Osoby: Leonardo O. Vin-Eurico i Blaithin "Fire" A. Dear (oraz większość wieży Gryffindoru, która została brutalnie obudzona...) Miejsce rozgrywki: Pokój Wspólny Gryfonów Rok rozgrywki: 2017 - jakoś w maju, po wyjątkowo głupim pijackim zachowaniu Leo Okoliczności: Leo aktualnie przeżywa tragedię za tragedią - zawalił bardzo ważne dla niego zawody, rozwalił sobie poważnie ramię i po upiciu się pocałował najlepszego przyjaciela. W dużym skrócie, wsparcie przyjaciółki jest mu bardzo potrzebne i nie obchodzi go fakt, że jest środek nocy. Nie jest w stanie również zastanawiać się nad tym, czy ona sama nie ma czegoś na swojej głowie...
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
W planach miał się położyć, przespać i obudzić z potwornym kacem, który wymarze mu wspomnienia z tej nocy. Niestety akurat teraz czuł się wyjątkowo rozbudzony (żeby nie powiedzieć, pobudzony...) i wizja leżenia w łóżku zdawała mu się cholernie abstrakcyjna. Ogólnie targała nim masa emocji, przez jego głowę przewijały się setki myśli. Nie miał pojęcia co ze sobą zrobić i zaczynał czuć się coraz gorzej. Zmęczenie poważnie go dopadało, ale było jakby tylko fizyczne. Leonardo miał wrażenie, że przygniata go ciężar jego własnego ciała. Przysiadł na chwilę na kanapie w Pokoju Wspólnym, aby złapać oddech, którego nagle zaczęło mu brakować. Bardzo miał nadzieję, że tu z tego wszystkiego nie wymiotuje. Oj, mógł jednak wypić troszkę mniej alkoholu. Byłoby to całkiem pomocne - nie kręciłoby mu się w głowie, nie polazłby pod Wieżę Ravenclaw, nie pocałowałby swojego najlepszego przyjaciela, nie miałby tego okropnego odruchu wymiotnego... Nie chodziło o to, że odrzucał go sam pocałunek z Ezrą. Nie, to nie było problemem - i tym samym właśnie było! Zdecydowanie za bardzo mu się to podobało, za bardzo ucieszyło go odwzajemnienie. W ogóle to wszystko było dziwne i pojebane i Gryfon nie chciał się nad tym zastanawiać. Ale musiał o tym komuś powiedzieć, żeby nie zwariować. Ruszył dziarskim krokiem do dormitorium dziewcząt, ale schody postanowiły zrobić z niego idiotę i schowały się, w wyniku czego wylądował boleśnie na tyłku na podłodze. Po zawodach poobijany miał chyba każdy skrawek ciała, toteż jęknął głośno w wyrazie bólu i frustracji. - FIREEEEE - zawołał, ale zaraz doszedł do całkiem rozsądnego wniosku, że to idiotyczny okrzyk. Jeszcze mu zaczną się ewakuować ludzie, myśląc, że jest pożar... - DEAR! FIRE DEAR! DEAAAAARRRRRRRRR - Leo miał dzisiaj jakąś dobrą passę w temacie wywoływania ludzi poprzez darcie się niemiłosierne. Prawdopodobnie był właśnie najbardziej znienawidzoną osobą przez Krukonów i Gryfonów. Ot, przykładny prefekt...
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire można było porównać do kłębka nerwów. Rzadko mogła sobie pozwolić na chwilę zapomnienia, a taka właśnie nadeszła, kiedy paliła papierosa przy książce. Jej fabułę ciężko było uważnie śledzić, jeśli ciągle powracało się myślami do schowanej trucizny. Gryfonka powinna być u Scotta, imprezować do upadłego, ale za bardzo martwiła się swoją trzeźwością umysłu. Czytanie książki było bezpieczniejsze, mimo że zrobiło się późno w nocy i Blaithin zaczęła denerwować swoje współlokatorki. Zgasiła więc w końcu światło z różdżki, wyrzuciła niedopałek i przytuliła twarz do poduszki. Długo nie zamykała oczu, próbując zrozumieć, dlaczego akurat takie życie ją spotkało. W końcu jednak umysł zwolnił swoją pracę, a oddech dziewczyny wyrównał się. Pamiętała, żeby rzucić na siebie zaklęcie kontrolujące sny i myślała nad tym, co sobie wyśnić. Zanim zdążyła w pełni oddać się objęciom Morfeusza, jakiś stukot (może ktoś coś upuścił?) sprawił, że podniosła głowę. Najchętniej krzyknęłaby, żeby dziewczyny się uspokoiły, bo było już chyba po pierwszej w nocy, a ona musiała wstać dość wcześnie. Zaraz rozległ się jakiś hałas, który postawił na nogi inne pokoje. Ktoś zaczął rozmawiać, jakaś Gryfonka chodziła już po korytarzu, a Fire zaczęła się irytować. Ściągnęła z siebie pościel, pozostając w samej koszuli nocnej sięgającej ud i wtedy wyraźnie usłyszała "Fire". Pożar czy ktoś ją woła? A, jednak to o nią chodzi. Dlaczego o tej porze? Ja pierdolę... Przecież chyba nic ostatnio nie zniszczyła ani nie łamała przepisów. Rozpoznała w końcu głos Leo i aż pacnęła się w twarz. Co on sobie myślał? Zaraz później pobiegła szybko, żeby sprawdzić, co się dzieje. Wzięła jeszcze tylko ze sobą jakieś spodenki, żeby nie świecić przed wszystkimi ciekawskimi spojrzeniami swoim ciałem. Zobaczyła, że schody schowały się przez Vin-Eurico i pogratulowała w myślach jego głupocie. - Merlinie, zamknij się wreszcie, ty skończony kretynie. - warknęła przyciszonym głosem i zeszła na dół, żeby ocenić, czy powinna go najpierw zdzielić w ten przerośnięty łeb czy może skopać. Mimo, że dopiero co zasypiała, szybko wróciła jej zimna krew i zdążyła ocenić, że Leo chyba nie czuje się zbyt dobrze. - Lepiej dla ciebie, żeby to było coś naprawdę ważnego. Powiedziała, zakładając przy tym spodnie i każąc reszcie Gryfonów, wyglądających z dormitoriów po prostu spierdalać. Najlepsza para prefektów znowu razem.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Zapewne wyglądał jak dziecko nieszczęścia, siedząc tak pod dormitorium żeńskim na podłodze. Najgorsze było to, że nawet niezbyt się ogarnął po zawodach i to jedynie dopełniało jego wizerunkowi poszkodowanego szczeniaczka. Ramię miał dalej kurczowo przyciśnięte do klatki piersiowej i nawet najdrobniejszy ruch sprawiał mu aktualnie potworny ból. Poza tym jednak poobijany był, pobandażowany i ogólnie, w jego mniemaniu, żałosny. Miał wrażenie, że na czole napisane miał "LOSER" i zdawało mu się to wyjątkowo adekwatne. - DEAR! - Wrzasnął raz jeszcze, machając zdrową ręką na jakąś trzecioklasistkę, która wyjrzała na niego ze swojego pokoju. No przecież nie o nią mu chodziło! Na szczęście nie zdążyło zlecieć się zbyt wiele osób, gdy Leonardo zaszczyciła sama Fire Dear, w uroczej koszuli nocnej. Szybko wszystko ogarnęła, zakładając przy tym spodnie - a Leo siedział i podziwiał, bo miał doprawdy niesamowitą przyjaciółkę. - To jest bardzo ważne. Ale lepiej usiądź. - Zaraz potem przypomniał sobie, że sam aktualnie znajduje się na podłodze. Wstał z trudem, starając się nie okazywać za wiele bólu. W gruncie rzeczy jednak co chwilę o nim zapominał, bo miał nad czym innym się zastanawiać! Opadł z powrotem na kanapę i przetarł dłonią twarz. - Fire, zjebałem - poinformował ją w końcu, niezbyt wiedząc jak wydusić z siebie coś więcej. Czuł się głupio, bardzo głupio.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
To zdecydowanie nie była sytuacja, której Fire mogła się spodziewać. Wiedziała, że życie lubi ją zaskakiwać i najchętniej podrzucać coraz to nowe kłody pod nogi, ale zastanawiała się, czy to nie jakieś przegięcie. Z trudem znalazła w sobie pokłady cierpliwości i nie kazała Gryfonowi iść po prostu spać. Może dlatego, że był osobą na której Szkotce zależało, do czego umiała się już trochę przyznać sama przed sobą. Wiedziała, że Leo pomógłby jej od razu, gdyby miała problem i gdyby znaleźli się w odwrotnej sytuacji. A czasami ona także musiała udowodnić, że nadaje się na przyjaciółkę. Nawet jeśli ta rola była jej trochę obca odkąd nie miała kontaktu z Izzy. Ale dla Leo chciała się postarać, mimo że mógł liczyć jedynie na sarkastyczne komentarze i zero wyrazów empatii. Naprawdę Fire dziwiła się, że nie poszedł do kogoś innego. Chyba każdy byłby lepszym pocieszycielem. Równie dobrze mógł mówić do swojej sowy, ona współczułaby mu niemniej niż Blaithin. Co prawda sowa nie miała paczki papierosów na rozluźnienie. Wyciągnęła ją właśnie i podała Gryfonowi, żeby wziął sobie czekoladowego Wizz-Wizza. - Nie powinieneś tyle pić. - stwierdziła, czując zapach alkoholu. Nie martwiła się, bo Leo sam zasłużył, postępując aż tak nierozsądnie. Nieważne, że Fire popełniała jeszcze większe błędy... Z jakiegoś powodu czuła, że starszy Gryfon powinien już umieć podejmować decyzje. - Wyglądasz, jakby ktoś cię pobił, Olbrzymie. Popatrzyła w czekoladowe oczy Leo, zawsze pełne wesołości, a teraz nieco przygaszone, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie trafiła. Usiadła obok niego, ostrożnie i z niepewnością, jak gdyby zbliżała się do rannego zwierzątka. - Powiedz tylko, gdzie mam zakopać ciało. - Fire spróbowała rozluźnić atmosferę popularnym żartem, ale coś mocno trapiło Leo, więc chyba powinna być bardziej poważna. Wahając się chwilę, w końcu wyciągnęła dłoń i dotknęła policzka chłopaka. Próbowała sprawdzić czy nie majaczy z powodu jakiejś gorączki. Wciąż nie miała pojęcia, o co chodzi. Cofnęła rękę, żeby wyciągnąć sobie papierosa i go odpalić. - Wytłumacz mi, ale na spokojnie. Przynieść ci jakiś lód, wodę, coś do przebrania się, no nie wiem...?
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Leonardo ogólnie miał jakieś dziwne pomysły tej nocy i można było to już oficjalnie uznać za całkiem prawdziwy fakt. Mógł iść do Lysandra, do którego droga nie równała się spadaniu po chowających się schodach. Mógł po prostu pójść spać, co w ogóle byłoby najlepszym pomysłem. Zamiast tego poszedł najpierw do nieszczęsnego Ezry, a potem do Fire - również nieszczęsnej, ale chyba nie aż tak. Znaczy, to tylko kwestia czasu. Leo nie wiedział, czy może jej też nie postanowi pocałować. A co, mógłby po prostu obskoczyć wszystkich przyjaciół i tyle! Pokręcił głową na propozycję papierosa. Sama wizja zapalenia teraz czegoś takiego sprawiła, że zrobiło mu się jeszcze gorzej. Przymknął na chwilę powieki, biorąc parę głębszych wdechów. Nie oczekiwał po Fire jakiegoś ogromu empatii, ani złotych rad. Nie spodziewał się, że ta rozmowa w ogóle mu jakkolwiek pomoże - miał świadomość, że jedynie zawraca jej głowę i odbiera czas, który mogłaby przeznaczyć na sen. Miał jednak ogromny przejaw egoizmu i potrzebował kogoś, po prostu kogoś. Nie chciał gadać sam do siebie, bo to nie wyglądało najlepiej. Przy okazji jednak nie chciał mówić prywatnych rzeczy komuś, komu nie ufał bezgranicznie. - Byłem na Mistrzostwach Europy - burknął, bo akurat nie chciał się koncentrować na tym jednym aspekcie jego paskudnego humoru. - Właśnie, to też zjebałem. Ogólnie, wszystko zjebałem. - Podsumował, śmiejąc się gorzko. Ucieszył się, gdy Fire usiadła obok niego, a gdy przyłożyła chłodną dłoń do jego policzka, odetchnął z ulgą. Było w tym coś bardzo uspokajającego. Przekrzywił lekko głowę, niemal wtulając się tym samym w jej dłoń. No co, był dotykalski i potrzebował kontaktu z drugą osobą. Fire mogła uważać się za mało empatyczną osobę. Mogła wmawiać wszystkim, że ma takie kamienne serce i na nikim jej nie zależy. Leonardo wiedział jednak doskonale, że w tych jej "żarcikach" o pomocy i wsparciu, jest ziarenko prawdy. Teraz dzięki temu udało mu się uśmiechnąć! Kiedy zabrała rękę, przypomniała mu, że miał jej wyjaśniać o co chodzi. Niezbyt wiedział jak ubrać myśli w słowa i brzuch bolał go, gdy docierały do niego bliskie wspomnienia. - Widziałem się przed chwilą z Ezrą... - Zaczął łagodnie, a imię jego przyjaciela zabrzmiało jakoś dziwnie niezręcznie. Zaskakująco bardzo owijał w bawełnę!
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Akurat Gryfonce papieros zawsze pomagał. Mogła odchylić się nieco na kanapie, odgarnąć rozpuszczone zawsze na noc włosy z czoła i zaciągnąć się dymem. W pokoju nikogo nie było, więc panowała cisza. Nawet ogień w kominku nie płonął jak za dnia, przez co zrobiło się trochę chłodniej niż normalnie. Był jeden bardzo pozytywny aspekt tej sytuacji - Fire zapomniała o własnych zmartwieniach. Skupiła swoją uwagę na Leo, a im bardziej mu się przyglądała tym więcej oznak tego, że potrzebował pomocy widziała. I coś ściskało przez to Blaithin w żołądku, bo dobrze wiedziała, że nie umie pomagać. - Ach. Zdarza się, nie ma co rozpaczać nad zawodami. - skwitowała, chociaż gdyby to ona spieprzyła jakiś eliksir na zajęciach, a ktoś zrobiłby go lepiej... wściekłaby się i najpewniej wylała zawartość swojego kotła na głowę tego nieszczęśnika. Spróbowała pomyśleć w ten sam sposób o tym jak ważne były Mistrzostwa dla Leo. Próbowała domyślić się, w jaki sposób go rozbawić, ale udało się nawet przy tym kiepskim żarcie. Sama odwzajemniła uśmiech, chociaż też nie było to łatwe. Podciągnęła nogi do góry, żeby swobodnie objąć swoje kolana na kanapie. - No i? Przespaliście się czy co? - spytała drwiąco, przewracając oczami. Chciała, żeby Leo w końcu to z siebie wydusił, bo inaczej spędzą tu całą noc. Nie, żeby miała coś przeciwko spędzaniu nocy sam na sam z Gryfonem, ale akurat w tym momencie to odpadało. Ukryła swoje zdziwienie informacją, że chodził o Ezrę. Orientowała się bardzo pobieżnie w tym, jak spędzali czas razem. Wiedziała tylko, że coraz bardziej się lubią, ale to akurat Fire nie przeszkadzało. Wyśmiewanie się z nich jako pary nawet bawiło Gryfonkę. Może się mocno pokłócili i to dlatego jej przyjaciel zachowuje się, jakby był jednocześnie załamany, ale i w jakimś dziwnym sensie podekscytowany? A może było na tyle późno, że nie potrafiła rozeznać się w sytuacji.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Prychnął na słowa Gryfonki, niczym poddenerwowane lwiątko. Zawody były dla niego koszmarnie ważne, a akurat te mistrzostwa od dłuższego czasu były jego jedynym prawdziwym celem. Odnalazł swoją prawdziwą pasję - bo spośród wszystkich sportów, które kochał, to MMA zdobyło jego serce. Nie chciał pozwolić sobie na takie porażki, ale wkradł mu się koszmarny błąd. Gdyby nie jego głupota, nie miałby teraz tylu problemów. Nie miał serca powiedzieć Fire, że najprawdopodobniej będzie musiał powtarzać rok, a nie zdobędzie nic w zamian. Spodziewał się, że trzecia klasa studiów tak łatwo mu nie przejdzie, ale wizja zwycięstwa w ważnych zawodach zupełnie zmieniała postać rzeczy. Było warto! A tu wszystko się posypało... - To był najbardziej oklepany i pusty tekst, jaki w życiu słyszałem - wyrzucił z siebie dość nienawistnie, chociaż w duchu przecież doceniał starania dziewczyny. Wiedział jednak, że ona sama o tym wie. A zresztą, jak zrobi mu się lepiej, to pewnie przybiegnie wszystkich przepraszać, bo go zjedzą wyrzuty sumienia. Otworzył szerzej oczy na słowa dziewczyny, które odczuł niemalże jak uderzenie w twarz. Tymi słowami uświadomiła go w pełni, co się rzeczywiście wydarzyło. Nie, nie przespał się z Ezrą (to już faktycznie byłoby przegięciem. I abstrakcją.), ale pocałował go, co nie było wiele lepsze. - Nie, całowaliśmy się - oznajmił w końcu, gapiąc się na Fire ze szczerym przerażeniem. Och, te słowa brzmiały tak okropnie! Leo bardzo chciał, żeby to wszystko było jedną wielką pomyłką. Nie mógłby teraz pławić się, jak to udało mu się zdobyć kolejną pannę? Serio musiał zwierzać się z tego, że popełnił taką głupotę? I pomyśleć, że Fire żartowała sobie, że są parą i takie tam. Leo zawsze zbywał to śmiechem, a teraz miał ochotę strzelić sam w siebie Avadą. Po co mu ludzie podsuwali takie idiotyczne pomysły? Przecież wiadomo, że on nie myśli!
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Zmarszczyła brwi, przyjmując całkiem spokojnie tę złość. Skoro już zgodziła się go wysłuchać, zamierzała znosić wszelkie humorki. Leo zasługiwał na więcej niż nudne, nic nie wznoszące komentarze, jakie mu oferowała... Przypomniała sobie tylko, że miała go zagadnąć o to, czy nie chce z nią ćwiczyć, bo od paru miesięcy regularnie biegała. Teraz nie był dobry moment, żeby zacząć ten temat, więc wysłuchała do końca tego, co ma do powiedzenia. Trudno było Fire powstrzymać się od podobnego prychnięcia. Leo przypominał lwa, natomiast Szkotka kotkę, co dla postronnego obserwatora mogło wydawać się zabawne. - W takim razie ze względu na jego wyjątkowość opraw go sobie w ramkę i zachowaj na pamiątkę. - odparła trochę mniej nieprzyjemnym tonem, bo w gruncie rzeczy to miała być ciepła rozmowa, a nie jakaś pseudokłótnia. Zaciągnęła się znowu papierosem, ale zamarła w pewnym momencie, patrząc w przestraszone oczy chłopaka. Naprawdę rzadko widziała w nich strach. Przyzwyczaiła się do tego, że był na tyle silny i odważny, że nic nie mogło go tak przerazić. Na to najpierw zwróciła uwagę, dopiero później trawiąc słowa Leo. Nie wiedziała, czy zaczyna żałować, że to akurat do niej przyszedł Gryfon, podczas gdy mógł wybrać każdą inną osobę... No po prostu kogoś innego! Mogłaby pozwolić mu się wyładować, gdyby zjawił się wściekły, mogłaby go upić, gdyby był smutny, mogłaby jakoś sobie poradzić w większości przypadków. Ale tutaj pojawiła się sfera, której Blaithin nie dotykała od lat i która budziła wyłącznie niemiłe wspomnienia. Dlatego odruchowo potarła swoje ramię w zakłopotaniu. Przypomniała sobie, jak wiele wyjawiła Gryfonowi na festiwalu i teraz najchętniej wycofałaby się do swojego ciepłego, bezpiecznego łóżka. - No... Nie powiem, że to mnie nie szokuje. Ty chyba jesteś hetero, nie? - upewniła się, bo przecież w głowie Leo zawsze były tylko i wyłącznie dziewczyny. Nigdy nie zauważyła, żeby oglądał się za jakimś chłopakiem. Teraz uznała, że ciężko byłoby jej się pogodzić z faktem, że Leo może być biseksualny. W ogóle... jakim cudem? - Ale podobało ci się? - dopytała, nie wierząc, że o pierwszej w nocy rozmawia o pocałunku jej najlepszego przyjaciela z Ezrą. - I czy jemu się podobało? - to pytanie chyba było nawet ważniejsze. To było głupie i nielogiczne, ale najwyraźniej Vin-Eurico jej nie wkręcał. Nie poczuła się zdegustowana ani oburzona - raczej była nadal opanowana. Przede wszystkim dziwiło ją, jak mogło do tego dojść. Może miała w tym udział amortencja? No bo chyba nie całowali się sami z siebie? - Na pewno nie chcesz papierosa? - spytała, bo dzięki niemu potrafiła całkiem trzeźwo myśleć i nie uciec szybko z pokoju wspólnego.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Gdyby Fire teraz wspomniała coś o wspólnym ćwiczeniu, to Leo mógłby zareagować bardzo negatywnie. Nie wyobrażał sobie aktualnie robienia czegokolwiek - jego normalne treningi odpadały, bo wszyscy spodziewali się go ledwo ruszającego ręką przez najbliższe miesiące. To właśnie dlatego uważał, że nie opłaca mu się iść do uzdrowiciela. Skończyłoby się na tym, że musiałby udawać przed wszystkimi... A chciał ponosić konswekwencje swoich głupich czynów. Ale tylko w tej sytuacji! W przypadku durnego wybryku z Ezrą bardzo chętnie pozbyłby się wszelakich konsekwencji. Hej, może jakieś małe Obliviate, albo coś?... Blaithin nie okazała mu prawdziwego zaskoczenia. Leo miał wrażenie, że cała ta sytuacja po prostu ją zmieszała i wybiła z równowagi, ale szczęka nie opadła jej do ziemi. Może to i dobrze? Gryfon bardzo chciał, aby ktoś go uspokoił. Fire była dobra z radzeniem sobie z emocjami! - NO JASNE ŻE JESTEM HETERO - nawet nie zorientował się, że podniósł głos. Sama insynuacja, że mogłoby być inaczej, bardzo go oburzyła. Proszę nie rozumieć go źle, bowiem z Leo niesamowicie tolerancyjny człowiek. Nie chciał jednak żadnych nieścisłości, a w kwestii swojej orientacji seksualnej nigdy żadnych wątpliwości nie miał. No uganiał się za dziewczynami i tyle! Jasne, związki mu zupełnie nie wychodziły i jakoś nie potrafił się zakochać, ani nawet bardziej przywiązać do żadnej pani, ale... Ale to tylko kwestia czasu i znalezienia odpowiedniej kandydatki. Nie znaczy to od razu, że jest skrytym gejem. A MOŻE JEDNAK? Zacisnął wargi z niezadowoleniem, zerkając na Gryfonkę. Jak śmiała w ogóle rzucać takimi pytaniami, przecież... - Tak. - Jęknął, głównie dlatego, że nigdy nie spodziewał się po sobie takiej odpowiedzi. W ogóle ta sytuacja była taka nie w jego stylu, niepasująca do jego życia. No i po co to wszystko? W pierwszej chwili chciał odpowiedzieć coś w stylu "oj widać, że nigdy się nie całowaliśmy. Gdyby było inaczej, wiedziałabyś jak głupie jest w ogóle zadawanie takiego pytania". Zabrzmiało to jednak idiotycznie w jego głowie, bo zaraz wypchnęło to prawdziwe pytanie - czy Ezrze się podobało? I czy obchodziło go, jaka była odpowiedź? - Znaczy, nie wiem. W sensie, bo to ja pocałowałem jego - nawet jego własny głos stawał się obcy, gdy mówił tak dziwne słowa. - No i on odwzajemnił, ale nie wiem, czy mu się podobało. Zresztą, co mnie to obchodzi. - Potarł lekko prawą dłonią kark. Dlaczego on tak szybko odpowiedział twierdząco, a w kwestii Krukona nie miał pewności? Czy sam Clarke miał pewność? I w ogóle, co tu się do cholery działo? Potrząsnął głową na propozycję papierosa. Przynajmniej tak skoncentrował się na tej głupiej sytuacji, że przestało mu być niedobrze...
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Nigdy nie lubiła sytuacji w których po prostu nie wiedziała co zrobić ani jak się zachować. To z kolei było jednym z podobieństw między nią, a Casprem. Oboje woleli kontrolować zdarzenia, mieć jakiś plan. Czarnowłosy pojawił się na chwilę w umyśle dziewczyny, ale szybko przestała o nim myśleć. Leo nie miał pojęcia, że ona także zachowywała się głupio, na przykład całując Tease'a. Może powinna też się z tego zwierzyć? Ale jak to w ogóle ubrać w słowa... Pewnie miałaby jeszcze gorsze trudności niż Vin-Eurico. - Nie musisz oznajmiać tego całej wieży. - upomniała Leo, który chyba nie chciał ponownie budzić całego zamku. Byli prefektami, a zachowywali się gorzej niż pierwszoklasiści, których tak często musieli upominać. Rozumiała, że Gryfonem targają emocje i chętnie nauczyłaby go, jak nad nimi panować. Czasami się to Fire udawało, a Leosiowi taka lekcja pewnie też przyniosłaby jakieś korzyści. Nie pozwalała w każdym razie, żeby to wszystko się jej udzieliło. Odetchnęła dymem papierosowym, zaciągając się. - Nie byłoby nic złego w tym, gdybyś był biseksualny przecież. Mnie samej mógłby się spodobać zarówno jakiś chłopak, jak i dziewczyna. Co prawda, ani z jednymi ani z drugimi nie miała do czynienia, a przynajmniej Leo nic o tym nie wiedział poza imprezą na której Fire wylosowała butelką zadanie pocałowania dziewczyny. Wspominała to nawet przyjemnie, chociaż nie umywało się do tego, jak smakowały usta Tease'a. Poza tym starała się przybrać całkiem rozsądny ton. Dotychczas związki z dziewczynami nie były zbyt udane, a niektóre wręcz kończyły się tragicznie, chociaż Leo jakby się tym nie zrażał. Może naprawdę nie było nic złego w spróbowaniu z chłopakami? - Chciałeś więcej? - ciągnęła go za język, ale nagle rozbawiło ją przejęcie, jakie ogarnęło Gryfona. Nie żeby się śmiała, ale zdecydowanie przesadzał według Szkotki. Wątpiła, żeby przekreślił dobrą przyjaźń. Dogadywali się tak dobrze, że przecież często sama wypowiadała się o Ezrze i Leo jako parze. Nie miała pojęcia, że taki żart mógłby się spełnić. - Stary, jakby cię to nie obchodziło, to nie siedzielibyśmy tutaj o pierwszej w nocy. - stwierdziła, przeczesując palcami włosy i wzdychając. - Z reguły, gdy ludzie odwzajemniają pocałunki świadczy to o tym, że odczuwają przyjemność. Przyjemności łatwo ulec. Wiesz co? Najlepiej to powtórzcie i będziecie mieć pewność, czy wam się podobało po raz drugi czy nie. Może wyślę do niego sowę, pewnie jeszcze nie śpi. Musiał widzieć, że trochę sobie pokpiwa. Wystawiała się teraz na gniew Gryfona, ale co miała w sumie powiedzieć? Sytuacja była nienormalna, a ich w życiu miała na pęczki. Najgorsze, że teraz ciągle myślami powracała do Caspra i analizowała swoje słowa względem nich... Przecież w ich przypadku było jeszcze gorzej, zaszło to jeszcze dalej, a Fire dalej nie miała pewności i w ogóle. To wszystko było poprane. - Leo, proponuję ochłonąć, opowiedz mi to jakoś dokładniej.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Leo miał wrażenie, że Fire go po prostu nie rozumie. Nie dziwił się, że tak ciężko jej postawić się w jego sytuacji - ale nie uważał przy tym, że przesadza. Zrobił coś głupiego, czego robić nie powinien, a tera martwił się konsekwencjami. Łatwo było tak sobie po prostu stwierdzić, że wszystko jest ok i nie ma co panikować. Vin-Eurico bał się, że zniszczył przyjaźń... Bo wiedział, że już nie spojrzy na Ezrę tak, jak wcześniej. - No ale ja nie jestem biseksualny - odparł, z trudem powstrzymując się od dodania "nie chcę być". Powoli zaczęła zastanawiać go jego dziwna awersja do samej takiej myśli. Chyba po prostu nie był w stanie pojąć, że coś takiego mogłoby się wydarzyć. - A to istotne? - Trochę się uspokoił, gubiąc we własnych myślach. Przypomniało mu się, jak bardzo cierpiał w tej jednej chwili, gdy w przypływie kolejnego idiotyzmu przerwał pocałunek. Wróciło do niego wspomnienie miękkich warg Ezry i jak bardzo chciał go mieć wtedy blisko siebie. Zwilżył odruchowo wargi koniuszkiem języka. - Czekaj, bo ty nie rozumiesz - westchnął i poprawił się nieco na kanapie. Dlaczego Fire zachowywała się tak, jakby Leo przyszedł do niej po porady związkowe? Nie próbował znaleźć idealnego miejsca na randkę i z całą pewnością nie szukał wsparcia w temacie zmieniania orientacji. - Ja nie chcę tego powtórzyć i to była koszmarna pomyłka. To nie powinno się wydarzyć - wyjaśnił, nieco spokojniejszym tonem. Co z tego, że mu się podobało? Miał wrażenie, że Fire nieco odpłynęła myślami. Może jakoś porównywała sobie jego sytuację z jakąś swoją? Niby znał Gryfonkę, ale ona zawsze zatrzymywała coś dla siebie. Leo nigdy to nie przeszkadzało, choć sam należał do niesamowicie otwartych osób (jak widać na załączonym obrazku XD). - Upiłem się, poszedłem do niego po pocieszenie po zawodach, a on zażartował, że przy całowaniu wydzielają się hormony szczęścia, no więc go pocałowałem - i roześmiał się, bo to brzmiało po prostu nieprawdopodobnie.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Westchnęła lekko, próbując ogarnąć o co w tym wszystkim chodzi. Mogła wysłuchać Leo, mogła przy nim być w tej dość trudnej chwili, ale nie mogła wymyślić słów, które podniosłyby go na duchu. W końcu nie było nic, co mogłaby zrobić. Stało się, wynikło co wynikło i należało wyciągnąć wnioski. - Skoro tak mówisz. - skomentowała tylko. Fire była w niemalże równym stopniu tolerancyjna, więc płeć nie stanowiła jakiegoś problemu. Akceptowała każdą orientację, ale czasami ludzie nie rozumieli najwyraźniej, że mogą one ulec zmianie. W tej chwili myślała o tym, że skoro Leo deklarował się jako heteroseksualista, a jednak podobał mu się pocałunek z chłopakiem, to te dwie rzeczy mocno się ze sobą kłóciły. - Nie wiem, Leo. - odparła, bo naprawdę nie wiedziała dużo więcej niż on sam. - Wybrałeś najgorszą możliwą opcję, przychodząc z tym do mnie. To chyba nie jest twoja najlepsza noc. - w przypadku Leo, Blaithin próbowała być szczera, choć to wiązało się też z byciem bezlitosną. Tyle, że litość i współczucie nie dałyby chyba zbyt wiele. Może potrzebował właśnie takiego otrzeźwienia i chłodnego racjonalizmu? - Ale chodzi właśnie o to, że się wydarzyło. Nie odbierz tego źle, ale zadręczanie się zmartwieniami w tym przypadku nic nie da. Mógłbyś z Ezrą porozmawiać, wyjaśnić to. Możecie też udawać, że pocałunek nigdy nie miał miejsca. To zależy wyłącznie od was, od tego czy zdecydujecie się postąpić jak dorośli, odpowiedzialni za swoje czyny ludzie. Zresztą, Clarke musiałby być idiotą, żeby skreślić znajomość z tobą tylko z takiego powodu... - uważała, że Leo jest na tyle dobrą osobą, pełną empatii, radości z życia i wszystkiego, co najlepsze w człowieku, że nie dało się go sobie tak po prostu odpuścić. Sama nie potrafiła odepchnąć Gryfona, choć z innymi ludźmi szło jej bardzo łatwo. - Poza tym nie wiesz, co on o tym myśli. Może wcale nie sądzi, że to jakiś wielki błąd, którego nie da się wybaczyć? Takiego długiego monologu już dawno nie mówiła, ale miała nadzieję, że to w jakiś sposób pomoże Gryfonowi. Fire odłożyła niedopałek papierosa do popielniczki i spojrzała raz jeszcze w oczy Leo. Naprawdę nie chciała, żeby tak się zadręczał. Prawdopodobnie całą noc będzie myślał tylko o jednym, a potrzebował odpoczynku także ze względu na swoje ciało. Powinna go wysłać do skrzydła szpitalnego, żeby chociaż dali mu jakieś eliksiry przeciwbólowe, ale westchnęła tylko po raz kolejny. - Zastanów się tak szczerze, czy ty żałujesz, że to się stało.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
- Chyba? - powtórzył z niedowierzaniem. To oficjalnie była jego najgorsza noc. Bardzo starał się przypomnieć sobie jakąś choć w połowie tak nieprzyjemną, ale w głowie miał pustki. Zmęczenie coraz bardziej go dopadało i powieki same zaczęły mu się przymykać. Nie chciał tutaj zasnąć, bo to byłoby niesprawiedliwe w stosunku do Fire. Rudowłosa pomimo swojego normalnego stylu bycia chyba faktycznie chciała mu pomóc, a Leo bardzo to doceniał. - No wiem, ale... Jakoś tak, łatwiej powiedzieć, a trudniej zrobić. Nie wiem, to mi się w ogóle wydaje taką abstrakcją, że ja dalej nie wierzę, że to się wydarzyło - przyznał otwarcie. Udało mu się trochę uspokoić, a to było dużym plusem. Zresztą, dalej miał gdzieś z tyłu głowy, że może chociaż częściowo o tym wszystkim zapomni. Zaczęło mu już brakować sił na zamartwianie się i zastanawianie nad tym wszystkim. - No, to była urocza pogawędka - uśmiechnął się, nieco zaspany. Cieszył się, że przyszedł właśnie do Fire. Nie dość, że jej ufał, to właśnie udowodniła, że może być bardzo pomocna nawet w tak głupich i dziwnych sytuacjach. Leo chciał ją przytulić, ale doszedł do prostego wniosku - ona się nie ucieszy, a jego będzie to bolało. - Musimy to kiedyś powtórzyć, super się gada o pierwszej w nocy - mrugnął wesoło do dziewczyny. Znowu udzieliło mu się to udawanie, że wszystko jest w porządku, byle tylko nie przekładać swoich problemów na drugą osobę. Wstał z trudem i chwiejnie podszedł do drzwi wieży z męskimi dormitoriami. Odwrócił się do Fire, podpierając o ścianę. - Dzięki - rzucił jeszcze, naprawdę bardzo szczerze.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
- No tak... Nie ma wątpliwości. - stwierdziła z krzywym uśmiechem, bo Leo rzeczywiście wyglądał jak sto nieszczęść, a nie wątpiła, że czuł się jeszcze gorzej. Musiało mu być ciężko i Fire chciałaby znaleźć jakiś sposób, żeby mu ulżyć, ale naprawdę nie mogła nic zrobić. Nie znosiła takiej bezsilności. Zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad tym wszystkim intensywnie, podczas gdy Leo niemalże zasypiał. - Już, już. Jakoś to będzie. - powiedziała bez zbytniego przekonania, bo sama pewnie byłaby nieźle rozbita i zdezorientowana. Najwyraźniej najbliższe dni miały być dla obojga Gryfonów ciężkim okresem. Tyle, że Fire się na to nie skarżyła, ale nie miała absolutnie za złe Vin-Eurico, że do niej przyszedł. Na tym polegała przyjaźń. Każdego innego odesłałaby z kwitkiem, jeszcze przy tym nabijając guza na głowie. Współczuła Leo ze względu na to, że bardzo przejmował się całym zdarzeniem. Może nawet dałaby mu jakieś eliksiry wyciszające, gdyby jeszcze jakieś miała w zapasach. - Nigdy więcej rozmowy o tym, jak to jest pocałować po raz pierwszy osobę tej samej płci, naprawdę... - odpowiedziała mu uśmiechem, licząc na to, że mimo wszystko nie straci swojego humoru. Nie będzie mogła przy nim być w najbliższym czasie, żeby upewnić się, że Vin-Eurico funkcjonuje tak jak zawsze. Ale nie martwiła się. Gryfon w końcu miał także innych przyjaciół, którzy na pewno o niego zadbają lepiej niż Blaithin. - Tak, tylko tym razem zaproś jeszcze Ezrę. - odparła sarkastycznie, bo może i rozmawianie w nocy wcale takim złym pomysłem nie było, ale tym razem czuła się zmęczona. Nie wiedziała, czy to ona poprawiła samopoczucie Gryfona czy po prostu udawał. Blaithin też wstała i odprowadziła Leo do drzwi. Nie zwróciła uwagi na podziękowanie, bo właściwie to nic nie zrobiła. - Dobranoc. - powiedziała i odwróciła się, żeby wrócić do swojego łóżka. Chociaż znowu długo nie mogła zmrużyć oka.