Osoby: @Jacqueline C. Percy i @Sebastian Castellanos Miejsce rozgrywki: Londyn, przystanek autobusowy. Rok rozgrywki: Początek stycznia, 2017r. Okoliczności: Jacqueline, zupełnie nie znając miasta, opuszcza swoje przytulne mieszkanie celem zrobienia drobnych zakupów, przy czym gubi się i prosi - jeszcze - nieznanego sobie mężczyznę o pomoc.
Wbrew panującej za oknem niepogodzie, a także na przekór ostatnim wydarzeniom, ten dzień zapowiadał się dla Jacqueline bardzo optymistycznie, o czym ona sama wiedziała tuż po opuszczeniu swych nóg z łóżka na miękką wykładzinę sypialni. Niedługo po odświeżającym, ciepłym i ubogaconym wesołym śpiewem prysznicu, kobieta podążyła do swej kuchni, w której to przygotowała dla siebie aromatyczną herbatę o napawającym chęcią do życia zapachu pomarańczy. Gdy już w jej kubku pozostało tylko kilka kropel tego jakże smacznego płynu, kobieta postanowiła wyjść ze swego mieszkania celem zakupienia niezbędnych do przygotowania pysznego obiadu składników. Po krótkiej chwili tworzenia w swej głowie listy zakupów, powstała od stołu i skierowała się do łazienki, gdzie wykonała delikatny makijaż, podkreślający walory jej twarzy. Kolejnym punktem była jej szafa, dzięki której skomponowała sobie na ten dzień, pomimo swego tak kolorowego humoru, eleganckie odzienie w odcieniach szarości. Tuż po wyjściu z domu, kobieta nienawistnie spojrzała w okna znienawidzonego przez siebie sąsiada. Choć może nie miała zbyt poważnego powodu, aby pałać do ów mężczyzny tak negatywnym uczuciem, to jednak fakt, że ten gość od czasu ich drobnej sprzeczki niemal codziennie wiercił w ścianach swego mieszkania, doprowadzał ją do szału. Nawet tak pochmurny dzień jak dzisiejszy, nie zepsuł Jacqueline humoru, toteż spacer do sklepu mijał jej w przyjemnym i wesołym zamyśleniu. Mimo to po jakimś czasie spostrzegła, że straciła poczucie czasu i orientacji w terenie - zwyczajnie zagubiła się w nowym dla siebie mieście. Po kilkunastu minutach błądzenia po nieznanych sobie uliczkach, natrafiła na przystanek autobusowy, przy którym stał nieznajomy mężczyzna. Postanowiła do niego podejść i poprosić o wskazówki, które pomogą jej dotrzeć do domu. - Przepraszam, czy odjeżdża stąd może autobus w stronę Blackheath? - zapytała speszona, bowiem po raz pierwszy miała do czynienia z taką sytuacją. - Straszna ze mnie gapa, zgubiłam się. - dodała z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Styczeń był miesiącem, w którym każdy chce stać się lepszym człowiekiem. Zrobić coś ze sobą, schudnąć, rzucić palenie, poznać kogoś nowego. To strasznie kiczowate, nowy rok- nowy ja. Niestety również dałem się w to wciągnąć. Pomyślałem, że nowy rok to doskonała okazja do tego, by wziąć się za siebie. Od pierwszego stycznia zacząłem chodzić na siłownie. Najbardziej oklepane ze wszystkich noworocznych postanowień. Próbowałem ćwiczyć tam wiele razy, ale dawałem sobie z tym spokój po dwóch tygodniach. W tym roku musi być inaczej. Wstałem dosyć wcześnie, o ile zazwyczaj uwielbiam sobie pospać, tego dnia nie było na to czasu. Szybki prysznic, śniadanie, poranne wiadomości i pakowanie się na siłownie. Poza codziennym treningiem, czekała mnie jeszcze wizyta w księgarni. Kolejne z postanowień- czytać więcej. Zbierałem się wyjątkowo długo, lenistwo zawsze ze mną wygrywało i pozwalało mi na dodatkowe dziesięć minut snu, dodatkowe pięć minut prysznica, dodatkowe piętnaście minut telewizji. Nigdy się przed tym nie broniłem, dopóki nie zacząłem jeździć autobusem. Z mojego domu do przystanku były dwa kilometry, dlatego zawsze starałem się wychodzić odpowiednio wcześniej. Nie było co narzekać na długą drogę, uwielbiam spacery. Dobrze było się odświeżyć przed wejściem do autobusu. Pobyt na siłowni był, jak zwykle, męczący, ale satysfakcjonujący. Mogłem wykreślić kolejny, przećwiczony dzień z kalendarza. Miałem jeszcze dużo czasu przed przyjazdem mojego autobusu powrotnego, więc nie musiałem się śpieszyć z wyborem odpowiednich książek. To była ważna sprawa, chyba nikt nie lubi tego rozczarowania, po fatalnej książce, za którą się zwyczajnie przepłaciło. Nie sądziłem, że czas zleci mi aż tak szybko i po wyjściu z księgarni pobiegłem na przystanek najszybciej, jak potrafiłem. Pech chciał, żebym minął odjeżdżający już autobus. Zrezygnowany i zasapany usiadłem na przystankowej ławeczce, starając się złapać oddech i zastanowić się, co ze sobą zrobić przez kolejną godzinę. Po chwili podeszła do mnie kobieta z pytaniem o rozkład. Uśmiechnąłem się do siebie na myśl, że nie tylko ja nie potrafię się połapać w godzinach przyjazdów i odjazdów. -Autobus do Blackheath odjechał przed minutą.- Dlaczego nie pomyślałem, żeby przyjść po prostu wcześniej? -Kolejny będzie tutaj za półtorej godziny. Chyba nie ma sensu dalej błądzić, jeśli nie ma pani nic przeciwko temu, to zapraszam panią do kawiarni. Akurat czekamy na ten sam autobus.
Niepokój, spowodowany zagubieniem, przepełniający wnętrze kobiety, prawie zdołał zrównać z ziemią wyjątkowo przyjemny dla niej dzień. W trakcie błądzenia między pustymi uliczkami, w głowie Jacqueline pojawiały się przeróżne, w głównej mierze infantylne myśli, których za nic nie mogła się wyzbyć. Może już nigdy nie znajdzie drogi powrotnej do domu? Na większą głupotę nie mogła wpaść. Dopiero co przywitaliśmy nowy rok, stąd też nazbyt nie dziwiło, że Mugole nie mają ochoty na opuszczanie swych przytulnych domków, zwłaszcza, że na zewnątrz temperatura również do tego typu posunięć nie zachęcała. Wszystkie złe uczucia wyparowały w ułamku sekundy, kiedy to Jacqueline natrafiła na całkiem przyjaznego, nawet niczego sobie, mężczyznę. Zdawać by się mogło, że byli w podobnie żałosnej sytuacji, a ich autobus właśnie przed momentem odjechał z przystanku. Nie myliła się. Co prawda podczas gdy zmierzała w stronę przystanku minął ją jeden autobus, ale absolutnie nie wpadła na to, że była to jej szansa na powrót do ciepłego mieszkanka. - Przed minutą? No to nieźle. - odparła z wyczuwalnym zażenowaniem w głosie. - Półtorej godziny?! - dopytała zszokowana. Kto by pomyślał, że w tak wielkim mieście autobusy jeżdżą między tak dużymi odstępami czasu? No to miała problem. Kobiecie kompletnie nie uśmiechało się spędzenie połowy dnia na przystanku, w dodatku w takim chłodzie i choć nie znała mężczyzny, to na jego zaproszenie zareagowała bardzo pozytywnie. - Skoro Pan zaprasza. - uśmiechnęła się. - Nie miałam okazji się przedstawić, Jacqueline, miło poznać. - dodała podekscytowana niczym mała dziewczynka, co było u niej wręcz niespotykane. Czyżby podczas snu ktoś podsunął jej coś pod nos, żeby się nawąchała? Obecnie nie było to istotne, wszechobecny optymizm działał jedynie na plus i mógł być pokłosiem całkiem przyjaznej relacji między obojgiem. - Nie znam jeszcze miasta... - oznajmiła, licząc na to, że nowy znajomy zna w okolicy jakąś dobrą kawiarnię.