną kobietą (a raczej bez praw), to, korzystając ze znaczeniowej magii runicznej, na pewno wybierałby właśnie runy typu Berkano czy Jera.
Felinus nie odpowiedział na słowa dotyczące tego, iż to widać, a zamiast tego zmrużył oczy w rozbawionym geście. No cóż, najwidoczniej pewne wyjazdy będą widoczne, ale czego w sumie się spodziewał po Solbergu? Owszem, starał się nie zapominać o tym, iż ten nadal jest "zresetowany", ale wcześniej zauważał również te najmniejsze zmiany w jego zachowaniu.
- Pudło, pudło i jeszcze raz pudłoooo... - nie wiedział, czy grają w zgaduj, gdzie mnie nagle wyjebało bez zapowiedzi, no ale obecne kraje, którymi rzucał, nie należały do tych, w których to miał miejsce się znaleźć. Aż odruchowo poprawił torbę, ażeby mieć pewność, iż ta znajduje się na swoim wcześniej ustalonym miejscu. - To co, grasz dalej? - tego nie miał prawa nikt wiedzieć, a też, student podchodził do tego na spokojnie i bez spiny, posyłając ot żartobliwe oczko w jego kierunku. Nie miał zamiaru się dołować, co doskonale krył poprzez zdolność oklumencji; zresztą, chyba wystarczy im trochę tych negatywności, jakie to ostatnio miały miejsce. Lowell nie miał zamiaru kazać Ślizgonowi siedzieć w jednym i tym samym miejscu, więc w sumie dobrze było widzieć jakiekolwiek reakcje, które nie były tymi pesymistycznymi.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptySob 1 Maj - 18:19;

Mimo całego życiowego pecha trzeba było przyznać, że Max miał ogromne szczęście tamtej nocy. Udało mu się w miarę bezproblemowo uwolnić od oprawców, spotkać życzliwą duszę i dostać odpowiednią opiekę, a do tego nie otrzymać wpierdolu od amnezjatorów. Co prawda skończył ostatecznie w fatalnym stanie, ale przynajmniej żył. Przez miesiąc, jaki tu spędził sam korzystał z pomocy magipsychologa, choć odwiedziny specjalisty były obowiązkowym etapem leczenia jego amnezji. Nie było tego wiele i chłopak raczej sam mało się wypowiadał, jednocześnie nigdy żadnej wizycie nie odmawiając. Nie miał pojęcia, w czym te mogły mu pomóc skoro nic nie pamiętał, ale na pewno otrzymał kilka dość ciekawych wskazówek, jak radzić sobie z zaistniałą w jego życiu zmianą.
Nikt z nich nie chciał chyba wiecznie siedzieć w szpitalnej sali i rozpaczać. Obydwoje potrzebowali zmian i to tych na lepsze, a głupie wyjście do biblioteki potrafiło w tym naprawdę pomóc. Namiastka pozornej normalności choć w dość specyficznych warunkach.
Max nie wiedział nic o przerwie Lowella w nauce, ani o tym, z czym puchon musiał się obecnie borykać. Gdyby posiadał tamte wspomnienia ich interakcja obecnie zapewne wyglądałaby nieco inaczej, choć fakt, że ręka Felka nie była już całkowicie bezwładna na pewno by go w pewnym stopniu pocieszył. Obydwoje potrzebowali tej przerwy od szkolnej codzienności, choć zapewne nie tak by ją sobie wyobrażali, gdyby mieli szansę coś podobnego sami zaplanować. Max zdecydowanie wolałby wykorzystać ten czas na pracę i podróże niż zastanawianie się, czy nie będzie potrzebował przeszczepu wątroby i kim są ludzie, którzy go odwiedzają bądź kontaktują się z nim w inny sposób. Choć po części zajmował się ostatnio rozwojem i gdy tylko mógł sięgał po jakieś źródła wiedzy.
-Też tak uważam. Rozszyfrowanie tego jest cięższe niż to pismo runiczne. - Zażartował, sprawdzając dokładnie, czy nie popełnił błędu w notatkach, które zrobił, gdy puchon się pojawił. Nie potrzebował błędnych informacji, z których miał zamiar czerpać w przyszłości. Przez chwilę zastanowił się dłużej nad runą Perthro i jej zastosowaniu przy tworzeniu talizmanów.
-Na szczęście nie. Dostałem zapas od jednej osoby i staram się po prostu nie dostać samemu cukrzycy. - Wyrwał się z zamyślenia na pytania o ananasy, które widniały w puszce. Zdecydowanie byłaby to oryginalna szpitalna dieta, gdyby uzdrowiciele uznali, że właśnie tego potrzebują pacjenci z amnezją.
-No nie wiem. Niektóre zdają się od razu wskazywać na nieszczęścia bądź jakieś zajebiście męskie atrybuty. Najbardziej chyba przypadła mi ta, co mówi o wiecznym kręgu życia.. Jak to jej było...? - Zastanowił się, przeglądając pergamin, bo ni cholerę nie mógł przypomnieć sobie nazwy symbolu, o którym właśnie wspomniał.
Nie zważając na kulturę, czy inne konwenanse zaczął po prostu notować to, co Felinus mówił o Perthro. Miał wrażenie, że sam by nie pojął obecnie tego połączenia, a mitologiczne objaśnienia pomagały Solbergowi lepiej zrozumieć, o co w tym chodzi.
-Czekaj, czekaj. Czegoś tu nie kumam. Przeznaczenie odpowiedzialne za przeszłość? Wydawało mi się, że to raczej będzie związane z tym, co czeka nas w przyszłości. - Zawiesił pióro w powietrzu, by z zaciekawieniem spojrzeć na puchona. Nie korzystał obecnie ze wszystkich komórek mózgowych, to prawda, ale przeznaczenie kojarzyło mu się z czymś, co dopiero ma nadejść. Choć wiadomo, że runy rządziły się czasem swoimi, nieco innymi od logicznych prawami.
-Nie dziwię się, że Skuld uważali za najgorszą. Obowiązek potrafi wiele w życiu spierdolić, nie sądzisz? Wprowadza w życie człowieka często niepotrzebne dylematy. Jest na to jakiś runiczny talizman, czy trzeba się z tym pierdolić samemu? - Rozmowę utrzymywał w zdecydowanie żartobliwym tonie, choć ciekawość zagadnienia była w nim podsycana z każdym kolejnym zdaniem. Miał ochotę wstać i poszukać, czy może szpitalne zbiory nie mają czegoś na temat tych Mojr. Obiecał sobie, że zrobi to jednak później.
-No to już wiem, czemu tu wylądowałem. Na pewno moja wersja życia im się nie spodobała i mi wpierdoliły. To nie byli porywacze tylko te jebane Mojry. - Zaśmiał się, po czym na chwilę jego mięśnie dziwnie się napięły, gdy zdał sobie sprawę, że wspomniał o jednej ze spraw, które starał się zatrzymać w tajemnicy. Najchętniej cofnąłby te słowa, ale było już za późno.
-No tak, runy powstały jakieś pierdyliard lat temu i pewnie ludzie próbowali się nimi ratować w każdej sytuacji. Już widzę, jak kobiety obwieszały się nimi, gdy były w ciąży. Pewnie znaleźli też pełno łóżeczek dla bombelków z wyrytymi na obramowaniu znakami, które miały te szkraby bronić. - Było to dość zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, że kiedyś ludzie nie mieli lepszego wytłumaczenia na otaczający ich świat i przyniesione ponoć przez Odyna znaki były jednym ze sposobów, w jaki próbowali sobie radzić z codziennością, która nie zawsze była łaskawa.
-A mam? No dobra, to może Bali? Kreta? Chorwacja? - Zaczął strzelać dalej, wymieniając pierwsze ciepłe kraje, jakie przyszły mu na myśl. Skandynawię wykluczył z marszu, tak samo jak Kanadę, czy inne zimniejsze okolice, bo efekt nie byłby aż tak zauważalny w tak krótkim czasie, choć i w tamtych lokacjach zimowe słońce potrafiło czasem zostawić na skórze widoczny ślad.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptySob 1 Maj - 19:56;

Ogólnie, jakby nie było, wszyscy mieli jakieś szczęście. O ile przeznaczenie śmiało im się w twarz, przyczyniając jednocześnie do kolejnych krzywd, o tyle jednak mogli wybrnąć z mniej lub bardziej niebezpiecznych sytuacji, w związku z czym jakoś to wszystko szło dalej.
Obarczanie siebie winą za to, co miało miejsce, no cóż, nie należało do idealnych czynności, jakim to mogli się obecnie poddać. Nie bez powodu zatem Lowell, chcąc zrozumieć w pewien sposób sytuację, nie myślał o tym w taki sposób. Owszem, narzucanie na swoje barki znacznie większego ciężaru było normalne, ale też, nie wnosiło niczego dobrego. Musiał stać, a waga tego wszystkiego mogłaby go po prostu przytłoczyć i spowodować upadek. Skupiał się na tym powoli, biorąc raz po raz cegiełki odpowiedzialności, ażeby się do nich przyzwyczaić. Wzięcie całego stosu wiązałoby się tylko i wyłącznie z nieprzyjemnościami, które to mogłyby się przyczynić do znacznie większego zła, tudzież pogorszenia. Trudno było z początku się przystosować, ale z czasem, gdy powoli oswajał się z tematem, wchodząc pierwsze do spokojnej rzeki, gdzie tylko kostki miały do czynienia z wodą, było ogólnie jakoś łatwiej. Narzucał sobie tempo nieśpieszne, jakoby nastawione przede wszystkim na zapewnienie sobie jakiegoś lepszego samopoczucia.
Przerwa okazywała się być zbawienna; Lowell jakoś uspokajał się z biegiem czasu, choć nadal wiele rzeczy kłębiło się pod kopułą czaszki i wierciło, nie dając żadnego spokoju. Na szczęście ta odskocznia, którą sobie zorganizował w wyniku osłabionego stanu zdrowia, pozwalała mu na dostrzeżenie pewnych problemów i próbę ich naprawienia. Jakoby rzeczywiście chciał rozwiązać supełki nagromadzonych od tylu lat istotnych skrzywień. I chwała Merlinowi, bo kto wie, co by się stało, gdyby nie postanowił poprosić o pomoc.
- Chce ci się coś takiego czytać? Zawsze mogę ci przynieść jakieś książki z Hogsmeade, bo tam też jest biblioteka, tylko ogólnotematyczna. - zaproponował, bo w sumie czemu nie. Jeżeli mógłby zapewnić Solbergowi jakąś lepszą rozrywkę niż czytanie o runach w medycynie magicznej, to nie widział żadnych rażących przeciwskazań. Jednocześnie spoglądał raz po raz na tekst, który to się jawił na poszczególnych stronach; było go dużo, było ich dużo, a do tego jeszcze pozostawał trudniejszy do rozszyfrowania, jak to wspomniał zresztą chłopak. Wziął tym samym kandyzowanego ananasa, bo w sumie był smaczny, a za cukrem to przepadał jak diabli. - Oooo, fajnie, aż samemu bym się nie zastanawiał nawet, czy przypadkiem wpierdzielanie codziennie tych ananasów ma znacznie większą wartość od zdrowej trzustki. - chwała wspólnej cukrzycy, a niechaj chorują. Ale nie no. Felinus jadł dużo słodkiego, choć nie odbijało się to aż tak na jego wadze. I tak było lepiej niż te parę miesięcy temu, więc w sumie mógł sobie pozwolić, bo paru kilogramów do ciut masywniejszej sylwetki mu jednak brakowało.
- Widać, co się wtedy liczyło. - prychnął z rozbawieniem, bo wszystko wskazywało na to, iż runy budowały jakoby wizerunek mężczyzny powracającego do ojczyzny, podlegającego własnej płodności od boga Ing, a do tego jeszcze tworzącego rodziny, które zamierzał chronić. No, część z tych rzeczy mógł sobie wykreślić w swoim życiu. - Jera? Raidho? W sumie wiele run można tak interpretować, nawet samą Perthro, bo jest związana właśnie z feniksem. - zastanowił się na krótki moment, spoglądając na pergamin. Trochę co nieco o runach wiedział, no ba, wiele z nich można było interpretować w taki sposób, że pasowały do każdego i tylko parę z nich należało do tych specyficznych. Jedną z nich była runa Algiz, która nawet w odwróconej kombinacji miała pozytywne znaczenie, co powodowało, iż nie bez powodu miała swoją wewnętrzną wyjątkowość. Zresztą, ta znajdowała się nawet na łopatce Felinusa i ten nie mógł jej ukryć nawet zaklęciami, więc coś w tym rzeczywiście musiało być.
Na pytanie prychnął, bo wszystko wskazywało na to, że pewne rzeczy pozostawały poza zasięgiem ich oczu, a runy, mimo że ciekawe, tajemnicze i ogólnie niosące ze sobą charakterystyczną magię, poddane są działaniu swoistych błędów.
- Wiesz, ja nie wiem, co oni tam ćpali wówczas, więc nie zdziwiłbym się, gdyby jakiś typiarz uznał, że tak musi być i basta. - no tak, w tamtych latach, kiedy to cywilizacja jakoś się rozwijała, ludzie nie zwracali uwagę na to, czy coś jest zdrowe lub uzależniające. Po prostu to brali, w związku z czym w niektórych kulturach istniały znacznie większe problemy z używkami. Nie bez powodu Lowell ich unikał, ale też, palenie szlugów było bardzo trudnym zwyczajem do porzucenia i na razie tylko się ograniczał z ilością wypalonych sztuk. Doskonałym dowodem wpływu czegoś takiego na społeczeństwo były kasyna indiańskie i wojny opiumowe. - Ale może przeszłość wpływa poniekąd na dalszy los człowieka, więc... - wzruszył ramionami, bo nie wiedział, czy takie rozumowanie jest dobre, ale nie miał innego wyjścia w tłumaczeniu tego. Ot, pewne rzeczy pozostawały poza ich zasięgiem, więc musieli sobie jakoś radzić.
- Też, zależy, jak to tego obowiązku podchodzisz i co znajduje się pod słowem "obowiązek". - typowy Felinus, kiedy wchodzą trudniejsze, bardzie filozoficzne tematy. Ale no tak, pod tym może znaleźć się wszystko. Konieczność zdobycia zawodu, wykonywania pracy, ogólnie naprawdę sporo rzeczy. Na pytanie o talizman trochę się zastanowił, uśmiechnąwszy lekko pod nosem. Coś na pewno istniało i nie był to talizman, o czym doskonale zdołał się przekonać. - Wiesz, taka wiedza to jest horrendalnie rzadka oraz droga; myślisz, że dałbym info od razu na tacy? - zażartował, spoglądając na niego z zaciekawionym spojrzeniem tęczówek o brązowej barwie. Światła tutaj nie było zbyt dużo, ale barwowo pozostawało ciepłe, więc w sumie w wyniku przechodzenia z pomieszczenia do pomieszczenia wiele potrafiło się w tych obrączkach źrenic zmienić.
- Porywacze? - zapytał trochę ciszej, jakoby automatycznie, ale też, zorientował się po chwili, spuszczając na krótki moment wzrok. Na informację o tym, co się wydarzyło, wszak niezbyt wiele wiedział, a okazało się, że chłopak poniekąd się z tym zdradził, poczuł dziwny ścisk na żołądku i przyspieszone bicie serca. Była to naturalna reakcja, bo jednak nie miał okazji dowiadywać się więcej na ten temat, ale starał się ją opanować; było to mimo wszystko i wbrew wszystkiemu trudne. Mało kto wiedział o tym, co miało miejsce, dlatego Felinus poczuł gamę wielu negatywnych emocji i pytań, które kłębiły się w myślach, udowadniając raz po raz, że naprawdę mu na nim zależało. Nie wiedział kto, ale najchętniej by się dowiedział, spuszczając podobne manto, ażeby te osoby dowiedziały się, jak to jest być kompletnie wypranym ze wszystkiego. Mimo to perfekcyjnie je ukrywał, stawiając na spokojną aparycję, choć z niemym pytaniem cisnącym się nie tylko poprzez ściśnięte usta, lecz także podniesione następnie oczy.
Szybko powstrzymał ten błysk, doskonale zdając sobie sprawę z tego, iż nie jest to czas na takie rozmowy, w związku z czym wziął głębszy wdech, nadal mając do czynienia z tą dziwną mieszanką, wzrostem adrenaliny i ogólnym gniewem rozlewającym się przez tkanki.
- Złote remedium na wszystkie bolączki. - prychnął już spokojniej, choć czuł na własnym karku nieprzyjemny powiew poprzednich słów, w związku z czym był trochę bardziej spięty wewnątrz. Nie chciał tego pokazywać, dlatego kontynuował rozmowę, kładąc własny łokieć na blacie i opierając twarz o otwartą dłoń. - Zapewne takie łóżeczka dla bombli były wręcz jedną wielką kaplicą chrzczenia runy Algiz. - uśmiechnął się na samą myśl o tym, wszak runa ta była specyficzna w swym działaniu i być może nawet jakieś piżamki były obwieszczone tymi runami. Zresztą, możliwe nawet, że takie małe dzieci poddawano już rytuałom, które miały pozostawić na ich ciele działanie magii runicznej. Była to jedna z najbardziej rozwiniętych form czarodziejstwa na tamtych terenach, więc mogli w sumie tak z początku założyć.
- A chcesz? - oczywiście, że był zadziorny, jak żeby inaczej, choć nie wymagał, kiedy to raz po raz przeglądał pergaminy, na których zawarte były informacje dotyczące funkcjonalności poszczególnych run w medycynie. - Pudło, pudło i jeszcze raz pudło! - najchętniej to by go pstryknął teraz w czoło za brak jednego, elementarnego kraju w tym zestawieniu, ale się przed tym powstrzymał, bo nie chciał przyczynić się do jakiegoś speszenia ze strony Maximiliana. - Ostatnia próba? - zaproponował, kładąc na blacie jednego galeona i - jeżeli mu się uda w tym przypadku - ten będzie jego.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptyNie 2 Maj - 13:54;

Tak naprawdę całe to zdarzenie nie było niczyją winą. Max mógł równie dobrze aportować się z cmentarza, zamiast niepotrzebnie wdawać w bójkę, tak samo jak mógł skorzystać z teleportacji w furgonetce. Nawet jeżeli był nietrzeźwy, nie miał możliwości przewidzenia, że cała sytuacja tak się potoczy. Tak samo jak Felinus, który dodatkowo nie mógł nic poradzić na stan, w jakim ślizgon się wtedy znajdował. Lowell nie miał pewności, że zgarnięcie Maxa z baru zapobiegnie czemukolwiek. Gdy młodszy z nich bywał pod wpływem i do dość mocno, stawał się jeszcze bardziej nieprzewidywalny, czego dowodem było to, że pojawił się w miejscu, w którym niejednokrotnie obiecywał nigdy nie stawiać stopy. Najwidoczniej coś miało się stać, choć dlaczego nie mogli jeszcze powiedzieć. Kara nałożona przez dyrektora Hogwartu na Solberga zdawała się być surowa, a jednocześnie przyniosła ślizgonowi pewną ulgę. Sam nie potrafił teraz powiedzieć, w jaką stronę chce pokierować swój los czy to poprzez wybór studiów, czy jakkolwiek inaczej. Dlatego też przyjął pokornie konsekwencje swoich działań i mimo bólu w sercu zaczął oswajać się z myślą, że niedługo wejdzie w dorosłe życie. Przynajmniej chwilowo, gdy to będzie musiał zadbać o siebie i przemyśleć pewne aspekty. Najgorsze w tym wszystkim było to, do jakich sytuacji musiało dojść, by ta dwójka mogła w końcu nieco zwolnić i możliwe że zawrócić na lepszą ścieżkę.
-Chce, nie chce... Muszę zacząć nadrabiać materiał jeśli mam zdać egzaminy. Ale jeśli mógłbyś przynieść mi coś o eliksirach, bądź transmutacji byłbym wdzięczny. Tu wszystko kręci się głównie wokół medycyny. - O ile wiedział, że uzdrawianie jest jednym z przedmiotów, jakie będzie musiał zaliczyć, o tyle byłby wdzięczny za cokolwiek, co nie jest opisem czyraków, bardziej lub mniej śmiertelnych chorób i tym podobnych. Wiele z tych rzeczy było ciekawych, ale Maxowi powoli wychodziło już to uszami.
-Jeśli chcesz to dam Ci puszeczkę na drogę. Zdołałem zjeść już dość sporo i powoli na słowo "ananas" dostaję mdłości. - Zażartował, choć był gotów obdarować puchona smakołykami, jeżeli ten wyraziłby taką chęć. W szpitalu znany był już z tego, że częstował wszystkich, co jednak nie pomogło mu zbyt mocno uszczuplić otrzymanych zapasów.
-Świetnie. Komplikuj mi to bardziej. - Jęknął, uderzając głową z otwartą na blacie książkę. O ile ogólny zarys run nie sprawiał mu problemu, o tyle poszczególne znaczenia plątały mu się w głowie, przez co nie raz już pomylił Wyrd z Ingwaz, czy jakieś inne symbole.
-Czekaj, czekaj! Czy to nie Wyrd miała symbolizować Mojry? Gdzieś miałem to spisane... - Widać uderzenie w książkę wlało mu trochę wiedzy do głowy. Szybko przeleciał wzorkiem pergamin zapisany jego krzywym pismem, by odnaleźć odpowiedni fragment. -WYRD Runa Odyna dosłownie ‘decydowanie’, w znaczeniu fatum, jako ogólne oznaczenie trzech Norn: Urd – bogini przeszłości, Verdandi – bogini teraźniejszości, Skuld – bogini przyszłości. Do starszego Futharku została dołączona później, niż pozostałe runy, dlatego niektórzy ją odrzucają, nie korzystają z niej. Wyrd to runa głębokiej, wielkiej przemiany, poprzedza Hagal to oznacza oczyszczenie i przygotowanie do zmian... - Palcem śledził czytany na głos tekst, jednocześnie zastanawiając się, czy to kolejny przypadek dwóch run o tym samym znaczeniu. Ktokolwiek ich nie wymyślił zdecydowanie nie chciał ułatwić nauki tym, którzy by się jej podjęli.
-Raidho jest związana z feniksem? Czyli też oznacza zmiany, odrodzenie się na nowo i inne pierdoły? - Zaczął skrobać kolejne słowa, by uzupełnić to, czego jeszcze znaleźć nie zdążył. Wiedział, że w jeden dzień nie nauczy się wszystkiego o fuhtarku, ale próbować mógł.
-A dużo ciekawych rzeczy. Niektóre ćpie się do dzisiaj. Na przykład taką Ayahuascę... - Zaczął, po czym machnął ręką, że nie jest to coś nad czym warto się rozwodzić. Na temat używek też znalazł tu dość ciekawą pozycję, a raczej na temat tego, jak radzić sobie z ich efektami.
-Tego Ci nie powiem, bo jej nie mam. Chyba, że jest jakaś runa co przywraca pamięć, to wtedy chętnie się z nią skonsultuję. - Zażartował, o czym ponownie zwrócił się do książki, bo ponownie go olśniło. -Othala! Runa dziedzictwa i rodziny. Może machnę sobie jakiś wisiorek z tym cackiem. Ponoć silnie łączy się z przeszłością człowieka i jego korzeniami. - Wskazał odpowiedni fragment w tekście. Zaczął uważniej śledzić znaczenie tej konkretnej runy zastanawiając się, czy faktycznie mogłaby mu jakoś pomóc. Ponoć była pomocny w leczeniu, choć głównie chorób genetycznych i migrenach.
-Też prawda. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, czy coś. - Przyznał Felinusowi rację. Sam raczej nie miał nic przeciwko większym rozkminom, ale obecnie skupiny był na czymś zupełnie innym. -W takim razie co byś chciał za tę cenną wiedzę, hmm? - Spojrzał na niego znacząco z lekkim, łobuzerskim uśmieszkiem na ustach. Przez ten miesiąc spędzony w Mungu stał się nieco mniej nieufny w stosunku do ludzi, a szczególnie tych, których spotykał po raz kolejny. Wiedział, że wpadanie w paranoję tylko pogorszy jego stan i próbował robić wszystko, by do tego nie doszło. Nie bał się więc kontaktu wzrokowego i dzielnie odwzajemniał spojrzenie czekoladowych tęczówek, jednocześnie próbując wyczytać z nich jak najwięcej.
-Ekhem. Tak mi się powiedziało. Miałem na myśli napastników. - Szybko skorygował swój błąd, kłamiąc oczywiście. Nie chciał o tym jeszcze rozmawiać, dlatego też zachowywał szczegóły tamtych dni dla siebie. Nie stracił fasonu, nie zarumienił się, nie zacisnął dłoni.. Przeszedł do dalszej konwersacji, jakby to zdanie nigdy nie miało miejsca.
-Runy Algiz? A ta co za jedna? - No cóż, amnezja wymazała i te podstawowe wiadomości, więc musiał czasem zadawać dość durne jak na niego pytania. Liczył jednak, że Feli pomoże mu nieco lepiej zrozumieć temat.
-Matko jakie istnieją kraje... - Zaśmiał się, po czym jego wzrok padł na przyniesione przez Lowella pudełeczko. -Pamiątki z podróży? Może to by mi pomogło zgadnąć? - Zaproponował, nie mając pojęcia, że owszem były to pamiątki, ale z jego przeszłości.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptyNie 2 Maj - 14:44;

To prawda - ale czy ktokolwiek podejrzewał ich o racjonalne podejście do sytuacji? Za każdym razem lądowali w niebezpieczeństwach, by potem zadać pytanie, co się stało. Jak się okazywało, pod ich rządzami wszystko ulegało rozpadowi, tudzież skażeniu. Felinus starał się to jednak przezwyciężyć, choć stawianie pierwszych kroków było najtrudniejsze w tym wszystkim i samemu podejrzewał, że minie sporo czasu, zanim dostrzeże u siebie jeszcze inne zachowanie. Z ciężkością na sercu idzie czasami porzucić własne ja na rzecz czegoś znacznie bezpieczniejszego. Mimo to ten wiedział, gdzie jego zachowanie ma podwaliny, więc był w stanie się czegoś dodatkowo podjąć, ażeby zażegnać pewne problemy, które na siebie sprowadzał. Musiał przede wszystkim się kontrolować, przestać odwalać, choć, jak wszystko inne, wkład własny w tym jest wymagany. Czasami czuł się lepiej, czasami gorzej, ale głównym celem było zapamiętanie, że leki należy brać, a nie traktować jako pomoc doraźną, gdy coś zacznie w organizmie szwankować przez dłuższy okres czasu.
Obydwoje wejdą w dorosłe życie - Max po skończeniu szkoły, Felinus po zakończeniu studiów i przedstawieniu pracy dyplomowej. Niemniej jednak student będzie tak naprawdę prowadził już prawdziwe, dorosłe życie. I chociaż nie zamierzał skreślać pewnych rzeczy, o tyle jednak, będąc na stanowisku asystenta nauczyciela, zapewne nie zaistnieje możliwość odwalania czegoś. Będzie musiał skupić się w pełni na wykonywanym zawodzie, ażeby zyskać zaufanie nie tylko uczniów, a także znajdującej wokoło niego kadry nauczycielskiej. Co mogło być skrajnie ciężkie, czego był doskonale świadom.
- Jasne, poszukam czegoś w tym zakresie. - przypominało mu to o konieczności wczytania się w oddziaływanie składników w miksturach, jeżeli chciał stworzyć pełnoprawną wersję Aceso, ale obecnie jedynie modyfikował co jakiś czas przepis, zauważając pewne nieprawidłowości we własnych notatkach. Mimo to chciał przeczekać z ostatecznym efektem, co nie zmieniało konieczności zagłębiania się w temat i jego analizowania. Na informację o puszeczce na drogę uśmiechnął się pod nosem, wiedząc, iż jego własna trzustka musi teraz patrzeć z pewnymi wyrzutami sumienia. Co jak co, ale za dużo cukru nie było też zbyt dobrą opcją. - Nie trzeba, ale dzięki za propozycję. Jeżeli ci się już znudzą na amen, to mogę ci przynieść coś innego. Jedzenie dzień w dzień tego samego potrafi zniechęcić. - kiwnąwszy głową, nie zamierzał kraść jego własnych zapasów, nawet jeżeli nie wiedział dokładnie, skąd one były. Ale za to był gotów zabrać ze sobą, przy następnej wizycie oczywiście, coś innego, ażeby Max jakoś nie przeistoczył się pod wpływem zasady "jesteś tym, co jesz" w kandyzowanego ananasa.
Lowell jęknął na myśl o tym, że jednak trochę pogmatwał, gdyż samemu, im dłużej myślał oczywiście, tym bardziej zauważał, że te runy to jedno i to samo. Owszem, niektóre z nich znaczeniowo są bardzo silne i nie da się podpiąć pod inne, ale i tak czy siak przy dłuższym siedzeniu te plączą się w jedną, wielką plamę. Co prawda, gdyby miał podręcznik, byłoby mu znacznie prościej, ale i tak czy siak myślenie o znaczeniu każdej z run nalężących do danego kręgu, no cóż, potrafiło przyczynić się do mętliku.
- A Wyrd to nie była dodana runa...? - zastanowił się, bo owszem, coś mu tam świtało w głowie, ale nadal, nie kojarzył, żeby inskrypcja należała bezpośrednio i od razu do alfabetu futharku starszego. Wsłuchał się zatem w słowa, które to wystosowywał na jej temat Maximilian, czytając tekst z otwartej na blacie księgi dotyczącej znaczenia run w medycynie. To prawda, pewne rzeczy pozostawały dziwne, a sama mitologia nordycka posiadała w sobie znamiona brutalności, o których to jednak się nie mówi. To prawda, że znaczeniowo runy były bardzo podobne, a Perthro i Wyrd pozostawały całkiem podobne, lecz ciut inaczej zbudowane. Nie pomagało to jednak w pojęciu ich znaczenia, na co wziął głębszy wdech, starając się jakoś wszystko poskładać do kupy. Po cholerę każda runa miała całkiem podobne znaczenie do innej? Nie mieściło mu się to w głowie, dlatego nie bez powodu napił się wody, jakoby miała ona mu pomóc w wytrzeźwieniu z transu, w jaki to wprowadzała go księga widniejąca na stole. - Ja pierdolę, te runy wszystkie są takie same. - prychnął, kładąc własne dłonie na blacie. Co jak co, ale inne aspekty nauki szły mu znacznie lepiej. Owszem, runy pozostawały fajne i ciekawe, w to nie wątpił, ale mogłyby być ciut łatwiejsze...
- Nie, z Raidho powiązany jest wojenny rydwan. Z tego, co kojarzę, z Thorem na czele i jego kozłami, które to wpierdziela na kolację wieczorem, a rano powracają do życia. - na Merlina, niektóre rzeczy z mitologii są pojebane i o tym wiedział, ale to było skrajnie pojebane. Owszem, bóg piorunów robił sobie to oszczędnie wszystko, bo nie dość, że miał transport przez cały dzień, to potem jeszcze zajebistą kolację z mięsa koziego, a rano powstawały, jakby nic się nigdy nie stało. Na informacje o naturalnym narkotyku podniósł brwi do góry, bo pytanie zadał czysto retorycznie, a otrzymał zamiast tego jakieś powiązanie. No cóż, samemu również machnął na to własną ręką. - Ło panie, gdybym pamiętał... - zastanowił się na krótki moment, bo jednak im dłużej przy tym siedział, tym bardziej plątały mu się informacje (ewidentnie wolał mrużyć oczy w samotności pod tym względem). - Othala? Brzmi całkiem nieźle, tylko też, machnięcie wisiorku a rzeczywiste wykorzystanie magii runicznej jest chyba czymś innym. - zastanowił się, wszak pamiętał, jak samemu wziął tym samym z DKZ odpowiednią książkę na ten temat. Runy, w połączeniu i poświęceniu, posiadały największą moc, co wiązało się z dawnymi rytuałami, a te narysowane... no cóż, nie niosły ze sobą zbyt dużego potencjału energetycznego. Co prawda Lowell nie wczytywał się w nią aż tak, ale co nieco liznął tematu we własnych czterech ścianach.
Kiwnął głową na słowa, które wystosował Maximilian, by samemu usłyszeć pytanie dotyczące potencjalnej zapłaty za tę piękną, cenną wiedzę. Trudno było nie powstrzymać równie łobuzerskiego uśmieszku, wszak z czasem, kiedy Felinus przyzwyczajał się do sytuacji, znacząco wyluzował w obecności Solberga, ale nadal pamiętał, że ten nie ma pamięci. Czekoladowe tęczówki uważnie wbił w te należące do miesięcznego pacjenta szpitala, jakoby z pewnością w zakresie tego, co wcześniej powiedział. Potem się rozmyślał, nie opuszczając kącików ust. - Zależy ile byłbyś w stanie dać. - prychnął z rozbawieniem, choć dość szybko temat przeszedł na inne tory, w związku z czym gama najróżniejszych emocji przedostała się przez jego umysł do tkanek. Jedynie wówczas kiwnął głową, zauważając, iż ten albo rzeczywiście się pomylił, albo coś ukrywał. Nie chciał naciskać, dlatego dawał czas, pozostawiając spokojne spojrzenie ciemnych obrączek źrenic w swojej standardowej postaci.
- Najsilniejsza runa ochronna, która, nawet w odwróconym układzie, nie zmienia znaczenia, ulegając jedynie osłabieniu. Podobno... bezpieczeństwo, otwartość i wsparcie. Wiążą się z nią trzy symbole: rogi łosia, uważany wcześniej za stworzenie magiczne, odcisk łapy łabędzia i człowiek stojący z wyciągniętymi w górze ramionami. - odpowiedział na jego pytanie, by potem poprawić własną koszulę w taki sposób, by w pewien sposób runa znajdująca się na łopatce zaczęła prześwitywać - nie do końca zbyt mocno, ale widocznie. - Na wakacjach w Luizjanie udało mi się z nią zdobyć nawet tatuaż. Ale czy działa, to cholera wie. - wskazał palcem, by następnie wspomnieć sobie o konieczności ćpania czegoś na kształt amortencji. Nie było to przyjemne, ale stary pryk ewidentnie znał się na magii runicznej, bo żadne zaklęcie nie było w stanie tego usunąć. Wątpił jednak w jej działanie, bo trochę niebezpieczeństw go od tamtego czasu spotkało.
- Nie ma to jak geografia... ale może dowiesz się w swoim czasie. - zaśmiał się w rozbawieniu; no tak, zbyt dużo na ten temat się nie uczyli w Hogwarcie, w związku z czym musieli w pewnym stopniu samym zdobywać odpowiednie informacje na ten temat. Nie odraczał tego tematu w zapomnienie, a prędzej się droczył, ale trudno było opanować wcześniejsze zachowania. Na pytanie dotyczące pudełka, które to przyniósł, podniósł brwi, zastanawiając się nad tym, co ono tutaj robi. Dopiero potem ogarnął się, że hej, tutaj znajdują się rzeczy z przeszłości Maximiliana. - Och... Byłem w twoim domu i wziąłem parę rzeczy, które możesz kojarzyć. Oczywiście możesz je przeglądnąć samemu, nie nalegam. - podsunął otwarte pudełeczko, choć nie naciskał, dając tym samym pełną możliwość Ślizgonowi pod względem wyboru czasu, kiedy będzie chciał się co nieco dowiedzieć na temat wydarzeń z przeszłości w zakresie posiadanej rodziny.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptyNie 2 Maj - 19:56;

Maxa zawsze ciągnęło do adrenaliny choć zawsze starał się, aby ewentualne konsekwencje spadały tylko na niego. Nie chciał przyczyniać się do krzywd innych, choć ten rok dobitnie pokazał mu, że plany a rzeczywistość dość poważnie się ze sobą rozmijają. Szczególnie, gdy w grę wchodził Felek okazywało się, że zwykłe wyjście po bułki do piekarni może nieść za sobą dość poważne konsekwencje.
Na ten moment Solberg wiedział tylko jedno. Będzie zmuszony wrócić do rodzinnego domu i podjąć pracę, by w przyszłości mógł wyprowadzić się na swoje mieszkanie. Odłożone pieniądze co prawda miał i bez problemu zakupiłby coś dla siebie, ale nie chciał rzucać się w wir życia w momencie, gdy ledwo się w nim odnajdywał. Zdawał sobie sprawę z tego, że potrzebuje czasu, choć ta myśl niezmiernie go wkurwiała. Nie chciał stać w miejscu. Nie chciał robić z siebie ofiary i pokazywać, że nie jest w stanie samemu wziąć się w garść. A jednak taka była prawda. Owszem, miał "czystą kartę" i mógł zrobić praktyczne wszystko, a jednak czuł, że potrzebuje zaszyć się gdzieś i po prostu odpocząć. Bał się patrzenia w dalszą przyszłość dlatego też na ten moment odkładał to i starał się skupić na tym co teraźniejsze, choć myśli wielokrotnie błądziły gdzieś indziej sprawiając, że nastolatek czuł się tym wszystkim przytłoczony.
-Dzięki. Jakby trzeba było za coś zapłacić to śmiało wal. - Cieszył się, że choć niektórzy sprawiali, że nie czuł się w tym wszystkim osamotniony.
-Na szczęście niedługo wchodzę, więc nie będzie chyba trzeba, ale dzięki. - Wiedział już, że wraz z początkiem kwietnia ponownie zawita w szkolnych murach. Starał się jakoś do tego przygotować, choć nie było to łatwe. Myśl, że na siódmym roku nie posiada nawet podstawowej wiedzy, a już w czerwcu czekając go najważniejsze egzaminy dość mocno go przytłaczała, choć to kwestia spotkań z ludźmi siała największe ziarnko strachu w jego sercu.
-Runa dodana? Znaczy wiem, że pojawiła się później, ale.. - Urwał, nie chcąc wprowadzać Felka w błąd, nim znajdzie stosowne notatki na ten temat. Zaśmiał się lekko, gdy ten wyraził to, co ślizgon sam czuł. Nie rozumiał po co stworzono tyle run, jeżeli połowa z nich oznaczać miała to samo.
-Okej, czyli Raidho jednocześnie jest feniksem i rydwanem. Czy mi się wydaje, czy te wszystkie mitologie są do siebie podobne? Grecy też mieli jednego co popierdalał w pojeździe po niebie. Chociaż oni nie wynaleźli run. Z drugiej strony ich pismo i tak jest dość ciężkie do rozszyfrowania. - Wpadł w pułapkę rozmyślań, którą starał się przerwać notatkami o Raidho. Wyszukał w spisie treści odpowiednią stronę i zaczął dowiadywać się nieco więcej na temat tej konkretnej runy. Runy, ukierunkowanej na podążanie przed siebie, przejęcie kontroli nad własnym życiem i rozwój. Tarot z tą runą wróżył na dwoje: przepowiadał zarówno sukces w podjętym działaniu, jak i przygotowywał na porażkę. A to odkrycie. Raidho zwracała uwagę na życie według praw i porządków, kierowanie się wartościami i etyką. To raczej do młodego Solberga niezbyt pasowało, na co uśmiechnął się lekko pod nosem. Jako kolejna z run wróżyła jednak szybki powrót do zdrowia, ale tylko w pozycji prostej. Gdyby się ją odwróciło śmiało można zamawiać urnę i miejsce na cmentarzu, a szczęśliwy związek czy sukces zawodowy zbudować sobie tylko w komputerowym symulatorze. Będąc amuletem chroniła przed niesprawiedliwością, co Maxowi przydałoby się jakiś miesiąc temu.
-Tak, tak wiem. Szczególnie, że zazwyczaj runy wiąże się z jakimiś dziwnymi rytuałami. - Powiedział, jakoby wyprzedzając myśli Felka. Zdawał sobie sprawę, że samo naniesienie runy na kawałek drewna, czy innego surowca pomagało w ochronie tak samo jak wytatuowanie sobie na dupie "Jestem Ministrem Magii" w faktycznym objęciu tego stanowiska.
-Jako, że nie mam nic do stracenia, to wszystko. - Wyciągnął w jego stronę język. Żarty ze swojego stanu były jego mechanizmem obronnym, który pomagał chłopakowi odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości, która była dla niego naprawdę przykra. Cieszył się więc, że puchon nie ciągnął go za język w sprawie tych cholernych porywaczy. Może przyjdzie jeszcze kiedyś czas na wyjaśnienia tej konkretnej sprawy, albo obydwoje po prostu o tym zapomną.
Spisywał informacje o Algiz, gdy ponownie pióro zawisło w powietrzu, a zdziwione spojrzenie skierowało się w stronę gościa.
-Dobra rogi rozumiem, człowieka kumam, ale co na odbyt sklątki tylnowybuchowej ma z tym wspólnego stopa łabędzia? - Zapytał dość mocno skonfundowany akurat tym elementem. Te wyjątkowe ptaki raczej nie kojarzyły mu się z niczym szczególnie związany z ochroną. A już szczególnie ich wątłe kończyny.
-Niezła dziara. Ile za nią dałeś? - Zapytał, spoglądając w stronę łopatki Felinusa, gdzie faktycznie znajdował się ten runiczny znak, o którym właśnie rozmawiali. Max musiał przyznać, że wyglądał dość niepozornie choć nie był pewien, czy sam by się na taki tatuaż zdecydował.
Ich dzisiejsza rozmowa nie różniła się zbyt wiele od tego, co działo się przed wypadkiem w Inverness. Ogromne napięcie, które było między Maxem a jego gośćmi zdawało się z każdym dniem nieco bardziej znikać, dzięki czemu dziś mógł nieco luźniej podejść do spotkania. Co prawda podczas wakacji Felka przeglądał jeszcze wizza i miał wiele pytań związanych z ich konwersacjami, ale też dzięki niemu odzyskał kilka pomniejszych, możliwe że nic nie wartych wspomnień. Patrząc na przyniesione przez puchona pudełko zastanawiał się, czy powinien je otwierać. Nie wiedział, co się tam znajduje, a jednak mógł znaleźć coś, czego z samej książki by nie dał rady wciągnąć.
-Jeśli nie masz nic przeciwko... - Zaczął, powoli zaglądając do środka, by zapoznać się z wnętrzem pudełka i od razu na jego twarzy pojawił się ciepły uśmiech. Wyjął jedno ze zdjęć, na którym znajdował się w jakimś domu cały ubrudzony jedzeniem, a malutka biszkoptowa kuleczka w postaci szczeniaczka zlizywała mu ten obiad z twarzy. -Patrz jaki słodziak. No i do tego mam psa! Bo to chyba mój, no nie? - Wyciągnął fotografię w stronę Lowella, by pokazać mu, co dokładnie miał na myśli choć zdawał sobie sprawę, że ten może nie znać odpowiedzi na to pytanie.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptyNie 2 Maj - 21:45;

Samemu nie wiedział, co jest dokładnie przyczyną tego, iż nawet nie mogą iść spokojnie do piekarni po bułki, bo zaraz ktoś im wyskoczy z jakimiś zakazanymi zaklęciami lub przyczyni się do poważnego uszczerbku na zdrowiu. Absurd gonił absurd i o tym wiedział, ale też, kiedyś chciałby zaznać spokoju. Bez konieczności rekonwalescencji w szpitalach, bez konieczności zastanawiania się nad następnym dniem. Owszem, adrenalina była ciekawa, ale im dłużej Lowell się nad tym zastanawiał, tym bardziej zauważał pewne nieścisłości i nieprawidłowości. Jakoby udowodnienie tego, że nie jest im dane żyć w normalny, ludzki sposób; nie byłby to scenariusz optymistyczny, gdyby jednak musieli chować siebie nawzajem do grobów. Najwidoczniej nie byli przyzwyczajeni do szczęścia lub życia w społeczeństwie. Felinus bardziej czuł, że musi się zmienić, nie chcąc tracić bliskich poprzez własną głupotę. Już raz ją udowodnił, pokazując, że nie rozumie, co się do niego mówi. A gdyby mógł cofnąć czas, wychodząc z klasy eliksirów i idąc następnie na Nokturn... rozegrałby to w inny sposób.
Niestety - jakiś czynnik musiał się przyczynić do takiego przebiegu zdarzeń i Mojrny najwidoczniej widziały w jego zachowaniu coś, co im się niezbyt... spodobało. Co prawda ręką już mógł ruszać, ale wiele czasu minie, zanim będzie w stanie nią wykonywać bardziej precyzyjne rzeczy, jak chociażby chwycenie długopisu i pisanie. Niezależnie jak dorosłym by był pod względem wieku, nadal zachowywał się jak dziecko. Coś musi się zmienić.
Lowell pokręcił tym samym oczami na zapłatę za cokolwiek. Nigdy nie poprosiłby go o zapłatę za cokolwiek, w związku z czym czuł się z tymi słowami wysoce nieswojo. Owszem, rozumiał, że pewne rzeczy wymagają czegoś takiego, ale nadal, trudno było mu się przyzwyczaić do stanu, gdy ich relacja ponownie raczkowała.
- Taaa, jeszcze czego. - prychnął, jakoby chcąc ukryć te wewnętrzne emocje, bo mu się w głowie nie mieściło, żeby żądać jakiejkolwiek zapłaty za pomoc. Jak to powiedział Williams, ludzie nie żyją w dziczy i trzeba okazywać empatię. To nie jest jakaś wojna, tudzież pojedynek o przetrwanie, a każdy zasługuje na pomoc, w związku z czym bez problemu jej udzielał. Tym bardziej, że nie była to osoba, która stanowiła dla niego tyle co nic - to był przecież Solberg. - O, ciekawie. Podejrzewam, że siedzenie w jednym i tym samym miejscu w końcu cię znudziło. - cieszył się z wiadomości o powrocie Maxa do szkoły, ale też, oznaczało to dla niego wiele stresu w wyniku spotykania się z osobami, których kompletnie nie znał i nie kojarzył. Nie był to najlepszy scenariusz, ale prędzej czy później miał on nadejść, w związku z czym Felinus zastanawiał się, jak to wszystko zostanie przez niego przetrawione. Stres potrafi czasem wyżreć od środka, a niepewność - przejąć schemat działań.
- Ale...? - zastanowił się na ten krótki moment, bo w sumie runa ta pozostawała poza standardowym alfabetem i mało kto się do niej odwoływał. Ot, ciekawostka, wynikająca głównie z działania odpowiednika rzymskich Parek, w związku z czym ostatecznie machnął na to wszystko ręką pod kopułą własnej czaszki. Temat był interesujący, zastanawiało go nawet to, co ma Max do powiedzenia, ale nie nalegał. Wiedział, że jego wiedza obecnie jest nikła i musi naprawdę spiąć cztery litery w celu zdania egzaminów, ale jeżeli ten chciał, zawsze mógł mu pomóc. Na kolejne słowa zauważył przekręcenie wiadomości, na co się trochę uśmiechnął. Samemu z początku nie wiedział, czy chce go wyprowadzać z błędu, ale powinien, dlatego w sumie postanowił go poprawić. - Niee, czekaj, Perthro jest feniksem, Raidho jest rydwanem. Coś nam się pokićkało podczas rozmowy. - podniósł kąciki ust do góry, patrząc na książkę z naprawdę wieloma zapisami. - Ja tam patrzę na to jako rozumowanie świata, wersja skandynawska, rozumowanie świata, wersja śródziemnomorska i inne tego typu. Jakoś musieli tłumaczyć te wszystkie zjawiska pogodowe, ale to oznaczało w sumie, że mimo różnic geograficznych, ludzie myśleli podobnie. - coś w stylu tego, że dla byka bóg nie będzie miał cech ludzkich, a właśnie bycze. Ludzie od dawien dawna przystosowywali opowiadane historie do tego, jaką kulturą panowali. Norwegia chociażby miała dość specyficzne karty przeszłości, trochę brutalne, zbudowane na potędze jednostek przystosowanych do walki, więc i mitologia była wysoce brutalna. W mitologii greckiej najwidoczniej wszyscy się grzmocili porządnie, bo nie dość, że Zeus był władcą piorunów, to jeszcze zaliczał każdą możliwą istotę.
Na potwierdzenie słów kiwnął głową; w sumie, samemu miał taką runę z rytuału, więc był tego żywym dowodem. Na razie jednak przeszła pora na runę Algiz, której to poświęcili też trochę czasu, a samemu Lowell oparł się łokciem o blat, oparłszy własny policzek o otwartą dłoń, kiedy to napił się wody.
- Zachowaj na inną okazję. - również pokazał język, przekomarzając się w ten koleżeński sposób; zawsze to była jakaś ucieczka od rzeczywistości, a też, pomagało to zachować pewnego rodzaju spokój ducha. Uśmiechnął się; nie zamierzał ciągnąć tematu, który był dla niego nieprzyjemny. Często pozostawał dyplomatą w tychże kwestiach, a też, samemu nie uważał, że kosztem drugiego człowieka należy się o czymś dowiadywać, więc pozwalał na to, by czas zadecydował. Zresztą, musiał brać pod uwagę jeszcze jedną rzecz - że Maximilian prawdopodobnie nie czuł się przy nim aż tak komfortowo, co szanował i nie zamierzał w żaden sposób się narzucać. Zależało mu na nim, dlatego wybierał te najbardziej łagodne opcje ze wszystkich; napieranie, wymuszanie określonego zachowania bądź, co gorsza, zrzucanie ciężaru przeszłości na barki wbrew jego własnej woli, mogło przyczynić się do odwrotnego skutku. I chociaż poprzednia dyskusja go nadal gdzieś bolała i chciał za to wszystko przeprosić, o tyle te słowa, bez żadnych podwalin, byłyby puste i spowodowałyby bardzo wiele wątpliwości.
- Widziałeś kiedyś wkurwionego łabędzia? - zapytawszy się, spojrzał na niego uważnie, lustrując sylwetkę wzrokiem w spokojnym rytmie. - Te potrafią bronić terytorium jak mało kto. - zaśmiał się, bo o ile samemu widział to wszystko tylko na obrazkach, o tyle jednak wolałby nie mieć z takim stworzeniem do czynienia. - No i też, jak przyjrzysz się bliżej, łabędź czuje się dobrze we wszystkich trzech środowiskach - w wodzie, na lądzie i powietrzu. Ot, wojownik przystosowany do każdych warunków. - aż sobie pozliczał wszystko na palcach, bo w sumie czemu nie. Na pytanie o koszt dziary trochę się zaśmiał, bo w sumie coś tam zapłacił za rytuał, ale koniec końców nawet nie zapisał sobie tego gdzieś we własnej pamięci. - A nie pamiętam, choć jej zyskanie było pojebane. Jakieś picie eliksirów, zapoznawanie się z dziką magią, jakiś czarodziej z Luizjany mi ją narysował. - było to dziwne wspomnienie, aczkolwiek miłe. Co prawda poszedł tam z Julkiem, nie wiedząc kompletnie, co ich czeka, więc na wiadomość o możliwości rozluźnienia się w postaci całowania przez kilka minut trochę się wzdrygnął, no ale nikt ich wcześniej ich nie uprzedził, że to będzie miało taką formę. Na szczęście inne metody też istniały, więc mogli odetchnąć z ulgą.
Lowell nie pytał o Wizzengera, wiedząc doskonale o tym, że wyciąganie na siłę tematu, który potencjalnie nie był przyjemny, no cóż, mogło przyczynić się do odwrotnych skutków. Druga sprawa, pisali tam tak pojebane rzeczy, że samemu chyba nie chciał tam patrzeć. Do niektórych wracało się miło, ale na widok innych człowiek miał ochotę zakopać się pięć metrów pod ziemią. Na szczęście dość dobrze się z tym student krył, więc pewne reakcje mógł kontrolować w dość... niecodzienny sposób. A teraz mieli przed sobą pudełeczko z pewnymi rzeczami, które to zawierało pewne pamiątki, pewne wspomnienia.
- Nie mam... - oparł się tym samym o własne paliczki, spoglądając z zaciekawieniem, na co chłopak pierwsze trafi. Reakcja była poniekąd uzasadniona, a ciepły uśmiech, który to zawitał na jego twarzy, stał się tym samym swoistym dowodem. Brakowało mu zobaczenia tego... mniej spiętego Ślizgona? Jakoby powracającego do czasów, gdy część rzeczy była w porządku i z pamięcią problemu nie posiadał. Lowell nie chciał się wpatrywać jak idiota, dlatego też, wyglądał normalnie, choć podniósł również kąciki ust do góry, nie mogąc nie odwzajemnić tej reakcji. Zrobił to jednak w sposób umiarkowany (przynajmniej początkowo), choć zobaczenie zdjęcia z Maximilianem na czele i małym psem... No cóż, spowodowało, że uśmiech stał się bardziej widoczny, a stos białych zębów pojawił się prawie automatycznie. Chyba nie powinien przy tym być, bo samemu się rozklejał na widok zdjęcia, które to zostało podsunięte przez Solberga. - Ma na imię Buddy, pocieszna z niego kluska. Nooo, jest uroczy... - obydwoje jesteście, ale tego już nie dodał, bo by to brzmiało z jego ust dziwnie. Dawał czas i nie zamierzał odwracać życia poszkodowanego do góry nogami. - Och... to jest chyba pies rodzinny, należy do każdego, lubi każdego, a w sumie to nigdy nie pytałem. Teraz jest znacznie większy, no ale na urokliwości akurat nie stracił. - odpowiedział zgodnie z prawdą, bo nic nie wskazywało na to, by ten urokliwy doggo pałał nienawiścią do kogokolwiek. No ba! Nawet znienawidzone brukselki potrafił zjeść, co było fenomenem.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptyPią 14 Maj - 16:35;

Obydwu im brakowało odpowiednich wzorów w młodości, które pokazałyby im zdrowy rozwój w kierunku, który doprowadziłby ich w zupełnie inne miejsce niż to, w którym znajdowali się teraz. Jako dzieciaki nie mieli jednak wpływu na to, jak są wychowywani, ani kto sprawuje nad nimi pieczę i o ile obydwoje wcześniej ( w przypadku Maxa) lub później (jak Feli) dostali szansę na poprawę warunków rodzinnych, pewne rzeczy wpłynęły już na nich a odwrócenie tych zmian wymagało pracy, której wcześniej się nie podjęli. Puchon widział już, że sam nie jest w stanie poprawić pewnych schematów i udał się po pomoc, a Solberg... No cóż, ślizgon siedział tutaj nawet nie zdając sobie sprawy jak bardzo uszkodzone struktury posiada w swoim umyśle. Chwilowo cieszył się błogą nieświadomością, choć pewne wspomnienia, które zdążyły pojawić się w jego mózgu nakreśliły mu kilka problemów z którymi w ciągu życia musiał się borykać.
Nie miał zamiaru kłócić się o pieniądze. Przynajmniej nie teraz, gdy były to tylko spekulacje. Nie chciał wykorzystywać Felka, który był chętny mu pomóc. Od kiedy znalazł się w Mungu miał wokół naprawdę wiele ludzi, którym był wdzięczny i czuł, że nigdy nie da rady "spłacić" im długu, jaki u nich zaciągnął.
-Nie żeby w zamku miało być inaczej. Raczej na wycieczki nie mam co liczyć. - Prychnął, bo choć dyrektor w swoim liście nie wspominał nic o jakimkolwiek zakazie przemieszczania, to Max nie wyobrażał sobie, by miał mieć tyle swobody. Do tego zdawał sobie sprawę z zaległości, jakie będzie musiał w ciągu niecałych trzech miesięcy nadrobić i wiedział, że czasu na piesze lub zmotoryzowane wyprawy raczej mieć nie będzie.
-Po prostu nie wiem, czy to ta runa. Dopiero wdrażam się w temat. - Wyjaśnił swoje zawahanie, które wynikało ze zwykłej niepewności i ogromnej dziury w pamięci. -No i tym bardziej nie ma to dla mnie sensu. Po co dodawać runę, która znaczy to samo, co taka, która już od lat istnieje i jest w użyciu? Runiarze chyba robią cokolwiek, byle by nie było, że stoją w miejscu. - Wyraził swoje przemyślenia na ten absurd. Ot dodatkowy znaczek do nauki i pojebania z innym znaczkiem, który reprezentował przeznaczenie.
-Feniks, rydwan, to lata i to lata. - Zaśmiał się, skreślając błędne informacje na pergaminie i notując od nowa znaczenie Raidho i Perthro. -No tak, wierzenia miały ogromny wpływ na runy, a to przekładało się też na kulturę danego obszaru, ale jest to naprawdę fascynujące, jak mimo różnic w alfabetach, wiele wierzeń ma naprawdę ogrom czynników wspólnych. Choć mitologia norweska i to, co odpierdalali ich bogowie, to zupełnie inny poziom. Dobrze, że pismo runiczne mają dość ogarnięte. Jakby nie patrzeć po kształcie dość łatwo je odczytać nie będąc poliglotą. Gorzej tylko, że te wszystkie znaczenia są praktycznie takie same. - Spojrzał ze zmęczeniem na stronę poświęconą "Fehu", runie bogactwa i sukcesu. Widać raczej nie tworzono symboli nieszczęść chyba, że liczyło się odwrócone kombinacje tradycyjnych run wtedy prawie każda przepowiadała zgon, upadek na zdrowiu i inne podobne katastrofy.
Pozwolił by ten temat umarł śmiercią naturalną i nie ciągnął kwestii choć był cholernie ciekawy. Wiedział jednak, że nie przyswoi naraz wszystkich informacji, jakie chciał, więc trochę na siłę musiał sam ograniczać siebie w ilości zadawanych pytań. Miał jednak zamiar zagłębić się w temat rytuałów i amuletów oraz tego, jak aktywowana jest moc run, które w jednym momencie są tylko zwykłymi symbolami na płótnie, by w następnym stać się potężnym narzędziem ochronnym.
-Nie mam pojęcia. - Odpowiedział z lekkim uśmiechem, bo wyobraził sobie takiego wkurwionego ptaka. -W sumie to chyba już rozumiem, czemu łabędź jest utożsamiany z "Algiz". Czy tam odwrotnie. Ogólnie wkurwione ptaki to dość groźna broń. Choć nie wiem, czy byłby to mój pierwszy wybór przy ustalaniu najsilniejszej runy ochronnej. Myślisz, że narysowane jej na łabędziej stopie i noszenie na szyi zwiększy potencjał tej runy? - Wszedł żartobliwie w rozkminę, choć nie liczył na jakieś szerokie rozwinięcie tematu. Księga, którą przeglądał raczej nie była w stanie udzielić mu odpowiedzi, choć wzrok ślizgona padł na dział poświęcony runom i eliksirom medycznym. Przez chwilę odpłynął w świat tekstu, zupełnie ignorując obecność puchona, gdy dowiadywał się, że narysowanie symboli na kociołku, bądź innym eliksirowarskim przyrządzie i aktywowanie jej mocy może znacząco wpłynąć na działanie lecznicze danego wywaru. Szybko przeniósł więc to na pergamin, by później jeszcze bardziej szczegółowo pochylić się nad tym tematem.
-Hmm? - Dotarło do niego, że Feli opowiadał mu o rytuale, a on kompletnie tego nie słuchał. -Dziką magią? W sensie nieokiełznaną, czy związaną z naturą? - Dopytał ciekaw tematu, bo sam raczej nie brał w tym udziału, skoro żadnej runy na ciele wytatuowanej nie miał.
Przyszedł czas, by odstawić na chwilę dywagacje na temat run na bok i spojrzeć na fragmenty własnej przeszłości. Zdjęcie z psiakiem zdecydowanie poprawiło humor ślizgona i ciężko było mu oderwać się od tego widoku, by spojrzeć na kolejne pamiątki w pudełku. Zauważył jednak reakcję Felinusa, wnioskując że to widok biszkoptowej kuleczki tak na puchona wpłynął.
-Buddy... - Powtórzył cicho, jakby sprawdzając, czy to imię jakkolwiek wpłynie na obecny stan rzeczy. Wydawało się znajome, co uznał za wystarczający dowód. -Mam jeszcze jakieś zwierzaki? - Zapytał, ponownie zanurzając się w pudełku i wyciągając z niego gitarową kostkę podpisaną białym flamastrem. Początkowo nie wywołało to u ślizgona żadnej reakcji, leczy gdy już chciał sięgać po kolejne zdjęcia w jego umyśle pojawił się obraz koncertu. Był tam z mężczyzną i nieco starszą od niego kobietą. Obecnie tego nie wiedział, ale byli to jego ojciec zastępczy i starsza siostra. Znajdowali się na festiwalu i w trakcie koncertu jeden z gitarzystów znanego, mugolskiego zespołu rzucił w tłum swoją kostką, która szczęśliwie wylądowała w rękach Nicka. Ten bez chwili zawahania wręczył ją swojemu podopiecznemu.
Uśmiech na twarzy Maxa jakby jeszcze się poszerzył, gdy wspomnienie zniknęło, a on spojrzał na fotografię, na której znajdował się z tym samym mężczyzną i kobietą. Tym razem byli jednak w otoczeniu innych ludzi, którzy zdecydowanie wyglądali jak rodzina.
-To wszyscy, czy mam jeszcze kogoś? - Zapytał zakładając, że fotografia przedstawia jego najbliższych. Młody chłopak, starsza kobieta i dwójka dorosłych, która zdecydowanie była spokrewniona z tamtą dwójką. Podobieństwa nie można było tutaj wyprzeć.

@Felinus Faolán Lowell

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptyPią 14 Maj - 21:06;

Każdy z nich był jakoś zepsuty. Przynajmniej Maximilian teraz o tym nie pamiętał, ale też, ta niepewność mogła wydawać się być zżerająca serce, wchłaniająca je bardziej, niż ktokolwiek by się tego spodziewał. Człowiek często wmawia sobie, że najchętniej to by o wszystkim zapomniał, ale z tymi nieprzyjemnymi sytuacjami wiązało się także ogromne doświadczenie, z którego to powinno się korzystać. Porzucenie świadomie pewnego rozdziału własnego życia wiązało się ze słabością - pogodzenie się stanowiło natomiast siłę do chodzenia dalej, do przodu, zamknąwszy drzwi w taki sposób, by wydobyć najwięcej pozytywnych aspektów danych scenariuszy. Życie nigdy nie było kolorowe, to prawda. Dopiero przebywanie z ludźmi pokazało mu, że jest w stanie wydobyć z niego więcej, niż tylko i wyłącznie złudne istnienie oraz udawanie, iż wszystko jest w porządku. Przyznawał się powoli do własnych błędów i słabości, z jakimi to miał do czynienia. Zauważał, że ukrywanie w sobie wielu rzeczy działa wyniszczająco, dlatego z pewnymi emocjami nie chciał się kryć. Czasami instynktownie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki (o ironio), zdawał się blokować przepływ, ażeby nie zostać zranionym.
Szkoda tylko, iż wiązało się to również z ranieniem samego siebie, gdyż zamykał się tak naprawdę na wiele rzeczy. Lowell starał się tego unikać, pozostając świadomym nieprawidłowych kroków, które przyczyniały się do jego własnego upadku. I chociaż trudno było porzucić pewne schematy, jakimi to się kierował, wraz z pomocą psychologa zamierzał patrzeć w tę lepszą stronę, aniżeli gorszą i pozbawioną sensu we własnych działaniach. Bo ścieżka mogła być z początku okryta kolcami, przejawiająca więcej bólu, ale ten istniał głównie z jego własnych przyzwyczajeń. Zmiana ścieżki, jakoby kierowanie się nie tylko własnym dobrem, lecz także dobrem bliskich osób, miało decydujący wpływ na przyszłość, jaką to chciał kreować w tworzonym przez siebie otoczeniu.
Ludzie w większości są ślepi, by zauważyć, że jedynymi osobami, które to ranią, są nimi samymi. Żyją przez większość życia w mroku, nie pozwalając na to, by światło dało im innego spojrzenia na daną sytuację.
- Nie no, może coś się uda... - mruknąwszy, być może nie będzie aż tak źle. A przynajmniej podejrzewał, bo też, ile ten chłopak spędził w zamku swojego życia, to szkoda było gadać. Pierwotne zawieszenie, obowiązek siedzenia w jednym i tym samym miejscu, a do tego jeszcze teraz uziemienie w szpitalu poprzedzające spędzanie czasu w szkole w ramach powrotu do nauki i nauczenia się na egzaminy w niewielką ilość czasu. Absurd gonił absurd, czego był doskonale świadom - już dawno temu wyrzucił z siebie łatkę dziecka, zostając popchniętym w stronę dorosłości w zaskakującym tempie. - Tak, to ta runa. W latach 70-tych XX wieku została dodana do alfabetu. Zwana jest też "Pustą Runą", choć nie da się teoretycznie i praktycznie wyryć pustki na jakimś kamieniu czy kawałku drewna. A czemu została dodana... może dlatego, bo rzeczywiście nie było runy powiązanej z tym elementem mitologii nordyckiej? - powiedziawszy, wytłumaczył tę kwestię na spokojnie, nie obwiniając Solberga w żaden sposób za brak wiedzy. Miał do tego prawo - był człowiekiem, niezależnie od utraconej pamięci, czy też i pozostającej w swojej pełnej krasie. Lowell wykazywał się w pełni wyrozumiałością, gdyż wiedział, iż sytuacja jest trudna. Każdy z nich przeżywał to na własny sposób, nic nie pozostawało w określeniu łatwym i przyjemnym, a, jak na złość, jeszcze nie wiedział wielu istotnych rzeczy na ten temat.
- Pytanie - co jest efektywniejsze? - zaśmiawszy się, podniósł kąciki ust do góry w naturalnym, ludzkim odruchu, jaki to zaprezentował. Feniks wydawał się być mistyczny, jakoby przesiąknięty białą magią, niosący ze sobą potęgę. Rydwan natomiast pozostawał symbolicznie oznaką zwycięstwa, czego nie potrafił w żaden sposób zanegować. - Nie zaprzeczę. Każdy lud miał pewnie bardzo podobne wyobrażenie danego bóstwa, tudzież wytłumaczenie. Ot, na logikę. Też, litery nie są przypadkowe, choć niektóre z alfabetu runicznego są mniej zrozumiałe i bardziej dziwne, tudzież zawiłe. - czasami nie wiedział, kto to wymyślał, ale powinien wierzyć legendom czy jakoś tak, więc ostatecznie nie wdrażał się w tej temat bardziej, niż to było w rzeczywistości konieczne. - Nie do końca, ale w większości - owszem. - uśmiechnąwszy, spojrzał również w stronę podręcznika z informacjami na temat poszczególnych run. Każda runa niosła ze sobą widoczną pomoc, jakoby mając na zadaniu ułatwić przetrwanie kolejnego dnia. Bogactwo, rok, żniwa, woda, życie, opieka...
Zastanawiał się zatem nad tym, co miał już wcześniej zapisane w dzienniczku. Może to jest rzeczywiście okazja do tego, by co nieco na temat modyfikacji zaklęcia się dowiedzieć? Owszem, niosło to dość spore niebezpieczeństwo, ale w kontrolowanych warunkach nie powinno dojść do niczego złego, czego był świadom. Mimo to niósł ze sobą nieszczęścia niczym czarny kot, a jego własne szczęście było kruche niczym pokój na Bliskim Wschodzie. Niestety; musiał odłożyć ten temat na kiedy indziej, pozwalając na to, by pomysł zagnieździł się pod kopułą czaszki, ale nie zajął w pełni pustego miejsca. Mózgu to tam raczej już nie miał, zaprzedał go diabłu.
- Jak znajdę łabędzia i będziesz akurat tuż obok, to go specjalnie wkurwię. - prychnął z widocznym rozbawieniem i ognikami w czarnych źrenicach, do których to docierało światło. Byłoby to dość niebezpieczne, ale od czego jest teleportacja i rzucanie zaklęć na lewo i prawo? A akurat uzębienie posiadają zajebiste, więc nie widział nic przeciwko. Byleby dookoła nie znajdowali się nauczyciele, bo na pewno za naruszanie naturalnego habitatu samemu otrzymałby swój własny kawałek ziemi, którego nie mógłby opuszczać, potocznie zwany "kozą". - Wkurwione cokolwiek to dość groźna broń. Czy to smok, czy to ptak, czy cokolwiek innego, a jak lata, to już w ogóle. - zwierzęta kierujące się własnymi instynktami zawsze pozostawały groźne dla człowieka. Ten nauczył się żyć w harmonii, ażeby im nie przeszkadzać, od czasu do czasu na nie polując. Na przemyślenie dotyczące noszenia łabędziej stopy z narysowaną runą o mało co nie zakrztusił się własną śliną z rozbawienia, zapominając poniekąd, po co tutaj był i dlaczego. - Nic nie zaszkodzi spróbować. Pierdyknij sobie na czole Ansuz, to dojebiesz sobie do statystyk dziesięć punktów IQ. Runa mądrości i słowa, może by to akurat zadziałało. - przeczesał palcami kosmyki własnych włosów opadających na twarz, które zdawały się poniekąd przeszkadzać; prawa ręka nadal pozostawała dość ciężka w obyciu, ale nie było aż tak źle. Chyba. W międzyczasie zamknął na chwilę oczy, by potem opowiedzieć o całym rytuale. Mimo to wszystko wskazywało na to, iż Maximilian był bardziej zaintrygowany tekstem, co mu jakoś nie przeszkadzało. Samemu nawet zerknął jednym okiem na znajdujący się na danej stronie tekst dotyczący zastosowania runicznego względem eliksirów leczniczych. No ba! Zaintrygowało go to na tyle, iż samemu przyglądał się tekstowi, starając się zapamiętać z tego działu jak najwięcej. Może wpłynęłoby to na działanie samego Aceso? Wiggenowych? Przecież to miało ogrom możliwości i zastosowań.
- To i to chyba. Pojebane to było. - odpowiedziawszy, wziął głębszy wdech. Runa była jedynym pozytywnym znakiem na jego własnym ciele. Reszta była dowodem na nieszczęścia, w które to się wpakowywał, a z którymi to nie potrafił się tak łatwo pożegnać. No, i jeszcze pozytywna była ta kreska na prawej dłoni, różowa, przypominająca świeżą, nieopatrzoną ranę.
Felinusowi trudno było jednak zareagować inaczej. Ot, były to zdjęcia, z którymi wcześniej nie miał do czynienia, a które swoją urokliwością skradały potajemnie raz po raz jego myśli. Chciał zapamiętać jak najwięcej szczegółów, co szło mu z dziecięcą łatwością. Mały Buddy z Maximilianem zdawał się posiadać wiele słodyczy i nie zamierzał wcale z tym walczyć. Mimo to musiał się ogarnąć, by nie wyszedł ze swoją twarzą na kompletnego idiotę, dlatego dość szybko powrócił do pierwotnego stanu, słysząc kolejne pytanie ze strony chłopaka. - Nie, jako tako za nimi chyba nie przepadałeś. - prychnąwszy, przypomniał sobie te piękne oskarżenia, jakoby miał go wyrzucić na rzecz zwierzaków. Nigdy by tego nie zrobił, znajdując miejsce dla każdej nawijającej się nieopodal duszyczki w zwierzęcym ciele i dla Solberga. Mimo to nie był pewien co do tego, bo temat zwierząt, o ile nie był tematem tabu, nie pozostawał przez nich często obracanym w dłoniach obiektem, jakoby przedmiotem.
Przyglądał się zatem kostce gitarowej, z którą to nie miał żadnych wspomnień, a jaka to zapewne przywołała je pod kopułą czaszki Solberga. Jedno było pewne - to był dobry dzień. Gdy już zdołali się oswoić z sytuacją na jakimś względnym, lepszym poziomie, a sięgnęli koniec końców do rzeczy powiązanych z domem rodzinnym. Mimo to Puchon podejrzewał, że znajduje się przed nimi jeszcze więcej pracy, by powrócić do względnej, ludzkiej normalności. Uśmiech zdawał się być wywołany przywróceniem pewnej sytuacji, która została zapamiętana przez Maxa w raczej pozytywny sposób; tyle dobrze. Szperanie po rozmowach miało w większości dziwny wydźwięk, a tutaj mogli się skupić na tym, co naprawdę sprawiało Ślizgonowi radość.
- Hę? - przekrzywił głowę, gdy to zatracił się we własnych myślach, by potem czekoladowymi tęczówkami zauważyć dzierżoną przez pacjenta Munga fotografię, na której znajdował się on w otoczeniu Nicka, Stacey, Emmy i Hugo. Tego ostatniego zapamiętał dobitnie, no ba, nadal nie pamiętał, co rozpowiada na temat wigilijnych wydarzeń, niemniej jednak starał się tym nie interesować. Na fotografii brakowało jednak paru innych osób. Wskazał tym samym palcem na dorosłą już dziewczynę. - Twoja siostra, Emma, wyszła już za mąż i ma dzieciaki. - podzielił się tą informacja, przeciągając wygodnie, niczym kot, własne kończyny; siedzenie w jednym miejscu nie miało żadnego zbawiennego skutku, w szczególności, iż czuł, że za niedługo będzie musiał rozprostować nogi.
W międzyczasie do biblioteki wparował niczym Filip z konopi patronus kolibra, niosąc ze sobą wiadomość specjalnie dla Lowella. Ten już wiedział, co on oznacza - westchnąwszy ciężko, przekręcił oczami, czując dziwną niemoc, gdy nie mógł na nią odpowiedzieć. Nie czuł się trochę na siłach, by wyczarowywać jedną z najwyższych form białej magii. Informacja o kolejnej konieczności skorzystania z jego wolnych chwil w celu przyspieszenia prac w aptece, gdzie to przyjemnie zagrzewał własne miejsce, doszła do jego uszu.
- Ech. - jęknął, zbierając własne manatki, by posłać tym samym przepraszające spojrzenie w stronę chłopaka, wszak nie podejrzewał, by mógł jakkolwiek zignorować to polecenie. Praca wiodła prym, ledwo co zdołał jakoś przywrócić samego siebie do względnego porządku, a tu już ktoś coś od niego wymagał. - Porozmawiamy innym razem. - równie przepraszająco się uśmiechnął, jakoby blado, kiedy to ścisnął samemu pasek od bezdennej torby, pozostawiając rzeczy, które to przyniósł z domu rodzinnego pacjenta. - Do zobaczenia. Odpoczywaj i się nie forsuj. - troszczył się.
Aż nadto, pokierowany dawnymi wydarzeniami sprzed wypadku, jakoby czując jeszcze większą konieczność dbania o niego. Obwiniał się, by potem przestać to robić; wpadał w błędne koło własnych przemyśleń, kiedy to wyszedł spoglądając ten ostatni raz w jego stronę.
Dzierżył w sobie zatrważającą głupotę, wychodząc z tej placówki.

+
Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptySro 26 Maj - 14:39;

Zaklęcie znieczulające - dopracowanie

Szpitalna biblioteka - jedno z miejsc będących prawdziwą kopalnią wiedzy. Zwłaszcza, jeśli ktoś - w tym przypadku Perpetua - pracował nad własnym zaklęciem. Złotowłosa musiała najrzetelniej jak tylko się dało podejść do sprawy swojej nowej (nowatorskiej?) inkantacji. W końcu nie był to urok, który zmieniał kolor baniek mydlanych, czy działał na materię nieożywioną - tutaj chodziło o ingerencję w ciało człowieka. Ba! W jego umysł - w jeden z najbardziej skomplikowanych i rozbudowanych układów. Whitehorn doskonale zdawała sobie sprawę, że nie może popełnić w tej materii dosłownie żadnego - żadnego! - błędu. Wszystko musiało być dopracowane od początku do końca. Ta myśl i spoczywająca na niej odpowiedzialność... paradoksalnie podnosiła kobietę na duchu. W końcu coś, nad czym mogła mieć pełną kontrolę - w przeciwieństwie do swojego aktualnego życia, które wymykało jej się przez palce.
Rozsiadła się więc w jednym z bibliotecznych kątów, uprzednio rozkładając zarówno swoje stare notatki, te poczynione w pokoju uzdrowicieli, jak i zupełnie nowe, niezapisane jeszcze pergaminy. Na blacie biurka skompletowała wszelkie lektury - zarówno medyczne jak i traktujące stricte o anatomii człowieka oraz komplementarnych zaklęciach i ich składowych. W pierwszej kolejności postanowiła popracować nad samą inkantacją, która musiała być precyzyjna - jak skalpel, usuwając tylko i wyłącznie wskazane 'obszary' w układzie nerwowym i nic więcej. Z racji tego, że miało to być medyczne zaklęcie, Perpetua naturalnie zdecydowała się na język łaciński. Sam gest nie musiał być dokładny czy skomplikowany - zaklęcie dotyczyło w końcu niejako 'całego' człowieka, a nie tylko określonego fragmentu. Wymowa musiała być szczególnie dopracowana... I tu zaczynały się schody. Inkantacja powinna być długa czy krótka? Cóż, żadne to Episkey, czy Duritio. Złotowłosa wiedziała, że czar miał 'neutralizować' zarówno ból - wszelakiego źródła, fizycznego i psychicznego - jak i odruchy. Drugi człon inkantacji wydawał się więc dość oczywisty, choć musiał być zgrabnie skomponowany, by nie zagubił znaczenia i nie stanowił problemu w wymowie. To pierwsza część zaklęcia wymagała większego zastanowienia. Uzdrowicielka sięgnęła po jeden z łacińskich słowników, poszukując odpowiedniego wyrazu. Zniesienie...? Abolitio. Jednak jeśli coś zostało 'zniesione' musi zostać odstawione na swoje miejsce - a Perpetua nie chciała, żeby był to efekt stały, wymagający kontrzaklęcia. Drugą opcją było 'ugaszenie' - jednak to niosło za sobą dwojaki problem: albo zbyt krótkotrwały efekt, albo bezpowrotny. Skazywanie człowieka na egzystencję bez żadnych bodźców, odruchów i uczuć byłoby przerażające.
Ostatecznie kobietę olśniło - po prostu 'znieczulenie', czy istniało bardziej precyzyjne określenie?
Szybko więc sięgnęła po jedno ze swoich śnieżnobiałych piór i zamoczyła jego końcówkę w otwartym kałamarzu. Wyłuskała z nawału papierów czysty skrawek pergaminu i pięknie wykaligrafowała:
"Analgesia areflexisolor"
Nie brzmiało nawet najgorzej.

EOT
Powrót do góry Go down


Ravinger Fairwyn
Ravinger Fairwyn

Dorosły czarodziej
Wiek : 53
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : laska i szrama na twarzy
Galeony : 288
  Liczba postów : 274
https://www.czarodzieje.org/t20909-ravinger-fairwyn-w-trakcie-pracy-nad
https://www.czarodzieje.org/t20925-miejsce-do-ktorego-nie-chcesz-wyslac-sowy#670161
https://www.czarodzieje.org/t20910-ravinger-fairwyn#669657
https://www.czarodzieje.org/t20930-ravinger-fairwyn-dziennik#670
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptySob 26 Lut - 19:28;

@Salazar Morales

Już po feriach także również po wizycie córki Ravingera odwiedził względnie spodziewany gość, chociaż jego obecność napawała niepokojem. Zapewne pobliskich pacjentów, gdyż brunet miał w głowie tylko jedną myśl dotyczącą Salazara i z całą swoją skromnością tudzież obyciem w świecie - nie przyznałby się do niej. Mianowicie: czy ten mały skurwol ma dla mnie drinka? Może nawet nie taki mały. Umie walczyć. Nabył sobie zapewne jakiejś dzikiej opalenizny. Widać było, iż Salazar miewa się znakomicie i w tymże swoim oślepiającym blasku zajebistości mógłby przynieść Fairwynowi dwie rzeczy: obiecanego drinka i okulary przeciwsłoneczne, aby nie patrzeć się na tę rozradowaną gębę.
Niemniej panowie mogli wymienić kilka kurtuazyjnych zwrotów na oczach niewinnych istot wokół sali przyjęć bądź gdziekolwiek, gdzie akurat Ravinger został ulokowany podczas swojego pobytu. Zapewne też wymienili się prostymi historyjkami o tym jak jeden zaliczył napaść przez trolle rzeczne, a drugi mógł się pochwalić w enigmatyczny sposób kogoż to nie zaliczył w czasie swojego urlopu i jakże ogromnie nie raduje go powrót w strony Londynu skoro jego dawny autorytet (że tak sobie schlebię) wylądował w Świętym Mungu.
Po tej nudzie mogli się przenieść w bardziej ustronne miejsce, w ramiona biblioteki, która swoimi tomiszczami zapewne odstraszała przeciętnego obywatela magicznego świata. Tudzież byli oni zbyt kontuzjowani, aby w ogóle móc czytać. Do tych drugich należał Fairwyn. Z niemałym wysiłkiem doczłapał się o swoich trzech nogach do drewnianego krzesła i sama, licha myśl o łączeniu wyrazów w zdania doprowadzała go do mdłości.
- Jeśli mógłbyś wybrać to proponuję ci się nie starzeć - powiedział, opierając łokieć na pobliskiej podporze. Głowę z lekką migreną schował w ręku i zanim Salazar postanowił się rozgościć zapewne na pobliskim siedzeniu, Rav postanowił go powstrzymać. - Znajdź książkę o dziełach i teoriach Kate McNiven - polecił, masując sobie skroń. Czyżby zakrztusił się wizją, iż towarzysz poczyta mu do snu? Wątpliwe. Niemniej warto korzystać z młodzieńczej energii i cudzych, sprawnych nóg.

Mechanika:
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 3186
  Liczba postów : 2025
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptySob 26 Lut - 20:07;

Samonauka - Czarna Magia
Marzec 2022

Niektórzy spędzali ferie na Malediwach, korzystając z uroków dzikich plaż i opalającego skórę słońca, a inni w ciasnej, szpitalnej salce, próbując wylizać się z poważnych obrażeń zyskanych podczas walki z trollami rzecznymi. Kiedy Paco otrzymał list od Fairwyna, nie mógł zrozumieć jakim cudem mężczyzna wpakował się w takie bagno i co dokładnie się wydarzyło, że nie zdołał przeciwstawić się magicznym stworzeniom, a chociaż ostatecznie sam zdecydował się przedłużyć planowany pobyt na gorących wyspach, tak poprzysiągł belfrowi, że odwiedzi go jak tylko wyląduje na powrót w ponurym, deszczowym Londynie. Tak… nie zdążył jeszcze za tym miastem zatęsknić, a w duchu marzył już o następnej podróży, ale mimo wszystko musiał przecież doglądać interesu, nawet jeżeli zatrudniał grono zaufanych podwładnych.  
Po kilku godzinach podpisywania zaległych faktur i innych dokumentów dotyczących zaopatrzenia hotelu wreszcie teleportował się pod budynek szpitala, w recepcji wypytując o niesławnego nauczyciela. Blondyneczka za kontuarem podała mu numer sali, a już parę minut później – po drodze do biblioteki - rozprawiał z Ravingerem o jego przygodach na moczarach, przy okazji wspominając również o malediwskich rytuałach, z jakimi sam miał przyjemność się zetknąć. – Czekaj. Jeszcze raz, na spokojnie. Wytłumacz mi o co w ogóle chodziło z tymi trollami. – Poprosił towarzysza, chcąc przetrawić cały szereg newsów, które chaotycznie uwolniły się z ust Fairwyna. Facet zdecydowanie nie wyglądał najlepiej, zupełnie jakby zebrał cięgi od całego stada krwiożerczych istot, dlatego też wyprzedził go o krok, wysuwając przed nim krzesło, żeby łatwiej było mu się do niego doczłapać. – Szczerze wątpię, żebym dożył emerytury, ale zamierzam spróbować. – Wtrącił, uśmiechając się półgębkiem, ale wolał skupić się na istotniejszych kwestiach. – Uzdrowiciele mówili jak długo potrwa proces leczenia? – Zapytał więc, zamierzając usiąść naprzeciw niego, ale nim zdążył zająć miejsce, w uszach wybrzmiało mu życzenie Ravingera. Mówiąc uczciwie, nie miał zielonego pojęcia, kim była Kate McNiven, ale nie dopytywał, skoro wystarczyło jedno zaklęcie… Chwycił osikowy kawałek drewna, próbując z pomocą magii odnaleźć poszukiwane przez profesora dzieło, ale chyba użył zbyt wiele siły, bo zamiast tego regał wyrzucił w ich kierunku kilka innych ksiąg o zupełnie innej tematyce.
Westchnął głośno, pochylając się nad uczynionym przez przypadek bałaganem, kiedy nagle w oczy wpadła mu okładka czarna niczym smoła, na której widniał krwiście czerwony napis Necronomicon. Uniósł wymownie brew, nie spodziewając się ujrzeć podobnego księgozbioru akurat w budynku szpitala. Naprędce uprzątnął całą resztę woluminów, ale akurat ten egzemplarz wziął ze sobą i położył na stoliku, tuż przed rannym druhem. – Nie sądziłem, że pacjentom w Mungu czytają takie rzeczy na dobranoc… – Wskazał skinieniem głowy na księgę, pewnie niepotrzebnie skoro ostatecznie była ona jedyną, którą ze sobą przytargał. W końcu usadowił również swoje cztery litery naprzeciw Fairwyna. – Miałeś z nią kiedyś styczność? – Ciekaw był reakcji mężczyzny, bo o ile sam słyszał o istnieniu tomiszcza, tak nigdy wcześniej nie miał okazji przeczytać zawartych w nich teorii i dywagacji. Po samym tytule można się było jednak domyślić, że autor skupia się przede wszystkim na śmiercionośnych zaklęciach, ożywianiu inferiusów oraz tworzeniu horkruksów.

Kość: 2
Powrót do góry Go down


Ravinger Fairwyn
Ravinger Fairwyn

Dorosły czarodziej
Wiek : 53
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : laska i szrama na twarzy
Galeony : 288
  Liczba postów : 274
https://www.czarodzieje.org/t20909-ravinger-fairwyn-w-trakcie-pracy-nad
https://www.czarodzieje.org/t20925-miejsce-do-ktorego-nie-chcesz-wyslac-sowy#670161
https://www.czarodzieje.org/t20910-ravinger-fairwyn#669657
https://www.czarodzieje.org/t20930-ravinger-fairwyn-dziennik#670
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptyPon 28 Lut - 0:41;

To już była jedynie niedobra wola Ravingera, iż snuł się korytarzem o własnej silne zamiast korzystać z wózka. Jednak czułby się tym siedziskiem nader upokorzony, a tak elegancka laska zdawała się dodawać klasy strojowi rodem z najgorszy szpitali. Jak i jej znajomy stukot miło rozchodził się po echem po pustawym korytarzu. Wiodło to na serce ciepłe wspomnienia, ale im dalej od nostalgii, tym lepiej. Mężczyzna w swojej głowie trzymał jedynie parę nieciekawych wspomnień, a Salazar dopraszał się o ich ponowne wyartykułowanie.
- Wędrowałem moczarami w Dolinie Godryka, kiedy nadepnąłem jednemu z trolli na odcisk. Zanim się spostrzegłem, zaczęła mnie gonić ich cała gromada. Nie umiałem nadążyć z zaklęciami i zamiast zdezorientować bestie, jedynie je spowalniałem. Dziękuję - skiną głową na jakże sympatyczny gest z krzesłem.- Kiedy się oddaliłem to spotkałem na mokradłach kobietę, niejaką Fire, która niejako mnie stamtąd wyciągnęła jak i przyprawiła o dobre przypalenia - obolałe spojrzenie Fairwyna powinno być dość wymowne. Zarazem zagubione i niepewne. Nie wiedział czy chce kontynuować opowieść, bo postać kobiety da się tutaj zinterpretować dwojaka. Gdyby banalny flirt się nie odbył z jej licem okraszonym srebrzystym blaskiem księżyca i dziką fascynacją do upokarzających zaklęć czarnomagicznych to dawny profesor Hogwartu możliwe, iż uciekłby od trolli bądź wyszedł z mniejszym szwankiem na zdrowiu. Zaś gdyby nie ów Fire to równie dobrze jego ciało właśnie kończyłoby dogorywać w miejscu ostatniego starcia z bagiennymi bestiami. - Bałem się dopytywać - powiedział, goszcząc się wygodnie w siedzisku. Z pewną przykrością godził się na fakt, iż wiek wymusza na ludziach w jego otoczeniu pewne grzeczności i czynności. Z drugiej strony: baba z wozu, koniu lżej. Bądź ta refleksja zawitała w głowie Ravingera dzięki innej mądrości ludowej: jeśli chcesz coś mieć zrobione dobrze, zrób to sam. Skoro proste zaklęcie niejako przytłoczyło Salazara, tym bardziej wstydliwym zdawał się fakt przegrania z nim pojedynku. Chociaż... Czasy świetności już za kimś jak widać, a same zaklęcia użytkowe różniły się od tych ofensywnych. Brunet powstrzymał się od komentarza. Jedynie jęknął niezadowolony, słysząc upadek ksiąg z półek.
- Każdy księgozbiór kryje w sobie perły, Salazarze - odparł belferskim zwyczajem. Posądzał jednak towarzysza o tyle ogłady, aby nie wypominać poszkodowanemu starej gestii. Leniwie otworzył księgę, szukając spisu treści. Takowy był nieosiągalny, a same stronice były zapisane nieprzyjemną, krwistą czcionką. Z pewnością osoba, która zajęła się opracowaniem i wydaniem włożyła w to edytorskie serce. Sam Fairwyn zaczął odczuwać niepokój im dalej kartkował Necronomicon, lecz z tym wiązało się miłe uczucie zaznajomienia z obiektem. Niepewność co do kolejnej kartki sprawiała, iż ta stawała się wyraźniejsza a zmącona wcześniej treść dawała się rozszyfrować. - Nie, jedynie słyszałem o tym egzemplarzu. Proszę - wręczył mu książkę na rozdziale poświęconym dla Artus Versavi. - Zacznij czytać, a jak ogarnie cie nieprzyjemne uczucie to oddaj mi książkę. Jest 50% szans, iż jest zaklęta. - Taka liczba stąd, iż piłka była prosta: albo jest, albo nie jest.

Mechanika:
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 3186
  Liczba postów : 2025
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptyCzw 10 Mar - 19:49;

Prawdopodobnie i on, niezależnie od lekarskich zaleceń i własnej wygody, wolałby wybrać elegancką, dodającą klasy laskę niż wózek, który dobitnie eksponowałby słabość i upokorzenie po przegranym starciu. Nie znali się jednak od wczoraj, toteż miał nadzieję że Fairwyn nie odczyta jako obrazę jego drobnego, przyjacielskiego gestu. Widział przecież, że mężczyzna się męczy i nawet najprostsze czynności wymagają od niego obecnie ogromnego wysiłku.
W stadzie są silniejsze. – Westchnął głośno, chyba ku pokrzepieniu towarzysza. Nie zamierzał umniejszać jego umiejętności, wszak czasami bogate doświadczenie, znajomość szerokiego arsenału zaklęć i pojedynkowy refleks okazywały się niewystarczające. Gdyby tylko Ravinger trafił na jednego rozwścieczonego trolla, pewnie poradziłby sobie bez większego problemu. – Fire…? – Dopytał, spoglądając na niego podejrzliwie, ale nie chciał się przyznawać, że zna jego wyzwolicielkę. Zresztą… tak naprawdę jej nie znał. Kojarzył ją jedynie z mrocznych alejek Śmiertelnego Nokturnu, a nie tak dawno temu dał na nią namiary Cassidy’emu. Prawdopodobnie dlatego dziwił się, że panna Dear nadal stąpa po moczarach w Dolinie Godryka. Dean miał ochotę przecież przyskrzynić, a co jak co, ale skuteczności szefowi aurorskiego biura nie można było odmówić. Czyżby ta młoda przemytniczka jednak pokonała go swoim sprytem?  
- Kiedyś i tak będziesz musiał się dowiedzieć. – Mruknął spokojnie, chociaż w pewnym sensie był w stanie go zrozumieć. Patrząc na jego stan, należało oczekiwać stosunkowo długiego okresu rehabilitacji i rekonwalescencji, a domyślał się że nie tak profesor planował spędzić początki szkolnej emerytury. Chciał go odrobinę odciążyć, wspomóc odnalezieniem upragnionej przez niego księgi, ale najwyraźniej i on nie był w dobrej dyspozycji, skoro prostym zaklęciem uczynił jeszcze większy bałagan. Szczęście w nieszczęściu, że dzięki jego niezdarności natrafili na o wiele ciekawszy egzemplarz. – Każdy księgozbiór kryje w sobie perły, ale niekoniecznie czarne niczym smoła… – Powtórzył po nim ze słyszalną nutą refleksji w głosie, jednak bez podobnej do niego, belferskiej maniery. Patrzył natomiast uważnie jak jego kamrat otwiera księgę i wlepia źrenice w wymalowane krwią litery, gotów zareagować gdyby wyciągnięty z półki Necronomicon okazał się bardziej niebezpieczną zabawką. Przemycał podobne woluminy wiele razy, a z tego względu wiedział, że nie należy podchodzić do nich niefrasobliwie. – Tylko pięćdziesiąt procent? – Zaczepnie uśmiechnął się półgębkiem, sięgając po zakazaną skarbnicę wiedzy, a chociaż zawahał się przed lekturą, wreszcie i on postanowił zgłębić jej tajniki.
- Zaklęcie powstało w czasach starożytnego Egiptu, często stosowane w celu dyscyplinowania nieposłusznych niewolników… – Zaczął czytać początek wybranego przez Fairwyna rozdziału. Krótki rys historyczny nie zawierał wielu praktycznych porad, ale niewątpliwie pomagał zrozumieć genezę i istotę omawianego czaru. – ..pozwala czarodziejowi na wyginanie kości i naciąganie mięśni ofiary w dowolny sposób, wywołując u niej uczucie przeszywającej fali bólu… Nic odkrywczego. – Pozwolił sobie skomentować niezbyt wyszukane i szczegółowe opracowanie. Póki co nie odczuwał, by szkarłatna czcionka i bijąca ze stronic mroczna energia wywierała realny wpływ na jego psychikę. Podniósł więc głowę na swojego rozmówcę, jakby bezgłośnie chciał mu przekazać, by podjęli większe ryzyko, a potem przesunął pożółkłe kartki dalej, w poszukiwaniu bardziej brutalnych metod. – Cruciatusowi autor poświęcił znacznie więcej uwagi. – Pokazał Ravingerowi kilka ruchomych rycin przedstawiających ludzi, których ciała nienaturalnie wyginały się w cierpieniu. – Ciekawe co pisze o hipnozie albo o horkruksach… – Dodał przy tym niezdrowo zafascynowany, ale na razie wolał nie mknąć dalej, pozostając przy jednym z trzech, torturujących zaklęć niewybaczalnych.

Suma kostek: 7
Przerzuty: 2/2
Powrót do góry Go down


Ravinger Fairwyn
Ravinger Fairwyn

Dorosły czarodziej
Wiek : 53
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : laska i szrama na twarzy
Galeony : 288
  Liczba postów : 274
https://www.czarodzieje.org/t20909-ravinger-fairwyn-w-trakcie-pracy-nad
https://www.czarodzieje.org/t20925-miejsce-do-ktorego-nie-chcesz-wyslac-sowy#670161
https://www.czarodzieje.org/t20910-ravinger-fairwyn#669657
https://www.czarodzieje.org/t20930-ravinger-fairwyn-dziennik#670
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptyPon 14 Mar - 8:58;

Z racji, iż o obecnych się nie rozmawia, a Ravinger wspomnianą kobietę traktował dość protekcjonalnie tym bardziej nie chciał powiedzieć słowa za dużo bądź słowa za mało. Relacje międzyludzkie były istną magią, której tej nie pojmował, a znalezienie się z kimkolwiek w zażyłości było jak odkrywanie nieznanego przez nieznane. Sztuczką błahą niczym wyciągnięcie królika z kapelusza z równoczesnym brakiem świadomości względem tego jak tenże królik tam wylądował.
- Owszem, Salazarze, nazwałem ją Fire - kobieta sama się tak nazwała, ale mniejsza o ty. Fairwyn doceniał fakt, iż była pierwszą osobą, jaką ujrzał w roli odwiedzającego. Chociaż samo wtrącenie zdawało się być pozbawione jakiejkolwiek wartości dla rozmowy. Niemniej czarodziej nie chciał pozostawić pytania bez odpowiedzi. Był zmęczony i poturbowanym, a oddawanie energii rzeczom tak prozaicznym było już bezsensownością, której sami lekarze radziliby mężczyźnie unikać. Mimo tego zamieszania wokół niewinnej czarodziejki, Pan Ofiara po spotkaniu rzecznych trolli zdobył się na uśmiech. - Cieszy mnie, iż życzysz mi rychłego wyjścia z murów tegoż przybytku. Również w pamięci mam obiecanego drinka i nieśmiałą chęć rewanżu - odpowiedział z dziwnym wigorem, jakoby wspomnienia kilku miłych chwil podnosiły jego morale jak i samo zdrowie fizyczne. Zapewne to tylko chwilowa dawka endorfiny przebiegła autostradą jego żył. Wszak niegdysiejszy belfer jedynie wymyślił sobie, iż towarzyszowi może chodzić o ów umówione i zawieszone w czasie spotkanie, przy pytaniu o szpitalny wypis. Z drugiej strony była to standardowa formuła kurtuazyjna - brunet nie chciał tak na to patrzeć.
Komentarz względem czarnej perły został skrupulatnie zignorowany. Ot, może Ravinger ośmielił się spojrzeć na Moralesa wymownie, jakby nieco zdziwiony rozwinięciem tej myśli. Dysputa na temat zawartości bibliotek miejsc wszelakich była również pozbawiona większego znaczenia. Fairwyn zapewne zakończyłby ją prędko z wielką niechęcią, a usta wypowiedziałyby prosta tezę: Nie ma książek moralnych lub niemoralnych. Są książki pisane dobrze lub źle. Nic więcej. Zaś każda pozycja dotycząca zaklęć jest godna lektury natomiast parszywość lub szlachetność rangi nadawana jest przez ludzki strach. Istotnym jest, aby trwać przy swojej opinii i nie dać zwariować się społeczeństwu, gdzie odstające jednostki są stygmatyzowane.
- Mhm - mruknął na kolejny, światły komentarz wobec braku odkrywczości studiowanego zaklęcia. Trudno było odmówić temu słuszności. - Odrabianie prac domowych z magicznego przedszkola zdaje się deprymujące, ale to podstawy kształtują nasz późniejszy kunszt. - Westchnął ciężko, chcąc przekonać samego siebie, iż ma to sens. Iż istota tego spotkania nie opiera się jedynie na strachu przed pojęciem tematu. Iż kształtują dla własnego rozwoju, a nie jest to jedynie miałkie oszukiwanie samego siebie. Po czym słowa towarzysza zdawały się nieść ze sobą straszliwe poczucie pogardy. Tym samym Ravinger zamiast kulturalnie przejąć księgę, szarpnął ją z nieukrywaną agresją i zaczął odczytywać rozdział poświęcony Cruciatusowi.
- [...] badania przeprowadzane na przedmiotach nie potwierdzały oraz nie zaprzeczały mojej tezie. Czarodziej posługujący się zaklęcie na ma wpływu na agonię, którą obdarza czarowany podmiot. Zgoła ból wygląda na fizyczny, ale wykluczonym nie jest, iż łączy się z tym sfera psychiczno-emocjonalna. - Kolejne słowa zaczynał czytać z trudem, jakby się jąkając. Oddech stawał się płytszy i litery wykrzywiały twarz w bólu. Ręce i nogi odmawiały posłuszeństwa, a same kości jakby rozlewały się w głąb ciała. - Moje obserwacje mogą wnieść jednak w Cruciatus coś nowego. Albowiem zaklęcie zdaje się tym sprawniejsze im mniej przyjemności w używaniu go wkłada czarodziej. - Z pogardą zamknął księgę, odrzucając ją na kolana Salazara.

Suma kostek: 89
Przerzuty: 2/2
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 3186
  Liczba postów : 2025
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptyPon 14 Mar - 16:50;

- Nie ufałbym osobie, która z jednej strony wyciąga cię z bagna, z drugiej jednak parzy twoją skórę. – Nawet nie zauważył w jak poetycki i odpowiadający okolicznościom zdarzenia sposób ujął swoją protekcjonalną radę, za to nadal nie przyznawał się dlaczego postanowił się niby to nieznajomej kobiety uczepić. Nie miał pojęcia czy Cassidy wypuścił już za nią swoje gończe psy, ani tym bardziej czy sama Fire zdawała sobie sprawę z tego, że również na skutek informacji przekazanych przez niego ministerstwo żywo zainteresowało się jej działalnością. Nie zamierzał jednak zdradzać Fairwynowi ani własnych, ani jej sekretów, skoro ten nie był świadom łączących ich powiązań, a tym samym nie próbował go ciągnąć za język. – Życzę, chociaż na obiecanego drinka, a już tym bardziej na pojedynkowy rewanż prawdopodobnie będziesz musiał jeszcze trochę zaczekać. – Wzruszył delikatnie ramionami, brutalnie przypominając mężczyźnie o jego obecnym stanie zdrowia, który niestety nie pozwalał na podobne rozrywki. Nie mógł jednak nie docenić kwalifikacji zatrudnianych przez Szpital św. Munga uzdrowicieli, a z tego względu miał nadzieję, że jego kamrat szybko zaliże odniesione rany. – O, a propos… – Przypomniał sobie nagle o wypełnionej irlandzką whiskey piersiówce, którą teraz podał poczciwemu profesorowi pod stołem. – Nie jest to obiecany drink, ale myślę że umili ci pobyt w szpitalu. – Przekazał mu ten mały prezent z uniesieniem brwi i zaczepnym uśmiechem przyklejonym do ust, a potem obaj już skupili całą swą uwagę na przypadkiem znalezionej księdze.
- Belferskie metody chyba nigdy cię nie opuszczą… – Pozwolił sobie skwitować rozbawionym tonem komentarz Fairwyna o przedszkolnym charakterze prac domowych, okraszony jednak przy okazji wyniesieniem podstaw na piedestał. Nie zamierzał wdawać się z dawnym nauczycielem w dyskusję ani też deprecjonować ich wartości, ale nie miał ochoty bawić się w półśrodki, dlatego właśnie przesunął pożółkłe stronice znacznie dalej. Nie chciał zarazem wyrażać pogardy, wszak niekiedy to w prostocie tkwiła i największa siła, ale niewykluczone że przeklęta księga wywierała wpływ zarówno na ich zachowanie, jak i emocje gnieżdżące się pod kopułą. Przynajmniej tak przypuszczał, kiedy Ravinger z nieskrywaną agresją wyszarpnął mu wolumin z dłoni. Nie czuł się urażony tym gwałtownym gestem, za to wytężył słuch, aby przypadkiem nie pominąć żadnego istotnego fragmentu. Skupił się na odczytywanych przez mężczyznę słowach, ale nie umknęła również jego uwadze nietypowa reakcja organizmu towarzysza. Głos mu się załamał, oddech stał się jakby płytszy, a rysy twarzy ściągnęły się w bolesnym grymasie, ale póki co Morales nie przerywał mu tej turpistycznej przyjemności płynącej z lektury, bacząc jedynie na każdą najdrobniejszą zmianę w jego gestykulacji czy mimice. – Nie byłbym taki przekonany, chyba że miałeś na myśli pozytywne emocje żywione względem ofiary, a nie przyjemność jaką niesie samo wywołanie bólu. – Wydawało mu się, że właściwie odczytał słowa profesora, a skoro tak, tym bardziej się zdziwił, bo zdawały się one przeczyć wiedzy, jaką sam o zakazanej dziedzinie magii posiadł. – Czarnomagiczne zaklęcie nie odniesie żadnego rezultatu, jeżeli jego użytkownik w rzeczywistości nie chce skrzywdzić obranego za cel podmiotu. – Podzielił się swoim spostrzeżeniem, które nie należało raczej do odkrywczych. Oczywistym było, że skuteczne zastosowanie chociażby Avady Kedavry wymagało palącego pragnienia mordu. W jego ocenie podobnie było z Cruciatusem. Tortury okazywały się tym efektywniejsze, im bardziej czarującemu zależało na cierpieniu obiektu stającego przed jego oczami. Dopuszczał jednak do siebie myśl, że może się w swych osądach mylić, a to sprawiało, że z jeszcze większym zapałem sięgnął po rzuconą na jego kolana księgę.
[…] badania prowadzone na czarodziejach posługujących się biegle oklumencją i hipnozą zanegowały jednak tezę, jakoby opanowanie czy  umiejętność odcięcia własnego umysłu przed oprawcą łagodziły ból odczuwany pod wpływem niewybaczalnego zaklęcia. Silna wola pełniła jednak istotną rolę, jeśli mowa o długofalowych skutkach Cruciatusa na ludzką psychikę, zapobiegając między innymi defragmentacji osobowości, a także myślom urojeniowym oraz suicydalnym, towarzyszącym najczęściej ofiarom o wrażliwszej osobowości… […] – Póki co nie odczuwał, aby Necronomicon jakkolwiek oddziaływał na jego umysł, chociaż krwiste litery stawały się coraz bardziej niewyraźne, powoli zlewając się w jedną niespójną i nieczytelną całość, Zamknął więc poobdzieraną okładkę, odsuwając księgę na bok stolika. – Słyszałem, że na tutejszym oddziale nadal leży wielu czarodziejów, którzy padli ofiarą Cruciatusa podczas ostatniej bitwy o Hogwart. Redaktor Proroka Codziennego podobno chciał przeprowadzić z nimi wywiad, nie zdając sobie sprawy z tego, że część z nich w ucieczce przed bolesnymi wspomnieniami zapomniała nawet swojego imienia. – Rzucił niewiele znaczącą ciekawostką, ale póki co czarna perełka, którą odnaleźli w szpitalnym księgozbiorze także uraczyła ich wyłącznie zbiorem pustych, nieprzydatnych frazesów. Prawdę mówiąc, Paco liczył na garstkę bardziej praktycznych porad, ale kto wie… może gdzieś tam takowe tkwiły, tyle tylko że nie zdołali jeszcze do nich dotrzeć.

Suma kostek: 7 + 43 = 50
Przerzuty: 2/2
Powrót do góry Go down


Ravinger Fairwyn
Ravinger Fairwyn

Dorosły czarodziej
Wiek : 53
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : laska i szrama na twarzy
Galeony : 288
  Liczba postów : 274
https://www.czarodzieje.org/t20909-ravinger-fairwyn-w-trakcie-pracy-nad
https://www.czarodzieje.org/t20925-miejsce-do-ktorego-nie-chcesz-wyslac-sowy#670161
https://www.czarodzieje.org/t20910-ravinger-fairwyn#669657
https://www.czarodzieje.org/t20930-ravinger-fairwyn-dziennik#670
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptySro 23 Mar - 11:27;

Skinienie głowy było jedynym komunikatem, na który mężczyzna się zdobył. Ze wzgląd na jego stan wolał jakoby pozostawić to już bez słowa. Wszak jak tu można mówić o jakimkolwiek zaufaniu? Raczej o społecznym długo wdzięczności i instynkcie przetrwania. Bez różdżki i ze złamanym barkiem jego szanse na wydostanie się z bagien samodzielnie oscylowały wokół zera bezwzględnego. Natomiast na kolejne życzenie Salazara, poszkodowany czarodziej przybrał na twarz nieco parszywy uśmiech. Gdyby dysponował czymś na kształt serca to mógłby poczuć się urażony. Tak jedynie drobna szpilka odbiła się o zdziadziały charakter z myślą, że to nawet sympatyczne słowa, świadczące o narkotykowym baronie nader dobrze. Wszak w pewien sposób nie chciał oddawać Ravingerowi forów w pojedynkach, a pewne zmartwienie o to, aby jedno parszywe zaklęcie nie zaszkodziło mu bardziej niosło się w niesmaku jego z lekka przyczepnych słów. Natomiast poczęstunek piersiówką, podawaną pod stołem być iście szczenięcy. Fairwyn czuł się wręcz przerażony, biorąc chwytając buteleczkę w obolałe kości. Podziękował werbalnie, chowając ją w okowy swojego ubrania. Na myśl przywiodła mu się studniówka bądź inna młodzieżowo-dorosła impreza, gdzie napoje wyskokowe owiane są aurą niedomówienia. Niby nie można niczego zabronić "dorosłym" czarodziejom, równocześnie ci wciąż podlegali szkolnym rygorom i byli zdani na łaskę swoich belfrów. Zresztą to jedynie taka dygresja.
Lektura tekstu mogłaby stanowić przyjemność samą w sobie. Niestety, przesączone magią stronice odbierały czarodziejowi przyjemność z tego edukacyjnego odpoczynku. Nie pamiętał kiedy ostatnio musiał włożyć tyle wysiłku w przeczytanie kilku kartek. Agonia trawiła słodkim płomieniem kości, a masochista mózg chyba przytrzymał ten stan dłużej niżeli powinien i niżeli mieściłoby to się w zdrowej normie. Jednak czy można tu mówić o bezpiecznych granicach? W momencie, gdy przygoda z trollami rzecznymi odbijały się na zdrowiu, a buszowanie wśród szpitalnych, czarnomagicznych ksiąg stanowiło jedyną rozrywkę? Szansa na pomyłkę rosła z wielką absurdalnością jakoż Ravinger nie jest w najlepszej kondycji - fizycznej, psychicznej i życiowej - zapewne oddał się nieuwadze pośpieszności, rozmyciu skupienia i zmęczeniu, jakie wynikało nie tylko z wirujących liter, ale również efektów jakie księga na niego naniosła.
- To banalne - westchnął nieco oburzony, jakoby każde ze słów Moralesa miało godzić wprost dumę tego drugiego mężczyzny. Oczy zapewne obróciłyby się wymownie, wskazując na sporą dezaprobatę i rozczarowanie dawnym uczniem. Zamiast tego na twarzy Fairwyna wymalowała się złość w dwu swoich obliczach: jednym, wobec swojej żałosności i starczemu bólu w kościach (wszak tak on interpretował swoje niedogodności). Drugim, wobec właśnie towarzysza o śmiałości wypowiadania się jakże protekcjonalnie i bez krzty ciekawości. Jakoby drugi czarodziej chciał się przyczepić słów Ravingera dla zasady, a nie w myśl chęci zdobycia wiedzy. Było to najgorszym z możliwych. - Zajmujemy się tekstem sprzed zapewne kilku wieku. O ile niektóre badania były wtedy rzetelne, tak nie każde. Jeśli masz obiekcje wobec zapisanych sądów to musisz wiedzieć jaki był stan nauki na tamten moment. Czarodzieje nie byli obeznani w ludzkiej psychologi chociażby - tutaj przerwał, łapiąc się za bok i wykrzywiając twarz w niemałym bólu. Gdyby Salazar zdecydował się na jakąkolwiek pomoc, brunet był gotów go zwyczajnie ugryźć w rzecz uruchomienia zwierzęcych instynktów. Po dwóch długich minutach ból zelżał, a ten kontynuował. - Objawy somatyczne "podmiotów badań" oraz ich pochodzenie nie było brane pod uwagę. Nie odróżniano różnych powiązań międzyludzkich, nie znano syndromu sztokholmskiego i należałoby się skupić na zrozumieniu myśli autora badań wobec współczesnej myśli magicznej, gdzie wyśrodkowanie tych dwóch doprowadzi nas do najbardziej obiektywnej wiedzy - Fairwyn nie chciał już nawet poruszać tematu, iż jest to jedynie dziennik, a nie sprawdzone przez specjalistów badania. Sam wstyd wypowiedzi wskazywał na brak obiektywizmu, a małe wzmianki sugerowały, iż jest to subiektywny pogląd na sprawę, który stara się udawać ogólnie przyjęte prawdy.
- Wrażliwość zawsze była ludzką słabością - wycedził jedynie, gdyż nie umiał zdobyć się na bardziej błyskotliwy komentarz. Po czym sam Salazar poruszył temat jakże drażliwy, na co Ravinger nie zwróciłby uwagi, jednak początek trawiącej go nienawiści nakazywał czepiania się każdego ze szczegółów. Sam przecież w ostatniej bitwie o Hogwart uczestniczył. - To niegdyś była gromada moich znajomych, obecnie to wraki samych siebie. Chociaż wtedy czarna magia miała zupełnie inny wymiar. Mam wrażenie, że im bardziej dzika tym piękniejsza i fenomenalna. Im bardziej robiło się z zaklęcia coś swojego i osobliwego, tym brutalniejszym potrafiło ono być.
Chociażby analizując sposoby inkantacji zaklęć największych czarnoksiążników minionych epok. Czarowali oni jak chcieli, wyłamując się spod ówcześnie przyjętych konwenansów. Łamali podstawy, aby wydobyć z nich nowy potencjał.
- Jednak gdy sytuacja przestawała im sprzyjać, wracali do szkolnych banałów, aby poczuć znajomą pewność siebie i wyzbyć się uczucia zawahania.

Suma kostek: 89
Przerzuty: 2/2
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 3186
  Liczba postów : 2025
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptySro 23 Mar - 23:13;

Przekazywanie pod stołem piersiówki wypełnionej bursztynowym trunkiem mogło wydawać się zachowaniem szczeniackim, ale raczej żadnemu z nich nie zależało na użeraniu się ze szpitalnym personelem, a przy lekturze księgi na jaką to przypadkiem natrafili być może warto było strzelić kielicha. Co prawda Morales dotychczas nie odczuł wyraźnie przeklętego charakteru czarnego tomiszcza, a krwista czcionka nie zamgliła jeszcze jego spojrzenia, ale mężczyzna nie pierwszy raz miał do czynienia z przedmiotami owładniętymi zakazaną magią, a z tego względu starał się nie zatracać swej czujności. Można by rzec, że dzielnie bił się z własnymi myślami – niby to pamiętał o ostrożności, a jednak korciło go połknięcie jeszcze kilku stronic. Necronomicon przyrównałby zaś do narkotyku. Zresztą… pokusa okazała się silniejsza niżby przypuszczał. Nie wszystko przeczytał bowiem na głos, za to dokładnie w tym momencie jego ślepia padły ofiarą kolejnego fragmentu rozdziału: …nieczęsto mówi się o tym, że Cruciatus poza wywołaniem niewyobrażalnej fali bólu przeszywającej całe ciało paraliżuje również mięśnie, co dodatkowo utrudnia, a właściwie uniemożliwia ofierze przeciwstawienie się niszczycielskiej sile zaklęcia.
Podniósł głowę zaciekawiony oburzonym tonem swego dawnego nauczyciela, wysłuchując zarazem jego belferskiego wykładu. Po części musiał przyznać mu rację, ale wiele jego słów potraktował jako swoisty wyraz pseudonaukowego bełkotu. Chociaż… tak naprawdę obaj w dużej mierze operowali pustymi sloganami czy truizmami, wszak pomimo zaznajomienia z czarną magią żaden z nich nie dokonał w tym zakresie przełomowych odkryć. Niewykluczone, że dobrze to o nich świadczyło, przynajmniej spójny kształt i istota ich dusz nie zostały jeszcze poddane w wątpliwość. – Słuszna uwaga. Dawniej czarodzieje nie koncentrowali się nadto na psychiczno-fizycznych cechach ofiar, a wiktymologia zdawała się zupełnie obcym pojęciem. – Mruknął, przymykając powieki, by dać przekrwionym ślepiom chociażby krótką chwilę wytchnienia. – Znacznie łatwiej oceniać skutki zastosowania zaklęć niewybaczalnych przez pryzmat obecnych badań i wiedzy, ale to już ocena ex post. – Prawdę mówiąc, nie miał pojęcia ile wieków temu opracowano inkantację i formułę trzech najgroźniejszych czarów znanych czarodziejskiej społeczności. Zaryzykowałby stwierdzeniem, że istniały one jeszcze przed czasami starożytnymi, przejaw pradawnej, prehistorycznej magii. – Niestety nie jest datowana. – Dodał z cichym westchnieniem tuż po szczegółowej analizie okładki, a także pierwszych i ostatnich stronic woluminu. Szkoda, bo te kilka cyfr niewątpliwie dałoby im bardziej zrozumiały ogląd na relacje autora.
- Wrażliwość w kontekście kruchej psychiki – owszem. Polemizowałbym jednak, gdybyśmy postawili znak równości pomiędzy ludzką wrażliwością a empatią. – Postanowił wdać się w dyskusję, chociaż i w tej kwestii zdawali się raczej zgodni. Salazar sam starał się odciąć od wrażliwszej strony swej natury, traktując je jako pewien wyraz słabości. Często brakowało mu również empatii i zrozumienia dla uczuć i emocji innego człowieka, co nie oznaczało jednak, że jest zepsuty do szpiku kości. – Tak jak najpotężniejsze czarnomagiczne zaklęcia zrodziły się z dzikości i nienawiści, pochłaniając dusze ich odkrywców, tak podobnie silna empatia stała się kolebką dla magii uzdrowicielskiej. Swoją drogą niektóre czary lecznicze nie ustępują sile tym niewybaczalnym, a w niewłaściwych rękach mogą posłużyć i do niecnych celów. – Przerwał, zaczytując się w kolejnej rubryce nabazgranej szkarłatną czcionką. Pismo stawało się coraz mniej czytelne, coraz bardziej pochyłe.
- Nieokiełznane piękno… ale nie tylko oni ucierpieli. – Potracił docenić nawet dzikość płomieni szatańskiej pożogi, chociaż stronił do czarnej magii podchodził z dystansem. Przede wszystkim zaś nie zamierzał imać się nekromanckich praktyk. Zależało mu, by zachować duszę w jednym kawałku. – […]za stwórcę Cruciatusa powszechnie uznaje się staroegipskiego czarnoksiężnika Manesa, choć nie można wykluczyć, że zastosowanie magii jako metody tortur miało miejsce już we wcześniejszych latach. Manes zasłynął jednak ze swej brutalności, nie bez powodu również za jego panowania do Egiptu przywarła nazwa Czarnej Ziemi. Władca zakończył żywot jako kupka popiołu, a chociaż późniejsze badania nie mogły potwierdzić przyczyn jego śmierci, uczeni twierdzą że to właśnie nadużywanie zakazanej magii skłoniło jego organizm do samozapłonu… […] – Podzielił się kolejnym fragmentem księgi, który znów nie dawał jednoznacznej odpowiedzi. Chociaż… czy takowa była im potrzebna? Nie urodzili się wczoraj, by wiedzieć, że czarna magia destrukcyjnie wpływała na organizm, pozostawiała także po sobie szpetne blizny. Stworzenie horkruksów może i kusiło, ale rozdzielenie duszy na kawałki wiązało się z utratą człowieczeństwa. – Chy…..ba nie czuję się najlepiej. Nie dokończył, niemalże odrzucając księgę na stół. Gwałtownym ruchem wyciągnął zza paska swoją różdżkę, celując nią w klatkę piersiową Fairwyn. Powstrzymał morderczą żądzę w ostatnim momencie, wziąwszy przy okazji głębszy oddech dla uspokojenia skołatanych nerwów. – Nie powinienem kontynuować. – Oznajmił stanowczym głosem, przesuwając Necronomicon po blacie bliżej Ravingera. Nie chciał rezygnować z rozmowy, ale wolał uniknąć dalszej ekspozycji na pożółkłe, opętane kartki.

Suma kostek: 7 + 43 + 47 = 97
Przerzuty: 2/2
Powrót do góry Go down


Ravinger Fairwyn
Ravinger Fairwyn

Dorosły czarodziej
Wiek : 53
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : laska i szrama na twarzy
Galeony : 288
  Liczba postów : 274
https://www.czarodzieje.org/t20909-ravinger-fairwyn-w-trakcie-pracy-nad
https://www.czarodzieje.org/t20925-miejsce-do-ktorego-nie-chcesz-wyslac-sowy#670161
https://www.czarodzieje.org/t20910-ravinger-fairwyn#669657
https://www.czarodzieje.org/t20930-ravinger-fairwyn-dziennik#670
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptyPią 25 Mar - 10:25;

Niewymowna i jakże niespodziewana niechęć do osoby Moralesa ograniczała chęć zgodzenia się z jego opinią. Obiektywnie - słuszną, ale gorzka do potwierdzenia. Chociaż może to profesorska pycha bądź inny zestaw niekoniecznych cech ograniczały niejaką sympatię, którą jeszcze nieśmiało przed drugim czarodziejem Ravinger umiał okazać. Przy początku spotkania na ten przykład. Niemniej, czarna magia umiała rozmyć racjonalność w myśleniu. Raz, jeśli praktykowanie jej odbywa się sporadycznie i pewne aspekty są zapominane, jak w bestialskich sportach chociażby. Dwa, jeśli praktykowanie odbywa się nader często i plugastwo świata przejmuje cudze jestestwo na rzecz szerzenia niegodziwości na skorupie magicznego padołu. Okraszając to w wąskiej razie: ból i żałość.
- Niestety? - Dodał w formie pytania, powtarzając za mężczyzną nieco bezwiednie. Fairwyn przykrości nie czuł ze względu na jakieś marne daty. Wręcz zirytował się z takowej pyszałkowatości narkotykowego barona. Czemu? Ano ze wzgląd na jego ciągłe litanie wobec belferskich nawyków jak i kładzenia nacisku wobec teoretycznego poznawania się z magią, a tym samym nagle wypierdala się ze swoim smutkiem ku braku dat kilku. Ktoś ewidentnie powinien przemyśleć swój stosunek do podmiotu, jakim to się zajmuje.
- Nie rozumiem twoich spekulacji - oznajmił jakoby nie miał już dziś ochoty znajdować z nim nici porozumienia. Tak chociażby robić mu na przekór, ale i samemu sobie sypać piach w oczu. Wszak swoją antypatia Ravinger szkodził głównie sobie niżeli komuś, zaś okropny upór ku szczerej złośliwości nie pozwolił ulec przed samym sobą. Tym samym brunet miał minę nietęgą, a brwi skrzywione w nieprzyjemnym grymasie. - Wychwalasz bezwzględność i chłód emocjonalny, potępiając coś, co niektórzy uznaliby za człowiecze cnoty. Po czym tymże cnotom przypisujesz równie silne i równie niebezpieczne działa tudzież właściwości godne emocjonalnemu zbezczeszczeniu? - Chciał uściślić, bo mimo wszystko, niegdysiejszy belfer uważał się za człowieka prostego, więc i prostych tez potrzebował do rozumienia cudzych wywodów. Bądź chęci na jego zrozumienie. - Czasem powinieneś się posłuchać - tu tylko chciałbym nieco zaznaczyć, że gdyby podobna rozmowa rozgrywała się z postacią bliską światu mugolskiemu to za wspaniały przykład, walki między ideą gniewu oraz ideą wrażliwości, byłby utwór Kill Em With Kindness Seleny Gomez. Niemniej porzućmy tu już tę glossę.
Zapewne postać Manesa straszyła już dzieci w kolorowankach, a moment, który poświęcili na element historii był głównie nudny. Dopiero gdy Salazar postanowił wycelować w obitego czarodzieja różdżką, coś zaczęło mieć większe znaczenie i nutkę ciekawości, rozrywki w sobie. Ravinger w odpowiedzi uśmiechnął się szelmowsko, chcąc rzucić pewną kąśliwością. Nie wiedział jedynie jaką. Po czym ułożył dłoń na Necronomiconie i sam podjął się agresywnego wyciągnięcia różdżki. Okupione było to bólem i bardziej niżeli z chęcią agresji, była to chęć do obrony.
- Można było się spodziewać, iż prędko postanowisz się poddać - wybełkotał, nieco zaczepnie, ale w pełni świadomości powagi swoich słów. Wyniosłych, jakoby sam nie odczuwał skutków księgi. A odczuwał, zapewne nawet bardziej dotkliwie. - [...] wiele miesięcy starałam się udowodnić jak bardzo czarna magia może ugiąć eter do mojej woli. [...] miesiącami dobierałam podmioty badań stosując na nich , najczęściej nieskutecznie usiłując sprecyzować formę zsyłanych nań nieszczęść [...] po czasie spostrzegłam, iż często nieszczęścia zaczęły spotykać również mnie. Zaklęcie zdaje się nowe i niezbadane, a posiądziecie szali losu i uginanie go samego fatum do własnej fantazji jest moim celem na dane dziesięciolecie. [...] każda nowa próba kończyła się tak samo, nawet gdy piłam płynne szczęście, moje zaklęcie przynosiło serię przypadkowych, nieszczęśliwych zdarzeń dla podmiotu badań. - Ravinger spojrzał na towarzysza znad księgi. - Szlachetnym zadaniem jest okiełznać ludzkie nieszczęście. Nawet jeśli łączenie eliksirów z zaklęciami często jest opłakane w skutkach. - Podsumował.

Suma kostek: 89 + 18 => 107
Przerzuty: 2/2
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 3186
  Liczba postów : 2025
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Biblioteka QzgSDG8




Gracz




Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka EmptySob 26 Mar - 18:10;

Paco przez dłuższy czas w ogóle nie reagował na przeklętą aurę trzymanej w dłoniach księgi, ale niestety czarnomagiczne artefakty bywały niezwykle zdradliwe. Nie odczuwał lęku, niepokoju ani niechęci wobec swojego rozmówcy, koncentrując się przede wszystkim na treści księgi wypisanej krwawą czcionką i dyskusjach prowadzonych na jej tle, które zakrawały już nie tylko o zakazane zaklęcia, ale również psychologię ofiar i ich oprawców. Niewykluczone jednak, że okazałyby się one bardziej owocne, gdyby po pierwsze, autor Necronomiconu skupiał się na konkretach, a nie aspektach historycznych, a po drugie Ravinger nie zapałał do niego nagłą antypatią. Początkowo Morales nie spostrzegł jego negatywnego nastawienia, unosząc brew w niemym wyrazie zaskoczenia, bo nie uważał wcale, żeby mówił aż tak niezrozumiale. – Niestety, w końcu wtedy zorientowalibyśmy się mniej więcej w realiach. – Wymamrotał bardziej w stronę pożółkłych stronic niżeli swojego towarzysza. Kilka cyferek na wstępnie ułatwiłoby zrozumienie przelanych na papier myśli, chociaż Fairwyn pewnie miał trochę racji: praktycznie nie miało to dla nich większego znaczenia.
Podniósł głowę, odrywając się na moment o szkarłatnych liter, kiedy starszy belfer począł kwestionować niemalże każde jego słowo. – Niczego nie wychwalam, stwierdzam jedynie fakty. Wszystko ma swoje wady i zalety. – Wzruszył bezwiednie ramionami, podchodząc do tematu z większą obojętnością niżeli zamierzał, bo i jemu czarna księga powoli dawała się we znaki, wpływając na towarzyszący mu obecnie nastrój. Zresztą emocjonalny chłód po kolejnym komentarzu uwolnionym z ust byłego członka hogwarckiej kadry ustąpił nagle miejsca złości, a Paco nie do końca świadomie poderwał się z krzesła, chwytając osikowy kawałek drewna między palce. Szczęście w nieszczęściu, że po tym jak odrzucił tomiszcze na bok zdołał opanować złe emocje pragnące wyrwać się teraz z piersi. Dopiero głębszy oddech uspokoił jednak nerwy na tyle, by Morales opuścił różdżkę i ponownie osiadł tyłkiem na swoim miejscu.
- To nie wywieszenie białej flagi, a wyraz zdrowego rozsądku. – Westchnął wymownie, spoglądając tęsknie na okładkę zgarniętego przez Fairwyna dzieła. Właściwie… dzieło to może zbyt wiele powiedziane, czytywał znacznie lepsze, ale i tak wierzył że nie dotarł jeszcze do tych najmroczniejszych i najbardziej intrygujących fragmentów. Pokusa miała jednak i inne uzasadnienie. Salazar miał bowiem wrażenie, że księga – mimo że znalazła się teraz w ręku jego druha – nadal szepcze do niego zapraszająco. – Czekaj… – Mruknął pod nosem, wysłuchując uważnie odczytywanych przez Ravingera zdań. Kojarzył ten urok, ale nie pamiętał, by kiedykolwiek go stosował, więc potrzebował krótkiej chwili, żeby połączyć strzępek dawno niewykorzystywanych informacji w jedną spójną całość. – Fato, słyszałem o nim. – Zastukał palcami o blat stołu, żeby zająć czymś dłonie gotowe po raz kolejny chwycić grzbiet Necronomiconu. Ciało nadal rwało się do opasłego woluminu, ale Paco świadom potencjalnych konsekwencji, wolał nie podejmować ryzyka. – Podobno urok może zdjąć jedynie ten, który go rzucił… w innym wypadku przełamać złą passę można wyłącznie z pomocą eliksiru płynnego szczęścia. – Skoncentrował się na tych bardziej przydatnych szczegółach w przeciwieństwie do następnej z autorek, która podobnie do swego poprzednika opisywała raczej genezę zaklęcia i własne badania w tym przedmiocie. Historia może i by go porwała, gdyby nie odczuwalne już zmęczenie organizmu na skutek nazbyt długiej ekspozycji na działanie czarnomagicznego artefaktu. – Skoro tak, to dziwne że Felix Felicis nie złamało efektu Fato, chociaż nie wiemy czy ta kobieta przyjęła odpowiednią dawkę. – Podzielił się pewnym spostrzeżeniem, ale nie widział powodów, dla których mieliby martwić się losem nieznajomej kobiety. – Groteskowy i nieprzewidywalny urok, gdybym już miał się na kimś mścić przez dłuższy czas, postawiłbym raczej na Seus. Skuteczniejszy i wiadomo przynajmniej czego oczekiwać. – Dodał spokojnym tonem, sięgając po paczkę merlinowych strzał, opierając si wygodniej plecami o tył krzesła.

Suma kostek: 7 + 43 + 47 = 97
Przerzuty: 2/2
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Biblioteka QzgSDG8








Biblioteka Empty


PisanieBiblioteka Empty Re: Biblioteka  Biblioteka Empty;

Powrót do góry Go down
 

Biblioteka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Strona 1 z 2 1, 2  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Biblioteka JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
szpital sw.munga
 :: 
Pietro 3
-