Niewielki basen znajduje się na drugim piętrze hotelu. Niewiele osób wie o jego istnieniu. Są to jedynie osoby, którym o tajemniczym miejscu powiedział ktoś z rodziny prowadzącej hotel. Z basenu można podziwiać niezwykły widok na morze oraz drugą wyspę - Agrios. Rzuć kostką w odpowiednim temacie, żeby dowiedzieć się o tym miejscu. Jeśli wypadnie parzysta - dostałeś informacje o lokalizacji basenu od kogoś z rodziny gospodarzy i możesz powiedzieć o nim dwóm wybranym osobą. Jeśli wypadnie nieparzysta - niestety nie dowiadujesz się o tym miejscu, ale może ktoś z Twoich znajomych podzieli się z Tobą tą informacją.
Ciężko było po prostu zaakceptować ich obecne położenie, gdy nie znało się całej sytuacji. Arielle nie miała pojęcia, że Ezra jest w związku (nie wspominając już o takim homoseksualnym) i cały czas zastanawiała się, na czym polega ich relacja. Nie chciała podejrzewać go o coś konkretnego, ale mimo wszystko to ona ostatnio przerwała ich piękną chwilę - mógł zatem próbować ją powtórzyć. Francuzka była całkiem pewna, że tym razem w ogóle by się nie dała mu oczarować. Słodki uśmiech to nie wszystko, prawda? Calum na przykład oprócz uśmiechu zaoferował pierścionek. - Jesteś bezczelny - poinformowała Ezrę zaskakująco spokojnie, beż żadnego wyrzutu w głosie. W gruncie rzeczy lubiła takie zachowanie, przynajmniej nie było nudno. Na przykład teraz mogła go ochlapać bez najmniejszego poczucia winy, bo sobie zasłużył! Sama zaś odzyskała paczkę, ale ciężko było się tym zwycięstwem nacieszyć, ponieważ Krukon postanowił ją dodatkowo rozbawić. - Gdybym nie miała okazji przekonać się na własnej skórze, to zaczęłabym kwestionować twoją orientację. Uważaj. - Rzuciła z niewinnym uśmiechem. Nie miała pojęcia, jakim cudem Anette pomyliła pudełka z zupełnie różnymi zawartościami. Była pewna, że leżały w jej pokoju w różnych miejscach - gargulkami się już raczej nie bawiła i trzymała je na półce jedynie z głupiego sentymentalizmu. Teraz również coś chwyciło ją za serce, gdy obracała w palcach srebrną kulkę. Rozproszyła się do tego stopnia, że pozwoliła Ezrze zabrać resztę. Zaraz jednak chwyciła go za nadgarstek i zganiła wzrokiem. - Trochę subtelności jeszcze nikomu nie zaszkodziło. - Chłopak tak błyskawicznie się podekscytował, uśmiechając całkiem zachęcająco, że Arielle nie miała chwili na przemyślenie swojej decyzji. Przewróciła jedynie oczami, niczym matka, znudzona natarczywym proszeniem swojej pociechy. - Oferujesz chociaż jakąś nagrodę? - Podparła się rękoma o krawędź basenu i wysunęła z niego zgrabnie, oznajmiając tym samym, że jest gotowa rozpocząć grę tu i teraz. Skoro mają gargulki i (przynajmniej trochę) chęci, to niech się dzieje, co ma dziać! Arielle narzuciła na ramiona sweter, ignorując fakt, że zwilżony od razu zaczął kleić się do jej skóry. Posłała swojemu towarzyszowi wyczekujące spojrzenie, bo w końcu to on miał pudełko, prawda?
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Zdecydowanie nie byli na tym samym poziomie, jeśli chodzi o odnajdywanie się w tej sytuacji. Może nie wyjaśnili sobie jeszcze, kogo w końcu miała przez ten cały czas Arielle, o kim zdarzyło jej się na moment zapomnieć, ale Ezra w myślach widział ogromną, czerwoną pieczątkę "poza zasięgiem" na jej czole. Dla niego sprawa przy fontannie została zamknięta i kompletnie nie wziął pod uwagę, że Arielle może mieć inne poczucie. - Idzie się przyzwyczaić. Rekompensuję to urokiem osobistym - zapewnił ją. Czasami był naprawdę grzeczny! Łapki przy sobie, wysoka kultura osobista... Po prostu nie teraz. I nie, kiedy mu się na to pozwalało. Ezra zaśmiał się na słowa Arielle. Czy to był dobry moment, żeby jej powiedzieć? Nie zamierzał nagle wszystkim znajomym wciskać tego, że jednak nie jest stuprocentowo hetero, ale panna Tender budziła w nim jakieś takie zaufanie, nawet jeśli znali się bardzo, bardzo krótko. Poza tym, jeśli dziewczyna miała źle zareagować, to zakończenie znajomości nie zrobi na nim wrażenia. - Właściwie... Zabawna sprawa, ale jestem bi. Teoretycznie. Szczerze to nazwałbym się raczej hetero ze skłonnościami, bo... - odchrząknął, bo zaczynał odchodzić od tematu. Zdarzało mu się zaczynać paplać z zakłopotaniem, kiedy nie do końca wiedział, jak ubrać myśli w słowa. - Nieważne. Ale co najzabawniejsze, mam chłopaka. Niespodzianka! - wykrzyknął i rozłożył ręce, oczekując na jakąś reakcję. (Ale oczywiście, opinia ludzi się nie liczyła. Pamiętał o tym przez większość czasu) Ezra nie do końca znał zasady gargulków, całe życie grywał głównie w karty. Podczas innych gier o wiele częściej był po prostu obserwatorem. Całe szczęście miał dosyć dobrą pamięć, więc była szansa, że dziewczyna nie ogra go w jakiś żenująco miażdżący sposób. - Już próbujesz mnie zmieniać - westchnął, starając się trochę przygasić dziecięcy entuzjazm. Gdzie podziali się wszyscy euforyczni i porywczy ludzie, którzy już wyskakiwaliby z basenu na sam ten pomysł? - Jeszcze niedawno zaoferowałbym swoje niewolnictwo z limitem czasowym, ale teraz chyba jedyne, o co mogę grać, to pieniądze. Kto przegra wypłaca wygranemu 20 galeonów? - zaproponował. W końcu taka poważna gra jak toczenie kulek zasługiwała na poważną stawkę! Również wyszedł z basenu i usiadł na jego krawędzi, wysypując kamyki z paczki i układając białą kulkę na samym środku. Potem skinął do Arielle, pozwalając jej zacząć. Wcale nie dlatego, że była możliwość potem potrącić jej kulkę, skąd... - Panie mają pierwszeństwo - powiedział, w międzyczasie narzucając na siebie z powrotem koszulkę. Słyszał, że gargulki mogą pluć czymś w rodzaju kwasu, więc wolał za bardzo nie ryzykować.
- O, to lepiej zacznij tego uroku używać, przyda się - zachęciła go wesoło, przeczesując palcami włosy. Sama nie wiedziała, czemu tak nagle zdecydowała się na krótszą fryzurę, bowiem zawsze uwielbiała długie włosy. Może wpłynęły na jej decyzję greckie upały, może naszła ją jakaś szalona chęć zmiany. Tak czy inaczej, była całkiem zaskoczona efektem końcowym - pozytywnie, oczywiście. Arielle należała do osób tolerancyjnych, ale po swoim pierwszym spotkaniu z Ezrą kompletnie nie podejrzewała go o odmienną orientację. Jakimś cudem nie wpadło jej do głowy, że może być biseksualny. Zareagowała na tę nowinkę zaskoczonym spojrzeniem, z niejakim zaciekawieniem słuchając jego paplaniny. Miała wrażenie, że za często o tym nie mówi. Kiedy wyszło na jaw, że ma chłopaka, to już w ogóle ją zatkało. Oficjalnie dostała sporo informacji i niezbyt wiedziała przez chwilę, co by tu z nimi zrobić. W końcu uniosła kącik ust z lekkim rozbawieniem. - Istotna informacja. W takim razie przepraszam, jeśli tylko ciągnie cię do krawiectwa... Wiesz gdzie mnie szukać - zaśmiała się szczerze. - No i wiesz, szczęściarz z niego - mrugnęła do Krukona radośnie. Jakoś tak trochę odetchnęła z ulgą, bo skoro oboje byli w związkach (mniej lub bardziej prawdziwych), to definitywnie nie mieli czym się martwić. Sprawa fontanny została zamknięta i teraz mogli spokojnie się przyjaźnić. Gargulki nie były jej szczególnie ulubioną grą, ale to głównie dlatego, że z bandą nieznośnego rodzeństwa ciężko było dojść do porozumienia. Arielle bardzo jednak lubiła połyskujące kulki, często zapominając o tym, jak wiele przykrych niespodzianek mogą skrywać. Teraz również postanowiła zignorować myśl, że może lepiej darować sobie narażanie na magiczne płyny. - Niewolnictwo brzmi spoko. Gotujesz, sprzątasz? - Zażartowała jeszcze, ale potem po prostu przytaknęła w temacie galeonów. Problemów finansowych za bardzo nie miała, a stawka nie była zbyt wysoka. Trochę hazardu chyba jeszcze nikomu nie zaszkodziło, nie? Podrzuciła sobie lekko kulkę i dygnęła z gracją, kiedy chłopak pozwolił jej zacząć. - Wiesz, nie jestem najlepsza w tego typu zabawy. Doceń moje poświęcenie - mruknęła, rzucając kulkę. Z początku wydawało się, że ta poleciała idealnie... a potem przetoczyła się poza pole gry. Arielle westchnęła z oburzeniem i nawet chciała zacząć narzekać, kiedy z kulki trysnął płyn o wyjątkowo nieprzyjemnym zapachu. Francuzka skrzywiła się, patrząc na poplamiony sweter. Miała szczerą nadzieję, że uda jej się tego zapachu pozbyć, bo nie chciałaby od razu wyrzucać tych ubrań... - Piękny początek...
Kostki: 5 i 4 Twoje punkty: 5-1=4 Punkty Ezry: 0 Płyn gargulkowy: A
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
I to Arielle wypominała mu bezczelność, tak? Bo jemu się wydawało, że w tej kwestii szli łeb w łeb. Był pozytywnie zaskoczony, że Francuzka tak łatwo przyjęła do wiadomości tę nową informację. Wydawało mu się, że ta kwestia ją po prostu trochę zdumiała, trochę zaciekawiła... Ale nie był to pełnowymiarowy szok. W sumie, jeśli Ezra wrócił pamięcią do momentu, gdy poznał ten fakt o Theo, też jedyne co mu towarzyszyło to było zaskoczenie. I teraz przeżywał ten moment, będąc po drugiej stronie... I w sumie wychodziło na to, że ludzie wcale nie byli aż tacy oceniający. Szokujące. - Jeśli to jedyny sposób, żeby spędzać z tobą więcej czasu, to masz pewność, że się zgłoszę - odpowiedział ze śmiechem. Przyjaźnie mogły nie być całkowicie w stylu Arielle, a przynajmniej na razie mogła tak sądzić. Ezra zamierzał pokazać jej, że się myli. Skinął głową z lekkim uśmiechem, chociaż na końcu języka miał szczere "nie z niego, tylko ze mnie". Było to jednak trochę tkliwe i mogłoby sugerować, że Ezra podważa swoją wartość... Ha. Zabawne. Wiedział, że Vin-Eurico miał zajebistego chłopaka, po prostu wciąż był na tym etapie w związku, kiedy drugą osobę docenia się dziesięć razy mocniej. No i nie chciał za bardzo zagłębiać się w tę kwestię. Zostało powiedziane to co najważniejsze, wątpliwości rozwiane i wystarczy. - Gotuję tak jak warzę eliksiry, a zgodnie z moim założeniem miotła służy do latania, a nie sprzątania, więc... Pozostawiam tobie, czy by było warto - zareklamował się ze śmiechem. (Ej, serio. Z jakiego powodu byli ludzie, którzy go chcieli?) Dobrze, że dziewczyna przystała na propozycję z galeonami, bo oprócz tego Ezra do zastawienia miał już tylko kupon do sklepu ze zwierzętami, co nie stanowiło chyba zbyt interesującej nagrody. 20 galeonów było stawką, którą w razie czego gotowy był zapłacić bez bólu serca. Gdyby oczywiście jakimś cudem przegrał. Z początku wydawało mu się, że kulka potoczyła się całkiem ładnie, ale widocznie nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca. Zdążył się cicho zaśmiać, kiedy gargulek stwierdził, że to dobra pora na oplucie Arielle. - Och, wow - mruknął, kiedy do jego nosa dotarł okropny zapach. Tego nawet perfumy od Clive Christian nie mogłyby zatuszować. Powstrzymał się od ostentacyjnego wachlownaia i złośliwego komentarza. Był dobrą osobą! - To chyba zemsta za tak długie nieużytkowanie - stwierdził w końcu, biorąc w palce własną kulkę. Połowa sukcesu? Wiara w siebie. - Patrz i ucz się, mon amie. Bez ceregieli potoczył z wyczuciem kulkę i obserwował jak pokonuje kolejne centymetry, zatrzymując się w prawie najlepiej punktowanym miejscu. Wtedy spojrzał na Ari i puścił jej oczko z chłopięcym uśmieszkiem. - Widzisz? Mnie lubią.
Trochę bezczelności to jeszcze nic złego, prawda? Zresztą, Ezra prowokował Arielle swoim zachowaniem. Gdyby nie on, z pewnością starałaby się być miłą i kochaną osóbką. Nie potrafiła jednak pozwolić mu na takie odzywki i nie zająknąć się ani słowem. Może w tej kwestii byli siebie warci... - Oj jedyny, jedyny - pokiwała głową z pełną powagą. Bardzo chętnie zobaczyłaby amatora próbującego stworzyć jakąś kreację. Pomijając humorystyczne dodatki, mógł wnieść przecież coś nowego. Tak czy inaczej, Arielle widziała to jako możliwość przyjemnego spędzenia czasu i tyle. - Mam rozumieć, że eliksiry ci nie idą? - Zacmokała z dezaprobatą. Sama bardzo lubiła ten przedmiot, podczas gdy z gotowaniem szło jej o wiele gorzej. Przyzwyczajona do luksusów pod postacią skrzatów domowych, jakoś mało miała okazji do pichcenia czegokolwiek. Naturalnie ostatnio trochę się usamodzielniła i z głodu by nie zginęła, ale i tak nie nazwałaby się szefem kuchni. - Słaba z ciebie gosposia - zrobiła smutną minkę, pokazując mu tym samym, że jednak trochę na to niewolnictwo liczyła. Trafiła beznadziejnie z płynem gargulkowym i teraz musieli dusić się w tym koszmarnie nieprzyjemnym zapachu. Arielle miała wrażenie, że dopóki gra trwa, to nie da rady się tego pozbyć. Trzeba było zatem przełknąć dumę i podziękować w myślach Ezrze za wspaniałomyślne milczenie. - Szczerze, reklamowałam gorsze perfumy - zaśmiała się, po czym machnięciem dłoni zachęciła go, aby zmienił swoje słowa w czyny. Niestety, poszło mu oczywiście bardzo dobrze. Francuzka przewróciła oczami z niedowierzaniem. - Nie popadnij w samozachwyt przypadkiem. - Sięgnęła po kolejną kulkę. Nie mogła pozwolić Krukonowi wygrać, z pewnością nie z taką łatwością! Gargulki chyba już przestały wydziwiać, kulka potoczyła się i... I uderzyła w kulkę Ezry, wybijając ją z pola. Uśmiechnęła się triumfalnie, czekając aż gargulek postanowi ukarać jakoś chłopaka.
Kostki: 5 i 6 Twoje punkty: 4+5=9 Punkty Ezry: 7-3=4 (czuj się opluty)
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Może coś tam na modzie się znał, ale podejrzewał, że wiele nie wniesie do pracy Arielle. Poza pokaleczonymi palcami, krzywo naszytymi ozdóbkami, pogniecionym materiałem... Ale byłoby zabawnie, nie mówił nie! Zdecydowanie wolał to niż jakieś na siłę wymyślane spotkania w kawiarni czy parku... - W takim razie wpisuj mnie do kalendarzyka. Ezra nie powiedziałby, że eliksiry mu nie szły. To była tylko opinia Savy Raynott, która nie potrafiła zrozumieć, że każdemu czasem podwijała się noga. Nie mógł być przecież we wszystkim idealny, a to nie jego wina, że te podręczniki z przepisami były jakieś oszukane. - Po prostu lubię uczyć się na błędach. Czasami kilka razy, tak żeby lepiej weszło - zaśmiał się, wzruszając ramionami na zarzut dziewczyny. Dopóki mieszkał w Hogwarcie, nie musiał martwić się o swoje umiejętności kulinarne. I w sumie dopóki był z Leo, bo wiedział, że Gryfon radzi sobie całkiem nieźle... (Coraz bardziej mu się nowe perspektywy podobały) Uniósł brwi z lekkim uśmiechem, nie mogąc jednak powstrzymać się od kąśliwej uwagi. Za żadne skarby nie chciałby zostać twarzą jakiegoś szajsu. (Chociaż odzywał się ten, co był złodziejem. Nie było tematu) - Sądziłem, że desperacja modeli jest tylko stereotypem i większość reklamuje jednak rzeczy, w które wierzy... - ugryzł się w język i skupił przede wszystkim na grze. Z niezadowoleniem obserwował, jak Arielle wybija jego kulkę z idealnego ułożenia, co skutkowało stratą punktów. - Sama zdobyć punktów nie potrafi, to odbiera mi moje, zdobyte uczciwie. Niewiarygodne - Pokręcił głową i szybko dostał odpowiedź od wszechświata, bo oberwał gargulkiem prosto w czoło. Potarł to miejsce, wykrzywiając usta w przesadzonym pełnym boleści grymasie. Czuł pulsowanie w tej okolicy i wiedział, że zaraz będzie tam guz. Wziął kolejną kulkę, starając się mierzyć celnie, ale tym razem mu nie wyszło, bo przetoczyła się trochę dalej, nie czyniąc punktom Arielle żadnej szkody.
Kostki: 4, 2 Twoje punkty: 4+4=8 Punkty Ari 9 Płyn Gargulkowy: J
To całe pomaganie w krawiectwie nie było głupim pomysłem. Arielle widziała w tym szansę na próbę dopasowania się do czyjegoś gustu, na zdobycie paru odmiennych opinii. Raczej nie sądziła, że chłopak miałby siedzieć z różdżką, materiałami i po prostu szyć, marszczyć tkaniny, ozdabiać i upiększać. - Wiesz, zazwyczaj ludzie się pchają na jakieś pokazy mody... Ale skoro ty chcesz amatorskie szycie, to nie ma problemu! - Stuknęła lekko palcem w skroń, aby pokazać Krukonowi, że zapamięta. Zawsze ją bawiło to, ile propozycji "podwózki" można uzyskać, jeśli tylko ktoś chce się gdzieś dostać. Gdy Arielle wybierała się na pokaz, mnóstwo znajomych proponowało jej pomóc, licząc na jakieś zaproszenie. Pomijając już fakt, że czasem zdarzało jej się załatwić miejsca na widowni, to niektórym marzyło się poznawanie jej koleżanek z pracy. - Skoro działa ta twoja metoda... - wzruszyła ramionami, posyłając mu przy tym pełen niedowierzania uśmiech. Zaraz trochę spoważniała, bo postawił przed nią poważny zarzut. - Desperacja? Nie każde perfumy mogą mi się podobać, podczas gdy inni się o nie zabijają. Zresztą, w co tu "wierzyć"? Gdybym była weganką, nie reklamowałabym najnowszej kolekcji ubrań z futrem, o to się nie martw. Nawet takie prezentowanie okropnie pachnących perfum było dla mnie ciekawym doświadczeniem i nie żałuję ani odrobinę. Nie nazwałabym tego desperacją z mojej strony. - Miała wrażenie, że zabrzmiała wyjątkowo nieprzyjemnie, ale po prostu chciała tę sprawę wyjaśnić. Kiedy chłopak dodatkowo zaczął "narzekać" na jej grę, zaplotła ręce na klatce piersiowej i spojrzała na niego z ukosa. - Tylko mi się tu nie rozpłacz. - Ari chyba nie była najlepszą osobą do takich zabaw, bo bardzo lubiła wygrywać i do celu dążyła po trupach. Miała jeszcze coś dodać, bardziej triumfalnym tonem, ale w tej samej chwili Ezra oberwał w czoło gargulkiem. Francuzka zakryła usta z zaskoczeniem. - Nie wiedziałam, że to tak może. Ej, ta gra jest niebezpieczna, czemu dzieci w to grają? - Palnęła jeszcze, zanim zdołała to w sobie zdusić. Tym razem postanowiła naprawdę skoncentrować się na kulce znajdującej się pośrodku pola, ale jej gargulek potoczył się i znowu stuknął o tego należącego do Ezry. Arielle zaśmiała się, potrząsając lekko głową. Najwyraźniej punkty potrafi tylko kraść... Odwróciła się do Krukona, mając nadzieję, że tym razem nie przytrafi mu się nic tak bolesnego.
Kostki: 1 i 1 Twoje punkty: 9+1=10 Punkty Ezry: 8-3=5 (czuj się znowu opluty)
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
- Wolę miło spędzić czas z normalną dziewczyną, sympatyczną dziewczyną, bawiąc się w wyszywanie niż wciskać się pomiędzy tłum nadętych koneserów mody, którzy będą kontemplować nad tym, czy sukienka wyglądająca jak kosz na śmieci z otworami na ręce to jakieś objawienie geniuszu - odparł nawet całkiem poważnie. Ezra był materialistą i sam Merlin wie, jak wielkim, ale miał też w sobie odrobinę klasy. Takie czyhanie na jakąś okazję, tylko po to, by dostać się na pokaz albo mieć jakieś korzyści ze znajomości z rozpoznawalną osobą? Żenujące. Ogólnie wychodziło na to, że Ezra był trochę cięty na punkcie sławy. - Doświadczenie na pewno interesujące. Po prostu... nie wiem. Podpisujesz się pod czymś nazwiskiem. Nie chodzi o to, że w jakiś sposób cię oceniam. Mam tylko na myśli, że gdybym miał taką okazję, zależałoby mi, żeby produkt był idealnej jakości. Ale pewnie to tylko takie wrażenie osoby spoza branży - wytłumaczył spokojnie. Nie przejmował się za bardzo ostrzejszym tonem Arielle, w końcu sam ją sprowokował. Tak to się kończyło, kiedy Ezra nie do końca namyślał się nad swoimi słowami. A robił o rzadko. Ktoś pewnie pomyśli, że powinien już się nauczyć... Mniej akceptacji zebrała za to jej kolejna uwaga. - Wyluzuj dziewczyno, to tylko gra - parsknął, bo on sam nie miał aż takiego parcia na zwycięstwo. Jemu przyjemność sprawiała sama gra, a jej wynik zawsze był tylko takim bonusem, czasem słodkim, czasem gorzkim. Najważniejsza była atmosfera wśród uczestników, jego zdaniem. - Mam jakieś déjà vu czy tylko... Au. Zdecydowanie mam déjà vu - Okay, co z tym pluciem czymś kwasopodobnym? Na ubraniach zleżało mu trochę mniej niż na czole. Czoło chroniło najważniejszy organ w jego ciele, byłoby miło, gdyby Arielle przestała go atakować! - Nie wierzę w takie zbiegi okoliczności. Posłał jej pełne dezaprobaty spojrzenie, jakby ona sama wybrała sobie, że tak, za każde głupie słowa jeden gargulek przywali mu w głowę.Wiedział, że teraz była jego ostatnia szansa na rekompensatę, więc wycelował bardzo dokładnie i kiedy kulka poleciała, trafiła idealnie w tę należącą do Ari. Ezra jednak skupił się tak bardzo na tej jednej kwestii, że zupełnie nie wziął pod uwagę tego, że on do wygranej musi zdobyć co najmniej trzy punkty... A zdobył jeden. Cholera. Tym razem gargulek był bardziej kreatywny, bo plunął na niego płynem, który zaczął przeżerać koszulkę i w niektórych miejscach kąpielówki Ezry w momencie, kiedy tylko zetknął się z materiałem. - Hej! - zaprotestował, czując przez cienkie ubranie nieprzyjemne parzenie na skórze. Hm, mówisz i masz? Jakoś odruchowo poderwał się przy tym na nogi, zapominając, że za nim znajduje się basen. Robiąc mały krok do tyłu, nie napotkał żadnego oporu i po prostu zleciał do basenu. Nie był na to przygotowany, więc kiedy się wynurzył, musiał odkasłać wodę, która dostała mu się do płuc. Załzawionymi oczami (ha, i co? Faktycznie doprowadziła go do łez) spojrzał na Arielle. - Mała pomoc, pani krawcowo? - Wskazał na dziury w swojej koszulce. Kąpielówki to pół biedy, na szczęście uszkodziły się tylko przy najniższych partiach. Ale koszulka? Ją naprawdę lubił!
Kostki: 1 i 1 Twoje punkty: 6 Punkty Ari 10-3=7 Płyn Gargulkowy: J Płyn Gargulkowy: D
Miło było dla odmiany posłuchać takich słów. Arielle mimowolnie uniosła kącik ust, patrząc na Ezrę z niejakim zadowoleniem. Tak, zdecydowanie trafił w jej gusta tą wypowiedzią (nawet jeśli bardzo ostro oceniał modę i gadał coś o koszach na śmieci, co było przesadą, przynajmniej w większości przypadków). Skinęła głową z uznaniem i jednocześnie się wycofując. - Chyba faktycznie po prostu inaczej na to patrzymy - przyznała, bawiąc się wolnym gargulkiem i podrzucając go co chwilę. - Dla mnie to raczej właśnie okazja do nauczenia się czegoś nowego, przy tym zabawa... Przy okazji też wypromowanie się, nie powiem przecież, że to dla mnie nieistotne. Mimo wszystko koniec końców to jest tylko reklamowanie produktu, a nie korzystanie z niego dzień w dzień czy utożsamianie się z nim w jakiś sposób. Jestem prawie pewna, że powiążesz mnie z czymś lepszym niż słabe perfumy. - Z szerokim uśmiechem obserwowała dalszy przebieg gry. Jakimś cudem jej kulki postanowiły poważnie znokautować Krukona... Arielle przygryzła dolną wargę, widząc jak chłopak ponownie obrywa w dokładnie to samo miejsce. - Ej, może one serio się psują z czasem, co? - W końcu od dawna nie grała, a gargulki zachowywały się z każdą chwilą coraz dziwniej. Ten sam efekt dwa razy pod rząd? Czekała na ostateczny ruch swojego towarzysza i gra grą, ale w duchu bardzo liczyła na to, że skusi. Kiedy uderzył w jej kulkę, od razu zasłoniła ręką twarz, chcąc się jakoś przygotować do oberwania tajemniczą substancją. W końcu zerknęła w dół, aby sprawdzić co się zmieniło. Nowiutki kostium kąpielowy, ukochany sweter - wszystkie części jej garderoby zmieniły kolor na odblaskowy róż. Ari uniosła z zaskoczeniem jedną brew, ale w tej samej chwili Ezra, jako przegrany, również oberwał. Tutaj zadziało się coś gorszego i nim Francuzka rozeznała się w sytuacji, Clarke już był w basenie. W dwóch susach dostała się do krawędzi basenu i przykucnęła, gotowa jakoś tajemniczo swojego nowego kolegę ratować. Na szczęście zaraz sam się wynurzył, pokazując przy tym, jakie szkody wyrządził płyn jego ubraniom. Zerknęła z rozbawieniem w te jego łzawiące oczka i poklepała go lekko po policzku. - Mówiłam chyba, żebyś nie płakał, nie? - Puściła mu oczko i wyjęła z kieszeni swetra różdżkę, która na szczęście kolor miała taki sam, jak zawsze. Mruknęła cicho "Missura acus", wskazując na jedną z dziur, ale ta zamiast zniknąć jedynie się powiększyła, o dobre dwa centymetry. Arielle otworzyła oczy szerzej z zaskoczeniem, ponieważ coś takiego jeszcze jej się nie zdarzyło. To jest, ogólnie jej prace dziwnie na tych wakacjach wychodziły - na przykład kostium kąpielowy dzisiaj o mały włos nie byłby przezroczysty, chociaż chodziło jej o nasycenie koloru. Francuzka zastanawiała się, czy to jej roztrzepanie czy może działo się coś dziwnego. Tak właśnie widziała koniec świata! Miotły spadają, a ona nie umie magicznie czegoś zaszyć. - Cholera, czekaj. Missura acus- powtórzyła, tym razem próbując załatać drugą dziurę. Efekt był identyczny i prawdę mówiąc, Arielle obawiała się kolejnych prób. Sapnęła ze złością i schowała różdżkę, która aktualnie wykazywała się jedynie swoją zbędnością. - Dobra, nie wiem co się dzieje, ale nie wychodzi mi zaklęcie, którego używam niemal codziennie od dobrych paru lat. Dawaj mi tę koszulkę. - Guzik ją obchodziło, że Krukon będzie chodził potem po hostelu w samych kąpielówkach (i to postrzępionych u dołu). Zamierzała zabrać tę koszulkę, a potem siedzieć nad nią w pokoju i czarować, a jeśli to nie da żadnych rezultatów, to gotowa jest ratować własność chłopaka mugolskimi sposobami. Jej duma ucierpiała na tym pokazie antytalentu.
Zwycięzca: Ari (7pkt) Przegrany: Ezra (6pkt) Płyn gargulkowy: C
1, 1
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
W tej znajomości podobało mu się to, że pomimo dosyć silnych charakterów po obu stronach, nawet ostrzejsze dyskusje kończyli pokojowo. On całkowicie szanował opinię Arielle, a ona potrafiła przyjąć jego stanowisko, nawet jeśli nie było ono poparte szczególnym doświadczeniem. A najlepsze było to, że żadne z nich nie bało się głośno tych myśli przedstawiać. - W tej branży nie możesz pozwolić o sobie zapomnieć, bo zaraz cię wygryzą, prawda? - Ludzie potrafili być okropni, szczególnie ludzie dążący do jakiegoś sukcesu. Wbrew pozorom, modeling był jego zdaniem pracą męczącą przynajmniej psychicznie. - Długo już jesteś modelką? Bo przepraszam, nie wiem nawet z jakiego rocznika jesteś. I w ogóle dlaczego się zdecydowałaś na ten zawód? I dlaczego przeniosłaś się do Hogwartu? - Ezra zadawał mnóstwo pytań, ale to nie znaczyło, że na wszystkie musiał usłyszeć odpowiedzi. Wciąż nie udało mu się całkowicie rozpracować Arielle, a czasem warto spróbować pójść drogą na skróty i po prostu zapytać. - Całkiem prawdopodobne. Żadna magia nie trwa wiecznie, a przecież twórca nawet nie będzie się starał tworzyć zabawki mogącej przechodzić z pokolenia na pokolenie. To kłóci się z jego dążeniem do zysku. Mamy czasy bezlitosnego konsumpcjonizmu. - Wzruszył ramionami, nie przejmując się jakoś bardzo. Przeżywał już gorsze rzeczy niż uderzenie kulką w czoło. Ta gra i tak była zaskakująco łagodna. - Wyglądasz jak landrynka - zaśmiał się, kiedy całe ubranie Ari zmieniło swoją barwę na intensywny róż. Nie mógł się jednak za bardzo naśmiewać, bo nawet w tym kolorze było jej do twarzy. No i nie miał też za bardzo czasu na długie jej obserwowanie. - To jedna z moich ulubionych koszulek. Zasługuje na parę łez, w końcu tak dobrze mi służyła. Z niepokojem obserwował, jak dziewczyna wyjmuje z kieszeni różdżkę. Nie, żeby jej nie ufał, w końcu była profesjonalistką, ale jakoś tak nie podobało mu się celowanie mu prosto w pierś. Stwierdził jednak, że dobrze, wykaże odrobinkę zaufania (co oczywiście było błędem) - Ej, nie w tę stronę. Przerwać akcję, Arielle. Przerwać akcję. - Widział, że dziewczyna sama była zaskoczona efektem zaklęcia, czyli nie było to celowe zagranie mające na celu pozbawienia go koszulki. Ezrze obiły się o uszy jakieś narzekania innych czarodziejów, że różdżka wyczynia jakieś głupoty. On sam jednak wcześniej nie miał z tym problemu, bo jakoś tak wychodziło, że nie używał magii. Jako mugolak przyzwyczajony był jednak do tego, że nogi ma do tego, by wstać i sobie coś przynieść, a nie miotać accio na prawo i lewo. Dużo czasu spędzał też z Leo, a przecież Gryfon nie był wielkim fanem używania magii w każdej sytuacji, więc i Ezra automatycznie potrafił z niej zrezygnować. - Daj spokój, to nie taka wielka sprawa. Nie musisz mi jak matka cerować ubrań - zaprotestował z zażenowaniem, no bo dobra, stało się, nie jej wina. Najwyżej zachowa sobie ją na pamiątkę i będzie opowiadał o jakiejś heroicznej walce z gryfem czy ciamarnicą...
Przynajmniej coś z tych rozmów wynosili. Arielle często zapominała, że ludzie mogą mieć inne zdanie niż ona sama i przypominanie jej o tym było istotne. Dodatkowo pokazywanie drobnych błędów czy sprzeczności w jej rozumowaniu również nie było niczym złym. Z Ezrą mogła normalnie porozmawiać i cieszyło ją to, że ich znajomość rozwijała się w tę stronę. - Mhm. Aktualnie mam wakacje i cóż, to może się kiepsko skończyć - przyznała. Miała świadomość, że szybko ktoś wskoczy na jej miejsce i będzie potem musiała kombinować. Prawda była taka, że Ari nie była jeszcze pewna, co chce robić. Bycie modelką otwierało przed nią, przynajmniej częściowo, drogę w stronę krawiectwa. Jednocześnie chciała pójść na studia i pracą zająć się później. Nie dopuszczała jednak do siebie myśli, że miniony rok odejdzie w zapomnienie. - A, mam dziewiętnaście lat, w modelingu siedzę jakiś rok. Uczyłam się w Beauxbatons, ale właśnie zrobiłam rok przerwy przed studiami. Szczerze, to modą zawsze się interesowałam, potem wkręciłam w fotografię i jakoś tak wyszło, że zachciałam stanąć po drugiej stronie obiektywu. Potem to pokochałam. Hogwart częściowo przez rodziców, którzy przeprowadzili się do Szkocji, a częściowo dla narzeczonego, który jest z Anglii i tam właśnie studiuje. - Arielle nie miała problemu z mówieniem o sobie, o ile nie były poruszane niekomfortowe dla niej tematy. Pytania Ezry były niczym z wywiadu, więc odpowiadała bez zająknięcia, ale przy tym oczywiście szczerze. Francuzka o wiele mniej prawdziwie mówiłaby jednak o swojej rodzinie, o nagłym wyjeździe z Francji, o zaręczynach... Najlepszy sposób na bycie skrytym jest udawanie, że się takim nie jest. Średnio jej się podobała ta zmiana stylu, ale nie narzekała. Właściwie, wystrzałowe kolory nie były aż takim słabym pomysłem - idealne na wakacje, podkreślające opaloną skórę... Ari machnęła na to ręką. Bardziej przeszkadzało jej to, że koszmarny zapach z pierwszego gargulka jeszcze w pełni nie wyparował. Sfrustrowało ją to zajście z różdżką. Poważnie, jej ukochane zaklęcie nagle przestało działać? Doskonale wiedziała, że nie ma problemów z koncentracją, że panuje nad ruchami nadgarstka, a formułę wymawia odpowiednio. Najwyraźniej coś było nie tak, a dziewczyna nie miała czasu na dociekanie, czy to różdżka, czy dziwna aura Grecji. - Przepraszam, nie wiem o co z tym chodzi - wydęła lekko usta, spoglądając na nieszczęsne ubranie chłopaka. Na słowo "matka" jej serce zabiło dwa razy szybciej. Panna Tender była bardzo przewrażliwiona pod tym względem i uśmiechnęła się nieco wymuszenie. - Nie zamierzam ci matkować, spokojnie... ale daj tę koszulkę. W najgorszym wypadku dalej będzie podziurawiona, w najlepszym uda mi się ją naprawić. Daj się pobawić... - Największy wkład w to wszystko faktycznie miała duma, ale Ari lubiła tego typu czynności i w ogóle nie widziała problemu. - Ha, to się dopiero nazywa zwycięstwo. Zdobyłam koszulkę... i 20 galeonów.
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Odpowiedzi Arielle brzmiały trochę jak wyuczona kwestia, którą dziewczyna serwowała dziennikarzom. Nie chodziło o to, że Ezra wyczuwał w tym jakiś fałsz, ale sam ton wypowiedzi, w której nie pojawiło się nawet jedno zająknięcie czy chwila zawahania na namysł, po prostu nie był do końca naturalny. Wniosek? Nie zadawać Arielle serii pytań, jeśli nie chciał czuć się, jakby trafili na przesłuchanie. No i chodziło też o to, że nawet nie miał okazji jej się wciąć do wypowiedzi, żeby wyrazić swoje emocje, tylko musiał grzecznie czekać do momentu, w którym skończy... a wtedy zrzuciła na niego taką bombę, że zupełnie zapomniał, co chciał powiedzieć. - Narzeczonego? - zająknął się. Nie było nic złego w byciu w tak poważnym związku w tym wieku, ale... No właśnie. Ale. - Um... znam go może? Jak się nazywa? Albo nie, czekaj, nie chcę wiedzieć, bo będę miał wyrzuty sumienia jak go spotkam. Masz narzeczonego, którego kochasz... albo nie kochasz, bo gdybyś kochała to do tamtej sytuacji... Wiesz co, dobra, luz, nic nie słyszałem, masz jakieś plany poza modelingiem? No wiesz, po studiach - wyrzucił z siebie w końcu z maksymalnym stężeniem niezręczności. Skinął głową wyrozumiale. On w końcu nie zdziałałby wiele więcej, zatem nie miał się za bardzo o co złościć. Był w stanie jednak utożsamić się z frustracją Ari, bo też nie lubił, kiedy nie wychodziło mu coś dziecinnie łatwego. To była duża skaza na honorze w ich własnym mniemaniu. Potulnie więc skinął głową, (i mniej potulnie przewrócił oczami) ściągając z siebie koszulkę i podając ją dziewczynie. - Na razie tylko koszulkę. Pieniądze wypłacę ci przy następnej okazji. Muszę w końcu mieć kartę przetargową na następne spotkanie. - Mrugnął do niej żartobliwie, wychodząc w końcu z basenu.
Dobrze, że nie tylko Arielle czuła się w tym temacie tak niezręcznie. Zaczekała, aż Ezra wszystko z siebie wyrzuci, strzelając przy tym nerwowo palcami. Doskonale wiedziała, że chłopak zasługuje na jakieś wyjaśnienie. W ogóle dziwna była ta ich relacja, ale Francuzka chyba tylko na takie wpadała... - Spokojnie. Szczerze, nie wiem czy go znasz, ale to bardzo możliwe. Rzecz w tym, że my nie jesteśmy tak serio... razem. - Westchnęła cicho, niezbyt wiedząc jak to wszystko wyjaśnić. - Nie jesteśmy w sobie zakochani, ale to powinno tak wyglądać. Same zaręczyny to skomplikowany temat, ale inicjatywa wyszła od naszych rodziców. To, um... to naprawdę pokręcone. - Potrząsnęła lekko głową z zażenowaniem. Tłumaczenie tego brzmiało głupio i żałośnie, ale Ezra był w takiej sytuacji, że powinien wiedzieć. Arielle nie spodziewała się po nim zrozumienia, bowiem ciężko sobie wyobrazić takie położenie. Sama dalej nie rozumiała, jakim cudem czystokrwistość miała wpływać na związki - jej rodzice za to uważali to za najważniejszy aspekt. - I mimo wszystko nie chcę mówić mu o tamtym zajściu między nami. - Nie przeprosiła ponownie. Ari nie lubiła strzępić sobie języka na powtarzanie powiedzianych już słów. Miała wrażenie, że temat zamknęli i tylko to się dla niej liczyło. - A planów jakichś większych nie mam. Ciekawska z ciebie istota, Ezra. - Tak ją sprytnie wypytywał, a sam o sobie raczej za dużo nie mówił. Arielle to nie przeszkadzało, przyzwyczaiła się do wywiadów i miała w sobie taką dozę egoizmu, która jej pomagała w zaakceptowaniu ściągania tematu rozmowy na jej osobę. - Doskonale. Kąpielówki też bym ci zaszyła, ale... no, ktoś mógłby być niezadowolony - zaśmiała się krótko, biorąc koszulkę. W ogóle mieszkańcy hostelu powinni jej podziękować, bo tak oto podarowała im widoki w postaci Ezry bez koszulki. Podniosła się i założyła klapki, rozmyślając, czy jej malinowy żel pod prysznic da radę pokonać gargulkowy płyn. Zebrała przy okazji kulki do pudełka i zamknęła je szczelnie. A chciała tylko ozdóbki krawieckie... - Świetna gra, panie Clarke. Trzeba to kiedyś powtórzyć - rzuciła jeszcze na odchodne, kiedy się zebrali znad basenu i przenieśli w stronę pokoi.
Wyobraźcie sobie, że jesteście niszowym aktorem, który myśli, że znają go w jego kraju ale za granicą już nie. Nagle wyjeżdżacie sobie na wakacje i idąc sobie swobodnie chodnikiem zatrzymuje Was obcokrajowiec prosząc o autograf. W podobnej sytuacji został postawiony Valerian. Gryfonowi nigdy by nie przyszło do głowy, że po krótkiej grze w lidze będą go kojarzyć obcokrajowcy. W pierwszym tygodniu wakacji do jego pokoju przyszedł syn właściciela hotelu, który przedstawił się jako fan Cairndowa i poprosił by za nim poszedł. W taki oto sposób Valerian "odkrył" basen z zapierającym dech w piersi widokiem. Momentalnie polubił to miejsce i bardzo często przychodził tu by popływać i poobserwować statki na morzu,a czasami też morskie zwierzęta. Wiedzą o tym miejscu podzielił się tylko z Biancą, nie wiedział dlaczego to zrobił ale wolał się nad tym nie zastanawiać. Prawdopodobnie przypadkowo stał się celem uroku wili i w próbie przypodobania się dziewczynie przyprowadził ją tutaj. Dzisiaj miał się spotkać z dziewczyną na basenie z całkowitą świadomością swoich czynów. Powiedział jej by zabrała ze sobą strój kąpielowy, popływają, pogadają ze sobą i czas im szybciej zleci.
W sumie cieszyłam się ze spotkania z Valerianem. Był świetnym chłopakiem, ale i tak męczył mnie fakt, że to wszystko przez ten mój głupi urok. Miałam tego dość. Nie potrafiłam się z tym pogodzić tak jak już dawno zrobił to Lysander. Serio, czasami miałam wrażenie, że mój brat ma wszystko w nosie. Cóż pewnie u chłopaków działa to inaczej. Mieliśmy też inne charaktery, było jasne, że podoba mu się fakt, że wokół niego lata tyle panienek. Nie było jednak co o tym rozmyślać. Po prostu tak już było i koniec, nic z tym nie zrobię. Szłam sobie przez hotel ubrana praktycznie w sam strój. Było gorąco, zresztą jak zawsze w Grecji. Przywykłam do ciepłych temperatur przez te wakacje i obawiałam się bardzo powrotu do deszczowej Anglii. Skoro pierwszy miesiąc siedziałam w Afryce, a drugi spędzałam w Grecji. Kompletnie tego nie widziałam, za to przed oczami miałam piękną perspektywę niekończącego się kataru. Nie trzeba było być jasnowidzem, żeby wiedzieć, że tak właśnie będzie. Na sto procent. Chciałam się jednak cieszyć tymi pięknymi chwilami w ciepłym klimacie, więc szłam na basen we wspaniałym humorze. Byłam szczęśliwa, że chłopak pokazał mi to miejsce. Sama nie miałam jeszcze czasu odkryć wszystkiego i pewnie i tak już nie zdążę, więc chętnie przyjmowałam takie informacje o fajnych miejscach. No a ten basen był cudowny! Uwielbiałam pływać, co prawda preferowałam morza i oceany, ale to miejsce nadrabiało innymi rzeczami. Doszłam do umówionego miejsca i uśmiechnęłam się promiennie do Valeriana. - Na co czekasz? - rzuciłam i szybko zdjęłam spodenki. Chyba minęła zaledwie sekunda, a ja już brałam rozbieg i skoczyłam zwinnie do wody "na główkę".