Jedno z miejsc, które nie są znane szerszej, niewtajemniczonej grupie odbiorców. Świątynia była niegdyś skupiskiem wydarzeń kulturalnych, lecz ze względu na zmiany polityczne w kraju, została poddana zaklęciu migracyjnemu. Od tego czasu, codziennie pojawiała się w innym miejscu w dżungli, lecz ta taktyka nie zdała egzaminu. Wielu starym bywalcom ciężko było do niej dotrzeć, więc w cokolwiek by w niej nie wierzono, teraz jest jedynie pamiątką zamierzchłych czasów i prymitywnych podań, a także skarbnicą różnorakich amuletów.
Rzuć kostką, aby sprawdzić czy udało Ci się odnaleźć świątynię: 1, 3, 5 - wspaniale, udało Ci się znaleźć to miejsce. Jeśli chcesz, możesz rzucić też kostką na zdarzenie losowe. 2, 4, 6 - niestety, nie znalazłeś świątyni.
Nieobowiązkowe kostki na zdarzenie losowe:
1 i 2 - nieważne co właśnie robiłeś, badałeś ołtarz czy może dopiero co zagłębiałeś się w głąb świątyni, nagły hałas wytrącił Cię z równowagi. W pobliżu rozległ się odgłos tłuczonego szkła i ni z tego ni z owego pod Twoimi stopami pojawiły się różnokolorowe odłamki. Nim zdążyłeś się obejrzeć, pobliski, bogato wyszywany latający dywan zafurkotał w miejscu, szczęśliwie przybity do ściany, ale to Ci wystarczyło. Najwyraźniej świątynia była nawiedzana przez poltergeista. Ewakuacja jest wysoce wskazana! 3 i 4 - przeszukujesz sterty starych amuletów, w których działanie wierzy naprawdę wielu tubylców, aż wreszcie odnajdujesz jeden niepopękany, ale ewidentnie prymitywny amulet. Przez najbliższe dwa wątki powinieneś uwzględniać towarzyszące Ci niespotykane szczęście. 5 i 6 - spodziewałeś się nieszczęść? Nie tym razem. Wizyta w świątyni jest spokojna i nie przerywa jej absolutnie nic... no może poza wizytą zabłąkanej kapucynki, która co prawda podkrada Ci 5 galeonów, ale w zamian gubi okrągły, drewniany koralik, który może być wspaniałą pamiątką z wakacji.
Niepotrafiła odmówić udziału w wyprawie. Była to kolejna okazja do wyrwania z mroźnych murów szkoły, jednocześnie szansa przeżycia przygody. Może nie życia, bo tych miała przed sobą wiele, ale zdecydowanie, jednej z ciekawszych. Do tych ludzi trafiła całkowicie przypadkiem; znała Odette, to prawda, ale nie umawiały się na wspólną wyprawę. Killa nie podejrzewałaby dziewczyny o narażażanie zdrowia dla jakichkolwiek ludzi. Cassius był i tyle, jak zwykle wzbudzał w dziewczynie bardzo mieszane uczucia, Demi zaś całkowicie nie znała. Ten ogrom przyrody, roślin i zwierząt otaczających ich z każdej strony był przytłaczającym uosobieniem marzeń sennych panny Ó Ceithearnaigh. Wiedziała, że jeśli tylko odnajdzie drugą, taką okazję to ponownie wyruszy w te nieznane tereny. Klimat, dla przeciętnego podróżnika również mógł być męczący lecz brunetka nie potrafiła skupić swej uwagi na tak drobnych niedogodnościach. Wszystkie wynagradzał fakt bycia w puszczy, w całkowitym odcięciu od ludzi. Gdy znalazła okazję do uzbierania bardzo rzadkich ziół, nie czekała na zaproszenie. Żwawymi ruchami, wybierała najbardziej nadające listki i chowała do torby. Całkowity zbieg przypadków zadecydował, że po drodze spotkali starszego dziadka, a ten zaproponował im całkiem dobrą wymianę. Chociaż Killa przez chwilę odczuła wachanie, bo dzięki tym roślinom mogła stworzyć całkiem potrzebną maść, to obecna sytuacja skazywała dziewczynę na wymianę listków. Bez słowa wzięła od niego eliksir uzdrawiający. Od początku do końca zajmowała się swoimi sprawami, zupełnie nie zwracała uwagi na swoich kolegów z drużyny, chciała wykorzystać oferowaną samotność w stu procentach. Kiedy oni zajmowali się biciem tubylców (czego była przeciwniczką, ale nie mogła zareagować skoro nie była na miejscu), ona znalazła nieznany jej gatunek zwierzęcia. Biedna, zraniona małpka skomliła, Killa zajęła się opieką nad zwierzęciem. Nie potrafiłaby sobie wybaczyć nie uratowania jej, nawet jeśli niejako łamała teraz najważniejsze prawo natury - w naturalnych ekosystemach w końcu, nic nie ginęło niepotrzebnie. Napoiła zwierzątko eliksirem, nakarmiła resztkami jedzenia i wróciła do swojej ekipy. Czując głód, trochę pożałowała swej decyzji, ale czasu cofnąć nie mogła.
Wspaniała katastrofa, to jedne z bardziej prawdopodobnych zakończeń wyprawy w dzicz z zupełnie randomowymi ludźmi. Oczywiście uznała, że to świetny pomysł, bo nawet jeśli stanie się coś niemiłego to co? No w zasadzie to nic. Wróci poobijana, negatywnie nastawiona do jednego z towarzyszy lub może nawet całej ekipy albo kto wie, może w trakcie wyprawy uda jej się z kimś dogadać. Co do relacji międzyludzkich nie czuła jakiegokolwiek przymusu nawiązywania kontaktu z pozostałą trójką, będzie co będzie, mieli zadanie do wykonania i na tym należało się skupić, Choć w jej przypadku ze skupieniem się różnie bywało. Tak więc chodziła sobie po okolicy (właściwie to wyglądało na to, że każdy znalazł sobie zajęcie, które nie wymagało obecności drugiej osoby), a nawet spotkała grupę tubylców, większość raczej ograniczała się do spojrzenia w jej kierunku, co jej jak najbardziej pasowało, jeszcze brakowało, żeby jakiś koleś zaczął ją zaczepiać w dziczy... Niestety nie za długo cieszyła się tą ignorancją z ich strony, w końcu nie mogło być tak pięknie, jeden z nieznajomych zaczął coś krzyczeć w jej kierunku, żywo gestykulując, od razu można było stwierdzić, że ma z nią jakiś problem. Nie miała pojęcia co mogłoby go tak urazić, może po prostu nie lubił obcokrajowców? Facet podchodził coraz bliżej nie zrażony odzywkami w stylu 'weź się odpieprz' (których pewnie i tak nie zrozumiał), ona sama była już gotowa na praktycznie każdą ewentualność, w tym przypieprzenie mu w twarz. Nie spodziewała się jednak, że w tym wszystkim wspomoże ją kolega ze szkoły, no, co prawda skończyło się na tym, że to oni dostali wpierdol od dzikiego, znającego pewnie jakąś południowoamerykańską odmianę karaczi (całkiem możliwe, że wcześniej się czegoś naćpał, cholerny agresor), z czym czuła się co najmniej beznadziejnie. Powstrzymała się od powiedzenia czegoś Cassiusowi, uznając, że wystarczy sprzeczek na dziś. Z jednej strony to nawet miło, że postanowił wkroczyć do akcji, ale nie zrobił tego w najlepszym stylu. Machnęła na to wszystko ręką, rzucając krótkie 'Dzięki" w jego stronę i uwolniła się od towarzystwa obojga, pozostawając już jedynie z bólem żeber. Tak było o wiele lepiej. Siedziała w ciszy, oczekując na resztę ludzi. Po jakimś czasie wróciła do nich Odetta, która ogólnie rzecz biorąc wyglądała na miłą dziewczynę, choć coś niepokoiło ją w jej wyglądzie. Czuła się trochę dziwnie, kiedy ta próbowała rzucić na nią zaklęcie, bardzo starała się to zignorować, skupiając się na tym co może powodować taką reakcję. Podziękowała jej za pomoc, rzucając jej trochę niepewne spojrzenie, później już tylko pogrążyła się w myślach, nie koniecznie na ten jeden temat. Nie był to jednak koniec dnia, podczas późniejszego przemarszu po okolicach ruin dostało jej się ponownie, tym razem gałęzią, którą odgięła Killa, ona sama nie dostrzegła jej w porę, najpewniej wciąż była zamyślona - Cholera - mruknęła dotykając miejsca na twarzy, które zostało dość mocno pacnięte przez badyl. Spojrzała na krew, którą wytarła nadgarstkiem, ona i jej zajebiste szczęście, podsumowała w myślach, starając się opanować krwawienie. Nawet nie zauważyła, że z jej kieszeni wypadł eliksir i pare innych, już mniej znaczących rzeczy. Zganiła samą siebie za brak koncentracji, postanawiając, że od tej pory będzie bardziej ogarniać świat. Policzek nie przestawał ją boleć, jednak marudzenie na ten temat nie było w jej stylu, no może raz wyrwał jej się jakiś komentarz na ten temat, na który od razu zareagował Cassius, niezbyt pozytywnie, ona sama odpowiedziała mu spojrzeniem zabójcy, oj zdecydowanie sobie grabił. Pod koniec dnia, pamiętając, że mają ze sobą mapę podeszła do jej zdobywczyni - Hej - zwróciła na siebie jej uwagę, po czym poprosiła ją o pokazanie pergaminu, a gdy miały go już przed sobą wskazała na miejsce w którym aktualnie się znajdowali - Jesteśmy tutaj, może następnego dnia pójdziemy w tę stronę? - przesunęła palec w prawy górny róg. Nie kierowała się niczym szczególnym wybierając właśnie to miejsce, ale chyba zawsze lepiej było, kiedy już wcześniej wiedzieli gdzie mniej więcej mają iść.
Jedynym pożytkiem z tego dnia miała być mapa Odetty. Niespecjalnie uśmiechało mi się przyznawanie, że Lancaster okazała się do czegokolwiek użyteczna, ale, cholera, ból żeber nie był niczym miłym. Zupełnie jej nie ufałem, gdy zaoferowała mi swoją pomoc. Spodziewałem się, że postanowi złośliwie pogorszyć mój stan, aby wykluczyć mnie z udziału w wyprawie, dlatego uważnie obserwowałem każdy jej ruch. Jej dotyk obudził we mnie niezwykle nieprzyjemne wspomnienie. Lekcja onms, na której pozbawiła mnie kontroli nad własnym ciałem i umysłem stanęła mi przed oczami. Zacisnąłem mocniej szczękę, starając się powstrzymać cięty język. Całe szczęście, że Lancaster radziła sobie z leczniczymi lepiej ode mnie. Pozbyła się mojej krzywdy, a ja bąknąłem jakieś podziękowania, szybko wracając do obserwacji okolicy. Reszta dnia okazała się niezwykle nieciekawa. Jeśli Killa opowiedziała nam o dokarmianiu małpy, jedynie uniosłem brwi ku górze, totalnie spodziewając się po niej podobnych, chociaż idiotycznych, odruchów. Za to nie wytrzymałem, gdy Demetria zaczęła jęczeć po oberwaniu gałęzią. - Weź się w garść - fuknąłem tylko, ale najwidoczniej to wystarczyło, aby Travers obraziła się na mnie do końca wyprawy. Atmosfera była bardzo... gęsta. Na tyle, że poczułem potrzebę oddalenia się od reszty grupy. Było już grubo po północy, a ja wciąż nie mogłem zasnąć. Kręciłem się po obozie, co jakiś czas paląc kolejnego papierosa, aż zapragnąłem się przejść. Niestety, tej nocy nie natrafiłem na nic godnego uwagi. Kiedy kładłem się spać, upewniłem się najpierw, że między mną, a Odettą śpi Killa. Ufałem, że Puchonka ocali mnie od podstępnego poderżnięcia mi gardła, w razie gdyby półwili zachciało sie mścić za wszystkie magiczne stworzenia, jakie kiedykolwiek zjadłem czy coś. Następnego dnia kontynuowaliśmy marsz, podczas którego udało nam się zrobić... nic. Jedynie zmęczyliśmy się bezsensownym przeskakiwaniem korzeni i opędzaniem sie od moskitów. Okropne gorąco i wysoka wilgotność zaczynały mnie już męczyć, dlatego prawie z ulgą przyjąłem pomysł o zrobieniu sobie przerwy. Ktoś tam gotował nasz posiłek i jakoś tak się stało, że las nagle stanął w ogniu. Demetria zemdlała, a ja dołączyłem do grupy i starałem się nie tylko uchronić ją przed spłonięciem, ale także zgasić te cholerne drzewa. A kiedy wydawało mi się już, że to się nigdy nie uda, ogień nagle zaczął odpuszczać. Pozbyliśmy się go całkowicie, ale i tak czułem się wykończony. Potrzebowałem chwili przerwy, ale wrodzona determinacja do sięgania po swoje zmusiła mnie do działania. Wyjątkowo zastanowiwszy się przed ruszeniem w drogę, uznałem, że nierozsądnym byłoby zapuszczać się w dzicz bez drobnej pomocy. Świsnąłem mapę, jaką zdobyła Odetta i poszedłem sobie w cholerę, wprost w nadpalone zarośla... co okazało się być strzałem w dziesiątkę! Długo szedłem przed siebie, zmagając się z chcącymi mnie pożreć owadami i krętymi ścieżkami, zdającymi się prowadzić donikąd. I najpewniej to właśnie trudność tej trasy uchroniła artefakt przed wykryciem. Kiedy dostrzegłem narastające zakłócenia magii, postanowiłem wycofać się zanim osiągnę cel, aby przyprowadzić tutaj towarzyszki niedoli swoją trasą. Czy uda nam się wydobyć tajemniczy przedmiot czy Kolumbijska dżungla nie wypuści nas tak szybko?
Oczywiście dla niej przebywanie w pobliżu Cassiusa zdawało się być absurdalnie niedorzeczne, jednak czy miała inne wyjście? Zapewne nie. Próbowała zrobić wszystko, co w jej mocy, by utrzymać nerwy na wodzy i nie poddać chłopaka urokowi, lecz było to dostatecznie trudne. Gardziła takimi jak on, a nazwisko nie miało żadnej wartości, wszak ona sama nie posiadała go przez całe swoje dzieciństwo. Co za cholerny dzień. Ogień wydawał się być nie do opanowania, zaś sama Odetta odczuwała niemiłosierne zmęczenie. Po udzieleniu pomocy najmłodszemu uczestnikowi, wypiła eliksir wiggenowy, chcąc w ten sposób odzyskać choć trochę sił. Nie jęknęła nawet, kiedy to wreszcie ślizgon odebrał jej mapę. Wywróciła jedynie w ten swój charakterystyczny sposób oczami, a zaraz potem podążyła za nim, jakby łudząc się, że to może dać jakikolwiek efekt. Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, by ostatecznie podjąć się pomocy, bo – kto nie ryzykuje – nie żyje, czy jakoś tak, prawda?
Wyciągamy: 8 + 6 + 3 punkty z kufra (Odka +1 i Killa +2) = 14
DZIEŃ: 2
STAN ZDROWIA: ★ ★ ★ EKWIPUNEK: 3 x eliksir wiggenowy, mapa
Cała ich grupa, pomimo młodego wieku i braku doświadczenia, szybko odnalazła poszukiwane miejsce. Killa myślała, że będzie trudniej, szczególnie że nie byli zbyt zgrani. Ona sama była znajomą Odetty, ale nie ich znajomość, nigdy nie wyszła ponad wyżyny koleżeństwa. Dogadywały się, bo lubiły zwierzęta i to im wystarczyło, Cassius był i tyle, a Demi, jak się okazało, nie było nawet okazji poznać. Nie, że Killa nie chciała, ale w te dwa dni zajmowały się zupełnie innymi sprawami, bardziej skupiając na poszukiwaniach niż wspólny gawędzeniu. Wyciąganie okazało się wyjątkowo łatwe, dziewczyna nie tego się spodziewała. Gdy przyszedł czas powrotu do domu strasznie się smuciła, bo bardzo nie chciała wracać do murów Hogwartu, wolałaby zostać tam, w dzikiej puszczy.
Wyciągamy: 14+6=20
DZIEŃ: 2
STAN ZDROWIA: ★ ★ EKWIPUNEK: 3 x eliksir uzdrawiający
Wspaniała wyprawa, serio, nie spędzili tu nawet kilku dni, a już jeden z towarzyszy wkurzał ją na tyle, że miała ochotę co najmniej utopić go w rzece, no dobra, może nie aż tak, ale... Swansea nawet nie wiedział jakie ma szczęście, że akurat była wyjątkowo cierpliwa, aby móc po prostu go ignorować. Na szczęście potem nadeszła noc, a następnego dnia... nie powiedziałaby zbyt wiele na jego temat, ponieważ zwyczajnie zemdlała. Sama nie wiedziała dlaczego i na dodatek wszystko działo się podczas pożaru lasu. Cóż, grupa musiała sobie poradzić bez niej, podczas gdy ona sobie leżała, wspaniale prawda? Tak czy inaczej udało im się przetrwać, choć jeszcze przez jakiś czas zastanawiała się co spowodowało jej osłabnięcie. Nie znalazła na to odpowiedzi, za to niedługo potem ten cioł znalazł to czego szukali. Co prawda kradnąc im mapę, ale dzięki temu, o ile uda im się go wyciągnąć, uwolni się od jego durnych odzywek.
20 + 4 = 24
DZIEŃ: 2
STAN ZDROWIA: ★ ★ EKWIPUNEK: 3 eliksiry uzdrawiające