Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Cukiernia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 24 z 25 Previous  1 ... 13 ... 23, 24, 25  Next
AutorWiadomość


Ryan Tlover
avatar

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Galeony : 33
  Liczba postów : 19
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyPią Paź 22 2010, 18:47;

First topic message reminder :


Cukiernia

Znajdująca się w Hogsmeade cukiernia przyciąga już z daleka osoby, które pragną spróbować różnych słodkości, siadając przy tym w ciepłym miejscu. Można tu skosztować przeróżnych lodów, ciastek, czy napić się pysznej gorącej czekolady. Do tego wnętrze utrzymane jest w bardzo cukierkowych barwach, co sprawia, że po przekroczeniu progu owego budynku, można się poczuć jak z zupełnie innej krainie. Do tego wszystkiego roznoszący się w powietrzu zapach wanilii i cynamonu... Każdy kto raz tu wejdzie, miewa problemy z szybkim opuszczeniem tego przytulnego miejsca.

Dostępny asortyment:

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyPią Kwi 03 2020, 01:05;

@Lucas Sinclair

Korepetycje z eliksirów były nie dość, że udane - to jeszcze pełne frajdy. Kompletnie zapomniała o złych rzeczach, znajdując sporo radości w konwersacji ze ślizgonem, który nie był taki straszny, jak zielonych malowano. Nic więc dziwnego, że eklerki nie mogły czekać. Po uprzątnięciu miejsca ich pracy, pożegnali się i umówili za godzinę przed bramą szkoły, aby razem udać się na eklerki, których nie mogli się doczekać. Blondynka szybko wróciła do dormitorium, zerkając dla pewności na zegarek - musiała wyjść trochę wcześniej, bo krukońska wieża tkwiła gdzieś w czułościach korytarzy na tyłach zamczyska, a do tego wejście było na ostatnim piętrze. Na szczęście nie była dziewczyną, która godzinami tkwiła przed lustrem, częściej wybierając sportowe ubrania niż dopasowane sukienki czy spódnice. Zrzuciła jednak przesiąknięty zapachem eliksiru pieprzowego sweter i poszła się odświeżyć, korzystając z nieobecności koleżanek i wolnej łazienki.
Nigdy się nie spóźniała, dotarła więc na miejsce chwilę przed czasem i grzecznie stanęła przed wejściem, opierając się o murek. Wsunęła w kieszenie jasnobłękitnej kurtki dłonie, ramionami poprawiając tkwiący na plecach, niewielki plecak — ten sam co na korepetycjach, ze smoczym brelokiem. Nie wiedziała, czy bardziej czekała na słodycz, malinową herbatę czy może towarzystwo. Przesunęła wzrokiem po zachmurzonym nieco niebie, skąd nieśmiały przebijały się promienie słońca. Wiosna tchnęła życie w okoliczną przyrodę, jednak czuć było powiew zimy w ostrzejszych podmuchach wiatru, jakby wcale nie chciała sobie pójść. Posłała Lucasowi zaczepny uśmiech, gdy przyszedł, dłonią przeczesując pukle puszczonych luźno, długich włosów.
- Chyba baaardzo nie mogłeś doczekać się spacer u eklerków. - zauważyła, zerkając na zegarek, bo właściwie mieli jeszcze ponad sześć minut do umówionej godziny. Ruszyli leniwie drogą wiodącą do Hogsmade, rozmawiając i dyskutując zawzięcie o najlepszych słodyczach, a także o mieszaniu eliksirów z gotowaniem, co w gruncie rzeczy teraz i Alise nie wydawało się takim złym pomysłem, a mogło stworzyć coś wyjątkowego. Może muffiny ułatwiające zasypianie z jagodowym musem i białą czekoladą?
Wioska jak zwykle tętniła życiem. Przez uliczki przewijali się czarodzieje, niekiedy w tych zabawnych kapeluszach — których Argentówna nigdy nie umiała pojąć. Witryny sklepów były kolorowe, magicznie zapraszające potencjalnych klientów i przede wszystkim w pastelowych odcieniach i z kwiatami, a płatki śniegu odeszły gdzieś w zapomnienie. Zatrzymali się gdzieś pomiędzy szyldami herbaciarni, cukierni oraz pubu, a blondynka odwróciła się i zrobiła kilka kroków, stając przed nim i patrząc na niego pytająco. - To gdzie idziemy Merlinie? Wspominałeś o sympatii do ognistej, więc może wolisz zamiast eklerków to pub i ciastka? Mają tam dobre kremowe piwo.
Jej było bez różnicy, eklerki zawsze mogli wziąć na wynos, a chciała w jakiś sposób odwdzięczyć mu się za pomoc i dać możliwość wyboru. Na szczęście sprzedawali bezalkoholowe wersje piw, a do tego kolorowe soki z owoców, rozgrzewające poprzez dodanie hibiskusa. Zastanawiała się, czy menu także się zmieniło i nie uświadczą już zimowych specjałów pełnych korzennego smaku oraz pomarańczy.
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyPią Kwi 03 2020, 13:44;

Nie spodziewał się, że proponując tamtego dnia pomoc w warzeniu eliksirów, sam będzie miał tyle radochy zarówno z samej pracy z dziewczyną jak i z jej towarzystwa. Przy jednoczesnej płynnej pracy nad eliksirem i rozmowie o innych, niezwiązanych z nauką rzeczach, oboje bawili się świetnie i zauważyć to można było nawet patrząc na nich z boku. Gdyby uprzedzenia przejęły kontrole nad Krukonką, kiedy została jej zaproponowana pomoc, ominęło by ich oboje wiele frajdy, związanej nawiązaniem tej znajomości poprzez korki. A tak, udało się jeszcze zaplanować wypad do wioski, żeby spełnić zachcianki zarówno Alise jak i Lucasa, które wyniknęły z ich całkiem swobodnych wywodów w przerwach od nauki. I chociaż chłopak dalej utrzymywał, że to ona zaczęła temat ciastek z kremem i to jej należało przypisać narobienie ochoty te pyszności, to był on w stanie odpuścić sprawę bo i tak koniec końców miał skorzystać z okazji i też załapać się na rozpustę w cukierni.
Jak tylko wszedł do swojego dormitorium, nie zważając na pochłoniętego swoimi zajęciami jednego ze współlokatorów, od razu powędrował do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic i przebrać się. Jak tylko skończył, czekało go tylko zaadresowanie jednego, bardzo ważnego listu do kuzyna, który to miał dać mu znać w sprawie pracy w Londynie. Postawił ostatnią kropkę na pergaminie, po czym wypuścił Landrynę z klatki i widząc, że te pare godzin w zamknięciu jej nie służyło, pogłaskał ją po piórach i przymocował kawałek pergaminu do jej łapki, następnie wypuszczając ją w świat. Zerknął na zegarek. Miał jeszcze dwadzieścia minut czasu na wyjście i dotarcie na ustalone miejsce. Uznał, że torba, którą zazwyczaj miał przewieszoną przez ramię podczas szkolnych zajęć nie będzie mu potrzebna, wsunął jedynie sakiewkę z pieniędzmi do kieszeni cienkiego płaszcza, chwycił za różdżkę i wyszedł spokojnie z sypialni.
Także dotarł przed bramę zamku wcześniej, jednak Alinka była na miejscu pierwsza. Zobaczywszy jej zadziorny uśmiech na twarzy, odwzajemnił go i wyciągając ręce z kieszeni płaszcza, zaśmiał się na jej słowa.
- Dzisiaj najczęściej używanym słowem chyba było słowo „eklerek”, a miał to być przecież inny wyraz na „e”, nie sądzisz? – zauważył, nadal niezbyt poważnie podchodząc do tematu ich korepetycji. Merlinie, jakby przyszło mu kiedyś nauczać w Hogwarcie, byłby chyba najmniej poważnym z profesorów…
Droga do czarodziejskiej wioski minęła im (jakże by inaczej) na żywej dyskusji na temat słodkości oraz pomyśle ich łączenia z magicznymi miksturami, który to zrodził się jako kolejny podczas owocnych korków. Jakby popatrzeć na to z innej perspektywy – ten plan mógłby wypalić, gdyby tylko chcieli wziąć go na tapet. Tak naprawdę słodycze chyba lubił każdy, a taka forma dostawania się eliksiru do organizmu czarodzieja była dużo bardziej przyjemniejsza niż wypijanie dajmy na to wcześniej wspomnianej brei, na przeziębienie.
Przechodząc między kolejnymi lokalami, znajdującymi się na głównej ulicy w Hogsmeade, nagle pomiędzy słowami dziewczyna wyrosła przed nim. Uniósł lekko brwi, rozglądając się po szyldach cukierni i kawiarni oraz wspomnianego przez nią pubu.
- Nie no, przyszliśmy tutaj zgrzeszyć cukrową rozpustą, więc przyatakujmy jakieś pyszności. – odpowiedział po chwili zastanowienia. – Na piwo kremowe można wybrać się innym razem. - domyślał się, że Krukonka zaproponowała to ze względu na niego, a chłopak naprawdę był za tym, żeby oboje mieli frajdę z tego wypadu, a przecież ona sama także miała smaka na eklerki.
- Może tutaj? Patrz jaki mają wybór. – zobaczywszy przez szybę ladę wypełnioną po brzegi słodkościami, nie mógł nie zaproponować kolorowej cukierni, która nawet na chodniku przed lokalem zachęcała zapachem cynamonu i wanilii. To ostatnie sprawiło, że automatycznie zrobił parę kroków w kierunku sklepu ze słodyczami, po czym spojrzał pytająco na towarzyszkę, jednak po chwili sam zadecydował i podchodząc do niej chwycił ją za rękę i pociągnął w kierunku wejścia do cukierni.
- To jak? Na co masz ochotę? – spytał, kiedy już stanęli przed ogromnymi, zaszklonymi półkami pełnymi ciastek, lodów, cukierków i innych dobroci. Sam wiedział, że będzie miał problem z wyborem, dlatego spodziewał się, że Ali też zdecydowanie się na coś nie przyjdzie tak łatwo. Jednak… były tak bardzo wychwalane przez nich tego dnia eklerki. Więc tylko czekać na to co wybierze dziewczyna.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptySob Kwi 04 2020, 01:09;

Życie było pełne niespodzianek. Alise też nie podejrzewała, że zwykłe korepetycje z tak niewdzięcznego przedmiotu, jakim były eliksiry, mogły zakończyć się wspólnym wyjściem do Hogsmade i eklerkami. Nie miała pojęcia, które z nich było bardziej winne inicjatywie, jednak równie dobrze mogli to zrzucić na pudełko toffie, przyniesione przez ślizgona. Mieli szczęście, bo pogoda za oknem zachęcała do spaceru, a dodatkowo przyjemnie było odetchnąć od zapachu mieszanki kurzu, mięty i starych, pożółkłych stron, który dominował w bibliotece, docierając nawet do niewielkiego kącika eliksirów. Uwielbiała przebywać na zewnątrz, cieszyć się pierwszymi promieniami kwietniowego słońca — zwłaszcza, gdy celem spaceru były takie pyszności. Nic więc dziwnego, że uśmiech nie schodził jej z buzi, podsycany rozbrzmiewającą w głowie od rana piosenką.
Widocznie obydwoje nie lubili się spóźniać, bo byli na miejscu przed czasem, co krukonkę trochę rozbawiło. Odsunęła się od murku, trzymając dłonie w kieszeniach, przesunęła spojrzeniem po jego twarzy i pokręciła przecząco głową na jego słowa, robiąc niewinną minę i wzruszając ramionami.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Zamiast eklerka, powinno być Eierkoek? - zapytała zaczepnie, na szybko przypominając sobie nazwę holenderskiego przysmaku. Dobry humor, który wywołał wcześniej, widocznie nadal się utrzymywał.
Myślenie o zaczarowanych słodyczach, nasączonych eliksirami niczym ponczem była znacznie ciekawsza od brzydkiego i śmierdzącego eliksiru pieprzowego. Mieli naprawdę dużo pomysłów, bo widocznie obydwoje w dziedzinie łakoci byli dość obeznani. Nawet nie zauważyła, kiedy zamek całkiem zniknął za ich plecami, a po krótkiej wędrówce pomiędzy drzewami, gdzie wiodła ścieżka, już wyłoniła się zaczarowana wioska. Tętniła życiem, jak zwykle — pełna studentów oracz uczniów, przyjezdnych, którzy zajadali się przysmakami z miodowego królestwa. Czuć było wiosnę w powietrzu, a także pokazywały ją wybierane przez mieszkańców kolory.
Zapytała go z ciekawością, blokując mu właściwie sobą dalszą drogę, posyłając pytające spojrzenie. Mieli tu mnóstwo fajnych miejsc do wypicia herbaty i zjedzenia ciastka, jednak puby też cieszyły się renomą i trudno było jej stwierdzić, co będzie wolał Lucas, bo nic nie wykluczało eklerków. Uniosła dłonie, przesuwając po włosach i zaczesując je do tyłu, zerknęła na chwilę na szyld jednego ze sklepów, bo wydawało się jej, że widzi smoka. Zaśmiała się na jego utrzymujące się chęci na wpałaszowanie tira czekolady. Piwo kremowe nie miało alkoholu, więc jej sekret byłby bezpieczny. Kiwnęła głową, zgadzając się z nim, a jednak nie mogąc powstrzymać drobnego komentarza. - A więc piwo po następnych korepetycjach? Tylko zróbmy ładniejszy eliksiry, no, chyba że tym razem role się odwrócą i to ja Cię czegoś nauczę.
Z rozbawieniem obserwowała, jak hipnotyzuje go zapach wanilii, który dobiegał z tutejszej cukierni, słynącej z domowych i tradycyjnych wypieków. Nie spotkała chyba nikogo, kto nie byłby zadowolony z ich wyrobów cukierniczych. Trudno było jej powstrzymać śmiech, gdy z miną oczekującego na nagrodę pięciolatka zbliżył się kilka kroków do witryny, jakby chciał wszystko zjeść przez szybę. Wrócił się jednak po nią, gdy sobie przypomniał i pociągnął za rękę do wnętrza loku, zamykając za nimi drzwi.
Pierwsze, co zwróciło jej uwagę to różowa tapeta w białe paski oraz białe stoliki z krzesłami, wykonane z drewna. Na każdym tkwił wazon z kwiatami oraz magiczna świeczka, której zapach zmieniał się w zależności od preferencji. Ala rozpięła kurtkę, bo było tu przyjemnie ciepło i zsunęła ją z ramion, przewieszając przez swoje dłonie i uprzednio zdejmując plecak, stanęła obok niego. Z jej ust wydobyło się ciche mruknięcie zamyślenia, gdy sunęła wzrokiem po ciastach oraz ciasteczkach, od których smaku i wykończania można było dostać zawrotów głowy. - Eklerka, kociołkowego pieguska i malinowy chruśniak do picia. A Ty? - obróciła głowę w jego stronę, posyłając mu pytające spojrzenie. - Wybierz i zajmij nam stolik, a ja zamówię. No wiesz, część zapłaty za lekcje.
Dodała jeszcze z uśmiechem, chociaż zwykle łagodny wyraz jej oczu, aż lśnił upartością. Dla pewności wepchnęła mu jeszcze swoją kurtkę w ręce i gdy tylko wybrał, podeszła i złożyła zamówienie, regulując od razu rachunek i wpadając w krótką pogawędkę z pracującą tu kobietą, podczas gdy drewniana tacka zapełniała się przysmakami oraz napojami. Lewitując, ruszyła za nią — roznosząc cudowny zapach świeżej bitej śmietany, jeszcze ciepłych kociołkowych czy intensywnych malin z napoju, który tak lubiła. Zajęła miejsce, a wszystko pojawiło się przed nimi. - Tak ładnie pachnie i wygląda, że żal to zjeść.
Zauważyła, zapinając plecak tkwiący na jej kolanach i podniosła na niego spojrzenie, zerkając też, jak wyglądają wybrane przez niego łakocie. Mieli dużo czasu, więc mógł spróbować każdego.
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptySob Kwi 04 2020, 17:02;

Wyjście do wioski tego dnia było chyba najlepszym pomysłem,  jaki wyszedł od nich z kącika eliksirów w małej bibliotece. Oczywiście wszystkie plany, zarówno te bardziej poważne, jak i te całkiem zwariowane i wypowiedziane jedynie w żartach, były udane i mogli być z nich dumni, jednak ten był zdecydowanie numerem jeden. Po kilku godzinach przesiedzianych w zimnych murach szkoły i spędzonych nad kociołkiem,  każdemu dobrze by zrobił spontaniczny wypad do cukierni, aby podnieść sobie poziom cukru we krwi. Zwłaszcza, że słodkości przewijały się w ich rozmowach tak często przez cały czas spędzony na warzenia eliksiru.
Zobaczywszy dziewczynę, opartą o murek przy bramie zamku, miał wrażenie, że jej chyba nigdy nie zdoła wybić z pantałyku i sprawić, żeby nie wiedziała co powiedzieć czy też poddała się i przyznała mu racje. To ona zawsze musi mieć ostatnie. Cóż, ale warto próbować, może kiedyś się uda wprawić ją w swego rodzaju konsternacje…
- Nie wiem co to jest ten ejerkok, ale brzmi ciekawie, możemy uznać, że to będzie słowo dnia, o ile będziesz w stanie powtarzać go co chwile, żeby przebić eklerki. – spojrzał na nią z nutą wyzwania w oczach, a uśmiech nie znikał z jego twarzy. Naprawdę sprytnie czasami potrafiła mu odpowiedzieć, co bardzo cieszyło chłopaka, bo niektórzy słysząc jego pokręcony humor, myśleli tylko: „oo, zabawne” i dalej ponuro prowadzili z nim konwersacje. Z Argent miał inaczej i bardzo mu się to podobało.
Przy wyborze miejscówki kierował się tym, aby boje spędzili miło czas i rozerwali się. Skoro już te kilka godzin chodziły im po głowie te ciastka i słodycze to koniecznie musiał być to cukiernia. Wiedział dobrze, że to miejsce sprawi frajde im obojgu.
Usłyszawszy jej słowa, a propos następnych korków, uśmiechnął się szeroko, w geście aprobaty.
- Profesor Argent, bardzo chętnie zostane pani uczniem – wyznał poważniejąc momentalnie i prostując się. Jednak jego poważna mina nie zagościła na twarzy chłopaka zbyt długo. – Ale nie wypada, żeby nauczycielka wyciągała na piwo swojego podopiecznego, toż to skandal. – zaśmiał się, patrząc na dziewczynę.
To prawda, czuł się wręcz zahipnotyzowany wonią korzennych składników, którymi kusiła lokal. Na pewno był to dość zabawny widok, kiedy tak spoglądał z maślanymi oczami na te wszystkie łakocie przez szklane drzwi, jednak jako legalny łasuch wcale się nie krępował.
Kiedy wciągnął ją bez pytania, niemalże na siłe do cukierni, w zasięgu jego wzroku pojawiło się tyle niesamowicie wyglądających słodkich przysmaków, że miał wrażenie, że umarł i dostał się do razu. W czasie, gdy krukonka zajęta była podziwianiem wnętrza sklepu ze słodkościami Lucas planował w myślach czego by tu spróbować najpierw. Serio. Nie obchodziły go zbytnio lampy, krzesła, stoliki czy magiczne świeczki. W końcu po coś innego tam przyszli.
Ali szybko przyszła decyzja o tym co chce zamówić. [ b] Ekler, czekoladowy pudding i smocze espresso. A i jeszcze dyniowe lody! [/b] – zdecydował ostatecznie, omiatając wzrokiem jeszcze ostatni raz wszystkie pyszności, którym z bólem serca jednak musiał powiedzieć „nie”.
Alina po chwili kazała mu iść zająć stolik, wpychając mu swoje okrycie wierzchnie do rąk.
- Nie, nie, nie. Nie ma mowy. zaprotestował, jednak spojrzawszy na dziewczynę, wiedział, że w tej kwestii z nią nie wygra. Ale mógł próbować. – Dobra, zamawiaj, ale następnym razem płace ja – zaznaczył, dobitnie kładąc nacisk na ostatnie słowo i ruszył ku stolikowi, który jako pierwszy rzucił mu się w oczy, kiedy odwrócił się w stronę nie wielkiej salki dla gości cukierni. Usiadł przy nim i obserwował, jak Ali rozmawia z ekspedientką, kiedy ta nakłada na lewitującą tacę wszystkie rzeczy, które zamówili.
- Jak Tobie żal jeść, to ja chętnie to zrobię za Ciebie, może nie rozboli mnie brzuch od takiej ilości cukru. – zasugerował żartobliwie, kiedy dziewczyna przyszła do stolika razem z tacką pełną ciastek i napojów. – Rzeczywiście musze przyznać, że miałaś nosa, żeby przystanąć akurat przy tej cukierni. Wszystko wygląda tak bosko, że aż nie wiem do czego najpierw się dobrać… Ale chyba najlepiej byłoby zacząć od tego sorbetu dyniowego. – pochwycił niewielki pucharek i włożył łyżeczkę deseru do ust. Przymknął oczy, uśmiechając się, po czym podniósł powieki i spojrzał na Alise z widocznym zachwytem.
- Pychota, spróbuj. – rzucił, podsuwając jej pucharek pod nos. Był świadomy, że czasami zachowywał się jak wyrośnięte dziecko, które pierwszy raz na oczy widzi słodycze, ale co mógł poradzić na to, że taki już był. Chyba taki jego urok. Był dziecinny i niektórym się to nie podobało, a niektórzy musieli po prostu się z tym pogodzić, że muszą do końca świata śmiać się z jego infantylnego zachowania.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptySob Kwi 04 2020, 21:23;

Oj tak, Alise miała odpowiedź na wszystko już od małego. Niczym mały adwokat voldemorta, potrafiła z brutalną szczerością i dziecięcą niewinnością jednocześnie wprawić w konsternację nawet starszych od siebie. Nie zawsze miała racje, nie zawsze prawiła też mądrze — jednak trudno było jej powstrzymywać słowa cisnące się na usta, zwłaszcza gdy tworzyły taką uroczą i zaczepną przepychankę z towarzyszem konwersacji. Nie uważała tego za zaletę jednak, dostrzegając w swoim gadulstwie znacznie więcej złego, niż dobrego. I naprawdę starała się nad tym pracować, co nie zawsze jej wychodziło. Wyjaśniła mu więc, czym są owe holenderskie ciastka, które jednak nie mogły się równać z delikatnością i smakiem tradycyjnego eklera, gdzie sparzone ciasto idealnie komponowało się z kremem — czy to budyniowym, śmietanowym czy samą właśnie ubitą, świeżą i tłuściutką śmietaną. Ważne, aby polane były czekoladą. - Wolę eklerki za słowo dnia! I myślę, że poniekąd słowo naszej znajomości, bo padło więcej razy, niż toffi. Muszę uaktualnić skojarzenia.
Odparła zgodnie z prawdą, wzruszając delikatnie ramionami, przez co brelok dopięty do plecaka zakołysał się leniwie. Widziała ten błysk w ślepiach ślizgona i teoretycznie mogłaby podnieść rękawice, jednak, co zrobić, gdy smakiem po prostu ejerkoki przegrywały? A trzeba przecież być szczerym ze sobą! - No, chyba że wolisz mieć pseudonim Ejerkok i zacznę tak do Ciebie mówić?
Zapytała jeszcze zadziornie, poruszając brwiami w oczekiwaniu na odpowiedź, zanim rozpoczęli swój kreatywny spacer do wioski, przez który zrobiła się jeszcze bardziej głodna. Teraz chyba każde ciastko świata byłoby cudowne do spróbowania, chociaż z drugiej strony — oby nie dostali paranoi, że ktoś im ciasteczka szprycował eliksirami. Bo co, jeśli padnie afrodisia, amortencja albo wywar żywej śmierci? Była jednak pewna, że podanie eliksiru pieprzowego z łakociami sprawiłby, że dzieci znacznie chętniej by po niego sięgały. Parsknęła śmiechem na przydomek, który w ogóle do niej nie pasował.
- Już Profesor Sinclair brzmi poważniej! Prędzej zobaczymy nagłówki, że ukradłam smoka z rezerwatu albo zostałam przez takowego zjedzona, niż że zostanę nauczycielem! - zaczęła przez śmiech, kompletnie nie mogąc wyobrazić sobie sytuacji, gdzie wykładałaby opiekę nad magicznymi stworzeniami w Hogwarcie i jeszcze byłaby opiekunem jakiegoś domu. Praca z ludźmi była wyzwaniem i chociaż Alise była bardzo towarzyska, to jednak słabo radziła sobie z konfliktami czy przemocą, zbyt łatwo wybaczała i można było wejść jej na głowę, zmanipulować nią — jeśli tylko trochę się człowiek postarał. Nie była szczególnie w tych kontaktach międzyludzkich konsekwentna. Zaraz jednak posłała mu spokojniejszy już uśmiech, przesuwając spojrzeniem po jego twarzy. - A czego mam Cię uczyć? Rysunku, magicznych stworzeń czy może zaklęć lub uzdrawiania. To moje najmocniejsze strony. Oj tam skandal! Przecież są też bezalkoholowe piwa, nie? Poza tym — jak na razie to Ty tu robisz za nauczyciela i jesteśmy w Hogsmeade, więc jeśli ktoś tu łamie regulamin... Ups?
Zrobiła niewinną minę, całkiem dumna z tego — jak wybrnęła. Nie była specjalnie skryta czy nieśmiała, nie miała problemów ze wskazywaniem dziedzin magicznych, gdzie sobie gorzej radziła. Lucas w jej oczach był zdecydowanie bardziej uniwersalny, starał się i był dobry chyba ze wszystkiego, uczęszczając na zajęcia i angażując się w projekty z nimi związane. Obserwując zahipnotyzowanego wystawą cukierni ślizgona, wyobraziła sobie, że gdyby znalazł żonę, która piecze — szybko przybrałby kształt kulki, nie mogąc powstrzymać nieskończonego apetytu. Tym bardziej była przekonana, że ludzie kochający jedzenie, nie mogą być źli i paskudni z natury — stąd też zachowanie Boyda już całkiem sobie wytłumaczyła i go usprawiedliwiła, nie mając żadnych pretensji.
Uroczy lokal wypełniony zapachami nie był obszerny z zewnątrz, jednak w środku było zaskakująco dużo miejsca. Gdyby każdego dało się tak uszczęśliwić eklerkiem, jak jego — to świat byłby znacznie przyjemniejszym miejscem. - Tak skromnie? A na wynos?
Nie mogła ukryć zdziwienia w głosie, bo był naprawdę skromny w wyborze — zważywszy na to, jakie cuda jawiły się w oszklonych półkach, kusząc truskawkami czy czekoladą. Ona sama wzięłaby jeszcze lody, ale podejrzewała, że jak zje eklerka, to nie zmieści czekoladowego kociołka, ale były wciąż ciepłe i tak pachniały, że nie mogła się oprzeć. Ludzie byli słabi w woli, co zrobić. Na jego zaprzeczenie zmarszczyła brwi, kręcąc jedynie głową, że się nie zgadza i musiał się z tym pogodzić.
- Dobrze, chociaż to zależy, kto kogo będzie uczył. - odparła ze spokojem, ignorując jego zaakcentowanie i odprowadzając go wzrokiem, zwróciła się zaraz do pracownicy, składając zamówienie.
Przyglądał się rozłożonym przed nimi słodyczom z uśmiechem, a zapach malin skutecznie poprawiał jej humor i sprawiał, że była bardziej głodna. To był najlepsze owoce na świecie i kwasowością idealnie dopełniały wszystko, co słodkie i śmietanowe.
- Kto powiedział, że Ci oddam? - prychnęła, poprawiając się na krześle i po zamknięciu plecaka, odwiesiła go przez oparcie. Oparła wygodnie dłoń o stolik, drugą zgarniając do tyłu jasne włosy, aby nie przeszkadzały i nie wpadły w talerz. Prawda była taka, że nie wiedziała, od czego rozpustę zacząć. - Mamy ten sam problem, ale faktycznie — lody Ci się mogą zaraz rozpuścić przy ciepłej kawie.
Zgodziła się, łapiąc za uszko od filiżanki z malinowym chruśniakiem, który przysunęła do swoich ust, najpierw bezwstydnie zaciągając się pięknym zapachem i wydając z siebie mruknięcie zadowolenia, aby zaraz upić solidnego łyka. Był perfekcyjny. Złapała w dłonie kociołka, ułamując kawałek i wsuwając do ust, a jednocześnie wlepiła w niego wzrok, przekręcając głowę na bok i raz jeszcze, uznając, że z tym niemym zachwytem wygląda, niczym zadowolone z prezentu dziecko.
- Nie zjesz mnie, jak spróbuję? Jestem pewna, że zabiłbyś za ten pucharek. - powiedziała z powagą, chcąc się upewnić, że zanim smok jej nie będzie miał okazji zjeść, nie zrobi tego Lucas. Złapała za łyżeczkę od swojej herbaty i nabrała trochę sorbetu, czując zaraz w ustach intensywny, a jednocześnie przyjemnie zrównoważony smak dyni. - Nie sądziłam, że to może być smaczne, powiem Ci szczerze. Chcesz w zamian kociołka czekoladowego?
Zaproponowała z uśmiechem, podsuwając swój talerzyk z ciasteczkami bardziej na środek, a jednocześnie znów złapała za odłożoną wcześniej filiżankę, robiąc kolejny łyk. - Mogłabym się od tego chruśniaka uzależnić. Próbowałeś? Właściwie, to co jest Twoim absolutnym numerem jeden, łakomczuchu?
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyWto Kwi 07 2020, 18:34;

Gdyby Lu to usłyszał z jej ust, na pewno byłby pod wrażeniem, ale też nieźle by się przeraził. Jak tu obcować z kimś kto ma ripostę na wszystko i bezkarnie używa swojego „talentu”, żeby ostatecznie druga osoba  poddała się z bezsilności czy braku argumentów? Było to jednocześnie godne podziwu, ale na dłuższą mete, na pewno trochę problematyczne. Jednak o ile w konwersacji ta cecha ujawniała się jedynie do wspomnianych przepychanek słownych – było okej.
- To fakt, nawet toffie nie pobije tego zwycięzcy. A co do mojej nowej ksywki, to jednak wolałbym coś bardziej uniwersalnego, a ten ejerkok kojarzy mi się będzie z ciastkiem, przez co za każdym razem słysząc to będę głodny. – odpowiedział, śmiejąc się z jej zabawnego wyrazu twarzy, jaki przyjęła kiedy zadała pytanie.
Prawda była taka, że nawet gdyby wtedy mieli iść na piechotę do Londynu to i nie byłoby problemu i czas na pewno by im się nie dłużył. Temat łakoci – tematem rzeką. Gdyby chociaż co druga napotkana przez Lucasa osoba w jego życiu, lubiła słodycze i miała takie poczucie humoru jak Ali, na pewno miałby drugie tyle znajomych co w tej chwili.
- Jak będziesz budzić respekt swoim zachowaniem, to nie ma znaczenia jak będą się do Ciebie zwracać. A jak ukradniesz smoka z rezerwatu, to przynajmniej będziesz później sławną profesorką, która uwolniła z kajdan skrępowane i uwięzione zwierzę aby mogło swobodnie żyć w swoim naturalnym środowisku. – wcale nie uważał, że dziewczyna nie nadawałaby się na nauczycielkę, wręcz przeciwnie. Sądził, że mając taką pasję jaką ona ma do magicznych zwierząt, z pewnością bardzo dobrze sprawdziłaby się w roli osoby opowiadającej o swojej pracy i uczącej innych jak pracować z tymi stworzeniami. A co do argumentu obcowania z innymi ludźmi. Zdaje się, że jest w niektórych wypadkach taka zasada, że jak obrywa się wielokrotnie po tyłku, to ten tyłek staje się coraz twardszy i odporny, a człowiek wysnuwa wnioski i uczy się na błędach. Dlatego Alina mogłaby w przyszłości walczyć sama ze sobą i nauczyć się także pracy z innymi ludźmi, bo przecież większość stanowisk polega na współpracy z innymi. Poza tym, taka zmiana bezkonfliktowej natury mogłaby także dobrze zrobić jej prywatnym relacjom, przez co czułaby się pewniej i przede wszystkim zaprzestałaby manipulowania sobą. Jednak każdy dobrze wie, że nie jest tak prosto zmienić to jakim się już jest przez wiele, wiele lat.
- Uważam, że zaklęcia i uzdrawianie to te dziedziny, z których nigdy nie jest się wystarczająco dobrym. Rysunek uznaje raczej za mało praktyczny, ale kto wie, co może się w życiu przydać. A co do bezalkoholowego piwa – zbrodnia. Jak ma się pić coś takiego, to lepiej już nie pić nic. A ja tu jestem in cognito, więc nie obchodzi mnie co uczniowie robią po zajęciach. – wykręcił się zwinnie, podnosząc obie dłonie, przegubem w jej stronę, w geście umycia rąk od jej łamania szkolnego regulaminu.
Jego uszczęśliwia nawet cytrynowa landrynka, a tu mowa o ciastu z kremem, polanym czekoladą. Jego dziecinne podejście do życia zawsze usprawiedliwiał sobie w duchu tym, że potrzebuje codziennie tone cukru, aby mieć tyle energii i siły na szkolne obowiązki, imprezy, żartowanie i robienie z siebie błazna na każdym kroku.
- Na wynos wezmę to, co zostanie kiedy będę czuł, że mój już obeznany w temacie żołądek odmówi przyjęcia kolejnej dawki cukru. – naprawdę to co zamówił było wystarczającą porcją słodkości, każdego mógł spróbować po trochu, bez ryzyka, że go zemdli z nadmiaru słodkiego.
Puścił mimo uszu jej komentarz dotyczący ich ewentualnego przyszłego wypadu do wioski, ponieważ wiedział, że jak przyjdzie ten czas to wtedy na bieżąco rozwiąże sprawę, tego kto płaci i nie da się drugi raz wziąć tak z zaskoczenia jak tego dnia.
Zaśmiał się tylko, kiedy krukonka oznajmiła, że nie odda mu nic ze swojego talerza. Patrząc jak ona delektuje się swoim napojem, Lu dorwał się do czekoladowego budyniu, który także chodził za nim już od kilku dni.  Kiedy dziewczyna zwróciła się do niego, jak tylko podsunął jej szklane naczynie z lodami, poparzył na nią wzrokiem mówiącym: „Serio, masz mnie za takiego słodyczowego drapieżnika? „,  a następnie pokręcił głową z rozbawieniem i postawił pucharek przed nią, aby nabrała sobie schłodzonego deseru.
- Naprawdę? Nigdy nie jadłaś dyniowych lodów? Popatrz, jakie masz ze mną doznania. – skomentował zadziornie, po czym naturalnie skorzystał z jej poczęstunku i sięgnął ręką po kawałek czekoladowej bryłki.  – Taak, chruśniak jest mega. Ja chyba wszystkiego próbowałem i… co jest moim faworytem? Kurde, to jest strasznie trudne pytanie. Serio, mam dylemat taki jak wybranie swojego ulubionego zaklęcia. Ale jeśli ma  wybierać to chyba powiedziałbym, że kanarkowe kremówki. Chyba mógłbym je jeść na śniadanie, obiad i kolacje przez tydzień i na pewno by mi się nie znudziły. Szkoda tylko, że za każdym razem zmieniałbym się w pierzastego kumpla dla mojej Landryny, ale to już szczegół. – pamiętał dobrze, to jak pierwszy raz spróbował tego ciastka pare lat temu w Miodowym Królestwie. Kumple mieli niezły ubaw widząc w jednym momencie prawie dwumetrowego ślizgona, a w drugim kilkunastocentymetrowego kanarka.  – A Ty masz co jest twoją absolutną słabością jeśli chodzi o słodkości?
Sinclair czasami serio uznawał siebie za takiego cukrowego narkomana. Bo ja można określić człowieka, który uważa czekoladę za największy wynalazek ludzkości, a w miejscach publicznych, jak wpadnie na trop cukierni czy piekarni zachowuje się jak na załączonym obrazku tego dnia przed lokalem z krukonką. To się powinno leczyć i parę razy to już słyszał. To naprawdę dziw, że jeszcze się serio nie turla. Może to dlatego, że kilka ostatnich lat przez swoją determinacje poświęcił na naprawdę intensywne treningi, tak żeby dostać się w końcu do drużyny Slythu.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyCzw Kwi 09 2020, 21:41;

Zdawała sobie sprawę, że jej charakter może przytłaczać. Sama nie wiedziała, skąd ma w sobie te wszystkie słowa, wiarę i energię, kiedy tak wiele razy powinno jej braknąć. Może to przez miłość do życia, a może przez chęć trzymania się swojej mantry — trudno stwierdzić. Pewne było, że Alise samą siebie by zabiła prędzej, czy później. Przyglądała mu się z zaciekawieniem, co tym razem wymyśli i jaką decyzję o przezwisku podejmie. Gdyby na nią wołał ktoś "Ptysiu" albo "Malinko" też byłaby ciągle głodna, więc poniekąd była w stanie zrozumieć jego obawy, co pokazała poprzez kiwnięcie głową.
- To wymyślę Ci coś jeszcze innego Lucas, tylko nie tak od razu. Najlepsze pomysły, romanse i przygody przychodzą wtedy, gdy się ich kompletnie nie spodziewasz. - powiedziała ze wzruszeniem ramion, przekazując mu kolejne ulubione powiedzenie ze swojego życia. Ceniła sobie takowe, pomagały jej nie zapominać o ważnych zasadach moralnych. - Czyli po prostu: oczekuj nieoczekiwanego.
Dodała jeszcze z uśmiechem, chyba trochę przyśpieszając kroku. Przez te ciągłe rozmowy miała coraz większą ochotę na te nieszczęsne eklerki i chyba konwersacja ze ślizgonem, pełna zaczepek i żartów dodatkowo ją napędzała. Trzeba przyznać, że nie sądziła, że przyjdzie im nawiązanie znajomości tak łatwo i chociaż z początku obawiała się odrobinę tych korepetycji, tak teraz doskonale się bawiła.
- Nie będę budziła respektu, nie nadaje się do tego. - machnęła ostentacyjnie dłonią, prychając cicho. Była zbyt miękka, za łatwo było ją urobić i przekonać do czegoś. Gdyby nauczała, to chyba każdy miałby wybitne oceny z opieki nad magicznymi stworzeniami. Fragment o smokach był znacznie bardziej realny. -Ewentualnie będę wariatką, która porywa zagrożone wyginięciem pisklę dla własnych celów.
Zaproponowała jeszcze taką możliwość, która również powinna być brana pod uwagę. Smoki w Rumunii miały dobre życie, dbano o nie i chroniono przed kłusownikami. Miały olbrzymie tereny, opiekę smokologów. Niestety, zasada z żelaznym tyłkiem niezbyt jej dotyczyła. Nigdy nie nauczy się wyciągać wniosków z pewnych błędów. Zawsze stawiała innych ponad siebie, zawsze ich tłumaczyła. Taki już jej los, żeby zawsze obrywać i potem po prostu wybaczać, była pogodzona ze swoją ułomnością. Dlatego ojciec zawsze się śmiał, że jak znajdzie sobie zbyt miękkiego partnera to zakończy się tragicznie. Syndrom małego bohatera nie zawsze dawał odwagę wtedy, kiedy najbardziej była potrzebna.
- Ambitny jak na ślizgona. Czy macie też w charakterach unikanie odpowiedzialności, Profesorze Merlin? - zapytała zaczepnie, trącając go łokciem i puszczając mu oczko, aby zaraz wyciągnąć ręce do góry i przeciągnąć się leniwie, pozwoliła sobie na odchylenie głowy nieco do tyłu, aby błękitne tęczówki napotkały wiosenne, pełne obłoków niebo. Całe szczęście, że zima dobiegała końca. - Lucas, przecież Kremowe jest bez alkoholu i wszyscy je uwielbiają!
Zauważyła oburzona, zerkając w jego stronę i nadal nie chcąc się bezpośrednio przyznać do swojego braku doświadczenia w piciu. Jego miłość do słodyczy w jej oczach była porównywana do jej oddania smokom, więc kompletnie rozumiała i nie zamierzała szydzić. Czuła się lepiej, mając przy sobie coś z ich motywem, a więc i jemu nawet po zwykłej landrynce mogło być przyjemniej cieszyć się życiem i skupić się na obowiązkach. Cukier podobno był równie dobry, co kofeina.
- Na pewno dostaniesz kociołki, nie zjem wszystkich. - mruknęła, poprawiając się na krześle i upijając z filiżanki kolejnego łyka malinowego chruśniaka. Doskonale wyrównywał słodycz spałaszowanego wcześniej ciastka. Przyglądała mu się ze spokojem, pozwalając sobie poprawić materiał jasnej bluzki dłonią — prostej, na długi rękaw i z delikatnym dekoltem, która miała naszytą podobiznę smoka na piersi. Zauważyła, że puścił jej komentarz w eter, jednak nie zrobiła niczego więcej na ten temat, unosząc jedynie kąciki ust ku górze. - Jesteś chyba fanem budyniu, co?
Zauważyła z rozbawieniem, bo aż zarumienił się od tej ekstazy smakowej, którą deser mu fundował. Uwielbiała, gdy ludzie wprost okazywali radość z normalnych, przyziemnych rzeczach, o których ważnej roli w naszym życiu społeczeństwo tak często zapominało. Gnali przed siebie, rozpychając się rękoma i chcąc sięgnąć wszystko to, co najlepsze. Zgarnąć egoistycznie dla siebie, zyskać popularność i uznanie w oczach innych. Paskudne to były czasy. Sami sobie utrudniali życie. Blondynka odgoniła od siebie jednak te myśli wskutek jego pytającego spojrzenia o drapieżnika, na co kiwnęła głową. Poczęstowała się deserem, zaskoczona całkiem ciekawym kontrastem smakowym.
- Tak, niezapomniane. Znasz tyle słodyczy, że pewnie nie raz pokażesz mi coś nowego. - przytaknęła bez cienia złośliwości, a raczej z ekscytacją. Lubiła jedzenie. Podsunęła mu talerzyk z kociołkami, aby się poczęstował i gdy zgarnął tylko jedno ciastko, uniosła brew. Naprawdę? Ona już drugie kończyła! Nie mógł być więc gorszy! Alise złapała za przysmak, wysuwając dłoń w jego stronę i przekręcając głowę w bok niewinnie. - Jedz, nie będę sama się toczyła do zamku potem!
Słuchała jego dylematów i opowieści o jedzeniu, trzymając palce na uszku od filiżanki. Delektując się zapachem, smakiem, chwilą — wyglądała na naprawdę zadowoloną i zrelaksowaną. Wychwyciła, że Landrynka było wdzięcznym imieniem dla sowy i trudno było jej powstrzymać parsknięcie na wyobrażenie Lucasa zmieniającego się kilka razy dziennie w małego, uroczego kanarka. Czy te kremówki nie był zbyt słodkie? Nie zdążyła jednak skomentować, bo zadał jej dość trudne pytanie. Zacisnęła usta, zwilżając je chwilę wcześniej i wbiła wzrok w kołyszącą się tafle rubinowego napoju, wydając z siebie ciche mruknięcie zadowolenia. - W zasadzie to lubię wszystko, co ma maliny bardziej. I taką gorzką czekoladę z ich dodatkiem oraz proszkiem z hibiskusa mogłabym jeść codziennie. Ostrość, kwasowość i słodycz wzajemnie się przełamują. A poza tym to chyba świeże z bitą śmietaną i bezą. Naprawdę dałbyś radę jeść kanarkowe caaały tydzień? Ciężko mi uwierzyć!
Odpowiedziała, patrząc mu w oczy z niedowierzaniem. Aż dziwne, że nie był pulchniutkim i uroczym chłopcem z chomikowatymi policzkami, którego błyszczące oczy spoglądałyby na świat, błyszcząc od cukru. Faktycznie, niczym zahipnotyzowany kierował się w stronę witryny, wiedziony zapachem, jak i widokiem kolorowych ciast zza szkła. Alise przesunęła dłonią włosy na plecy, a druga położyła na stoliku, zostawiając na chwilę filiżankę, stukając paznokciami o blat mebla. - Niech zgadnę, zapach Twojej amortencji to karmel? Właściwie słodycze mają cudowne zapachy. No weźmy takie lody kokosowe i ogólnie rzecz biorąc zapach kokosowych kremów czy wiórek. Lubisz kokosy? Jadłam kiedyś takie dobre ciastka nadziewane kremem z nich.
Jak zwykle, kierowała rozmowę na bezpośrednie i luźne tory, nie szukając potrzeby we wchodzeniu na poważne tory, zbyt dobrze się bawili przy rzeczach, które w tych wszystkich "dorosłych" dzieciakach, wzbudzały rozbawienie. Zerknęła na talerz kociołków — zostało jeszcze z pięć i Ala była pewna, że prędzej umrze i zarwie krzesło, niż je zje.
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyPią Kwi 10 2020, 22:49;

Każdy ma swoje mocniejsze i słabsze strony. To, że Alise potrafiła na każde słowo rozmówcy znaleźć odpowiedź czy ciętą ripostę było naprawę godne podziwu. Tak samo to, że postrzegała zachowanie wszystkich jako efekt jakiejś przyczyny, która mogła być od nich niezależna, też było w pewien sposób pozytywnym patrzeniem na świat. To, że była taka wyrozumiała na pewno pomagało w wielu kwestiach, o ile oczywiście ktoś nie postanowił tego wykorzystać. A to, że świat był brutalny i najwięcej było nienawiści i niechęci ludzi do innych ludzi, to nie było jej winą. Tak długo jak tylko żyje wedle swoich własnych zasad – jest dobrze.
Jak tylko usłyszał jej kolejne słowa, uśmiechnął się do niej i kiwnął pare razy głową, z uznaniem.
- Ładne, ładne. Musze zapamiętać.
Eklerki, eklerkami, ale w drodze do wioski było czuć chłód jeszcze wcześnie wiosennego wiatru, który z czasem dawał o sobie znać. Rozmawiając o słodkościach może nie zauważyli tego, jednak przez te kilkanaście minut spaceru nieco zmarzli.
Widząc, ze krukonka rękami i nogami broni się przed swoją ewentualną karierą nauczycielki, postanowił, że odpuści ten temat, za to bardzo zainteresowała go wzmianka o kradzieży pisklęcia.
- Merlinie, z tej strony Cię nie znałem. Jakie miałabyś te „własne cele” względem tego pisklęcia? – spytał, wyraźnie zaintrygowany jej pomysłem porwania zwierzęcia z rezerwatu.
Świat powinien mieć takie same priorytety jak Ali. Gdyby wszyscy stawiali innych ludzi wyżej niż samych siebie, na pewno nie byłoby aż tylu konfliktów co teraz.
- Przepraszam bardzo, akurat ambicja to jedna z cech, które od zawsze ślizgonów odznaczały. Po prostu przysłaniały ją inne cechy… którymi nie wszyscy się chlubią. I dlatego ambicja wśród zielonych była tak niezauważalna. I jest nadal. – wytłumaczył, biorąc pod uwagę swoje obserwacje życiowe, które swoją drogą trwały może jednak za krótko. Nigdy chyba nie zrozumie podziału na domy. Tak bardzo dzieli to uczniów w Hogwarcie, że dziwi się, że jeszcze takie coś istnieje w szkole. Oczywiście, tradycja tradycją, ale przecież każdy wie do czego doprowadziło segregowanie przez założycieli szkoły i jak to się skończyło w ich przypadku.  – Unikanie odpowiedzialności? Dlaczego mamy mieć?
Przyglądał się jej z widocznym zainteresowanie, kiedy to dziewczyna postanowiła trochę rozprostować kości i powyciągać się do góry ramionami. Automatycznie spojrzał w niebo, kiedy krukonka otworzyła powieki i wbiła wzrok w chmury.
- Kremowe piwo to nie piwo. Naprawdę muszę Ci tłumaczyć, że to tylko chwyt marketingowy. – westchnął i teatralnie wywrócił oczami, jakby próbując przekazać swoim zachowaniem komunikat: „ah, te kobiety…” – O nie, nie. Nie będziesz mi pakować tego co TY nie zjadłaś. Jak zamówiłaś – ma to zniknąć. Nie wyjdziemy dopóki nie zjesz.
Posłał jej szeroki uśmiech, w odpowiedzi na jej pytanie o budyń.
- Jestem fanem wszystkiego co ma smak czekoladowy, orzechowy, karmelowy, migdałowy, kokosowy… Mam wymieniać dalej? Nie wiem kiedy stąd wyjdziemy. – wzruszył ramionami, nadal w wyśmienitych humorze. Zabrał się za dokończenie swoich lodów, kiedy dziewczyna zaatakowała go stwierdzeniem, że nie może tak być, że tylko ona wchłania tyle kalorii; i podsunęła mu swoją rękę, na której znajdowało się ciastko. Spojrzał na nią spod swojej przydługiej grzywki (która nota bene potrzebowała już niedługo przycięcia) i pochylił się i chwytając swoją dłonią przegub jej ręki, aby w następnej chwili chwycić ustami smakołyk znajdujący się na jej ręce . Oczywiście, mimowolnie musnął wargami wewnętrzną część jej dłoni, a wyprostowawszy się, pogryzł ciastko i spojrzał na dziewczynę.
- Jem Ci z ręki, Argent. To nie dobrze. – oznajmił, jak już pożuł słodki wypiek do końca. Nie był w stanie w tamtej chwili się uśmiechnąć. Jakby, czuł, że te słowa mają moc. W jednej chwili uświadomił sobie, że mogą być prawdziwe i on, który zazwyczaj nie jest poważny i wszystko wokół bierze na żarty, w tej chwili doznał konsternacji. Już w czasie trwania tych korepetycji miał wrażenie, że za bardzo otwiera się przed dziewczyną i za dużo siebie pokazuje. A jednocześnie był to znak, że w jakiś sposób mogła ona być przez to jakąś jego słabą stroną. Bo w innym wypadku… przecież nikomu innemu przy pierwszej praktycznie rozmowie nie pokazał swojego prawdziwego „ja”.
Z zawiłych myśli wyrwał go dźwięk dzwonka u drzwi cukierni. Automatycznie, uśmiech wpełzł niepewnie na jego twarz.
- Co mówiłaś? – rzucił, widząc, że Alise nie za bardzo wie co się podziało przed chwilą w jego głowie. Zmienił wyraz twarzy, uśmiechając się bardziej szczerze. – Tak, karmel. Skąd wiedziałaś? – spytał tak naprawdę tylko formalnie, bo wiedział, że w jego przypadku nie trudno było strzelić. – Ejj, nie rób mi ochoty znowu… Ciastka z kremem kokosowym to jest majstersztyk. Ja nie wiem jak oni to czasami robią, ale one smakują jak ciastka z obłokiem. Pycha. – znów pozwolił się ponieść wspomnieniom i znów pewnie zabrzmiał, jak kilkuletnie dziecko, zafascynowane kolejną porcją słodyczy w cukierni.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyNie Kwi 12 2020, 17:28;

Zamrugała kilkakrotnie zaskoczona pytaniem Lucasa, zgarniając jasny kosmyk włosów z twarzy pokrytej rumieńcem od chłodnego oddechu wiosny, wzbudzającego dreszcz na skórze. Błękitne niebo i pierwsze promienie słońca dawały to złudne uczucie, że można było rozpiąć kurtkę i rozpoczynając tym samym sezon przeziębień. - Bo Ty jeszcze wielu moich stron nie znasz, Lucas. - zaczęła w końcu po chwili milczenia, posyłając mu krótki, zaczepny uśmiech. Zaraz jednak wzruszyła ramionami, pozwalając sobie na odszukanie jego spojrzenia. - To zależy, jaki gatunek. Pewnie sprawdziłabym jego naturalne środowisko, czy istniałaby możliwość jego powrotu do domu. I pracował nad zaklęciem lub przedmiotem, który pomógłby mi go obserwować, pomagać w razie chorób czy styczności z kłusownikami. Wydaje mi się też, że smoki mają w sobie znacznie więcej sekretów, o których wciąż nie wiemy.
Wytłumaczyła — o dziwo — z odrobiną nieśmiałości, pozwalając sobie przesunąć wzrokiem gdzieś na przód. Zdawała sobie sprawę, jak banalnie i mało ambitnie brzmi jej pomysł na życie przy tych wszystkich lekarzach czy aurorach, którzy cały czas narażali życie dla dobra innych. Ludzie wzajemnie się chronili, a kto pomoże magicznym stworzeniom? Kto pomoże smokom? Społeczeństwo było coraz bardziej chciwe na włókna z ich serc, pazury, łuski, a nawet i mięso. Nie była w stanie zbawić świata, ale mogła się starać. Jego tłumaczenia sprawiły, że dziewczyna się roześmiała.
- Coś w tym jest, wężyku. Ślizgoni są bardzo ambitni, tylko trochę ostatnimi czasy chyba leniwi. Jak myślisz, jakie jeszcze cechy przysłoniły ambicję? - zapytała zaciekawiona, wciąż jednak pogodnym głosem. Chłopak był inteligentny, dało się z nim rozmawiać na każdy temat i każda kolejna minuta w jego towarzystwie, utwierdzała Ali w tym przekonaniu. Zgodziłaby się z nim w sprawie segregacji, gdy niedługa tradycja w szkole. Była tak zakorzeniona w magicznym społeczeństwie, a każdy z założycieli miał swoich fanów, starających się żyć w przykazany przez nich sposób, reprezentować ich wartości. Uśmiechnęła się zaczepnie, łapiąc go na chwile pod rękę i kokieteryjnie trzepocząc rzęsami, posłała mu pociągłe spojrzenie. - No przecież wyciągasz uczennicę na eklerki, prawda? To mało odpowiedzialne.
Przestała go jednak zaraz dręczyć, ściskając jeszcze palce na jego kurtce, wyciągając zaraz ręce do góry, przeciągając się bez skrępowania, spojrzała w niebo.
- Kremowe piwo to piwo. - odpowiedziała uparcie, gotowa bronić lokalnego przysmaku i swojego ulubionego, bezalkoholowego drinka — którego bez skrępowania mogła zamawiać z przyjaciółmi podczas wyjść. Całe szczęście, Lucas nie brnął w alkohole i nie musiała się wykręcać. Była z tym taka niedzisiejsza.
Rozejrzała się po lokalu z cichym prychnięciem na jego groźby dotyczące tego, że wcale nie przygarnie kilku kociołków, które mu tak wspaniałomyślnie oferowała. Istniała też szansa, że przecież nie zmieści eklerka, a tego ślizgon nie odmówi. - Ah, więc będziemy tu siedzieć cały wieczór! Aż tak lubisz moje towarzystwo?
Uśmiechnęła się znad filiżanki, nie mogąc powstrzymać tej drobnej prowokacji słownej. Zerknęła w stronę gabloty ze słodyczami, raz jeszcze zachwycając się ciastkami, kiedy to dokładano kolejną porcję gorących bułeczek cynamonowych. Pachniało obłędnie. Powróciła jednak uwagą do Lucasa, zaczepiając go o budyń i dostając w odpowiedzi szeroki uśmiech, którego nie mogła pozostawić bez odpowiedzi.
- Skoro i tak będziemy tu siedzieć do jutra, bo będę tyle to jadła.. Śmiało! Całe szczęście, że nie wymieniłeś miodowego, marcepanowego czy pełnego suszonych owoców, bo bym zwątpiła w Twój dobry gust. - odparła ze wzruszeniem ramion, bo sam zapach wyżej wymienionych specjałów ją odrzucał i nie miała nigdy ochoty spróbować, chociaż naprawdę nie chciała tego skreślać. Zgadzali się jednak z kokosem, karmelem, orzechami. Przysunęła sobie talerz z eklerkiem, lustrując go wzrokiem i ostatecznie rezygnując, wróciła do talerzyka z kociołkami. Chruśniaku też zostało już tylko pół filiżanki — bo nawet nie zauważyła, kiedy zdążyła tyle go wypić. Być może to zainspirowało ją, do podsunięcia mu ciasteczka. Jak sam nie chciał, to widocznie trzeba zastosować podstęp i wplątać kociołki pomiędzy rozmowy. Ich spojrzenia spotkały się, a blondynka zakołysała wciąż ciepławym wypiekiem, uwalniając zapach. Kto by się oparł? Warto wiedzieć, że Alise nie łatwo było zaskoczyć na tyle, aby nie przyszedł jej do głowy żaden komentarz. Nie łatwo było sprawić, że zwyczajnie zawstydziła się, jak głupia gęś, chociaż spojrzeniem wcale nie uciekała. Śmiały gest ze strony chłopaka sprawił, że policzki pokryły się jej rumieńcem, bo kompletnie nie podejrzewała go o takie rzeczy. To było całkiem nowe spojrzenie, które jej ofiarował, gdy ciepły oddech i miękkie usta podrażniły wewnętrzną część chłodnej dłoni krukonki. Kiwnęła głową na jego słowa, tkwiąc w bezruchu i zwyczajnie patrząc, jakby widziała go pierwszy raz. Nie była do tego przyzwyczajona. Wyglądał, jakoś tak poważnie. Jego twarzy rozjaśniła konsternacja, a ona za nic w świecie nie była w stanie odgadnąć, po czym myślał. Zmarszczyła brwi, wolną dłonią sięgając do kieszeni spodni i wyjmując z nich knuta, a następnie zdjęła ze swojego nadgarstka jego palce i złapała w obydwie dłonie rękę Lucasa, zaciskając w niej pieniążek, zamykając na chwilę uścisk. - Jak będziesz tak często to robił, to zbankrutuję na wykupowaniu Twoich myśli, Lucas. I właściwie to zapomniałam, o czym mówiłam. Ah i skoro tak, to będę musiała zawsze mieć przy sobie coś słodkiego.
Powiedziała dość łagodnie, ignorując wciąż widoczny ślad zawstydzenia. Cofnęła dłonie, zostawiając mu jednak knuta w ramach zapłaty, łapiąc za filiżankę i upijając kilka łyków ciepłego wciąż, malinowego napoju, odetchnęła. To było intensywne, dziwne spojrzenie — nie mogło jej wyjść z głowy. I miał takie ciepłe dłonie przy tym, jak lodowata była jej skóra. Ludzie wciąż i wciąż ją zaskakiwali. Ruchem głowy zgarnęła na plecy długie pasma jasnych włosów, odsłaniając naszywkę ze smokiem na materiale bluzki, którą ciągle przysłaniali. Zwykle nosiła je związane, bo żyły własnym życiem, ingerując w kontakt z wrażliwszymi partiami jej skóry — na szyi czy dekolcie — w najmniej odpowiednich momentach. Błękitne tęczówki z obserwowanego wcześniej wypieku, wróciły do ślizgona.
- Pasuje Ci. - odparła, poruszając barkami i również się uśmiechnęła, odkładając filiżankę na talerzyk. Złapała za talerz z eklerkiem i chcąc zrobić podejście drugie, wlepiła w ciastko wzrok. W żołądku miała jakiś uścisk, a kociołki skutecznie stłumiły apetyt, zapite chruśniakiem. - Dostaniesz chyba też eklerka, łasuchu. Tez miałeś skojarzenie z obłokiem? Jejku, też mnie zawsze wprawia w zachwyt, jak lekki jest krem z kokosa. To takie idealne wyważenie smaku!
Dodała z odrobiną rozmarzenia, jakby czując pomiędzy wargami tropikalną nutę palmowego owocu, którego zapach należał do jednych z najpiękniejszych na świecie. Sama używała kosmetyków z jego dodatkiem. Usiadła wygodniej, kładąc obydwie dłonie na blacie stołu, stukając w niego paznokciami.
- A więc kokos, karmel czy czekolada? A właśnie! Miałam zapytać — jeśli mogę oczywiście — bo skoro przerabialiśmy już naukę i jedzenie, to co lubisz robić w wolnym czasie?
Zapytała z ciekawością, chcąc sobie lepiej naszkicować w głowie obraz towarzyszącego jej chłopaka. Lubiła wiedzieć takie małe rzeczy o innych, które większości umykały. Miała fioła na punkcie robienia komuś drobnych upominków, bazujących na tym, co lubili. A rysowała i szyła naprawdę przyzwoicie.
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyWto Kwi 14 2020, 13:07;

- Muszę to w takim razie nadrobić – odparł, widząc zaczepny uśmiech dziewczyny, posłał jej pociągłe spojrzenie, a następnie wyprostował się i uśmiechnął wkładając ręce do kieszeni płaszcza. Mogło się wydawać, że wiosna już zawitała, jednak zimny wiatr był jak zwykle zdradziecki, o czym świadczyły lodowate w tamtej chwili palce ślizgona.
-  Hmm, i chciałabyś w jego naturalnym środowisku go obserwować… – powtórzył jakby sam do siebie, po czym spojrzał zaintrygowany na krukonkę  – To bardzo dobrze brzmi, ale nie uważasz, że takie dzikie stworzenie, jakim jest smok, po wypuszczeniu na wolność, nie pozwoli sobie na kontrolę? Owszem, one na pewno potrzebują ochrony przed niektórymi ludźmi, ale jeśli nie będą chciały to nie pozwolą sobie pomóc. – oczywiście, sam pomysł i cel były bardzo dobre i z pewnością mogłyby pomóc ochraniać smoki przed kłusownikami, jednak od technicznej strony na pewno było wiele znaków zapytania.
- Lenistwo nie dotyczy tylko wychowanków Domu Lwa, o nie. Myślę, że ogólnie uczniowie ostatnio zrobili się marudni i mniej chętni do czegokolwiek. A co do tego, co przysłania ślizgonom ambicję – myślę, że w dużym stopniu jest to nadmierna pewność siebie i przebiegłość, która utrudnia niektórym dążenie do celu, sprawiedliwie spełniając swoje ambicje. – zdawał sobie doskonale sprawę, że w tej chwili mówi także o sobie, bo Sinclair musiał przyznać, że czasami sam był dobrym przykładem zniewolonego przez ambicje, przebiegłego desperata. Cóż, to właśnie tak, jak chce się mieć wszystko i nie umie się czasami pogodzić z porażką.
Kiedy Alise chwyciła go pod ramię i posłała zalotne spojrzenie, na jego usta wpełzł szeroki uśmiech.
- Mało odpowiedzialne, ale jakie przyjemne. – skomentował po krótce, śmiejąc się. – A co do piwa, okej nie będę się kłócić, ale kiedyś pokaże Ci dość sporą różnice między tradycyjnym piwem a piwem kremowym.
Rozsiadając się wygodnie, przy stoliku, który im zajął, nie przyjmował nawet myśli, że wyjdzie stamtąd, z którymś z jej ciastek. Tak jak powiedział wcześniej, jeśli dziewczyna zamówiła czekoladowe kociołki, to znaczy, że miała na nie ochotę, a więc musi je teraz skonsumować, bez żadnych dyskusji. Tylko on miał wyjść na łasucha?
- Jak zjesz swoje, to ja jeszcze domówie dla siebie pare rzeczy i będziemy tu siedzieć aż będziesz mnie miała dość. Albo… nas stąd wywalą, bo będą chcieli zamykać. – powiedział, zadowolony z siebie, mając nadzieję jednak, że nikt nie będzie musiał ich stamtąd wypraszać.
Nie mógł nie zauważyć, że nowa porcja pyszności, które przyniosła ekspedientka bardzo zainteresowała Alinkę. Przeniósł swój wzrok ze swojego talerzyka z eklerkami, dokładnie w tym momencie, kiedy blondynka omiatała wzrokiem nowe wypieki, wykładane przez pracownicę do szklanych pojemników.
- Jeśli masz ochotę na coś jeszcze, to tylko powiedz. Skocze po świeże ciastko, tylko które? – spytał, kiedy napotkał jej wzrok. Upił łyk swojego smoczego espresso i spojrzał ponownie na towarzyszkę, słuchając jej komentarza co do jego ulubionych smaków. Zaśmiał się.
- Miodowy i marcepanowy bym zniósł, ale suszone owoce? Śliwki, rodzynki… – aż się wzdrygnął – I nigdy nie możesz zwątpić w mógł gust! Bo ja wtedy stracę wiarę w ludzi.
Całkiem nie spodziewał się, że dziewczyna po jego ekspresowym skonsumowaniu z jej ręki całego ciastka, wręczy mu miedzianą monetę. Zwłaszcza, że jak tylko wrócił do świata żywych, wyrwany z głębokich przemyśleń, ledwo kojarzył jakiekolwiek fakty. Spojrzał na nią niepewnie, jakby przypominając sobie co przed chwilą się zdarzyło. Jego uwadze w tamtej chwili nie umknął delikatny rumieniec, jaki pojawił się na twarzy krukonki. Odtworzył w myślach, scenę, która przed momentem miała miejsce i aż sam wewnętrznie zmieszał się. Oczywiście lubił takimi śmiałymi gestami zaskakiwać niektóre dziewczyny, sycąc się w następnej chwili ich reakcjami (jednych nieco zawstydzonymi a drugich pełnych podekscytowania). Nigdy nie miał problemu z tym, że jego gesty, w większości przypadków były tylko prowokacją, która miała służyć podniesieniu jego samopoczucia czy w jakimś stopniu poczucia własnej wartości. Ale w cukierni zrobił to jakby odruchowo, przez to, że Ali wysunęła rękę w jego stronę i automatycznie pomyślał, że to w jakimś stopniu prowokacja względem niego. Merlinie, jakie to głupie, że sam sobie próbuje siebie usprawiedliwiać w tym momencie… Przecież to nic takiego…
- To będę jak szczeniaczek, karmiony przekąskami, tylko po to, aby się przywiązał, a potem wytresował tak jak jego pani tego chce? – podsunął bezmyślnie, nadal będąc trochę nieobecnym. Czasami zdecydowanie za dużo myślał. Ale nie panował nad tym, bo myśli wtedy atakowały go tak, że nie był w stanie ich odeprzeć.
Dopiero po paru chwilach, zorientował się, że trzyma w dłoniach monetę. Uśmiechnął się niepewnie, co nie było zupełnie do niego podobne i wsunął pieniążka w kieszonkę jej plecaka.
- To o czym myślę, to moje słodkie sekrety. A sekretów się nie zdradza. – wyjaśnił po krótce, zmieniając wyraz twarzy na nieco bardziej „jego”. W odpowiedzi na jej kolejne słowa, zupełnie już naturalnie, zaśmiał się. – Karmelowy książę ze mnie, powiadasz? A kokosowa pianka, musi być doceniana, masz rację. Trzeba jej oddać hołd.
Czasami Alina, jakby czytała w jego myślach i tak było i tym razem, kiedy wspomniała o smaku kokosowego kremu. Ich wiele upodobań było takich samych lub podobnych, co w niektórych momentach mogło być nawet nieco przerażające. Bo przecież nie byli ani spokrewnieni ani nie spędzali ze sobą wolnego czasu, tak żeby polubili te same rzeczy.
- W wolnym czasie… Lubię trenować na miotle, ostatnio strasznie zaraziłem się quidditch’owym bakcylem i jak tylko mam wolną chwilę wskakuje na miotłę. A z takich śmiesznych rzeczy: to lubię gadać sobie z moją pierzastą przyjaciółką, Landryną. Serio. Jak tylko jest w dormitorium, a nie w trasie, a ja jestem zajęty pisaniem pracy albo naukę, to sobie rozmawiamy. – ciągnął, raz po raz popijając swój kawowy napój. Widać, że Lucas wrócił już do siebie, o czym świadczył jego infantylny wyraz twarzy i oczywiście apetyt. – A Ty? Jakie masz ulubione zajęcia, które w wolnych chwilach zajmują Ci czas?
Chłopak za to, naprawdę przez ostatnie kilka lat niesamowicie polubił magiczny sport, jakim był quidditch. Z początku była to tylko fascynacja, z powodu ogólnego tzw. „szału” na punkcie szkolnej drużyny, do której wszyscy jego kumple chcieli się dostać, więc on też trenując z nimi, miał taki cel. Jednak od pewnego czasu, jego nastawienie zmieniło się, a Lu z czasem pokochał ten sport. A jeśli chodzi o rozmowy z Landryną – po prostu była idealną słuchaczką i kompanem, podczas samotnych wieczorów w lochach. Przynajmniej, nikt mu nie zarzuci, że mówi sam do siebie.[/b]
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptySro Kwi 15 2020, 19:28;

Miał rację, ale to nie sprawiło, że wyśniona przez nią bańka pękał — wręcz przeciwnie, miała gotowe odpowiedzi do chyba wszystkich pytań dotyczących jej planów oraz marzeń ze smokami. Niezależnie, jak niebezpieczne miała pomysły i jak wielu ludzi zginęło przez próbę nawiązania więzi ze smokiem, nie mogła przestać. Wolała żyć krótko, ale tak, jak chciała — nawet jeśli miałby pochłonąć ją smoczy płomień. Westchnęła bezgłośnie, przesuwając palcem po swoim policzku, zgarniając jasny kosmyk włosów za ucho. Nie oczekiwała, że ktokolwiek to zrozumie.
- Dlatego pisklę. Smoki mają doskonałą pamięć, zwłaszcza do zapachu. Nie chciałabym go kontrolować, każdy powinien żyć tak, jak chce i dać żyć innym. Miałabym po prostu na niego oko z daleka. - wytłumaczyła z delikatnym wzruszeniem ramion, uśmiechając się pod nosem. Wiedziała, jak głupio to brzmi. Przypominała czasem małą i naiwną dziewczynkę. Przystała na chwile, jego śladem wsuwając dłonie w materiał kurtki. Słuchała go w milczeniu, zawieszając spojrzenie na jednej z kolorowych wystaw. - To prawda, jesteśmy tragicznie smutnym pokoleniem Lucas, cierpiącym na nieszczerość i zapominającym o najważniejszych wartościach, tkwiącym w ciągłym pośpiechu. A nadmierna ambicja może być zgubna.
Odparła pokrętnie, nie licząc na to, że zrozumie. Mało kto posiadał tak otwarty umysł i serce, aby przejmować się całym światem, którego i tak nie mogło się uratować. Nie było sensu nad tym gdybać i psuć sobie po południu, więc po posłaniu mu pociągłego spojrzenia, zacisnęła palce na jego przedramieniu. W pozornie zobowiązującym geście może i kryła się nuta flirtu, jednak skutecznie zakryta rozbawieniem i życzliwością. Zaśmiała się, kręcąc głową z dość pewnym siebie spojrzenie.- Tak? Nie mogę się w takim razie doczekać, aż wymiękniesz i przyznasz mi rację, że kremowe nie ma sobie równych.
Prychnęła oburzona raz jeszcze, zastanawiając się, jak go tu podejść. Zawsze miała tak, że oczy chciały, kiedy już naprawdę nie mogła. Często też rezygnowała z obiadu na rzecz ciasta lub muffinki, która tak doskonale pasowała do popołudniowej herbaty i szkicownika. Zrobiła nieszczęśliwą minę, patrząc na jego twarz i próbując się nie roześmiać, postanowiła spróbować ugrać coś na niewiniątko.
- To raczej Ty wyjdziesz z trzaskiem, nie mogąc znieść mojego jęczenia o tym, że zmarnują się te cudownie ciasteczka. No dobra, może nas stąd wywalą. Wtedy pójdziemy zjeść na huśtawki. Lubisz huśtawki? - machnęła ostentacyjnie dłonią, na drugą część wypowiedzi już całkiem łagodniejąc i uśmiechając się, zwyczajnie czerpiąc radość ze spędzanego miło popołudnia. Naprawdę lubiła ludzi, ciastka, a przede wszystkim malinowego chruśniaka. Upiła go więc jeszcze trochę, żałując, że nie podawali tego w zamku każdego dnia do śniadania. Może powinna się go sama nauczyć robić i podawać we własnym mieszkaniu, które planowała od września razem z bratem wynajmować? Szukała odpowiedzi w świeżych cynamonkach, wracając jednak błękitem tęczówek do Lucasa, gdy tylko się odezwał.
- Na dziś nie zmieszczę i tak tego, co mam. Ale wiesz? Następnym razem spróbujmy tych bułeczek z cynamonem i ptysi z kremem kokosowym, jak nam się uda jeszcze gdzieś wyskoczyć.
Brzmiała jak zwykle przyjaźnie i ciepło, nie chcąc go do niczego przymuszać czy zobowiązywać, bo wybrane przez nią słowa specjalne były połączone tak, aby uniemożliwić negatywne skojarzenia. Ala nie lubiła się narzucać, zawsze stawiała siebie na drugim miejscu i dostosowywała się do rozmówcy, nieczęsto o coś prosząc lub wychodząc z inicjatywą, która mogłaby zakłócić plany drugiej osoby. Pokręciła głową z powagą, robiąc teraz autentycznie minę niczym przed odpowiedzią z historii magii. - Lucas, nie da się lubić ani miodowego, ani marcepanowego, a suszonych owoców to już całkiem! Przyzwoita jest tylko żurawina w herbacie. I nie martw się, nie zwątpię, Twoja wiara jest bezpieczna!
Zarządziła, przykładając nawet na chwilę dłoń do piersi i kłaniając się niczym rycerz w średniowieczu do swojego towarzysza broni, utkwiła spojrzenie w talerzach wciąż pełnych przekąsek. Musiał jej pomóc.
Zaskoczenie malujące się na jego twarzy miały w sobie coś uroczego, co już całkiem przekonało blondynkę do tego, że klasycznym ślizgonem to on nie był. Wciąż czując na wnętrzu dłoni dotyk ciepłych i miękkich ust, sięgnęła po monetę, wiedziona ciekawością i błyszczącym, odrobinę zaniepokojonym spojrzeniem chłopaka. Nie wstydziła się koloru swoich jasnych policzków, bo przecież nie było ku temu powodu. Zaskoczył ją swoją postawą, brzmieniem głosu, gestem. Pokazał fragment nowej, dojrzalszej twarzy. Uwielbiała odkrywać w innych nowe rzeczy, poza smokami i wywoływaniem uśmiechu, to była chyba jej największa pasja. Krukonka nigdy go nie prowokowała, po prostu taka była. Na jego słowa zmarszczyła brwi, poważniejąc na chwilę, bo wypowiadane przez niego słowa wcale jej nie przypadły do gustu. Wyprostowała ramiona, cofając dłonie i zostawiając mu monetę.
- Indywidualizm jest naszą największą wartością, a tresowanie zwykle go zabija. Zresztą, nie jesteś szczeniaczkiem, a tym bardziej nikt nigdy nie będzie Twoją Panią czy Panem. Nie można zabierać komuś wolności. Przepraszam, że tak to skojarzyłeś.
Wyjaśniła najlepiej, jak umiała, chociaż trochę nieskładnie. Położyła dłonie na swoich kolanach, splątując ze sobą palce. Źle czułaby się, gdyby ktokolwiek o niej pomyślał w ten sposób. Obserwowała, jak wsuwa w kieszonkę pieniążek, kręcąc głową. - Teraz będziesz miał pecha. Powinieneś pomimo wszystko ją zatrzymać. Książę? Nie, zdecydowanie nie. Po prostu Karmelek.
Stłumiła w sobie niepewność, przywdziewając bardziej naturalny dla siebie uśmiech, bo jak można pogrążać się w negatywnych skojarzeniach, gdy mówiło się o kremie kokosowym? Tak lekkim, przypominającym obłok i smak wolności. Była pewna, że gdyby ta miała jakiś smak, to właśnie byłby związany z owocem palmowym. Przywarła plecami do krzesła, obejmując dłońmi ramiona, zaciskając na nich palce i tym samym układając dłonie pod biustem, zakrywając naszywkę z ogniomiotem. Z uwagą i ciekawością słuchała tego, co mówił, przesuwając spojrzeniem po jego twarzy i ramionach, okazjonalnie odwzajemniając spojrzenie.
- To znaczy, że jesteś wrażliwy. Też sporo rozmawiam z Muffinem, jest strasznie uparty, ale to miły kocur. Co sprawiło, że dopiero teraz aż tak zakochałeś się w tym sporcie? Landryna.. Pasuje do Karmelka, wszystko się wiąże ze słodyczami, zauważyłeś? - zaśmiała się pod nosem, komentując jego słowa i z łatwością wyobrażając sobie przedstawiony przez niego scenariusz. Nad jego pytaniem musiała się chwilę zastanowić, uświadamiając sobie, jak nudną jest dziewczyną i jak bardzo aspołeczne są wybierane przez nią zajęcia na tle tego, jak odnajdywała się wśród ludzi i jak ją fascynowali. - Zwykle rysuję, coś czasem uszyję. Czytam o smokach, powtarzam podręczniki z opieki nad magicznymi stworzeniami. W wolne dni wracam do domu, mamy tam stajnie — lub odwiedzam polanę pegazów nieopodal szkoły. Mam tam jednego zaprzyjaźnionego ogiera, który daje mi latać na swoim grzbiecie. Lubię też spacerować, chodzić po rezerwacie. Czasem tam nocuję — w Dolinie oczywiście, nie w Rumunii. Ostatnio też wydała mi się ciekawa astronomia.
Nie uważała swoich zainteresowań za coś godnego uwagi, raczej przeciętnego. Nijak przysługiwała się domowi czy życiu szkolnemu w przeciwieństwie do aktywnego w drużynie Lucasa, za którego na pewno będzie mocno trzymała kciuki podczas zbliżającego się meczu. Dopiła resztę herbaty, ostatecznie decydując się na spałaszowanie jeszcze jednego kociołka, za to talerz z eklerkiem podsunęła w jego stronę z poważną miną. - Umrę, jak go zjem. Może jednak się skusisz? Możemy spróbować też na pół! Albo weź sobie do nauki, na wieczór.
Posłała mu krótki uśmiech i pociągłe spojrzenie, zatrzymując talerzyk obok tego, na którym leżał jego wypchany kremem ekler. Jak mógł odmówić i zostawić jednego samotnie, niezjedzonego? Na pewno byłby smutny, gdyby miał uczucia.
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyPią Kwi 17 2020, 17:38;

Gdyby tak dobrze zdawał sobie sprawę, z tego jak bardzo niebezpieczna jest praca ze smokami, jak krukonka, na pewno spróbowałby przemówić jej do rozumu. Oczywiście, z jednej strony pasja czasami przyćmiewa człowiekowi racjonalne myślenie, ale jednak trzeba brać pod uwagę jak wysokie jest ryzyko zawodowe. Naturalnie w każdej pracy ono występuje, aczkolwiek czasami nawet wymarzone zajęcie może być zbyt ryzykowne. Jednak, jak można było się z łatwością domyślić, pewnie do dziewczyny nie przemawiałyby żadne argumenty.
- Czyli masz już zaplanowane nawet takie szczegóły jak to, że ma to być pisklę… Pewnie nawet konkretną rasę masz na oku, co? – widać było, że mówi o smokach, jak o stworzeniach mądrych, posiadających nie tylko instynkt ale i uczucia – Hm, obserwowanie z daleka wydaje się lepszą opcją zarówno dla nich jak i dla Ciebie. Zwłaszcza, że Ty chcesz im pomóc, a nie zaszkodzić. – dodał już praktycznie przekonany o słuszności jej pomysłu.
Może i jej słowa czasami brzmiały jak słowa małej dziewczynki, która chciałaby pomóc wszystkim wokoło, jednak jeżeli był choć cień szansy, że się uda – nie było to gadanie bez sensu. I nie było w tym nic głupiego! Ludzie czasami wygadywali zupełne brednie, bez mrugnięcia okiem, a ona stając w obronie magicznych stworzeń, które były przez tyle lat zniewolone przez czarodziei, miała wyrzuty sumienia, że jej słowa może  czasami zabrzmią głupio?
- Właśnie dlatego, ja cały czas staram się zmienić chociaż tą jedną rzecz: żeby nasze społeczeństwo nie było takie smutne – robię z siebie błazna. Na nieszczerość i ciągłe zabieganie nic nie poradzę, ale chociaż mogę rozchmurzyć to ponure niebo nad nami, jakimś niskich lotów dowcipem albo po prostu swoim dziecinnym zachowaniem. – uśmiechając się do niej szeroko, na wzmiankę o infantylnym zachowaniu sięgnął po różdżkę i przystanął na chwilę, mając nadzieje, że Ali zrobi to samo i z pełnym skupieniem ułożył sobie magiczny patyk poziomo na grzbiecie nosa i opuścił ręce. Przez chwilę wytrzymał w tej pozycji, nieruchomo i ledwo powstrzymując śmiech poruszył się tak, że różdżka spadła mu na przygotowane przy brzuchu dłonie. – No i nie mów, że przez chwilę nie zapomniałaś o tragicznie smutnym świecie. – rzucił, śmiejąc się.
Mógł sobie w jakimś stopniu wyobrazić, jak bardzo Alise przejmowała się losami świata i tym do czego społeczeństwo czarodziejów (ale nie tylko) doprowadziło. Mógł, ale po co? Lepiej i prościej było sprawić, żeby o tym na chwilę zapomniała i uśmiechnęła się. Bo przecież śmiech to zdrowie, prawda? Mamy kolejnego plusa, wynikającego z jego błaznowania.
Gest chwycenia go pod rękę, nie był co prawda dla niego niczym nadzwyczajnym, jednak sprawiło to, że poczuł się jeszcze pewniej w jej towarzystwie. Aczkolwiek jej niebieskie tęczówki z tej odległości, sprawiały wrażenie, jakby hipnotyzowały…
W odpowiedzi na jej słowa, dotyczące wyzwania piwnego, zaśmiał się tylko entuzjastycznie i oderwał wzrok od jej błękitnego spojrzenia, które gdzieś tam go uwierało. Może dlatego, że było takie szczere i niewinne? A on nie mógł zazwyczaj pochwalić się tymi cechami?
- No już, już. Nie próbuj mnie przegadać na siłę. Po prostu się poddaj i wcinaj. – podsumował, wskazując kiwnięciem głowy na jej talerz z łakociami. Posławszy jej jeden ze swoich dziecinnych uśmieszków i powiedział: - Dawno nie byłem na huśtawkach, ale chętnie bym się wybrał. A Ty lubisz?
Zauważył, że dziewczyna myślami na chwilę odpłynęła. Może podziwiając świeżą porcję wypieków, zainspirowana tworzyła w głowie plany aby samej coś upiec? A może inne poważniejsze rzeczy zaprzątały jej głowę?
- Jak to „jak się nam uda”? Miałaś teraz Ty dać mi korki, zapomniałaś? A po nauce, doładowanie cukru jest wskazane, więc o czym my rozmawiamy? – rzekł, udając oburzenie jej wcześniejszymi słowami.
Zaśmiał się po raz kolejny, widząc jej gest z dłonią na piersi i poważną miną.
- Moja droga, wszystko się da. O gustach się nie dyskutuje. Ty uwielbiasz smaki malinowy, kokosowy… a ktoś inny powie Ci, że kokos mu śmierdzi a malina jest zbyt kwaśna i nie da się jej jeść. To jest najlepsze – ludzie mają różne upodobania smakowe. – wyjaśnił spokojnie, pod koniec wypowiedzi wzruszając nieco ramionami.
Nie był pewny co do słuszności swojego spontanicznego gestu; nazwijmy go „gestem jedzenia z dłoni”. Czasami ludzie robili głupie rzeczy, bezmyślnie pozwalając ponieść się jakiemuś instynktowi czy impulsowi. W tamtej chwili działał automatycznie, bo wydawało mu się wtedy, że będzie to szarmanckie, ale z drugiej strony i zabawne. Ale kiedy już to zrobił, dopiero wtedy pomyślał jak mogło to być odebrane przez krukonkę albo jakiegoś obserwatora. Zbyt śmiałe posunięcie, zbyt śmiałe…
Kiedy dziewczyna odezwała się, aby odpowiedzieć na jego komentarz o byciu szczeniaczkiem, uśmiechnął się do niej i rzucił:
- Nie mówiłem tego na poważnie.
Obserwował, jak kładzie ręce na swoich kolanach, kiedy już oddał jej sykla, którego wsunęła mu przed momentem w dłonie. Posłał jej przyjazne spojrzenie.
- Nie wierzę w pecha. – oznajmił zgodnie z prawdą – Karmelek też kojarzy się z jedzeniem, tak jak Ejerkok. A jakby tylko ktoś z naszych znajomych usłyszał, że rozmawiamy ze swoimi pupilami – to dopiero mieliby nas za czubków. A tak na serio to wiedziałem, że nie jestem jedyny, który nazywa swojego zwierzaka tak smacznie – dopowiedział, rzucając jej wymowne spojrzenie i szczery uśmiech.
Pytanie o sport trochę wybiło go z rytmu, bo nie wiedział co tak naprawdę ma powiedzieć. Że zaczął interesować się Quidditchem tylko dlatego, że wszyscy jego kumple latali i jarali się tym jak mugolski czterolatek samochodzikiem?
- Tak jakoś wyszło, po prostu wszędzie tylko mecze, sparingi, treningi… Chciałem spróbować i mi się spodobało. – i taka była prawda. – Wow, czyli nie tylko ja jestem molem książkowym i powtarzam. A co do rysunku, to słyszałem, że nieźle można się przy tym zrelaksować. Tylko jeszcze trzeba mieć talent, bo inaczej to tylko irytacja jak w moim przypadku… Hodujecie coś w tych stajniach? Czyli rozumiem, że potrafisz też latać na pegazach… Merlinie, jakie Ty masz ciekawe życie. – pochwalił ją, a w jego głosie wyraźnie było słychać nutkę zdrowej zazdrości. Sam nie miał nic oprócz szkoły, zajęć, Quidditcha i małych, słodkich przyjemności.
- Dobra, jemy na pół. – oznajmił przełamując ciastko na dwie części. Oczywiście nie mogło obejść się bez upapranych palców, które oblizał szybko, drugą ręką w tym samym czasie chwytając swoją połowę eklerka i podnosząc do góry. – No to za te udane korepetycje. Mam nadzieje, że udane… Dla mnie takie są, bo jemy właśnie naszego upragnionego eklera.
Posłał jej szeroki uśmiech i ugryzł ciastko, a po chwili robiąc drugiego gryza pozbył się swojej połówki doszczętnie. Popił smoczym espresso i bezwstydnie dopchał jeszcze resztkę puddingu, na dnie pucharka.
- Ja nie wiem czy ja wstane z tego krzesła. Chyba będziesz mnie musiała na plecach wlec do zamku… – powiedział z miną męczennika, opierając się o oparcie siedzenia i łapiąc się ostentacyjnie za brzuch.
Poniekąd na własne życzenie teraz zdychał, jednak nie miał zamiaru się do tego przyznawać. Zawsze był taki zachłanny, nie tylko jeśli chodziło o słodkości, więc łatwo było się domyślić, że najpierw coś robił a później myślał o konsekwencjach. Troche był w tym podobny do swojej przyrodniej siostry… Ale jednak jej nikt nie pobije.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyWto Kwi 21 2020, 23:35;

Nie było dla niej nadziei. Nawet poznanie sekretu Rileya nie sprawiło, że zastanawiała się nawet chwilę. Tak sobie wmawiała, bo każdy, kto znał Alise ,dobrze wiedział, że była człowiekiem, który był w stanie dla drugiego, najważniejszego dla siebie człowieka poświęcić nawet marzenia. Życie było zbyt krótkie, aby rezygnować z ważnych relacji. Zarumieniła się nieco, kiwając głową, bo w jej mniemaniu wciąż brzmiało to bardzo niedorzecznie. Bo kto tworzył scenariusze o porwaniu pisklęcia?
- Rogogona albo Ogniomiota Chińskiego.. Aż tak widać, jak nienormalna jestem? - zapytała retorycznie, wzruszając ramionami z jakąś bezradnością wymalowaną w łagodnym uśmiechu, zdając chyba sobie z tego sprawę. Przekręciła głowę na bok, przyglądając się ślizgonowi w milczeniu, bo jego reakcja nie była taką, jaką się spodziewała. Było w tym coś naprawdę miłego, motywującego do realizacji planów oraz pomysłów. Faktycznie, Ali w swojej sile miała charakter bardzo słaby, biorąc na ramiona ciężar chęci o zbawieniu całego świata, a zwłaszcza o zadbaniu o magiczne zwierzęcia. Im głębiej to się zakorzeniło w jej zachowaniu, tym większe szanse były na to, że skończy, jako nieszczęśliwy i samotny człowiek, który w żaden sposób nie będzie umiał zawalczyć o własne szczęście. I chociaż o tym wiedziała, nie mogła się powstrzymać. Po co, skoro nie będzie żyła długo? Każdy uśmiech, który udało się jej wywołać u drugiego człowieka, był zapłatą za wszystko, nawet rozczarowanie czy samotność.
- Myślę, że przez to, że chcesz dać innym uśmiech, jesteś naprawdę fajnym człowiekiem. - mruknęła w odpowiedzi całkiem szczerze, posyłając mu pociągłe spojrzenie błękitnych tęczówek. Zaraz jednak wydała z siebie mruknięcie zadowolenia, tłumiąc podziw na jego wypowiedzią, która tylko utwierdzała ją w przekonaniu co do jego osoby, śledząc ruchy różdżki. Stanął, więc zrobiła to samo. Nie wyglądał, jakby przeszkadzały mu spojrzenia mijanych osób, a do tego sam był tak rozbawiony, że i ona nie mogła powstrzymać śmiechu, obserwując, jak z wprawą łapie lecący w dół kijek. Kiwnęła głową. - Masz rację, zapomniałam. Widzisz? Dałeś kolejny uśmiech! Zaraz będziesz w tym lepszy niż ja!
Odciążył jej myśli skutecznie, skupiając na sobie uwagę i uciszając szepty, tworzące w jej umyśle chaos i często poczucie winy, jakby robiła zbyt mało. Była mu za to wdzięczna, więc gdy tylko złapała go dla żartu pod rękę, posyłając kokieteryjne spojrzenie po kolejnej konwersacji, na chwilę nieco mocniej zacisnęła dłonie na materiale kurtki, nie mając pojęcia, jak w inny sposób mu podziękować. Bo słowa nie zawsze były odpowiednim rozwiązaniem. Patrzyła na niego bez skrępowania, odwzajemniając spojrzenie i uśmiech, zastanawiając się, co mu chodziło po głowie. Nie mówiła o tym głośno, ale zdążyła przekonać się, że Lucas był złożonym chłopakiem, który podobnie, jak wiele lat temu ona, tworzył dookoła siebie pewien mur. I chociaż obrona Alise zmieniła formę, wciąż tak naprawdę o sobie nie mówiła wiele. Była pewna, że kremowe piwo wygra z tym zwykłym i będzie musiał przyznać jej rację.
Prychnęła z rezygnacją, posyłając mu minę pod tytułem „jesteś okrutny”, a następnie złapała za ciastko, wolno pałaszując wciąż ciepły przysmak, czując roztapiającą się w nim czekoladę. Na jego słowa oczy jej rozbłysły entuzjazmem, jakby już zapomniała o swoim niepowodzeniu w próbie przekonania go do jedzenia. Kiwnęła głową, wprawiając w ruch jasne kosmyki. - Uwielbiam. Bo sam powiedz, jest lepsze uczucie niż ten uścisk w żołądku, gdy lecisz wyżej i wiatr we włosach? Widok nieba? A więc mamy kolejne miejsce, które musimy odwiedzić, Lucas!
Zarządziła, znów wplątując w to niezobowiązujące niczym zaproszenie, bo przecież nie chciała mu się narzucać ani być wścibska. Zapatrzona w cynamonowe łakocie odpłynęła faktycznie, chociaż nie na długo. O dziwo zareagował dość pozytywnie na jej słowa, wyłapując użyte przez nią zwroty, zakrawające o wątpliwość. Uśmiechnęła się, znów odnajdując jego spojrzenie. Uwielbiała patrzeć w oczy, bo wtedy była przekonana, że drugi człowiek po prostu musi jej uwierzyć. - Więc jesteśmy umówieni. Korki, ciastka, pieczenie, huśtawki.. Zobacz, jeden dzień, a mamy plany na cały tydzień.
Z marcepanem nie i lukrecją, bakaliami czy resztą paskudztw nie mogła się pogodzić, chociaż doskonale wiedziała, że ślizgon miał rację. Czasem po prostu była kapryśna niczym mała dziewczynka.
Chociaż wcale tego nie chciał, pokazał jej w swoim spojrzeniu i w brzmieniu wypowiadanych słów naprawdę dużo. Nie przeszkadzało jej wcale, że mogło wzbudzić dziwne skojarzenia u ludzi dookoła, bo na dobrą sprawę, ich opinia na jej temat wcale ich nie obchodziła, bardziej martwiła się o niego. Była pewna, że chłopak jest popularny wśród dziewcząt, czy nawet jakąś ma, a ona przecież nie chciała zrobić mu problemu. Jak zwykle, przejmowała się bardziej, niż powinna i pozwoliła sobie, aby ten grymas zmartwienia przemknął przez twarz całkiem niepotrzebnie. Więc na jego komentarz, kiwnęła jedynie głową, wypuszczając cicho falę ciepłego powietrza spomiędzy warg. Na szczęście obydwoje byli na tyle szczerzy i na tyle tolerancyjni względem drugiego człowieka – a przynajmniej tak się jej wydawało, że chwila niezręczności zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.
- Jak to nie? - zapytała zaintrygowana wyznaniem o pechu, bo nie spotkała się jeszcze z taką postawą. - Przecież nikt nie jest do końca normalny, mój Drogi. Sam powiedz, czy Landrynka lub Muffin nie brzmi cudownie? Nie wspominając już, o Waflu. To nowe imię dla mojego następnego kota. Poza tym, skoro jedzenie wywołuje uśmiech, trzeba go jak najwięcej wplątywać do szarej codzienności.
Słuchała jego słów o sporcie z uśmiechem, bo widać było, że naprawdę był w to zaangażowany. Zdecydowała się na wzruszenie ramionami.
- Najważniejsze, że sprawia Ci to przyjemność. Nie ma znacznie, jak się zakochałeś, skoro te uczucia się względem mioteł i meczów pojawiły, no nie? Przyjaźń wzmacnia zainteresowania drużynowymi zajęciami. - zaczęła z pewnością w głosie, wpatrując się w niego, a następnie dopijając resztę chruśniaka. Z ciastkami się poddała, a wciąż zostały cztery, więc po prostu spakuje je na wynos i wrzuci do Lucasowej kurtki. - Molem książkowym to trochę dużo powiedziane. Z rysowaniem muszę się zgodzić, mogę godzinami siedzieć nad jednym smokiem i wcale mi się nie nudzi. Mogę Cię kiedyś spróbować nauczyć podstaw, jeśli chcesz! Mamy kilka zwykłych koni i pegazów, moja mama nalegała. Tak, od małego jej pomagam przy zwierzętach. Gdyby ktoś mnie zapytał o mój największy dar i najlepszą we mnie rzecz, to byłaby chyba aura i podejście do zwierząt. Ciekawe? Vice versa, głupku.
Zauważyła ze wzruszeniem ramion, wiedząc, że jego popularność i znajomości oferowały znacznie więcej atrakcji lat młodzieńczych, niż jej przesiadywanie na sianie i rysowanie smoków lub innych stworzeń magicznych. Z entuzjazmem zareagowała na propozycję zjedzenia eklerka na pół, podsuwając mu talerz. Złapała za swoją połowę, kiwając ochoczo głową na jego toast i odgryzając kawałek, mruknęła cicho z zachwytu nad kremem, oblizując zaraz wargi z jego resztek. - Jest przepyszny! Mogłabym takie jeść codziennie! Powinniśmy mieć tradycję, że po każdej nauce przychodzimy na eklerka.
Też się uśmiechnęła, pałaszując jednak ciastko dalej z zaangażowaniem i zadowoleniem na twarzy. Szybko uporała się z połówką, opierając wygodnie na krześle i kładąc ręce na kolanach, westchnęła ciężko. Podobnie, jak on, nie miała siły nawet się podnieść. Na jego słowa prychnęła więc, unosząc wymownie brew. - Będziemy toczyć się wzajemnie, jak te kulki czekoladowe z musem, bo ja chyba tez umrę, zanim wstanę.
Brzmiała tak poważnie, że chyba każdy by jej uwierzył, gdyby nie teatralne wywrócenie oczyma. Studenci porozmawiali jeszcze chwilę, a Ala tak, jak powiedziała – spakowała mu kociołki do kiszeni, gdy tylko wyszli, ruszając leniwie w stronę zamku. Zdecydowanie przesadzili ze słodyczami.

z/t x2
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptySob Paź 16 2021, 19:21;

Samonauka - 10 października 2021
Historia Magii z @Theodore Kain
Klątwa: nieaktywna


.  To był zdecydowanie paskudny czas. Klątwy nie pozwalały Doireann na rozpłynięcie się w urokach jesieni - bo pomimo podjęcia pewnych środków bezpieczeństwa przez kadrę pedagogiczną szkoły i tak zdarzało się, że widziała, jak uczniowie obrywali metalowymi przedmiotami w twarz, dokonywali nieplanowanego samozapłonu, czy… No Bogowie, naprawdę, takiej ilości nagle porozbieranych ludzi, bo guziki wszczynały bunt, to ona w życiu nie oglądała. Trudno było jej rozkoszować się dyniowymi babeczkami popijanymi czymś, co smakować miało jak mugolskie pumpkin spice latte, kiedy świat najzwyczajniej w świecie postanowił oszaleć. Sheenani postanowiła dokonać więc ewakuacji - i to wprost w ramiona (czy też raczej bliskie okolice ramion) kogoś, kto zapełniał jej absolutne poczucie bezpieczeństwa. A poza tym, pomógłby jej skutecznie zająć umysł.
  Siedziała przy jednym ze stolików cukierni, grzejąc dłonie o kubek pełen malinowej herbaty. Nieopodal leżał talerzyk z wbitą w ciasto łyżeczką. Widok ten jasno mówił, że Puchonka w oczekiwaniu na przybycie Kaina stoczyła heroiczną bitwę z własnym łakomstwem.
  - Hej, Theodore! - poderwała się z krzesła, witając się z nim w sposób znacznie głośniejszy, niż zazwyczaj. Jej czerwone policzki wskazywały jedno - coś musiało poruszyć ją naprawdę mocno. Jednak pomimo swojej nieukrywanej ekscytacji, skierowała swoje spojrzenie do kobiety znajdującej się za ladą, po czym opuściła swój puchoński łepek. - Bardzo panią przepraszam, obiecuję więcej nie hałasować. - zapewniła gorliwie, a następnie kiwnęła na Kaina, zapraszając go do stolika.
  Kiedy tylko usiedli, podsunęła w jego stronę drugi ze znajdujących się na blacie kubków. - To kawa. Czarna i bez cukru. I mam problem. - oznajmiła, jakoś tak niecierpliwie stukając palcami w blat. - Czytałeś może wczorajszego Proroka? Felinus napisał tam artykuł o magii. Wiesz, o tym, czym jest, ostatecznie pisząc, że raczej długo się raczej nie dowiemy. I ja... pomyślałam sobie, że też bym mogła coś napisać. Tylko niekoniecznie o tym, czym jest, bo tutaj to mogę sobie gdybać, ale o tym, skąd się wzięła. - wzięła głębszy oddech, wbijając uważne spojrzenie w Theo. - Bo mam takie dwie teorie. Obie mogą być błędne, bo nie mam żadnych narzędzi, żeby to zbadać, ale... - wzruszyła lekko ramionami. O ile przejmowała się naukowym podejściem do rozwikłania wielkiej tajemnicy magii, tak znacznie bardziej zależało jej na tym, by w końcu zając swoją głowę czymś innym, niż klątwy. - Pomyślałam sobie, że mógłbyś mi pomóc. Opowiedzieć coś o tym, co wiemy o dawnych czarodziejach. Takich, jak Merlin. Bo to, co się teraz dzieje, wskazuje tylko na to, że istniała taka magia, o której po prostu zapomnieliśmy. I, wiesz, tak trochę potrzebuję się na tym skupić.
Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptySob Paź 23 2021, 00:12;

Samonauka - Historia magii

Czekoladowe żaby: 1. Fantastyczne Zwierzęta - Kelpie (14.) / 2. Słynni Czarodzieje - Ethelred Ever-Ready (2.)

Nie pierwszy i nie ostatni raz świat stanął na głowie, a wszechobecne klątwy dobitnie przypominały mu o nie tak dawnych zakłóceniach magii, które prawdopodobnie jeszcze bardziej utrudniały mu życie. Oczywiście tęskno mu już było do teleportacji umożliwiającej zaoszczędzenie ogromnej ilości czasu, ale najczęściej starał się nie myśleć o utrudnieniach, po prostu dalej czyniąc swoje. Czuł się pewny siebie, odporny na nagły kataklizm zaciemniający umysły większości czarodziejów, choć niewykluczone, że zachowywałby się zgoła inaczej, gdyby jego ubrania stawały w płomieniach albo odpinające się wiecznie guziki zmuszały do nieplanowanego ekshibicjonizmu.
Przygnieciony zawodowymi obowiązkami i własnymi, ambitnymi, acz czasochłonnymi projektami ucieszył się na wiadomość otrzymaną od Doireann, upatrując w niej pewnej, korzystnej dla jego zdrowia psychicznego odskoczni od codziennej rutyny. Nic dziwnego, że do cukierni wparował z szerokim uśmiechem na ustach, pochłonięty myślą o upragnionym wypoczynku, w doborowym zresztą towarzystwie. – Hej Doi… – Nie zdążył dokończyć, napotykając na złowrogie spojrzenie rzucone przyjaciółce przez siedząca nieopodal kobietę. W przeciwieństwie do Sheenani niespecjalnie się nią jednak przejął. Ot, wzruszył delikatnie ramionami, zajmując miejsce naprzeciw zawstydzonego dziewczęcia. – Oho. Czarna kawa. Bez cukru. Widzę, że jest grubo. – Pozwolił sobie zażartować dla rozładowania atmosfery, bo biorąc pod uwagę to, że Puchonka nie próbowała wmusić w niego najsłodszego deseru, sprawa musiała być poważna. Nie to, żeby nagle polubił czekoladę, ale dla karcianych zdobyczy postanowił kupić im kilka pudełek z żabami. Gestem dłoni wskazał swojej towarzyszce, by się częstowała, a potem zamienił się w słuch.
- Czytałem, czytałem. Artykuł w porządku, chociaż nie wyjaśnia źródła pochodzenia magii, a raczej jej klasyfikację. – Odparł po chwili namysłu, otwierając jedno z purpurowych opakowań, by po chwili pochwycić płaza w locie i wcisnąć go sobie do ust. Przepił rozpływający się po języku smak słodyczy łykiem gorzkiej kawy, a potem otworzył szerzej oczy i pokiwał ochoczo głową w reakcji na pomysł swojej koleżanki. – Nie dowiesz się, jeśli nie napiszesz. Zresztą… to tylko dywagacje, prawda? Nie musisz być badaczką, by wyrazić swoją opinię. – Przekonywał ją do podjęcia wyzwania, bo i sam ciekaw był osiągniętego przez niego efektu. Wiedział przecież, że Dori dysponuje ogromną jak na swój wiek wiedzą, która w połączeniu z lekkim piórem mogła uczynić cuda.
- Czekaj… czy TY właśnie prosisz mnie o korepetycje z historii magii? – Nie na darmo podkreślił zaimek, bo nie znał chyba nikogo, kto poświęcałby nauce tyle czasu co siedząca przed nim panna. Nie uchylał się jednak od wyciągnięcia do niej pomocnej dłoni. – W sumie czemu nie, ale jesteś pewna, że chcesz omówić akurat temat Merlina i Camelotu? Z jednej strony to zrozumiałe, skoro wokoło rozszalały się te piepr… cholerne klątwy, z drugiej źródła magii należałoby chyba poszukiwać już w czasach dawniejszych? – Podzielił się z nią swoimi wątpliwościami, zerkając ukradkiem na trafioną kartę z czekoladowych żab, która przedstawiała przepiękny obraz Kelpii, wodnego demona występującego naturalnie na terenach Wielkiej Brytanii i Irlandii, który mógł przybrać różny kształt, ale najczęściej ukazywał się ludziom pod postacią konia z gęstym sitowiem zamiast grzywy.
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyPią Paź 29 2021, 18:12;

Żabka: Hesper Starkey, ale w innym poście!

.  Theo miał rację; było grubo. Dziewczyna najwyraźniej zapragnęła uciec od własnych zmartwień w jakiś bardzo ambitny projekt, przez który sama najpewniej zacznie wlewać w siebie czarną kawę. Z cukrem, rzecz jasna. I chociaż Doireann sama nie widziała w swoim planie jakiegoś nieciekawego mechanizmu kopiującego, tak wiedziała, że gdyby jej obecna sytuacja miała rozmiar, to… cóż, wykraczałby on ponad wszelkie możliwe ramy. - Grubo. - przytaknęła więc jeszcze, zerkając niepewnie na znajdujące się przed nią opakowania z żabami. Kiedy ostatni raz trzymała jedno w dłoniach skończyła z półwilem na głowie (i w serduszku). I chociaż wolała się nie narażać na działanie miłosnej magii czekoladowych płazów, tak poczuła się w obowiązku, żeby ruszyć jedno z opakowań. Nie chciała w końcu odrzucać miłego gestu. W tym celu poprosiła jeszcze o czystą szklankę, pod którą miała zamiar wsadzić biedną żabkę. Później ją gdzieś wypuści - ewentualnie powoli Kainowi zjeść tą abominację. Na razie ograniczyła się jednak do trzymania pudełka w dłoni.
  - Dokładnie. - przytaknęła gorliwie, słuchając opinii Theo. Artykuł Felinusa miał wartości merytoryczne, jednak w jej opinii - głównie w kontekście etymologii, niż faktycznego wytłumaczenia podjętego zagadnienia. Zaraz potem powtórzyła to słowo dwa razy; za pierwszym razem by potwierdzić, że owszem, potrzebuje korepetycji, a za drugim, by dać znać, że cofnąć powinni się jeszcze w przedmerlinowskie czasy. - Merlin jest po prostu dobrym punktem wyjścia. A potem… wiesz, skrupulatnie trzeba iść dalej i dalej.
  I nagle… zaczęła sprawiać wrażenie, jakby cała pewność siebie z niej uleciała. Spuściła wzrok z twarzy swojego rozmówcy, a potem uśmiechnęła się jakoś tak krzywo. - Tylko… Ja.. niezbyt chciałabym rozpowszechniać pseudonaukowe brednie. Podejmowanie się zagadnień naukowych to odpowiedzialność. Bo później ludzie czytają niestworzone teorie i w nie wierzą, bo tylko brzmią mądrze. - westchnęła cicho ze wzrokiem wbitym w żabie opakowanie. Nie chciała być przyczyną, przez którą jakieś grono ludzi zacznie bić pokłony przed fałszywymi teoriami. - Trochę boję się, że to się nie skończy dobrze. Znaczy, jeśli mnie wyśmieją, to nie szkodzi. Nawet naukowców z New Scientist potrafi się obśmiać, więc… - wzruszyła lekko ramionami, podnosząc wzrok na Theo. - Więc chcę to zrobić dobrze. Najlepiej, jak będę potrafiła, żeby potem nie umrzeć przez wyrzuty sumienia.
  A potem sięgnęła do swojej torby, wyjmując z niej notatnik i zwykły, mugolski długopis.
Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyCzw Gru 16 2021, 20:17;

Przypatrywał się bacznie mimice jej twarzy, próbując wyczytać z niej wszystkie trapiące dziewczynę troski, ale że nigdy legilimencji nie ćwiczył, niełatwo było mu się domyślić, co takiego chodzi jej po głowie. Nie naciskał jednak, podmuchując stojącą przed nim kawę, by przypadkiem nie poparzyć podniebienia, a i nadal ściskał w dłoniach kartę z wizerunkiem kelpii, która nagle zniknęła mu z oczu, skrywając się pod morską pianą. Ruchome fotografie to było coś. – Hmm… pewnie tak. – Mruknął pod nosem po dłuższej chwili, zastanawiając się dlaczego to właśnie Merlin uchodził za prowodyra magii, skoro ta istniała na długo przed jego czarodziejską karierą. – W porządku, możemy porozmawiać o Merlinie. – Dodał już żwawiej, przyozdabiając usta urokliwym uśmiechem. Nie oponował, wszak do czasów starożytnych mogli nawiązać kiedy indziej. Wyciągnął więc z torby notes i ołówek, gotów rozpocząć swoje przemówienie, ale nie sposób było przejść do konkretów, kiedy w uszach wybrzmiało cichutkie, dziewczęce westchnienie.
Pozwolił sobie upić łyka kawy, a potem sięgnął dłonią przed siebie, by poklepać nieśmiałą panienkę po ramieniu. – Spokojnie. Nikt nie każe ci przecież stawiać żadnej stanowczej tezy, zawsze możesz podjąć polemikę i wskazać jedynie na prawdopodobne rozwiązania. W końcu nikt jeszcze nie odkrył, skąd tak naprawdę pochodzi magia, prawda? – Rzucił pokrzepiającym tonem, bo mimo że o pisaniu artykułów do gazety nie wiedział zbyt wiele, tak znał Doireann i był święcie przekonany, że ta na pewno nie wypisze żadnych bzdetów. Wręcz przeciwnie, gdyby miał wytypować, kto z jego znajomych dokona przełomowego odkrycia, postawiłby właśnie na nią. – Na pewno cię nie wyśmieją, ale jeśli chcesz… możesz podpisać się pseudonimem. – Zaproponował również awaryjne wyjście z sytuacji, powoli notując już kolejne punkty, o które warto by zahaczyć przy okazji dyskusji nad życiorysem słynnego czarownika.
- W sumie nie mamy zbyt wielu pewnych informacji o Melinie. Spora część to jedynie legendy. Ot, nie wiemy nawet czy był czarodziejem czystej czy półkrwi. Był za to członkiem sądu i doradcą na dworze Króla Artura... – Przerwał, żeby wykreślić kilka linijek. Gdyby wiedział wcześniej, niewątpliwie lepiej przygotowałby się do wykładu. – Mówi się, że jego różdżkę wykonano z angielskiego dębu, ale nie zostało to nigdy nie potwierdzone. Nie odnaleziono bowiem jego grobu. – Przerwał na moment, żeby przegryźć kawałek niedojedzonej wcześniej czekoladki, w międzyczasie zerkając na kartę z kelpią. Przeczytał, że ten wodny demon zwabiał swą ofiarę na grzbiet, nurkował z nią w głąb rzeki lub jeziora, a na dnie zjadł jej wnętrzności, by te nie wypłynęły na wierzch. Paskudna historia. Nic dziwnego, że się skrzywił, i to tym razem wcale nie na skutek gorzkawego smaku kawy. Zgubił także wątek, toteż zwrócił się do swojej towarzyszki. – Myślisz, że powinniśmy skoncentrować się na jego życiu prywatnym czy zawodowym? – Podzielił się z nią swoimi wątpliwościami, dając sobie również czas na przypomnienie treści historycznych atlasów i szkolnego podręcznika.
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Moderator




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptySob Maj 28 2022, 17:55;

- Zoe to moja kuzynka - odparła prosto, w formie wyjaśnienia, a potem uniosła nieznacznie brwi, by po chwili je zmarszczyć i pokręcić głową z namysłem. - Nie sądzę. Choć mogę się mylić, ostatecznie odnoszę wrażenie, że Zoe jest w stanie znaleźć igłę w stogu siana, więc być może faktycznie posiadamy talent odnajdywania tego, czego inni nie widzą. A zatem tych, którzy potrzebują pomocy.
Nie miała pojęcia, czy to, co teraz powiedziała, miało jakikolwiek sens i dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że podobnym rozważań dopuszczała się jedynie w obecności konkretnej osoby. Odsunęła od siebie tę myśl, ujmując dłoń chłopaka, zdając sobie jeszcze wyraźniej sprawę z tego, jak bardzo był zmarznięty, jak wielki ślad musiał zostawić na nim dementor i przyznała mu rację, uznając, że nie powinni dłużej tutaj przebywać. Nie była pewna, czy ten nie chciał mimo wszystko przypadkiem się jej pozbyć, ale nie mogła zostawić go samego.
Nie w sytuacji, w której zapewne ledwie stał na nogach, choć nie chciał tego pokazać. Pod tym względem był do niej podobny, o ile oczywiście nie przypisywała mu jedynie podświadomie swoich cech. Taka możliwość również istniała, była tego w pełni świadoma, ale wydawało jej się, że jest w stanie zrozumieć chłopaka. Nie lubiła porażek i choć przestawała reagować na nie, jak rozhisteryzowane dziecko, wciąż ją bolały, zwłaszcza gdy okazywała się przez nie tak słaba, tak nieważna, tak potwornie wręcz śmieszna.
- Czyżbym przerwała ci lekturę? - zapytała, gdy zawrócili do miasteczka, nie zamierzając wspominać o tym, że to nie była jej wina, a wina dementora, jednocześnie ciekawa tego, co czytał. Lubiła, kiedy ludzie interesowali się literaturą, czy to naukową, czy rozrywkową, dlatego też liczyła na to, że uda im się spokojnie na ten temat porozmawiać.
Ostatecznie znaleźli się w cukierni, gdzie o tej porze nie było tak wiele osób, ale za to zostało jeszcze całkiem sporo słodkości, które z całą pewnością mogły przydać im się po tych przygodach, jakich dopiero co doświadczyli. W środku było zresztą ciepło, co również przynosiło ulgę, być może nie aż tak dużą, jak powinno, ale zawsze się liczyło. Przebywanie wśród innych ludzi było również przyjemne po spotkaniu z dementorem, spotkaniu, które chociaż nie miało na Victorię aż tak wielkiego wpływu, jak na Petera, mimo wszystko utkwiło w niej, niczym drzazga. Dało jej również kolejne pojęcie o tym, jak w tej chwili wyglądało życie w Anglii, co nie do końca jej się podobało.


@Peter Stryder

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Peter Stryder
Peter Stryder

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : wrzeszczący kalendarz to jego najlepszy przyjaciel / na lewym nadgarstku tatuaż lisiej łapy i napis po walijsku
Dodatkowo : Animag (lis)
Galeony : 110
  Liczba postów : 85
https://www.czarodzieje.org/t21385-peter-stryder#692453
https://www.czarodzieje.org/t21386-niecierpliwa-poczta-petera#692530
https://www.czarodzieje.org/t21383-peter-stryder#692451
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyNie Maj 29 2022, 17:47;

W ciągu jednego tygodnia poznał dwie dziewczyny z tej samej rodziny. Nie wiedział czemu ale to była ciekawa, miła myśl. Niestety ale nie potrafił się tym delektować bo uczucie beznadziejności odebrało mu humor. Starał się jednak nie pokazywać po sobie faktycznego samopoczucia. Uratowała go, nie potrzebny był mu podłamany i mdlejący Peter. Nie chciał być obciążeniem więc zasugerował szybką ewakuację. Nie dał rady ich deportować więc musieli pokonać drogę pieszo. Nogi mu się trzęsły ale zaciskał mocno zęby i zmuszał swoje kończyny do kolejnych kroków, pocieszając się, że zaraz znajdą się w ciepłym miejscu i będą mogli napić się czegoś rozgrzewającego duszę. Słuchał głosu Victorii, odnajdując w tym szansę na powrót do równowagi psychicznej.
- Nazwałbym to po prostu talentem pojawiania się wszędzie tam, gdzie jesteście potrzebne. - podsumował, czując jak nawet to wypowiedziane zdanie go męczy. Tak straszliwie żałował, że jego nauki zaklęcia patronusa nie przynosiły efektów. Wielokrotnie już próbował opanować ten czar, miał wielu nauczycieli jednak przyczyna niepowodzenia jest taka sama: nie potrafił odnaleźć wyjątkowo szczęśliwego wspomnienia w pamięci, które by go wypełniło aż po koniuszki palców. Gdyby był bardziej uzdolniony to nigdy nie doszłoby do sytuacji gdzie dementor prawie go zjadł.
Z zamyślenia wytrąciło go jej zapytanie. Z początku nie wiedział o jakiej lekturze mówiła i dopiero po chwili przypomniał sobie o trzymanej w dłoni książce.
- Ach, nie, skąd. Byłem w Hogsmeade aby odebrać ją z księgarni. Mój tata polecił mi ją przeczytać, ale to nie jest lektura do czytania w parku. - przy okazji wyszło szydło z worka dlaczego to spacerował o tej porze w tak ogólnodostępnym miejscu.
- Nie wiem gdzie miałem głowę, że dałem się tak zajść dementorom. - wzdrygnął się z zimna i z ulgą powitał na horyzoncie jeszcze otwartą cukiernię. Kiedy przekroczyli próg to zatrzymał się w miejscu w chwili gdy uderzyła go intensywna fala ciepła. Szok między temperaturą jego ciała a tego pomieszczenia zakręcił mu w głowie. Przez chwilę było mu słabo, ale tylko chwilę - był w towarzystwie Victorii więc nie chciał robić cyrków. Nabrał powietrza do płuc, posłał dziewczynie przepraszający uśmiech.
- To może zajmij nam stolik a ja coś zamówię. - poprosił, chcąc pokazać, że wszystko wraca do normy. Złożył zamówienie, ale przy użyciu słów "coś rozgrzewającego duszę bo natknęliśmy się na dementora; tak, ma pani rację, to tragedia co się tutaj dzieje... jest coraz lepiej, dziękuję, że pani pyta, jak najbardziej parująca gorąca czekolada jest właśnie tym, czego potrzebujemy"... Po tej wymianie zdań ze starszą ekspedientką mógł usiąść naprzeciw Victorii. Usiadł ale z tak zmęczonym wyrazem twarzy, że zrobiło mu się głupio. Położył książkę na stoliku.
- Załatwiłem nam podwójną gorącą czekoladę. Mam nadzieję, że lubisz od czasu do czasu nadmiar cukru. - zdjął kurtkę, zostając w rozpinanej czarno-złotej bluzie i od razu przeczesał palcami włosy. Dopiero docierało do niego jak bardzo było niebezpiecznie.
- Nie miałem głowy aby dostrzec... ale jaką formę przybiera twój patronus? Skrzydlaty, dobrze kojarzę? - rozmowa pomoże mu odzyskać formę, tego był pewien.

@Victoria Brandon
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Moderator




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyWto Maj 31 2022, 18:27;

Prosta odpowiedź chłopaka dość nieoczekiwanie sprowadziła ją na ziemię, uzmysławiając jej, że nie wszyscy byli skłonni podjąć się z nią dyskusji o wszystkim i o niczym. Dyskusji na poziomie, który nie był do końca zrozumiały dla klasycznego, przeciętnego śmiertelnika. Nie wszyscy musieli lubić dywagacje na tematy niestworzone, nie wszyscy musieli również wyciągać drugie dno z czegoś, co wcale nie musiało go posiadać. Mimo to Victoria zamilkła, odnosząc wrażenie, została właśnie w pewien sposób potrząśnięta, zupełnie, jakby ktoś próbował wybudzić ją z długiego snu. Dlatego też jedynie przytaknęła, skinąwszy głową.
Nie wracała już do tych rozważań, wędrując w stronę cukierni, mając nadzieję, że mimo wszystko nie zostaną znowu zaatakowani przez dementora albo cokolwiek innego, dlatego też starała się wybierać jak najbezpieczniejsze ulice, nie szukając skrótów, czy wąskich przejść, spodziewając się, że tam nietrudno było wpaść na różnego rodzaju przeciwników. Nie była również pewna, czy jej towarzysz miał ochotę rozmawiać na temat książki, więc jedynie uprzejmie życzyła mu, by była to przyjemna i owocna lektura, a potem westchnęła cicho.
- Nikt z nas nie spodziewa się najgorszego, nie spodziewa się, że za chwilę zostanie zaatakowany, więc to dość normalne, że wciąż żyjemy tak, jak wcześniej - zauważyła spokojnie, nie widząc niczego złego w tym, co się wydarzyło, jednocześnie jednak mając chęć wytknąć mu, że mimo wszystko w jego wieku powinien być już nieco zdolniejszy, nieco bardziej skoncentrowany na tym, co robi, choć uwagi te zatrzymała dla siebie, nie chcąc pouczać chłopaka, skoro ledwie go znała. Kiedyś zapewne nie ugryzłaby się w język, teraz jednak, na całe szczęście, było inaczej.
Zgodnie z jego sugestią usiadła przy jedynym ze stolików, wybierając taki znajdujący się jak najdalej od okien, podświadomie szukając miejsca, gdzie pozornie byliby bezpieczniejsi. Miała stąd dobry widok na wnętrze całej cukierni, co dawało nadzieję na to, iż w razie kryzysowej sytuacji, byłaby w stanie odpowiednio zareagować i od razu przystąpić do walki. Kiedy chłopak do niej podszedł, uśmiechnęła się lekko, zapewniając go, że to zdecydowanie był dobry wybór, mając na myśli przede wszystkim jego i jego obecny stan. Liczyła na to, że mimo wszystko Peter poczuje się teraz lepiej, że nie będzie aż tak bardzo cierpiał, bo zapewne to, co się z nim działo, właśnie tym było.
- Sokół. Średni ptak drapieżny, prowadzący samotniczy tryb życia - odparła, nieco rozbawiona, zdając sobie sprawę z tego, że jej patronus niewątpliwie wyglądał, jak wyglądał, z powodu niektórych jej cech osobowości.

@Peter Stryder

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Peter Stryder
Peter Stryder

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : wrzeszczący kalendarz to jego najlepszy przyjaciel / na lewym nadgarstku tatuaż lisiej łapy i napis po walijsku
Dodatkowo : Animag (lis)
Galeony : 110
  Liczba postów : 85
https://www.czarodzieje.org/t21385-peter-stryder#692453
https://www.czarodzieje.org/t21386-niecierpliwa-poczta-petera#692530
https://www.czarodzieje.org/t21383-peter-stryder#692451
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyWto Cze 14 2022, 16:30;

Miał szczerą nadzieję, że składa zdania w sposób sensowny i nie jest trudnym rozmówcą. Spotkanie z potworem najwyraźniej nieco upośledziło jego postrzeganie drugiej osoby i nie potrafił odgadnąć czy Victoria jest znudzona, stonowana, zdystansowana... wydawało mu się, że przesadzał ze swoim przygnębieniem i powinien zdecydowanie szybciej wziąć się w garść. Późną nocą przyjdzie czas na wstrząs związany z tym nieprzyjemnym doświadczeniem. Nabrał powietrza do płuc, aby ocieplone i pachnące ogrzało chociażby jego płuca. Zmarznięcie nie minie tak łatwo, dlatego nie mógł doczekać się kubków z gorącą czekoladą. Nie był wielkim miłośnikiem słodyczy jednak w tej sytuacji mógł wcielić się tymczasowo w fana Miodowego Królestwa.
- Normalnym jest, że jeśli włożysz nogi do jeziora to pogryzą cię plumpki. Normalnym jest, że jak nadepniesz na korzeń Wierzby Bijącej to zdzieli równo, normalne jest, że cudza sowa może podziobać jak podejdziesz za blisko... ale spacer po parku nie powinien kojarzyć się z próbą odebrania życia. - poza bladością i nieco odznaczającymi się dołami pod oczami wyglądał normalnie.
- Nie jestem pewien czy tak łatwo da się przejść z tym do porządku dziennego. - westchnął ciężko. Powinien kontynuować naukę zaklęcia patronusa ale nie dawał rady. Wiele lat życia poświęcił na animagię i starał się przy tym utrzymać względnie normalne oceny z innych przedmiotów. Jego umysł i ciało było zmęczone dotychczasowymi osiągnięciami. Niełatwo było mu z siebie wykrzesać odpowiedni poziom mocy aby opanować zaklęcie patronusa. Wstydził się tego, ale nie chciał o tym mówić. Przyjdzie czas, że kiedyś temu sprosta... o ile do tego momentu dementor go nie pożre. Wzdrygnął się. Chętnie przeszedł do tematu, który dotyczył bezpośrednio jej osoby. To bezpieczniejsza ścieżka.
- Samotny drapieżnik. Ta forma cię definiuje? - zapytał, naruszając przy tym nieco granicę ciekawości. Nie mógł się jednak temu oprzeć, to pytanie aż samo cisnęło się na usta. Był przekonany, że forma jego patronusa również przybierze formę drapieżnika, stąd jego zainteresowanie. Ten pazur gdzieś tkwił w człowieku skoro ujawniał się w zwierzęcej postaci czy to animagicznej czy związanej z magicznym obrońcą.

@Victoria Brandon
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Moderator




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyCzw Cze 16 2022, 14:54;

Żabka: Jocunda Sykes - Karty Słynnych Czarownic

Victoria należała do osób, które stosunkowo skromnie wyrażały swoje emocje, nie poddawała się łatwo różnym wpływom, starała się zachować spokój i zachowywała dla siebie większość przemyśleń. Mało było osób, które były w stanie zmienić ten stan rzeczy i dotrzeć do jej prawdziwych myśli, które były w stanie zorientować się, co kryło się pod tą chłodną, niemalże lodowatą postawą. To był jej sposób bycia, ale niewątpliwie była to również jej tarcza, jaką pozwalała jej skryć się przed pewnymi sprawami. Przed niektórymi osobami, jakim nie chciała dawać nawet cienia satysfakcji z powodu tego, iż mogły mieć w jakiejś kwestii rację. Dlatego też, co nie było ani trochę dziwne, mogła obecnie sprawiać wrażenie nieco wypranej z uczuć, co jednak nie było jej zdaniem niczym złym. Działała w tej chwili nieco podobnie do Petera, który również starał się pokazać jedynie fasadę, bo nie była w stanie uwierzyć, że naprawdę miał tak wiele sił, by w pełni zapomnieć o tym, co wydarzyło się ledwie parę chwil wcześniej. Daleka była jednak od tego, by go za to w pełni podziwiać, wiedząc, że w niektórych kwestiach nie należało jednak budować wokół siebie muru tak wysokiego, że nikt nie był w stanie go przebyć.
- Dementorzy i problemy z magią również są normalni, tylko to my wolimy siedzieć w bezpiecznej bańce i czasami nie chcemy tego dostrzegać. Rozumiem jednak, co masz na myśli, bo ja również wolałabym nie musieć na każdym kroku rozglądać się, czy aby na pewno coś nie chce mnie zaatakować - odparła nieco twardo, bo mimo wszystko nie postrzegała tego, co się działo, jakby było skaraniem boskim, czy czymś podobnym. Było magicznym problemem, jakiego należało pozbyć się ze względu na wszystkich Czarodziejów, z uwagi na mugoli, których powinni chronić, ze względu na tych, którzy cierpieli teraz w niewypowiedziany sposób. Wiedziała jednak, że żadne tupanie nogą nic tutaj nie zmieni i zapewne właśnie z tego powodu sprawiała wrażenie jeszcze mniej przystępnej, niż była w rzeczywistości.
Obserwowała go uważnie, pochylając się nieco nad gorącą czekoladą, nadal starając się dostrzec ślad problemu, czy niepewności, który nakłoniłby ją do tego, żeby jednak zabrała go do Munga. Liczyła jednak na to, że nadmiar czekolady zdoła mu pomóc, że w chociaż minimalnym stopniu postawi go na nogi i da poczucie, że to, co go otaczało, nie było aż tak tragiczne. Wiedziała, że spotkanie z dementorem było okropne, niosło ze sobą swoisty ból i z tego też powodu czuwała, nieco jak bystrooki sokół, który faktycznie chce dostrzec to, czego nie widzieli inni. I chociaż Peter wyraźnie się ożywił, nie była pewna, czy to było z jego strony dostatecznie szczere. Nic zatem dziwnego, że dla podkreślenia jego słów "zapolowała" na czekoladowe żaby, by po chwili położyć przed nim jedną z nich. Uśmiechnęła się przy tej okazji, zapowiadając jeszcze, że rozliczy się, nim ostatecznie wyjdą z cukierni, bo kto wie, ile jeszcze słodyczy zechcą zjeść. Słowa te kierowała jednak bardziej do kobiety, która podała im wybrane słodycze, niż do Petera, nie zamierzając naciągać go na płacenie za wszystko.
Zastanawiając się nad jego pytaniem, sięgnęła po czekoladową żabę, nie skupiając się w tej chwili na karcie, którą prawie swoimi ruchami wyrzuciła na podłogę. Widać było, że pytanie chłopaka spowodowało, iż bardzo, ale to bardzo uważnie zaczęła je rozważać. Czy była samotnym drapieżnikiem? Ostatecznie skinęła nieznacznie głową, jakby nie była do końca przekonana do tego twierdzenia, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, iż było w nim wiele racji.
- Zapewne tak. Przynajmniej w jakiejś mierze, bo nie sądzę, żebym faktycznie mogła uchodzić za takiego bystrookiego, szybkiego drapieżnika. Chyba że odnosimy to do zdolności rzucania zaklęć oraz chęci brania udziału w pojedynkach - stwierdziła ostatecznie, uśmiechając się przelotnie kącikiem ust, nim nie tylko upiła łyk gorącej czekolady, ale również spałaszowała czekoladową żabę, jedynie podkreślając to, jak bardzo lubiła słodkie rzeczy.

@Peter Stryder

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Peter Stryder
Peter Stryder

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : wrzeszczący kalendarz to jego najlepszy przyjaciel / na lewym nadgarstku tatuaż lisiej łapy i napis po walijsku
Dodatkowo : Animag (lis)
Galeony : 110
  Liczba postów : 85
https://www.czarodzieje.org/t21385-peter-stryder#692453
https://www.czarodzieje.org/t21386-niecierpliwa-poczta-petera#692530
https://www.czarodzieje.org/t21383-peter-stryder#692451
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyPią Cze 17 2022, 21:41;

Nie był przyzwyczajony do tak zdystansowanego rozmówcy ale póki go nie zbywała, nie lekceważyła jego słów i wykazywała zainteresowanie dialogiem to nie był do niej ani zrażony ani uprzedzony. Jakby nie patrząc gdyby nie jej interwencja to leżałby półżywy w parku Hogsmeade i nie wiadomo czy podniósłby się jeszcze do pionu. Nie był zbyt dobrą wyżerką dla dementorów ale skoro i tak się na niego połasili to powinien mieć się na baczności.
- W Hogwarcie nie wpajają nam odruchu walki o własne życie i wyczuwania niebezpieczeństw. Nie dziwię się, że większość populacji w Wielkiej Brytanii jest przerażona. Nie każdy ma umysł i naturę wojownika. Może to czas aby jednak rozważyć zapisanie się na dodatkowe lekcje Obrony Przed Czarną Magią... - oparł policzek o część dłoni i wzdrygnął się kiedy mimowolnie jego wzrok padł na ciemność zapadłą za oknem.
- Zbyt długo to zaniedbywałem i odkładałem na później. Jeszcze raz dzięki ci, Victoria, że mnie wykaraskałaś z tego bagna. - podniósł wzrok na jej oczy bo jednak wolał spoglądać na żywą i życzliwą osobę niż wspominać to mrożące krew w żyłach zło, którego doświadczył. Udawał, że czuł się lepiej. Nie znał Victorii, nie znał jej postawy i milczącego dociekania czy teraz przed nią kłamie czy jednak faktycznie jest mu lepiej. Nic z tych rzeczy, męska duma nie pozwalała ugiąć teraz karku skoro już dostatecznie pokazał brak sił w starciu z dementorem. Swoje zalety składował w innej dziedzinie magii, niezwiązanej z walką z bestiami.
Podziękował uprzejmie kelnerce za dostarczenie solidnej dawki czekolady. Dwa gorące, bardzo słodkie napoje z bitą śmietaną, paczka czekoladowych żab, czekoladowe żuki... od tego widoku od razu stracił apetyt na słodycz bo nie był przyzwyczajony do takiej ilości w jednym posiłku. Przysunął jednak ku sobie gorące naczynie, odkrywając przy tym jak lodowate były jego palce. Niemal skostniałe z zimna a siedzieli już w cukierni dobre dwadzieścia minut. Cały był zziębnięty.
- Dzięki. - wysilił się na lekki uśmiech i przejął od niej żabę, z czystego przypadku naturalnie muskając jej ciepłą dłoń. To ledwie ulotna chwila, parę sekund a bardzo wyraźnie odczuł różnicę temperatur ich ciał. Uniósł żabę do ust i bezpardonowo odgryzł jej głowę, czekając aż rozpuszczająca się po ustach czekolada przyniesie ulgę.
- Pozwól mi się odwdzięczyć za uratowanie z opresji. Chcę za to zapłacić choć to niewiele w porównaniu do tego, co zrobiłaś. - w innym przypadku uszanowałby jej decyzję płacenia za siebie ale jakby nie patrząc to zaprosił ją tutaj. To był jej pomysł, aby była to cukiernia jednak chciał to jakoś ogarnąć i minimalnie uspokoić swoje poczucie długu.
- To twój zwierzęcy patron więc musisz mieć wiele cech z jego natury. Niech zgadnę, też jesteś w Ravenclawie tak jak Zoe? - sposób w jaki wypowiedział imię jej kuzynki zdradzał, że miał z nią całkiem ciekawe wspomnienia choć trudno doszukiwać się w tej białej jak ściana twarzy dokładniejszych podpowiedzi.
- Moim patronem jest lis i dopiero kiedy to odkryłem to zauważyłem kilka spójnych cech z tym zwierzęciem. Resztę wciąż odkrywam, zapewne wiele się jeszcze z czasem wyklaruje. - odłożył nieruchomą czekoladową żabę (pozbawioną głowy) na stół i w końcu upił łyk gorącej czekolady. Nie omieszkał przy tym sparzyć języka co skomentował syknięciem i rozlaniem kilku kropel na swoje ręce. Znieruchomiał, zamknął oczy, policzył do trzech, wtłoczył do płuc dyskretny wdech i wysilał się na zachowanie równowagi w obliczu takich drobnych acz irytujących wypadków.

@Victoria Brandon
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Moderator




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptySob Cze 18 2022, 22:07;

- Czyżby? - zapytała, przekrzywiając lekko głowę. Wiedziała, że jak zawsze zachowywała się stanowczo, że było w jej postawie coś okropnie zimnego, ale nie przejmowała się tym, pilnując po prostu, żeby jej rozmówca ogrzał się, odpoczął i nabrał w końcu kolorów, bo jak na razie sprawiał nadal wrażenie nieco zmęczonego i zdecydowanie przytłoczonego tym, co się stało. Nie dziwiła mu się, ostatecznie spotkanie z dementorem było czymś, czego sama wolałaby nie przeżyć na własnej skórze. Walka z boginem okazała się dla niej zbyt trudna, więc nie zamierzała nikogo wyśmiewać z powodu tego, iż nie umiał rzucić niektórych zaklęć.
- Zależy, jak na to spojrzeć. Zawsze uważał, że każda z lekcji szykuje nas na to, żebyśmy byli przygotowani na niespodziewane, na atak, na problemy, na kłopoty, które będziemy musieli szybko i samodzielnie rozwiązać. Nie musieli pokazywać nam, że za każdym rogiem może czaić się niebezpieczeństwo, żebyśmy zaczęli je dostrzegać - stwierdziła spokojnie, pozwalając sobie na przedstawienie mu swoich przemyśleń w tej sprawie, aczkolwiek nie była pewna, czy chłopak postanowi w ogóle podjąć dyskusję w tym temacie. Ostatecznie chyba wolałby nie poruszać tak problematycznych kwestii, gdy sam nie czuł się najlepiej.
Uniosła lekko brwi na jego propozycję, czy raczej prośbę, nie wiedząc do końca, skąd właściwie mu się wzięła, bo nie uważała, żeby cokolwiek należało jej się za to, co się wydarzyło, co zrobiła. Jej zdaniem zareagowała dokładnie tak, jak zareagowałaby każda osoba na jej miejscu - uratowała kogoś, kto znajdował się w opresji. To nie było jej zdaniem nic wielkiego, ale być może po prostu przeświadczenie o tym, by wspierać innych było gdzieś głęboko w niej zakorzenione. Doszła jednak do wniosku, że skoro Peter tak bardzo chciałby się jakoś odwdzięczyć, to nie powinna stawać mu na tej drodze i się z nim kłócić. Dlatego też uśmiechnęła się lekko, po czym skinęła głową na znak zgody.
Zaraz jednak zaśmiała się cicho, po czym przyznała mu rację, przybierając nie do końca sprecyzowaną minę. Trudno było zgadnąć, co się za nią kryło, ale musiała przyznać, że na wspomnienie jej domu z Hogwartu, rozgorzał w niej znowu żal, który czuła ledwie dzień wcześniej. To nie było jednak coś, czym chciała dzielić się z innymi, toteż zachowała to dla siebie, koncentrując się na rozmowie, tym bardziej gdy poczuła, że chłopak wciąż jest lodowato zimny. Nie chciała go stąd wypuścić, dopóki nie poczuje się lepiej.
- Zdradzisz jakich? - zapytała po prostu, zastanawiając się jednocześnie, czy ona faktycznie miała coś wspólnego z sokołem, czy jednak były to niewielkie, niepotwierdzone domysły.

@Peter Stryder

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Peter Stryder
Peter Stryder

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : wrzeszczący kalendarz to jego najlepszy przyjaciel / na lewym nadgarstku tatuaż lisiej łapy i napis po walijsku
Dodatkowo : Animag (lis)
Galeony : 110
  Liczba postów : 85
https://www.czarodzieje.org/t21385-peter-stryder#692453
https://www.czarodzieje.org/t21386-niecierpliwa-poczta-petera#692530
https://www.czarodzieje.org/t21383-peter-stryder#692451
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Gracz




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyPon Cze 20 2022, 21:09;

Wkładał sporo wysiłku w te wszystkie niepotrzebne pozory. Męska duma nie pozwalała pokazać, że czuje się nader kiepsko i zapewne dopiero własne łóżko i animagiczna postać pozwoli mu powrócić do równowagi. Dużo dawało jednak ciepło bijące z pomieszczenia i gorący napój trzymany w dłoniach. Im dłużej rozmawiał z Victorią tym wysuwał sobie wnioski na jej temat. Wydawała się wiedzieć czego chce. Twardo stąpała po ziemi. Nie bała się stanąć twarzą w twarz z niebezpieczeństwem. Możliwe, że ukrywała swój strach i nie chciałaby się nikomu do tego przyznawać. Choć jej postura mogła wprowadzać w błędne wrażenie to wydawało mu się, że ma do czynienia z bardzo dobrą w swoim fachu wiedźmą. Tak bardzo różniła się od rozgadanej i rozemocjonowanej Zoe! Z tego co kojarzył to byli na tym samym roku, a więc musiała być jego rówieśniczką. Wydawała się jednak mentalnie starsza o jakieś pięć lat. Przyglądał się jej po tym jak na chwilę zamilkł, uważając, że nie ma sił spekulować na temat materiału pedagogicznego mającego przygotować ich do życia magicznego poza Hogwartem. To nie wątek na tu i teraz. Uniósł czekoladową żabę do ust i pochłonął całą resztę z większym smakiem. Słodkość faktycznie poprawiała nastrój choć daleko było mu jeszcze do rozluźnienia. Zauważył również, że oboje są zbyt poważni jak na swój wiek. Chyba mu to nie przeszkadzało. Rozmowa z Victorią była całkiem miła choć pozbawiona większych wypływów emocji. To było niejako kojące jeśli człowiek szukał wyciszenia.
Oparł łokieć o stolik i dźgnął srebrną łyżeczkę, która pod wpływem gestu samoistnie zaczęła mieszać czekoladowy płyn i przyspieszać jego studzenie. Powoli, powolutku mógł odetchnąć z ulgą choć daleko było do ideału.
- Wniosek jest prosty: zawsze być przygotowanym na każdego rodzaju zaskoczenie. - podsumował, starając się modulować głos na weselszy. Uniósł kubek nieco wyżej nad stolikiem w ramach toastu.
- Za udanego obrońcę. - zaproponował gotów przypieczętować ten toast stuknięciem o brzeg jej szklanki. Przyłożył na usta lepszego rodzaju uśmiech i gwałtownie zatęsknił za ukrywaniem się w animagicznej postaci. Wiedział, że już niedługo będzie mu to dane.
- Między innymi lubię nocny tryb życia. Nie jestem naiwny i widzę jak funkcjonuje świat i społeczeństwo. Trzeba wywalczyć sobie w nim miejsce i nie dać się podejść. To tak w skrócie, ale też zależy co przychodzi ci na myśl kiedy widzisz lisa. - ostatnie zdanie mogło również być zapytaniem bowiem zaciekawienie w jego ciemnych oczach było aż nazbyt widoczne. Upił w końcu łyk ciepłej czekolady i westchnął cicho z nostalgią, ciesząc się gorącem rozlewającym się po przełyku.

@Victoria Brandon
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8




Moderator




Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 EmptyWto Cze 21 2022, 18:00;

Rozmowa z nią była właściwie chłodna i stonowana, nie było w niej niesamowitych porywów emocji, chyba że zdołało się znaleźć klucz, który otwierał zamkniętą skrzynię, w której kryły się wszystkie jej myśli. Niewiele było osób, które były w stanie zobaczyć ogień, jaki płonął pod tym wszystkim, który buzował jak wściekły, niczym lawa, która nigdy nie zastygała. Niewielu wiedziało, jaka Victoria potrafiła być, gdy zerwała już maskę grzeczności, gdy bez chwili zawahania skakała na głęboką wodę, poddając się chwilowej fali szaleństwa. Teraz było widać to częściej niż wcześniej i można było powiedzieć, że dziewczyna powoli zaczynała się niemalże przepoczwarzać, jakby kokon, w którym tkwiła do tej pory, miał w końcu pęknąć i uwolnić jej prawdziwą naturę.
To rzecz jasna nie oznaczało, że cała reszta jej zachowania była sztuczna. Była podyktowana zasadami i wychowaniem, jakiego się trzymała, ale nawet to ostatecznie musiało się zmienić, pozwalając na to, by stała się tym, kim być chciała, kim się czuła. Jej rodzice w niczym jej nie ograniczali i tak naprawdę sama sobie była największym wrogiem, sama stawała sobie na drodze do pełnego rozłożenia skrzydeł, na co obecnie była skłonna machnąć ręką. To, że zbudowała dookoła siebie mur, przez który niewiele osób było w stanie się przedostać, w pełni jej odpowiadało, bo niewiele było osób, które mogły pojąć, co się z nią działo. Problem polegał na tym, że z empatią było u niej przez to co najmniej na bakier.
Próby sugerowania jej czegokolwiek z reguły kończyły się uniesieniem brwi albo całkowitym niezrozumieniem przesłania. Nawet teraz nie była do końca w stanie rozgryźć, co dzieje się z siedzącym przed nią chłopakiem, nie wiedziała, czy ten czuł się już lepiej, czy jednak nie, ale nawet nie próbowała się nad tym jakoś szczególnie mocno pochylać, bo mimo wszystko nie doszłaby do żadnych sensownych i logicznym wniosków. Zagnałaby się w kozi róg, bo emocje nie były przedmiotami, pułapkami, nie były obręczami na meczu, czy niewielkimi szczegółami zapisanymi drobnym drukiem na marginesie książki.
- Zawsze. Nawet, jeśli sądzisz, że nic cię nie zaskoczy – stwierdziła jeszcze dość poważnie, wiedząc, że z takim podejściem do życia dało się przetrwać o wiele więcej niewiadomych, o wiele więcej problemów, niż wtedy, gdy nie dawało się baczenia na to, co cię otaczało.
Wzniosła toast, zauważając, że o wiele lepiej brzmiałoby mimo wszystko, gdyby wspomniał, że ten toast był za dalsze sukcesy. Zasugerowała również, że gdyby chciał, mimo wszystko mogłaby nauczyć go kilku przydatnych zaklęć, mogłaby upewnić się, że byłby w stanie obronić się przed dementorem, gdyby przyszło mu kolejny raz go spotkać, potem zaś wysłuchała jego uwag, przy okazji nieznacznie marszcząc brwi i zaczynając przekręcać kartę z czekoladowej żaby z dłoni, kończąc prawie pić gorącą czekoladę, na którą zawsze była łasa.
- Naprawdę sądzisz, że świat składa się z wywalczenia sobie czegoś? – zapytała, spoglądając na niego z uwagą i trudno było powiedzieć, czy było w niej coś groźnego, czy tylko takie można było w tej chwili odnieść wrażenie. – Cóż, osobiście widzę w lisach coś słodkiego i mało drapieżnego, więc może to spryt, o którym wszyscy mówią – stwierdziła nieco rozbawiona, dostrzegając, że zostali prawie sami w cukierni.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Sponsored content

Cukiernia  - Page 24 QzgSDG8








Cukiernia  - Page 24 Empty


PisanieCukiernia  - Page 24 Empty Re: Cukiernia   Cukiernia  - Page 24 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Cukiernia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 24 z 25Strona 24 z 25 Previous  1 ... 13 ... 23, 24, 25  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Cukiernia  - Page 24 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
-