Tym razem czarodzieje na swój użytek otrzymują kompleks domków umieszczonych na drzewach. Każdy domek jest piętrowy. Na jego górnym poziomie znaleźć możemy pięcioosobową, przestronną sypialnię, utrzymaną w jasnych kolorach. Duże łóżka otoczone moskitierą nie tylko zapewniają odrobinę prywatności, ale chronią przed owadami, których na tym kontynencie nie brakuje. Na dolnym poziomie można znaleźć dużą łazienkę, oraz mały taras z mostem prowadzącym do kolejnych domków. Widoki są stąd niezapomniane, a bliskość lasu i drzew sprawia, że w ciągu dnia nie tylko mogą do nas zawitać zaciekawione małpy, ale i różnobarwne, egzotyczne ptaki. Dodatkowo każdy domek wyposażony jest w magiczny świstoklik, którego użycie powoduje przeniesienie do miasteczka oddalonego o paręnaście kilometrów. Czego chcieć więcej?
Lokatorzy:
Raphael de Nevers Serena S. Fluvius Daenerys Anderson Enzo Halvorsen Shenae D'Angelo
Raphael nie był pewien, jak będzie się czuł w upalnej, wilgotnej Kolumbii, ale skoro przeżył Indie, to tutaj nie mogło być gorzej! Właściwie całą podróż spędził z Sereną, czytając jej swoje najnowsze opowiadanie i starając się ignorować fakt, że przez to monotonne kołysanie cierpiał na ciągłe zawroty głowy i lekkie mdłości. Dopiero po jakimś eliksirze, podsuniętym przez kogoś z załogi, Raphael doszedł do siebie i mógł bez przeszkód napawać się piękną podróżą. Nie posiadał się z radości, gdy okazało się, że nie tylko będą mieszkać w tym samym domku, ale nawet spać w jednym łóżku. Raphael uśmiechnął się radośnie i ucałował Serenę w usta, po czym przelewitował ich kufry do pokoju, tak że wylądowały przy wybranym przez dziewczynę łóżku. - Zobacz, ma cheri, jak tu wspaniale! Mamy cudowny widok, mamy wspólne łóżko, mamy wszystko! - zawołał z typowym dla siebie entuzjazmem, po czym wyciągnął się wygodnie na materacu, wzdychając z zadowoleniem. - Jestem taki szczęśliwy, że przestało kołysać. Obawiam się, że nigdy nie będę wilkiem morskim. Stanowczo wolę trzymać się bliżej ziemi, a przynajmniej stałego lądu - wymruczał, po czym przekręcił się na brzuch i popatrzył na Serenę z czułością swoimi aksamitnymi, marzycielskimi oczami. Odkąd przyjęła jego oświadczyny, wydawał się jeszcze szczęśliwszy i bardziej pogodny niż dotychczas, nabrał też zwyczaju bawienia się jej pierścionkiem, jakby nadal nie mógł uwierzyć, że naprawdę zgodziła się spędzić resztę życia właśnie z nim. Nie mógł się doczekać, kiedy skończą studia i wezmą ślub. Miał zamiar naprawdę ciężko pracować, by zarobić na wymarzony dom z ogrodem i dwiema pracowniami, w których mogliby oddawać się swoim pasjom. Ewentualnie jednej dużej, bo wcale nie było pewne, czy będą w stanie wytrzymać z daleka od siebie choćby przez kilka godzin. - Spójrz, chyba mamy gościa! - zauważył, wskazując na małą małpkę, która przysiadła na parapecie za Sereną, popiskując cicho.
Kostki!:
1, 5 - Małpka wskoczyła Serenie na plecy i zaczęła przeczesywać jej włosy w poszukiwaniu owadów! Nagle coś jej się odwidziało i zaczęła ciągnąc dziewczynę za loki, wydając z siebie głośne okrzyki. 2, 3 - O nie! Dostała małpiego rozumu i zaczęła skakać po całym pokoju, wieszać się na moskitierach, aż w końcu zerwała tę wiszącą nad Raphaelem, w którą oboje się zaplątali! 4, 6 - Do małej niewinnej małpki dołączyła cała rodzina, która zaczęła rozrabiać, próbując dobrać się do kufrów Raphaela i Sereny, pokrzykując coś do siebie i biegając po pokoju z prędkością światła!
Wyjazdy z Hogwartem od zawsze były dla większości jedną wielką niewiadomą, więc jak w takim wypadku się pakować? Gdy dorzuci się jeszcze do tego roztrzepanie Sereny to wychodzi naprawdę wielki chaos. Dzień przed wyprawą jej pokój wyglądem przypominał jedno ogromne pole bitwy, w którym główną rolę odgrywały ubrania. A co jak tym razem wywiozą ich w zimne miejsce? Może jednak pustynia? Czy wilgotna dżungla? Przewalała z walizki milion rzeczy nie mogąc się zdecydować na odpowiednią ilość, więc w akcie desperacji sięgnęła po różdżkę. Przynajmniej nie będzie musiała się martwić, że zabraknie jej czegoś na panującą tam pogodę. Znowu przez całą podróż nie mogła się doczekać poznania tego tajemniczego miejsca, a tylko obecność ukochanego wynagradzała jej czekanie. Z przyjemnością wsłuchiwała się w jego opowiadania i ciesząc się z początku ich wspólnego wyjazdu. Nigdy nie obstawiałaby Kolumbii, a przynajmniej nie po tym co spotkało ich rok temu. - Najważniejsze, że mamy siebie- zawołała radośnie, rozglądając się po tym cudownym domku. W dodatku na drzewie! Odwróciła się w stronę leżącego już Raphaela i posłała mu pełne miłości spojrzenie - Nie będziemy musieli urządzać podchodów do osobnych pokoi... chyba w końcu zaczęli traktować nas jak dorosłych. Jak cudownie będzie się budzić obok Ciebie w takim miejscu.- Krukonka podeszła do okna nie mogąc nacieszyć oczu pięknymi widokami. Dosłownie metr przed jej twarzą przeleciała barwna papuga, a dziewczyna poczuła się jak w raju dla malarzy. Tyle kolorów! Zachwycając się tak otoczeniem nawet nie zauważyła siedzącej na parapecie małpki, która dosłownie po słowach Puchona wskoczyła jej na plecy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie zaczęła jej po jakimś czasie szarpać za włosy. Wystarczy, że i tak przez ten wilgotny klimat były strasznie poskręcane. - O Merlinie, to boli! Co ja jej takiego zrobiłam? Hej mała, błagam zejdź! - próby ściągnięcia zwierzątka z pleców marnie jej szły, a ciągnięcie jej loków wcale nie zaliczało się do przyjemnych. Rzuciła błagające o pomoc spojrzenie do narzeczonego, bo widocznie ona nie miała dobrego podejścia do zwierząt. Dziwne, że jeszcze nie wypadła razem z małpką przez okno tak kręcąc się z nią jak wariatka.
Uwielbiał, kiedy Serena była taka radosna i pełna entuzjazmu. Uwielbiał jej żywiołowość, jej urodę, jej talent i krótko mówiąc - uwielbiał ją całą. On sam był stanowczo łagodniejszy, mniej skory do okazywania gniewu czy euforii (choć to drugie zdarzało mu się nadspodziewanie często, odkąd Serena na dobre zagościła w jego życiu), ale podobał mu się temperament ukochanej, który tylko potwierdzał regułę, że przeciwieństwa się przyciągają. - Och, wiesz, takie potajemne, romantyczne schadzki miały swój urok... ale zdecydowanie wolę mieć cię przy sobie przez całą dobę, nie martwiąc się, że jakiś strażnik moralności poczuje się zgorszony faktem, że śpię z moją narzeczoną. To trochę... dezorientujące, kiedy człowiek nastawia się na walkę partyzancką o chwile intymności, a przeciwnik z miejsca wywiesza białą flagę - powiedział z wesołym uśmiechem, wodząc za nią oczami. Znaleźli się w raju. Raphael doskonale zdawał sobie sprawę, że ta feeria barw zachwyci jego ukochaną i z pewnością zainspiruje. Lubił ją obserwować, gdy tworzyła, zanurzając się w świecie barw i cieni, tak skupiona i przejęta, że cały świat przestawał się liczyć. Zdenerwowany zachowaniem małego dzikusa Raphael niezdarnie sturlał się z łóżka i ruszył na pomoc narzeczonej, ale zawadził nogą o kufer i runął jak długi na podłogę, obijając się przy tym boleśnie. Niezrażony pozbierał się szybko i podbiegł do Sereny, próbując uwolnić ją od małpki, która w końcu ugryzła go w palec ostrymi jak szpilki ząbkami. Raphael krzyknął i zaklął po francusku, po czym zmarszczył gniewnie brwi i wyciągnął różdżkę. - Drętwota! - zawołał, celując w złośliwą małpkę, która nie chciała się odczepić od Sereny. Palec krwawił straszliwie, brudząc jasną podłogę i pulsując bólem. Oby nie wdało się jakieś paskudne zakażenie, bo w tropikalnych warunkach o to nie trudno!
rzuć kostką! parzysta - hura, zaklęcie trafia w małpkę i udaje się wam jej pozbyć! nieparzysta - zaklęcie co prawda trafiło w małpkę, która znieruchomiała, ale zacisnęła palce na włosach Sereny i w żaden sposób nie można się uwolnić od jej spetryfikowanego ciałka!