Znajdująca się w Hogsmeade cukiernia przyciąga już z daleka osoby, które pragną spróbować różnych słodkości, siadając przy tym w ciepłym miejscu. Można tu skosztować przeróżnych lodów, ciastek, czy napić się pysznej gorącej czekolady. Do tego wnętrze utrzymane jest w bardzo cukierkowych barwach, co sprawia, że po przekroczeniu progu owego budynku, można się poczuć jak z zupełnie innej krainie. Do tego wszystkiego roznoszący się w powietrzu zapach wanilii i cynamonu... Każdy kto raz tu wejdzie, miewa problemy z szybkim opuszczeniem tego przytulnego miejsca.
Co skłoniło dziewczynę do samotnego spaceru do Hogsmeade? Brak towarzystwa w Hogwarcie. Co z tego, ze okropnie wiało, a jasne loki dziewczyny były potargane? Skoro wszyscy ją olali, ona sama nie będzie się nudzić. Uznała iż czarodziejska wioska będzie wspaniałym pomysłem. Kupi sobie pewnie coś na poprawę nastroju. Z pewnością by to zrobiła, gdyby nie to, że zaczęło kropić. Rośka zmuszona była więc schować się gdzieś, gdzie nie zmoknie. Nie chciała się rozchorować, a potem mieć zaległości. Pierwszym sklepem jaki napotkała na swej drodze była nowo otwarta cukiernia. Nie czekając dłużej weszła do środka, wdychając zapach. Tu było pełno wszystkiego! Jakieś torty, ciastka, ciepłe napoje, a nawet coś mocniejszego! Zdjęła gruby, wełniany szalik w żarówiastym żółtym kolorze. Rozpięła również czarny płaszczyk. - Dzień dobry! - przywitała się entuzjastycznie. - Poproszę czekoladę na gorąco. Odłożyła szalik na krzesło, podchodząc do kasy. Pogrzebała w kurtce w poszukiwaniu drobnych. - Brzydka dziś pogoda! Nawet pospacerować nie można... - westchnęła, czekając na napój.
- Dzień dobry - Ryan przywitał entuzjastycznie pierwszą klientkę. Fakt jej obecności zachwycił go niezmiernie, bo zawsze jak coś robi coś po raz pierwszy jest bardzo podekscytowany. - Gorąca czekolada raz - krzyknął Ryan - A... zapomniałem, że nie mam pracowników... - Proszę usiąść. Czekolada za chwilę będzie - powiedział i poleciał na zaplecze.
Mężczyzny nie kojarzyła wcale. Wyglądał na młodego, ale... chodził on w ogóle do Hogwartu? Nie było raczej osoby, której dziewczyna by nie znała. Chociażby z widzenia! Parsknęła śmiechem, próbując go oczywiście stłumić, kiedy mężczyzna przypomniał sobie, iż jest tu sam. Scenka była zabawna, co tu dużo mówić. Usiadła na krześle, spoglądając na zewnątrz. Tak, brakuje tylko ulewy. - Dobrze - przytaknęła. Chciała zacząć jakąś rozmowę, ale kompletnie nie wiedziała, o co może zapytać.
Po chwil pojawił się Ryan z kubkiem gorącej czekolady: - Proszę bardzo - położył jej na stolik czekoladę - I to gratis od firmy - dodał kładąc tam kostkę placka czekoladowego: - Życzy sobie pani czegoś jeszcze? - zapytał
Zaczęła niespokojnie uderzać palcami o blat stolika. Nie lubiła ciszy. Może jednak samotne wyjście nie było dobrym pomysłem? Chociaż może wpadnie jej jakiś pomysł na strój na Halloween? O, właśnie, spyta tego chłopaka. Mógłby pomóc. Jak na zawołanie pojawił się właściciel sklepu z kubkiem w reku. - Dziękuję bardzo... - uśmiechnęła się na widok placka. Cóż, była łakomczuchem. - Miło z pana strony za ten dodatek - wyszczerzyła się. - I nie, na razie nie chcę nic więcej. Pogrzebała w kieszeni, szukając pieniędzy. Znalazła i położyła należną sumę na stoliku. - Niedługo Halloween - zauważyła.
- Dziękuje - Ryan zwinął pieniądze do kieszeni - Tak wygląda na to, że niedługo Halloween. Trzeba jakość klientów zabawiać choćby rozmową, jak nic innego nie był w stanie wymyślić: - Słyszałem, że organizujecie zabawę z tej okazji w szkole - stwierdził z uśmiechem
- Owszem, organizują w Hogwarcie Halloween. Mam zamiar iść, ale mam jeden, wielki problem! - jęknęła. Trzeba jej pomóc! Został tylko tydzień. Inni z pewnością mają już wspaniałe pomysły na stroje! Ona nie chce nic oklepanego przecież, a i ciężko będzie znaleźć jej czas na wyjście i chodzenie po sklepach w poszukiwaniu kostiumu. - Kompletnie nie wiem, co na siebie włożyć! - wyżaliła się. - Jakieś propozycje? - skoro ten chłopak był niewiele starszy, nie widziała powodu, by zwracać się do niego "pan". Jeszcze chłopak poczuje się staro! - Tak poza tym, to Rose jestem - przedstawiła się.
<w pierwszej chwili przeczytałem, że ten chłopak był o wiele starszy>
- Ryan - wyciągnął zapoznawczo rękę. Po chwili ciszy i wewnętrznego zastanowienia nad tak ważną sprawą jaką był strój Rose postanowił w te słowa odezwać się do zgromadzonych. To znaczy do Rose, bo prócz niego była tam tylko ona. Nikt więcej. Postanowił zaryzykować żart: - Wcale się nie przebieraj to będzie dopiero niespodzianka... - puścił jej oczko.
- Miło mi - uśmiechnęła się, jedząc zaczęty placek. Pyszny! Wszystko było dobrze, ale jednak pewna nachalna dłoń zaczęła uderzać w szybę cukierni. A to co u licha...? Roś odwróciła głowę, a tam, za szybą, stała jej znajoma z dormitorium. A ta czego chce? Gdyby nie to, że dziewczyna zaczęła jej machać, by wyszła, z pewnością posiedziałaby tu dłużej. Złapała placka, dojadając szybko. Jeszcze tylko gorąca czekolada... I ona ma wypić ją na raz?! Powinna się nią delektować! Ale cóż, nie ma co zadzierać z Puchonką na zewnątrz. - Dziękuję, jeszcze kiedyś wpadnę! - krzyknęła, kończąc pić. Wybiegła, goniąc znajomą.
Gdy weszli, poczuli przyjemny zapach słodkości. Steveowi przypomniał się dom z czasów dzieciństwa, gdy jeszcze rodzice byli małżeństwem, a w ich domu panowało szczęście. - A więc na co masz ochotę? - Zapytał z nadzieją, że odpowie " Na ciebie". Jednak szczerze powątpiewał w to.
- Chce eklelka - zaczęła seplenić jak mała dziewczynka. W towarzystwie Steva juz czuła się coraz swobodniej, czego nie można było powiedzieć o nim. Ciągle widziała, że nie potrafi nawet odrobinę się rozluźnić. Martwiła się, że nie będzie potrafił.
- 2 eklery poproszę - Rzucił ochrypłym przez brak szalika głosem. Od razu wyciągnął należną sumę pieniędzy z kieszeni. - To co robimy? Dokąd idziemy? - Zapytał onieśmielającej go towarzyszki. Steve nie wiedział jak ma się rozluźnić. W życiu nie był tak spięty. Czuł na sobie jej wzrok.
Margaret postanowiła dodać mu otuchy. - Steve. Spokojnie, nie musisz się przy mnie tak denerwować, naprawdę - uśmiechnęła się słodko i spojrzała mu głęboko w jego błękitne oczy. - Siedzimy tutaj, później może pójdziemy znów się rozgrzać do pokoju wspólnego? Cały czas się uśmiechała. Nie chciała, żeby nada był tak spięty.
Myśli, że to tak hop siup. Na jej miejscu też nie byłbym spięty. - Nie denerwuje się, jest wszystko dobrze. - Oczywiście skłamał. - A co do rozgrzania się w Pokoju Wspólnym, to jestem za! - Rzekł pewny siebie. Steve nie lubił bawić się z takimi słodkościami. Oczywiście, jak zwykle ubrudził sobie cały nos. Co ona sobie pomyśli, nawet eklera zjeść nie potrafię normalnie. Myślał jak to obrócić w żart. - Jestem prawie jak Śnieżny Potwór. - Rzekł. Yyyyy to raczej było żałosne, a nie śmieszne... By zniwelować swoje zniesmaczenie tą sytuacją, dodał uśmiech.
Margaret roześmiała się serdecznie. Był w tym momencie taki słodki z nosem w kremie. Nie mogła się powstrzymać i wzięła go trochę na palec i oblizała. Uśmiechnęła się kontrowersyjnie i zamiotła rzęsami. Czuła jak na niego działa.
Margaret rozchichotana prawie włożyła mu palec do nosa. Steve lubił pozytywnie zakręcone dziewczyny. Ona była dokładnie taka. Jej zalotny gest wywołał w Stevie falę pozytywnego samopoczucia. Miał ochotę ścisnąć ją tak mocno jak tylko się da.
- Oj, Steve. Jesteś zabawny, wiesz? A przy tym tak cholernie słodki ... - wskazała na jego nos i roześmiała się jeszcze głośniej. Już wiem, że jestem zakochana. teraz muszę mu to pokazać,z nadzieją, że on czuje do mnie coś podobnego. Nie myśląc co robi Margaret cmoknęła Steva w jego upaćkany nos.
Steve się zarumienił, a jednocześnie go sparaliżowało. Gdy sobie uświadomił co się stało, poczuł się bardzo szczęśliwy. Co się ze mną dzieje, co ona ze mną robi Pomilczeli kilkanaście sekund, patrząc sobie prosto w oczy. Nagle... - O kurcze! Na śmierć zapomniałem - wykrzyczał. - Miałem pomóc przyjacielowi w zadaniu domowym! Bardzo cię przepraszam, ale muszę już biec. Mam nadzieję, że mi wybaczysz - Rzucił przejęty całując niebieskooką w policzek na pożegnanie. Margaret została sama w pustej cukierni.
Weszła zadowolona do cukierni i nabrała głęboko powietrza do płuc. Pachniało tutaj tak.. słodko? W każdym razie pachniało tak, że aż miała jeszcze większą ochotę się uśmiechać. Cukiernia była żółto-niebieska, a że lubiła te dwa kolory bardzo jej się tutaj podobało. Rozejrzała się zastanawiając, na co dokładnie ma ochotę. Wreszcie postanowiła, że zamówi to, co zwykle. Czyli co? Oczywiście czekoladową żabę! Auri lubi wszystko, co jest związane z nimi, oczywiście bez nich samych. Długo by wyjaśniać o co w tym chodzi, dość to skomplikowane. W każdym razie krukonkę od jakiegoś czasu bardzo fascynują te małe stworzonka.
/Hogwart/ Wszedł tutaj kierując się chęcią zakupienia czegoś słodkiego. Nigdy tutaj nie był i pewnie już nigdy nie zawita. Wszedł dalej i zobaczył coś, a raczej kogoś kto wymusił na nim uśmiech, taki automatyczny odruch ( nie, nie wymiotny ;) ) - Hej Siostruś. - powiedział i podszedł do Niej wyciągając Jej różdżkę "rączką" do przodu. - Twoja różdżka siostruś. - powiedział uśmiechając się. Bał się jedynie reakcji siostry. Oby nie zareagowała zbyt gwałtownie i nie wybiegła stąd.
Spojrzała na przedmiot w ręce Briana. Faktycznie, jej różdżka. Wcześniej nie zauważyła, że jej nie ma. No i tak właściwie to nie miała pojęcia gdzie mogła ją upuścić i jakim cudem Brian ją znalazł. Dopiero po chwili coś ją olśniło. - Pokój życzeń. - powiedziała patrząc na brata - Rzuciłam ją.. A potem zapomniałam o niej. - wzięła ją do ręki i obejrzała dokładnie. Nastała grobowa cisza. Nie wiedziała czy powinna pójść czy co. No ale tak uciekać bratu? Auri czasami zachowywała się dość.. dziwnie? Tak, to dobre określenie. Chyba nikt w jej przypadku nie zachowywałby się tak głupio, dziwacznie i nienormalnie, jak ona. No ale cóż.. Dziewczyna, która stara się planować każdy następny dzień nagle musi zacząć improwizować i zdać się na żywioł, co jak się okazuje wcale nie jest takie proste, jak się przypuszcza. To znaczy niby jest, ale biedna Auri nawet najprostsze rzeczy potrafi pomieszać. Zachowuje się tak idiotycznie, że w głębi duszy dziwi się, że Brian jeszcze się z niej nie śmieje. Co te nerwy robią z człowiekiem? Po chwili namysłu doszła do wniosku, że przecież musi z nim porozmawiać. Jeśli nie teraz, to kiedy indziej, ale po co zwlekać, skoro można od razu wszystko sobie wyjaśnić? Tylko tak właściwie jest o czym rozmawiać? Wiele to nie ma. No bo czego niby chciałby się dowiedzieć? Skąd jest? Z Chicago. Gdzie mieszkała? U ciotki. Od początku uczy się w Hogwarcie? Tak, od pierwszej klasy. Co dalej? Nic! Więcej nie ma o czym rozmawiać. Rozmowa się kończy, ona idzie sobie gdzieś, on robi co chce. No i nic się nie zmienia, więc po co tak bardzo chciała mu powiedzieć, że jest? No i właśnie to jest ta głupia strona Auri. Jest przekonana, że musi coś zrobić, że to coś zmieni, a potem co? No nic. A wydaje się taka rozsądna..
Spojrzał Jej w oczy. - Siostra, wiem że jesteś kujonkom. Chcę żebyś mnie poduczyła, o ile w ogóle możesz... - powiedział i uśmiechnął się. - Ja gdybym chciał, to bym nie rzucił tak dobrze tego na "C" jak ty, do tej pory je czuję. - powiedział podchodząc do Siostry i biorąc Ją za rękę. - Chodź, pochodzimy, porozmawiamy, musimy przecież tyle sobie poopowiadać. - powiedział i zaczął Ją wyciągać delikatnie na zewnątrz. - Zakupy poczekają, a my mamy tyle straconych lat, chwili do rozmów. - powiedział i począł iść w kierunku wyjścia. /Przy Jeziorze/
Carmen weszła do cukierni otrzepując płaszcz ze śniegu. Szybko go zdjęła bo w budynku było ciepło.Rozejrzała się za jakimś stosownym miejscem dla niej i dla Morgan. W prawym skrzydle pomieszczenia stał stolik z wielkimi fotelami.Spojrzała porozumiewawczo na Morg i na stolik. Aż normalnie jej ślinka pociekła gdy pomyślała tych wszystkich pysznościach..
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Przeszła tam gdzie Carmen wskazała. Uśmiechneła sie do niej. Odsunęła jej krzesło. - Madam! - powiedziała poważnie, ale nie mogła powstrzymać się od wybuchu śmiechu. Zobaczyła menu. W końcu jakieś takie większe! Miała ochotę na czekoladę. Morg bardzo ją kochała. Przyszedł keler. - Witam! - powiedziała uroczo - Poproszę gorącą czekoladę i pieguski. A ty Karmenku co chcesz? - zapytała wesoło.
Wybuchnęła serdecznym śmiechem. -Dziękuje za tę uprzejmość-usiadła nadal się śmiejąc.przejrzał menu gdy podszedł kelner i usłyszał pytanie Morg powiedział tylko: -Deser Galaretkowy i Gorąca czekoladę.-posłała uśmiech przyjaciółce