W tym roku organizatorzy wyjazdu postawili na klasykę i wycieczkowicze zamieszkali w uroczym hostelu położonym na wyspie Lefkó – w budynku panuje rodzinna atmosfera i niemalże wszędzie pałętają się koty. Na uczniów i opiekunów czekają jasne, przestronne pokoje z pięknym widokiem. Każda sypialnia jest wyposażona w magiczne szafy, które z pewnością pomieszczą wszystkie bagaże, oraz łoże małżeńskie i cztery łóżka pojedyncze. Miejmy nadzieję, że ten rozkład łóżek nie będzie źródłem zbyt wielu konfliktów. Mimo komfortowych warunków najprawdopodobniej mało kto się tutaj wyśpi – gdy tylko wstaje słońce w całym hostelu słychać pianie koguta.
Pokój siedemnasty jest położony na ostatnim piętrze i chociaż odrobinę dalej stąd do kuchni, ze względu na przestronny balkon i piękny widok na morze mieszkanie tutaj jest czystą przyjemnością. Raz na jakiś czas na balkonie nie wiadomo skąd pojawiają się wszechobecne koty.
Lokatorzy:
1. Boo E. A. Runner 2. Frankie Mood 3. Anastasia Lee 4. Nicholas Stone 5. Demetrius Garver 6. Clary Fajfer
Ostatnio zmieniony przez Lotta Hudson dnia Sob 26 Sie 2017 - 20:14, w całości zmieniany 2 razy
To były dobre wakacje. Wróć. To są dobre wakacje. Co prawda przez większość czasu się opierdalał, bo zdecydowanie za dnia było dla niego zbyt nieznośnie. Przywykły do deszczowej i pełnej wilgoci aury Franka nie najlepiej radził sobie w tych temperaturach. Oj w Grecji to mieszkać on by nie mógł. Nie jego klimat zdecydowanie. Za to, co odkrył podczas tych wakacji, z rozmarzeniem spoglądał w kierunku Skandynawii, albo Rosji. Coś go pociągało w tamtejszych terenach, choć nie potrafił określić, co też mogłoby to być. Zapewne kwestie meteorologiczne miały w tym duży udział - normalne, chyba wszędzie było chłodniej niż tu - no, ale tak w ogóle. Było coś dziwnego. W jego pociągu do tych miejsc, jak i złym samopoczuciem tutaj. Nie bardzo sobie radził z tą pogodą. Zresztą już drugi dzień z rzędu nie zapowiadało się na to, żeby opuścił swoje lokum. W głowie mu się kręciło, w ogóle nie miał siły na nic. Tylko sobie leżał na tym ogromnym łóżku, rzucając co jakiś czas jakieś zaklęcia ochładzające, bo inaczej pewnie by się już dawno roztopił. I kiedy sobie tak wegetował w samotności, co jakiś czas tylko przylatywał Befsztyk, żeby uraczyć go kolejną porcją epistolariów od Panny Ślicznej. Umówili się ostatecznie. Na za chwilę, tudzież wieczór. Swoją drogą ciekawe, co wybierze Panna Śliczna. Skrycie, choć nie chciał się do tego przed sobą przyznać, sądził, iż zobaczą się dopiero wieczorem na plaży. Czas zresztą mijał, a jej nie było. Postanowił więc ten fakt wykorzystać i wziąć prysznic. Chyba dziesiąty tego dnia, ale co poradzić. Nie było mu jednak tam za specjalnie, toteż szybko zakończył kąpiel, oczywiście wytarł się i ubrał. Było jednak za gorąco na jakieś większe odzienie, toteż pozwolił sobie zostać w bokserkach i luźnej, nieco za dużej koszulce Bu, z którym to się zakumplował dość mocno. Jak na Puchona był świetnym człowiekiem. No, ale nie o tym tu czas i miejsce, bo sen morzył coraz bardziej.
Dostała dzisiaj dziwną wiadomość, od dziwnej sowy. Zazwyczaj pamięta wszystkie sowy jakie przylatują od jej przyjaciół, bo jednak zawsze wysyłają swoje sowy niżeli mieliby wysyłać jakiś obcych listonoszy. Ten ktoś chciał się z nią umówić. Wiedział w każdym bądź razie, że jest w Grecji, bo kazał jej przyjść do pokoju siedemnaście, którego w ogóle nie kojarzyła. Znaczy nie kojarzyła nikogo kto by mógł tam mieszkać. Z jej przyjaciół mieszkali całkowicie w innych pokojach. Na początku zwyczajnie zignorowała tę wiadomość, ale po jakimś czasie przeczytała ją z powrotem. Cholera. Kto to może być? Była bardzo ciekawską osobą, dlatego nie byłaby sobą, gdyby tego nie sprawdziła. Ubrała się w zwiewną sukienkę, jak to miała w zwyczaju w tych klimatach Grecji i ruszyła w danym kierunku. Zaczesała jeszcze włosy do tyłu, dzisiaj miała rozpuszczone co w jej przypadku jest bardzo dziwnym widokiem, bo mało kiedy jej włosy są rozpuszczone. Zazwyczaj spina je tak, ażeby nie opadały beznadziejnie na czoło. Ruszyła przed siebie cały czas się zastanawiając kto to mógł jej wysłać tę sowę. Nikt jej nie przychodził do głowy, poza tym pismo na pergaminie nie przypominało żadnego. Raczej nigdy wcześniej nie dostawała słów od tej osoby, bo pisma kompletnie nie mogła przydzielić do odpowiedniej osoby. Gdy tylko dotarła do pokoju siedemnaście wciągnęła powietrze i otworzyła drzwi. Spojrzała na chłopaka, który był w środku. Kurde co miała powiedzieć? Nie znała ani imienia, ani nazwiska tego kogoś. Przyjrzała się chłopakowi, należał do Slytherinu. Kojarzyła go, a nawet go znała. - Cześć Frankie... - mruknęła do niego. Ehhh. Za bardzo go się tutaj nie spodziewała. To on był sprawcą tego listu, czy po prostu ktoś sobie z niej żarty zrobił. No nie chciała się przyznawać chłopakowi, że przyszła tutaj bo tak miała wspomniane w liście. - Czy kogoś tu oprócz Ciebie nie było zanim przyszłam? - zapytała jeszcze raz przeglądając pokój. Może się po prostu spóźniła i tyle?
O. Już przyszła? Nie zauważył nawet kiedy. Dopiero gdy usłyszał głos, zwrócił uwagę na to, co działo się w pomieszczeniu. Ciekawe, czy stała tam nieco dłużej, czy też przywitała go od progu? Ton jej głosu mógłby świadczyć o tym, że jednak chwilę się przyglądała. No nic, no nic. - Cześć! Zapraszam. - rzucił bezwiednie, bez żadnego entuzjazmu. Oby tylko nie odstraszyło to Pani Ślicznej. Nie, raczej nie mogło, przecież napomniał jej o złym samopoczuciu tego dnia, więc chyba zrozumie, prawda? - Nie, nie było tu nikogo. To znaczy, kilka osób, ale wszyscy wyszli rano. Nie zaprosiłbym Cię, gdybym nie wiedział, że będziemy mieli odpowiedni nastrój i klimat. - Tutaj już, co trzeba zauważyć, pozwolił sobie na pewną dozę szarmancji, zalotności i tej całej kokieterii w głosie. Podniósł nawet rękę, klepnął jakąś część łóżka obok siebie po czym dodał, że zaprasza. Żeby tak nie stała. Oczywiście miał nadzieję, że Pani Śliczna wybierze akurat ten wariant, a nie któryś z pozostałych, to znaczy nie zajmie jednego z wolnych łóżek. To byłoby smutne. - Czy będzie Ci przeszkadzać, jeśli zapalę papierosa?
Dziwiła się, że w tak piękny dzień chłopak wyleguje się na łóżku, a nie spędza czas na dworze, ale prawdopodobnie źle się czuję i tyle. Pewnie, lepiej z takim samopoczuciem nie pchać się dodatkowo na słońce, bo mógłby się faktycznie jeszcze gorzej poczuć, a tego chyba nikt by nie chciał, a zwłaszcza on. Zaprasza? Więc co to on wysłał jej ten list? Na to wychodziło. Nie znała jego pisma, bo faktycznie nigdy nie zamieniliśmy ani jednego listu. Ale po co do niej napisał? Po co chciał się spotkać? - Znaczy za bardzo to nie wiem o co Ci chodzi mój drogi. Odpowiedni nastrój i klimat, ale do czego? Przecież my się praktycznie nie znamy... - mruknęła do niego, ale za namową jego ręki postanowiła zająć tam gdzie jej wskazał. No już wolała zasiąść koło niego niżeli za chwilę miałaby zostać przez kogoś wygnana. Raczej sama też by nie chciała spotkać kogoś w swoim pokoju, ażeby siedział na jego łóżku, bo to mogłoby wyglądać nieco dziwnie, ale zwłaszcza bardzo podejrzanie. Spojrzała to na niego to na jego papierosa. - Wydaje mi się, że tutaj nie wolno palić mój drogi. Ale jeżeli masz specjalne pozwolenie, to ja nie mam nic przeciwko. - mruknęła i wypuściła powietrze z ust. Sama nie paliła i była z tego bardzo dumna. Za bardzo to nie rozumiała osób, które palą, ale jakoś specjalnie jej to nie przeszkadzało, a zapach dymu tytoniowego nie robił jej ogromnej różnicy.
Dziwnie się zachowywała. Szczerze mówiąc, nie spodziewał się z jej strony takiego dystansu. Tymczasem niemalże wiało od niej chłodem. Poniekąd byłoby to wskazane, ale. Kurde. Napisał w tych swoich listach coś nie tak, czy jak? Wydawać by się mogło, iż przestrzegał norm kultury i dobrych obyczajów, pozwalając sobie wyłącznie na taką dozę poufałości, jaką wzajemnie wypracowali. Co zatem kierowało taką… niedostępnością ze strony dziewczęcia? Cóż, nie bardzo mógł odpowiedzieć, szczerze mówiąc. A jeśli do tego wszystkiego dodać fakt, iż to w zasadzie pierwsze spotkanie Franka z Panią Ładną od… baardzo, bardzo dawna, można sobie mniej więcej wyobrazić, co właśnie przeżywał. W końcu, w ciągu kilku lat ludzie mogą się diametralnie zmienić, a oni byli przecież teraz na tym etapie relacji. Po kilku latach ich “namiętność” wracała do stanu sprzed rozstania. Merlin miał rację. Kontakty z kobietami, zrozumienie ich i ogarnięcie całościowe, to rzecz trudniejsza niż stworzenie najpotężniejszej runy. - Krzywdzisz mnie tymi słowami moja droga. Naprawdę, krzywdzisz. odpowiedział, słysząc ten komunikat. Praktycznie się nie znają. Jak ona mogła tak powiedzieć? Niby byli dla siebie obcy, tak? Taki sens płynął z jej słów. Jak ona właściwie mogła po tym wszystkim. Sporo się będzie tłumaczyć, oj sporo. Zwłaszcza ze swojej epistolarnej niekonsekwencji, względem tego, co mówiła tu i teraz. Mood mógłby w każdej chwili - proszony lub nie - wyciągnąć koperty, listy, by skontrować jej zarzuty odpowiednim cytatem. - Nie mam nic takiego. Zatem… Poczęstujesz się, czy zostawisz mnie z tym samego? Spytał, wyciągając w jej kierunku dłoń z papierosem. Oczy zamknął już wcześniej, by się nie rozkleić. Jak ona mogła. Jak ona mogła. I przy tym wszystkim dalej nazywać go “drogim”. Jak mogła? Niedobrze mu się robiło na samą myśl. Miał ochotę opuścić to pomieszczenie, ten hotel, kraj. Uciec na drugi koniec wszechświata, zniknąć. anihilować się. Powiedziała “mój drogi”. - Dobrze mi, gdy tak do mnie mówisz, wiesz?
Dziwnie się zachowywała? A po czym to wnioskował? Przecież jej praktycznie nie znał to skąd wie, że ona nie zachowuję się tak nie co dzień? Oczywiście wiało od niej chłodem, ale to tylko dlatego, że chłopak należał do domu Salazara, a ona jest bardzo uprzedzona do tych ludzi i mimo iż jest naiwną duszyczką to Ci muszą się bardziej postarać, ażeby u niej cokolwiek uzyskać. Parę osób jest takich, ale praktycznie z tym domem się nie zadaje, raczej stara się być z dala od nich. Ale przecież bywają wyjątki. Może i Frankie dołączy do nich. Jeżeli oczywiście będzie tego chciał. - Serio? Naprawdę nie wiem jak mam Cię przepraszać za te moje słowa. Pozwól, że uklęknę na kolana.... - mruknęła do niego prychając pod nosem, ale po chwili lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy. Nie miała nic do niego. Jeszcze. Wydawał się jednak być naprawdę w miarę przyjaznym ślizgonem. Pokiwała przeczącą na widok papierosa. Zasłoniła nawet dłońmi niedopałek, ażeby zasłonić się przed lecącym dymem prosto w jej oczy. - Mówisz, że Ci dobrze... - parsknęła śmiechem. Chłopak wydawał się być naprawdę bardzo sympatyczny i dowcipny co rzadko się zdarzało wymieniając się zdaniami z innymi zielonymi.