Właśnie w tym miejscu odbywać się będzie wyścig piątej grupy, w której skład wchodzą:
Blaithin A. Dear
Leonardo O. Vin-Eurico
Bianca Zakrzewski
Lorraine Needles
ZASADY WYŚCIGU:
O rezultacie w grze decydują rzuty kośćmi, które wyznaczają kolejne pola, na których znajduje się gracz. Pola planszy opisane są w spoilerze niżej.
Niektóre pola opisują efekty zaklęć, które się rzuca lub którymi zostało się ugodzonym - w przypadku natrafienia na pole z opisanym losowym zaklęciem, należy ponownie rzucić kostką, a następnie sprawdzić jej definicję z spoilerze losowe zaklęcia.
Podczas wyścigu nie obowiązują kostki dotyczące zakłóceń magii - wszystkie zaklęcia należy uznać za udane, chyba, że opis pola mówi inaczej.
Kolejność pisania postów jest dowolna w pierwszej rundzie, jednak przez wszystkie następne musicie się jej trzymać - tj. osoba, która napisała jako pierwsza w pierwszej rundzie, będzie pierwsza w pozostałych rundach, druga jako druga itd.
Osoba, która jako pierwsza dotrze na pole z numerem 15, zostaje zwycięzcą wyścigu. Drugie miejsce zajmuje osoba najbliższa pola 15 itd.
Zwycięzca wyścigu przechodzi do następnego etapu, pozostałe osoby odpadają z gry.
Po zakończeniu wyścigów efekty wszystkich zaklęć znikają, a utracone zęby i inne części ciała wracają na swoje miejsce.
Kośćmi należy rzucać w odpowiednim temacie.
Każdy post należy zakończyć kodem, który znajduje się na końcu opisu wyścigu.
OPIS PLANSZY:
Spoiler:
1. Falstart! Musisz cofnąć się na start i próbować dogonić resztę! (Tracisz kolejkę i wracasz na start.) 2. To się nazywa dobry start! Twoje konie mkną jak wicher, wymijają wszystkich rywali i wysuwasz się na prowadzenie! (Przechodzisz na pole 7, jednak jego opis cię nie dotyczy.) 3. Jesteś tak skupiony na powożeniu, że nie zauważasz rydwanu obok! Koła waszych powozów ocierają się o siebie, a konie szczerzą zęby, jakby miały się zaraz pogryźć - przez chwilę jest niebezpiecznie, ale ostatecznie wychodzicie z tej przygody bez szwanku. (Możesz wybrać przeciwnika, z którym się zderzyłeś.) 4. Nie wyrobiłeś się na zakręcie i uderzyłeś bokiem rydwanu o balustradę. Na szczęście nic poważnego ci się nie stało, ale musiałeś poświęcić chwilę na uspokojenie koni. (Cofasz się na pole 2, jednak jego opis cię nie dotyczy.) 5. Twój przeciwnik specjalnie doprowadził do zderzenia waszych rydwanów. Nieczyste zagranie, ale oprócz ciebie nikt go nie zauważył. Na szczęście nic poważnego się nie stało, tyle tylko że uderzyłeś się boleśnie w biodro i jeśli go nie uleczysz zaklęciem, przez najbliższy tydzień będziesz miał paskudnego siniaka. (Osoba, która to zrobiła to ta, która rzucała kostka przed tobą; jeśli rzucałeś pierwszy, to osoba rzucająca po tobie.) 6. Nie wiadomo skąd spada na ciebie grad złotych strzał, a ty nie masz najmniejszych szans, by się obronić. Na szczęście w zetknięciu ze skórą zmieniają się w wodę, a ty do końca dnia chodzisz roześmiany i zadowolony – nawet jeśli przegrasz te zawody! 7. Trudno powiedzieć, co się stało – najprawdopodobniej coś ucięło twoje konie w zad, sprawiając, że wyrwały do przodu. Prawie wypadłeś z rydwanu, ale wyprzedziłeś kilku przeciwników! (Przenosisz się na pole 10, jednak jego opis cię nie dotyczy.) 8. Już doganiałeś osobę przed tobą, kiedy niespodziewanie spod kół jej rydwanu wyprysnął duży kamień i najwyraźniej wybił ci jeden z przednich zębów! Teraz czujesz krew w ustach i brakujący przedni ząb zdecydowanie ci doskwiera, ale to nic, gnaj po wygraną! (Osoba, która to zrobiła to ta, która rzucała kostka przed tobą; jeśli rzucałeś pierwszy, to osoba rzucająca po tobie.) 9. Nagle doznajesz zaćmienia umysłu i za sprawą jakichś czarów ogarnia cię pragnienie wygranej za wszelką cenę. Widzisz tę osobę obok ciebie? Chyba nie zasłużyła na uczestnictwo w tych zawodach? Póki jesteś w dobrym miejscu, wyjmuj różdżkę i pozbądź się jej! (W odpowiednim temacie rzuć kostką wybierającą zaklęcie, którym trafiasz w dowolnego przeciwnika! Wybrana przez ciebie osoba może się jednak obronić, rzucając kostką: parzysta – udało jej się uniknąć, nieparzysta – dostaje zaklęciem.) 10. Nagle na twojej drodze pojawia się... minotaur! Jest za późno, żeby wyhamować, a wiesz, że to śmiertelnie niebezpieczne stworzenie. Na szczęście w momencie, kiedy twoje konie niemal na niego wpadają, okazuje się, że to tylko iluzja! (Rzucasz kostką: parzysta – w twojej sakiewce magicznym sposobem pojawia się 20 galeonów; nieparzysta – na głowie wyrastają ci bycze rogi, które znikną dopiero po zakończeniu wyścigu.) 11. Jeden z twoich przeciwników chce wetknąć kij między szprychy kół twojego rydwanu, narażając cię na ogromne niebezpieczeństwo! Musisz spróbować się obronić! (Jest to hipotetyczna postać, nie konkretny gracz. Rzucasz kością: parzysta - udaje ci się uratować, wytrącając kij z ręki rywala; nieparzysta – niestety, nie udaje ci się – twój rydwan się przewraca, a ty odpadasz z gry, w dodatku mocno poturbowany.) 12. Nagle pojawiła się nad tobą mała deszczowa chmurka – krople schłodziły ciebie i twoje konie i, co dziwne, nagle przybyło wam siły, bo wyrwaliście do przodu z nową energią. (Ruszasz się jedno pole do przodu, jednak jego opis cię nie dotyczy.) 13. Och nie, zostałeś trafiony zaklęciem! Chyba byłeś zbyt agresywny w tej grze, że tak ci się dostało! (Osoba która to zrobiła to ta, która będzie rzucała po tobie. W odpowiednim temacie losujesz zaklęcie, którym dostajesz.) 14. Jesteś już tak blisko! Niestety, twoje konie zostały zaatakowane przez chmarę gzów, które kąsają je bez litości, sprawiając, że nie możesz zapanować nad biednymi zwierzętami – zbaczasz z trasy i zwalniasz na dobre kilka chwil! (Cofasz się na pole 10, jednak jego opis cię nie dotyczy.) 15. Gratulacje, zwycięzco! Z większą lub mniejszą ilością zębów dotarłeś na start i zostajesz mistrzem tych wyścigów rydwanów.
LOSOWE ZAKLĘCIA:
Spoiler:
Acusdolor - zaklęcie żądlące - trafia w wybraną kończynę.
Expulso - zaklęcie odpychające - rydwan zjeżdża na bok trasy.
Lapido Pluvia - unosi sporą ilość drobnych kamieni i ciska nimi z dużą prędkością w rydwan.
Densaugeo - wydłuża przednie zęby.
Stone spica - sprawia, że z ziemi wysuwa się kilka kolców naprzeciwko rydwanu przeciwnika.
Tarantallegra - zaklęcie zmuszające przeciwnika do niekontrolowanych pląsów nóg.
KOD dodawany na koniec każdego posta:
Kod:
<zg>Kostka:</zg> [url=LINK DO LOSOWANIA]numer[/url] <zg>Pole:</zg> numer <zg>Efekt:</zg> obrażenia/bonusy/inne <zg>Zaklęcie:</zg> wypełnić, jeśli dotyczy pola: [url=LINK DO LOSOWANIA]kostka[/url] - zaklęcie - wybrany przeciwnik
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Niebezpieczne wyścigi rydwanów, podczas których można nieźle się poobijać? To chyba oczywiste, że Leo wpisał się jako jeden z pierwszych. W ogóle go nie obchodziło, że jest to sport, na którym za bardzo się nie znał. Szczegóły, nie? Brzmiało fascynująco i ekscytująco, a Gryfon był ogromnym fanem wszystkiego, co ekstremalne. Teraz również długo się nie zastanawiał. Pełen entuzjazmu stawił się w odpowiednim miejscu i rozejrzał z zainteresowaniem. Trafiły mu się same przeciwniczki, a płeć piękna to niezłe rozproszenie - przynajmniej nie dorzucili mu tu Ezry, bo pewnie skończyłoby się tragicznie. Tak czy inaczej, wyszczerzył się do każdej pani, pomachał radośnie i poleciał do swoich koni, które chciał trochę przed wyścigiem potarmosić. Miał dziwne wrażenie, że są równie narwane, co on. W skrócie: wszyscy zginą. Przeczucie było słuszne, bo gdy tylko wyścig się zaczął... a nie, jednak nie. Leo jęknął z niezadowoleniem, bo konie wyczuły jego ekscytację i wyrwały do przodu za wcześnie. Był prawie pewny, że refleks ma dobry, ale możliwe, że mimowolnie jakoś przekazał zwierzakom impuls. Tak czy inaczej, popisał się wyjątkowo nieeleganckim falstartem. Wrócił na start, klnąc pod nosem, bo został zdecydowanie za bardzo w tyle.
Nad tym, czy warto ryzykować własne życie i zdrowie na rzecz jakichś tam zawodów zastanawiała się trzy, góra cztery sekundy. Później niemalże o tym wszystkim zapomniała, ale zdążyła stawić się na hipodromie, ubrana w krótkie spodenki i tunikę. Zazwyczaj nie korzystała z zaklęć, gdy wybierała fryzurę na dany dzień albo wieczór, ale teraz specjalnie zaczarowała kok tak, żeby w czasie jazdy się nie rozpadł i nie utrudniał skupienia. Przywitała się z rywalami, w kierunku Leo wykonując pseudo-salut, zanim pobiegł do koni. Fire uśmiechnęła się do Bianci szeroko, nieznajomą Puchonkę uraczyła skinieniem głowy. Miała dobry humor i wyraźnie ochotę na niezłą zabawę. Po chwili wskoczyła na swój rydwan, uznając, że sterowanie nie może być specjalnie trudne... Myliła się, bo niby wystartowała dobrze, ale jakoś ciężko było rudowłosej przyzwyczaić się do tego trzęsienia. - Jazda! - krzyknęła, chcąc zmotywować rumaki do zwiększenia prędkości. Krótkie spojrzenie na tyły uświadomiło Blaithin, że Leo nadal tkwił na starcie, a szkoda. Liczyła na to, że to właśnie z nim będzie się głównie ścierać. Rzadko mieli w sumie szansę rywalizować. Pochyliła się do przodu, chcąc odczuwać mniejszy napór powietrza, ale wtedy gwałtowny wstrząs niemal ogłuszył Szkotkę. Okazało się, że zaryła o wóz Bianci i o mały włos, a obie by się rozbiły. Zwłaszcza, że konie wydawały się wyraźnie zaniepokojone zbliżeniem. - Niechcący! - zawołała na tyle głośno, żeby w huku i rżeniu rumaków, Bianca na pewno ją usłyszała. Pociągnęła swój rydwan w bok i udało im się odczepić. Merlinie, to się mogło skończyć tragicznie. Fire nie czuła się tym wcale przestraszona albo zniechęcona - serce zabiło Gryfonce szybciej i znów pomknęła do mety. - Co tak słabo? - krzyknęła, ale nie za bardzo orientowała się, gdzie podziali się przeciwnicy. Kurz szczypał rudowłosą w oczy, a w głowie zaczynało jej dzwonić od tętentu kopyt.
Kostka: 3 Pole: 3 Efekt: zderzam się z innym rydwanem - wybieram @Bianca Zakrzewski :* Zaklęcie: -
Nie wiedziałam czy to na pewno dobry pomysł z tymi całymi rydwanami. To było w cholerę niebezpieczne i mogło się skończyć makabrycznie, ale... No niby czemu nie? Przyszłam na miejsce w krótkich spodenkach i staniku sportowym, w doskonałym humorze. Co więcej, ja się już obudziłam szczęśliwa, a to zdażało się niebywale rzadko. Powiedzmy, że nie należałam do rannych osób. Szeroko się uśmiechnęłam, widząc, ze moimi przeciwnikami są Fire i Leo (i jakaś Puchonka, którą tylko kojarzyłam). To będzie super dzień! Wystartowałam równo z sygnałem, niemal od razu poczułam nieme porozumienie z końmi. Jako dziecko nawet kiedyś jeździłam konno, ale ni jakoś dużo i długo. W każdym razie teraz niewiadomo skąd wiedziałam co mam robić. Wszystko szło super kiedy nagle poczułam silny i nieprzyjemny wstrząs. Rydwan Fire zarył o mój, a na usta cisnęła mi się cala masa przekleństw. Moje biodro było chyba zmiażdżone. Na Merlina, ten siniak będzie większy od mojej głowy. Byłam raczej odporna na ból, ale nie powiem, ten doskwierał mi bardzo. Starałam się o tym nie myśleć i po prostu jechałam dalej. Nie chciałam teraz ryzykować jeszcze bardziej i wyciągać różdżki. Zajmę się tym po wyścigu. - Umyj oczy, Dear! – krzyknęłam do niej i rozbawiona pokręciłam głową. Wiedziałam, ze tak to będzie wyglądać. Kurz, który wzbił się w powietrze trochę uniemożliwiał nam dobrą widoczność, cóż znacznie to utrudniał. Jechałam jednak przed siebie nie oglądając się za siebie. Nawet kiedy poczułam kolejne uderzenie stwierdziłam, że nie ma sensu się rozpraszać. W pewnym momencie zauważyłam, że nie ma nikogo przede mną. Wow, Bianca, nieźle ci idzie! Mój humor po uświadomieniu sobie, że jestem pierwsza, stał się jeszcze lepszy. Lubiłam wygrywać, zawsze.
Lorraine była niezwykle podekscytowana faktem organizowania wyścigów rydwanów. Lubiła rywalizować, chociaż szczerze powiedziawszy nie robiła tego dla wygranej, lecz dla samego faktu uczestniczenia w konkurencjach, bo umówmy się - i tak nie wygra. Szanse miała chyba najmniejsze ze wszystkich, ale nigdy się nie poddawała i ochoczo próbowała swoich sił nawet w sprawach, które znacznie przekraczały jej możliwości. Rydwany niestety były chyba jedną z tych rzeczy, których roztrzepana Puchonka nie powinna tykać, ale nic nie dały prośby Florence, by zachowała zdrowy rozsądek - jak można zachować coś, czego się od dawna nie ma? Hipodrom prezentował się imponująco, Lorraine została skierowana na swój tor, gdzie stały już przygotowane rydwany oraz trzy inne osoby, które były przydzielone do jej drużyny. - Hej! - przywitała się radośnie, przyglądając się każdemu z osobna i próbując rozpoznać w tych twarzach coś znajomego. Rudą dziewczynę kojarzyła, chyba była dość popularna. Imienia blondynki nie pamiętała, ale urodę już owszem, ciężko było przejść obojętnie obok tak pięknej dziewczyny! Chłopak natomiast, będący chodzącą górą, zdecydowanie zapadł jej w pamięć na ostatniej imprezie w pokoju numer 1. - O, to Ty! - rzuciła, szczerząc do niego krzywe ząbki w uśmiechu. - Chyba wybrałam Cię do przedłużania gatunku, ale coś mi się wydaje, że się spóźniłam, bo czytałam co nieco o tym kolesiu i no wiesz, jak grasz w przeciwnej drużynie, to naszego gatunku już i tak nic nie uratuje - dodała do niego już półgłosem, żeby dziewczęta nie słyszały i nie miały okazji zastanowić się nawet, o czym to Lorra pierdzieli. Wyścigi zaczęły się z przytupem, wszystkie rydwany ruszyły do przodu - pan olbrzym nawet wystartował przed czasem, wobec czego musiał się cofnąć. Lorraine starała się opanować konie i jednocześnie uważać na drogę, by nie potrącić żadnej z uczestniczek. Ogólnie szło jej zaskakująco nieźle do momentu, w którym na niebie pojawiły się strzały... dziwnym trafem lecące prosto na nią! Lorraine na moment straciła równowagę, "bardzo rozsądnie" próbując osłonić twarz rękami i jakie było jej zdziwienie, gdy strzały okazały się jedynie iluzją? Poczuła chłodną bryzę na twarzy, zaśmiała się głośno i pomknęła do przodu, zostawiając resztę w tyle. Cóż za emocje!
Kostka: 6 Pole: 6 Efekt: dobry humor! Zaklęcie: -
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Miało być tak pięknie! Pogoda ładna, zajęcie fajne, towarzystwo fantastyczne. Leo mógł trochę porywalizować z Fire, z Biancą i lepiej poznać Lorraine, która to tak ochoczo brała go w temacie przedłużania gatunku. Docenił fakt, że nie darła się o tym i zachowała pewną dyskrecję. - Lorraine, dla przedłużenia gatunku chyba trzeba się poświęcić. Dalej czuję się zaszczycony twoim wyborem - zapewnił ją wesoło. Potem humor mu się trochę zgubił, bo cholercia, te wyścigi jakoś nie pyknęły. Wszystko fajnie, zwierzaki dawały z siebie wszystko, on się starał, a tu taka lipa! Najpierw przerażająco żałosny falstart, a potem przy pierwszym zaklęcie przywalił w balustradę, rozwalił ją i zaniepokoił konie. Tracił czas na uspokojenie ich, podczas gdy Needles pędziła ku zwycięstwu. Leonardo nie zwrócił większej uwagi na drobne przepychanki Fire i Bianci. Skoncentrował się na klęciu pod nosem po hiszpańsku i mało efektownej próbie prześcignięcia pań, które mówiąc delikatnie, pozostawiły go mocno w tyle. Bardzo chciał nadgonić, przecież głupio się tak poddawać! Konie rżały niespokojnie i grymasiły, a Gryfona to bardzo martwiło. Wyglądało na to, że nic im się nie stało, ale najchętniej i tak by zsiadł z rydwanu i sprawdził, czy zwierzakom nic nie jest. Wyścig jednak dalej trwał i warto było skupić się na tym, żeby nie przegrać, albo przynajmniej zrobić to z godnością. Leo nie lubił się poddawać i uznał, że teraz nie zrobi odstępstwa od swojej reguły i po prostu weźmie się do roboty. No bo co, Bianca miałaby z nim wygrać? Albo Fire? Albo, kurczę, Lorraine? No nawet ciężko mu było im nie kibicować, za bardzo je lubił. Beznadziejne przeciwniczki mu dobrano, serio!
Jako, że ostatnie dni spędzała głównie na kiszeniu się w hotelowym pokoju i czytaniu, teraz naprawdę odżyła. Potrzeba zwycięstwa rosła w rudowłosej wraz z każdym uderzeniem kopyta o ziemię. Mimo to nie zapominała się i raczej nie zamierzała iść po trupach do celu - zwłaszcza, że ścigała się z Leo i Biancą. - Spadaj! - odparła, z ulgą zauważając, że druga Gryfonka nie jest wściekła. Nie wyglądała też na ranną, zresztą gdyby tak było, zjechałaby z trasy... Nie mogła sobie tym długo zaprzątać głowy, więc skupiła się na jeździe. Zauważyła, że została nieco w tyle, a Puchonka wychodzi na prowadzenie. Klęła w myślach, ale nagle zauważyła, jak gąszcz strzał przyciemnił niebo i opadł na nieznajomą dziewczynę. Fire już wyciągnęła różdżkę i chciała rzucić Protego, ale ledwo trzymała się w tym rydwanie, więc po prostu liczyła, że ktoś inny uratuje jasnowłosą. Najgorsze, że jej koniec nagle tak przyspieszyły, że strzały zaczęły spadać także na Szkotkę. Zamknęła oczy i uspokoiła bijące mocno serce, w oczekiwaniu na ten jakże... kiepski koniec. Jednak zamiast bólu poczuła tylko błogie uczucie rozlewające się po całym ciele wraz z wodą. Uśmiechnęła się szeroko i ledwo rozpoznała swój własny śmiech - był tak czysty i nieprzepełniony drwiną. - Ale zajebiście! - skomentowała elokwentnie, doganiając Lorraine i jadąc z nią łeb w łeb.
Nie spodobał mi się fakt, że moje prowadzenie się tak szybko skończyło. Tym bardziej, że na drodze do wygranej stanęła mi jakaś Puchonka. Czy Puchoni nie powinni być kochani i nie pchać się tak na przód? Weszłam w swój tryb bojowy, a bycie ćwierć wilą tylko pogłębiło moje emocje. W takich sytuacjach bardzo średnio się kontrolowałam. Oj bardzo, bardzo średnio, liczyła się tylko wygrana. Do tego stopnia, że nawet nie patrzyłam pod koła. Po prostu gnałam na przód co chwila popędzając jeszcze konie. Halo, ja po prostu musiałam to wygrać i koniec kropka. Moja nieuwaga sprawiła, że wyprzedzając Fire nie zauważyłam wielkiego kamienia, który wyleciał spod jej kół. Tak mną wstrząsnęło, że nie widząc nawet jak wybiłam sobie zęba. Poczułam wielką dziurę w moich ustach i ogromna ilość krwi. Niech to szlag, ja serio straciłam zęba! - Kurwa mać! Myślałam, że takie rzeczy przytrafiają się tylko temu Dearowi, z którym trzyma Lys, ale jak widać chyba jego "szczęście" przeszło również na mnie. Splunęłam krwią i skończyłam wyprzedzać pozostałych uczestników. Znów prowadziłam, ale co z tego skoro brak górnej dwójki mi bardzo doskwierał.
Kostka: 3 Pole: 8 Efekt:widocznie chcę być jak Calum i nie mam zęba Zaklęcie: -
Lorraine była chyba jakimś dzieckiem szczęścia, bowiem nie tylko udało jej się na początku nie zlecieć z rydwanu i przejechać kilkanaście metrów bez zachwiania się, ale także udało jej się pociągnąć tą passę na resztę wyścigu, przynajmniej do tej pory. Leonardo niestety odpadł w przedbiegach i musiał się cofnąć na start, za to dziewczyny bardzo szybko dogoniły Puchonkę i się z nią zrównały. Ta śliczna, której imienia niestety nie pamiętała, pognała jeszcze dalej, najwyraźniej poważnie biorąc sobie do serca całą tą rywalizację, ale miała pecha i dostała w twarz kamieniem, który wybił jej zęby. Lorra kojarzyła, że ten wysoki chłopak od Dearów też nie miał jednego i nawet chciała rzucić jakimś pocieszającym komentarzem, ale bała się otwierać usta, żeby własnej jedynki nie stracić. Poza tym widok takiej pięknej dziewczyny z krwią płynącą z ust nieco ją wystraszył... Pędziła jednak dalej, szybko wysuwając się na prowadzenie i zostawiając wszystkich swoich rywali w tyle. Poniekąd sama nie wierzyła w swoje szczęście i zastanawiała się, jakim cudem tak dobrze jej idzie, skoro ma zerowe pojęcie o prowadzeniu rydwanów, o wyścigach, o koniach czy w ogóle o takich rzeczach... Ale skoro dobra passa trwała, nie zamierzała jej przerywać! Skupiła się mocno, koncentrując całą swoją uwagę na drodze. Nagle spostrzegła, że formuje się nad nią jakaś chmurka... - No super, dostanę piorunem - skwitowała pod nosem, niemal gotowa na uderzenie, lecz zamiast tego zaczęły padać na nią orzeźwiające krople. Popatrzyła na chmurę ze szczerym zdziwieniem, po czym zaśmiała się w głos i przyspieszyła jeszcze trochę. Meta już blisko!
Kostka: 6 Pole: 12-> 13 Efekt: brak :D Zaklęcie: -
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Tragedia, serio. Leonardo dawno nie czuł się tak koszmarnie upokorzony, jak teraz, gdy kompletnie sobie nie radził i przegrywał wyjątkowo boleśnie. Przypomniały mu się tamte głupie mistrzostwa, które po raz pierwszy w życiu po prostu spieprzył - tym razem przynajmniej mógł złapać się myśli, że nie wiedział nic o wyścigach rydwanów. Zresztą, robił co mógł! Konie zaczęły się uspokajać i sam nie wiedział, czy to szeptane przez niego uspokajanie jednak ma jakąś moc, czy stanowcza ręka, czy może po prostu zwierzętom udało mu się opanować ot tak. Jadąc tak z tyłu widział dokładnie co działo się z jego współzawodniczkami. Najbardziej zależało mu na Fire i Biance, ponieważ mimo wszystko znał je o wiele lepiej niż taką Lorraine. Z początku Gryfonki radziły sobie super, chociaż drażniły się wzajemnie (a to nowość). Potem nagle Dearówna stała się radosna jak nigdy, z kolei Biance chyba coś się stało. Tak czy inaczej, Leo widział krew, ale niezbyt miał jak dowiedzieć się o szczegółach. Skoncentrował się na tym, że jeszcze chwila i Lorraine wygra. Smagnął mocniej lejcami, a konie nagle magicznie uznały, że ok, mają siłę i w sumie, to możemy jechać. Vin-Eurico odetchnął z ulgą i uśmiechnął się nieco, bo teraz pędził do przodu. I tak pewnie nie wygra, ale przynajmniej nie wlecze się na szarym końcu!
Kostka: 5 Pole: 10 Efekt: wyrywam do przodu! Zaklęcie: -
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Przeciwniczkom Fire szło całkiem dobrze, a Szkotka nawet nie miała ochoty mieć im tego za złe - świetnie się czuła jadąc z tak zawrotną prędkością i mogąc kierować końmi, które posłusznie dawały się Gryfonce prowadzić. Tu zjechała w bok, żeby lepiej przejechać na zakręcie, tu przyspieszyła, ale zauważyła nagle, że coś się stało Biance. Blaithin dostrzegła krew i zastanowiła się, jakim cudem coś takiego się dziewczynie przytrafiło. No bo trzeba być Calumem, żeby sobie w taki sposób wybić zęba... Może powinni przerwać wyścig i poprosić o pomoc? Jednak Gryfonka się nie poddawała, nadal pruła naprzód. Fire domyślała się, że przez magiczne działanie strzał, sama wcale nie straciłaby ani trochę ze swojego dobrego humoru, gdyby też straciła zęba. Rudowłosa nie pozostawała gorsza i wyminęła ćwierćwilę, ale Lorraine wysunęła się mocno naprzód. Dzięki wspaniałemu samopoczuciu Szkotka nie przejmowała się tym i śmiała wesoło nie wiadomo z czego. Miała zamiar odwrócić się i zapytać Leo, jak pogoda tam w tyle, a tu nagle zauważyła go tuż obok. Jak...? Pomachała mu, nie licząc się z tym, że może wypaść z rydwanu. - Kto ostatni ten poprosi Craine'a o korepetycje w roku szkolnym! - zawołała rozbawiona i wyrównała swój rydwan z Vin-Eurico.
Wiecie jak to jest kiedy krew leje się strumieniami z ust. Ja wiem - NIEPRZYJEMNIE. Plułam tym szkarłatnym płynem na prawo i lewo, a dziura w mojej jamie ustnej zdawała się być wielka. Nie mogłam przecież wiedzieć, że po wyścigu mój ząb trafi na swoje miejsce. Świadomość, że nagle stanę się szczerbata nie podobała mi się za bardzo. Cholera jasna, w ogóle mi się nie podobała! Przestałam zwracać uwagę na otoczenie i skupiłam się tylko na barku mojego ukochanego zęba. tak, kochałam go, tak jak moje pozostałe części, których nie chciałam stracić. Wyrwałam się z tych ponurych rozmyślań i nagle dotarło do mnie, że jestem ostatnia. To było silniejsze ode mnie. To nie pochodziło ode mnie. Ogarnęła mnie taka chęć wygranej, że nawet wciąż wyciekająca ciecz z moich ust i cholernie bolące biodro odeszło w niepamięć. Chciałam wygrać, za wszelką cenę. Uczucie było tak przejmujące, że niewiele myśląc wyjęłam różdżkę. Machnęłam nią rzucając pierwsze lepsze zaklęcie, które przyszło mi do głowy. - Densaugeo. - wybełkotałam. Nie celowałam w nikogo konkretnego, nie wiedziałam kto jest przede mną, tylko tyle, że to ja miałam wygrać, nikt inny.
Kostka: 1 ;__; Pole: 9 Efekt: żądza mordu, to znaczy wygranej Zaklęcie: 4 - Densaugeo - wydłuża przednie zęby. - @Blaithin ''Fire'' A. Dear
Podczas całego wyścigu w głowie Lorraine nieustannie powinna się świecić jakaś czerwona lampka oraz wyć alarm, ponieważ to, jak jej dobrze szło, nie było normalne. Dziewczyna przecież nie miała ani doświadczenia z rydwanami, ani z prowadzeniem koni, ani ze ściganiem, czy ze sportem w ogóle, a w tej chwili znajdowała się na prowadzeniu zostawiając rywali daleko w tyle. No i niby jakim cudem? Można to było wytłumaczyć tylko i wyłącznie szczęściem głupca, ale i ono szybko się kończyło. W pewnym momencie na konie Lorraine spadła cała chmara gzów, które zaczęły je bezlitośnie kąsać, co poskutkowało nagłą utratą równowagi przez dziewczynę, a także dużym zamieszaniem, które wywołały rozeźlone zwierzęta. Lorra z całych sił uwiesiła się na lejcach, żeby jakkolwiek opanować zdenerwowane konie, a jednocześnie utrzymać się na rydwanie i nie wypaść z wyścigu, co ostatecznie doprowadziło do tego, że znacznie zwolniła i jej rywale zdążyli ją przegonić. No trudno, bywa.
Zła passa chyba trochę odpuściła, chociaż Leo dalej nie sądził, że ma jakieś szanse na wygraną. Widział, że Lorraine zwalnia, ale nie wiedział czemu - sam nagle znalazł się na wysokości Fire. Humorek miała świetny i w dodatku pokrzykiwała jakieś głupoty, na które Gryfon zareagował po prostu śmiechem. Musiał jednak zająć się rydwanem i przez to nie dostrzegł, że dziewczyna trafiona została zaklęciem. Nieładnie, panno Zakrzewski... Tak czy inaczej, sam długo nie nacieszył się wspaniałą jazdą, ponieważ dotarła do niego formułka mało przyjemnego zaklęcia. Nie miał zupełnie możliwości obrony i odruchowo zakrył ręką twarz. Poczuł mnóstwo drobnych kamyczków uderzających w konie, rydwan i jego ciało. Odruchowo zwolnił, krzywiąc się i próbując zignorować fakt, że cholera, taka głupota a boli! Smagnął lejcami, nie chcąc pozwolić koniom na odpoczynek. Jeszcze nie teraz, słodziaki sobie tak świetnie radziły i chyba nawet nie oberwały mocno przez to zaklęcie... Vin-Eurico zerknął w stronę Fire, bo to chyba stamtąd poleciało Lapido Pluvia.
Kostka: 3 Pole: 13 Efekt: kamyczki mnie atakują Zaklęcie: 3 - Lapido Pluvia - od @Blaithin ''Fire'' A. Dear
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Jakoś tak w podświadomości wcale nie chciała być taka uśmiechnięta i roześmiana, jak gdyby te wyścigi rzeczywiście były w jakiś sposób zabawne, a trzęsienie i bolące nogi fajne. Z drugiej strony, Fire w ogóle nie umiała się przed tym powstrzymać. - To jakiś gówniany czar! - krzyknęła do Leo, wskazując na swój szeroki uśmiech, jak gdyby nigdy nic. No i to nie był najlepszy pomysł, bo poczuła wiązkę energii, charakterystyczną dla uderzenia zaklęciem. Zachwiała się w rydwanie, bo nagle z jej ust zaczęły wystawać olbrzymie zęby. Wybełkotała coś niezrozumiale w stronę Bianci i pewnie byłaby wściekła, ale ponownie... to głupio poprawione poczucie humoru. W odwecie uniosła własną różdżkę, ale nie dość, że mocno ją rozpraszały te zęby, które musiały wyglądać komicznie, to jeszcze wymawianie formułki stało się problematyczne. Na szczęście, od dawna ćwiczyła niewerbalne, dlatego teraz okazało się to rzeczywiście przydatne. Wszystko spoko, gdyby nie to, że trafiła w Leo. Szkoda jej było, że konie też oberwały... Zaklęcie nie było wyjątkowo groźne, mogło najwyżej przysporzyć trochę bólu. W każdym razie Blaithin pojechała dalej, teraz to ich dwójka była na prowadzeniu. Merlinie, ale z tymi zębami to coś by się przydało zrobić.
Kostka: 3 Pole: 13 Efekt: rosną mi zęby :/ Zaklęcie: 4 - Densaugeo - od @Bianca Zakrzewski
Wyjechałam z tamtego pola i emocje ze mnie uszły. Wow, to było dziwne, naprawdę czułam się jakby ta cała chęć wygranej kompletnie przejęła nade mną kontrolę. Otrząsnęłam się i zerknęłam na Fire, która miała coś nie tak z twarzą. Różnicę dawały wielkie zęby. Dotarło do mnie, że to ja rzuciłam zaklęcie, ale mimo to zaczęłam się śmiać jakbym usłyszała najśmieszniejszy żart świata. Przez chwilę przestałam myśleć o wyścigu i po prostu próbowałam się opanować, co sprawiło, że zostałam dość mocno w tyle. W sumie pogodziłam się z faktem, że wygrana nie należy do mnie, więc postanowiłam się dobrze bawić, a to co stało się Fire tylko w tym pomagało. Niestety wciąż czułam krew w ustach, więc wyplułam ją jak najszybciej. Nic to jednak nie dało, bo poczułam jak znowu zbiera się nadmiar szkarłatnego płynu w moich ustach. Że też to cholerstwo nie chciało przestać lecieć. Zrównałam się z Leo i Blaithin. Właśnie wtedy poczułam przejmujący ból w lewej ręce. Trafiło we mnie jakieś paskudne zaklęcie, a ja poczułam się jakby sto os wbiło we mnie swoje żądła. - Ja pierdole. – syknęłam. Jeszcze nigdy nie czułam takiego bólu, po moich policzkach spłynęło kilka łez, ale zrobiłam wszystko żeby się opanować. Przełknęłam ślinę i po prostu jechałam dalej, marząc by ten wyścig się skończył.
Kostka: 4 Pole: 13 Efekt: uczucie żądlenia w lewej ręce Zaklęcie: 1 - Acusdolor - zaklęcie żądlące - trafia w wybraną kończynę. - od @Lorraine Needles
Lorraine jakoś tak próbowała nadgonić swoich przeciwników, ale średnio jej szło, bo wciąż miała zbyt słabe panowanie nad końmi, które odganiały się od wściekłych gzów. Przez moment już pogodziła się z faktem, że najprawdopodobniej przegra, lecz szybko znów zrobiła sobie nadzieję, bowiem zwierzęta uspokoiły się, a gzy wyraźnie odpuściły sobie dalsze ataki. Lorka mocno chwyciła lejce i pogoniła konie do przodu, jako tako manewrując, by w miarę prosto jechać w kierunku mety. Wtem dostrzegła, że wokół Leonardo dzieją się dziwne rzeczy, zupełnie jakby kamyczki unosiły się z ziemi i same go atakowały, a działo się tak zapewne pod wpływem zaklęcia, które rzuciła ruda Gryfonka. Tej jednak też się oberwało, bowiem ta piękna dziewczyna sprawiła, że zaczęły rosnąć jej zęby. - Teraz ja? - zapytała jakby siebie i chyba uznała, że to taka część wyścigu, rzucanie na siebie zaklęć, więc machnęła różdżką w kierunku tej ładnej i wyszeptała formułkę zaklęcia żądlącego. Trafiła w rękę (dobrze, że nie w buzię, co nie?) i wyszczerzyła się przepraszająco. No co, taka gra, prawda? Szybko jednak się to na niej zemściło, bo gdzieś w jej okolice również spadło zaklęcie, które spowodowało wyrośnięcie spod ziemi mnóstwa kolców. Serce Lorki znalazło się w jej gardle, gdy ze zduszonym w krtani krzykiem slalomowała między nimi, licząc się z tym, że w każdej chwili może się z którymś z kolców zderzyć. - Już nie jestem taka pewna tego przedłużania gatunku, kochany - rzuciła z pretensją do Leonardo. Ale hej, w końcu się zrównali, co nie?
Kostka: 3 (tam wyżej) Pole: 13 Efekt: dusza na ramieniu Zaklęcie: wypełnić, jeśli dotyczy pola: 5 - stone spica - od @Leonardo O. Vin-Eurico
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Jak już zaczęło mu iść lepiej, to oczywiście musiał oberwać zaklęciem. Nawet aż tak się nie zmartwił tymi małymi kamyczkami, chociaż szkoda mu się zrobiło koni. W ogóle w tych wszystkich wyścigach to o zwierzęta najbardziej się denerwował. Sam był w stanie przeboleć mnóstwo małych uderzeń - cóż, musiał, nie? Większym problemem stał się fakt, że nagle wszyscy jechali łeb w łeb. No i jeszcze świszczące w powietrzu zaklęcia! Leo ledwo przestał borykać się z kamykami, gdy już widział dłuższe zęby Fire i napuchniętą rękę Bianci. Bez większego namysłu postanowił się zemścić, a jednocześnie spróbować pomknąć ku słodkiej wiktorii. Wycelował różdżką w jedyną panią, która jeszcze nie ucierpiała, po czym mruknął zaklęcie. Nie powinna ucierpieć jakoś bardzo... - A ja coraz bardziej, o ile wykażesz siłę i przeżyjesz! - Odparł radośnie, poganiając konie. Już została tylko odrobinka, serio. Zwierzęta najwyraźniej wyczuły jego entuzjazm i przyspieszył, przecinając dumnie linię mety. Leo odetchnął z ulgą. Po takim falstarcie wygrać? Tego to się chyba nikt nie spodziewał! Zeskoczył z rydwanu i głaszcząc konie rozglądał się, sprawdzając jak poszło jego współzawodniczkom. Przeżyli!
Kostka: 6 Pole: 15! Efekt: zwycięstwo! Zaklęcie: coś tam po drodze w Lorkę poleciało
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Było superekstrafajnie, a przynajmniej tak kazał myśleć czar Fire. Radości, że mogła sobie tak jechać i świetnie się bawić nie zmniejszał nawet fakt tych paskudnych zębów. Cóż, miała ochotę cisnąć różdżkę raz jeszcze, ale była tak blisko mety, że po prostu zdecydowała skupić się na samej jeździe, żeby w ostatnim momencie nie potknąć się na jakiejś głupocie... Dłonie zaczynały pobolewać od ściskania lejc. Nagle śmignęło obok niej parę zaklęć. Bianca zapoczątkowała chyba jakąś walkę, ale nie było czym się przejmować, bo Fire uniknęła ataków i po prostu mknęła dalej. Starała się przyspieszyć, bo meta była naprawdę na wyciągnięcie ręki, ale ciągle jechała mniej więcej w równej linii z innymi. Prawie zaczęło ją to denerwować. Ciężko było uwierzyć, że ściga się z Leo, który zaczął fatalnie. - Wio! - pogoniła rumaki i w tym samym momencie, co Gryfon, przejechała linię mety. Zeszła z rydwanu i poklepała konia, po czym uśmiechnęła się do Vin-Eurico. No chyba nie myślał, że rzeczywiście da mu wygrać?
Nie lubiłam przegrywać, a tym bardziej nie lubiłam przegrywać bez zęba. Naprawdę już przestałam zwracać uwagę na wszystko inne. Oczywiście ręka nadal bolała jak cholera, tak samo zresztą biodro i w ogóle wszystko, ale dużo bardziej przeszkadzał mi ten ząb. Którego nie było. Zastanawiałam się czy będzie jakaś możliwość przeszukania toru w celu jego znalezienia. No mimo wszystko chciałabym go z powrotem. Nawet jeśli nie byłby już w mojej jamie ustnej, to chociażby bym go nadal miała. Czułam się jakoś związana z moim zębem, a ponad to czułam ten okropny metaliczny posmak w ustach. Chciałam przyśpieszyć, ścigać się do końca, ale tego dnia szczęście wyraźnie mi nie dopisywało. Nagle, nie wiadomo w ogóle skąd, pojawiła się chmara gzów, które zaczęły kąsać moje konie. No nie moje, ale te, które miały mnie zaprowadzić ku zwycięstwu. Świetnie, po prostu cudownie.
Kostka: 1 :') Pole: miało być 15 14, ale jest 10 Efekt: PRZEGRAŁAM Zaklęcie: -
Lorraine straciła swoje szczęście, które jej tak dopisywało na początku, co wyłącznie potwierdza powiedzenie, że wszystko co dobre szybko się kończy. Od momentu, gdy między uczestnikami wyścigu zaczęły fruwać przeróżne zaklęcia coś poszło nie tak i nie dość, że Lorka straciła nieco panowanie nad końmi, to jeszcze same zwierzęta przestały jej słuchać, a do tego wszystkiego gzy znów postanowiły urządzić sobie ucztę na tych spoconych, muskularnych zadach, co tak rozwścieczyło koniki, że dziewczyna prawie zleciała z rydwanu. Dosłownie klęcząc, ledwo trzymała się lejców i walczyła o życie, próbując zatrzymać zwierzęta. Poniekąd się udało, wstała, spojrzała przed siebie... A na mecie już był ten wielkolud z tą rudą. Trudno, przegrała, w sumie spodziewała się tego, ale jakoś tak przykro jej się zrobiło. Była tak blisko, a nie wyszło. Spojrzała ukradkiem na tą piękną, dopiero wtedy dostrzegając, że biedne dziewczę nie ma zęba w buzi. Czyli jednak mogło być gorzej.