Skalisty klif znajdujący się nad głęboką, ale niedaleko oddaloną od brzegu plażą. Ulubione miejsce wszystkich spragnionych ekstremalnych wrażeń. Idealne miejsce do skakania do wody z klifu. Skoki do wody można wykonywać z trzech różnych wysokości. Nigdy nikt nie zrobił sobie krzywdy w tym miejscu. Miejscowi myślą, że jest tam po prostu bezpiecznie, ale nie wiedzą, że woda pod klifem chroniona jest zaklęciami w taki sposób, że kiedy spadając zbliżasz się za blisko krawędzi, w klifie powstaje wgłębienie, dzięki któremu nie uderzasz o skały. Podobnie dno obniża się, kiedy zbliżasz się za blisko po wpadnięciu do wody.
Dante po ostatnich wydarzeniach w Grecji, jest pewien, że skoro taki jest początek wyjazdu, koniec może być tylko lepszy! Tym razem, Gryfon umówił się z Scorpiusem, z którym nie widział się tyle co z resztą rodziny - pełny rok i chciał odświeżyć dawne przyjaźnie. Ciekaw był, co tam u kuzyna, jak mu tam idzie zwodzenie pięknych panienek i ogólne opierdzielanie się. Takiego go zapamiętał i nie wierzył, żeby wiele się zmieniło. Też Scorpa szanował za coś bardziej, niż kogokolwiek innego - nawet jak jest najebany jak bóbr, nigdy nie zdradzi jego tajemnic. I z wzajemnością. Szukając miejsca spotkania, od razu przypomniał mu się klif, z którego kilka miesięcy temu skakał i było naprawdę zajebiście. Na dole pływają sobie jakieś morskie stworzonka, lecz są nieszkodliwe, Dante już się o tym przekonał - tyle razy był tam na dole, że te potwory mogłyby go zjeść z siedem razy. A jednak tylko pływały wokół niego i ocierały się tymi swoimi śliskimi łuskami. I tak właśnie umówili się nad klifem, a że Dante był pierwszy, usiadł sobie na półce skalnej i przyglądając się widokom morza, patrząc za horyzont zapalił sobie papierosa. Wypuszczając dym, czekał na kuzyna, myśląc o ich akcjach z przeszłości, które były naprawdę... przełomowe.
Scorp przyjechał do Grecji tylko dlatego, żeby imprezować razem z Arnoštem (no bo z kim innym?). I na początku, rzeczywiście się na to zanosiło, do momentu, kiedy Scorp dowiedział się, że jego najlepszy kuzyn Dante też jest tutaj na wakacjach. Nie widział go chyba z rok, więc musiał przyznać, że jednak trochę się za nim stęsknił. Co prawda, wymieniali ze sobą listy, ale korespondencja nigdy nie zastąpi spotkania. Dogadywał się z nim tak dobrze, że różnica wiekowa pomiędzy nimi stawała się wręcz niezauważalna. Oprócz Czecha, którego Scorpius (całe szczęście!) miał przez ostatni rok na co dzień, Dante był jednym człowiekiem, z którym mógł porozmawiać na poważnie. Wyżalić się, powiedzieć o problemach, zdradzić coś w sekrecie. Ufał mu, dlatego nigdy nie bał się opowiedzieć mu o swoich prywatnych sprawach. Jakby nie patrzeć, to miał z Gryfonem dużo lepszą relację, niż z własnymi, rodzonymi siostrami. Umówili się nad klifem. Scorp nie miał do tej pory okazji, by odwiedzić to miejsce, ale nie miał większych problemów z jego znalezieniem, dlatego pojawił się prawie punktualnie. Nienawidził się spóźniać, nie lubił, gdy na niego czekano. Przecież nie jest żadnym jebanym Ministrem Magii. Zauważył chłopaka już z daleka. Widział, że pali papierosa, bo z miejsca, gdzie siedział unosił się ledwie zauważalny dym. Wpadł na pomysł. Być może głupi i być może Scorpius jest już za stary na takie rzeczy, ale do cholery, nie widział go przez rok. Zakradł się oo cichu do siedzącego na półce skalnej Gryfona. Wyczekał momentu, kiedy Dante strzepywał popiół z fajki - zabrał mu papierosa z rąk, po czym popchnął go szybko, tak by wpadł do wody. Słyszał, że to miejsce jest zaczarowane, więc nie było mowy o zrobieniu sobie krzywdy. Zaciągnął się papierosem Dante i z uśmiechem spoglądał w miejsce, z którego powinna zaraz wynurzyć się jego głowa.
Tego uczucia nie można było określić jednym prostym słowem jak zdziwienie. Dante, w jednej chwili trzymający papierosa i delektujący się widokiem, przeżył kurewskie zdziwienie, kiedy sekundę później leciał już w dół, spadając do wody. W tych kilku, ulotnych sekundach Dante zastanawiał się o co do kurwy nędzy chodzi i czy przy wypadku nie zmoczy czegoś, czego teoretycznie nie może, c skutkowałoby zepsuciem. Jednak Dante nie miał niczego takiego przy sobie, więc z trochę lżejszym sercem mógł spadać. Wpadając do wody, pierwsze co poczuł to słoną, bardzo słoną wodę. Ale przesolenie było dla niego tak zauważalne, że jego oczy od razu zaczęły szczypać, a w gardle nie czuł niczego prócz soli. Wyłonił się z wody, żeby po pierwsze zobaczyć kto go zrzucił, a po drugie, żeby powoli dopływać do brzegu, w myślach przeklinając kuzyna na tysiące możliwych sposobów. Przy brzegu, wspiął się po wyciosanych przez (chyba) mugoli kamiennych schodkach i będąc już na górze spojrzał na Scorpiusa. - Ulżyło Ci, co? - Zapytał i następnie uśmiechnął się szeroko na widok kuzyna - ty jebany idioto, mogłem się tego po tobie spodziewać. - Dopowiedział jeszcze i usiadł obok niego, będąc wciąż cały mokry. Myśl o samym wrzuceniu tak bardzo zaprzątała jego głowę, że nawet nie odczuł wrażenia, że wszystkie jego ciuchy są dwa razy cięższe i ogólnie przemoczone. Dopiero teraz zwrócił na to uwagę i energicznym ruchem ściągnął z siebie górną partię ubrań. Niby było ciężko, materiał przyklejał się do ciała chłopaka, ale w końcu dał radę. Dante wpadł na podobny plan do Scorpiusa, lecz teraz chłopak musiał bardziej kombinować, nie ma możliwości, by zrobił to siłowo. Gryfon zaczął powoli wstawać i jedynie rzucił cynk kuzynowi: - Idę się odlać. - Po czym odszedł od niego, względnie niedaleko, pod palemkę, która była od Scorpiusa, może z dwa metry, trochę ponad. Dante w tym czasie, w którym powinien się opróżniać, szybko wyjął różdżkę z przemoczonej torby i wycelował w chłopaka. - Everte Statum - pomyślał młodszy Dear i po chwili widział tylko efekty swojego niewerbalnego zaklęcia. A dokładniej, Scorpiusa, który niespodziewanie wystrzelił w powietrze przed siebie, w stronę wody. Dante podszedł pod sam kraniec klifu, patrzeć jak jego kuzyn podziela jego własny los. Dante był zadowolony z samego siebie i z planu, który wymyślił. Teraz byli już kwita i wszelkie powitalne gesty mięli za sobą. Gryfon czekał teraz aż Scorp wróci na górę, żeby mogli porozmawiać, jak sprzed roku.
Scorp na tyle dobrze znał Dante, że był przekonany, iż jego wyjątkowy sposób przywitania się z nim, po ponad rocznej przerwie, na pewno nie wyprowadzi go z równowagi. Poza tym, Gryfon był aż nadto wyluzowany. - Nawet nie wiesz jak - odpowiedział, również obdarzając chłopaka uśmiechem. Na falę niemiłych określeń, Scorpius jedynie uśmiechnął się nieco. Skupił się na obserwacji towarzysza i widząc, że ten, zamiast osuszyć się zaklęciem, zamierza paradować bez koszulki, westchnął tylko cicho i przewrócił oczami. Od czego ma się magię? Ten kretyn nie wpadł na to, by użyć różdżki, a tylko szukał pretekstu, żeby móc biegać roznegliżowanym. Pozostawił ten fakt jednak bez swojego uszczypliwego komentarza, ciągle jednak przypatrując się Dante. Odniósł wrażenie, jakby chłopak wydoroślał - oczywiście, fizycznie, bo mentalnie nadal pozostawał taki sam. Nie żeby starszy Dear jakoś przesadnie zwracał kiedykolwiek na niego uwagę, ale wydawało mu się, że jego kuzyn wyprzystojniał, a i zniewieściały też już nie jest. Nie przyznał jednak tego głośno, bo ten oznajmił mu, że zaraz wróci, gdyż idzie za potrzebą. Scorpius nie domyślił się, że to oddalenie spowodowane jest jednak chęcią zemsty, a nie wcale nagłą chęcią opróżnienia pęcherza, więc siedział spokojnie, oczekując na powrót Gryfona. Gdy nagle, magicznie nim szarpnęło, powodując tym samym upadek do wody. Momentalnie poczuł, jak słona woda napływa mu do ust i każdy centymetr jego ciała staje się mokry. Wynurzył głowę z wody, po czym, widząc że kuzyn uważnie się mu przypatruje, najprawdopodobniej ciesząc się ze swojego czynu. Podniósł obie ręce do góry, układając obie dłonie w ten sposób, aby tylko środkowy palec został widoczny, a potem wyszedł z wody i wspinając się po schodkach, wysuszył zaklęciem swoje ubranie. - Ulżyło Ci, co? - spytał, naśladując gestykulację i głos Dante, następnie siadając obok niego, i wyjmując przemoczoną paczkę papierosów. - Ty chuju, zmoczyłem przez ciebie fajki - powiedział oburzony, zaglądając do ociekającego wodą kartonika z używką. - No, to co ciekawego się u ciebie działo? - zapytał, zagajając wreszcie rozmowę.
Cóż, Scorp miał racje. Ten rodzaj przywitania bardzo do niego pasował i Dante był na swój sposób szczęśliwy, że właśnie tak się powitali. Przynajmniej byli odświeżeni i nie było im tak gorąco! Tak, Gryfon nigdy nie bawił się w sztuczną obrazę, bądź politowania, problemy. Był wyluzowany do takiego stopnia, że mało co go naprawdę na tyle irytowało czy przeszkadzało, by ingerował. Zwykle daje sobie spokój, przemienia to w żart, albo od razu jest żartem i Dear się z tego śmieje. - Spodziewałem się tej odpowiedzi - wyszczerzył białe ząbki do chłopaka i nie myślał nawet o tym, że zamiast ściągnięcia koszulki, mógł się wysuszyć. Czasem stronił od magicznych metod, ale tylko dlatego, że widział w normalnych więcej sensu. Gdyby się wysuszył, nie byłby mokry, a gdyby nie był mokry, byłoby mu dużo cieplej niż obecnie. Główka pracuje. Widząc dwa środkowe palce wystające ponad powierzchnie wody, chłopak uśmiechnął się szeroko. Tak właśnie zapamiętał sobie chłopaka. Gdy Scorp już wrócił z dość mokrego przywitania się z morzem, Dante popatrzył na mokre fajki chłopaka i wzruszył ramionami. - Cóż, zawsze możesz je wysuszyć, tak jak siebie. - Powiedział i zaczął powracać myślami do wspomnień z tego roku. Myśląc o dziecku, od razu sposępniał i położył się na suchej trawie, zakrywając dłońmi oczy. - Mogło być lepiej, dużo lepiej. I nie uwierzysz, dlaczego jest bardziej chujowo, niż wspaniale. - Rzucił, będąc bardziej niż pewien, że Scorpius się tego nie spodziewa. Nikt by nie przewidział, że Dante ma dziecko. Do tego, nie wie jakiej jest płci, ani też jak ma na imię. W końcu, Dante westchnął głęboko i powiedział, jakby nie swoim głosem: - Mam dziecko. - Gdyby nie te okoliczności, śmiałby się z tego do rozpuku. A jednak trudno mu było myśleć, że gdzieśtam jest jego syn lub córka, z matką, która go nienawidzi za pozostawienie samą z dzieckiem, tylko dlatego, że nie chciała z nim jechać do Anglii.
Zaskakujące dla Scorpa było zawsze to, jak dobrze potrafi dogadać się z Dante. Byli rodziną, a w relacjach, które były połączone pokrewieństwem różnie to zawsze bywało, na dodatek dzieliło ich kilka lat. Mimo wszystko, potrafili ze sobą rozmawiać - czy to na poważne tematy, czy żartować, siedząc wspólnie przy alkoholu. Gryfon był chyba jedynym takim kuzynem, z którym Scorpius mógł pozwolić sobie na pogawędki o wszystkim. Niestety, jego młodszy rodzony brat wciąż jest zaledwie jedenastolatkiem, więc trudno myśleć tutaj o takiej znajomości, jak z Dante. A Dear starał się ich relację pielęgnować, bo niewielu miał takich przyjaciół, jak jego. Trudno było stwierdzić, czy to przez swoje poczucie wyższości z powodu bycia czystokrwistym, czy może przez nieprzyjazne nastawienie wobec mugoli i ich świata oraz uzależnienie od magii, Scorp nie stronił nigdy od magicznych metod wykonania jakiejś czynności. Kiedy tylko mógł, używał czarów, sądząc, że w ten sposób jest szybciej i zdecydowanie łatwiej. I najprawdopodobniej ma rację, z tym że bezustanne używanie magii, skutkuje jeszcze większym rozleniwieniem się, a Scorp specjalnie pracowity nigdy nie był. Chłopak wcale nie byłby zły o te papierosy, gdyby jeszcze się nie połamały. Ale od czego ma się magię? - Silverto! - powiedział dźwięcznym głosem, czubek różdżki kierując w stronę opakowania z papierosami. Zaklęcie zadziałało, ale z odwrotnym do zamierzonego skutkiem - zamiast wysuszyć używkę, zmoczyły ją jeszcze bardziej. Zdziwionym wzrokiem spojrzał na Gryfona, a następnie postanowił znów rzucić zaklęcie na kartonik. Może to jakieś chwilowe problemy? - Reparo...? - pytająco wypowiedział formułkę i rzucił czar. Efekt był taki sam, jak poprzednio - zamiast skleić połamane kawałki papierosów w całości, czar zniszczył je jeszcze bardziej. Bletki przestały okrywać tytoń, a kartonik rozmiękł do granic możliwości. Czyżby z jego różdżką coś się działo? Wysłuchał tego, co Dante ma do powiedzenia i już wiedział, ze robi się poważnie. Co takiego tym razem chłopak odjebał? Gdy towarzysz oznajmił, że ma dziecko, starszy Dear zmarszczył brwi i nieco przerażonym wzrokiem spojrzał na Gryfona. - Jak to? Gdzie? Z kim? - zarzucił go falą pytań, nie dowierzając w to, co przed chwilą usłyszał. Domyślał się, że kuzyn wcale z nikim go nie planował, najpewniej ta ciąża wynikła z przypadku. Zwłaszcza, że nie było mu do śmiechu i wyglądał na bardzo przybitego.
wybacz, że tak długo, ale najpierw miałam przerwę od forko, a potem nie mogłam się zebrać na odpis. w zamian masz w miarę długaśnego posta a kostki (obie) były 1