Osoby: Axel Rogers, Faith Shepherd Miejsce rozgrywki: Mugolski bar w Londynie Rok rozgrywki: 2016 Okoliczności: Akcja rozgrywa się kilka dni przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego, kiedy załamany Axel idzie do baru. Pierwsze spotkanie Faith i Axela, początek ich znajomości.
Axel nie był częstym bywalcem barów. Nie widział sensu w tym, żeby pić z nudów. Kiedy ma się jakiś powód do radości - gdzie trzeba coś uczcić - lub kiedy złapie cię porządny dół? Czemu nie! Ale bezmyślnego picia chyba nigdy nie będzie w stanie zrozumieć. Tym razem Rogers miał naprawdę podły nastrój, mimo że minęło kilka dni od… “rozmowy” z Neptuną. Przyznanie się do uczuć było jednym z największych błędów, jakie kiedykolwiek popełnił. W sumie… to czego on się spodziewał? Że rzuci się mu w ramiona i powie, że też go kocha? Był żałosny. Nie ukrywajmy. Już przez długi okres czasu nie miał dziewczyny, a w końcu to się robi męczące. Ax chodził zirytowany, poddenerwowany i nieco nawet gburowaty. Przechodził momentami samego siebie, bo kłócił się ze wszystkimi wokół, pyskował i nie miał szacunku do… nawet własnej matki. Nikt nie miał ochoty z nim rozmawiać. A więc kilka dni przed końcem wakacji, Axel wymknął się do jednego z barów w Londynie. Była dosyć późna godzina, ale nie przejmował się tym specjalnie. Mugolskie lokale były o tej porze zapełnione zapijaczonymi chłopaczkami, którzy topili swe smutki w alkoholu. Nikt nie zwróci na niego uwagi, a poza tym był pełnoletni, choć… Może na takiego nie wyglądał. Szatyn wszedł do jakieś baru na rogu ulicy nieopodal jego domu. Nie miał ochoty na nocne wędrówki, więc postawił na coś, co znajdowało się bliżej. Wszedł do środka i od razu uderzył go ostry zapach papierosów, wymiocin i piwa. Skrzywił się nieznacznie, ale i tak wszedł w głąb, przeciskając się między ciałami innych osób. Usiadł przy barze, zamawiając drinka. Miał nadzieję, że na tym jednym się dzisiaj skończy, ale w sumie… Co go to obchodziło?
Co można powiedzieć o miejscach pobytów szesnastoletniej, a już niedługo siedemnastoletniej, dziewczyny? Na pewno nie to, że bary, knajpki i inne tego typu miejsca były dla niej normalnością - bo nie były. Tak w zasadzie, w mugolskim barze była po raz drugi. Jej pierwsza przygoda rozpoczęła się rok temu, kiedy jej pełnoletnia przyjaciółka zakończyła swoje życie miłosne i znajdowała w wielkiej rozpaczy. Co prawda to było inne miejsce, inni krzywo spoglądający barmani na dziewczynę, która dość sporo nieletniej dziewczynce, podawała do ręki drinka. Mimo wszystko miała dość sporo mugolskich znajomych, w końcu wychowywała się w ich otoczeniu i wychodziła na różnego typu imprezy, typowe w tym świecie. W każdym razie, pierwsza wizyta w barze skończyła się trwałą, niezmazywalną nutką na nadgarstku, przez którą babcia prawie dostawała zawału. Ale żyje do dzisiaj i miewa się dobrze, żeby nie było! Zbliżał się rok szkolny, powrót do Hogwartu i jej cały, jakkolwiek dobry humor zepsuła wizyta ojca marnotrawnego, któremu zachciało się zobaczyć, co u dzieci słychać - tylko szkoda, że oni nie chcieli go widzieć. Faith już od dawna skrywała żal do ojca o to, co zrobił po śmierci mamy. Jednak jej ukrywany żal był tak naprawdę skryty, że mężczyzna od dłuższego czasu wiedział o pretensjach swojej córki; to nadal był Shepherd - osoba, dla której ciche siedzenie nie jest czymś, co lubi, ani udawanie, podporządkowywanie nie jest tym, na co się często godzi - a na pewno nie w tej sprawie. Dziadkowie wyszli tego wieczora na brydża do znajomych, więc miała wolną chatę. Nie miała żadnych większych zasad, zazwyczaj jednak prosili ją, żeby nie chodziła po nocach po mieście. Pewnie nie mieli ochoty odbierać wnuczki z komisariatu, kiedy złapałaby ją policja. Mniejsza jednak - wyszła, bo nie chciała siedzieć w domu z kotłującymi w jej głowie myślami i pytaniem, czy jutro znowu przyjdzie jej oglądać twarz ojca podczas obiadu. Jak fajnie byłoby widzieć jego złość, gdyby widział ją choćby na lekkim kacu. Wybrała nie najdalszy bar, żeby nie mieć długiego powrotu do domu. Weszła do środka i wykrzywiła usta w lekkim uśmiechu, tak naprawdę maskując wstręt przed okropnym zapachem, głównie papierosów, który sprawiał, że miała ochotę udusić się. Wielokrotnie jej mówiono, że wygląda na troszkę starszą niż na swój wiek. Podeszła dość pewnie do baru, odrzucając lekko do tyłu swoje długie, czarne włosy. Zamówiła drinka jednak kelner najwidoczniej miał wprawę w odróżnianiu prawdziwych pełnoletnich od prawie dorosłych. - To nie miejsce dla córeczek tatusia - powiedział, spoglądając na nią. - Dowód? - zapytał jednak po chwili, nie dając jej nawet szansy na odpyskowanie. - Schlebia mi, że wyglądam na młodszą niż jestem, ale myślałam, że nie będzie problemu, więc nie wzięłam. - Mężczyzna za ladą tylko parsknął na jej słowa, a ona wywróciła oczami, mocno podirytowana jego zachowaniem. Nawet nie sądziła, że niedaleko siedzi nieznajomy i przysłuchuje się temu.
Bar z minuty na minutę, coraz bardziej napełniał się ludźmi. Przychodziły tu nastolatki, które chcąc przez chwilę pobawić się w dorosłych, zabrali fałszywe dowody, żeby tego wieczora pobawić się wspólnie z przyjaciółmi. Masa osób zaczęła przepychać się do i tak zatłoczonego baru; Ax był przeszczęśliwy, że dotarł tu przed nimi i zajął najwygodniejsze - przynajmniej według niego - miejsce. Ludzie zaczęli go szturchać, ale on nie zwracał na nich większej uwagi. Nie miał na to najmniejszej ochoty. Obracał w dłoniach drugą szklankę z kolorowym alkoholem, który błyszczał, kiedy światło padało pod odpowiednim kątem. Mogłoby się wydawać, że jedyną rzeczą, jaka interesowała wysokiego szatyna była ta szklanka. On nawet nie słuchał muzyki. Był zbyt pogrążony we własnych myślach i kolorowym napoju. Nie zwracał na nikogo uwagi, nawet na dziewczyny, które zaciekawione wbijały w niego wzrok. Normalnie to pewnie zacząłby rozmawiać, żartować i pokazywać swoją idiotyczną naturę, ale tym razem nie był sobą. Nie miał ochoty. Znów. Axel dopił drinka i bez wahania zamówił kolejnego. Bo co? Nie może? Już miał podnieść szklankę, kiedy usłyszał dziewczęcy głos obok siebie. Odwrócił głowę w jej stronę, nie mogąc powstrzymać durnego uśmiechu, który cisnął mu się na usta. Widać było, że nie miała skończonych osiemnastu lat, mimo że najwidoczniej miała nadzieję, że uda jej się wkręcić barmana. Jeszcze jej głupie wytłumaczenie - nawet on by w to nie uwierzył. Kiedy barman oddalił się, żeby wejść do jakiegoś schowka, czy coś w tym rodzaju, Ax zupełnie nieświadomie przysunął taborek do dziewczyny. Nie wiedział czemu to zrobił, nawet nie miał jakiegoś konkretnego celu. Podsunął jej swoją szklankę pod nos, a potem uniósł lekko jeden kącik ust. - Nie bój się. Nie dodałem jakiś prochów - powiedział cicho, świdrując ją zaciekawionym spojrzeniem. - Jeżeli chcesz możesz uznać to za łaskę Bożą, za dar od losu, wziąć to i odejść albo… - zawiesił głos. - Zostać tu i pozwolić, żebym kupił ci kolejnego? - Uniósł pytająco brew. - I tak na marginesie, naprawdę, nie wyglądasz na osiemnastkę. Nie, żebym miał coś ku temu. - Wzruszył ramionami.
Nic dziwnego, że nie zwracał uwagi - miał dobre miejsce, w ręce drinka i dość przystępny kąt patrzenia jak i spokój, nie wspominając jedynie o jakiś łokciach, które ewentualnie mogły znaleźć się na jego ciele. Pewnie gdyby Faith była w podobnej sytuacji to też nie przejmowałaby się tą rzeszą dzieciaków, którzy próbują sobie załatwić trochę procentów. Na szczęście ona była trochę wcześniej i ominęła tego zbierania się mugolskiej młodzieży, która próbowała jak najbardziej skorzystać z ostatnich dni wakacji - wszyscy mają swoje sposoby na świętowanie, ona zazwyczaj spędzała je w domu nadrabiając programy albo po prostu szykowała się do Hogwartu. Spała; tak, to też się zdarzało, chociaż nawet jeszcze dwudziestej trzeciej nie było. To pierwszy rok, kiedy gdzieś wyszła. Sama. Bez brata, babci. To nie był stragan, tutaj miała kontakt z ludźmi w swoim wieku i to na dodatek w innym miejscu niż szkoła magii. Nie było tutaj starszych pań i ich szatańskich wózków, których skrzypienie słychać było dwie przecznice dalej. Chciała coś zmienić w swoim życiu, zacząć coś, czego by się nie spodziewała i co mogłaby wspominać, kiedy przyjdzie jej siedzieć na stare lata w fotelu, z możliwym kotem na rękach. A może będzie słynną czarodziejką? No i ona to dopiero ma szczęście - pierwsze, grubsze, samodzielne wyjście, a jej już jakiś pedofil drinka proponuje. Jednak przed tym barman uciekł, zostawiając ją samą przy tym barze. Usiadła na stołku obok i podparła dłonią policzek. Gdyby była naprawdę zawzięta i uważałaby, że bez alkoholu nie przeżyje tej nocy, to teraz mogłaby sięgnąć za ladę, dać pieniądze na blat i pójść na środek sali, żeby tańczyć z butelką - tak samo, jak nie raz widziała w filmach, kiedy nastolatki wychodziły na imprezę w klubie. Zanim zdążył ją ten zły pomysł podkusić, ktoś podsunął jej szklankę pod nos i przysiadł się obok niej chłopak - nie ma co kłamać, bo był przystojny. Przekrzywiła lekko głowę i spojrzała na niego z powątpiewaniem. Babcia jej o takich typach nie raz wspominała. - A jednak nie mam nadal pewności, że nie zgwałcisz mnie w łazience czy w krzakach obok lokalu - powiedziała, unosząc lekko brew. - To wygląda na podryw na drinka - zaśmiała się cicho. Jej odpowiedzią było jasne zachowanie; w końcu siedziała tutaj obok niego i nie wstała. A nawet wzięła łyczka ze szklanki, wiadomo, na razie była dość sceptycznie nastawiona do chłopaka, którego mimo wszystko, z twarzy jako tako kojarzyła. - A ty nie wyglądasz na pedofila. Chociaż po twoich testach zaczynam mieć przypuszczenia, że to może objawiać się już w dość młodym wieku. - Wywróciła oczami. - Nie żebym coś do tego miała, w gusta się nie wchodzi. - Wystawiła ręce w obronnym geście. - Faith - przedstawiła się krótko, posyłając chłopaki uroczy uśmiech.
Ciężko jest pomóc osobie z depresją. Ciężko jest sprawić, żeby była szczęśliwsza, żeby inaczej postrzegała świat. Taki człowiek jest naprawdę nisko, jeżeli chodzi o samoocenę czy radość z niewielkich rzeczy. Inna sprawa jest wtedy, kiedy ktoś, kto zawsze był optymistą staje się pesymistą. Naprawdę łatwo zniszczyć człowieka szczęśliwego, który w świecie widzi same plusy. Wystarczy złamać mu serce, ręce lub nogi. Wychodzi na to samo, choć największy ból jest wtedy, kiedy złamie ci coś osoba, którą prawdopodobnie kochałeś. Axel nie podrywał dziewczyn w barach. Nigdy nie zaproponował nieznajomej drinka. Nie był facetem, który robi takie denne rzeczy jak na filmach. Na brodę Merlina, przecież takie coś zawsze go bawiło. Uważał, że to niedojrzałe, a teraz co? Siedzi w jakimś dziwnym lokalu, nie wiedząc do końca co zrobić ze swoim życiem, a po chwili proponuje jakiejś ewidentnie młodszej lasce drinka. Co tu się właśnie stało? Te wakacje mogły być piękne. Ba, nawet się tak zaczęły… Wycieczki rodzinne, wygłupy, spędzanie czasu w domu Rogersów, za którym w roku szkolnym jest nawet tęskno. Potem ten wyjazd do Kolumbii. On też był naprawdę świetny, tylko na końcu wszystko zaczęło się pieprzyć. Ax nie wyglądał na pedofila. Przynajmniej on tak uważał, w końcu wyglądał młodo. I był przystojny, z czego dopiero jakiś czas temu zdał sobie sprawę. Nie, żeby zaczął się z tym jakoś obnosić! Zawsze miał kompleksy, ale teraz już zupełnie przestał na to zwracać uwagę. Szatyn przez minutę, może dwie, przypatrywał się nieznajomej z narastającym zaciekawieniem. Miała interesującą urodę i wyglądała tak… niewinnie. No, ale co niewinna osoba mogłaby robić w takim barze? Oj, chyba pozory jednak naprawdę mylą. Rogers nie mógł powstrzymać głupiego uśmiechu, który cisnął mu się na usta. Szczególnie wtedy, kiedy wzięła tego łyka alkoholu. Była na swój sposób całkiem urocza, a może nawet i zabawna; chwilowo oderwała jego myśli od problemów. - Bez twojej zgody nic nie zrobię - powiedział, unosząc kącik ust. - Słowo harcerza. - Potaknął głową. - Chociaż nie jestem harcerzem. Boże, jestem na to za stary, ale ponoć to bardzo poważna przysięga. Szatyn oparł się ramieniem o blat, mrużąc oczy. Posłał brunetce rozbawione spojrzenie. - Ten “podryw na drinka” chyba działa, nie sądzisz? - zapytał, unosząc brwi. - Dzięki. Uznam to za komplement - zaśmiał się. - Axel - rzucił swoje imię zaraz po niej. - A więc… jesteś zwolenniczką wbijania się do barów i oszukiwania barmanów? - dodał, zagryzając dolną wargę.
Wydaje mi się, że ból fizyczny z powodu złamanych nóg czy rąk byłby gorszy niż ten psychiczny, który właśnie przechodził przez serce i umysł Axela. Faith nie wiedziała, jaki był kiedyś Rogers. Nie znała go, jedynie nie raz widziała na korytarzach w szkole - w końcu chłopak sprowadzał na siebie uwagę nawet młodszych koleżanek ze Slytherinu - to, że był przystojny to naprawdę dużo dziewczyn zauważyło już wcześniej. Już trochę lat spędzili w tym samym budynku. W każdym razie, jeżeli ich znajomość utrzyma się dalej, to całkiem możliwe, że ona pozna jego... inną wersję? Tę pesymistyczną, ale też może inną, jednak mimo wszystko optymistyczną? Może coś zmieni w jego życiu, przywróci jakąś wiarę? Ona chyba nigdy nie była tak zakochana, nie kochała nigdy kogoś aż tak, nigdy najwyraźniej nie miała złamanego serca, bo nigdy nie wylądowała w barze, zapijając swoje smutki co innym alkoholem, coraz większą ilością trunków. Nie lubiła towarzystwa zlanych w cztery dupy osób, sama nie lubiła się mocno spijać, dlatego też sceptycznie, na początku, spojrzała na niego, czy czasami nie trzyma się ledwo na nogach. Mógłby być kurde Zackiem Efronem, ale ze schlanym by nie za długo pogadała, a jednak co robi? Zgodziła się na drinka. Strach się bać, tego wieczoru. Oj pozory bardzo mylą. Najbardziej niewinna jest ona tylko z wyglądu, bo w charakterze była całkowitym przeciwieństwem - żywiołowa, pewna siebie, czasami wredna. Nikt, kto widzi ją na ulicy nie jest w stanie tak powiedzieć. Dużo razy słyszała, że wygląda na nieśmiałą i skrytą. - Jak nie jesteś harcerzem, to to się nie liczy. To obowiązuje tylko ich - powiedziała, marszcząc lekko brwi. - No i co teraz z tym w takim razie zrobimy, jak obietnica tak praktycznie jest nieważna? - zapytała, spoglądając na niego z pytającym wyrazem twarzy. Że teraz to nie ważne, że jej nic nie zrobi? Że jest narażona... na... no... Spojrzała na niego jeszcze przez chwilę. Na co mogła być narażona? Hm, może na jego piękne oczy? Cudowny uśmiech? Tak, na brodę Merlina, przecież takie cudowne uśmiechanie się, powinno być zakazane! - No niestety muszę się zgodzić. Chociaż nigdy nie uważałam, że będę osobą, na której ta metoda zostanie wykorzystana - zaśmiała się. Jejku, jeszcze taka nie świadoma życia; zakładała tak mylnie, mając przed sobą jeszcze tyle lat! - No i prawidłowo. - Pokiwała głową. Uśmiechnęła się, kiedy podał jej swoje imię. Axel, ładnie - pomyślała. - Oczywiście, przynajmniej parę razy w tygodniu. - Mrugnęła do niego. - A tak naprawdę to w sumie tutaj nie bywam. Dzisiaj tak jakoś mnie... tchnęło - powiedziała i puściła nogi swobodnie, machając nimi z wysokiego krzesełka. - A ty co? Codziennie wyrywasz młodsze od siebie koleżanki, czy dzisiaj jakiś wyjątkowy epizod. - Poruszyła zabawnie brwiami. Nawet nie wiedziała jak bardzo wyjątkowy epizod...
Skoro tak mówiła to prawdopodobnie nigdy nie była zakochana, a Axel zdecydowanie był zadurzony w Neptunie, która… cóż złamała mu serducho. Chyba wolałby już, żeby złamała mu tą nogę, bo ona się w końcu zrośnie, wyleczy prędzej czy później. Z sercem może być gorzej - złamane, zmiażdżone, zdeptane. Okej, w końcu wszystko się poprawia w mniejszym lub większym stopniu, ale na naprawieni serducha potrzeba o wiele więcej czasu… Chyba, że spotyka się przepiękną brunetkę w barze pod koniec wakacji. Wtedy to nieco inna sytuacja. Axel niestety nie przypominał ją sobie, ale może to dlatego, że był jednak starszy i spójrzmy prawdzie w oczy, nie licząc Ettie, nie zwracał na młodszych uwagę. No chyba, że byli to znajomi jego młodszego rodzeństwa. Ach, jakby mu ego urosło, gdyby dowiedział się, że jego młodsze koleżanki ze szkoły plotkowały na jego widok i oglądały się. Boże, on naprawdę był taki ślepy? Nie, po prostu chłopcy są głupi i trzeba powiedzieć im prosto w twarz o co chodzi. Ale to mówię ja, narratorka i sam Axel nie musi o tym wiedzieć. Sam Ax nie upijał się do nieprzytomności i nie zachowywał jak obrzydliwy bezczel, podrywając młodsze koleżanki. Tym razem był trzeźwy, mimo że wypił trochę drinków i troszeńkę szumiało mu w głowie, ale była to normalna reakcja na taką ilość spożytego alkoholu. I żaden z nich nie może spodziewać się tego, co się tego wieczora wydarzy. Oboje byli dziwni. Przynajmniej tak to wyglądało, bo hej, szesnastolatka w barze nie jest codziennością. No i zdesperowany osiemnastolatek. Tutaj przychodzi się bawić, a nie popadać w deprechę. - Hmm, to mogę dać ci słowo Axela, co ty na to? - zapytał, mrużąc nieznacznie oczy. - To też bardzo uroczysta i niezwykle poważna obietnica. - Pokiwał głową z aprobatą i uśmiechnął się szeroko. Od dłuższego czasu nie uśmiechał się tak szczerze. - Albo możemy wymyślić inny typ obietnicy, jeżeli ta cię nie przekonuje, ale w tym wypadku, prosiłbym o małą pomoc - zaśmiał się. Ładny miała dziewczyna śmiech, nie ma co! Niech się cieszy, pierwsze próby flirtowania szesnastolatki… i to ze starszym o dwa lata chłopakiem! Choć różnica wydaje się niewielka to przepaść między tą dwójką wydawała się całkiem znacząca. Może dlatego, że na pierwszy rzut oka naprawdę dużo ich różniło? - Tchnęło - powtórzył za nią. - To dosyć nieodpowiednie miejsce - mruknął. - Jak dla ciebie. Wiesz, w przeciwieństwie do reszty wydajesz się być za… delikatna jak na takie miejsce. - Wzruszył ramionami. Może zaczął już mówić bzdury, przez ten alkohol? - Wyjątkowy epizod. Normalnie to nie przepadam za takimi miejscami, ale to dosyć… inna sytuacja. - Uśmiechnął się niemrawo.
Młoda jest, prawdziwej miłości jeszcze nie miała okazji spotkać. Może jej kiedyś przypadnie spotkać swojego księcia na białym koniu, jak to było w tych bajkach, które czytała jej babcia. Kopciuszek i inne... Lubiła te opowiadania, jak prawie każda mała dziewczynka marzyła o takiej przyszłości - naprawdę, chciała być księżniczką! Może niekoniecznie zgubić buta na środku schodów, żeby jakiś super brunet z zielonymi oczami - który był jej podświadomym ideałem - biegł za nią, a na drugi dzień urządził szukanie po całym królestwie, jakim był Londyn, swojej królowej. Aż tak nie koloryzowała swojej historii poznania pana idealnego. Dla niej tego idealnego, chociaż niby mówią, że takich nie ma. W każdym razie, była w takim wieku, gdzie pewnie dziadkowie uważali, że do przyprowadzania zięciów na rodzinne obiadki jeszcze zostało dużo czasu, chociaż nigdy nie wiedzą, czego mogą spodziewać się po takiej dziewczynie jak Faith - żywiołowa, radosna, rzadko kiedy umie usiedzieć na miejscu, co było już widać odkąd była mała, gdy niejednokrotnie sturlała się z łóżka, kanapy albo po prostu gdzieś przywaliła, wywaliła się i rozbiła głowę, rozcięła brew, czy miała wielkiego siniaka na środku czoła. Zawsze narzekała na Taehyunga - kolegę, którego znała... praktycznie od zawsze - że jest dziwny i jakiś no nienormalny, a tak naprawdę to sama pewnie nie wiele różniła się od niego. Miała dziwne przyzwyczajenia, jej zachowanie czasami było dziecinne i głupie - niby broniła się od tych wszystkich podobieństw rękami i nogami, ale nie ucieknie od tego! Jednak poziom dziwności Tae był większy niż jej, ale no, wiadomo. Ego by mu poleciało ku kosmosu i potem biedni Rogersowie musieliby z takim Axelem wytrzymywać dnie i noce, kiedy chodziłby i się chwalił - pewnie zwłaszcza Benowi - że marzą o nim młodsze koleżanki. - Słowo Axela? - zapytała głucho po nim, uśmiechając się przy tym. - Nie, słowo Axela brzmi obiecująco, naprawdę. Możemy przy nim zostać i mam nadzieję, że naprawdę to jest taka bardzo poważna. - Pokiwała głową. Chciało jej się śmiać i cały czas na jej ustach gościł lekki uśmiech spowodowany rozmową z chłopakiem. Jak na obecną chwilę, naprawdę cieszyła się, że go tutaj spotkała. Nie chodzi o to, że jej kupił drinka, którego tak przy okazji się właśnie napisała, a bardziej o samo towarzystwo, bo Rogers wyglądał i jak na razie był chłopakiem, z którym nie ma czegoś takiego jak zła rozmowa czy nuda. Tak, tak jej się właśnie wydawało, że nawet gdyby postanowili coś robić razem tego wieczoru, to na pewno nie byłoby to nudne. Spojrzała uważnie na jakiego twarz, przejeżdżając po niej wzrokiem. W myślach zaczęła błagać o brak kazań czy czegokolwiek, bo naprawdę już zapowiadało się super. - No wiesz, to w takim razie pozory może mylą - powiedziała powoli. Zawsze zgrywała twardą i nie miała ochoty, żeby jej słabości wychodziły na zewnątrz; nie chciała wyglądać na delikatną, słabą, nie miała tego w zamiarach i wręcz nawet czasami bała się tego, że na wierzch może wyjść to, co siedzi w niej w środku. - Ale może coś w tym jest. Może nawet trochę jestem za... młoda na jakiś bar, ale lepiej korzystać wcześniej z życia niż za późno. - Wzruszyła ramionami. Nie będzie się bawić, kiedy będzie pięćdziesięcioletnią staruszką. - Trzeba się psychicznie nastawiać na następny rok w szkole. - Wywróciła oczami. - Jak inna? - zapytała, bo była dociekliwa. Spoglądała na niego, bo nie było w jej wzroku niczego, co mówiło, że Axel musi powiedzieć. Z nią nie było żadnych przymusów!
Gdyby tylko wiedziała, że swojego księcia z bajki ma przed sobą. Dobra, spójrzmy prawdzie w oczy, Axel mało czym przypominał królewicza. Ani jakoś wybitnie przystojny nie był, ani nie był w pizdu bogaty, ani nie był jakiś romantyczny, więc jakby znalazł jakiegoś buciora na schodach to pewnie wyrzuciłby go do śmietnika. A to nie tak, że nie zna bajek! Po prostu nie wierzy w takie bzdury. Ax do czasu wierzył w ideały. Miał swój wzór kobiety perfekcyjnej, ale z czasem przekonał się, że takie nie istnieją i nic nie może na to poradzić. Ciekawe, czy jej dziadkowie wiedzieli, gdzie się teraz znajduje. No, ale poniekąd ją rozumiał, bo w końcu dwa lata temu sam był szesnastolatkiem - ciekawskim, energicznym i niezwykle upierdliwym, co poniekąd zostało mu do dzisiaj. Zdecydowanie chwaliłby się Benowi, że wzdychają za nim dziewczyny i na pewno dokuczałby mu z tego powodu, w końcu był jego bratem! I oboje razem z ojcem musieli wytrzymać w tym gąszczu bab, które czasami potrafiły być naprawdę wredne! A mówią, że to niewinnie i bezbronne kobiety! Haha, co za bzdura! - Oczywiście, że tak! - prawie krzyknął i uśmiechnął się szeroko. - Wiesz, to jest jeszcze poważniejsza obietnica niż ta harcerska. To jest… jak przysięga krwi. Wszystko co zostanie dzisiaj powiedziane, zostaje tutaj. - Przyłożył palec do ust i zaśmiał się cicho. No jasne, jasne, ale drink był dobrym dodatkiem do tego wszystkiego. Miła rozmowa, kilka drinków, potem może taniec i cóż… Fajnie by było, gdyby ten wieczór był lepszy od tych poprzednich? Mogliby tak pożegnać wakacje. Całkiem spoko. Tylko co by było potem? W końcu Axel nie mógł być pewien, że jego nowa znajoma też jest czarodziejką. Nie kojarzył jej… - Och, zdecydowanie mylą - zaśmiał się. - I tu się z tobą zgodzę. - Pokiwał głową, po czym zamówił sobie drinka, żeby Faith mogła jego w spokoju dopić. - Ogólnie to moja była najlepsza przyjaciółka, która mi się podobała zupełnie mnie olała i w sumie oprócz tego, że czuję się koszmarnie, to… ta, normalnie jestem nieco inny.
Wystarczy tylko trochę spędzonego czasu z Faith i możliwe, że uwierzy we wszystkie bajki, jakie są na świecie. Może nie była jakaś miła, częściej bywała pesymistyczna, ale swoim zachowaniem chyba nie jeden raz potrafi komuś pomóc odnaleźć swoje własne, wewnętrzne dziecko. Poza tym to co, że nie jest romantyczny (wszystko jest do wypracowania, heh), a to, że nie jest przystojny... Dobra, gdyby powiedział swoje myśli na głos, to pewnie by go Shepherd wyśmiała tak trochę. A to, że on jest jej księciem z bajki - to tego też się nie spodziewałaby. Życie może być takie zaskakujące. Każda osoba ma swój ideał, ale zawsze się mówi, że ideały nie istnieją. Zawsze jednak można pomarzyć, zawsze jednak można sobie kogoś wymyślić i szukać,chociaż jak najbardziej podobnej. Może i jego przyszła dziewczyna, kolejna nieudana miłość będzie mieć wady, ale... no każdy je niestety ma. Niech Axel lepiej nie narzeka, bo kobietki - z którymi akurat ma zaszczyt mieszkać - są kobietami idealnymi. Tak apropo wcześniejszego tematu ideałów. Zwłaszcza jego siostra bliźniaczka, która uchodziła za kobietę anioła, oczywiście w każdy dzień w miesiącu. Całe życie! - Kto by pomyślał, że taki... bar, może zostać miejscem, w którym będą przechowywane nasze dzisiejsze tematy - powiedziała. Nie wiadomo, może to będą bardzo poważne tematy, które rzeczywiście, nie będą mogły ujrzeć światła dziennego? - Skoro przysięga Axela jest taka ważna, to chyba ją od ciebie będę zapożyczać i używać jej na co dzień - zaśmiała się cicho. Ona niestety nie wiedziała, że w porównaniu do niej, Axel jej nie kojarzył. A może nawet przeszła jej przez głowę taka myśl? Wie, że jest Ślizgonką? W końcu spotkała się z paroma przypadkami na własnej skórze, że Gryfoni nie lubili członków Slytherinu. A jeżeli on ma takie samo podejście? Faith wtedy poczułaby się dość... rozczarowana. - To dobrze, że się ze mną zgodzisz. Naprawdę już myślałam, że będę mieć wykład o nierozsądnych wyborach. - Wywróciła oczami. - Nie żebyś na takie wyglądał - dodała i po chwili zmrużyła oczy. - Oczywiście to miało być jako... - Machnęła rękami w powietrzu. A co to? Zaczęła się przy kimś motać? O nie ładnie, panie Rogers! - W pewnym rodzaju bardzo dziwny komplement, ale sobie też nie schlebiaj za dużo. - Uśmiechnęła się ładnie. Z trudnej sytuacji trzeba wyjść z twarzą, a takie chwile zawahania nie były u Shepherd często spotykane. - Olała? - zapytała, unosząc lekko brew i opierając się łokciem o blat. - To chyba nie tylko przyjaciółka, skoro tak to przeżywasz i hej, złamała ci serce i już ją dyskwalifikujesz ze swojego życia? A ludzie czasami mówią, że to ja jestem okropna. - Wywróciła oczami i wzięła łyka. Powoli kończyła tego drinka i w sumie może oprócz poprawionego humoru i lekkiego szumienia przez to, że był to dość mocny trunek to... trzymała się całkiem nieźle, naprawdę! - To jakoś trzeba rozbudzić starego Axela. - Poruszyła zabawnie brwiami. - Nie masz co się nią przejmować, najwyraźniej nie była po prostu ciebie warta. - Wzruszyła obojętnie ramionami i przeczesała palcami włosy. Tak uważała; nikt w sumie nie zasługiwał na ból, smutek.
Axel nie był do końca pewny jak zareagowałby na wieść, że Faith jest ślizgonką. Ze względu na byłego swojej siostry, nie ukrywajmy, nie lubił ich. Bez wyjątku. Dla niego nie było czegoś takiego “że nie wszyscy są tacy wredni”. Sam osobiście znał tylko rozpieszczonych i nadętych. Jak się zdziwi, kiedy dowie się, że jego nowa koleżanka jest w tym domu… Książe czy nie, Ax umiał się zachować. Może dlatego, że został dobrze wychowany? Może dlatego, że miał w domu prawie same siostry i musiał wiedzieć jak się zachowywać? Wiedział, że musiał być kulturalny, że musiał być miły - choć z tym bywało różnie. Może nie był królewiczem, znającym savoir - vivre, ale co nie co wiedział. I szczerze mówiąc mógłby tym kogoś uwieść, jeżeli by tylko chciał. Teraz to Rogers wolał twardo chodzić po Ziemii niż znowu “płakać” za jakąś dziewczyną, która po latach przyjaźni wystraszyła się głupiego wyznania. Obawiał się tego, że ją straci, ale teraz ma przynajmniej nauczkę, żeby nie zdradzać swoich uczuć, bo to tylko prowadzi do jednego. Kiedyś usłyszał takie zdanie: “Zakochiwanie się jest powolne, długie i bolesne umieranie”. Szczerze? Zgadzał się w tym w stu procentach. - Moim zdaniem to miejsce idealne - rzucił. - No wiesz, wszystko tu zostanie, tak właściwie nic się nie wyjdzie poza ten bar. - Wzruszył ramionami. - Musisz mieć zgodę, żeby używać obietnicy Axela - zaśmiał się, marszcząc nos. Szatyn prychnął i wywrócił oczami. - Jestem ostatnią osobą, która powinna ci robić jakiekolwiek wykłady - parsknął, kręcąc głową. Rogers uśmiechnął, nie ukrywając rozbawienia tym, że Faith zaczęła się mieszać. Wyprostował się i chwycił w dłoń nową szklankę z alkoholem, żeby po chwili upić z niej kilka łyków. - Możesz mi mówić komplementy, to całkiem przyjemne uczucie - zaśmiał się melodyjnie. - Nie jestem okropny - wyrzucił, marszcząc nos. - To ona uciekła z mojego życia, kiedy jej wyznałem, że mi się podobała, ale wiesz co? Teraz mnie to w ogóle nie obchodzi. - Machnął lekceważąco ręką. Dopił drinka i uśmiechnął się. - Chcesz zatańczyć? - zapytał.
Skoro Ax nie uznaje zasady, że nie wszyscy są tacy sami, to nie ma co się bronić. W sumie nic dziwnego, gdyby Faith znała tę historię to może i jej samej zrobiłoby się przykro? Na pewno nie na tyle, żeby zmienić samą siebie, bo swoją wrednością niejednokrotnie po prostu się broniła, ale poza tym, to nie wykorzystywała tej cechy na każdym kroku swojego życia; tylko może w jakieś gorsze dni. Może by się wycofała z tej relacji, a może jednak starałaby się zrobić wszystko, żeby tylko odczarować zdanie Axela i przywrócić jego dobrą opinię na temat Slytherinu? Na razie jednak żyła w tej błogiej nieświadomości, ale na ile to tak pozostanie? Oj tak, zdecydowanie na to udałoby mu się uwieść niejedną dziewczynę. Pomijając inne czynniki, które u niego sprawiają, że pewnie młode kobietki padają u jego stóp. No może bez przesady, ale na pewno miał duże grono adoratorek, a dziewczyna, która go tak brutalnie odrzuciła, naprawdę musiała... nawet nie wiem co musiała. Jak ona w ogóle mogła?! Może nie była gotowa, ale najwyraźniej u Axela nie można popełnić dwa razy tego samego błędu. A podobno to chłopcy później dorastają do takich emocjonalnych rzeczy! Jednak istnieją jakieś wyjątki na tej ziemi. Cisnęło jej się przez pewną chwilę na usta, że pewnie nie będą pamiętać, ale ona nie czuła się aż tak spita. Nie wiedziała jak on, ale Faith na pewno będzie kojarzyła ten wieczór - na tyle, żeby wspominać go w swojej głowie, a nie rozpowiadać na prawo i lewo - w końcu ten wieczór zostaje w barze. - Zgadzam się z tobą. Chyba, że słowa z jakiś magiczny sposób dostaną nóg i uciekną, ale w to raczej wątpię - powiedziała, uśmiechając się do niego trochę porozumiewawczo, ale była całkiem nieświadoma tego, że Rogers nie kojarzył jej z Hogwartu. Nie każdy tak zwraca uwagę na innych, panno Shepherd! - Hm, zgodę? A dostanę ją, czy trzeba sobie jakoś specjalnie zasłużyć? - zapytała, próbując się nie śmiać i całkiem serio podejść do tematu. Przecież teraz właśnie załatwiała bardzo poważną sprawę, musiała zachowywać spokój! - Okej, to dobrze. Dzisiaj możliwe, że jeszcze zaliczę jeden wykład jak babcia wróci szybciej z brydża. - Wywróciła oczami. Dziadek zazwyczaj zostawał dłużej, bo jeszcze z kolegami siedział, a babcia zmęczona po prostu rozchodziła się z koleżaneczkami do swoich domów. Zazwyczaj wracali dość późno, ale trudno było jej określić, jak bardzo będzie dzisiaj. - Nie wiem czy nie jesteś - odpowiedziała. - Może z czasem się tego dowiem - dodała, uważnie spoglądając na twarz Gryfona. Może w szkole zwróci na niego większą uwagę. Kto tam to wie! Znaczy - ja wiem, Faith trochę się pomęczy. - To dobrze, że cię to nie obchodzi. Ta dziewczyna była nie pierwszą i pewnie nie ostatnią. Korzystaj z życia póki możesz! - powiedziała, a bardziej zawołała, ale z muzyką w tle zabrzmiało to pewnie całkiem normalnie. Uśmiechnęła się do niego promiennie, kiedy zaproponował taniec. Dopiła drinka do końca i zeskoczyła z wysokiego krzesełka. - Pewnie! Mam nadzieję, że poznam tego wspomnianego normalnego Axela - rzuciła i pociągnęła go delikatnie za nadgarstek, wciągając w lekki tłum, a pewnie po drodze zaczynając już tańczyć do żwawej muzyki.
Sam osobiście nie lubił czegoś takiego. Na przykład, kiedy ktoś mówił, że jest idiotą, choć tak naprawdę wygłupia się tylko dla żartów. U nim ze ślizgonami jest podobnie, mimo że osobiście nie znał wielu to uważał, że są głupi i wredni. Poza tym Slyth kojarzył mu się z byłym jego siostry, a to tylko pogarszało sprawę jeszcze bardziej. Miejmy nadzieję, że z czasem minie mu ta nienawiść, a w tej chwili, żeby nie niszczyć sobie humoru najlepiej by było, jakby nie wnikał w jej szkolne życie. Przynajmniej nie dziś. Hej, Axel Axelem, ale Faith też była piękna. Rogers pomyślał, że pewnie ma za sobą wianuszek chłopców, którzy po prostu biją się o jej spojrzenie. Nie ukrywajmy, że jej uroda wychodziła poza skalę Anglii. Wyglądała na hiszpankę albo włoszkę, ale… kto to tam wie? On się na tym nie znał. Po prostu była śliczna i chłopak cieszył się, że mógł spędzić z nią ten wieczór. Axel też nie zamierzał zapomnieć tego wieczora, mimo że trochę szumiało mu w głowie. W końcu wypił trochę zanim przyszła Faith; oczywiście nie na tyle, żeby zachować się jak jakiś obleśny typ, ale na tyle, żeby móc odrobinę zaszaleć. - Chyba lepiej, żeby tak nie było nie uważasz? - zapytał, marszcząc nos. Zdecydowanie wolałby, żeby wszystko co się tutaj działo pozostało w murach budynku. Nie dlatego, że zamierzał robić jakieś nieprzyzwoite rzeczy lub mówić nieodpowiednie słowa, ale mimo wszystko wolał mieć pewność. - Musisz zasłużyć - powiedział z rozbawieniem. - No wiesz, nie każdy może dostać “słowo Axela”, bo nie miałoby już takiego wyjątkowego znaczenia - zaśmiał się. Poprawił mu się humor. - Ale to nie jest trudne zadanie, więc myślę, że jak się postarasz to otrzymasz ten zaszczyt. - Uniósł wyniośle podbródek, po czym znów zaśmiał się wesoło. Już mogła zacząć przyglądać się jego prawdziwej twarzy. - Co, babcia jest ostra? - zapytał. - Moja babcia to by mnie wzięła raczej na przechowanie niż zaczęłaby prawić kazania. - Zmarszczył brwi, a potem parsknął. - Gorzej by było z moją mamą. Ona chyba ciągle zapomina, że jestem pełnoletni. Może coś w tym jest, że zawsze widzą w nas dzieci? - zagryzł wargę. Poderwał się z udawanym oburzeniem, kiedy powiedziała, że nie wie czy nie jest okropny. Pomachał ręką przed swoją buzią. - Wyglądam ci na kogoś niedobrego? - zapytał z sarkazmem, ale na jego ustach i tak gościł wesoły uśmiech. Kolejne słowa brunetki sprawiły, że Ax zagryzł policzek od środka. - I to mam zamiar zrobić. - Pokiwał głową. Faith wyciągnęła go na parkiet, a kiedy doszli w jakieś swobodniejsze miejsce, zaczęli poruszać się w rytm muzyki. Axel może i nie był wybitnym tancerzem, ale umiał się dobrze bawić. No, a czy to nie jest najważniejsze? W pewnym momencie złapał dziewczynę za rękę i ze śmiechem obrócił kilka razy. Wpadła na chwilę w jego ramienia. Miał okazję, żeby zaciągnąć się słodkim zapachem jej perfum. Zagryzł wargę, znów delikatnie poruszając się w rytm.
Były siostry, ale nie jego były. Mimo tego, że może siostrze złamał serce, to jednak Axelowi nic nie zrobił. Oczywiście, więzły krwi i tak dalej. Może Amy miała super przeżycia i czuła się cudownie będąc z nim w związku? Może oprócz tego jednego incydentu był super ślizgonem, a Rogers tego nie wiedział, bo pewnie Amanda nie zwierzała się bliźniakowi, co robiła z Anatolem na swoich spotkaniach? Ale ja tam nie wiem, w więzy rodzinne nie wnikam - no bo jak mam wiedzieć, no nie? Wyglądała tak, bo dziadkowie mieli więzy krwi latynoskie. Mama zawsze mówiła, że wdała się trochę w babcie od strony taty, a ona w sumie w to nie wnikała - nie kojarzyła tych dziadków zbytnio, całe swoje życie spędzała z tymi drugimi, a babcie Shepherd widziała jedynie na starych zdjęciach. Niektóre były dość zniszczone, było ich mało, Faith nawet do końca nie wiedziała, gdzie się podziało większość rzeczy z ich starego domu. Jak się pytała kiedyś o jakieś pamiątki, gazetki czy kasety, a nawet płyty, z późniejszych czasów jej dzieciństwa, kiedy była zafascynowana wróżkami Winx, to tylko starsza kobieta wzruszała ramionami, a sama dziewczyna tematu dalej nie drążyła. Miała żal do tego, że jej więzy rodzinne wyglądały tak, a nie inaczej. Nawet dobrych stosunków z własnym bratem nie miała. - Tak, tak by było lepiej. To była jedynie cicha sugestia, która lepiej, żeby się nie spełniła - powiedziała. Wtedy mogłoby być niezręcznie, a zwłaszcza wtedy, kiedy słowa przyleciałyby do ich rodzin i dowiedzieliby się o... dalszej części wieczoru. Wtedy babcia odpuściłaby sobie całkiem wychodzenie na brydża, a sama brunetka byłaby zamykana w pokoju, a w Hogwarcie - dosłownie - zamykana w wieży. - Wyjątkowa obietnica, a właściciel równie wyjątkowy? - zapytała, uśmiechając się kątem ust. - Hm, to jak muszę się postarać? Co muszę zrobić? - dociekała, będąc naprawdę zaintrygowana. Zadanie okaże się teraz, czy w czasie będzie jakaś "misja specjalna"? Przyglądała mu się ciekawa, oczekując jakieś wypowiedzi, może wskazówki? - Nie, ale ma swoje zasady - odpowiedziała, zaciskając lekko usta. - Pewnie tak, w końcu rodzice zawsze będą nas traktować jak dzieci. - Uśmiechnęła się niemrawo. Pewnie jej mama też by ją tak traktowała. Babcia wspominała niejednokrotnie, że była bardzo opiekuńcza. - Ale wiesz, z taką różnicą, że mi do pełnoletności brakuje rok i... trochę. - W końcu dopiero pod koniec października będzie miała siedemnastkę i od tego czasu będzie mogła liczyć czas, kiedy wróci do tego pubu i rzuci barmanowi dowodem w twarz, tańcząc taniec szczęścia. Tak, to całkiem normalne. - Nie, wyglądasz jak kulka szczęścia - powiedziała, ale po chwili zmarszczyła brwi. - Nie żebyś był gruby czy coś w tym stylu. I teraz niekoniecznie wyglądasz na szczęśliwego - dodała, szybko i oparła głowę o rękę na blacie. - Znaczy nie byłeś, teraz się rozpogodziłeś. Zresztą nie ważne - machnęła ręką - zignoruj to wszystko. Po prostu nie jesteś złym człowiekiem. Kiedy skierowali się w tłum, zaczęli tańczyć. Faith zaśmiała się, kiedy Axel okręcił ją wokół własnej osi i oparła dłonie na jego ramionach, kiedy wpadła na niego po tym pięknym piruecie. Pomimo tego, że stali na krawędzi tłumu i obok była masa osób, to poczuła jakby zrobiło się... dość intymnie. W końcu byli siebie dość blisko, bo dziewczyna mogła bez problemu poznać zapach perfum Rogersa. Odsunęła się na nie wielki krok, którym dosłownie były minimetry, ale dając sobie trochę swobody. Przejechała palcami po włosach i dalej kręciła się w rytm muzyki. Spojrzała na Axela i uśmiechając się do niego lekko, zagryzła dolną wargę.
Może nie przeżywałby tego rozstania siostry tak bardzo, gdyby nie fakt, że przez to okropnego ślizgona wyjechała z kraju na dwa lata. Uciekła od rodziny, od swojego domu, od życia i wszystko zostawiła za sobą tylko przez to, że wszyscy ją ostrzegali. Axel całą winę zwalał na tego chłopaka, ale czy to było dziwne? Chyba nie, bo to właśnie po tym niemiłym wydarzeniu jego bliźniaczka postanowiła uciec i zostawić go samego. To tak jakby ktoś oderwał mu cząstkę siebie. Właśnie dlatego nienawidził ślizgonów - umieli zepsuć wszystko, co piękne i kochane. Rogers chciał ją wypytać o jej korzenie, ot z czystej ciekawości. Nie chciał być wścibski czy coś w tym rodzaju. Koniec końców i tak uznał, że to nieodpowiednie zachowanie na pierwszym spotkaniu. W końcu widział ją pierwszy raz na oczy. Byłoby to dosyć niezręczne, kiedy spytał ją wprost o pochodzenie; przynajmniej tak mu się wydawało, bo sam nie byłby z tego pytania zadowolony. On to był Australijczykiem z krwi i kości, a jakby tego było mało to był z tego naprawdę dumny! Axel był szczęściarzem, jeżeli chodziło o rodzinę - miał kochających się rodziców, dziadków po obu stronach, dużo rodzeństwa. W czasach dzieciństwa zaznał wiele troski i miłości... Doceniał to najbardziej na świecie i nie marzył o niczym innym, aby kiedyś tam jego rodzina była tak wspaniała jak jego w tej chwili. - No - mruknął, po czym pokiwał głową. - Wiesz tak na dobrą sprawę to chyba nie mam zamiaru powiedzieć czegoś dziwnego, co koniecznie musiało by zostać w tym budynku, ale lepiej podjąć jakieś środki ostrożności - zaproponował, uśmiechając się w jej stronę łagodnie. W Hogwarcie lepiej, żeby oboje mieli ładną, czystą opinię. Jeszcze ktoś by sobie coś o nich pomyślał, zaczął rozpowiadać plotki i wtedy powstałoby niezłe zamieszanie, a tego chyba żadne z nich nie chciało, prawda? - Dokładnie tak - zaśmiał się, wzruszając niewinnie ramionami. - Jeszcze nie wiem co będziesz musiała zrobić, żeby uzyskać ten przywilej, ale jestem pewien, że jak się postarasz i sama coś wymyślisz to... nie będzie tak ciężko. Chłopak przeczesał dłonią swoje włosy, które dosyć sporo urosły od zakończenia roku szkolnego. Spodobały mu się takie i nie miał ochoty ich już ścinać, a poza tym uważał, że wygląda w nich doroślej. - Fajnie, twoja babcia jest wymagająca, ale może to i dobrze? - Przechylił głowę, mierząc ją uważnym spojrzeniem. Mając szesnastolatkę w domu trzeba być naprawdę stanowczym i uważnym; on coś o tym wiedział, w końcu miał młodsze siostry w rodzinie i z nimi też trzeba było walczyć. - Zasady mojej babci ograniczają się tylko do tego, że nie jeść słodyczy przed obiadem, więc doceniaj to co masz! - zaśmiał się kolejny raz, a na jej kolejne słowa pokiwał głową. - Masz szesnaście lat? - Uniósł brwi z zaskoczeniem. - Nie wyglądasz! Dałbym ci... z osiemnaście? - dodał w zamyśleniu. Słysząc jak się mota wybuchnął śmiechem i pokręcił głową z niedowierzaniem. Przez jakiś czas tańczyli w niewielkiej odległości od siebie - Ax miał dobry widok na dziewczynę, która wyglądała jakby naprawdę nie pierwszy raz znajdowała się w klubobarze. Jak zwał tak zwał. W końcu złapał ją za rękę i wyprowadził przed budynek, żeby oprzeć się o jedną z wielkich kolumn. - Dawno nie tańczyłem - rzucił, kiedy wyszli na świeże powietrze. Od razu lepiej mu się oddychało. - Ale mam nadzieję, że nie zrobiłem ci przypału - dodał, marszcząc brwi z frustracją.
Jeżeli dowie się o tym, że jego zdaniem Ślizgoni umieją zniszczyć wszystko co piękne i kochane, to Faith na pewno pokaże Axelowi, że tak nie jest. Da mu jakiś powód, żeby mógł zobaczyć, że nie każdy członek Slytherinu nie podchodzi po normę, wzór, przez który on ma takie złe wyobrażenie. Tym bardziej, że naprawdę nie każdy jest taki sam, nie każdy musi być wredny - to nie jest raczej główna cecha tego domu, a bardziej, m.in., zaradność, spryt, no i czystość krwi też dużo robi swoje. A poza tym ona, jako Ślizgonka, równie dobrze mogłaby i jego nie lubić; w końcu jest Gryfonem, też nie ma jakiś wybitnie dobrych wspomnień z niektórymi, a jednak nie idzie za tym zdaniem i... sprawdza, jaki kto jest. Ot taka dobra strategia! A tam zaraz wścibski, ona sama była strasznie ciekawska, więc pewnie zaśmiała by się z tego, że coś ich jednak łączy i by odpowiedziała. Lubiła odpowiadać na pytania, chociaż przesadnie nie lubiła opowiadać akurat o sobie. To wiązało się z ściąganiem maski, a ona ma wiele rzeczy, wspomnień, na których wspominanie pozwala sobie dopiero w samotności. Snobistyczne i egoistyczne zachowanie zostawiała Claire, którą ostatnio zaczęła wychowywać. Ostatnio, czyli już gdzieś od miesiąca, bo jej małe szkolenie przenosiło się na początek wakacji, kiedy uczyła jej tolerowania właśnie Gryffindoru. Może ona jest jakąś dziwną odmianą człowieka? Może Tiara pomyliła się te siedem lat temu? Miłości i troski najwięcej doświadczyła od mamy, a wszystko, czym próbowała ją obdarzyć babcia jakoś... odrzucała. Wytworzyła wokół siebie barierę przez którą nie przepuszczała własnej babuni. Może bała się jakiś głębszych uczuć, bo wizja starty tej osoby była dla niej zbyt przykra, przerażająca? Może dlatego za bardzo nie wiązała się w związki, a jej ostatni rozpadł się po niedługim czasie. Chciała wypracować w sobie taką cechę, taki nawyk, ale do tego potrzebowała czasu - wiedziała o tym i miała nadzieję, że w końcu jej się to uda, że znajdzie kogoś, kto ją może tego nauczy i pokaże, że nie ma się czego bać. Miała jeszcze niespełna siedemnaście lat oraz życie przed sobą; liczyła kiedyś na coś dobrego. - Rozumiem, spokojnie. Przezorny zawsze ubezpieczony. - Uśmiechnęła się do niego lekko. Jej ta propozycja jak najbardziej odpowiadała. Oczywiście, że tak. Chyba obydwoje dbali o nią jak najbardziej umieli i nie chcieli dopuścić do sytuacji, żeby to musiało się zmienić. Byłoby niepotrzebne zakłopotanie, a po co wprowadzać zamęt. Już i tak niedługo będzie miała ciekawie, choćby na lekcji astronomii, ale to spokojnie, nie wyprzedzajmy faktów. - To ja mam coś sama wymyślić? Liczyłam na jaką twoją super kreatywność, no ale dobra. - Pokiwała głową z dezaprobatą. - Załóżmy, że dojdziemy do tego w odpowiednim czasie - powiedziała, uśmiechając się lekko. Może będzie kiedyś okazja na zrobienie czegoś, żeby przysięga Axela mogła wyjść z jej ust. - Nie wiem, czy to jest dobre. Czasami mam jej dosyć, chociaż wiadomo, jak to jest z babciami... - Przejechała ręką po rozpuszczonych włosach, poprawiając swoją grzywkę, która opadała w kosmykach po obu stronach jej głowy. Oczywiście nie przyzna się słownie, że kogoś kocha; taki z niej dzieciak, że nawet względem własnej babci nie umie powiedzieć zbytnio o uczuciach. - Jejku, uwierz mi, chciałabym, żeby na zasadzie nie jedzenia słodyczy przed obiadem się skończyło - zaśmiała się, a ona uchodziła za łasucha słodyczowego chociaż, na szczęście, nie było tego po niej widać! - Siedemnaście - jęknęła niezadowolona. - Znaczy jeszcze nie, ale nie dużo mi brakuje. - Wiek to tylko liczba; tak się mówi, ale i tak nie lubiła być tą młodszą. Bo może nie była pierwszy raz? W przeszłości była chyba... raz, ale to było krótkie i nawet w te same wakacje. Jak się buntuje w tym roku! A poza tym, szybko odnajduje się w towarzystwie. Dała się pociągnąć Axelowi i gdy wyszli na zewnątrz, uparła się plecami o mur budynku. Zaczęła szukać czegoś w torebce, a kiedy chłopak powiedział o przypale, spojrzała na niego, dalej poszukują dokładnie paczki papierosów. Nie paliła na co dzień - bardziej w takich sytuacjach. - Przypału? Proszę cię, tańczyłeś jakby to przynajmniej było twoją normalnością. - Uśmiechnęła się. Naprawdę, wcale nie zauważyła, ze dawno nie tańczył, wręcz przeciwnie! W końcu znalazła fajki w torebce i najpierw wyciągnęła paczkę w stronę Axela. Nie wiedziała, czy pali, ale warto było poczęstować! W końcu wzięła do ust jednego papierosa i podpaliła zapalniczką. Wypuściła w bok dym. - Będzie ci przeszkadzać? Jak tak, to nie ma problemu, żebym zgasiła. - powiedziała. Możliwe, że na ogół by zignorowała, kto co myśli, ale polubiła Rogersa, więc nie chciała, żeby się wymęczył przez dym jej papierosa.
Gdy Axel pozna bliżej Faith naprawdę nie będzie mógł uwierzyć, że dziewczyna, z którą spędził wieczór w barze jest ślizgonką. Na pierwszy rzut oka nie miała żadnej cechy, która zazwyczaj charakteryzowała uczniów Slytherinu. Była całkiem miła, zabawna i nie miała tego wrednego błysku w oku; a jakby tego było mało to wyglądała na osobę, która nie życzy pierwszej lepszej osobie czegoś złego, a to już było naprawdę coś! Na szczęście Ax póki co żył w błogiej nieświadomości i cieszył się towarzystwem Faith Shepherd, która wydawała się być idealną osobą do spędzenia dobrze ostatnich dni wolności. Sam Rogers nie miał problemu z mówieniem o swojej przeszłości - może dlatego, że tak naprawdę nic złego się nie stało? Miał całkiem fajne życie, nie licząc kilku przykrych incydentów, jak na przykład ucieczka Amy czy ta sytuacja z Neptuną. Wszyscy doskonale wiedzieli, że Axie jest świetnym chłopakiem, który rozbawi, pocieszy i pomoże, kiedy trzeba, a więc mało kto chciał mu robić na złość. Dobrze, może i jego życie nie było sielanką - bo szczerze mówiąc, kogo było? - ale nie było najgorzej i nie miał na co zbytnio narzekać. Chyba nikt nie lubi o sobie za dużo mówić, szczególnie przy pierwszych spotkaniach. Poza tym Rogers był przekonany, że człowieka najlepiej poznaje się podczas jakichś wydarzeń na przykład kryzysowych - kiedy jesteście zamknięci w małym pomieszczeniu i musicie uciec albo coś w tym rodzaju. Same słowa nic nie znaczą, tu chodzi o coś większego - o czyny. Axel postanowił, że na jakiś czas odpuści sobie związki, czy zakochiwanie się. Zupełnie jakby zapomniał o tym, że takich rzeczy po prostu nie da się kontrolować. Cóż, po prostu biedaczyna nie chciał znowu cierpieć i myślę, że to była całkiem normalna reakcja. W końcu nie mógł przewidzieć, że być może, za jakiś czas, zakocha się bez pamięci w niczemu winnej ślizgonce, prawda? Szatyn przestąpił z nogi na nogę i oparł się inaczej o kolumnę, żeby dobrze widzieć brunetkę. Splótł ręce na klatce piersiowej i gdyby miał więcej mięśni to mógłby wyglądać jak jakiś ochroniarz, szczególnie w takim stroju - był prawie cały ubrany na czarno. Czyżby żałoba? - Jasne - zaśmiał się, kręcąc z niedowierzaniem głową. - Chciałaś powiedzieć, że tańczę, jakbym miał nogi ze sprężyny. - Wywrócił oczami, a potem uśmiechnął się z zadowoleniem. - Choć muszę przyznać, że ty poruszasz się profesjonalnie. Tańczysz tak na co dzień? - zapytał, marszcząc brwi. - Nie, luz. - Pokręcił głową, a nawet sam poczęstował się jednym, chociaż nie zapalił go. Obracał go między palcami, zagryzając wargę w zamyśleniu. Znów spojrzał na Faith. - A więc… jak masz zamiar spędzić ostatnie dni wakcji? - zapytał, po czym ukucnął, przypatrując się jej z dołu. Chciał złapać z nią kontakt wzrokowy i choć chwilę bez żadnych skrupułów przyjrzeć się jej brązowym oczom. - Masz zamiar znowu skoczyć do baru i wyrwać jakiegoś fajnego przystojniaka? - zapytał z rozbawieniem, bawiąc się papierosem.
Gdy spojrzy się na Axela, to już od razu można powiedzieć, że nie wygląda on na kogoś złego czy okropnego. Same dobre cechy i tak jak o Faith nie można na pierwszy rzut oka dać cech Slytherinu, to widząc Rogersa można powiedzieć, że jest on Gryfonem. Pewnie z dumą, bo z pewnością takie konkretne stwierdzenie się ceni. Stwierdzenie kulki szczęście na pewno nie jest czymś, co można uznać za złe czy z podtekstem, że jest grupy. Bo nie jest! Po prostu, jak się na niego patrzy, to człowieka napełnia jakaś pozytywna energia, a zwłaszcza, kiedy się uśmiecha. I tak czuła się Shepherd. Najchętniej to by się do tej kulki szczęścia przytuliła, ale pomimo jej kompletnej bezpośredniości i towarzyskości to dziwnie byłoby się F. tulić do obcego jej chłopaka. Chyba, że byłby smutny, a ona miałaby jego smutek jakoś odczarować, to by go nie wypuściła z uścisku. Od tak przyjaźnie i pocieszająco, bo w żartach była niezbyt dobra. Aż za nad to przesiąknęła czarnym humorem. Tak, kryzysowe spotkania są najlepsze do poznania drugiej osoby. Wtedy ludzie, w większości przypadkach, robią dużo rzeczy odruchowo, zachowują się tak, jak im przychodzi z charakteru. U niektórych jest to złe wrażenie, a inni na kimś potrafią wywrzeć dobre wrażenie. Chociaż gdyby Faith postawiło się na szczycie wieżowca, to popadłaby w histerię. Nie lubiła dużych wysokości, dlatego też jakoś nie przepadała za grą w Quidditcha, gdzie wymagało to od niej wzbicia się w niebo i utrzymywania się na miotle w dość sporej wysokości nad ziemią. A co, jeśliby spadła? Oczywiście, są metody, które by ją poskładały, ale uraz w głowie i pewnie dystans do miotły większy niż teraz by nadal został. Parsknęła i zaśmiała się, kiedy powiedział o swoich sprężynowych nogach. - Nie, wątpię, żeby o to mi chodziło. Hej, naprawdę nie było tak źle - powiedziała i obróciła lekko głowę, żeby spojrzeć na chłopaka. - Słowo Axela? - Uniosła lekko brew. W końcu to poważna obietnica, a ona mu całkiem poważnie obiecywała coś! - Czy akurat tak, to nie, ale kiedyś chodziłam na zajęcia z tańca. Później zaczęła się szkoła i tak jakoś wyszło, że miałam okazję jedynie w wakacje chodzić na lekcje. Ale nie na tańce klubowe. - Uśmiechnęła się delikatnie. W Hogwarcie raczej nie było żadnych lekcji tanecznych. Może nawet gdyby były, to miałaby jakiś upór. Naprawdę, wolała chodzić na zajęcia z nieznanymi jej mugolami, który widuje tylko przez dwa miesiące, niż popisywać się przed całą szkołą, z którą będzie musiała widywać się przez parę ładnych lat. Popatrzyła na niego, jak obracał papierosa w palcach. - Zapalniczkę? - Wyciągnęła w jego stronę przedmiot. - Hmm - zamyśliła się chwilę, zaciągając się fajką i wypuszczając po chwili wolno dym. - Pewnie z rodzicami wybiorę się na p... przygotowywacze zakupy. - Przypomniało jej się, że przecież poza terenami szkoły nie mogła mówić o Hogu. - A ty? - Strzepnęła końcówkę popiołu do stojącego niedaleko śmietnika. Spojrzała na niego w dół, nawiązując kontakt wzrokowy. Wow, to nie jeden z niewielu momentów, kiedy jest od kogoś wyższa. - Raczej nie. Już wydaje mi się, że to zrobiłam - zażartowała, uśmiechając się delikatnie do Axela.
Axel nie mógł nie wyglądać miło. Był jak taki baranek, jeżeli chodziło o zachowanie (chociaż przez te jego loki to już powoli można go było i z wyglądu porównać do tego zwierzątka). Chłopak był miły, otwarty, troskliwy i cóż… Był chodzącą - żeby nie powiedzieć toczącą się - kulką szczęścia. I naprawdę było mu to na rękę, bo spójrzmy prawdzie w oczy, kto chciałby być odbierany jako ktoś wredny? Faith była osobą, która wydawała się dosyć zdystansowana do świata. Miała po prostu taki wyraz twarzy i styl bycia, który sprawiał, że ludzie zaczynali się zastanawiać, czy nie jest przypadkiem z tej “wyższej ligi”. No, ale jednak coś w niej musiało być, skoro Axel do niej zagadał i nie, nie było to spowodowane ilością wypitego alkoholu. Był odważny i starał się zauważać tych ciekawych ludzi. O Quidditchu lepiej nie mówić z Axelem, bo nie dość, że był z niego zażarty kibic to jeszcze gracz w szkolnej drużynie! Dostał nie dawno wiadomość, że został przyjęty na pozycję obrońcy - a to było jego wymarzone miejsce i wiedział, że w tym sobie poradzi! No, ale z drugiej strony nie dość, że czekało go dużo nauki to jeszcze treningów… - No dobrze, trzymam za słowo, ale i tak lepiej poćwiczę trochę - powiedział ze śmiechem. - Lepiej, żebym następnym razem poradził sobie lepiej! Albo mam lepszy pomysł, dasz mi lekcje tańca - dodał, puszczając jej oczko. Axel roześmiał się, kiedy powiedziała, że już jakiegoś poderwała. Zapalił papierosa i zaciągnął się, obserwując okolicę. Przez jakiś czas jeszcze rozmawiali o nieistotnych rzeczach, Rogers kilka razy zawiesił na niej wzrok. Na sam koniec odprowadził ją pod centrum, gdzie się rozstali. Nie mogli przecież przewidzieć tego, że spotkają się już niebawem.